gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
No i nadszedł ten wieczór, na który prawdopodobnie nikt oprócz Romana szczególnie nie czekał. Imprezujący Serb był jeszcze gorszą wersją siebie, niż na co dzień. Był głośny, a po dragach dodatkowo odpalił mu się wyższy level wujkowo-seksistowskiego humoru. Dziewczyny, które rzecz jasna znały swoją rolę i przyjęły jej za darmo, również miały najwyraźniej dosyć ciągłego sadzania ich sobie na kolanach starych dziadów i traktowania je jak małe dziewczynki, a nie jak kobiety, które miały tego wieczoru pełnić konkretną rolę. Taka wersja Romana to było zdecydowanie too much dla Jera. Ignorował ciągłe teksty w stylu „No klepnij ją sobie, he he”, natomiast sugestie wzięcia sobie we dwóch jednej z dziewcząt natychmiast wyparł ze świadomości, spodziewając się że jeszcze długo będzie przerabiał to wspomnienie w koszmarach, a jego terapeuta miałby pełne ręce roboty, gdyby do takiego chodził.
Mając już po dziurki w nosie tego wieczoru, który tak na dobrą sprawę jeszcze się nie rozkręcił, pod pretekstem obadania sytuacji w klubie Paxton uwolnił się z tego piekła. Zamówił przy barze whisky (na swój koszt, ale taka była cena wolności), a następnie oparty o bar rozglądał się po lokalu, przez dłuższą chwilę w ciszy po prostu obserwując ludzi. Dopił swojego drinka i już miał kierować się w stronę loży, kiedy kątem oka dostrzegł znajomą brunetkę zmierzającą w stronę pomieszczenia, które chyba robiło tutaj za zaplecze. Niewiele się zastanawiając ruszył za nią.
– Myślałem, że jedynie siedzisz dumnie w swoim gabinecie i przeliczasz te wszystkie dolary, które do was spływają – zagadnął wbijając za nią do pomieszczenia, zanim jeszcze zdążyła zamknąć z sobą drzwi. A tu proszę, rzeczywistość okazywała się zupełnie inna, Makayla najwyraźniej ciężko tutaj pracowała!

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ pewnie po grach

Naprawdę nie chciała znać tych szczegółów. Serio, nie zamierzała nawet spoglądać w stronę tamtej loży, bo wyobrażała sobie same najgorsze rzeczy. Nie chodziło o to, że obawiałaby się o komfort "swoich" dziewczyn, to nie miało dla niej większego znaczenia już w momencie rozmów z... asystentem Romana, kiedy to niejako sprzedała im kilka pań. Ot, na samą myśl o tym starym oblechu wszystkiego jej się odechciewało, ale na szczęście mężczyzna zamierzał bawić się we własnym gronie, więc Wyatt nie musiała być obecna w pobliżu. Mogła doglądać wszystkiego na odległość, co jakiś czas podsyłając w pobliże jakąś kelnerkę lub zaufanego ochroniarza. Dwóch z nich pilnowało spokoju Serba, ale dwaj kolejni zostali oddelegowani do kontrolowania spokoju całej reszty gości Shadow, a przede wszystkim jej własnego spokoju. Póki co panowie spisywali się wzorowo, więc brunetka miała trochę czasu na to, by zająć się sprawami zawodowymi.
Gdy wyszła ze swojego gabinetu (ubrana oczywiście w swoim stylu, więc nikt nie pomyli jej z tancerką i nie zaprosi jej do loży Romana), wybrała najdłuższą możliwą drogę na zaplecze, by tylko nie przechodzić w pobliżu wspomnianej wcześniej loży. Owszem, musiała przejść gdzieś w pobliżu baru, ale kompletnie nie zwracała uwagi na to, kto siedzi w jego pobliżu. Na pewno były to same biedaki, których nie było stać na wynajęcie loży, hehe. Szkoda tylko, że to Jović zachowywał się jak plebs najgorszego sortu. Jego hajs był tak brudny, jak to tylko możliwe, śmierdział wręcz na kilometr, a on sam przypominał czasem zwierzę wypuszczone z obory, nic więc dziwnego, że Wyatt nie zamierzała mieć z nim nic wspólnego. O, zamierzała pójść sobie na zaplecze, żeby sprawdzić stany magazynowe, poprzeliczać ile czego zostało, by przygotować kolejne zbiorcze zamówienie. Nie przewidziała jednego - tego, że ktoś pójdzie tam za nią.
