komodor, Dyrektor Generalny Operacji Morskich — w Royal Australian Navy
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I cannot look weak. Not in front of my men, not in front of your men, not at all. For some time now I have been holding my entire world together with both hands, keeping my men in line, seeing to their needs, and the only way that endures is if I look the part.
Cofając się do tamtych dni, nie wiedział, jakie finalnie skutki przyniosą jego decyzje. Nie tylko jemu samemu, ale także i Gemmie. Gdyby zdawał sobie z nich sprawę, nie zrobiłby tego. Nie powiedziałby jej, że nie chce, aby na niego czekała. Aby osiadła, nie czując odpowiedzialności za jego osobę. Aby nie wypatrywała ich przyszłości, która mogła skończyć się zbyt szybko. Był młody. Za młody, by cokolwiek wiedzieć. Powierzchownie zdawało się, że wiedział, co robi. Że rozumiał wszystko i to jak działał świat, ale prawda była tak, iż tacy ludzie nie istnieli. Nawet jeżeli dla wielu mógł być pewną dozą niesamowitej dojrzałości, miał tylko dwadzieścia siedem lat. W oczach własnych, w oczach swojej rodziny był kimś, kto miał pełną świadomość, dojrzałość, a jednak nie było to możliwe do osiągnięcia. Nie w ten sposób. Nie w takim wieku, dy ludzie nawet na łożu śmierci wykazywali się całkowitym brakiem zrozumienia podstawowych zasad życia. Ale zrobił to. Zdecydował i miał żyć z tą świadomością. Oraz reperkusjami tamtych wydarzeń. Po tym jak wyjechał na uczelnię do Wielkiej Brytanii, zaczął się całkowicie inny rozdział w jego życiu. To w końcu tam też poznał Leonie, z którą zbudowali pewnego rodzaju zaskakującą więź. Różniącą się aż do przesady. Sam Ephraim wiedział, że wszystko w tamtym czasie — łącznie z nim samym — różniło się od związku oraz życia, jakie posiadał z Gemmą. Ale właśnie tego także potrzebował. Odmienności. Oderwania. Nawet brutalnego. Szczególnie że wiedział, iż rodzina była czymś, co chciał posiadać. Że był gotowy, a kolejne błędy nie wchodziły w grafik przyszłości. Zostawił więc Adelaide za sobą i stanął na ziemiach Lorne Bay.
Pieprzony egoista. Czy ty w ogóle wiesz, co to znaczy?
Wiesz, jak ja się z tym czuję? Jak czułam się wtedy?
Nie masz prawa tego mówić. Nie masz prawa mieszać mi w głowie.

Pierwsze, drugie. Kolejne uderzenie. Kolejne, niezwykle silne, bolesne, ale także potrzebne. Wyrywające go z oparów nietrzeźwości i sprowadzające okrutnym policzkiem na ziemię. Nie miał prawa mówić. Nie miał prawa zakłócać życia, jakie posiadała. Wyzbytego od dekady jego osoby. Całkowicie innego. Jej własnego. Osobistego. - Chryste. To prawda. Przepraszam. Strasznie przepraszam! - zreflektował się momentalnie, gasnąc w środku i robiąc krok w tył i później jeszcze kolejny i kolejny, zwiększając dystans między nimi. Fale chłodu obmywały go na przemian z falami gorąca, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Z tego co powiedział i jak się zachowywał... Nie. Nie mógł dalej na nią patrzeć. Odwrócił się do kobiety bokiem, aby jeszcze silniej zaznaczyć granicę, jaka nigdy nie powinna była być przez niego przekroczona. Aby uchronić się przed tym, co było niewypowiedziane, ale tak fatalnie niebezpieczne. - Przepraszam. To wszystko miesza mi w głowie. Tak. Masz rację. Przepraszam - powiedział jeszcze i odchrząknął, czując, jak policzki zaszły mu rumieńcem ze wstydu. Na szczęście niedostrzegalnym w tych cieniach. Czuł się źle. Źle, że to powiedział. Źle, że w ogóle cokolwiek zaproponował. Źle, że poszedł do tej restauracji. Źle, że w ogóle się tu pojawił. Bo w końcu... Tak. Nie mieli sobie już nic do powiedzenia. A on zachowywał się jak dziecko, pozwalając sobie na to, aby gniew, zagubienie, tęsknota ciągnęły go w tę przepaść, której dna nie potrafił dojrzeć. Poddał się temu. Zagubił rozum, a przecież nie taki był. Nie chciał być. Cokolwiek do niej czuł, było przeszłością. Przeszłością, która nie miała wrócić. I nieważne, jak piękne były tamte czasy i jak silne emocje się z nimi wiązały... Zaklął na siebie w myślach. To była desperacja. Łaknienie uchwycenia się chociażby w najmniejszym stopniu tego, aby poczuć coś, co kiedyś. Aby po prostu poczuć się szczęśliwym. Tak. Był egoistą. Był żałosny. Powinien był przecież się opanować. Co on sobie myślał? Pijany spotkaniem z nią, pozwolił sobie zapomnieć, kim był aktualnie. I gdzie znajdował się aktualnie. Kogo miał wokół…
Nie. Dość. Żył w przesadnej fascynacji czymś, co już nie istniało. Co skończyło się na jego własne życzenie i nie miał prawa niczego oczekiwać. Nie miał prawa do niczego wracać. Nie miał prawa burzyć i zakłócać życia, jakie prowadziła ona. Wszystko się zmieniło. A oni wraz z resztą. - Przepraszam, panno Fernwell - powiedział jedynie głosem wypranym z emocji, prostując plecy. Tonem, jakiego używał w trakcie oficjeli, a teraz zwracał się do niej. Zwrócił się także ku kobiecie tytułem, w jakim ją zostawił. Nosiła inne nazwisko? Nawet jeśli tak było, nie interesowało go to na tyle, aby nie popełnić błędu. Lub właściwie z pełną premedytacją to zignorował. I robił to, co umiał najlepiej. Chciał być... Musiał być do bólu formalny, aby nie widzieć. Aby przestać widzieć ją jako kogoś, kogo pokochał jako pierwszego i być może jedynego w ten niepowtarzalny, romantyczny sposób. Musiał widzieć ją jako obcą kobietę. Oddzielny byt. To, co było, już było skończone. Musiał to sobie wtłuc do głowy. I tak. Nie miał prawa. Nie miał do niej prawa. W końcu ona nie była już tą samą Gemmą z dawnych lat, jak i on nie był już Ephraimem z momentu, w którym przyszło im się poznać. Ojciec, mąż, kapitan — to go teraz zajmowało. Teresa. Leonie. Następny, szykujący się szybko rejs. To powinno go teraz zajmować. Nie zaś wspomnienia dawnych dni. Wszak... Co miały zmienić w aktualnej teraźniejszości? Ona miała także swoje życie od dekady niepowiązane z jego osobą. Teraz byli w końcu… Całkowicie nieznanymi sobie osobami. Czyż nie?
