studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
014.
You saved my life and now
I will take care of you.
{outfit}
Nie była w stanie powiedzieć o której godzinie trafili do szpitala. Odkąd Bradley stracił przytomność, a ratownicy wsadzili go do karetki, nie potrafiła skupić się na niczym innym jak na jego zdrowiu. Przeżyli w tym lesie prawdziwy koszmar, który na długo zagnieździ się w jej głowie i choć była już bezpieczna, nie myślała o tym by zadzwonić do kogokolwiek. W pierwszej kolejności, powinna ostrzec przyjaciółkę i starszego brata, którzy najpewniej byli w domu, jednak nie miała czasu ani głowy na tłumaczenia — przynajmniej w pierwszej chwili. Zgodziła się nawet by obejrzeli ją w szpitalu, lecz tylko po to by nie zostawiać mężczyzny samego. Musiała mieć pewność, że wydobrzeje, a jego obrażenia nie były poważne.
Po ogólnych badaniach wypuszczono ją z gabinetu, jednak wciąż nie miała wieści o stanie jego zdrowia. Zaczepiała na korytarzu pielęgniarki i poiła się kawą, próbując zapanować nad uderzającym w nią zmęczeniem. Bezskutecznie, bo zasnęła piętnaście minut po tym jak usadowiła się na jednym ze szpitalnych krzesełek. Ocknęła się, gdy w recepcji zadzwonił telefon i od razu ruszyła w stronę pielęgniarki, prosząc o aktualizacje. Kobieta nie chciała zdradzić jej wiele, dlatego zaczepiała każdego lekarza, który kręcił się przy głównych, wahadłowych drzwiach.
Minęła kolejna godzina, a ona opróżniła kolejny kubek z kawą. Ku zaskoczeniu blondynki, jedna z pielęgniarek wręczyła jej koc, dzięki czemu rozgrzała odrobine zziębnięte ciało, osłabione przez skąpy, halloweenowy kostium, który ucierpiał podczas wydarzeń w lesie. Chwyciła w końcu za telefon i zadzwoniła do Ell, którą wybudziła koło północy. W końcu drzwi po raz kolejny się poruszyły i dostrzegła jego. Zerwała się z krzesełka i podbiegła do niego, porzucając gruby koc.
Nie pytając go o pozwolenie, wyciągnęła ręce i objęła go ostrożnie, starając się nie naruszyć fachowo opatrzonej rany na ramieniu. Czuła ogromną wdzięczność za to co dla niej zrobił i za to, że ż y ł.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
014.
suzie & bradley
you saved my life and now i will take care of you.
Wybudziwszy się, usłyszał nad sobą nieznajomy głos. Nie był w stanie otworzyć oczu; nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł podobne wycieńczenie. Domyślił się, że znajduje się w karetce – mimo że leżał przytwierdzony do twardych noszy, wyczuwał pęd pojazdu i rozpoznawał dźwięk syreny.
Kurwa, nie lubił s z p i t a l i.
To była ostatnia myśl, jaka pojawiła się w jego głowie, zanim ponownie odpłyną oraz pierwsza, jaka rozbrzmiała w nim po przebudzeniu.
Ból w ramieniu ustąpił; prawdopodobnie za sprawą podanych leków. Rana została zszyta i zasłonięta opatrunkiem, ale nie to zwróciło jego uwagę. Zauważył ciągnącą się od zgięcia ramienia aż ponad głowę r u r k ę, wewnątrz której do jego żył spływał nieokreślony płyn. Bradley szarpnął się, chcąc wyrwać przewód, lecz nim zdążył to zrobić, swoim gwałtownym podniesieniem zaalarmował pielęgniarkę. Po kilku chwilach zamieszania, kobieta uspokoiła Bradley’a, który bardzo niechętnie dostosował się do jej poleceń.
R o z u m i a ł medyków zajmujących się jego zdrowiem, lecz nie chciał ich dalszej pomocy. Ostrzegali go przynajmniej czterokrotnie o możliwych powikłaniach, ale nie słuchał ich (lub raczej nie słyszał), uparcie ignorując natarczywe upomnienia. Zerwał z siebie i d i o t y c z n ą koszulę, którą ubrano mu, gdy był nieprzytomny, a następnie założył poplamiony, wciąż odrobinę wilgotny dresowy komplet. Szkoda, lubił w nim biegać.
Wyszedł przede wszystkim dlatego, że nie miał pojęcia, co w tym czasie działo się z blondynką – gdzie była, jak się czuła. Niestety rządziła nim duma niepozwalająca zapytać o stan dziewczyny pracowników szpitala; chciał przekonać się na własne oczy, czy mimo wszystkich k a t a s t r o f wyszła z tego cało.