- A ja myślałam, że będziesz teraz wybornie bawił się ze swoim szefem - odparła po chwili. - Nie powinno cię tu być. Myślę, że nasza ochrona będzie miała na ten temat takie samo zdanie - położyła nawet dłoń na klamce, by mężczyzna nie wątpił w jej słowa. Bo halo, gdzie on jej się tu pcha? Może Makayla trzyma na zapleczu najlepsze laski, których nie oddała Romanowi? Może czeka tu na nią półnagi kochanek? A może po prostu nikt postronny nie powinien pakować się na zaplecze nocnego klubu zarządzanego przez gangstera?
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Porównanie Romana do zwierzęcia było jak najbardziej na miejscu. Jeremy niekiedy przyłapywał się na tym, że sam zaczynał przy nim przejawiać równie dzikie zachowania. Dlatego też nie chciał siedzieć tam w loży z nim i resztą jego świty – żeby jeszcze bardziej nie zdziczeć. Chociaż z drugiej strony… Niektóre kobiety uwielbiały takich nieokrzesanych mężczyzn. A przynajmniej znał taką jedną, której właśnie składał niezapowiedzianą wizytę. A może zapowiedzianą? A nawet wyczekiwaną? W końcu Wyatt wiedziała, że Paxton pojawi się dziś w klubie. Czy to dlatego założyła te drogie szpilki, które ostatnio mu prezentowała?
– Czy naprawdę wyglądam ci na konesera seksistowskich żartów oraz opowieści o wyższości narodu serbskiego nad każdym innym? – uniósł pytająco brew i opierając się bokiem o framugę drzwi skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Nie spuszczał z niej wzroku, kiedy kładła dłoń na klamce, najwyraźniej sugerując mu w ten sposób, że ma stąd wywalać. I cóż, Jer nic sobie z tego nie zrobił, więc niewykluczone, że ochrona naprawdę będzie musiała tu zainterweniować. – No daj spokój. Naprawdę chcesz mnie rzucić na pożarcie Romana? I tak już wystarczająco cierpię na co dzień, chociaż ty okaż mi odrobinę współczucia - odparł niewinnie układając usta w podkówkę, a następnie jak gdyby nigdy nic po prostu ją ominął i podszedł do jej biurka, na którym przysiadł. O dziwo stwierdził, że czuje się w gabinecie Makayli nad wyraz swobodnie.
– Roman daje czadu i nawet moje tłumaczenia z jego języka na nasz nie dają już rady. Ale jego rozmówcy są chyba ulepieni z tej samej gliny, bo kiedy wychodziłem z loży to śmiechom nie było końca – roześmiał się pod nosem zerkając na Makaylę. No kobieto, okażże trochę serca! Niech się wynurzy z tej zamarzniętej powłoki heh. No przecież ostatnim razem tak dobrze im się... negocjowało. A ponad 30-letni facet chowający się przed swoim szefem na pewno znowu okaże się ciekawym kąskiem. Rozmówcą znaczy się.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Nie no, umówmy się, gdyby Jeremy był tak nieokrzesany, jak jego szef, to Makayla nie dotknęłaby go nawet kijem. Były pewne granice chamstwa, których nawet jej... utajone zamiłowanie do pewnych nieokrzesanych mężczyzn (a przynajmniej do jednego) nie potrafiłoby unieść.
- Szczerze? - uniosła zaczepnie jedną z brwi. jej mina dość dobitnie wskazywała na to, że mogła mieć o nim takie zdanie. No bo... Dlaczego miałaby nie mieć? Przecież tak na dobrą sprawę w ogóle się nie znali, a samo to, że pracował dla Romana, zdawało się wystawiać o nim dość jednoznaczne świadectwo. Zresztą, wystarczyło tylko spojrzeć na jego zachowanie. Skoro Jović był szalenie pewnym siebie człowiekiem, to nie było nic dziwnego w tym, że i jego "asystent" nie grzeszył skromnością. Jak inaczej wytłumaczyć to, że jak gdyby nigdy nic Jeremy zaczął gramolić się tyłkiem (oczywiście Makayla nie omieszkała rzucić na niego okiem, by przyznać w myślach, że to naprawdę przyjemny widok)?
