Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Gilbert wcale nie miał na myśli tego, że jakby poszedł do rodzinnego domu, to mama by mu gacie prała. Choć pewnie tak by się to skończyło, bo mama Zeimer była wspaniałą matką, nawet dla swoich dorosłych dzieci. Bardziej miałoby znaczyć to, że nie musiałby szukać publicznych pralni. No, ale już nieważne. Na ten moment to Blanche miała problem z pralką, więc może skupmy się na jej brudach. I jej rodziny, bo przecież w końcu mieli rozmawiać o sytuacji Leona. Podobno. Taki był plan, a co z tego wyjdzie, to dopiero będzie się okazywać. Gilbert miał pewne obawy, że trudno będzie mu z Blanche rozmawiać na poważnie, bo ta co chwila musiała się pochwalić ciętym językiem i różnymi, lepszymi lub gorszymi ripostami.
Zeimer za to oglądał przyjaciół i doskonale pamiętał walkę Rachel z tamtą panią w śmiesznej czapeczce. One tam walczyły o pralkę, suszarkę czy coś tam innego. Na tym opierał swoją wiedzę. A w jakimś innym filmie, lub serialu, teraz już nie pamiętał jakim, widział jak dziewczyna dorzucała do cudzych pralek swoje pojedyncze ubranka, co też chyba nie było najlepszym rozwiązaniem, czy tam pomysłem. Więc może jednak lepiej pilnować swoich maszyn. Choć na pewno, jak już się puści cykl, to przecież nikt na chama drzwiczek nie otworzy, więc można by usiąść i pogadać lub poczytać. Jednak niech Fitzgerald się nie obawia, tylko pokazuje jak wygląda życie ulicy w Lorne Bay, skoro ma tyle doświadczenia.
-No to się musisz zdecydować, Blanche Fi....-przewrócił oczami. Raz zmuszała go do tajniaczenia się i nie używania nazwisk, aby ich nie rozpoznano, a potem czepia się, że Gilbert pojawił się po służbowemu w czapce naciągniętej na oczy. No ale nie protestował, a wręcz pochylił głowę, gdy kobieta zbliżyła się do niego, zabrała czapkę i przeczesała mu włosy. Nie traktował jej jako chamówę, ale musiał stwierdzić, zgodnie z prawdą, że była bardzo specyficzną osobą i jeszcze do końca jej nie rozgryzł. Nic dziwnego, że skoro była skomplikowana, a oni się tak naprawdę widzieli po raz drugi. Może nie w życiu, bo pewnie się widywali w szkole czy miasteczku, ale teraz tak... celowo i entuzjastycznie.
Mężczyzna często stołował się i dogadzał sobie poza domem, bo taka praca. Wiedział mniej więcej co jest dobrego w miejscowych barach czy kawiarenkach, więc nic chyba dziwnego, że chciał jakoś im umilić im to spotkanie. No, a że trochę poszalał, biorąc cztery napoje dla ich dwójki... Nie miał zielonego pojęcia, co Blanche lubi. A dzwonić do niej zapytać było tak dziwnie. Już raz wtopę zaliczył, próbując kupić jej drinka, drugi raz nie zamierzał tego zrobić.
-Co się dzieje?-zapytał z rozbawieniem, patrząc jak wykręca całą brunetką. No, on takie rzeczy lubił - co niedobrego mogło być w lemoniadzie, albo w truskawkach? On w letnie dni wolał coś takiego, niż ciepłą kawę. No ale wziął ten kubeczek w dłoń i się napił, bo kto wie, może baristka zamiast lemoniady wlała tam odplamiacz, który z jakiegoś niezrozumiałego powodu znalazł się pod ręką, w okolicy ekspresu do kawy. Jednak nie, smakowało to wciąż dobrze.-Nie mam pojęcia o co Ci chodzi.-wzruszył ramionami.
-Hm okej. Nie wziąłem tego na poważnie-przyznał. No, niewielu stałych mieszkańców miasteczka korzysta z takich miejsc. Nie było też to odpowiednie miejsce do randek, ani jakiś znany punkt spoktań, rozpoznawalny jak na przykład.... Hm, pręgierz we Wrocławiu. Jak ktoś chciał się spotkać na rynku, to na 90% umawiał się właśnie tam. -Trzeba było powiedzieć, to bym Ci użyczył własnej pralki. Nowa, markowa, niezawodna. I mam nawet płyn do płukania o zapachu eukaliptusa-powiedział. Serio, nie miałby problemu z tym. Inna sprawa, że jej czyściutkie pranie mogło od razu dostać nieco nalotu czarnej kociej sierści.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nikt nigdy nie powiedział, że z Blanche Fitzgerald jest łatwo. Była wyzwaniem, nawet jeśli nie za bardzo inteligentnym, co jeszcze dodatkowo sprawiało, że była trudniejsza. Na przykład bardzo łatwo się rozpraszała, a co za tym szło przeprowadzenie z nią poważnej rozmowy było wręcz zadaniem niemożliwym. Cóż, gdyby Gilbert bardziej poznał rodzinę Fitzgeraldów to by wiedział, że lepiej z taką propozycją iść do Gwen albo Sawyera, samego Leona nawet, gdyby tylko wiedział jak się z nim skontaktować. Generalnie do każdego innego Fitzgeralda, byle nie do Blanche. Była zabawna, owszem. Towarzyska, jak najbardziej. Ładna! Można było się z nią pośmiać. Miała wiele (wcale nie) zalet, niestety prowadzenie poważnych rozmów do nich nie należało. Gilbert miał więc dobre obawy co do tego, jak pójdzie im rozmowa. Nie zależało to jednak tylko od wątpliwych umiejętności Blanche do poważnych konwersacji. Możliwe, że gdzieś podświadomie nie chciała w ogóle tematu Leona poruszać i teraz podświadomie będzie robiła wszystko, by do tego nie doszło.