Nie musiał długo czekać, by uzyskać upragniony dowód. Ledwie rozsunęły się drzwi prowadzące do głównej poczekalni, a wokół niego zacisnęły się smukłe ręce. Początkowo po prostu stał, pozwalając, by Suzie obejmowała go w pasie. Nie pierwszy raz czuł bijącą od niej b l i s k o ś ć, ale dotąd wcale jej nie pragnął. Przeciwnie, odpychał ją i zniechęcał przez cały ten czas. Teraz było i n a c z e j dlatego uniósł ramiona i zacisnął je wokół niej, pozwalając sobie poczuć ogromną ulgę.
— Chodźmy stąd — powiedział, nie biorąc pod uwagę, że dziewczyna mogła odmówić. Jednakże nie od razu zmienił słowa w czyny. Przez kilka chwil obejmował ją szczelnie, upewniając się, że jest cała. Kiedy wreszcie odsunął się, sięgnął po koc, który upuściła i zarzucił jej na ramiona – jeśli będzie pamiętał, odda go. Kiedyś.
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Oczekiwanie na diagnozę lekarza, było najcięższą rzeczą z jaką przyszło jej się ostatnimi czas borykać. Przeżyła z nim w tym lesie istny koszmar i tylko on był w stanie poświadczyć, że nie wymyśliła sobie całej tej historyjki na potrzebę podzielenia się ze znajomymi jakąś ciekawą opowieścią. On był dowodem na ta, że nie zwariowała, a wydarzenia te miały miejsce naprawdę. To już drugi raz, gdy uciekała przed jakimś mężczyzną, a Bradley ratował jej życie — tym razem jednak przypłacił je swoim.
Spędzając czas w poczekalni, starała się nie zasnąć i poukładać skołatane myśli. Wiedziała, że kurz musiał opaść i nie warto było podejmować żadnych decyzji pochopnie ale na ten moment, wiedziała, że nie była gotowa wrócić do domku w Tingaree. Zdołała ostrzec przyjaciółkę i brata, by ci zaalarmowali także sąsiadów o błąkającym się po lesie psychopacie ale sama zamierzała trzymać się od lasu z daleka. Cóż, najwyżej przyjdzie jej wrócić do rodziców, choć nie wiedziała jak wytłumaczy im swoją obecność po takim czasie.
Gdy z namysłu wyrwał ją dźwięk otwierających się drzwi, zerknęła w nie, spodziewając się kolejnych lekarzy, jednak dostrzegła jego. Jej oczy rozpromieniły się i zalały łzami. Czuła wdzięczność i choć nie wyglądał dobrze, wiedziała, że będzie żył. Był silniejszy niż ktokolwiek, więc jak nie on to kto?
Jak się czujesz? Lekarze dość szybko ci wypuścili.. — zauważyła, odrywając się od jego torsu, mimo, że pierwszy raz miała okazje znaleźć się w jego ciepłych i silnych ramionach. Znów poczuła się bezpiecznie, jednak wiedziała, że zbyt szybko stanął na nogi. Gdy brunet milcząc schylił się po koc i okrył jej nagie ramiona, zaczerwieniła się. Nie miała pojęcia dlaczego tak oddziaływał na jej ciało, jednak lubiła jego bliskość i doceniała drobne gesty, których wcześniej jej nie okazywał.
Brad, czy ja.. — urwała, odrywając się od niego i spojrzała wyżej — Nie chce wracać do Tingaree. Mogę wrócić z tobą? Tylko na tę jedną noc — zapewniła go i chwyciła palcami za skrawek koca, wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki — Nie chce budzić o tej porze rodziców — dodała cicho, przypominając mu, że niedługo zacznie świtać.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Nie przywykł do b l i s k o ś c i, ale tym razem nie zamierzał się opierać. — Nieźle — odpowiedział, przyglądając się dziewczynie, jakby próbował ocenić, czy badający ją lekarze niczego nie przeoczyli. — Wypisałem się. Nie zamierzam spędzić tutaj nawet minuty dłużej — dodał, chcąc jak najszybciej wyjść poza mury szpitala.
Omal nie zrobił kroku w stronę wyjścia, kiedy Susan zadała mu następne pytanie. — Tak, to dobry pomysł — zgodził się po chwili milczenia wynikającego z zaskoczenia. Prawdę mówiąc, nawet gdyby nie zapytała go o pozwolenie, zamierzał zabrać ją ze sobą. Nie przyszło mu do głowy, że mogłaby chcieć wrócić do domu, znaleźć się daleko od niego.
