pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Buchanan w ciągu kilku tygodni zaliczył więcej przeprowadzek niż ktokolwiek inny w tym mieście, to raczej pewne. Jedynym plusem tej sytuacji był fakt, że wciąż żył jak koczownik, mając jedną torbę i nic po za tym. Oprócz najpotrzebniejszych rzeczy, paru ciuchów i dokumentów, nie miał dosłownie nic. Żadnego auta lumpa czy kartonu z książkami czy innymi cudami. To przynajmniej tyle, że nie musiał wnosić po schodach swoich szpargałów oraz nie zajął aż tak bardzo miejsca w lokum Joela. W teorii można było uznać nawet, że jest jak duch po przecież równie szybko co się pojawił, to może też i zniknąć. Spakowanie jednej torby trwałoby góra pięć minut, a on mógłby śmiało ruszyć dalej w świat niczym włóczykij z Muminków. Takie to było przewrotne jego życie, od Ameryki po Australię i różne adresy, z których żaden nie był na stałe.
Najpierw trafił do Halsworth, potem była farma i krótka robota przy okazji, dzięki której miał dach nad głową, a aktualnie Dewitt zlitował się nad nim, dając przestrzeń do życia, wspierając go także zawodowo. Powoli można by rzecz, że stawał na własne nogi, więc pewnie gdy spłaci długi, może wreszcie wynajmie coś swojego? To było dobre pytanie, kiedy w końcu to nastąpi?
Dzisiaj jednak odsypiał po nocnej zmianie, gdzie jako ochroniarz z polecenia kumpla, zajmował się jakimś bogatym dupkiem, robiąc za kierowcę i goryla w jednym. Przyjemnie było jednak nie rzucać się na nikogo i po prostu nie odzywać, robiąc swoje za dosyć dobry grosz. I tak jakoś leciały mu ostatnie dni, po świętach i nowym roku, czasami miał wolne a czasami pracował wieczorami, a w dzień po prostu pisał. Nie miał jednak weny do tego odkąd znów zamydlono mu oczy w redakcji, prawiąc morały o tym jak ciężko idzie mu pisanie, że nic się nie nadaje do niczego i tak w kółko. Jego wiersze i opowiadania, czekały chyba na lepsze czasy, a to nie do końca mu pasowało. Może więc pora było wrócić do zawodu głównego? Do dziennikarstwa. Zastanawiając się nad tym w salonie kumpla, totalnie zatracił się w czasie i chwili, na tyle mocno i wyraźnie, że nie zorientował się, że dzwonek który słyszy to nie głos w jego głowie, a faktyczny dzwonek do drzwi. Znów to samo Miał flashbacki co do otwierani drzwi nieswojego mieszkania i tłumaczenie kim jest i co tutaj robi, znów. Nie żeby to lubił, ale jednak był kulturalny i skoro już pilnował mieszkania kumpla, to chciał też i obsłużyć jego drzwi. A nóż to szanowny listonosz?
Wstając z kanapy, przelotnie przejrzał się tylko w lustrze, czy wygląda w miarę względnie i w miarę normalnie. Nie chciał już nigdy więcej aby ktoś go wziął za pijaka czy stracha na wróble.
- Tak? - zapytał, otwierając drzwi, za którymi to znajdowała się nieznajoma mu dziewczyna. Może to była ta o której wspominał mu przyjaciel? A może ktoś w ogóle inny, o kim nawet nie słyszał? No cóż, było to na pewno niezręczne dla niego, znów tłumacząc się gdzie jest właściciel mieszkania i kim on jest.


Molly Adams
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#20

Molly nie mogła narzekać, że dzięki Joelowi poznała Gaię, absolutnie. Mówiła mu, że jest bardzo chętna na poznawanie nowych osób, chce się tutaj na nowo zadomowić i żyć w otoczeniu ludzi, z którymi mogłaby chodzić na plotki, na plac zabaw czy poprosić o przysługę. Pod tym względem wszystko było idealnie, że przyjaciele wspierali ją w tym i skoro sami kogoś lubili, czy cenili to jasnym było, że warto takie znajomości sprzedać dalej.
Tylko coś w tym całym spotkaniu Molly nie pasowało. Niby było urocze, miło że Zimmermann nie miała nic przeciwko temu, by jej nowa koleżanka wzięła swoją córkę ze sobą, ale jednak brunetka cały dzień się głowiła o co chodziło. Pewnie to wyszło w rozmowie, bo wiele różnych tematów było poruszanych, dotyczących jednej z nich, to drugiej, a także wspólnego znajomego, miasteczka i tak dalej. To było normalne, w końcu musiały się poznać, dowiedzieć o czym miło im się rozmawiało. Tylko Gaia chyba powiedziała coś dziwnego...
