manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ po grach

Życie prywatne szefa naprawdę jej nie interesowało. Serio. Zazwyczaj była tą, która gasiła wszelkie dyskusje personelu Shadow dotyczące tego, czy Nathaniel z kimś się widuje. Raz, jeden, jedyny raz, musiała też uciąć spekulacje dotyczące jej relacji z właścicielem klubu, ale zrobiła to na tyle skutecznie, że nigdy więcej ten temat już nie wypłynął. Przynajmniej w jej obecności. Wyatt nie pozwała też na to, by ktokolwiek sugerował chociaż, że Hawthorne zmiękł przez ostatnie wydarzenia. Na dowód tego pozwoliła sobie na zwolnienie jednego z barmanów. Nate by to poparł. Nate by to zrozumiał. Nie pytała go nawet o zgodę, po prostu to zrobiła, bo ktoś, w domyśle ona, musiał trzymać dyscyplinę w klubie, a skoro była jego managerem, to na niej musiały skupiać się wszelkie ewentualne ciosy. W ostatnim czasie trafiło się sporo takowych, ale Makayla była na to gotowa. Taka praca. Ona pilnowała klubu, on dbał o swoje życie prywatne.
Nie chciała w nie wnikać. Serio. Chociaż wiedziała, gdzie szef mieszkał, nie pozwalała sobie na zawodowe, a już tym bardziej na towarzyskie wizyty w jego domu. Mimo wszystko dzisiaj musiała tu zajrzeć. Nie chciała, ale musiała.
Nate zapomniał portfela.
Może to Divina namieszała mu w głowie? Może to nawarstwienie spraw związanych z klubem, którymi i tak zajmowała się Wyatt? A może po prostu szef miał wolny wieczór, trochę wypił i portfel po prostu mu się zapodział? Najważniejsze i tak było to, że znalazła go Makayla, a że był to portfel szefa, więc nie mila wyboru.
Ochrona szefa wiedziała, kim jest. Nawet taki Jasper musiał ustąpić, bo Kayla zapowiedział, że inaczej nie odda szefowi portfela. Albo dostarczy go osobiście, albo dopiero potem, w klubie. A skoro ochrona ją tu wpuściła...
Myłoby tak, gdyby nie Divina, która siedziała na plecionej huśtawce w pobliżu domu.
- Zastałam Nathaniela?
Nie chciała zaczynać nieoficjalnie, ale nie chciała też od razu mówić, z czym przyszła.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
44.

Dni w posiadłości Nathaniela mijały jej, jak w jakimś śnie, transie, alternatywnej rzeczywistości, w której czas płynął własnym, niezwiązanym z tym co na zewnątrz, tempie. Sama nie wiedziała, czy jej to przeszkadza, czy daje wytchnienie. Nie przywykła do odpoczywania, ani też posiadania wszystkiego pod dostatkiem, do równo przyciętej trawy i zapierającym dech w piersiach widoku widzianym zaraz po przebudzeniu. Wygodne łóżko, brak stęchniętego odoru wilgoci i gorąca woda płynąca w kranie, póki co dopiero to stawało się dla niej normalnością, ale ten ogrom zmian, poprawy komfortu życia - to nadal jawiło się w jej odczuciu, jak jakiś sen, z którego ostatecznie przyjdzie jej się obudzić. Skoro natomiast miało się to skończyć boleśnie i nagle, jak wszystko, co dobre, próbowała rozkoszować się każdym oddechem, który niósł za sobą zapach kwietnych krzewów i herbaty, znajdującej się na niewielkim stoliczku, ustawionym tak, by mogła do niego sięgać ze swojej plecionej huśtawki, wyłożonej miękkimi poduszkami w kremowych odcieniach.
Zwykle za towarzystwo miała jedynie Jaspera i Nathaniela - na zmianę, bo gdy był przy niej jeden, oznaczało to nieobecność drugiego. Z początku nie rozumiała potrzeby posiadania ochroniarza, a raczej nadal jej nie rozumiała, ale przestała już stale zadawać o niego pytania. To co się zmieniło, to fakt, że zaczęła wyczekiwać tych momentów, w których do willi wracał jej właściciel. Kiedy będzie mogła odłożyć kolejną z książek, jakie przyniesiono jej z jego biblioteki i opowiedzieć mu, co też w nich wyczytała. Tak właśnie mijał jej ten czas, w trakcie którego nie ćwiczyła zastałych mięśni, wczoraj być może nieco pofolgowała, więc dziś miała pozwolić sobie na regenerację. Jasper palił gdzieś nieopodal, ona zawiesiła spojrzenie na losowym fragmencie trawy, aż nie wyrwał jej z zamyślenia kobiecy głos. Uniosła wówczas głowę i zmarszczyła nos. Kojarzyła tę kobietę z Shadow, w czasów, kiedy jeszcze musiała tam bywać i grać za zamkniętymi drzwiami, dla ważniejszych gości Hawthorne'a.
