rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Był ciekaw tego, czy mogli jeszcze normalnie ze sobą obcować, czy zdolność ta zniknęła wraz z rozpadem ich małżeństwa. Odnalezienie się na nowo w swojej obecności nie było proste, a jednak Gabe próbował dołożyć wszelkich starań, aby to się udało. Zależało mu na Noel – choć przed kilkoma miesiącami mógł udowodnić coś zupełnie innego, to przecież nie tak, że nie była dla niego ważna. Wręcz przeciwnie; cenił sobie jej obecność we własnym życiu i nie chciał tak po prostu z niej rezygnować, jeśli istniał choćby cień szansy, że nie musiał. Domyślał się jednak, że jeżeli im się to uda, wszystko to będzie rozgrywać się na innych zasadach, a to rodziło jeszcze jedno, ale niebywale istotne pytanie – czy rzeczywiście potrafił? Czy umiałby zostać jej przyjacielem? Czy byłby w stanie trwać przy niej, kiedy ona zaczęłaby układać sobie życie na nowo z kimś innym? Wystarczyła zaledwie myśl o tym, aby coś ścisnęło go w żołądku. Jednocześnie chyba w końcu uświadomił sobie, jak brunetka musiała się czuć, kiedy on zaprzepaścił ich wspólną codzienność. Zepsuł to. Zepsuł bliskość, którą mieli i teraz nie byli już w stanie jej odbudować. Nie byli w stanie jej naprawić, a to nie było uzależnione od ich starań. Mogli włożyć w to naprawdę dużo siły, a to nie oznacza, że musiało im się udać. Los mógł przygotować dla nich coś innego.
Uniósł jedną brew ku górze, kiedy oglądał się na nią przez ramię. Posłał jej przy tym pełen politowania uśmiech, który miał sugerować, iż ani trochę nie wierzył, że mogłaby chcieć zrobić mu krzywdę. Mogła być na niego wściekła i mieć mu za złe to, co jej zrobił, ale wiedział, że taka nie była – że nie chciała z premedytacją doprowadzić do jego zranienia. Ale może coś się w tej kwestii zmieniło? Może ona zmieniła się na skutek tej zdrady? Nie mógł przecież tak po prostu tego wykluczyć. - Mógłbym to rozważyć, jeśli obiecasz, że później to ty zajmiesz się rehabilitacją - stwierdził z niewinnym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Wzruszył lekko ramionami, a potem skupił swoją uwagę na piłce. A może raczej na Noel, która właśnie się nią zajmowała. Przyglądając się temu, skrzyżował ramiona na piersi, pozwalając na to, by na jego twarzy nadal błąkał się zadziorny uśmiech. W odpowiedzi na jej oskarżenie, lekko pokręcił głową na boki, a później przejął piłkę, zakozłował nią kilkukrotnie i znów rzucił prosto w obręcz kosza. Jak widać, jego nie zawodziła. - Poddajesz się? - rzucił zaczepnie, a później lekko cisnął piłkę w jej stronę. Tak, po raz kolejny rzucał jej wyzwanie, ponieważ wiedział, że nie potrafiła odpuszczać. Czerpał więc przyjemność z pogrywania sobie w ten sposób. - Zawsze możesz poprosić o instrukcję - wtrącił i naprędce omiótł ją spojrzeniem. Sam nie zamierzał jej się narzucać, ale nie miałby problemu z tym, aby odpowiednio ją poinstruować. Zawsze zresztą chciał zabrać ją na boisko i podzielić się z nią własną pasją – na to jednak nigdy nie znaleźli czasu.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
W jednym musiała się z nim zgodzić – niemożliwe było odbudowanie zniszczonej bliskości. Nie wątpiła, by po dłuższych staraniach, ponownie odnaleźli radość z przebywania we własnym towarzystwie, by nauczyli się rozmawiać ze sobą bez słyszalnej w głosie goryczy, która w tym momencie przebijała się przez ton brunetki. Jednakże to, czego nie mogli odtworzyć to nienadszarpnięte zaufanie. Więź, opierająca się na całkowitym oddaniu, przepadła. Choćby bardzo starali się zapomnieć, choćby Noel zatrzasnęła świadomość obecności w życiu Gabe’a innej kobiety, nie mogła jej wymazać. Ona miała pozostać z nią na zawsze. Tak głębokiej rysy nie dało się wypełnić obietnicami czy nowymi nadziejami. Jednocześnie nie wierzyła, że to los postawił ich w taki niekorzystnej sytuacji. To oni sami wkopali się w to bagno, na własne życzenie niszcząc małżeństwo, które mimo wad, Noel uważała za szczęśliwe.
— To nie moja specjalizacja — przypomniała mu, uśmiechając się nieco zgryźliwie. — Mogłabym cię naprawić i pozszywać, ale na tym kończy się moja rola. Rehabilitacją musiałby zając się ktoś, kto się na tym zna — wyjaśniła, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że te słowa przekazywały znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Kryło się za nimi rozczarowanie, ale również przekonanie, że nie mogła być tą, która pomoże mu uporządkować życie. Naturalnie nigdy by go nie skrzywdziła, nie fizycznie i z pewnością nie celowo. Ale nie zamierzała też ułatwiać mu pogodzenia się z tym, co zrobił. Miała do niego olbrzymi żal i mimo że dostrzegała własne błędy, nie zamierzała dłużej usprawiedliwiać go nimi. Początkowo to robiła. Wybielała go, biorąc na siebie odpowiedzialność za jego zdradę. Doszła jednak do wniosku, że stawianie się w roli żałosnej ofiary do niej nie pasowało. Musiała być silna, jeśli chciała pozostać sobą.
