manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ no tam kiedyś

Czy w ostatnim czasie Makayla Wyatt minimalnie złagodniała? Czy w ostatnim tygodniu jeden z pracowników widział uśmiech na jej twarzy? Z całą pewnością są to bezpodstawne pomówienia, bo przecież brunetka zdecydowanie nie słynęła z łagodności oraz rozdawania uśmiechu pracownikom klubu. Przeciwnie. Postanowiła uciąć wszelkie spekulacje i próby sugerowania, jakoby miała odrobinkę zmienić się na lepsze, a przy okazji zrobić coś dla siebie. To dlatego zdecydowała się zwolnić jednego z barmanów, który od kilku dni nie stawiał się w pracy. Choć zazwyczaj tego nie robiła, zadzwoniła do niego nawet dwa razy, ale nikt nie odebrał. Wyszła więc ze słusznego, skądinąd, założenia, że jeśli on olał jej telefony, to ona może olać fakt, iż praca w Shadow stanowiła jego jedyne miejsce zatrudnienia. Sam się o to prosił.
Niech przynajmniej doceni to, że Makayla nie kazała wyrzucić jego rzeczy do śmietnika na tyłach Shadow. Wszystkie drobiazgi, które mężczyzna zgromadził w swojej pracowniczej szafce, trafiły do kartonowego pudełka, a pudełko wylądowało gdzieś w magazynie na zapleczu, by nie zajmowało miejsca w szatni lub pokoju socjalnym dla pracowników. I tyle. Zdaje się, że wraz z zamknięciem pudła zapomniała o tym, że ktoś taki, jak Luke Winfield, w ogóle pracował w tym klubie.
Od tamtego dnia nawet przez moment o nim nie myślała. Dlaczego miałaby to robić? Zamiast tego wolała skupić się na swojej bieżącej pracy, a tej miała ostatnio sporo. Samo posprzątanie lokalu oraz uzupełnienie stanów magazynowych po ostatniej imprezie Romana Jovića stanowiło nie lada wyzwanie. Nic dziwnego, że Wyatt od samego rana siedziała w swoim gabinecie i zajmowała się swoimi sprawami, praktycznie nie wychodząc dziś nawet na lunch. Ot, karmiła ją nienawiść do ludzi oraz miłość do cyferek, które w tym momencie zajmowały jej głowę. Jak to dobrze, że zdecydowana większość pracowników doskonale wiedziała, że Makayla jest teraz zajęta i nie należy jej przeszkadzać.
Problem polegał na tym, że pewien eks pracownik nie mógł mieć o tym zielonego pojęcia i za chwilę zburzy jej wewnętrzny spokój.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
/jakiś czas temu!

Cóż… gdyby Luke tylko mógł być świadkiem tego złagodnienia Makayli, pewnie byłby pierwszym który krzyczałby, że pewnie ostatnio poruchała i dlatego nie chodzi już po Shadow taka nabzdyczona jak osa, która lada moment planowała cię użądlić. Ale no właśnie. Gdyby mógł. Ale nie mógł, bo po porwaniu jego i Cami przez ruskich gangusów przez kolejne tygodnie tułali się po wschodniej Europie, a kiedy w końcu trafili do tej bardziej cywilizowanej części postanowili zostać trochę dłużej i trochę odstresować. W Niemczech, Włoszech, we Francji… i tak minęły kolejne tygodnie, podczas których Luke nie dawał znaku życia nawet rodzinie, a co dopiero jakiejś tam swojej szefowej. Tak, to w zupełności oddawało jego podejście do pracy. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo kiedy wrócil, a Cami zwiała i Winfield został sam z nieopłaconym czynszem i rachunkami, okazało się, że praca jednak może się w życiu przydać, na przykład żeby opłacić powyższe. Bez sensu.