Zerknął na stojącą kobietę kątem oka. Wydawało się, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale finalnie tego nie zrobił, zachowując to dla siebie. Zaczął schodzić więc z kamieni, chcąc obrać drogę powrotną na parking. Marzył już, tylko aby wrócić do domu i położyć się spać. Obudzić się rano i mieć przed sobą kolejną wizytę u Leonie. Dostarczenie Teresy do szkoły, a później... To, co zwykle.

Gem Fernwell
|zt x2
easter bunny
chubby dumpling
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
p i ę ć




Pomimo nieczystych intencji, brunet cieszył się na przejażdżkę w dziką część miasteczka, która była idealnym rozwiązaniem panującego w Queensland upału. Lubił też wsiadać na swój stary motocykl, który należał do jego dziadka i gwarantował zupełnie inne doznania aniżeli czterokołowe pojazdy. Szybkość, wiatr we włosach oraz balans własnym ciałem na ostrych i dość niebezpiecznych zakrętach, gwarantowały adrenalinę, której w ostatnim czasie chłopakowi brakowało. Gdy brunetka wyraziła chęci na wspólną przejażdżkę po obrzeżach miasteczka o których najpewniej nie miała większego pojęcia, poświęcił się w pełni ostatnim modyfikacją i naprawom w swoim domowym warsztacie, który stanowiła obecnie stara stodoła, tak by jeszcze przed południem mogli opuścić farmę.
Godzinę przed planowaną godziną wyjazdu, chłopak zjadł porządne śniadanie w postaci jajek po benedyktyńsku z boczkiem, którymi przy okazji poczęstował s i o s t r ę i zaopatrzył swój zdezelowany plecak w bezalkoholowe piwa, które nie były co prawda tym, co lubił pić weekendami ale dawały odrobinę chłodu. Całe szczęście lasy Tingaree miały sporo cienia i nie trudno o miejsce na krótki odpoczynek.
Cała trasa zajęła im zaledwie kilka minut, podczas których dziewczyna z ogromną siłą miażdżyła jego wnętrzności. Spodziewał się, że będzie się bała pierwszej jazdy na motocyklu i choć nie panikowała przesadnie, trzymała się go jak koala z prawdziwego, australijskiego zdarzenia. Gdy dotarli do ściany lasu, zostawili dwukołowca na piaszczystym podjeździe, który był własnością głównie tutejszych, względnie młodych mieszkańców, podróżujących autami po mieście. Niestety tereny aborygeńskiej społeczności, nie były przystosowane do tego by poruszać się po nich autami, a poza tym istniał bezwzględny zakaz wjazdu, co w zasadzie całkowicie szanował. Musieli zabrać ze sobą potrzebne rzeczy i przejść resztę trasy pieszo.
W drodze nad niewielki strumyk otoczony głazami, dziewczyna podziwiać mogła głównie drzewa i mieszczące się w ich gęstwinie drewniane chaty, zamieszkałe przez tutejszych tubylców. Opowiedział jej co nieco o tutejszych zwyczajach, które zasłyszał jeszcze przed laty, lecz sam nie wiedział wiele. Nigdy nie interesował się specjalnie historią ani tutejsza kulturą. Gdy dotarli na miejsce, Coningsby zwolnił i spojrzał na nią by zarejestrować wyraz jej twarzy. Miejsce było dyskretne i bardzo kameralne - jak na totalną dzicz.
Tylko uważaj żebyś się nie poślizgnęła, skały są śliskie i strome — przestrzegł ją, widząc, że nazbyt zbliża się do niewielkiego urwiska, którego dno, wypełnione było krystalicznie czystą wodą. Sam ostrożnie stawiał kroki, nie chcąc tym samym sturlać się na sam dół, bo taki niekontrolowany upadek mógłby nawet kosztować go życie. Zawołał ją w końcu by ruszyła za nim i przeprawił ją przez bezpieczne zejście na sam dół, skąd wejście do strumyka nie było większym wyczynem. — I właśnie dlatego mówiłem byś ubrała strój kąpielowy. W przeciwnym wypadku, znowu zaliczyłabyś kąpiel w bieliźnie — uśmiechnął się i pochylił nad wodą by zmoczyć dłoń i sprawdzić jej temperaturę.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
009.

Wstała o brzasku – jak zawsze, gdy miała zaplanowane wydarzenie lub aktywność, z którą wcześniej nie miała styczności, przygotowanie się zajmowało jej znacznie więcej czasu. Największy dylemat miała oczywiście z doborem odpowiedniego stroju. Motocyklowe wycieczki, które widziała w różnych filmowych produkcjach kojarzyły jej się ze skórzanymi, obcisłymi spodniami i potężnymi kurtkami, które chroniły przed wiatrem, ale wkradające się do pokoju słońce zwiastowało upalną temperaturę, stojącą w sprzeczności ze skóropodobnymi materiałami. Potrzebowała kilku głębokich wdechów, by poukładać myśli i podejść do problemu l o g i c z n i e – po pierwsze nie szykowała się na r a n d k ę, a wyłącznie na spędzenie kilku godzin w towarzystwie przyszłego brata (którego przypadkiem pocałowała, ale o tym wolała nie myśleć). Po drugie, podpowiedział, by założyła kostium kąpielowy. Po trzecie, nie chciała mieć odparzeń na pośladkach, a skórzane spodnie i wysoka temperatura właśnie to zwiastowały. Zasadniczo nie miała innego wyjścia, jak zaufać blondynowi, że ich niewinna przygoda nie skończy się wypadkiem.