Brunetka siedziała w biurze przed komputerem kilka godzin, bo rano miała spotkanie z klientem, więc pojechała do Cairns popracować. Klikała sobie, popijając kawę, gdy ją oświeciło w pewnym momencie. Można było wręcz zauważyć jak zapalała się żarówka nad jej głową, tak jak to było w kreskówkach. W pewnym momencie stwierdziła, że nie ma co na siłę siedzieć w biurze, skoro i tak nie może skupić się na robocie. Odpuściła sobie nawet zakupy spożywcze, które trzeba było zrobić, skierowała się wprost w kierunku Opal Moonlane, gdzie wiedziała, że mieszka Joel. Totalnie nie wiedziała jak wygląda grafik Joela, więc cóż... pojechała do niego w ciemno. Nawet nie planowała wysłać mu smsa, bo właściwie nie wiedziała co chce powiedzieć, o co zapytać.
Miała tyle szczęścia, a może pecha, że akurat ktoś wychodził z klatki, w której ochroniarz miał swój apartament, więc weszła kierując się na odpowiednie piętro. Wzięła głęboki oddech i zadzwoniła dzwonkiem. Teraz miała już taki mętlik w głowie, że nawet nie wiedziała, czy dobrze robi, że tu przyszła. Może już wariuje? Może za dużo myśli i to wszystko to już nadinterpretacja? Może powinna zawrócić i pojechać do tego marketu, a tam kupić sobie dobre wino z Nowej Zelandii, aby ukoić swoje nerwy? Pewnie tak, ale już nacisnęła na dzwonek i cóż, musi na szybcika wymyśleć nowy powód, z jakiego pojawiała się w tym miejscu, w tym momencie? Na to było już za późno, bo usłyszała kroki za drzwiami.
-Hej-powiedziała, chcąc brzmieć... pewnie. Szczerze, to, że nie zobaczyła tego mężczyznę, którego się spodziewała, nie zrobiło na niej aż tak wielkiego wrażenia. -Jest Joel?-zapytała. Cóż, nie bawiła się w jakieś głupie żarty, zerkając na numer mieszkania, czy zastanawiając się, czy nie pomyliła drzwi. Napatrzyła się na te drzwi dobrą chwilę. Jeśli okaże się, że Dewitta nie ma, to może dla niej lepiej, no ale teraz już nie mogła zacząć udawać sprzedawcy obwoźnego.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Joel miał gest aby najpierw wysluchiwać jego problemów, a potem tak po prostu zaoferować pomoc w chwili gdy dalej Jordan był w dupie. Nawet jeśli miał już to zajęcie, które mógłby nazwać pracą to i tak wszelkie wydatki szły na pokrycia zobowiązania po starym wuju, czyli na długi. Sprzedaż nieruchomości czy też akcja związana z prawnikami i całym tym spadkiem, który okazał się cholerną czarną dziurą, powodowało że dalej tkwił w martwym punkcie. Co z tego, że miał co robić i zarabiał, skoro dalej te pieniądze nie należały do niego? Pracował na ten przysłowiowy wiatr co wieje i cóż, był solidnie wkurwiony jak dał się podejść głupim obrazem w głowie. Marzyła mu się fortuna po wuju z Australii, a przytrafiło pasmo porażek, które zaraz będzie się już za nim ciągało równy rok. Nie tak sobie wyobrażał, ale co mu z narzekania? Wziął się w garść, nie pił i pracował, a w wolnej chwili siedział nad swoim "dziełem", tworząc historię, która nada się na materiał na książkę. Jeśli dalej z tego nie wyjdzie nic, obiecał sobie że porzuci na dobre "pióro", będąc już w stanowczym kryzysie artystycznym. Alkohol bądź co bądź nawet jeżeli miał swoje skutki uboczne to i tak, dawał jakąś finezję i polot w pisaniu. Aktualnie? Buchanan czuł się jak wydmuszka i ten przestój, ponownie niebezpiecznie zapuszczał jego myśli wokół brunatnego trunku, który mógłby wypić chociaż jeszcze ten jeden cholerny raz. Trwanie w czystości nie było z goła takie łatwe.
Przyjaciel nie wspominał nic o potencjalnych gościach, którzy mogą do niego wpaść, z resztą w dobie aktualnych dóbr, komunikacja przez telefon czy komunikator, wydawała się być słuszna gdy chciało się umówić na spotkanie. Nie żeby chciał kogoś pouczać co i jak, ale no cóż, zdziwił się gdy zobaczył kobietę, która stała za drzwiami i na pewno nie miała interesu do niego.
