36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– To dobrze, bardzo dobrze – w sprawach bezpieczeństwa niekiedy z Sary wychodziła prawdziwa dewota ale nie umiała jakoś wyzbyć się przekonania, że jej upomnienia mają korzystny wpływ na otaczające ją osoby. Co to znaczy? A no mniej więcej to, że nie wybaczyłaby sobie, że wiedząc o wypadku Minnie, nie wspomniała ani słowem o tym, że powinna na siebie uważać. Jako lekarz będący jeszcze przed specjalizacją widziała mnóstwo śmierci i dużej części z nich można było uniknąć. Teraz w Australii panowało upalne lato i pogoda pozwalała na prawdziwe wyścigi ale zimą, gdy asfalt pokryty był kapiącym z nieba gównem, nie trudno o poślizg i kolizję. Dlatego zawsze powtarzała aby na siebie uważać. Nie umiałaby znieść widoku bliskiej osoby na szpitalnym łóżku. Zwłaszcza jeśli ta byłaby w ciężkim stanie. To był niewątpliwie jakiś jej słaby punkt.
– Co Ty. Definitywnie to koniec. Chłopak szukał miłości i był romantykiem a ja… - przyłożyła dłoń do mostka patrząc bardzo, ale to bardzo wymownie na Minnie. – Daleko mi do tych spraw – „tych” znaczy nic innego jak uwikłania się w stały związek z o wiele młodszym facetem. Fakt, ich przygoda była miła i przyjemna ale dobiegła końca jak wiele innych i należało się z tym pogodzić. Tym bardziej, że mężczyzna twierdził, iż się zakochał. Nie pozostało więc nic innego jak nie stawać na drodze ku tej miłości.
Smith nie mogła być przeszkodą. Nie widziała się w tej roli kompletnie.
– Minnie nie mówię o retuszu jakieś niedoskonałości tylko np. o modelce w rozmiarze L z obfitym biustem, z której grafik robi XS, naturalnie zostawiając cycki. Później do mnie przychodzi taka jedna z drugą, pokazuje zdjęcie i mówi „też takie chce”. – uniosła się odrobinę tłumacząc w czym leży największy problem. I to nie było tak, że sytuacja zdarzała się raz na dwa lata tylko wręcz nagminnie!
– Pokaż mi zdjęcie, na którym wyretuszowałam … zmarszczki – przymknęła oczy uderzając delikatnie paznokciami o blat stolika. Wyraźnie ostatnie słowo przechodziło jej ciężko przez gardło ale jakoś zmusiła się aby je wypowiedzieć. Z pełną odpowiedzialnością mogła wręcz przyrzec, że jedyne co robi to zmiana kolorów, lubiła je podkręcać ale nigdy nie ingerowała w kształt twarzy, oczu, nosa, czy co tam jeszcze można pozmieniać.
Litości!
– I odłóż ten telefon jak ze mną rozmawiasz – o jej… czy ona właśnie zarzuciła tekstem typowego rodzica?!

Minnie Goldberg
dzielny krokodyl
Sara Smith
studentka, czasem modelka — i rozkapryszona jedynaczka
19 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Oficjalnie nie były już rodziną, nie łączyły ich żadne więzy krwi, Minnie pewnie bardzo rzadko bywała w domu, kiedy trwało małżeństwo jej ojca i Sary. A jednak można było stwierdzić, że wiele je dzieliło, ale również sporo łączyło. Nawet powierzchowne podejście do związków, oczywiście każda z nich miała swoje powody, aby tak myśleć i postępować, ale koniec końców, to żadna z nich nie była romantyczką czekającą na księcia na białym koniu, niczym w tych kiepskich komediach romantycznych. Chociaż będąc w wieku Sary, na pewno chciałaby stały związek, nawet jeśli głośno o tym nie powie.
- Miłość, romantyzm? A gdzie tutaj miejsce na spontan, zabawę? Związek to nuuuuda - specjalnie, przedłużyła ostatnie słowo. W tamtej chwili tak jeszcze uważała, nie rozumiała, jak dobrowolnie można się zakochać i później cierpieć, nie chciała wchodzić w związki, twierdząc, że ma całe życie przed sobą i nie poświęci go dla jednego mężczyzny. Szkoda, że jej światopogląd dość szybko potrafił ulec zmianie, pomimo sprzeciwów blondynki.
Wywróciła teatralnie oczami. Chwilami, nie rozumiała swojej byłej macochy, skoro była chirurgiem plastycznym, wiedziała chyba z czym się to wiążę i będzie miała różne osoby. A skoro, ktoś chcial powiększyć sobie piersi do niebotycznie dużego rozmiaru i jeszcze za to zapłacić, Minnie nie miałaby skrupułów, aby to zrobić. Może dlatego, lepiej było, że trzymała się od medycyny z dala.
- No nie wiem, ja bym im zrobiła tę operację, skoro same by tego chciały, musiałyby się liczyć z konsekwencjami - wzruszyła delikatnie ramionami. Sama przecież dążyła do jak najwęższej talii, prawie zerowej ilości tkanki tłuszczowej, ale też chciała mieć fajne cycki i tyłek. Więc biegała jak głupia na siłownię, zanim znajdzie idealnego chirurga, któremu zaufa, a on zrobi jej małe poprawki w ciele. - No tak, Ty nie retuszujesz, bo wygładzasz zmarszczki kwasem, na to samo wychodzi. Jednak i tak Ci nie uwierzę, że ich nie wygładzasz, o tej zmarszczki u Ciebie na zdjęciach nie widać, a na żywo jest widoczna - wyciągnęła dłoń w jej stronę i wskazała palcem na jej czoło, gdzie pewnie jakąś znalazła i aż wzdrygnęła się na stukot paznokciami. To, że czasem to sama tak robiła, jej nie przeszkadzało, ale w innych sytuacjach przypominało jej to szkołę.
Dość szybko, stwierdziła, że telefon jest ciekawszy, gdy przerabiała zdjęcie, które zaraz miało trafić na stories. Uniosła pytająco brwi i spojrzała na nią znad telefonu.
- Po pierwsze, nie jesteś moją matką, aby mówić mi, co mam robić, a czego nie, a po drugie, nawet mój ojciec nie mówi mi, kiedy mam odłożyć telefon, więc sorry, ale nie. Jak chcesz kogoś wychowywać, może najwyższy czas zajść w ciążę, bo Twój zegar biologiczny tyka - typowe dla blondynki, jak tylko ktoś odważył się zwrócić jej uwagę, to atakowała, nie patrząc na konsekwencje, a teraz nie podobało się jej, że Smith próbowała to robić. Powróciła spojrzeniem na wyświetlacz telefonu, stukając palcem o ekran i dopiero po chwili, zjadła kolejny kawałek sushi.