— Nie ma mowy — ogłosiła, nie biorąc pod uwagę takiej opcji. Nie zamierzała się poddać! Przechwyciła piłkę i odbiła ją kilkukrotnie od podłoża. Powinna była rozluźnić ramiona, ale napięta atmosfera nie pomagała się odprężyć. Zamiast tego postanowiła odrobinę nagiąć zasady. Zrobiła dwa kroki w stronę kosza – może nawet trzy – i znalazła się na tyle blisko, że nie mogła nie trafić. I kiedy posłała piłkę do góry, ta zakołysała się na obręczy, ale ostatecznie przeleciała przez jej środek. —Widzisz! — zawołała, wielce z siebie zadowolona, co od razu było widoczne na jej twarzy. — Tu nie chodzi o technikę, ale o spryt — stwierdziła i przyłożyła palec wskazujący do skroni. — Mózg zawsze pokona mięśnie — dodała, szeroko się uśmiechając. — Więc jak? To koniec? Wygrałam? — spytała, bacznie obserwując byłego męża, który zebrał piłkę spod kosza. Po jego minie mogła się domyślić, że jedno trafienie to za mało.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Prawdopodobnie miała rację, a głównym odpowiedzialnym za zniszczenia był w tym duecie on. Pewne rzeczy rozegrał nierozsądnie, dlatego obecnie dręczyły go nie tylko wyrzuty sumienia, ale też i tęsknota za tym, co mieli kiedyś, a o czym teraz musiał niestety zapomnieć. Bo owszem, brakowało mu codzienności w towarzystwie Noel – brakowało mu tych wieczorów, które spędzali razem, kiedy nie przeszkadzała jej praca; brakowało mu spontanicznych wyjść, które organizowali i bawili się na nich świetnie, dopóki nie zostawały przerwane; brakowało mu także tego, jak budził się w nocy, aby dostrzec ją śpiącą na swoim ramieniu. Brakowało mu po prostu jej samej, o czym jednak nie ośmielił się jej powiedzieć. Domyślał się bowiem, jak ona by na to zareagowała, a skoro udało mu się zorganizować dla nich całkiem miłe wyjście, nie chciał popsuć tego tylko przez to, że nie umiał utrzymać języka za zębami.
Uśmiechnął się, ale przez ten uśmiech przebijała gorycz. Miał chyba nadzieję, że uda im się na nowo odnaleźć w swoim towarzystwie, ale nawet teraz miał wrażenie, jakby tym pozornie niewinnym komentarzem Noel próbowała dać mu do zrozumienia, że to nie miało już racji bytu. Takie spostrzeżenia sprawiały, że wzbierała w nim frustracja, bo chociaż nie miał do tego prawa, momentami irytował się o to, że nie chciała dać im szansy. Nie chodziło o to, aby przyjęła go z powrotem i żeby znów rozpoczęli wspólne życie, ale żeby jednak się na niego otworzyła i przestała myśleć wyłącznie o tym, co wcześniej zrobił. Może jednak zbyt dużo od niej oczekiwał? - Jasne - oznajmił z przekąsem, kiedy Noel zaprezentowała mu cały ten swój spryt i wyjaśniła mu także swój sposób myślenia. Nie potrafił potraktować tego poważnie, ale też nie zamierzał teraz fundować jej wykładu na temat zasad panujących w świecie koszykówki, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że wówczas już na pewno przekreśliłby ich szansę na spędzenie miłego wieczoru. - Gdybyśmy grali z przedszkolakami i musielibyśmy dostosować się do nich, na pewno moglibyśmy to uznać za wygraną - dokończył po chwili zwłoki, a później uśmiechnął się zaczepnie. Przejął piłkę i zakozłował nią kilka razy, ale tym razem nie rzucił jej do kosza. Nie, pchnął ją znowu w stronę Noel. - Ale możemy umówić się, że jeśli trafisz tam raz – sama, ale zgodnie z zasadami, uznamy to za twoją wygraną. Ja nie będę się wtrącał - zaproponował wspaniałomyślnie i uniósł też dłonie w geście kapitulacji, w ten sposób chcąc zachęcić ją do dalszej walki. Gdyby jednak zdecydowała się poddać, nie miałby z tym problemu. Już wcześniej przecież dość dotkliwie przekonał się o tym, że nie dzielili ze sobą pasji i łudzenie się, że to kiedykolwiek się zmieni, zwyczajnie nie miało sensu.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Związek, który – nie bez wyrzeczeń – udało im się stworzyć, osadzili na solidnych fundamentach. Przez lata stanowiły one niepodważalną podstawę łączącego ich uczucia. Ono nie pojawiło się n a g l e. Nie było podobne do gromu, silnie uderzającego w wybrany punkt i zmieniającego jego strukturę gwałtownie i permanentnie. Teraz gdy najważniejszy z filarów małżeństwa został naruszony, jego odbudowanie również nie mogło zaistnieć w mgnieniu oka. Naprawianie błędów wymagało cierpliwości oraz zaangażowania. Jeszcze przed zasądzeniem rozwodu podjęli próbę, nawet kilka, ale widząc, że nie przynosiły one oczekiwanych rezultatów, zrezygnowali. Oboje. To była ich wspólna decyzja. I chociaż Noel niezaprzeczalnie kochała byłego męża i wierzyła w jego szczere intencje, nie dostrzegała w nim tej determinacji, którą cechował się w przeszłości. Wówczas zrobiłby wszystko, by ją zdobyć. Poruszyłby niebo i zmienię. Postawiłby się jej wymagającym rodzicom. A przede wszystkim nie ustąpiłby wobec jej idiotycznych sprzeciwów, wynikających głównie z poczucia konieczności zachowania rozsądku oraz strachu przed popełnieniem błędu. Wzajemnie tęsknili za sobą z dawnych lat, jednocześnie mając świadomość, że tamte osoby już nie istnieją. Teraz ich miejsce zajęli oni – o kilka lat starsi, a mimo to jeszcze mniej dojrzali niż wcześniej.