- Dzień dobry - przywitała się mimo wszystko i pokiwała powoli głową na boki. - Niestety z tego co mi wiadomo, jest nieobecny - dodała, przyglądając się nawet twarzy z jakąś ciekawością. Wiedziała też bez patrzenia, że dwóch ochroniarzy chodzących zawsze wzdłuż posiadłości też na pewno im się przygląda. Odsunęła jednak od siebie poczucie osaczenia. - Pani pracuje w jego klubie, prawda? Kojarzę panią - zaznaczyła, nie wiedząc co dokładnie nią kierowało. - Była z nim pani umówiona? - zagadnęła, ale ostrożnie, jakby jej ton głosu miał powiedzieć, że nie musi odpowiadać, gdyby nie miała ochoty. Divinie daleko było do wpychania nosa w nieswoje sprawy.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Wyatt doskonale wiedziała, co działo się za zamkniętymi drzwiami. Wiedziała o wszystkim, co działo się w klubie, w końcu za to jej płacono, ale były sprawy, te prywatne, związane z jej szefem, w które nie wnikała, którymi się nie interesowała i o które nawet nie pytała. Jedną z nich było to, co w Shadow robił ktoś taki, jak młoda dziewczyna, przez wielu, również przez Makaylę, uważana za nieco... ekscentryczną. To nie był jej klimat. To nie była jej bajka. Nie zamierzała jednak oceniać swojego szefa i wtrącać się w jego sprawy.
Skrzywiła się nieco, gdy usłyszała odpowiedź. Nieobecność Nathaniela nie była jej na rękę. Chciała zostawić mu jego własność i wrócić do domu, by w spokoju cieszyć się resztą dnia, a tymczasem okazywało się, że nie będzie jej to dane. Zdawała sobie sprawę z tego, że posiadłości Hawthorne'a (oraz dziewczyny) pilnują jego najbardziej zaufani ludzie i gdyby tylko chciała, mogłaby zostawić im portfel szefa, ale skoro wzięła za niego odpowiedzialność, zamierzała zająć się nim osobiście. Podobnie podchodziła również do swojej pracy. Odpowiadała za klub i zdecydowanie nie zamierzała się tego wypierać.
- Tak. Makayla Wyatt. Jestem managerem Shadow. Prowadzę klub, kiedy akurat nie ma w nim Nate'a - dodała to na wypadek, gdyby dziewczyna przeżyła swoje dotychczasowe życie w takiej głuszy, że nie do końca zdawała sobie sprawę, czym faktycznie zajmowała się ciemnowłosa i co robiła w lokalu. Cóż, dbała o to miejsce również wtedy, kiedy Hawthorne był obecny, ale drobne sprawy związane z personelem oraz zamówieniami zawsze brała na siebie. Po co zawracać mu głowę pierdołami, nad którymi doskonale umiała zapanować? I owszem, pozwoliła sobie zdrobnic jego imię, bo przecież i tak często używała właśnie tej formy.
- Nie byłam. Nie umawiam się z nim i nie przyszłabym tu, gdybym nie miała ku temu naprawdę ważnego powodu.
Rzeczywiście, nie musiała odpowiadać na żadne pytania i zdecydowanie nie zamierzała wchodzić w szczegóły. Nie mogła powiedzieć, że pytanie Diviny jakoś ją ubodło, ale zdecydowanie spodziewałaby się go bardziej z ust któregoś z ochroniarzy. O, na przykład Jaspera, który według jej najlepszej wiedzy powinien stać za barem w Shadow, a nie popalać sobie w ogrodzie szefa, ale znów - nie musiała o wszystkim wiedzieć. Byłoby jednak miło, gdyby ktoś uświadomił ją, czy może liczyć na niego w klubie, czy nie. Jak, do cholery, miała układać grafik?
