aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Wątpiła w to, że faktycznie mieliby się dogadać i teraz też nawet na to nie liczyła, w głowie odliczając sekundy do momentu, w którym Hemingway znów uzna ją za na tyle nieciekawą, by nie warto było z nią rozmawiać.
- Z innymi świetnie się dogaduję, a pana obawia się całkiem sporo pracowników, z tego co mi wiadomo - wypomniała mu, ale bardzo subtelnie, jakby faktycznie chciała pozwolić sobie na służbową uprzejmość. Nawet jej mina była dość opanowana, ale to głównie przez zmęczenie, które z każdą chwilą doskwierało jej coraz bardziej, a którego bynajmniej nie chciała przed nim pokazać. Odsłanianie się przed tak nieprzyjemną osobą nie było zbyt mądre. - To pan zaczął ten temat... a ja nie lubię niedopowiedzeń, szczególnie jak tyczą mojej osoby - wyjaśniła, kręcąc delikatnie głową, chociaż zaskoczyło ją to, jak na nią spojrzał. Było w tym coś ludzkiego, co mu tak często się nie zdarzało. Pewna była jednak, że na tym etapie na pewno już się oddali, więc kiedy padła ta nieoczekiwana propozycja, nie była w stanie ukryć swojego zdziwienia. Uniosła brew, otworzyła szerzej oczy i nie rozumiała kompletnie, a on już kontynuował. Potrzebowała kilka chwil, by to wszystko przetworzyć.
- Dziękuję, ale nie trze.... - zamilkła, gdy nazwał to zawodową uprzejmością. Zasznurowało jej to na moment usta. To nie tak, że nie chciała z nim jechać... w sumie może trochę, ale coś jej się nie zgadzało. - Dlaczego miałby pan jechać akurat do Lorne Bay, to niewielkie miasteczko położone godzinę drogi stąd - przypomniała mu, jakby nie wiedział. Nie musiał wiedzieć w zasadzie, bo dlaczego? Ona sama natomiast nie miała pojęcia, że posiadał tam dom i w zasadzie nie spodziewała się tego kompletnie. - Doceniam propozycję, ale nie wiem ile jeszcze potrwa zabawa, a ja chyba nie będę zostawać do końca - wyjaśniła dość dyplomatycznie. Nie byłaby w stanie. Nogi już jej drżały, najchętniej pochłonęłaby litr zimnej wody, ale nie chciała robić tutaj żadnego widowiska, więc ograniczyła się do jednej szklanki, nim wyszła na taras. Przede wszystkim wiedziała czym to groziło... ktoś by wziął ją za pijaną na imprezie firmowej i zaczęłyby się plotki, podczas gdy ona ledwo stała, bo ten cholerny Australijski klimat się na niej uwziął. Była zima do cholery! Ileż jeszcze miała trwać w tych upałach i jak ci wszyscy ludzie znosili je tak dobrze? To było niesprawiedliwe, a już najbardziej nie mogła patrzeć na dziewczynę swojego kuzyna, która przy tej pogodzie była w stanie wyjść z domu w bluzie.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Zakład z Tomem wcale nie mógł w ciągu kilku chwil odmienić podejścia Hemingway'a co do osoby Soriente. Co najwyżej dał mu powody ku temu, aby powściągnąć się w swojej złośliwości i dać dziewczynie szansę, aczkolwiek nie było szans, by zapałał do niej nagłą sympatią.
- Obawiasz się mnie? To coś nowego... - Złapał ją za słówko, bo nie byłoby sobą, gdyby tego nie zrobił. - W każdym razie powoli robimy postępy, prawda? Może jeszcze nawet mnie polubisz... Z czasem - dodał, a zaraz potem zmienił zdanie, gdy nagle osoba Toma ponownie zagościła w ich konwersacji. Z jednej strony Anthony nie chciał wierzyć w słowa stażystki, bo nauczony doświadczeniem z góry zakładał, że ludzie są kłamliwi i nieszczerzy, więc może to jej tłumaczenie było tylko wynikiem próby ratowania wizerunku. Z drugiej zaś i tak by się dowiedział, gdyby zatajała przed nim prawdę, więc powściągnął się w swoim poirytowaniu, postanawiając zagrać z Reeversem inaczej w tę grę. - Tak.. Niedopowiedzenia potrafią uprzykrzyć życie - skwitował, po czym przyszła mu na myśl propozycja, którą zaraz przedstawił Laurissie i nie zaskoczyła go odmowa w pierwszej kolejności. Nie miał zamiaru jednak ustępować, ani zbytnio naciska, więc użył przeciwko Soriente jej własnych słów i liczył na to, że jakoś uda mu się pokierować rozmową tak, by osiągnąć to czego chciał.