Blanche też oglądała Przyjaciół i to nawet więcej niż jeden raz. Był to jeden z jej top seriali, tak samo zresztą jak Modern Family z tą sceną dorzucania własnych ubrań do cudzych pralek. Wiedziała również jak publiczne pralnie działają w prawdziwym życiu i nie, nie było to też na zasadzie filmu Wszystko wszędzie naraz. W prawdziwym życiu w publicznych pralniach nie dochodziło do incydentów, gdzie interweniować musi policja. A przynajmniej nie wtedy, kiedy była tam Blanche. Bo cóż, nie była to jej pierwsza wizyta.
- Nie znam bardziej zdecydowanej osoby ode mnie. Nie moja wina, że się nie potrafisz na tajną misję ubrać inaczej niż jakiś podejrzany tajniak - odpyskowała natychmiast, jeszcze zanim zdjęła mu tę czapkę i przeczesała włosy. Co tak na marginesie było całkiem przyjemne, ale było minęło. Odchrząknęła nawet sobie, co by Gilbert czegoś sobie nie pomyślał, chociaż to oczywiście ona nie pomyślała, że właśnie to chrząknięcie było podejrzane i mogło coś znaczyć.
- Jesteś taki dziwny - wychrypiała, jakby nie mogła mówić przez to, że wypiła ten dziwny napój. Oczywiście nie była to prawda, tylko perfekcyjnie odegrana przez Blanche scena. Jeśli chciał nadal utrzymywać z nią jakiś kontakt, musiał się do tego przyzwyczaić.
Jak już skończyła wpatrywać się z obrzydzeniem w to co pił Gil, ten uparcie musiał trzymać się tematu, że publiczna pralnia jest dziwnym miejscem na spotkania. Ile razy ma mu jeszcze powtórzyć, że PRZYSZŁA TU ZROBIĆ PRANIE?
- Przecież napisałam ci wczoraj - powtórzyła i wyrzuciła ręce w geście irytacji. Po raz pierwszy ktoś doprowadził ją do irytacji. JĄ. Blanche Fitzgerald, która była mistrzem irytowania innych ludzi. Najwyraźniej jednak inne uczucia niż permanentne rozbawienie szybko odpuszczały, bo wystarczyło, by Gilbert wspomniał o swoim płynie do płukania i już po irytacji nie było żadnego śladu.
- Ale na eukaliptusowy płyn do płukania zawsze chętnie przyjdę - uśmiechnęła się równocześnie zalotnie i z rozbawieniem tak, jak tylko ona potrafiła, by nie wyszedł z tego bardziej nieokreślony grymas.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Nikt nie powiedział, że z Blanche Fitzgerald jest łatwo, ale niestety, nikt też nie powiedział biednemu Gilkowi, że życie z Blanche Fitzgerald nie jest łatwe. A takie ostrzeżenie powinno przychodzić do każdego, kto się zbliża do kobiety. Nie, żeby musiało być jakieś urzędowe powiadomienie, czy coś takiego, jednak brunetka na pewno miała jakiś przyjaciół, którzy zaakceptowali ją taką, jaka jest, którzy mogliby szepnąć słówko, prawdziwe, wiele wyjaśniające. W tym przypadku, mógłby to być Wren. Chyba że Blanka nie powiedziała nikomu, nawet swojemu najlepszemu kumplowi, że zagięła parol na biednego, dobrego Gilberta, z domu Zeimerów, który tak naprawdę chciał jej pomóc. Robił to dość w samolubnym celu, choć szczytnym. Sprawą Leona zainteresował się nie po to, aby poderwać brunetkę, tylko aby sprawić, że w końcu, po miesiącach śledzenia niewiernych żon i mężów, zrobi coś pożytecznego, komuś naprawdę pomoże, a przecież po to zmienił pracę z klepania w komputer.
Może lepszym rozwiązaniem byłoby zwrócić się do Gwen, czy do kogokolwiek innego z tej licznej rodziny, lecz wiedział, że jeśli chce spełnić to, co ma w głowie, musi się zwrócić właśnie do Blanche. Może dlatego, że nie był do końca pewien tego, jak bardzo mógłby pomóc. Nie miał pewności, miał dobre chęci i ambicje. Wiadomo było, czym piekło było wybrukowane, a każdy trup znajdujący się na szczycie Mt. Everest był osobą z wielkimi ambicjami. Także tego.