- Mogę rzucić cię na pożarcie Romanowi albo mojemu ochroniarzowi - oczywiście miała tu na myśli ochroniarza klubu, bo jednak na prywatnego goryla nie było jej jeszcze stać. Zaraz potem skinęła głową na jego poślady, sugerując tym niejako, że ma zjeżdżać z nimi z blatu. Powody były dwa: raz, to jej blat, a dwa... Gdyby wciąż tam siedział, nie dostrzegałby pewnych szczegółów, bo Wyatt usiadła sobie na krześle po drugiej stronie biurka i nieco teatralnym gestem, być może odrobinkę przesadzonym, zarzuciła nogę na nogę. I owszem, miała na sobie tamte szpilki, ale jej sukienka była jakby nieco bardziej kusa, a bielizna... No jakby jej nie było, ale akurat tego Jeremy nie musiał wiedzieć.
- Czyli ty nie jesteś ulepiony z tej samej gliny, tak? - zerknęła na niego. - Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale praca dla kogoś takiego dość jednoznacznie stawia cię po jego stronie i sprawia, że ludzie mogą odbierać cię w podobny sposób, jak odbierają jego - dodała po chwili. - Skąd mam mieć pewność, że nie wysłał ci tu na przeszpiegi?
Może i okazałaby trochę serca i nie kazałaby go stąd wypieprzyć (nie tylko z zaplecza, ale w ogóle, z klubu), gdyby... Nie, nie miała na myśli TEGO. Fakt, przyjemnie im się rozmawiało, ale chwilowo wciąż był dla niej człowiekiem Romana, a Roman... No jednak odstraszał od siebie ludzi. Fuj, Makayla wciąż miała wrażenie, że nawet teraz, nawet tutaj słyszy te obrzydliwe (nawet jak na nią) odgłosy dobiegające z loży. Mimo to wciąż jeszcze nie wezwała ochrony.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Zaśmiał się pod nosem, spodziewając się jaka będzie jej szczera odpowiedź. No cóż, zadawanie się z Romanem zdecydowanie nie wpływało korzystnie na jego odbiór. Wychodziło na to, że Roman był chujowym skrzydłowym, skoro Jer nie zaczął w zasadzie jeszcze nic mówić, a już był poobklejamy różnymi łatkami od stóp do głów. Aczkolwiek nie planował dawać Makayli żadnych for w odkrywaniu tego, jakim tak naprawdę Paxton był typem faceta. W końcu jeszcze nikomu nie zaszkodziła odrobina tajemnicy, prawda?
– Pożarcie przez Romana? To na pewno byłoby ciekawe przeżycie – odparł. O dziwo zrozumiał za pierwszym razem jej gest pt. „bierz dupę z mojego biurka”, ale nie zajął krzesełka naprzeciwko, a oparł się o jakiś regał z zapasami, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej. I tak patrzył sobie na nią z góry, lustrując przy tym jej nogi i sukienkę.
– Wiem, dla kogo pracuję – zapewnił, potwierdzając tym samym że zdaje sobie sprawę z tego jak Serb jest odbierany w tym środowisku. Nie zamierzał udawać, że Roman to w gruncie miły facet, który zyskuje przy bliższym poznaniu. Nie. Jovic był kawałem chuja i Jer nie zamierzał wmawiać sobie i jej, że było inaczej. – I absolutnie nie masz takiej gwarancji. Może nawet specjalnie wybrał takiego przystojniaka jak ja, żeby zawrócił ci w głowie – posłał jej zaczepne spojrzenie. No, w pewnym stopniu trochę tak było, przy czym nie chodziło co prawda o walory estetyczne Paxtona, a o to, że umiał rozmawiać z ludźmi. Czytaj: jego rozmówcy nie mieli ochoty już po 5 minutach powiedzieć mu, żeby spierdalał.
