Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Użyła kluczy, które dostała od Everleigh.
Nie analizowała tego. Kiedy trafiły prosto do jej rąk, nawet się nie zastanawiała nad powagą ów gestu. Niektórzy uznaliby to za spory krok do przodu a ona potraktowała jak coś oczywistego, bo do tej pory parę razy pożyczała od kobiety klucze. Bywało, że kiedy jeszcze nocowała na kanapie po wieczornych plotkach, spała dłużej niż właścicielka i musiała zamknąć za sobą mieszkanie. Na przestrzeni trzech lat klucze te przemieszczały się z rąk do rąk aż oficjalnie zostały przypisane Eve, co z początku wcale nie było nietypowe. Dopiero teraz, kiedy otwierała drzwi pustego mieszkania po oficjalnym wspólnym wyjeździe i świadomości, że były już dla siebie partnerkami a nie tylko przyjaciółkami, zrozumiała jak poważne to było.
Poczuła dreszcz, ale nie był on nieprzyjemny. Raczej uświadamiał Paxton, że rozchodziło się o coś ważnego, czego nie mogła spieprzyć przez ujawniającą się z czasem obawę, że śmierć ponownie zabierze jej kogoś bliskiego. Tak to do tej pory wyglądało. Bywała w związku i potem wszystko rujnowała odsuwając się od tej osoby, a nawet godząc na oskarżenia o zdradę, której nigdy nie dokonała, ale też nie zaprzeczyła aby wreszcie doszło do rozpadu relacji. Pracowała nad tym podczas terapii, ale nikt nie dawał stuprocentowej gwarancji, że znów coś jej odwali. To było bardziej przerażające niż szybkie tempo, którym odznaczał się związek z Ever a jaki ani trochę nie przeszkadzał Paxton. Na swój sposób już dawno tkwiły na pewnym poziomie relacji tylko nigdy nie podjęły się aby wpleść w to coś więcej niż tylko przyjaźń.
Pomimo, że napisała w wiadomości o poczekaniu z prysznicem, postanowiła go sobie zafundować. Śmierdziała wodą ze starej studni, we włosach miała jakieś liście i musiała też ogarnąć Jello. Jak zwykle rzeczy dla psa zawsze woziła ze sobą, więc nie było z tym problemu, jak z wyprowadzeniem Wertera, co zrobiła tuż przed wspomnianym prysznicem.
Siedziała na kanapie rozwiązując krzyżówkę w aplikacji. W tle z telewizji leciały wiadomości, psy smacznie spały a zamówione jedzenie już czekało na małym stoliku.
Niektórym po takim dniu jak dzisiejszy ciężko byłoby przejść do porządku dziennego, ale Paxton przywykła do dziwaczności, okropieństw i szalonych akcji. Mogła nad nimi dumać i rozprawiać o emocjach, ale to kiedyś by ją wykończyło, dlatego stosowała metodę „zrobić i zapomnieć” albo przynajmniej nie analizować wszystkiego, co się wydarzyło. A było tego dużo i gdzieś tam z tyłu głowy martwiła się, że Remington sięgnie po narkotyki, ale w pewnym sensie to nie była jej sprawa ani interes. Nie, dopóki strażak sam nie poprosi o pomoc.
- Dasz wiarę, że właściciel Germani w Sydney zaaranżował napad na własny sklep, żeby dostać pokaźne ubezpieczenie? – rzuciła w przestrzeń, kiedy usłyszała szczęk zamka i wchodzącą kobietę. A jako, że się postarałam i sprawdziłam najnowsze wiadomości z Australii, to postanowiłam się tym podzielić.
Odłożyła telefon i wstała, żeby w drodze do kuchni mijając się z Ever skraść jej buziaka na powitanie.
- Jak było w pracy? – zapytała idąc po sztućce i talerze, których wcześniej nie wyciągnęła. Przy okazji nastawiła wodę, bo nabrała ochotę na kawę. – Miałam poczekać z prysznicem na ciebie, ale tak bardzo śmierdziałam wodą ze studni, że od razu byś mnie wyrzuciła z mieszkania albo w łagodniejszej wersji na balkon. – Zaśmiała się, pokręciła głową i sięgnęła do szafki z kubkami. – Chcesz kawy albo herbaty? - Odczekała chwilę, żeby wyciągnąć odpowiednią ilość kubków, ale nie uzyskała odpowiedzi. Odwróciła się i Ever już nie było w zasięgu wzroku. Weszła więc do salonu, a potem do sypialni, w której policjantka przymierzała się do przebrania w świeże ciuchy albo wybierała coś do założenia po prysznicu. - Coś się stało? - Na początku tego nie wychwyciła, ale teraz kiedy przyglądała się Ever z dystansu miała wrażenie, że tamta była spięta i jakby podenerwowana.
Aż chciało się zapytać - komu przywalić?
Szkoda, że odpowiedz brzmiałaby - samej sobie.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Oczyma wyobraźni widziała swoją matkę, która prawi jej morały o tym jak to w tym nowym związku im się wszędzie strasznie spieszy. Takie decyzje, tak szybko, nieprzemyślane pewnie, bo kto to widział w ich wieku takie szaleństwa. Na swój sposób ją to nawet bawiło, bo chyba nie byłaby w stanie wyjaśnić swojej rodzicielce, że to przecież nie jest tak, że są ze sobą od wczoraj. Owszem, wspólny staż w stricte romantycznej relacji miały póki co raczej krótki, ale przecież tak głębokie zaufanie nie wzięło się zupełnie cudownie z znikąd. Wieloletnia przyjaźń wyłącznie im w tym pomogła, czemu więc miałaby mieć jakiekolwiek obiekcje przed wręczeniem pary zapasowych kluczy akurat Eve? Przecież nie miała w tym momencie żadnej bliższej osoby, nikogo komu ufałaby bardziej. I obecności kogo wyglądała bardziej niż swojej Paxton.
W takim dniu jak ten, tym bardziej nie żałowała swojej decyzji. Od kiedy tylko spisały się w wiadomościach, wręcz przebierała nóżkami, wyczekując ich dzisiejszego spotkania. Oczywiście jak na złość, dzień zaczął się wyłącznie dłużyć a nudną robotę biurową zastąpiły jeszcze nudniejsze poszukiwania szczęścia po mieście, niczym jacyś chodnikowcy z drogówki. Kiedy więc Gordon w końcu wysadził ją przed jej domem, pod drzwi swojego mieszkania wręcz dofrunęła. Weszła do środka zdecydowanym krokiem i na początek musiała znieść cały festiwal powitalny w wykonaniu duetu Jello i Werter.
- Jest... Werter, bo włazisz na Jello! No tak, cześć cześć. Jezzzzzu... Jestem już! - w końcu udało jej się wyartykułować jakieś konkretne słowo w zrozumiałym dla Eve języku. Ściągnęła z siebie bluzę czy inny rodzaj narzutki, w którym występowała dziś w pracy i rzuciła ją na wieszak. Oczywiście najpierw spadła, stając się obiektem zainteresowania ich włochatych przyjaciół, więc sama Ever musiała przegonić towarzystwo (a przynajmniej spróbować to zrobić). Potem torba na kawałek komody, wyciągnęła telefon i dopiero wtedy ruszyła w głąb domu. Wyrosła w drzwiach do salonu (raczej dużego pokoju, ale kto by się martwił tytułami) i uśmiechnęła szeroko, widząc Eve, która czuła się tu jak u siebie. - Słyszałam, że coś mówiłaś, ale nie wiem dokładnie co, bo byłam świadkiem występów artystycznych tej szalonej dwójki urzędującej w korytarzu - wzruszyła lekko ramionami i nawet uśmiechnęła się rozbrajająco. Nie było w tym przecież krzty jej winy, prawda? Nie mogła się jednak powstrzymać by okazać swojej dziewczynie zadowolenie z tego, że jest tu teraz przed nią więc zajęła szybko miejsce obok niej na kanapie, wyściskała ją i wycałowała, a potem nagle spoważniała.
