Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Tak naprawdę, miał gdzieś powody dla których oba jej małżeństwa trafił szlag.
Nie dbał o to.
Dla niego była kobietą jakiej zawsze pragnął - dojrzałą, inteligentną, niezależną i przede wszystkim piękną. Nigdy nie spoglądał na nikogo w ten sam sposób i dla niego również było to odrobinę paraliżujące. Dopiero odkrywał w sobie tę wrażliwą i bardziej emocjonalną część, która sprawiała, że tracił dla niej głowę. W przeciwieństwie do niej dopiero uczył się swych uczuć i choć były one czymś, czego sam nie rozumiał, miał pewność, że były one prawdziwe. Nie pragnął jej krzywdy - chciał być tym, który potrafiłby ją uszczęśliwić.
Nie zamierzam przecież prosić cię o rękę. Nie chce się nigdzie spieszyć i stawiać cię przed kolejnymi życiowymi decyzjami na które być może sam nie jestem gotowy. Chce być obecny w twoim życiu ale nie chce być twoja tajemnicą. To cholernie bolesne — odpowiedział, nie mając pewności czy jakkolwiek ją to satysfakcjonowało. Miał wrażenie, że za wszelką cenę chciała go do siebie zniechęcić i było to cholernie frustrujące. Jeśli nie chciała wychodzić poza to co mieli dotychczas, powinna po prostu to zakończyć. — Prissy, jesteś jedyna osoba na której mogę się oprzeć — dodał, dając jej do zrozumienia, że była odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu, Oboje mieli swoje demony przeszłości i z cała pewnością nie byli idealni ale kto był? Mogli być razem, popaprani w tym jakże popapranym świecie. Na pohybel wszystkim i wszystkiemu.
Gdy splotła ich dłonie razem, mało brakło by się uśmiechnął. Kiedy ostatnio mógł ją dotknąć w miejscu publicznym, takie jak to? Co prawda nie było wielu osób na tejże plaży ale wciąż. Czuł się jak gdyby wyszedł z szafy.
I myślisz, że nie jestem w stanie ci tego dać, tak? Ile razy nie próbowałbym ci udowodnić tego, że możesz mi ufać i powierzyć własne serce, ty będziesz to i tak kwestionowała. To bez sensu — puścił jej dłoń i westchnął, po czym odwrócił się i z powrotem skierował się w stronę koca. Chwycił swój t-shirt, który ubrał z powrotem na swe ramiona i zaczął składać koc, wierząc, że ich wspólny wypad na plaże to po prostu błąd. — Wracajmy do domu. Nie mam ochoty dłużej tu być — odbąknął markotnie i gdy złożył materiał w kostkę, schylił się po swe buty. Chłopak nie podejmował więcej dyskusji i po prostu odwiózł ją do domu, nie odprowadzając jej wzrokiem pod drzwi, by wypuścił ją przecznice wcześniej.. by sąsiedzi go nie widzieli.

koniec </3
priscilla mcfarlane
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
82.

Kto powiedział, że randkowanie jest łatwe? Ach, no tak, chyba nikt, chyba, że chodziło o komedie romantyczne z przewidywalną fabułą, w których od samego początku było wiadomo, że para głównych bohaterów będzie żyła długo i szczęśliwie, że nie dopadnie ich proza życia, a wszystkie nieprzyjemne sytuacje nie będą miały żadnego znaczenia, bo wygra miłość. Cóż, Raine w swoim nie za długim życiu miała okazję przekonać się, że to wcale nie było takie łatwe, jednak nie miała zamiaru się poddawać.
Miło było czuć, że ma się obok siebie kogoś, z kim można dzielić troski i radości, kogoś więcej niż najlepsza przyjaciółka, czy rodzina, jednak nie zamierzała szukać na siłę. No, prawie nie zamierzała, bo jednak założyła konto w aplikacji randkowej i choć nigdy nie była fanką poznawania ludzi przez internet, postanowiła dać temu szansę. Miała już na koncie kompletny niewypał, usuniętą parę po propozycji spotkania i odwlekanie tego spotkania w nieskończoność, więc kiedy dostała powiadomienie o polubieniu jej profilu przez Gaza, postanowiła nie wahać się za długo i po prostu zapytać czy ma tego popołudnia czas. Krótka wymiana wiadomości, powiązana z opisami na ich profilach zaowocowała ustaleniem miejsca i godziny spotkania.
