studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
p i ę ć

Jakim szczęściem okazało się zderzenie na ulicy ze starszym nieznajomym, któremu blondynka rozlała kawę zaledwie dwa tygodnie temu. Nie przypuszczała, że rozmowa składająca się głównie z uszczypliwości, zamieni się w idealną okazję do fachowego odremontowania hydrauliki w domu przyjaciółki. Teraz, kiedy w końcu miała stałych lokatorów pod swym dachem, mogła zając się wymianą kilku rur w kuchni i łazience, które nie tak dawno, przysporzyły jej kilku kolejnych problemów. Była to kosztowna naprawa ale pozostawała też kwestia znalezienia odpowiedniej fachury, która chcąc-nie chcąc, sama wpadła Susan w ręce. Bradley nie był hydraulikiem z polecenia i tak naprawdę niewiele wiedziała o jego robotach, jednak po jednym, zupełnie przypadkowym spotkaniu przy kawie, potrafiła stwierdzić, że znał się na tym co robił. Poza tym był naprawdę przystojny, a na takich przyjemniej się spoglądało!
Za zgodą przyjaciółki, wykorzystała w końcu numer, który mężczyzna zostawił jej na kawiarnianej serwetce i umówiła się z nim na termin, odpowiadający obu stronom. Zadbała o to by mieć dzień wolny od pracy i uczelni, by dopilnować roboty i przede wszystkim wskazać hydraulikowi problem. Gdy pojawił się przed południem, powitała go ciepłym uśmiechem oraz zaproponowała kawę, wiedząc już doskonale jaką pijał. W końcu mogła mu tę kawę postawić, prawda? Wskazała problem, poodsuwała lżejsze meble, które zastawiały dojście do rur i zostawiła go na pól godziny, znikając w swoim pokoju by doprowadzić się do porządku i dokończyć prace zaliczeniową. Gdy skończyła, zeszła na dół i oparła się ramieniem o futrynę w łazience. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym zabrała głos.
Zrobić ci jeszcze jedną kawę? Albo może chcesz coś zimnego? — zaproponowała, przyglądając się skręcanym rurom. Dobrze, że w końcu odetchną z ulgą i będą mogli bezpiecznie korzystać z bieżącej wody. Może znał też jeszcze jakiegoś dobrego elektryka? — Zaproponowałabym drinka ale jesteś autem. Mogę zrobić lemoniadę i odsapniesz chwilę na ganku, co ty na to? Chwila przerwy? — dodała, bo przyjemniej byłoby usiąść po zacienionej stronie działki aniżeli kisić się w tej małej łazience w taki upał.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
005.

Zostawiając leciwą furgonetkę pod bramą rezerwatu, przeklął siarczyście. Nie tylko dlatego, że niezbędny sprzęt musiał przenieść na własnych plecach, by móc wykonać naprawy zlecone mu przez blondynkę, ale przede wszystkim dlatego, że choć próbował trzymać się z daleka od Tingaree, jego noga stawała na jego terenie nader często. Mimo słonecznej pogody, naciągnął kaptur na głowę, chcąc zasłonić twarz. Znalezienie odpowiedniego domu – lub raczej chaty – zajęło mu chwilę, przez co narzędzia ukryte w plecaku oraz obszernych kieszeniach spodni, zaczęły mu nieco ciążyć; odzwyczaił się od noszenia ciężkiego, wojskowego sprzętu, lecz pamięć mięśniowa nieomylnie poprawiała ułożenie pleców, ilekroć próbował się zgarbić, by ulżyć ramionom.
Z dziewczyną przypadkiem poznaną pod kawiarnią, przywitał się kilkoma słowami, ochoczo przyjmując kubek kawy. Rzeczywiście dopięła swego, s t a w i a j ą c mu parujący napój, ale szczerze mówiąc, Brad nie połączył tego ze sobą, odbierając gest jako zwykły przejaw gościnności. Gdyby jednak zauważył korelację między tymi wydarzeniami, doceniłby jej pomysłowość.