W pełni gotowa na wycieczkę, skierowała się na parter; schodząc po schodach, poczuła zapach jedzenia. Żołądek momentalnie – i dość głośno – dał znać o wzmagającym się apetycie. Tym bardziej była wdzięczna chłopakowi, że zaproponował jej dołączenie do śniadania. Czyżby przebyli wystarczająco długą drogę, by być móc wspólnie zjeść posiłek?
Motocykl okazał się cholernie głośnym pojazdem. Ochronne kaski nieco tłumiły dźwięki, ale Frankie na całym ciele odczuwała drżenie wywołane silnikowym warkotem. Siedząc schowana za plecami Sidneya, nie czuła się pewnie. Ilekroć chłopak składał motocykl do wejścia w zakręt, mocniej trzymała się jego ciała, jako miało ją to uchronić przed ewentualnym upadkiem. Pokonanie tej krótkiej trasy nie sprawiło, że pokochała jednoślady, ale w żadnym wypadku nie zamierzała ich skreślać. Była zbyt skupiona na próbie opanowania strachu, by znaleźć radość w doświadczaniu czegoś nowego. Jak w wielu przypadkach, pierwszy raz okazał się… niekomfortowy.
Nie była zaskoczona tym, że musieli zostawić pojazd przed rezerwatem. Pracując w ratuszu, zdążyła usłyszeć, że tereny Tingaree pozostawały nieprzejezdne. Ponoć burmistrz oferował pieniądze na wybudowanie asfaltowych dróg, ale mieszkańcy dzielnicy nie wyrazili na to zgody. Najdziwniejsze było to, że przedstawiciele władz Lorne Bay liczyli się ze zdaniem aborygeńskiej społeczności, choć mogli zmiany prowadzić siłą; tak zostałoby to rozwiązane, gdyby sytuacja dotyczyła Brisbane – gdzie Frankline wcześniej pracowała i mieszkała.
Otoczenie rezerwatu zauważalnie różniło się od otwartej przestrzeni, na której mieściły się farmy. Wszechobecna zieleń była wręcz oszałamiająca, ale dziewczyna rzadko odrywała głowę od podłoża, bojąc się, że zza krzaka wyłoni się wąż lub jaszczurka. Wówczas pewnie zemdlałaby z w r a ż e n i a.
W milczeniu, skupiając się na powoli stawianych krokach, zeszła na dół.
— Tutaj jest naprawdę pięknie — stwierdziła, gdy wreszcie przestała martwić się o poślizgniecie lub atak zwierzęcia. Była wychowywania w mieście, z trudem więc radziła sobie w buszu. — Pierwszy raz jestem w takim miejscu — zaznaczyła, powoli zsuwając ze stóp buty; nie zamierzała czekać na specjalne zaproszenie, bo woda wyglądała bardzo kusząco. — Kiedy pracowałam z politykami, nie miałam czasu na wycieczki. Wolne dni były rzadkością, a kiedy się trafiały, nie miałam siły, żeby zrobić coś bardziej kreatywnego od włączenia serialu w telewizji — dodała, ale bez żalu w głosie. Sama wybrała dla siebie taką ścieżkę, co więcej, odrobinę żałowała, że nie mogła nią dalej podążać.
— Rozbieraj się, na co czekasz — rzuciła w jego stronę, sama również ściągając bluzkę.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Zasiadanie przy jednym stole z dziewczyną nie było czymś co wprawiało go w zachwyt, bo wcale nie miał ochoty na rodzinne spotkania przy porannej kawie i odgrywanie jednej, wielkiej, szczęśliwej rodziny ale jeśli chciał by jego plan się powiódł, zmuszony był nagiąć się do nowej rzeczywistości i dołożyć wszelkich starań by dziewczyna wierzyła w jego szczere intencje. Wiedział, że nie rozkocha jej w sobie jeśli nie wywiesi białej flagi i nie wyjdzie z inicjatywą zbudowania tej relacji od początku, dlatego wymyślił tę wycieczkę by mieć okazje do tego by spędziła z nim nieco więcej czasu. Samo spędzenie przedpołudnia przy strumyku mocno mu odpowiadało, dlatego zamierzał wycisnąć z tego dnia choć odrobinę radości. Zamknięcie się we własnym pokoju w taki upał nie było dobrym pomysłem, tym bardziej, że w takich temperaturach jego konsola zagrzałaby się znacznie szybciej niż zwykle.
A nie mówiłem? Lorne ma do zaoferowania więcej niż myślisz — odpowiedział, widocznie dumny ze swego wyboru, bo dziewczyna wydawała się być zadowolona z wycieczki-niespodzianki. Właśnie tego wymagał jego plan - zachwytu na jej twarzy i wspominek, które nie pozwolą jej na spokojny sen. To drugie miał co prawda dopiero dopracować ale poco un poco - krok po kroku. — Dalej uważasz, że życie w zabetonowanym mieście jest lepsze? Szare budynki nie są w stanie zapewnić ci takich atrakcji — dodał, nie rozumiejąc ludzi, którzy na własne życzenie pchali się do przepełnionego spalinami centrum, gdzie ciężko o cisze i błogi spokój. Coningsby co prawda wychowywał się w jednym z zabudowanych osiedli ale to nic w porównaniu do tych wszystkich, wielkich miast, które zamieszkiwała. Uwielbiał życie na farmie i wycieczki w głąb dziczy.
Brzmi do dupy, zwłaszcza, że każdemu politykowi mógłbym co najwyżej napluć do śniadania. Jak można dla tych ludzi pracować? — pokręcił głową, nie rozumiejąc wyborów, których dokonywała brunetka, jednak to, że mocno się od siebie różnili, wiedział od samego początku. Wytykanie wszystkich różnic nie było jednak środkiem do celu, dlatego musiał nieco głębiej poszperać by znaleźć coś, co ich łączyło - nie dzieliło.
Gdy podciągnęła koszulkę ku górze, obciął ją wzrokiem od pasa w górę, łapiąc się na tym, że przez krótką chwilę wrócił myślami do imprezy na której jego dłonie wodziły po jej zgrabnym, półnagim ciele. Nie czekał jednak na specjalne zaproszenie i sam pozbył się t-shirtu, pod którym do tej pory skrywał swoje wyćwiczone mięśnie.
