policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
[1] + Chris Haynes

Prawie dwadzieścia lat temu, kiedy w głowie Everleigh narodził się szalony pomysł pt. "pewnego pięknego dnia zostanę ważną policjantką!", dziewczynie wydawało się raczej, że wszelkie akcje będą przypominać raczej te z Mission Impossible czy Bad Boys. No, upierając się jednak, że to teren Imperium Brytyjskiego - chociaż te z Bonda. Lata minęły, Haynes szczęśliwie doczekała się tytułu detektywa i wielu, naprawdę wielu godzin wypełniania papierów. Biurokracja pewnego dnia zeżre żywcem ten kraj. Dzisiejszy dzień pod względem uzupełniania wszelkich akt przerósł jednak oczekiwania chyba całego zespołu. Do tego stopnia, że po służbie wracała z jakimś niedokończonym raportem w torbie. I ambitnym zamiarem dokończenia go jeszcze tej nocy. Jak przecież ogólnie wiadomo wszystkim, sen jest dla słabych.
Po drodze wstąpiła tylko do sklepu, kupując tam jakąś gotową kolację, jedną z tych jedynie do odgrzania w mikrofalówce. Cóż, jak widać, przedstawiciele lokalnej policji zwykli prowadzić wyjątkowo zdrowy tryb życia.
Kilka minut później wchodziła już po schodach, by trafić do swojego mieszkania. Zatrzymała się na dłuższą chwilę przed drzwiami, w końcu wygrzebanie kluczy z czeluści damskiej torebki nie należy do zadań najłatwiejszych i najmniej czasochłonnych. Trzeba w tym momencie zauważyć, że Ever mieszkała w tej części dzielnicy, w której drzwi to nie były jakieś turbo-extra-hiper antywłamaniowe wrota, a proste drewniaki ze sklejki z okolicznego sklepu budowlanego. Zatem, czy się chciało czy też nie, słychać przez nie było prawie wszystko. Tak jak teraz to, że w środku ktoś jest. Zwraca się czule do psa i bawi się z nim. Ever westchnęła głośno i wywróciła oczami tak mocno, że gdyby to było możliwe, ujrzałaby przez chwilę teksturę swojego mózgu. Czy ta gnida nigdy nie przestanie nadużywać jej gościnności? Złapała mocno za klamkę i zdecydowanym krokiem weszła do środka. Stanęła w środku idealnie naprzeciwkoz siedzącego w najlepsze na kanapie, swojego eks męża i wyraźnie wkurw... zona, rzuciła:
- Chris, kurwa! Zobaczysz, jeśli to się powtórzy, pewnego pięknego dnia odstrzelę ci jaja. Każdy sąd mnie uniewinni!!!! Dostałeś te klucze w razie sytuacji awaryjnej, czyli takiej, kiedy miałbyś tu znaleźć moje rozkładające się już zwłoki, najpewniej pozbawione głowy. A nie wpadać jak do siebie!!!! - no przecież chyba ten układ był oczywiście-oczywisty, prawda? Po sylwetce dziewczyny zaczął skakać pies, o mało jej nie przewracając, ale to co najwyżej wywołało uśmiech na jej twarzy. To chyba wiele tłumaczyło na temat tego, jak nisko w hierarchii szacunku upadł Chris. - Werter kochanie, tęskniłeś za panią? Chodź, chodź, chodź, zaraz pani ci da przekąskę - i nadal, gościowi nie zaproponować nawet herbaty, a psem się zachwycać jakby nie widziało się go sto lat. Haynes oberwałby pewnie jeszcze z jedną sympatyczną wiąchą, ale Ever zajęła się teraz mizianiem i przytulaniem stęsknionego Wertera, więc raczej miała w nosie to, że w tym pomieszczeniu w ogóle znajduje się jeszcze ktoś.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Były kwestie po rozwodzie, o których chciał najszybciej zapomnieć. Tak właściwie żona była pierwszym i jedynym podpunktem na tej całej liście. Był typowym mężczyzną, który rozwodził się przecież z przytupem. Wprawdzie nie wszyscy przy rozstaniu dosłownie spalają sobie cenną twarz, ale dzięki temu uważał, że poniósł spodziewaną karę. Był przekonany, że po części to wina jego drogiej małżonki. To ona po odkryciu jego romansu z małolatą (i na dodatek blondynką) modliła się żarliwie, by wziął go szlag.
Wprawdzie przeliczyła się trochę, bo ostał się przy życiu, ale co się nacierpiał to jego. Z tego też powodu nie miał już żadnych wyrzutów sumienia odnośnie jego postępkach podczas trwania ich małżeńskiej sielanki. Poza tym pewnego dnia ich układ policjant- pisarz przestał przypominać Castle, a zaczął niebezpiecznie chylić się ku upadkowi.
Wybrał więc ucieczkę i jedyną jego winą (nie do końca słuszną) był fakt, że zamiast odejść, wdał się w romans.