Pozostawiony w łazience, zajął się pracą. Wystarczyło kilka minut, by zorientował się, że naprawa zajmie więcej niż jeden dzień, a koszt materiałów będzie wyższy, niż początkowo zakładał. Hydraulika była przestarzała, prawdopodobnie podłączana przez kogoś, kto niespecjalnie się na tym znał, a większość rur – jeśli nie wszystkie – nadawały się wyłącznie do wymiany.
Mimo skupienia, usłyszał jej kroki. Nie stąpała głośno przeciwnie, zważywszy na drewnianą podłogę, która skrzypiała w wielu miejscach, blondynka poruszała się z zaskakującą lekkością i jedynie czujne ucho mogło zorientować się, że ktoś się zbliża. Gdy stanęła w drzwiach, obejrzał się na nią. — Woda z lodem będzie odpowiednia, dziękuję — odpowiedział, a po jego twarzy przemknął cień uśmiechu. Był świadomy własnej skłonności do uzależnień, więc nie pozwalał sobie nawet na zbyt dużą ilość kawy, o alkoholu w ogóle nie wspominając.
— I tak musimy porozmawiać — stwierdził, sprawnie podnosząc się z kolan. — Dom wygląda na bardzo stary. Widać, że ktoś próbował na własną rękę poprawiać niektóre rzeczy, ale to nie były ani najlepsze ani najtrwalsze rozwiązania — mówił, kierując się za blondynką.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Domyślała się, że dla dość sporej części społeczeństwa, otarcie do tej części Tingaree mogło sprawiać drobne problemy, zwłaszcza, gdy w grę wchodziło taszczenie ciężkich zakupów, narzędzi czy upilnowanie gromadki dzieciaków. Sama niejednokrotnie z pełnymi rękoma, próbowała dotrzeć do domu i modliła się o sąsiada, wracającego rowerem przez las, by choć w części odciążył ją i jej cherlawe łapki. Cóż, co się tyczy samochodów - była przyzwyczajona do spacerów i komunikacji miejskiej, bo nie posiadała prawa jazdy, jednak nigdy wcześniej nie była zmuszona tłuc się prawie kilometr do domu. Gdy mężczyzna dotarł pod podany przez nią adres przyjaciółki, odrobinę mu współczuła, bo wszystkie potrzebne przyrządy nie wyglądały na lekkie. On jednak nie wyglądał na słabeusza, więc i z tym sobie wzorowo poradził. Ona jako gospodyni, starała się jednak odrobinę ulżyć mu w cierpieniu, jakim niewątpliwie była praca w wysokich temperaturach i ciasnych pomieszczeniach.
Pewnie, robi się — odparła i z uśmiech, w podskokach skierowała się do kuchni, gdzie przygotowała szklankę i wlała do niej świeżej wody mineralnej. Martwiła się jednak o zapasy lodu w zamrażarce ale całe szczęście zostało trochę dla hydraulika, który mógłby być mocno niepocieszony napojem bez odpowiednio chłodnej temperatury. Wrzuciła mu trzy kostki i wraz z napitkiem, ruszyła na taras. Zanim odstawiła szklanice na stolik, jęknęła głośno i posłała mu zduszone spojrzenie, sugerujące, że nie była zachwycona piętrzącymi się problemami. — Wiedziałam, że będzie to zła wiadomość. Dlaczego nigdy nie ma żadnych dobrych? — odparła i gdy odstawiła szklankę, usiadła na krzesełku, podkurczając nogi, które szczelnie objęła ramionami. Wiedziała, że nie będą to małe koszta, jednak bała się, że ich budżet, nie pokryje całego remontu hydrauliki. Cóż, najpewniej Ell będzie zmuszona zwiększyć koszty wynajmu. — Ile to będzie kosztować? I ile potrwa? — zadała dwa najbardziej interesujące ją pytania. Nie mogli też przecież zostać bez wody, bo gdzie będą się myli? Donoghue znowu korzystałaby z prysznica sąsiada ale co z nią i Milesem? Wortington na pewno nie wróci do rodziców. — Jeśli zamkniesz mi dopływ wody w łazience, to ostrzegam, zwale ci się na chatę — dodała w formie żarty, jednak nie miałaby nic przeciwko zaproszeniu go pod wspólny prysznic. Oszczędność wody to naprawdę istotna rzecz!