Ale Luke nie był głupi i dobrze wiedział, że jego nagłe pojawienie się w Shadow jak gdyby nigdy nic nie przejdzie. Nie przy tej biczy Makayli, u której i tak już zebrał tyle minusów, że pewnie zamieniły się już w milion plusów… przynajmniej tak mówili na matmie. Ale nawet jeśli Luke był z matmy nogą, to wynik z równania „Shadow minus Luke nieprzychodzący tygodniami do” mógł być tylko jeden. Wypierdolenie z roboty na zbity pysk.
Mimo to Luke łaskawie pojawił się dziś w robocie. Uzbrojony w papierową wersję L4, którą na lewo wypisał mu jeden z kumpli (plus bycia towarzyskim gościem) i która i tak trafiła już pewnie w wersji elektronicznej do klubu, postawił swoją stópkę w lokalu. Kiwnął na powitanie paru znajomym (zdziwionym, że jednak Luke się tu pojawił), z paroma ziomkami z obsługi pogadał i wreszcie udał się do gabinetu Makayli. Zapukał i nie czekając na odpowiedź lekko uchylił drzwi.
– Cześć, Malayla – rzucił opierając się bokiem o futrynę. O dziwo nawet się stresował tą rozmową, bo jednak zależało od niej jego być albo nie być. – Kopę lat, co? No… Wiem, że trochę mnie nie było, ale trochę chorowałem. Dość poważnie. W sumie to nawet nie wiedziałem, czy z tego wyjdę... Moja matka już miała dzwonić po księdza, żeby udzielił mi ostatniego namaszczenia. Mam zwolnienie… – oznajmił i z lekką dozą nieśmiałości zrobił krok w stronę jej biurka i położył na nim swoje L4.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
W jednym miał rację. Okej, zgadzały się dwie kwestie. Pierwsza - powód jej poprawy nastroju hehe, druga - to, że kariera Luke'a WInfielda w lokalu zwanym Shadow właśnie się skończyła i mężczyzna z pewnością nie odzyska dawnej pozycji, dopóki ona jest tu managerem, a coś podpowiadało jej, że jednak z pary Luke-Makayla Nathaniel wybrałby właśnie ją. Doskonale wiedziała o tym, że ma jego pełne poparcie i że szef nie będzie kwestionował jej decyzji związanych z... nazwijmy to "personelem niższego stopnia", a umówmy się, właśnie kimś takim był. O ile nie zwolniłaby barmana, który dilowałby dla niego podczas serwowania drinków, tak w przypadku Winfielda nie odczuwała większych wyrzutów sumienia. Sam był sobie winien. Mógł nie dać się porwać. Mógł od razu wrócić do Australii. To jego wybór i właśnie nim podyktowane były wybory panny Wyatt.
- Myślałam, że nie żyjesz - tak, w języku Makayli znaczyło to mniej więcej tym, co "dzień dobry, wypierdalaj". Takie było również jej nastawienie, bo nawet na niego nie spojrzała. Ot, była zajęta, a to, co miał jej do powiedzenia, nieszczególnie ją interesowało. Co jakiś czas przytakiwała tylko, kompletnie go nie słuchając, aż w końcu jej spojrzenie spoczęło na druku zwolnienia lekarskiego.
- I to jest to zwolnienie? - sięgnęła po kartkę. Nawet na nią nie spojrzała, bo niemal od razu... uwaga... rozdarła ją na pół. Dopiero teraz uniosła wzrok, by Luke wiedział, że Makayla jest w pełni świadoma swoich czynów. Chwilę później obie połówki zwolnienia wsunęła do niszczarki, a na jej twarz wypełzł złośliwy... Nie. To złe słowo. Na twarzy ciemnowłosej pojawił się uśmieszek mniej więcej podobny do tego, którego Winfield nie miał szansy zobaczyć, bo szlajał się po świecie. Tak, chodzi o ten przyjemny rodzaj odprężenia, który dzięki pewnemu Tarzanowi nie był jej ostatnio obcy.
