właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Brzmiało to jednocześnie miło i smutno. Miło, bo dobrze było mieć jednak ludzi, przy których można było być w pełni sobą i którzy zapewniali Ci odskocznię od codziennych problemów. Ale smutne, bo przecież jednak rodzina podobno po to była, aby Cię akceptować. Szczególnie ta rodzina, którą sobie wybierasz. Bo z tą biologiczna, jak wiadomo, bywało nieco różnie i tutaj pole do manewru było mocno ograniczone. Nie mógł jej jednak oceniać (i nawet nie chciał, bo po co), skoro sam nie najlepiej sobie żonę wybrał, chociaż tutaj bardziej problemem było to, że ona przy nim początkowo celowo nie była sobą, a potem dopiero zaczęła, gdy już wszystko zostało zaklepane, albo po prostu tak mocno się zmieniła po ślubie, ale i tak: wybór był jego i naprawdę kilka lat temu był absolutnie przekonany, że robi dobrze. Wyszło gównianie, niestety, chociaż jakoś specjalnie nie żałował. Pocierpiał swoje, ale przynajmniej wyciągnął jakąś lekcję i miał nadzieję, że będzie potrafił następnym razem podejść do sprawy rozważniej. O ile będzie następny raz, bo jak na razie raczej się za bardzo w tym kierunku nie spieszył. Nie ma przecież co pakować się z jednej relacji w drugą od razu. Oczywiście na siłę, bo jeśli sama się trafi, to też nie można ignorować.
Ach, tak. Coś słyszałem, że to bardzo popularne powiedzenie. Jestem prawie pewien, że w tamtych kręgach używa się go częściej, niż nam się wydaje — przyznał z poważną miną, kiwając lekko głową, jakby był jakimś filozofem czy innym znawcą ludzkiej natury. Ale cóż. Niby wiedział, że te rodziny to żadna Dynastia czy inna Gorzka Zemsta, ale jednak podejrzewał, że pod stołem i za plecami ludzie tam załatwiali bardzo dużo spraw w sposób nie do końca legalny na przykład. Albo nie do końca odpowiedni według ogółu tej społeczności. Albo po prostu taki, który oficjalnie mógł być uznany za nóż wbity w plecy męża/żony/dzieci/rodziców. Można wybrać, w zależności od sytuacji. — Ale to znaczy, że jej ze sobą nie zabrałaś? Szkoda, chciałem jej postawić truskawkowe kamikaze… — westchnął nieco teatralnie, jakby co najmniej naprawdę miał na to nadzieję od chwili, gdy tylko Lemmie zobaczył. Tak naprawdę wcale nie, bo skupił swoją uwagę na niej.
Cieszy mnie to bardzo — uśmiechnął się szeroko, bo miło było słyszeć, że było jej wygodnie. — Dres to nie jest, ale nie kłamałaś, że nie tylko w drogich sukienkach wyglądasz bardzo dobrze — stwierdził zgodnie z prawdą, bo naprawdę wyglądała pięknie, nie mógł więc nie dać jej tutaj komplementu. — Dzięki, starałem się — zaśmiał się lekko, gdy i z jej strony pojawił się komplement względem jego stylizacji. No był stylowym facetem, to prawda. Nie miał z tym żadnego problemu i nie obawiał się ani trochę, że ktoś może to uznać za dziwne, niemęskie czy cokolwiek takiego. Zdecydowanie nie potrzebował niczyjego uznania w tej kwestii.
Spotkałem się ze starymi znajomymi, nadrabialiśmy zaległości, ale chyba już mam dość na dzisiaj — nie było to kłamstwo, aby spędzić z nią trochę czasu. — A Ty? — odbił piłęczkę.
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
To prawda. Lemmie jakby na to tak spojrzała to na pewno by zapłakała nad swoim losem i gustem jeśli chodzi o ludzi, natomiast nie dostrzegała tego zupełnie. Głównie przez to, że byli jedyną rodziną jaką miała od dłuższego czasu, więc nie uważała, że może wybrzydzać. Czy z niej zrezygnować. Nie miała innej przecież. Była sama jak palec na tym świecie, nawet jeśli to czuła coraz mocniej zamiast coraz mniej to jakoś zamierzała z tym żyć. Bo nie podejrzewała zupełnie, że cokolwiek albo ktokolwiek mógłby jej spojrzenie na to zmienić.
Ona niestety powagi nie umiała zachować, bo się roześmiała na jego słowa - Też tak myślę - pokiwała głową, ale nadal rozbawiona. Gorzka Zemsta to może przesada, Dynastia też, bo jednak było ta sporo dram, które się śmiertelnie kończyły albo komuś się większa krzywda działa, niż obtarta od obcasów stopa, na szczęście. Natomiast na pierwszy rzut oka można było sporo podobieństw znaleźć. Na przykład dbanie o to co inny powiedzą, przepych i drogie stroje. To trochę sprawiało, że człowiek zaczynał i we wszystkie intrygi wierzyć, przynajmniej Lemmie tak miała na początku. Totalnie by wtedy uwierzyła, że jej przyszła teściowa mogłaby kogoś zabić, a teraz to tak średnio.
Była to bardzo dziwna wizja, która przez chwilę tak jej w głowie namieszała, że jej słów za brakło normalnie - Truskawkowe kamikaze brzmi jak coś od czego by na pewno dostała zawału - powiedziała poważnie najpierw, ale zaraz się zaczęła śmiać, bo to jednak temat, przy którym powagę ciężko utrzymać.
- No tak, ja nigdy nie kłamię - zastrzegła, chociaż komplement z jego ust wcale jej nie umknął. Był bardzo miły i z jakiegoś powodu sprawił, że się lekko zarumieniła, czego na szczęście nie było widać, dzięki makijażowi który miała i oświetleniu w tym miejscu - Szczególnie jeśli chodzi o mój powalający wygląd, zawsze lepiej uprzedzić ludzi. Wiesz, zawały i te sprawy - dodała jeszcze, bo żart był zdecydowanie czymś co jej zdaniem pasował do każdej sytuacji. Szczególnie takiej, gdzie nie chciała się bardziej zawstydzać. Dbanie o siebie zdecydowanie nie było niemęskie, przynajmniej to w jego wykonaniu. Lemmie by sie mogła bic jakby ktoś powiedział inaczej. Ogólnie zawsze lepiej, kiedy mężczyzna się dobrze prezentuje i ładnie pachnie, a nie na odwrót - Wypijmy za Twój sukces - uniosła swoją szklankę do góry, po czym sporą część jej zawartości opróżniła.