Noel nie miała nic przeciwko sprzeczkom dotyczącym zasad gry. Były one nieodłączną częścią takiej zabawy, szczególnie kiedy jeden z zawodników miał niewielkie pojęcie o tym, co właściwie należałoby zrobić. — Sugerujesz, że gram na poziomie przedszkolaków? — zauważyła zaczepnie, ale bez krzty złośliwości. Nie było sensu walczyć o zdementowanie tych słów, skoro – niestety – kryło się w nich sporo prawdy. W zasadzie można było pokusić się o stwierdzenie, że część przedszkolaków grała od niej lepiej, zważywszy na to, że tatusiowie uwielbiali wieszać kosze nad drzwiami garaży i spędzać czas z synami rzucając do celu.
Złapała piłkę w ostatnim momencie, bo do samego końca uważała, że Gabe wpierw pośle ją do kosza, by pokazać, że w tej dziedzinie miał nad nią zdecydowaną przewagę. Wysłuchała jego propozycji i pokiwała głową ze zrozumieniem. Szybko doszła do wniosku, że jeśli trafi, ich spotkanie dobiegnie końca, choć tak naprawdę dopiero się zaczęło.
Cofnęła się, stając w odpowiednim miejscu wyznaczonym przez linie wymalowane na boisku. Odbiła piłkę o podłoże i wbiła wzrok w tarcze, próbując skupić się na celu. Uniosła ręce nad głowę i rzuciła, a w rzut ten włożyła zdecydowanie za dużo siły, przez co piłka przeleciała nad tarczą i pomknęła w głąb parku. — Tego nie było w planach — stwierdziła nieuczciwie, bo tak naprawdę wcale nie chciała, by ten rzut okazał się skutecznym. — Chyba nikogo nie trafiłam — dodała, krzywiąc się odrobinę i zeszła z boiska, by odnaleźć zgubę.
Może jeszcze nadejdzie moment, w którym oboje zrozumieją, że wszystko, co dzieje się w ich życiach, było potrzebne, że każda chwila – dobra i zła – miała ich czegoś nauczyć. Pozostaje pytanie, czy w porę zrozumieją płynącą z nich naukę?

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Wydawało mu się, że zbudowanie tej relacji nie kosztowało ich wiele, ale może to przez to, że odkąd tylko ją poznał, od razu wiedział, czego pragnął? Chciał stworzyć z nią stabilny związek, ponieważ od razu oszalał na jej punkcie. Sam jednak nie musiał być jej ideałem, a jednak w końcu stał się wystarczająco ważny, aby i ona nie widziała z nim przyszłości. Widział to w jej oczach, dlatego nie bał się prosić jej o to, aby została jego żoną, a później miał też nadzieję, że razem stworzą rodzinę. Do tego nie doszło, do czego w dużej mierze przyczyniły się wzbierające między nimi komplikacje. Przestali się rozumieć, coraz więcej czasu spędzali osobno, a Gabe w końcu się tym wszystkim zmęczył. Miał wrażenie, że doszukanie się w jej oczach tego, co pragnął tam zobaczyć, kosztowało go coraz więcej wysiłku. Nie dostrzegał już tej tęsknoty i oddania, dlatego w którymś momencie, kiedy starali się o to, aby ich małżeństwo wróciło jeszcze na właściwe tory, on w końcu się poddał. Nie chciał być tym, który do czegokolwiek by ją zmuszał, a już z całą pewnością wiedział, że nie zdoła zmusić jej do wybaczenia. Mógł sprawić, że pokochałaby go na nowo, ale nie mógł wymazać z jej pamięci tego, co stało się w przeszłości. I chyba brakowało mu siły, aby dzień w dzień mierzyć się z żalem, który dostrzegał w jej spojrzeniu.
Uniósł obie dłonie w geście kapitulacji, ale błąkający się po jego twarzy uśmiech sugerował, że rzeczywiście mógł kierować w jej stronę jakąś aluzję. Nie robił tego jednak złośliwie – nie próbował jej dopiec, a jedynie głupio ją zaczepiał. Można pokusić się o stwierdzenie, że cofnął się zachowaniem do tych chwil, kiedy próbował ją w sobie rozkochać, robiąc to właśnie w ten głupawy, szczenięcy sposób. Dopiero przy niej stał się kimś poważniejszym, jednocześnie wiedząc, kiedy mógł sobie odpuścić. Nie zawsze tak wysoko stawiał poprzeczkę.