Przypomniała sobie o całej karkołomnej misji, o której Eve pisała w swoich wiadomościach. Odsunęła się od niej delikatnie i zaczęła sobie ją oglądać, co najmniej tak jakby miała kwalifikacje by oceniać czy realnie Eve nic się przy tym nie stało. Było to odrobinę dziwne uczucie, bo czuła jakby w jednej chwili uderzyło ją jakieś zdenerwowanie, jakieś spięcie. Zupełna obawa. Choć było to trochę abstrakcyjne, w końcu Paxton była obok niej, w jednym kawałku i raczej cała i zdrowa. Ever chyba już zapomniała jak to jest się o kogoś troszczyć i drżeć o jego bezpieczeństwo (a może po prostu gnidą Haynes nigdy na takie zaszczyty nie zasłużył), więc musiała się tego uczyć na nowo.
- Ja, w przeciwieństwie do niektórych obecnych w tym pokoju, mam nudną w opór pracę. Po prostu nie zamordowałam Gordona - siliła się na jakiś uśmieszek z kategorii sorry not sorry, ale chyba jej nie wyszło. - Lepiej opowiadaj, bohaterko, co się w całej tej studni wydarzyło - złapała ją mocno za rękę, trochę tak jakby mimo wszystko nadal musiała się upewniać, że nic złego jej nie jest i że zaraz jej stąd nie zniknie w jakiś cudownych okolicznościach. I pewnie nie powinna tego robić, ale zanim skończyła swoją służbę, obdzwoniła znajomych, by ogarnąć co się w tym przeklętym buszu wydarzyło. Uroki umawiania się z najbardziej sukowatą policjantką na wschodnim wybrzeżu Australii. Wątpliwe uroki. - Bo pozostając przy tematyce mordu, jedyne co mnie powstrzymuje przed skróceniem Remingtona o głowę to fakt, że nie chciałabym żeby ta jego dziewczyna została wdową zanim wciśnie jej na palec obrączkę - łaskawa pani przemówiła. Ever naprawdę mocno się starała nie być podłą, ale czasami się po prostu nie dało. Kaskader z Bożej łaski, psia mać. Musiała się uspokoić, nie chciała się bardziej nakręcać, a tym bardziej denerwować czymkolwiek biednej Eve. Jej teraz przydałoby się raczej całkiem sporo odpoczynku, a nie pretensje w wykonaniu jej dziewczyny, prawda?
Pogładziła ją delikatnie po włosach i postanowiła spróbować zażartować:
- Jestem rozczarowana. Leciałam tu na łeb na szyję, aby załapać się na jedyny w swoim rodzaju konkurs miss mokrego podkoszulka - mówiła z taką powagą, jakby miało to być na serio, po chwili jednak uśmiechnęła się zaczepnie i cmoknęła ją w sam środek czoła. Jednak nie było jej wcale do żartów. Pytanie o kawę czy herbatę na razie pominęła milczeniem. Nie pozwoliłaby dziś skakać Eve wokół siebie. A czy coś się stało? - Nie, nic - takie nic, że nie wytrzymała i dosłownie rzuciła się jej na szyję, przyciskając ją do siebie mocno. Nawet nie próbowała sobie wyobrazić innego zakończenia całej tej sprawy. Tego mniej optymistycznego. Nawet na milimetr się od niej nie odsunęła, cmoknęła ją jedynie delikatnie w szyję i ciszej, trochę jakby miała być to kolejna z ich tajemnic, powiedziała jej wprost do ucha: - Po prostu cieszę się, że nic ci nie jest.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Przestań. Twoja praca na pewno jest ciekawsza od chociażby takiej księgowej. – Bo nie siedziała przy biurku nad papierami a miała kontakt z ludźmi. Samo to sprawiało, że dzień stawał się barwniejszy i niekoniecznie były to kolorowe pastele pełne radości. Zdarzały się kolory wkurwienia, zirytowania albo smutku, co jednak nie zmieniało faktu, że z pewnością ich paleta była pokaźniejsza w przypadku pani policjant. – Zresztą, chcę i lubię słuchać opowieści o twojej pracy. – Robiłaby to z ochotą, nawet jeśli miałaby to być historyjka o drobnym dilerze albo ćpunie, który sam zgłosił się na policję (bo miał fazę i spanikował). Wszystko by przyjęła, bo przecież chodziło o Everleigh i o ważną część jej życia pochłaniającą sporą część dnia.
Zamierzała machnąć wolną ręką, że to nic takiego, co powinno nieco uspokoić kobietę, której silny uścisk ręki od razu zarejestrowała. To był pierwszy sygnał, ale podeszła do niego na spokojnie, jakby wcale nie istniał, bo trochę zapomniała, jak to jest gdy ktoś się o ciebie martwi (i nie jest to zwykły kumpel). Sue Ann robiła to non stop, więc to był standard a Ever zawsze jakoś szło ugłaskać, co i teraz powinno się udać. Chyba.
- To nie jego wina. – Częściowo, ale sama Paxton zdecydowała się wejść do studni. Nikt jej do tego nie zmuszał. – Sama się zgłosiłam. – Taka z niej bohaterka, że teraz brała całą winę na siebie, bo nie chciała, żeby Ever wylądowała na pierwszych stronach gazet jako mordercza policjantka (chociaż w tej roli wyglądałaby nieziemsko. Jak zawsze). – Młoda dziewczyna pokłóciła się z chłopakiem i zwiała do lasu. Długo jej szukaliśmy i wreszcie znalazła się w starej studni, która była prawie sucha, ale kiedy Remington po nią zszedł to.. nie wiem co tam się stało, ale skądś wzięła się woda. Nie było czasu i kapitan oddał jej swoją linę, a potem sam zaczął się podtapiać. To był środek dżungli. Strażacy nie mieli pod ręką wyciągarki ani żadnego wozu, więc powiedziałam, że pomogę bo byłam z nich wszystkich najlżejsza. – Mówiła tak, jakby to była zwyczajna historia. Codzienność w życiu, z którą nieraz się spotkała, ale tak naprawdę tłumiła w sobie powagę sytuacji. Nie chciała w swej głowie przerabiać kolejnej wizji własnej śmierci, bo tak – oboje z Dickiem mogli skończyć w tej brudnej wodzie i nigdy z niej nie wyjść. - Zaraz.. chwila.. skąd wiesz, że w studni był Remington? – Sama nie wspomniała go z nazwiska, aż do teraz, ale przed tym to Haynes go przywołała, więc skąd wiedziała kimże był tajemniczy strażak, o którym pisała Eve? Zmarszczyła brwi i wbiła uważne spojrzenie w kobietę oczekując wyjaśnień. Oby nie okazało się, że w sekrecie stawia tarota albo wróży z fusów. Wtedy wszystko co wiedziała o Haynes ległoby w gruzach.