- No hej.. - odpowiedział, przyglądając się jej przez chwilę bo może to ona była jakąś "muzą" Dewitta, może jakąś klientką, której ochroniarzem był albo po prostu tą jedną jedyną big love? Nie miał wskazówki kim też mogła być, więc chętny był jej celu wizyty wysłuchać. - Nie ma go, w sensie. Ostatnio więcej go nie ma niż jest, więc chyba lepiej próbować go złapać przez telefon. - wyjaśnił poniekąd, chociaż żadna z niego sekretarka kumpla aby miał pojęcie co też właśnie aktualnie robi albo z kim jest. Nie zadawał mu zbytnio pytań, w końcu to była taka robota, w której lepiej siedzieć cicho i się nie wychylać, robiąc swoje.
- Coś ważnego? Coś przekazać? A może chcesz wejść do środka? - no skoro go znała i się może kumplowali to chciałaby wejść do mieszkania a nie wystawać tak na klatce. A nóż trafi na zgubę albo też i nie?
Zresztą Buchanan i tak się nudził sam i towarzystwo wcale by mu nie przeszkadzało, zresztą nowe znajomości kolejne to zawsze plus dla kogoś takiego jak on. Żyjąc w Australii już prawie rok, dalej wydawał się być cholernie samotny i zamknięty na nowych ludzi, choćby z obawy co sobie o nim pomyślą, o biednym artyście, który w dodatku jedyne co umiał to tułać się po barach. Zresztą znudziło mu się już tłumaczenie swojej sytuacji życiowej.


Molly Adams
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Joel miał gest i był całkiem fajnym gościem, Molly naprawdę w to nie wątpiła nawet przez moment. Choć czy znała go z tej strony, że kumplowi by pomógł w każdej sytuacji, odjął kanapkę od swoich ust, załatwił pracę i zaproponował twardą kanapę? Nie, ale nie miał okazji coś takiego zaproponować właśnie Molly. Znali się z zupełnie innej strony, ale brunetka totalnie byłaby w stanie w coś takiego uwierzyć. W końcu najgorszą rzeczą, którą Adams mogła powiedzieć o Joelu to było to, że jego dawny przyjaciel był debilem. I to takim pierwszej klasy, który zostawił Molly z dnia na dzień. No ale było, minęło, nie ma co rozpamiętywać tak dawnych czasów.
Owszem, Molly się nie zapowiadała wcześniej, ale jeśli ktoś był zły, a także niemal że gotowy do zrobienia jakiejś aferki, dramy i innej awantury, to raczej się nie zapowiada, a także nie przynosi lamingtonów, bo tak głupio w sumie przyjść z pustymi rękami. Choć Molly absolutnie nie należała do tak gorącokrwistych kobiet, raczej zabijała wzrokiem, jak była zła i nie krzyczała. Odkąd nieco dorosła, to nawet z własnymi, rodzonymi siostrami się nie kłóciła w taki sposób.
Zabawnym było to, że po raz drugi, w bardzo krótkim czasie ktoś posądził ją o bycie w związku z Dewittem. Nie spotykała się z nim, nie była jego muzą, kochanką ani nic takiego. Łączyła ich tylko... no, może nie przyjaźń, ale tylko znajomość. Znali się jak łyse konie, od lat. Molly totalnie wierzyła w przyjaźń damsko-męską i mogła o tym pomówić. A nawet mogłaby opowiedzieć historię swoich ostatnich kilkunastu miesięcy Jordanowi, bo brzmiało to jak dobry motyw na książkę, taki nie do końca wiarygodny. No, ale nieważne. Na ten moment Molly była zainteresowana tym, aby jednak pogadać ze swoim kumplem. Nawet jeśli wciąż nie miała zielonego pojęcia, co chce mu przekazać, ani o co zapytać. A jednak coś ją gryzło. Choć nie tak, że go osądziła go od razu. Przecież nawet przez usta jej nie przejdzie pytanie, czy powiedział Gai, że Molly chętnie się z nią umówi na randkę. Może to brunetka tak to zinterpretowała? A może to w ogóle było jedno wielkie nieporozumienie?
-Pracuje tyle?-zapytała w sumie z lekką ciekawością. No, jakby coś się działo w życiu u jej kumpla, to chciałaby wiedzieć, co i jak. Niezależnie od tego, czy było to coś pozytywnego, czy też negatywnego. Może zarówno poklepać go po ramieniu, jak i cieszyć się z nim.