- Jesteś zwolniony. Karl da ci pudełko z twoimi rzeczami, o ile jeszcze nikt go nie wyrzucił, bo odrobinę zagracało nam zaplecze - znów wróciła do swoich zajęć. - W przyszłym tygodniu możesz przyjść po odbiór świadectwa pracy. Z całą pewnością znajdzie się w nim wzmianka o tym, że porzuciłeś stanowisko. Wypłatę za ostatni miesiąc wypłacimy ci w terminie, oczywiście odpowiednio pomniejszoną o czas, kiedy cię nie było, czyli... jakieś 99% czasu.
Oczywiście teraz mocno to zaokrągliła. Gdy nadejdzie ten moment, odpowiednio wszystko przeliczy, ale już teraz wolała uprzedzić go, że na kokosy nie można tu raczej liczyć.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Stwierdzenie, że mógł nie dać się porwać, jest co najmniej osobliwe heh. Dostał w łeb, stracił przytomność i tyle go widzieli w Lorne Bay. No dooobra, może i faktycznie mógł skrócić swój pobyt na zachodzie, ale no nic nie poradzisz na porywy serca. Które swoją drogą sprowadziły go na manowce. Coś chyba jednak było z tymi historiami o syrenach i ich wabieniu boga ducha winnych marynarzy. Ci podpływali bliżej, bliżej… aż te w końcu wysysały im szpik kostny. Czy jakoś tak… No bo skoro ktoś jest zły do szpiku kości, to ten szpik w końcu gnił i musiały se załatwić nowy, nie? Totalnie ma to sens, przynajmniej w świecie Luke’a.
– No to ci właśnie tłumaczę, że mało brakowało. Ej, wiedziałaś, że to prawda, że idziesz przez tunel i widzisz światło na jego końcu? No ja się na szczęście cofnąłem, ale mało brakowało – stwierdził z przekonaniem, trochę ignorując jej ton i generalnie jej podejście do jego bajki, którą jej właśnie sprzedawał. Zresztą, ona ignorowała jego, więc wszystko się zgadzało.
Bez słowa patrzył, jak drze jego przepustkę do odzyskania roboty na dwa kawałki. Czuł się trochę jak uczniak odpowiadający przed surową psorką za to, że chodził na wagary. I z niepokojem stwierdził, że cała ta sytuacja dla niego była potwornie stresująca, bo przecież chodziło o jego przyszłość, o długi i odzyskanie roboty byłoby miłym krokiem w stronę nie wpadnięcia w totalne gówno do reszty.
– Niczego nie porzuciłem, po prostu… – wypuścił głośno powietrze z ust, zdejmując maskę śmieszka i gagatka. Przysiadł sobie na krześle naprzeciwko niej i schował twarz w dłoniach. Nie dlatego, że chciał wzbudzić jej litość, o nie nie. Po prostu nie miał już siły mierzyć się z tymi wszystkimi kłodami, jakie ostatnio los mu rzucił pod nogi. – Nie możesz mnie zwolnić, ja naprawdę potrzebuję tej roboty. Wiem, że zjebałem. Że powinienem zadzwonić albo chociaż napisać maila. Ale te ostatnie tygodnie były koszmarem, błagam się, nie kop leżącego – zaczął mówić wciąż chowając twarz w dłoniach. Dopiero po chwili zebrał się w sobie i wyprostował. Był tak zdesperowany, że (co zdziwiło nawet jego samego) użył słowa 'błagam'. Czyli musiało być u niego naprawdę grubo.