- Mam swoje powody, Laurisso - odpowiedział nie zdradzając zbyt wiele, po czym przybrał nieco bardziej otwartą postawę i wsunął jedną z dłoni do kieszeni spodni. - Opowiem ci w drodze, jak się zgodzisz - dodał zaraz, aby pokazać się z nieco bardziej ludzkiej strony. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Soriente miała prawo być wobec niego nie ufna, ale z drugiej strony był przedstawicielem prawa, więc co miałoby jej grozić? Poza tym każdy ich razem widział i pewnie sama Laurissa poinformuje swojego krewnego, że wraca z szefem. Swoją drogą jej nazwisko było Tonemu doskonale znane, właśnie nie tylko za sprawą jej ojca, ale także sławnej rodziny powiązanej z filmowym biznesem. To poniekąd zachęcało do posiadania kogoś takiego wśród swoich pracowników, a z drugiej strony bycie rozpoznawalnym nie zawsze sprzyjało dobremu rozwojowi kariery, w szczególności, gdy delikwent nie mógł pochwalić się niczym więcej poza znanym nazwiskiem. - Sam właśnie miałem zamiar wyjść. Jak mówisz, do Lorne Bay jest długa droga, a zrobiło się nieco późno - wyjaśnił, po czym zerknął z nonszalancją na drogi zegarek zdobiący jego nadgarstek. - Masz dziesięć minut, aby podjąć decyzję i... Wszystko w porządku? - Przerwał, odnosząc wrażenie, że Hemingway wydaję się być lekko zdezorientowana. - Wyglądasz jakbyś zaraz miała zemdleć, usiądź może - dodał, podchodząc bliżej i lepiej dostrzegając zarumienienia na szyi, dekolcie i policzkach Laurissy. W pierwszej chwili przyszło mu na mysl, że może zbyty wiele wypiła, ale zaraz potem odpuścił takie absurdalne domysły, bo jednak jak ją znał, nie pozwoliłaby sobie na dopuszczenie się do takiego stanu, a już na pewno nie na branżowej imprezie.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Czy się go obawiała? Kiedy na niego patrzyła, czuła, że poniekąd tak. Coś w nim budziło jej przerażenie, które wolała ubierać w niechęć. Oczywiście nie zamierzała się do tego przyznawać, czując, że na tym właśnie żerował.
- Ależ skąd... jest pan moim przełożonym, nie może mi pan zrobić krzywdy i wierzę - bądź co bądź - w pańską sprawiedliwość - odpowiedziała więc z tej strony, bo przecież mówiła o innych pracownikach, a nie o sobie. Nie mogła też powstrzymać się przed przechyleniem głowy do boku, chociaż musiała przyznać, że w tym stanie prowadzenie z nim słownych potyczek nie szło jej za dobrze i zwyczajnie nie miała na to siły. - Nie jestem pańskim wrogiem, więc być może - odpowiedziała więc tylko to, nie komentując już jego następnych słów. Naprawdę zaskoczył ją swoją propozycją i naprawdę też nie chciała z niej korzystać, tylko, że nim Remigius by się tu zjawił... pewnie minęłoby trochę czasu. Zaczęła więc na szybko oceniać plusy i minusy każdego rozwiązania, analizując być może nieco przesadnie tę sytuację.
- Zawsze jest pan taki tajemniczy? - zapytała wprost, bo sposób, w jaki się wypowiadał, tylko bardziej mieszał jej w głowie. Spędzenie z nim godziny w samochodzie nieszczególnie się jej uśmiechało, ale nie chciała też przyznawać się do tego, że faktycznie mogłaby się go obawiać. Nawet jeśli sposób, w jaki formułował zdania sprawił, że była pewna, że przed wejściem do jednego pojazdu z nim, dokładnie napisze Remigiusowi kto postanowił ją odwieźć i za ile mniej więcej powinna być na miejscu, by w razie czego mógł zacząć się martwić. Była zwyczajnie przezorna.