— Przepraszam! Przepraszam, proszę się zatrzymać! — Uszu Bardley’a sięgnął głos, którego nigdy wcześniej nie słyszał. Początkowo go zignorował, zakładając, że mężczyzna nie zwracał się do nich. Dopiero kolejne ponaglenie i nachalnie brzmiące p r o ś b y sprawiły, że zareagował, zawieszając na nim zniechęcone spojrzenie. — Musicie porozmawiać z policją, nie możecie tak po prostu wyjść — powiedział mężczyzna, na co Bradley zareagował kpiącym prychnięciem. Nie lubił, gdy ktoś narzucał mu swoją wolę. Był skołowany i wyczerpany wszystkim, co miało miejsce tego wieczora – nawet niecodzienna bliskość dziewczyny odbierała mu zapalczywości. Ostatnim czego teraz chciał było stawienie czoła przepytującym go policjantom; podobną niechęć wyczytał z twarzy blondynki. — Nie — odmówił zwięźle, lecz zdezorientowanie na twarzy mężczyzny zmusiło go, by dodał do tego wyjaśnienie. — Oboje jesteśmy zmęczeni. Jeśli policja będzie czegoś od nas chciała, wie, gdzie nas szukać — rzucił twardo. Tuż po tym położył dłoń na plecach dziewczyny osłoniętej kocem i pokierował ją ku wyjściu. Miał wrażenie, że mężczyzna mówił w ich kierunku coś jeszcze, lecz tym razem go zignorował.
Póki nie poczuł w płucach zapachu świeżego powietrza, nie wiedział, jak bardzo go potrzebował. Nie zatrzymał się jednak i szybko znalazł taksówkę, która miała zabrać ich do portu w Sapphire River. Nie minęło piętnaście minut, kiedy Susan zasnęła, wsparta o jego ramię. Bradley również czuł zmęczenie, ale poczucie odpowiedzialności nie pozwoliło mu zasnąć. Przebudził dziewczynę dopiero, gdy znaleźli się na miejscu, bardzo blisko zacumowanej łodzi. Poprosił kierowcę, by ten poczekał, aż wróci do niego z pieniędzmi. Podprowadził zaspaną dziewczynę ku wejściu na pokład i znalazłszy klucze w sekretnym schowku, otworzył drzwi. Po chwili wrócił do kierowcy z zapłatą, a kiedy ten odliczył należną kwotę, Bradley wrócił pod pokład.
— Mam tylko jedno łóżko — powiedział, wskazując na niezbyt atrakcyjny mebel, na którym leżała dokładnie zaścielona – wedle wojskowych przyzwyczajeń – kraciasta pościel. — Prześpię się na pokładzie — dodał prędko. Często sypiał pod gołym niebem na wysłużonym leżaku.
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Nie zaskoczył ją przedwczesnym wypisem, bo choć chciała mieć pewność, że stan jego zdrowia nie wymagał dalszej opieki lekarzy, sama chciała czym prędzej opuścić to ponure miejsce. Oboje byli przemęczeni, zmarznięci i brudni, co miało spory wpływ na ich obecne samopoczucie i komfort przebywania poza domem. Miała jedynie nadzieje, że w związku z jego wypisem, nie pojawią się żadne, zdrowotne komplikacje.
Jesteś pewien? Może powinieneś spędzić tu noc i upewnić, że wszystko jest okej? Tez nie lubię szpitali i wolałabym kurować się we własnym łóżku ale zostałeś ranny i straciłeś przytomność — odparła niepewnie i westchnęła. Był dorosły i sam podejmował decyzję, jednak zdążyła się przekonać o tym jakim ignorantem bywał, jeśli chodziło o dbanie o własne dobro. Dbał o nią, zapominając o sobie — udowodnił to nie po raz pierwszy.
Gdy idąc korytarzem w stronę wyjścia zatrzymał ich jeden z lekarzy, blondynka odwróciła się i zamilkła. Ostatnie na co miała teraz ochotę to ponowne zeznania, bo przecież takowe złożyła w wielkim skrócie, gdy zapakowali go do karetki. Oczywiście wiedziała, że także Weatherly zmuszony był opowiedzieć co zaszło w lesie ale ludzie, miejcie litość! Był środek nocy, a oni opadali z sił. pozwoliła więc mu mówić i w milczeniu obserwowała zdenerwowanie,które malowało się na twarzy doktora. Całe szczęście udało im się opuścić szpital bez dodatkowych wyjaśnień, jednak obawiała się, że już z samego rana mogliby ich nękać ludzie z komisariatu, chcący czym prędzej skompletować zeznania. Opadała z sił i pozwoliła by jej powieki opadły, gdy tylko wsiedli do taksówki.
Gdy dotarli do portu, leniwie wysiadła z pojazdu i poprawiła okrywające jej ramiona koc, a gdy poprosił by weszła na pokład, nie zwróciła nawet uwagi na to, że Brad zniknął na krotką chwilę by uiścić opłatę za transport. Obecnie, nie miałaby nawet czym zapłacić.