- Któryś z nich będzie wiedział, kiedy Nathaniel wróci albo gdzie jest? - omiotła spojrzeniem posiadłość, mając tu na myśli ochronę Hawthorne'a.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Z dłońmi ułożonymi na zamkniętej książce przyglądała się kobiecie ze szczerym zainteresowaniem, ale też typowym dla siebie wycofaniem. Nie potrafiła wprost okazywać swojej uwagi, nie chcąc nikogo nią przytłoczyć i wyjść przez to na impertynentkę. O ile w ogóle Divina byłaby w stanie się chociażby zbliżyć do tego miana. Nie mniej jednak wolała nie ryzykować, czując przy tym na sobie, jak i na - jeszcze nieznajomej - kobiecie wzrok ochroniarzy. Obawiała się, że ona sama nigdy do tego nie przywyknie, poza tym wierzyła, że nie powinna tego robić, skoro niebawem stanie na nogi i nie będzie już powodu, aby nadużywać gościnności Hawthorne'a.
- To kto go teraz prowadzi? - zmarszczyła nos, ciesząc się w duchu, że zostało jej nakreślone, czym dokładnie się zajmuje. Inna sprawa, że skoro ona była tutaj, a Nathaniel nie był w Shadow... dodała dwa do dwóch, być może popełniając błąd. Pytanie jej się jednak wymsknęło, więc nie uważała za potrzebne, aby faktycznie ktoś jej na nie odpowiadał. - Nazywam się Divina... Divina Norwood, jestem organistką - przedstawiła się z lekkim opóźnieniem, skinąwszy jej głową, bo powinna była odpłacić się tym samym, a zatem też zdradzić swoje imię.
- Przepraszam, nie chciałam sugerować, że przyszła pani z jakiegoś błahego powodu - przeprosiny natomiast były tematem, w którym Divina czuła się najlepiej. Byłaby skłonna przeprosić za wszystko, gdyby wyczuła, że powinna, łącznie z tym że oddycha i tym, że zamiast Nathaniela, Makayla musiała trwonić swój czas właśnie na nią. Tylko, że skoro się nie umówiła, to sama Norwood nie wiedziała, co w takiej sytuacji powinna poradzić. Chwilę się nad tym zastanawiała, ale skoro to gość posiadłości pierwszy przerwał ciszę, postanowiła przynajmniej pomóc w tej kwestii. W końcu w jakiejś mogła.
- Obiecał, że wróci nie później, jak za godzinę, ale czasem mu coś wyskakuje i wtedy zwykle dzwoni do Jaspera. Pani pewnie zna Jaspera... póki co jednak do niego nie dzwonił, więc może wróci planowo - wyrecytowała wszystkie informacje, jakimi dysponowała i znów przyjrzała się kobiecie, delikatnie się przy tym denerwując, co pewnie było po niej widać. Stresowała się niesamowicie i dłonie jej się przy tym trzęsły. - Jeśli nie chce pani mi powiedzieć powodu odwiedzin, to może chciałaby pani tutaj na niego poczekać? Mogłabym poprosić o herbatę - zaproponowała pokracznie, bo jednak dorastała w przeświadczeniu, że ludzie wolą jej unikać, to też wcale by nie zaskoczyła jej odmowa Makayli. Wbrew temu, co mówił Nathaniel, sama Norwood wciąż wierzyła w bycie przeklętą i nie planowała nikogo zmuszać do swojego towarzystwa. Z resztą nawet karki Hawthorne'a zwykle wolały trzymać się od niej z daleka.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Nie tak łatwo przytłoczyć ją spojrzeniem. Chyba przywykła już do tego, że są osoby, mężczyźni, którzy widząc kobietę w typowo męskim świecie (a za taki uchodziło Shadow oraz jego otoczenie), chcą zaznaczyć swoją pozycję, ale dziewczyna mieszkająca u Nathaniela była zupełnie inna. Przy niej to Makayla czuła się trochę tak, jakby mogła ją przytłaczać, ale czy w jakiś sposób jej to przeszkadzało?
Poniekąd tak. Mogłaby to robić. Mogłaby być sobą, ale dopóki nie miała pewności, jak powinna ją traktować, wolała być ostrożna. Skoro była ważna dla jej szefa, to Wyatt zdecydowanie nie zamierzała tu mieszać. Przeciwnie. Będzie traktowała ją tak, jak traktowała Shadow.
- To nie przedszkole - chociaż czasami miała wrażenie, że właśnie tam pracuje. - Zdarzają się momenty, kiedy nie ma tam żadnego z nas, ale wszyscy pracownicy doskonale wiedzą, co mają robić.
