zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Wyjeżdżając z Lorne Bay miał nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał wracać w to miejsce. W swoich optymistycznych założeniach nawet przez chwilę nie uwzględniał żadnej tragedii, która mogłaby go zmusić do powrotu - tymczasem teraz stał przed drzwiami domu najstarszego z braci, mocno skacowany, zmęczony i przytłoczony treścią wiadomości, którą otrzymał od Sama zaledwie dwa dni wcześniej. Drżącą (z powodu stresu i niedoboru alkoholu w organizmie) dłonią ściskał rączkę starej, wysłużonej walizki, nie potrafiąc zmusić się, żeby na chwilę ją puścić i nacisnąć dzwonek.
Bał się. Bał się konfrontacji z przeszłością, z którą, wbrew temu, co utrzymywał, wcale sobie nie poradził. Dopóki trzymał się z dala od tego całego rodzinnego syfu, potrafił - z pomocą odpowiedniej ilości napojów wysokoprocentowych - zepchnąć bolesne wspomnienia w głębokie zakamarki podświadomości i udawać, że przepracował wszystkie traumy z okresu dorastania. Powrót w rodzinne strony był jednak niczym rozdrapanie starych ran; widok znajomych ulic i budynków sprawiał, że mimowolnie zaczynał wracać do przeszłości i myśleć o rzeczach, o których tak bardzo pragnął zapomnieć. Bał się również, że po tylu latach ponownie zobaczy swojego oprawcę ojca, który do dzisiaj śnił mu się w koszmarach, choć Zahariel z pewnością nie przyznałby się do fego na głos. Próbował uspokoić tę obawę, powtarzając sobie w myślach jak mantrę, że Bart Monroe został aresztowany i w żaden sposób już mu nie zagraża, ale czający się z tyłu głowy niepokój mimo wszystko nie odpuszczał.
No i przede wszystkim - bał się o swoich młodszych braci, z powodu których w ogóle się tu znalazł. Nie miał pełnego obrazu sytuacji, dostał jedynie ogólnikowe informacje, ale wiedział, że z Viperem i Isaaciem było źle. W jego głowie rodziły się najczarniejsze scenariusze, bo od samego początku wyszedł z założenia, że nikt nie ściągałby go z powrotem do Australii, gdyby sprawa nie była poważna.
Co dokładnie się stało? Czy z tego wyjdą? Czy w ogóle przeżyją? Miał mnóstwo pytań a odpowiedzi mógł uzyskać tylko w jeden sposób. Może właśnie dlatego tak bardzo teraz zwlekał? Bo tak naprawdę bał się, czego mógłby się dowiedzieć?
Kurwa, zrób coś wreszcie, zamiast stać tu jak ostatnia ofiara.
Szkoda, że w stanie względnej trzeźwości wszystko wydawało się o wiele trudniejsze. Może jednak źle zrobił, że nie znieczulił się wcześniej alkoholem? Przecież po alkoholu wszystko przychodziło tak łatwo i bezproblemowo... z drugiej strony, wolał nie wyobrażać sobie, co Samuel mógłby o nim pomyśleć, gdyby zobaczył go na progu swojego domu najebanego w trzy dupy, z ledwością stojącego o własnych siłach. To byłoby raczej zaprzeczenie tego, że radził sobie podczas pobytu w Kolumbii - a przecież tej wersji zamierzał się trzymać, przynajmniej na początku. Obawiał się, że prędzej czy później wyjdzie na jaw, jak nisko stoczył się w życiu, ale naiwnie wierzył, że do tego czasu rodzinne sprawy wyprostują się na tyle, żeby znów mógł niepostrzeżenie się ulotnć i pławić się w swoim spierdoleniu z dala od ludzi, na których mimo wszystko mu zależało.
Bo przecież tak właśnie postępują dorosłe i odpowiedzialne osoby, które podobno sobie radzą.
Westchnął, poprawił zsuwające się z nosa ciemne okulary (dzienne światło go drażniło; poza tym czarne szkła idealnie ukrywały zapuchnięte, przekrwione oczy), po czym wreszcie sięgnął dłonią do tego cholernego dzwonka przy drzwiach. Jego serce momentalnie przyspieszyło, poczuł, że robi mu się słabo; musiał z powrotem podeprzeć się o walizkę, bo w przeciwnym razie pewnie osunąłby się na próg.
Tak - dalej byłby gotów kłócić się, że jest okazem zdrowia i doskonale sobie radzi, mimo, że wszystko, co sobą prezentował, wyraźnie temu przeczyło.

Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

W szpitalu zabrakło kilku braci, którzy nie odezwali się, mimo wiadomości wysyłanych na wspólnym czacie rodzinnym. Isaac i Viper mieli się źle, nie było co do tego wątpliwości i myśli Samuela, jego obawy i niepewności, skupiały się głównie wokół nich, jako że ich zdrowie i życie zostało zagrożone. Nie znaczyło to jednak, że o pozostałym rodzeństwie w ogóle nie myślał. Zarówno jego bracia, jak i Amalia, mieli tendencje do znikania bez słowa, nawet na dłuższy okres czasu, a mimo wszystko Sammy wracał do nich myślami i to, że nie panikował i nie zgłaszał zaginięć nie znaczyło, że nie spinał się na myśl, że mogło im się coś stać. W rodzinie Monroe ucieczki były dość powszechnym zjawiskiem. Niektórzy właśnie tak sobie radzili z rodzinną traumą. Samuel również uciekł, spędzając kilka lat, podczas których studiował, gdzieś poza zasięgiem, chociaż nigdy nie zniknął tak drastycznie, aby nikt nie miał z nim kontaktu.

Cassiela nie znalazł, chociaż szukał go, i dalej szuka, przeczesując ulice Lorne Bay i pytając o niego kogokolwiek, kto go znał. Jeżeli chodziło o Zahariela, to miał z nim, raz lepszy, a raz gorszy, kontakt, i udało mu się go zawiadomić. Opisał mu sytuacje po krótce, nie wdając się jednak w wiele szczegółów, pozostawiając mu decyzję czy w związku z tym wróci do miasta czy będzie wolał się od tego odciąć.

Kiedy zobaczył go na progu, jak jakiś czas wcześniej Amalie, ściskającego rączkę starej walizki, drżącego, z okularami słonecznymi na nosie, zmrużył lekko oczy, częściowo z ulgi, częściowo z niepokoju i częściowo dlatego, że promienie słońca były jeszcze dosyć ostre.

Nawet, gdyby Zahariel pojawił się pijany, to Samuel prawdopodobnie by tego nie skomentował. Sam miał ochotę zalać smutki morzem alkoholu i pić, dopóki serce by mu nie stanęło, ale trzymał się jeszcze w ryzach, również dzięki Arthurowi, mierząc się z tym całym syfem dzień w dzień.

Zah… Dopiero przyjechałeś? Wejdź 一 powiedział, robiąc mu miejsce. Zamknął za nim drzwi i wskazał salon, chociaż właściwie nie musiał mu mówić, żeby czuł się jak u siebie w domu. Nigdy nie zabraniał braciom do siebie przychodzić i nocowania ich, lub Amalii, w pokojach gościnnych czy na kanapie nie były niczym dziwnym, nawet jeżeli przychodzili bez zapowiedzi. Było co prawda kilka zasad, jak zero narkotyków, kradzieży czy agresji słownej lub fizycznej i jakoś im to do tej pory wychodziło.

Chcesz coś do picia? Jedzenia? 一 zapytał, stając w lekkim rozkroku i lustrując go uważnym spojrzeniem od stóp do głów, zakładając przy tym ręce na klatce piersiowej. 一 Wyglądasz okropnie 一 dodał ze słyszalną rezygnacją w głosie. W zasadzie wolał go takiego, niż na przykład martwego, więc zaraz zajął się przygotowywaniem czegoś lekkostrawnego i parzeniem herbaty.

