lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#15

Rosie powoli wracała do tego swojego normalnego życia, które straciła ponad dwa lata temu. Był to bardzo długi okres czasu, niemal można było zapomnieć jak na normalność, czy codzienność smakuje i jak się z tego korzysta. No bo mając stabilną sytuację w życiu prywatnym, stałą pracę, która spełnieniem marzeń może nie była, ale była w porządku, wraz z napiwkami dawała całkiem niezłą wypłatę. Jedynie sprawa siostry nie była do końca wyjaśniona, ale blondynka nie dawała sobie spokoju. Teraz jednak wyglądało wszystko inaczej, niż jak jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy Rosie wierzyła, że na pewno da się znaleźć ją żywą. Jednak aby wyrównać te niedogodności, które wciąż były w jej życiu, pojawił się Lagun, pies znajda, który rozumkiem nie grzeszył, ale za to uroku osobistego nie można było mu odmówić.
Pani Shaughnessy chciała go nauczyć ogłady i choć kilku komend takich jak siad, stój, ale na razie trzeba było sobie dać spokój, bo czworonóg miał swoje własne sposoby na to, aby otrzymać smaczki. A jego psi rodzice mieli dość miękkie serca, więc kundelek nie miał złego życia. Ba, miał życie jak w Madrycie!
Więc jakby nie patrzeć, u Rosie w życiu było okej. Nawet dla zwykłego człowieka, który niemiałby takich przygód trzeba by sprawdzić, że będzie okej. A na dodatek miała kilka dni wolnych, więc żyć nie umierać, zwłaszcza że jesienne burze i wichury zdecydowanie już ustały. Jako, że Selene była jedną z niewielu osób, które nie przestraszyły się zawirowań w życiu Rosie, trwała przy niej cały czas. Oczywiście, że nie spotykały się na ploteczki i picie wina, nie dzwoniły do siebie na co dzień, lecz to była jedna z niewielu relacji, które przetrwały. Stąd, gdy teraz Rosie miała trochę czasu, to w pierwszej kolejności do niej pisała. Do innych trochę było jej głupio i już wcale nie chodzi o to, że miała do nich pretensje, ale to tak jakby nagle wyskoczyła niby diabeł z pudełka...
W każdym razie, zadzwoniła do Selene i zaproponowała spotkanie. Nie była pewna, czy pójść na kawę, do knajpki, czy po prostu pospacerować, więc tylko stwierdziła, że mogą się spotkać w okolicy domu blondynki. Rosie, jako dobra psia mama wzięła Laguna na smycz, wrzuciła telefon do torebki i wyszła. Usiadła na jednej z ławeczek w spacerowej okolicy, gdzie miała się pojawić koleżanka i pozwoliła psu straszyć lokalne ptaki. Nie miała siły wołać za nim, nakazując mu się zachować...

selene andrianakis
Sędzia — sąd
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
both inside and out, and just like the cold that is harsh and burning, I will always be the warmth to soothe you and make you feel better. I will love you.
6. + Outfit

Selene trochę odnosiła wrażenie, że przeżywa właśnie drugą młodość. Albo jakieś drugie życie. Cokolwiek. Po prostu w pewnym momencie zaczęły jej się otwierać oczy na wszystko co w życiu straciła przez to, że skupiała się za bardzo na karierze. Jest też szansa, że właśnie tak miało być. Że przez te kilka lat musiała poświęcić wiele, żeby mieć karierę, z której jest zadowolona i która sprawiała, że jej życie było łatwiejsze. Musiała się teraz po prostu nauczyć, że ten etap życia jest ustabilizowany i może się skupić na innych rzeczach. Innymi rzeczami były na przykład kontakty międzyludzkie.
Oczywiście nigdy ich nie zaniedbała całkowicie. Absolutni nie. Starała się być na bieżąco ze wszystkim co się dzieje w jej rodzinie, utrzymywała kontakt z siostrą i tą niewielką grupką przyjaciół i znajomych, która jej została. Rosie była wśród tej grupki. Wiedziała, że Shaughnessy miała wiele na głowie dlatego Selene postanowiła, że tej znajomości nie chce stracić. Wiedziała, że to były te momenty w życiu, gdzie Rosie potrzebowała jej bardziej niż ona Rosie. Dlatego kontaktowała się z nią kiedy tylko miała okazję i upewniała się, że wszystko jest w porządku. Oczywiście nie było, ale przynajmniej Rosie była żywa i nie oddawała się ciemności w całości. Dlatego też z przyjemnością zareagowała na propozycję spotkania się. Telefony i smsy to jedna sprawa, ale spotkanie się twarzą w twarz to miła odmiana. Specjalnie nawet dla tego dnia, wyszła z pracy wcześniej, żeby móc się ogarnąć w domu i przebrać w coś wygodnego. Miała bardzo dużo rzeczy do zrobienia i backloga, z którego powinna wychodzić, ale uznała, że jak coś czeka już tyle to nic się nie stanie jak poczeka jeszcze jeden dzień. Przed wyjściem nakarmiła jeszcze kota, który zapewne myślał, że Selene wróciła do domu wcześniej, żeby spędzić z nim trochę więcej czasu. Takie niemiłe rozczarowanie, kiedyś mu to wynagrodzi.
Wyszła z domu chwilę przed umówioną godziną. Miejsce spotkania było blisko jej domu, więc nie było żadnego pośpiechu. Jednocześnie nie chciała się też spóźnić, albo żeby Rosie na nią czekała. Wsadziła okulary na nos i ruszyła przed siebie. Już z daleka dostrzegła na ławce sylwetkę dawno niewidzianej koleżanki. –Cześć. – Przywitała się, ucałowała ją w policzek i nawet trochę przytuliła, bo jednak dawno się nie widziały. –Wyglądasz fantastycznie. – No nie ma co, była naprawdę pełna podziwu dla tego jak Rosie się prezentowała. Zerknęła na psa, którego obserwowała koleżanka. –To twój? – Zapytała widząc rozbrykanego psa. Obserwowała go z dozą rezerwy, bo sama była właścicielką kota, który okej, potrafił rozrabiać, ale jednocześnie był leniwy i spokojny, więc Selene nie wyobrażała sobie być właścicielką istoty tak rozbrykanej. –Jak się trzymasz? – Zapytała i miała nadzieję, że jest zdecydowanie lepiej.