Domowa siłownia, którą zrobił sobie w stodole zdawała test w stu procentach, a on nie musząc wydawać na karnet, mógł ćwiczyć nad swym ciałem w zaciszu domowym. Gryf, obciążenie i ławeczka do ćwiczeń były co prawda ubogą wersją siłowni ale więcej nie potrzebował. Bluzkę odrzucił na bok, po czym bez ostrzeżenia wskoczył do wody, ochlapując tym samym dziewczynę. Gdy się wynurzył, odgarnął włosy z twarzy i podpłynął do krawędzi przy której stała dziewczyna. Z dołu miał znacznie lepszy widok na jej smukłe ciało!
Skaczesz czy mam ci pomóc? — zapytał utrzymując się na wodzie. Mógł pomóc jej pomóc wślizgnąć się do wody ze skałek, co by nie potłukła się przy skoku. Gdyby p r z y p a d k i e m wpadła mu w ramiona, byłby bardziej rady.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Pracowała przy boku najbardziej m a t a c z ą c y c h ludzi w kraju, mianowicie przy boku polityków wysokiego szczebla, a mimo tego nie przyszło jej do głowy, że blondyn mógłby potraktować ją w taki sposób. Może dlatego, że z powodu przerwania kariery jej czujność została uśpiona? A może dlatego, że nie mogła zapomnieć tamtego pocałunku i choć zgodnie z tym, co podpowiadał jej rozsądek, przerwała go, często wracała do niego myślami. Tak czy inaczej, przypominała trochę dziecko błądzące we mgle – ufne i przekonane o dobrych intencjach. Czyżby dotychczasowe pomyłki niczego jej nie nauczyły?
— Nie możemy po prostu uznać, że każda opcja ma swoje plusy? Lubię w mieście to, że wszystko mam pod ręką. Każdy rodzaj kuchni, jaki mogę sobie wymarzyć, kina, siłownie, kluby otwarte do świtu i przede wszystkim nowych ludzi. Tutaj wciąż mija się te same twarze — zaznaczyła, nie dlatego, by wszczynać niepotrzebną kłótnię, ale aby uświadomić chłopakowi, że życie w tętniącej metropolii oferowało naprawdę wiele możliwości. Wprawdzie rezerwat, w którym obecnie się znajdowali, był wspaniały, a ustronnego jeziorka nie mogła porównać do niczego, co wcześniej widziała, jednak wciąż miała wrażenie, że były to miejsca doskonałe na weekendowy wypad, nie na spędzenie całego życia.
— Lubię wyzwania — stwierdziła, uśmiechając się z błyskiem w oku. — Taka praca to ciągłe podróże, wystawne przyjęcia, kontakt z mediami, ale też dostęp do wielu informacji, których przeciętni ludzie zwykle nie mają. Jasne, ma wiele wad i może brzmieć „do dupy”, ale wierz mi, tęsknię za tym — przyznała z lekkim wzruszeniem ramion. Minęło już prawie pół roku od zwolnienia, a ona wciąż nie pogodziła się z utratą posady. Miejsce w ratuszu odrobinę zastępowało jej wcześniejszą pozycję, ale ogromne różnice w obowiązkach sprawiały, że tak naprawdę musiała uczyć się pracować od zera. Jakby była nowicjuszką, a nie miała kilkuletnie doświadczenie w prowadzeniu ważnych klientów.
Teraz jednak nie chciała zajmować tym myśli, a w odepchnięciu ich na boczny tor zdecydowanie pomógł jej zrzucający z siebie koszulkę Sidney – zamiast zawtórować mu i wskoczyć do wody, stała na skraju i przyglądała się mu z niemym zachwytem, gdy wnurzał się ponad powierzchnię wody, a krople niczym wskazówki ściekały po jego szerokich ramionach. Nie wiedziała nawet, czy jego mięśnie naprawdę ją pociągały, czy była to kwestia tego, że bardzo dawno nie uprawiała seksu; wstrzemięźliwość była do dupy bardziej niż jej wcześniejsze stanowisko.
Kucnęła przy brzegu – nawet on nie namówi jej do widowiskowego skoku, jeśli nie przekona się, czy zbiornik jest wystarczająco głęboki – i zanurzyła dłoń. Woda była ciepła, lecz orzeźwiająca. Idealna do kąpieli w taką pogodę. Powoli wsunęła nogi, a następnie odepchnęła się od brzegu i zanurzyła, nie bacząc na to, że pomoczy f r y z u r ę. — Myślałam, że będzie cieplejsza — zaznaczyła, bo jednak im głębiej znajdowały się jej nogi, tym chłodniejszej wody dotykały. — Jak w ogóle znalazłeś to miejsce? Pewnie wszyscy tutejsi chłopcy przyprowadzają tutaj dziewczyny na randki, co? — zaśmiała się, powoli opływając b r a t a dookoła.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Wyznawał zasadę, że nie powinno oceniać się książki po okładce, jednak polityczne grono było grupą osób, którym zwyczajnie nie ufał. Liczył zaledwie dwadzieścia siedem lat, a już teraz widział jak polityka niszczyła świat i jak odbijało się to na życiu prostych ludzi jak on czy czy połowa tutejszego społeczeństwa. Nie wszystko co prawda było winą tutejszego burmistrza, tym bardziej jego pracowników ale było to coś, co po prostu go odrzucało. Gardner jednak nie pasowała do tego całego obrazka, choć najpewniej było to spowodowane tym, że była jedyna osobą z całego tego grona, którą z n a ł.
Wiesz co? Nie ważne, to po prostu nie mój świat. Wychowywaliśmy się w zupełnie innych środowiskach — machnął ręką, nie czując by przekonywanie siebie nawzajem cokolwiek by im dało. Jeśli lubiła życie w większych miastach to zupełnie nic mu do tego. Sam jednak nie potrafił się odnaleźć w takim miejscu, ceniąc sobie otwartą przestrzeń, swobodę i sąsiedztwo natury. — To co właściwie robisz na farmie? Czemu nie znajdziesz czegoś w Cairns? — zapytał z czystej ciekawości i ugryzł się w język by nie dodać wzmianki o tym, że mogłaby spakować ze sobą matkę i Hala. Co prawda jej towarzystwo było znośne ale jej obecność w tym mieście oznaczała, że zakochane gołąbeczki nie zamierzały opuścić jego farmy. To nie było po jego myśli, absolutnie.