Podczas nieobecności w Lorne Bay Raine zdążyła zatęsknić za plażą, trochę też za wodą, chociaż dalej bała się pływać, ale zachód słońca nad Lorne Beach był wyjątkowo urokliwy, spakowała więc do wiklinowej torby kraciasty koc, taki sam jak w tych wszystkich komediach romantycznych, kilka butelek piwa i rozłożyła się na piasku nieopodal zejścia na plażę, wysyłając chłopakowi krótką wiadomość jestem.
- I jak, załapałam się na jakieś niesprzedane kawałki? - wypatrzyła zmierzającą w jej kierunku postać i miała szczerą nadzieję, że nie pomyliła go z zupełnie przypadkowym przechodniem. Powoli się podniosła, rozkoszując przyjemnym uczuciem przesuwających się pod stopami ziarenek i zrobiła kilka kroków w stronę chłopaka, patrząc czy rzeczywiście niesie ze sobą coś, co mogłoby być jedzeniem, bo kucharzem była naprawdę marnym, warto więc było wykorzystać okazję na coś dobrego.

Gaz Foggart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.

[akapit]

CZTERY

Nie był specjalistą od randek przez internet, ponieważ nigdy dotąd nie musiał się tym zajmować. Będąc jeszcze w szkole średniej, radził sobie z dziewczynami dostatecznie dobrze, by nie mieć problemu z zaproszeniem którejkolwiek z nich na wspólne wyjście. Większość tych relacji nie przetrwała jednak próby czasu – albo to dziewczyna dochodziła do wniosku, że ta znajomość nie ma sensu, albo to Gaz zwyczajnie się nią nudził i uciekał myślami gdzieś indziej, zwyczajnie zaczynając ją ignorować. Tak, za młodu zdecydowanie nie był idealnym materiałem na chłopaka, ale wydawało mu się, że zmieniło się to w ciągu ostatnich kilku lat. Wydawało mu się również, że nie będzie musiał wracać do randkowania, ponieważ dostatecznie dużo czasu poświęcił na budowanie relacji z osobą, z którą, jak mu się wcześniej wydawało, chciał spędzić swoją przyszłość. Jak to często w podobnych przypadkach bywa, czas nieco to wszystko zweryfikował i doprowadził go do wniosku, że nie mógł doczekać szczęśliwego zakończenia u boku swojej dotychczasowej dziewczyny, co jednak nie znaczy, że już teraz planował układać sobie życie na nowo. Nie, chciał dać sobie trochę czasu, pobawić się i przede wszystkim odpocząć od zmartwień, a jeśli miałby poznać przy tym kogoś ciekawego, cóż, nie mógłby narzekać. Ostatecznie przecież naprawdę lubił towarzystwo ludzi.
Jej bezpośredniość odrobinę go zaskoczyła. Poważnie, zupełnie nie spodziewał się tego, że brunetka mogłaby w tak szybkim tempie zachęcić go do spotkania, ale kiedy wyszła z taką propozycją, nie zamierzał się wzbraniać. Umówili się na krótko po jego zakończonej zmianie, dlatego mógł zadbać o to, aby przynieść ze sobą coś do jedzenia i to właśnie zrobił. - Być może. Mam tylko nadzieję, że nie jesteś wegetarianką. W innym wypadku obawiam się, że jadł będę tylko ja - wspomniał, jednocześnie łapiąc się na tym, że wcześniej zwyczajnie tego nie przemyślał. Mógł się przecież dopytać – upewnić, że nie stroniła od mięsa, bo dzięki temu uniknąłby ewentualnej gafy, ale, cóż, nie zawsze da się rozegrać wszystko idealnie, prawda? - To twoja ulubiona miejscówka? - podpytał, będąc przekonanym o tym, że sporo dziewczyn kojarzy plażę z romantyzmem, podczas gdy dla niego było to miejsce idealne do wieczornej imprezy. Cholera, chyba w ogóle nie nadawał się do randkowania.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nawet jakbym była to szkoda, żeby się zmarnowało - o ile Raine darzyła zwierzęta dużą sympatią i uważała, że ich dobrostan jest czymś ważnym, a przez to starała się unikać niepotrzebnego wydawania pieniędzy na produkty, przez które te zwierzęta mogły cierpieć, o tyle chyba nie potrafiłaby przejść na wegetarianizm, albo weganizm, bo zbyt wielką sympatią pałała do mięsnych potraw. Sama rzadko gotowała kotlety, czy inne kiełbasy, ale to raczej ze względu na brak umiejętności kulinarnych. Pizzę lubiła też taką serową, albo typowo warzywną, całą napchaną kawałkami cukinii, czy pomidorów, ale jak miała kaca i potrzebowała czegoś dobrego, wybór zawsze padał na pepperoni. - Na pewno nie w sezonie, ale dzisiaj jest jakoś spokojnie - turyści zniechęcali do zapuszczania się poza Sapphire River, jeśli chodziło o odpoczynek i rekreację. Sama na tej samej plaży była częściej na piwach i ogniskach, niż z jakichkolwiek romantycznych pobudek, ale dalej doceniała czasem ciszę i spokój, tego dnia przerywaną okrzykami ptaków i pojedynczymi przechodniami. - Trochę stęskniłam się za oceanem, przez parę miesięcy nie było mnie w Lorne, więc muszę nadrobić zachody słońca nad wodą - ręką nakreśliła horyzont, prześmiewczo trochę mówiąc o zachodzie z patosem. Też nie była żadną romantyczką, może czasem dopadała ją sentymentalna tęsknota i to tyle. - Siadaj, zabezpieczyłam nas przed tą jedną rzeczą, której nie znoszę w plaży - poklepała miejsce na kocu obok siebie - piaskiem wchodzącym w każdą część ciała i ubrań.