- A tak na serio, to już abstrahując od tego, że ranisz moje uczucia – i tu teatralnie złapał się za serce. – to chyba musisz mi uwierzyć na słowo, że nie przychodzę tu na przeszpiegi, a ze względów czysto towarzyskich – dodał chwytając w dłoń jedną z puszek stojących na regale i oglądając sobie jej etykietę. – Widzimy się już trzeci raz w przeciągu tego miesiąca, to już zahacza o regularność. Chyba nawet możemy nazywać się już znajomymi, co? – zerknął na nią unosząc lekko brew. Widmo Romana gdzieś tam się nad nimi unosiło, ale przecież nie musieli spędzić całego wieczoru na gadce o nim, prawda? A Wyatt zdawała mu się w tym momencie być jedyną kobietą w tym przybytku wartą uwagi. Na drugim miejscu była oczywiście whisky.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Może i był fajny. Może faktycznie dobrze bawiła się z nim tamtej nocy w hotelowym pokoju. Może, ale zaznaczam, MOŻE! całkiem fajnie dziś wyglądał, ale zdecydowanie nie powinna być miękka i ulegać jego urokowi. Bo owszem, Jeremy miał nieodparty urok osobisty, nie można było mu go odmówić, ale dziś oboje byli w pracy. Tyle tylko, że jego zajęcie było o wiele bardziej obrzydliwe, a przypomnijmy, że Wyatt była managerem szemranego nocnego klubu ze striptizerkami.
- I jak myślisz, zawróciłeś? - spytała przewrotnie. No pewnie, że zawrócił, tyle tylko, że cała sytuacja miała miejsce kilkanaście dni wcześniej i w żadnym stopniu nie była związana z wykonywanymi przez nich zajęciami. Dziś patrzyła na wszystko inaczej, bardziej profesjonalnie, chłodniej, ale i tak... Rzeczywiście, Roman wysłał przystojniaka. (wcześniej przez pomyłkę napisało mi się Romans, ale w sumie to też by pasowało :lol: )
- Biedny, zraniony Jeremy. Powinieneś zatrudnić jakąś pielęgniarkę, która zajęłaby się twoimi obrażeniami - teraz to ona nieco teatralnie zaczęła udawać smutek, ale nie dało się przy tym ukryć, że jej oczka skierowały się w stronę jego klaty. - Rzeczywiście, masz pewnego rodzaju dar do pojawiania się w miejscach, w których ja też się pojawiam.
Nie dało się zaprzeczyć, było to całkiem przyjemne, nawet jeśli podyktowane było to jedynie pracą. Wyglądało więc na to, że nie wygoni go z zaplecza. Przynajmniej nie w tej chwili. Roman faktycznie nie był ciekawym towarzystwem, więc nie dziwiło jej to, że Jeremy nie chciał przebywać w jego otoczeniu, a i jej samej przyda się małe oderwanie od pracy.
- Chyba powinnam dostać jakąś premię - zaczęła nieco zagadkowo. - Wybrałam dla was najlepsze dziewczyny spośród wszystkich, które tu pracują - wstała i podeszła nieco bliżej mężczyzny. W zasadzie... Zatrzymała się tuż przed nim, pozwalając na to, by dzieliły ich od siebie zaledwie centymetry. Czuła jego zapach. Mogłaby przysiąc również, że słyszała bicie jego serca. Czy to dlatego pozwoliła sobie na to, by unieść jedną z dłoni i delikatnie skierować ją w stronę jego podbródka? Nie, nie dotknęła go (czy aby na pewno?). Zamiast tego sięgnęła ręką głębiej, w kierunku szafki, na której stały butelki z alkoholem. Wyciągnęła jedną z nich, ale zamiast wrócić na swoje miejsce przy biurku, spojrzała głęboko w oczy swojemu towarzyszowi.
- To trzydziestoletnia szkocka. Podobno całkiem niezła - na moment przerzuciła wzrok na etykietę. - Planuję dopisać ją do rachunku twojego szefa. Mam nadzieję, że nie zamierzasz przeciwko temu protestować?
Butelka, dwie szklanki, to może być ich mały sekret, o którym nikt się nie dowie.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Myślę, że… co najmniej raz pojawiłem się w twoich snach – odparł lekko mrużąc brew, a następnie uniósł badawczo brew. Oczekiwał zarówno twierdzącej, jak i przeczącej odpowiedzi – z tym, że ta druga odpowiedź zapewne byłaby zasłoną dymną, no bo przecież byli w pracy, bla bla bla. No cóż, Paxtonowi nie można było odmówić pewności siebie. W tym wszystkim nie było jednak żadnego zarozumialstwa – ot, niewinne żarty, pod którymi jednak dawało się wyczuć ździebko prawdy.