– Nadrobię to wszystko, wezmę wszystkie nadgodziny, będę harował jak wół, tylko błagam, nie rób mi tego – dodał. Nie zamierzał udawać, że nie znajduje się właśnie na skraju. Tak naprawdę praca nie była mu teraz potrzebna tylko dla hajsu. Miał nadzieję, że jeśli zajmie się robotą, to skupi swoje myśli przynajmniej na parę godzin na czymś innym, niż Cami.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Właśnie dlatego Makayla nie miała serca. Porywy czegoś, czego nie było, z pewnością nie zaćmią jej osądów, a jej myśli przez cały czas będą skoncentrowane na Shadow oraz interesom prowadzonym przez jej szefa. Żaden Roman Jović, a już tym bardziej jego pomagier, nie będzie mieszał jej tu w głowie. Przyjemność przyjemnością, nie mogła powiedzieć, że w ostatnim czasie odczuwała jakieś braki w tej materii, ale musiała wrócić w końcu na właściwe sobie tory. Możliwość zwolnienia Winfielda spadła jej więc niejako prosto z nieba. Podobnie jak Jeremy Paxton. Czy bolało, kiedy lądował? ^^
- No to teraz będziesz miał okazję zobaczyć inny tunel. Do pośredniaka.
Życie nauczyło ją jednego: gdy w tunelu widzi się światło, najczęściej jest to światło pociągu, który zaraz po nas przejedzie. Nie to, żeby zaraz to ona miała rozjechać Luke'a, co to, to nie, po prostu nie zamierzała z nim dyskutować i zdecydowanie nie będzie spoglądała na żadne druczki, którymi będzie próbował mamić jej wzrok.
- Ty po prostu co? - spytała. Spojrzała nawet na niego, wyraźnie wyczekując jakiejś sensownej odpowiedzi, ale cos podpowiadało jej, że się takowej nie doczeka, a ogólników to ona nie zamierzała wysłuchiwać. - Oczywiście, że mogę. Nie wiem czy pamiętasz, ale kilka miesięcy temu odbyliśmy już rozmowę dotyczącą twojego stosunku do tego miejsca. Albo pracujesz na moich warunkach, albo wypierdalasz. Postanowiłeś, że wypierdalasz, więc już tu nie pracujesz.
To nic, że nagle ubył im jeden barman. Nie stanowiło to problemu, bo akurat z tym Makayla poradziła sobie doskonale. Ot, przekazała załodze, że Luke zniknął bez słowa i jego godziny trzeba podzielić pomiędzy tych, którzy zostali. Jedni cieszyli się z tego, że postoją za barem dłużej i nieco więcej zarobią, innym niespecjalnie się to spodobało.
Swoją drogą, ciekawe, jak "gorące" powitanie czekałoby na Winfielda w tych okolicznościach. O ile do tej pory Wyatt naprawdę nie chciała go zatrudniać, tak teraz... Chyba chciała popatrzeć na to, jak niektórzy pracownicy Shadow krzywo na niego patrzą.
- Załóżmy, tak czysto teoretycznie, że znowu przyjmę cię do pracy. Będziesz w stanie zrobić WSZYSTKO o co cię poproszę i nie będziesz przy tym jęczał lub się skarżył?
I żeby nie było, wciąż chodziło o pracę za barem, nie o tańce na rurze.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Paxtona nie bolało, natomiast Luke miał obecnie ogromny życiowy ból dupy. I sam chętnie zdeponowałby swoje serce tam, gdzie oddała je Makayla. Chociaż w sumie, teraz było już pozamiatane. Z jego serca pozostało już mało co, a jedyne co się w nim teraz mieściło, to żal i nienawiść. Do Cami, do samego siebie, że pozwolił sobie na otworzenie się przed nią, że dał sobie namącić w głowie i na koniec dostał po mordzie bardziej, niż przez całe swoje życie. Także good for you, Makaylo bez serca.
Ledwo zdołał ugryźć się w język, żeby czegoś nie odpysknąć na temat pośredniaka. Cóż, nie był oecnie w pozycji, w której mógłby sobie pozwolić na jakiekolwiek pyskówki. Ba, nie był nawet w dobrej pozycji do negocjacji. Jedyne, co mógł, to po prostu sypać głowę popiołem i prosić o zrozumienie. Zabawnie, że musiał to robić akurat wobec osoby, której dopiero co zalazł za skórę z innego powodu, o czym Wyatt oczywiście nie omieszkała zapomnieć.