- Jeszcze nic straconego. Ciągle czuje się brudna. – Odwzajemniła uśmiech, ale całus w czoło wybił ją z tropu. Coś się działo. Czuła, że ta niby luźna rozmowa wcale nią nie była. Głupia jeszcze nie rozumiała czemu, bo z góry założyła, że skoro sama stłumiła wszystko i wyglądała na wyluzowaną to nie dawała innym powodów do zmartwień.
- Na pewno? Bo.. – Nie dokończyła, kiedy nagle Ever pojawiła się bardzo blisko. Jej silny uścisk i chwilowa cisza, która wkradła się między nie czymś poruszyła. Coś w środku Paxton drgnęło i ścisnęło w gardle, jakby dobrze wiedziała co kryło się za tym gestem i energią emanującą z drugiego zatroskanego ciała. – Hej, jestem. – szepnęła cicho i równie mocno objęła ją ramionami. – Cała i zdrowa. - Bliskość Ever była przyjemna. Od razu poczuła dreszcz, ale również coś na wzór spokoju. Odruchowo tłumiony umysł nieco się otworzył i przyjął to uczucie łagodzące stres, który mimo wszystko czuła podczas akcji. Po prostu teraz nie chciała tego okazywać (jak to Eve). – Przepraszam, że cię zmartwiłam – dodała wciąż mówiąc cicho i wzmocniła uścisk na znak, że nigdzie się nie wybierała, a na pewno nie z tego świata. Niestety dała Everleigh wiele powodów do tego aby sądziła, że mogło być inaczej (zaczynając na przyznaniu się do myśli samobójczych a kończąc na ostatniej akcji, która jednak z tym pierwszym nie miała nic wspólnego). – Może nie wiesz – zaczęła nieco luzując uścisk i poruszyła się delikatnie dłońmi łapiąc za twarz kobiety, którą zmusiła do kontaktu wzrokowego. – i to strasznie głupie, że jeszcze ci tego nie powiedziałam, ale też się o ciebie martwię. Ciągle powtarzasz, że masz nudną pracę, ale ćpuny są nieobliczalni i ta ostatnia sprawa z zamordowanym informatorem.. – Pokręciła głową, jakby chciała ze swej głowy wyrzucić wizję tego, że na miejscu wspomnianego faceta mogła być Everleigh. – Bardzo szkoda, że nie jesteś po prostu zwykłą kwiaciarką, ale wtedy bym cię nie poznała i będąc tutaj decyduje się na cały pakiet. Na całą ciebie, która z bronią szaleje po mieście. – Uśmiechnęła się bardzo delikatnie pełna troski o drugą osobę, której przyglądała się w całości, jakby widziała ją po raz pierwszy. – Zdarza mi się robić głupie rzeczy – Musiała to przyznać, żeby Ever była tego w pełni świadoma. Robiła w pracy co trzeba i czasami też ponad to, co często pakowało ją w ekstremalne sytuacje. – ale teraz mam ciebie i jestem cholernie ciekawa, co z tego będzie, więc nie dam się tak po prostu zabić. - Oboma kciukami pogładziła jej policzki cały czas wpatrując się w jasne oczy, w których doszukiwała się odpowiedzi i ukrytych gdzieś na dnie myśli. Nie chciała, żeby Haynes coś w sobie tłumiła albo ukrywała. Sama dobrze wiedziała, jak to źle wpływało na człowieka i choć nadal nie umiała w pełni się do tego dostosować, to naprawdę się starała. Musiała jeszcze nad tym popracować, co przecież robiła regularnie chodząc na terapię.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Pozwoliła sobie trzeźwo zauważyć:
- Gdyby nie księgowe, nie byłoby wypłat - i nawet zmarszczył się jej trochę nosek, bo właśnie dosyć intensywnie starała się przeanalizować za i przeciw zostania właśnie panią z kadr odpowiedzialną za pensje. Ciepłe biuro w którym zawsze jest sucho. Praca od 8 do 16. Cyferki, liczby, pieniądze. Brak ryzyka, że poskłada cię jakiś przećpany Zbyszek, któremu się uwidziało że jest Thorem. No normalnie pełen luksus, żyć nie umierać. Ever chyba nigdy nie była tak blisko pomysłu na przekwalifikowanie się. Słysząc, że Eve liczy na opowieści z jej pracy, zrobiła jednak smutną minkę: - Też bym chciała opowiadać o akcjach rodem z CSI. To jest jednak australijska wieś na końcu świata i dzisiaj, jak ta księgowa, cały prawie boży dzień siedziałam w papierach. Gordon nigdy nie był tak bliski dostania zeza - zwykle by się pewnie z tego choć trochę nawet zaśmiała, dzisiaj jednak nastrój jakoś tak bardzo jej siadł, że jedynie wzruszyła ramionami, robiąc przy tym jedna z tych min zarezerwowanych dla sorry not sorry. Sama się chyba nie spodziewała jak szybko i jak bardzo zacznie jej na Eve zależeć, aż do tego stopnia, że właśnie rozkładało ją na łopatki to, że dziewczyna tak świadomie stawiała czoła zagrożeniu, a jej samej... a jej samej wtedy nawet nie było w pobliżu. Po takim okresie ślizgania się na relacjach przelotnych, często jednorazowych to uczucie wręcz paliło jej skórę.
- Mała, sama napisałaś w wiadomości o komendancie. Owszem, mamy może jedną z lepszych załóg strażackich w okolicy, ale jest ona tak liczna, że jeden komendant im wystarczy - przecież się nie przyzna, że między Bogiem a prawdą to też zasięgnęła języka wśród krawężników, którzy z nimi tam byli, prawda? - I hm, może to dlatego że studnie w dżungli raczej nie kojarzą się z czymś w najlepszej formie a Remington to kawał chłopa i wpuszczanie go tam, zamiast tych drobnych młodziaków to było coś już na etapie pomysłu skazane na porażkę? Kaskader z Bożej łaski - czy się zdenerwowała? Owszem. Czy za bardzo? Owszem. Czy właśnie sama się na tym złapała? Trzy razy tak. - Przepraszam - powiedziała w końcu spokojniej. - Chyba trochę za bardzo się nakręciłam. Po prostu... Po prostu się o ciebie martwię. Kiedy mi o tym napisałaś, myślałam że dostanę do głowy, że coś mogło ci się stać, że... że mogłam cię stracić, a to przecież nawet nie jest część twojej pracy - przysunęła się w końcu i przycisnęła do siebie Eve, przytulając ją mocno i całując w sam środek głowy. To było niewerbalne cieszę się, że nic ci nie jest, bo gdyby miała kontynuować temat to pewnie strzeliłaby monolog laurki dla samej zainteresowanej, po czym popłakałaby się po raz pierwszy od x czasu, bo zeszłyby z niej wszystkie emocje. Kiedy więc była pewna, że kołek w gardle, który jeszcze chwilę temu zwiastował rozklejenie się Ever w najlepsze, poszedł sobie precz, odsunęła się minimalnie od niej i najpierw cmoknęła ją przelotnie w usta, a potem powiedziała ciszej: - Cholernie bardzo mi na tobie zależy. I jeśli tylko masz ochotę możesz być ze mną ciekawa wszystkiego nawet do samej emerytury - zrobiła krótką przerwę, w trakcie której roześmiała się lekko. - Zrobiło się poważnie i zaraz ci się chyba oświadczę. Ale spokojnie, bez paniki, policjanci wcześniej odchodzą na emerytury - pozwoliła sobie w końcu na żart i jeszcze na jego wykończenie posłała w jej stronę zadziorny uśmieszek. Kiedy była pewna, że jest już spokojniejsza, a obecna obok niej Eve cała i zdrowa, opadła w końcu idealnie obok niej na kanapę, rozciągnięta wygodnie i oznajmiła, bo coś się jej przypomniało:
- A kwiaciarką byłabym absolutnie fatalną. Mam uczulenie na z połowę ciętych kwiatów
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Napisałam? – zamyśliła się na moment próbując sobie przypomnieć, jakie bzdury wypisała w wiadomości. – Mam dziurę w głowie. – Bo nie pamiętała, ale nie przejęła się tym i tylko pokręciła głową uświadamiając sobie, że tamto wydarzenie jednak zrobiło na niej wrażenie. W sms’ach i teraz starała się zachowywać tak, jakby nic wielkiego się nie stało, ale naprawdę mogło skończyć się źle i była tego w pełni świadoma. Ok, nie w pełni, bo jednak wciskała tę świadomość głęboko w jakieś nic nieznaczące pudełko, ale teraz już kojarzyła jak lekko drżały jej ręce, kiedy pisała wiadomość do Everleigh. To przez to nie pamiętała, co dokładnie wysyłała kobiecie.