– Nie musi to być od razu pielęgniarka. Grunt, żeby mnie nie dobiła – odparł nachylając się lekko do przodu. Kiedy zorientował się, że patrzy na jego klatę, kącik jego ust uniósł się lekko do góry. – Tu mam oczy – dodał żartobliwie, faktycznie wskazując dwoma palcami na swoje ślepia. No halo, nie był tu przedmiotem, był żywym człowiekiem, który miał uczucia!
– Widzisz, ja tymczasem zaczynam się zastanawiać, czy ty przypadkiem nie zastawiasz na mnie swoich sideł – odparł. Z jego perspektywy wyglądało to bowiem tak, że to Makayla akurat była tam, gdzie danego dnia (a raczej wieczora) Jeremy się wybierał? Przypadek? Zdecydowanie nie, po ludziach chodziły głównie nieszczęścia, ale na pewno nie przypadki.
– Raczej dla Romana. Widzisz, żebym bawił się tam teraz z nimi? – wskazał głową na drzwi, za którymi odbywała się zabawa pełną gębą. Wychodziło na to, że Jeremy wolał towarzystwo panny Wyatt niż najlepszych dziewczyn w całym Shadow. Z uwagą obserwował, jak brunetka zbliża się w jego kierunku, pewien że pewnie chce mu zaprezentować parę trików, których na pewno nie pokażą mu nawet te najlepsze dziewczyny. Tymczasem jej dłoń zawędrowała za niego, jednak poczuł w okolicach karku lekkie muśnięcie. Ani na moment nie spuszczał z niej wzroku, kiedy wyciągała szkocką, wciąż stojąc tak blisko niego.
– Nawet nie wyobrażasz sobie, jaki socjal gwarantuje nam Roman jako pracodawca. Trzydziestoletnia szkocka to pikuś przy owocowych czwartkach – odparł unosząc lekko brew. – Czy mam czynić honory? – wskazał wzrokiem na butelkę. On był gentlemanem, ale kto wie, może Makayla nie lubiła tego typu wyręczania przez mężczyzn? Miała charakter, o czym zdążył się już przecież przekonać. Już nie wspominając o tym, że aż go świerzbiło, żeby ułożyć dłonie na jej biodrach i posadzić na tym ważniewyglądającymbiurku, od którego brunetka dopiero co odeszła.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Niech zgadnę, zakładasz, że nie był to koszmar?
O tak. Jego pewność siebie i pewnego rodzaju zuchwałość zdecydowanie były tym, co sprawiało, że ich rozmowy, ich lekkie droczenie się ze sobą, ani trochę jej się nie nudziły. Przeciwnie. Odrobinkę… Nawet tak nieco bardziej, niż odrobinkę, jednak ją to kręciło. Znała już mężczyzn, którzy byli mocni w gębie, ale w przeważającej większości przypadków za słowami nie szły czyny. Z nim było inaczej. Makayla odnosiła czasem wrażenie, że Jeremy był właśnie bardziej człowiekiem czynu, niż mowy, ale czy stanowiło to dla niej jakiś problem? Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie. Co więcej, ona sama nie zamierzała tak po prostu przenieść spojrzenia wyżej. Zrobiła to dopiero po dłuższej chwili. Niech wie, że podobał jej się ten widok. Jakby na to nie patrzeć, człowiek z reguły nie lubi zerkać na rzeczy brzydkie i kompletnie nie w jego guście.
- To nie jest wykluczone. A gdybym opowiedziała ci o tym, co naprawdę śniło mi się po naszym ostatnim spotkaniu, miałbyś już co do tego całkowitą pewność.
Oczywiście nie zdradzi mu żadnych szczegółów. Zamiast gadać, wolała działać, bo nikt przecież nie mógł wykluczyć tego, że Jeremy zacznie czytać jej w myślach i zrobi z nią, to co sobie wyobrażała lub przeciwnie, cos, o czym nawet nie śniła.
- Muszę przyznać, że trochę mnie tym zaskoczyłeś.