– To nie tak, niczego nie postanowiłem. Nie wypierdoliłem z własnej woli. To było niezależne ode mnie – odparł po chwili, przygryzając wargę. Nie wiedział, jak powiedzieć jej o porwaniu, nie mówić o porwaniu… dlatego musiał brnąć w to cholerne zwolnienie, które i tak miała w dupie. – A na koniec zostałem tak wyruchany, że nawet sobie nie wyobrażasz – tak oto rzekł, nie wiedząc jak bardziej obrazowo mógłby przedstawić swoją sytuację. Liczył na to, że Makayla doceni tak wspaniała metaforę. – Wiem, zjebałem, ale obiecuję że to się już nigdy nie powtórzy. Przecież wiesz, że klienci mnie lubią. Kasowałem dobre rachunki, jestem opłacalnym pracownikiem i na pewno sama też to wiesz – dodał, żeby nie było że nie miał absolutnie żadnego argumentu na swoją obronę. I żeby nie wychodzić tak całkiem z pozycji „Jestem biedny, dej”. Jako pracownik miał określoną wartość dla tego miejsca. I Makayla musiała tę wartość docenić, bo w końcu przekładała się ona na określone kwoty.
Niepewnie podniósł głowę, kiedy Makayla zaczęła teoretyzować.
– Tak – odparł bez odrobiny zawahania, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że brunetka położyła akcent na jednym, konkretnym słowie. – Co masz na myśli mówiąc „wszystko”? – spytał marszcząc lekko brwi. – Chcesz, żebym dealował, czy coś takiego? – spytał wprost. Wiadomo, ludzie często pytali go, czy coś ma, ale Luke w takich sytuacjach zawsze odsyłał do odpowiednich ludzi tych spragnionych używek innych niż alkohol.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Żal i nienawiść to takie piękne uczucia! O wiele bliższe było jej oczywiście to drugie, bo zdecydowanie nienawidziła ludzi, którzy próbowali w jakiś sposób mydlić jej oczy, tak jak w jej ocenie próbował robić to teraz Winfield. Makayla nigdy nie zapomina. Niech Luke również i o tym pamięta.
- Dlaczego myślisz, że obchodzi mnie twoje życie erotyczne?
Może i rzeczywiście zainteresowałaby się jakimś konkretem, może gdyby chodziło tylko o kilka dni, byłaby bardziej skłonna przywrócić go do pracy, ale mężczyzna był już zwolniony, jego rzeczy zostały spakowane, na jego miejsce szukała już nowego pracownika. Miała już nawet kogoś na oku i teraz Winfield musiał mocno się wykazać, bo chociaż w niewielkiej części odzyskać jej zaufanie.
- Wiem to doskonale i w zasadzie tylko dlatego jeszcze z tobą rozmawiam - przyznała szczerze. I tak, to był pewnego rodzaju komplement. Gdyby chodziło o jakąś szeregową kelnerkę, ochrona wyprowadzałaby ją właśnie z klubu. Luke rzeczywiście był dobrym barmanem, był niejako kurą znoszącą złote jajka, byłaby więc wyjątkowo głupia, gdyby nie poświęciła mu kilku minut. Lubili go klienci, lubiły go tancerki, ale jego charakter, zachowanie oraz to, że nie gryzł się w język nawet w rozmowach z nią, z osobą, której, przynajmniej teoretycznie, powinien okazywać jakiś szacunek, nie stawiały go raczej w dobrej pozycji negocjacyjnej.
- Myślisz, że mam w szufladzie woreczki strunowe z kokainą i rozdaję je pracownikom na początku każdej zmiany? - prychnęła. Ona nie była tu od takich rzeczy. Inaczej, była właśnie od tego, by oddzielać tego typu działalność od całkowicie legalnego interesu. - Nie ufam ci na tyle, żeby proponować takie rzeczy - bo kto da jej gwarancję, że za pół roku znów nie postanowi dać się porwać i wywieźć gdzieś do Europy? - Chcę, żebyś rzucał wszystko, co akurat robisz, kiedy powiem ci, że jesteś mi do czegoś potrzebny i nie zadawał przy tym zbędnych pytań.