Pytanie było trafne, a i owszem. Gdyby nie zadała go Divina, być może Makayla zaczęłaby teraz wygłaszać tyradę dotyczącą roli, jaką odgrywała w lokalu należącym do Hawthorne'a, ale darowała sobie to. Przecież wcale nie musiało to interesować panny Norwood. Zresztą, nie po to tu przyszła. Miała swój cel. Przeprosiny Diviny wydały jej się naprawdę szczerze, przytaknęła więc na znak, że wszystko rozumie, temat uważa za zamknięty i uważa go już za zamknięty.
- Znam go aż za dobrze - i w tym momencie posłała mu spojrzenie z gatunku tych, które mówiły "kiedy ty w końcu staniesz za barem, twoje ulubione klientki już o ciebie pytają, nie dają napiwków, więc ja nie dostanę premii!!!". - Mam jego portfel. Musiał zostawić go w klubie - odparła - ale i tak muszę zamienić z nim dwa słowa, więc wolę oddać mu go osobiście.
Nie to, że jej nie ufała. Okej, może troszkę. Tak naprawdę w tym świecie ufała tylko swojemu szefowi, a że ten niewiele mówił jej o Divinie, to nie można winić jej za to, że chciała osobiście oddać Nate'owi jego własność. Przy okazji będzie mogła poznać nieco bliżej tę, dla której mężczyzna chyba tracił głowę. Nie wnikała w to. Nie negowała tego. Sama pamiętała przecież to uczucie, które czasem ogarnia człowieka. Jej problem polegał chyba jednak na tym, że już od dawna sama tego nie czuła. W zasadzie... Czuła, że... niewiele czuła.
- Herbata będzie w porządku. Chociaż... Jeśli mogę, poprosiłabym o kawę.
I tak nie miała teraz nic innego do roboty, a Divina, przeklęta czy nie... A czy to ważne? Czy opinia danej osoby rzeczywiście mogła wpłynąć na to, jak oceniłaby ją Makayla?
- Właściwie... Jak długo już tu przebywasz?

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Pokiwała kilka razy głową na odpowiedź Makayli, jakby tym samym chciała powiedzieć, że rozumie i żałuje zadanego pytania. Z resztą niedługo po tym przeprosiła, a kobieta zdawała się przyjąć jej drobną pokutę i przejść z nią do porządku dziennego.
- Mam nadzieję, że to nie kłopot, że Jasper jest tutaj ze mną, a nie w Shadow - mruknęła pod nosem, bo nie umknęło jej to spojrzenie, jakim jej rozmówczyni obdarzyła barmana. To z kolei... sprawiło, że w jej głowie zrodził się pewien plan. Nigdy nie była skora do podstępów, ale nadal nie uważała, by potrzebowała takiej ochrony, więc może... - Bo jeśli to problem, może mogłaby pani porozmawiać z Nathanielem? - zasugerowała, nie chcąc wcale wpuszczać Makayli na minę. Po prostu wierzyła, że może jej by posłuchał, podczas gdy zdanie Diviny na ten temat nieszczególnie uważał za warte uwagi. - O! To bardzo miło, że mu go pani przyniosła! - zauważyła szczerze chwaląc postawę kobiety. To po raz kolejny pozwoliło jej wierzyć, że Shadow nie jest aż takim siedliskiem grzechu i, że ludzie tam pracujący także mieli uczucia, kierując się cudzym dobrem. Nie nalegała też wcale na to, by portfel zostawiła Divinie, skoro wyraziła chęć porozmawiania z gangsterem, kim byłaby Norwood, gdyby jej to uniemożliwiła? - Jak sobie pani życzy - podsumowała więc, po czym spojrzała sugestywnie na Jaspera, licząc na to, że podejdzie do nich na moment. Była mocno zażenowana tym, że musiała go o coś prosić, ale póki co, w jej stanie, przyniesienie tutaj kawy byłoby raczej niemożliwe. Tym bardziej, że ani razu nawet nie była w kuchni Nathaniela i nie wiedziała, gdzie jej szukać. Willę wybudowano na klifach i była jak wielopoziomowy labirynt, co pewnie nie stanowiło przypadku. W każdym razie poprosiła Jaspera o przyniesienie kawy, a kiedy znów zostały same, pytanie Makaylii na nowo przykuło jej uwagę.