- Masz rację. To nie była mądra decyzja. – W końcu przyznała, bo Remington choć chciał dobrze, to jedynie się popisywał a raczej.. sama nie wiedziała, co siedziało w głowie mężczyzny, ale możliwe że jego działania były determinowane przez odstawienie narkotyków i nagły strach, który poczuł na widok torebki w krzakach. To nie była dobra ani słuszna reakcja komendanta straży pożarnej. Mógł postąpić rozsądniej, ale stało się i jedyne co zostało Paxton, to zgodzić się z panią detektyw. – Proszę, nie przepraszaj za to, że się o mnie martwisz. – Nawet jeśli Ever miałaby się na nią wydrzeć wyrzucając z siebie wszystkie emocje. Na początku by się wkurzyła, ale szybko zrozumiałaby, że kobieta ma rację. – Ciężko mi się do tego przyznać, ale w tej kwestii też masz rację. – Uwaga, Eve już nie broniła swego. Z ciężkim sercem, bo była upartą przewodniczką psów, przyznawała się do błędu. – To było szalenie niemądre i szczerze powiedziawszy to się bałam. – Mogłaby się z tym kryć i udawać, że nie robiło to na niej wrażenie, ale jedno co wyróżniało jej relację z Ever była szczerość. Nie chodziło o ogólne sprawy, ale o uczucia, którymi Eve ciężko było się dzielić (zwłaszcza słabościami). Teraz też chciałaby być lepsza, super odważna, nieugięta i prawie idealna, bo tak ludzie pragną się prezentować na początku związku. Tylko, że ich początek był środkiem i to także różniło ich relację od innych romantycznych, które Paxton tworzyła z kobietami.
Tego też mogła się przestraszyć; szybkości z jaką od pierwszego pocałunku przeszły do wyznań typu „zależy mi”, „martwię się, że cię stracę” i „jestem ciekawa co z tego będzie” z dodatkiem o oświadczynach. Ktoś z pewnością by się spłoszył, ale Eve czuła się spokojna. O dziwo, co ciągle ją zaskakiwało, bo to z pewnością nie było normalne i zazwyczaj gdy robiło się za poważnie to Eve się wycofywała.
Nie teraz, nawet gdy serce prawie wyskoczyło jej z piersi a po całym ciele przeszły dreszcze. Czuła jak przyjemna fala wypełnia jej ciało pod wpływem niby to zwykłych słów, a jednak były one ważne, bo zależało im obu. Miło było to usłyszeć, wręcz w środku szalała z radości, co wyjawiła poszerzając uśmiech. Naprawdę było warto wziąć się za siebie, pojechać do cholernego ośrodka, ogarnąć głowę i wrócić do tego. Do NIEJ.
- Nie próbuj żartami przykryć tego, że wspomniałaś o oświadczynach. – Nie pozwoli jej na to. Będzie się droczyć i wypominać, bo: - Zwłaszcza, że już raz to zrobiłaś. – Podczas ich wspólnego wyjazdu Paxton była jedyną niepijącą a Ever za namowami nowych znajomych pozwalała sobie zaszaleć w efekcie czasami mówiąc więcej niż by chciała. – Drugiego wieczoru po wszystkich koncertach byłaś tak pijana i nakręcona, że urządziłaś w domu dyskotekę, poprzestawiałaś Peterowi wszystkie roślinki i ględziłaś o tym, że jesteś już stara – z czym się nie zgadzam – więc musisz coś ze mną załatwić w Las Vegas. – Planowanie kolejnej podróży było urocze. – co od razu skwitowałaś mrugnięciem. Dosłownie powiedziałaś „wink-wink” i „chodzi o ślub”. – Zaśmiała się radośnie wspominając tamten moment. – A kiedy już uznałaś, że jesteś zmęczona to poszłaś do sypialni i nagle zaczęłaś wydawać okrzyki. Przyłapałam cię na tym.. – Wyciągnęła telefon i pokazała kobiecie krótki filmik, który nagrała (klik). – Byłaś przeurocza. – Sama z ochotą obejrzała to co udało jej się wtedy uchwycić. – I nie martw się. Nie odurzyłam cię bardziej i nie porwałam samolotem do Vegas. – Puściła do Ever oczko „wink-wink”. – Ustalmy, że na razie jest za wcześnie i nie świrujemy, kiedy jedna z nas będzie o tym żartować. – Bo Eve zamierzała wypominać to aż do upadłego. Oj, będzie się droczyć z Haynes ile wlezie, bo uwielbiała z nią to robić. – Ej – jęknęła, kiedy kobieta odebrała od niej telefon chcąc obejrzeć resztę zdjęć i filmików. Oczywiście, że Eve sobie nie darowała i musiała cyknąć fotkę śpiącej Ever. Nie oszukujmy się. Było warto. Zresztą, to niejedno zdjęcie, którym mogła się pochwalić i przede wszystkim – nie miała nic do ukrycia. Może poza bardzo starymi wiadomościami z jakimiś ex, których nie usunęła, bo komórka nie była czymś, czym Paxton zawracała sobie głowę. Rzadko w niej sprzątała.
