Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Panie przetransportowane stąd -> (klik)

- Od tej strony mnie nie znasz, co? – Nie musiała pytać, bo owszem Ever nie znała jej takiej. Na pewno widziała jak całowała się z innymi, ale niektóre sprawy zostawały za zamkniętymi drzwiami. To jaka Paxton była w intymnych sprawach pozostawało jedynie domysłem albo żartem rzuconym w stylu „Musisz być dobra w łóżku, skoro wyhaczyłaś młodszą o siedem lat pannę”. Prawda bowiem była taka, że Eve niemusząca powstrzymywać się przed pewnymi odruchami, nie tłumiąca niczego i nie bojąca się zrobić czegoś, co okaże się niewłaściwym odczytaniem znaków (przez co mogłaby stracić przyjaciółkę), wręcz emanowała pożądaniem. To zaś coraz wyraźniej odczuwała z każdym kolejnym pocałunkiem.
Już nie trzymała siebie na wodzy. Nie broniła i tylko może odrobinę bała, że prędzej czy później spieprzy to na fest. Teraz jednak nie chciała brać tego pod uwagę. Skoro przepracowała z terapeutą wszystkie swoje lęki i problemy, to zamierzała skorzystać i wreszcie być tam gdzie powinna.
- Pani detektyw – Umyślnie przywołała to, w jaki sposób mówiły do siebie w pracy (z pełnym szacunkiem), acz tym razem była w tym nutka zadziorności. – Czyżby pani sugerowała chęć złamania paru paragrafów? – Nie istniało intymne prawo, ale nikt nie zabroni Eve używać metafor. – Jest jeden mały problem. – Opuściła wzrok patrząc na swoje dłonie, które wciąż trzymała na udach Haynes. Przypominając o ich istnieniu przesunęła wzdłuż aż do kolana i z powrotem jednocześnie nieco mocniej zaciskając palce. – Nie mogę i nie chcę cię puścić. – Ani oddalić się choćby o parę centymetrów, bo czuła jak każda komórka jej ciała wręcz łaknie być teraz blisko tego drugiego. Na tyle blisko jak to możliwe i gdyby to było dozwolone to już teraz zaczęłaby realizować ów potrzebę. Nie wszystko jednak było idealne jak w filmach. Ba, życie kopało po tyłku, ale to nie było coś z czym nie dało się żyć. To po prostu był problem natury stłumienia pragnienia na jeszcze parę albo raczej paręnaście minut.
Przynajmniej odprowadzę cię do drzwi. – Po dżentelmeńsku, ale też z potrzeby bycia blisko, bo nie odstępowała Ever na krok wciąż stojąc do niej przodem i w takiej oto formie przeszły na bok auta od strony pasażera. Tylko przecież te cholerne drzwi otwierały się tylko od wewnątrz, o czym Paxton przypomniała sobie szarpiąc za klamkę. – Spalę to auto. Obiecuje. – Niech się Haynes nie zdziwi, jak pewnego dnia na farmie Eve dostrzeże ogromne ognisko.
Nie od razu poszła na drugą stronę. Potrzebowała zaspokoić pewne potrzeby skradając jeden, drugi i trzeci pocałunek, które były podobnie jak te ostatnie dawane na masce; spokojne i skupione na każdym detalu.
Dopiero po nich mogła usiąść za kierownicą i łamiąc wszystkie przepisy dotrzeć do punktu docelowego.

- Więc to była nasza pierwsza randka. – Zagadnęła, kiedy wreszcie dotarły pod drzwi mieszkania Haynes i kiedy ta szukała kluczy, Eve oparła się o ścianę obok ani na chwilę nie odrywając wzroku od kobiety. – Mam nadzieję, że ci się podobało. – Nie o tym myślała, kiedy przyjechała pod bar.. bullshit. Właśnie o tym myślała. Wprawdzie nie o randce w samej sobie, ale dobrze wiedziała czego chciała decydując się na zrobienie niespodzianki. Po prostu widok Haynes z jakimś facetem wybił ją z rytmu. – Szczerze to trochę się wkurzyłam widząc cię z tamtym gościem, ale upomniałam się, że przecież nie mam do tego prawa. – Przyjaźniły się, a przynajmniej tak było w tamtym konkretnym momencie. Nie mogła tak po prostu sobie wracać i rościć praw do dotykania, uwielbiania i patrzenia maślanymi oczami na Everleigh. To byłoby zbyt aroganckie, zbyt śmiałe i.. w tej chwili było w sam raz. Bo od tej chwili Paxton będzie bardzo śmiała, jak lew wypuszczony z klatki.