- Od czasu pos... - chciała odpowiedzieć, ale zacięła się w połowie. Makayla musiała wiedzieć o postrzale w Shadow, w którym o mało co nie zginął Nathaniel, prawda? Ale co jeśli nie wiedziała? Z drugiej strony Norwood nie potrafiła kłamać, nie dlatego, że była złą aktorką, a dlatego, że wiara jej na to nie pozwalała. Zacięła się przy tym na tak długo, by już dawno minął moment, w którym nie wyglądało to podejrzanie. - Przepraszam, nie chciałabym powiedzieć czegoś, co rozgniewa Nathaniela - wyjaśniła pospiesznie opuszczając wzrok. - Skoro jesteś managerką w Shadow, to pewnie wiesz o incydencie, jaki tam miał miejsce? Wtedy Nathaniel mnie tutaj przywiózł i od tamtego czasu nie wychodziłam - dodała, bo nie była pewna, na ile Hawthorne chciał utrzymać to w tajemnicy. Taka ostrożność była niebezpieczna i dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Tak, dla mnie jest to pewien kłopot - przyznała szczerze - ale to Nathaniel jest szefem, a ja nie podważam jego decyzji. Jeśli uznał, że Jasper jest mu potrzebny tutaj, będę musiała poradzić sobie z tym po swojemu.
Kto wie, jeśli nie będzie mogła odpowiednio ułożyć grafiku dla barmanów, wtedy rzeczywiście będzie musiała porozmawiać z Hawthornem. Póki co spróbuje zająć się tym sama. Już nie z takimi problemami się mierzyła, a nie chciała też, by szef uznał, że manager jego klubu przestaje sobie radzić i wzywa go do byle pierdół. Na to nie mogła sobie pozwolić.
W pewnym sensie Shadow rzeczywiście było niemalże synonimem czystego zła i być może niektórzy właśnie tak chcieli odbierać lokal, ale pracowali w nim ludzie. Różni ludzie. Okej, być może nie wszyscy byli aniołami, niektórzy mogli mieć coś na sumieniu, ale na scenie nie rozbierały się rogate diablice, w piwnicach nie było kotłów z gorącą smołą, a z zaplecza wcale nie dobiegały jęki potępionych. Jeśli już ktoś jęczał, to z innego powodu, zgoła odmiennego, niż wieczne potępienie.
- Postrzału. Wiem - dokończyła za nią. Rzeczywiście, wiedziała o tamtym incydencie, bo trochę musiała po tym posprzątać. Oczywiście nie fizycznie, bo tym zajął się ktoś inny, ale trzeba było zadbać o to, by nikt z pracowników, zwłaszcza tych "postronnych", nie zadawał pytań i nie drążył tematu. Ona sama również tego nie robiła. Znała swoją rolę. Miała dbać o klub i robiła to.
- Teraz przynajmniej wiem, co robi, kiedy nie ma go w Shadow - stwierdziła. - Nie sądzę, żeby Nate gniewał się na ciebie za to, że ze mną o tym rozmawiasz. Chyba że wolisz gawędzić sobie z nimi - wskazała głową ochroniarzy. Z nimi nawet Makayla nie chciałaby gadać. - I od tego czasu w ogóle stąd nie wychodziłaś? Nawet na chwilę?
Nie chciała, by zabrzmiało to tak, jakby naciągała ją na zwierzenia. Jeśli Divina uważała, że mogłaby rozgniewać Hawthorne'a, Wyatt mogłaby przystopować i nie miałaby żadnych pretensji do Norwood. Nie zamierzała drążyć tematu, nie zamierzała jej wypytywać, ot, chciała wypełnić rozmową czas, jaki dla siebie miały. Zresztą, przecież Nate jej ufał i na pewno będzie wiedział o tym, że Makayla nie wykorzysta nowej wiedzy w żadnym niecnym celu.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Prawdę mówiąc nieco ją zaskoczyło to, że Makayla otwarcie przyznała się do tego, jak kłopotliwa była dla niej nieobecność Jaspera w Shadow. Nie tego spodziewała się Divina, to też odrobinę się speszyła, ale próbowała to ukryć pod zdawkowym uśmiechem.
- Spróbuję porozmawiać z Nathanielem o tym, żeby pozwalał Jasperowi częściej być w Shadow... - obiecała i w zasadzie nie robiła tego z uwagi na kobietę, ale też na siebie. Wciąż nie umiała przyzwyczaić się do ochroniarzy, a i tak w wilii Hawthorne'a nigdy nie była sama, poza Ainsworthem monitorowało to miejsce pełno innych pracowników gangstera, więc Jay w opinii Diviny nie był aż tak potrzebny.
Pokiwała też głową, jakby chciała potwierdził słowa kobiety, dotyczące postrzału. Nie zaskoczyło jej to, że wiedziała, ale dopóki nie miała pewności, że tak jest, wolała się nie wychylać z tymi informacjami. Potem jeszcze Nathaniel by był na nią zły, za wyjawianie innym zbyt wielu szczegółów. Sama też powiodła wzrokiem ku ochroniarzom i zmarszczyła delikatnie nos.