- Nigdy o tym nie wspominałaś. Jesteś jeszcze na coś uczulona? - Eve była wolna od alergii. Bozia ukarała ją psychicznymi problemami, ale zdrowie fizyczne miała zacne.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Uśmiechnęła się z pewnym pobłażaniem:
- Napisałam - powtórzyła jedynie za nią, jakby był to właśnie najlepszy sposób, aby jej dziewczyna przekonała się, że miało to miejsce naprawdę. Przyjrzała się chwilę siedzącej obok siebie Eve, doszukując chyba jakiś zauważalnych gołym okiem oznak, że coś jest nie tak, ale szczęśliwie niczego takiego się nie dopatrzyła. Przysunęła się jednak blisko, bardzo blisko niej i przytuliła ją mocno, delikatnie całując ją w sam środek głowy. Z jednej strony widziała bowiem, że samą Paxton zaczyna chyba puszczać adrenalina i do głosu dochodzi zdrowy rozsądek, który dość szorstko rozprawia się z jakimikolwiek emocjami, z drugiej - uspokajała samą siebie. Eve była obok niej, w jednym kawałku, cała i zdrowa. - Hej, hej, spokojnie. Nie przepraszaj za to że jesteś po prostu dobrym człowiekiem, a ja nie będę za to, że się o ciebie cholernie martwię. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, naprawdę cieszę się, że nic wam nie jest - wam w sensie samej zainteresowanej oraz komendantowi, śmiała bowiem dość mocno wątpić, że dziewczyna, o którą to wszystko się rozbijało miała mniej szczęścia. To było dosyć dziwne uczucie, kiedy troska napędzana przerażeniem mieszała się w jednym momencie z dumą.
I chęcią ukatrupienia samej zaintersowanej. Bo owszem, Eve była calutkim okazem zdrowia... mądrującym się na temat wyczynów Ever po pijaku. Zmarszczyła lekko nos, słuchając tego wszystkiego, zupełnie jakby miało wcale a wcale jej samej nie dotyczyć. Oczy więc miała wielkie właśnie jak sporej wielkości moneta. Musi odstawić alkohol. Przynajmniej choć trochę. Zabrała Eve z rąk telefon, i obejrzała wszelkie straty moralne, których dokonała w trakcie ich wspólnego wyjazdu. Dobry Boże. Z drugiej jednak strony zachciało się jej śmiać. Między Bogiem a prawdą dawno nie czuła się tak po prostu szczęśliwa, a to wszystko co Paxton tak skrzętnie magazynowała na swoim urządzeniu, było chyba tego najlepszym przykładem.
- Nie oddam - zarządziła na temat telefonu i niczym jakaś małolata, zaczęła go odsuwać od swojej dziewczyny na tyle, by był dla niej poza zasięgiem. Nikt jej przecież nie zabroni się trochę poprzekomarzać, prawda? Schowała go w końcu pod jedną z poduszek, teatralnie otrzepując jedną rękę o drugą, w międzynarodowym geście wycierania sobie rączek po brudnej robocie. - Nie oddam - oznajmiła poważnie, po czym jak gdyby nigdy nic wróciła do przytulania Eve. Miała ochotę zacząć ją łaskotać, ale wiedziała że dziewczyna będzie się tego teraz spodziewać, więc ten oręż zostawiła sobie na inną okazję. Po pewnej chwili jednak zacmokała głośno w powietrzu i oznajmiła: - Choć te oświadczyny to ja będę chyba musiała mocno przemyśleć, wydajesz się być typem żony, która za sto lat wypomni, ze 14 czerwca roku pańskiego jakiegoś tam dopuściłam się zniewagi w postaci pozostawienia kubka po kawie w zlewie, a któryś z psów rzucił tam piłkę, kubek pękł i narobiłam ci tylko roboty - mówiła to jak zrezygnowany mężczyzna, po czym jednak zaśmiała się perliście i znowu delikatnie cmoknęła Eve, tym razem w skroń.
Odsunęła się lekko i oparła wygodnie o oparcie kanapy.
- Uczulona? Hmm, masa kwiatów, kocia sierść, trochę leków, ale takich z wyższej półki, migdały... I kokaina. Dosłownie i w przenośni. Nie pytaj jak się dowiedziałam. No, i jeszcze ostatnie, ale nie najmniej ważne, kiedy moja dziewczyna ryzykuje życiem w pracy - złapała ją mocno za dłoń i o ile ta część była powiedziana w tonie raczej żartobliwym, znowu spoważniała i przyglądając się Eve nadawczo, dodała: - Nie będziesz miała przez to problemów? Wiesz, mogą to potraktować jako przekroczenie uprawnień - Ever bowiem wiedziała, że o ile w policji takie rzeczy zostałyby skutecznie zamiecione pod dywan - Eve w końcu była bohaterką i uratowała człowieka - o tyle w innych służbach na odpowiednich stołkach siedzieli często nieodpowiedni ludzie, którzy tylko czekali na to, by narobić komukolwiek problemów. Nawet bohaterce.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Weszła w to. Wyciągnęła rękę i naparła na Ever niby to próbując sięgnąć po telefon, ale się nie udało. Mogłaby wstać, powalczyć z kobietą albo ją połaskotać, ale po dzisiejszej akcji była na przegranej pozycji. Sprawiła, że Everleigh się zamartwiała, więc teraz powinna dać jej wygrać, a raczej korzystać z okazji na wspólne droczenie się w formie skromnej zabawy w zabieranie telefonu.
- Grasz nie fair. – Wycelowała w nią palec, kiedy telefon zniknął pod poduszką i zmrużyła oczy robiąc teatralnie groźną minę, która wyglądała bardziej komicznie niż poważnie. – Co jeśli mam tam coś, co powinnam usunąć, ale jeszcze tego nie zrobiłam, bo ostatnio myślałam jedynie o tobie? – Teraz to ona grała nieczysto. Zasugerowała, że w telefonie mogło być coś, za co niejedna dziewczyna by się obraziła albo zaczęłaby zadawać milion pytań, ale specjalnie ładnie zakończyła zdanie i to wcale nie mijało się z prawdą. Nie myślała o starych sms’ach, bo w myślach ciągle powtarzała sobie słowa napisane przez policjantkę. Zastanawiała się, co jej odpisać, o czym wspomnieć lub co najlepiej pominąć, a potem mimo wszystko wysłać w kolejnej wiadomości. Cała reszta nie miała znaczenia i to jej się podobało.
- Ej, wcale taka nie jestem. – Owszem, droczyła się i lubiła wypominać niektóre rzeczy, ale bardziej w formie żartu albo żeby coś samej ugrać i to coś miało być dobre a nie złe. Nie groziła ani nie szantażowała (zależy kogo) i na pewno nie wypominałaby Ever kubka. Szanujmy się. Chyba, że.. chyba że ten kubek byłby bardzo ważny a Ever w ramach przeprosin obiecała jej seks (co wykorzystałaby za naście lat by mieć kartę przetargową. Bo łeb do biznesów trzeba mieć, ha). – Nie myśl, że buziakami odwiedziesz mnie od focha. – Oj, dalej się w to bawiła, bo kto jak kto, ale Ever buziakami mogła ugrać wszystko. Ba, wystarczyłoby, że po prostu poprosi. Tylko, że Paxton była sprytna i chciała więcej całusów. Mówiłam, że laska ma łeb.
Spojrzała na swoją dłoń ściskaną przez tą Ever i wzięła głęboki wdech znów czując przypływ odpowiedzialności, której nie wzięła pod uwagę pakując się do studni. Nie chodziło tylko o uratowanie czyjegoś życia, ale także o to, że kogoś by zmartwiła gdyby znów otarła się o śmierć.