Och daj spokój. Zmieścimy się przecież oboje — jęknęła, nie mając najmniejszej ochoty na to by sprzeczać się z nim o tak błahe sprawy jak ta, gdzie powinien spać. W zasadzie, wolała by był blisko, bo po wydarzeniach z lasu, wciąż była nieco roztrzęsiona. Poza tym, chciała być blisko na wypadek, gdyby jego stan zdrowia się pogorszył — wolała chuchać na zimne. Odrzuciła na fotel gruby koc i spojrzała na porwana sukienkę, która nijak nadawała się do spania. Uznała jednak, że spanie w bieliźnie nie było na miejscu, dlatego odważyła się poprosić o coś jeszcze. — Nie masz jakiejś znoszonej koszulki w której mogłabym spać? Chce pozbyć się tej brudnej sukienki tak szybko jak to możliwe — wzruszyła ramionami, żałując sukienki, która obecnie nadawała się tylko na śmietnik.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Zwarł usta w wąską linię – nie sprawiało mu przyjemności słuchanie o odniesionych obrażeniach, które uważał za osobistą porażkę. Za szczególną słabość brał omdlenie; utrata przytomności mężczyźnie tak zahartowanemu w wojskowych manewrach nie powinna się przytrafić! — Chcę tylko wrócić na swoją łódź — zaznaczył, będąc absolutnie pewnym podjętej decyzji. Nachalne zachowanie lekarza, który wymagał od nich wzięcia udziału w przesłuchaniu również przyczyniło się do tej stanowczości. Przede wszystkim jednak chciał zapewnić blondynce s p o k ó j. Nie wiedział, ile czasu spędziła w poczekalni, nie zaznawszy snu, a to właśnie odpoczynek był im teraz najpotrzebniejszy.
Lecz nawet tak prozaiczna sprawa okazała się p r o b l e m a t y c z n a.
Bradley nie pomyślał o tym, jak niewygodne miał łóżko; jego łódź była w trakcie niekończącego się remontu (jakby Weatherly bał się dokończyć dzieła, ponieważ straciłby jednocześnie ulubione zajęcie oraz idealną wymówkę) i brakowało w niej wielu elementów prawdziwego domu. Choćby rozkładanej kanapy, na której mógłby przenocować, udostępniwszy Susan własne łóżko.
— Poszukam czegoś — powiedział, spoglądając na porwaną sukienkę, która przed kilkoma godzinami była idealnie wystylizowanym kostiumem. Otworzył głęboką skrzynię, którą wykorzystywał jako szafę, i znalazł bawełnianą koszulkę wystarczająco długą, by zasłoniła dziewczynie pośladki. — Możesz skorzystać z prysznica, ciepłej wody tu nie brakuje — zaproponował, bo sam nie chciał kłaść się obok niej brudny i przepocony. Dlatego podał jej również czysty ręcznik w niebieskim kolorze, który naprawdę lubił – o ile można mówić o tym, że Brad przywiązywał uwagę do jakichkolwiek rzeczy materialnych. Zamierzał odwrócić się, by przygotować gorącą herbatę, kiedy Susan nieśmiało poprosiła go o pomoc z zamkiem. Stanęła plecami do niego i odgarnęła włosy z pleców, a Bradley musiał przygryźć wewnętrzną stronę policzka, by zachować milczenie i – po raz kolejny – nie sięgnąć po odmowę. Wysunął ku niej dłoń, lecz w połowie odległości zatrzymał się i zacisnął palce w pięść; nie miał pojęcia, co powodowało w nim tę wewnętrzną walkę! To nie był pierwszy raz, gdy pozbywał kobietę ubrań, ale ona… Sięgnął suwaka i pociągnął go w dół, rozpinając sukienkę. Otoczył spojrzeniem smukłą linę jej pleców, aż przyłapał się na tym, że patrzy zbyt długo. Dlatego odwrócił wzrok i skupił się na h e r b a c i e. Jednakże, gdy tylko blondynka zniknęła w łazience, której drzwi nie domknęła, ponownie spojrzał w jej kierunku, zapominając o gotującej się wodzie. Widział niewiele, bo wąska szpara ograniczała możliwości, a mimo to nie mógł oderwać wzroku od skrawków przesuwającego się za drzwiami ciała ani leżących na ziemi ubrań. Nagle usłyszał płynącą z prysznica wodę i mimowolnie zaczął wyobrażać sobie to, jak wyglądała myjąc n a g i e ciało jego żelem. Przełknął ślinę. Ocknął się dopiero, gdy czajnik ostrym gwizdem oznajmił w r z e n i e. Napełnił kubki wodą i odstawił na bok. A kiedy Susan wyszła z łazienki, opleciona jego ręcznikiem, nic nie mówiąc, zajął jej miejsce, by również z siebie zmyć cały ten c h o l e r n y dzień.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Gdy on szukał dla niej odzienia, ona kręciła się po łodzi, przyglądając się jej wyposażeniu. Nie posiadał wiele, jednak wszystko to, czego człowiek potrzebował by żyć. Nie było to mieszkanie, które mógłby zaopatrywać w najrozmaitsze meble i sprzęty, a łódź z ograniczonym miejscem. Poza tym, był facetem, a to kobietom najbardziej zależało na współgrającym wyposażeniu wnętrza, które co róż lubiły zmieniać. Mimo wszystko było tu dość przytulnie i przede wszystkim bezpiecznie!
