pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.
stylóweczka

Mimo że Arthur nie spodziewał się odmowy ze strony Samuela to i tak ucieszył się, że ten zgodził się na wspólne zakupy - uwielbiał spędzać z nim czas, a zakupy w samotności nie były taką frajdą jak te u boku przyjaciela. Gdy pożegnali się przez telefon ogarnął jeszcze kilka spraw w księgarni, bo uznał, że przez zamknięciem należałoby złożyć zamówienie na książki, które powoli się kończyły na półkach, przy okazji też zrealizował wszelkie zamówienia internetowe (tak, jego księgarnia również miała taką opcję, w końcu trzeba było iść z duchem czasu), a gdy w końcu na zegarku zaczęła zbliżać się siedemnasta i umówione spotkanie z narzeczonym wyłączył komputer, zgarnął wszelkie najważniejsze rzeczy do kieszeni (głównie klucze i telefon), po czym wyszedł z lokalu, zamknął za sobą drzwi na klucz i wpakował się na siedzenie pasażera w samochodzie, który zaparkował tuż przed drzwiami księgarni.

- No hej - przywitał się radośnie, zupełnie jakby nie widzieli się nie wiadomo jak długo (nie to, że jakieś dwie godziny wcześniej rozmawiali przez telefon na kamerce), zatrzasnął za sobą drzwi i objął palcami kark Samuela, przyciągając go do siebie i całując czule na powitanie. Czasem miał wrażenie, że nie potrafi się z nim już witać inaczej, ale najwyraźniej musiał po prostu nadrobić te stracone dwadzieścia pięć lat znajomości, podczas których nie miał ku temu okazji. Znaczy dobra, okazję miał, ale jakoś nie był w stanie się do tego zabrać.

- Powiedziałeś pani Ani, żeby została dzisiaj dłużej, prawda? - upewnił się, odrywając się wreszcie po chwili od jego ust i zapinając pas. Tak już miał, że mimo że ufał w zdolności organizacyjne swojego partnera, to jednak wolał zapytać i się upewnić. Zresztą, akurat Sammy miał podobnie - i dobrze, bo często gdyby nie pytał Arthura o niektóre całkiem logiczne i oczywiste rzeczy, to w końcu okazywałoby się, że nie zostały zrobione lub załatwione. Fella trzeba było czasem pilnować jak dzieciaka, ale do tego pewnie Monroe się przyzwyczaił przez te wszystkie lata.

- W ogóle to stęskniłem się za tobą - owinął ręce wokół jego szyi, co było nieco utrudnione teraz, gdy już miał zapięty pas, ale i tak jakoś dał radę. Na moment przytulił się do niego, opierając głowę o ramię dziennikarza, po czym wreszcie odsunął się i usadził się grzecznie na fotelu pasażera, sprawdzając jeszcze czy klimatyzacja była nastawiona na ulubioną przez niego temperaturę. - Jedziemy do Coles? Chyba tam kupimy najwięcej rzeczy w jednym miejscu, żeby nie jeździć tu i tam - wywrócił oczami, spoglądając znów na przyjaciela i czekając aż ten odpali silnik. W międzyczasie ułożył dłoń na jego udzie i pogłaskał go po nim delikatnie. - Udało ci się trochę popracować w spokoju jak skończyliśmy gadać? - rzucił jeszcze chwilę później, gdy już jechali przed siebie, bawiąc się radiem i szukając jakieś piosenki, której dało się słuchać w podróży i która nie denerwowała jego uszu. Klik, klik, klik.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Rzadko kiedy odmawiał Arthurowi wspólnych wypadów, czy to na zakupy czy na lunch, do kina, czy chociażby na spacer. Chętnie spędzał z nim czas, co nie było żadną tajemnicą i to już od lat. Bywały momenty, że musiał spotkanie przełożyć, na przykład z powodu nawału pracy, ale nie odmawiał. Tym razem tak naprawdę nie miał nic ważnego do roboty. W pracy nie zrobił zbyt wiele, bo miał dzisiaj wyjątkowo luźny dzień, więc tym bardziej ucieszył się perspektywą spędzenia czasu poza domem, nawet jeśli miały to być tylko zwykłe zakupy.

Przed wyjściem sięgnął po swój telefon i na chwilę zamarł w bezruchu, zerkając na odsuniętego na bok słonika z papieru. Po namyśle wziął go ze sobą i dopiero wtedy wyszedł, po czym wsiadł do auta i odjechał w stronę centrum, uprzedzając o swoich planach Annę, która zgodziła się zostać trochę dłużej. Złota kobieta.

Jechał dosyć szybko, chociaż o dziwo nie przekraczając prędkości. Odrobinę się zamyślił, biorąc zakręty coraz gwałtowniej. Ostatnio miał sporo na głowie, właściwie już od miesięcy. Odetchnął z niewyobrażalną ulgą, gdy udało mu się zdobyć prawa do opieki nad braćmi i mimo ogromu pracy, który go czekał, czuł się z jakiegoś powodu bardziej lekki. Był dość powściągliwy ze swoimi reakcjami i nie okazywał zbyt wielu emocji, ale Arthur doskonale widział błysk w jego oczach tamtego dnia po rozprawie sądowej. Jakaś jego część mówiła udało nam się. Była jeszcze kolacja zaręczynowa, kiedy ponownie, nieco bardziej oficjalnie, padły pytania i odpowiedzi, a na ich palcach zagościły pierścienie. Niespodzianka Arthura udała się i Samuel był pod wrażenie jego pomysłu i wykonania Saula. Wiedział, że jego brat interesuje się jubilerstwem, ale jego umiejętności były na całkiem niezłym poziomie.

Przeprowadzka chłopców zajęła im dobre dwa tygodnie, włącznie z małym remontem i przemeblowaniem oraz dopasowaniem pokoju Isaaka do jego medycznych potrzeb. Tak naprawdę dopiero teraz udało im się wejść w jako taką rutynę, więc mógł już trochę odetchnąć i w końcu pomyśleć też o planowaniu ślubu. Nie chciał się jakoś bardzo spieszyć, bo wolał przygotować wszystko na spokojnie i dokładniej.