- Dość nadrabiania zaległości czy bycia tu? - dopytała, bo było to bardzo ważne. Jak tego pierwszego to ona chętnie mu jakieś inne atrakcje dzisiaj zapewni, a jeśli tego drugiego to po ostatnim drinku ładnie mu pomacha na do widzenia. Co się będzie biedny męczył - Babski wieczór, ale dziewczyny są bardziej pijane niż ja, więc robię sobie od nich przerwę - powiedziała, ale bez żadnej złości czy wyrzutów. Tak się zdarzało. A ona próbowała nadrobić, widać po drinku w dłoni - I uwielbiam karaoke - dodała, bo to było w tym wszystkim też bardzo istotne.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Każda perspektywa rządziła się nieco innymi prawami, dlatego chyba jego ocena tutaj i tak nie była najważniejsza. Często przecież jest tak, że niektóre relacje z boku wydawały się pozbawione sensu zupełnie, a tak naprawdę niosły dla danej osoby korzyści, o których się by nie pomyślało. I czasami te korzyści okazywały się wystarczającym wynagrodzeniem za całą resztę, która mogła być nieco upierdliwa na co dzień. Czy to brzmiało dość głupio i żenująco, jak myślenie kogoś, kto zbyt długo tkwił w związku z kimś, z kim nie powinien? Cóż, chyba niestety tak. Ale takie podejście gdzieś chyba nadal w nim tkwiło, niestety lub stety. Pracował nad tym, chociaż tego, że nie lubił wpierdalać się w cudze relacje było już kwestią, której zmieniać nie chciał.
On nie wnikał, ile dramatów działo się w tych najwyżej postawionych rodzinach, nie było jednak sekretem, że i niezbyt legalne interesy w tych kręgach się prowadziło i nie każdy nawet próbował ich unikać, tylko zupełnie przeciwnie. Dawało to dodatkową władzę i sporo dodatkowych pieniędzy na pewno. Całe szczęście, że on raczej nie musiał martwić się o zainteresowanie ze strony takich organizacji, bo jednak jego winiarnia zdecydowanie była tą najlepszą i największą w mieście. I to mu odpowiadało, skoro przyjechał do Lorne Bay, bo chciał jednak trochę spokojniejszego życia niż wcześniej.
Nie będę Cię oszukiwać, ja też miałby pewien problem z przełknięciem truskawkowego kamikaze — przyznał się jej od razu, bo nie zamierzał jej tu oszukiwać. — Ale są okazje, w których mógłbym zrobić wyjątek i się przemóc — dodał, bo oczywiście, jakby miał zobaczyć minę jej teściowej, która już na poprzedniej imprezie patrzyła na niego dość krzywo, to mógłby przynieść całą tacę, aby i jej szota zaproponować.
To całkiem rozsądne. Co prawda nie przygotowałem się na to do końca i musiałem nieco podtrzymać się baru, jak Cię zobaczyłem, ale sumienie masz czyste, ostrzegałaś — pokiwał głową z uznaniem, bo musiał przyznać, że dobrze to rozegrała i bardzo rozsądnie. On z kolei być może odrobinę przesadził z tym żartowaniem, szczególnie że żarty to nie był do końca, tylko sama prawda. Była bardzo piękna, co było naprawdę miłym dodatkiem do tego, że przyjemnie mu się spędzało z nią czas.
I za Twój wieczór wolny od niewygodnych rzeczy — dodał, gdy ona postanowiła wznieść szklankę w ramach toastu za niego. Poszedł w jej ślady, pijąc bardzo sporo swojego drinka na raz, ale był smaczny, więc nie ma co się ograniczać.
Dość nadrabiania zaległości, chociaż to się łączyło z planami zakończenia mojego pobytu tutaj — czas przeszły nie był tutaj przypadkowy. — Ale jeśli szukasz towarzystwa na przeczekanie, aż dogonisz swoje przyjaciółki albo one trochę wytrzeźwieją, to zgłaszam swoją kandydaturę — dodał, unosząc lekko brew. — Jestem całkiem zabawny i miły, piję tequilę i absolutnie nie potrafię śpiewać, ale jestem świetną cheerleaderką osób mających odwagę śpiewać na karaoke — zareklamował się bardzo poważnie.
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Relacje to była skomplikowana sprawa. Jak ktoś mówił inaczej przedstawiając swój związek w samych superlatywach, zero problemów to kłamał totalnie. Są tylko dwie opcje odnośnie tego kogo okłamywał, bo mógł ludzi dookoła albo samego siebie. Lemmie była tak gdzieś pośrodku tego, ale próbowała to jakoś ogarnąć. Póki co w swojej głowie, a potem się okaże. Wszystko zależy do jakich wniosków dojdzie. Natomiast niewtrącanie się w cudze relacje było bardzo dobrą cechą, ostatnio coraz rzadziej spotykaną, chociaż można to też zrobić totalnie nieświadomie. Czasem jakieś rzeczy po prostu wychodzą, bo tak mają wyjść. Przeznaczenie i te sprawy. Jak ktoś wierzy oczywiście, bo Lemmie przez swoja matkę była mocno uprzedzona do wielu rzeczy, jak założenia że wiele rzeczy zależy od wszechświata, ułożenia planet albo innych, magicznych aspektów.
Roześmiała się słysząc jak bardzo był w stanie się poświęcić - To dość duże poświęcenie - stwierdziła. Wiele rzeczy można wypić, czasem nie ma co wybrzydzać, ale trzeba przyznać, że truskawkowe kamikaze mogłoby być już przesadą - Ale możesz zamiast tego wypić cały kieliszek szampana na raz. Będzie równie oburzona, a ty nie będziesz rzygał na kolorowo - te kilka lat temu Lemmie dostała specjalne traktowanie w takiej sytuacji, ale na pewno na niego spojrzałaby inaczej. W końcu mężczyzna ze społeczeństwa, który zna zasady i je świadomie ignoruje. Skandal - Nie jesteś fanem kolorowych drinków czy tylko truskawkowego kamikaze? - zapytała. Dobry moment, żeby się czegoś o nim dowiedzieć, szczególnie że wspólne picie zapewne będzie miało dziś miejsce także wolała wiedzieć.
