fotograf — galeria sztuki
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W jego głowie świdrowały różne scenariusze - musiał wybrać ten najlepszy. Nie był przekonany czy realizacja planu w ogóle mu się uda w najmniejszym stopniu. Bez żadnych wskazówek musiał odzyskać kogoś, kogo tak bardzo zranił w przeszłości. Z przeszłości, od której próbował uciec ale w końcu do niego dotarło, że jeśli nie pozamyla tych kilku spraw, nigdy tak do końca nie uwolni siebie samego. Potrzebował tej zmiany, choć ta myśl docierała do niego opinię. Nie mogła przwdrzeć się przez ten mur, który zbudował wokół siebie aby dać radę sobie z tym wszystkim samemu. Jednakże w końcu przyszła do niego ta myśl, że Londyn to nie do końca było jego miejsce. Tu nie chodziło o konkretną nazwę danego miasta, bo tak naprawdę mógłby się zaszyć gdziekolwiek indziej, nawet gdzieś na skraju Alaski, gdzie pewnie nikt by nie zdołał go znaleźć - ale dotarło do niego, że przez te całe dwa lata, które sobie i wszystkim dał poszły praktycznie na marne (przynajmniej w jego rozumieniu) Nie potrafił bez niej żyć - Najbardziej frustrująca myśl, która wykreowała się w tym czasie i, która dopiero teraz w niego uderzyła ze zdwojoną siłą gdy w końcu mógł na nią spojrzeć. Zapamiętał ją właśnie taką - ten ponury wyraz twarzy, do którego sam się przyczynił: nadal go zachowała, chociaż w oczach kobiety dostrzegł przez sekundę tą listę, która dała mu nadzieję, że jeszcze może liczyć na jakiekolwiek słowa od Nef. Tyle czasu uciekał - próbując nawet założyć rodzinę z jakąś inną, ale w końcu trafił do niej: choć tamtą również zdążył skrzywdzić (jak wszystkich dookoła) tak naprawdę przez cały ten czas pragną tylko aby choć jeszcze raz ją zobaczyć. Był zły na siebie, że tyle czasu biczował samego siebie, dając tym samym wiele powodów do tego, aby w końcu o nim zapomniała - liczył, że to zrobiła, że układało sobie życie na nowo. Pragnął by była szczęśliwa, Ale zdała od niego. On tylko ją niszczył i dlatego musiał sprawić, by znienawidziła go tak mocno, nie znając przy tym prawdy. Trzymał się tego planu przez tyle czasu, nie dając się skupić na złamanie sidbie chociaż odrobinę - jedyne ukojenie na jakie sobie pozwalał w tym czasie to zachowanie zdjęcia w galerii telefonu - w najgorszym kryzysie zazwyczaj wystarczyło wyświetlić jedno z nich: choć nie raz przyniosło to odwrotny skutek czyli kolejną rozbitą szklanką z rozlanym trunkiem.
Nie mógłby znieść myśli, że mogłaby się dowiedzieć o tym co spotkało Sashę od kogokolwiek innego - to on musiał załatwić tę sprawę do samego końca. Trzymając jej rozdergane ciało w swoich ramionach powoli docierają do niego, że jego część misji właśnie się wypełniła. Choć znów pojawił się tylko po by zrujnować spokój, na jaki przecież zasługiwała. Gładząc dłonią jej włosy, próbując w ten sposób nieco ją uspokoić nie docierało do niego, że wreszcie udało mu się to wypowiedzieć przez gardło - Jeszcze nie powiedziałem tego Pam...i mojej siostrze...chciałem...chciałem, żebyś była pierwsza... - tym razem chyba naprawdę udało mu się nie schrzanić tej sprawy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Bił się z myślami czy ma prawo zrzucać na Nef taką wiadomość, ale z drugiej strony po to zostawił swój ukochany Londyn -To...znaczy...że...dajesz mi drugą szansę, Nef? - przełknął ślinę nie bardzo wiedząc czy może ufać własnym uszom, ale musiał się upewnić czy dobrze słyszał, czy przypadkiem znów sobie czegoś nie wymyślił albo przeinaczył. Nie zasługiwał na to - dziwił się, że jeszcze w ogóle była w stanie na niego patrzeć, ale chłonął cały czas tą bliskość, której tak bardzo pragną. Za którą tęsknił cholerne dwa lata. Przez chwilę milczał, zastanawiając czy było sens potwierdzenia słów brunetki - czy znów nie zepsuje i wróci z powrotem do swojej przeszłości. Obiecał sobie jednak, że zacznie tu od zera - od początku, zeby w końcu móc o wszystkim zapomnieć - Myślałem, że po tym wszystkim co wtedy mówiłem... i robiłem już nigdy cie nie zobaczę...ale mam teraz ciebie przy sobie i...przysięgam...przysięgam na Sashę, że tego nie spierdolę... - miał nadzieję, że nie będzie żałował później swoich słów. Ale specjalnie pomyślał o nim: na pewno ze trzy razy zastanowi sie czy na pewno warto będzie wykonać jakiś ruch, który będzie znów końcem wszystkiego. Nie będzie mógł zawieźć już ani jej ani Sashy bo to będzie jego własny koniec. -kocham cię, Nef.. - wymamdotał, podnosząc delikatnie jej głowę by móc w końcu spojrzeć w jej oczy. Nie planował tych ostatnich słów powiedzieć jeszcze teraz, ale nie wytrzymał: tyle razy miał na to okazje, a tym razem nie chciał tego przeoczyć.
