architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Alfie Buxton

Sage Gilmore była rzadkim gościem na imprezach.
Siedziała właśnie na kawałku czegoś, co było wypadkową leżaka i kanapy, na balkonie w mieszkaniu ludzi, których nawet nie znała. Balkon był wyjątkowo niegustownie urządzony, ale kim była Gilmore by w tym momencie to oceniać? Klapnęła na oparcie tego wątpliwej jakości tworu meblopodobnego i westchnęła sobie ciężko. Zastanawiała się właśnie jaki proces myślowy zaszedł w jej głowie, że dała się tu wyciągnąć tym durniom ze stacji benzynowej. Zupełnie jakby nie miała nic lepszego do roboty. Towarzystwo na dodatek szybko się porobiło, i albo właśnie zgonowało w objęciach muszli klozetowej, albo pracowało nad swoją rozwiązłością. Sage czuła się jak jakiś wzór cnót, co odrobinę ją denerwowało i wprowadzało w nastrój, cóż - nieprzysiadalny. Zorganizowała sobie butelkę pierwszego lepszego trunku, jaki udało się jej gdzieś w pokoju podprowadzić, do tego jeszcze piwo i zaszyła się tu w najlepsze. Tfu, Aperol. Zaczęła więc od piwa. Gapiła się właśnie w niebo, na którym zaczynały pokazywać się pierwsze gwiazdy. W pewnej chwili jednak przeniosła wzrok na drzwi balkonowe, widocznie ktoś postanowił do niej dołączyć. Wysoki, szczupły, całkiem przystojny. Na jej twarz zaczynał wjeżdżać właśnie firmowy uśmiech numer pięć, miała już się nawet jakoś czarująco przywitać, gdy nagle z całym możliwym impetem drzwi otworzyły się ponownie i dosłownie wtoczył się przez nie jakiś typ, który wyraźnie miał już dosyć tak skutecznie, że całe towarzystwo w środku zaczęło go ghostować. Chciał więc pewnie znaleźć jelenia tutaj. Damn.
Typ nr 3 zatoczył się, oparł o wolny fragment ściany i wyglądał na takiego, co to dopiero zdał sobie sprawę z tego, że ktoś tutaj jeszcze jest. Rozchmurzył się zauważalnie i wyjątkowo bełkotliwym głosem zapytał chyba o to, czy Sage - tu typiara nr 1, i typ nr 2 są razem. Odruchy zatem były dwa. Facet wyglądający na porządnego obok siebie, a Aperol za kanapę. Trzeba ratować co się da. Typ nr 2 spojrzał na nią zdziwiony, ale wszystko działo się tak szybko, że - dzięki Bogu - nie zdążył zareagować. Ten, który miał już wyraźnie dosyć dzisiejszego dnia uznał to chyba za potwarz i po prostu poszedł. Sage Gilmore jak zawsze, więcej szczęścia niż rozumu. Dziewczyna tak właściwie nawet nie wiedziała czy facet ogarnął, że właśnie uratował jej wieczór, ale poczuła, że wypada się zachować.
- Dziękuję mężczyzno wyglądający na takiego, któremu rodzice nadali piękne i nobliwe imię - no przecież się nie przedstawił, nie? Zaserwowała mu ten swój firmowy uśmieszek, by roztopić ewentualnie jego serduszko i żeby nie był na nią za całą tą scenę zły.
A co jak co, ale uśmiech Sage Gilmore roztapiał odpowiednio niejedno serduszko.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Gdy ktoś wspominał o imprezach Alfie myślał głównie o raucie u księcia albo wieczorze w operze. To co zaś działo się tutaj, było tak dalekie od jego przyzwyczajeń, że mało brakowało, a wezwałby egzorcystę. Przez jego oczy przelewały się panienki, które pod wpływem alkoholu rozluźniały swoje obyczaje oraz chłopcy z uniwersytetu, którzy…zachowywali się jak swoistego rodzaju troglodyci. Miał wrażenie, że pole do popisu miałby tu jakiś behawiorysta, który wziąłby się za tresurę tego pospólstwa. Właściwie sam chętnie obserwowałby efekty, bo to zgromadzenie zaczynało być bardziej nudne niż imieniny u księżnej Enryki, na które był zaciągany jako dziecko.
A może po prostu ostatnio zamienił się w ostatniego marudę i nudziarza? Doskonale wiedział czyja nieobecność sprawia mu olbrzymi zawód, ale głośno by się do tego nie przyznał, więc sączył piwo i obserwował świat, który zwiastował niejedną katastrofę. Pewnie wyszedłby stąd wcześniej, ale wiedział, że koniec końców ktoś będzie potrzebować medyka, a on był stworzony do niesienia pomocy po pijaku. Ostatnio na kacu rozwalił sobie głowę, ale tę tajemnicę już zamierzał zdecydowanie zabrać do grobu. Ten zaś wydawał mu się dziwnie bliski, więc stwierdził ze zgrozą, że musi trzeźwieć i ruszył na poszukiwanie czegoś bardziej trzepiącego umysł.
Wieści mówiły, że znajdzie ten trunek w lodówce na balkonie, więc ruszył na poszukiwania i znalazł. Tyle, że kanapę i jakąś dziewczynę, która jak zwykle była napastowana przez pijanych adoratorów. Nie trzeba było zgadnąć, że znalazła się w potrzasku, a Buxton miewał zagrywki godne dżentelmena, więc wypłoszył towarzystwo jak przystało na porządnego człowieka.
Pijanego wciąż zbyt lekko, by się z tej glorii zwycięstwa cieszyć, więc opadł na mebel obok niej i nawet mu nie przeszkodziła wystająca sprężyna ani podejrzenie robactwa według tego tworu, który trafił do stolarskiego czyśćca.