Zawstydziła się jeszcze bardziej na jego słowa, czego po sobie poznać nie dała oczywiście. Tylko się uśmiechnęła i pokręciła na niego głową - Utrzymuje poprzeczkę jak coś, więc następnym razem też się czegoś chwyć - powiedziała. Chociaż się nie roześmiała to jej mina była całkiem niepoważna, także totalnie tych słów nie mówiła na serio. Chciała coś jeszcze dodać, ale się powstrzymała, bo nie wiedziała do końca czy powinna. Raczej nie wypada flirtować z mężczyzną innym niż ten od którego się pierścionek dostało, a Lemmie była bardzo bliska temu.
Świetnie mu to wyszło, chociaż wcale nie musiał, bo Lemmie nawet się zastanawiać nie musiała. Wystarczyło, że jej powiedział, że się nigdzie nie wybiera, a ona już się ucieszyła. Może to fajnie zabrzmi, może niefajnie, ale teraz zdecydowanie wolała jego towarzystwo niż swoich przyjaciółek. Nie tylko przez różnice upojenia alkoholowego - Twój wniosek został rozpatrzony pozytywnie - powiedziała rozbawiona - Miałeś mnie przy tequili, ale potem to już pozamiatałeś - wyznała, chociaż nie do końca to była prawda, bo miał ją wcześniej. Ale skoro wiedziała co pił to mogła im zamówić shoty, bo czemu nie? - Doradzasz też w wyborze repertuaru? Bo zawsze wybieram jakieś smutasy i niektórzy pijani ludzie płaczą - to była już cała prawda. Jakby mu jakiegoś Sama Smitha zaśpiewała to też by pewnie płakał, bo Winnie tego o niej nie wiedział jeszcze, ale pięknie śpiewała - Jaka jest Twoja ulubiona piosenka ABBY? - zapytała, bo nie brała pod uwagę, że ktoś mógł nie mieć.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Zdecydowanie kłamał, jeśli opowiadał tylko o dobrych stronach i udawał, że złych nie ma. A jeśli nie kłamał ani wobec siebie, ani wobec innych (lub i jednych, i drugiego jednocześnie), to naprawdę powinien udać się na terapię ze swoją drugą połówką. Mimo wszystko nie było to zdrowe, gdy ludzie zgadzali się ze sobą we wszystkich i zawsze, i nigdy o to nie kłócili. Wtedy albo żyli w kłamstwie, albo któraś strona dała się tak mocno zdominować, że właściwie nie było dla niej miejsca w tym związku. I było to bardzo przykre, zdecydowanie bardziej niż problemy w relacji, z którymi czasami trzeba sobie było radzić. Chociaż oczywiście, czasami było tutaj słowem kluczem. Czy przeznaczenie też? W to raczej Winnie wątpił, zdecydowanie był zwolennikiem teorii, że ludzie sami decydowali o swoim losie w znacznym stopniu na co wpływały ewentualnie kwestie społeczne i relacje z innymi właśnie, a nie jakaś nadludzka siła, która wszystko ustawiała i pchała ich w odpowiednim kierunku.
Ale jaka nagroda… — rzucił z rozbawieniem, jakby co najmniej rzeczywiście warto byłoby się tak poświęcić, jeśli miałby zobaczyć reakcję tej jakże dystyngowanej kobiety. — To mnie przekonuje bardziej. Zachowam to na jakieś jej przyjęcie, a jak mocno będzie się krzywić to być może dodam, że od razu czuć, że to nie szampan tylko wino musujące… — pokiwał głową nawet na swój własny plan, bo brzmiał on oczywiście wspaniale. Wcale nie i wcale nie miał zamiaru wdrażać go w żaden sposób — Musisz mnie wkręcić na jakieś następne — dodał jeszcze, bo w sumie tak naprawdę nie sądził, aby jej teściowa go zaprosiła. Chociaż cholera wie, może miała dla niego jakąś potencjalną żonę, bo miał wrażenie, że na tych przyjęciach starsze pokolenie próbowało głównie wyswatać swoje dzieci i wnuki, ewentualnie ogarnąć jakieś interesy. I gdzie tu zabawa?
Kamikaze ogólnie do mnie nie przemawia w żadnej wersji — przyznał, marszcząc lekko brwi. — Nie mam już siedemnastu lat i nie jestem studentem na wymianie na innym kontynencie — dodał nieco sobie żartując, ale coś chyba w tym było. Nie był też najwyraźniej sentymentalny aż tak bardzo względem tego okresu, aby zamawiać tacę szotów kamikadze i delektować się tym, że smakują one jak najlepsze imprezy na studiach albo pod koniec liceum. — Ale jakichś bardzo wymyślnych drinków też raczej nie pijam — dodał, odpowiadając na jej pytanie. W tej kwestii raczej stawiał na prostotę.
Nie wątpię w to — zapewnił ją i oczywiście planował być jak najbardziej przygotowany na każde ich potencjalne kolejne spotkanie. I w sumie świadomość, że miało być jakieś następne była dla niego naprawdę miła. Ale oczywiście nie było w tym nic dziwnego. Ani podejrzanego. Lubił ją po prostu, była bardzo ciekawą i przyjazną osobą i bardzo odświeżającą odmianą od tych wszystkich dziwnych, nadętych ludzi, więc logiczne, że ją polubił od razu. Ale to tylko sympatia, żadne tam flirty. Była zaręczona, więc tak nie wypada.
Nieźle, a sądziłem zawsze, że marketing nie jest moją mocną stroną — czy tak było naprawdę? Któż to wie. Trudno było odgadnąć po jego tonie głosu. — Najpierw mówisz o smętach, a potem o ABBIE, powinnaś się zdecydować… — spojrzał na nią z lekkim oburzeniem, bo chyba nie chciała mu tu wmawiać, że ABBA to smęty. Mieli trochę wolniejszych utworów, ale to nadal ABBA, okej. — Nie umiem wybrać jednej — dodał, bo cóż. Dla niego po prostu to niemożliwe, bo przecież to ABBA.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Kłótnie ogólnie były fajną sprawą, oczywiście jeśli ludzie się umieli kłócić. Nie dość że oczyszczały atmosferę, można było sobie jakieś sporne kwestie wyjaśnić to jeszcze można było się w fajny sposób pogodzić. Gorzej było jak ludzie nie potrafili, ale nie o tym scenariuszu teraz. To scenariusz, o którym Lemmie nie chciała myśleć, bo coraz bardziej miała wrażenie że ona i Jeremy tą umiejętność tracą, co było w jej oczach słabym znakiem jeśli chodzi o przyszłość ich związku. Było nad czym pracować zdecydowanie, ale najważniejszym pytaniem było tu czy oni w ogóle chcieli pracować. Czy on chciał, bo wcale to takie oczywiste nie było. Temat był to jednak trudny, zdecydowanie nie przeznaczony na dzisiejszy wieczór, bo on był akurat super.
