emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Po zakończeniu pracy i zgarnięciu ze sobą Samuela, przeszli spacerem do Sapphire River. Pocieszającym był fakt, że Victor mieszkał w miejscu niskich domków jednorodzinnych, a nie kołyszących się łodzi, bo to mogłoby wymusić na jego napitym towarzyszu sensacje żołądkowe. Dochodząc na ganek, mężczyzna wyjął z kieszeni ciężki pęk kluczy, którymi otworzył trzy spusty specyficznych zamków. Trzymał w domu tajemnice, które nie powinny wyjść na światło dzienne, dlatego zabezpieczał teren ze szczególną ostrożnością. Zaraz po otwarciu drzwi stanął przy niewielkiej, białej skrzynce i niezwłocznie wyłączył alarm, który zawyłby w trzydzieści sekund od pociągnięcia za klamkę.

— Buty odstaw na matę pod wieszakiem. Nie lubię bałaganu — polecił wskazując miejsce, w które również odstawił swoje ciężkie, cmentarne buciory ubrudzone świeżą ziemią. Był spocony i brudny, ale w pierwszej kolejności postanowił wyjaśnić towarzyszowi gdzie i co wszystko leży. Monroe mimo miłych rozmów nie wzbudzał jego stuprocentowego zaufania - nikt nie doszedł do tak zatrważającego procenta - dlatego wciąż musiał uważać na to, co odkrywa między ukazywanymi zakamarkami niedźwiedziej pieczary.

— Tam jest kuchnia, w lodówce powinno być coś poza zimną wódą. Ja skoczę szybko pod prysznic, bo znowu kurwię trupem. Rozgość się — uśmiechnął się do Samuela, a następnie zniknął w pokoju, który jako jedyny posiadał czarne drzwi. Była to sypialnia, z której przechodził do prywatnej łazienki, również zamykanej na klucz. Zanim wszedł pod prysznic, ustawił na umywalce telefon z włączonym systemem kamer, dzięki czemu mógł obserwować poczynania gościa i w razie czego wyskoczyć, likwidując go albo powstrzymując przed zrobieniem sobie krzywdy. Stan osób przechodzących żałobę po związku był bardzo niestabilny, dlatego nie zdziwiłyby Duchovica nienaturalne ciągoty do wspominanej kolekcji noży, która wisiała w salonie za szkłem eleganckiej, zdobionej drewnem gabloty.

Prysznic zajął mu zaledwie dziesięć minut. Szorował ciało ostro, przy użyciu szczotki i pachnącego sosną płynu do kąpieli. Dodatkowo umył siwe włosy, pozwalając wodzie ochłodzić stare blizny przyjemnymi kroplami uderzającymi o ciało. Po wytarciu postanowił oszczędzić mężczyźnie widoków i bez chodzenia opasanym ręcznikiem ubrał luźny t-shirt, wyjściowy dres z potrójnym, białym paskiem oraz dopasowane do zestawu białe skarpety ze sportowym logo. Na starość rezygnował z eleganckich, czarnych koszul, choć posiadał ich sporą kolekcję w obszernej szafie.

— Dobrze się bawisz? — zagaił wchodząc do otwartego salonu. Zapomniał opaski na oko, ale stwierdził, że Samuel spędził z nim wystarczająco czasu, żeby nie przestraszyć się widoku białej gałki ocznej. Rozsiadł się wygodnie na skórzanej, brązowej kanapie i odchylił głowę, wzdychając z ulgą. Nareszcie koniec roboty. Czekał go spokojny wieczór, którego nie będzie musiał spędzać sam.

— Zabrałbym cię na spacer dokami, ale ostatnio grasują tam jacyś wandale — stwierdził luźno, przypominając sobie ostatnio zarejestrowane głosy i cienie na kamerach, na tyłach ogrodu. Ludzie naprawdę nie mieli co robić. Victor zastanawiał się, jak oni w ogóle wytrzymywali tę wieczorną duchotę, którą on musiał niwelować odpalonymi wiatrakami.



Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Spacer dobrze mu zrobił, świeże powietrze otrzeźwiło nieco jego umysł, chociaż również przywołało następstwa nocnego pijaństwa w postaci zmęczenie i pojawiającego się powoli bólu głowy. Nic dziwnego, że miał wrażenie, że jest za stary na takie pijackie ciągi, które zafundował sobie w ostatnim czasie w liczbie mnogiej. Idąc wraz z Victorem zaczął się zastanawiać czy nie mieszka on przypadkiem na łodzi, już mu się wszystko plątało i nawet nie był pewien czy Duchovic mu o tym mówił, czy raczej nie. Ostatecznie poczuł ulgę, że to jednak nie kołyszące się na wodzie mieszkanie. Wszedł do środka i posłusznie zastosował się do polecenia, uznając je za jak najbardziej na miejscu. Nawet nie przyszło mu do głowy, żeby pakować się z buciorami brudnymi do środka, albo rzucać je gdzie popadnie, chociaż może i to by mu się poplątało, gdyby nie przywołanie do porządku.

Mam nadzieję, bo jak wypije więcej alkoholu, to… 一 nie dokończył, tylko skrzywił się lekko, co chyba mówiło samo za siebie. Ruszył do kuchni i rozejrzał się, marszcząc lekko czoło, po czym podszedł do lodówki, otworzył ją, a z wewnątrz w jego oczy wystrzeliło światło, którego się nie spodziewał, chociaż przecież powinien. Zamrugał i przesunął wzrokiem po zawartości chłodziarki. Jedzenia było… mało, a wódki dużo. Czy ten niedźwiedź żywi się tylko czystą? Może miał rosyjskie korzenie? Zobaczył jeszcze resztę podejrzanego soku i szklaną butelkę z wodą, do której wyciągnął dłoń, ale po chwili ją cofnął, uznając że może to też wódka, tylko w przebraniu. Po chwili wahania jednak wyciągnął ją, otworzył i powąchał. Nie jebało, więc to jednak tylko woda.

Zamknął lodówkę, odwrócił się i odszukał szklankę, uznając że picie prosto z butelki mogłoby być niegrzeczne. Wypełnił szkło wodą niemalże po brzegi, po czym uniósł ją do ust i napił się kilka łyków duszkiem. Zdecydowanie woda niegazowana. Dopił więc zawartość szklanki, ponownie ją wypełnił i poszedł wolnym krokiem do salonu, przechodząc jak gdyby nigdy nic przy gablocie z pokaźną kolekcją noży, z chęcią uwalenia się na kanapie. Zatrzymał się jednak, kiedy dotarło do niego co właśnie minął i wrócił się, po czym odstawił trochę na oślep szklankę i butelkę wody, aby móc swobodniej przyjrzeć się kolekcji ostrzy.

Niesamowite 一 mruknął, bo właściwie przyjął do wiadomości, co Victor mówił na cmentarzu o nożach, ale z jakiegoś powodu wyobraził sobie jakiś stojak z nożami kuchennymi - nie wnikał czemu chce mu je pokazać, ludzie mieli różne zboczenia. Poczuł nawet ochotę obcowania z tymi imponującymi nożami jakoś bliżej. Może gablota jest otwarta? Nie zaszkodzi sprawdzić.

Sięgnął do drzwiczek i ku jego zaskoczeniu naprawdę dały się otworzyć. Stał tak przez chwilę niepewnie, ale w końcu sięgnął po nóż, ten największy rzecz jasna, i wyciągnął go ostrożnie, jakby był z porcelany. Ciekawe czy ostry - pomyślał, ważąc go w dłoni i oglądając z dwóch stron. Nakierował na ostrze kciuk, ale wtedy usłyszał dźwięk dobiegający od strony sypialni. Drgnął, luzując uścisk, a nóż wyślizgnął mu się z dłoni i upadł na podłogę tuż obok jego stopy.

O, kurwa 一 mruknął, odsuwając się pospiesznie, ale zaraz po tym przypomniał sobie, że chyba nie powinien brać niczego takiego bez pytania, więc rzucił się na nóż i podniósł go, chyba tylko cudem nic sobie przy tym nie robiąc. Usłyszał kroki i przekręcił się, akurat aby zobaczyć Victora bez oka. Zerknął na nóż i ostrożnie schował go na miejsce, po czym zamknął szklane drzwiczki.

To… niechcący 一 mruknął i odchrząknął krótko, po czym lekko się uśmiechnął, przesuwając palcami po swoim gardle, jakby chciał się podrapać. 一 Tak, super zabawa. Imponująca ta kolekcja 一 dodał odrobinę niepewnie, a gdy mężczyzna zajął miejsce na kanapie, Samuel postanowił uwalić się obok i tak właśnie zrobił.

