lorne bay — lorne bay
20 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
jestem sierotką, co konstruuję marsjańskie łaziki i pomaga bratu układać życie na nowo, a w międzyczasie robię bałagan w swoim własnym.
- Taaaak, Ri, serio. Nie musisz się martwić. Normalnie gdyby nie ten nagły zryw, mogłabyś pomyśleć, że brałam udział w wyścigach żółwii - próbowała uspokoić ją jakoś, bo teraz miały poważniejszy problem niż jakieś tam siniaki. Ktoś lada chwila mógł wrócić i zastać dziurę w swoim domu! Nawet nie brała pod uwagę tego, że Rhiannon może mieć całkiem słuszne podejrzenia. Była zbyt przejęta żeby dłużej przystanąć z myślami w jednym miejscu i zastanowić się, czy rzeczywiście podczas tego krótkiego, acz gwałtownego poślizgu, nie walnęła głową na przykład w kierownicę. Być może dlatego w ogóle poduszki się uruchomiły.
- Czuję się nieźle, oprócz tego, że jestem przerażona - w obecnym stanie wszystko zdominował szok, a adrenalina buzowała jej w żyłach, pełznąc przez całe ciało, które nawet jeśli było obolałe, teraz niczego nie czuło. Pomijając ten jeden detal, Georgia mogła pochwalić się odpowiedzialnością, w przeciwieństwie do ojca, czy brata, którym przez pewien czas zwykła matkować. Tym bardziej była zrozpaczona, bo nawet stawiając na szali swoje spóźnienie, nie jechała szybciej niż było to wskazane w taką pogodę. Zresztą nigdy nie czuła się asem szosy, więc sam fakt, że zdecydowała się pożyczyć to auto, wiał desperacją.
- Wiem, że pewnie masz rację, ale nie mogę pozbyć się poczucia winy... Gdybym tylko dała jej znać, nie miałabym teraz na głowie tego wszystkiego. Pewnie posadziłaby mnie na tyłku i zakazała wychodzić w taką ulewę - jęknęła. Szkopuł w tym, że tego już się nigdy nie dowie, a niewykluczone, że ciocia Grantham wcale nie zwróciłaby uwagi na warunki atmosferyczne i po prostu machnęła na ów prośbę ręką, więc tak czy inaczej skończyłoby się tak samo.
Wtuliła się w plastikowy płaszcz blondynki, wciągając zapach kadzideł, czy innych magicznych rzeczy, które składowała w swoim sklepie, a który zawsze ją jakoś podnosił na duchu. Może dlatego, że wprost przepadała za paczulą. Przez kilka sekund pozwoliła sobie na rozbeczenie się jeszcze bardziej, nim wzięła głęboki wdech, otarła łzy kantem przemoczonego rękawa i zagryzła wargi, powstrzymując kolejną falę. Było jej wstyd. Między innymi dlatego, że pozwoliła sobie tak bardzo się rozkleić.
- N-nie dzwoniłam. Spanikowałam i zadzwoniłam tylko do Ciebie. Z-zapalimy? - wyciągnęła z kieszeni papierosy, które były doszczętnie przemoczone. Szlag. Westchnęła głęboko, znów powracając wzrokiem do zrujnowanej ściany. - M-może powinnam zadzwonić do drzwi, czy coś? - z drugiej strony, czy jeśli ktoś byłby w środku to odgłos samochodu uderzającego o ścianę, nie wygoniłby go na zewnątrz?

Rhiannon Grantham
niesamowity odkrywca
bowie
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- Jesteś pewna? No dobrze, to pomyślimy o tym później - nie będzie przecież w tych strugach deszczu próbowała rozbierać Georgii i sprawdzać, czy rzeczywiście nie ma poważniejszych obrażeń. Jeszcze raz za to obrzuciła ją uważnym spojrzeniem, chcąc sprawdzić, czy na jej twarzy, czy odkrytych częściach ciała nie widzi poważniejszych zadrapań. - Ale jak cię coś będzie bolało, to mów, dobrze? - wtedy z pewnością próbowałaby ją zaciągnąć od razu do lekarza. A może w ogóle powinna wezwać pogotowie? Cholera, nie pamiętała nic ze swojego kursu na prawo jazdy i nie wiedziała, czy już powinna działać, czy co w ogóle robić. Rhiannon, choć sporo starsza od Georgii była w gruncie rzeczy beznadziejnym dorosłym i dalej żyła w jakiejś bańce. Dzięki swojej pracy i części pieniędzy z rozwodu z Seamusem miała zapewnioną płynność finansową, ale w gruncie rzeczy nawet ten rozwód im do końca nie wyszedł, bo dalej utrzymywali kontakt, dużo bliższy, niż by należało.