-Nie, to nic pilnego-machnęła ręką. Nie będzie się bawić w głuchy telefon, z resztą, to naprawdę nie była sprawa, o której chciała informować jakieś osoby trzecie. Niby był XXI wiek, ale mimo wszystko! -A jest szansa, że wróci niedługo?-zapytała, bo nie mogła pozwolić sobie na to, aby siedzieć godzinami, czekając na Joela, bo dziecko czekało na nią w domu. Spokojnie, to nie było dziecko Dewitta... Choć o to, w myślach, też została oskarżona ostatnio. No, ale nie ważne.
-Może zadzwonię do niego i się zapytam-powiedziała, robiąc krok do środka mieszkania. W końcu jakby powiedziała, ze nie, nie będzie wchodzić, a Dewitt powie, że zaraz będzie, to skończy się tym, że będzie musiała czekać na niego na korytarzu, jak jakiś creep!

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
W Australii nadal wszystkie znajomości były dla Jordana bardzo świeże, na tyle aby nie znał wszystkich tajemnic i przyzwyczajeń kumpla czy też którejś kumpeli. Sam o sobie też mówił mało, głównie narzekając na gówniane życie, które się zawaliło mu na sufit. Więcej wylewał żalu niż szukał pozytywu i chyba to mogło podziałać na Joela, że chciał mu ten dziób zamknąć i pomóc. Innej opcji chyba nie da się wziąć pod uwagę.
Jego działania i pomocna dłoń były dla Buchanan niczym ratunek po różnych perypetiach, mieszkaniu na farmie trochę, a przedtem u Olive. Gość miał gest aby oprócz roboty także się zgodzić na lokatora, póki co nie dorzuci się do rachunku bo jego konto obciążone falą zobowiązań. Wkopał się w ten spadek i póki co to w ten dług pakował każdy grosz który zarobił, więc na końcu był znów na zero i to totalne. Nie był więc z tego dumny, a już na pewno z faktu, że żyje na czyjś kosz. Co prawda odkładał małą sumę co jakiś czas, ale to logiczne - sam aktualnie by się nie utrzymał, nie mówiąc o swoim mieszkaniu czy aucie. Póki co było to niemożliwe do spięcia.
- Hmmm.. w sumie to nie wiem. Nie spowiada mi się ze wszystkiego, chyba tak. - no cóż, Jordan nie zadawał głupich pytań ani też nie wchodził w życie osobiste kumpla. Już wystarczyło, że pracował z nim i mieszkał, nie chciał jeszcze wypytywać go o wszystko, bo wtedy było by dziwnie i to mogłoby zniechęcić do wspólnego mieszkania. On tu w domyśle "podlewał kwiatki", w sensie Jordan w mieszkaniu Dewitta.
- Możliwe. Trochę go nie było, więc może wpaść się przebrać i ogarnąć czy przespać. Ale nie gwarantuje tego. Ewentualnie właśnie... - miał jej powiedzieć, żeby sama do niego zadzwoniła, ale ogarnęła sprawę sama. Nie robił jej też problemu jeśli chciała wejść do środka i poczekać, albo ogólnie to tutaj zadzwonić. Niby się nie znali, ale ufał jej, a przynajmniej domyślał się, że może być istotną postacią w życiu przyjaciela, a jeśli nie? To cóż, pewnie musiałby Jordan otrzymać listę kogo wpuszczać, a komu trzaskać drzwiami przed nosem. A dlaczego ujął ją za być może jakąś "bliską damę? Bo w końcu nie poznał ani jednej kobiety o której by mówił Joel, a przynajmniej jedyne co miał to ich imiona, a ta tutaj - jak do tej pory, to się nie przedstawiła nawet. Stąd mógł mieć takie myśli a nie inne.

Molly Adams
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Każde miejsce jest dobre do poznania nowych osób... Podobno. Niby Molly będąc w Lorne Bay totalnie w to wierzyła, bo doświadczyła tego na własnej skórze, ale nie chciała mówić o tym na głos. Jak była Brisbane, to totalnie czuła się nie na miejscu. Nie potrafiła tam nawiązać kontaktu z nikim, nawet mając mnóstwo wolnego czasu i możliwości zachowywania się jak bogata żona, która może sączyć drineczki do lunchu w znanej kawiarni. Takich ludzi często chce się poznać, znajdując osoby podobne sobie, czy takie, jakimi człowiek chciałby się z tego, czy innego powodu się kumplować. Także mogła zrozumieć Jordana, lecz nie była pewna, czy to co mogłaby mu przekazać, było tak naprawę krzepiące.