Wandale? Nie sądziłem, że tak tutaj niebezpiecznie 一 odparł, po czym nachylił się do stolika, aby wziąć z niego szklankę z wodą. Napił się kilka łyków i odetchnął głęboko, mając nadzieję że jednak głowa nie rozboli go na tyle, aby musiał prosić o jakiś środek przeciwbólowy. Na szczęście nie chciało mu się jeszcze spać, bo niezręcznie byłoby nagle usnąć na kanapie Victora tak na samym początku rozmowy.

Teraz pachniesz zdecydowanie lepiej 一 przyznał, bo wyraźnie poczuł woń sosnowego płynu i świeżych, czystych ubrań. Miał nadzieję, że sam za bardzo nie śmierdzi, ale po tarzaniu się w grobie na pewno nie był najczystszy.


emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Czy jakkolwiek przejął się widokiem Samuela trzymającego nóż? Oczywiście, że nie. Miał przed sobą osobę, która poza sztućcami kuchennymi nie miała styczności z ostrymi przedmiotami, o czym świadczył jego zbyt lekki i nieudolny chwyt, a następnie zrzucenie przedmiotu na ziemię. Dzięki Bogu nie zrobił sobie krzywdy, bo opatrywanie poszkodowanego nie leżało w interesie Duchovica. Westchnął cicho, widząc jak drzwiczki gabloty zamykając się bezpiecznie dla nich obu, a towarzysz siada obok na kanapie. Patrzył w przestrzeń, być może nieco znudzony albo zmęczony po paru godzinach kopania głębokich grobów. Jego umysł relaksował się, czując wygodę meblowego oparcia na plecach, a spięcie mięśni powoli ustępowało dzięki dokładnemu prysznicowi.

— I czuję się lepiej — stwierdził spokojnie, swobodnie przenosząc wzrok na stojącą nieopodal szklankę z wodą. Nie czuł alkoholu, a to znaczyło, że Monroe wybrał dobrą butelkę. Trochę jak decydowanie się na konkretny kolor tabletki z Matrixie. Mężczyzna po dłuższej chwili wstał, kierując ociężałe (niedźwiedzie) kroki do kuchni. Wyjął z lodówki szklane naczynie czystej wódki oraz ulubiony kieliszek podarowany dawno temu przez trenerkę baletową, a następnie wrócił do Sama. W pewnym sensie czuł, że nie jest najlepszym gospodarzem i nie podskakuje wokół gościa jak po sporej dawce mefedronu albo kokainy, ale wielogodzinna praca nie była dla niego tak znośna, jak kiedyś.

— Ten, który wziąłeś do ręki to Matrioszka. Możesz go rozłożyć na dwa — powiedział nagle, komentując uprzedni wybór noża przez mężczyznę. Rozlał mocny alkohol do kieliszka, z którego następnie upił całą zawartość i zapełnił szkło ponownie, później odwracając się do gabloty. Pił, znieczulając się głównie fizycznie. Genetycznie i wychowawczo miał bardzo mocną głową, nie przypominając sobie nawet chwilowego zaćmienia trunkami. Gdy jego europejscy znajomi padali, on odczuwał zaledwie drobną lekkość, zmuszony ogarniać resztę hołoty do łóżek.

Sięgnął po ostre narzędzie, które parę minut wcześniej przyjęło zderzenie trzeciego stopnia z podłogą i wrócił z nim na sofę, siadając blisko Samuela. Chciał pokazać to, o czym mówił w kontekście nazwy, dlatego wyjął nóż z asekurującej go skórzanej pochwy, kolejno przekręcając dwa niewielkie, metalowe zatrzaski na rękojeści. To poluzowało mechanizm i sprawiło, że drugie ostrze wyszło na światło dzienne prezentując się w całej, pięknie lśniącej okazałości. Victor trzymał broń pośrodku, za drewnianą głownię.

— Bardzo ciekawie zachowuje się w walce, szczególnie przeciwko dwóm osobom naraz. Nie będę ci tego demonstrował, więc musisz zaufać mi na słowo — stwierdził, delikatnie machając Matrioszką w jedną i drugą stronę. Po chwili przywrócił nóż do poprzedniego stanu i okrył, zanim Monroe postanowił wyciągnąć koślawą łapę dla spróbowania.