- G., czasu już nie cofniesz, a dla cioci będzie ważniejsze, że jesteś cała, mówię ci - z tej ich całej pokręconej rodziny była akurat pewna, że jej mama i ciocia dbają o Georgię bardziej, niż o cokolwiek innego. Rhia dorosła, była w stanie zająć się sobą sama, a ją wszyscy dalej traktowali trochę jak dziecko. Poniekąd dlatego, ze tym dzieckiem dalej była i nie powinna się przejmować niczym innym, kiedy miała na głowie teraz studia.
- Tam w środku chyba od lat nikogo nie ma - westchnęła, uważniej przyglądając się drewnianemu domowi. Słyszała jakieś historie o podupadającym domu w Sapphire River, nie do końca się spodziewała, że to w niego właśnie wjechała najmłodsza Grantham. - Ale chyba powinnyśmy zadzwonić na policję. I do cioci, żeby zorientować się jak wygląda jej ubezpieczenie. Ale wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się lekko, trochę chcąc ją pocieszyć, chociaż nie wiedziala jak to będzie prawnie wyglądać.

georgia-may grantham
ambitny krab
nata
lorne bay — lorne bay
20 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
jestem sierotką, co konstruuję marsjańskie łaziki i pomaga bratu układać życie na nowo, a w międzyczasie robię bałagan w swoim własnym.
- Dooobrze, obiecuję, że dowiesz się o tym pierwsza - przyrzekła, wysuwając w górę dwa złączone palce - środkowy i wskazujący, w jakimś geście, który podpatrzyła prawdopodobnie w telewizji, a oznaczał ślubowanie. Kiedyś tak będzie robić oficjalnie. Jak dostanie się na przykład do NASA, ale najpierw musiała przestać powodować wypadki i odbierać pijanych wujków z imprez. Równocześnie była na tyle odpowiedzialna, że wiedząc jakie konsekwencje potrafią nieść za sobą wypadki, nie chciała być kolejnym problemem na głowie Rhiannon, więc zanim postanowi wykrwawić się i zejść po środku cudzego ogrodu, na pewno wcześniej da znać, ze coś jest nie tak.
- A-aleee... Może znasz kogoś kto by mógł wyklepać to autko? Wezmę jakieś dodatkowe zmiany w barze, nim wróci, będzie jak nowe - chociaż wiedziała, że tak naprawdę dla cioci było najważniejsze jej zdrowie (to ona się nią zajęła po śmierci matki i mimo ojca, z którym mogła dalej mieszkać, zaproponowała jej przeprowadzkę!), wciąż czuła narastające poczucie winy. Być może dlatego, że starała się w swoim pokręconym, doszczętnie potłuczonym życiu, znaleźć chociaż namiastkę normalności, dzięki której mogła poczuć się tak, jakby nie zawsze trzeba było ciągle iść pod górkę. I fakt, że to ona coś spierdoliła, był najbardziej bolesny, zwłaszcza że chodziło o osobę, która jej tak wiele dała. Może i Georgia była wciąż dzieckiem, ale miała wrażenie, że dzieciństwo jej przeszło koło nosa, wraz ze śmiercią mamy i wyprowadzką starszego brata.
- Na pewno? - wciąż zerkała podejrzliwie na dziurę w ścianie. Może i chata wyglądała na zaniedbaną, ale... Może mieszkali tam jacyś bezdomni? Nagle poczuła się w obowiązku żeby to sprawdzić. - Może sprawdzimy? Tak na wszelki wypadek? - może rzeczywiście coś się stało po wypadku i zaczynała tracić zmysły, skoro jeszcze chwilę temu marzyła o tym żeby rzeczywiście nikogo nie było w domu.