Usiedli razem przy stole i podczas, gdy Zahariel decydował się aby coś zjeść lub wypić, Samuel zapalił papierosa, przysunął popielniczkę i obserwował go jakiś czas bez słowa, a cisza między nimi zdawała się naciskać na nich coraz bardziej, popychając do tego, aby jednak rozmowę rozpocząć. Cokolwiek miałoby to być. Mężczyzna strzepnął popiół i zaciągnął się mocno dymem, po chwili wypuszczając go powoli przez nos.

Jeszcze się nie wybudzili 一 rzucił w pewnym momencie, pod stołem zaciskając wolną dłoń na swoim udzie. 一 Ojca zamknęli, ale nie potrafiłem odezwać się jeszcze do matki, ona… 一 urwał, przełykając z trudem ślinę. 一 To pieprzona, stara kurwa 一 dodał po chwili pod nosem, cicho, ale nie aż tak, aby te słowa nie dotarły do uszu młodszego brata. 一 Pojechała na komendę bronić tego bydlaka. Nie wiem na ile jej się to udało, bo ostatnie dni spędziłem w szpitalu. Właściwie wpadłem tutaj tylko na chwilę, żeby się umyć i przebrać, więc wyczułeś moment.

Odwrócił od niego wzrok i zerknął w kierunku walizki. Miał wiele pytań o samego Zahariela, gdzie był, co robił i jak sobie radził i obecnie radzi, ale nie mógł rzucić wszystkim naraz, bo zwyczajnie by się w tym pogubili.


zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest dziś najlepszą wersją siebie, ale w tej chwili wyjątkowo niespecjalnie się tym przejmował. Nie miał czasu ani siły doprowadzić się do stanu używalności; być może pomyśli o tym, jak już się wyśpi, wykąpie i napije zadba o wszystkie inne podstawowe potrzeby. No i oczywiście porozmawia z Samuelem o wszystkim, co go ominęło, kiedy przebywał w Kolumbii.
Mhm, prosto z lotniska 一 potwierdził, wtaczając się do środka, razem z całym swoim marnym dobytkiem. Bo niby gdzie indziej miałby jechać w pierwszej kolejności? Do domu rodzinnego? Wolne żarty! Miał zamiar omijać tą przeklętą chałupę szerokim łukiem i unikać konfrontacji z rodzicami - zwłaszcza z ojcem - tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Dom Samuela wydał mu się jedyną sensowną opcją i po cichu liczył, że brat pozwoli mu pomieszkać tutaj przez kilka dni, dopóki czegoś sobie nie wynajmie. Mógł spać nawet na podłodze, nie był pod tym względem szczególnie wymagający. Zdarzało mu się sypiać w o wiele bardziej ekstremalnych warunkach.
Stara kontuzja barku w ostatnim czasie dosyć często dawała o sobie znać a szarpanie walizki tylko potęgowało ból, więc Zahariel z ulgą odstawił ją gdzieś na bok, przez cały czas próbując zachować neutralny wyraz twarzy i nie krzywić się z bólu. Już i bez tego stanowił chodzący obraz nędzy i rozpaczy, więc chociaż w tej jednej kwestii mógł udawać, że wszystko jest okej. Jeśli za kilka godzin się nie poprawi, to pod pretekstem spaceru przejdzie się do apteki po jakieś mocniejsze przeciwbólowe. W takich sytuacjach tabletka albo kilka zwykle załatwiała sprawę.
Nie, dzięki... 一 rzucił odruchowo, siadając przy stole, jednak po szybkim namyśle uznał, że właściwie nie pogardzi porządną dawką kofeiny. 一 Albo poproszę kawę. Czarną, z cukrem. 一 Liczył, że może to choć w minimalnym stopniu przywróci mu siłę do życia.
Przez chwilę kusiło go, by zapytać, czy też może tu zapalić, ale dosłownie sekundy później przypomniał sobie, że wypalił ostatniego papierosa na lotnisku, w oczekiwaniu na taksówkę. Trudno, kawa będzie musiała mu wystarczyć, dopóki nie wymknie się, żeby kupić fajki i alkohol czyli pozostałe dwie używki, bez których nie potrafił funkcjonować. Oplótł dłońmi kubek, który postawił przed nim Samuel, wysłuchując pierwszych informacji, które padły i z każdą sekundą utwierdzając się w przekonaniu, że jest jeszcze gorzej, niż początkowo założył.
Jej dzieci leżą w szpitalu a ona pojechała bronić oprawcy? 一 W jego głosie wyraźnie pobrzmiewało rozgoryczenie, mieszające się z niedowierzaniem, bo przez te wszystkie lata miał o Grace minimalnie lepsze zdanie. 一 Najwyraźniej matki też już nie mam 一 mruknął, mocniej zaciskając dłonie na kubku z kawą, kompletnie ignorując fakt, że parzy sobie ręce. Do tej pory jedynie ojcem gardził na tyle otwarcie, żeby wypierać się wszelkiego pokrewieństwa z tym człowiekiem; matka natomiast zawsze była w jego oczach tym mniej szkodliwym rodzicem - owszem, daleko jej było do ideału, mógłby zarzucić jej naprawdę sporo, ale mimo wszystko wciąż uważał ją za członka rodziny. Najwyraźniej do tej pory. 一 Co dokładnie się stało? 一 wykrztusił w końcu pytanie, które nie dawało mu spokoju od samego początku, odkąd tylko przeczytał wiadomość od Sama, a które tak bardzo bał się zadać. Nie był pewien, czy czuje się na siłach, żeby o tym słuchać - i bez tego w jego głowie powoli odżywały wspomnienia dnia, w którym Bart Monroe dowiedział się, że jego syn regularnie uczęszcza na niemęskie lekcje tańca i wyciągnął wobec niego bolesne konsekwencje. Na myśl, że jego młodszych braci spotkało coś podobnego - albo jeszcze gorszego - robiło mu się słabo, więc najchętniej zepchnąłby tą informację w najgłębsze zakamarki podświadomości i udawał, że nic się nie stało. Wypieranie problemów od zawsze było jego mechanizmem obronnym i strategią radzenia sobie w trudnych sytuacjach; oczywiście zwykle nie wychodziło mu to na dobre, ale było łatwiejsze i zazwyczaj działało. Wiedział jednak, że akurat z tym problemem musi się zmierzyć, skoro już postanowił tu przyjechać i na nowo stać się częścią rodzinnych dramatów. Podjął decyzję w momencie zakupu biletu na lot do Australii; teraz nie było już odwrotu.

Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Uśmiechnął się pod nosem, chociaż nie w sposób wesoły, a w taki znaczący zmęczenie, rezygnacje i wyrażający absurdalność całej sytuacji, a dokładniej działania ich rodziców. Wiele razy przeżywał podobne emocje, ale tym razem coś się zmieniło. Być może wpłynęła na to waga tego, co się wydarzyło,. być może większe konsekwencje, a może po prostu czara się przelała. Być może nawet wszystko naraz.

Rzucił na stolik paczkę papierosów, gdyby Zahariel chciał się poczęstować. Nie pamiętał czy chłopak palił, ale na pewno nie miał zamiaru mu odmawiać, skoro sam palił jak smok. Zahariel wyglądał nie tylko na zmęczonego, ale i spłukanego, chociaż pozory mogły mylić. Zrobił kawę nie tylko jemu, ale i sobie, więc przy talerzu z przekąskami, których obaj nie ruszyli, stały dwa parujące kubki.