Zahamował gwałtownie przed księgarnią i odchrząknął krótko, opierając się o fotel plecami mocniej i zerkając na wyświetlacz telefonu. Miał ochotę zapalić, ale palił tuż przed wyjściem i uznał, że kolejnego zapali na parkingu sklepowym. Może powinien trochę ograniczyć? W końcu w jego stanie palenie nie było wskazane.

Cześć 一 odpowiedział Arthurowi, gdy ten wpakował się już na siedzenie obok. Uśmiechnął się lekko, pochylając do niego, obie dłonie układając na jego policzkach przy pocałunku. Często dyskutowali sobie przez telefon w różnym tonie, raz żartobliwe, raz przekomarzali się, mniej lub bardziej poważnie, ale ostatecznie trudno im było dłużej przebywać z dala od siebie, a gdy już musieli, to przy kolejnym spotkaniu okazywali sobie aż nadto czułości.

Słoń tęsknił za ośmiornicą, więc… 一 mruknął, podając mu zwierzaka z papieru, gdy już się od siebie odkleili. Nie dokończył zdania, bo w zasadzie obaj wiedzieli o co chodziło. Chyba nawet różne gatunki nie miały znaczenia, jeżeli ktoś sobie w oko wpadł.

Kiwnął głową na jego pytanie, odnośnie Pani Ani, po czym włączył silnik i ruszył, kierując się w stronę Coles. Był tego samego zdania, najlepiej pojechać tam na zakupy. Czuły gest i wzmianka o tęsknocie nie przeszła bez echa, bo gdy księgarz ustawił już odpowiednią temperaturę i muzykę w aucie i położył dłoń na jego udzie Samuel oderwał jedną dłoń od kierownicy, sięgnął po rękę Arthura i uniósł j do swoich ust, by złożyć na jej wierzchu krótki pocałunek.

Tylko tęsknota jest prawdziwa 一 mruknął, unosząc wzrok na drogę. Odłożył powoli jego dłoń z powrotem na swoje udo i pociągnął krótko nosem. 一 Dzisiaj miałem wyjątkowo leniwy dzień, ale tak. Trochę popracowałem. Jutro muszę jechać do studia 一 odparł na kolejne pytanie i skręcił w prawo, na parking. Trochę się zamyślił, a gdy wysiedli od razu zapalił papierosa i zmrużył oczy, unosząc spojrzenie na dach sklepu, na którym siedziało kilka kruków.

One zawsze były takie wielkie? 一 zapytał w pewnym momencie, wypuszczając dym nosem. Poprawił okulary na nosie, które wyjął ze schowkach i założył tuż przed tym, jak wysiadł. Podczas zakupów czytał etykiety niektórych produktów, a do tego potrzebował pomocniczych szkieł.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Wszystkie rzeczy związane z przeprowadzką dzieciaków i przejęciem nad nimi opieki nie były proste, więc Arthur starał się w miarę swoich możliwości pomagać Samuelowi przez to wszystko przejść. Jasne, jakiś czas temu usłyszał od Saula, że nie jest z rodziny i to nie jego sprawa (choć aktualnie wydawał się już o tym nie pamiętać), ale on tak nie uważał - póki była to sprawa Samuela i póki ten chciał, żeby Fell w tym uczestniczył, to był przy nim w miarę swoich możliwości przez cały czas. Jasne, nie porzucił pracy w księgarni (czasem zostawiał ją na głowie swojego pracownika), ale sporo uwagi poświęcał zarówno Samuelowi jak i dzieciakom. Jeśli nie mógł akurat zrobić niczego związanego ze sprawą sądową czy przeprowadzką, to przynajmniej zajmował się Fabianem, co bardzo polubił w czasie ostatnich miesięcy. Chłopiec chyba też go lubił, a przynajmniej takie miał wrażenie, bo ich wspólne seanse filmowe połączone z wpieprzaniem lodów prosto z wielkiego pudełka zdawały się naprawdę sprawiać mu przyjemność. A Arthur po prostu cieszył się, że może zająć się chłopcem i w jakiś sposób wywołać uśmiech na jego twarzy, w końcu znał go od urodzenia i był jego chrzestnym, a aktualnie narzeczonym jego ojca, więc to chyba do czegoś zobowiązywało.

Arthur uwielbiał ich rozmowy, nawet jeśli były w nieco żartobliwym lub ironicznym tonie, czasem się ze sobą droczyli jak dzieci w piaskownicy, ale i tak gdy już spotykali się oko w oko, to okazywali sobie mnóstwo czułości. Gdy Samuel oddał jego pocałunek i położył dłonie na jego policzkach Fell swoim zwyczajem przymknął oczy i zamruczał cicho, zachwycony. Od kilku miesięcy byli razem, spędzali ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę, mieszkali ze sobą też od dawna, a Arthur i tak nigdy nie miał go dość. To chyba dobrze, bo to znaczyło, że po ślubie im się nie odmieni, chociaż jeszcze jakiś czas temu Fell trochę się tego obawiał...

Popatrzył na niego zaskoczony, gdy ten wyciągnął w jego stronę słonika z papieru, a chwilę później jego oczy zaszkliły się odrobinę.

- Jesteś przeuroczy - wymamrotał wzruszony, zabierając słonika, gładząc go lekko po łebku i odkładając ostrożnie do schowka samochodowego, żeby się nie pogniótł. - Jutro zabiorę go do pracy, to będzie mógł spędzić swoje życie z ośmiorniczką.

Uśmiechnął się pod nosem, gdy Samuel pocałował lekko jego dłoń. Często to robił, ale za każdym razem go to rozczulało.

- Nie zgodę się, nie tylko tęsknota jest prawdziwa. Nie w naszym przypadku. - klepnął go lekko w udo, gdy Sammy odłożył już jego dłoń na miejsce. A miejsce jego dłoni było na jego udzie, wiadomo.