- A w międzyczasie rzeczywiście trzeba zadzwonić na policję, bo zanim dojadą, minie trochę czasu. Hm, mogłabym Cię o to poprosić? A ja może bym zadzwoniła do cioci i... I opowiedziała jej wszystko - nie chciała tego zwalać na Rhię, zwłaszcza, że to była jej wina. Sam fakt, że w ogóle tutaj stała obok niej był niesamowicie pokrzepiający.

Rhiannon Grantham
niesamowity odkrywca
bowie
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Pijaka Buda w chwili wypadku nie było w domu. Względny spokój jednak, w którym Georgia i Rhiannon mogły odnaleźć się w sytuacji i spróbować wezwać odpowiednie służby, niestety nie trwał długo. Bud bowiem przebijał się właśnie przez ulewę, brodząc starymi kaloszami w błocie i ledwo niosąc w rękach dwa sześciopaki piwa (w końcu kazali się na najbliższe dni dobrze zaopatrzyć, prawda?). - Co tu się odpierdala?! - zawołał, kiedy tylko dostrzegł, że ktokolwiek znajduje się na jego ziemi. Dopiero po dłuższej chwili, paru ciężkich krokach i wielu mało przyjemnych epitetach rzuconych pod nosem w stronę kobiet, Bud dostrzegł, co się właściwie stało. I chyba pierwszy raz zabrakło mu słów. - Mój bimber! - zawołał w końcu, wybudzając się z letargu i szarżując w stronę domu. Lepiej, żebyście nie były na miejscu, jeśli się okaże, że auto Georgii w jakikolwiek sposób uszkodziło nie tylko jego dom, ale także produkcję specjalnego trunku! Problem w tym, że na policję nie sposób się w tej chwili dodzwonić, a wy nie macie jakiegokolwiek środka transportu...
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- Hej, to akurat najmniejszy problem, okej? Masz teraz wakacje, więc pewnie na spokojnie odłożysz coś na samochód, ja ci dołożę, pieniędzmi się nie martw - to nie tak, że Rhiannon miała ich nadmiar, wręcz przeciwnie, ostatnio nawet zamówiła nowości do sklepu na adres Seamusa, do tego za pobraniem, bo zrobiła trochę za dużo inwestycji przed swoją wypłatą, ale koniec końców chciała mu je oddać. Była jednak przekonana, że będzie w stanie jakoś przekonać swojego byłego męża do odwleczenia spłaty jej długów, kiedy powie, że chodzi o Georgię, w końcu ona była prawie dzieckiem.
- Nie wiem czy wchodzenie do środka jest w ogóle bezpieczne, już wcześniej nie wyglądał na zbyt stabilny, a teraz może być tylko gorzej - dom starego pijaka wyglądał wręcz, jakby się miał niedługo zawalić. Uderzenie w jego ścianę pewnie w niczym tu nie pomagało i chyba bezpieczniej byłoby poczekać na przyjazd prawdziwych specjalistów, więc na wszelki wypadek złapała siostrę za ramię, żeby przypadkiem w przypływie emocji nie postanowiła tego sprawdzić. - Dobra, dzwonię - wyciągnęła telefon i przetarła jego ekran materiałem bluzki, żeby móc wybrać numer alarmowy, ale nikt nie odbierał. - To chyba jakiś zart - wymruczała po chwili, słysząc komunikat o zajętych liniach, a potem widząc nadciągającą kolejną katastrofę. - Proszę pana, spokojnie, proszę tam nie wchodzić! - zawołała za Budem, telefon chowając do kieszeni spodni i rozbita pomiędzy domem, samochodem, a Georgią, przez chwilę kręciła się w kółko. - G, jak dodzwonisz się do cioci, to powiedz, żeby przyjechała! - tylko przyjechała czym? Cholera. Deszcz nie ustawał, a one nie miały żadnego magicznego rozwiązania, a Bud wrzeszczał coś niezrozumiałego ze swojej chatki i przeczuwała, że niedługo mogą je czekać jeszcze większe problemy, instynktownie stanęła więc na linii między Georgią, a Budem, chociaż miała nadzieję, ze nie wybiegnie do nich z bronią i że jest tylko nieszkodliwym pijakiem.