Rosie Shaughnessy
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Być może kryzys wieku średniego nie był tylko domeną mężczyzn po trzydziestce, czy czterdziestce, ale kobiety również potrzebują jakiejś zmiany, aby się odnaleźć? W końcu bycie dwudziestolatką a trzydziestolatką, zwłaszcza taką której powoli jest bliżej do czterdziestki to zupełnie dwie różne sprawy i trudno je porównać. Nie da się ukryć, że trudno było prowadzić teraz zupełnie taki sam tryb życia jak kiedyś. Rosie też była tego świadoma, nie da się ukryć że wiele się u niej w życiu zmieniło. Tylko różnica była taka, że blondynka nie miała tak naprawdę wyboru, musiała się zmienić, musiała sobie poukładać życie, bo mogłaby tego nie przetrwać. I to nie było wynikiem jej złych wyborów, a tego że los jej nie znosił niemalże od dnia, kiedy się urodziła. A już na pewno od dnia, kiedy skończyła osiem lat. Selene była w o wiele lepszej pozycji, bo sama mogła podejmować decyzje, sama zauważyła, że coś jest nie tak i potrzebuje zmiany, aby być szczęśliwą. Była szczęściarą, że po raz drugi udało się jej znaleźć swoje drugie ja, tym razem tworząc o wiele zdrowszy styl życia. Najważniejsze, że dobrze się w nim czuła, bo nie ma nic gorszego, niż próbować uszczęśliwić wszystkich dookoła, poza sobą samą.
Teraz Rosie powoli też mogła mówić, że znalazła balans w życiu, że powoli sobie wszystko układa tak, jakby chciała, że odbudowuje to, co się jej wszystko, popisowo zjebało, w ostatnich dwóch latach. Nie, żeby dało się o tym zapomnieć, ale naprawiać można było.
Doceniała to, że Selene, choć nie była taką przyjaciółką, z którą wymienia się kilka wiadomości codziennie, będąc w stałym kontakcie. Można było wręcz stwierdzić, że łączyło obie panie dość dorosła relacja - która nie potrzebowała aż tak częstego i rozwiniętego kontaktu, aby wiedzieć że można na siebie liczyć i porozmawiać na każdy temat. Shaughnessy naprawdę doceniała to, że Selene odzywała się do niej i odwiedzała ją od czasu do czasu, nawet w najgorszych chwilach jej życia.
-Hej, dziękuje-powiedziała, od razu cmokając na psa, bo zaczął ją ciągnąć za smycz, na której był zaczepiony. -Tak, Carter uratował go z jakiegoś pożaru, czy wypadku i przygarnęliśmy go-powiedziała. Gdyby ktoś się jej pytał, czy chce mieć jakiekolwiek zwierzę, z miejsca by powiedziała, że nie. Jednak to była inna sytuacja i choć pies miał więcej energii niż pół przedszkola razem, to jednak przyzwyczaiła się już do niego i mocno się z nim zżyła. -Dobrze, dobrze. Odkąd wróciliśmy do siebie z Carterem, to życie jest jakieś łatwiejsze-przyznała, nie ukrywając, że jest już oficjalnie i na poważnie z powrotem ze swoim mężem, z typem, z którym spotykała się już prawie dwadzieścia lat. W dwójkę łatwiej było przechodzić przez wszystkie problemy i zawirowania. -Ty z resztą też wyglądasz niczego sobie! Lagun! Czyżby ktoś nowy w Twoim życiu?-zapytała, karcąc po drodze swojego psa, nazwanego na cześć egzotycznego owocu znalezionego niegdyś na jakimś drzewie. Był to debilny pomysł, głupi żart, ale jakoś się przyjęło i nawet chwilami czworonóg reagował na swoje nowe imię.


selene andrianakis
ODPOWIEDZ