Z tego też powodu pozwolił jej zatrzymać nazwisko i mieszkanie. Z psem tak nie było, ale ta franca (jego ukochana eks) stwierdziła, że przy nim nie do końca jest bezpieczny. Dobre sobie, nikt o tego zwierzaka nie dbał tak bardzo jak pan, który wynosił go z pożaru. Mimo wszystko jednak został potraktowany z buta i zanim się obejrzał, został sprowadzony do roli tatusia na godziny.
Całe szczęście, że nigdy nie chcieli mieć dzieci, bo pewnie również otrzymałby marne godziny zamiast całego dnia. Z tego też powodu coraz częściej korzystał z jej klucza na wszelki wypadek i wpadał do stęsknionego Wertera. Za każdym razem jednak miał wrażenie, że sam sobie tym łamie serce, bo psiak był coraz bardziej stęskniony za właścicielem.
Pani Haynes (nadal) miała swoje psy w pracy, więc tego powinna mu oddać. Tak właśnie mniemał bawiąc się ze swoim najwierniejszym druhem, podczas gdy jego żona przekroczyła próg.
Musiał przyznać, że rozwód jej słuszny i jest jedną z tych kobiet, które wyglądają lepiej po rozstaniu niż przed. Mimo wszystko jednak nie zamierzał dać tego po sobie poznać, zwłaszcza gdy uraczyła taką wiązanką, że z ulgą przypomniał sobie, że nie jest żonaty, zwłaszcza z nią.
- Przemyślałem to i owo - odpowiedział spokojnie, bo na takie tornado jedyną metodą było zachowanie spokoju i trzeźwej oceny. Każde, inne postępowanie mogło doprowadzić do wojny nuklearnej, choć właśnie zamierzał spuścić jedną z bomb, pod tytułem dzieci powinny zostać ze mną. - Werter czuje większą więź ze mną, poza tym ty wiecznie ścigasz tych przestępców czy kangury, więc chyba najwyższa pora, by pies zamieszkał ze mną. Dzięki temu nie będę wpadać tutaj niezapowiedziany i będziesz mogła o mnie zapomnieć - zaproponował, zupełnie jak akwizytor, który zachwala swój towar.
Tak właściwie śmiał wątpić, że się zgodzi, ale postanowił kuć żelazo, póki gorące.

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

Koniecznie, słowem wstępu, muszę sprostować pewne nieprawdziwe informacje, które pojawiają się wyżej w związku z rozwodem państwa Haynes. Owszem, Chris dopuścił się zdrady ze sporo młodszą kobietą. Ale może być pewien, że nienawiść jego byłej żony do niego samego, byłaby taka sama niezależnie od koloru jej upierzenia. A że chłopina musiał leczyć sobie kompleksy akurat blondynką - cóż, to nienajlepiej świadczy wyłącznie o nim samym. I owszem, Everleigh jak na zagorzałą katoliczkę, modliła się żarliwie, by tego gnoja pewnego pięknego dnia trafił szlak. Ale ona nie jest złym człowiekiem, i nawet w swoich najszczerszych snach nie przypuszczała, że spotka go akurat taka kara. Liczyła raczej na to, że jego auto spadnie w przepaść (bez niego - sic!). Albo, że za jakieś długi dojedzie go komornik. No, ale nie, żeby od razu działa mu się taka potężna krzywda.
OK, Everleigh nie była gorliwą katoliczką i między Bogiem a prawdą, życzyła byłemu mężowi żeby pochłonął go ogień piekielny. Ale kiedy się tak realnie stało, było jej jednak przykro. Przez chwilę.
- Aha? - zagadała pytająco, czekając na to, co powstało w szalonym umyśle Chrisa. Zaczęła się swobodnie kręcić po mieszkaniu, cały czas gdzieś boczkiem boczkiem miziając Wertera. Znalazła i podała psu smaczki. Wyjęła z reklamówki zakupiony sobie instant-obiad i szybko schowała go do lodówki. Nie chciała wychodzić przy Chrisie na tą babę, co to jej się nawet gotować nie chce.
- Nie - odpowiedź była szybka i konkretna. Nie ma nawet takiej opcji, by cokolwiek w sprawach dotyczących Wertera uległo zmianie. Choćby do niewiadomo kiedy, miała z tego tytułu znosić obecność swojego byłego męża, w swoim życiu. Wróciła do lodówki i wyciągnęła z niej pojemnik z jakimś żarełkiem, pewnie łatwym do wykonania i przechowywania spaghetti.
- Będziesz jadł? Jakoś niespecjalnie przychodzi mi podejrzewanie tej twojej małoletniej pindy o gotowanie obiadu? - i cyk, szybka zmiana tematu. Nie, żeby to też była jakaś celowa szpila, po prostu dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że aktualna partnerka jej męża, byłego męża, jest sporo młodsza zarówno od niego, jak i od Ever. Haynes też nie chciałoby się gotować niczego jakiemuś obcemu chłopu, ale pech chciał, że kiedy jeszcze była w tym wieku, miała męża. I nakarmić tą gnidę było trzeba.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Już on znał treść jej wątpliwych modłów. Ku jej szczęściu jednak za cały burdel w swoim życiu obwiniał tylko i wyłącznie siebie, bo gdyby utrzymał starego przyjaciela w spodniach albo pod spódnicą żony to nie doszłoby do tej niemal trzeciej wojny światowej. Tak właściwie Pearl nawet nie chodziło o to, że gdy przyszło co do czego to stchórzył i postanowił zostać z żoną, ale o fakt, że ich romans opisał w książce broniąc się przed upadkiem swojej kariery.