- Tak, wszystko w porządku - speszyła się, gdy zauważył jej stan, ale przynajmniej to podziałało jak zapalnik zapasowej energii, który miał jej pomóc udawać, że wszystko gra. Ani myślała pokazywać akurat przed nim, że źle się czuła, wypadać na jeszcze słabszą, niż już ją miał dotychczas. - Po prostu mi gorąco, nie przywykłam do takich upałów - wyjaśniła też, nie dlatego, że chciała się tłumaczyć, ale dlatego, by nie uznał, że chowa przed nim faktycznie swój stan. Podzielenie się jakimś faktem wypadało w tej sytuacji lepiej, niż całkowite milczenie. Na pewno też zajęcie miejsca siedzącego byłoby zbawienne, ale na to już duma jej nie pozwoliła, więc wyprostowała się, po tym jak zrobiła kroczek do tyłu. - Proszę się nie przejmować - dodała z determinacją, a po chwilowym wahaniu, dodała jeszcze kilka słów. - Przyjmę pańską ofertę, jeśli rzeczywiście nie będzie to kłopotem i wyjdziemy niebawem - zgodziła się, uciszając głosik w głowie, który krzyczał, że woli wracać na piechotę. Nie mogła być też taka... uprzedzona. Po prostu nie był jej ulubionym współpracownikiem, ale nie powinna robić sobie na złość, byleby przy okazji i jemu pokazać, jak to o niego nie dba. To byłoby głupie i niedojrzałe, a mimo niechęci, nie widziała w nim żadnego wroga, a już na pewno nie chciała, by ktoś taki się nim stał.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Miałby ją gdzieś, gdyby nie ten cholerny zakład, który zapewne już i tak przegrał, ale nie nazywałby się Hemingway, gdyby nie podjął walki. Dlatego jakimś cudem udało mu się zmienić początkowy wydźwięk ich rozmowy, bo zdecydowanie poirytowanie było kiepskim doradcą. Ostatecznie wyszło lepiej niż się spodziewał, a wszystko za sprawą Lorne Bay, które co prawda chciał odwiedzić dopiero następnego dnia, ale aby mieć szansę w tym "konkursie" musiał zdobyć się na małe poświęcenia.
- Określiłbym to powściągliwością, koniec końców planuję ci przecież wyjaśnić powody, dla których także wybieram się do Lorne Bay - wyjaśnił, mierząc twarz Rissy przeciągłym spojrzeniem. - Z drugiej strony bycie tajemniczym brzmi chyba bardziej... interesująco - dodał, niby normalnie, ale przed wypowiedzeniem ostatniego słowa pozwolił sobie na sekundę pauzy, która naznaczyła jego wypowiedź szelmowską nutą.
W momencie, którym Tony dostrzegł wypieki na polikach i dekolcie Laurissy, a ona sama zachwiała się delikatnie, Hemingway naprawdę się przejął. Nie chciał, aby przypadkiem przez jego bezczelność, Rissa poczuła się słabiej, bo chociaż zdawał sobie sprawę z tego jakie opinie o nim krążą, to jednak wolałby uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji podczas wystawnych przyjęć. Tak więc, nie chodziło mu tylko o to, aby Soriente zaraz nie zemdlała, ale przy okazji dbał o własny PR.
- To może się napiszesz? Przynieść ci wody? - Zaproponował, ale nie ruszył się z miejsce, póki nie miał pewności, że Laurissie naprawdę nic nie jest. Odczekał więc moment, przyglądając się jej uważnie. - Faktycznie, tegoroczna zima jest wybitnie upalna - przyznał. - Więc dla kogoś z Europy, taka aura może być wyczerpująca, to zrozumiałe - dopowiedział, jakby chciał tymi słowami podnieść Soriente odrobinę na duchu i dodać pewności siebie, chociaż w gruncie rzeczy uważał ją za rozczulającą się nad sobą pannę, której zapewne skoczyło ciśnienie, bo została przyłapana na tworzeniu "niejednoznacznej" relacji z przełożonym i się tym zestresowała. Gdyby Tony nie chciał jej przelecieć, z chęcią by jej to wytknął, ale realia zmuszały go do przybrania zmartwionej miny i poproszenia przechodzącego obok kelnera o szklankę zimnej wody. - Wyjedziemy za... Siedem minut od teraz i absolutnie nie będzie to kłopotem - wyjaśnił, a gdy przyniesiono im szklankę z zimnym napojem, Anthony wręczył ją Rissie. - Proszę, wypij to i poczekaj chwilę na mnie. Muszę zamienić z kimś słowo przed wyjściem - oznajmił, po czym upewniwszy się, że z Soriente jest już lepiej, odszedł na moment, tylko po to, aby znaleźć Toma i powiedzieć mu, że Laurissa go szukała, bo chciała wrócić do domu i go o tym poinformować, ale Tony był tak miły, że sam zaproponował jej podwózkę. Nie wdając się z Reeversem w zbędne dyskusje wrócił do Francuzki, która wyglądała już nieco lepiej, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
- Gotowa? - Spytał, po czym udał się w stronę wyjścia, gdzie na podjeździe czekał już na nich ciemny mercedes. - Jerry, podkręć proszę klimatyzację i zanim udamy się do mnie, odwieziemy panią pod wskazany przez nią adres - oznajmił, po tym jak zamknął za Laurissą drzwi i sam wszedł do pojazdu z drugiej strony.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Mógł sobie to nazywać jak tylko chciał, a Laurissa i tak czułaby się, jak przeciwnik w jakiejś grze, której zasad nikt nie raczył jej wyjaśnić. Mimo to nie planowała, przynajmniej na razie, się poddawać. Nawet jeśli w tej konkretnej chwili nie czuła się najlepiej.