Ale tylko trochę. Przecież ona również nie brała bezpośredniego udziału w "zabawach" swojego szefa oraz zawodowych spotkaniach, w których uczestniczył. No, chyba że w grę wchodziło Shadow. Wtedy sama nalegała, by być tam razem z nim.
- Zdecydowanie możesz je czynić - odparła, bo jednak lubiła, gdy panowie wyręczali ją niemalże we wszystkim. Fakt, istniały sytuacje, gdy lubiła sobie porządzić (Paxton miał możliwość przekonać się o tym w hotelowym pokoju w Cairns), ale cała reszta... Należała do tej grupy pań, które nie do końca wierzyły w feminizm, niezależność oraz siłę kobiet. Owszem, jej zajęcie stawało w lekkiej opozycji do tego stwierdzenia, ale co poradzić na to, że naprawdę podobała jej się uwaga panów? No, może nie tylko panów, może nie tyle uwaga, po prostu lubiła, gdy inni ją wyręczali. O, na przykład nie lubiła samemu siadać na biurku. Gdyby jednak ktoś ją na nim posadził...
- Masz w swojej pracy coś w rodzaju grafiku? Wiesz już na przykład, że w przyszłym tygodniu będziesz w Cairns - oczywiście chodziło jej o tamten hotelowy bar - a za dwa tygodnie znowu przyjdziesz załatwiać coś w Shadow?
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Zakładam, że po przebudzeniu czułaś się lekko zawstydzona – odparł pewnie, a kącik jest ust powędrował ku górze. Zdecydowanie był człowiekiem czynu. W zasadzie to niezbyt lubił mówić, co z kolei czyniło go również dobrym słuchaczem. Dlatego ostatnie miesiące, które spędził samotnie w trasie po wschodnim wybrzeżu i podczas których sypiał w swoim aucie, podziałały na niego niemal terapeutycznie. Miał wówczas sporo czasu na porachunki sam ze sobą, wyciągnięcie do siebie samego ręki na zgodę. A Makayla… była pierwszą kobietą w jego życiu od dłuższego czasu, która naprawdę go zaintrygowała. Bo umówmy się, jego poprzednie relacje opierały się głównie na szybkich numerkach gdzieś w motelu, po których Jeremy po prostu wsiadał z powrotem do auta i ruszał dalej.
– Chętnie cię wysłucham – zapewnił, choć prawdę mówiąc te niedomówienia w zupełności mu odpowiadały. Mógł sobie wyobrazić jej sny, a to czasami było lepsze niż odkrycie całej prawdy.
– Jesteś zaskoczona tym, że mam odciętą pępowinę? – spytał rozbawiony. Być może podczas ich ostatniego spotkania pomyślała sobie o nim, że był Romanowym przydupasem i nikim więcej. Tymczasem Jer miał wrażenie, że może i Jović był głową tego interesu, ale Paxton niekiedy robił za jego szyję.
Wsłuchiwał się w jej pytania, w międzyczasie otwierając whisky i rozlewając ją do dwóch szklanek. Nie żałował ilości ani sobie, ani jej. Hej, w końcu impreza to impreza, nawet jeśli była ona dwuosobowa. Zanim przeszedł do odpowiedzi, uśmiechnął się tajemniczo pod nosem. Dla niego brzmiało to jak zaproszenie, mimo że żadna z tego typu sugestii z ust Makayli nie padła.
– Grafiku nie mam. Wszystko zależy od tego, co aktualnie się dzieje i gdzie jestem potrzebny – wyjaśnił, umyślnie posługując się nieco ogólnikowymi sformułowaniami. Wyatt na pewno wiedziała, że nie sprzedaje jabłek czy gruszek, ale po co wywalać tak wszystko wprost. – Niemniej jednak w Cairns jestem bardzo często. I czasami wolę zostać tam na noc, żeby nie musieć wracać nocą, tylko spokojnie napić się drinka – puścił jej oczko. – A co do Shadow… Ten klub ma potencjał, żeby zostać jednym z moich ulubionych miejsc w okolicy – dodał upijając łyk whisky. – Od dawna tutaj pracujesz? – spytał zaciekawiony.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- "Lekko" to mało powiedziane.
