policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

Odchyliła głowę do tyłu z przymkniętymi oczami, bo właśnie przeklinała Chrisa w każdy możliwy sposób jaki zna. Westchnęła do tego ciężko, aby wiedział że ją swoim zachowaniem zirytował.
- Czy ty kiedyś wyrośniesz z zakładania, że spałam z każdym mężczyzną, którego znam z nazwiska? - aż się zaśmiała, bo sam pomysł, że mogłoby to być faktem był tak abstrakcyjny, że nierealny - zresztą Ever nie przeżyła chyba nawet tyłu dni, by wtedy odpowiednią ilość facetów obskoczyć. - Eve wyciagała jego i tą dziewczynę z tej nieszczęsnej studni, co to się o tym tak miejscowy pismak rozpisał. Na tym kończą się moje powiązania z tym człowiekiem - wzruszyła delikatnie ramionami, sytuacji stricte z pracy nie zamierzała jednak przytaczać, bo jednak bez przesady. Czemu ona w ogóle nadal czuła się w obowiązku, by tłumaczyć się z jakiejkolwiek znajomości swojemu byłemu mężowi? Chyba nawet w małżeństwie tego nie robiła, gdyby mogła to cofnęłaby się o te kilkanaście sekund i jednak ugryzła w język.
Pokiwała głową twierdząco, robiąc raczej prześmiewczą minę. Nie wierzyła w to, że jest na tym świecie jakąkolwiek żywa i atrakcyjna kobieta, która nie zainteresowała by Chrisa. No po prostu niewykonalne.
- Uważaj, bo ktoś ci uwierzy - parsknęła delikatnie śmiechem. Nie był to może przytyk najwyższych lotów, ale nie miał też na celu jakoś bardzo go obrazić. Znaczy no w ogóle nie próbowała go obrazić, gdyby nagle zaczął jednak udawać świętego to musiałaby się naprawdę mocno z niego dziś - tu i teraz - obśmiać. Na kanapie obok siebie zupełnie przypadkiem trafiła swój telefon i jako, że jej przypomniał o tym, o czym rozmawiali jeszcze chwilę wcześniej, zapytała: - Hej, co robimy w końcu z tym jedzeniem? Winem się nie najem choćbym chciała - w końcu zamówienie czegokolwiek wcale nie wydawało się takim ostatecznie złym pomysłem.
Normalnemu człowiekowi pewnie ochota na jedzenie przeszłaby po tych jakże wyszukanych określeniach, których tak ochoczo używał jej były mąż. Ever jednak zdążyła się przez wszystkie lata do tego przyzwyczaić, a i przyjemniaczki, z którymi miała wątpliwą przyjemność pracować, a tym bardziej ci z drugiej strony barykady, czyli ekipa zatrzymanych, dokładali swoje trzy grosze.
- O Jezu, naprawdę? Seksowna dwudziestolatka lata za tobą jak napalona kotka i dosłownie na ciebie wskakuje wszędzie, naprawdę jest ci czego współczuć. Nie wiem jak inny mężczyzna by to udźwignął - pokiwała głową z niedowierzaniem. Słowo za słowem, zdanie za zdaniem starała się jak mogła być poważną i nawet udało się jej to, choć na koniec tak tym śmiechem parsknęła, ze oblała się winem. Wycierała więc to, co najlepszego się jej tam w okolicach cycków wydarzyło i kontynuowała: - Rozumiem, że ty teraz jesteś wolny, ona jest pewnie wolna, więc pieprzcie się ile wlezie, niech wam idzie na zdrowie, ale chciałam ci delikatnie przypomnieć, że kiedy bzykałeś ją pierwszym raz, byłeś jeszcze z tą... jak jej tam było? Miała takie amerykańskie imię... Floryda? Filadelfia? Aspiryna? - nie żałowała, że nie przykładała większej uwagi do imienia jego wybranki, ale w tym momencie to bardziej się z niego zbijała, niż realnie starała ucelować w to, jak ta biedna dziewczyna miala na imię. - Nieważne. Nie pierdol mi tylko, że spotkasz kiedyś jakąś głupią, w której się zakochasz i nagle wszystko ci się cudownie odmieni i zostaniesz przykładnym mężem, wiesz domek z białym płotkiem, świętowanie rocznic i takie tam - zacmokała, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. Chwilę nawet za długo zagapiła się w tym momencie na Chrisa, próbując sobie go w tym momencie w takim wydaniu wyobrazić. Nie, to było za dużo nawet jak na to, że sama Ever widziała w swoim życiu już naprawdę wiele.
