aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
17.

Od rozmowy z Hemingwayem, chodzenie do pracy stało się trudniejsze. Nie wiedziała, jak ma zachować się w jego towarzystwie i zwykle przebywała w nim tylko, gdy był z nimi ktoś jeszcze. Zdecydowanie za wiele myślała o swoim szefie, a przy tym interesowała się nim na tyle, by zaczerpnąć paru informacji... i dowiedzieć się, że kobiety zmienia jak rękawiczki. Nie, żeby spodziewała się czegoś innego, a mimo to poczuła się jak idiotka. To też zabawne, bo nie miała ku temu podstaw. Nic między nimi nie było... więc skąd takie uczucie? Czuła, że najlepiej będzie, jak odrobinę się zdystansuje, każdemu to wyjdzie na dobrze. Przy tym starała się zachowywać normalnie... witać z nim, rozmawiać, współpracować... po prostu nie zostawać sam na sam. Jej własne problemy całkiem jej w tym pomagały, bo miała o czym myśleć. Czuła, że gdy Lisbeth wróci do Remigiusa, jej osoba nie będzie już pożądanym towarzystwem w jego willi, więc chciała coś sobie wynająć. Jej ojciec poprosił ojca Anthony'ego o pomoc i tak dostała namiary na jego kuzyny - Patricka, zajmującego się nieruchomościami. Spotkali się, omówili czego szukała. Potem kolejne spotkanie i jakaś nieruchomość, która jej nie leżała, za co przepraszała. Żartowali, że trudno odgadnąć jej gust i, że musiałby głębiej zacząć analizować jej potrzeby. Był miły i szarmancki, a przy tym chyba nie przepadał za swoim kuzynem, więc mogła mu się czasem żalić, gdy w prokuraturze było za dużo roboty. Prawdę mówiąc nie była pewna, jak do tego doszło, że zaprosił ją na bankiet na Gahdun Island. Wyjaśnił, że nie ma partnerki, a to miejsce na pewno by się jej spodobało, a poznanie paru osób pomoże jej w karierze. Wydawało jej się to intratną propozycją.
Musiała na szybko kupić jakąś białą kreację, bo taki obowiązywał tam dress code. Prawdę mówiąc zajął się tym asystent jej kuzyna i cóż... zdecydowanie poleciał, ale nie było już czasu, aby cokolwiek zmieniać. Przynajmniej Patrick wydawał się być zadowolony, a ona wierzyła, że skoro wszyscy będą na biało, to jakoś wtopi się w tłum.
Musieli popłynąć łódką, co z głupoty wcześniej nie przyszło jej do głowy, dlatego też spóźnili się na wcześniejszą turę i kiedy prom po nich wrócił, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Już z daleka widziała nie tylko piękno tej wyspy, ale przede wszystkim ogrom przygotowań. Na plaży wyłożono parkiet, wszędzie było pełno świateł, a także ogrom gigantycznych namiotów, czy bardziej hal, w których stały stoły i pewnie znajdowały się też toalety, oraz inne atrakcje. Robiło to na niej niesamowite wrażenie, a w blasku zachodzącego słońca było, jak scena z bajki. Nieco jak w transie podała dłoń Patrickowi, gdy prom dobił do końca eleganckiego molo, prowadzącego prosto w kierunku parkietu, na którego brzegach grupki ludzi stały, pogrążone w rozmowie, a wśród tych grupek... cholera.
- Anthony, ty tutaj? - Laurissa przez całe molo szła, patrząc na swojego szefa, jakby nie potrafiła odwrócić spojrzenia, ale dopiero gdy do nich doszli, a Patrick przerwał ciszę, zrozumiała, że to nie złudzenie. - Rodzice mówili tylko, że spotkam tu ciotkę i wuja - kontynuował i dopiero teraz Rissa zrozumiała, że faktycznie jej szef stoi w otoczeniu ludzi, którzy musieli być państwem Hemingway, jak i rodzicami Patricka. - No, ale gdzie moje maniery, przedstawiam wam pannę Laurissę Soriente, która zaszczyciła mnie dziś swoim towarzystwem - wszystkie oczy spoczęły teraz na niej, chociaż i wcześniej czuła się, jak na świeczniku, bo stale ktoś zerkał.