Roześmiała się dość głośno, aż ktoś obok się na nią spojrzał dziwnie, ale oczywiście to zignorowała - Ciekawe co byś był gotowy poświęcić jakbyś poznał ja lepiej - pierworodnego syna może nawet, kto wie. Na szczęście nie zapowiadało się na to, żeby się w takiej sytuacji znalazła, więc Lemmie się mogła śmiać skoro to tylko teoria była - Uuu nie wiem czy będę mogła Cię wtedy jakoś uratować - powiedziała udając panikę na samą myśl i powietrze wypuściła głośno. Chciała to zobaczyć oczywiście, ale możliwe że będą musieli uciekać za granicę wtedy - Raczej nie będzie takiej potrzeby - zaśmiała się. Jej teściowa miała dla niego więcej niż jedną potencjalną żonę, także mógł śmiało kupować kolejne stylówki, bo na pewno się nie zmarnują - Jesteś dobrą, wolną partią, więc jesteś na każdej liście dopóki oficjalnie nie przedstawisz swojej wybranki - poinformowała go - Będzie musiała ubrać się na biało, DJ przedstawi ją do mikrofonu, a potem zatańczycie walca - powiedziała z pełną powagą, której jeszcze mógł u niej nie widzieć, ale tylko na chwilę, bo potem się uśmiechnęła szeroko - Ja wierzyłam przez chwilę, że mnie to czeka - przyznała się. Młoda była, głupia i dużo filmów oglądała okej.
- Nie wydaje mi się, że jak mieliśmy siedemnaście lat to robiliśmy dobrze te kamikaze - stwierdziła, przynajmniej na tych imprezach, na których ona bywała. Tam liczyło się tylko, żeby drinki były mocne, a czy poprawnie wykonane to zupełnie nie miało znaczenia - Ale to go nie ratuje jakoś bardzo - dodała, bo sama wolała zdecydowanie innego rodzaju alkohole. Przynajmniej teraz, bo kiedyś było to jej zupełnie obojętne. Teraz zdecydowanie stawiała na te w mniej intensywnych kolorach - Byłeś na wymianie na innym kontynencie? - zapytała marszcząc brwi. W pierwszej chwili jej tu uciekło, ale wróciło jak bumerang i teraz oczywiście oczekiwała, że się podzieli tą historią, a ona będzie mogła totalnie w żartach oceniać grubość portfela jego rodziców.
Dokładnie. Ich relacja była bardzo przyjacielska i tylko przyjacielska. Nie było co się tu doszukiwać czegoś więcej, bo obydwoje byli porządnymi ludźmi przecież. Atrakcyjnymi, zabawnymi, super ludźmi, którzy się super dogadywali i tyle. Lemmie się bardzo cieszyła, że w taki okolicznościach udało jej się poznać taką osobę, jak Winnie. Miała wrażenie, że te wszystkie obowiązkowe dla niej przyjęcia będą od tej pory łatwiejsze do zmienienia.
- A widzisz... możesz go dopisać w takim razie do listy - stwierdziła z uśmiechem, chociaż nie było pewności, że obiektywna była. Roześmiała się - Mój standardowy repertuar to Sam Smith, ale skoro porzucamy smęty to tylko ABBA - wyjaśniła - Wiadomo - dodała, bo przecież była to najoczywistsza rzecz na świecie. Nic tak nie porywa tłumów przecież. Spojrzała na niego lekko rozczarowana, kiedy nie usłyszała żadnego konkretnego tytułu - Wątpię, że Dave da mi zaśpiewać wszystkie, więc musimy coś wybrać - stwierdziła, chociaż nie był to głupi pomysł, bo na pewno świetnie by się bawiła zarówno ona, jak i ludzie tu obecni, ale zdecydowanie wolała zaśpiewać raz i wrócić spędzać czas z nim. Priorytety halo - Skoro jesteś moją cheerleaderką to musimy to zrobić razem - tak przynajmniej mówiło jego podanie, więc już się nie mógł wykręcić - Dancing Queen? - zapytała. Może tak będzie im łatwiej, a to klasyk przecież był - Voulez-Vous? - widząc entuzjazm na jego twarzy przestanie wymieniać, taki był jej system.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Była to umiejętność, którą warto było posiadać. Niestety ludzie często uważali, że jeśli będą na siłę obstawać przy swoim albo robić awanturę o każdą pierdołę, która nie jest im na rękę, to właśnie oznacza, że potrafią się kłócić. A jednak wcale nie o to chodziło, właściwie wręcz przeciwnie. W takich sytuacjach trudno było dojść do porozumienia i wyjaśnić sobie cokolwiek, a sama kłótnia często stawała się po prostu kłótnią dla samej kłótni, bez żadnego konkretnego celu. A to wcale nie było lepsze od braku kłótni — jedno i drugie na dłuższą metę okazywało się męczące i destrukcyjne.
Chyba wolę się nie dowiadywać, nie czuję się jak na razie gotowy — nie był pewien, czy da radę udźwignąć taką bogatą osobowość, jak jej teściowa, więc zdecydowanie nie chciał za bardzo wdawać się w relację z nią. Która miałaby jeszcze kilka innych wad, ale o tym na razie nie myślał do końca poważnie. Tak samo, jak podejrzewał, że Lemmie w tym momencie poważna nie jest też w kwestii tego, jak należało oficjalnie zaprezentować swoją damę serca na takich przyjęciach. Oby. Bo jeśli rzeczywiście tak to wyglądało, to jednak chyba nigdy mu się nie uda dotrzeć do tego etapu.
Zapiszesz mi gdzieś te wymagania krok po kroku? — poprosił z rozbawieniem. — Jestem bardzo daleko od takiej prezentacji, a brzmi to strasznie skomplikowanie… — westchnął nieco teatralnie. — Muszę nauczyć się walca — dodał, jakby to był główny problem w tym wszystkim. — No i w sumie wcale nie jestem do końca wolny, ale mam wrażenie, że nikomu to za bardzo nie przeszkadza — co prawda może dlatego, że był w trakcie rozwodu, z którego nie planował rezygnować i w przypadku wypłynięcia tego tematu mówił o tym jak najbardziej otwarcie, ale i tak. Uważał to za trochę mocne próby wywierania presji, jakby co najmniej posiadanie żony było konieczne do tego, aby jego życie było pełnowartościowe. — Czujesz się rozczarowana, że nie doczekałaś się takiej prezentacji? — uniósł lekko brwi, gdy wspomniała, że trochę liczyła, że ją to czeka.