Chwyciła za ręcznik, który jej podarował i uśmiechnęła się wdzięcznie, ruszając w stronę maleńkiej łazienki z rozsuwanymi drzwiczkami. Na klapę sedesu ułożyła rzeczy, po czym przejrzała się w lustrze. Była poczochrana, brudna i rozmazana od łez — nie tak wyobrażała sobie noc, która spędzi u jego boku ale wcale nie miała głowy by starać się o jego zainteresowanie. Cieszyła się, że udało im się wydostać z tego cholernego lasu w jednym kawałku, choć był moment, że mocno w to powątpiewała. Swymi dłońmi podążyła do pleców by móc rozpiąć zamek poszarpanej sukienki, jednak jego rozpięcie stwarzało jej więcej problemów niż zwykle. Westchnęła ciężko i rozchyliła drzwi, spoglądając na jego plecy. Poprosiła go o pomoc i odgarnęła luźno puszczone włosy, by ułatwić mu zadanie. Przyjemny dreszcz przeszedł po jej ciele gdy poczuła jego opuszki palców, dotykające jej skóry, jednak usłyszała dźwięk zsuwającego się zamka, a sukienka stała się jakby luźniejsza. Zabrał więc swe dłonie i wrócił do przygotowywania herbaty. Wróciła więc do łazienki i na powrót zasunęła ciężko domykające się drzwi. Zrzucając z siebie ubrania, dostrzegła kilka rozcięć, których ból zacznie być bardziej wyczuwalny dopiero gdy znajdzie się pod strumieniem prysznica. Odkręciła wodę i ostrożnie weszła do brodzika, pozwalając sobie na odrobinę ciepła i relaksu. Dopiero, gdy wyszła, umyła zęby (korzystając z własnego palca, nie jego szczoteczki) i otarła wilgotne ciało ręcznikiem, zorientowała się, że nie pochwyciła bluzki, która dla niej przygotował. Wytarła się dobrze i oplotła mokrym ręcznikiem, upewniając się, że nie pozostawi mu śladów na podłodze i rozsunęła drzwi łazienki. Gdy go minęła, uśmiechnęła się nieco skrępowana i podeszła do łózka by zabrać bluzkę i zasygnalizować mu, że o niej zapomniała. Nie była to kolejna próba zaciągnięcia go do łóżka.
Gdy i on postanowił się odświeżyć przed snem, blondynka zrzuciła z siebie ręcznik, wciągnęła bieliznę i wciągnęła na siebie koszulkę, która idealnie zakrywała jej pół nagie pośladki. Ręcznikiem po raz kolejny otarła splątane włosy i odłożyła go na fotel. Podniosła się by przejąc z blatu kuchennego kubek herbaty, jednak ta wciąż była za gorąca, dlatego odstawiła go i rozejrzała się dookoła. Powinna się kłaść czy raczej poczekać na niego? usiadła więc na skraju łóżka i wsłuchując się w strumień wody, płynący ze słuchawki prysznicowej, sama zaczęła wyobrażać sobie krople spływające po jego umięśnionym ciele. I wtedy zapadła cisza, a ona ocknęła się i naciągnęła na siebie koszulkę.
Zostanie po tym blizna — rzuciła, zwracając uwagę na zranione ramię. W rzeczywistości, palnęła pierwsze co przyszło jej do głowy, bo zamroczył ją widok jego nagiego torsu i wilgotnych loczków. Poczuła ścisk w żołądku i zaczęła zastanawiać się nad tym czy przypadkiem sama nie powinna iść spać na góry pokład. Przynajmniej nie miałaby ataków uderzającego w nią ciepła i zasnęła by w spokoju. Teraz, będzie miała jego nagi tors zaledwie kilka centymetrów od siebie i nie mogła nic począć. — Kładziesz się? — spytała, jak gdyby czuła się skrępowana wejściem pod jego pościel przed nim.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Potrzebował długich minut spędzonych pod strumieniem bieżącej wody, aby doprowadzić c i a ł o do porządku. Żeby bowiem wyczyścić u m y s ł, będzie potrzebował znacznie więcej niż gorącej wody połączonej z unoszącym się wokół chemicznym zapachem tanich kosmetyków. Świadomość, że za zasuniętymi drzwiami łazienki, w jego ł ó ż k u, znajdowała się Susan, dodatkowo utrudniała mu odnalezienie równowagi. Obserwował w lustrze swoje odbicie, przyglądając się uważanie wykwitłym na twarzy sinym plamom i zadrapaniom o krwawym kolorze. Wyglądał parszywie. Czuł się parszywie.
Naciągnąwszy spodenki na biodra, wyszedł z małej łazienki i niemal natychmiast usłyszał pytanie dziewczyny. Zanim na nie odpowiedział, przewiesił wilgotny ręcznik przez oparcie plastikowego krzesła, które w zależności od potrzeb spełniało różne funkcje. — To możliwe — w pierwszej kolejności odniósł się do zranionego ramienia; profesjonalnie założone szwy minimalizowały prawdopodobieństwo pozostawienia szkaradnej, poszarpanej blizny, lecz nawet gdyby taka pokazała się na jego ramieniu, nie przejąłby się. Całe ciało pokryte miał mniejszymi i większymi szramami, których liczenia nie śmiał się podjąć; kolejna nie zrobiłaby różnicy.