- Zaprosisz mnie na kawę? – zapytała, kiedy drzwi wreszcie zostały otwarte a w progu powitał je uroczy psiak. Dobrze znała odpowiedź, ale skoro obie nazwały to spotkanie randką (na dodatek pierwszą!) niech wszelkie konwenanse zostaną zachowane. Niech do woli bawią się tą chwilą. Tą niby wierszą, ale w rzeczywistości kolejną, bo wszystkie ich spotkania były tymi zapoznawczymi. Typowymi randkami, ale bez wybuchowego zakończenia, co nie odbierało im wartości. Paxton doceniała każdą chwilę spędzoną z Haynes, ale teraz czuła, że stawały się one pełniejsze.
Skoro zabawiały się w pierwszą randkę Eve weszła do środka i rozejrzała się tak, jakby była tutaj pierwszy raz.
- Piękne. Naprawdę doskonałe. - Wydawało się, że komplementowała otoczenie, ale odwróciwszy się przodem do Haynes dodała: - Mieszkanie też jest ładne. - Dłonie ulokowała na biodrach kobiety, bo to o niej mówiła te ładne słowa i na chwilę zamilkła rozkoszując się myślą, że po raz pierwszy była tutaj mogąc trzymać ręce gdzie indziej. Mogąc być blisko i patrzeć prosto w oczy Ever tak, jakby nie wierzyła, że to właśnie się działo. - Jestem o tyle - Palcami pokazała jak bardzo mało było to całe tyle. Maciupeńka przestrzeń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. - żeby się rzucić i nie pytać. - Bo nie chciała pytać, ale jedną z wielu rzeczy, która powstrzymywała Paxton przed wcześniejszym przekroczeniem granicy było gadanie o tym, jak źle Ever wypadnie w oczach innych, kiedy jej kolejny związek będzie z kobietą. Teraz jednak miała na uwadze to, że sporą część swego życia Haynes spędziła z mężem. Owszem, rozmawiały o swojej seksualności i upodobaniu do kobiet, ale jakoś nigdy Ever nie wspomniała o seksie z tą samą płcią. Paxton miała na swym koncie parę partnerek i czuła się z tym bardzo pewnie, ale dobrze pamiętała swoje pierwsze marne kroki w bliskości z kobietą. Nie chciała, żeby Haynes czuła się tym przytłoczona. Pragnęła dać jej wszystko i nie będzie prosić o nic w zamian. Przynajmniej nie od razu albo po prostu będzie subtelniejsza i bardziej komunikatywna mówiąc co i jak.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Czuła się odrobinę jak jakaś nastolatka, którą jej randka odprowadza do domu po raz pierwszy. Mieszanka zauroczenia z oczekiwaniem na więcej, doprawiona cudownym zapachem samej Eve była wręcz upajająca, a sama Ever czuła się tak jakby nie chodziła a wręcz fruwała troszeczkę ponad ziemią. Czy to przypadkiem nie był najbardziej zauważalny objaw zakochania? Takiego zupełnego, acz lekko nadal gówniarskiego? Haynes postanowiła nie zawracać sobie w tej chwili tym głowy, tylko nadal czerpać z tej chwili. Nie było więc też tak, że nie mogła w tym momencie znaleźć kluczy w torebce - przecież nawet Paxton wiedziała, że one zawsze są w tym samym miejscu, w tej samej kieszonce. Ona po prostu wolała odrobinę jeszcze przedłużać tą ich randkę, nie wiedząc co przyniesie choćby kolejna minuta. Rozedrgana była na tym polu naprawdę jak jakaś nastolatka. Jakby cofnęła się w czasie i znowu miała naście lat. Warto zauważyć, że coś takiego było do Ever zupełnie niepodobne.