Przez chwilę podróży Arthur klikał coś w swoim telefonie, ale gdy już dotarli na parking odpiął pas i wysiadł, przeciągając się, zupełnie jakby nie wiadomo jak długo się zasiedział i musiał rozprostować kości. Zerknął na Samuela z wyrzutem, gdy ten zapalił papierosa, ale tym razem nie odezwał się słowem na ten temat. Pomacał się po kieszeni, żeby upewnić się, że ma w niej portfel, po czym podszedł do mężczyzny i poprawił pieszczotliwie kołnierzyk jego koszuli.

- Jeśli wcześniej patrzyłeś na nie bez okularów, to mogły nie być aż tak duże, kochanie - parsknął śmiechem krótko i pokręcił głową, wsuwając dłonie do kieszeni. - Nie mam listy zakupów, ostrzegam, że będę improwizować. Pal szybciej, bo w końcu będziemy w domu o dwudziestej trzeciej - wywrócił oczami, wziął go pod rękę i ruszył z nim w stronę sklepu, ale dość powoli, bo nie chciał jednak go pospieszać aż tak. Niech sobie wypali w spokoju; i tak doceniał, że nie palił przy nim w aucie, bo tego Artek nie znosił.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Arthur był nieocenioną pomocą, zarówno dla niego, jak i jego braci, nawet jeżeli tego nie doceniali, a przynajmniej nie otwarcie. Samuel nie miał pojęcia jak dałby sobie radę bez niego. Nie chodziło jedynie o przysługi czy zwykłą pomoc w domu lub przy dzieciach, ale o samą jego obecność i uczucie, którym się darzyli. To wszystko dawało Samuelowi sił i motywacji, aby wstawać z łóżka, pracować i starać się być codziennie trochę lepszą wersją siebie.

Uśmiechnął się pod nosem, słysząc odpowiedź na wzmiankę o tęsknocie. To prawda, że między nimi nie tylko tęsknota jawiła się szczerze, ale cała gama innych uczuć. Nie twierdził inaczej, po prostu przypomniał sobie akurat ten cytat i spontanicznie go wypowiedział, zastanawiając się w tamtym momencie czym tak naprawdę jest tęsknota i że nawet gdyby było na nią lekarstwo, to nie chciałby go wziąć. Bez tęsknoty nie byłoby tak miłych powrotów do siebie i pozostałaby im tylko rutyna, a rutyna potrafi zabijać skuteczniej, niż seryjni mordercy. Albo zawał serca. W tej całej swojej szczerości nie poinformował jeszcze Arthura o swojej chorobie, co nie powinno być przemilczane tak długi okres czasu. W ostatnich miesiącach tyle się działo, że odłożył swoje zdrowie na bok. Odkąd spadła na niego diagnoza nie był ani razu na kontroli, nie odnowił recepty, więc nie brał już leków, odkładając wszystko w czasie. Obiecywał sobie, że niedługo o wszystkim narzeczonemu powie i wtedy umówi się na wizytę kontrolną, ale dalej odkładał to w czasie i czuł coraz większy ciężar tej decyzji.

Przeniósł wzrok z kruków na Arthur i uśmiechnął się do niego lekko. Czy te pechowe ptaszyska coś zwiastowały? Czy były jakimś symbolem nierozwiązanego problemu, który Samuel stara się bagatelizować? Umniejszać mu? Wystarczyło założyć okulary, żeby zobaczyć go wyraźniej i wcześniej czy później Arthur być może również założy takie metaforyczne okulary i zobaczy problem, zanim Monroe zdąży mu o nim powiedzieć? Nawet nie wiedział czy wolałby temu zapobiec, czy może właśnie na to czekał.

Pewnie masz rację 一 powiedział tylko, chociaż rzucił jeszcze jedno, odrobinę podejrzliwe, spojrzenie na kruki, po czym ruszył z narzeczonym w stronę wejścia do sklepu. Dopalał papierosa powoli, trochę zamyślony, chociaż usłyszał, jak ten go pośpieszał i zerknął kątem oka na mężczyznę.

Jakbyś zrobił listę, to byłoby szybciej, niezależnie od mojej przerwy na papierosa. Możesz wejść do środka przede mną 一 zauważył, kierując ich w stronę kosza na śmieci, na którym stała popielniczka. Zaciągnął się ostatni raz, wypuścił powoli dym między wargami, po czym zgasił krótki niedopałek i wgniótł go w metalowe podłoże.

Wino się skończyło… i sery 一mruknął po chwili, kiedy podeszli do sklepowych wózków. Samuel delikatnie wyswobodził się z uścisku Arthura, po czym odpiął jeden wózek i zaraz skierował się w stronę wejścia, zrównując się z partnerem. Minęli niewielką piekarnię na roku, mały sklep wędkarski, stoisko z telefonami i wnękę z chińskim jedzenie na wynos, by ostatecznie przejść przez bramki supermarketu i znaleźć się na sali sklepowej. W pierwszej kolejności mieli dział z artykułami przemysłowymi, a na prawo pieczywo i ciasta, potem napoje, a po drugiej stronie warzywa. Istna dżungla.

Brunet zatrzymał się przy półkach z gadżetami i kablami do telefonów, po czym zaczął przyglądać się słuchawkom. Od jakiegoś czasu planował zakup nowej pary bezprzewodowych, ale jakoś mu to nie wychodziło. Może jednak powinien poszukać czegoś dobrego przez internet?