Sara Smith
dzielny krokodyl
Minnie mouse
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– Nie każdy tak do tego podchodzi. Ja dwukrotnie przekonałam się na własnej skórze, że stałe historie nie są dla mnie ale w zupełności rozumiem i szanuje wybór innych ludzi. To z tego powodu nie mogliśmy być razem nawet jeśli miało to oznaczać spotkania wyłącznie wtedy gdy mamy ochotę się pobrykać – ostatnie słowo powiedziała znacznie ciszej bowiem nie były tutaj same a Sara nie była z tych kobiet, które głoszą swoje zdanie na każdy temat głośniej niż jest to wymagane. Mało tego, nie uważała, że poruszanie takich kwestii w miejscach publicznych jest zupełnie właściwe. Okej, gadała o tym ale dla pewności zniżyła głos. Wypowiedź zagryzła kawałkiem sushi, który zbyt obficie zamoczyła w sosie. – Cholera – pokręciła głową mając nadzieję, że nie zaleje się jak jakieś dziecko. – Związek jest spoko jeśli dwie osoby tego chcę. Jesteś zazdrośnicą? – popatrzyła na Minnie całkiem poważnie i oczekiwała konkretnej odpowiedzi. Najwyraźniej właśnie obie wdepnęły w temat, na który zarówno jedna jak i druga blondynka miały sporo do powiedzenia. Wszystko co kotłowało się w głowie Smith podyktowane było wcześniejszymi przejściami, doświadczeniem oraz wiekiem, który zdecydowanie różnił się od metryki Minnie. I tak jak mówiła wcześniej, szanowała każde podejście człowieka do kwestii wspólnego życia więc niezależnie co sądziła o tym M. i jej wybór był akceptowany przez doktorkę.
– Dlatego ja mam zapchany kalendarz i na wizytę do mnie czekasz kilka miesięcy, a do takich „lekarzy”, do jakich chcesz wybrać się Ty, poczekasz najwyżej tydzień. Zwróć na to uwagę – pogroziła palcem młodszej chcąc aby faktycznie zapamiętała ten drobny szczegół. I to tyczył się lekarza każdej specjalizacji.
– Bo było dobre światło! – uniosła oczy ku górze szukając gdzieś tam, w suficie, nieskończonych pokładów cierpliwości. Właśnie o nie zawsze prosiła Sara. Nigdy nie chciała aby spłynęła na nią siła – wówczas mogłaby komuś przysunąć a przemocą się brzydziła.
– Minnie, błyszczysz teraz chamstwem i zupełnym brakiem kultury. Zachowujesz się jak gówniara. Brakuje jeszcze żebyś ciapała gumę na głos. Ostatnio sugerowałaś, że lubisz starszych facetów. Oni serio lecą na wizerunek pustej laski? Zastanów się bo te uszczypliwości nie sprawią, że zmienię zdanie. Wręcz odwrotnie – westchnęła czekając aż młodsza łaskawie na nią spojrzy. Jej wiek nieuchronnie zbliżał się do pełnoletniości i to teraz mocno martwiło Sarę. – I jedz – przypomniała wciągając kolejną porcję.