Pokiwała głową w dół, jakby w ten sposób mogła najlepiej przyznać rację swojej dzisiejszej towarzyszce.
- To była nasza pierwsza randka - powtórzyła za swoją towarzyszką, uważając to w tej chwili za idealne przytaknięcie dla jej słów. Klucze w torebce w końcu zadzwoniły oznajmiając spotkanie z jej dłonią i już dłużej nie mogła udawać, że nie jest w stanie ich znaleźć. Zgarnęła je a samą torbę delikatnie rzuciła na wycieraczkę znajdująca się przed drzwiami. Jeszcze odpowiednio dopchnęła ją do samej futryny, żeby nie rzucała się tak w oczy. Uśmiechnęła się zadziornie i rzuciła Eve spojrzenie, które było na swój sposób zalotne.
- Jasne, że mi się podobało - potwierdziła to, co było w tym momencie oczywiste. Zrobiła jednak te dosłownie dzielące je półtora kroku i zatrzymała się przed Eve. Przysunęła się bardzo blisko niej, zatrzymując ją między sobą a ścianą - trick typowy dla momentów w komediach romantycznych - i już, już dosłownie miała ją pocałować po raz kolejny, kiedy jednak wyszczerzyła się szeroko. Trochę w zdziwieniu, trochę w zadowoleniu.
- Paxton - rzuciła rzekomo nonszalancko i odrobinę zniżyła wzrok. Mogła wpatrywać się w jej oczy godzinami - czy wspominałam już, że zachowuje się jak zakochana nastolatka? - ale teraz jej oczy skupiały się najpierw na ustach, potem na szczupłej szyi i niżej, i niżej... Aż w końcu wsunęła palce w szlufki jej spodni i mocno ją do siebie przysunęła. Jakby do tej pory znajdowała się za daleko, a były przecież tak blisko jak jeszcze nigdy (nie licząc szaleńczego całowania na tym przeklętym smerfowozie). - Ty jesteś o mnie zazdrosna - zakończyła, siląc się na zdziwienie i znowu wróciła spojrzeniem na twarz Eve. Delikatnie, jakby przypadkiem musnęła jej usta i dodała cicho, jakby miało to być w tym momencie najdroższą tajemnicą: - To też mi się podoba - i tym razem pocałowała ją już na serio, tak jak powinna od samego początku - głęboko, zmysłowo, choć była w tym nuta jakiegoś zniecierpliwienia, jakby zdecydowanie za długo na tą chwilę czekała i tym jednym pocałunkiem chciała sobie zrekompensować cały ten okres.
W końcu się jednak od niej oderwała.
- Zaproszę cię na wszystko, na co masz ochotę - czy trzeba docenić tą grę słów? A i owszem.
Szybko zatem otworzyła drzwi i wręcz wciągnęła ją do środka, biednego Wertera - standardowo aż nazbyt uradowanego pojawieniem się w domu właścicielki, i to w towarzystwie jakieś drugiej kobiety, co również trzeba uraczyć odpowiednią dawką radości - odsyłając dosyć karnie do siebie. Szczęśliwie efekty tresury wychodziły właśnie w takich momentach, bo psiak szybko odwrócił się i zgrabnym kroczkiem walnął się na swoim posłaniu. Wprowadziła Eve 'na salony' po czym odwróciła się i po tym jak usłyszała tak doskonały komplement, odrobinę roześmiana odwróciła się w jej stronę i rzuciła zadziornie:
- Ty uważaj jak ze mną pogrywasz, bo jeszcze się zakocham - i pokiwała jej palcem jak jakaś surowa nauczycielka. Rzuciła torbę na jakiś wolny kawałek fotela - nigdy w końcu nie przywiązywała wagi do tego, gdzie ta wyląduje - i zakręciła się tak skutecznie, że znowu znajdowały się ze sobą z Eve blisko. Na tyle blisko, że ręce Paxton znalazły się na jej biodrach, postanowiła więc odpowiedzieć czymś podobnym i delikatnie gładziła jej plecy, gdzieś w najniższym ich odcinku. Słysząc jej propozycję, odparła jedynie:
- To nie pytaj - cóż, kto jak kto, ale Everleigh Haynes nigdy nie przejmowała się opiniami innych. Na poważnie zaczęła się tego uczyć będąc na licealnym świeczniku, a potem kiedy jej rozwód przechodził do historii Lorne Bay jako ten naj - najgorszy, najbardziej bolesny i pewnie najgłośniejszy. Tym razem więc nie potrzebowała żadnego krygowania się. Przysunęła usta do szyi Eve i zaczęła je muskać delikatnymi pocałunkami.