- Jestem Alfie. I uprzedzając pytania to nie od tego kosmity, który jadł koty - zdał sobie sprawę, że dawno żadna kobieta się do niego nie uśmiechała. Ba, większość na niego wrzeszczała albo była obojętna jak Nina, więc była to miła odmiana.
Wyczekująco spojrzał na butelkę, przecież takie zaznajomienie z uśmiechami wymagało porządnego anturażu, prawda? Zaś Buxton powoli ulegał czarowi uśmiechu, który pewnie wszystkich zwodził jak tych marynarzy na zgubę zwodziły syreny. Tyle, że on obiecał sobie, że nie da się tak łatwo i teraz nie ulegnie żadnej pokusie, zwłaszcza od strony niewiasty. Te zdawały mu się tak zmienne jak poziom alkoholu w jego krwi.
- Poza tym to obowiązek każdego dżentelmena. Ratować damy z opresji. Kilka wieków temu musiałabyś w takich okolicznościach zostać jego żoną. Dlatego nie do końca umiem w takie towarzyskie imprezki. Wydają się zbyt…wulgarne - podzielił się z nią swoją opinią, ale przecież nigdy nie należał do ludzi, którzy się jej wstydzili bądź obawiali. Najwyżej zdzieli go w twarz i dołączy do kobiet nienawidzących Alfiego Buxtona.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Alfie Buxton

Gilmore również starała się być swojemu aktualnemu towarzyszowi rycerzem (rycerzką? jaki byłby odpowiedni feminatyw? rycerzą?) i kiedy postanowił zająć miejsce obok niej, zasłoniła dłonią nieszczęsną sprężynę. Poświęcenie może i było wątpliwe, ba - nie wymagało od niej właściwie żadnej większej energii - ale powinien ten nieśmiały gest docenić. Uśmiechnęła się po raz kolejny, doceniając dodatkowe wytłumaczenie, choć nawet nie zdążyła pomyśleć o pokracznym kosmicie z serialu, którego pamiętała z dzieciństwa. Chłopak wydawał się być całkiem sympatyczny i możliwy do upchnięcia w poczet normalnych ludzi, postanowiła więc nie uciekać z krzykiem.
- A chociaż od Michaela Caine'a? - przysunęła się odrobinę bliżej, by zapytać w pseudo konspiracyjny sposób. A że udało się jej jakoś wygodnie oprzeć łokieć o pewien element wystający z dziwactwa, na którym siedzieli, na moment w tej pozycji nawet została. Nawet nie złapała się w tym momencie na tym, że wychodzi pewnie na boomerkę, która ogląda retrofilmy, zamiast zasugerować chociaż Jude'a Law. Pewnie by się i stresowała, ale na Boga, typ jej właśnie zrobił mini wykład z historii. Mogą przybić sobie piątkę.
Wróciła jednak do swojej poprzedniej pozycji, co by jej zupełnie nowo nabyty znajomy nie poczuł się nazbyt molestowany czy szczuty cyckiem - warto w tym momencie bowiem zauważyć, że sukienka, którą dziś włożyła miała odpowiednio wycięty dekolt. I jakoś tak odruchowo poprawiła jej dół, jakoś tak na samo wspomnienie wulgarności. Zagapiła się na swoje kolana i głęboko w głowie zaczęła zastanawiać, czy jeszcze przypomina w jakikolwiek sposób porządną dziewczynę?
- Jestem Sage. Byłoby pewnie poetycko, gdyby cokolwiek za tym stało, ale biorąc pod uwagę, że moja siostra ma na imię Anice, oznacza co najwyżej tyle, że matka w ciąży miała wzdęcia - tak, to zdecydowanie ten moment, w którym alkohol zdążył już odciąć zdrowy rozsądek lub szczątki elokwencji od dostępu do mózgu. Zaśmiała się w każdym razie, żeby w razie czego dać znać, że to żart i że też powinien się z tego zaśmiać. Gdyby jednak okazało się, że takie uzewnętrznienie się wcale nie było dobre, podsunęła mu butelkę Aperolu. Drinki zawsze rozluźniają atmosferę, nawet te pite na hejnał, z gwinta.
- W ramach podzięki, Wasza Wysokość, za wyratowanie damy w tarapatach. Czy nie powinnam teraz jednak wpaść dziękczynnie w twe objęcia? - nie wiedzieć czemu, jej się raczej kojarzyło, że w zwyczaju byłoby raczej by została żoną swojego wybawiciela, a nie byle kmiot, który wystawał na swoim rumaku pod okienkiem? Przez moment nawet zastanawiała się teraz czemu zamiast bawić się w najlepsze jak reszta ferajny, siedzi na balkonie, na kawałku jakiegoś dziwnego mebla i wyobraża sobie siebie w roli roszpunki. Damn, żeby jeszcze chociaż miała czas na ten pieprzony włosing, a nie liczyła, że jej czupryna wygląda dobrze dzięki odżywce podkradzionej siostrze.
- Przyszłam tu z ekipą z pracy. Połowa w toalecie zwraca właśnie zawartość pewnie jeszcze przedwczorajszego obiadu, a druga połowa wyrwała sobie albo ranne antylopy, albo tych od torby na głowę i za ojczyznę i szuka sobie miejscówki na przygodny seks. Nie musisz mi nic więcej mówić o wulgarności, zabawa jest przednia - trzeba wyjaśnić sobie w tym momencie kilka rzeczy - Sage Gilmore umiała się bawić, ale z głową i klasą. A nie byle rżnięcie na... czemu właśnie wyobraziła sobie, że wszystkie meble w tym domu są takiej samej jakości jak leżakokanap, który zajmowali właśnie z Alfiem?