Odwróciła jednak wzrok, co by nie było, że nadmiernie interesuje się treścią jego wiadomości. Spojrzała znowu, ale wtedy otrzymał odpowiedź, więc znowu zajęła się wgapianiem w jakiś martwy punkt.
sage
zastanowię się
a co byś ze mną robił?
dziś, o 7?
Kiedy więc w końcu schował telefon do kieszeni, postanowiła zgrabnie pominąć temat istnienia jakiegokolwiek platoniczne go dotyku. W jej mniemaniu nie istniał i żadne twierdzenia jej byłego męża tego nie zmienią. Uśmiechnęła się więc lekko, na to co ostatnie opuściło jego usta
- Wiem. Ja też się cieszę - i ta radość wręcz z niej emanowała.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Irytowanie Ever było jego ulubionym sportem od czasów, gdy siedział za nią na arytmetyce i ciągnął ją za warkocze, zdecydowanie vibe Ani z Zielonego Wzgórza. Potem im trochę w życiu nie wyszło, ale dalej czasami patrzył na nią w ten sposób co wtedy. Nie mógł więc powstrzymać tego instynktu szczeniaka przed dogryzaniem jej, zwłaszcza że tak popisowo się wkurzała. Obraz jak z kreskówki. Jeszcze brakowało, by para zaczęła jej wychodzić uszami.
- Bo znam twój temperament i wiem, że w gruncie rzeczy nie jesteś taką porządną dziewczynką? - zaśmiał się, ale dopiero po jej wyjaśnieniach mu kliknęło. Była zła na komendanta, bo mogła przez niego stracić swoją kochaną dziewczynę. To wszystko tłumaczyło, na przykład próbę swatania go z Chrisem, czego nie on sam nie życzyłby najgorszemu wrogowi.
- To ta twoja Eve też jest strażaczką? - zapytał od niechcenia, bo to wcale nie było tak, że właśnie w swojej główce tworzył podstawy do porządnego researchu. Gdyby ktoś go pytał to wiadomo, że chodziło o względy praktyczne. Musiał wiedzieć z kimś spotyka się jego była żona, żeby nie skończyło się jakimś uprowadzeniem. Dużo psychopatów chodziło po ziemskim padole i niektórzy nawet ratowali komendantów ze studni. Tak przynajmniej słyszał.
Dlatego też przewrócił oczami, gdy nie uwierzyła w jego jakże szczere i czyste intencje. Musiał jednak w duchu przyznać, że był ciekaw. Może i nie powinien, ale po części traktował tę kobietę jako swoją konkurencję.
- Dobrze, mam chyba prawo martwić się kto i jak posuwa moją byłą żonę. To jest mocno problematyczna kwestia. Może cię czymś zarazić, złamać ci serce, umrzeć na akcji. Muszę wiedzieć kim ona jest, by w razie czego cię bronić - i choć nie był pewien czy ona uwierzyła to on naprawdę mówił szczerze. Nie wiedział przecież czego się spodziewać po tej kobiecie, a Werter nie przeżyłby śmierci matki. Już rozwód miał ciężko znieść i wrócili do etapu sików po całym mieszkaniu. Musiała mu więc dawkować takie informacje.
Albo zatkać go dobrym jedzeniem.
- Zamówimy coś z tej naszej tajwańskiej knajpki - zdecydował i od razu odebrał jej telefon, by wykręcić numer. Powinien zaczekać na ewentualny protest, ale kto o zdrowych zmysłach miałby coś przeciwko takiemu jedzeniu?
I przeciwko dwudziestolatkom, więc musiał się roześmiać, gdy całkiem trafnie go podsumowała. Po prawdzie śmiał się bardziej, gdy straciła wino na rzecz swojego dekoltu, z którego przez dłuższą chwilę nie spuszczał wzroku.