Podniósł kubek, w którym wciąż znajdowała się resztka herbaty i dopił jego wystygniętą zawartość. Dopiero wtedy – ociągając się – spojrzał na łóżko, a następnie zawiesił wzrok na blondynce. Jego wycieńczone ciało błagało o sen, lecz Bradley był przekonany, że mimo zmęczenia nie zdoła zasnąć.
— Tak — rzucił, odstawiwszy brudny kubek na blat.
Przeczesał palcami wciąż wilgotne włosy i stanął przy lewym brzegu łóżka. Odsunął kołdrę i usiadł na materacu, a po chwili wyciągnął ciało, głowę układając na poduszce; prędko pożałował, że nie zdecydował się zmienić pościeli na czystą. Nie odważył się spojrzeć w stronę kładącej się obok dziewczyny; leżał sztywno ze wzrokiem wlepionym w górny pokład. — Dobranoc — powiedział jedynie, gdy Susan ułożyła się obok niego.
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Po wydarzeniach, które miały miejsce w lesie, gorący i relaksujący prysznic to naprawdę niewiele. Musieli przede wszystkim uspokoić myśli oraz spróbować przymknąć powieki bez odtwarzania obrazów, które oscylowały wokół nożownika, który chciał ich skrzywdzić i wciąż biegał na wolności. Byli już bezpieczni, mieli opatrzone rany i mogli zmyć z siebie okrywający ich ciała brud, choć wciąż zastanawiała się jak potoczyła by się ta noc, gdyby w środku ciemnego lasu nie natknęła się na Bradleya. Przyjmowała na wiarę jedynie drobne zbiegi okoliczności ale cholera, lasy rozciągał się na kilkanaście kilometrów, a on podczas wieczornego joggingu natknął się akurat na nią? Nie wierzyła jednak, że byłby tam z jej powodu, bo to byłby absurd! Tak czy siak, żyła wyłącznie dzięki niemu i niezaleznie od tego co przywiodło go w te część lasu, była mu cholernie wdzięczna. Znowu.
Rano dobrze tą ranę odkaź. Blizn ci nie brakuje ale raczej nie chciał byś złapać zakażenia — dodała, zerkając nieśmiele na malujące się na jego ciele ślady. jedną z nich miała okazje dostrzec podczas kąpieli w oceanie, gdy utknęli na Gadhun Island, jednak w półmroku ciężko było dostrzec resztę. Nie miała pojęcia przez co przeszedł ale wiedziała, że blizny wiązały się z licznymi krzywdami. Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej cierpiała patrząc na niego.
Nie mieli jednak więcej okazji do rozmowy, gdyż mężczyzna wszedł do łózka i ułożył się do snu. Widziała, że wbił swe spojrzenie w podłodze górnego pokładu i nie wiedziała co obecnie działo się w jego głowie. Wstała jednak by zgasić lampkę i starając się nie zmącić jego spokoju, podeszła do prawej strony łóżka. Ostrożnie uniosła skrawek pościeli i weszła pod nią, czując przyjemnie otulające ją ciepło.
Dobranoc — odpowiedziała ciszej, układając się do niego plecami. Leżała jednak w ciszy i wpatrywała się w jedną z drewnianych szafek, martwiąc się o to, że jej ruch, mógłby zakłócić jego sen.
Po zaledwie dziesięciu minutach, ostrożnie przekręciła się na drugą stronę, jednak on wciąż leżał na plecach i gapił się w sufit. Gdyby wiedziała, że nie zasypia, najpewniej wciąż leżałaby sztywna w poprzedniej pozycji. Opierając policzek na poduszce, przyglądała się jego twarzy i łapała się na tym, że jej dłoń pragnęła sięgnąć go i zwiedzić każde zagłębienie na jego nagim torsie. Wiedziała, że potrzebowała snu, jednak nie potrafiła przestać się na niego patrzeć.
Był p i ę k n y.
Nie podziękowałam ci. Po raz kolejny zawdzięczam ci życie i mam wrażenie, że zwykłe d z i ę k u j e to za mało — wyszeptała, przerywając długą ciszę. Nie wiedziała co mogłaby zrobić by spłacić ten dług ale to z jej powodu ucierpiał, kiedy ona była cala i zdrowa; jedynie odrobinę poturbowana, zziębnięta i przestraszona. — Jesteś moim darem z niebios, Brad. Od dnia gdy rozlałam twoją kawę na chodnik. Ratujesz nie tylko mnie ale zająłeś się też domem mojej przyjaciółki — dodała, uśmiechając się pod nosem, czego najpewniej nie mógł teraz dostrzec.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Nie obawiał się powracających z tego wieczora wspomnień – przeżył więcej znacznie gorszych, znacznie bardziej krwawych i niebezpiecznych sytuacji, gdy jeszcze służył ku chwale ojczyzny. Potrzebował snu, niczego więcej. Wracając do codzienności – wypracowanych nawyków – odpoczywał najskuteczniej. Potrzebował r u t y n y. Właśnie ona trzymała go z daleka od błędnych decyzji oraz alkoholu. Niczego przecież nie bał się tak bardzo jak ponownego pochłonięcia przez nałóg.