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Ostatnio miał jakieś (nie)szczęście do wpadania w klimaty mocno absurdalne. Pewnie ten u góry, zwany pieszczotliwie Bogiem mścił w ten sposób na jego życiu, dotychczas tak nudnym i prowadzonym w linearny sposób, że sam zasnąłby na ekranizacji tego cudu, a przecież niestraszne były mu procesy rozkładu tkanek. Niesamowite więc, że obecnie wyrwał się z kleszczy ciasno zapiętych kołnierzyków i trafiał na imprezy tak dekadenckie, że Donna Tartt mogłaby przysiąść razem z nimi na tej kanapie (na sprężynie, poproszę) i pisać sequel Tajemnej historii. Tym razem w centrum umieściłaby maniaczkę starych filmów i podejrzanych drinków, która była raczej lekkomyślnym duchem, skoro wychodziła sama na balkon.
A może na dodatek naczytała się Szekspira?
To wszystko układało w głowie Buxtonowi na tyle intrygujący obraz, że postanowił pozostać tutaj na tym bieda- meblu i dać się chwilowo otumanić jej tanimi perfumami (wyczuwał, że to nie był żaden Armani ani Chanel) oraz równie lichymi metodami na podryw. Tak odczytywał bowiem przykładanie jej dekoltu w okolice jego wzroku. Na tyle dobrego, by zauważał wypukłości i mimowolnie na nie zerkał. Jak na dobrze wychowanego mężczyznę peszyło go to i sprawiało, że zapominał języka w buzi, więc był jej po stokroć wdzięczny, gdy w końcu przestała to robić. Mógł skupić się na tym, co mówiła, choć prędko pożałował, bo raczyła go opowieścią o wzdęciach.
Mógł już ją skreślić, ale wbrew wszelkiej logice wcale tego nie robił, ba, roześmiał się cicho.
- Musisz doprecyzować tę historię - pouczył. - Nie opowiadaj, że twoja matka miała problemy gastryczne, bo to nie przyniesie ci wielbicieli. A przynajmniej nie takich, do których powinnaś pretendować z tą śliczną buźką - zauważył rozbawiony i pochwycił od niej butelkę.
Nie chciał wyjść na zupełnego zgreda, więc z lekkością zaczął ją opróżniać czując, że wreszcie zaczyna porywać go lekka niesubordynacja, spowodowana wypitym alkoholem. Nie robił tego za często, bo upijanie się było pozbawianiem się kontroli, ale co mu innego pozostało? Powoli stawał się żałosny z tą nieumiejętnością odnalezienia się we współczesnym świecie i zbierał za to poważne baty. Z tego też powodu teraz postanowił uwolnić swoje wewnętrzne dziecko i dał się ponieść tej balkonowej rozpuście.
- Nie pogardziłbym… gdybyś mi się rzuciła - stwierdził więc, choć nie było to zbyt rycerskie zachowanie, bo przecież jak dżentelmen powinien wzdychać do jej cnoty, a nie myśleć o tym, by była jak mniej cnotliwa. Był jednak podpity, siedzieli tutaj razem i dywagowali o imionach, a to sprawiało, że coś jednak ich łączyło. Już nie wspominał nawet o tym, że bohatersko zakryła wystającą sprężynę i przestała świecić mu swoimi osłoniętymi wdziękami przed oczami.
To wystarczyło, by w oczach Buxtona stała się absolutnie boginią, zwłaszcza, gdy nachylił się i znalazł butelkę wódki pod jej nogami.
- Nie myślałaś kiedyś o tym? Żeby iść z prądem i robić to co oni? - zapytał teoretyzując, bo nie dla niego było ruchanie się na podejrzanych meblach, a wymiotowania w kiblu nie wybaczyłby sobie do końca świata, ale już siedzenie tutaj z nią i to całkiem blisko mieściło się w granicach jego przyzwoitości.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Alfie Buxton

Pokiwała głową przecząco na boki, co miało być jej pierwszą odpowiedzią na problematyczny wątek dotyczący imienia.
- Nie trzeba, to nie jest mój stały repertuar - oznajmiła mocno i dumnie, przynajmniej na tyle, na ile w tym momencie pozwalał jej wypity do tej pory alkohol. Przez wszystkie imprezy i inne okoliczności, w których przyszło jej chociaż powąchać o jednego drinka za dużo, powinna skutecznie ugryźć się w język i przestać mówić. Grozi to bowiem palnięciem właśnie takiej durnoty jak ta, za którą wstydzić się będzie jeszcze na trzeźwo. - Powiedziałam to po raz pierwszy. I ostatni. Właściwie nawet nie wiem po co, po prostu... - zrobiła ręką gest pokazujący, że coś sobie od niej poszło w świat. Szkoda tylko, że były to tak bezsensowne słowa, ale cóż - było, minęło, nie ma co roztrząsać.
Zaśmiała się perliście, słysząc, że może mu się rzucić w ramiona. Znaczy, że sam zainteresowany by się na taki gest nie pogniewał. W pierwszym odruchu więc chciała zrobić mu małą niespodziankę i odstawić dosyć spektakularną scenę, pakując mu się na kolana, ale na ten moment wyjątkowo trzeźwo oceniła, że w stanie, w którym oboje się znajdują mogłoby się skończyć jakimś całowaniem, albo i czymś więcej. Postanowiła więc zrobić to w miarę kulturalniej. Wgramoliła się więc w miarę zgrabnie pod jego ramię, przytulając się tak bokiem-bokiem. Oparła sobie głowę o jego ramię, tak jakby znali się już milion lat i 'poprawiła' jego rękę tak, by w miarę swobodnie obejmował ją pi razy drzwi w okolicach pasa. Rzucanie się komuś w ramiona ad 2k23.