Zdecydowanie, Paxton nie musiała pytać o nic więcej.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Chwila na oddech była jak najbardziej wskazana.
W sumie nie tylko na to. Tak bardzo oddały się szaleńczej gonitwie za własnymi ciałami, że dopiero teraz Eve zaczęła przetwarzać wszystko co się stało. Mogła znów patrzeć w oczy Everleigh, zaczesać jej włosy za ucho i przesunąć dłonią po nagiej talii aż po udo, które pociągnęła nieco wyżej chcąc zanurzyć się w tym specyficznym objęciu w leżącej na boku kobiety.
- Spisałaś się. – Musiała ją pochwalić, bo choć to nie była lekcja życia, to przecież obie dobrze wiedziały, kto tu miał lepsze zaplecze w kwestii intymności z kobietami. – Jeszcze parę lekcji i dasz czadu. – Wyceniła ze specyficznym dla nich droczeniem się. – Poświęcę się i będę cię uczyć. – Zabrzmiało tak, jakby to było coś trudnego, ale nim kobieta zdążyła odpowiedzieć, Eve odwróciła się na bok przodem do towarzyszki w efekcie znów jedną nogę wsuwając między jej uda. – Tak naprawdę, to nie marzę o niczym innym – wyznała cicho, jakby to była wielka tajemnica, której nikt inny nie mógł usłyszeć (nawet ściany). Przesunęła głowę i skradła kolejny tym razem spokojniejszy i czulszy pocałunek. Myślała, że jeszcze coś powie, ale zamiast tego odebrała sobie jeszcze jednego i następnego całusa. W końcu nie musiały się śpieszyć, więc na słowa jeszcze przyjdzie pora.
Znów przesunęła dłonią – tym razem po plecach kobiety – aż natrafiła na jej pośladek i tam też się zatrzymała przywłaszczając sobie ów miejsce. Zresztą nie tylko to.
Przegryzła dolną wargę wciąż w ciszy patrząc na Everleigh i od razu uśmiechnęła się; skromnie, ale z zadowoleniem i przede wszystkim DO NIEJ, jakby ten jeden grymas miał przekazać radość, którą teraz czuła.
- Spełniłam twoje marzenie – odparła nagle, dobrze kojarząc słowa kobiety jeszcze gdy obie siedziały na smerfowozie na parkingu. – O tym, że pierwszą rzeczą, którą zrobię po powrocie będzie pójście na randkę z tobą. – To dlatego Haynes zaproponowała, że odwiezie i przywiezie Paxton, a przynajmniej tak twierdziła sama zainteresowana. – Tak naprawdę chciałam to zrobić od dawna. – Ale po drodze zbiegło się tak wiele spraw i sytuacji, że gdzieś się po prostu minęły. – I wiem, że wtedy – w szpitalu – chciałaś mnie pocałować. – Poczuła ów energię. Pomimo swego kiepskiego stanu nie była ślepa na sygnały i dostrzegła to coś w oczach Haynes, która jednak się powstrzymała i bardzo ją za to szanowała. – Dziękuję, że tego nie zrobiłaś. Nie chciałam aby nasz pierwszy pocałunek kojarzył się ze szpitalem i przede wszystkim, żebym nie mogła czerpać z niego tego samego co teraz. – Bo wtedy by go nie doceniła tak bardzo, jak w tej chwili, co skwitowała kolejnym długim znów czułym pocałunkiem.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Gdyby ktoś jeszcze choćby rano zasugerował jej, że dzisiejszy dzień skończy się w taki a nie inny sposób, pewnie skwitowałaby to siarczystą dawką śmiechu. Teraz jednak nie mogła przestać wgapiać się w Eve w jak jakiś najdroższy jej skarb, to po prostu było silniejsze od niej, a na dodatek ta cała ich nowa bliskość była wręcz otumaniająca.