Minnie Goldberg
dzielny krokodyl
Sara Smith
studentka, czasem modelka — i rozkapryszona jedynaczka
19 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Może, gdyby matka Minnie nie zmarła, miałaby rodzinę z obojgiem, kochających się rodziców, inaczej patrzyłaby na miłość i związki. A tak, nie miała wzorca, który mogłaby naśladować, zwłaszcza takiego pozytywnego, bo jej ojciec dość często zmieniał partnerki, a te, które przyprowadzał do domu, zostawały szybciutko zniechęcane przez malutką blondyneczkę do dalszego związku. Dziwne było to, że zaakceptowała Sarę, ale może ze względu na to, że w jakiś sposób ją zaakceptowała i miała dość kolejnych kobiet, które mogłyby się pojawiać w ich życiu.
Na słowa blondynki, po prostu wzruszyła ramionami. Naprawdę, nie chciała słuchać o to, z kim sypia, kiedy i co ile. O ile, miały ze sobą dobry kontakt, tak niestety, jeszcze nie do tego stopnia. Minnie bywała bezczelna, mogła czasem powiedzieć coś, co nie wypadało, ale Sara z ich dwójki była starsza, a co za tym idzie też bardziej odpowiedzialna.
- Nie - pokręciła przecząco głową. - Czy ja Ci wyglądam na zazdrośnicę? Jeśli kiedyś z kimś będę, o ile będę, to mężczyzna będzie wiedział, że trafił najlepiej, więc gdy obejrzy się za inną, to będzie jego strata - chyba, po części jednak była zazdrośnicą, ale nie potrafiła kompletnie się do tego przyznać. Czasem tylko udawała taką pewną siebie, w środku będąc kruchą dziewczynką, która najzwyczajniej w świecie bała się zranienia.
Pokręciła z niedowierzaniem głową i zjadła kolejny kawałek sushi. W tym momencie mogła zapomnieć o diecie.
- Sara, nie jesteś jedynym chirurgiem plastycznym w tej okolicy, jest sporo równie dobrych, do których trzeba czekać i nie robią takich problemów, jak Ty. Jeśli będę chciała, na pewno skorzystam z ich usług, nie jesteś niezastąpiona - gdyby jej była macocha się zgodziła, zapewne Minnie uważałaby ją za najwspanialszą kobietę na świecie! A skoro się nie chciała tego podjąć, postanowiła udowodnić jej, że znajdzie innego chirurga, a nawet lepszego, który po zapłaceniu odpowiedniej kwoty, spełni jej wszelkie zachcianki. Aż dziwne, że pomimo tego, jak obie potrafiły być dla siebie złośliwe, jeszcze potrafiły ze sobą rozmawiać i utrzymywać dobry kontakt.
Wywróciła teatralnie oczami, wiedząc, że i tak nie ukryje się wszystkich zmarszczek, a nie było przecież tajemnicą, że Sara je wypełniała. Momentalnie ze wściekłością odłożyła swój telefon i przeniosła chłodny, lodowaty wręcz wzrok na kobietę.
- Obiecuję, że następnym razem, będę miała ze sobą gumę balonową i będę robiła z niej balony. Lecą na młodsze laski, niekoniecznie muszę zbyt wiele przy nich mówić. Wiem, że tego nie rozumiesz, bo dla większości, jesteś już za stara - ponownie wzruszyła delikatnie ramionami. - Ważniejsze jest, jak wyglądam, że mam fajny tyłek i cycki. Nie musisz zmieniać zdania, nie próbuj też mnie wychowywać, bo nie jesteś odpowiednią osobą do tego - odgarnęła kosmyk blond włosów za ucho i spojrzała na sushi, a później na Sarę. - Chyba straciłam już apetyt, nie jestem głodna - oparła się plecami i zerknęła na telefon, aby spojrzeć na godzinę.

Sara Smith
dzielny krokodyl
Minnie mouse
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– Okeeej – przeciągnęła uciekając wzrokiem gdzieś w prawo aby nie prychnąć pod nosem śmiechem. Minnie była najbardziej urocza wtedy, gdy najmniej tego chciała. Najprostszy przykład to jej aktualne zachowanie kiedy wręcz wzbrania się przed byciem tą zazdrosną a jednocześnie okazuje jak mocna to cecha. I nie było w tym nic absolutnie złego, zwłaszcza, że jeśli jeszcze nam zależy to znak, że warto. Sara zawsze powtarzała, że nie ma nic gorszego niż obojętność. To ona tak naprawdę zabija to co kiedyś można było nazwać miłością. Takie sytuacje miały miejsce i nic na to nie poradzimy. Życie nie było ani dobre ani sprawiedliwe więc jeśli tylko mamy cień szansy na to aby jakoś na nie wpłynąć, to trzeba zaryzykować.
– Nie robię Ci problemów tylko odmawiam – uśmiechnęła się zadowolona choć to było bardzo wredne. Trudno wyłożyć Minnie, że to dla jej dobra. Kiedy zrozumie, jak dojrzeje, spoważnieje, oby tylko nie musiała się sparzyć aby być tą mądrą po szkodzie. Tego absolutnie jej nie życzyła.
– Posłuchaj co Ty mówisz – to był ten moment, w którym prawdopodobnie rozpracowała ojca Minnie, tak, ojca, nie jego córkę. Teraz zaczynała rozumieć dlaczego tak lgnął do kobiet i pragnął związku, nie chciał być sam. Ten facet najzwyczajniej nie umiał zapanować nad własnym dzieckiem, które mówiło i robiło to co uważało w danej chwili za słuszne. To małe diablątko potrafiłoby wyprowadzić z równowagi nawet świętego więc absolutnie jej tata miał prawo do tak ochoczego przyjmowania kolejnych kobiet w swe ramiona. Nie radził sobie i szukał odskoczni. Lepsze to niż popełnienie morderstwa bo taka Smith wcale nie była pewna, że przy „x” awanturze, nie zamachnęłaby się na młodszą jakimś przedmiotem. Na ten moment miejsce publiczne w pełni hamowało wszelkie wybuchy Sary więc jedynie przyglądała się temu rzuceniu telefonu i odsłuchała wywód. Aż sama zaczęła się sobie dziwić skąd w niej takie pokłady cierpliwości. To z jednej stronie niesamowite. Do tej pory sądziła, że jest porywcza i ulega emocjom gdy ktoś mocno na nią wpływa a tu proszę… oaza spokoju. Mało tego, wymownie sięgnęła po kolejną porcję jedzenia wsuwając ja sobie do ust. – Pyszne – skomentowała uważając, że już dość znęcania się nad gówniakiem. Nie przyszła tutaj po to aby naprawiać jej skrzywiony światopogląd choć będzie próbować (innym razem). – Minnie spokojnie. Jak ochłoniesz to przemyśl wszystko co do Ciebie mówię. Nie chce żeby ktoś Cię skrzywdził, pobawił się i zostawił bo pewnie wiesz… nikt nie modnieje, nawet Ty. I zawsze znajdzie się ktoś o ten rok młodszy – urwała nie dodając „I bardziej atrakcyjny” choć taka była brutalna prawda. – Może zmieńmy temat – założyła włosy za ucho. – Opowiedz mi jak wyobrażasz sobie urodziny, mogę Ci zamówić tort niespodziankę? – to o wiele bardziej banalne i bezproblemowe.