— Lubię nietypowe rodzaje broni. To zawsze jakiś powiew świeżości. Czasami zmusza cię do zmiany stylu, czasami uczy zupełnie nowych technik — wzruszył ramionami, podziwiając idealnie wyrobione i wypolerowane drewno na końcu ostrego przedmiotu. Większość noży wykuwał sam, kiedyś we własnej pracowni. Teraz tęsknił za niewielką kuźnią, w której potrafił wytwarzać naprawdę przepiękne egzemplarze. Zostawiał w nich część duszy, skrupulatnie dbając o szlify.


Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Dzięki łykom wody powoli działanie alkoholu malało, a przynajmniej takie miał wrażenie, siedząc już w spokoju na kanapie i nie mając zamiaru się z niej podnosić, o ile nie będzie musiał, na przykład do toalety. Po piwach i teraz dodatkowych łykach płynów pewnie czeka go taka wyprawa w niedalekiej przyszłości, ale narazie nacisk pęcherza nie był na tyle duży, aby musiał się zbierać. Swoją drogą było mu całkiem wygodnie. Zerknął kątem oka na gospodarza i wódkę, którą wlewał sobie do kieliszka. Wyglądał na kogoś z mocną głową, z resztą patrząc po tym co pił i jak to pił, to wydawało się to całkiem logiczne.

Skupił się jednak na jego słowach i całkiem się tym zaciekawił. Nie spodziewałby się po grabarzu takich zainteresowań, więc doszedł do wniosku, że mężczyzna musiał mieć ciekawą przeszłość, a to tylko zachęciło go do dalszego poznawania Victora. Co jednak do zaoferowania miał sam Samuel, oprócz rozmów o rodzinie i swojej pracy, która w zasadzie nie była zbyt ciekawa? Trochę zagadką było dla niego co Duchovic w nim widział, że zaprosił go do siebie. Może sam się nie doceniał? Nie było tajemnicą, że ostatnio jego wiara w siebie mocno podupadła.

Obserwował jego zręczne ruchy, a fakt że przed chwilą sam zademonstrował swoją niezdarność trochę go rozbawiła, ale z drugiej strony i zawstydziła. Grabarz nie zdawał się jednak zniechęcony, raczej zachęcony do tej demonstracji i swojej opowieści. To chyba dobrze.

Matrioszka 一 powtórzył po nim ciszej, aby zapamiętać nazwę i dopasować ją do konkretnego ostrza… czy może nawet dwóch. 一 Gdzie się tego nauczyłeś? 一 zapytał zaraz, nawet nie myśląc, aby wyciągnąć dłoń. Nie chciał stracić palców. Nie miał pojęcia, że Victor sam wykuwał broń. Samuel tworzył kiedyś poezje, która jednak nie mogła ranić, a przynajmniej nie fizycznie. Pisał najczęściej o trudnych lub zagadkowych rzeczach, jak śmierć. Przez długie lata fascynował się tym aspektem wręcz niezdrowo, chociaż nigdy tak naprawdę nie chciał umrzeć. Być może często zastanawiał się jak to jest, ale typowe samobójcze myśli go nie dotykały, nawet jeżeli czasami lawirował w naprawdę mrocznych zakamarkach swojej duszy. Szczególnie kiedy jeszcze mieszkał u rodziców i na studiach. Może ten cały temat śmierci pomagał mu przepracowywać trudne doświadczenia z dzieciństwa i okresu dorastania.

Jesteś ciekawą osobą, Victorze 一 odezwał się po chwili, jakby stwierdzał po prostu fakt. Nie ukrywał, że mężczyzna go zaciekawił. Uniósł szklankę z wodą do ust, po czym napił się kilka łyków i odstawił ją na stolik. 一 Czemu zdecydowałeś się na taką pracę? 一 zapytał po chwili, bo uświadomił sobie, że nigdy o to nie zapytał, a im więcej się o nim dowiadywał, tym bardziej go to ciekawiło. Człowiek z taką wiedzą i tyloma talentami ostatecznie kopał groby w niewielkim, australijskim miasteczku. Na pewno coś się za tym kryło, tylko co?