Może będzie chodziło o przetoczenie kilku beczek piwa lub przeniesienie ciała z zaplecza do chłodni, może poprosi go o dyskretne szpiegowanie Romana Jovicia, gdyby ten znów zjawił się w Shadow, a może każe mu odwrócić wzrok, gdy zasłabnie młoda dziewczyna, która przedawkuje. Nie potrafiła dziś przewidzieć, co przyniesie przyszłość, ale musiała umieć przewidzieć, jak zachowa się Winfield.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Co? Przecież nie opowiadam ci o moich seksualnych ekscesach. To była przenośnia. Taka m e t a f o ra – wyjaśnił jej dokładnie, że wcale nie chodziło mu o akt cielesny, a o metaforyczne ruchanie. No plis, za kogo ona się uważała myśląc, że dostąpi tego zaszczytu? Tego oczywiście nie dodał, bo z pozycji bezrobotnego starającego się o powrót do roboty, ciężko było tu znaleźć przestrzeń na udowadnianie swoich racji z takim zapałem.
Prawie niezauważalnie odetchnął z ulgą, kiedy Wyatt przyznała mu rację. Koniec końców ich rozmowa w pewnym sensie była rozmową o pracę. Dlatego skoro wyłożył jej konkret, a Makayla najlepiej wiedziała że ma rację, ciężko było jej się z nim nie zgodzić. Natomiast Luke nie mógł się nie zgodzić z tym, że ma ciężki charakter. W końcu przez to zostawiła go laska. No i przez to, że był w jej oczach ćpunem, degeneratem, seksistą i nie umiał okazać jej, że o prostu jest dla niego ważna. Oj tam, oj tam!
– Nooo… nie wiem. Kazałaś się nie interesować, to się nie interesuję – wzruszył ramionami. No taki dostał przykaz na samym początku swojej pracy w Shadow – nie zadawaj zbędnych pytań, interesuj się tylko nalewaniem alkoholu i podawaniem orzeszków. Rąbanie klientów na hajs dodał sobie sam. – Spoko, a mi się wcale do takich rzeczy nie pali – odparł, żeby nie było że się prosi, czy coś. Swoją drogą nie to, że Winfield pod tym kątem był święty. Parę razy zdarzyło mu się za hajs przechować dragi swoich kumpli. I złapali go? Nie. Ktoś narzekał na jego usługi? No też nie. Ale o tym postanowił nie wspominać Makayli.
Potrzebował jednak chwili, żeby zastanowić się nad jej warunkami, zastanawiając się co to właściwie będzie dla niego znaczyło. Ingerencję w jego życie prywatne - to na pewno. Masę wyrzutów sumienia, nowy komplet tajemnic do ukrywania? Prawdopodobnie. Ale cholernie potrzebował tej pracy.
– Okej. Zgadzam się. Ale te specjalne zlecenia to rozumiem, że za dodatkowy hajs? – uniósł lekko brew. No bo bez przesady, podstawa podstawą, ale praca w trudnych warunkach musiała być dodatkowo doceniana. – Makayla, czy ja podpisuję właśnie pakt z diabłem? – spytał po chwili. Miał przeczucie, że usłyszy odpowiedź twierdzącą.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Ustalmy jedno - wbiła w niego spojrzenie. - Naprawdę nie interesuje mnie nawet metaforyczne ujęcie wątków z twojego życia prywatnego. Interesuje mnie tylko to, co dzieje się w Shadow.
Zdaje się, że oboje nie chcieli kontynuować tego tematu. Ona na pewno, co do niego... W przypadku Luke'a nie miała już takiej pewności. Uznała jednak, że mężczyzna nie będzie ciągnął tego tematu i naprawdę nie będzie próbował więcej przekonywać jej, że porwało go ufo, wpadł do tunelu prowadzącego do Stanów lub wielka ośmiornica przyssała się swoimi ośmioma mackami do jego... Twarzy. To naprawdę jej nie interesowało.