O ile przysypujące się pod stopami ziarenka piasku mogły być całkiem przyjemnym doznaniem, o tyle już ich wytrzepywanie ze spodni, butów, bluzek, włosów i wszystkiego - niekoniecznie. Jeszcze gorzej było z jedzeniem, dlatego najlepszą opcją rzeczywiście były imprezy, jeszcze takie z piwem, to już w ogóle, całe szczęście przyszła zaopatrzona. - W razie jakbyś był spragniony po tej pizzy - wyciągnęła dwie butelki, posyłając chłopakowi szeroki uśmiech, może lekko zniecierpliwiony, bo odkąd przyszedł, zaczęła się robić głodna i potrzebowała ten pierwszy napad głodu chociaż zatamować kilkoma gryzami ciasta z pomidorowym sosem.

Gaz Foggart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
On również by nie potrafił. Jako osoba, której pasją była kuchnia, nie mógł tak po prostu zrezygnować z jakichś produktów. Nie znaczy to jednak, że wszystko uwielbiał w równym stopniu. Nie, jak każda osoba, posiadał swój gust i za częścią smaków zwyczajnie nie przepadał, ale to nie przeszkadzało mu w uwzględnianiu ich we własnych przepisach. Stawiał na różnorodność oraz to, aby każdy znalazł u niego coś dla siebie. Zresztą, to też nie tak, że miał jakiś przeogromny wpływ na to, co było serwowane w restauracji. Podrzucał pomysły właścicielowi i czasami rzeczywiście przechodziły, ale niekiedy bywały odrzucane pomimo tego, że naprawdę były dobre. Właśnie dlatego żałował, że nie może zajmować się tym biznesem sam. - Praca? Studia? Zamiłowanie do podróży? - zagaił, kiedy wspomniała o tym, że przez pewien czas nie było jej w tym miejscu. Swoją drogą, było to coś ciekawego, ponieważ w większości przypadków, kiedy ktoś wyjeżdżał z małego miasteczka, nie próbował do niego wracać. Gaz nie był osobą, która szczęścia w życiu szukałaby poza rodzinnymi stronami – chyba za bardzo się tego obawiał, ale po własnych znajomych mógł stwierdzić, że raczej już tu nie wracali. Dlaczego więc inaczej było z nią? - Trochę mnie zadziwiasz. To tak, jakbyś przyznała, że lubisz plażę, ale nie lubisz plaży - stwierdził, po czym uśmiechnął się pod nosem. Zajął miejsce na kocu, a później rozłożył pomiędzy nimi karton z pizzą, aby brunetka spokojnie mogła zabrać się za jej zawartość. Podziękował za butelkę, po czym otworzył zarówno własną, jak i tę należącą do niej, chwilę później upijając spory łyk zimnego piwa. Po długiej zmianie w pracy było to naprawdę przyjemne. - Więc czemu znowu ściągnęłaś do Lorne? Nie wydaje ci się, że to miejsce nie ma zbyt wiele do zaoferowania? - zapytał, choć warto wspomnieć, że sam własną historią przeczył tym słowom. Jasne, nie osiągnął wiele (w końcu jaką karierę niby miałby tu zrobić?), ale mimo to nie planował stąd wyjeżdżać. Miał tu swoje korzenie i cenił sobie to miejsce, nawet jeżeli niekiedy było ono źródłem przeogromnych frustracji – uroki życia, huh?