- Mogłabym jeszcze pomyśleć, że próbuje mnie Pan sobą zainteresować - nie zdążyła się ugryźć w język, przed wytknięciem mu tych słów, chociaż jednocześnie czuła, że nie było to wypowiedzią, jaką chciałaby kierować do swojego szefa. Nie mniej jednak temat naturalnie poszedł nieco dalej, co teraz było jej bardzo na rękę. Niby irytowało ją to, że widział ją w gorszym stanie i dość nieufnie podchodziła do tej jego nagłej dobroci, ale przynajmniej nie musiała siebie biczować za wcześniejszą uwagę.
- Dziękuję, już piłam, więc nie trzeba - zaczęła od tego, a jej organizm cały się spiął, bo siłą woli zmuszała go teraz do tego, by się zachowywał. Gdyby znała tok jego myśli, na pewno zrezygnowałaby z tego podwiezienie, nie chcąc utwierdzać go w przekonaniu, jaką jest słaba i przewrażliwiona. To też nie tak, że pierwszy raz miała problemy z tą pogodą. Zawsze gdy odwiedzała Australię, starała się unikać wychodzenia z domu w godzinach szczytu, ale teraz niejako nie mogła sobie na to pozwolić przez pracę. Ojciec prosił, by z nią poczekała, aż się zaaklimatyzuje, ale nie chciała go słuchać i teraz miała. Naturalnie przed Hemingwayem nie planowała zdradzać w tym temacie więcej, niż to konieczne. A zatem po prostu lekko zakręciło jej się w głowie i tyle. - Dziękuję za zrozumienie. Dlatego chcę już jechać, aby nikt nie pomyślał, że źle znoszę mile przyjęcie - skomentowała zgodnie z prawdą, alw też niekoniecznie wiedziała, jak jeszcze miałaby się odnieść do tej niespodziewanej uprzejmości prokuratora. Może była w nim jakąś opiekuńcza nuta? Jeśli tak, to dobrze, ale też wolałaby być świadkiem jego dobrych stron, a nie bezpośrednim odbiorcą, a już w szczególności w tym przypadku. Skinęła jedynie głową, kiedy ustalił czas ich wyjścia i cicho podziękowała za wodę, o którą nie prosiła, a którą on i tak zamówił... Zdecydowanie należał do osób, które musiały mieć wszystko pod kontrolą i przewodzić sytuacji, odnotowała to w pamięci, a chociaż jej krnąbrność prosiła się o ujście, stłamsiła to w sobie i zachłannie wypiła wodę, po tym jak na moment zostawił ją samą. Faktycznie była gotowa, bo w międzyczasie napisała jeszcze do Remigiusa, a potem wyszła z Anthonym do jego samochodu i zajęła w nim miejsce, wdzięczna za klimatyzację.
- Umm... To będzie Pearl Lagune w Lorne Bay, powinnam dać radę pokierować Pana, chyba że woli Pan nawigację - Po wejściu do samochodu pozwoliła sobie na przymknięcie oczu, więc teraz ocknąła się na słowa Hemingwaya, gdy zrozumiała, że dotyczą one jej. Czuła na sobie spojrzenie prokuratora, więc skrzyżowała z nim na mention własne. - Jeszcze raz przepraszam za kłopot, postaram się odwdzięczyć, gdy i pan będzie w potrzebie - starała się brzmieć dość profesjonalnie, a także usiadła przy tym prosto, wzrok zaraz przenosząc na widok za szybą. Dość dziwnie czuła się w jego samochodzie, szczególnie gdy żadne z nich nie było zajęte prowadzeniem.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Właśnie tego próbował. Chciał ją zainteresować swoją osoba, a przynajmniej zamazać w jej oczach obraz aroganckiego megalomana, który tak pieczołowicie pielęgnował w ostatnim czasie. Męskie ego to naprawdę potężna siła, bo gdyby nie ten głupi upór i chęć dopieprzenia Tomowie, pewnie by sobie odpuścił. Z drugiej strony samej Soriente też z chęcią dopieprzy, aby już na starcie mogła się przekonać jak niesprawiedliwy i mało elegancki jest świat do którego się pchała w stych swoich beżowych ubrankach z żurnala.
- Mogłabyś - odparł nonszalancko, a potem przez jakiś czas zgrywał opiekuńczego i zatroskanego. Chociaż kłamstwem byłoby powiedzieć, że stan Laurissy go nie zaskoczył. Mimo wszystko wolałby nie zbierać jej z podłogi, ani nie odwozić do szpitala zaraz po tym jak po raz pierwszy postanowił nie besztać jej na każdym kroku. Chociaż ostatnio całkiem przyjemnie pracowało im się we dwójkę i nawet wypowiedział w jej stronę kilka słów "uznania" to Rissa, w jego przekonaniu unosiła się dumą, i nawet jakby chciała to nie potrafiła zmienić postawy wobec niego.