Arthurze, co myślisz… 一 zaczął, przekręcając głowę, żeby odnaleźć Fella wzrokiem, ale nie zauważył go nigdzie w pobliżu, więc zmarszczył brwi i zaczął go wypatrywać dalej, nawet ruszył przed siebie, zerkając w kolejne alejki.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Arthur nie wyobrażał sobie, żeby w ich związek mogła wkraść się rutyna - chociaż oczywiście mógł mówić wyłącznie za siebie, bo nie siedział w głowie Samuela (chociaż często miał wrażenie, że potrafił czytać mu w myślach). Fellowi było z nim po prostu najzwyczajniej w świecie dobrze; czuł się przy nim szczęśliwy, spełniony i uwielbiał budzić się u jego boku. Lubił też ich wspólne spacery, lubił oglądanie filmów na kanapie u jego boku, lubił jeść z nim kolacje, właściwie lubił robić z nim wszystko, co tylko przychodziło wam w tej chwili do głowy. Tak, to też lubił, ale to oczywista oczywistość i o tym rozpisywać się nie trzeba. Nie wyobrażał sobie więc, że kiedykolwiek nastąpi chwila, w której jedyne co będzie go przy nim trzymało to będzie rutyna. Zbyt mocno go kochał i zbyt mocno mu na nim zależało, żeby to było prawdopodobne.

Wywrócił oczami na komentarz Samuela. Nie zamierzał wchodzić do środka przed nim, bo Samuel był główną zaletą robienia zakupów - po coś w końcu poprosił go, żeby z nim pojechał, a nie jechał tam samotnie. Jego palenie aż tak mu w tym momencie nie przeszkadzało (oczywiście głównie dlatego, że nie wiedział o jego kłopotach zdrowotnych, bo gdyby wiedział, to zapewne jednak miałby do powiedzenia nieco więcej na temat palenia).

- Nie skończyłoby się, gdybyś go tyle nie pił - uśmiechnął się do niego przeuroczo, krzyżując ręce na piersi. W tym momencie oczywiście żartował, ale znali się na tyle długo i na tyle dobrze, że Samuel powinien o tym doskonale wiedzieć. - Tak propos, to kupmy jeszcze trochę piwa. Mam ostatnio fazę na takie miodowe... - cmoknął krótko, na samą myśl o jednym ze swoich ulubionych trunków ostatnich czasów, po czym ruszył u jego boku, pozwalając mu na prowadzenie wózka. On sam nie miał specjalnie ochoty kierować wózkiem sklepowym, niewygodne to było i nieporęczne w cholerę.

Fell miał czasem problemy z koncentracją - albo inaczej: z podzielnością uwagi. Zwłaszcza w sklepach, gdzie dookoła było dużo różnych rzeczy, które zwracały jego uwagę i odwracały jego wzrok. I mimo że przez chwilę faktycznie szedł u boku Monroe'a, po prostu grzecznie się rozglądając i zastanawiając czego konkretnie potrzebują, to w efekcie w pewnej chwili zniknął mu z radaru, gdy przechodzili w pobliżu alejki z pieczywem i słodkościami. Był pewien, że zajmie mu to dosłownie chwilę i zaraz dogoni dziennikarza, ale gdy stanął przed regałem wyłożonym przeróżnymi ciastami, to... no, trochę mu się tam zeszło. W końcu Samuel ponownie pojawił się w zasięgu jego wzroku i posłał mu na wpół zirytowane, na wpół rozbawione spojrzenie, zatrzymując się wózkiem w jego pobliżu.

- No przepraszam, po prostu... chciałem kupić jakieś ciasto, a nie wiem na jakie mam ochotę - ułożył usta w podkówkę, patrząc na mężczyznę wzrokiem niewinnego szczeniaczka, po czym znów zwrócił spojrzenie na wypieki. - Wolisz sernik czy szarlotkę? - zapytał grzecznie, chcąc skonsultować wybór z narzeczonym, ale koniec końców zapakował do wózka obie opcje i uwiesił się na jego ramieniu, jakby w ramach przeprosin. - No dobra, obiecuję się już nie gubić. Czego teraz potrzebujemy? - zerknął do wózka, sprawdzając, czy Samuel podczas jego chwilowej nieobecności zdążył zapakować tam coś jeszcze.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Znali się tak długo i tak przepadali za swoim towarzystwem, że czasami nawet zastanawiał się na spokojnie czy kiedykolwiek się sobą znudzą. Odpychał od siebie jednak tę myśl ostatecznie, bo to przecież było niemożliwe. Tym bardziej odkąd wyznali sobie prawdziwą miłość i postanowili być ze sobą na poważnie, na dobre i złe. Teraz spędzali ze sobą jeszcze więcej czasu i Samuel nie sądził, aby kiedykolwiek uznał, że to nie jest dla niego. Że Arthur nie jest dla niego. Lgnął do jego uśmiechu, do jego dotyku, do ciepła jego ciała. Chciał być blisko i móc przyglądać się mu podczas zwykłych, codziennych czynności, podczas ich zbliżeń, wspólnych posiłków, czy chociażby spacerowania między regałami sklepowymi i robienia zakupów, jak teraz.

Co to za uwaga? Czy to jakiś zarzut? 一 dopytał, mrużąc lekko, podejrzliwie oczy. Na wzmiankę o fazie na piwo parsknął krótko, odrobinę rozbawiony. Znał te jego fazy na przeróżne napoje i przekąski. To było tak bardzo w jego stylu, że absolutnie nie miał zamiaru jakkolwiek negatywnie tego komentować. Dałby mu wszystko, o co tylko by poprosił. Spełniłby każdą zachciankę.

Trudno było do tego jednak dojść, kiedy tak nagle zniknął mu z oczu. Wystarczyła krótka wędrówka w zastanowieniu, żeby domyślił się gdzie księgarz utknął, jeszcze zanim go zobaczył. Naturalnie miał rację, spotykając się z nim przy półkach ze słodkimi wypiekami. Przyglądał mu się przez chwilę odrobinę rozbawiony, a w odpowiedzi na jego pytanie już chciał przyznać, że nie może patrzeć na szarlotkę, ale nie zdążył, bo ciasta wylądowały już w wózku, nie czekając na jego aprobatę. Zamknął usta i zmarszczył brwi, przez chwilę patrząc na ciasto z jabłkami krytycznie, zaraz jednak odpuścił i westchnął krótko, rozglądając się, jakby zastanawiał się co powinni jeszcze kupić.