georgia-may grantham
ambitny krab
nata
lorne bay — lorne bay
20 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
jestem sierotką, co konstruuję marsjańskie łaziki i pomaga bratu układać życie na nowo, a w międzyczasie robię bałagan w swoim własnym.
- Ej, mówiłam Ci kiedyś, że nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła? - uśmiechnęła się blado, naprawdę doceniając fakt, że Rhiannon była w stanie się tak poświęcić. Wiedziała poniekąd, że u niej też się nie przelewa, a jednak za każdym razem kiedy George potrzebowała pomocy, zawsze była w stanie na nią liczyć. Co by bez niej zrobiła? Cóż, byłoby ciężko. W jakiś sposób na pewno dałaby sobie radę, ale bez jej wsparcia emocjonalnego nosiłaby na barkach wyjątkowo duży ciężar. Może rzeczywiście, dzięki dodatkowej pracy w barze, napiwkom i być może wygranej w konkursie, uda jej się wystarczająco uzbierać żeby wreszcie pozbyć się starego gruchota jej ojca i nie musieć równocześnie pożyczać samochodu ciotki.
- Niby masz rację, ale co jeśli w środku jest ktoś albo są jakieś zwierzęta? - zagryzła nerwowo dolną wargę. W przypadku tego pierwszego jeszcze miała wątpliwości, bo ciężko byłoby nie usłyszeć takiego huku, ale jeśli na sumieniu miałaby jakieś istotki uwięzione w środku, ciężko byłoby jej się otrząsnąć z poczucia winy. Zwłaszcza, że dobro zwierząt bardziej leżało jej na sercu niż ludzi, choć akurat tym się niespecjalnie chwaliła na głos.
Mimo to, czując na ramieniu dłoń Rhiannon, porzuciła pomysł pakowania się do środka. Może rzeczywiście najpierw lepiej było zaczekać na policję, a póki co dom nie wyglądał jakby miał runąć, chociaż miała wrażenie, że byle większy podmuch wiatru był w stanie zachwiać jego niezbyt stabilną konstrukcję.
- Nikt nie odbiera? - jęknęła, w międzyczasie próbując zadzwonić do cioci, ale nie było nawet sygnału. Jedynie kilka krótkich dźwięków odbiło się echem w jej uszach, sygnalizując, że dalsze próby nie mają większego sensu. - Przecież na piechotę to jakieś dwie godziny drogi! - a wokół żywego ducha, który zdecydowałby się przejeżdżać pobliską drogą w tą pogodę. Obcy głos zza pleców sprawił, że wyskoczyła w powietrze na dobrych kilka centymetrów.
Pijak wymamrotał wściekle coś pod nosem o tym, że niby gdzie ma stać, na dworze w tym deszczu i wyglądać jak one? Na szczęście, Rhia miała zbawienny wpływ na ludzkość i postanowił wstrzymać się z ekspertyzą zgniecionej ściany od środka.
- Do cioci też nie mogę się zadzwonić, ale może... Może byśmy zaryzykowały? A jak Pan byłby taki miły to i może by nam pozwolił od siebie zadzwonić? - wyglądał na takiego, który poza telefonem stacjonarnym i telewizorem nie dysponował żadną inną technologią. No może z wyjątkiem przyrządów do pędzenia bimbru. - Obiecuję, że pokryję szkody z nadwyżką - zapewniła skwapliwie, nawet jeśli miało to oznaczać otwarty rachunek w Moonlight, który będzie musiała pokryć z własnej kieszeni.

Rhiannon Grantham
niesamowity odkrywca
bowie
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- O kurczę, o tym nie pomyślałam - i już była jednak gotowa zaglądać do środka, ale sama siebie musiała powstrzymać przed tą myślą. - Tu co najwyżej mógłby mieszkać ktoś z psem, czy kotem. Ten pierwszy by ujadał, a drugi gdzieś się schował - i to by było na tyle, jeśli chodziło o nieocenianie po pozorach. Sfatygowana chatka nie wyglądała jednak jakby miała należeć do kogoś dbającego o porządek, a co dopiero zwierzęta, przy czym te dwa rodzaje typowych czworonogów często potrafiły sobie poradzić same, albo głośno upominać się o swoje.