Kiwnął głową, słysząc pierwsze pytanie. Matka była osobą totalnie odklejoną, jakby patrzenie trzeźwym wzrokiem na rzeczywistość, w której się żyje to było dla niej za dużo. Być może wcale nie była w tym taka osamotniona. Samuel miał tylko nadzieję, że jej sposób bycia nie przeszedł na żadne z rodzeństwo, chociaż czasami miał wrażenie, że to stąd biorą się uzależnienia, w które wpadali członkowie rodziny Monroe jak muchy w lep. Nie tylko to było możliwe do odziedziczenia, Samuelowi na przykład przypadła w rodzinnym spadku choroba, na którą chorował ojciec ich matki, z to co kojarzył. Zerknął kątem oka na papierosa, którego trzymał między palcami i westchnął krótko. Sam bywał uparty jak osioł i w pewnym sensie, teraz już świadomie, działał na własną niekorzyść, ale nigdy nie skrzywdziłby bliskiej osoby. Tylko skoro matka tego nie zauważała, to czy on będzie w stanie rozróżnić działania, które komuś pomagają od tych, które szkodzą, tylko on po prostu tego nie widzi? Do tej pory jego osąd jednak działał, ale kto wie co przyjdzie w ciągu następnych lat.

Niestety masz 一 odparł, strzepując lekko popiół z końcówki papierosa do popielniczki. Wiedział co miał na myśli Zahariel, ale mimo wszystko chciał podkreślić ten smutny fakt, że niestety właśnie takich zjebanych mają rodziców i nic na to nie poradzą. Jedyne rozsądne rozwiązanie, to ratować co się da i odebrać im prawa rodzicielskie do niepełnoletniego rodzeństwa i właśnie to zamierzał zrobić.

Nie wiem jak dokładnie do tego doszło, ale ojcu chyba nie potrzeba wiele. Pobił ich, prawie zabił. Isaac się jeszcze nie wybudził 一 wyjaśnił i mimo że starał się mówić o wszystkim spokojnym tonem, to widać było jak bardzo jest wszystkim poruszony. Wiedział już o chorobie Isaaka, ale wolał dawkować złe wiadomości. Sięgnął po kawę i upił kilka łyków, wpatrując się przez chwilę w okno, za którym widział szare niebo.

Jakie masz plany? Zostajesz na dłużej? 一 zapytał w pewnym momencie, przenosząc wzrok na brata. W życiu jego krewnych działo się naprawdę wiele, a on zazwyczaj za tym nie nadążał, więc chętnie nadrobiłby z Zaharielem stracony czas.


zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Oczywiście, że poczęstował się papierosem, posyłając Samuelowi krótki, ale pełen wdzięczności uśmiech. Sam nie mógł pamiętać palącego Zahariela, bo Monroe, mieszkając z rodzicami z reguły trzymał się z dala od wszelkich szkodliwych substancji a wszystkie nałogi przywlókł ze sobą z Kolumbii. Trochę wypierał fakt, że od nikotyny jest uzależniony niemal w równym stopniu co od alkoholu, mimo, iż jego zachowanie dość otwarcie przeczyło całemu temu żałosnemu "palę tylko do picia", którym zasłaniał się, ilekroć tylko ktokolwiek go o to pytał. Zaprzeczanie rzeczywistości opanowane miał niemal do perfekcji, bo od lat wytrwale wypierał niemal wszystkie niewygodne fakty z własnego życia - wyjątkiem był alkohlizm, ale do tego też zaczął przyznawać się przed sobą dopiero niedawno.
Wolałby zapomnieć, że ma matkę. I ojca. I w ogóle wymazać z pamięci całe dzieciństwo oraz okres dorastania, bo przysporzyły mu tyle złych wspomnień, że właściwie nie dziwił się, że skończył jak skończył. Podświadomie obarczał rodziców całą winą za wszystkie swoje życiowe błędy i niepowodzenia, pielęgnując w sobie przekonanie, że mógłby być inny, lepszy, gdyby tylko miał normalną rodzinę i szczęśliwe dzieciństwo.
Ale... wyjdzie z tego, tak? Co mówią w szpitalu? 一 zapytał niepewnie, w dalszym ciągu obawiając się tego, co mógłby usłyszeć. 一 Będę mógł się z nimi zobaczyć? 一 Zadając to pytanie uświadomił sobie, że nawet nie wie, jak Isaac i Viper w tej chwili wyglądają; ostatni raz widział ich w końcu sześć lat temu, kiedy byli jeszcze dziećmi i taki obraz braci pozostał w jego głowie - zupełnie, jakby pod jego nieobecność czas w Lorne się zatrzymał. Przerażało go, że już prawie nie zna własnej rodziny, jednak z drugiej strony, nie cofnąłby decyzji o wyjeździe i odcięciu się od przeszłości, mimo tego, jak mocno oddalił się przez to od rodzeństwa i jak bardzo zdołał po drodze zniszczyć sobie życie.
Póki co tak 一 odpowiedział, nieco wymijająco, nie chcąc tak od razu przyznawać, że wolałby nie zatrzymywać się w Lorne dłużej, niż to absolutnie konieczne i możliwie jak najszybciej wrócić do swojego życia (dosyć chujowego, ale jednak znajomego i pozornie bezpiecznego) w Kolumbii, z dala od rodzinnych problemów i bolesnych wspomnień, które odżywały w jego głowie za sprawą powrotu w rodzinne strony. 一 Muszę rozejrzeć się za jakąś pracą i mieszkaniem. Pewnie trudno tu coś złapać? 一 Nie miał pojęcia, jak wygląda szukanie pracy w małych miastach, bo swoją pierwszą, pożal się Boże pracę, podjął już w Kolumbii. Chociaż, tak z ręką na sercu, to całe szukanie pracy było tylko pierdoleniem, które miało na celu ukryć fakt, iż Zahariel zamierzał zarabiać tu tak, jak robił to dotychczas - własnym ciałem. To była jedna z tych rzeczy, do których nigdy w życiu nie przyznałby się rodzinie (a przynajmniej nie każdemu i z całą pewnością nie na trzeźwo), więc musiał przynajmniej stwarzać pozory, że faktycznie ma zamiar szukać poważnej, normalnej pracy. 一 Mogę zatrzymać się u ciebie, dopóki czegoś nie znajdę? 一 zapytał, bo tak wypadało, ale wiedział doskonale, że Samuel nie odmówi mu dachu nad głową, zwłaszcza teraz, po tym wszystkim, co wydarzyło się na rodzinnej farmie, która nie nadawała się, żeby zatrzymać się tam choćby przez godzinę - co dopiero kilka dni czy tygodni. Oczywiście nie zamierzał nadużywać gościnności brata; wbrew pozorom nie lubił wyzyskiwać ludzi - w każdym razie nie tych, na których mu zależało - więc wyniesie się grzecznie, kiedy tylko uda mu się coś wynająć.

Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Dzieciństwo wpłynęło na nich wszystkich. Każdy w jakiś sposób odczuł wychowanie, które zafundowali im Bart i Grace, czy może jego brak. Samuel jako pierworodny, razem z rodzeństwem, które przyszło na świat zaraz po nim, mierzył się z nieco innymi problemami, ale każdy przeżywał wszystko na swój sposób. Ich rodzice mieli różne etapy w życiu, ale nadużywanie alkoholu i coraz bardziej przemocy towarzyszyło im przez cały czas, z mniejszym lub większym natężeniem. Każdy z Monroe’ów mierzył się ze swoimi demonami. Samuel potrzebował lat terapii, aby zrozumieć jaką szkodę wyrządził mu ojciec i matka i nauczyć się jakoś z tym żyć i to w taki sposób, aby nie robić krzywdy innym. Przynajmniej się starał, bo przecież mimo wszystko nigdy nie był idealny. Obecnie sam był ojcem i starał się nie obarczać syna traumami, mimo że chyba nie ma rodziców, którzy nie popełniają błędów.

To prawda, że ze względu na słabszy kontakt z Zaharielem nie wiedział o jego nałogach, ale na pewno nie miał zamiaru go oceniać za palenie papierosów. W końcu sam był od tego uzależniony i podejrzewał, że to właśnie to ostatecznie go zabije.