Przekręcił się nieco, aby zwrócić się do mężczyzny przodem i lepiej mu się przyjrzeć. Wyglądał na zmęczonego i Samuel zaczął się zastanawiać czy jednak nie zabiera mu zbyt dużo cennego czasu, który ten mógłby przeznaczyć na odpoczynek w ciszy lub sen. Co prawda nie chciał jeszcze wracać do domu, ale może powinien? Fabian był co prawda pod dobrą opieką, ale czy nie brakowało mu ojca, który zainteresowałby się nim bardziej, niż kieliszkiem? Alkoholu zdecydowanie mu wystarczyło, nie tylko dzisiaj.


emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Wiele lat praktyki pozwalało Victorowi na swobodne manipulowanie ostrzem. Wiedział, że wielu osobom imponowały jego umiejętności, ale nie uważał ich za szczególnie ciekawe. Znudził się strzelaniem, cięciem, czymkolwiek związanym z dawnym zawodem. Ponad trzydzieści lat rozlewania krwi potrafiło wypalić człowieka, a spędzanie czasu na cmentarzu było nadzwyczajnie przyjemniejsze.

— Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić — zaśmiał się, cytując znany wszystkim dialog filmowy. Wolał nie dzielić się z praktycznie nieznajomą osobą swoją przeszłością. Właściwie nikomu nie mówił o tym, co robił w Londynie, a później i na całym świecie. Nie wspominał o treningach w teatrze, o tresowaniu na maszynę do zabijania, nie było to jakkolwiek potrzebne do rozwijania miłych relacji. Dla wielu osób byłoby to dość traumatyczne, a co gorsza, sam Duchovic naraziłby się na wizytę policji.

— Praca grabarza jest prosta i przyjemna — wzruszył ramionami, nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć na zadane pytanie. Miał tę dowolność, że mógł lawirować pomiędzy zawodami, jednak wolał zostać przy czymś przyziemnym, prostym. Nie przemęczał się na stare lata, ot, znajdował zajęcie pozwalające na systematyczne wychodzenie z domu. Znając swoje tendencje destrukcyjne, bez dodatkowego zarobku zakopałby się w pieczarze do końca świata, nie wychodząc nawet żeby przywitać listonosza.

— Idziesz na cmentarz, kopiesz grób, czasem go zakopujesz po pogrzebie. Zajmujesz się cmentarzem, a wokół ani żywej duszy, która mogłaby cię wkurwić — wyjaśnił krótko, posyłając Samuelowi krótki uśmiech. Trochę kłamał, bo czasami prowadził intensywne rozmowy z niezadowolonymi, starymi babami, które głównie marudziły na swąd papierosowy między mogiłami. Była taka jedna - Helena - która uznała Victora za wroga publicznego numer jeden i od tamtego momentu zawsze pyta księdza proboszcza o grafik mężczyzny, byleby omijać go szerokim łukiem. Dość zabawne, zważywszy na to, że niedługo będzie jedną z klientek.

— Bardzo lubię tę pracę. Odpoczywam przy niej — odparł, wstając w celu odłożenia ostrego narzędzia do reszty kolekcji. Matrioszka była cennym przedmiotem, nie mogła zaginąć. — Tak, jak odpoczywam rozmawiając z tobą — dodał, zasiadając ponownie obok Monroe. Siedzenie na wygodnych poduszkach było zdecydowanie lepsze od leżenia w grobie i umierania z tęsknoty za dawną miłością. Poza tym, miłość była przereklamowana.

— Chcesz mi opowiedzieć, co zadziało się w twoim idealnym związku? Albo...jak mógłbym cię pocieszyć? Nie wykopię grobu w ogrodzie, ale możemy znaleźć inny sposób na żałobę.


Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Samuel był tak skupiony na względnie spokojnym, poukładanym życiu zawodowym, w którym ciekawszymi rzeczami były jakieś niecodzienne wiadomości, podawane słuchaczom radia lub wywiad z interesującą osobą, że obserwowanie Victora, posługującego się ostrzami w profesjonalny sposób było wręcz fascynujące. Był ciekawy, nie ukrywał tego. Bardzo chętnie posłuchałby jego opowieści, ale odpowiedź sprawiła, że przystopował i nie miał zamiaru ciągnąć go za język. Nawet trudno było stwierdzić czy to jedynie żart, wybrnięcie od opowiadania o przeszłości, którą zwyczajnie nie miał ochoty się dzielić, czy może autentycznie chodziło o coś, czego Samuel nie powinien wiedzieć. Kolejna interesująca zagadka i chociaż rwał się do poznania prawdy, to pogodził się na przejście do kolejnego pytania z lekkim niedosytem.