- Bardzo mi miło - rzuciła, próbując się uśmiechnąć, ale była nieco oniemiała i ze niezrozumiałego dla siebie powodu, czuła się, jak przyłapana na gorącym uczynku. Głupota.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Zapewne Laurissa byłaby szczerze zaskoczona wiedząc, że Anthony podzielał jej odczucia. Jemu także pracowało się niezwykle dziwnie w ostatnich tygodniach. Miał wrażenie, że za każdym razem, gdy spotykał Soriente atmosfera zaczynała być niesamowicie niezręczna i krępująca. W sensie on jasno widział, że za wszelką cenę Rissa nie chciała zostawać z nim sam na sam, a przy okazji coraz częściej przyłapywał samego siebie na rozmyślaniu o jej osobie. Robił to w pracy, w podróży w domu, niekiedy na sali sądowej, a ostatnio o mały włos nie zwrócił się do jednej ze swoich kochanek per Laurisso. Nie wróżyło to niczego dobrego, bo zdecydowanie wolał swoje życie takim jakim było. Bez zobowiązań, niepotrzebnych uczuć i komplikujących wszystko emocji, a tutaj jak na zawołanie pojawiała się cała gama irytujących go odczuć. Co gorsza jakoś niespecjalnie cokolwiek robił z tym, aby się ich pozbyć, a raczej zaczynał zastanawiać nad tym, czy nie nadszedł czas, aby coś zmienić...
I wtedy jak grom z jasnego nieba spadła na niego wizja Patricka idącego pod rękę z nikim innym jak z Soriente. Owszem coś tam słyszał o tym, że ojciec polecił jej go jako specjalistę od nieruchomości, ale nie sądził, że ten jego pantoflowy, ulizany czerep będzie wstanie uwieść tę wybredną Francuzkę.
- Nie, to nie ja, a ty po prostu śnisz koszmar na jawie - odpowiedział uśmiechając się sztucznie, gdy jego kuzyn w podobnym tonie okazał zaskoczenie widząc jego osobę. - Może się bali, ze nie przyjedziesz? Ale jakby co zawsze możesz wrócić na prom. Jeszcze nie odbił od brzegu - dodał, bo chyba nie było dyskusji, w której durnie by sobie nie dogryzali, a przynajmniej Hemingway nie przepuszczał okazji, aby okazać niechęć wobec swojego krewnego. W zasadzie ich wzajemna waśń trwała już od lat i sami nie wiedzieli kiedy się zaczęła, ale też żaden z nich nie zamierzał tego zmieniać.
Anthony nie chciał jednak poświęcać zbyt wiele uwagi swojemu bezwartościowemu kuzynowi, bo zdecydowanie to Soriente skupiała na sobie jego spojrzenie. Dostrzegł ją od razu, po tym jak zeszła na molo i nie potrafił oderwać od niej wzroku. Poniekąd dlatego, że był zaskoczony jej obecnością, ale też dlatego, że wyglądała zjawiskowo w swojej białej kreacji.
Wkurwiało go jednak to, że przyszła tutaj z Patrickiem, a on puszył się jak paw, chociaż nie zasługiwał na towarzystwo tak wspaniałej kobiety... Ta myśl uderzyła w Hemingwaya na tyle, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wszyscy zgromadzeni zaczęli witać się z Soriente. On zaś nadal gapił się na Rissę jakby kompletnie nie rozumiał co właśnie tutaj zaszło. Niechęć wobec kuzyna kwitła w nim w najlepsze, a jednocześnie nieprzyjemnym skurcz żołądka kazał zastanowić się nad tym, czy ta kobieta nie zaczęła znaczyć dla niego zbyt wiele.