- Mogą – przytaknęła, bo już nieraz ktoś próbował ją straszyć podobnymi rzeczami, więc brała ów opcje pod uwagę. – Tylko, że to strażacy podjęli decyzję. – Ona się tylko zaoferowała. Mogli jej odmówić, więc mieli w tym swój udział, do którego raczej nie chcieliby się przyznawać. – Mam też po swojej stronie komendanta. Kumplujemy się i mieliśmy podobne problemy – Czy myśli samobójcze można podpiąć pod typowe problemy? – więc można uznać, że tym bardziej by mnie nie wkopał. – Ani przy okazji samego siebie za nieprzemyślaną akcję. – Trochę głupio by było, gdyby robił mi problemy po tym, jak zaprosił mnie na swoje wesele. – Zmarszczyła nosek i chwilę się nad czymś zastanawiała. – Znasz może jakąś seksowną laskę, która ma w szafie świetną kieckę, obcasy pasujące do torebki i byłaby chętna pójść tam ze mną? – Czy gdzieś na dzielni taka istniała? – Bo wiesz, w pierwszej kolejności zapraszam ciebie, ale po tym co usłyszałam mam pewne obawy, że jak spotkasz Remingtona to ten powie „tak” z limo pod okiem. – Zaśmiała się gestem dłoni sugerując Ever, żeby położyła się na kanapie. Złapała za jej nogi, które położyła sobie na udach i jakby nigdy nic najpierw przesunęła dłońmi po piszczelach, a potem zaczęła masować jej stopy. Bo przecież mogła rozmawiać i robić to, prawda? Musiała zadbać o swoją panią. – Jesteś w stanie obiecać mi, że go nie uderzysz i nie będziesz grozić śmiercią? – Czy to było możliwe? Czy Ever da radę trzymać język za zębami? – O cholera. Sama nie mam dobrej kiecki. – Pytanie, kiedy ostatni raz jakąkolwiek zakładała? Chyba na randkę pięć lat temu. To wszystko przez pracę, w której stawiała na wygodę, a potem.. potem okazało się, że nie musi być w kiecce, żeby kogoś poderwać, więc sobie odpuściła.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
Spoiler
5 0 0 p o s t! :twerk: :twerk: :twerk:
Obrazek
+ Eve Paxton

W całym tym zabieraniu telefonu było pewnie coś ostatecznie gówniarskiego, ale przecież nikt nigdy i nigdzie. Je mówił że Eve i Ever są poważnymi, dojrzałymi kobietami. Owszem, czasem im się pewnie i zdarza, w końcu wymaga tego od nich ich praca, ale... Ale są momenty, gdy najlepszą zabawą okazuje się droczenie z tytułu oddaj-mi-telefon. Ever wyszczerzyła w stronę Eve zadziornie ząbki.
- Ja? - zrobiła oburzoną minę i teatralnie ułożyła ręce na klatce piersiowej, głośno przy tym wciągając powietrze. No cóż to za perfidne pomówienia! - Nigdy, ja jestem czysta jak łza - zarzuciła przy tym włosami jak te wszystkie modelki w reklamach kosmetyków do włosów. Oczywiście w celach ukazania, że tak piękne istoty nie mogą grać niefair. Powinny być też pewnie bardziej skromne, ale kto by się tam przejmował? Słysząc jednak dalszą część wypowiedzi swojej dziewczyny, przyjrzała się jej z zainteresowaniem. - Hmmm, w takim razie powinnam cię pewnie jakoś spacyfikować by dobrać się do tego nieszczęsnego urządzenia na dłuższą chwilę... Czym bym cię mogła związać... - zaczęła się w przerysowany sposób rozglądać, niewiadomo czego szukając nawet pod bluzką jej aktualnej towarzyszki. Ot, tak sobie palcem zaczepiła za dekolt i łypnęła pod materiał ubrania. Bardzo lubiła ten widok, choć dziś zamierzała być grzeczna jak nigdy (przynajmniej będzie próbować), więc wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
- Nie powiedziałam, że taka jesteś... - zaczęła poważnie, choć było i w tonie jej głosu, i w spojrzeniu coś czułego. Uśmiechnęła się jednak w końcu w dość rozbrajający sposób i delikatnie pstryknęła ją w sam czubek nosa, lekko przy tym - są w końcu dojrzałymi kobietami - wytykając jej język. - Powiedziałam, że staniesz się taka kiedy zostaniesz żoną - i zaśmiała się całkiem serdecznie, jeszcze bardziej w ten sposób podkreślając że miał być to co najwyżej żart.
- I och, jesteś tak buziakowo-sprzedajna, że nie uwierzę w żadne twoje słowo - i owszem, wróciła do tego delikatnego cmokania jej to tu, to tam, w kolejności co prawda może i przypadkowej, ale jakże przyjemnej.
Spoważniała jednak, kiedy temat dotyczył ewentualnych kłopotów, jakie na Eve mogły czekać za to, że była po prostu dobrym człowiekiem.
- Wiesz, że nikt nie będzie pytał o to jaką sympatią się cieszysz w towarzystwie? - spojrzała na Eve trochę spod byka. Wiedziała przecież, że to wszystko to nadal trochę element robienia dobrej miny do złej gry. - Wewnętrzni to ostatni wrzód na dupie, a kto jak kto ale ja coś o tym wiem - rzuciła dumnie, choć wcale nie było się pewnie w tym temacie co pysznić. Skorzystała zatem z niewerbalnej propozycji swojej dziewczyny i wyciągnęła się w najlepsze. Chwilę cieszyła się tą chwilą, po czym zaśmiała lekko i niczym harcerka zasługiwała cieniutkim głosem: - Zobowiązuję się nie bić Remingtona przy jego żonie - ta biedna dziewczyna przecież nie zawiniła niczym (może jedynie fatalnym gustem co do mężczyzn, choć fakt faktem komendant za całkiem przystojną kreaturę uchodził) by psuć jej ślub. Legenda głosi, że jeden z najważniejszych dni w życiu. - Jezu, co? - Eve tak cudownie masowała jej te stopy, że trochę za bardzo się rozmarzyła i teraz ostro musiała szyć w głowie, żeby spróbować przypomnieć sobie co takiego jeszcze te kilka sekund temu mówiła Eve. - Kochanie, gdyby to było potrzebne to przykułabym Gordona do kaloryfera na środku czyjejś piwnicy, byleby tylko nie robił problemów ze służbami i dał mi tam z tobą iść - najpierw wyszczerzyła się szeroko a potem zacmokała w jej stronę. - A i po kieckę cię gdzieś chętnie wyciągnę. W przymierzalniach można robić dużo f a j n y c h rzeczy.