Czyli całowanie go jej przeszkadzało ale lubieżne myśli, które oscylowały poniekąd wokół jego osoby już nie? Skłamałby mówiąc, że jako przyszła przyszywana siostra była dla niego całkowicie aseksualna, bo tak nie było. Przede wszystkim nie patrzył na nią jak na siostrę i nie sądził by kiedykolwiek miało się to zmienić. Może gdyby była pryszczata, miała krzywe zęby i była otyła, przyszłoby mu to z większą łatwością?
gdy przykucnęła, zrobił nawet krok w jej stronę by pomóc wślizgnąć jej się do wody, jednak brunetka poradziła sobie samodzielnie. — No tak, zapomniałem zwiększyć temperaturę i włączyć opcję wodnego masażu, poczekaj. Gdzieś tu jest takie magiczne pokrętło.. — odparł, po czym dał nura pod wodę i po kilku sekundach wypłynął, bliżej niej. — Teraz powinno działać — odparł z rozbawieniem i odgarnął z twarzy włosy, ociekające wodą.
Miejsce to nie było tylko i wyłącznie idealną lokalizacją na randkę z dziewczyną ale i imprezy licealistów, którzy po zajęciach lub w weekendy lubili się tu schłodzić i ukryć przed słońcem - oczywiście w towarzystwie alkoholu. — Kiedyś pokazał mi je jeden z moich kumpli. Chyba Darnell — odparł po krótkim namyśle — Nigdy nie byłem tu sam z dziewczyną. Jedynie z większa grupą — odparł, po czym wziął ją z zaskoczenia i podpłynął po to by chwycić ją za uda i podrzucić do góry. Nie zdążyła mu się wyrwać i na krótką chwilę znalazła się pod wodą, która chlusnęła dookoła. Nie powinna przejmować się fryzurą!


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Ściągnęła na siebie to pytanie na w ł a s n e życzenie. Zbyt dużo mówiła o poprzednim życiu, o tym jak swobodnie czuła się w dużym mieście, gdzie znacznie łatwiej zachować anonimowość. Frankline Maya Gardner – rzeczniczka prasowa – coraz częściej pokazywała się publicznie. Lokalna telewizja transmitująca mniej ważne, ale wciąż mające znaczenie podczas wyborów, konferencje, miała trzy może cztery okazje, by umieścić jej nazwisko u dołu ekranu. Nie miało to jednak wpływu na jakąkolwiek rozpoznawalność wśród ludzi, których mijała na ulicy. Mogła być jednocześnie w centrum politycznych k n o w a ń i pozostać zwykłą dziewczyną popijającą piwo w barze na rogu.
— Na poprzednim stanowisku popełniłam błąd. Zaufałam niewłaściwej osobie — przyznała. Powiedzenie tego nie przyszło jej łatwo. Niewiele osób wtajemniczyła w kulisy opowieści o tym, jak zniszczyła sobie karierę. Spojrzała na Sidneya. Nie chciała przedstawiać mu szczegółów. Nie chciała, żeby wiedział o nieudanym związku oraz tym, jaką naiwnością wykazała się wobec byłego partnera. — W każdym razie nie mam najlepszych rekomendacji. Nikt o zdrowych zmysłach nie przyjmie mnie do pracy na stanowisko rzecznika kogoś, kogo tajemnic musiałabym dochowywać — dodała, tym razem ostatecznie kończąc temat. Więcej nie musiał wiedzieć. To wystarczyło, żeby zrozumieć, że nie mogła tak po prostu wrócić do świata władzy i politycznych gierek. Nawet to, że została zatrudniona w ratuszu było dla niej ogromnym zaskoczeniem. Domyślała się jednak, że w niewielkim mieście jej przeszłości nie miała takiego znaczenia.
Intymne myśli były wyłącznie jej własnością. Nikomu się z nich nie zwierzała, nikomu nie pozwalała zajrzeć w ich głąb. Ważniejsze było, że potrafiła – z trudem – zapanować nad swoim zachowaniem niżeli to, że pozwała sobie na bezwstydne fantazje. Nikomu nic do tego, z kim wyobrażała sobie s e k s.
Zaśmiała się z jego odpowiedzi. Rozejrzała się, udając, że rozgląda się za bąbelkami, które wskazywałby na uruchomienie masujących biczów wodnych, a kiedy takowych nie dostrzegła, wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia.
— Nadal nic — powiedziała. — Czuję się rozczarowana — westchnęła teatralnie, kręcąc przy tym głową. — Wychodzi na to, że wisisz mi masaż — oznajmiła, jakby to była oczywista konsekwencja tego n i e w i n n e g o żartu z jego strony. Lub jawna prowokacja.
Wyobrażenie sobie głośnej imprezy w tym miejscu nie było trudne. Schowane przed postronnymi jeziorko wydawało się wręcz błagać o to, by wykorzystać je na wiele sposobów.
Nie sprzeciwiła się, bo nie miała czasu na reakcję. Ledwie zdążyła zamknąć usta – tuż po tym jak, wyrwało się spomiędzy nich krótkie piśnięcie wyrażające zaskoczenie – by nie nałykać się wody, która przykryła ją całą. Wynurzyła się. Szybko mrugała powiekami, by pozbyć się kropel wody osadzających się na rzęsach. Oddychała głęboko i dopiero gdy pierwszy szok minął, jego miejsce zajęła chęć zemsty.
Frankie zamachnęła się, by ochlapać blondyna. Zrobiła to raz, drugi, trzeci, aż poczuła, że to za mało. Zbliżyła się do niego, kiedy ocierał oczy i wsparła się na jego ramionach, by wcisnąć go pod powierzchnię. Radość nie trwała jednak długo, bo Sidney był silniejszy i prędko zdołał wyswobodzić się z pułapki.