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ostatnio ktoś zapytał czy to była ucieczka sprzed ołtarza - uśmiechnęła się pod nosem. Wolała wierzyć, że jest na tyle odważna, że nie zrobiłaby komuś tak wielkiej krzywdy, żeby przed samym wypowiedzeniem sakramentalnego "tak" po prostu uciec. Nie do końca też sobie wyobrażała sytuację, w której całe tygodnie i miesiące planuje z ukochaną osobą ceremonię, tego dnia ma umówionego fryzjera, makijażystę i kogo tam jeszcze trzeba, zakłada wymarzoną białą suknię i na koniec po prostu ucieka. Co prawda sama nie do końca widziała się w weselnym scenariuszu i trochę uważała to za zwyczajną szopkę, ale jeśli komuś innemu się podobało to droga wolna. - Ale nie, nie uciekłam sprzed ołtarza, byłam na stażu na drugim końcu kraju i w końcu musiałam wrócić na uczelnię - pierwsze spotkanie i pierwsza randka raczej nie kwalifikowały się do opowiadania całej zawiłej historii życiowej, która przyczyniła się do wyjazdu Raine, za to sam aspekt naukowy był dosyć wyraźnym i prawdziwym powodem. Nie mogłaby przegapić takiej okazji, w końcu Lorne Bay nie było miastem dającym nowe perspektywy. - Lubię jak piasek przesypuje się pod palcami, jak jest nagrzany od słońca, a potem taki chłodny, jak można sobie wykopać wygodne miejsce do leżenia. Lubię szum fal, bryzę znad wody. Ale nie lubię potem wytrzepywać ubrań i znajdować ziarenek nawet w bieliźnie, no ta część jakoś mi nie leży - do tego chrupiące w jedzeniu ziarenka, kiedy się niewystarczająco otrzepało ręce i sięgnęło po coś do jedzenia. Ale to nie tak, że chciała jakoś bardzo na plażę narzekać, bo wtedy by tu po prostu nie przyszła, a w końcu sama zaproponowała miejsce na spotkania. Tylko nie każda jej część się dziewczynie podobała.
- Trochę tak, trochę nie. To nie ma tak, że jest dobrze, albo że nie dobrze - machnęła ręką, chcąc pokazać trochę to fifty-fifty. - Urodziłam się tutaj, moi rodzice mieli tutaj farmę, przywykłam do tego miejsca, studiuję w Cairns i jeszcze te studia muszę dokończyć. Z jednej strony wiem, że dla mojej przyszłej kariery nie ma tu miejsca, a z drugiej nie umiem sobie wyobrazić takiej wyprowadzki na zawsze - była dosyć mocno przywiązana do Lorne. Szczególnie, że jej tata mieszkał w domu opieki i nie mógłby jej po prostu odwiedzić, gdyby wyjechała gdzieś do Europy, co też było jej marzeniem. - No dobra, a ty co takiego tu jeszcze robisz? Przecież też możesz wyjechać, prawda?

Gaz Foggart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
Wykrzywił usta w uśmiechu, bo chociaż nie do końca rozumiał powiązanie, był w stanie uwierzyć, że podobne pytanie padło. Tutejsza społeczność była dość specyficzna, szczególnie kiedy w grę wchodziły starsze osoby. Wydawać by się mogło, iż zatrzymały się one daleko przed postępem cywilizacyjnym i żyły w swoim innym, dawnym świecie, który rządził się innymi prawami. I najwyraźniej było w nim też sporo miejsca na bezpośredniość, co w przypadku Gaza wydawało się nie do pomyślenia. Był pewny siebie, wygadany – jasne, ale na pewno nie do tego stopnia, by zapytać kogoś o ucieczkę sprzed ołtarza, zwłaszcza gdyby właśnie to podejrzewał. - Myślę, że powinnaś zacząć opowiadać historię z ołtarzem. Dla samego widoku reakcji warto się w ten sposób pobawić - stwierdził, przechylając butelkę z piwem, aby upić kilka kolejnych, większych łyków. Gary taki właśnie był – wszędzie szukał okazji ku temu, aby zafundować sobie odrobinę rozrywki. Można uznać go za zabawnego faceta, a jednak to podejście miało pewne wady. Przede wszystkim nie podchodził do życia dostatecznie poważnie i w efekcie nie umiał zawalczyć o własne marzenia. Był niczym Piotruś Pan, który już na zawsze miał pozostać dzieckiem – i Gaz chyba rzeczywiście nim był, tylko trochę wyrośniętym. - A gdybyś miała wybierać, wybrałabyś góry? - ściągnął brwi ku sobie i posłał jej pełne zaciekawienia spojrzenie. Niby nie było to wiele – ot, proste pytanie, które nie mówiło zbyt wiele o niej samej, a jednak nawet przez tak pozornie nieistotne preferencje można poznać drugą osobę całkiem dobrze. Wystarczyło po prostu poskładać to wszystko w całość. - Czyli co chciałabyś zrobić później? - zapytał, zbierając w dłonie trochę piasku, a później wypuścił go ostrożnie. W międzyczasie zastanawiał się chyba nad zadanym przez to pytaniem, unikając odpowiedzi, która była prosta, prawdziwa, a zarazem cholernie wstydliwa. Bo co, miał się tak po prostu przyznać do tego, że tchórzył? - Sam nie wiem. Po prostu znalazłem tutaj pracę, którą naprawdę lubię i chyba nigdy nie myślałem o wyjeździe. Chciałbym za to założyć kiedyś własną restaurację, ale może właśnie tutaj? W wielkim mieście nie można liczyć na taki spokój, a tutaj znalazłoby się nawet kilka miejsc, które można uznać za urokliwe - jeśli miał być szczery, miał nawet własną wizję, tylko nigdy nie spróbował po nią sięgnąć. Głupio tkwił w przeświadczeniu, że jeśli nawet spróbuje, ostatecznie i tak zawiedzie, a ostatnie, czego chciał, to rozczarować się własnymi marzeniami. Wolał po prostu ich nie spełnić.

