naprawia auta — lorne bay mechanic
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
chodzący wrak człowieka, którego życie posypało się po zdradzie i pozbawieniu jej praw rodzicielskich przez byłego partnera
Pogubiła się, przez co w jej życiu już od dawna brakowało stabilności. Istniały elementy pełniące rolę stałych, jednak żaden z nich nie był na tyle poważny, by dzięki niemu zdołała na nowo uporządkować sobie życie. Gościł w nim chaos, ponieważ nie chciała być sama i bez wątpienia potrzebowała bliskości, jednak sięgała po nią w sposób, który pozwalał jej się nie zaangażować. Nie chciała tego, nie chciała po raz kolejny otworzyć swojego serca przed osobą, która mogłaby je zdeptać, a chociaż do niedawna jakaś jej część wierzyła, że nie grozi jej to ze strony osoby, którą nazywała swoim przyjacielem, również w tej kwestii się pomyliła. Teraz nie było już więc nikogo, kto mógłby pomóc jej to wszystko poukładać. Nie było nikogo, dla kogo warto byłoby postarać się być lepszą wersją siebie. Mogła natomiast na nowo zatracić się w swoich problemach i ponownie powitać demony, od których jeszcze niedawno próbowała uciec. Teraz było to jedyne towarzystwo, na jakie zasługiwała.
Mimo to pragnęła uwagi. Chciała, żeby ktoś skupił się wyłącznie na niej i choć na krótką chwilę pokazał jej, że na to zasługiwała. Wiedziała, że od znajomości zawartych w barze nie powinna oczekiwać zbyt wiele i, w rzeczy samej, nie oczekiwała. Niczego jednak nie była w stanie poradzić na to, że kiedy czyjeś oczy usilnie szukały jej spojrzenia, a ona dostrzegała tam błysk, który sugerował, że ktoś podziwiał przynajmniej fizyczny aspekt jej osoby, po jej wnętrzu rozlewało się przyjemne ciepło. Bądź co bądź wyłącznie na tym jej teraz zależało - na byciu dostrzeżoną.
Uśmiechnęła się nieporadnie i lekko wzruszyła ramionami, jakby w ten sposób chciała pokazać mu, że niewiele była w stanie poradzić na chybiony strzał. A choć przez to miała ominąć ją nagroda, Gage wcale nie sprawiała wrażenie, jakby z tego powodu skłonna była rwać sobie włosy z głowy. Zresztą, sposób, w jaki okazywał jej swoje zainteresowanie, pozwalał jej wierzyć, że brunet wcale nie będzie skory do natychmiastowego wycofania się z tej relacji. - Jak ten rycerz? - zapytała, unosząc jedną brew ku górze. Swoją drogą, analogia mogła być dostrzegalna, skoro ona ewidentnie pełniła rolę damy w potrzebie. - Kiepski był z niego przyjaciel - skomentowała, po czym powiodła spojrzeniem w stronę baru. Przez krótką chwilę milczała, jakby zastanawiając się nad jego późniejszym pytaniem, po czym koniec końców znów zerknęła na swojego towarzysza. Lancelota. Tym razem planowała zapamiętać jego imię. - Możesz odwieźć mnie do domu - zaproponowała, nie zsuwając się jednak jeszcze z barowego krzesełka. Nigdy nie spieszyło jej się, żeby stąd wychodzić. - Może jeszcze uda się z tym śniadaniem - choć niekoniecznie dziś, aczkolwiek jeśli miała być szczera, sama nie miałaby nic przeciwko. Gorzej tylko, gdyby do głosu rzeczywiście doszła jego rycerska natura - wówczas kolejnego poranka na pewno musiałaby zadbać o siebie sama.

Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jego niepodzielną uwagę zdecydowanie miała. Wpadła mu w oko już przy pierwszym spotkaniu, aczkolwiek nie wydawała się zainteresowana ani nim ani jego pracą. Gdyby nie fakt, że nadal ogarniał się ze wszystkimi obowiązkami nowego stanowiska pewnie wróciłby pod jakimś pretekstem jeszcze raz przetestować wody, aczkolwiek jakoś nie nadarzyła się ku temu okazja. Zamiast tego los postanowił skrzyżować ich drogi ponownie w dość niespodziewany sposób. Może to jakiś znak od wszechświata, że powinni poznać się bliżej? Jaką rolę będą pełnić w swoim życiu? Jedynie przypadkowego przerywnika, przyjaciela, a może czegoś więcej? Gdyby to miało być to pierwsze jego numer raczej nie zostałby zapisany w jej telefonie. Chociaż nadal pamiętał, że to nie do niego była wysłana ta wiadomość głosowa. Jej były musiał być niezłym dupkiem. Bo... Był, byłym, prawda? Wcześniej na pewno długo nad tym myślał i doszedł do wniosku, że tak musiało być. Inaczej by się tutaj przecież nie pojawił. Ufał swojej poprzedniej ocenie sytuacji. Musiał.
Czy był zawiedziony, że kobiecie nie udało się odgadnąć jego imienia? Może trochę. Na jej obronę oczywiście nie było to nic łatwego. Jest dość unikatowe i bardzo nieoczywiste w tych czasach. Próbował jej pomóc, jednak to zadanie po prostu ją pokonało. Zdecydowanie należało natomiast docenić jej starania, bo rzeczywiście się starała, a do tego nie oszukiwała. Nie wzięła telefonu i nie zaczęła ani googlować imion ani tym bardziej nowego prokuratora, który już został wpisany na stronie miejscowej prokuratury. Czy to przez to, że była pod wpływem, czy też po prostu z miłości do zabawy oraz honoru, jak jego imiennik, należało ją docenić.
Z resztą, jemu też zależało trochę na tym śniadaniu. Nie liczył dzisiaj na nic szczególnego. Akurat w tym był podobny do tamtego rycerza. Nie zamierzał wykorzystywać kobiety, która nie jest w pełni władz umysłowych. Nawet jeśli nie słaniała się na nogach i była przytomna, nie chciał by podejmowała tę decyzję pod wpływem alkoholu. Jak by to o nim świadczyło oraz o potencjalnym rozwinięciu relacji? Nie tak chciał zaczynać tę historię.
- Tak, tata zawsze był fanem legend o królu Arturze. - wzruszył ramionami z nieporadnym uśmiechem - Kiepski przyjaciel, ale oddany kochanek. To drugie dzielę ze swoim imiennikiem. - uśmiechnął się filuternie korzystając z okazji by przysunąć się nieco bliżej, a swoją dłoń dość swobodnie przenieść na jej przedramię.
- A, więc teraz ja jestem wygranym. Dziękuję. - zaśmiał się cicho rozbawiony jej komentarzem.
Nagle to ona zaczęła stawiać warunki i dyrygować ich wieczorem, chociaż to śniadanie oraz kolacja z nim miała być prawdziwą nagrodą. Oczywiście nie miał jej tego za złe. Nawet wolał by rozwinęło się to w tę stronę. To znaczy, że zaczynała powoli trzeźwieć, a przynajmniej tak myśleć.
- Niech będzie śniadanie. Jako nagroda pocieszenia. - puścił jej oczko zsuwając się ze swojego stołka, a to siłą rzeczy sprawiło, że na chwilę był jeszcze bliżej i jakoś tak praktycznie między jej nogami - W takim razie dokąd jedziemy? - spojrzał jej przez chwilę w oczy zanim zrobił krok do tyłu i łapiąc ją za dłoń zaprosił by poszła z nim - No i co jesz na śniadanie? - uśmiechnął się zaczepnie.