- Nie wolno mi z nimi rozmawiać - rozwiała ewentualne wątpliwości, a kiedy jej spojrzenie przecięło się z tym należącym do Makayli, delikatnie wzruszyła ramieniem, jakby chciała przeprosić, chociaż w zasadzie nie miała za co. - Nathaniel im zabronił się do mnie odzywać... z początku myślałam, że to po to, aby mnie nie przestraszyć, ale teraz sama już nie wiem... skłamałabym mówiąc, że mi się to podoba - przyznała, chociaż nie mogła narzekać. Pierwszy raz od bardzo dawna miała wystarczającą ilość posiłków, czystą i ciepłą wodę, a także warunki do mieszkania, o jakich w zasadzie wcześniej nie śniła. Byłaby więc okropna, gdyby narzekała, ale... czasem czuła się tu samotnie. Nie, żeby przed przybyciem do wilii cierpiała na ogrom towarzystwa, ale wtedy była sama, a teraz otaczali ją ludzie, którym nakazano przy niej milczeć. - Dokładnie tak... Prawdę mówiąc dopiero niedawno wstałam z łóżka, ale ćwiczę dużo, więc już niebawem będę mogła pójść na spacer - bo wtedy naprawdę wierzyła, że nie będzie to wymyślną fanaberią, tylko realnym planem. Uśmiechnęła się więc miło do swojej towarzyszki, pozwalając sobie snuć tę wizję. Przynajmniej w międzyczasie przyniesiono im napoje, a raczej Makayli, bo Divina już swój miała. - Póki co jednak cieszę się ogrodem. Nathaniel zorganizował dla mnie tę huśtawkę, żeby mi było wygodnie - pochwaliła gospodarza, bo czuła, że wypada, szczególnie w towarzystwie kogoś, kto go znał. - Być może, gdy już wyzdrowieję, znów będę grała w Shadow, więc będziemy miały okazję do kolejnych spotkań - zasugerowała, bo i w to wówczas wierzyła... że jakoś będzie musiała spłacić kolejny zaciągnięty dług. - Bo pewnie w kościele pani nie spotkam, prawda? - tego nauczyła się już o osobach z otoczenia Nathaniela... niewielu wiernych mogła tu spotkać.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
A co miała zrobić? Miała skłamać i mówić, że wszystko jest w porządku? Może i powinna, skoro Nathaniel płacił jej za to, by trzymała wszystko w ryzach oraz upiększała nieco rzeczywistość, by twierdziła, że Shadow stanowiło monolit, którego nic nie rozerwie.
- Wolę załatwić to sama - bo jednak nie chciała, by szef uzna ją za bezużyteczną. Na swój sposób ich położenie było podobne. Divina tkwiła tu uziemiona i Nate podejmował decyzje dotyczącej każdego elementu jej życia. Makayla robiła swoje, ale z tyłu głowy zawsze pamiętała o tym, że to on tu rządził i on podejmował ostateczne decyzje. Gdyby kiedyś podważył jej zdanie, gdyby podjął inną decyzję, niż ona, to nie miałaby innego wyjścia, jak tylko przełknąć dumę, przytaknąć i wykonać służbowe polecenie.
- I słusznie. O czym miałabyś z nimi rozmawiać? - zgodziła się tu z Hawthorne'm. Dla wszystkich będzie lepiej, jeśli panowie skupią się na swojej robocie, a Divina nie będzie z nimi gadać. Zresztą, Nate na pewno zapewni jej jakieś ciekawsze towarzystwo, niż kilku nie do końca rozwiniętych umysłowo (ale aż przesadnie rozwiniętych fizycznie) panów. Nie to, żeby polecała się na przyszłość, bo raczej się do tego nie nadawała, ale i tak wydawała się znacznie lepszą opcją do rozmów, niż wspomniani ochroniarze.
- Nigdy mnie nie postrzelono, ale gdyby kiedyś mnie to spotkało, nie podnosiłabym się z łóżka. No, chyba że dostawałabym drinki za każdym razem, gdy wstanę - pozwoliła sobie na... Okej, to nie do końca był żart. Liczyła jednak na to, że Norwood nie weźmie jej słów całkowicie serio. - Nie. Nie bywam w kościele. Moja ostatnia wizyta w tym miejscu to chrzest mojego siostrzeńca. Byłam matką chrzestną - więc musiała się tam stawić, czego ostatecznie nigdy nie żałowała. Joey był świetny i Wyatt nigdy nie wyrzekłaby się swojej roli. - Nadal chcesz grać w Shadow? Nawet po tym wszystkim?