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Nie uskarżał się. Doskonale znał smak ciężkiej pracy, a niewygód doświadczał na każdym roku. Przyzwyczaił się do nich, może nawet polubił. Wiedział na pewno, że nie potrafiłby odnaleźć się w przestronnym, modnie urządzonym domu podobnym do tych, w których zazwyczaj reperował drobne usterki – za każdym razem dziwił się, dlaczego ich mieszkańcy płacili za wykonanie tak błahych usług, zamiast zakasać rękawy i samodzielnie wymienić sparciałą uszczelkę, czyli najczęstszy powód cieknących kranów. Zajmowało to pięć minut i nie wymagało żadnych specjalnych umiejętności, a mimo to właściciele domów woleli zlecić to obcemu, by swoje pięć minut poświęcić w a ż n i e j s z y m sprawom. Na to również nie powinien się uskarżać, dzięki temu miał zajęcie. Inaczej było w przypadku dużych napraw wymagających wprawy i korzystania ze sprytnych rozwiązań. Choćby nie wiadomo, jak się starały, dziewczyny z chatki nie poradziłby sobie z wymianą większości instalacji hydraulicznej.
Gdy blondynka popędziła po wodę, Bradley pochylił głowę i zaśmiał się krótko; energia, jaką dysponowała była dla niego czymś niecodziennym i zaskakującym. Czy ciągłe uśmiechanie się, nie męczyło jej?
— Chcesz dobrej wiadomości? — spytał, obserwując, jak kuli się na krześle i szczelnie zamyka ciało rękoma. — To może zadziałać. Choć szczerze mówiąc, dziwię się, że ty i twoja współlokatorka inwestujecie w tę chatę — obejrzał się przez ramię, by bliżej przyjrzeć się elewacji i pokryciu dachowemu. Na pierwszy rzut oka całość nie prezentowała się t r a g i c z n i e, ale Bradley podejrzewał, że gdyby zerwał pierwszą warstwę desek, ujrzałby stare, spróchniałe drewno oblepione cementową mazią, która po latach narażania na zjawiska pogodowe, skruszała w wielu miejscach. — Tego nie stawiała żadna profesjonalna ekipa. Jak znam Tingaree, pewnie budował to jej dziadek albo dalszy przodek, w dodatku z tego, co akurat miał pod ręką. Nie wolałybyście wynająć czegoś w centrum? — spytał, tym razem rzeczywiście czekając na odpowiedź, choć nie poczułby się dotknięty, gdyby takiej nie dostał. Naprawdę szanował aborygeńskie idee, ale coraz częściej dostrzegał irracjonalność w ich zachowaniu. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale niechęć wynikała z tego, że został przez nich porzucony – gdzie była sławetna tubylcza solidarność, gdy zabierała go opieka społeczna, by umieścić w domu zastępczym na drugim końcu kraju?
Sięgnął po szklankę i napił się chłodnej wody, której kilka kropel osiadło na jego nieprzystrzyżonej brodzie. — Trzeba będzie skuć płytki, wymienić hydraulikę, a później na nowo ją przykryć. Nie wiem, czy wszystkie urządzenia będą nadawały się do ponownego przyłączenia, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinnyście zmieścić się w trzech, może czterech tysiącach. Całość nie powinna zająć więcej niż tydzień, ale przez co najmniej trzy dni nie będziecie mieć dostępu do wody w całym domu — wyliczył, podając przybliżone kwoty, jakie standardowo wyciągnąłby od ludzi za taką pracę oraz komponenty.