- Po prostu lubi się pieprzyć. Trafiła na całkiem przystojnego towarzysza, więc… ASPIRYNA, SERIO?! - i musiał zanieść się histerycznym śmiechem. - Alaska. I nie wiem do czego pijesz. Byłem z nią, pojechałem promować książkę, Sage się jakoś tak nawinęła wieczorem i zaczęliśmy rozmawiać. Wtedy wydawało mi się, że jestem pijany, ale potem spotkałem się z nią raz jeszcze i tak, zdradziłem ją z pełną tego świadomością. Tyle, że nigdy się nie dowiedziała. To chyba przejaw jakiegoś altruizmu, co? - tym razem ironizował, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że postąpił jak ostatni skurwysyn. Nie mógł nic jednak poradzić na to wzajemne przyciąganie, które sprawiało, że z tą młodziutką dziewczyną było mu tak dobrze.
To właśnie z tego powodu postanowił do niej napisać, nie zaś dlatego, że Ever właśnie roztaczała przed nim wizję domku z białym płotkiem i brzmiało to jak z najstraszniejszych koszmarów.
- Nie zamierzam się już w żadnej zakochiwać. Miałem ciebie - i tym razem mówił całkiem szczerze, bo przecież, gdyby nie ta jego popieprzona zdrada to pewnie by się zestarzeli razem, ewentualnie pozabijali.
Właśnie dlatego cieszył się, że sobie układa życie, nawet jeśli nie zamierzał przestać z tego drwić bez końca.
Przywilej znajomości z Chrisem Haynesem.

9:30PM
Chris
nie zakładaj bielizny

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Chris Haynes

Nie wiedziała czy komentarz o jej temperamencie może traktować jako komplement, tym bardziej że Chris zdecydowanie albo jej zasługi w tym temacie przeceniał, albo zbyt wiele na ich temat fantazjował. Na swój sposób zdążyła się już przyzwyczaić do tych ich raczej gówniarskich, czasem takich mocno jeszcze z piaskownicy, podjazdów i przynajmniej wiedziała ze nie może się o to gniewać. W pewnym momencie jednak pewna myśl uderzyła ją aż za mocno i z grymasem, takim już z pogranicza bólu wręcz, jeknęła:
- O MÓJ BOŻE - i aż ją widocznie otrząsnęło. - Czyli ty myślisz, że spałam z Gordonem? - skrzywiło ją jeszcze bardziej. - FUJ - między Bogiem a prawdą to trzeba było pewne rzeczy sprostować - jej wieloletni już policyjny partner, wcale nie był jakimś ostatnim mężczyzną na świecie, aby powodować u niej takie reakcje. Szczerze mówiąc był z typa kawał przystojnego skurczybyka z mięśniami rysującymi się pod ubraniem (czyli jak widać na załączonym obrazku w osobie Chrisa Haynesa, mocno typ samej Everleigh), ale fakt tego, że byli równolatkami, wychowywali się po sąsiedzku, potem razem chodzili do szkoły (policyjnej również) powodował, że traktowali się raczej jak rodzeństwo niż szansa na ewentualny przygodny seks w trakcie regulaminowej przerwy. Nie próbowała zatem roztrząsać kto jeszcze mógł trafić na listę jej podbojów, przynajmniej tą generowaną przez jej byłego męża. Postanowiła więc skorzystać z szansy na zmianę tematu.