- W ramach podzięki, Wasza Wysokość - powtórzyła sama po sobie i radośnie zacmokała w powietrzu. Nie miała zielonego pojęcia, czy nie spoufala się za bardzo, albo czy nie spoufala się w zbyt małym stopniu. Nigdy nie miała przecież problemu z tym pierwszym, a z drugim - nie mogła w ogóle wyczytać chłopaka z tym, czego może od niej oczekiwać. Sama pociągnęła sobie teraz kilka łyków z butelki. Skrzywiła się, ale przełknęła wszystko dzielnie, niczym najlepszego drinka.
Zastanowiła się dobrą chwilę, opierając usta o szyjkę butelki.
- Idę z prądem. Pozwalam się przytulać ledwo poznanemu facetowi na meblu wysoce wątpliwej jakości, na balkonie ludzi, których nawet nie znam. Zupełne szaleństwo - oceniła trzeźwym okiem, że właśnie wspólnymi siłami wyzerowali Aperol. Tęsknym wzrokiem przeciągnęła więc wokół siebie, w poszukiwaniu jakieś 'poprawki'. Doceniła dopiero znalezisko Alfiego, wyciągnęła więc rękę, by się z nią podzielił. Chyba jeszcze nigdy nie piła akurat wódki z gwinta, ale skoro się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Prawda?
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Tak, wyglądała na taką, która nie umiała trzymać języka za zębami i pijacki umysł Buxtona mógł to nawet uznać za zaletę. Zadziorna była i nie bała się wygłaszać nawet niepopularnych opinii, co wróżyło jej niezwykłym umiejętnościom oralnym. Ta myśl jednak sprawiła, że aż się zaczerwienił i poczuł się w obowiązku, by przeprosić niewiastę, która siedziała obok.
Niegdyś przyjęło się w takich krępujących i narażających na szwank reputację sytuacjach przysyłać niewieście odpowiednie kwiaty z bilecikiem, ale obecnie niczego takiego nie trzymał w kieszeni, więc pochwycił jej dłoń i ucałował delikatnie.
- Za moje myśli jestem zmuszony panienkę przeprosić - rzucił uroczyście i pewnie kontynuował gadkę o swoim niegodnym postępowaniu, gdyby nie to, że dziewczę faktycznie rzuciło mu się w ramiona. Prawie, bo weszła pod jego mocno sztywne ramię i zaraz ręka zadrżała mu w powietrzu, a on sam poczuł się jak zwierzę wepchane w wyki. Im mocniej się szamotał, tym słodszy wydawał mu się jej ciężar i mógł stwierdzić, że jest absolutnie zauroczony jej postawą.
Alkohol najwyraźniej wyżerał szare komórki w tempie katastrofalnym, nawet dla kogoś takiego jak Alfie Buxton.
- To może się nie rzucaj na każdego w ramach podzięki, co? - najwyraźniej zgryźliwość mu pozostała, ale złapał ją w końcu w talii mocno, bo bał się, że mu się wymknie albo stwierdzi, że jest zbyt bezczelny.
Trochę był, ale aperol robił swoje, a jej podsumowanie sprawiło, że sam zaczął chichotać jak dziecko, które bawi się w chowanego i oczywiście znajduje kryjówkę w szafie.
- Trafiłaś na tego porządnego. Ten koleś numer dwa już by cię uwodził - za to Alfie na razie beztrosko rozglądał się za wódką i podał ją jej z dżentelmeńską gracją. - Tylko jak ci będzie niedobrze to mów, coś na to zaradzimy - skomentował bardzo spokojnie i opiekuńczo, jak na księcia przystało był bardzo szarmancki i dla wygody damy zrobiłby wszystko.
Nawet delikatnie przesunął dłoń, by mogła poczuć się luźniej pod jego ramieniem, choć dzięki temu cwaniackiemu ruchowi miał dostęp do ramiączka stanika, które właśnie się jej obluzowało.
Dżentelmen by nie zauważył, pijany Alfie delikatnie wsunął je pod rękaw bluzki. Był porządny i właśnie dlatego nie rzucał się na nią i nie wymagał zwrotu butelki z wódką, ale nadal był mężczyzną, ba, chłopcem, który już dawno zapomniał jak to jest, gdy ktoś go chce. Zazwyczaj kobiety reagowały na niego tak alergicznie, że przywykł do pogardy, a tu obca dziewczyna nie dość, że się do niego uśmiechała, to na dodatek się przytulała.
W tej chwili nie chciał myśleć, że to efekt dodatkowych procentów w jej organizmie. Po prostu cieszył się tym przełomowym momentem.
- Poza tym Szekspir uwielbiał balkony. Jesteśmy jak Szekspir - taki był z niego Romeo po aperolu.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Alfie Buxton

Z pewnym rodzajem zainteresowania obserwowała w jakim celu właśnie pochwycił jej rękę, szybko zauważając na dodatek, że takie eleganckie całowanie w dłoń jest wyjątkowo seksowne i na swój sposób ją to kręci. A przynajmniej było tak na standardy Sage Gilmore, kiedy radośnie mieszanka aperolu i wódki zaczynała szumieć jej w głowie.