Obserwował ją uważnie, kiedy przymierzała się do tego rzutu. Choć w wielu sytuacjach wierzył, że Noel zdoła osiągnąć sukces, obecnie nie pokładał w niej zbyt dużo wiary. Wiedział, że nie była urodzoną koszykarką, dlatego nie spodziewał się nagłego cudu. Nie był zatem zaskoczony, kiedy piłka wylądowała gdzieś daleko, a kącik jego ust drgnął nawet w zadowoleniu. Domyślał się, że teraz może zyskać szansę na to, aby pomóc jej nad tym popracować. - Chyba - skwitował, po czym sam ruszył się z miejsca, aby pomóc jej w poszukiwaniach zguby. Nie zajęło im to wiele czasu, zatem już chwilę później oboje mogli wrócić na boisko. Kilkukrotnie zakozłował jeszcze piłką, a potem obrócił się przodem do swojej byłej małżonki. - Chodź, pokażę ci jak to zrobić - zaproponował i skinął lekko głową, w ten sposób chcąc zachęcić ją do tego, aby do niego podeszła. Nie chciał sam naruszać jej przestrzeni, dlatego nie wykonał pierwszego kroku i nie przejął inicjatywy. Pozostawił jej możliwość wyboru, bo odkąd nie byli małżeństwem, nie mógł tak po prostu decydować za nią. Nie chciał też, aby to za jego sprawą odczuła dyskomfort, bo myśl o tym nadal go przytłaczała. Ciężko było mu zaakceptować to, że jego dotyk był czymś, przed czym zwyczajnie chciała uciec.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Zanurzając się we wspomnieniach, dostrzegali nieco inny obraz tego związku. Pamiętała oszałamiające uczucie z a k o c h a n i a, które przepełniało jej serce. Niecierpliwość wzbierającą przed kolejnym spotkaniem, a także ekscytację na myśl o tworzeniu wspólnych planów. Była szczęśliwa, niewyobrażalnie szczęśliwa. Do tego stopnia, że członkowie rodziny zaczęli wyrażać zaniepokojenie dalszą edukacją Noel. Ona również, przeglądają się w lustrze, dostrzegała kogoś innego – w jej oczach zaczęła błyszczeć radość, po raz pierwszy wytrącając z nich skupienie. Zachowanie równowagi między budowaniem przyszłości w karierze lekarskiej, a pielęgnowaniem związku z Gabe’em wiele ją kosztowało. Każdego dnia musiała podejmować decyzje, a niełatwo było utrzymać wewnętrzny spokój, gdy serce wiecznie walczyło z rozsądkiem. Nie skarżyła się. Oddała serce mężczyźnie i nie zamierzała się z tego wycofywać. Ale nigdy nie powiedziałaby, że zbudowanie tej relacji było łatwe. Nie, kiedy stoczyła ze sobą tyle wewnętrznych sporów. Nie, kiedy zgodziła się wyprowadzić z rodzinnego miasta, skazując się na rozłąkę z najbliższymi. Perspektywa – odpowiednie jej uchwycenie potrafiło wiele zmienić.
Wyciągnęła piłkę spod parkowej ławki, pod którą się wturlała, przy okazji posyłając siedzącemu na niej mężczyźnie, którego włosy dawno przyprószyła siwizna, przepraszający uśmiech. Nie dało się ukryć, że koszykówka nie należała do ścisłych zainteresowań Noel, nawet po samym wyrazie twarzy można było odgadnąć, że frustrowała się nie z powodu niechęci do tego sportu, a barku umiejętności. Nie najlepiej znosiła niepowodzenia. Dlatego, ilekroć piłka wypadała jej z rąk, na czoło wstępowały podłużne zmarszczki. Żeby oprzeć się nadciągającemu zniechęceniu, oddała piłkę w ręce byłego męża. Widziała jego zaangażowanie i nie chciała sprawiać mu zawodu szybkim wycofaniem się z gry. Skinęła głową, sygnalizując, że dobrowolnie zgadza się na instruktaż. Zbliżyła się do Gabe’a; aby się skupić, potrząsnęła głową, oczyszczając głowę z wszelakich myśli. Niezbyt skutecznie.— Nie wiem, czy to pamiętasz — zaczęła, nim przeszli do rzeczy. — Ale opowiadałam ci kiedyś, chyba byliśmy wtedy w tej tajskiej restauracji w Melbourne, gdzie podawali panierowane owady, a ja uparłam się, że ich spróbuję, w każdym razie mówiłam ci o tym, że w szkole średniej byłam w drużynie siatkarskiej. Otóż nie byłam z tobą całkiem szczera — wyjaśniła, patrząc na mężczyznę niepewnym wzrokiem, który przeniosła na nieszczęsną piłkę. — Do drużyny rzeczywiście należałam, ale jako asystentka trenera — przyznała się, dając mu do zrozumienia, że sporty grupowe nigdy nie angażowały jej uwagi. Za to branie udziału w szkolnych zawodach pomagało dostać się na dobre studia. — Spróbuję — dała mu znać i odwróciła się we wskazanym przez niego kierunku.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Zastanawiał się czasem, czy żałowała. Bywały chwile, kiedy właśnie tak myślał – najczęściej właśnie wtedy, gdy sam na sam zostawał z własnymi myślami w pustym domu. Zaakceptowanie myśli o tym, że doprowadził do nieszczęścia jedyną osobę, na której tak bardzo mu zależało, nie przychodziło mu z łatwością. Nie czuł się źle z tym, że doprowadził do tego, iż najwyraźniej nie chciała już spędzać z nim czasu, a wszystko przez to, że coś musiała dla niego poświęcić. Bał się jednak zapytać ją o to; bał się porozmawiać z nią o tym, co siedziało mu w głowie, bo chociaż podobne myśli nawiedzały jego umysł, nie były one aż tak straszne, dopóki nie zostały wypowiedziane na głos. Nie były aż tak straszne, dopóki nie zyskały żadnego potwierdzenia, dlatego nauczył się żyć z tymi obawami. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo przecież wystarczyło, że minęło trochę więcej czasu, a wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. I za to akurat odpowiadał on.