- Nie, może przez tę wichurę coś padło i mają przeciążone linie? - spojrzała na ekran swojego telefonu, który daleki był od pokazania wszystkich kresek zasięgu, to samo tyczyło się internetu. A podobno żyli w dwudziestym pierwszym wieku i technologia była tak wszechstronna! Najwyraźniej nie wtedy, kiedy to rzeczywiście było potrzebne. - Cholera, co jest, czemu wszyscy nagle nie odbierają? - powinna zadzwonić po Seamusa? Przyjechałby. Gdyby tylko mógł, to by przyjechał, pomimo tego, że był jej byłym mężem i już nie powinni utrzymywać takich kontaktów.
Nie miała jednak okazji zbyt długo o tym myśleć, bo nie wiedzieć kiedy, Georgia pytała mężczyznę, czy może skorzystać z jego telefonu. Ciężko było stwierdzić czy to on był bardziej zaskoczony, czy Rhiannon, bo chwilę mruczał tylko pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa i to chyba musiało wystarczyć obu Grantham jako odpowiedź. - Dobrze, spokojnie, panu nic nie jest, dom chyba też nie jest jakoś uszkodzony, więc musimy tylko wydostać samochód i pomyślimy o jakimś zadośćuczynieniu dla pana - niezbyt kosztownym, ale takim, który go usatysfakcjonuje. I może obędzie się bez policji, afery, zabierania punktów. - Z pewnością nie chciałby pan tutaj nalotu policjantów, prawda? - nie wyglądał na najbardziej prawego i pewnie niejedno miał za uszami, choćby niezapłacony mandat.

georgia-may grantham
ambitny krab
nata
lorne bay — lorne bay
20 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
jestem sierotką, co konstruuję marsjańskie łaziki i pomaga bratu układać życie na nowo, a w międzyczasie robię bałagan w swoim własnym.
- Wiesz, chyba że to takie, co się przypałętały i zadomowiły na dziko w jakiejś norze - no bo jak ktoś mógłby opiekować się zwierzętami, mieszkając w takiej ruderze? Okej, może włączyło jej się teraz ocenianie i nie było to zbyt życzliwe z jej strony, ale była zbyt zdenerwowana żeby o tym rozmyślać. Zresztą, jeśli ktoś doprowadzał swój dom do takiego stanu, raczej nie należał do wybitnych opiekunów. Mimo to wciąż los ewentualnych zwierząt nie był jej obojętny. - Ale chyba możemy wykluczyć psa, bo nie słyszę żadnego ujadania - zawahała się chwilę. Co jeśli przez jej wypadek pies na tym ucierpiał? Musiała potrząsnąć głową, żeby odegnać od siebie złowieszcze myśli.
- Myślisz, że długo to potrwa? - zastanowiła się na głos. Chyba takie awarie nie trwały jakoś ultra długo, a sieci komórkowe miały jakieś awaryjne systemy, które uruchamiały się żeby cały świat nagle nie został sparaliżowany. Poza tym nie chciała tutaj spędzać wieczności, bo prawdopodobnie zeżarłyby ją wyrzuty sumienia i stres, a już i tak stała na granicy rozpaczy.
Spojrzała z nadzieją na Rhiannon, która przejęła pałeczkę w kontakcie z podejrzanym właścicielem tego przybytku, nim zaczął straszyć je strzelbą czy coś, bo chyba tak mieli w zwyczaju właściciele szemranych posesji. Widywała to przynajmniej na filmach i niespecjalnie chciałaby odczuć to na własnej skórze.
- No właśnie - dodała od siebie, kiwając głową i rzucając pozornie groźne spojrzenia w stronę starego pijaka. W razie gdyby jednak chciał skorzystać z innych środków wypędzenia ich z ogrodu. Ale bez tego nie usunąłby samochodu ze swojej ściany, więc sytuacja wydawała się dla nich wygrana.
- Pomoże pan popchnąć auto? - we trójkę na pewno będzie im łatwiej je wyciągnąć, a mężczyzna i tak nie miał wyboru. Podeszła w stronę bagażnika i złapała auto od spodu. - Rhia, siadłabyś za kierownicą? - miała wrażenie, że prędzej zeszłaby na zawał niż podjęłaby się kolejnej próby poprowadzenia samochodu.