- Hmm - rzuciła, udając że się nad czymś mocno teraz zastanawia. - Czy w ramach zadośćuczynienia mogę je w takim razie poznać? - nie była ostatnią idiotką i po prostu spodziewała się, że myśli Alfiego mają w tym momencie choćby lekko seksualny podtekst, a jej lekko pijanemu rozumkowi wcale nie trzeba było dużo - jak teraz zupełnie wystarczał bowiem niezobowiązujący pocałunek w dłoń - by jego część uznała się za na tyle nakręconą, by powoli patatajać w stronę macicy i spółki. Niebawem to one zaczną za nią myśleć, a z tego rzadko wynika coś dobrego.
Pokiwała głową przecząco.
- Wasza wysokość, będzie zazdrosny? - zapytała dosyć zadziornie, w pełni udawanym zdziwieniu. - Spokojnie, będziesz odpowiedzialny za mój pierwszy raz - oczywiście w sensie rzucania się nieznajomemu w ramiona i uznawaniu tego za całkowicie akceptowalne. Golnęła sobie porządny łyk tej wódki, prosto z butelki i skrzywiła się niemiłosiernie. Jak można to w ogóle pić? - I zarzekam się, że będzie on ostatni - nawet jakoś próbowała dygnąć na siedząco, ale pewnie wyglądało to jedynie dziwnie i postanowiła szybko o tych próbach bycia p o s h e n o u g h zapomnieć. Oparła więc wygodnie tył głowy o jego ramię i przez chwilę wgapiała się w ciszy w niebo. Cała sytuacja była tak abstrakcyjna, że jutro rano pewnie uzna, że była porobiona tak, że takie luksusy się jej jedynie śnią, ale teraz zamierzała korzystać z tej niespodziewanej bliskości wręcz garściami. Nie odrywając swojej głowy od jego ciała, przekręciła ją jedynie odrobinę by coś powiedzieć. Miała w tym momencie idealny punkt obserwacyjny na dolną część jego twarzy - zupełnie się właśnie zachwyciła tym, jakie ten mężczyzna ma piękne usta, i jak cudownie zatem musi całować. Przywołała się jednak do porządku. - A ty tego nie robisz? - cały czas zostawała jednak w temacie, nawet żeby nie psuć swego rodzaju atmosfery powiedziała to ciszej, głosem zbliżonym do szeptu. Tego również wymagała ich aktualna bliskość, ale jakoś poczuła też, że to chyba ona zaczyna go uwodzić.
Westchnęła sobie, słysząc uwagę o Szekspirze. W głowie przemknęły jej pojedyncze, te najbardziej mainstreamowe cytaty. Nie zamierzała jednak zarzucać tu sztampą, więc postanowiła podzielić się ze swoim towarzyszem pewną obserwacją.
- Hmmm... zatem czy kiedy Romeo spotykał się już z Julią na tym balkonie, czy potem działa się cała magia? - pewnie powinna uznać, że wszystko co mówi zaczyna niebezpiecznie oscylować w bardziej seksualnych tematach, ale cóż... Sage Gilmore na takie rzeczy akurat nigdy nie narzekała.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Wydawało mu się, że całowanie w rękę jest niestety odbierane różnorodnie. Głównym czynnikiem w odbiorze był zaś wiek i prezentacja tego, który zabierał ową dłoń. Gdyby był starcem, śliniącym jej palce jak paluszki z sezamem to nie patrzyłaby na niego z taką lekkością i gracją. Skoro jednak był całkiem wyględnym (cóż za paskudne słowo w jego pijackim słowniku!) młodzieńcem to mogła z uśmiechem mu podawać swoją kończynę jak na tacy. Podwójne standardy, mości państwo.
- Dżentelmen nigdy nie zdradza takich myśli na głos, ewentualnie wciela je w czyn - zaznaczył, bo mimo tego promowania otwartości i smsów o treściach nieprzyzwoitych, Buxton nigdy nie garnął się do tego typu tematów. Pozostawał wręcz uroczo konserwatywny rzucając jej spojrzenie sugerujące jednak, że tak, właśnie w wyobraźni radośnie się przed nim obnaża i że wcale nie miałby niczego przeciwko, gdyby śmiałe marzenia przerodziły się w rzeczywistość.
Na razie jednak rozprawiali całkiem beztrosko o rzucaniu się na ludziach w ramach podzięki. Nie omieszkał zauważyć, że rozkoszował się brzmieniem mitycznego pierwszego razu w jej ustach i nie umiał zanadto bronić się przed jej taktyką spalonej ziemi. Tak właśnie się czuł- jak rozkosznie zdobywany grunt, który nie broni się zbytnio przed najeźdźca. Trudno, zresztą, było to poczynić, gdy była coraz bliżej niego i powoli brała sobie w posiadanie każdą jego, już niezbyt trzeźwą myśl. Jak na mężczyznę może i bywał odporny na uroki damskiego towarzystwa, ale z każdą chwilą tracił głowę coraz bardziej, bo alkohol kreował zupełnie inne sytuacje.
Takie w których uwodzenie młódki na tym lichym balkonie mogło ujść mu całkiem na sucho. Mimo wszystko na jej pytanie pokręcił głową. - Ależ ja tylko dbam o twój poziom nawodnienia i o to, byś była bezpieczna. Nie ma to nic wspólnego z czymś tak prozaicznym jak dobranie się do twojej bielizny - i przewrócił teatralnie oczami, ale… ale gdyby o tym nie myślał to nie mówiłby głośno na ten temat. Sam zastawiał na siebie sidła i sam do nich boleśnie wpadał czując, że powinien odstawić alkohol i tego typu przypadkowe znajomości.