Nie przypuszczał, że cokolwiek mogłoby się jeszcze między nimi poprawić. Chciał tego, ponieważ świadomość tego, że nie chciała go już w swoim życiu, naprawdę mu ciążyła. Był do niej przywiązany i wolałby zatrzymać ją przy sobie nawet w roli przyjaciółki, jednocześnie nie będąc pewnym, czy zdołałby to wytrzymać. Kochał ją przecież – była pierwszą kobietą, którą obdarzył poważniejszymi uczuciami, a chociaż sam ją zranił, nie chciał oglądać jej w ramionach kogoś innego. Obawiał się, że do tego kiedyś dojdzie, a wówczas na pewno nie potrafiłby tak po prostu trwać przy jej boku. Nie potrafiłby pozostać biednym wobec zainteresowania, którym obdarzyłaby kogoś innego. Czy to czyniło z niego hipokrytę? Jeśli tak, on wcale nie zamierzał z tym walczyć.
Kiedy stanęła przy nim, wciągnął głębiej powietrze. Nadal dobrze pamiętał zapach jej perfum, który niegdyś stał się jego ulubionym. Z przyjemnością zauważył, że wcale go nie zmieniła, a myśl o tym sprawiła, że kąciki jego ust wygięły się w uśmiechu. Przystanął za nią i ostrożnym ruchem ułożył dłonie na jej przedramionach, aby pomóc jej odpowiednio ustawić się do rzutu. - Chcesz powiedzieć, że pomagałaś w trenowaniu czegoś, o czym nie miałaś bladego pojęcia? Akurat w twoim przypadku jestem w stanie uwierzyć, że wychodziło to znakomicie - przyznał, ponieważ nigdy w nią nie wątpił. Było przecież niewiele rzeczy, z którymi nie umiała sobie poradzić, a na jego nieszczęście jedną z nich było znalezienie w sobie siły, aby mu wybaczyć. - Ugnij lekko kolana - poinstruował ją, przesuwając dłonie w okolicę jej nadgarstków, aby chwilę później pomóc jej z rzutem. - Teraz do góry i… rzucaj - kontynuował, cały czas asystując jej z wykonaniem odpowiednich ruchów. Nie przeszkadzało mu to w ogóle – ba, odpowiadało mu na tyle, że nawet na krótko po tym, jak wykonała rzut, on nie potrafił tak od razu się wycofać.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Partnerstwo opierało się na kompromisach, ale tych nie dało się osiągać za każdym razem. Zgadzając się zamieszkać w Lorne Bay, Noel poświęciła się dla szczęścia męża, chcąc poprzez tę decyzję odwdzięczyć się za wyrozumiałość, jaką okazywał względem mnogości obowiązków, jakich wymagało od niej rozwijanie kariery. Nie czuła się z tego powodu nieszczęśliwa. Kochała go i choć zmiana miejsca zamieszkania była dla niej trudna, zrobiłaby to po raz drugi. Podobnie traktowała rozwód. Miała świadomość niewystarczającego angażowania się w małżeństwo i przekładania obowiązków zawodowych ponad Gabe’a. Dlatego zgodziła się podpisać dokumenty – bo była przekonana, że zasłużył na kobietę, która będzie potrafiła oddać mu w s z y s t k o. Jednocześnie nie żałowała, że związała z nim swoje życie. Żałowała natomiast, że nie potrafiła go przy sobie zatrzymać. To oczywiście nie oznaczało, że nie była na niego zła. Zdrada, której się dopuścił, bolała cholernie, ponieważ miłość, jaką go darzyła, była cholernie silna. Z tego wynikało – o ironio – że kochała go za bardzo, by móc mu wybaczyć.
Przebywanie w jego pobliżu nie było łatwe, ale za to przyjemne. To jakby na własne życzenie sprawiać sobie słodki ból. Jednakże byli na zupełnie innych etapach radzenia sobie z zakończeniem małżeństwa. Bowiem Noel nie potrafiłaby stać się jego p r z y j a c i ó ł k ą. Nie sądziła, by nawiązanie takiej relacji było między nimi możliwe. Nawet teraz, gdy stał za nią, a ona czuła jego ciepły oddech na karku i wyobrażała sobie, jak cudownie byłoby poczuć na skórze dotyk jego ust, mimowolnie przypominała sobie, że tymi samymi ustami pieścił kogoś innego. To nie sprawiało, że zabrała ręce, przeciwnie, mimo że powinna obserwować kosz, zerkała na jego palce obejmujące jej ramiona, a następnie przesuwające się ku nadgarstkom. — Pomagałam w kwestiach organizacyjnych. Do treningów się nie mieszałam — wyjaśniła, czując, że zaschło jej w gardle. — To widać dość wyraźnie — dodała, mając na myśli to, jak zaprezentowała się na boisku.