Tak naprawdę to odrobinkę mijała się teraz z prawdą, ale nic nie stało na przeszkodzie, by Makayla podbudowała nieco ego Paxtona. Niech myśli, że naprawdę miała mokre sny z nim w roli głównej. Mimo wszystko skłamałaby, gdyby powiedziała, że było inaczej. Może i fatycznie raz czy dwa gdzieś tam w wyobraźni przewinęła się jego twarz? Może nie tylko twarz?
To nie tak, że czegoś lub kogoś szukała. Po prostu całkiem przyjemnie spędzili razem czas, a jej spodobał się chyba jego zuchwały charakter. Gdyby był miałki, nijaki, jak spora część facetów, których znała, nie rozmawiałaby z nim teraz. Co więcej, ci wszyscy panowie bez wyrazu powinni brać u niego korepetycje z bycia pewnym siebie. Być może krępowały ich garnitury. Jeremy nie czuł chyba w tym wszystkim zbędnego ciśnienia. I słusznie.
- Szczerze? Tak - przyznała bez ogródek. - Kiedy przyszedłeś tu poprzednim razem, byłam pewna, że jesteś zwyczajnym chłopcem na posyłki. Przyznaję, przychodząc tu pokazałeś, że masz jaja, ale musisz pokazać coś więcej, żebym nabrała pewności, że naprawdę jesteś niezależnym bytem.
Bo hej, jeśli za chwilę zza drzwi wyjdzie Roman, to ona wyjdzie z Shadow. Na szczęście istniało kilka możliwości, by mężczyzna naprawdę udowodnił jej, że on i Jović stanowili osobne byty. Ona też miała swojego szefa, a owszem, ale zdecydowanie nie zachowywali się w ten sposób i nikt nie pomyślałby, że z Nathanielem łączyłaby ją jakaś pępowina. Zbieżne interesy, jej comiesięczna wypłata, która szła z jego konta - owszem. Mimo wszystko dalecy byli od relacji tego typu, co relacja Paxtona i jego pracodawcy.
Przede wszystkim ona nie pracowała da oblecha. Fuj!
- Nasze zdrowie - uniosła swoją szklankę w geście wznoszenia toastu. - Będziesz potrzebny tam w najbliższy czwartek? Mam spotkanie, które na pewno skończy się późnym wieczorem. Mogę dać ci wizytówkę całkiem dobrego hotelu z porządną obsługą, która dostarczy ci do pokoju wszystko to, co mógłbyś wypić przy barze - bo po co tracić czas na pochody w hotelowych knajpach, skoro można skosztować drinka już w pokoju? O, na przykład w łóżku? - Zaczęłam pracować w Shadow pięć lat temu. Po drodze miałam maleńką przerwę, niekoniecznie z własnego wyboru, ale teraz nigdzie się już nie wybieram.
Chyba że znowu ją wsadzą, hehe.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
W odpowiedzi jedyne uśmiechnął się tajemniczo, umyślnie nie drążąc tematu jej mokrych snów z nim w roli głównej. Czasami niedopowiedzenia były o wiele bardziej hot niż niektóre słowa wypowiedziane wprost. Zresztą, czuł w kościach, że Makayla robi to specjalnie – zaszczepia w nim pewne myśli, tak żeby i on długo nie mógł wyrzucić jej ze swojej głowy. I tak właśnie było, cel osiągnięty.
Jera zdecydowanie nie krępowały garnitury. Jego pewność siebie brała się chyba z podejścia, że nie ma nic do stracenia. Oraz z tego, że nie wiedział tak naprawdę, czy zostanie w Lorne Bay na dłużej. Niewykluczone, że za jakiś czas dostanie kolejny cynk albo przeczyta w gazecie, że morderca Isabelle zaczął atakować w innej części kraju. Poszukiwanie go było jego osobistą krucjatą, której nie zamierzał odpuszczać, przynajmniej nie w tym momencie.