Mleko i sery 一 zdecydował w końcu, jednocześnie zastanawiając się co jeszcze. Ruszyli przed siebie, a Samuel objął go krótko, kiedy ten uwiesił się na jego ramieniu i musnął ustami jego szyję, nie mogąc powstrzymać się przed szybkim gestem czułości. Ostatecznie byli na zakupach, a sklep to nie miejsce, żeby się obściskiwać jak niewyżyte małolaty, nawet jeżeli miał na to ochotę. Zapakowali kilka kolejnych produktów, a Samuel coraz częściej zerkał na tę przeklętą szarlotkę. Ostatnio ciągle wpadał w domu na to ciasto, jak nie kupne, to upieczone przez Arthura albo Saula. Miał dość. Raz się obejdą bez szarlotki, prawda? Jakoś to chyba wszyscy przeżyją.

Kiedy więc Fell oddalił się odrobinę, aby wybrać kilka ich ulubionych serów, Samuel skorzystał z okazji i odłożył ciasto gdzieś między randomowe artykuły spożywcze, zostawiając w wózku jedynie sernik. Przykrył ciasto winem i piwem miodowym, aby nie było widać, że czegoś zabrakło, po czym usatysfakcjonowany ruszył dalej. W drodze do kasy przyglądał się plecom Arthura, który szedł przed nim i coraz bardziej bił się z myślami dotyczącymi tego, co przed nim ukrywał i nie chodziło o żadną głupią szarlotkę, a o coś istotnego. Powinien z nim porozmawiać o chorobie, która go osłabiała. Nie wystarczyło to, że otrzymał w spadku od rodziny tyle traum i skłonności do wielu patologicznych zachowań, ale i miażdżycę, która wyniszczała go od środka. Nie mógł dalej milczeć, teraz nie miał już usprawiedliwienia, a Arthur zasługiwał na prawdę, tak jak jego rodzeństwo. Może niektórzy się tym nie przejmą, może burza przejdzie bokiem, ale powinni wiedzieć.

Masz ochotę wyskoczyć jeszcze na kawę przed powrotem do domu? 一 zapytał w pewnym momencie, kiedy wykładali zakupy i kasowali je na kasie samoobsługowej. Uniósł na niego spojrzenie pełne napięcia, jakby co najmniej zapraszał go na ich całkiem pierwszą randkę. Nie był pewien czy Arthur wyczuje jego zdenerwowanie, ale starał się żeby tak nie było. Nie chciał go martwić jeszcze przed rozmową. Podejrzewał, że wcale nie będzie zadowolony tym wyzwaniem i nie chodziło o samą chorobę, ale również o to, że nie powiedział mu wcześniej. Był pewien, że w końcu zrozumie, ale pierwsze wrażenie na pewno nie będzie pozytywne.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Arthur popatrzył na niego niepewnie gdy szli w stronę kas samoobsługowych (z nieobecności szarotki oczywiście nie zdawał sobie sprawy, bo Samuel dobrze to zakamuflował), widząc, że z mężczyzną ewidentnie jest coś nie tak. Zwykle dość dobrze rozpoznawał jego zmiany nastrojów i czasem wydawało mu się nawet, że czytał z niego jak z otwartej księgi - znali się w końcu ćwierć wieku i choć nie zawsze było między nimi słodko i kolorowe, zwłaszcza na studiach, to jednak wiele ich łączyło i czasem miał wrażenie (jeszcze będąc w małżeństwach, zarówno w pierwszym jak i drugim), że łączy ich więcej niż jego z którąkolwiek z żon.

Prawdopodobnie nie było to dobre, być może w ogóle samo myślenie o tym w ten sposób nie było dobre, ale niemal od zawsze się przyjaźnili, potrafili nieraz przegadać całe noce o jakichś głupotach i Arthurowi się wydawało, że czasem Samuel nie musi się nawet odzywać, a on i tak wiedziałby co ten chce powiedzieć. Nieraz tak zresztą też było. Problem w tym, że choroby serca akurat nie wyczytał z jego oczu, a może powinien. Może powinien o niej wiedzieć po prostu, bez tego elementu mówienia mu o niej. No cóż, ale póki co o chorobie nie wiedział, więc nawet nie mógł o niej myślec. Jeszcze.

Gdy stali już przy kasach i gdy Arthur skanował po kolei wszystkie produkty z koszyka, zastanawiając się kiedy trafiły one właściwie do wózka i dlaczego było ich tak dużo, usłyszał pytanie z ust swojego narzeczonego. Popatrzył na niego zaskoczony i pokiwał głową niepewnie, widząc jego minę i to spojrzenie, które definitywnie nie zwiastowało niczego dobrego.

- Jasne, możemy pójść na kawę. - uśmiechnął się lekko, dokończył skanowanie i gdy zapłacił za nie kartą (prawdopodobnie należącą do Samuela) zapakowali wszystko ponownie do wózka i z wózkiem udali się w stronę bagażnika. Tym razem to Arthur prowadził wózek, zerkając po drodze na Samuela i zastanawiając się nad tym co takiego gryzło mężczyznę.
Jakiś czas później, gdy zakupy były już zapakowane do toreb i do bagażnika, a wózek odstawiony na miejsce, podszedł do mężczyzny jeszcze przed wejściem do auta i objął go w pasie, zaglądając czujnie w jego oczy.

- Mam nadzieję, że nie planujesz odwołać zaręczyn, prawda? - zażartował, mimo wszystko jednak czując nutkę niepokoju, bo nie miał pojęcia o czym Samuel chciał z nim porozmawiać, a przecież ewidentnie chciał, skoro wyglądał teraz jak zbity pies. - Jeśli tak, to cię zabiję - uniósł nieco głowę, sięgając do jego ust i obdarzając wargi mężczyzny delikatnym, czułym muśnięciem.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Odkąd Arthur zgodził się pójść z nim na kawę, Samuel zdawał się być trochę wycofany. Właściwie sam nie wiedział czy wizyta w ich ulubionej kawiarni to dobry pomysł. Ich rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych i szkoda psuć sobie te miejsce, z którym łączą ich głównie dobre wspomnienia. Z drugiej strony nic innego nie przyszło mu do głowy, a może na neutralnym, pozytywnym mimo wszystko, gruncie, rozmowa przyjdzie im łatwiej? Szedł obok mężczyzny przez parking, trzymając dłonie w kieszeniach ciemnych jeansów.