- Zaskakujące spotkanie i sam nie wiem, czy to co widzę mnie bardziej cieszy, czy jednak nurtuje - odparł, spoglądając na Soriente w dwojaki sposób, bo jej osoba go zachwycała, ale towarzystwo jakie sobie sprawiła już niekoniecznie.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Zabawne... obecność Hemingwaya nie powinna nic zmieniać, a mimo to zmieniała bardzo dużo. W jednej chwili poczuła się tak, jakby odcięto jej dopływ powietrza, naturalnie jednak nie zamierzała tego po sobie pokazać. Nie mogłaby tego zrobić, bo wówczas nie tylko przed samą sobą, ale także przed obecnym tu towarzystwem, przyznałaby, że rzeczywiście coś było na rzeczy.
Prawdę mówiąc nieszczególnie znała relację Patricka z jego kuzynem. Nigdy nie pytała i dość świadomie unikała wzmianek o Anthonym. Może było to błędem, może należało się upewnić, że jej szefa tutaj nie będzie? Teraz na podobne myśli było już za późno, a ona jeszcze bardziej pożałowała tego, że nie ubrała jakiegoś białego garnituru, zamiast sukni, jaką dla niej przygotowano.
- Kuzynie, może i jesteś przerażający, ale nie na tyle, bym zrezygnował z tak wybornej zabawy - mówiąc to uśmiechnął się niby swobodnie, układając dłoń na plecach Laurissy, jakby chciał ją przygarnąć bliżej towarzystwa, pokazać, że jest w nim mile widziana. Przynajmniej ona sobie to tak tłumaczyła, przedstawiając się zaraz wszystkim obecnym tu osobą, pominąwszy oczywiście prokuratora, którego znała doskonale. Starała się zachowywać swobodę, a jednocześnie nie łapać z Hemingwayem kontaktu wzrokowego. Spotkanie było bardzo eleganckie, więc wierzyła, że i on postawi na rezerwę i profesjonalizm. Była tego niemalże pewna i właśnie wtedy Tony zdecydował się zwrócić do niej bez pardonu, w sposób, jaki już sam w sobie zamieszał jej w głowie i wywołał lekkie drgnięcie brwi. Musiała wziąć wdech, zanim zdecydowała się skrzyżować z nim spojrzenia i to już samo w sobie nie wróżyło niczego dobrego. Dlaczego czuła się taka spięta w jego towarzystwie? Co więcej, dlaczego czuła się winna tego, że tutaj jest? Jakby została przyłapana na jakimś niecnym występku... absurd.
- A dlaczegoż miałoby ciebie to nurtować? Daj spokój, jesteśmy tutaj wszyscy prywatnie, a nie służbowo - to, jak matce Hemingwaya Laurissa była wdzięczna za to, że jako pierwsza zabrała głos, było nie do wysłowienia. Dzięki temu Francuska zyskała chwilę na przemyślenie strategii.
- W rzeczy samej... spokojnie, panie Hemingway, obiecuję, że ten wieczór nie wpłynie na nasze relacje zawodowe - uśmiechnęła się profesjonalnie, nie mając pojęcia, jak miałaby się zachować. Poza tym denerwowało ją to, że serce biło jej szybciej, gdy na niego patrzyła. - Nie chciałam sprawiać problemu swoją obecnością - dodała po chwili.
- Ależ nawet tak nie mów. Sprawiasz nam jedynie przyjemność, a już na pewno mnie - zażartował Patrick, na co Rissa uniosła kąciki ust, chociaż czuła się odrobinę przytłoczona takimi słowami w obecności prokuratora. - Laurissa stanowczo za dużo pracuje, więc proszę przyjmijcie ją ciepło, bo obiecałem, że w końcu odpocznie od tyranii Anthony'ego - dodał, co rozbawiło parę osób.