Jednak pomoc, od kogokolwiek, z jakiegokolwiek powodu była czymś, co warto cenić. To nie było wcale tak często spotykane w dzisiejszym świecie, w sensie bezinteresowność. To jednak pozwalało wierzyć w to, że świat wcale nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać. Molly bardzo chciała w to wierzyć, może dlatego, że jednak opiekowała się małą istotą, dla której chciała jak najlepiej. Chciała wierzyć, że są dobrzy ludzie na świecie i się nimi otaczać. Widać robiła dobrze, utrzymując, a tak naprawdę odnawiając kontakt akurat z Joelem. Miała nosa, nie da się ukryć.
-Nie mówimy tu o spowiadaniu się, ale czasem rzuci się "będę wieczorem", czy robię sobie dziś wolne-powiedziała. No, zwłaszcza do współlokatorów można coś takiego rzucić, bo wiadomo, że jak się mieszka z kimś bliskim, czy z kimś, z kim ma się dużo różnych planów, człowiek dzieli się swoimi planami o wiele dokładniej. Dziwnie jednak było mieszkać z kimś, totalnie się ignorując. Choć kto wie, może faceci tak właśnie mieli? Tego Molly nie miała prawa wiedzieć, nigdy nie była facetem.
-No, zobaczymy-powiedziała odchodząc parę kroków w bok, starając się, aby jednak nie pchać się do jakiegoś pokoju, nie wiedziała, który z nich był sypialnią Joela, albo Jordana. Do łazienki w sumie też się nie pchała, bo tam mogło wpaść w rezonans i dziwnie by to wyglą... Brzmiało, jakby z jakiegoś kosmodromu dzwoniła do Dewitta. -Nie odbiera. Może zaraz oddzwoni-powiedziała. Cóż, teraz to mogła odbierać to dwojako. Albo ochroniarz nie chciał z nią rozmawiać (co poniekąd miałoby sens), albo nie mógł rozmawiać, co znaczyło, że nie ma się co go spodziewać w domu w najbliższym czasie. Niezależeni od powodu, dla Adams to był raczej klops.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Jordan nadal miał problem z Lorne Bay, ale pewnie to przez fakt iż był w totalnie obcym kraju i miejscu, z dala od ziemi, którą znał. Ameryka to jednak inny świat i rejon, tam było więcej miast ale wciąż mógłby powiedzieć, że jest u siebie, że jest w swoim kraju. Tutaj jednak sytuacja była inna, obce twarze i brak kogoś znajomego, z dala od rodziny i ukochanych miejsc - był jak zagubiony we mgle. Mało mu też brakło do tego aby równać się z menelami spod tutejszych śmietników, gdy wpadł w cug i miał poważny problem mieszkalny. Potem jakoś to poszło ale dalej były różne obawy w jego głowie, jak go potraktują inni, może współpracownicy a może ktoś jeszcze inny. Na przykład co z miłosną sferą i poznaniem kogoś? To też było ważne w kontekście jego potencjalnego zostania w mieście, w kraju.
Znajomość z ludźmi dobrej woli była podstawą, dla której jakoś wyszedł z tego beznadziejnego okresu, ogarnął się i miał póki co gdzie mieszkać i pracować. Joel nie znał go długo, może nawet jeszcze nie zdążył wkupić się w jego zaufanie na sto procent, a tu proszę - mieszkał u niego, pracował u jego boku i w dodatku miał okazję poznać kogoś kogo kumpel znał. W teorii więc pownien wiedzieć na jego temat znacznie więcej, odzywać się kiedy wróci albo gdzie wychodzi, choćby po to aby mieć w razie czego pogląd gdzie go szukać. Jej słowa dały mu trochę do myślenia, bo wychodziło na to iż słabo się interesuje kolegi sprawami.
- Hmmm.. no niby tak. To fakt, ale staramy sobie nie wchodzić w życie z butami, w sensie boję się odzywać i wolę żyć trochę jakby mnie tu nie było. W sensie dużo mu zawdzięczam, nie chce być jak baba z turbanem na głowie czy jakaś pseudo żona. Nie no śmieje się. - to co powiedział pewnie nie miało za grosz sensu i sam miał ochotę się roześmiać wniebogłosy nad tym, ale powstrzymał się. To brzmiało jak bardziej zajęcia w związku niżeli między dwoma chłopami. W przypadku mężczyzn wyglądało to inaczej niż kobiet, może i była troska ale chyba liczyło się to aby lodówka była pełna, było piwo i ciepła woda pod kranem. Nie musieli się sobie spowiadać z każdego wyjścia, chyba.