- Och, doprawdy? - zapytała trochę głupiutko, zupełnie tak jakby nie wiedziała o co w tym momencie może Eve chodzić. - Dziękuję, pani profesor - postanowiła jednak udawać powagę i niczym jakaś pokorna uczennica nawet w miarę możliwości dygnęła, chyba w uznaniu dla wielkiego poświęcenia, któremu dla jej skromnej osoby miała oddać się Paxton. Długo jednak nie wytrzymała w tej swoistej roli i na jej twarz wrócił odrobinę przebiegły uśmieszek. Przysunęła twarz bliżej Eve i kiedy ich usta (ponownie dzisiejszego dnia) dzieliły dosłownie milimetry, dodała szeptem; - Będę bardzo chętnie z tych lekcji korzystać - i cmoknęła ją króciutko, trochę jakby przelotnie, jak gdyby tylko zapewniała o prawdziwości swoich słów, potwierdzała pewną niepisaną obietnicę. Wróciła dosyć prędko na swoje poprzednie, grzeczne miejsce i uśmiechnęła się jeszcze szerzej słysząc dalsze deklaracje ze strony swojej randki. I pewnie nawet pomyślałaby, by to w jakiś charakterystyczny dla ich relacji, zaczepny sposób skomentować, ale wtedy to Eve skradła kolejny pocałunek jej. I kolejny, i kolejny. Najwyraźniej miały o wiele lepsze rzeczy do roboty niż rozmowa, oddała się więc tym pocałunkom w całości. Na tyle, że nie wiedziała nawet czy zajęły im one sekundy czy minuty. To chyba jakoś tak szło, że zakochani czasu nie liczą? A Everleigh czuła się właśnie zakochana i w tej chwili, i w samej Eve.
- Hmmm, łaskawa pani - zaśmiała się jednak w końcu, słysząc o spełnianiu jej marzenia. Owszem, w tym aspekcie zagrała z Paxton w dosyć otwarte karty, zdradzając się z tym marzeniem werbalnie, ale aż się gdzieś pod nosem uśmiechała właśnie, wspominając wszystko czego jeszcze leżąca obok dziewczyna o jej różnych myślach nie wiedziała. Zamiast jednak analizować czy jest cokolwiek, co mogłaby jej w tym momencie dodatkowo zdradzić, słuchała jej dalszych słów. I łapała się na tym, jak ich odczucia względem tej drugiej przez cały ten nieszczęsny czas były podobne. I w podobny sposób ukrywane gdzieś głęboko, głęboko. Gdyby i o tym przyszło im rozmawiać, pewnie okaże się że i motywacje miały podobne - żadna z nich w końcu nie chciała stracić takiej świetnej relacji, takiej przyjaźni, tylko dlatego że w głowach uwidziało się im chcę więcej.
- Oj, Paxton, schlebiasz sobie - żachnęła się, trochę przerywając wszystko co w tym momencie Eve. Zaśmiała się jednak do kompletu, co by oficjalnie stało się jasne, że w tym momencie... - żartuję. Wiem, to wtedy, w tym szpitalu było chyba bardziej niż oczywiste. Nie wiem czemu, wydawało mi się, że jeśli wtedy się jakoś określę, że to będzie dobre - dobrze więc dowiedzieć się, że nie, nie byloby. I mieć tą świadomość, że wszystko jednak miało swój właściwy czas i po tym całym okresie oczekiwania smakowało jeszcze lepiej. Delikatnie dotknęła jej policzka, po drodze znowu zaczesując jakiś niesforny kosmyk włosów za ucho. Jej ciepły, pełen zrozumienia uśmiech stał się jakby w momencie bardziej zadziorny. Bardziej dwuznaczny. - Choć jakby było trzeba to i na tym szpitalnym łóżku bym cię przeleciała - ta ich zadziorność w komentarzach, to było zdecydowanie silniejsze od niej. Z drugiej jednak strony czuła, że takie ckliwe wycieczki na dłuższą metę nie są ich rzeczą. Może nie gryzą, i nie zjadają żywcem ale no... po prostu nie.