Na pewno nie — zgodził się z nią z rozbawieniem. — Ale to też była najlepsza i najtańsza opcja do kupowania na lewy dowód. Kamikaze zawsze było na jakiejś promocji — tak, zdecydowanie najczęściej była opcja 3 szoty plus dwa gratis albo 5 kolejka za darmo. Czy coś tam, no generalnie pełno tego było i kojarzyło mu się, że to był mimo wszystko najłatwiejszy sposób, aby się upić, gdy było się smarkaczem i fundusze był raczej skromne.
To była taka trochę oszukana wymiana, bo tylko na dwa miesiące — jego ojciec należał, aby się rozwijał i zdobywał wykształcenie oraz doświadczenie na najwyższym poziomie, więc angażował się w takie rzeczy, przy okazji zwiedzając kawałek świata, co oczywiście było dużym plusem.
Sam Smith? To ciekawy wybór — nieco zaskakujący nawet, bo chyba się tego nie spodziewał. — Wydajesz się zbyt imprezowa i rozrywkowa na takie smęty — podzielił się z nią swoją opinią wysnutą na podstawie aż dwóch spotkań, więc totalnie miała ona sens i solidne podstawy. — O nie, nie — zaprotestował od razu. — Cheerleaderki wspierają i kibicują obok, nie wchodzą grać na jednym boisku — przypomniał jej, bo przecież totalnie się myliła. Znał się, bo pewnie miał jakąś swoją ulubioną cheerleaderkę, jak był sportowcem w liceum… — Myślę, że powinnaś totalnie iść w dancing queen — stwierdził. Pasowało to do niej, a on specjalnie podkreślił, że powinna, a nie powinni.
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Dał by rade na pewno, ale ważniejszym pytaniem było tu czy chciał. Ona na przykład czasem nie chciała, więc starała się tego unikać. Udawało jej się to z różnym skutkiem, chociaż im bardziej zajęta była tym lepiej wychodziło, także ostatnie czasy rzadko siedziała w domu. Niby powinna, żeby planować wesele, ale fakt, że nie była pewna czy go chce jeszcze bardziej sprawiał, że kobiety unikała. Nie ma szansy, że jej to powie, a powoli kończyły jej się inne wymówki. Niemniej nie życzyła nikomu raczej bliższego poznawania się z jej może przyszłą teściową.
Roześmiała się dość głośno na jego słowa - Wiadomo, musisz się przygotować - powiedziała, ale już się nawet nie starała brzmieć poważnie. Przy nim było to niemożliwe przez większość czasu - Nie umiesz walca? - spojrzała na niego oburzona - To trochę wstyd Winfred - stwierdziła nawet na niego kręcąc głową, ale no jak wcześniej wspomniane zostało ciężko jej było powagę przy nim zachować, więc jej mina do tych słów ni pasowała wcale - A może się to zmienić? - zapytała - W sensie jest szansa, że zmienisz zdanie i nie będziesz wolny serio? - dopowiedziała, bo przez alkohol miała wrażenie, że warto to pytanie doprecyzować. Nie kierowała się ciekawością, chociaż kłamstwem by było, że jej ta kwestia nie ciekawiła, natomiast najbardziej to chciała lepiej go poznać po prostu. Więcej się o jego życiu dowiedzieć, skoro przyjaciółmi mieli zostać - Wcale - powiedziała - Bardziej się czułam rozczarowana sobą, że w to uwierzyłam. Chociaż teraz też bym była w stanie uwierzyć, jak już znam lepiej tych ludzi - stwierdziła. Wyrozumiała dla siebie była.
- To prawda - pokiwała głową przypominając sobie te czasy. Nie żeby wiele pamiętała, bo jak wiadomo młodość wiele rzeczy usprawiedliwiała, w tym niepamiętanie rzeczy po wypiciu zbyt dużej ilości shotów - Chociaż my najczęściej kradłyśmy wódkę ze sklepu - przyznała, bo one i jej znajomi to raczej funduszy wcale nie mieli, także nawet takie promocje to czasem była za słaba oferta żeby się skusić - Proszę nie oceniać, młodość i głupota mają swoje prawa - powiedziała.
- To jaka jest nieoszukana? - zapytała marszcząc brwi. Jak dla niej to brzmiało całkiem prawdziwie, ale ona chodziła do szkoły, gdzie nawet wycieczki nie były organizowane - Potrzebuje zdecydowanie więcej informacji - najlepiej jakichś wstydliwych historii z tego wyjazdu. Albo szalonych. Lemmie usatysfakcjonują obie opcje. Miała wrażenie, że jej historie z tego okresu były po prostu głupie, a po tylu latach bawiły już.
- Wiem, to właśnie robi robotę - powiedziała - Wszyscy się spodziewają czegoś, jak wchodzę a tu nagle Sam Smith - przedstawiła mu swój tok rozumowania. Pominęła co prawda, że dość dobrze śpiewała i tak naprawdę to to robiło robotę, ale element zaskoczenia też był w tym dość istotny. Chociaż Winnie ją dobrze ocenił. Była rozrywkowa, lubiła też być w centrum uwagi, szczególnie jak przy okazji zbierała pochwały - Grać nie, ale wchodzą na boisko żeby odstawić jakiś czadowy układ - może o tym zapomniał albo w tych bogackich szkołach inaczej było jakoś. Ale nie zamierzała go na siłę namawiać, więc się roześmiała tylko i jak pomógł jej wybrać to go na chwilę opuściła, żeby sobie zamówić piosenkę. Akurat kolejki nie było, więc szybko się znalazła na scenie dając tam pokaz życia i popisując się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Występ życia to był. Czy to przez to, że wiedziała, że Winnie patrzy? Może trochę. Na pewno chciała dobrze przed nim wypaść, ale to nic złego przecież. Normalna rzecz.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Było to chyba mimo wszystko całkiem zdrowe i rozsądne. W końcu teściowa nadal była swego rodzaju dodatkiem do ślubu. Jej obecność była wynikiem tej decyzji, ale jednak nie jej celem. Niestety przeskoczenie tego nie było za bardzo możliwe, w końcu dość okrutne i mocno egoistyczne byłoby wymaganie od drugiej połówki, aby ograniczać relacje z najbliższymi, bo się ich nie lubiło. A mimo wszystko Winfred (być może naiwnie, bo to jednak prosty i dobry chłop był) nie zakładał od razu, że omawiana przez nich (niezbyt miło) teściowa Lemmie jest od razu jakimś strasznym, czarnym charakterem, który knuje spisek, jak się potencjalnej synowej pozbyć i to najlepiej tak dobitnie skutecznie, spychając ją z klifu, czy coś. Także no, skomplikowana sprawa, więc jeśli tutaj nie było nici porozumienia, to chyba ignorowanie i unikanie było najlepszym rozwiązaniem. Niestety nie każdego da się pokochać i polubić, więc trzeba było sobie jakoś radzić.