- Wolę nawigację, aby nie przeszkadzać państwu. Poproszę o pełen adres - odparł szofer, a po tym jak Luarissa mu odpowiedziała, skupił się na prowadzeniu i nie odzywał już ani słowem.
- To żaden kłopot, a wręcz przeciwnie... Umilisz mi tę godzinną drogą rozmową - Niby wypowiedź Tonego była przyjemna, ale ton głosu jaki użył był na tyle niejednoznaczny, aby Soriente zaraz nie zaczęła go oskarżać o próbę jakiegoś flirtu. Tym bardziej, że niecałe pół godziny wcześniej od sam wytknął jej zbyt bliskie relacja z Reeversem. - Nie bywam w potrzebie, ale doceniam chęci - dodał, rozsiadając się wygodniej i rozpinając dwa guziki koszuli, po tym jak już zdjął z szyi krawat. - A więc mieszkasz u Soriente, hm? Znane nazwisko czasem przynosi tyle samo korzyści ile problemów - rzucił luźno, bo zresztą sam mierzył się z widmem ojca, odwiedzanie krążącym nad jego głową. Wiele musiał się napracować, aby wspominając o Hemingway'u w pierwszej kolejności nie wymieniano zawsze uznanego sędzi.
Jeszcze na moment wyciągnął telefon, aby prosić sąsiada o zaopiekowanie się jego psem, bo nie uda mu się dziś wrócić do domu, po czym skupił się już tylko na Laurissie. Nawet nie miała pojęcia jak wiele planów musiał poprzestawiać, aby tak spontanicznie wybrać się do Lorne Bay już dziś, zamiast czekać do jutra, ale cóż... Musiał wykorzystać nadarzającą się okazję, bo kolejnej mogłoby długo nie być.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Mogłaby.
To jedno słowo na długo rozbrzmiewało w jej głowie, jak jakiś alarm, którego nie była w stanie zignorować. Co to niby miało znaczyć? A może zwyczajnie się z niej naigrywał i chciał jej wytknąć że myśli, jak sztampowa kobieta? Nie zamierzała dawać mu tej satysfakcji, więc zachowywała się, jak gdyby nigdy nic, ale jednocześnie skłamałaby mówiąc, że nie budziło to w niej wątpliwości. Na całe szczęście póki co była zbyt skupiona na swoim nienajlepszym samopoczuciu, by dać jego dziwnemu zachowaniu władzę nad sytuacją.
Podała kierowcy dokładny adres, recytując go z pamięci, a kątem oka patrzyła przy tym, jak jej szef pozbywa się krawatu, co było kolejnym zaskoczeniem. Nie spodziewała się po nim takiej swobody w jej towarzystwie. Ona oczywiście podobnej nie reprezentowała. Siedziała prosto, kolana miała złączone, materiał sukienki poprawiła tak, by nie odsłaniał za wiele, a kostki nóg położyła delikatnie do boku, ale nie na tyle daleko, by jej stopy znalazły się niebezpiecznie blisko butów Hemingwaya. Wyuczona postawa, surowa, ale mająca wiele wspólnego z gracją, bo tej mimo wszystko nie można jej było odmówić, nawet w momentach, w których sama Laurissa próbowała ją czymś zatuszować.