Kiwnął głową, słuchając o zaletach pracy, którą obecnie wykonywał Victor. Było w tym sporo racji. Kiedy wyobraził sobie tak prostą czynność jak kopanie dołu w ziemi, na świeżym powietrzu a wokół względną ciszę i spokój, to doszedł do wniosku, że mogło to być nawet relaksacyjne. Może nawet bardziej, niż przygotowywanie materiałów i planów oraz tekstów do pracy, bo o ile kochał pisać, to czasami brakowało mu do tego energii lub weny 一 jak zwał, tak zwał. Należało jednak pilnować terminów i ram czasowych, więc niekiedy wykonywał swoją pracę nie tak dokładnie, jak by chciał. Nie zniechęcał się jednak, w końcu przez tyle lat zdążył się do pewnych rzeczy przyzwyczaić, no i lubił różnorodność, bo w końcu nigdy nie pisał i nie mówił dokładnie tego samego. Gorzej było z ostatnimi tygodniami, w których wyjątkowo często zaglądał do kieliszka, a wolne, które wziął ze względu na sprawy rodzinne, wcale nie pomagało.

Szlajanie się po knajpach i przewalanie w cudzych grobach nie było raczej zajęciem, które go tak naprawdę satysfakcjonowało i coraz bardziej chciał wrócić do formy. Kiedy jednak sięgał po pierwsze piwo lub drinka, a potem po następne, o wielu swoich postanowieniach zapominał, a potem budził się z wyrzutami sumienia.

Przekręcił głowę, unosząc wzrok na twarz Victora, kiedy oznajmił mu, że czuje się komfortowo podczas ich wspólnych rozmów. Mężczyzna przez chwilę badał wzrokiem jego minę, jakby odrobinę się wahał, jakby miał jakieś wątpliwości. Może ograniczone zaufanie nie było jednak takie złe. W końcu lekko się uśmiechnął, bo niezależnie od wszystkiego uznał, że te słowa to chyba dobry znak.

Cieszę się 一 przyznał więc, nie spodziewając się, że będzie to wstęp do tematu, który chyba nie był najlepszym rozluźniaczem, a przynajmniej nie dla Samuela. Prychnął cicho, słysząc o idealnym związku. Może i myślał tak przez jakiś czas 一 dla niego relacja z Arthurem naprawdę wydawała się niemal idealna i pokładał duże nadzieję w tym, że również trwała. Nie był nastolatkiem, który zauroczył się bez pamięci i po nieudanym związku cierpiał katusze wręcz poetyckie, pisząc wiersze z dedykacją dla utraconej miłości i słuchając smutnych piosenek, ulgę sprawiając sobie sznytami na udach i przedramionach. Przeżywał to jednak w pewien sposób, czując ogromne rozczarowanie i poczucie zdrady. To nigdy nie było przyjemne. Ponadto jego przyjaźń z Arthurem trwała od studiów, a to przecież porządny kawał czasu, połowa życia.

Błędnie wziąłem relację z nim za pewnik, pewnie dlatego że tak długo byliśmy przyjaciółmi. Ulokowałem uczucia w niewłaściwej osobie i straciłem na tym kupę czasu. Chcę po prostu… zapomnieć一 przyznał, opierając się wygodniej plecami o obicie kanapy, rękę układając wzdłuż zagłówka, a palcami uderzając w zastanowieniu o sam miękki brzeg. Wbijał jakiś konkretny rytm, chociaż za bardzo się na tym nie skupiał. Człowiek, który traktuje tak osobę, poświęcającą się dla relacji, który żeruje na ufności i oddaniu i to w tak trudnym momencie, wykorzystując zamieszanie, w jakim żył Samuel, odnajdując się w życiu rodzinnym i skupiając uwagę na młodszych braciach, i siostrze, oraz ich potrzebach, nie zasługiwał na dalszą uwagę. To nie była osoba godna zaufania i dalszej przyjaźni.