— Z tym może być problem, bo nie mam c h a t y — dodał, odkładając prawie pustą szklankę na stolik.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Niestety, żaden z domowników nie posiadał predyspozycji do naprawy czegokolwiek, a po tym jak Donoghue próbowała zalatać dziury w rurach gumą do żucia, stwierdziła, że naprawą winien zająć się specjalista. Nikt nie był jednak za tym by zatrudniać do tego większej firmy, bo to wiązało się z wysokimi kosztami, których zwyczajnie w świecie nie mieli. W końcu ile mogli zarabiać sprzedawczyni w sklepie odzieżowym, opiekun kuok w sanktuarium i bezrobotna kwiaciarka? Jakby problemów było mało, Ell musiała stracić na nowy rok swoją robotę. Było ciężko i wiedziała, że w najbliższym czasie nie będzie łatwiej ale mimo to nie pokusiłaby się o to by poprosić o pomoc własnego ojca.
Ten dom od zawsze był w jej rodzinie. Dostała go po zmarłej siostrze — wyjaśniła po krótce, tłumacząc się wartością sentymentalną tego miejsca. Dom faktycznie nie był w najlepszym stanie ale rozumiała przyjaciółkę, która czuła w nim bliskość Halle. Taki majątek znaczył dla tutejszej społeczności coś więcej aniżeli pieniądz. Nie dbała ona o dobra materialne a tradycje czy więzy krwi. Domy, nieważne jak stare i zniszczone, przekazywane były dzieciom od których wymagało się napraw i dbania o pamięć przodków. — Ja traktuje to jako okazje. Potrzebowałam miejsca dla siebie i pomimo współlokatorów z którymi zmuszona jestem dzielić się przestrzenią, twierdzę, że nie mogłam lepiej trafić. Nie za taki budżet — dodała, doceniając fakt, że miała dach nad głową, bieżącą wodę i święty spokój. Gdyby droga dojazdowa była przystosowana dla aut, a dookoła roiła się mniej dzikich zwierząt i robactwa, byłaby w pełni usatysfakcjonowana. Hydraulik miał jednak racje - tutejsze posadzki, dachówka czy nawet ściany, nagryzione były zębem czasu i prędzej czy później zmuszeni będą odremontować wszystko. W przeciwnym wypadku, mogą stracić nie tylko dom ale i życie. Tuż pod nim.
Na pewno, ten dom ma ponad sto lat — odparła i gdy powiedziała to na głos, dopiero zrozumiała jak nasiąknięte historią była ta ziemia — Elodie nie wyniosłaby się stąd nawet gdyby dom się zawalił, a jej przyszłoby stawiać na jego miejscu szałas. Ona nie boi się takiego survivalowego życia, jest tutejsza. Ja to znowu w druga stronę, przywykłam do życia w centrum ale ta opcja wydała mi się tańsza — wzruszyła ramionami, nie widząc lepszego rozwiązania swoich problemów z pieniędzmi czy rodzicami. Nie była to może najrozsądniejsza decyzja ale jakie miała wyjście?