Rhiannon Grantham
niesamowity odkrywca
bowie
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- Na spokojnie, nie ma tu żadnego psa, ani nic z tych rzeczy - najwyżej myszy w piwnicy, albo jakieś korniki w ścianach domku. Ale gorąco wierzyła, że uderzenie w budynek nie spowodowało śmierci żadnego psa, Mistrz Gry, czy ktokolwiek był bogiem w tym wszechświecie, był chyba dla niej łagodniejszy. Lepiej, żeby nie dodawały sobie żadnych zmartwień do już i tak wystarczająco ciężkiej sytuacji. Samochód z pewnością będzie wymagał remontu, tak samo jak sam dom, który mógł mieć jakieś uszkodzenia i lepiej było się skupić na tym, żeby wszystko załatwić po kolei. Tylko, że Rhiannon wcale taka dobra w byciu tym ogarniętym i dorosłym człowiekiem, którego teraz Georgia potrzebowała, wcale nie była. - Ciężko powiedzieć, ale miejmy nadzieję, że nie, w końcu ci strażacy zawsze zajmują się podobnymi rzeczami - to już nie tylko pożary i ściąganie kotków z drzew, a podczas większych "katastrof", Rhiannon często była świadkiem wozów, ratujących podtapiające się piwnice, bo przez budowanie na ciągach wodnych i brak odpowiedniego odwodnienia, ludzie mieli tylko problemy w przyszłości.
Stary Bud zaczął mamrotać coś pod nosem o głupich siksach, no i pewnie obydwie były dla niego tylko dzieciakami, skoro on miał pięćdziesiąt, w porywach do stu lat, co ciężko było określić po zaczerwienionej i zarośniętej twarzy, ale argument o policji chyba poskutkował, bo był już trochę mniej waleczny, jeśli chodziło o walkę z Granthanami. Całe szczęście, bo może samochód nie był na tyle uszkodzony, żeby zaraz remontować wszystko po kolei! - Co? - wyrwało się jej na propozycję Georgii, ale tego Bud chyba nie uslyszał, bo coś znowu zaburczał pod nosem i zakasał rękawy, co świadczyło chyba o tym, ze jest gotów na przepychanie. - A, no jasne - przeciez ona od lat nie prowadziła samochodu! Ale w tym calym ferworze próby wydostania go z chatki, poczuła, że musi byc tą bardziej odpowiedzialną, więc ostroznie wsiadla za kierownicę, odsuwając maksymalnie szybę. - To na trzy? - wychylila przez nią glowę i odpaliła samochód, wrzucajac tylny bieg. Miała nadzieję, ze tylny, bo wjechać dalej w chatke nie chciała! Na wyznaczony sygnał wcisneła delikatnie pedal gazu, kola zabuksowaly, a ją (i samochód) z impetem pociągneło do tylu. - Stop! Chyba się udało! - przynajmniej kawałek, wyskoczyła więc z auta, zeby ocenić szkody.

georgia-may grantham
ambitny krab
nata
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Claire Buxton

Wyjaśnianie siostrze zakrętów swojego życia, które dotąd przypominało autostradę trzypasmową musiało przebiegać w dobrej atmosferze. To znaczy: Alfie Buxton musiał jej pokazać, że radzi sobie z własnym życiem wyśmienicie i to nie tak, że nie stać go na szampon i coraz częściej myśli o nadszarpnięciu funduszu powierniczego. W końcu wkrótce miał się przydarzyć cud i miała się ziścić na jego koncie stażowa wypłata, więc będzie mógł rozsądnie przeżyć do pierwszego. Wprawdzie rozsądkiem on nigdy nie grzeszył, zwłaszcza jeśli chodziło o wydawanie pieniędzy, ale skoro w mig pojął ludzką anatomię i miał w przyszłości rozkrajać ludzi to chyba nie pokona go budżet domowy (a raczej ten łajbowy)?
Zwłaszcza że teraz w excelu były takie piękne tabelki.