W efekcie jednak i tak nie napisał tego bestsellera, a sama kochanka dała mu powód do sequela i to nie takiego wymuszonego. Powinien być jej wdzięczny, jak i był swojej drugiej połówce jabłka, która w międzyczasie zgniła.
Jak to jest, że one w małżeństwie wyglądają jak własne ciotki i aż żal takiej tknąć kijem, a po rozwodzie nagle zamieniają się w bohaterki Łabędziem być? Był to dla niego swoisty fenomen, nad którym dywagował długo, choć przyszedł tutaj w znacznie innym celu.
Dopiero jej kategoryczna odpowiedź ożywiła go na tyle, że zostawił kwestie jej urody daleko w tyle i skupił się na swojej psinie. Tej samej, do którego dostępu strzegła ta smoczyca z zupą instant z torebce.
Znał ją za dobrze, by nie widzieć tego szybkiego ruchu ręki, gdy chowała coś do lodówki. Albo to albo głowa Pearl. Z dwojga złego miał nadzieję, że to jakaś jarzynowa.
- Ever - nadal mówił do niej w ten sposób, choć pewnie już nie miał do tego najmniejszego prawa. - Zastanów się. Ciebie ciągle nie ma, a psina potrzebuje stałego miejsca. Moja praca teraz sprzyja temu, bym zabierał go na spacery. Poza tym chcę odbudować tamten dom - ten sam, w którym teraz były zgliszcza.
Miał nadzieję, że i z niego nie zostaną skrawki, gdy już z nim skończy.
Mimo tego, gdy zaproponowała obiad, skinął głową. Mieli swoje rytuały, jednym z nich było wcinanie czegoś gorącego i pysznego, a potem picie piwa, zupełnie jak za czasów małżeństwa. Żadne z nich nie zamierzało z tym walczyć.
- O której teraz mówisz? Bo jak o Alasce to potrafi gotować i mniejsze prawdopodobieństwo, że doda mi arszeniku - ale nie ruszył się o krok, bo miał psa, kanapę i pewnie Netflix wypuścił coś nowego.
Coraz bardziej podobało mu się to byłe małżeństwo.

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

Wywróciła oczami po raz kolejny dzisiejszego wieczora.
- Chris - udając jego ton i barwę głosu odpowiedziała, przedrzeźniając go. Mówiąc to, obrzuciła go również odrobinę karcącym spojrzeniem, bo faktycznie, chyba wypadł z grona osób, które mogą do niej mówić w ten sposób. Postanowiła tego jednak na ten moment jeszcze nie komentować, spora część wieczoru przed nimi, musi jej zostać zapas ewentualnych powodów, dla których będzie mogła go zjebać, potencjalnie oczywiście bez powodu. Tak, Ever bywała skomplikowaną osobowością. Zakręciła się po kuchni, skupiając się na przygrzewaniu im, wcześniej zaproponowanego przez nią samą obiadu. Teraz to już pewnie kolacji, ale kto by się tam przejmował nomenklaturą? - W przeciwieństwie do ciebie, ja mam realną pracę. Idę na zmianę, odbębniam ilość godzin zapisaną w umowie, wracam do domu. I tak przez tyle razy, by wypełnić stosześćdziesięciogodzinny etat. E-T-A-T. To nie to twoje, hobbystyczne rzępolenie w klawiaturę, za które łaskawie czasem ktoś zapłaci. Czasem, ostatnimi laty coraz rzadziej. - wzruszyła ramionami, robiąc przy tym odrobinę przepraszającą minę. Nieważne czy Chris był na fali maksymalnie wznoszącej, czy pisał do kotleta, Ever i tak nie nazywała tego jakąkolwiek regularną pracą. Pracuje to się na zmiany w fabryce, a nie pisząc sceny erotyczne do powieści różnej treści.
Jedzonko cichutko zaczynało skwierczeć, oznaczając nabieranie dodatniej temperatury. Ba, w mieszkaniu zaczynało nawet pachnieć domowym obiadem. Aż chciało się jeść. Haynes zgarnęła z lodówki dwa piwa i zrobiła kilka kroków, by postawić je na jakimś kawałku stolika przed Chrisem. Obróciła jeszcze raz, żeby gdzieś w okolice ud, rzucić mu pilota od telewizora. To było nieme hasło: włącz coś.
- To jest ich aż tyle, że nie ogarniasz która co potrafi? - parsknęła sobie nawet śmiechem. Nie podejrzewałaby nigdy swojego - byłego już szczęśliwie - małżonka o taką obrotność, jeśli chodzi o kontakty z płcią przeciwną. Doprawdy, od kiedy tylko odrobinę poluzował swojemu małemu przyjacielowi licznik, chłopak nie zwalnia tempa. Dzięki temu oświeciło Ever co do prezentu gwiazdkowego, dla jakże jej drogiego Chrisa - będzie to z pewnością voucher na pakiet badań pod kątem chorób wenerycznych. Chłop musi przecież dbać o zdrowie. Skoro ma tyle bab, ma dla kogo!