Kiedy księgarz odprowadzał wózek, Samuel uniósł wzrok na dach sklepu i przez chwilę przyglądał się kurkom, które dalej tam siedziały. Mimo, że teoria Fella o okularach mogła być jak najbardziej trafna, to jednak był coraz bardziej przekonany, że te ptaszyska nigdy wcześniej nie były aż tak wielkie. Westchnął krótko, przenosząc wzrok na partnera, który właśnie wrócił i do niego podszedł. Wbił spojrzenie w jego oczy, które wyrażały troskę i niepewność. Ułożył dłonie na jego torsie i przesunął palcami po materiale koszuli, w górę. Zmarszczył lekko brwi, słysząc wypowiedziane słowa. Nie sądził, że jego ton głosu, mimika lub gesty mogą być aż tak nerwowe, aby Arthur mógł wymyślić coś tak niedorzecznego i myśleć, że Samuel chciałby w taki sposób przekreślić ich przyszłość.

Nawet tak nie mów 一 odparł tuż przed pocałunkiem, zaraz po tym wsuwając palce dłoni na linię jego szczęki, zahaczając nimi o uszy i oddał delikatny pocałunek, mrużąc na chwilę oczy. Nie chciał dłużej ukrywać przed nim stanu zdrowia, nawet jeżeli to oznaczało kolejne wizyty u lekarza, co zaniedbał przez ostatnie dwa miesiące i zamartwianie się Arthura, być może większą kontrolę z jego strony, a ze strony Samuela rezygnację lub chociaż ograniczenie pewnych przyzwyczajeń, które obecnie nie były dla niego zbyt zdrowe. Właściwie w ogóle nie były, ale czy potrafiłby tak całkowicie z nich zrezygnować? Chyba należały już na stałe do jego życia, tak samo jak stres.

W tym roku gwiazdka będzie inna, niż zwykle 一 szepnął, kiedy przytulił go mocniej do siebie, policzek do policzka. W końcu planowali wziąć ślub kilka dni przed świętami, więc ten czas, mimo całego swojego czaru, jaki posiadał, miał być podwójnie wyjątkowy, bo spędzą go już jako małżeństwo. Zaraz jednak spoważniał, bo w końcu będzie musiał przejść do mniej przyjemnego tematu.

Wsiedli do auta, a chwilę później auto wytoczyło się z parkingu i skierował w stronę śródmieścia. Serce zabiło mu mocniej i zamiast ustawić radio na swoją ulubioną, lokalną radiostację, zerknął w bok, zaciskając palce na kierownicy.

Nie opowiadałem ci zbyt wiele o moim dziadku. Ojcu Barta 一 zaczął, sam nie do końca wiedząc jak rozpocząć rozmowę i jak ją dalej prowadzić. Skrzywił się lekko, po czym impulsywnie sięgnął do schowka po paczkę papierosów i po chwili trzymał jednego z nich między wargi, a z końcówki unosiła się stróżka siwego dymu. Zwolnił trochę i uchylił okno, aby dym się przez nie ulatniał i aby móc strzepywać poza auto popiół. Odchrząknął krótko i kontynuował:

Obaj mieli pewien mankament zdrowotny, Bart pewnie dalej ma, który jest dziedziczny. Wcześniej nie wiedziałem tego na pewno, bo nie potrzebowałem tego wiedzieć. 一 Wzruszył lekko ramionami, zaciągnął się dymem, który wypełnił mu płuca, po czym wydmuchał go nosem, kciukiem dłoni, w której trzymał papierosa, gładząc swój lekko zarośnięty policzek. Narazie nie spuszczał wzroku z drogi.

Niedługo po tym, jak Viper i Isaac trafili do szpitala robiłem sobie badania 一 dodał, chociaż postanowił nie wdawać się w szczegóły i nie tłumaczyć dlaczego je sobie w ogóle robił. Nie chciał żeby ktokolwiek poczuł się winny, a gdyby napomknął o bólu w klatce piersiowej podczas wizyt w szpitalu lub dnia zaręczyn, kiedy odbył dyskusje z Saulem, to mogłoby tak właśnie być.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Pocałunek i dotyk mężczyzny go trochę uspokoiły. Niby żartował z tym zerwaniem zaręczyn, ale gdy wypowiedział to na głos to i tak poczuł nieprzyjemny dreszcz przebiegający po jego plecach. Nie rozważał tego wcześniej, wiedział że Samuel go kochał i że chciał tego ślubu tak samo jak on, ale z drugiej strony… a co jeśli z jakiegoś powodu by się rozmyślił? Na szczęście jednak Sammy wydawał się być zniesmaczony tym pomysłem, a sposób w jaki chwilę później dotknął jego twarzy uspokoił Arthura i odgonił nieprzyjemne myśli. Przymknął oczy, oddając pocałunek i kompletnie odsuwając od siebie wizję odwołania ślubu.

Gdy jakiś czas później jechali już ulicą Arthur przyglądał się Samuelowi kątem oka. Widział, że coś mu było, ale nie był pewien o co chodziło. Raczej nie miało to związku z tym tekstem o zerwaniu zaręczyn, bo Sam był już spięty i smutny jeszcze w sklepie, więc… o co mogło chodzić? Nie zdążył jednak zapytać, bo mężczyzna chwilę później się odezwał, a Arthur skupił na nim spojrzenie i uważnie obserwował każdy drgnienie na jego twarzy i każdą zmarszczkę, która się tam pojawiała. Nie skomentował palenia w aucie, bo widział, że Monroe jest zdenerwowany i że trudność sprawia mu mówienie o tym, o czym właśnie opowiadał - o “mankamencie zdrowotnym” swojego dziadka i ojca. W normalnych okolicznościach ofuknąłby go za palenie w samochodzie, ale nie teraz.