Minnie Goldberg
dzielny krokodyl
Sara Smith
studentka, czasem modelka — i rozkapryszona jedynaczka
19 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Miała nadzieję, że nigdy nie dorośnie, a najchętniej pozostałaby jako nastolatka. Nie widziała siebie jako dorosłej kobiety i szczerze mówiąc, przerażało ją taka myśl, że kiedyś będzie musiała się usamodzielnić, pracować i robić inne, jakże nudne rzeczy, które były przecież tak odległe. Głównie dlatego, gdy sporo jej znajomych, miało już swoją pierwszą pracę, dawno za sobą, Minnie wychodziła z założenia, że jeszcze zdąży, a jej ojciec, również wolał, aby jego ukochana córeczka, skupiła się na studiach i korzystała z miłości.
- Okej - wzruszyła delikatnie ramionami. I obie, mogły być pewne, że nastolatka nie zwróci się już z taką prośbą do Sary. Będzie wolała nawet lecieć do Sydney, niż poprosić swoją byłą macochę, bo zapewne znów usłyszy odmowę. A tak? Każda z nich po części postawi na swoim, a jeśli dobrze wyjdzie, to starsza z blondynek nic też nie musiała wiedzieć. Chociaż, skoro obserwuje ją na instagramie, a Minnie dodawała tam prawie wszystko, byłoby ciężko, ukryć jej tak ważną dla niej rzecz.
Podjęła decyzję, że lepiej dla niej będzie, jak przestanie się odzywać, przez co aż musiała się ugryźć w język. Mogła myśleć, że zna jej ojca, ale znała go tylko na tyle, na ile sam jej pozwolił, a to nastolatka znała go od tylu lat. Może i była nieznośna, pyskata, ale bywała też urocza i kochana, a stary Goldberg właśnie tak widział swoją jedyną księżniczkę. Na pewno, widział jej wady, ale jedno i drugie, poszłoby za siebie w ogień i nieważne, jak czasem ją denerwował, był jej jedyną rodziną, którą miała i nie mogłaby go stracić. Bardzo dobrze, że Sara nie powiedziała swoich myśli na głos, bo różnie mogłoby się to dzisiaj skończyć... Cóż, nie była dzisiaj zbyt przyjaźnie i pozytywnie już nastawiona, jak jeszcze kilka, może kilkanaście minut temu. Łatwo było ją zdenerwować i wyprowadzić z równowagi, a wtedy, mogłaby nie patrzeć, w jakim miejscu się znajdują, finalnie by wybuchła i wyszła obrażona na cały świat.
- Jeśli znów chcesz mnie zacząć pouczać, to przestań. Dobrze wiesz, że i tak Cię nie posłucham, chcę przeżyć swoje życie po swojemu - zacisnęła swoje usta w wąską linię. Nie była na tyle głupia, żeby nie wiedzieć, że są kobiety młodsze od niej, może nawet i ładniejsze (według niektórych), ale nie chciała się tym przejmować. A już na pewno, nie weźmie słów Sary wprost do siebie, jeszcze by się tym zaczęła przejmować, szukać w sobie wad i zapragnęłaby kolejnych poprawek w swoim młodym ciele.
- Sara, mówiłam Ci, że spędzam urodziny z przyjaciółmi, a poza tym torty są strasznie kaloryczne, więc naprawdę nie musisz, a później wychodzę z tatą na kolację. Taka nasza coroczna tradycja w moje urodziny. Jeśli chcesz, możemy się zobaczyć jakoś w tygodniu, albo w weekend - zamyśliła się na moment, zagryzając wargę. W sumie nie miała jeszcze większych planów co do następnych dni, więc jeden dzień, mogłaby poświęcić na spotkanie z byłą macochą. - A jeśli chcesz mi coś koniecznie kupić, mogą być jakieś słodkie perfumy - powstrzymała się, aby nie powiedzieć o jakiejś torebce, dlatego w ostatniej chwili, wspomniała o perfumach. Na pewno, wiedziała, że Minnie kocha słodkie zapachy, wręcz cukierkowe, koniecznie połączone z wanilią, więc nie mialaby dużego problemu. Nawet delikatnie się do niej uśmiechnęła.