Pełen entuzjazmu i planu na za tydzień teraz zakupił zgrzewkę piwa i postanowił pokazać jej swoje nowe, ulubione miejsce w okolicy jego zamieszkania. Tak właściwie Claire nie wiedziała, że przeniósł się do portu, więc postanowił uaktywnić tę romantyczną stronę swojej natury i wcisnąć jej kit, że przychodzi tutaj, bo lubi duchy i tego typu klimaty. To, że zakupili piwo w supermarkecie było tylko i wyłącznie związane z tą okolicą, a nie z jego brakami materialnymi. Miał również nadzieję, że nie spotkają tutaj nikogo ani niczego podejrzanego. Australia, zresztą, miała to do siebie, że ciągle byli narażeni na śmierć, ale skoro przeżyli już całe dwadzieścia lat swojego pięknego życia to Alfie wnioskował, że i teraz dadzą radę. Szkoda tylko, że dotąd chował się w bardziej cieplarnianych warunkach niż ta okolica.
- Lubię tu przychodzić, gdy chcę podumać nad swoją egzystencją i jaźnią - zaczął więc całkiem od czapy, gdy już dotarli do tego przybytku grozy i przekroczyli próg. Nie wiedział czy to był dobry pomysł, ale skoro mieli porozmawiać od serca to nie mógł spacerować z nią po mieście. Każdy inny by mógł, ale Buxtonowie strzegli swojej prywatności jak oka w głowie i był przekonany, że nie wolno im rozpowszechniać takich informacji.
Nowiny zaś miał zacne i zanim zdradził cokolwiek przysiadł się na parapecie przy wybitym oknie i otworzył piwo. Wskazał na miejsce obok siebie i wiedział jedno- cokolwiek powie, musiało zostać tutaj, bo jeśli dojdzie do jego rodziców... Przeniesie się na pobliski cmentarz, tego był pewien.
- To co chcesz wiedzieć, Claire? - pewnie chciała wiedzieć wszystko, ale od czegoś musieli zacząć.
SEKRETARKA | CHÓRZYSTKA — CROWN PROSECUTOR'S OFFICE | KOŚCIÓŁ
23 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś była łyżwiarką, ale nabawiła się kontuzji w wyniku czego musiała przerwać treningi, odwołać swoje uczestnictwo w mistrzostwach i z ukochanego UK wrócić do Lorne Bay, gdzie ojciec załatwił jej ciepłą posadkę sekretarki w biurze prokuratora. Śpiewa też w kościelnym chórze, choć przecież jest ateistką. Pochodzi z lordowskiej rodzinki i jest siostrą Alfiego. Natomiast Ace z nią randkuje, ale tylko jako zastępstwo!
Spoiler
Obrazek
Jej siostrzanym obowiązkiem było martwienie się o Alfiego. Nawet jeśli to on był jej starszym bratem i na ogół wydawał się mieć bardziej poukładane życie od niej, to jednak dość naturalnie przychodziła mu troska o niego – zwłaszcza w momentach takich jak ten, czyli podręcznikowego zwątpienia w to, że jednak jej starszy brat nie jest wcale taki idealny. Pewnie w jej niepisanym obowiązku leżało również wkurzanie się na niego i bicie go po głowie za każdym razem, gdy w jej przekonaniu coś koncertowo spaprał, ale na pierwszym miejscu wciąż stawiała troskę. Zatem owszem, martwiła się, ale w momencie, gdy wyszło na jaw, że Alfie pruderyjnie ją (i resztę rodziny) okłamywał i zamiast przebywać sobie pośród mgieł Szkocji, on dryfował na łajbie w Lorne Bay, Claire zadrgało oko.
Liczyła więc na szczere wytłumaczenie, którego celem powinno być przede wszystkim ugłaskanie jej, młodszej siostry, jeśli nie chciał, by poleciał zaraz na skargę do rodziców. Oczywiście, Claire nie praktykowała tego typu rozwiązań już od jakiegoś czasu, ale na skutek irytacji mogła złamać swoje zasady i powrócić do wręcz szczeniackich nawyków. Potulnie jednak poszła wraz z nim, by obejrzeć jego ulubione miejsce. Zgodziła się nawet na zakup piwa, choć zdziwiło ją trochę, jak bardzo poziom trunków spadł w obliczu chwilowego kryzysu finansowego Alfiego. Niemniej, postanowiła tego wspaniałomyślnie nie komentować. Przynajmniej do momentu aż nie uzyska pełnego wyjaśnienia sytuacji. — Aha. Bardzo klimatyczna rudera, nie powiem, że nie — oznajmiła ironicznie Claire, westchnąwszy głośno, ale mimo to spojrzała z pewnym pobłażaniem na dom starego pijaka. Niezbyt kupowała filozoficzne powody, dla których Alfie miałby tutaj przychodzić, ale postanowiła – znów wspaniałomyślnie – nie czepiać się aż tak bardzo jakby mogła. Doceniała jednak, że wybrał miejsce intymne i na tyle skryte, że mogli w spokoju porozmawiać.