Podążając za jego wskazówkami, ugięła kolana. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że zesztywniała w ciągu kilku sekund. To nie pomogło w oddaniu celnego rzutu. To oraz niepatrzenie na piłkę, którą zamiast w stronę obręczy, posłała za bardzo w prawo. Nie mogła się powstrzymać i w momencie oddania rzutu, spojrzała na jego palce, przez co piłka koślawo wymsknęła jej się z rąk. Nie skomentowała tego, ale zdjęła spojrzenie z miejsca, w których ich ciała się dotykały i przeniosła je na piłkę toczącą się po boisku. Nie poruszyła się. Zastygła w bezruchu jednocześnie nie wiedząc, jak powinna się zachować oraz chcąc się przekonać, jak zachowa się on. Powoli odwróciła twarz w jego kierunku – teraz jego oddech czuła na policzku. I nim cokolwiek zdążyła powiedzieć lub zrobić, zegarek na jej nadgarstku zaczął przeraźliwie wibrować, a na jego tarczy pojawiło się jego słowo: mama. Połączenie przerwało niezręczną, pełną napięcia chwilę i sprawiło, że Noel odsunęła się. — Dzwoni z życzeniami. Powinnam odebrać — powiedziała. Tak, wciąż nie poinformowała rodziców o rozwodzie i choć nie czuła się z tym najlepiej, wiedziała, że gorzej będzie się czuła, gdy wreszcie wyjawi im prawdę. Uśmiechnęła się krzywo do byłego męża i odeszła kilka kroków, by znaleźć telefon w sportowej torbie. Odebrała i oddaliła się, nie chcąc, by Gabe słyszał treść rozmowy. Gdy skończyła, odłożyła komórkę i wróciła na boisko, gdzie mężczyzna odbijał piłkę. — Masz pozdrowienia.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Mogła go kochać, ale najwyraźniej zupełnie go nie rozumiała, skoro nie potrafiła pojąć, że tym, czego potrzebował, wcale nie była inna kobieta. Uciekł w romans, to prawda, a jednak był to moment słabości z powodu którego szczerze sobą gardził. Było mu wstyd, że zranił kobietę, z którą od wielu lat budował związek, ponieważ pomimo wszystkich błędów, które popełnili po drodze, żaden z nich nie był na tyle poważny, aby zaważyć na ich losach. Każdego też żałowali i umieli je sobie wybaczać, podczas gdy teraz Gabe dopuścił się czegoś, czego wybaczyć się nie da. Wszystko przez to, iż nie dostawał od Noel tego, czego mógłby oczekiwać. Zatem nie, on naprawdę nie chciał, aby puszczała go wolno i pozwalała na ułożenie sobie życia przy boku innej kobiety, ponieważ nie to pokrywało się z marzeniami, które nadal tkwiły w jego głowie. Nie – chciał po prostu, aby to ona poświęciła mu więcej czasu, a kiedy zażądała rozwodu, poczuł się tak, jakby i to przegrało z jej pracą. Nie mówił o tym głośno, ponieważ to on popełnił najgorszy z błędów, ale to wcale nie znaczy, że jej decyzja go nie bolała. Bolała bardzo.
Wykrzywił kąciki ust w uśmiechu, myśląc teraz o tym, że wyłącznie ona była zdolna podjąć się zadania, w którym nie była orłem, a mimo to poradzić sobie z nim nienagannie. Nie od dziś wiedział przecież, że koszykówka bynajmniej nie była jej pasją, podobnie zresztą jak zdawał sobie sprawę z tego, jak dobrze potrafiła organizować własny czas. Zdawać by się mogło, że nie umiała zrobić tego wyłącznie w domowym zaciszu, na czym ucierpiało ich małżeństwo, ale nie był to temat, który skłonny byłby przywołać. Dobrze bawił się w jej towarzystwie i miał wrażenie, że ona także zaczynała to czuć. Musiałby być naprawdę głupi, żeby spróbować to zepsuć.