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Wewnętrznych zjadam na kolację. – Zaśmiała się i pokręciła głową. – Jestem zewnętrznym wykonawcą. – Nie bała się wydziału wewnętrznego, bo im nie podlegała. Nie podlegała też pod żadne inne służby, choć wiele osób myślało inaczej będąc pewnym, że Paxton była wręcz jak nowa odmiana policjantki. Owszem, mogłaby biegać z odznaką i psem. Po powrocie z wojska rozważała tę opcję, ale uznała, że nie chce nikomu się podporządkowywać. Już nie. To dlatego wybrała niezależność. – Mogą mi co najwyżej wytoczyć proces, ale muszą ktoś najpierw musi wytoczyć oskarżenie. – Remington tego nie zrobi a wydział wewnętrzny nawet nie mógł, bo jak wspominała – nie podlegała mu. – Wszystko będzie dobrze – zapewniła, co by nieco uspokoić kobietę. Paxton brała pod uwagę to, że mogła mieć problemy, ale nigdy specjalnie się nimi nie przejmowała. Tyle lat pracowała w zawodzie, że tylko raz albo dwa wpadła w prawne kłopoty, z których i tak wyszła obronną ręką. Sue Ann była na tyle świetna w swej robocie, że skonstruowała świetnie umowy podpisywane przez klientów. – Wiesz, że kiedy wróciłam z armii to myślałam o tym, żeby zostać policjantką? – Dzięki karierze wojskowej miałaby nieco ułatwioną drogę i być może świetnie by się w tym sprawdziła, ale byłaby wrzodem na tyłku każdego przełożonego. – Wyobrażasz sobie mnie w mundurze policyjnym? – Ten wojskowy wciąż kurzył się w szafie. Od lat go nie wkładała, ale gdyby Ever miała taką fantazję to mogłaby się skusić i zaprezentować w dawnych barwach. Po tylu latach chyba już mogła, ale o tym musiałaby się przekonać sama (jak zareaguje na widok dawnego munduru). To nigdy nie był łatwy temat i wydawać by się mogło, że nie chciała do niego wracać, ale przecież miała też dobre wspomnienia z wojska i jak mówił terapeuta – powinna się na nich skupić.
- O co wewnętrzni przyczepili się do ciebie? – Jasne, że to wyłapała i nie zamierzała odpuścić. To była jedna z ciekawostek o życiu Ever, bo choć znały się od trzech lat to jeszcze nie przerobiły każdego szczegółu ze swego życia. Tak naprawdę nie dało się poznać człowieka całkowicie. Każdego dnia przeżywało się coś nowego i tylko na podstawie ów wydarzeń dało się zaobserwować coraz to nowsze (kolejne) zachowania. Jak chociażby to, że Everleigh bez bicia oddała się masażowi stóp, co nie każdy lubił (o dziwo).
- I przy mnie – podkreśliła. – Nie chcę beknąć za współudział. – Prawda jednak była taka, że gdyby trzeba było to Eve wzięłaby całą winę na siebie albo lepiej – dałaby Ever porządne alibi wmawiając wszystkim, że to nie ona pobiła komendanta. Ot, cała Paxton. Skłamałaby i oszukała prawo, gdyby musiała. Sądziła, że partnerka o tym wiedziała i o dziwo – jak na razie – wcale jej to nie przeszkadzało, chociaż sama była policjantką.
- Jeszcze nie zamieniam wody w wino, ale niech ci będzie. – Zaśmiała się, kiedy kobieta bezwiednie rzuciła „Jezu” wcale nie nazywając tak Eve. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że pomimo bycia kobietą Paxton miała silne dłonie i świetnie znała się na masowaniu (miętoszenu, ha) ludzi. Nie była profesjonalistką, ale lubiła dawać innym przyjemność nie tylko tą seksualną.
- Zaczynam podejrzewać, że lubisz Gordona bardziej niż chcesz to przyznać. Za dużo o nim mówisz wiesz? – Nieco podejrzliwie, ale też pytająco uniosła jedną brew do góry i nagle odpuściła dalsze masowanie stóp, co mogło spotkać się z niezadowoleniem, na które była gotowa. Nie był to jednak gest świadczący o tym, że właśnie się obraziła i koniec tego dobrego. O nie. Eve po prostu zamierzała nieco zmienić pozycję. – Myślę, że z tobą wszędzie można robić dużo f a j n y c h rzeczy. – Wysunęła się spod nóg i Ever, ku której (i nad którą) zaczęła się przesuwać. – Bo wiesz.. jesteś tak pociągająca, że.. – Zrobiła krótką pauzę jedną dłonią opierając się z boku, zaś drugą przesuwając po talii kobiety. – .. nie byłabym ci w stanie odmówić. – Jakby to Ever była ta bardziej sprośną i chodziła za Eve prosząc o seks. O nie. Tak nie było. – Jesteś bardzo głodna, czy możemy z tym poczekać?Wisząc nad partnerką najpierw musnęła jej wargi swoimi, zerknęła w oczy jakby sprawdzała jaka jest odpowiedź, ale nim ta padła z drugich ust, wpiła się w nie chcąc skraść choćby ten jeden porządniejszy pocałunek. Miały czas, mogły najpierw zjeść, a potem szaleć na kanapie ile wlezie.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

W pewnym momencie uderzyło ją odrobinę niepokojące uczucie. W końcu zamiast jakoś bardziej docenić wielki finał ich akcji, czyli to że wszyscy wyszli z niej bez większego szwanku (zaliczała do tego grona również ratowaną nastolatkę, w końcu gdyby nie oni pewnie już by nie żyła), ona doszukiwała się we wszystkim drugiego dna. Może wynikało to z całego tego stresu, który osiadł na jej barkach w postaci podszeptów o tym, że mogła dziś stracić Eve? Mogła psioczyć na tego całego, pożal się Boże, komendanta, ale wiedziała że dzięki odwadze Paxton typ wracał właśnie do swojej dziewczyny, mogła odsądzać od czci i wiary nieodpowiedzialność tej nastolatki, o której zdrowie właśnie pewnie walczono w szpitalu, ale to wszystko było trochę tak jakby we wszechświecie wracała pewna równowaga. I wszystko znowu było dobrze. Przycisnęła więc swoją ukochaną brunetkę do siebie, mocno i pewnie, a była w tym chyba wdzięczność wszystkich - Remingtona i jego lepszej połowy, ratowanej dziewczyny i jej bliskich, i na końcu samej Ever, która czuła właśnie ciepło i zapach Paxton i wiedziała, że nie zamieniłaby się z nikim.
- Przepraszam - określiła się w końcu i zanim usłyszała odpowiedź, pocałowała czule swoją dziewczynę. - Po prostu tak cholernie się o ciebie martwię, że nie myślę logicznie. Zamiast złorzeczyć, powinnam po prostu przyznać, że jestem z ciebie kurewsko dumna. Jeśli nie odpalą ci za to jakiegoś medalu to ja sama ci załatwię jakiś taki nasz, prywatny - zaśmiała się nawet odrobinę nerwowo, bo słowo honoru, przez moment czuła się jak jakby miała się jej tu zaraz z tytułu tego huraganu uczuć rozpłakać. A jak ogólnie wszystkim wiadomo, Everleigh Haynes nie jest zdolna do tak przyziemnych odruchów jak łzy (dobre sobie, realnie była jednak beznadziejną beksą). - I wiem, że będzie dobrze. Ale nie funduje mi takich fajerwerków zbyt często, ja jestem już stara i mam wątpliwe zdrowie - im więcej mówiła, tym większa klucha stawała jej w gardle, przycisnęła więc policzek gdzieś do włosów Eve i próbowała się uspokoić. Kto by się spodziewał, że tak szybko zacznie jej zależeć na tej dziewczynie do tego stopnia? To było ciężkie wręcz do przeskoczenia.