Spoglądał na niego odrobinę niepewnie, gdy padło pytanie o to, czy Isaac z tego wyjdzie. Nie chciał nic zatajać, w końcu wcześniej czy później i tak się wszystkiego dowie.

Jest w ciężkim stanie, ale rokowania na to, że się wybudzi są w miarę dobre. Jest jednak kolejny problem, bo przy badaniach wyszło, że ma glejaka mózgu, więc 一 zaciął się i zaciągnął dymem z papierosa. W pierwszej chwili nie chciał o tym mówić, ale jaki to miało sens? 一 Jeszcze nie wiem jakie będzie to miało następstwa 一 dodał, chociaż było to przecież jak wyrok śmierci. Powoli wypuścił dym przez usta, a siwa chmura wzniosła się nad jego głowę. Nie miał jeszcze pojęcia czy potrzebna będzie operacja, ale prawdopodobnie tak. Poza tym leczenie, które miałoby wydłużyć życie młodszego brata, bo nowotwór jest prawdopodobnie nie do wyleczenia. Przynajmniej według wiedzy, którą zebrał do tej pory. Być może liczył na jakiś cud, ale jakie było prawdopodobieństwo? 一 Myślę, że tak. Dam ci znać kiedy 一 dodał, odpowiadając na jego kolejne pytanie.

Kiedy skupił się nieco bardziej na obecnej kondycji Zahariela, musiał przyznać, że było w nim coraz mniej z dziecka, a coraz więcej z mężczyzny, nawet pod tym całym zmęczeniem i słabszą kondycją fizyczną, bo o psychicznej w zasadzie nie wiedział narazie nic.

Palił, strzepując co jakiś czas popiół do popielniczki. Przyglądał się chłopakowi z zainteresowaniem. Niewątpliwie otrzymał w spadku genetycznym urodę, co w ich wypadku chyba było jedynym plusem rodzinnym. Słyszał, że jednocześnie Zahariel nie jest pewien tego, czy zostanie, ale i nastawiał się na dłuższy pobyt, skoro pytał o pracę.

Podejrzewam, że coś znajdziesz, tym bardziej, że zbliża się letni sezon i pewnie będzie więcej posad do obsadzenia. W razie czego popytam wśród znajomych. Może Arthur też będzie coś wiedział 一 powiedział, po czym ponownie zaciągnął się dymem, wypełniając nim płuca. Zahariel na pewno znał Arthura, w końcu Samuel przyjaźnił się z nim od czasu studiów i ten był częścią jego życia. Szczególnie teraz, kiedy zostali parą, a nawet się zaręczyli, chociaż o tym fakcie na pewno chłopak pojęcia nie miał. Na wszystko jednak przyjdzie odpowiedni czas.

Jasne, możesz zatrzymać się w pokoju gościnnym 一 dodał, bo naprawdę nie miał z tym żadnego problemu. Nawet uważał to za dobry pomysł. W końcu chętnie nadrobi z nim trochę stracony czas. Uśmiechnął się nawet lekko, aby nie było wątpliwości, że jest co do tego pomysłu pozytywnie nastawiony. Niezależnie od wszystkiego nigdy nie odmawiał pomocy rodzeństwu i jeżeli tylko chcieli, mogli zwrócić się do niego ze wszystkim. Próbował pomagać, nawet jeżeli czasami nie był zbyt wylewny, może bywał szorstki i wycofany, ale w głębi serca miał pokłady empatii i samozaparcia, aby mierzyć się nawet z trudnymi sytuacjami.

Potrzebujesz jeszcze czegoś? 一 zapytał po chwili, gasząc niedopałek w szklanym naczyniu, wśród popiołów. 一 Jeżeli masz problem z kasą, to powiedz. Wiem, że nie jest łatwo bez stałej pracy. 一 Uznał, że Zahariel obecnie takowej nie miał, skoro wspomniał o szukaniu jej tutaj. Być może miał jakieś oszczędności, ale wolał się upewnić.


ODPOWIEDZ