Wróciła do kuchni, jedzenie uznała już za tyle ciepłe, że było zjadalne. Przełożyła je na dwa talerze, jedną porcję mniejszą, drugą większą. Taki tam standard, jeszcze za czasów kiedy było dobrze. Dobrze, vel normalnie. Dla Chrisa porcja jak chłopu do kosy, heheh. Wróciła do swojego aktualnego towarzysza, stawiając mu talerz przed samym nosem.
- Dziś w menu szefa kuchni wyłącznie cykuta. I odrobina bazylii.
Smacznego, Chris. Ever już od dawna lubiła to ich byłe-niebyłe małżeństwo.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak, wielokroć to słyszał. Tak często, że był w stanie, zbudzony o trzeciej w nocy powtórzyć co do joty słowa o tym, że nie ma realnej pracy, bo nie jest na etacie. Dziwne, bo zawsze wydawało mu się, że takie dyrdymały słyszy się od starych dziadków, a nie od kobiety w kwiecie wieku. Najwyraźniej jego była żona nie różniła się bardzo od tego typu ludzi i plotła bzdury o tym, że lepsze jest stałe siedzenie przy biurku niż bycie wolnym strzelcem.
- Ile razy mam ci powtarzać, że pisanie powieści i scenariuszy TEŻ jest zawodem?! - oburzył się jak przystało na samca, któremu zadeptano ego. Przez chwilę nawet rozważał popisowe wyjście z tego miejsca obrazy i trzaśnięcie drzwiami, ale obiad w wersji instant przekonał go skutecznie do pozostania na kanapie. - Zrozum, on potrzebuje człowieka przy sobie - złagodniał i zamierzał podejść ją sposobem. Nie sądził jednak, że mu się powiedzie. Dla niego odmowa oddania mu psa była swoistą zemstą w jej wykonaniu. Jeśli miał do wyboru ją (która nawet wściekła na niego gotowała mu obiad) i kochankę, która go spaliła... Cóż, była żona wygrywała ten pojedynek w przebiegach i dlatego naciskał tylko trochę. Zdawał sobie sprawę, że wówczas skończy się wpadanie na miłe obiadki, zresztą gdyby Alaska naprawdę dowiedziała się jak wyglądają ich kłótnie, to pewnie szybko ukróciłaby tę skomplikowaną relację.
Sam Chris miał czasami taką pokusę, bo wówczas istniałaby szansa, że sporządnieje, ale jakoś nigdy nie było mu po drodze i zawsze kończył tutaj.
- Mówiłem ci, że spotykam się z kimś na stałe - to, czego jest nie powiedział to tego, że dziewczyna miała narzeczonego, który umarł. I podarował mu pośmiertnie swoją twarz, co sprawiało, że cała historia była dziwna. Romantyczna, ale w gruncie rzeczy przerażająca. Był sobie w stanie wyobrazić jak kobieta naigrywałaby się z niego, gdyby poznała całą obrzydliwą prawdę, więc dla dobra ogółu ją dawkował skupiając się na przygotowanym daniu.
Uruchomił nawet jakąś komedyjkę o skłóconych małżonkach i da przezorności najpierw poczęstował psa swoim daniem. Może i dotąd go nie otruła, ale on już raz uwierzył kobiecie i był w stanie oddać za nią rękę, a potem ona fajczyła się w ogniu jak miło. Od tamtej pory na każdą przedstawicielkę płci żeńskiej patrzył z podobnym dystansem, choć nie mógł się doczekać spróbowania tego.
- Poza tym jej rodzice - rozmyślnie unikał używania jej imienia, bo jego była- policjantka wytropiłaby ją jak zwierzę - mają pensjonat, więc akurat umie gotować - wyjaśnił, co wcale nie przeszkadzało mu w tym, by wszamać jedzenie od niej w mgnieniu oka.
Pisarze również klepią biedę, prawda?

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

O Everleigh można naprawdę powiedzieć wiele rzeczy. Jedną z nich też pewnie byłoby to, że jest heterą. I w jakimś stopniu niestety nie sposób się z tym nie zgodzić. Kiedy już się na coś konkretnego odpaliła, to choćby i cały świat miał spłonąć, postawiła na swoim. Lub wymusiła na kimś, zwykle mężczyźnie, a głównie jej szanownym - szczęśliwie już byłym - mężu, przyznanie jej racji. Jednak w temacie pracy, którą wykonywał Haynes, to nie było tak do końca jej zdanie. Owszem, ten sam tekst, pewnie nawet z tym samym ustawieniem słów pojawiał się w ich rozmowach wielokrotnie. Zawsze jednak w momentach, kiedy to Ever chciała swojemu partnerowi po prostu dogryźć. Przecież nawet kiedy jeszcze wszystko pozornie się im układało, bywały bardziej kłótliwe dni, a wtedy taka tematyka była dla dziewczyny wodą na młyn. Tak całkiem szczerze jednak, Haynes bardzo szanowała każdego, komu udało się w życiu pracować w takim zawodzie, jaki sobie kiedykolwiek zamarzył. Niezależnie od tego, czy wiązało się to z dużymi, czy małymi sukcesami. Tak było w przypadku Chrisa - mógł pisać i hasła reklamowe dla sexshopów, a gdyby tylko było to jego marzeniem z dzieciństwa, Ever byłaby jego największą fanką. Nie musi(ał) dziękować.