- Zmieniasz temat - rzuciła dosyć surowo, delikatnie odsuwając się od Eve, ale szybko na jej twarzy zagościł uśmiech zadowolenia. - Choć muszę przyznać, że w mundurze wyglądałabyś cholernie seksownie - jak i we wszystkim innym, co obejmowało w wyobraźni Ever również worek na ziemniaki jak i strój - uwaga żarcik, hehehe - Ewy. Zdecydowanie w swoim związku nie miały zupełnie żadnego problemu z nagością i bardzo chętnie właśnie oglądałaby swoją dziewczynę bez choćby jednego kawałka materiału ukazującego jej wszelkie wypukłości. Aż przez chwilę zrobiło jej się trochę gorąco. Na tyle, że poczula że nie wie o czym mówi, kiedy Paxton odbiła piłeczkę pytaniem o wewnętrznych.
- Wewnętrznie? - dzień dobry, dziś jest środa..- Do mnie? - nie, do tej obok. - Standardowo. Pewnie za chęć do życia. Nie pamiętam, to było już dawno temu i nieprawda - gdyby jednak umiała się skupić na czymkolwiek innym niż walory swojej dziewczyny, pewien byłaby i w stanie sobie to przypomnieć. Najwyraźniej jedna obie miały lepsze rzeczy do roboty. Pewne rzeczy wręcz zupełnie naturalnie zawisły w powietrzu, czyniąc inne zupełnie nieważnymi. Jak to, że pominęła komentarz o tym, że umiejętność zamieniania wody w wino okazywałaby się wyjątkowo przydatna, bo mogłyby w ten sposób zaoszczędzić sporo pieniędzy (i nie, żeby dużo piły, choć raczej temat dotyczył samej Ever). Albo tego, że Gordon to ostatni wrzód na dupie, ale jest w życiu Haynes już tyle co i jej rodzeństwo - pochodzą w końcu z sąsiadujących ze sobą domów - więc nie miała serca go po drodze jakoś znienawidzić.
Zamiast tego pozwoliła przejąć Eve inicjatywę i w nieokreślony bliżej sposób wylądowała pod nią.
- Eve Deborah Paxton, czy właśnie zaczynasz mieć niecne plany na wieczór względem mojej osoby? - i choć musiała przyznać, że szybko nie doczekała się odpowiedzi na swoje pytanie - w zamian za to zajęły się wzajemnie całowaniem się, co było zdecydowanie przyjemniejsze - nie było tego złego co by na dobre nie wyszło. - Jedzenie? Jakie jedzenie - skomentowała w przerwie i wróciła do całowania, przyciągając Eve do siebie mocniej.
Zupełnie tak, jakby musiała mieć pewność że nigdzie i w żaden sposób jej nie zginie
słoik
maruda
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Twoja troska strasznie mnie kręci. – Wrażliwość, którą Everleight tak bardzo ukrywała była wręcz podniecająca i proszę nie myśleć, że Paxton kręciły uciemiężone i płaczące kobiety. Nie mogłaby spotykać się z kimś, kto kompletnie nie okazywał uczuć. Wiedziała jaka była jej partnerka i uwielbiała to w jaki sposób dominowała w otoczeniu pośród innych ludzi, ale znała również tę drugą stronę. Kobietę, która żartami tuszowała własne emocje gołym okiem widoczne choćby w szpitalu, kiedy widziały się przed wyjazdem Eve do ośrodka. Nawet teraz Paxton mogłaby powiedzieć, że dostrzegała w Ever coś więcej niż żartownisię i wygrażającą się Remingtonowi panią policjant, bo wiedziała, że pod płaszczykiem tego wszystkiego kryła się osoba, która w ten sposób chroniła swoją duszę. – Mogłabym powiedzieć to samo. – Obie miały pracę z podwyższonym poziomem ryzyka. – Postaram się być bohaterką tylko dla ciebie. – Nie mogła zapewnić tego w stu procentach, dlatego postara się jak tylko będzie mogła. Dzisiaj w lesie nie myślała racjonalnie. Jeszcze nie dotarło do niej, że faktycznie była w stałym związku i powinna inaczej podejść do sprawy. Tylko, że związek z Ever od zawsze wydawał się czymś nieosiągalnym. Bliżej mu było do wizji albo fantazji niż rzeczywistości, która właśnie się spełniała, więc Eve musiała wbić to sobie do głowy tak solidnie aby znów nie pakować się w jakieś gówno (aż do przyjazdu brata, który zaproponuje jej dobranie się do tyłka mordercy ich siostry).
- Może kiedyś ci się w jakimś zaprezentuje. – Mógł to być jakikolwiek mundur kupiony w formie kostiumu na Halloween. Była gotowa to zrobić w każdej chwili, co by nieco rozbudzić fantazję Ever. Skoro obie lubiły się droczyć, łapać za słówka i sugerować różne rzeczy, to przebieranki również byłby na miejscu. Liczyła się dobra zabawa w trudnym świecie, bo trzeba przyznać, że Eve bawiła się tak tylko z policjantką. Otwierała się przed nią i była bardziej wyluzowana niż przed innymi. – A ty? Masz może w szafie swój stary mundur? – Kiedyś musiała takowy posiadać, bo nie od razu zostawało się detektywem w wydziale narkotykowym. Każdy kiedyś zaczynał od niższego szczebla bez wygody związanej z brakiem konieczności ubierania munduru. Teraz Ever mogła sobie na to pozwolić byleby miała przy sobie odznakę i broń.
Zaśmiała się, kiedy kobieta przekręciła nazwę wydziału.
- Wolę, żeby wewnętrznie nikt cię nie dotykał. – Chyba, że chirurg podczas operacji, ale do tej też lepiej żeby nigdy nie doszło. – Zewnętrznie lepiej, żeby też nie, bo wtedy pogryzę. – Kłapnęła zębami na znak, że byłaby zazdrosna i przede wszystkim nieco zaborcza, bo chyba już miała do tego prawo. Skoro nazywały siebie „swoimi dziewczynami” to już mogły wyznaczać granice i oczekiwać wierności w tej jakże ważnej kwestii.
Paxton postanowiła, że jeszcze dopyta o to całe „dawno temu i nieprawda”, ale na razie skupiła się na czym innym. Miała szalony dzień, uratowała komuś życie i w powrocie do samochodu złapał ich deszcz, więc zasłużyła sobie na nieco więcej dobroci.
Gdyby miała być szczera to przez całą dobę myślała o niecnych planach względem Everleigh. Od kiedy dostała na to przyzwolenie wraz z ich pierwszym pocałunkiem, już się nie hamowała. Nie wmawiała sobie, że to tylko przyjaciółka i powinna przestać wyobrażać ją sobie w ten konkretny sposób. Szanowała kobietę i nie chciała sprowadzać jej do seksualnego bytu, ale – cholera jasna – była nad wyraz pociągająca. Każdy jej pragnął a trafiło się Eve, której wiele można było zarzucić i aż dziw, że to właśnie ona teraz miała okazję całować Everleigh. Dobrze wiedziała, że na to nie zasługiwała, ale starała się nie poddawać tej destrukcyjnej myśli.
- Może dasz się porwać pod obiecany prysznic? – Sama nakręciła się tą wizją pisząc sms’a do partnerki, ale po przyjeździe do mieszkania czuła, że w tym stanie nie była ani trochę seksowna. Musiała zmyć z siebie brudną wodę ze studni i piach z dżungli. – Albo przygotuje ci przyjemną kąpiel i umyje plecy? – Dobrze wiedziały co się za tym kryło zwłaszcza, gdy ów słowa wypowiedziano szeptem, a potem Eve delikatnie złapała ząbkami płatek ucha Ever.

everleigh haynes
ODPOWIEDZ