- Umilisz to dość ciekawy dobór słów, zważywszy na charakter naszej znajomości - zauważyła, nie wiedząc, jak inaczej miałaby zareagować. Wzięła też głębszy wdech, wzrok tylko na moment przenosząc na niego. Tak należało zrobić, ale póki co błędnik nie najlepiej to znosił, chociaż chłodne wnętrze samochodu całkiem dobrze na nią podziałało. Miała nadzieję, że wypieki, jakich najpewniej się nabawiła, już odpuściły z jej polików. - No tak - parsknęła cicho, chociaż w mało wesoły sposób. - Przecież pan zawsze nad wszystkim doskonale panuje w pojedynkę - wyjaśniła, bo chciała zaoferować mu pomoc, a on na wstępie nią wzgardził, nawet jeśli uznał, że to docenia. Jakoś tak wątpiła w tę ostatnią kwestię. Zastanawiało ją, co trzeba zrobić, by mieć w sobie tyle pewności siebie i tak rozdmuchane ego. Czego dokonać i jaką cenę zapłacić? Sama nie należała do osób, które nie posiadały dumy, ale jednak w Anthonym poziom wiary we własną wartość był doprawdy zaskakujący i zdawał się bić znane jej dotąd rekordy. - Zna pan adres mojego kuzyna? - uniosła brwi, a że była skołowana, nie mogła mieć pewności, czy wcześniej nie wspominała o tym, z kim mieszka. Bądź co bądź kręciło jej się w głowie, więc też nie zamierzała w tej kwestii drążyć. - W Australii, jeśli ktoś zna to nazwisko, najczęściej kojarzy je z przemysłem filmowym, jest to więc miłą odmianą, po Francji - odpowiedziała po prostu, bo jako córka polityka, we własnej ojczyźnie o wiele bardziej musiała się przejmować tym, co jej dane o niej mówiły. Wzruszyła więc delikatnie ramieniem. - Panu na pewno było trudniej, niż mi obecnie - odbiła nieco piłeczkę. Nie była z Australii, ale sprawdziła u kogo będzie pracowała. Nie była na tyle głupia, by pozwolić sobie na ignorancję. - Cień ojca pada dalej, niż cień sławnego kuzyna - wyjaśniła, co miała na myśli, nie formując tych słów w żadne pytanie. Jakby dawała mu okazję do podjęcia decyzji, czy ten temat pociągnie dalej.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Cichy śmiech, na który pozwolił sobie Anthony był zapewne nie na miejscu, ale prokurator pozwolił sobie na tę ekspresję. Właśnie zaoferował Laurissie pomoc, zdrezygnował z własnych planów (o czym oczywiście nie wiedziała), ale jednak teoretycznie bezinteresownie i z dobrej woli wyszedł ze swoją propozycją, a Laurissa przy pierwszej nadążającej się okazji znów musiała podkreślić jak bardzo go nie znosi.
- Wybacz, nie pomyślałem, że ty możesz czerpać z tej podróży i konwersacji tyle samo przyjemności co ja, mój błąd - odpowiedział, nie umiejąc odpuścić sobie tej ironicznej uprzejmości. Oczywiście chciał jej też dopiec, bo wypracowanie przewagi i doprowadzenia do momentu, w którym dobre wychowanie i szacunek wobec innych, wpajany od dziecka Laurissie, zmusi ją do próby naprawienia relacji z przełożonym jest chwilą, na którą Tony będzie czekał. Wtedy z łatwością zbliży się do niej, a potem będzie tylko z górki. Niestety, ale sam spierdolił początek tej znajomości, więc musiał kombinować, aby doścignąć Toma. - Nie to miałem na myśli, po prostu staram się zawsze mieć jakieś alternatywne rozwiązanie, jakby plan A nie wypalił - odpowiedział, znów starając się załagodzić zaognioną chwilę, aby ta nie rzutowała na obraz całości. - Interesowałem się kiedyś pewną posiadłością w Pearl Lagune, a mój makler lubił podkreślać to kto zamieszkuje tę dzielnicę - wyjaśnił zgodnie z prawdą, chociaż fakt, że Remigius Soriente zamieszkuje Lorne Bay był raczej powszechnie znany. - Rozumiem doskonale, a przy tym jednak łatwiej oddzielić biznes filmowy od prawa i sądów, aniżeli politykę - skomentował jej słowa, bo podobnie jak i ona, on także zrobił odpowiedni research, chociaż o ojcu Laurissy słyszał niejednokrotnie od własnego ojca. Nie ukrywając, chciał też podkreślić to, że wie o Rissie znacznie więcej, niż mogłoby się jej wydawać.
Zaskoczyła go jednak jej kolejna wypowiedź. Miał ją trochę za nieopierzonego dzieciaka, któremu krewni pomogli zdobyć posadkę i który w swojej ignorancji i przekonaniu o byciu wyjątkowym, niekoniecznie poświęcił czas, aby zainteresować się czymkolwiek poza końcem własnego nosa. No może poczytałaby o nim, jako o Anthonym Hemingwayu, ale o jego ojcu już niekoniecznie, a tutaj proszę...
- Faktycznie, trochę trwało nim przestano uważać mnie tylko za "syna sędziego", ale nie była to łatwa droga. Ty swoją też będziesz musiała przejść, bo nawet tutaj w Australii, z takim nazwiskiem nie będzie ci łatwo wyrobić sobie własnej renomy, Laurisso - odpowiedział, jak na siebie naprawdę szczerze, po czym posłał jej coś na kształt uśmiechu, nim jego oczy zabłysły delikatnie. - Ale trafiłaś do mojego biura, więc... Masz sporo szczęścia, musisz tylko odpowiednio wykorzystać tę możliwość - dodał, bo mimo wszystko nadal był sobą, a pewność siebie i wybujałe ego co jakiś czas musiały dojść do głosu.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Zastanawiała się, czy to ten upał w porównaniu z alkoholem uderzył jej do głowy, czy może Hemingway faktycznie stał się jakiś bardziej ludzki. Może w pracy zakładał maskę takiego dupka? Było to śmiałym stwierdzeniem i na tyle ryzykownym, by jeszcze nie zawierzała mu w pełni. Mimo to uznała, że warto będzie obserwować jego zachowanie, a z kolei ta wnikliwa analiza własnych przypuszczać sprawiła, że straciła okazję do riposty. Z drugiej strony... to też nie tak, że za punkt honoru obrała sobie wieczne nie zgadzanie się z nim. Nie była mimo wszystko dzieckiem, nawet jeśli lubiła, gdy w dyskusji jej było na wierzchu.