— Poddaje się, poddaje! — zawołała, robiąc przy tym niewinną minkę.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Wygląda mi to na dłuższą opowieść, koniecznie przy kieliszku — spojrzał na nią badawczo i od razu dostrzegł, że nie był to wygodny dla niej temat. Nie zamierzał naciskać bo na dobrą sprawę i tak nie była mu ta informacja specjalnie potrzebna. Jej zawodowe potknięcia w żaden sposób nie przydałyby mu się w planie wykurzenia jej, Emilii oraz Hala z miasteczka. Chociaż, może? — Nie wiem jaką szychą byłaś na poprzednim stanowisku ale to obecne, chyba nie jest najgorsze? Domyślam się zresztą, że jako rzeczniczka prasowa w ratuszu nie zarabiasz najmniej — odparł, nie kryjąc faktu, że zwyczajnie jej zazdrościł. Może gdyby miał normalnego ojca, rodzice byliby w stanie zagwarantować mu normalne środowisko do życia i nauki, a on dostał by się na jakieś znaczące studia? Otrzymałby dyplom i znalazł równie prestiżowe miejsce pracy, które zagwarantowało by mu znacznie lepsze zarobki. Jak jednak rozumiał, dla niej istniały inne, znacznie ważniejsze aspekty pracy w rauszu i nie, wcale nie chodziło o pieniądze. On co prawda lubił grzebać pod maską samochodów ale pracował nie dla przyjemności, a dla pieniędzy.
Uśmiechnął się na wzmiankę o masażu i uznał, że byłaby to kolejna, idealna okazja do podgrzania atmosfery. Cóż, musiał przyznać, że na tę chwilę, sprawy miały się lepiej niż przypuszczał. Nie potrzebował podstępu by móc się do niej zbliżyć, a to sprawiało, że wszystko prezentowało się znacznie naturalniej.
Tak, chyba na to wychodzi — odparł, wyginając usta w podkówkę i rozejrzał się dookoła. Musiał przyznać, że był odrobinę zaskoczony faktem, że takowa propozycja wyszła własnie z jej ust ale całkowicie mu to odpowiadało. — Zamierzasz odebrać dług teraz czy w innym terminie? — zapytał dla jasności, licząc na to, że dziewczyna będzie ubiegać się o jego spłacenie. Odkładanie tego w czasie mogło by spowodować, że okazja czmychnie mu sprzed nosa.
Zabierając ja w takowe miejsce, liczył na to, że dziewczyna skorzysta z okazji i będzie miała głęboko w poważaniu fryzury oraz to czy woda mogła wydawać się cieplejsza. Przez całe dnie i noce, towarzyszyły im wysokie temperatury i było to jedno z niewielu miejsc, gdzie można było się schłodzić, a zbiornik nie ulegał zbytniemu nagrzaniu. Brakowało mu tej spontaniczności, która wykazywała na imprezie.
Docisnął powieki by zapobiec dostaniu się wody do oczu gdy zaczęła chlapać woda w jego stronę i nie zdążył nawet odgarnąć z twarzy włosów, bo brunetka rzuciła się na niego i spróbowała wepchnąć go pod wodę. Był od niej jednak silniejszy dlatego udało mu się skontrować atak. Złapał ją mocniej w talii i widząc jak kapituluje, uśmiechnął się łobuzersko. — Teraz się poddajesz? Przed chwilą próbowałaś mnie podtopić! — krzyknął z rozbawieniem, wpatrując się w jej ociekają wodą twarz. — Pokaże ci coś, obejmij mnie w pasie nogami — zaproponował i uśmiechnął się. Gdy go posłuchała, podpłynął z przyczepioną do jego ciała Frankie pod jedną z otaczających ich skał i odezwał się ponownie.
Ufasz mi? Musisz wziąć teraz dużo powietrza i trzymać się mnie mocno — wyjaśnił, a gdy ustalili, że ufała mu jedynie połowicznie, napełnili płuca powietrzem i zanurzyli się. Coningsby, znajdując się pod wodą, wskazał ręką szczelinę, która pozwalała na przepłynięcie pod skałą i wpłynął w nią, wypływając po kilku sekundach pod drugiej stronie. Gdy znaleźli się na powierzchni, zaledwie trzy metry dzieliły ich od skalnego sufitu. Nie było tu co prawda niczego co mogliby zwiedzić, bo przestrzeń pozwalała im jedynie na to by podeprzeć się na skale i odpocząć od machania nogami ale niewiele osób znalazło taką wnękę w skale, więc wykorzystał okazje by jej ją pokazać. Poza tym miał ją w zasięgu kilku centymetrów.
Mam nadzieje, że nie masz klaustrofobii? — zapytał, a jego twarz pobladła, bo właściwie nie zastanowił się nad tym wcześniej. Oparł się plecami o chłodną, kamienną ścianę i przez chwilę pozwolił sobie na to by nacieszyć się znacznie niższa temperaturą.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Jeśli nadarzy się okazja — rzuciła, byle tylko odsunąć temat w czasie, a najlepiej zamieść go pod dywan i nigdy więcej pod niego nie zaglądać. Wystarczającą bolączką było dla niej, że w oczach osób zaangażowanych w politykę była skreślona. Nie chciała, żeby drwiny przedostały się również do Lorne Bay, bo to mogłoby podważyć jej wiarygodność. Może przesadzała, może dręczące ją obawy rosły wyłącznie w jej głowie, a tak naprawdę dla postronnych wcale nie miały znaczenia? Tak czy inaczej, nie była gotowa, żeby o tym rozmawiać. — Nie mogę narzekać. Miesiąc, może dwa i będę mogła pozwolić sobie na wyprowadzkę z farmy. Przynajmniej jeden problem będziesz miał z głowy — powiedziała, odrobinę się z nim drocząc. Dopiero po chwili dotarło do niej, że niepotrzebnie zapaliła iskrę, mogła to przemilczeć lub ubrać w inne słowa, by nie psuć przyjemnie zapowiadającego się dnia. — Muszę tylko znaleźć coś odpowiedniego do wynajęcia — dodała, chcąc przerzucić uwagę z kwestii przeludnienia farmy jego dziadków na wybór mieszkania. Kto wie, może któryś z licznych kolegów Sidney’a miał coś do wynajęcia?
Z łatwością przyszło jej zrzucenie z ramion obowiązku trzymania się w ryzach – który, bądźmy szczerzy, sama na siebie nałożyła – ponieważ dobrze się bawiła. Próbowała oszukiwać własną głowę, ale polubiła towarzystwo blondyna, szczególnie od momentu, w którym zarzucił niechęć wobec niej. Miał w sobie pewien niewytłumaczalny urok, co powodowało, że nabierała flirciarskiego nastroju. — Poproszę o niego w najmniej oczekiwanym momencie — odparła zaczepnie, notując w pamięci, by rzeczywiście w niedalekiej przyszłości odebrać wspomniany masaż. Kto wie, może ochota na niego najdzie ją jeszcze tego dnia?