Czuł, jak mięśnie jej ciała napinają się pod wpływem jego dotyku, ale nie wiedział, jak to interpretować. Mógł zakładać, że nadal działał na nią tak, jak wyglądało to przed laty, ale czy obecnie nie był to wyłącznie skutek dyskomfortu? Myśl o tym przemknęła przez jego umysł na krótko przed tym, jak pomógł Noel wykonać rzut, a piłka, pomimo jego wskazówek, wcale nie poszybowała do kosza. Nie miał jednak czasu wskazać tego, co zostało wykonane źle, ponieważ zbyt mocno skupił się na jej bliskości. Znajomy zapach żelu do kąpieli wymieszany z jej perfumami uderzył w jego nozdrza sprawiając, że nie umiał już się skupić. Tęsknił za nią – nie tylko za jej towarzystwem, ale przede wszystkim za bliskością, której nikt inny nie mógł zastąpić. Mógł się oszukiwać i wmawiać sobie, że kiedyś znajdzie jeszcze szczęście, ale prawda była taka, że Noel była jedyną kobietą, która kiedykolwiek potrafiła mu je dać. Jeśli teraz przed tym uciekała, prawdopodobnie już nigdy nie miał go odnaleźć. Odnalazł natomiast drogę do jej oczu, mimowolnie zastanawiając się nad tym, co zrobiłaby, gdyby skradł jej pocałunek. Nim jednak zdołał zastanowić się nad tym na poważnie, ponieważ w tym – o ironio – przeszkodziła mu była teściowa. Odprowadził Noel wzrokiem i sam poświęcił uwagę piłce, czekając na to, aż brunetka skończy rozmowę. Usłyszawszy jej słowa, podniósł na nią spojrzenie i uśmiechnął się łagodnie. Kiedyś naprawdę lubił jej rodzinę, ale teraz… czy nie było to zbyt niezręczne? - Masz ochotę na hot-doga? - zapytał, dochodząc do wniosku, że bardziej przyda im się coś, co odciągnie ich uwagę. Nie chciał też po raz kolejny ściągać na nich sytuacji sprzed chwili, ale nie dlatego, że nie była przyjemna. Nie chciał po prostu, aby Noel myślała, że wyłącznie na tym mu zależało. Nie, chciał po prostu spędzić z nią miły wieczór i udowodnić jej, że pomimo tego, co między nimi zaszło, on przecież wcale nie był złym facetem.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Nie potrafiła zrozumieć, że aby wyrazić odczuwaną tęsknotę za obecnością żony, Gabe zdecydował się wejść w relację z inną kobietą. To zachowanie sprawiło, że przedefiniowała nie tylko znaczenie, jakie miało dla niego ich małżeństwo, ale przede wszystkim prawdziwość u c z u c i a jakim ją darzył. Zawsze dostrzegała w nim dobre cechy, uważała go za naprawdę dobrego człowieka, o samej sobie mając nico gorsze zdanie, na co znaczący wpływ miało zaniedbywanie obowiązków, jakie wedle społecznych norm należały do żony. Naprawdę zauważała, że notorycznie z n i k a ł a – zasłaniała się koniecznością ratowania ludzi, ale przecież nie była jedynym chirurgiem pracującym w szpitalu, nie była wyjątkowa, nie była zdolniejsza od innych. Jednak, w przeciwieństwie do nich, była chorobliwie wręcz ambitna. Między innymi dlatego zwątpiła, wmawiając sobie, że nie jest w stanie być dla Gabe’a partnerką jakiej potrzebował. Pchnięcie go ku ramionom innej kobiety było cholernie trudne, ale wydawało się rozwiązaniem, które mogło dać mu szansę na odnalezienie szczęścia. I choćby prawda była zupełnie inna, ona właśnie tak ją postrzegała. Zamknięta na wysyłane przez byłego męża sygnały. Zamknięta na jego tłumaczenia. Niestety tkwiła w błędnym przekonaniu, że wie l e p i e j.
Odetchnęła, o mało nie wybuchając śmiechem, który zastąpiła jedynie pełnym ulgi uśmiechem. — Chętnie — zgodziła się, zostawiając za sobą nieprzyjemne uczucie, jakie pozostawiła po sobie rozmowa z matką; przyjmowanie życzeń z okazji rocznicy nieaktualnego ślubu było niekomfortowe. Nie próbowała ukryć, że zakończenie przygody z koszykówką przyjęła z radością. Była również nieopisanie wdzięczna za brak jakichkolwiek nieprzychylnych komentarzy odnoszących się do tego, jak ich rozgrywka wypadła. Jednakże, mimo wyraźnego zwycięstwa Gabe’a, mężczyzna potrafił zachować się dojrzale i zamiast górować nad nią, zostawił konkurowanie tam, gdzie było jego miejsce – na boisku. Ponadto znał byłą żonę na tyle dobrze, że miał świadomość, iż jakiekolwiek zaczepki czy umizgi skończą się dla nich obojga niekorzystnie. Zamiast tego zagrał możliwie najlepszą kartą, czyli jedzeniem. — Wiesz, dwa dni temu wpadłam na Johna, opowiedział mi, że… — zaczęła, jednocześnie zbierając swoje rzeczy. Chciała nadać rozmowie lekkiego tonu, zapomnieć o dziwnej chwili bliskości i doprowadzić to spotkanie do końca pozostając w przyjaznej atmosferze.

Koniec.
Gabe Flemming
studentka, stażystka — John Cook University / Fizgerald & Hargrove
22 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
We could call it even, you could call me babe for the weekend.
'Tis the damn season, write this down.