- Dobre podejście, ale czasem i plan B i C zawodzą... Wtedy chętnie się odwdzięczę za pomoc i obiecuję nie chełpić się tym za bardzo - podsumowała, pozwalając sobie na krótki uśmiech. Odpowiedź dotycząca jej kuzyna okazała się dość oczywista, sama nie wiedziała czego się spodziewała i dlaczego nie właśnie takiego wyjaśnienia. W każdym razie pokiwała głową na znak, że rozumie. - Dobrze, że mój kuzyn nie jest świadomy tego, że stanowi atrakcję dzielnicy... pewnie byłby z siebie dumny, jak paw - obróciła to w żart, tym samym ukrywając też odrobine zaskoczenie związane z jego następnymi słowami. Niby nie dziwiło ją to, że wiedział, kim jest jej ojciec... ba! Była pewna, że wiedział, skoro z jego pomocą dostała pracę, ale mimo wszystko miło było wiedzieć, że przynajmniej w tej kwestii reprezentują podobne podejście. Nie chciała jednak szczególnie zagłębiać się w temat ojca, bo mimo wszystko... wciąż nie ufała mu do końca. Poza tym naprawdę nie czuła się najlepiej i miała wrażenie, że trudne tematy tylko to podkreślą.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie przyjechałam tutaj po łatwą drogę - zgodziła się z nim, a chociaż część niej, ta nieco bardziej należąca do zagubionej dziewczyny, niż do przyszłej pani prokurator, chciała odnaleźć w tej chwili dowód tego, że coś ich łączy i być może zasługuje na zawiązanie nici porozumienia. Ale to... to byłoby ryzykowne. Podobnie jak rozczulanie się nad tym, że zwrócił się do niej po imieniu. - Będę się starała wykazać swoimi umiejętnościami. Nie lubię zaprzepaszczać ofiarowanych mi szans - podsumowała, nabierając nieco więcej powietrza do płuc, po czym przegrała walkę z samą sobą i ostatecznie sięgnęła do nawiewu, ustawiając go bardziej na siebie, nie nie komentując tego w żaden sposób. By i on też nie skomentował, szybko znalazła jakikolwiek temat, który wypełniłby ciszę.
- Czyli mieszka pan w Lorne Bay? Wspomniał pan, że chciał kupić tam wile i teraz odwozi mnie pan do domu, a mimo wszystko wątpię, by ktoś z samej uprzejmości chciał tak nadkładać drogi - zaczęła, wygładzając materiał sukienki. - Może kiedyś ja pana podwiozę i wyrównamy nasze rachunki - dodała, dochodząc do wniosku, że byłoby to dość sprawiedliwą wymianą.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Nie miał pojęcia, czy rozbawiły go słowa Laurissy, czy ta ironiczna sytuacja w jaką się wmanewrował, czy fakt jak szybko chęć odegrania się na Soriente i Reeversie, zmienił jego podejście do Francuski. W każdym razie zaśmiał się cicho, bardzo delikatnie, ale jednak zaśmiał, gdy Laurissa po raz kolejny zaproponowała odwdzięczenie się pomocą w nagłej potrzebie.
- Dobrze, zapamiętam, aby dzwonić do ciebie w razie kłopotów - odpowiedział, nadal lekko kręcąc głową na boki, ale musiał przed samym sobą przyznać, że gdy nie kierowała nim chęć dopieprzenia Rissie w rozmowie to konwersacja z nią wcale nie była taka trudna i nieprzyjemna. Owszem sama Soriente także musiała zmienić nastawienie, bo przestała się czepiać każdego słowa, a więc mieli postęp. Co prawda minimalny, ale zawsze.
Rozmowa o rodzinie, tylko utwierdziła Tonego w tym przekonaniu. W zasadzie to spodziewał się jakiegoś uszczypliwego komentarza, a spotkało go przyjemne rozczarowanie. Wszystko to rokowało całkiem nieźle, bo przy odrobinie wysiłku, Tom będzie tylko szarym wspomnieniem w umyśle Laurissy, a to on zacznie zaprzątać jej myśli.