Nie zrobił tego, a wręcz przeciwnie, łyknął znowu porządnie z butelki i przemógł tę dziwną gorycz w ustach. W końcu nie wypadało być zdegustowanym, gdy rozprawiali wzajemnie o Szekspirze mocno przyciszonym głosem. Mogło się wydawać, że właśnie wyjawiają sobie największe tajemnice, a nie omawiają szkolne lektury, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
Ba, jeśli miał do wyboru nudną właścicielkę konta na Instagramie, a dziewczynę, która wiedziała kim była Julia… Obecnie serce Alfiego (a raczej jego fragment ulokowany w spodniach) znalazł się u boku Sage, u której odkrywał z bliska cudowne oczy i delikatne piegi.
- Na balkonach zawsze dzieje się magia, wiesz? - u nich też było jej po dziurki w nosie i nie mógł oprzeć się jej działaniu, gdy delikatnie zabrał kosmyk włosów z jej buzi i oblizał swoje wargi w geście zaproszenia.
Nie było to mądre i zupełnie nie pasowało do mężczyzny, którym był, więc z tego powodu jak na razie jedynie przymierzał się do tego pocałunku. Nie pragnął przecież jej do niczego zmuszać ani prowokować sytuacji tanią wódką. Po prostu chciał jej pokazać możliwość, która sprawiała, że jego serce przyśpieszyło, a on sam zamienił się w jedno wielkie oczekiwanie. I trwał tak, zawieszony między pragnieniem, a spełnieniem, ktoś powiedział, że najpiękniejszy moment to ten między ustami, a brzegiem pucharu i był przekonany, że ten ktoś wielkim znawcą życia był.
Nie było bowiem niczego bardziej rozkosznego w tej chwili niż to trwanie w marzeniach, które miały już za moment się spełnić.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Alfie Buxton

Uśmiechnęła się delikatnie, trochę tak sama do siebie. W żaden sposób nie czuła się bowiem teraz jakoś spektakularnie tą mieszanką aperolu i obrzydliwej wódki pijana, jedynie trochę zbyt radośnie szumiało jej w głowie. Było to jednak na tyle mile, że w tym momencie za urocze uznawała pewnego rodzaju dżentelmeńską tajemniczość, która składała się na wysoce interesującą naturę jej aktualnego towarzysza.
- Czy wypada zatem, bym zaczęła tych c z y n ó w wyglądać? - rzuciła niby zobowiązująco, słychać było jednak w jej głosie pewnego rodzaju zainteresowanie. Prawie ostatnie słowo swojego pytania powiedziała trochę ciszej, jakby miała to być pewnego rodzaju tajemnica, lub gdyby nie była pewna czy pannie z dobrego domu wypada o takiej tematyce tak luźno rozprawiać. Prewencyjnie - nadal w końcu dbając o swoje dobre imię - ponownie zainteresowała się swoją sukienką, poprawiła dekolt, pociągnęła jej dolną krawędź by zasłaniała odrobinę więcej nóg. I te nieszczęsne ramiączka od stanika pochowała głębiej, żeby po raz kolejny w a s z e j w y s o k o ś c i kusić nie musiały. Kobieta to jednak zmienna jest - najpierw pyta go o czyny raczej dwuznaczne, by potem pozować przed mężczyzną za wzór dóbr i cnót. Żeby się jeszcze sam zainteresowany chociaż dał na to nabrać.
W innych okolicznościach przyrody pewnie choć trochę czułaby się skrępowana tak niespodziewanie narzuconej im - na dodatek przez samą zainteresowaną - bliskością! Teraz jednak nie chciała by ta chwila za szybko miała się ku końcowi. Czerpała z tej przyjemności garściami, oceniając z jak cudownego materiału jest zrobione jego ubranie lub jak zniewalająco ten mężczyzna pachnie. Ktoś jej kiedyś powiedział, że należy cieszyć się z małych rzeczy i robiła to teraz tak, jak nigdy wcześniej.
- Och, nazywasz tak wzniosłe momenty prozaicznymi? - owszem, próbowała w tym momencie udawać zdziwioną. To wszystko była wina tego nieszczęsnego Szekspira, te teksty mówione niczym w staroangielskim, pocałunki w rękę, porządność białogłowej i dzielny rycerz, prawie że na białym rumaku. Uśmiechnęła się jednak szybko, aby jej towarzysz nie poczuł się aż nazbyt postawiony pod ścianą.
Czy istniała w ogóle na to szansa? Sam w tym momencie wpatrywał się w nią lekko rozmarzonym wzrokiem, dość jasno dając do zrozumienia, że na pewne rzeczy może sobie w tym momencie pozwolić i d ż e n t e l m e n.
Zatem to też była wina nieszczęsnego nieboszczyka Szekspira, bo owszem, przyznałaby Alfiemu w tym momencie rację - na balkonach z a w s z e działa się magia. A Sage Gilmore z a w s z e pozwalała takowej czarować, więc dzisiaj nie mogło być inaczej. Postanowiła zatem iść z prądem i wszystko zaczęło wyglądać odrobinę jak w filmie. Machnęła nawet ręką, że byłby to pewnie co najwyżej ckliwy romans dla nastolatków. Liczyła jedynie na pewien dreszczyk emocji. Pewien pierwszy raz. Przysunęła swoje usta do jego, pokonując tym samym - niczym w zwolnionym tempie - ostatnie milimetry dzielące ich twarze. Pocałowała go, czy pozwoliła się całować? Nawet to przestało być w tym momencie ważne. Całowali się tak powoli, tak delikatnie jakby jedno bało się, że czymkolwiek więcej spłoszy to drugie. Było w tym coś niewinnego, ulotnego. Coś cudownego.