Skradła Eve kolejny pocałunek i zapytała, odrobinę zmieniając temat:
- Powinnam mieć jakieś całkiem niezłe wino. Napijesz się ze mną? - w końcu w jakiś sposób musiały ten swój nowy początek odpowiednio uczcić. Przysunęła się po raz kolejny bliżej, i znowu śmiało poczynając sobie ręką po delikatnej skórze Paxton, w jej najczulszych punktach, dopytała szeptem, jakoś tak zalotnie:
- Bo oczywiście zostaniesz ze mną do śniadania? - pakiet kolacja ze śniadaniem był chyba dosyć bezpośrednim zaproszeniem na już drugą randkę, prawda?
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Stan, w którym Paxton się znajdowała przebywając w szpitalu nie był najlepszym na odkrycie tego co przyciągało ją do przyjaciółki. Mogłaby te znaki źle potraktować, a potem się przestraszyć i ostrymi słowami zrujnować ich relacje, bo najwyraźniej w świecie jeszcze wtedy nie czuła aby na cokolwiek zasługiwała. To nie był też dobry czas na to aby swoje zdrowie psychiczne opierać na kimś; na jednej osobie, która w każdej chwili mogła zniknąć. Coś już o tym wiedziała, bo na niejednej terapii w życiu była, dlatego musiała zechcieć wyzdrowieć sama dla siebie. Naładować baterie i mieć energię na dalsze wojowanie z rzeczywistością, która nigdy nie była łatwa, ale chwilami mogła być przyjemniejsza choćby w formie tego, że właśnie leżała nago na łóżku Everleigh myśląc tylko o tym, jak się od niej nie oderwać.
Uniosła wysoko brwi i z cwanym uśmiechem spojrzała na kobietę.
- To są bardzo poważne deklaracje pani detektyw. – Możliwość przelecenia jej na szpitalnym łóżku kiedyś potraktowała jako obietnicę na później. Nie przewidywała, że lada dzień wyląduje w szpitalu, ale w ich zawodach nie było mowy aby uniknąć wizyty w ów placówce. Kiedyś to się stanie i oby z niczym poważnym. – Wtedy pielęgniarki by oszalały. – Dobrze pamiętała jak Ever dosadnie komentowała ich udział w pobycie Eve w szpitalu. – Nie chciałam ci tego mówić, ale od kiedy zaczęłaś przychodzić to rzadziej mnie odwiedzały. Chyba się wystraszyły. – Wysunęła koniuszek języka jak dziecko, które dokuczało koleżance, ale właśnie takie były nawzajem. Zaczepiały się i czerpały z tego swoistą przyjemność w formie zabawy, którą swobodnie przeplatały w rozmowie o poważnych rzeczach.
Rozchyliła wargi z zamiarem odpowiedzenia na propozycję, ale ta utknęła w gardle, bo o wiele bardziej wolała skupić się na poczynaniach Everleigh.