- A coś ty taki ciekawy? - odpowiedziała jednak pytaniem na pytanie, w myśl tego że im Chris wie mniej, tym lepiej śpi, aż nazbyt chętnie z pewnych informacji nie wyskakując. - I przepraszam, bronić przed czym? - roześmiała się w głos, jego motywacje zaczynały być tak abstrakcyjne, że nie spodziewała się, że w ogóle chłopak może do takich wniosków dochodzić. I choć sobie mocno to obiecywała, jednak pękła: - Eve nie jest strażaczką. Tresuje psy K9. I możesz być w zupełności spokojny, Werter uwielbia i ją, i jej psa, Jello - jak szybko powiedziała, tak szybko dotarło do niej, że zaraz pewnie powstanie miniafera związana z tym, jak to ich psisko nie poznało Aspiryny, czy tam Alaski, a Eve - przy o tyle krótszym stażu - owszem. A że w temacie owych tematów zmiany mogła kuć żelazo póki gorące:
- Zamawiaj - kiwnęła dłonią, by robił to śmiało. Generalnie to było jej zupełnie wszystko jedno co do tego, jakie jedzenie zaraz będzie miało wjechać tutaj na stół. Nie była specjalnie głodna - o dziwo dziś nawet wino okazywało się sycące, więc finał tego całego zamawiania pewnie będzie taki, że to Chris obeżre się obiema porcjami. - Dla mnie bez sezamu. Chyba, że chcesz mnie zabić - spojrzała na niego spod oka, choć musiała przyznać że w tej kwestii była spokojna. O dziwo - i było to już udowodnione na niejednym ich porozwodowym spotkaniu - Haynes był w tej kwestii dosyć pamiętliwy, i jednak o swoją byłą małżonkę w pewien sposób dbał.
Jak i o odpowiednie stężenie uciech cielesnych na dobę.
- A teraz powtórz to sobie w swojej głowie i sam dojdź do wniosku jaki jesteś beznadziejny - popukała się palcem w sam środek czoła. Środkowym. Z drugiej jednak strony pewnego rodzaju satysfakcja aż ją wewnętrznie paliła, bo przecież wcale nie tak dawno mówiła mu o tym, że nie potrafi się zmienić, więc tym bardziej nie zrobi tego dla tej jego przezroczystej wręcz Aspiryny. Tfu, Alaski. Na Chrisa nawet odpowiednie złapanie za mordę okazywało się nie wystarczające - na czym wiele energii przez jeszcze więcej lat traciła sama Ever - a co dopiero metody na emocjonalną mimozkę. - Ja wiem, że nie mogę cię obwiniać o to, że akurat tobie nawinęła się ledwo pełnoletnia ślicznotka z zapaleniem macicy, ja wiem i naprawdę mocno się staram znaleźć jakiś argument łagodzący. Ale rzecz w tym, że ty po prostu lubisz rżnąć te gówniary, więc czy ktokolwiek mógłby być zaskoczony takim obrotem spraw? - ironizowała. Przysunęła się do niego bliżej i konspiracyjnie dodała: - A z tym pierwszym razem to oboje wiemy, że wcale nie byłeś tak pijany, żeby nie móc decydować o zachowaniu twojego przyjaciela w spodniach - i poklepała go wysoko po udzie. No jeszcze tego jej tu brakowało, by okazało się, że ta piekielnie seksowna laska go do tego seksu perfidnie zmusiła.
sage
a co jeśli lubię, kiedy ją ze mnie zdzierasz?
A że Ever nie urodziła się wczoraj, dobrze wiedziała, że te wszystkie wibracje w Chrisowym telefonie to ona. Owa napalona małolata, postanowiła więc chociaż wykorzystać okazję.
- Pokaż no tą swoją boginię seksu z dowodem pachnącym nowością - i wyciągnęła w jego stronę rękę. Nie była jednak ostatnim chamem - przynajmniej nie teraz - by mu to diabelski urządzenie na siłę zabierać, więc tylko machnęła palcami w powietrzu i dodała: - Skończ sobie, nie krępuj się - i posłała mundosc dwuznaczny uśmieszek. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniały, nawet w małżeństwach po rozwodzie.
słoik
maruda
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Ba, Haynes nawet śmiał się uważać za eksperta w temacie jej temperamentu. Z prostego powodu, to on odbywał z nią najwięcej stosunków seksualnych i ta nowa laska musiała z nią pobyć kilkanaście lat, by przebić ich staż. To dawało mu prawo do oceniania jej, choć nie wątpił, że z kobietą może być inaczej. To faktycznie mogło zawierać się w jego fantazjach, ale nie mógł inaczej. Był tylko mężczyzną i to na dodatek takim, który niedawno zerwał się ze smyczy po dość trudnym związku (żeby tego nie nazwać bardziej wprost), więc nie tylko ta duża głowa pracowała na pełnych obrotach.
Poza tym musiał się z nią podroczyć, więc nie powinna się dziwić słów, które następnie padły z jego ust.