– Sugerujesz mi wzniecenie buntu na pokładzie? – uniósł pytająco brew. – Tak naprawdę prędzej stwierdziłbym, że to Roman jest przywiązany do mnie. Gdyby nie ja, prawdopodobnie nie byłoby go teraz w tym miejscu. Pewnie znasz powiedzenie o tym, że to szyja kręci głową, mimo że teoretycznie to głowa jest wyżej osadzona – oznajmił bez ogródek. Roman dawał Paxtonowi wiele swobody jakby nie patrzeć. Dlatego Jer załatwiał wiele utargów, o których mówił Jovićowi po fakcie. Ten oczywiście przypisywał zasługi sobie, ale Paxton miał to w zasadzie w dupie. Nie zalezało mu na pochwałach i poklasku.
– W najbliższy czwartek… – szybko przewertował w głowie swój kalendarz, którego nie prowadził. – Czwartek brzmi jak idealny dzień na załatwienie paru spraw w Cairns – odparł tajemniczo, co oczywiście oznaczało „Tak, będę”. I nie, to nie najlepsze alkohole świata go do tego przekonały. Poczekał, aż Wyatt wsunie mu wspomnianą wizytówkę do kieszeni, następnie z zainteresowaniem posłuchał jej historii. Nie wnikał przy tym, o jaką przerwę chodziło.
– Nie masz czasami dosyć? To jednak dość… specyficzne miejsce pracy. Pewnie czasami macie tu niezły burdel – zafalował zabawnie brwiami, dwuznaczność wcale nie była tu przypadkowa. – Ale pięć lat to i tak ładny wynik. Na pewno wygląda to ładniej w CV niż kilkadziesiąt dorywczych zajęć, z których połowy nawet nie możesz sobie na ten papierek przelać – dodał popijając swój złoty trunek, otwierając się przed nią nieco bardziej, niż początkowo zamierzał.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Faceci w garniturach mogli stracić swoją reputację, a umówmy się, dla tego typu mężczyzn była ona czasem najważniejsza. Dobrze, że Jeremy nie zaliczał się do tego grona. Co prawda Makayla prawie go nie znała, ale czy stanowiło dla niej jakiś problem? Ależ skąd. To, co wiedziała o nim na tym etapie znajomości (a wiedziała, że przede wszystkim miał... hehe, jedną dużą zaletę) zdecydowanie jej wystarczało.
- Nie. Mogłabym uronić wtedy nawet jedną łzę, gdyby postanowił dobitnie dać ci do zrozumienia, że od niego się nie odchodzi.
Zresztą, to przecież nie jej sprawa, prawda? Spędzili razem kilka miłych chwil, nie mogła zaprzeczyć, że gdzieś tam między nimi dało się wyczuć całkiem przyjemne napięcie, ale na tym się kończyło. Mimo wszystko i tak musiała przyznać, że jego pewność siebie oraz to, jak duże mniemanie miał o swojej roli, na swój sposób jej się podobało. To dobrze, że Jeremy miał łeb na kark i nie był typowym wykonawcą poleceń. Na kogoś takiego zdecydowanie nie zwróciłaby uwagi.
Puściła mu oczko na znak, że są umówieni. Spotkanie rzeczywiście miała, ale zdecydowanie postara się je skrócić, żeby oboje mieli więcej czasu na przyjemności. A dziś... Dziś też mogło być miło. Co prawda nieco inaczej, bo jednak oboje byli w pracy, ale kto powiedział, że pogawędka przy dobrym alkoholu nie może być czymś przyjemnym?
- Zanim trafiłam do Shadow, pracowałam w banku. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tam się nudziłam - zrobiła nawet wyjątkowo znudzoną minę, żeby zobrazować mu to, o czym właśnie mówiła. - Tego miejsca nie można mieść dość - oczywiście pod warunkiem, że jest się jego właścicielem lub managerką, bo już takie kelnerki lub tancerki mogły mieć na ten temat zupełnie inne zdanie. - Spójrz na to z innej strony. Umiejętności, które nabyłeś dzięki takim dorywczym zajęciom, zawsze mogą ci się do czegoś przydać.
Upiła spory łyk ze swojej szklanki. Niekoniecznie była wielką fanką tego typu alkoholi, zazwyczaj wolała wino lub jakieś fantazyjne drinki, ale najwyraźniej w jego towarzystwie pozwalała sobie na zachowania, o które sama by siebie nie posądzała.
- Co na przykład robiłeś?
Czy właśnie próbowała nieco bliżej go poznać? Niewykluczone.

Jeremy Paxton
ODPOWIEDZ