- Tak, wiem, oczywiście. - postanowiła jednak dodatkowo nie kopać potencjalnego leżącego i zareagowała tak jak zawsze, kiedy chciała załagodzić to, co sama zaczęła. Działało przez tyle lat, zadziała i dzisiaj. Uśmiechnęła się lekko, tak nie pokazując zębów. Pokiwała twierdząco głową, przyznając mu rację. A kiedy dojrzała, że twarz jej aktualnego towarzysza chociaż odrobinę złagodniała, wytknęła mu język niczym rozkapryszona nastolatka. Obsługa facetów jest niebywale wręcz prosta.
Ciężko pewnie twierdzić inaczej, kiedy z tym jednym spędziło się jakieś dziesięć, jeśli nie więcej lat.
- Chris, Werter ma człowieka. JA NIM JESTEM! - nastroszyła się jakoś mocniej, bo poczuła się tym tekstem trochę dotknięta. Tutaj czuje się jak u siebie, objada ją z posiłków, a tutaj ją tak paskudnie odczłowiecza. O nie nie, panie Haynes, takich rzeczy się nie robi. - I spędza z tym człowiekiem 90 procent swojego czasu. A nawet kiedy mnie nie ma, wyprowadza i karmi go sąsiadka. Jest sam tylko przez chwilę - no gdzieżby ona pozwoliła, żeby jej kochany piesek siedział sam przez dwanaście godzin ciągiem? Nie było żadnego dobrego sposobu, żeby przekonać ją do oddania swojego psa komukolwiek. Nigdy nie była typem zakochanej w zwierzęciu psiary, ale od kiedy w jej życiu pojawił się Werter, nie wyobrażała sobie nawet, że miałoby go zabraknąć. Nie, nie nie.
- Nie załatwiaj tym razem strażakom roboty na dwa dni, proszę - tak, to była forma gratulacji związanych z zaangażowaniem się w związek z jedną osobą. Cóż, Ever już chyba nie potrafiła uwierzyć w wierność jej - byłego już szczęśliwie - męża, więc kto wie co ewentualna kochanka wymyśliłaby tym razem? Kobiety są wyjątkowo kreatywne w tych czasach. Szczególnie, jeśli chodzi o zemstę.
Pokiwała twierdząco głową. Oczywiście, że jego partnerka musiała umieć gotować. Pewnie to właśnie z tego powodu jada obiady u swojej - szczęśliwie już byłej - małżonki.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Trudno było Chrisowi nie czuć się dotkniętym, skoro ostatnio jego literackie osiągnięcia bazowały na odcinkach telenoweli mydlanej, którą oglądał raptem jakiś milion osób i przeczuwał, że z nowym rokiem jej emisja zostanie zawieszona. Oczywiście winą obarczał tych współczesnych aktorów, którzy nie umieli przełożyć doskonałego języka jego opowieści na ekran. Zupełnie nie jego wina, że musiał współpracować z bandą kretynów, którzy sobie jego serial traktowali jako trampolinę do sławy. Nie jego również wina, że po tej wpadce z Pearl i publikacją książki na jej temat stwierdził, że nie przyłoży się już palcem do nowego bestsellera.
Słowa, oczywiście, nie dotrzymał, ale to była opowieść na inną historię.
Jak na razie jednak przehulał zaliczkę od wydawcy i czekał na znajomy napływ weny, a w międzyczasie zarabiał na chleb i badał okoliczności pożaru. To wszystko sprawiało, że był drażliwy, nerwowy i bardzo potrzebował swojego psa.
Przypuszczał, że kobiecie na tyle się układa, że może mu pożyczyć tę psinkę, ale nie zamierzał przyznawać się jej do słabości. Może i dzielili razem stół, ale odkąd przestali dzielić łoże, ich stosunki bywały raczej napięte, a rozwód był paskudny, więc nie zamierzał się podkładać. Kpiłaby niemiłosiernie z jego niepowiedzeń życiowych, które zaczęły go prześladować odkąd się z nim rozszedł. Podejrzewał, że rzuciła na niego jakąś afrykańską klątwę, która sprawiała, że życie cudownie się mu pierdoliło. Nie mógł pierdolić się z nią to przynajmniej ponura egzystencja ruchała go bez reszty pozostawiając na lodzie. Czy ona nie mogła choć raz zrozumieć, że właśnie dlatego potrzebował tego nieboraka liżącego mu teraz policzek?
- Sąsiadka, czyli ktoś obcy - pochwycił. - U mnie byłbym ja na cały etat, poznałby Alaskę. Wiem, że uzgodniliśmy, że nie poznajemy go z byle kim, ale skoro się już tyle spotykamy to najwyższa pora - i wcale to nie było dziwne, że dywagowali o tym, zupełnie jakby Werter był ich dzieckiem. Tak właściwie było, bo Chris nigdy nie zamierzał dorabiać się potomstwa, więc całą miłość przelał na tego psiaka i teraz to właśnie on był celem tych towarzyskich spotkań z byłą żoną.