Sage Gilmore dałaby sobie rękę uciąć, że gdyby odrobinę mniej szumiało jej w głowie, mogłaby w tym momencie odczuwać motyle w brzuchu.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Właśnie w tej chwili do Alfiego dotarło coś niesamowicie abstrakcyjnego, ale ta myśl zdominowała go tak bardzo, że odłożył na bok rozważania natury stricte cielesnej, byle nie powiedzieć erotycznej. Otóż w tych słynnych eposach, które czytywał młodym pacholęciem będąc zazwyczaj bohaterowie rozgadywali się kwieciście na temat swojej wybranki. Nie dość, że nie dali jej nigdy dojść do głosu to jeszcze z łatwością odnajdywali z milion określeń jej urody. Każde zaś było nietuzinkowe i tak wyszukane, że obecnie jawili mu się jak herosi właśnie z tego powodu. Wszak Buxton był święcie przekonany, że w obecności tak nadobnej panny nie przyszłoby mu za wiele do głowy.
Sam właśnie odczuwał wyraźnie spadek zdolności intelektualnych, bo cała jego uwaga i cała jego krew spłynęła w okolice, gdzie nie błyszczał elokwencją. Z tego też powodu nie wydusiłby żadnego poematu, opiewającego jej pyszną urodę. Wręcz przeciwnie, język stawał mu kołkiem, a potem żałośnie zaczynał się plątać, w głowie szumiało jakby znalazł się pod wodospadem, a związek przyczynowo- skutkowy zamierał jak ostatnie jego szare komórki.
Całkiem skretyniał.
- Wyczekiwać wszystkiego można - rzucił więc nieco poruszony swoją nabytą tępotą i już gryzł się w język, bo powinien być bardziej ostry w wypowiedziach, ale najwyraźniej i jej swobodne ramiączko drażniło też jego, bo na nim skupił swoją uwagę. Właśnie do niego docierało również, że gdyby nieborak Szekspir zaszczyciłby ich swoją obecnością to pewnie machnąłby na niego ręką i kazał spadać ze swojego balkonu.
To znaczy ich, który również zapewne należał do najbardziej prozaicznych i żałosnych miejscówek, a mimo to przysiedli na nim chętnie i co gorsza, nagle zrobiło się całkiem po domowemu i intymnie, gdy wreszcie jego usta znalazły się na niej. Wówczas zrozumiał, że ów paraliż języka był konieczny, by przypomnieć mu, że nie służy on tylko do kreowania niedorzecznych zdań po pijaku. Lepszą rolę spełniał, gdy delikatnie wsuwał się w usta wybranki zadając kłam wcześniejszym ustaleniom, że jest jakoby człowiekiem pełnym dobrego wychowania.
Wbrew manierom było zachłanne obłapianie swojej wybranki, które poszło za pocałunkami, ale i tak była blisko, a on nie mógł uspokoić dłoni, które bezczelnie wsuwały się jej pod koszulkę. Nie miało to za wiele wspólnego z romantyzmem, ba, było to raczej pierwotne, ale nie mógł nic poradzić na to, że dziewczyna za łatwo weszła w jego błękitną krew i ją burzyła tak dotkliwe, że nie mógł oderwać od niej ust.
Postanowił jednak po rycersku zwalić to wszystko na alkohol i dzięki niemu działał tak mocno lekkomyślnie i w nieprzemyślany sposób. Musiał jednak oddać sobie, że z szacunkiem, bo w końcu odsunął się lekko i delikatnie pogładził jej policzek, zupełnie jakby przerwali rozmowę z jakiegoś niedorzecznego powodu.
- Jesteś za śliczna na marnowanie się na takich imprezach - stwierdził autorytatywnie, a na takich kwestiach z pewnością się znał. Jak i na fakcie, że jutro dopadnie go kac, więc może pora zaszaleć? Spojrzał na nią i po sekundzie znowu zatopił się w jej ustach jak dzieciak, który po raz pierwszy spróbował łakoci i bardzo mu przypadły do gustu.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Alfie Buxton

Sage przyszło zmierzyć się ze zgoła inną obserwacją - z każdą kolejną minutą nabierała bowiem coraz bardziej dosadnego przekonania o tym, że mężczyzn takich jak towarzyszący jej dzisiaj Alfie, nie spotyka się często. A już na pewno nie tak jak ona, na zupełnie przypadkowych imprezach, na jeszcze bardziej przypadkowych balkonach. Gdyby tylko była choć odrobinę bardziej trzeźwa, gdyby tylko w głowie szumiałoby jej odrobinę mniej, zapewne uznałaby to za pewnego rodzaju znak od losu i podchodziła do ewentualnej relacji ostrożniej, z większym wyczuciem, ale dziś... Sama nie wiedziała czy to to słodkie przekonanie o wyjątkowości jej towarzysza, ta niespodziewana i dosyć nagła bliskość, jego zapach czy jakieś pieprzone feromony, a może i to wszystko naraz - cokolwiek by to nie było, spowodowało, że nie dość że pewnie nieelegancko pocałowała go pierwsza, to wcale a wcale nie zamierzała szybko przestać tego robić. W głębokim poważaniu bowiem zaczynała mieć dobre maniery czy całe know how tego co wypada, kiedy z niekrytą satysfakcją przekonywała się jak cudownie smakują jego miękkie usta, i jak dobrze zgrywają się ich języki, powoli szalejące razem w poszukiwaniu coraz większej przyjemności. Nie wycofywała się kiedy te pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne i naglące, w żaden sposób nie próbowała się nawet wycofać czując dosyć śmiałe ruchy dłoni Alfiego pod swoją koszulką. Dotykał jej ciała tak, jakby wcale nie robił tego po raz pierwszy, a w tej obserwacji było na ten moment coś tak zachęcającego, że po prostu nie mogła zostać dłużej tą bierną stroną. Nie zastanawiając się zatem długo, w kilku zgrabnych ruchach wylądowała na jego kolanach, siadając na nim okrakiem, bo chyba tylko w ten sposób mogła nie przestawać go całować. W równie wielkim poważaniu jak wcześniej dobre maniery miała teraz to, że jej spódnica była na tyle krótka że w położeniu jakim się znajdowała Sage, nie pozostawiała właściwie wiele dla wyobraźni Alfiego w temacie tego, jaką dziewczyna nosi bieliznę. Zamiast tego zajęła się błądzeniem dłońmi po jego ciele, przynajmniej na tyle, by nie wymuszać na nich jakiegokolwiek odsunięcia się od siebie.