- Spoko, możesz się rozgościć. Być może znasz lepiej to mieszkanie niż ja. - starał się być dobrym towarzyszem czasu oczekiwania na reakcję po drugiej stronie słuchawki. Był ciekawy czy się dodzwoni do znajomego czy raczej nie. Sam Jordan z zaciekawieniem spojrzał na swój telefon, wypatrując może tam jakieś wiadomości od Dewitta. Próżno jednak było się tego spodziewać, co chyba mogło oznaczać, że nie ma czasu na jakie kolwiek kontakt z nim czy z nią. - Jak chcesz mogę dać znać, że byłaś tylko w sumie nie wiem nawet jak masz na imię. - chciał się tego dowiedzieć, może nawet przekazać informacje, więc pasowało aby znał chociaż swoją rozmówczyni.


Molly Adams
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Każdy miał zapisane w gwiazdach jedno miejsce dla siebie. Może niektórzy mieli więcej niż jedno, ale na pewno było pewne, że nie każdy odnajdzie się w każdym zakątku świata. To nie tak, że brunetka sądziła, że na całej kuli ziemskiej nie ma lepszego miasta, niż jej rodzinne strony, bo to nie była prawda. I może było to bardzo pozytywne? Może zabrzmi to źle w odniesieniu do Jordana, który chciał się tutaj zadomowić, ale średnio mu szło. Lorne było uroczym miejscem, z duszą i rozwijało się w ostatnich latach  -Molly bez problemu potrafiła to stwierdzić z odległości, przecież niemal kilkanaście ostatnich lat mieszkała gdzie indziej. Jednak to wciąż było to samo miejsce, nie stało się jakoś super nowoczesne, tracąc swój pierwotny urok.
Kobieta tylko pokiwała głową. To wszystko, co mówił Buchanan, totalnie pasowało z wizją, jaką Molly miała w głowie na temat Joela. No, może nie potrafiła sobie wyobrazić Jordana jako cytuję babę z turbanem na głowie, ale jako ten, co pomoże, poda rękę w potrzebie i tak dalej. -Z tego co mi wiadomo, to Joela totalnie nie musisz się bać, to nie jest człowiek, który cierpliwością nie grzeszy-no pewnie, wchodzenie komuś w życie z buciorami to jedno, tego to tak naprawdę nikt nie lubi, ale chodzenie na paluszkach wokół drugiej osoby było totalnie na drugim końcu skali. No, ale tak to się wydawało Molly, która tak naprawdę z współlokatorami nie mieszkała od lat, tylko z partnerem. Nie była więc bardzo wiarygodną wyrocznią w tym momencie.
-Nie, nie. Byłam tu właściwie tylko raz, na moment-powiedziała. Musiała tu być, skoro znała adres. Może coś odbierała od Joela, a może coś mu przynosiła. Raczej to drugie, mogła mu pomóc coś zrobić w nowym mieszkaniu  - chyba Dewitt nie mieszkał tu zbyt długo, albo mi się coś informacje fabularne pomyliły. Nieważne. -A no tak, przepraszam-powiedziała. Zupełnie jej to wyleciało z głowy, aby się przedstawić. Już nawet niekoniecznie dlatego, by można było później powiedzieć, że ta osoba była tutaj, ale po prostu z powodu dobrego wychowania. -Molly Adams-powiedziała podając rękę.-Jeśli chciałabym mu coś przekazać, to co by to było... Hm, może żeby się przede mną nie chował jak tchórz, skoro wie co zrobił?-powiedziała z lekką niepewnością w głosie. Brzmiało to trochę jak jakaś tajna informacja przekazana przez mafię, że jeszcze raz i Kaukaz, albo niedługo Dewitt znajdzie świński łeb na wycieraczce. -O jezu, to nie tak miało zabrzmiać-od razu zaczęła Molly, gdy dotarł do niej sens jej słów.

Jordan Buchanan 
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Buchanan sam nie wiedział chyba czy Australia to jedyne przystanek na jego trasie czy miejsce na stałe. W teorii było tu podobnie jak w Ameryce, na chodniku dało się słyszeć ten sam język a i wokół mało co było różnic od tego co w Stanach. Nie było więc aż tak, ale z drugiej strony to nie miał tutaj ani rodziny ani bliskich sobie osób, więc w teorii to mogło i oto chodzić. Problemy z aklimatyzacją sprawiają czasami problem, a do tego dochodził także aspekt związany ze zmianą strefy i czasu, więc to też na początku przyswajał spory czas. Teraz mógłby dostać pierdolca wracając za Ocean i z tymi różnymi przebłyskami, trochę jakby zaczynał Sylwestra tutaj a skończył na Hawajach czy gdzieś i wszystko w teorii w jeden dzień. Ale mniejsza z tym.