-A jakąś bardziej skromną znasz, czy tu też bijesz rekordy?-zapytał z lekkim uśmiechem. Chciał jej dogryźć, ale tak delikatnie, nie żeby strzeliła mu w pysk i zapytała czy umie skakać, aby móc wypierdalać w podskokach. -No a jak miałbym się ubrać na tajną misję?-zapytał. No przecież jakby założył ostro różowe spodenki i koszulę w tropikalne wzory, to każdy by mógł zapamiętać, że był tutaj taki jakiś dziwny typek, który wyglądał, jakby to jemu pralka się zepsuła i wśród czystych ubrań miał już tylko najbardziej przypałowe części garderoby, jakie Lorne Bay widziało. Choć może... wtedy jego obecność w pralni byłaby bardziej wytłumaczalna. Tylko musiałby również wziąć jakieś fatałaszki ze sobą. Bo nikt nie uwierzy, że musi uprać sobie damską bieliznę, którą na pewno zabrała Blanche!
-Jesteś pewna, że to JA jestem dziwny? Ja może jestem z limitowanej edycji, ale o Tobie to można powiedzieć to samo-zauważył. No bo serio, akurat nie robił totalnie nic takiego, aby można było powiedzieć, że robi coś dziwnego. Ani, że jest dziwny. Bo sam fakt, że lubił kolorowe drinki ze Starbucksa tego nie czyniło. Nie mówiło to absolutnie nic. Może brakowało mu słodyczy w życiu i tak musiał je implementować?
-No już Ci powiedziałem, że nie sądziłem, że naprawdę będziesz to robić-przewrócił oczami. No przecież, że nie wziął jej gadania na poważnie i miał ku temu pełne prawo. Przecież jakby sądził, że Blanche chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i spędzić czas w trakcie robienia obowiązków domowych, to serio by jej zaproponował, żeby wpadła do niego. Choć z drugiej strony, brunetka mogła domyśleć się, że Zeimer ma pralkę w domu i powiedzieć, że zgodzi się na jedno spotkanie w sprawie Leona, ale w zamian chce skorzystać z jego pralki. Zgodziłby się na to, wiadomo.
-Zapraszam, ale obawiam się, że na butelce pisze, że to produkt, którego absolutnie nie można pić-zaśmiał się, znajdując w końcu jakieś krzesełko w tym przybytku niedoli i cóż, będąc gotowy na rozpoczęcie rozmowy na temat taki, w jakim celu spotkali się tu tego pięknego dnia.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nieprawda, nieprawda! Dobrze właśnie, że nikt mu nie powiedział co go czeka. Gdyby wiedział, to po pierwsze nie byłoby tak zabawnie, a po drugie na pewno wyrobiłby sobie już jakieś uprzedzenia na jej temat. Niby każdy się szczyci jak to nigdy nie ocenia innych ludzi po okładce, jednak błagam, to wcale nie jest prawda. Każdy wyrabia sobie opinię o kimś, o kim słyszał plotki, jeszcze zanim dojdzie do jakiegokolwiek pierwszego spotkania. Inaczej traktujemy ludzi, o których ktoś nam powie, że są mili i sympatyczni a inaczej tych, o których usłyszymy, że są wredni i fałszywi. A Blanche, chociaż jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy, wcale nie chciała, by Gilbert był do niej uprzedzony. A mógłby. Fitzgerald co prawda nie uważała się za niesympatyczną osobę, ale nie wiedziała przecież co inni mówią o niej za jej plecami. Zresztą, nie była żadnym pępkiem świata, by zaraz wszyscy przy byle okazji gadali tylko o niej. Może i była interesującym, dziwnym zjawiskiem, ale już bez przesady.
I wcale żadnego parolu na nikogo nie zagięła, okej? Zanim zdecydował się poderwać ją na wątpliwy tekst o drinku, nawet nie wiedziała o jego istnieniu! Znaczy, no znała jego brata i coś tam kojarzyła, że brat Caseya jest starszy i ma na imię Gilbert, ale nie wiedziała przecież, że to konkretnie on.
Nooo… Prawda w sumie. Z Gwen byłaby trochę inna rozmowa, bo ona by mu zaraz wyjechała z jakimiś kruczkami prawnymi czy innymi przepisami, o których Blanche nie miała zielonego pojęcia. Młodsza Fitzgerald mogła co najwyżej pochwalić się swoją wnikliwą znajomością sztuk teatralnych, ale ta wiedza Gilbertowi akurat do szczęścia nie była potrzebna. Więc tak, pod tym względem możliwe, że z Blanche rozmawiało się łatwiej.
- No pewnie! Wszyscy inni są bardziej skromni niż ja, bo ja akurat nie jestem w ogóle - uśmiechnęła się rozbrajająco, kiedy odbijała mu pałeczkę. Najwyraźniej musiała go nauczyć nie tylko stylu życia ulicy, ale w ogóle życia z Blanche Fitzgerald. Trochę jej było żal, że jeszcze myślał, że może ją zagiąć, ale na razie mu wybaczyła. W końcu uczył się dopiero chłopak.
- No… Normalnie? Na pewno nie w tę czapkę, bo to wygląda właśnie jakbyś kogoś śledził. Chociaż ta kawa wyszła ci całkiem nieźle, dobry kamuflaż - poklepała go po protekcjonalnie po ramieniu, niczym szef szefów, gratulujący wykonania dobrej roboty nowemu pracownikowi. Bo serio jak wszedł do tej pralni, to serio wyglądał trochę jak Joe Goldberg i gdyby Blanche nie wiedziała, że to Gilbert to by się miała na baczności i na samych ostrzeżeniach mogłoby się nie skończyć. Szczególnie po tym, jak obejrzała czwarty sezon You.