- Nie brałam pod uwagę innej opcji. – Może tylko przez chwilę obawiała się, że zostanie wykopana za drzwi, bo kobietę olśni, że jednak to nie to. Ciężko Paxton za to winić zwłaszcza, że wciąż była w trakcie leczenia (i pomimo swych śmiałych słów miała o sobie kiepskie mniemanie). – A nawet ci to śniadanie przyszykuje, o ile znajdę coś w twojej skromnej lodówce. – Od pierwszego spotkania Ever dała się poznać jako ktoś, kto nie za bardzo dbał o pełną lodówkę. Gdyby nie Sue Ann, Paxton żywiłaby się jedynie wodą i kawą, ale dzięki surowemu podejściu starszej kobiety Eve zmuszała się do robienia zakupów (a raczej do myślenia o sobie i potrzebach żywieniowych). – O ile wypuścisz mnie z łóżka. – Powędrowała dłonią ku tej Ever, która śmiało sobie poczynała wykazując dalszą ochotę na figle. – Dla mnie wystarczy woda. – Wróciła do tematu wina i choć sama mogła pójść po butelkę wody, to nie przepuści okazji aby móc bezczelnie popatrzeć na kobietę. – Nie mogę pić. Biorę leki – wyjaśniła od razu, żeby nie było, że nie chciała pić z nią wina. – Wiesz, na moje wa..wariactwo; utknęło w gardle, bo przecież nie pozwalano jej tak mówić. – ..ważne aspekty emocjonalno-duchowe. – Uśmiechnęła się niewinnie. – Ale ty się nie krępuj. – To, że nie mogła pić nie oznaczało, że zabraniałaby tego innym. Wyszłaby na okropną egoistkę.
Musiała usiąść, żeby jak to planowała dokładnie przyjrzeć się ciału Ever, która na moment opuściła łóżko. Pomyślała, jak to dobrze, że nie musiała tłumaczyć się ze swego stanu. Że mówiła kobiecie o swoich problemach i teraz nie musiała wymyślać, czemu brała leki. To znacznie ułatwiało komunikacje i sprawiało, że Eve czuła się lżejsza, swobodniejsza i na pewno bezpieczniejsza w towarzystwie kogoś, kto ani razu nie ignorował, nie naśmiewał się i nie krytykował jej stanu.
- Jutro pracujesz? - zawołała nieco głośniej. - Muszę wiedzieć, na ile jeszcze mogę cię wymęczyć. - Bo oczywiście, że jeszcze planowała to zrobić, ale na razie zasłużyły na krótką przerwę.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Uśmiechnęła się do niej w najbardziej cwany sposób, na jaki było ją stać:
- Kochanie, mnie stać wyłącznie na poważne deklaracje - po czym wyszczerzyła się odrobinę szerzej k nawet dosyć cicho parsknęła delikatnym śmiechem. Nie chciała jednak żartować, bo jedyne co było zabawne w tym aspekcie to fakt tego, że sama Ever uważała że jest na jakieś niezobowiązujące akcje już za stara i jej po prostu nie przystoją. Jeśli miała więc poświęcać czemuś siebie, swój czas i energię, chciała wiedzieć że jest to gra warta świeczki. - Mówisz? Plotkom pewnie nie byłoby końca. Wtedy dopiero byłabyś najpopularniejszą dziewczyną na całym oddziale - teraz już jednak żartowała w dosyć otwarty sposób. Może i jej przygoda z pielęgniarkami opiekującymi się wtedy Eve nie należała do nazbyt przyjemnych, ale generalnie to Ever w najbardziej przysiadalnym nastroju nie bywała za często, trudno było się więc temu dziwić, prawda? Przeplatanie żartów i rzeczy raczej nie-na-serio z tymi zupełnie poważnymi było w relacji dziewczyn chyba już chlebem powszednim, Paxton więc pewnie nie zdziwiła się, kiedy po tych heheszkach Haynes nagle spoważniała. Wyciągnęła rękę i splotła ich dłonie, po czym przyciągnęła je do siebie i delikatnie cmoknęła zewnętrzną stronę tej należącej do Eve. - Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło - i nie miała tu w tym momencie na myśli tego, że w końcu poszły ten krok (o ile jednak nie cały maraton!) do przodu i odważyły ze sobą być, a raczej o to że sama Paxton szczęśliwie doszła do siebie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały że zarówno fizycznie, jak i psychicznie, sama Ever więc nie mogła być bardziej zadowolona z obrotu tej akurat sytuacji.