Raine Barlowe
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
001.

Gotham miało Batmana, Krypton miał Supermana a Lorne miało Mayę. Tak, czuła się jak super bohater w każdym momencie gdy przyczyniała się do czegoś, co w jej opini było dobre. Taką rzeczą było każdorazowe namówienie mercury fairweather na opuszczenie smutnych ścian domu, na rzecz jej towarzystwa. Tym razem wymyśliła lekcję surfingu; nie wspomniała jednak wcześniej, że słabo wychodzi jej pływanie i odczuwa dziwny lęk przed otwartym zbiornikiem wodnym. Miała na to jednak inny plan: zaciągnęła za sobą na plażę plik kartek, dwa ołówki i ogromną deskę, wygrzebaną z czeluści swojego garażu. Odpowiedzialnym wydawało się jej to, że wspólne lekcje zaczną od teorii. Przynajmniej w jej głowie brzmiało to całkiem nieźle i liczyła na zrozumienie ze strony mężczyzny.
Nie była zaskoczona jego zdziwioną miną tuż po tym jak rzuciła mu pod nogi starą, spleśniałą deskę i plik papierzysk. Dumna ze swojego pomysłu I zdrowej odpowiedzialności, otrzepała z dłoni niewidzialny kurz, a następnie oparła je o swoje biodra. Była widocznie zadowolona, gdyż z jej twarzy nie znikał uśmiech a oczy błyszczały z podekscytowania.
- Najpierw przerobimy teorię, później przejdziemy do praktyki. - zarządziła, chociaż nie sądziła aby jej nauczyciel przystał na taki pomysł. Westchnęła więc głośno i przeszła do argumentów mocniejszego kalibru. Machnęła ręką w stronę oceanu, wskazując na jego ogrom. Może i fale nie były złowieszczo wysokie, jednak jej wyobraźnia nie pozwalała jej na spokojne myśli. Widziała już siebie jako bohaterkę lokalnych gazet, osobę którą pochłoną ocean.
- To niebezpieczne tak od razu przechodzić do sedna sprawy. Najpierw musisz sprawdzić czy się nadaję, określić moje możliwości! - Maya gdyby tylko chciała, mogłaby śmiało prowadzić rozprawy sądowej na tematy, o których nie miała bladego pojęcia. Jej oratorstwo oraz umiejętność wymyślania tysiąca argumentów w czasie kwadransa było czymś niebywałym!
Nie czekając na ruch chłopaka, usiadła na przytaszczonej przez siebie desce i chwyciła w dłonie kartki oraz długopis. Jak na pilną uczennicę przystało, odchrząknęła cicho i skinieniem głowy dała mu znać, że mogą zaczynać.
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
003.

Mercury za każdym razem doceniał starania blondynki. Gdy tylko nadarzyła się okazja, ona wyciągała go z domu i chciała robić mniej lub bardziej szalone rzeczy. Przynajmniej w ten sposób pomagała mu w tych ciężkich dla niego chwilach. Relacja jaka ich połączyła jakiś czas temu przerodziła się w coś więcej. W coś co sprawiło, że brunet znów zaczął się uśmiechać. Potrzebował osoby dzięki której znów stanie na nogi i będzie mógł patrzeć przed siebie. Oczywiście potrzeba na to jeszcze trochę czasu, ale Maya na pewno potrafiła go momentami nakierować na właściwe tory. To bardzo przydatna osoba w życiu młodego Fairweathera.