Sara Smith
dzielny krokodyl
Minnie mouse
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– Dobrze Minnie, kupię Ci słodkie perfumy – przytaknęła głową mając trochę dość tego spotkania, które w gruncie rzeczy stało się uciążliwe i mało przyjemne. Zdecydowanie to był pierwszy raz kiedy obie tak dosadnie wyraziły swoje zdanie i najlepszym wyjściem w tej sytuacji będzie jak najszybsze rozejście się nim padnie o słowo za dużo. Fakt, później żałuje się zdań rzuconych w emocjach i kontakt staje się sporadyczny lub urywa się na dobre. A tego Sara nie chciała. Mimo różnicy wieku i poglądów, lubiła blondyneczkę. Skoro rozwód z jej ojcem nie wpłynął znacznie na ich kontakt, to ta sytuacja również nie powinna.
– Wiesz co? Najlepiej będzie jeśli wyślesz mi zdjęcie albo nazwę tych, które podobają Ci się najbardziej – i tym oto sposobem obie unikną nietrafionego prezentu, niespodzianki i kolejnego niedomówienia. W końcu jakby nie patrzeć zbliżały się urodziny Minnie i nie powinna się niczym ani martwić ani przejmować. Póki była młoda ( i naiwna) powinna się za to cieszyć i korzystać z tego co ma.
Gdy Sara znów miała coś powiedzieć, rozległ się dźwięk jej telefonu. Z przyzwyczajenia spojrzała na wyświetlacz marszcząc nieco brwi. – Sprzątaczka – poinformowała blondynkę zastanawiając się po co ta do niej dzwoni. W głowie miała najgorsze myśli bo to właściwie pierwsza taka sytuacja. – Sorry, musze odebrać – przeprosiła Minnie sunąc palcem po zielonej słuchawce. Wymiana zdań trwała niecałą minutę i zakończona została dużym westchnięciem Smith oraz rozłączeniem się. – Zgubiła klucz od mieszkania. Muszę wymienić zamki – jeszcze tylko tego jej brakowało. Niestety nie był to przypadek, w którym S. mogła decydować o tym kiedy zachce jej się działać. Musiała wszystko zorganizować jak najszybciej bo nie wiadomo kto jest w posiadaniu jej kluczy. – Muszę zadzwonić po kogoś kto wymieni mi zamek – sięgnęła po torebkę. – Minnie umówimy się po Twoich urodzinach, dobrze? Musze to szybko załatwić – wyraźnie spochmurniała czekając aż blondynka wyszykuje się do wyjścia. Teraz analizowała co powinna zrobić i gdzie zadzwonić nim dojedzie do domu…
Zt x 2

Minnie Goldberg
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
You go in shadows, you'll come apart and you'll go black. Some kind of night into your darkness, colors your eyes with what's not there.
To nie był jej dzień - powtarzała sobie w myślach, idąc ulicą wśród zacinającego w twarz deszczu. Jeszcze pół godziny temu, w mieszkaniu toczył się dramat, bo zepsuła się suszarka, a tak naprawdę fryzura na "mopa" była od samego początku nieunikniona. Może gdyby wstała wcześniej, w domu posiadała parasol i nie mieszkała na takim zadupiu, jej życie miałoby i jaśniejsze strony. Sama była sobie winna. Nie powinna narzekać, a jednak podstępne myśli wykrzykiwały, że to znak z nieba, bo nie powinna była umawiać się na to spotkanie. Brodząc do niedawna białymi trampkami w płytkich kałużach, czuła się idiotycznie. Ale może to przez tą zbyt krótką sukienkę, która z każdym krokiem chciała pokazać światu jaki tyłek ma jej właścicielka. Co ją w ogóle podkusiło żeby się tak ubrać? Może to ta namiastka słońca, którą widziała rankiem za oknem, a może po prostu za długo już chodziła w workowatych ubraniach, w ktore udało jej się wcisnąć dorodny brzuch.. Niezależnie od tego, zamiast wyglądać jak Kopciuszek idący na bal, bardziej przypominała Bridget Jones w najbardziej żenujących epizodach jej życia. Co prawda nie przewidywała po drodze żadnego koryta pełnego świń, ale dzień się dopiero zaczął.
Z cichym westchnieniem, otworzyła drzwi do kawiarni, wchodząc do niej jak na ścięcie. Kawy. jej przełyk w niemym błaganiu, domagał się gorącego, czarnego płynu, który zawsze stawiał ją na nogi. Do tych płynów (z pominięciem koloru i temperatury) zaliczała się jeszcze whiskey, ale to obecnie nie wchodziło w grę. W zasadzie to kawa też nie powinna, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Rozejrzała się po stolikach, wśród morza głów, wreszcie dostrzegając tą znajomą. Serce jej zabiło trochę szybciej. Zupełnie niepotrzebnie. Głupie serce.
- Cześć, co takiego chciałeś mi powiedzieć? - rzuciła niespecjalnie miło na powitanie, drepcząc powoli do stolika. Czuła, że palce u stóp miała przemoczone. Znowu w duchu musiała zbesztać się za założenie trampek. Obiema rękami odgarnęła wilgotne od deszczu włosy za uszy. Do niedawna proste, teraz skręcały się w blond spirale.
- Czyżbyś chciał się jednak wycofać z tej życiowej inwestycji? - dodała kpiąco, opadając na krzesło z mokrym klapnięciem. W duchu jednak zatrzęsła się jak osika, no bo... Jak ona sama sobie da radę? Była przerażona myślą o nadciągającym szturmem macierzyństwie.
ambitny krab
yaya
brak multikont
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
019.
I am not interested in you,
but we can be friends. By friends, I mean please do not ever speak to me again.
{outfit}