Gage Forsberg
naprawia auta — lorne bay mechanic
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
chodzący wrak człowieka, którego życie posypało się po zdradzie i pozbawieniu jej praw rodzicielskich przez byłego partnera
Nie miała nosa do facetów - zupełnie. Jej wybory zwykle nie były właściwe, co, jeśli być kompletnie szczerym, nie dotyczyło wyłącznie aspektów uczuciowych. Gage już od pewnego czasu niewłaściwie rozdawała swoje karty, popełniając błąd za błędem, co ostatecznie doprowadziło ją do stanu, w którym znajdowała się obecnie. Warto jednak nadmienić, że za pogłębieniem tego kryzysu stał nie kto inny, jak właśnie mężczyzna, choć ona sama nie była pewna, jakim mianem powinna go określić. Przyjaźnili się przecież, a chociaż jej uczucia już dawno wymknęły się spod kontroli, nigdy nie ośmieliła się zawalczyć o to, by połączyło ich coś więcej. To on zdecydował się to zmienić - to on przeniósł ich relację na wyższy poziom, a pewien czas później podeptał jej uczucia dokładnie tak, jak przed kilkoma laty zrobił to jej mąż. Siedziała tu zatem, nie do końca pewna tego, komu jeszcze mogła zaufać. Nie chciała w ogóle tego robić, dochodząc do wniosku, że znacznie lepiej było jej, kiedy żyła na własną rękę. Najbardziej prymitywne potrzeby mogła przecież zaspokoić za sprawą przelotnych znajomości, natomiast potrzeba bliskości i zrozumienia… Bez tego była w stanie żyć, a przynajmniej w to starała się wierzyć.
Wiedział, jak ją zainteresować, to musiała mu oddać. Jego komentarz sprawił natomiast, że jedna z jej brwi uniosła się ku górze, a chociaż zmysły miała odrobinę przytępione za sprawą alkoholu, jej uwadze nie umknął dreszcz, który przeszył jej ciało, gdy jego dłoń się przesunęła. Ten dotyk połączony ze spojrzeniem, które miało w sobie coś magnetycznego, sprawił, iż w jej umyśle rozbrzmiała myśl o tym, że wcale nie miała ochoty tak od razu urywać tej znajomości. Była ciekawa, dokąd ich ona zaprowadzi.
- W porządku - stwierdziła, zsuwając się z barowego krzesełka. Nie zdążyła dopić swojego drinka, ale jak widać, na chwilę obecną straciła nim zainteresowanie. - Ale powinieneś wiedzieć, że śniadanie ze mną to żadna nagroda pocieszenia - dodała nieskromnie, posyłając mu przy tym zaczepny uśmiech. Nie był pierwszym mężczyzną, którego zabierała ze sobą z baru do domu, choć miał być pierwszym, którego zaciągnie do nowego mieszkania, a wszystko przez to, że kiedy je wynajmowała, jej uwaga była w pełni skupiona na Trippie. Obecnie jednak w ogóle nie miała ochoty o nim myśleć. - Zależy. Jeśli będę zmęczona, wystarczy szklanka dobrego whisky i towarzystwo - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. Swoją drogą, istniało spore prawdopodobieństwo, że gdyby rzeczywiście chciał jej to śniadanie przyrządzić, miałby problem ze znalezieniem w jej lodówce czegoś pożywnego. Tym jednak się nie przejmowała, skupiając się raczej na tym, aby udało im się dotrzeć do miejsca docelowego. Dobrze, że nie dopiła tego ostatniego drinka, bo dzięki temu była w stanie w miarę sprawnie pokierować go w trakcie jazdy.

zt.

vodka was easier to swallow
than the fact that he wasn't coming back
ODPOWIEDZ