- Jesteś z a s k a k u j ą c o wręcz skromna, wiesz? - zaśmiała się perliście. Cieszyło ją jednak, że Eve z taką pewnością siebie zaczyna rozgaszczać się w jej życiu, właśnie odkrywała też że z jakiegoś powodu tego właśnie potrzebowała - aby w końcu pojawił się jakikolwiek przejaw stabilizacji. - I wyobraź sobie, że miałam ostatnio p r z y j e m n o ś ć trafić w markecie na żonę Gordona, zrobiłam więc niegorsze zakupy od niej, bo głupio mi było wyjść jedynie z gotowym spaghetti, paczką ciastek i czteropakiem piwa - wzruszyła rzekomo obojętnie ramionami i teraz to ona, ja przystało w końcu na kobietę dorosłą i dojrzałą, wytknęła w stronę Paxton język, po czym jednak uśmiechnęła się rozbrajająco. Przysunęła się po chwili do swojej aktualnej towarzyszki i dosyć konspiracyjnie, jakby zdradzała jej w tym momencie najdroższą z tajemnic, dodała: - Choć faktycznie, z tym wypuszczaniem z łóżka może akurat być ciężko - i jakby jedyną metodą na potwierdzenie tych słów było całowanie, całkiem czule do tego wróciła. Składała na ustach Eve kolejne, tym razem delikatne i nieśpieszne pocałunki, chyba obiecując dziewczynie w ten sposób, że mają dla siebie jeszcze dużo czasu.
W końcu się jednak od niej oderwała. Właściwie to nie zdziwiła jej odpowiedź dotycząca wina, choć przez moment poczuła się jak ostatnia kretynka, że nie potrafiła dojść do takich wniosków sama. Będzie od tej pory musiała zaopatrywać się w trunki bezalkoholowe. Choć może i ona sama na tym dobrze wyjdzie?
- Na pewno wodę? Skarbie, jestem teraz perfekcyjną panią domu i znajdziesz tu na pewno i jakiś sok, i napój gazowany, cokolwiek sobie życzysz - zaśmiała się lekko. I jako, że w końcu udało się jej opuścić zarówno objęcia Eve, jak i łóżko, przyglądała się jej teraz z dystansu, z pełnym zachwytem. Uśmiechała się sama do siebie na myśl, że ta dziewczyna jest teraz jej, ale żeby nie było że wgapia się w nią jak jak napalona nastolatka, palnęła pierwsze co przyszło jej na myśl: - Jeśli potrzebujesz czegoś luźnego do ubrania, tak na teraz, to w szafie po lewej - i nawet wskazała to 'po lewej', jakby to nie było oczywiste. I to przecież nie tak, że Eve źle wygląda nago, bo wygląda zupełnie cudownie, ale... Cóż, Everleigh była kobietą co najmniej zauroczoną drugą kobietą i trzeba jej pewne głupoty wybaczyć. Sama, jak gdyby na wytłumaczenie swoich słów, naciągnęła na ciało zwykłą, bawełnianą koszulkę, która była na tyle oversize, że spokojnie mogła zastępować sukienkę. Ultra krótkie mini, ale zawsze sukienkę.
Zniknęła z radaru na moment, wracając z zamówieniem Eve - wodą/sokiem/napojem/niepotrzebne skreślić - i szklanką wody dla siebie. Nie zamierzała przecież pić wina w samotności. Ulokowała się z powrotem obok niej na łóżku, a słysząc pytanie dotyczące pracy rzuciła nonszalancko:
- Skarbie - w tym momencie zrobiła całkiem dramatyczną pauzę. - Musisz wiedzieć, że twoja dziewczyna ma nienormowany czas pracy - dawno nie była z niczego tak dumna jak z tej twojej dziewczyny. - Oficjalnie mam wolne, ale jeśli tylko ćpające towarzystwo odstawi jakąś większą imprezkę, będziemy mieć tu pod blokiem Gordona - uśmiechnęła się odrobinę przepraszająco (nie wiedzieć czy bardziej za samego Gordona, czy jednak za wątpliwe uroki jej pracy), ale w tym aspekcie nie zamierzała owijać w bawełnę - robotę w końcu miała specyficzną i jedyne co w tym układzie mogła zrobić Eve to zacząć się do tego przyzwyczajać.
słoik
maruda
ODPOWIEDZ