W pewnym jednak momencie jakiś ostatek porządności w jej głowie wyrzucił obserwację: dziewczyny takie jak Sage zwykły łamać serca tak cudownym chłopcom jak Alfie. Na milimetry zatem dosłownie odsunęła od niego swoje usta i zapatrzyła się głęboko w jego oczy, zupełnie tak jakby to w nich mogła w tym momencie znaleźć odpowiedź na to, czy oboje jeszcze wiedzą co robią. Wydawali się w końcu na tyle dorośli, żeby wiedzieć lepiej niż dobrze do czego prowadzi takie całowanie.
- Idziemy z prądem - powiedziała szeptem, jakby była to jedną z największych tajemnic. Sama nie wiedziała czy bardziej w tym momencie było to stwierdzenie czy pytanie, poczuła po prostu przemożną chęć wyrzucenia z siebie tej informacji. A potem, że bardzo by chciała by tej jej obserwacji przytaknął i żeby szybko wrócili do tego, co przed chwilą zaczęli.
Okoliczności przyrody bowiem mogły być gorsze niż fatalne, ale chemia między nimi za to wręcz upajająca.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Gdyby był trzeźwy i w pełni władz umysłowych to na pewno nie pozwoliłby sobie na tak lekkomyślne zachowanie. Nie ze względu na siebie, bo tak to się utarło wśród kręgów przeróżnego rodzaju, że mężczyznom wybaczało się wszystko. Kobiety zaś musiały się szanować, ale Buxton jak ten pierwszy, współczesny feminista nigdy nie uważał, że mają na baczności trzymać się same. Wręcz przeciwnie, od zawsze otaczał je nimbem swojej troski i opieki, bo przecież miał siostry i nie chciałby zdecydowanie, żeby ktoś je w taki sposób obłapiał.
Ba, gdyby Alfie zobaczył Buxtonównę w takiej sytuacji to z chęcią powyrywałby delikwentowi wszystkie kończyny, a potem zawiesiłby je sobie na szyi. Może dlatego na początku nieco nieśmiało całował Sage, bo obawiał się, że za winkla wyskoczy jakaś ręka sprawiedliwości w postaci jej brata i pokaże mu co o nim myśli.
Nikogo jednak nie było poza nimi i muzyką, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle zaczęła zgrywać się z tempem ich całkiem naglących pocałunków. Nie była to pewnie magia, a zwykły przypadek i wpływ alkoholu na ich organizm, ale mimo to śmiało dostosował się do tego rytmu i z uśmiechem stwierdził, że dziewczyna nagle znalazła się na jego kolanach. Może i nie powinni, ale było to takie dobre, kuszące, a ona tak chętnie poddawała się jego dłoniom, które błądziły zawzięcie po jej ciele.
Czy obawiał się, że złamie mu serce? W tym momencie mogła je nawet przeżuwać jak wątróbkę i wzruszyłby ramionami. Nie był, zresztą, pewny czy ten mięsień posiada i czy służy do czegokolwiek innego w jego życiu niż do pompowania krwi, której zbiornik w tym momencie znajdował się w jego spodniach.
Dżentelmen powinien wstydzić się erekcji i byłby skłonny nawet ją przed nią ukryć, gdyby nie to, że siedziała na jego kolanach i bielizną ocierała się o niego całkiem znacząco. Tak, że wyłączył mu się całkiem rozsądek i zaczął fantazjować o tym, że bierze ją na tym balkonie. Tak po prostu, bez głębszego zastanowienia się.
Przerwa była mu potrzebna, nie tylko do złapania oddechu, ale do wybicia sobie z głowy tak niedorzecznych myśli. W końcu mógłby ktoś ich zobaczyć i przez to mógł narazić na szwank już jej mocno nadszarpniętą reputację.
Tyle, że Sage chciała iść z prądem i to pójście z prądem oznaczało dla niego absolutnie oddanie się tej dziewczynie, niezależnie od gapiów czy kaca, który wkrótce miał się rozgościć między nimi.
Z tego też powodu całował ją znowu, wolniej, bardziej głęboko czując, że pocałunki również powinny wystarczyć. Inaczej, on zapewniał siebie, że na pewno niczego więcej nie zapragnie, nawet jeśli całym sobą pokazywał jej, że bardzo chciałby ją już rozebrać i już w nią wejść.
Oderwał się jednak wreszcie od niej i bez słowa posadził ją obok siebie na kanapie. Oddychał głęboko i wcale na nią nie patrzył, bo w jego głowie kotłował się obecnie prawdziwy żywioł. Właśnie ją w swojej wyobraźni rozbierał, choć jego ręce zostały na kolanach.
- Nawet nie wyobrażasz sobie… jak bardzo chciałbym ci robić wszystko - wyjąkał nareszcie, ale nie mógł. Nie tutaj, nie w ten sposób, nie, gdy myślał o swojej małej siostrzyczce. Z tej rozpaczy sięgnął po wódkę, choć musiał przyznać, że na całym świecie nie było gorszego doradcy.

Sage Gilmore
ODPOWIEDZ