- Zdecydowanie nie przyjechałaś po to, a jednak... Masz w sobie determinację, a to dobrze wróży - pochwalił Soriente, bo właściwie mogła siedzieć w swojej cudownej Francji, gdzie każdy był dżentelmenem i dbał o to, aby jej wrażliwa osóbka nie zderzyła się z brutalnością i surowością świata, bo sławny tatuś pogroziłby paluszkiem. Przyjechała do Australii, wpadła na niego i pokazała pazurki, co prawda niejednokrotnie przesadziła i zasłużyła na to, aby dostać karę, ale jednak.. była odważna. - Trzymam za słowo - dodał, odnośnie jej kolejnych słów, bo tutaj akurat nie mógł nic więcej powiedzieć, póki nie przekona się, że jej wyznanie nie było tylko frazesem rzuconym na wiatr.
- Czasem tam przebywam... - Rzucił na początek, bo właściwie kiedyś unikał Lorne Bay jak ognia, bo wspomnienia o Lucille nadal były żywe w tym mieście, w którym dorastała i w którym nadal żyła jej rodzina. Jednakowoż po latach spędzonych z dala od pięknego miasteczka, to ostatecznie właśnie w nim Tony zdecydował się zakupić posiadłość, do której uciekał przed światem. - Mieszkam trochę tam, trochę w Cairns. To zależy od okoliczności, ale dziękuję za propozycję - dokończył, nie chcąc zdradzać zbyt wiele, bo wątek Lorne Bay był dla niego niezwykle intymny, a przynajmniej ten dotyczący winnicy.
Zerkał jak Laurissa ustawia na siebie nawiew, ale niczego nie skomentował. Najwidoczniej naprawdę kiepsko znosiła zimowe upały, a wypity alkohol pewnie jej w tym nie pomagał.
- Wygląda na to, że jesteśmy na miejscu - auto podjechało pod odpowiednią bramę, a sekundę później Tony wysiadł, aby obejść samochód i otworzyć drzwi Soriente. - Dobrze się czujesz? Może ktoś powinien do wyjść? - Zapytał, po tym jak wysunął dłoń w jej stronę, bo w świetle latarni lepiej dostrzegał jak mizernie i blado wyglądała. Wolał więc dmuchać na zimne i przypadkiem nie zostać oskarżonym o to, że omdlała w drodze do domu i nikt się nią nie przejął, albo że to on ją upił i zostawił.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Postanowiła już nie ciągnąć dalej, niż konieczne, tego tematu jej przyjazdu tutaj i udowadniania swojej wartości, tym bardziej, że były to niełatwe kwestie, a ona nie chciała się zbłaźnić. W tym stanie powinna być o wiele bardziej uważna. Poza tym zdecydowanie zainteresowało ją powiązanie Hemingwaya z Lorne Bay, a już w szczególności przez to, że zwykle mówił otwarcie, a w tym temacie... cóż... wydawał się być dziwnie wycofany. Niby udawała, że tego nie zauważyła, ale fakty były całkiem inne.
- No tak, pewnie te dojazdy na dłuższą metę mogą być męczące - podsumowała ten temat względnie neutralnie. - Chociaż ja akurat lubię jeździć - dodała mimochodem, bez większego celu, ale szczerze. Lubiła puszczać muzykę i dawać się porwać różnym, często melancholijnym rozważaniom, na które w innych okolicznościach nie miała za wiele czasu, szczególnie w pracy.
Reszta drogi minęła już im we względnej ciszy, co w zasadzie było jej na rękę, bo mogła odrobinę wypocząć. Też nie chciała wracać do domu kuzyna w złym stanie, szczególnie gdy z Lisbeth dopiero co miała rozmowę o tym, że pije tyle kawy, że niebawem dostanie zawału, a już na pewno nie ma magnezu w swoim organizmie. Soriente podsumowała to tym, że czuje się doskonale, więc teraz oczywiście nie zamierzała dostarczać Westbrook argumentów, aby podważać swoją prawdomówność.
- Bez przesady, to tylko długość podjazdu - skorzystała z jego ręki, bo nauczona była do tego, by przyjmować podobne gesty. Pomogło jej to z resztą wyjść z większą gracją z pojazdu. Poprawiła mimo to sukienkę, by mieć pewność, że prezentuje się dobrze. - Jeszcze raz bardzo dziękuję za podwiezienie i polecam się na przyszłość - przybrała już bardziej formalny ton, bo zdała sobie sprawę, jak nieformalnie malowała się ta sytuacja. Wyciągnęła więc dłoń, by uścisnąć tą od szefa, a następnie podeszła do domofonu, przycisnęła go i po francusku powiedziała, że to ona. Furtka się otworzyła, a ona tylko raz obejrzała się przez ramię, by następnie zniknąć za ogrodzeniem, kierując się do domu, w którym miała na nią czekać duża ilość wody i zimny prysznic.

<koniec>
Anthony Hemingway
ODPOWIEDZ