nef cunningham
ambitny krab
Kama
brak multikont
rysuję komiksy — i tworzę obrazki do książek dla dzieci
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pęcherzyki płucne pękały. Jątrzyły się i żarzyły, obejmując tym przedziwnym ogniem całe ciało. Ciało, które zaraz miało się spopielić. Nie jej, jakieś obce, skulone, bledsze niż zwykle i spokojne. A pod nim tworzyła się plama wypalonej czerni, chociaż nikt tego nie widział. Tylko martwi mogliby to zobaczyć. A czy ona tutaj była? Przez moment czuła jakby opuściła cielesną powłokę. Zimny dreszcz przebiegł jej po karku, a oczy rozszerzały się wraz z nozdrzami, wdychając szybko, płytko, głośno zatęchłe powietrze i rozglądały się za drogą ewakuacyjną. Ale takiej nigdzie nie dostrzegły.
Wie, że jaśnieje albo blednie raczej. Od zimnego powietrza, wpełzającego niechętnie przez wpół otwarte okno. Usta drżą i sinieją, przypominając swoim kolorem porzucone na żer zwłoki. I choć marznie to gorąco dziwne bije od środka. W gardle cały czas siedzi gula, której nie potrafi przełknąć. Nawet z wysiłkiem potwornym, kręcąc szyją na prawo i lewo, naprężając mięśnie, nic, a nic, stoi.
Kolejne ciepło rozchodzi się od dłoni, które ją obejmują. Jej drobna, koścista postać została wciśnięta pomiędzy długie, silne palce. Gorąco. Parzy. Zastanawia się przez chwilę nad sensem słów, które z trudem do niej docierają. Bo to o niej chyba mowa. Kręci głową, strącając z policzka samotną łzę i przez sekund kilka obserwuje jej krótki lot, i to jak kończy potrzaskana, niknąc wśród podłogowych desek.
Nie panuje już nad swoim ciałem, ani nad dłonią, która splata się z tą należącą do niego - palce z palcami, jak zmurszałe pnącze, pasują do siebie jakby od były dla siebie stworzone, czekając właśnie tej chwili. Tamtego pamiętnego dnia też je splotła. Nie pasowały do siebie. Jak szorstki materiał, który wyślizgnął się z jej rąk, zabierając zeń swoje życie. Wtedy tak ją zostawił. Samą, samotną, pomiętą. Z pustymi rękami. Ale teraz jej potrzebował. Tak mocno jak ona jego przez wszystkie minione lata.
Potrząsnęła głową, rozsypując zwoje ciemnych włosów na plecach i klatce piersiowej, skrywając w ciemnobrązowym całunie tą krótką chwilę, w której oboje opuścili gardę.
- Rozumiem - kiwnęła, powoli unosząc podbródek do góry, by lśniące od niewypowiedzianych słów oczy, zrównać z jego twarzą. - I... Dziękuję - dodała niepewnie, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Wiedziała jak wiele musiał poświęcić dla tego momentu i jak wiele wyrzeczeń kosztowała go ta wizyta, a przede wszystkim wybór. Gdzieś w duchu, zaświtała jej otucha, choć pora nie była na to właściwa.
- Nie potrafiłabym ci jej nie dać, Matt... Cholera, za to będę zawsze nienawidzić pewnej cząstki siebie, ale nie umiem cię zostawić - odpowiedziała zgodnie z prawdą, zrzucając z siebie ciężar frustracji i złości, które trawiły ją każdego dnia. Wreszcie powiedziała to na głos, przestała okłamywać samą siebie. Nieważne ile lat minęło, każdy dzień przypominał jej o tym, że choć części siebie zawsze będzie nienawidzić, to ta cząstka którą kochała, została w Londynie, właśnie przy nim.
Nie podejrzewała, że jeszcze kiedykolwiek pojawi się na jej drodze. Że stanie z nią twarzą w twarz i sprawi, że na nowo zaczną siebie potrzebować, ale jednak tu był i choć wypierała sie tego przez tak długi czas, nie umiała wyrzucić go z pamięci.