Albo przynajmniej tak sobie wmawiał, bo tęsknił czasami za tą atmosferą przebywania z kimś, kto znał cię na wylot i przy kim nie trzeba było już niczego udawać. Z tego powodu też nigdy nie wzbraniał się przed zostaniem na obiad, choć jakoś często się krygował przed mówieniem jej o swoim nowym życiu.
Dlatego po jej reakcji odetchnął z ulgą.
- Nie każda dziewczyna pali chłopaka w akcie zemsty. Poza tym teraz nie zdradzam, nie jadę na dwa fronty. Zmieniłem się i jestem porządny - niech jeszcze powie ze dwa razy takie słowa, a sam w nie uwierzy.

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

Westchnęła głośno i przeciągle. Po raz kolejny również miała ochotę teatralnie wywrócić oczami, ale robiła to w towarzystwie swojego - szczęśliwie już byłego - męża tyle razy, że powoli zaczynała ją boleć głowa. Ich małżeństwo trudno nazwać ciągłą i nieprzerwaną sielanką, ale jeśli miała się cofnąć do momentu, w którym zdrada Chrisa wyszła na jaw, trzeba przyznać to głośno: Ever pękło wtedy serduszko. Okazało się nagle, że poświęciła tyle lat swojego życia mężczyźnie, który na to po prostu nie zasługiwał. Gdyby tylko chociaż spróbował to rozegrać jak człowiek, zagrać w otwarte karty, pewnie wszystko potoczyło się inaczej. A tak zostawił kobietę z przekonaniem, że zniszczył jej życie, więc w swoistym odwecie ona postanowiła zniszczyć je również jemu. I tak, ich rozwód był paskudny. I nie mam tu na myśli wyciągania na sali sądowej zupełnie prywatnych czy intymnych syfów, a coś pokroju kolejnego odcinka Jerry Springer Show. Hej, życie z kimś o temperamencie Ever musi obfitować w atrakcje, czemu więc na sam koniec miała nie odpalić fajerwerków?
- Sąsiadka, czyli ktoś, kto w przeciwieństwie do ciebie, a tym bardziej twojej nowej drugiej połówki, widuje Wertera codziennie - Ever chciała nazywać partnerkę Chrisa małoletnią flądrą, ale raz - dziewczyna wcale z worka najmłodszych kandydatek na kochanki nie wypadła, dwa - nie zamieniły do tej pory ze sobą choćby jednego słowa, więc nie mogła jej ubliżać tylko dlatego, że ma przefatalny gust jeśli chodzi o facetów. Próbowała być zatem miła i neutralna jak Szwecja. - Dziecko też byś jej przedstawiał? No właśnie. Bez większych deklaracji, nawet tego nie planuj - surowym głosem ostudziła jego zapędy. Musi jej wybaczyć, ale u niego nawet ślub nie jest odpowiednią deklaracją dla romantycznego żyli długo i szczęśliwie. Ever nie mogła więc pozwolić, żeby jej ukochany piesek cierpiał, bo przyzwyczai się do jakieś laski, która zniknie z życia jego pana szybciej niż zdążyła się pojawić. Oczywiście, że chciała tym samym zrobić swojemu - szczęśliwie byłemu już - mężowi na złość, ale się nie przyzna i będzie przykrywać to łatką opiekuńczości.
Wyszczerzyła się szeroko, zdradzając, że coś podłego przyszło jej na myśl:
- Wiesz Chris, jest pewna grupa zdarzeń losowych, które przydarzą się tylko mniej lub bardziej szczęśliwym wybrańcom. Jedni wygrywają fortuny na loterii, drugich dotyka spalenie przez kochankę. Wolałabym chyba jednak tą fortunę. Zdecydowanie sympatyczniej - i nagle zaczęła udawać jakąś śmiertelnie poważną, kryjąc się co prawda w tym momencie akurat za swoim piwem. Trzeba to było przyznać - gdyby miała taką możliwość, za wszystko co przecierpiała, spaliłaby Chrisa na stosie. Nawet podlewałaby regularnie pogorzelisko benzyną, żeby za szybko nie przygasło. Z drugiej jednak strony, ich wspólnie spędzany czas dawał jej pewien komfort bywania z kimś, z kim jest gwarancja tego, że będzie fajnie i bez spięcia. Po ostatnim przerobie w pracy nie potrzebowała dużo więcej niż to.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że zawalił swoje małżeństwo koncertowo. Trudno było jednak ciągle upadać na kolana (był już stary i dokuczał mu artretyzm) i bić się w zrobione piersi powtarzając mea culpa, mea maxima culpa. W tej sprawie tak naprawdę nie było miejsca na szukanie odcieni szarości. To on znalazł sobie kochankę i było mu z nią na tyle dobrze, że rozważał rozwód. Prawda była jeszcze bardziej brutalna- to jemu popisowo odbiła palma pod wpływem wątpliwej sławy posiadacza najbardziej sprawnego pióra w Australii. Sądził, że każdemu prędzej czy później zaczyna krążyć pod kopułą sodówka i tylko nieliczni wychodzą z tego bez szwanku. Pozostali śmiertelnicy zaś muszą przełknąć gorzką pigułkę rozczarowania.