Był wyraźnie zaskoczony podejściem do sprawy w przypadku blondynki. Nie spodziewał się, że faktycznie będzie chciała uzyskać u niego szczegółowy instruktarz od podstaw. Myślał wręcz przeciwnie, że Maya weźmie deskę, wskoczy do wody i po kilku próbach dopiero zaczerpnie jakiejkolwiek wiedzy z jego strony. — Dalej nie chce mi się wierzyć, że mieszkając od urodzenia w Lorne, nigdy nawet nie spróbowałaś surfować — pokręcił przecząco głową, uśmiechając się przyjaźnie do swojej towarzyszki. W sumie po czasie zorientował się, że źle ocenił sytuację. Przecież nie każdy musi mieć smykałkę lub zapał do tego typu rzeczy. Mimo wszystko Mercury bardzo doceniał fakt, że chciała spróbować. Maya robiła wszystko, aby poprawić mu humor i z pewnością to zauważał.
— Dlaczego tak słabo je oceniasz? — przyjrzał się jej jeszcze bardziej. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na kobietę, która się czegoś boi. To pewnie rozwaga wzięła górę i nie chciała wyjść na totalną amatorkę. Skoro tak chce to rozegrać, to Fairweather również podejdzie do sprawy na poważnie. — To jak z nauką jazdy na rowerze. Kilka razy spadniesz, ale w końcu załapiesz, zobaczysz — spróbował jeszcze tym naiwnym tekstem trochę ją zmotywować. Pewnie poszło to na marne, ale nikt nie zarzuci mu tego, że nie próbował. O fale i o zatonięcie na pewno nie musiała się martwić. Nie ma zbyt dużych porywów wiatru dzisiejszego dnia, a na dodatek brunet na pewno nie spuści ją z oka nawet na minutę. Mimo wszystko skoro chciała przejść do teorii to proszę bardzo.
— Jeździłaś kiedyś na desce? — zapytał na samym starcie, badając grunt pod tym, co może za chwilę wybudować. Kilkanaście poświęconych minut i będzie zawodowym surferem, zobaczysz.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Nie sądziła, że pójdzie tak gładko. Odetchnęła z ulgą gdy okazało się, że Mercury wcale nie miał zamiaru wciągać jej na siłę na deskę. Była też dumna z tego, że nie wyczuł jej obaw i lęków wynikających z przebywania w wodzie. Nigdy nie pływała głębiej niż tam, gdzie mogła w razie potrzeby wesprzeć się o dno. Wynikało to jedynie z lęku, że nikt nie udzieli jej pomocy jeśli tylko jej umiejętności zawiodą a ciało odmówi posłuszeństwa. Może dzisiejszego dnia będzie inaczej? Mając świadomość tego, że w razie potrzeby ktoś wyciągnie ją spod tafli wody, pozwoli jej się otworzyć na nowe wyzwania.
Machnęła przecząco głową na jego słowa. W dzieciństwie nikt nie pokazał jej czym jest surfing, natomiast gdy tylko mogła już sama decydować o tym co ma ochotę robić, musiała zająć się bardziej przyziemnymi sprawami niż przyjemności.
- Ale to chyba nic straconego, prawda? - próbowała uratować sytuację, mocno wierząc w to, że może jeszcze nadrobić ten stracony czas. Ludzie dużo dojrzalsi niż ona znajdowali swoje pasje, w których się świetnie realizowali. Nie chciała więc myśleć o sobie, jako o kimś na straconej pozycji.
- Problem w tym, że u mnie z tą jazdą na rowerze też jest słabo. - uśmiechnęła się przepraszająco. To, że rower był jej jedynym środkiem transportu, nie oznaczało, że była mistrzem w poruszaniu się nim. Niejednokrotnie wywróciła się bez większego powodu, wjechała w bok jakiegoś samochodu czy przecisnęła się przez tłum ludzi wywracając przy tym jakąś starszą panią.
Chciała być pojętym uczniem. Dlatego też uważnie słuchała swojego dzisiejszego instruktora, cały czas zajmując miejsce na leżącej na ziemi desce. Szybko zorientowała się jednak, że przyniesiony notes i długopis raczej się nie przydadzą gdyż chłopak obrał raczej metodę wykładu.
- Jeździłam, z dwa razy. Dopóki nie obiłam sobie czoła. - wzruszyła ramionami, woląc aby Mercury nie dopytywał o okoliczności tej kontuzji. Samo obicie sobie tak specyficznej części twarzy świadczyło o wybitnie niskich umiejętnościach jazdy na desce.