Grobów chyba wystarczy na dzisiaj 一 przyznał, zerkając jednak w stronę okna, jakby zastanawiał się czy Victor faktycznie ma ogród i jak duży. 一 To jakie znasz sposoby na żałobę? 一 zapytał, bo on sam pomysłu nie miał, znaczy oprócz zapijania mordy, ale to nie był najlepszy sposób. Zerknął na mężczyznę w zasadzie nie wiedząc czego się po nim spodziewać.


emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Ludzie bardzo różnie reagowali na porzucenie. Victor nigdy wcześniej nie odczuł niczego podobnego, dlatego ciężko było mu się postawić w roli Samuela, jednak starał się wysłuchać go i jakkolwiek zrozumieć ból, który doskwierał młodszemu mężczyźnie. Miłość bywała przewrotna, zgubna, czasami dla niej ludzie porzucali dawne życia i kończyli w grobach, dosłownie. Na szczęście Monroe jedynie wpadł do dziury, która nie była dokończona, co pozbawiło go okazji wąchania kwiatów od spodu.

— Mówi się, że najtrwalsza miłość kiełkuje z przyjaźni...ale nie zawsze musi wykiełkować — westchnął cicho, przypominając sobie jakieś damskie mądrości, którymi raczyła go jedna towarzyszka podczas wizyty w Maroko. Była genialną zabójczynią, ale siedział w niej ten empatyczny pierwiastek i chęci porzucenia pracy na rzecz założenia normalnej rodziny, pozbawionej niebezpieczeństw. Wtedy nie rozumiał jej podejścia, bo adrenalina i życie z dnia na dzień wydawało się jedynym, co mogli osiągnąć. Teraz, gdy znalazł swoje miejsce na ziemi w niewielkim, australijskim domku, jej słowa nabierały większego sensu.

Hedonizm, spokojny sen - te elementy nowego życia były jego ulubionymi. Mógł p o s i a d a ć meble, które ustawiał według swojego widzimisię. Czuł się wolny, jak wyzwolony z niewidzialnych kajdan włóczęga pozbawiony ograniczeń nadawanych przez bezwzględnego pana. Organizacja nie była zadowolona słysząc, że Victor przechodzi na emeryturę. Mieli dla niego masę zleceń, czasami dosyłając niektóre przez znane tylko im źródła komunikacji. Kusiły, jednak odrzucał je dla świętego spokoju. Wiedział, że jeden krok w przeszłość spowoduje upadek w wir kolejnych misji, co kompletnie zaburzy budowaną sielankę.

— Zdecydowanie — odpowiedział ze słyszalnym rozbawieniem, gdy Samuel wspomniał o grobach. Cóż, wolałby nie wyciągać go z bliżej nieokreślonych dziur, nastawiać kolana albo wysyłać na ostry dyżur przez niezapowiedziane złamanie. Mężczyzna wydawał się przyciągać pecha jak lep, co było dość interesującym zjawiskiem.

Duchovic sięgnął po szklankę napełnioną mocnym trunkiem i opróżnił ją, a następnie wstał z kanapy. Chodziły mu po głowie plany, do których zabierał się dość...strategicznie. Spędzali miło czas, ale zaczynał się nudzić, odpływając myślami w dość perwersyjne rejony. Głupio było wykorzystywać sytuację skrzywdzonego faceta, ale jeśli nie rozmową to...

— Jeżeli coś szwankuje, trzeba wymienić je na lepszy model — stwierdził, przechodząc do kuchni. Otworzył lodówkę, z której wyjął czystą wódkę oraz sok pomarańczowy, trzymając karton pod pachą. Postanowił przenieść ich małą posiadówkę na ogród, gdzie przyjemnie ciepły wiatr rozwiewał niesforny włos. Ledwo przytrzymując butelkę wódki rozsunął drzwi tarasowe, aby odłożyć rzeczy na niewielki stolik.

— Nie jestem najlepszy w pocieszanie, Monroe, ale potrafię pomóc zapomnieć o bożym świecie —
powiedział, stając przed kanapą z założonymi na biodrach rękami. Spojrzał na Sama łagodnie, a następnie przeniósł wzrok na wysoki, drewniany płot ogradzający teren. Dopiero później, powoli - starość nie radość - uklęknął przed siedzącym na sofie mężczyzną i ułożył ramiona na jego udach, wpatrując się w niego od dołu.

— Mogę być twoim narzeczonym na jedną noc, co na to powiesz? Nie ukrywam, że jesteś w moim typie i chętnie zobaczyłbym cię nago pod sobą.




Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Zastanowił się nad słowami Victora, w których na pewno było trochę racji. W końcu tak naprawdę każda relacja była inna, niezależnie od tego co myślał wcześniej Samuel. W końcu nie spodziewał się, że długoletnia przyjaźń rozpadnie się z dnia na dzień, bo osoba, której być może ufał kiedyś najbardziej, okaże się oszustem. Teraz dochodził do wniosku, że może był tak zaślepiony, że tak naprawdę nigdy nie poznał do końca Arthura. Wystarczyło kilka trudności i trochę długów, aby posunął się do tak nieczystego zagrania, za nic mając uczucia Samuela i zaufanie, jakie w nim pokładał. Dochodził jednak powoli do wniosku, że to mogło się skończyć dużo gorzej i ostatecznie dobrze, że pozbył się ze swojego życia tak toksycznej osoby, która miała zamiar zaciągnąć go na dno i to z całą jego rodziną. Momentami jeszcze nie dowierzał, że można być tak oślizgłym gadem, ale przecież nie miał wpływu na jego decyzje i na pewno nie mógł zmienić jego charakteru. Teraz nawet już nie chciał.

Skoro miała nie wykiełkować, to lepiej, że stało się to teraz, bez większych szkód 一 mruknął, wzruszając lekko ramionami. Akceptacja to chyba już całkiem dobry etap radzenia sobie z takim problemem. Był już trochę tym zmęczony. Coraz bardziej chciał się już wydostać z tego dołka i ruszyć dalej. Dotarło do niego, że Victor w jakiś sposób mu w tym właśnie pomagał i zrobiło mu się jakby odrobinę lżej. Mężczyzna może go nie rozumiał i może go to nawet aż tak bardzo nie obchodziło, ale zdecydował się go wysłuchać, a to już całkiem sporo.

Powiódł wzrokiem za wstającym z kanapy mężczyzną, obserwując jak rusza w stronę kuchni. Zmarszczył lekko brwi, zaciekawiony jego złotą radą. Przyglądał się jak sięga po alkohol i sok, a potem przenosi produkty do robienia drinków na taras w ogrodzie. Pogoda sprzyjała do wieczornych posiedzeń na świeżym powietrzu. Samuel również miał taras w ogrodzie, nawet niewielki barek, nie mówiąc już o basenie i był fanem spędzania tam czasu, chociaż z ostatnich, mocno zakrapianych posiedzeń niewiele pamiętał. Może i lepiej, bo coś kojarzył, że w urodziny Viper chyba zbyt spoufalał się z siostrą jej kolegi, co nie był zbyt mądrym posunięciem, nie mówiąc już o tym, że w ogóle do niego niepodobnym. Kto nie popełnia błędów, nie uczy się, jak to mawiają. Poczuł przyjemny powiew świeżego, ciepłego powietrza i odetchnął głęboko, uznając poczynania Victora za zaproszenie, więc w pierwszym odruchu chciał wstać i wyjść na zewnątrz, ale ostatecznie wstrzymał się, widząc że gospodarz idzie w jego kierunku.

Miałeś na myśli siebie, mówiąc o lepszym modelu? 一 zapytał, unosząc lekko kącik ust. Właściwie nie mógłby temu zaprzeczyć. Przynajmniej w pewnym aspekcie. Po bliższych oględzinach musiał przyznać, że Victor był przystojniejszy od Arthura, atrakcyjniejszy. Zarówno sylwetka rysowała się wyjątkowo korzystnie, jak i rysy twarzy przyciągały i Samuel łapał się na tym, że z przyjemnością obserwuje go czy to podczas rozmowy, czy innych czynności. Był również pewny siebie, co mu imponowało.

Propozycja była kusząca i dosyć szybko zagnieździła się w jego umyśle, paraliżując go perspektywą nocy pełnej wrażeń. Poczuł ekscytację, szczególnie kiedy wyobraźnia postanowiła podsunąć mu konkretne obrazy, wygenerowane dzięki ostatnim słowom Victora. Wyprostował się, a potem lekko pochylił i wsunął dłoń na jego przedramię, przyciągając męską dłoń i opierając ją o własne krocze. Nawet przez materiał bielizny i jeansów można było wyczuć, że członek stwardniał.

Wygląda na to, że dzisiejszej nocy możesz być kim chcesz, byle bez ubrań i bez hamulców 一 odparł całkowicie poważnie, chociaż z zadowoleniem, odbijającym się w jego oczach.


emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Samuel Monroe
ODPOWIEDZ