Jakoś tak wyszło, że zaprzyjaźnił się z Joelem i ten mógł mu uratować tyłek po wyprowadzce od Halsworth i kolejnych przebojach związanych z jego życiem. Starał się naprawdę nie narobić koledze problemów i nie wpieniać się jak jakaś "baba". To miała być męska jaskinia.
- W sumie oboje mamy podobnie, więc chyba dlatego się dogadaliśmy. Jest spoko, dużo mi teraz pomógł i kurcze nie wypłacę się pewnie. - no jakoś tak wyszło, że pewnie i tak głównie się mijali albo co najwyżej na zleceniu spędzali wspólnie czas gdy on potrzebował kogoś do duetu do ochrony. Ale to też zależało od samego Jordana i tego czy się nadaje, w teorii był kawał z niego chłopa i umiał co nieco z samoobrony, więc chyba się nadawał na to. - Nie? Czyli chyba to nie Ty. Pomyliłem kobiety. - nie zdążył jeszcze poznać jej imienia, ale z jej odpowiedzi by wynikało, że żadna z niej "miłość" Dewitta, co najwyżej znajoma albo jeszcze ktoś inny.
- Ja jestem Jordan. Jordan Buchanan, pisarz z Ameryki w obcym świecie. - odpowiedział i kulturalnie uścisnął jej dłoń jak tego wymagały zasady kultury. Teraz już coś o sobie wiedzieli, także chociaż tyle!
- Co? W sensie cholera. Co on zrobił? Dziecko Ci zrobił? A może nie wiem, serce złamał? Przepraszam, ale się gubię. To nie była Molly, tylko ta.. Nooo.. chyba na S miała imię.. - sam się zaczął zastanawiać bo to nawet ciekawy temat, a faceci w wielu przypadkach to lepsi są do plotkowania niż baby nawet. Jordan co nieco pamiętał z ich rozmowy gdy się poznali i narzekali na świat, kobiety i podatki. Tak właśnie wyszło wtedy, że mają dużo wspólnego i że to będzie jego pierwszy męski znajomy w Lorne Bay. Pomijając jednak te aspekty, pewnie się ostatecznie zamknął i pozwolił jej powiedzieć co tam miała powiedzieć, a raczej przeprawić te swoje słowa bo zabrzmiały bardzo tajemniczo i dziwnie i do tego dwuznacznie.


Molly Adams
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Australia była poniekąd podobna do Stanów, do Wielkiej Brytanii mniej, bo jednak pogoda była zgoła inna. Jednak tak naprawdę było to miejsce takie jak inne. Jakby Jordan chciał wrócić do Stanów, a miał do tego pełne prawo, to w większości tego gigantycznego kraju mógłby czuć się dokładnie tak samo. Bo to chyba nie było tak, że w każdym miejscu Stanów miałby znajomych, czy byłoby mu łatwiej te znajomości nawiązywać. Może to nie była kwestia więc miejsca? Choć niewątpliwie, Molly wiedziała, że to właśnie miasteczko, okoliczności przyrody i inne metafizyczne siły miały olbrzymi wpływ na to, jak się żyje. Ona totalnie nie odnalazła się w Brisbane, choć mogłoby się wydawać, że na papierze, to będzie idealne miejsce dla niej. Jednak nie było, nawet jeśli miała tam jakieś osoby, które mogłyby się jej pomóc zaaklimatyzować.
-Joel to świetny gość. -potwierdziła. Była pewna, że Dewitt nie będzie miał najmniejszej ochoty na jakiegokolwiek odwdzięczanie się, machnie na to ręką i będzie się cieszył z tego, że Jordan nie zrobi mu wstydu w pracy, nie zawiedzie i tak dalej. Nie ma nic gorszego, jeśli polecasz kogoś na stanowisko, czy też po prostu zatrudniasz, a potem musisz się wstydzić za to co zrobił, czy po prostu go zwolnić. A jak nie ma problemu, to już wieki kamień spada z serca i od razu lepiej. W kocu mama zawsze powtarzała: byle jak, ale się zachowuj. I cóż, coś w tym było, nie bójmy się tego powiedzieć.
-Nie ja? To co, Joel ma kogoś, z kim się spotyka?-zapytała z ciekawością. Nie, żeby to ją jakoś mocno interesowało, lecz cóż, zawsze miło poplotkować, a dodatkowo cieszyłaby się szczęściem kumpla, bo należała właśnie do tego typu osób. Dopingowały innych, cieszyły się szczęściem innych, nawet jeśli sama tego nie miała.