Interesowało ją to, w jaki sposób Winfield zamierzał realizować zawodowe obowiązki, czy znów będzie migał się od wszystkiego, co jego zdaniem, przynosiło mu ujmę i czy będzie można na niego liczyć. To, że postanowiła dać mu szansę, nie oznaczało jeszcze, że nie zawaha się przed kolejnym wyrzuceniem go z pracy. Akurat w jego przypadku nie będzie odczuwała żadnych wyrzutów sumienia. Owszem, być może nie powinna pozbywać się kury znoszącej złote jajka, ale dopóki Luke znów nie zacznie srać złotymi jajcami (czyli generować zysków), będzie na cenzurowanym.
- Dobrze jest wiedzieć, że czasami potrafisz jednak słuchać tego, co się do ciebie mówi. Liczę na to, że po wyjściu z tego gabinetu nie zdiagnozujesz u siebie sklerozy.
Zdaje się, że nie miał wielkiego wyboru. Niech lepiej regularnie się bada, bo gdyby kiedyś przyszło mu do głowy zapomnieć o tym, gdzie pracuje i dla kogo pracuje, gdyby zdarzyło mu się choć niewielkie spóźnienie, to niekoniecznie będzie mógł nosić dalej dumne miano pracownika Shadow.
- A czy płacimy ci dodatkowo za wymianę beczki, kiedy kończy się piwo? - nie wymagała odpowiedni na tak postawione pytanie. - Być może czasem dostaniesz coś w rodzaju... premii motywacyjnej. Wszytko będzie zależało od tego, co akurat będzie do zrobienia.
No bo gdyby faktycznie trzeba było wynieść z klubu jakieś ciało, to za tego typu pomoc dostałby jakiś dodatek, podobnie jak za szpiegowanie dla Makayli. Nie od dziś wiadomo, że najlepszy informator to opłacony informator.
- Nie określiłabym tego w ten sposób - osobiście użyłaby słowa "szatanem". - Decyduj.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke tak naprawdę nie miał za bardzo wyboru. Nie uśmiechało mu się zapierdalanie za połowę tego, co zarabiał przed porwaniem, ale lepsze to niż nic. Miał długi, które musiał uregulować zanim minie kolejny miesiąc bez płacenia. Tak naprawdę najchętniej jebnąłby wszystkim i znikł z powierzchni ziemi, ale resztki instynktu samozachowawczego nakazywały mu walczyć o każdy oddech w tym oceanie gówna, w jaki wpadł. Dlatego słuchał z lekkim zrezygnowaniem tego, co mówiła Makayla. Znowu zaczynał od zera. Po raz kolejny w swoim życiu dotarł do punktu, w którym wszystko, co udało mu się jako tako osiągnąć, spaliło na panewce. I nawet nie było na kogo zwalić tu winy, bo sam się w to wszystko koncertowo wjebał zamieszczając jedno głupie ogłoszenie o wolnym pokoju do wynajęcia.
– Okej. Dzięki – wymamrotał pod nosem. Wizja premii motywacyjnej była jakimś tam pozytywem w tym wszystkim, ale i tak perspektywa bycia szmatą do wycierania podłogi Makayli oznaczała dla niego wyzbycie się części godności.
– Okej. Biorę to – zdecydował, choć jak już zostało wspomniane – był to wybór między kiłą a rzeżączką. Jak łatwo się domyślić ani jedno, ani drugie do najprzyjemniejszych nie należało. Dlatego podał Makayli dłoń, pewnie podpisali jakąś umowę. A podpisanie jej Luke świętował potem sam w domu, w najbardziej znany mu sposób – czyli urżnął się do nieprzytomności.

/ztx2
ODPOWIEDZ