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
W tamtym czasie tak naprawdę Divina jeszcze nie miała pojęcia, co dokładnie kryje się pod tym podejmowaniem decyzji przez Nathaniela. Wydawało jej się, że zwyczajnie się nią martwi, ze względu na jej stan zdrowia, że się o niego oskarża i stąd ta opieka, która zniknie, albo przynajmniej zmaleje, jak tylko Norwood odzyska pełnie sił.
- Rozumiem, w takim razie nie będę nalegać - zgodziła się z Makaylą, bo daleka była od osób, które przesadnie się narzucały. Sama nie czuła się komfortowo, gdy czyniono tak w stosunku do niej. Poza tym nie uważała, aby kobieta ta w ogóle miała powody, żeby darzyć organistkę zaufaniem, tego nikt nie rozdawał sam z siebie.
- Cóż... o czymkolwiek - skłamałaby mówiąc, że nie zaskoczyły jej słowa Makayli. Jak to o czym miałaby rozmawiać? Może faktycznie nie miała jakiś dobrych tematów, ale chyba milej byłoby wymienić chociażby parę grzecznościowych zdań. - Nie chcę, żeby myśleli, że traktuję ich, jak jakieś cienie - zauważyła i nawet mocniej trafiły ją te słowa, gdy uświadomiła sobie, jak te określenie współgra z klubem, którego właścicielem był Hawthorne.
- Mam nadzieję, że to pozostanie bez zmian... to, że nigdy pani nie postrzelono - już teraz wiedziała, że dołączy tę myśl do swoich wieczornych modlitw. Starała się o każdym, kogo poznała, w nich wspominać, szczególnie po to, by uniknęli klątwy, jaką Norwood dookoła siebie roztacza. - Byłaś? - wychwyciła to jedno słowo, ale zaraz się zmieszała. - Wybacz mi proszę, jesli poruszyłam jakiś nieodpowiedni temat - dodała pospiesznie i jeszcze raz przeanalizowała słowa Makayli. - Czyli i ty i Nathaniel nie chadzacie na mszę... chyba powinnam się do tego przyzwyczaić - pokiwała głową, uśmiechając się z pewnym smutkiem zawartym w tym geście. Ludziom z tego otoczenia naprawdę daleko było do Boga i chociaż z jednej strony to rozumiała, to z drugiej... zastanawiała się dlaczego.
- A dlaczego by nie? - tym pytaniem mocno ją zaskoczyła. Przechyliła głowę do boku, przyglądając się rozmówczyni z uwagą, jakby z jej twarzy mogła wyczytać jakąś wskazówkę. - W zasadzie nigdy nie chciałam tam grać. Ale jestem winna Nathanielowi pieniądze i tylko w ten sposób pozwalał mi je odpracowywać... teraz pewnie mój dług tylko wzrósł, nawet jeśli o tym nie mówi - wyjaśniła, skąd brały się jej plany. Inna sprawa, że nigdy nie bała się śmierci. Przez zdecydowaną większość życia w zasadzie jej pragnęła, ale teraz... było to nieco bardziej skomplikowane.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Szczerze? Makayla rzeczywiście nie ufała jej osądom. Być może Divina znała Jaspera lepiej, niż ona, ale to Wyatt zarządzała klubem, w którym pracował Ainsworth, a w jej pracy względy prywatne nie mogły odgrywać głównej roli. Mogły być rolą drugorzędną, a i owszem, ale jednak wciąż stawiała dobro Shadow ponad nawet własne dobro.
- Bo są twoimi cieniami. Naprawdę nie musisz z nimi rozmawiać i gwarantuję ci, że żaden z nich nie będzie jutro pamiętał o czym wczoraj rozmawialiście.
Fakt, mogła być w błędzie. Przecież zawsze mogło okazać się, że ochroniarze Nathaniela mają doktoraty z inżynierii biomedycznej lub analityki medycznej, ale zdaje się, że wtedy obie panie nie pogadałyby sobie z gorylami Hawthorne'a (ale my już tak, hehe).
- Jestem. Wciąż jeszcze jestem - skłoniła lekko głowę na znak, że tym razem to jednak jej błąd. To był niewłaściwy dobór słów. Chociaż... Jej własna siostra zapewne oddałaby wiele, by móc to wszystko cofnąć i wybrać inną, lepszą matkę chrzestną dla swojego dziecka, ale niestety - nie było to już możliwe.