No dobrze, ale o jakim mankamencie mówisz? - zmrużył oczy, przyglądając mu się uważnie. Po chwili wahania położył dłoń na jego udzie, jak zwykle, gdy gdzieś razem jechali i gdy to Samuel prowadził. Pogłaskał go po nim delikatnie, po czym zacisnął palce na jego udzie, nie odrywając wzroku od jego twarzy. W jego własnych oczach widać było niepokój, mimo że starał się być możliwie jak najbardziej opanowanym, na tyle na ile się dało w tej sytuacji. Drażniło go też to, że musiał go teraz ciągnąć za język, ale najodocznie Samuel nie mógł powiedzieć tego co chciał skrótowo i prosto z mostu - w sumie może to i lepiej.

Jesteś na coś chory, tak? - zapytał wreszcie po chwili milczenia, z troską i strachem wymalowanymi na twarzy. - O co chodzi, Sammy?

Miał nadzieję, że tym razem Monroe nie będzie owijał w bawełnę tylko odpowie mu na pytanie szybko i szczerze, bo z każdą chwilą czuł, że denerwuje się coraz bardziej. Jego palce, które coraz mocniej zaciskały się na kolanie mężczyzny z całą pewnością mogły o tym świadczyć.


Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Patrzył na drogę, nawet w momencie, w którym poczuł na sobie intensywne spojrzenie Arthura. Wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa, bo nie miał wątpliwości, że przyjacielowi na nim zależało. Udowadniał to od lat, zarówno w trudnych momentach, jak i tych lekkich, zwyczajnych i również przyjemnych. Troszczyli się o siebie nawzajem i Samuel nawet nie chciał myśleć o tym, jak sam by się zachował, gdyby role się odwróciły i to Fell by zachorował. Być może dlatego zwlekał z powiedzeniem mu o wszystkim. Co prawda na przestrzeni ostatnich miesięcy wiele się działo, ale mógł znaleźć chwilę na szczerość odnośnie swojego stanu zdrowia, a jednak milczał. Wiedział o tym tylko Oliver, a to dlatego że pracował w szpitalu i trudno było to przed nim ukryć, szczególnie gdy spotkali się podczas wizyty Samuela na badaniach. Poprosił go wtedy, aby narazie zachował to dla siebie, bo nie chciał dopuścić do sytuacji, w której jego bliscy dowiadują się od kogoś innego, niż on sam.

Zrobił krótką przerwę, po odrobinę zagadkowym rozpoczęciu tematu. Sam nie wiedział czy to dobrze mówić o tym już w aucie, a nie gdzieś w nieco spokojniejszej sytuacji, ale targały nim sprzeczne emocje. Z jednej strony chciał to już mieć za sobą, z drugiej dalej się wahał czy nie powinien tego wyznania odłożyć. W każdym razie wyglądało na to, że i tak za późno na jakiekolwiek zmiany, tym bardziej że Arthur już ciągnął go za język. Chyba należało to po prostu z siebie wydusić.

Odetchnął, kiedy poczuł na udzie zaciskająca się dłoń partnera i zerknął na niego krótko, przelotnie, kątem oka, po czym wrócił wzrokiem na drogę, wziął zakręt i przekrzywił lekko głowę, odrobinę bezwiednie rozpinając najwyższy guzik koszuli, by trochę ją poluźnić. Sprawiło mu to krótką ulgę, miał wrażenie że swobodniej się mu oddycha.

Arytmia 一 powiedział w końcu, przygryzając lekko policzek od wewnątrz. Sam nie wiedział czy zrobiło mu się trochę lżej, bo nagle zastanawiał się jak i kiedy powiedzieć o tym rodzeństwu. W smsie raczej nie wypadało. Plus był taki, że być może niektórzy się tym za bardzo nie przejmą, ale minus, że niektórzy mogą bardziej, niż on sam.

Robiłem badania niedługo przed drugą rozprawą sądową 一 dodał i w taki sposób zrzucił z siebie drugie niewygodne wyznanie, przyznając się od jakiego czas już wie o chorobie, a co za tym idzie ile czasu na ten temat milczał. Zapewne usłyszy teraz jakieś pytania, chociaż w sumie nie do końca wiedział czego się spodziewać, więc czekał na reakcje. Zdążył nawet dopalić papierosa i niedopałek wyrzucić przez okno. W taki upał nie było to zbyt rozsądne, ale nawet nie pomyślał o konsekwencjach, inaczej by go pewnie zgasił w popielniczce z wieczkiem, tkwiącej w schowku.

Niezależnie od tego jaka będzie reakcja, to musiał się z nią zmierzyć. Wiedział, że powinien był powiedzieć o tym wcześniej i niewiele miał na swoje usprawiedliwienie. Znał też Arthura całkiem dobrze i zdawał sobie sprawę z tego, że niezależnie od wszystkiego będzie mógł na niego liczyć i ostatecznie jakoś się dogadają i zmierzą z problemem wspólnie.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

To była prawda - zawsze mogli na siebie liczyć, cokolwiek by się w ich życiu nie działo. W okresie studiów udawali, że za sobą nie przepadają, ale z czasem rozmawiali ze sobą coraz częściej i powoli ton ich rozmów się zmieniał, zmieniało się też ich podejście do siebie. W końcu nastał taki moment, że obaj śmiało mogli nazwać się przyjaciółmi - Arthurowi wydawało się, że pomiędzy udawaniem nienawiści a prawdziwą przyjaźnią nastąpiło jakieś płynne przejście i nie był nawet pewien kiedy dokładnie to się stało. Nagle potrafili rozmawiać o wszystkim, przegadać dosłownie całe noce o jakichś głupotach i księgarz szybko zapomniał o wszelkich niesnaskach pomiędzy nimi, całkowicie poświęcając się tej najważniejszej w jego życiu relacji. Kochał go od dawna, być może nawet od samego początku, ale był zbyt wielkim tchórzem, żeby to przyznać. Powiedzenie tego na głos - mimo że po dwudziestu pięciu latach znajomości - wydawało mu się wyzwalające.