Drgnęła na dźwięk jego słów. Popłynęły po jej skórze ciepłym, niewidocznym strumieniem. Nie mrugnęła, nie drgnęła. Trwała w bezruchu, chłonąc każdą sekundę, w której jego oddech odbijał się od jej bladej skóry. Znowu nie panowała nad swoim ciałem. Choć nie potrafiła w tej chwili nic odpowiedzieć, jej usta zamiast wyrzucać z siebie słowa, przywarły do jego warg w nerwowym, pełnym rozpaczy pocałunku.

Matthew Hammett
ambitny krab
nick autora
noah
fotograf — galeria sztuki
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W końcu powiedział jej to wszystko, co dusił w sobie przez cały ten czas - z jednej strony mając w kieszeni to szczęście, że przypadkowo na siebie trafili. Nie wiedział czy los znów z niego w jakiś dziwny sposób nie zadrwił, w ten sposób ułatwiając mu dojście do tej chwili. Szczerze powiedziawszy obawiał się, że utknie w jakimś marnym punkcie, który niczego nie zmieni. Próbował przemeblować swoje życie: poskładać to wszystko na nowo, co w tamtym okresie zdążył poczwórnie zrównać z ziemią. Był ze sobą szczery do bólu: nie widział dla siebie jakiejkolwiek szansy na poprawę. Prawdę mówiąc, nie zasługiwał praktycznie na nią wcale. Przez tyle czasu nie potrafił sobie samemu wybaczyć tego jak potrafił być zimny w stosunku do swojej przyjaciółki, która gdyby tylko mogła stanęłaby murem przed tym wszystkim z czym musiał się mierzyć. Wybrał walkę w pojedynkę, nie chcąc by jeszcze bardziej się w to gówno mieszała. Nie mógł uwierzyć, że mógł teraz patrzeć w jej oczy - w te oczy, które przez tyle czasu próbował zapomnieć, ale nie mógł. Obydwoje skrzywdzili siebie nawzajem, choć to on głównie tutaj zawinił. Nie potrafił tego sobie wybaczyć, że w tamtym czasie tak okropnie się zachowywał. Tkwiła w nim jakaś nadludzka siła, która niszczyła go od środka i sprawiała, że nie czuł się sobą.
Z trudem wyjawił tajemnicę, która go tutaj sprowadziła. Z trudem wypowiadał każde następne słowa, które ledwo przechodziły mu przez gardło. Był w szoku. To nie było takie łatwe: wyzwolić się od tego, co tłumił w sobie przez tyle czasu. Przez tyle czasu mierzył się z poczuciem straty w pojedynkę, a teraz po raz pierwszy miał kogoś obok siebie: i pewnie jego stara wersja odpychałaby tą możliwość na wszelkie sposoby. Teraz było przeciwnie: przylgnął do przyjaciółki, pozwalając jej się wtulić w siebie. Jego klatka piersiowa łapczywie nabierała powietrza, tak jakby nie mógł oddychać. Wtedy ją odepchnął - odrzucił wręcz i kazał, żeby sobie poszła. Teraz nie wyobrażał sobie, żeby miał tak zrobić. Znów skarcił siebie w myślach, kiedy wspomnienia wróciły niemal od razu. Potrzebował jej wybaczenia - i w tej chwili czuł, że chyba to zrobiła.
-nie masz za co... - szepnął, tym razem również odgarniając jej kosmyk włosa, który przed chwilą sama sobie poprawiała. Wbił w nią swoje niebieskie, szklane od łez tęczówki. Poczuł ulgę. Uczucie, którego dawno nie doświadczył. Czuł się jednocześnie ciężko, jakby przebiegł maraton przez pustynię. -Nie wiem czy mi się uda, Nef...czy nie wrócę do starych nawyków, ale...obiecuję, że będę się starał - dodał po chwili, pozwalając swoim dłonią zatopić się w gęstwinie jej ciemnych włosów. Przeszedł ogromną zmianę: pracował na to, potrzebował czasu by zrozumieć jak podle sie zachowywał. Potrzebował tej przemiany. Przeszedł długi proces, po drodze będąc w związku z inną, ale która go nie rozumiała. A on myślami był zawsze z Cunningham - teraz to wiedział.
Bezsłownie wymienił jej imię zanim zorientował się, że ich usta się złączyły. W pierwszej chwili odruchowo się oderwał, posyłając jej zaskoczone spojrzenie. Przez sekundę zastanawiał się czy kontynuować, ale widząc ogień w tęczówkach kobiety, nie był wstanie się powstrzymać by znów tego nie zrobić. Może później będą tego żałować, ale teraz liczyła się tylko ona. I to, że spędzą w końcu razem noc.
z/t x2
nef cunningham
ambitny krab
Kama
brak multikont
ODPOWIEDZ