Tak naprawdę Chris robił to codziennie, gdy patrzył w lustro i nie wiedział, kto się do niego uśmiecha sztucznie. Czy to aż coś tak złego, że chciał mieć jedyną namiastkę normalności u siebie w domu? Mówił o psie, bo coś czuł, że na Ever jego dziewczyna jednak by nie wyraziła zgody, choć mieszkanie z nią mogło być zabawne, interesujące i na dodatek mieliby co jeść.
- Czy do ciebie nie dociera, że byłbym z nim codziennie? Alaska z pewnością też. W końcu pracuje tutaj - westchnął sam, bo czasami miał wrażenie, że pomimo deklarowanej liczby lat to jego była zachowywała się czasami jak gówniara. Wiedział też, że robiła mu na złość i o to głównie chodziło, ale póki nie miał dowodu to mogła zasłaniać się dobrem Wertera. Jak tak dalej pójdzie to ich pies przejmie się i skończy jak jego literacki odpowiednik. - A jeśli się jej oświadczę? Mógłbym to zrobić...- to zdecydowanie brzmiało jak groźba w jego wykonaniu, ale kobieta wiedziała, że tego nie zrobi. Głównie dlatego, że nadal traktował małżeństwo z nią jak dziwnego rodzaju świętość, a na dodatek jego młoda dziewczyna jeszcze nie bawiła się w tego typu zobowiązania. Właściwie to bolało go najbardziej, choć nie mówił tego głośno. Przy Ever wszystko było znacznie prostsze i oczywiste, bo znali się od małego i dorastali w równym tempie. Tutaj wchodził na grząski grunt i czasami czuł się jak na bagnach, a przecież nie miał wioseł.
Dlatego, jej podłość nagle wydawała mu się dziwną zdradą i przez chwilę patrzył na nią zupełnie tak jakby dopuściła się czegoś niewyobrażalnie okrutnego. Wziął piwo i zaczął się zbierać, jakaś granica została przekroczona, ale nie uważał, że powinien z tego powodu marnować dobry napój bogów.
Tak właściwie Chris nie przywykł do pozostawiania żadnego alkoholu ani jedzenia, ale tym razem zniewaga była tak ogromna, że z żalem, ale jednak postanowił pozostawić kolację i wyjść z domu, w którym go obrażali bezpodstawnie. Właśnie tak się czuł, bo przecież nie zasłużył na ten cały pożar i cierpienie.
Ludzie za zdradę żony nie płoną żywcem, prawda? To zarezerwowane było kiedyś dla chrześcijan.
- Przyjdę po Wertera. Niedługo - zastrzegł wkurzony.
Chyba trafiła idealnie w jego odcisk.

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

Tak, bywały takie momenty w których pewne zachowania - głównie te wobec Chrisa - były tak dziwaczne, że sama Ever dziwiła się, że jest ją jeszcze stać na takie akcje. Była poważną (i poważaną) panią detektyw, która po rozwodzie wzięła się za siebie i zrobiła coś ze swoim życiem, ze sobą. Cały problem jednak polegał na tym, że po tym jak wszelkie emocje opadły po ich rozstaniu, każde chyba powinno znaleźć swoją własną drogę. A nie nadal grzebać się w bagienku położonym na obrzeżach jedynych ciepłych uczuć jakie im do siebie pozostały. W przypadku tej dwójki jednak, kąpiele błotne następowały jednak nadzwyczaj często. Ciężko chyba wtedy ułożyć sobie życie całkiem na nowo, prawda?
Machnęła kilkukrotnie rękoma w powietrzu. Trochę tak jakby miała go w tym momencie wentylować, albo co jeszcze lepszego. Po jaką cholerę ten człowiek się tak spina, nie jest już najmłodszy, serce ma jedno, udaru jeszcze dostanie!
- No już, już, zwolnij konia. Nie stresuj się tak - Ever miała w tym momencie odpalić się z trywializmem pt. "złość urodzie szkodzi", ale postanowiła sobie jednak dać na wstrzymanie i nie wyciągać naraz wszystkich asów z rękawa - przynajmniej w kategorii doprowadzania Chrisa do furii. Tak, ona sobie wręcz d o s k o n a l e zdawała sprawę z tego, w jaki sposób może go wyprowadzić z równowagi, na jakie tematy wejść, jakich użyć zwrotów. Akurat w tej materii bywa dosyć ciężko, kiedy twoim przeciwnikiem jest ktoś, kto zna cię wręcz na wylot. W ten sam bowiem sposób działało to przecież odwrotnie - nikt nie potrafił tak wkurzyć Ever jak jej - szczęśliwie już były - małżonek.