- Uuuuu, jaki wyszczekany - zaśmiała się i uniosła brwi do góry z podziwem, bo szczerze? Był pierwszym facetem, który potrafił jej się odgryźć, a jej nie tylko to się podobało, ale potrafiła też docenić.
Słuchaj, ja jestem dziwna, potwierdzam, ale nie na tyle by bez powodu spotykać się z kimś z publicznej pralni, bez przesady już - odpyskowała, marszcząc przy tym lekko nos. Właściwie to mogła powiedzieć coś innego, by utrwalić swój mit o byciu nietuzinkową osobą, ale jednak nie chciała kłamać. Nie miała zresztą po co. Nawet bez tego Gilbert świetnie będzie się z nią bawił. Jeśli oczywiście będzie chciał poznać ją lepiej dla niej, a nie dlatego, że chce pracę.
- Ech, no i zepsułeś mi podryw na eukaliptusowy płyn do płukania - westchnęła teatralnie, a potem odchrząknęła, poprawiła się na krześle i wlepiła wzrok w Zeimera, czekając na jego ruch. To on jej zaproponował pomoc w sprawie Leona, więc też i on powinien przedstawić jej swoją ofertę. Zareklamować się jakoś, czy coś.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Oni nie znali się jeszcze zbyt dobrze, ale już Gilbert wiedział, że po niej to można spodziewać się przede wszystkim wszystkiego, a po drugie nieoczekiwanego. I jak na dłuższą metę takie niespodzianki mogłyby być męczące, ta na ten moment, początek ich znajomości, było to całkiem interesujące. Choć nie oszukujmy się, był facetem i lubił zdawać sobie sprawę z tego, czego może się spodziewać, lub czego powinien oczekiwać. Choć tak odrobinę tajemnicy by mu ujawniono. Mieszkając całe życie, długie dekady w tym samym mieście, mając rodzeństwo które się zna, to raczej trudno nie mieć żadnej konkretnej wiedzy o danej osobie, więc to nie tak, że mieli totalnie czyste karty na siebie, już jakieś pierwsze wrażenia były. Nawet po tej rozmowie i nie było to nic dziwnego, ani złego. Tak było i tyle, nie ma co jęczeć, że tak zbudowany jest świat, bo i tak niczego to nie zmieni.
Od czasów, kiedy ona rzekomo nie wiedziała o jego istnieniu, do teraz, minęło naprawdę wiele czasu, bo czas szybko płynie, gdy się o nim kłamie. W tym okresie mogła zagiąć na niego parol, plus na pewno wiele o nim myślała. I od tego się nie wywinie, bo tak po prostu było. Inna sprawa, że nie myślała o jego ładnych zębach, ani czymś takim, tylko o tym, co jej powiedział, że jest prywatnym detektywem (i to chyba dość dobrym, skoro mało kto wie o jego istnieniu - to znaczy, że dobrze się tajniaczył!) i że chce pomóc jej bratu. No ale to też łączyło się z nim. Jakby zrobił na niej jakieś wyjątkowo złe pierwsze wrażenie, to na pewno by go olała, nie myśląc absolutnie o niczym, bo po prostu nie chciała mieć z nim nic wspólnego. No może ewentualnie by zapytała, czy w tej agencji detektywistycznej pracuje sam, czy też może jest ktoś mniej odrzucający. Co byłoby istnym ciosem w serce, bo na podstawie tej sprawy Gilbert planował wyrwać się z tej spirali małych i nudnych spraw. Choć nie takie kryminalne sprawy były jego marzeniem, ale jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie.
-Da się to zauważyć. I nie mówię tego w złych intencjach-zaznaczył. Nie w każdej sytuacji trzeba było być skromnym, warto było znać swoją własną wartość. Oczywiście jednak trzeba było umieć zachować zdrową granicę. Na razie Gil nie mógł powiedzieć, czy tą granicę Blanche przekraczała, czy balansowała na niej niebezpiecznie.
-To jest dla mnie normalnie, okej?-powiedział, bo tak naprawdę było. Zwykłe spodenki, zwykła koszulka to był stały uniform mężczyzny. No a czapeczka w Australii się przydawała ze względu na daszek. Nie mógł mocno się wyróżniać, bo by go łatwo było zauważyć, a on powinien być jak duch, nikt go nie widzi, nikt go nie słyszy. I nie da się go zapamiętać.
-Dobrze, zapamiętam-Cóż, to miał rozumieć, że gdyby nie musiała zrobić prania, to zaprosiłaby go do siebie? No bo jednak, nie oszukujmy się, temat ich rozmów to nie było coś, z czym mogliby usiąść w starbuscie i na luzie o tym, o czym tak naprawdę chcieliby, czy powinni byli rozmawiać. Mógł Gilbert zaprosić Blanche do biura, czy do swojego domu, mogła to zrobić Blanche. A jednak wybrała to miejsce, no ale okej, tutaj nie wygląda, aby ktoś miał im przeszkadzać. -Wiesz, to chyba ja powinienem Cię podrywać na płyn, skoro jest mój, no ale nie będę się kłócił-przyznał. Mógł dodać, że przeszedł tutaj w innym celu, co właściwie było prawdziwe, ale szczerze? To nie wiedział co i jak z Leonem, nie miał też jeszcze żadnego planu gry, choć zdawał sobie sprawę z tego, że powinien mieć.-No ale dobra, przyniosę Ci ten płyn na następne spotkanie, chociaż spokojnie możesz go kupić pewnie w każdym sklepie, w którym kupuje się płyny do płukania.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jak ją lepiej pozna, to pewnie nauczy się przewidywać jak Blanche może reagować na konkretne rzeczy. Oczywiście nie w stu procentach, bo była nieprzewidywalna owszem, ale w jakimś stopniu na pewno. Zresztą, życie z przewidywalnością było nudne, a dewizą życiową Blanche Fiztgerald było, by jednak przejść przez nie z humorem i codziennymi niespodziankami. To lubiła i cóż, tego trochę oczekiwała od innych. Zwłaszcza od mężczyzn, którzy stanowili potencjalne źródło na związek. Dlatego do tej pory żaden jej związek nie przetrwał dłużej niż kilka miesięcy. Bo ją ci ludzie zwyczajnie nudzili.