- To ty też spałaś z Gordonem? - tak naprawdę nie kojarzył bardzo kim ten mężczyzna był. Pewnie też jakimś policjantem, ale przecież teraz średnio go to interesowało poza faktem, że znalazł całkiem zabawną (według niego) historię i postanowił ją wykorzystać. Niezależnie od tego czy Ever mu uwierzy czy nie. Przecież franca wiedziała, że jest biseksualny i zdarzały mu się przygody z mężczyznami. Nie wiedział czy to dobre pocieszenie, ale akurat jej nie zdradził z żadnym facetem, tego typu relacje rozwijały się u niego po rozwodzie, więc mniemał, że u niej miało to niemal identyczne podłoże. Być może chciała się zabawić z kimś innym, z kimś nieposiadającym penisa, bo te potrafią krzywdzić i tak dalej. Nie sądził jednak, że tak zostanie na stałe, bo przecież nigdy nie była jakąś napaloną lesbijką. Aż tak się jej nie mogło zmienić, choć z ciężkim sercem przyznawał, że zaakceptuje każdy stan rzeczy, byle była szczęśliwa i przestała na niego warczeć.
- A bo ty nie byłaś ciekawa Aspiryny - jakoś nieświadomie zaczął używać nicka, rozpowszechnionego zarówno przez nią jak i przez Pearl. Obie za bardzo nie przepadały za jego dziewczyną, co chyba powinno mu dać do myślenia, choć chwilowo wolał skupiać uwagę na słowach byłej żony, które faktycznie sprawiły, że się zapalił.
Nie bez przyczyny przecież mieli swoje reguły wychowania psa i przestrzegali je oboje nie bacząc na to, że ich partnerom może być przykro. Ile on się usłuchał Alaski, która biadoli, że nie poznaje jego Wertera, podczas gdy ona, ona… tak zwyczajnie wzięła sobie psa i przedstawiła go swojej dziewczynie.
- KOBIETO, CZY CI ROZUM ODJĘŁO?! PRZECIEŻ MY NIE PRZEDSTAWIAMY WERTERA NASZYM KOCHANKOM! PÓŁROCZNY ZWIĄZEK, PAMIĘTASZ?! - nie mógł powstrzymać krzyków, ale w jednej chwili poczuł się nieźle zdradzony i to nie było miłe uczucie. W końcu mogła uznawać, że się przyjaźnią i są dla siebie wsparciem, ale gdy przyszło co do czego to jednak kończyło się tak, że przedstawiała jego psa wciąż obcej babie tylko dlatego, że dobrze jej robiła minetę.
Chyba zdecydowanie wolał tego nie usłyszeć, bo nawet jej prośbę o zamówienie pominął złowrogim milczeniem. Nie dość, że stanęła mu na słabym punkcie, to jeszcze urządziła sobie na nim konkurs stepowania i teraz domagała się, żeby zjadł posiłek z nią jak człowiek i jeszcze uważał na jej alergie?
Prychnął niezadowolony, choć wreszcie zdobył się na to, by zamówić i choć go korciło, poprosił o wersję bez sezamu. Są lepsze sposoby, by zabić swoją byłą żonę. Przynajmniej bardziej bolesne. Dopiero sms od Sage sprawił, że nieco złagodniał i spojrzał na nią spod byka.
- Och, serio, jeszcze przed tobą mam się tłumaczyć? Ty zabrałaś MOJEGO psa i sobie urządzasz spacery z obcą babą - najwyraźniej jednak mu nie przeszło i zamiast rozsiąść się wygodnie podał jej telefon, a sam wtulił się do Wertera tak jakby faktycznie jakaś podła kochanka miała go zabrać ze swoim Jello. Nie zamierzał też Ever tłumaczyć, że według jej własnych zasad teraz opieka nad psem przechodzi na niego, skoro pokusiła się o tak jawne pogwałcenie zasad.
- Zjem i pójdziemy z Werterem - on nie zamierzał Sage przedstawiać swojego pupila, głównie dlatego, że pies od zawsze reagował źle na pozycję na pieska, ale tego już nie zamierzał jej tłumaczyć. Jak i faktu jak bardzo go uraziła, a czasami Chris pod tym względem przypominał duże dziecko i boczył się jak nigdy.

everleigh haynes
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