- Słuchaj, sprawa wygląda tak ... - rozpoczęła swój wywód, siadając wygodniej na swoim miejscu. - Mogę wejść do wody, ale jak zginę to będę Cię nawiedzała każdej nocy, obiecuję. - zagroziła mu, wymachując groźnie palcem w jego kierunku. Wiedziała przecież, że nie pozwoli aby stała się jej jakaś krzywda, jednak wolała go uprzedzić o swoich ewentualnych, pozaziemskich zamiarach.
Szybko podniosła się z ziemi i wskoczyła obiema stopami na deskę. Prawą wysunęła do przodu, lewą zaś wsparła się nieco z tyłu, ustawiając ją w pozycji prostopadłej do deski i opierając na niej cały swój ciężar. Bardziej wyglądało to jak jakaś pozycja z jogi niż odpowiednia pozycja do surfowania. Dla wszystkiego rozłożyła na boki ręce i dumnie, z szerokim uśmiechem spojrzała w stronę Fairweathera.
- Będzie dobrze? - zanim jednak zdążyła otrzymać odpowiedź jej zniecierpliwiona dusza nie pozwoliła jej utrzymywać pozycji dłużej i dumna ze swoich umiejętności, odstawiła skromny taniec szczęścia delikatnie ruszając ramionami i biodrami.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Brunet nigdy nie zaciągnąłby siłą drugiej osoby do wody. Nie wiedząc nawet o ukrytym lęku w przypadku dziewczyny. Nigdy nie mieli nawet okazji o tym porozmawiać, bo tego nie robili. Chciał, aby dzisiejszy dzień zakończyła z uśmiechem na twarzy, bo nauczy się czegoś nowego. Patrząc na jej przeszłość i to jak ciężkie miała dzieciństwo sprawianie jej przyjemności weszło poniekąd w nawyk Fairweathera. Dlatego do dzisiejszego zadania podszedł niezwykle profesjonalnie.
Gdy tylko napomniała o tym, że nic straconego w tym, że wcześniej nie uczyła się surfować szybko rozwiał jej wątpliwości. — Oczywiście, że nie. W zeszłym tygodniu facet, który mógłby być moim ojcem chciał nauczyć się surfować — zaśmiał się cicho pod nosem na wspomnienie o tamtej sytuacji. Oczywiście ten starszy facet nie nauczył się surfować i nawet nie ustał dwóch sekund na desce podczas pobytu w wodzie, ale o tym szczególe przecież nie musiał wspominać, prawda? Chciał ją jakoś zmotywować i liczył, że powoli się ona do tego wszystkiego przekonuje.
Tematu o jeździe na rowerze nie pociągnął, zaśmiał się tylko do siebie po czym delikatnie zlustrował ją wzrokiem. Jakoś mu się nie chciało w to wierzyć, patrząc na to z innego punktu widzenia. Przecież Maya ciągle poruszała się po mieście na rowerze. Coś mu tutaj nie grało.
Każdy w swojej przeszłości musiał zderzyć się z rzeczywistością i z urazami, gdy próbował odkryć coś nowego. Słuchając tego co blondynka miała do powiedzenia, przypomniały mu się momenty w których zaczynał jeździć na BMX i robić to zawodowo. Dziesiątki urazów oraz kontuzji go nie zniechęciły, dlatego liczył, że Maya okaże się twardym zawodnikiem i również pokona swoje lęki. — Obiecuję, że w tym przypadku niczego sobie nie obijesz. Jedynie nałykasz się wody, to wszystko — przytaknął tylko głową na potwierdzenie swoich słów. To jest niestety ten jeden minus surfowania. Nawet bardziej zaawansowani surferzy czasem zachłysną się wodą. Gdy masz tylko kilka sekund na reakcję ciężko się przygotować na to, że za chwilę wylądujesz w wodzie. Dlatego chciał ją przygotować na tę ewentualność.
Kiedy tylko zagroziła mu tym, że w przypadku śmierci będzie nawiedzać go we śnie, zaśmiał się. Oczywiście brał to co powiedziała z przymrużeniem oka, bo jeszcze nikomu kim się opiekował nic się nie stało. Jej tym bardziej nic złego się nie wydarzy, bo najnormalniej w świecie by na to nie pozwolił. Będzie jej pilnował jak oczka w głowie, bo Maya grała ostatnimi czasy kluczową rolę w jego życiu. — A słyszałaś, aby ktokolwiek w Lorne utopił się podczas nauki surfowania? — ścisnął brwi w jedną cienką kreskę, lustrując ją wzrokiem. Zanim zdążył jej pozwolić odpowiedzieć na to pytanie, dodał. — Albo będziesz pierwsza i napiszesz piękną historię, albo będziesz jedną z wielu, której udało się przeżyć — wzruszył ramionami z kamienną twarzą. No cóż. Chciał dodać tej sytuacji odrobinkę dramaturgii i chyba mu się udało. Liczył jednak, że panienka Bartlett nie weźmie tego w stu procentach na serio.