Prawda, ale jednak inne jest pierwsze wrażenie na podstawie zasłyszanych plotek, a zupełnie inne to, które wyrabiamy sobie sami na podstawie rozmowy twarzą w twarz z daną osobą. Dlatego Blanche wolała najpierw kogoś poznać albo chociaż przeprowadzić jedną rozmowę i dopiero potem wyrabiać sobie opinię. A ponieważ wola niekoniecznie spina się z faktycznym działaniem, tak więc nie zawsze jej to wychodziło. Zdarzało się, że oceniła kogoś za szybko, nawet nie mając z tą osobą styczności i później musiała swoje wyobrażenia weryfikować. Jeśli pomyślała o kimś źle a potem dobrze, to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli miała o kimś za duże wyobrażenie, a potem ten ktoś okazywał się, cóż, w ogóle nie wart zachodu. Dlatego lepiej jednak, że poznali się z Gilbertem tak, a nie inaczej. Nawet jeśli Zeimer wcześniej już zasięgnął języka na temat poszczególnych członków rodziny Fitzgerald.
Wbrew pozorom trzeba było naprawdę się postarać, by zrobić złe pierwsze wrażenie na Blanche. Miała talent do obracania wszystkiego w żart i rzadką umiejętność śmieszkowania sobie ze wszystkiego. Gdyby Gilbert nie dał się w to wciągnąć, to tak, prawdopodobnie właśnie tak mogłoby się skończyć. Nawet nie tyle dlatego, że Blanche nie będzie chciała z nim gadać, ale to on nie chciałby mieć z nią nic wspólnego. Na szczęście sztywniakiem nie był, a że dodatkowo był przystojny, czego Blanche nie omieszkała zauważyć, no to tylko na plus. A jeśli chodziło o skromność… Raczej szybko się przekona, że Blanche już dawno przeszła na drugą stronę krawędzi.
- Dla ciebie tak, ale dla postronnych ludzi nie - zawyrokowała. Była chamska, chociaż niespecjalnie się o to starała. Nawet nie miała żadnych intencji, by kogoś obrazić, więc można powiedzieć, że samo jej wyszło. Zaraz jednak uśmiechnęła się lekko i wzięła od niego tę czapkę.
- Wiesz, wystarczyłoby żebyś założył ją tyłem i już by było inaczej - włożyła mu tę czapkę daszkiem do tyłu - znów musiała stanąć na palcach - a potem odsunęła się kilka kroków, by w zadumie oglądać swoje dzieło.
- Ależ możesz mnie podrywać, ja nie będę protestować - roześmiała się i uniosła ręce w geście poddania.
Jeszcze trochę przekomarzali się na temat tego płynu do prania i podrywania siebie nawzajem, aż w końcu pralka dała znać, że ultraszybkie pranie dobiegło końca. Wzięła więc koszyk, by włożyć do niego pranie ale nie zauważyła, że Gilbert chcąc jej pomóc zanurkował swoją ręką do bębna. Zorientowała się dopiero wtedy, kiedy wszystko zebrała i przeniosła na niego wzrok. A tam Gilbert sobie stał i trzymał jej koronkowe majtki.
- A ty co? Mama nie mówiła ci, że cudzej bielizny się nie dotyka? - Nie, nie była zła. Bawiła się przednio, o czym mógł świadczyć szeroki, rozbawiony uśmiech na jej twarzy i fakt, że bardzo mało brakowało, by dała temu upust. Na szczęście w porę coś ją rozproszyło. Odłożyła torbę z praniem, a potem błyskawicznie sięgnęła po dłoń Gilberta.
- A co to za rany wojenne? Masz kota czy twoja dziewczyna tak cię urządziła? - Zapytała, autentycznie ciekawa. Jeśli zadrapania zostawił mu kot, Blanche będzie więcej niż ukontentowana. Jeśli dziewczyna, będzie musiała obejść się smakiem. Trudno, takie życie.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Czy naprawdę istniał ktoś, kto nie posiadał szklanej kuli, albo kart tarota, kto z prawdopodobieństwem bliskim pewności mógł przewidzieć jak się Blanche zachowa? Gilbert nie znał jej jeszcze tak bardzo, ale już widział, że jest bardziej nieokrzesana, niż większość kobiet. A te z założenia fabrycznego były nieprzewidywalne! No, ale to się dopiero okaże, może akurat Gilbert posiadał tak rzadki dar, że nie dość, że byłby w stanie przewidywać zachowania Blanche, to jeszcze jej to nie zdeprymuje i nie będzie działało na nerwy tak mocno, by jednak uciąć kontakty z Zaimerem. Choć... Chwila, chwila. Gilbert nie szukał żony, a już na pewno nie takiej jak Blanche, która na pewno by doprowadziła go do mocno zaawansowanej kurwicy a fakt, że by przy niej nie osiwiał, wynikałby tylko i wyłącznie z faktu, że by przy niej osiwiał. Nie miał nic do niej personalnie, bo wizualnie była przyjemnie dla oka, była też nie całkiem głupia, ale była niesamowicie nietuzinkowa.