Kiedyś coś umiałem, ale to było dawno, dawno temu — przyznał, jednak bynajmniej nie udało się jej go zawstydzić. — Nie mogę być we wszystkim dobry… — dodał, oczywiście żartobliwie, bo jednak żaden z niego narcyz, uważający się za najlepszą partię w mieście.
Zmarszczył lekko brwi na moment, dość mocno zaskoczony tym pytaniem, bo chyba do tej pory nikt go o to tak bezpośrednio nie pytał w Lorne. A już na pewno nikt, kto go prawie wcale nie znał. Nie uważał tego jednak za jakiś nietakt czy coś w tym stylu.
Zdecydowanie nie — nie ukrywał w swoim głosie przekonania i stanowczości, które wcale nie pojawiły się tam na pokaz. Ani dlatego, że był obrażony i zraniony, więc chciał wyjść na twardszego niż był w rzeczywistości. Zraniony pewnie w pewnym stopniu był nadal, obrażony i wkurwiony już nie. Po prostu musiał sobie z tym jakoś poradzić, a rozwód był do tego niezbędny. Bez tego trudno tak ostatecznie pójść do przodu, nawet jeśli to tylko papierki. — Przynajmniej w kwestii rozwodu, w innych nie wydaje mi się, żebym miał podejście, że skoro raz się nie udało, to nie uda się już nigdy — wzruszył przy tym ramionami, żeby jakieś lżejsze się to wydawało niż było w rzeczywistości, bo przecież nie ma co tutaj na jakieś skrajnie poważne tony wchodzić.
Nie dziwię się, jak byłem na jakimś pierwszym…spotkaniu towarzyskim po powrocie, to naprawdę zastanawiałem się, czy to nie jakiś bal debiutantek niczym z dziwnych filmów i seriali — podzielił się z nią swoim spostrzeżeniem, uznając bardzo wyrozumiale, ale też szczerze, że miała pełne prawo nadal mieć wątpliwości co do takich rzeczy i dać się na nie nabrać.
Byłaś taka zbuntowana i niegrzeczna? — uniósł lekko brwi. Cóż, on mimo wszystko był z dobrego domu, w którym wymagano od niego, żeby zarabiał na swoje zachcianki jak najszybciej, to też jako nastolatek mógł wydawać swoje własne pieniądze na alkohol i imprezy, i randki z dziewczynami. — Wydaje mi się, że taka, na którą jedzie się na cały semestr. I gdzie rzeczywiście z kimś się wymieniasz, a ja po prostu tam pojechałem i spędziłem trzy miesiące ucząc się gdzieś indziej — i poznając inne życie, w innym zakątku świata, ale to chyba było oczywiste.
Zaśmiał się lekko na jej wyjaśnienie, kiwając jednak głową z uznaniem, bo przecież totalnie miało to sens i kleiło się w logiczną całość. O tym, czy potrafiła śpiewać, nie musiała mu mówić, bo przecież za chwilę sam się o tym przekona.
Mogę zatańczyć makarenę, ale średnio pasuje do Sama Smitha — zażartował sobie. — Jestem bardzo daleko od stanu bycia tak pijanym, że miałabyś jakieś szanse, aby namówić mnie na śpiewanie — dodał i to już było bardziej zgodne z prawdą. Niestety, w tym przypadku musiała radzić sobie tym razem sama, może następnym, jak się przygotuje psychicznie i odpowiednio upije, to jej się uda. Teraz jednak skupił się na tym, jaki ona popis dawała, wpasowując się idealnie w melodię tej jakże wytwornej i wspaniałej piosenki. Cóż, całe szczęście, że jej się nie udało go namówić, bo by tylko zepsuł jej występ.
Wow — to była jego pierwsza reakcja, gdy zeszła ze sceny. — Cieszę się, że nie dałem się namówić, bo teraz byłoby mi co najmniej głupio — przyznał, zgodnie z prawdą, podając jej drinka. — Myślę, że to nie Sam robi robotę, tylko to, jak śpiewasz, wiesz — dodał, żeby wiedziała, że jednak no to wow wcale nie było jakieś naciągane.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
- To podobno jak jazda na rowerze - powiedziała głosem znawcy, ale akurat jej było do takiego daleko, bo ona walca nie potrafiła. Oczywiście nie zamierzała się do tego przyznawać teraz, bo by wszystko popsuła. Roześmiała się na jego słowa - Wiadomo, nikt inny nie miałby wtedy szansy na miłość - rzuciła nadal rozbawiona. Na pewno był dobry w piciu z nią, bo mimo że zapomniałam o tym pisać to na pewno kilka kolejek sobie wypili, bo Lemmie jak tylko puste kieliszki mieli to zamawiała im kolejne. W końcu miała nadgonić koleżanki.
Lemmie nie przyszło do głowy, że może nie powinna o to pytać. Wiadomo, jeśli Winnie by jej powiedział, że nie chce odpowiadać albo w ogóle o tym rozmawiać to oczywiście by to zrozumiała. Zero presji. Natomiast tak łatwo jej przy nim przychodziło bycie po prostu sobą, że miała wrażenie że znają się od lat i takie pytanie było na miejscu jak najbardziej. Kiwnęła głowa na jego słowa. Trochę mu zazdrościła tej pewności, bo ona dla odmiany nie była pewna niczego jeśli chodziło o jej związek. Druga strona nie bardzo jej wątpliwości podzielała, wręcz nie widziała żadnego problemu jak zaczynała temat, więc nie bardzo miała o tym z kim pogadać. Czuła się totalnie sama. Może to jej odpowiedz była - To dobrze - stwierdziła - I to i to - wyjaśniła, żeby znał jej stanowisko skoro tak rozmawiali sobie - Chociaż ja uważam, że każdy ma jedną wielką, prawdziwą miłość. Czasem tylko się mylimy w tej kwestii i wydaje nam się, że to to, a wcale nie - powiedziała trochę wchodząc tym samym na jakieś poważniejsze tematy co wcale nie było wskazane. Zdała sobie z tego sprawę i nawet się z siebie zaśmiała - Dla mnie chyba już woda - stwierdziła rozbawiona.