Zrobię to — zapewnił, lecz zrobił to tylko po to, by zamydlić dziewczynie oczy, zyskując przy tym ś w i ę t y spokój. Bo nie potrafił docenić kryjącej się w poradzie troski; był przecież dorosły, wiedział, jak postępować z ranami. Wiedział, ale bardziej prawdopodobne było, że ukryje się w warsztacie, skupi uwagę na pracy i zapomni o tym, by odpowiednio zadbać o świeżo zszytą ranę.
Nie pozwolił sobie na spojrzenie w kierunku blondynki; nie musiał na nią patrzeć, by c z u ć każdy ruch towarzyszący układaniu się do snu. Stopniowo wypuścił duszone w płucach powietrze, gdy dziewczyna odwróciła się plecami, zwiększając dzielący ich dystans. Zaledwie kilka chwil temu trzymał ją w ramionach! Teraz uważał, by przypadkiem nie otrzeć się o jej skórę. Dlatego leżał sztywno, bez ruchu, wciąż wpatrując się w pokład. Potrzebował snu, ale poniekąd skazał się na jego brak, zgadzają się, by Susan położyła się u jego boku. Jeśli przymknąłby powieki, przed oczami ujrzałby ją n a g ą, wchodzącą pod prysznic, zmywającą z siebie ślady doznanych nocą krzywd. Musiał więc zachować czujność, musiał nad sobą panować.
I wtedy poczuł, że dziewczyna obraca się ku niemu. Nie poruszył się, lecz przeniósł na nią mętne spojrzenie; w ciemnościach panujących w kajucie dostrzegał niewiele poza kształtem jej ciała rysującym się pod pościelą.
Nie zrobiłem tego, by zyskać twoją wdzięczność — powiedział, próbując odnaleźć jej oczy. Czuł się przytłoczony ciężkością tych słów; nie zasłużył na żadne z nich. — Wyolbrzymiasz — dodał, nieco przechylając głowę. — Chciałbym… — urwał. — Od jakiegoś czasu… — próbował powiedzieć coś p r a w d z i w e g o, ale wszystko, co pojawiało się w jego myślach wydawało mu się zbyt błahe. — Próbuję być lepszym człowiekiem — dokończył i natychmiast poczuł się nieswojo, dlatego wrócił spojrzeniem do sufitu, choć był zdecydowanie mniej interesujący od Susan.
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Wcale nie chciała mu matkować i traktować go jak chłopca, któremu trzeba było wszystko tłumaczyć. Był dorosłym i niezależnym facetem, który przeżył wystarczająco dużo by wiedzieć jak się obchodzić z ranami. W wojsku przeszli specjalne przeszkolenie i na pewno wiedział, że łatwo o zakażenie, które ponownie wysłałoby go do szpitala. Chciała mieć jedynie pewność, że nie zignoruje tego i nie rzuci się w wir obowiązków, zapominając o wodzie utlenionej i świeżych bandażach. Cholera, jeśli będzie to konieczne, będzie przychodziła tu codziennie i opatrywała mu te ranę v w końcu ucierpiał, stając w jej obronie.
Wielokrotnie wyobrażała sobie moment w którym ląduje w jego łóżku i musiała przyznać, że rzeczywistość mocno rozminęła się z dziewczęcą fantazją. Leżała odrobinę skrepowana, bojąc się wydać z siebie najcichszy dźwięk, który mógłby teraz zmącić jego spokój i wprawić go w zakłopotanie. Wiedziała, że gdyby przypadkiem dotknęła go nagą nogą, mężczyzna najpewniej wyskoczyłby z pościeli i poszedł spać na górny pokład, czego przecież nie chciała. To jego miejsce i potrzebował wygodnego łóżka i snu.
Nie powstrzymało jej to jednak przed otwarciem buzi ale skoro podobnie jak ona, nie mógł zasnąć, postanowiła się odezwać.