Uważnie przyglądał się jej poczynaniom, uśmiechając się jak małe dziecko. Widząc jej reakcje oraz energiczne wymachiwanie rękoma po pierwszym kroku stania na desce, przytakiwał głową z podziwem. — Prawie idealnie — dodał. Po czym sam wskoczył na swoją deskę leżącą na gorącym piasku. — Oprócz tego co pięknie zademonstrowałaś, musisz jeszcze nisko pracować na nogach, w ten właśnie sposób — delikatnie się uchylił i zaczął balansować ciałem, aby pokazać jej mniej więcej o co chodzi. Oczywiście co jakiś czas spoglądał w jej kierunku, czy uczennica sumiennie słucha swojego nauczyciela.
— Wskakuj na deskę, zrobimy praktykę na sucho — wskazał palcem na jej deskę, po czym czekał na wykonanie polecenia.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Ufała mu jak nikomu innemu. Dlatego bez większego zastanowienia uwierzyła w jego historię o panu, który opanował sztukę surfingu na jego lekcjach i chciała być tak jak ten nieznajomy. Skoro udało się panu w takim wieku, to dlaczego ona miałaby ponieść porażkę? Wiedziała, że wiele zależy od jej nastawienia a z tym zawsze było u niej ciężko. Chociaż chciała sprawiać wrażenie osoby twardej, nie potrafiła wyzbyć się wątpliwości odnośnie swoich możliwości. Zawsze była przecież tą za niską, zbyt chorowitą, niepotrzebnie zabierającą głos czy nawet i zbyt bladą. Każda z jej cech była odbierana jako coś negatywnego, niszczącego wszelkie możliwości. Z czasem więc zaczęła wierzyć w to, że nie nadaje się do absolutnie niczego.
- Kiedyś słyszałam o mężczyźnie, który umarł bo wcześniej napił się zbyt dużej ilości wody i ta wpadła do płuc czy coś... - była przekonana o tym, że coś namieszała w tej historii. Potrzeba opowiedzenia jej jednak Mercuremu była o wiele silniejsza niż zastanowienia się nad faktami i rzetelnym ich przedstawieniem. Tak właśnie działała Maya - najpierw mówiła, dopiero później analizowała to co z siebie wyrzucała. Nie uważała tego za coś złego, jednak wiedziała, że nie każdy lubił w niej tę cechę.
Machnęła ręką na jego słowa o śmierci. Jak widać szybko zapomniała o swoim możliwym tragicznym końcu i zapragnęła wziąć sprawy w swoje ręce. Nie będzie przecież teraz marudzić przez całe spotkanie i wymigiwać się słabymi wymówkami. Naśladowała go więc w każdym jego ruchu chociaż mogłaby dać sobie rękę uciąć, że z boku wygląda jak kompletny bałwan. Z drugiej jednak strony dawało jej to mnóstwo frajdy i podekscytowana obserwowała najmniejszy ruch męskiego ciała.
- Myślisz w ogóle, że moja deska się nadaje? Znalazłam ją w garażu, chyba poprzedni właściciele ją zostawili. Trochę śmierdzi ale chyba nie jest uszkodzona. - delikatnie kopnęła swoją deskę a później, jak na pilnego ucznia przystało, przybrała odpowiednią pozycję, stając na niej. Miała nadzieję, że w razie potrzeby Mercury wskaże wszystkie jej błędy i zredukuje je do minimum.
- W ogóle ile kosztuje taka lekcja? Wypłacę ci się w lasagne i sałatce z krewetkami? - jej głowa nie pozwalała na to aby skupiła się w stu procentach na lekcji. Musiała zagadywać, zadawać pytania i rozwiewać życiowe problemy. Zapewne było to objawem jakiegoś schorzenia, jednak nigdy nikt nie miał okazji tego zdiagnozować.
- A jak wejdziemy do wody to odegramy scenę z Titanica? Wiesz, że niby ja na tych drzwiach jak ta ruda a ty w wodzie jak Jack. - uśmiechnęła się zachęcająco, chociaż trudno było stwierdzić czy Mercury da się namówić na taki obieg spraw.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
ODPOWIEDZ