- Co nie? Czasem to tak wygląda, jakby się nabijali z tego co jest w filmach, ale wcale się nie nabijają i wszystko jest na serio - podzieliła się z nim swoja obserwacją, skoro ewidentnie mieli podobne odczucia. Totalnie powinni to olewać i wymykać sie razem na jakieś fajne imprezy, chociaż wtedy plotki o romansie gwarantowane.
- Nie wiem czy tak bym to określiła - zamyśliła się - Każdy chyba ma na koncie jakieś wybryki, a u nas nie było kasy, rodzice większości moich znajomych od razu wypijali to co kupili, więc od nich nie można było kraść - nieładnie byłoby powiedzieć, że byli początkującymi albo zaawansowanymi alkoholikami - Takie życie biedactwa - wzruszyła ramionami i się zaśmiała, bo oczywiście nie mówiła poważnie. Było to bardzo stereotypowe myślenie, krzywdzące też bardzo, jednak mówienie w ten sposób zaczęło ją bawić odkąd się w tych lepszych kręgach obracała - Okej, czyli jesteś bogaczem z domu i byłeś na wyciecze w ciągu roku - podsumowała go, ale bez jakichś oceniających rzeczy w głosie. Nadal rozbawiona tym podziałem, do którego podchodziła mocno z dystansem.
Roześmiała sie na jego słowa - Do Sama tak, ale kiedyś skorzystam z tej propozycji nawet jak to był tylko żart - obiecała mu. Przy niej takich słów się na wiatr nie rzuca, a pamiętliwa baba z niej, także Winnie na pewno tą makarenę będzie w niedalekiej przyszłości tańczył - Dzisiaj - dodała. Czy zamierzała to potraktować jako wzywanie? Oczywiście. Jeszcze kiedyś będą razem do ABBY śpiewać. Albo Sama Smitha, jak będzie wystarczająco pijany.
Niby celowo się chciała popisać, ale i tak się lekko zarumieniła jak słyszała komplementy z jego ust. Tak na nią działa, nic nie mogła na to poradzić. Wzięła więc od niego drinka, żeby się napić od razu i dać sobie czas na ochłonięcie i wymyślenie co powiedzieć, żeby po sobie nie dać poznać - Myślę, że super byśmy się uzupełniali - powiedziała. Nawet jak on nie umie śpiewać to równowaga zachowana - Tak? - zmarszczyła brwi - Czyli zmiana repertuaru wskazana? - zapytała rozbawiona - Ale dzięki. Jak widać można być we wszystkim dobry - powiedziała nawiązując do jego wcześniejszych słów i się roześmiała. Daleko jej było, ale pożartować sobie mogła przecież.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Nie pozostawało mu nic innego, jak jej w to uwierzyć, bo sam specjalnie znawcą nie był. Pewnie znał jakieś te eleganckie tańce i ich podstawy, ale jednak nie odświeżał sobie znajomości tego od lat, więc nie potrafił stwierdzić, czy kłamała, czy jednak nie do końca.
Też mi się wydaje, że i to, i to wyjdzie mi na dobre — przyznał z lekkim uśmiechem. Na to liczył, ale też na razie starał się do tego wszystkiego podejść jakoś tak… Na luzie. W kwestii rozwodu było to cholernie trudne, bo cała ta szarpanina mocno go irytowała i pochłaniała strasznie dużo energii. Z innymi sprawami wychodziło mu lepiej, chociaż nie też tak w stu procentach, dlatego na razie po prostu dał sobie spokój. Na wszystko podobno przyjdzie czas i jeszcze swoje szczęście na pewno znajdzie. A jak nie, to pewnie teściowa Lemmie mu coś załatwi, jeśli tylko poprosi. — Hm, brzmi to sensownie, ale nie wiem, czy się z tym zgadzam — przyznał, marszcząc lekko brwi w zamyśleniu. — Nie wiem też, czy się nie zgadzam — dodał, bo tylko tyle udało mu się wymyślić. — Musisz mnie o to zapytać jeszcze kiedyś, może zdążę sobie to przemyśleć — tak, miał nadzieję, że będzie do tego okazja. I że on nie zapomni, aby sobie to przeanalizować, chociaż wątpił, aby miało mu się to zdarzyć. Miał dziwne wrażenie, że sporo będzie myślał o tym spotkaniu. I o tym, że chętnie rzeczywiście by się z nią wymknął z nudnej imprezy na jakąś prawdziwą i zdecydowanie bardziej rozrywkową również. Zapewnił ją pewnie o tym, że to zrobią przy najbliższej okazji bardziej w żartach, ale zupełnie poważnie: chętnie by to uczynił tak w stu procentach na serio.
Rozumiem — pokiwał lekko głową, gdy mówiła o swojej młodości. — Czyli bardziej niż zbuntowana byłaś tak naprawdę zaradna, to bardzo ważna cecha w życiu — zauważył, obracając tę historię na jej korzyść, oczywiście w miarę możliwości. Nie chciał jej rzucać tutaj żadnych frazesów o tym, że mu przykro, że było jej trudno, bo nie do końca o tym rozmawiali. Rozmawiali o tym, że sobie radziła. I byli pijani dość mocno, a ona zaraz miała iść śpiewać, więc chyba nie był to moment na zagłębianie się w jakieś ckliwe historie i wylewanie łez nad przeszłością. U niego było ich mniej, bo chociaż nie do końca był bogaczem z domu, to jednak należał na pewno do tych odrobinę wyższych sfer klasy średniej. Potem wybił się jeszcze bardziej sam, ale od początku miał dość ułatwiony start ze względu na pieniądze i status społeczny rodziny. Teraz jednak nie bardzo chciał o tym myśleć. Lemmie bardzo mocno rozgościła się w jego głowie, więc z łatwością skupiał swoją uwagę na jej osobie. Nie tylko w trakcie jej występu i zaraz po nim, gdy był zachwycony jej głosem dość mocno, ale też później, gdy spędzili jeszcze trochę czasu już zdecydowanie mniej pijąc, ale rozmawiając o różnych rzeczach i głupotach, wymyślając historie, które do końca nie miały sensu. A gdy zrobiło się już naprawdę późno, zamówili taksówkę i wrócili do domów, które mieli w jednej dzielnicy chyba, więc Winnie mógł dopilnować, aby Lemmie rzeczywiście wysiadła pod swoim i weszła przez drzwi cała i zdrowa.