- Nie wiem czy grozisz tym mi, sobie czy jej - odpowiedziała z przeraźliwie poważną miną, roześmiała się jednak szybko, na tyle głośno i na tyle wręcz teatralnie, że równie dobrze mogła mu powiedzieć wprost: "to był żart, masz się teraz śmiać". Czasami miała wrażenie, że była człowiekiem kompletnie pozbawionym poczucia humoru, a wszelkie wymuszone żarty finalnie i tak musiała okraszać perlistym śmiechem. Jeśli kogoś nie rozbawi sam dowcip, będzie się śmiał z tobą, bo po prostu się mu to udzieli.
- Ojej, patrzcie na niego jaki delikatny. Siadaj i się nad sobą już tak nie rozckliwiaj. Było, minęło, pewne rzeczy albo bierzesz na klatę albo udajesz skrzywdzoną nastoletnią baletnicę - wywaliła na jednym oddechu, bo przecież ileż można znosić fochy gościa? Tym bardziej, kiedy w obecnym momencie uważała ewentualny za zupełnie niepotrzebny. Ale skoro się już zbierał do wstania, albo nawet i wstał, wyciągnęła rękę z pustą butelką po piwie, wskazując mu na lodówkę: - Ale zanim usiądziesz, możesz przynieść piwo. Dolna półka, po lewej, za sałatą. Też cię kocham - wyszczerzyła się szeroko i rozsiadła w kanapie niczym wielka pani. Lepiej, żeby szanowny Haynes nie zdecydował jej jednak zepsuć dzisiejszego wieczoru. Wtedy dopiero mogłaby wymyślić jakąś podłą akcję.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Najprostszym rozwiązaniem byłoby wyjście z tego mieszkania i chwilowa amnezja na punkcie adresu. Gdyby Hanyes tak bardzo chciał to zapewne nawet kupiłby sobie nowego psa i zapomniał o starym.Byłoby to skrajnie skurwysyńskie, ale wiedział, że i takie historie mają miejsce. Wszystko byłoby lepsze od dzielenia wspólnej opieki z tą wiedźmą, która miała przewagę nad nim. W końcu znała go lepiej niż ktokolwiek inny i zazwyczaj wykorzystywała to do cna doprowadzając go do furii. Poza tym apartamentem rzadko wpadał w popisową złość przepijając każdy ze swoich problemów solidną porcją alkoholu. Miał wrażenie, że whisky na tyle go znieczula, że w zasadzie wszystko mu jedno.
Tyle, że najwyraźniej nie tutaj. Tu czas jakby stanął w miejscu i co gorsza, powracał do etapu, w którym był w tej kobiecie szaleńczo zakochany i chciał naprawić ich małżeństwo. Nawet po pieprzonej Pearl próbował się ukorzyć i powrócić w znajome progi, a ona już go nie chciała. To nie tak, że jej się dziwił czy coś, bo jednak wywinął jej niezły numer, ale wciąż pozostawał przez to człowiekiem mocno nieszczęśliwym. Przebywanie tutaj to była namiastka czasów, w których wprawdzie ją zdradzał jak szalony i szukał okazji, ale wciąż miał do, do którego mógł w tych najgorszych momentach powrócić.
Tak przynajmniej to sobie tłumaczył i to sprawiło, że nareszcie nie uniósł się niepotrzebnym gniewem i postanowił pozostać w tym bagnie, choć z biegiem czuł się coraz bardziej jak sfrustrowany Shrek, nawet bez gromadki dzieci i męczącego osła. Dobra, tę rolę sprawowała dzielnie ona, choć jeszcze wahał się w tym wypadku nad smoczycą.
- Nie będę walić sobie konia przy tobie, aż tak nie jesteśmy blisko, weź - starość również charakteryzowała się tym, że w tej chwili się przesłyszał i spojrzał na nią zdezorientowany. Co ta kobieta mu w ogóle proponowała?
Pokręcił głową, gdy się roześmiała i odhaczył w głowie, że niedługo zacznie realizować plan Alaski, to jest ten z włamaniem się i zabraniem psa wbrew jej woli. Brzmiało to zdecydowanie lepiej niż szarpanie się z tą kobietą, która po rozwodzie przemieniła się w czystą heterę. Czasami, zwłaszcza gdy był sam, czuł, że nieźle go to podnieca, ale obecnie starał się wyrzucić ten (jej) obraz z pamięci i udawać absolutnie obojętnego na jej wdzięki i bycie zaborczą suką. Momentami nawet mu się to udawało. A momentami sama mówiła coś, co sprawiało, że nawet jego odporny na wszystko penis więdnął jak niepodlewana roślinka.
To była jedna z takich sytuacji, więc prychnął. Na samą myśl o sobie w trykocie oblewał go zimny pot, ale cóż, był raczej postawnym mężczyzną. Piwem jednak nigdy nie gardził, więc ruszył do lodówki i zabrał je z półki wyrzucając sałatę do kosza. Już była zgniła, bo Ever nigdy nie dbała o swoje zdrowe zakupy.
Usiadł obok niej na kanapie, bliżej niż wcześniej i otworzył puszkę. Podał ją jej bez słowa, bo wyglądała w tej chwili tak, że trudno mu było zebrać myśli. A tym razem miał być tym porządnym, więc takie myśli powinien pozostawić dla siebie.

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