Westchnęła ponownie, obdarzając go przeciągłym spojrzeniem i najpierw podała mu piwo, by je otworzył dla niej. A następnie oparła się o parapet tuż obok brata, lustrując go spojrzeniem. — Wszystko po kolei — oznajmiła zgodnie z jego założeniem i wbiła w niego wymowne spojrzenie, mówiące, że nie wymiga się ani trochę. Wyciągnęła dłoń po swoje piwo i czekała na odpowiedź brata.
Alfie Buxton
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
To nie tak, że nie chciał im powiedzieć. Ewentualnie, kiedyś, przy kolejnej rozmowie przez facetime wygadałby się, że jednak Edynburg nie robi już na nim takiego wrażenia jak kiedyś. Pewnie dorzuciłby, że od tych ciągłych opadów to można zardzewieć i wiatr źle wpływa na kondycję jego bujnego włosa, bo znowu ma wysokoporowate, a przecież już olejował je tak zawzięcie, że zaczęły mu się układać. Miał już praktycznie całą historię przygotowaną, nawet z podziałem na role, ale wszystko się nagle zepsuło i to malowniczo.
Postanowił więc utrzymać ten magiczny poziom i zabrać ją do miejsca, owianego legendą i na tyle taniego, że nie groziło mu zrujnowanie domowego budżetu. Jak zbawienia wyczekiwał swojej szpitalnej pensji i był przerażony nadciągającą zimą.
Już o sztormach na łódce nawet nie myślał.
- Ty zawsze schlebiałaś proletariackim gustom, więc nie rozumiem skąd to słownictwo - zganił ją lekko, bo to zawsze to on był porządnym synem rodziców, tym, który napawał ich dumą i tym, którym się chwalili. Pewnie nadal to robili opowiadając swoim znajomym o jego karierze w Szkocji. Zdecydowanie powinien się im przyznać do tej maskarady, którą sobie zorganizował wybierając samotne życie na luksusowej (ale zimnej i ponurej) łajbie ojca.
Podał jej piwo po otwarciu i spojrzał na nią z uśmiechem. Nie zamierzał się wcale wymigiwać od odpowiedzialności, ale próbował ostrożnie dobrać słowa. To, że jemu ktoś zrujnował wizerunek ich matki, nie znaczyło, że zrobi to samo z Claire. Podejrzewał, że nie zasługiwała na tego rodzaju szczerość, ale z drugiej strony musiała zrozumieć skąd wzięła mu się nagle ta cała niechęć do rodzinnego domu.
- Moja była dziewczyna zaszła w ciążę. Dowiedziałem się przed wyjazdem do Szkocji, ale i tak nie chciała mnie wtedy znać. Wyjechałem więc, ale wyrzuty sumienia nie pozwalały mi na szczęśliwe studiowanie tam. Wróciłem tylko po to, by dowiedzieć się, że po pierwsze, to nie moje dziecko, a po drugie, nasza droga mamusia zasugerowała jej aborcję dla mojego dobra. Z tego powodu nie mam już rodziny ani dziewczyny. Generalnie została mi tylko posada stażysty w szpitalu, bo Jonathan się nade mną zlitował. Kibluję na łódce ojca i czekam na wypłatę, żeby kupić szampon. Jeszcze jakieś pytania, młoda Buxton? - mówił tak czasami do niej, by ją zdenerwować, choć przypuszczał, że tak naprawdę nawet to lubiła. Jak i jego, nawet jeśli za to milczenie miała go zamordować z zimną krwią.
Scenerię co do tego wybrał znakomitą, musiał przyznać.

Claire Buxton
ODPOWIEDZ