- Nie przesadzajmy, bardzo lubię swoją pracę i jestem za nią niezmiernie wdzięczna - chociaż kierowała te słowa do Hemingwaya seniora, to jednak na moment wzrok jej uleciał w kierunku prokuratora, jakby i jemu chciała dać do zrozumienia, że nie skarżyła się na nic.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Istniała niekrótka lista osób, których Hemingway szczerze nie znosił. Patrick zajmował na niej jedną z najwyższych pozycji i zawzięcie walczył o to, aby uklasyfikować się na podium. Właściwie to przez swoją znajomość z Soriente, której charakter dawał Tonemu powody do irracjonalnej irytacji, miał spore szanse na zostanie liderem. Prawdopodobnie, gdyby Anthonego i Patricka nie łączyły więzy krwi, prokurator już dawno postarał by się o to, aby ten ulizany blondas przestał szczerzyć dumnie zęby. Może nie miałby ich w ogóle, bo znajomości jakie posiadał Hemingway pozwalały mu na bardzo wiele. Jednakże, nie tykał go w sposób, który jakkolwiek mógł zagrażać jego życiu, ale nie znaczyło to, że nie zatruwał mu życia w inny sposób. Chociaż trzeba przyznać szczerze, że raczej starał się unikać swego kuzyna, bo szczerze brzydził się nawet oddychać tym samym powietrzem co on.
- A czy ja wspomniałem w swojej wypowiedzi jakkolwiek o pracy? - Odparł, spoglądając to na Patricka, to na Rissę i szczerze wolałby oglądać tylko jej osobę. Chociaż nie rozumiał jakim cudem nawiązała bliższą relację z tym gogusiem. Miał ją za bardziej wyrachowaną kobietę o lepszym guście, ale z drugiej strony Tony wiedział, że Patrick potrafił grać urzekającego. Całe szczęście na dłuższą metę to nie działało i kompromitował się w oczach swoich partnerek (a przynajmniej tak Hemingway sobie to wyobrażał). - Fakt, na zawodowe relacje na pewno nie... - mruknął pół gębkiem tylko po to, aby podrażnić odrobinę pannę Sorientę i swojego kuzyna.
Z drugiej strony wkurwiało go to, że był poirytowany. Prawdopodobnie zazdrosny, ale nie chciał się nawet przed sobą samym do tego przyznawać. Nie po tym jak wprost powiedział Laurissie, że znaczy dla niego więcej niż powinna, a ona postanowiła go w zamian unikać. Jak widać miała powody, bo swoim zainteresowaniem obdarowywała kogoś innego. Może i dobrze wyszło w takim razie, bo Tony czuł rozczarowanie podejmowanymi przez nią decyzjami. Sądził, że stać ją na więcej.
Gdy Patrick zdobył się na szczere i śmiałe wyznanie wobec Rissy, Tony chrząknął pod nosem, udając przy tym lekki kaszel. Najchętniej roześmiałby się w głos, ale w pobliżu znajdowało się jeszcze kilka osób i nie chciał wychodzić na bardziej podłego niż go mieli.
- Jak zależało ci na jej dobrym samopoczuciu to mogłeś zostać w domu - rzucił, uśmiechając się uprzejmie. Pojęcia nie miał czemu temat p r a c y był przez Patricka tak grzany, bo swoją posadką niekoniecznie mógł komukolwiek zaimponować. - Przyznam, że akurat zauważyłem jak bardzo pochłonięta jesteś rozwojem zawodowym. Cieszę się więc, że zachowujesz równowagę i towarzysko odnajdujesz się coraz lepiej w Australii - dodał, po czym przeprosił ich i udał, że koniecznie chce zamienić słowo z jaką mijającą ich grupką ludzi.
Tak naprawdę chciał uciec od Laurissy i Patricka. Nie umiał patrzeć na to jak kuzyn bezczelnie afiszuje się towarzystwem kobiety, którą Tony chciałby mieć u swego boku. Przy czym denerwowało go też to, że właśnie tego chciał, a nie powinien. O wiele lżej i łatwiej żyło mu się, gdy irytująca Francuzka była jego wrogiem i celem ataków, a nie obiektem szczerej fascynacji, na którym zależało mu coraz bardziej.
Właściwie starał się unikać ich obojga jak mógł, ale niestety chwila nieuwagi i odrobina alkoholu sprawiły, że w pewnym momencie znalazł się tuż obok Laurissy. Dokładniej to wpadł na nią, gdy szukając odrobiny oddechu odszedł na ubocze. Był nieco roztargniony i zapatrzony w telefon, a Sorinete najwidoczniej znajdowała się w podobnym stanie, bo gdy na siebie wpadli trzymane przez Tonego wino znalazło się na jego koszuli. Całe szczęście nie na całej, a na mankiecie, bo na tyle na ile potrafił odsunął się w porę.