Teraz, w samochodzie, wpatrywał się w Samuela w napięciu, czekając na to, co mężczyzna dalej powie. Znów odpowiadał półsłówkami, ale “arytmia” brzmiała w tym momencie trochę jak wyrok. Palce Arthura zacisnęły się mocniej na kolanie mężczyzny, czuł że w gardle mu zaschło i nieco kręciło mu się w głowie. Odchrząknął krótko, cofnął dłoń z jego kolana i skrzyżował ręce na piersi.

Zatrzymaj auto. - te dwa słowa brzmiały jak coś pomiędzy prośbą a rozkazem. Poczekał na to, aż Samuel faktycznie znajdzie jakieś miejsce na uboczu, parking albo cokolwiek i dopiero kontynuował.

Zamierzałeś mi o tym w ogóle powiedzieć? – sięgnął po paczkę papierosów mężczyzny, wziął sobie jednego i wsunął pomiędzy wargi, odpalając go zapalniczką i zaciągając się mocno. Od razu zapiekło go gardło i zakręciło mu się w głowie, ale gdy pokonał napad kaszlu popatrzył na niego ostro, obracając się przodem do niego.

Masz jakieś leki? Nie widziałem, żebyś cokolwiek łykał, chyba że robiłeś to w tajemnicy. – zmrużył brwi, wpatrując się w jego profil i ponownie zaciągając się fajkiem. Tym razem obyło się bez ataku kaszlu. – Kurwa, Samuel.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Przejście pomiędzy niechęcią, a przyjaźnią nie nastąpiło z dnia na dzień. Nie wydarzyło się tak naprawdę nic specjalnego, co miałoby ich magicznie popchnąć w swoje ramiona. To działo się stopniowo, małymi krokami, od słowa do słowa zżyli się ze sobą wystarczająco mocno, aby utrzymać kontakt po studiach i móc stworzyć relację, która przerodziła się w prawdziwą, trwałą przyjaźń, a teraz również i związek. Nie oznaczało to jednak końca ich pracy nad wspólnym życiem. Mieli przeszłość nie zawsze usłaną różami. Przeżyli nie tylko dobre, ale i złe chwile, takie które ranią i pozostawiają blizny. Arthur wiele razy krzywdził Samuela zupełnie nieświadomie, o co oczywiście nigdy nie miał do niego pretensji i nigdy nie robił wyrzutów. Fell nie miał o większości sytuacji pojęcia, bo Sam właśnie taki był. Chciał go chronić za wszelką cenę, trzymać zamkniętego w komfortowej bańce. Potrzebował go właśnie takiego beztroskiego, może odrobinę naiwnego, miękkiego i pozytywnie nastawionego do świata. Bez niego pozostałaby tylko ciemność, w której Samuel obawiał się zatracić. Kto by go wtedy przed tym powstrzymał? Kto pokazałby mu, że niebezpiecznie zbliża się do granicy?

Szarpnął kierownicą i zjechał na pobocze, wznosząc obłoki kurzu. Być może zrobił to odrobinę zbyt gwałtownie, ale akurat mijali niewielkie miejsce do zaparkowania na poboczu, a następne trafiłoby się pewnie dopiero za kilka długich minut, kiedy zjechaliby do centrum z autostrady. Na tym odcinku było dosyć pusto i spokojnie, a na poboczu rozciągały się suche pola i kawałek lasu. Wyłączył silnik i przesunął językiem po wargach, by po chwili przekręcił się w bok, przodem do Arthura i oprzeć się łokciem o zagłówek siedzenia.

Przyglądał się jak mężczyzna częstuje się papierosem i kaszle po zaciągnięciu się dymem po raz pierwszy. Mimo poważnej sytuacji i jeszcze poważniejszych zarzutów Samuel poczuł lekkie rozbawienie. Kącik ust drgnął mu i lekko się uniósł. Fell nie palił, chyba że aktywował właśnie tryb drama queen, a nie robił tego zbyt często. Zapewne myślał, że to Samuela poruszy i po części miał rację, chociaż nie do końca w taki sposób, jak zapewne się spodziewał. Tak czy owak działało, bo uwaga Monroe skupiała się wtedy na nim ze zdwojoną mocą.

Oczywiście, że tak 一 powiedział, przekrzywił lekko głowę i przyglądając się partnerowi uważnie, z lekką dozą pobłażliwości i dużą dawką miłości. Sięgnął do schowka, z którego wyciągnął niewielką, elegancką popielniczkę. Otworzył kciukiem jej wieczko, po czym podsunął Arthurowi z wymownym, ale łagodnym spojrzeniem. Skinął lekko głowę, wskazując przedmiot sugestywnie.

Nie 一 odparł krótko na kolejne pytanie, nie tłumacząc się. Spoważniał i zerknął przez boczną szybę, przy ramieniu Arthura, na ciągnącą się daleko w dal, wysuszoną ziemię. Temperatura była tak wysoka, że wystarczyła chwila bez klimatyzacji, aby odczuć jej skutki. Dlatego sięgnął do kluczyka, aby jednak odpalić auto i włączyć chłodny nawiew.

Tego było wtedy za dużo, nawet dla mnie. Przepraszam 一 rzucił w końcu po kolejnej, ciężkiej chwili ciszy. Sam nie wiedział jak się z tym wszystkim czuł i czy bardziej był zmęczony, czy może to nie zmęczenie, a poczucie winy tak mocno wciskało go w fotel. W ostatnich miesiącach skumulowało się tak wiele trudnych wydarzeń i nie nadążał rozwiązywać jednych problemów, zanim pojawiały się następne, a pojawiały się coraz częściej.


ODPOWIEDZ
cron