lemmie marlowe koniec <33
właściciel i sternik statku wycieczkowego — Daintree River Cruise Centre
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Eks-sportowiec i były mąż, od lat w Lorne Bay. Prapotomek Thomasa Mayersa znany w mieście z nazwiska i z zawodu. Trochę dupek.
006.
Lorem ipsum dolor et amit
{outfit}
  Życie przypomina mu groteskę. Drący aksamit sprzeczności, w którego pieleszach tkwi od dobrych kilku lat, samemu nie do końca wiedząc, czy przyszło mu spać na miękkości materiału, czy w strzępach tego, co jeszcze mu zostało. Zazwyczaj czuje się nieźle... widzi jak życie gładko przebiega mu między palcami i w ciągach przypadków stawia go w roli dobrze prosperującego właściciela jachtowca. Innym razem, zamiast osiągnąć satysfakcję z tego co ma, mierzy się z szarą codziennością i brakiem entuzjazmu – poddaje się bezdennie demonom przeszłości.
  Poddaje się też smutnej dorosłości.
  Stałe pozostają tylko dwie rzeczy: poczucie straty i poczucie porażki.
  Od dawna obcuje z tymi emocjami i zna niemal wszystkie ich strony, a mimo tego ma wrażenie, że z kłodą tej przeszkody, podłożoną mu pod nogi, wywraca się kolejny raz. I kolejny. I kolejny... Raz za razem potyka się o dumę. Np. wtedy, gdy nie potrafił wetknąć w usta słów przeprosin, czy słów sprostowania, gdy żegnał się z miłością życia (chyba).

  Utrata kariery sportowej to tylko czubek góry lodowej. Od tego się zaczęło, ale nie na tym się kończy. Pod zamarzającą taflą wspomnień kryje się znacznie więcej elementów, niż jest w stanie wskazać, i znacznie mniej, o których chciałby mówić głośno. Są też takie puzzle życiowej układanki, po które prawdopodobnie nigdy już nie sięgnie, bo nigdy nie próbuje.
  Kochanka, żona, uczucia i słowa... wszystko to z pozoru ma w zasięgu dłoni, i wszystko to w tej dłoni opieszale gładzi i z niej w końcu coś (wszystko) wypuszcza.
  Przed rozstaniem z żoną nie przypuszczał, że przyjdzie mu mierzyć się z konsekwencją własnych decyzji w barwach prozaizmu. Tymczasem wychodzi na piedestał on: on - Werter, on - Kubuś Fatalista (dop. aut. bohater powieści filozoficznej Denisa Diderota). Jest jak romantyczny bohater książki, który nie ważne co zrobi, skazuje się na nieskończone poczucie porażki. Broczy w morzu uczuć, wypełniony troskami dnia i uwrażliwiony na zewnętrzne bodźce, które stają mu boleśnie ością w gardle i drzazgą w sercu.
  Targanym tęsknotami, dziś już nie potrafi wyjść poza ramę własnej bolączki. Dzieje się tak na przykład wtedy, kiedy żegna się w głowie z miłością i trawi gorzkie żale rozstania... dzieje się tak również bez ostrzeżeń, gdy wypija o trzy drinki za dużo w knajpie u McGInty's.
  Uczucia od pewnego czasu rodzą w nim tylko niestrawność.
  Lawirują między tym, co już nie wróci.
  Strata to tego rodzaju tęsknota, którą nie sposób złapać w pięść determinacji, czy w pięść siły. To daremna ścieżka ku nicości, wybrukowana przez bezdenną pustkę – z jednej strony wyczuwalna, z drugiej strony zupełnie nieopuszczalna. Przestrzeń, w której płuca dławią się tym, czego nie dostają.
  Nikt nie mówi nikomu jak z tej pustki wyjść. A on jest już dostatecznie mocno wstawiony, by nie próbować dochodzić myślami do jakiegokolwiek, rozsądnego rozwiązania tegoż problemu.
  Cyklony myśli, jak w locie, pędzą w jego głowie ścigane przez winę – niczym rozpierzchnięte na niebie skrzydła, głośne i szeleszczące – nie dają o sobie zapomnieć i pobudzają w ciele Johna nostalgiczne uczucia. Te same emocje podgryzają jego ogon i złożone w szeregu brzydkich ukąszeń, pozostawiają na duszy srogi ślad żalu i zgryzoty.
  Pragnie się ich pozbyć. Żąda w pośpiechu uwolnienia od kontusza zbyt jaskrawych zmysłów, gdy wstając z krzesła barowego, rusza do wyjścia z zamiarem opuszczenia pomieszczenia i opuszczenia wszystkich swoich smutków. Kiedy jednak te (smutki właśnie) materializują się przed nim w postaci jedynej kobiety, której nie jest gotów spotkać, zamiera.
  Szczelina ust zamyka się skutecznie na jakiekolwiek słowa, a choć zewnętrzna fasada, ani nawet oczy Johna, nie mówią o jego uczuciach zupełnie nic, właśnie ta bierność (minimalizm w ruchu) jest najbardziej niepokojąca. Smaga biczem niepewności każdego, kto chciałby dojść do sedna jego myśli. Te jednak pozostają pod ciężkim wiekiem milczenia i pod ostrą linią podbródka, usztywnionego w posępnej minie.
  Dopiero pchnięty w plecy przez przypadkowego przechodnia, otrząsa się z pierwszego zaskoczenia. Wpatrzony przez chwilę w kształt i rozbłysk jej oczu, niemal jak w niewidziany przez wieki relikt, stoi przed nią wyprostowany, cichnący (obojętny?). Jak duch ich minionej relacji.
  — Bowie... nic się nie zmieniłaś.
  Ale zmieniło się wszystko inne, podpowiadają srogo myśli.

happy halloween
nimue_h
ODPOWIEDZ