Jak przystało na typową kobietę rozpoczęła wojnę, w której nie miała szans zwyciężyć. Nie pozostało jej nic innego, jak liczyć na ł a g o d n e traktowanie, ale w momencie, w którym Sidney chwycił ją w talii, wiedziała, że przegrała. Poczuła delikatne mrowienie, ale to, co zwróciło jej uwagę to pytanie dotyczące zaufania. I mimo iż rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna traktować tego poważnie, objęła go mocniej, zaplatając ręce na jego karku, poprzez co chciała dać mu sygnał, że jest gotowa zaryzykować.
Zgodnie z jego wskazówkami, wzięła głęboki oddech i pozwoliła, by woda ponownie ją przykryła. Podążając wzrokiem we wskazanym kierunku, odrobinę się zaniepokoiła – nie była pewna, czego się spodziewać, a długie wstrzymywanie oddechu nie było jej atutem. Poczuła ulgę, gdy okazało się, że nie płynęli długo i mogła oprzeć stopy na twardej skale, a płuca napełnić chłodnym powietrzem. Rozejrzała się dookoła, chłonąc spojrzeniem każdy centymetr podwodnej szczeliny. Jako m i e s z c z u c h nie była zaznajomiona z takimi widokami, dlatego wywoływały w niej silniejszy zachwyt. — Nie, nie mam klaustrofobii — potwierdziła. Raz jeszcze przesunęła wzrokiem po skalnych ścianach, obserwując spływające po nich stróżki wody. — Trzeba było widzieć mój pokój w akademiku — zażartowała, zatrzymując na nim pełne zadowolenia spojrzenie. Podobnie jak Sidney, oparła o się o skalną ścianę naprzeciwko niego i przez chwilę po prostu na niego patrzyła. Chwila rozciągała się. Aby ją zagłuszyć, wykonała jeden krok do przodu, bo zaledwie tyle wystarczyło, by znaleźć się blisko chłopaka. Uniosła dłoń i położyła ją na jego ramieniu, by odrobinę się na nim wesprzeć. Wspięła się na place i pochyliła tuż nad jego uchem. Przez kilka sekund po prostu tak stała, oddychając powoli. — Założę się — szepnęła, symulując zawahanie. Zwilżyła usta językiem i lekko się uśmiechnęła. — Założę się, że wypłynę pierwsza — powiedziała głośniej i od razu wskoczyła do wody, zostawiając Sidney’a za sobą.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Dlaczego tak mówisz? Wydawało mi się, że mamy ten zgrzyt już za sobą. Dogadujemy się chyba całkiem nieźle? — zapytał, chcąc mieć pewność, że nie myślała inaczej. Jemu co prawda wcale nie zamierzało na pojednanie z przyszywaną siostra ale jeśli jego plan miał się ziścić, musiał przekonać ją do siebie najlepiej jak potrafił. Jeśli jednak liczyła na to, że pomoże jej znaleźć odpowiednią ofertę to niestety mocno się przeliczyła. Nie znał się na nieruchomościach i niespecjalnie się za nimi rozglądał pomimo faktu, że najbardziej w świecie pragnął uwolnić się od ojca. Do końca zamierzał walczyć o farmę dziadków.
No nic, zawsze spłacam swoje długi — odparł, co w rzeczywistości może i było prawdą ale tych spłat w życiu chłopaka nie było wcale mało. Wielokrotnie potrzebował pieniędzy na przeżycie, gdy własna wypłatę przechulał na imprezy bądź włożył w odremontowanie stodoły. Pomagał też przecież dziadkowi gdy ten jeszcze żył.
Początkowo nie był pewny czy dziewczyna odważy mu się zaufać i wcale by się nie zdziwił gdyby nie zgodziła się na podwodną niespodziankę. Nie była specjalnie lękliwa, co zresztą zdążyła udowodnić mu na imprezie, podczas przejazdu motocyklem oraz teraz, gdy nurkowali pod jaskinią. Rzadko kiedy dziewczyny zdobywały się na takie szaleństwa dlatego musiał przyznać, że był pod niemałym wrażeniem.
Wystarczy mi składzik na miotły w którym zamykał mnie ojciec, gdy mu się stawiałem — odparł, chcąc podzielić się własnymi doświadczeniami z ciasnymi pomieszczeniami w których przyszło mu przesiadywać. Był to też kolejny dowód na to, że Harold nie był człowiekiem jakiego widziała brunetka. Pastwił się nad rodziną, pił i wciskał wszystkim bajki o tym jak wielką przemianę przeszedł. Przy ostatniej kłótni, która odbyła się w obecności Emilii, znów dostrzegł tę paląca złość w jego oczach. nie chciał jednak by jego opowiastki zniweczyły ich plany na resztę dnia, dlatego zmusił się do uśmiechu.
Po chwili, gdy dziewczyna zbliżyła się do niego i ułożyła swą dłoń na jego ramieniu, podążył wzrokiem po całej długości jej ramienia i spojrzał na nią z nieodpartą chęcią przyciągnięcia jej do siebie. Gdy dziewczyna zniknęła pod woda, westchnął ciężko i przymknął powieki. Wcale nie zamierzał się z nią ścigać, bo wcale nie podobały mu się gierki, które toczyła. Zanurzył się w końcu i wypłynął na powierzchnie po drugiej stroni jaskini, gdzie temperatura była znacznie wyższa. — Brawo, wygrałaś — odparł, ocierając dłonią twarz i wypluł odrobinę wody, która napłynęła mu tam gdzie nie powinna. Podpłynął do skałek i wspiął się na rękach by wydostać się na grunt, gdzie leżały jego ubrania i plecak. Nie zaopatrzył się co prawda w alkohol ale nie omieszkał spakować do najmniejszej kieszeni świeżo skręconego blanta, którym rzecz jasna, pragnął się podzielić z dziewczyną. — Chcesz? — zapytał, pochylony nad plecakiem i odwrócił się do niej, machając skrętem.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Wiem, że zależy ci na odzyskaniu farmy — powiedziała, ostrożnie dobierając słowa. — I właśnie dlatego, że zaczęliśmy się dogadywać, nie chcę stawać gdzieś między tobą, a matką oraz Halem — wyjaśniła. Zachowanie neutralności prawdopodobnie nie było możliwe, lecz zamierzała zrobić wszystko, by nie stawać po żadnej ze stron. Zanim pojawiła się w miasteczku, nie miała pojęcia, że sytuacja jest aż tak napięta. Wydawało jej się, że będzie potrafiła załagodzić konflikt, ale była w ogromnym błędzie. Poznanie perspektywy Sidneya uświadomiło jej, że chłopak ma wiele powodów, by nie dawać za wygraną.