- Osz.. Cholera jasna - warknął, nim spostrzegł na kogo wpadł, a gdy to się stało najpierw poczuł lekką ekscytację i podenerwowanie, a potem irytację, bo nie chciał się zbłaźnić akurat przed nią. - Jesteś taka nieuważna, bo szukasz swojego księcia, czy przed nim uciekasz, co? - Fuknął, nim pomyślał jak dziecinnie i nieodpowiednio to zabrzmiało. Było jednak za późno i musiał jakoś uporać się ze swoją marną pozycją, która przez cieknące po materiale wino, wyglądała na jeszcze bardziej beznadziejną.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Było to wszystko bardzo niezręczne. Nawet bez obecności Hemingwaya tak by to postrzegała, ale z nią, już w ogóle nie wiedziała, jak ma się odnaleźć. Pewnie dlatego z jakąś ulgą przyjęła fakt, że jej szef się oddalił, a przynajmniej z początku uważała to za coś dobrego. Patrick dyskutował z wujostwem i własnymi rodzicami, wszyscy byli dla niej sympatyczni, ale jednocześnie... zaczęło ją paradoksalnie dręczyć to, że Anthony ich porzucił. Jakby ich towarzystwo im nie odpowiadało. A może właśnie jej towarzystwo? Chociaż już kilka razy pokazał, że te jest mu bardzo miłe...
- ...no i co o tym sądzisz? - z zamyślenia wyrwało ją pytanie jej partnera. Chyba skierowane do niej. Zamrugała zaskoczona, a przy tym też speszona swoim gapiostwem.
- Emm... to bardzo ciekawa kwestia - liczyła na szczęście, ale chyba jednak nie udało jej się trafić i lepszą opcją byłoby przyznanie się do tego, że ni słuchała.
- Mówiłem, że jutro można by wybrać się na spacer do tego parku o którym wspominała ciocia - podpowiedział Patrick, co zaowocowało rumieńcem na twarzy Laurissy. - Wszystko w porządku?
- Och tak, jak najbardziej, ale chyba przejdę się do łazienki, przepraszam - musiała uciec od wstydu i chwila na odosobnieniu dobrze miała jej zrobić. Faktycznie poszła do wspomnianego pomieszczenia, a kiedy z niego wyszła, złapała za kieliszek z winem, chcąc w nim znaleźć odrobinę ukojenia. Było jej zdecydowanie zbyt duszno. Może nawet zakręciło jej się lekko w głowie, bo nie zachowała równowagi i na kogoś wpadła. Nie byle kogo, w co trudno aktualnie było jej uwierzyć.
- A cóż te słowa mają w ogóle znaczyć? - uniosła wysoko brwi, zaskoczona jego pytaniem, dość impertynenckim nawet, jak na niego. Zaraz jednak przypomniała sobie o okolicznościach, w jakich się znajdują. Mimo wszystko wygrywało jej poczucie odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. - Widziałam, że w pawilonie postawiono kuchnię, chodźmy tam szybko, trzeba zasypać to solą - wyjaśniła, bez przemyślenia łapiąc go za nadgarstek i kierując się z nim w odpowiednią stronę. - Bardzo przepraszam, odkupię tę koszulę - dodała też w międzyczasie, by sobie nie myślał, że nie wie, jakich szkód narobiła. Najzabawniejsze było w tym wszystkim jednak to, jak waliło jej serce i sama już nie wiedziała, czy z poczucia winy, czy z jakiejś dziwnej ekscytacji.
- Pańska rodzina o panu mówiła - tytułowanie go zawsze przychodziło jej naturalniej, niż mówienie na ty, chociaż po tym, czego już razem doświadczyli, wydawało się to nieodpowiednie na swój sposób. - Dlaczego nie spędza pan z nimi tego wieczora? - zapytała, bo w końcu od ostatnich godzin zastanawiała się nad powodem zniknięcia Anthony'ego, więc mogła teraz poszukać odpowiedzi u źródła.

Anthony Hemingway
ODPOWIEDZ