Morgan powinna być ostatnią osobą na świecie, która chodzi na jakiekolwiek randki. Nie mogła się jednak powstrzymać. W końcu miała nieco ustabilizowane życie po tym jak żyła sobie na ulicy i chciała nadal korzystać ze swojej młodości. A delikatnie też czuła, że to może być odpowiedni moment do tego, żeby wrócić do randkowania. Czuła się gotowa chociaż i tak podejrzewała, że w jej przypadku ciężko będzie o szybkie zakochanie się w kimkolwiek. Uparcie wierzyła, że Leo był miłością jej życia i teraz kiedy zmarł, mogła mieć tylko namiastkę tego co miała z nim przez ten krótki okres czasu kiedy byli razem. Sam fakt, że obecnie tkwiła w… czymś, bo ciężko to nazwać związkiem, z Tomem, który równie dobrze mógłby być jej ojcem, potwierdza to, że zakochanie się może przyjść jej ciężko. Tom był bogaty, nie był najbrzydszy, a ona i tak nie potrafiła nawet pojąć idei bycia z nim. Nawet nie miała z tego jakiś korzyści, bo odmawiała tego, żeby Tom w jakikolwiek sposób ją utrzymywał. Głównie też dlatego, że Tom był nieświadomy jej problemów. Finansowych i domowych. Nie zwierzała mu się. Nie czuła, że mogłaby mu zaufać z czymś takim, więc biedny Tom po prostu żył myśląc, że jest w związku z kimś stabilnym. Niestety tak nie było. Spróbowała więc randkowania z ludźmi w swoim wieku, albo w zbliżonym wieku. No i popełniła swój pierwszy błąd i umówiła się randkę z przedstawicielem farmaceutycznym około trzydziestki, którego poznała niedawno na strzelnicy. Sama nie wiedziała co ją podkusiło. Może to, że miała chwilowe zaćmienie umysłu i nie była w stanie powiedzieć nie, bo widziała przystojną twarz? Ale na tym się kończyło. Mężczyzna był po prostu przystojny, a poza tym nie miał za wiele do zaoferowania. A może właśnie miał zbyt wiele do zaoferowania, bo zdążyła skończyć swoją sałatkę, wypić cztery szklanki wody, a jej partner nadal mówił o sobie. Próbowała być wyrozumiała i na początku jeszcze zadawała pytania, żeby mógł ciągnąć swój monolog, ale w końcu zrobił się na tyle niezręcznie, że przestała go słuchać i mu odpowiadać, a on nadal nie reagował. Teraz mówił o teoriach spiskowych nawiązujących do tego jak to korporacje farmaceutyczne rządzą światem.
- Muszę cię na sekundę przeprosić! – Przerwała mu, bo już nie wytrzymywała. Mimo wszystko starała się brzmieć uprzejmie. Było ciężko, bo dosłownie dostawała migreny. A w dodatku nie mogła nawet zamówić sobie żadnego alkoholu, bo postanowiła, że przyjedzie do Cairns autem, żeby poszerzyć horyzonty i spotkać się z kimś spoza Lorne. To był błąd. Z uśmiechem na ustach wstała i skierowała się do łazienki. Liczyła na to, że w łazienkach będą okna przez, które się przeciśnie i opuści lokal niezauważona. Niestety w damskiej toalecie nie było okien, więc tylko się załatwiła, bo te cztery szklanki wody zaczynały cisnąć. Wyszła z łazienki i ukradkiem zerknęła na typa mając nadzieję, ze ten sobie już poszedł. Niestety nie. Jak na złość siedział i nawet nie zaglądał w telefon, więc biedna nie miała możliwości ucieczki.
- Przepraszam. – Chwyciła za łokieć mężczyznę, który akurat wychodził z męskiej toalety. – Posrana sprawa, ale potrzebuję pomocy. Muszę się wykręcić z tragicznej randki zanim zostaną zamówione bezglutenowe desery. – Była tak zdesperowana, że błaganie o pomoc nieznajomego było całkiem normalnym rozwiązaniem.
Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
To miała być przezwykła, ultra dorosła kolacja w towarzystwie dawnych przyjaciół. No cóż, tak to już bywa, że gdy wraca się w rodzinne strony, to mimowolnie odnawia się dawne znajomości.

Jednak im dłużej Caspar słuchał opowieści zebranych, tym bardziej był pewien, że nie ma z nimi absolutnie nic wspólnego. Zacznijmy od Penny, która nie potrafiła przestać opowiadać o swoim ślubie, zupełnie jakby była jakąś pieprzoną celebrytką. Nikogo nie obchodzi Twój ślub Penny! Caspar był pewien, że laska dodatkowo wzięła jakiś kredyt, by był bardziej światowy i bardziej shi shi shi. Poza Penny była też Gloria, która nie mogła przestać opowiadać o swoich słodkich dzieciaczkach. W kolacji brał udział również Paul, który właśnie objął stanowisko kierownicze w swoim dziale w firmie. Fascynujące było to, że nikt, absolutnie nikt przy tym stole nie słuchał opowieści drugiej osoby, jedynie opowiadali o swoim życiu. A mimo to, teoretycznie, rozmowa brnęła do przodu i najwyraźniej wszyscy byli zadowoleni ze spotkania!

Im dłużej Caspar z nimi siedział, tym bardziej był pewien, że poza przeszłością absolutnie nic go z nimi nie łączy. A czy wspólna przeszłość sama w sobie jest wystarczającym ku dalszej znajomości? Zdecydowanie nie z tymi ludźmi.

Chłopak przeprosił ich na chwilę i skierował się do toalety. Zdecydowanie nie wzywała go potrzeba, Caspar po prostu chciał chwilę pobyć sam i tym samym odpocząć od ich irytujących głosów.

Po około dziesięciu minutach podczas których próbował wykminić jak wywinąć się z dalszej części kolacji, chłopak skierował w stronę stolika wypełnionego nudziarzami, kiedy nagle jakaś nieznajoma chwyciła go za łokieć. Zaskoczony Strand spojrzał na dziewczynę, która o dziwo nie była żadna wariatką, tylko kimś równie zdenerwowanym. Strand słuchał jej opowieści uważnie, dochodząc do wniosku, że najwyraźniej będzie ona doskonałym biletem ku wolności.

-Dobra zgodził się bez większego wahania, zerkając przy tym mimowolnie w stronę dwóch stolików grozy. Tak, to zdecydowanie okazja, której nie mógł przepuścić-Proponuję, żebyś tam wróciła. A ja... zaraz podejdę. Okay? – zaproponował nieco zmieszany, a w jego głowie wyraźnie kminił się plan na to, jak dalej poprowadzić sytuację.