Spotykali się tutaj w celach służbowych. Służbowo-rodzinnych nawet, jednak ta pierwsza część była Zeimera, a ta druga należała do panienki Fitzgerald, więc wszystko było w porządku. Wiadomo, nie samą pracą człowiek żyje, więc nie zaczną rozmawiać o sprawach Leona od samego przekroczenia progu, ale to nie była randka, nie było to nawet spotkanie koleżeńskie, ani wspólne pranie DOSŁOWNYCH brudów. Jednak zaraz przejdą do clue, na bank.
-Co to, to nie, zapomnij. Nie mam już pięciu lat, aby nosić czapkę w taki sposób-zaprotestował z miejsca, gdy Blanche znów się przy nim pojawiła i swoim byciem sobą, zmusiła go do lekkiego pochylenia się głowy, by mogła założyć mu tą czapkę na głowie.
-Zapamiętam, jednak zgromadziliśmy się tutaj dziś..-zabrzmiało to totalnie jak początek mszy, co zdecydowanie nie było w planach Gila. No ale cóż, tak już wyszło, trudno się mówi. Przyszli tutaj aby rozmawiać o Leonie. Na razie Blanche tylko wyraziła nikłe zainteresowanie jego pomocą, nie rozmawiali co on mógłby zrobić, w jaki sposób i czego będzie potrzebować od Fitzgeraldów. Bo chyba jasne było, że coś od nich będzie potrzebować, jakiejś wiedzy, informacji czy dokumentów, której nie można było podnieść z ziemi. Inaczej on już dawno temu by rozgryzł tą zagadkę. Bo był więcej niż pewien, że to rozwiąże, w taki lub inny sposób. Miał też większe plany względem tego, bo chciał się stać takim prawdziwym detektywem z krwi i kości, który zajmuje się poważnymi sprawami, a także ma fajkę, monokl i skórzane łaty na łokciach marynarki.
Gilbert chciał tylko pomóc okej, to mu akurat mama wpajała w głowę. Inna sprawa, że jego matka raczej nie nosiła takich fikuśnych majtek (dziękujmy bogu), jakie on trzymał w tym momencie w swoich wielkich łapskach. U niego, przy tym wzroście to wszystko było wielkie, ale to tylko taka dygresja.-No, no...-uśmiechnął się aż do siebie, lustrując brunetkę wzrokiem, jakby chciał sobie wyobrazić ją właśnie w takim wydaniu. Chyba nie powinien tego robić, ups. -Wybacz-powiedział podając jej te majtki, niech ona zrobi sobie z nimi to, co zamierzała. Czyli chyba włożyć do suszarki... Choć czy takie rzeczy wkłada się do suszarek na pranie? On nie wiedział, bo skąd. Nie miał w swoim domu nic koronkowego, wiadomka.
-A to, to nic...-powiedział od razu, zerkając na swoje poranione ręce. Nie tylko tam miał lekkie skaleczenia, bo jego kot dostał imię, które totalnie mu pasowało do jego osobowości, bo to był diabeł jakich mało. -Czy ja słyszę odrobinę zazdrości, że mógłbym się dobrze bawić?-zaśmiał się. No cóż, jeśli Blanche potwierdzi, tooo... zrobi się pewnie dość niezręcznie, hehe. -No ale to tylko kot. Przygarnąłem takiego małego gnojka ostatnio. Zero wdzięczności, zero...-westchnął teatralnie.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że tak! Znaczy… Na świecie istniało prawie osiem miliardów ludzi, NA PEWNO wśród nich MUSIAŁA znaleźć się chociaż jedna osoba, która potrafiłaby przewidzieć zachowania Blanche. Skąd mógł wiedzieć, może to właśnie on byłby tym jednym na osiem miliardów, który akurat po bliższym poznaniu by potrafił? Taki talent, którym potem mógłby podbijać serca jurorów w talent showach. Jeden na osiem miliardów, proszę państwa! A tak serio, to jeśli żyło się z kimś na co dzień, nawet tak nieprzewidywalnym jak Blanche, prędzej czy później intuicyjnie się wiedziało, jak mniej więcej dana osoba może na coś zareagować. Teraz nie potrafił, bo jej po prostu nie znał, ale kto wie co przyniesie przyszłość? Blanche liczyła trochę na to, że znajomość z Gilbertem nie skończy się w momencie, kiedy sprawa Leona się rozwiąże, ale cicho. Niech lepiej Zeimer o tym nie wie, bo coś mi się widzi, że nieźle by jej tym dokuczał.