-Wydałeś coś w Australii?-zapytała. Nigdy nie słyszała o takim autorze i choć miała jeden typ książek, które lubiła czytać w wolnym czasie, to bywała w księgarniach regularnie i przeglądała wszystkie półki, zanim zdecydowała się zawsze na coś znajomego. -Co? Joel komuś zrobił dziecko?-no proszę proszę, jakie ładne ploteczki tutaj się odbywają! Molly może kumpla nie spotka, aby potargać go za ucho za to, że wysłał ją na spotkanie z Gaią, ale nie wygląda, że będzie żałować tego, że tu przyszła.-Nie, on mi nic nie zrobił, zupełnie nie... Nieważne, takie tam głupoty-machnęła ręką, bo przecież to, co powiedziała wcześniej właśnie miało być takim żarcikiem. I było pewne, że mężczyzna doskonale by wiedział o co chodzi, pewnie nawet uśmiechnąłby się pod nosem.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
No jakby nie spojrzeć te trzy kraje łączył język, podobny i do tego ojczysty, z małymi zmiennymi wstawkami do tego co mieli. Ale też pogoda, kultura i może jedzenie, chociaż czy nie wszędzie się objadają frytkami z mięsem czy innymi? No i Australia wydaje się być interesująca ze względu na duże zróżnicowanie przez pryzmat zwierząt, w tym kangurów czy koali, plus te gigantyczne owady czy gady. No ale skoro już ponad rok tutaj Jordan wytrzymał, to chyba znaczyło, że jest gotów i na więcej, no nie? Może i tęsknił za codziennością, za rodziną i za tym życiem w białym domku z ogródkiem. Teraz było nieco inaczej, elektryzująco i przy okazji musiał się martwić o swój los, miejsce do nocowania i inne takowe - więc to były szalone miesiące.
Joel wyjawił mu przysługę po tym jak postanowił wyprowadzić się od Halsworth, nieco po cichu i po chamsku, ale chyba tego potrzebował. Inaczej nigdy by nie ruszył się z pokoju, który mu oddała to raz, a dwa - chyba nie czuł się dobrze w jej pobliżu, co raz częściej myśląc o pocałunku, który chciał zamienić w coś więcej, ale wciąż - obawy utraty tej znajomości były mocniejsze niż wszystko inne. Została mu jednak wciąż nadzieja, bo ta umiera ostatnia. Nadzieja na lepsze jutro, na porządną i uczciwą pracę, nad uporaniem się z demonami i piciem, oraz długiem po spadku wuja.
- Co? Kto? Joel? Nie. Chyba nie. Nie wiem. W sumie to już nie wiem, która to która. - nie ingerował w to, ale słyszał od niego kiedyś o jednej takiej pani, która była chyba jego oczkiem w głowie czy tam tym zauroczeniem. Nie widział jej na oczy więc łatwo mógł pomyśleć, że to może Molly skoro akurat się napatoczyła pod drzwi jego mieszkania. - Nie. W Australii jeszcze nie. Dopiero walczę o zainteresowanie. - skłamałby gdyby powiedział, że nie chcę - chciał tutaj coś wydać, może dotrzeć akurat do ludzi, którym by się spodobało to co pisze. Ale tak? Wciąż odbijał się od wydawnictwa jak od ściany i to go frustrowało.
- Kurcze, nie. Po prostu tak to zabrzmiało poważnie z Twojej strony. Wybacz. Brałem Cię za kogos innego, albo nie wiem ja coś pokręciłem. Zresztą każdy orze jak może. - i na tym się skończyło pewnie, pośmiali się i powymieniali jakimiś wspomnieniami na temat wspólnego znajomego. Molly mogła jeszcze chwilę poczekać i napić się jeszcze wody czy chociażby kawy, ale Dewitta dalej nie było. Wiadomość od niego musiała rozjaśnić sytuację, że Adams po jakimś czasie podziękowała Buchanowi za gościnę i towarzystwo, uciekając do siebie. Jak przyjdzie pora to pewnie się ugadają z JD na tą rozmowę. Jordan nie dopytywał jej więcej o co chodziło i co tam dokładnie ma do właściciela mieszkania. On tu był od pilnowania i podlewania kwiatków, a nie plotkowania, także co najwyżej mógł ją podpytać o Lorne i okolice, co poleca aby zobaczyć i gdzie warto zjeść czy inne takowe. To miłe zawsze mieć kolejną nową znajomą osobę na liście swoich kontaktów, dla kogoś takiego jak Jordan każda taka osoba była jak los na kupon do wygrania w totka.

Koniec tu.

Molly Adams
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
ODPOWIEDZ