Pozwolę sobie uznać, że Morgan faktycznie skierowała się w stronę swojej nieszczęsnej randki. Caspar dramatycznie spojrzał na swoje odbicie w lustrze i zaczął zastanawiać nad tym, jak podejść do sprawy. W końcu uznał, że musi się poświęcić i poudawać heteryka. Fuj.

Chłopak skierował się w stronę stolika Morgan udając, że jej nie dostrzega. Dopiero gdy był wystarczająco blisko spojrzał na nią zaskoczony.

-No nie wierzę! – przyznał podniesionym głosem, spoglądając na nią jak bohater kiepskiego reality show, któremu producenci kazali podkręcić dramatyzm odcinka-Serio?

Randka Morgan spojrzała na Caspara, a następnie na dziewczynę, ewidentnie nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Właśnie był w trakcie opowiadania czegoś ultra interesującego, a najwyraźniej jakiś typ zdecydował się mu przeszkodzić-Można Panu jakoś pomóc? – spytał z wyższością.

-No można, można – Caspar spojrzał gniewnie na mężczyznę, a następnie spojrzeniem wrócił do dziewczyny-Serio? Znowu to samo? Znowu udajesz singielkę i latasz na jakieś randeczki? A co z naszymi dziećmi? – spytał dramatycznie, kręcąc przy tym głową z wyraźnym niedowierzaniem wymalowanym na twarzy-Ile razy mam to przeżywać? Czy mały Frank już nic dla Ciebie nie znaczy, ani to jak ostatnio prosił byś przestała chodzić na kolacje z panami? Ile razy mamy chodzić do doktor Susan na terapię zanim zrozuimiesz, że to czego szukasz jest w domu? im dłużej mówił, tym bardziej płynął z opowieścią, którą wymyślał na bieżąco. A co jeśli przesadził i mężczyzna się zorientuje, że to jakiś bullshit?

-Ym.. – typiarz z którym Morgan była na randce spojrzał na dziewczynę, to znów na Caspara. Wyraźnie był zmieszany, a to była część wieczoru, której się prawdziwie nie spodziewał. Czy jego piękna Morgan ma dzieci? Jeszcze przed chwilą nic o tym nie mówiła....-Kto to jest mały Frank?

-No właśnie? – zapytał dramatycznie Caspar, spoglądając wyczekująco na dziewczynę - Może powiesz swojemu chłopakowi, kto to mały Frank, hm? – brwi uniósł wyczekując na odpowiedź dziewczyny.

morgan adler
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Morgan naprawdę nie sądziła, że znalezienie ratunku, a przynajmniej pomysłu na ratunek przyjdzie jej tak łatwo. W sumie to nawet nie mogła jeszcze zakładać, że ten ratunek znalazła. Tak samo jak nie mogła sobie przypisywać zasług za pomysł. Poprosiła o pomoc, a Caspar po prostu zaczął działać. Pewnie każda korporacja cieszyłaby się z posiadania w swoim zespole kogoś kto tak działa w sytuacjach kryzysowych jak on.
- Okej. – Odpowiedziała posłusznie i skinęła głową. Odchodząc od Caspara zatrzymała się jeszcze na chwilkę i posłała mu błagalne spojrzenie. Naprawdę potrzebowała tej pomocy. Musiał wiedzieć, że nie może jej wystawić. Wolałaby, żeby od razu jej powiedział, że jej nie pomoże. Wtedy mogłaby szukać pomocy gdzie indziej. Postanowiła jednak zaryzykować i wróciła do stolika, gdzie jej randka naturalnie na nią czekała. Mężczyzna z automatu zaczął kontynuować rozmowę na swój ulubiony temat – jego osoba. Morgan siedziała i nawet już nie kiwała głową. Po prostu modliła się, że pomoc nadejdzie. Że nie zostanie wystawiona.
Drgnęła w momencie kiedy usłyszała obok stolika czyjś głos. Poczuła ulgę widząc, że to mężczyzna, którego poprosiła o pomoc. Naturalnie nie dała po sobie poznać tego, że czuje ulgę. A przynajmniej starała się tego nie okazać. – Matthew! – Wymyśliła pierwsze lepsze imię, żeby jakoś na niego zareagować. Tym bardziej, że jej randka była zaskoczona zachowaniem mężczyzny, który pojawił się przy ich stoliku.
- Nie udawałam! – Odparła oburzona uznając, że równie dobrze może się z tym pobawić i nadać swojej „postaci” jakiejś głębi. – Miałam właśnie przedstawić naszą sytuację i wspomnieć o dzieciach. – Spojrzała na swoją randkę. Widziała, że informacja o dzieciach była czymś co ostatecznie rozwiało jakiekolwiek szanse na to, żeby randka trwała dalej. – Frank ma już osiem lat. Tłumaczyłam mu nie raz, że po prostu… mama też potrzebuje trochę czasu dla siebie. I niekoniecznie jest to czas, który chce spędzać z tatą! – Tutaj wycelowała palec w niego. – Doktor Susan ma to w nosie, bo płacimy jej kosmiczne pieniądze. Musiałam wziąć kolejną pożyczkę. – Jak nie dzieci to pożyczki i kredyty z pewnością odstraszą potencjalną randkę. – W takim razie jest to niesamowicie trudne do znalezienia. – Fuknęła obrażona i nawet rzuciła serwetką na stół.
- Po pierwsze… to nie mój chłopak. Potrzebowałam łóżkowej odskoczni. A jestem świeżo po badaniach, więc trzeba korzystać. – To też mogłoby być czymś co go potencjalnie zrazi jeszcze bardziej. Chociaż na tym etapie Morgan była zirytowana, że jeszcze tutaj siedział. – Frank to mój pierwszy syn. Wpadliśmy w liceum, więc naturalnie nigdy nie ukończyłam szkoły, bo musiałam się zająć rodziną. – Przewróciła oczami i zarzuciła lekko włosami, żeby pokazać, że jest dumną matką wychowującą swojego ośmioletniego Franka i jego ojca i inne dzieci.
- Może dołączysz do nas zamiast tak stać? – Zaproponowała swojemu małżonkowi. – Zrób mu miejsce! – Rzuciła do swojej randki, żeby się przesunął.
Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Kiedy Caspar wybierał się na tę kolację, to ostatnie o czym myślał było ratowanie nieznajomych piękności z ultra niezręcznych randek. A jednak, dokładnie tego od niego oczekiwano. Początkowo Caspar miał co do tego planu pewne wątpliwości, przede wszystkim obawiał się, że wybuchnie śmiechem podczas nakręcania tej sztucznej dramy. A to było jednak ultra możliwe! Zwłaszcza, jeżeli na bieżąco wymyślał z swoją sceniczną partnerką kolejne szczegóły co do ich wymyślonego życia.