Chciałabym się oburzyć, ale powiedzmy sobie szczerze. Blanche była najgorszym materiałem na żonę, jaki ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Nikogo nie słuchała, wszystko robiła po swojemu, a dodatkowo rzadko kiedy zachowywała powagę. Lubiła gadać głupoty, nie potrafiła słuchać, a rady na problemy dawała najgorsze z najgorszych. Starała się nie oceniać ludzi po pozorach i każdemu dać szansę, jednocześnie nie idąc na żadne kompromisy. To inni mieli się dostosować do jej tempa, nie na odwrót. Sama już dawno postawiła na sobie kreskę śmiejąc się, że z tak wybujałym ego mogłaby stanowić idealną partnerkę tylko i wyłącznie dla samej siebie. I nie było jej wcale z tego powodu przykro. Lubiła siebie i swoje życie dokładnie takie, jakie było.
- Wyglądasz lepiej, uwierz mi - kiwnęła głową i zmarszczyła nos w geście, który mówił, że spokojnie może jej uwierzyć na słowo, bo ma rację. Nie próbowała go przekonywać do swoich racji. Po prostu uważała, że jej wrodzone umiejętności przywódcze wystarczą. Cóż… Czy ja już wspominałam o tym, że skromność nie leżała w naturze Blanche?
Nie rozmawiali, bo nie pytał, okej? Ale prawdą było, że Blanche niekoniecznie chciała o Leonie rozmawiać. I nie chodziło o to, że Gilbert był detektywem, bo przecież zawsze mogła przemilczeć fakt, że Leon skontaktował się z nią i Gwen. Ona nie chciała rozmawiać o Leonie z nikim. Nie z Gilbertem, nawet nie z Gwen i resztą rodzeństwa. Po prostu. Taki już miała system obronny, że nie rozmawiała o trudnych dla siebie sprawach. Dlaczego więc napisała wczoraj do Zeimera? Szczerze? Nie wiedziała. Zrobiła to pod wpływem chwili, myśląc sobie w tamtej sytuacji, że to za gruba sprawa i może jednak warto by było pójść do kogoś po pomoc. Jak na załączonym obrazku widać, na myślach się skończyło.
Zauważyła to lustrowanie wzrokiem, oczywiście, że tak. Nie była głupia, sam to przyznał. Ego zostało połechtane, ale nie nazywałaby się Blanche Fitzgerald, gdyby zareagowała jak normalny człowiek. Zamiast tego uniosła jedną brew do góry, a usta same ułożyły się w wąską linię.
- Naprawdę chcesz testować moją cierpliwość i sprawdzić, w którym momencie dostaniesz w twarz? - No. Mówiłam. Reakcje normalnego człowieka również nie leżały w naturze Blanche.
- Zazdrości? Czego miałabym ci zazdrościć? Moje życie jest pełne zabawy, więc nie mam na co narzekać - wyszczerzyła się szeroko, ewidentnie świetnie się bawiąc tą wymianą zdań.
- Oooo, czyli masz kotka? A masz jakieś zdjęcia? Byłeś już w tym sklepie zoologicznym w Cairns? Mają tam super rzeczy dla kotów. Nie tylko kotów! Wszystkich zwierząt, ale jednak głównie dla kotów - trajkotała, przenosząc uwagę z Gilberta na suszarkę, do której przerzucała mokre pranie. Jeszcze tylko ten jeden etap i mogą opuścić to (romantyczne) pomieszczenie. I chyba nie było zagadką, że Blanche koty lubiła?

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Obawiam się, że nawet jasnowidz Jackowski, czy inne zagraniczne medium nie było w stanie przewidzieć tego, co akurat wpadnie i wykluje się w głowie Blanche. Gilbert nie znał jej jeszcze zbyt dobrze, ale to nie znaczyło, że nie czuł, że totalnie jest mu obca. Pewnie, nawet poświadczył, że nie miał zielonego pojęcia, co kobieta lubi wypić, jaką kawę preferuje. Takie rzeczy, jak i ulubiony kolor, czy stopień wysmażenia steka dowiaduje się człowiek z czasem, trzeba naprawdę się poznać. Jednak były pewne aspekty, widać było na pierwszy rzut oka. Blanche wydawała się mieć cięty język i być na pozór nieustraszona. Zeimer brał pod uwagę, że mogła być niczym York, czy inny maltańczyk, zaczepno-obronna, czyli najpierw sama zaczepia, a potem trzeba ją bronić i ochraniać, ale cóż. Gilbert do tego się nadawał.
Co będzie, jak się sprawa Leona wyjaśni? Cóż, Gilbert nie był taki hop do przodu i cóż, nie miał też jakichś wielkich doświadczeń i sukcesów, więc użyłby raczej formy jeśli sprawa Leona się wyjaśni. Pierwszy raz zajmował się czymś tak poważnym, skomplikowanym i odpowiedzialnym. Jednak wierzył w siebie, no i w to, że pomoże jakoś Fitzgeraldom. Jakoś. Choć na razie najlepiej mu chyba wychodziło odwracanie uwagi Blanche od tej sprawy, co może i było skuteczne, ale nie posuwało sprawy ani trochę do przodu. No ciekawe jakby miało to zrobić...