Zaskakiwała samą siebie, godząc się na jego propozycje. Wskoczenie do basenu w bieliźnie czy przejażdżka motocyklem nie były szaleństwem, za to zwiedzanie podwodnych zakamarków wymagało odrobiny zaufania. Gdyby miała popłynąć za nim, prawdopodobnie nie podjęłaby ryzyka, lecz pewność, jaką poczuła w jego ramionach, sprawiła, że obawy zniknęły. Być może całą tę o d w a g ę zawdzięczała jego bliskości? Nie zapomniała również o tym, że podczas imprezy stanął w jej obronie! Dlatego nie podejrzewała go o niecne zamiary, dlatego mu zaufała.
Natomiast nie ufała sobie. Nie, kiedy Sidney był tuż obok.
Ilekroć chłopak wspominał o niełatwej przeszłości, Frankline zaczynała czuć się jak zła bohaterka opowieści, którą straszono niegrzeczne dzieci. Wprawdzie bezpośrednio nie przyczyniła się do tego, co go spotkało, ale jednocześnie nie zrobiła nic, żeby mu pomóc. Zastanawiała się, czy właśnie tego chciał – pomocy. Niestety, mimo że starała się go zrozumieć, miłość do matki nie pozwalała jej dostrzec wad Hala. Zamiast cokolwiek odpowiedzieć, uśmiechnęła się bez wesołości w spojrzeniu.
Musiała się odsunąć. Musiała powiększyć dystans, gdyż mała przestrzeń sprowadzała niewłaściwie myśli.
Czekała, aż się wynurzy, a kiedy wreszcie to zrobił, dostrzegła na jego twarzy niezadowolenie. Nie sądziła, by wywołał je przegrany wyścig. Podążyła jego śladem i również dopłynęła do skalistego brzegu. Musiała włożyć sporo siły w to, by wydostać się z wody. Z pewnością nie wyglądało to równie zgrabnie, co w jego wykonaniu, ale przynajmniej nie musiała uciekać się do proszenia o pomoc. Wyprostowała się i odcisnęła włosy. — Byłam przekonana, że lubisz rywalizację — zagadnęła, kiedy Sidney szperał w plecaku. Dopiero po chwili zobaczyła, co wyciągnął z kieszeni.
Usiadła obok. Wyciągnęła nogi i nieco odchyliła się do tyłu, chcąc złapać trochę promieni słonecznych, i dać ciału szansę na zyskanie złocistej opalenizny. Obserwowała Sidneya rozpalającego skręta, następnie zaciągającego się dymem. Do tej pory kojarzyła go z zapachem papierosów, ale marihuana niespecjalnie ją zaskoczyła. W zasadzie pasowała do niego. Gdy podał jej skręta, wzięła go i spróbowała się zaciągnąć. Początkowo wydawało się, że obejdzie się bez komplikacji, ale po chwili zaniosła się kaszlem. — Będę po tym robiła głupie rzeczy? Wcześniej paliłam tylko raz, ale zamiast dobrze się bawić, złapała mnie całkowita zamuła — powiedziała, gdy udało jej się opanować kaszel, po czym oddała mu blanta.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Uwielbiał rywalizacje i przy każdej sposobności brał w niej udział, jednak nie zależało mu na tym by konkurować z dziewczyną. Gdyby miał jednak ścigać się z innym mężczyzną, miałoby to większy sens i nie przepuściłby okazji do tego by udowodnić swoją wyższość. Rzecz jasna, nie zawsze wygrywał ale uważał, że każda próba sprawdzenia się była warta świeczki. I nie, nie przejmował się przegranym wyścigiem, który oddał walkowerem, bo liczył na to, że nurkowanie pod jaskinią i niewielka przestrzeń w której się znajdowali, da mu możliwość zbliżenia się do dziewczyny. W zasadzie, gdy ułożyła dłonie na jego ociekających wodą barkach, pewien był, że Gardner nie zdoła oprzeć się pokusie, lecz ta dala mu pstryczka w nos i odpłynęła.
Lubię ale wcale nie cieszyłbym się z wygranej z dziewczyną — odparł na odczepnego, zasłaniając tym samym prawdziwy powód jego niezadowolenia. Podjął się znacznie trudniejszego wyzwania, w którym najmniejszy błąd mógł kosztować go zawaleniem się całego planu i to na nim pragnął się skupić. Dziewczyna jednak w żaden sposób mu tego nie ułatwiała.
Nie zdążył nawet zaproponować jej pomocy z wydostaniem się z wody, bo ta choć dość nie zgrabnie, samodzielnie poradziła sobie z wdrapaniem się po skale. Gdy rozłożyła się obok niego, obciął ją wzrokiem i usiadł obok, siadając po turecku i rolując w palcach skręta. — Zazwyczaj tak ale wszystko zależy od dnia. Niekiedy godzinami zwijam się ze śmiechu, czasem bierze mnie na przemyślenia, a rzadziej po prostu zasypiam. Za każdym razem, kończy się to jednak cholernym apetytem — odpowiedział i uśmiechnął się, po czym zapalniczką odpalił jointa i zaciągnął się nim. Po dwóch buchach, przekazał skręta dziewczynie i bacznie obserwował jak wpuszcza do płuc dym. Tak jak się spodziewał, brunetka zaczęła kasłać, a on roześmiał się głośno. Było to zupełnie normalne.
I dlaczego głupie? Wszystko przecież jest dla ludzi. Jeśli jednak miałabyś się zbłaźnić, to pamiętaj, że jesteśmy tu sami i jedyną osobą, która musiałabyś się przejmować, jestem ja — odparł, przejmując jointa i zaciągnął się po raz kolejny, prostując się tym samym i rozkładając płasko na trawiastej wykładzinie.


Frankie M. Gardner
ODPOWIEDZ