Jednak Strand wiedział, że dziewczyna na niego naprawdę liczy i tym samym musi doprowadzić sprawę do końca. W końcu do tego się zobligował! No i teraz, kiedy już powiedział „A”, to musiał dokończyć sprawę, a tym uwolnić białogłowę z rąk nudnego księgowego, który na pewno nie stanowił dobrego towarzystwa.

Poza tym, rozmowa Caspara i Morgan była wyjątkowo krótka. Dlatego też ratunek dziewczyny wiązał się z sporą ilością improwizacji. Caspar i Morgan musieli odpowiednio poprowadzić tę rozmowę, na tyle realistycznie, że facet naprawdę zdecyduje dać sobie spokój. To było niesamowicie trudne, ale wykonalne. Pomimo tego, iż chłopak chciał jej pomóc, to dziewczyna go odrobinę zaskoczyła nazywając go Matthew. No dobra, może być i Matthew. Jego umysł mimowolnie powędrował w stronę tego, kim jest ów Matthew. Czy jest biznesmenem? A może księgowym, lub adwokatem? Czy jest szczęśliwy? Czy tez chadza na randki jak jego partnerka? W końcu jednak wrócił na ziemię, spojrzał najpierw na nią, a następnie na nudnego księgowego i z cwanym uśmiechem spytał:

-Tak? – wymownie uniósł jedną brew, niczym jakaś such z soap opery, albo inna Alexis Carrington. Ewidentnie wczuł się w swoją rolę -Czyli najpierw zalogowałaś się na jakimś Tinderze, albo innym serwisie, zbajerowałaś biednego Andy'ego, a teraz będziesz...
-Mam na imię Tom – przyznał księgowy z którym Morgan się umówiła.
-Równie nudno – zadecydował Caspar, a następnie wrócił spojrzeniem do swojej niby-partnerki-Zbajerowałaś biednego Toma, a dopiero na randce przyznasz się do trójki dzieci, hipoteki i mnie? Bardzo nieładnie- zauważył cmokając cichutko, jak rodzic, który właśnie złapał dziecko na wyjadaniu całego słoika Nutelli.

Najwyraźniej Frank był odrobinę starszy, niż Caspar sobie to wymyślił, ale oczywiście chłopak musiał grać w tę grę i próbować zapamiętać wszelkie szczegóły podawane przez dziewczynę. Ostatnie czego im było potrzeba, to jakieś nieścisłości w konkretach! Chłopak wywrócił oczami niczym rasowa real housewife słysząc o tym, że mamusia potrzebuje czasem rozrywki, ale na jego ustach pojawił się uśmiech. Caspar wyobraził sobie, jak Morgan opowiada swojemu synowi, że czasem musi skoczyć na ding donga lub dwa na miasto by przez resztę tygodnia być ułożoną żoną i prawie parsknął śmiechem. Na szczęście się powstrzymał! Ale było blisko...

Tom słuchał tego wszystkiego w prawdziwym osłupieniu, co chwilę spoglądał na dziewczynę, to znów na faceta, który nad nimi stał. Jedyne co przychodziło mu do głowy to to, że Mamusia ostrzegała, że Tinder jest pełen zboczonych ludzi, którzy tylko patrzą aby wykorzystać jakiego pięknego kawalera jak Tom ! Według niego, zarówno Morgan, jak i ten facet byli zepsuci do szpiku kości. A teraz planowali, by facet się do nich dosiadł! Czyżby oboje planowali go wykorzystać? Ten cały Matthew wyglądał trochę tak, jakby grał na dwa fronty. Mamusiu, ratuj!

-Zwariowałaś? – zapytał oburzony księgowy. Jednak zarówno ona, jak i ten facet spoglądali na niego tak, jakby wcale nie żartowali. Biedny Ralph czuł, jak zaczyna się nerwowo pocić.
-Ale o co chodzi? – odpowiedział Caspar pytaniem na pytanie-No weź, przesuń się – po czym jakby nigdy nic, wepchnął się tuż obok Toma, zerknął mu do talerza i zapytał-Będziesz to jeszcze jeść?
-Ja muszę już iść! – sapnął oburzony księgowy. Tego już za wiele-Proszę mnie natychmiast wypuścić!

morgan adler
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
ODPOWIEDZ