I'm stayin' at my parents' house and the road not taken looks real good now.
| outfit + start

Nie lubiła chodzić na wizyty kontrolne. Naprawdę bardzo tego nie lubiła, chociaż miała świadomość, że ze względu na dobro malucha, który rósł w jej brzuchu musi regularnie stawiać się na kontrolę. Na szczęście miejscowy ginekolog stwierdził, że wszystko jest w porządku - serduszko mocno bije, maleństwo prawidłowo się rozwija i chociaż już od dwóch miesięcy mogła poznać płeć, to jakoś niespecjalnie jej się spieszyło. Dlatego ubranka kupowała raczej w neutralnych kolorach, chociaż nie oszukiwała się i wiedziała, że gdy w końcu pozna tego bobasa na żywo, z całą pewnością będzie kupowała ciuszki typowo dziewczęce albo typowo chłopięce. Póki co nie chciała się jednak na tym skupiać. Jako, że była bardzo dzielnym pacjentem, to postanowiła jeszcze przejść się na urodzinowe lody. Nie miała wątpliwości, że jej rodzina w domu i tak zainwestowała w jakiś super tort, ale z drugiej strony najzwyczajniej w świecie potrzebowała jeszcze trochę czasu dla siebie. Dlatego teraz, pałaszując lody, które prawdopodobnie były większe od jej głowy przechodziła obok boiska do koszykówki, zaraz jednak dostrzegła na nim Raya.
- Kurwa. Kurwakurwakurwa - zamruczała pod nosem, na chwilę się zawieszając nad tym, jak świetnie wyglądał. O niej tego raczej nie można było powiedzieć, mając na uwadze, że dość mocno jej się przytyło od ostatniego ich spotkania. Inna sprawa, że pośrednio to przez Raymonda jej się przytyło, right? Ich spojrzenia pewnie się spotkały, a Maisie w całej życiowej panice po prostu odwróciła się na pięcie, naiwnie wierząc, że jeśli ona kogoś nie widzi, to on jej też nie może. No i zaczęła iść. Bardzo szybko - a przynajmniej na tyle szybko, na ile pozwalał jej brzuch i raczej krótkie nóżki. Nawet nie zwróciła uwagi, że lody zaczęły się topić, w zasadzie to wrzuciła je do pierwszego śmietnika, bo przecież były zbędnym balastem, który ją spowalniał. :lol:

Raymond Brooks
powitalny kokos
Ola
Elaine, Kenneth, Caspian
koszykarza — Cairns Taipans
26 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Ma wielu braci i fantastyczną mamę. Wychowanek drużyny z Cairns, w której obecnie gra. Skupia się na sporcie, by nie myśleć o tym, że jego była dziewczyna niebawem urodzi jego dziecko.
/ start!

Uwielbiał święta. Co roku starał się wygospodarować chociaż kilka dni, żeby spotkać się z rodziną oraz starymi znajomymi. Nie inaczej było teraz. Prawdziwą grę zacznie dopiero za moment, miał więc dłuższą chwilę, by nacieszyć się spokojem oraz odrobinę zrelaksować przed kolejną częścią sezonu. Zaszył się w rodzinnym domu, spotkał się z kilkoma kumplami i nawet nie miał pojęcia o tym, co działo się u jego dawnej sympatii. Niespecjalnie interesował się specjalnie jej życiem, bo i dlaczego miałby to robić, skoro nie byli już parą i nie było nic, co miałoby ich teraz łączyć? No, może poza tym, że jednak okażę się, że łączy ich naprawdę wiele... Na szczęście (dla niego) Brooks nie miał o tym zielonego pojęcia, więc nic nie przeszkadzało mu w tym, by wyskoczyć z kilkoma znajomymi na boisko do koszykówki i trochę z nimi pograć.
Nie grał na sto procent. Nie o to tu chodziło. Przede wszystkim zależało im na tym, żeby trochę się poszturchać, trochę porzucać, ale przede wszystkim pogadać i pośmiać się nieco w przerwach pomiędzy poszczególnymi zagraniami. W tym momencie właśnie na tym się skupiali. Postanowili sobie nieco odpocząć i teraz siedzieli sobie na trybunach i wesoło o czymś gawędzili. Biedny Ray nawet nie spodziewał się, że już za chwilę jego życie dość mocno się zmieni.
- Ty, a to nie Maisie? - odezwał się nagle jeden z jego towarzyszy. Brooks odruchowo spojrzał w stronę wskazywaną mu przez kumpla, bo przecież głupio tak udawać, że się jej nie znało. Nie planował od razu do niej podchodzić, uznał jednak, że jakikolwiek gest w jej kierunku, chociażby zwykłe skinięcie głową, będzie w porządku. Kiedy jednak obrócił głowę... Nie do końca spodziewał się, że ją zobaczy, chociaż teraz i tak widział już w zasadzie tylko jej plecy. Uciekające plecy. Skoro nie chciała z nim gadać, to prawdopodobnie nie powinien wstawać z trybu i za nią iść, ale postanowił być dżentelmenem i przynajmniej kurtuazyjnie zapytać, co u niej, u jej ojca oraz gdzie kupowała te lody. Skoro je wyrzucała, musiały być jakieś zatrute lub śmierdzące, a wtedy on już nigdy nie odwiedzi tego miejsca.
- Hej, poczekaj - zawołał za nią. - Kiedyś byłaś chyba trochę szybsza. Praca za biurkiem niezbyt ci służy.
Hehe, taki żarcik. Spodziewał się, że nie zmieniła swojej zawodowej drogi i dalej zajmu się prawem, a skoro tak, może nie mieć zbyt wielu okazji do podejmowania aktywności fizycznej. Ale żeby aż tak?
Załapał dopiero po chwili.
- Kurwa. Kurwakurwakurwa - zamruczał pod nosem, podobnie jak ona dosłownie chwilę wcześniej.

Maisie Rosenthal
ODPOWIEDZ