-Nie dasz mi w twarz z bardzo prostego powodu-odpowiedział, odchrząkując i rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia, które było szczelnie wypełnione pralkami i suszarkami. Pewnie jakieś stanowisko z deską do prasowania też było. I automat do rozmiany drobnych (czy w dzisiejszych światach się już płaciło kartą?) czy zakupu detergentów. Drabiny ani widu, ani słychu.-Nie dosięgniesz, choćbyś się starała-skomentował krótko, prostując się jak struna. Miał te swoje dwa metry i nie zawaha się ich użyć! W tym przypadku w obronie własnej.
-No u Ciebie ran nie widzę, więc mogłabyś mi zazdrościć tego, że ma mi je kto zadawać-przyznał znowu kusząc los. I cóż, w tym wypadku, jakby mu stara panna Blanche dała w twarz (ale nie da), za komentarze co do jej staropanieństwa, w końcu panienka Fitzgerald była już po trzydziestce, zasłużyłby sobie. Nikt nie lubi jak mu ktoś cokolwiek wytyka.
-W kolejności: Tak. Możliwe. Nie.-powiedział. Nie należał do szaleńca, który zamierzał wykupić cały sklep tylko dlatego, że się dorobił sierściucha. Na pewno miał parę zabawek, legowisko (kot wolał jednak worek od niego), miski z wodą i zapas jedzenia. Czyli to, co było potrzebne do przetrwania na całkiem niezłym poziomie. Na pewno lepszym niż ten Diabeł miałby w dziczy, z której ktoś go wyrwał.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż… To porównanie do yorka nie mijało się tak za bardzo z prawdą. Blanche do pyskówki była pierwsza i chociaż potrafiła sprzedać mocnego prawego sierpowego i nie robiła z siebie damy w opałach, to powiedzmy sobie szczerze. Gdyby przyszło jej zaczepić dwóch wielkich typów, to jasne, pierwsza wdałaby się w pyskówkę. Gorzej by jej poszło z rękoczynami i być może… No być może użyłaby Gilberta jako żywej tarczy. Krótko mówiąc - mógł się spodziewać wszystkiego. Jeśli oczywiście do tej pory nie odstraszyła go byciem chamską pyskówą, ale to znowu by Blanche nie zaskoczyło, bo to nie jej pierwsze rodeo.
Fitzgerald nie miała wątpliwości co do tego, że sprawa Leona się wyjaśni, więc dla niej było to kiedy. Nie znała Gilberta, nie wiedziała o nim nic, ale jednak postanowiła mu w tej sprawie zaufać, chociaż jak na załączonym obrazku widać, nie rwała się za bardzo do udzielenia mu jakichkolwiek potrzebnych informacji. Zresztą, nawet gdyby Zeimer okazał się nie za bardzo kompetentny, to przecież nie tak, że był jedynym detektywem w Lorne Bay i jedyną nadzieją rodzeństwa Fitzgerald. Opcji było sporo, dlatego nie myślała w kategoriach jeśli. Plus, chciała, żeby Gilbertowi udało się rozwiązać sprawę jej brata, nawet jeśli niekoniecznie dla samego Leona, bo zwyczajnie Zeimera polubiła i dobrze mu życzyła. Raczej.
Uniosła jedną brew do góry ciekawa, jaką ripostą teraz jej pociśnie, ale zaraz rzuciła mu spojrzenie pod tytułem wzrost? Serio?, po czym uśmiechnęła się wesoło.
- Jeszcze nie wiesz na co mnie stać - odpowiedziała z łobuzerskim uśmiechem i wzruszyła lekko ramionami. Mogłaby go teraz zaskoczyć i faktycznie przywalić mu w twarz, ale po pierwsze nie była jakąś dzikuską co wszystkich po mordach wali (czasem tylko), a po drugie ładny ten Gilbert był, więc nie chciała go za bardzo uszkodzić.
- Skąd wiesz, że nie mam ich tam gdzie nie widzisz? - Skrzyżowała ramiona na piersi i uniosła jedną brew do góry, nie spuszczając z Zeimera wyzywającego spojrzenia. Tak, zdecydowanie testowanie go i sprawdzenie jak zareaguje na jej słowa było zdecydowanie bardziej zabawne i ekscytujące, gdyby jak jakiś patol ostatni zwyczajnie mu przylała.
- Okej, czyli tak. Masz kota???? Pokaż zdjęcia i zdecydowanie musisz odwiedzić ten sklep. Albo wiesz co, mam lepszy pomysł. Ja tam z tobą pojadę, bo ty się tam zgubisz i jeszcze kupisz nie to co trzeba - tak się zapaliła do tego pomysłu, że dopiero po chwili usłyszała natarczywe pikanie suszarki, która oznajmiła, że mogą już z tej pralni wyjść, co się w sumie dobrze składało, bo właśnie zaczęli napływać do niej inni ludzie.
Blanche zanurkowała więc by powyciągać swoje rzeczy, a kiedy chciała rozpocząć drugą rundę, cyk i już łapsko Gilberta ponownie wyrwało się do jej bielizny. Zamiast go odepchnąć westchnęła ciężko i oparła dłonie na biodrach.
- Aż tak bardzo wyobrażasz sobie mnie w tych koronkowych majtkach, że znowu musisz po nie sięgać? - Westchnięcie było oczywiście przesadzone teatralnie, bo tak naprawdę uśmiechała się szeroko, bardzo rozbawiona zamiast oburzona, że obcy koleś pcha łapska w jej koronkowe gacie.

Gilbert Zeimer
ODPOWIEDZ