Zdaje sobie z tego sprawę ale i tak zawdzięczam ci życie. Z n o w u — podkreśliła, nawiązując do nocy spędzonej na bezludnej wyspie i wieczora, kiedy pozwolił jej się skryć na łodzi. Odkąd się poznali, ściągała na niego wiele problemów, a mimo to, Weatherly nie wycofał się rakiem. — Jesteś dobrym człowiekiem, Brad. Nie dbam o to czym zajmowałeś się w przeszłości i do czego byleś zmuszony w wojsku. Poznałam porządnego faceta, któremu ufam bezwarunkowo — odparła ciszej, przypatrując się jego ciemnej twarzy — Dla mnie ma znaczenie tylko to jaki jesteś teraz — dodała i wysunęła dłoń, by palcami dotknąć jego przedramienia. Pogładziła je ostrożnie, hacząc delikatnie paznokciami o jego skórę i przez cały ten czas, obawiała się jego reakcji na dotyk. Cholera, gdyby teraz znów chwycił ją tak jak tej nocy na Gadhun, najpewniej nie mógłby jej z siebie zrzucić!
Pod wpływem impulsu, d r e s z c z u, który przeszedł po jej ciele, podniosła się do pozycji siedzącej i podparła ręką, spoglądając na kuchenne szafki. Dopiero po chwili odwróciła twarz w jego stronę i w milczeniu podniosła się na kolana. Nie była pewna jego reakcji i za nic w świecie nie chciała się zbłaźnić ale pragnęła go od dawna i miała wrażenie, że lepszej okazji nie dostanie. Dzielący ich dystans czy ubrania praktycznie nie stały im na przeszkodzie. Chwyciła więc za pościel, którą zsunęła delikatnie z jego ciała i przez wpadający przez okiennicę blask księżyca, zdołała dostrzec jego twarz w pełnej okazałości. Dosiadła go odważnie, dłońmi dociskając jego tors, tak by uniemożliwić mu ruch, a co za tym idzie — ucieczkę.
Być może proszę o zbyt wiele.. — powiedziała ciszej i pochyliła się, wodząc włosami po nagiej klatce piersiowej mężczyzny, a następnie dotknęła jej ustami, smakując skąpanego żelem ciała — Ale chce tylko byś odpoczywał — odparła i podniosła wzrok, by ponownie spojrzeć mu w oczy. Najpewniej nigdy wcześniej nie trudziła się tak bardzo by zdobyć faceta.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Zauważył, że p r z y c i ą g a ł a niebezpieczeństwa. Było to dla niego o tyle zaskakujące, że doniedawna Lorne Bay uważał za cholernie bezpieczne miejsce. Wprawdzie Sapphire River znane było z szemranych osobników i niebezpiecznych zaułków, lecz Susan – gdziekolwiek się pojawiała – ciągnęła za sobą zagrożenie. To, czego oboje doświadczyli w lesie, było okropne i mogło pozostawić głębokie rany (niekoniecznie widoczne gołym okiem), jednak dla Bradleya było również p r z e b u d z e n i e m. Popadł w marazm. Armia była całym jego życiem; jedynym które znał i które szczerze lubił. To koszmarne, ale… Brakowało mu takich chwil – przepełnionych adrenaliną wiążącą się z zagrożeniem oraz w a l k ą. Wydawało mu się, że ma to za sobą, ale – cholera – tęsknił do takiego życia.
Nie popełniaj tego błędu — rzucił, czując piekące uczucie wstydu, gdy mówiła o nim w superlatywach, a tak naprawdę nie miała pojęcia, w jakim była błędzie. — Nie ufaj nikomu. Nie ufaj mi — zaznaczył. Ledwie zdążył zamknąć usta, a poczuł na twardej skórze dotyk jej delikatnych palców, za ruchem których podążył wzrokiem.
Od momentu, w którym położył się w swoim łóżku, trwał w bezruchu, lecz dopiero teraz zastygł. Nie poruszył się również, gdy Susan podniosła się, powodując nieznaczne drżenie wysłużonego materaca; po prostu na nią patrzył, oświetlaną przez słabe światło docierające spoza łodzi. Gwałtownie wciągnął powietrze wtedy, gdy zgrabnym ruchem wkradła się na niego. W pierwszej chwili chciał pozbyć się dziewczyny. Była taka m ł o d a! Czasami o tym zapominał. Nie, to nieprawda. Nigdy nie zapominał o tym, jak bardzo była młoda, zapominał natomiast, że to on skończył czterdzieści lat i powinien trzymać się z daleka od d z i e w c z y n, które mógłby skrzywdzić. — Przekraczasz granicę — powiedział, balansując między ostrzeżeniem a stwierdzeniem oczywistego faktu. Zaraz po tym blondynka nachyliła się nad jego ciałem, a Bradley mógł jedynie na krótko przymknąć oczy, gdy musnęła wargami jego napiętą pierś.
Ciało mężczyzny natychmiast zareagowało na drobną pieszczotę; tego nie dało się kontrolować! Poczuł przepływającą pod skórą gorączkę i naprężającego się penisa schowanego pod materiałem bokserek. — Jeszcze możesz się wycofać — powiedział, dostrzegając spojrzenie jej niebieskich oczu. — Powinnaś się wycofać — naciskał, przeciwstawiając się temu, czego ewidentnie domagało się jego ciało.
ODPOWIEDZ