- Mój siostrzeniec ma teraz sześć lat i niebawem będzie łamał kobiece serca.
Musiała pochwalić się swoim chrześniakiem. Zawsze to robiła. Niemal na każdym kroku powtarzała, że mały Joey był dla niej kimś naprawdę wyjątkowym. A na mszach zdecydowanie nie bywała. Nie mogła też powiedzieć, jak wyglądało to ze strony Nate'a, bo tak naprawdę nigdy z nim o tym nie rozmawiała. To nie miało dla niej znaczenia.
Wow. Takiej reakcji chyba się nie spodziewała. Zdawała sobie sprawę z tego, że Divina była... Diviną, ale jednak nie sądziła, że obecne życie tak mocno wejdzie jej w krew. Nigdy w życiu nie przyszłoby jej do głowy, by spłacać długi właśnie w ten sposób.
- Okej, nie wnikam w wasze relacje - rozłożyła ręce, bo na to naprawdę nie miała wpływu - ale jeśli faktycznie będziesz dalej grać, to jednak chciałabym o tym wiedzieć. Już teraz próbuję trzymać policję z daleka.
Jeśli Divina ładnie grała, to Makayla nie widziała powodu, by Norwood tego nie robiła, tym bardziej, jeśli właśnie takie było życzenie Nathaniela. Co ona mogła? Mogła tylko rezerwować salę. Mogła również przekonać Divinę, by ta dała sobie z tym wszystkim spokój, bo na miejscu szefa nie pozwoliłaby, żeby jego... dobra znajoma wciąż grała w Shadow.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Chyba na tym etapie Divina powinna się już nauczyć, że ludzie z otoczenia Nathaniela prezentują podobne podejście do niego. Sama nie wiedziała, dlaczego tak ją to dziwiło. Czuła natomiast, że nie pasuje do tego świata. Nie, żeby wcześniej o tym nie wiedziała, w zasadzie odkąd pamiętała, raczej nie pasowała do otoczenia, ale był to pierwszy raz, kiedy chciała spróbować, to zmienić. Miała wrażenie, że po tym, ile pomocy otrzymywała od Hatwhorne'a, powinna chociaż spróbować.
- Nie brzmi to zbyt grzecznie - zauważyła, pozwalając sobie na szczerość, chociaż przy tym wzrokiem śledziła głównie taflę herbaty w swoim kubku, która teraz odrobinę się zmarszczyła przez drobny powiew wiatru. - Bycie ignorowanym... nie wiem, czy potrafię tak - przyznała dopowiadając, co dokładnie chodziło jej po głowie. Ona całe życie była ignorowana i niekoniecznie potrafiłaby w podobny sposób traktować innych. Tym czasem póki co miała wrażenie, że każdy właśnie tego po niej oczekiwał. Nawet ktoś, kogo dopiero co poznała, jak to było w przypadku Makayli.
- Och, sześć lat to już duży brzdąc - uśmiechnęła się, bo naprawdę ulżyło jej, kiedy okazało się, że nie stoi za tym żadne przykre doświadczenie i chłopiec ma się dobrze. - To miło, że pani rodzeństwo zdecydowało się na chrzest - dodała po chwili, ciesząc się, że rozmawia z kimś, kto brał udział w sakramentach. Szczególnie, że Nathaniel, z tego co wiedziała, ich raczej nie uznawał. - Jeśli miało to miejsce w Lorne Bay, to możliwe, że nawet wam przygrywałam - zauważyła, bo licząc na szybko, sześć lat temu pełniła już rolę organistki.
- A z mojego powodu policja mogłaby przyjść do Shadow? - zmarszczyła odrobinę nos, poprawiając się na swojej leżance. - Oni mnie nie lubią, więc wątpię - podrapała się po policzku, nadal to sobie układając. Policjanci wiele razy w jej życiu ją zawiedli, więc miała do nich dość nieufne podejście. Może też dlatego nie zdziwiło jej, gdy Nathaniel kiedyś powiedział, że ma w ich szeregach ludzi, którzy za łapówkę przymkną oko na większość spraw i jeszcze skiną głową z uprzejmością. - W każdym razie to zależy od Nathaniela... pewnie panią poinformuje w razie czego - podsumowała uprzejmie swoją wypowiedź na ten temat. Nie wiedziała, jak dokładnie wyglądała współpraca Makayli z Nathanielem, więc nie chciała też się w nią za bardzo mieszkać, by nie powiedzieć jakiejś głupoty.

Makayla Wyatt
ODPOWIEDZ