Jezu — jęknęła i wywróciła oczami, gdy usłyszała kwotę, którą włożyć będą musieli w naprawę tego domu, a w zasadzie jego część. Nie była właścicielką tego przybytku dla zbłądzonych dusz, więc nie zamierzała podejmować teraz żadnych, większych decyzji. Wiedziała też, że nie zabrałby się za wszystko już dzisiaj, Był specjalistą i na pewno miał swoje terminy. — Porozmawiam o tym z resztą ale w zasadzie nie mamy innego wyjścia. Problemem będzie brak bieżącej wody, bo Elodie ma obok rodziców, a chłopak który z nami mieszka, ma w centrum rodziców — odparła nieco zawiedziona, nie wspominając słowem o własnej rodzinie, której nie miała zamiaru odwiedzać w najbliższym czasie. Nie chciała tez skakać po rodzinie przyjaciółki. — Cóż, czekają mnie wieczorne kąpiele w pobliskim strumyku. Przynajmniej widoki będą obłędne — odparła, uśmiechając się zadziornie. Nie miała rzecz jasna na myśli siebie, a blask księżyca odbijającego się od krystalicznie czystej wody. Dla tutejszej społeczności nie było to na pewno nic zaskakującego. — Powinieneś dołączyć. Nic tak nie krzepi jak tutejsze, chłodne strumienie. Zwłaszcza w tak upalne dni — dodała i przechyliła głowę na bok, przyglądając mu się sugestywnie.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
— Chciałbym powiedzieć, że to rozumiem, ale to byłoby kłamstwo. Nie jestem sentymentalny — zaznaczył. W tonie jego głosu nie było słychać żadnej zmiany. Bradley potrafił panować nad emocjami – jeśli takowe w ogóle się w nim pojawiały. Zwykle zachowywał chłodną głową i sprawnie kalkulował każdą sytuację, w jakiej przyszło mu się znaleźć. Będąc na miejscu młodych dziewczyn oraz ich współlokatora, zapewne zrezygnowałby z inwestowania w naprawę tego, co zniszczyła rozkapryszona pogoda, a przede wszystkim czas. Nie potrafił spojrzeć na chatę oczyma wspomnianej Elodie, której najwyraźniej bardzo zależało na zachowaniu tego miejsca. Wszystko przez to, że sam nie posiadał przeszłości, do której chciałby wracać pamięcią. Nie miał wspomnień, które wywoływałby w nim pozytywne emocje, nie miał również żadnych łączących go z rodziną pamiątek. Każdą rzecz, jaką posiadał, zdobył samodzielnie. — To akurat jeden z lepszych pomysłów, choć jednocześnie najbardziej kosztowny — przytaknął, kiedy blondynka wspomniała o zawaleniu się budynku. — Najrozsądniej byłoby zburzyć to wszystko i postawić od zera. Solidne fundamenty, bardziej nowoczesne rozwiązania konstrukcyjne i materiały, które zniosą więcej niż jeden wiek. Ale do tego trzeba większych środków — wyjaśnił, potakując własnym słowom.
Poruszył prawie pustą szklanką, wprawiając w ruch kostki lodu, które nie zdążyły się rozpuścić mimo panującego na dworze upału.
Chęć zaoszczędzenia na wynajmie mieszkania była dla niego rozsądnym argumentem. Co więcej, gdyby dziewczyna zdecydowała się na niedrogą opcję i wybrała spośród ofert dostępnych w Sapphire River, prawdopodobnie spotkałaby się z większymi niebezpieczeństwami niż nieznośne owady, brak sprawnego łącza internetowego czy obecność dzikich zwierząt – potrafiły zaatakować, ale w przeciwieństwie do ludzi nie robiły tego intencjonalnie. Portowa dzielnica była szemranym miejscem i do niektórych zaułków nawet on nie lubił się zbliżać. Ale miała – podobnie jak Tingaree – zalety. Bradley na przykład uzależnił się od widoku słońca wstającego nad zatoką, który mógł podziwiać, gdy o świcie spijał kawę na pokładzie własnej łajby. Takich wrażeń nie dało się odpowiednio wycenić.
— To chyba więcej niż chęć zaoszczędzenia. Wydajesz się mocno przywiązana do przyjaciółki. Dobrze to o tobie świadczy — dodał. Zamierzał jeszcze wspomnieć o radzie, jaka przyszła mu do głowy, ale w odpowiedniej chwili zamknął usta. Nie powinien się wtrącać. To nie były jego problemy.
To, że nie wspomniała o własnej rodzinie, zwróciło jego uwagę. Z łatwością wymieniła bliskich, do których o pomoc mogli zwrócić się pozostali mieszkańcy, a sama zwróciła swoje myśli ku kąpielom w strumieniu. Ponownie jednak nie czuł się upoważniony do wypytywania, mimo że blondynka zasiała w nim ciekawość.
— Umówmy się tak, że będę przyjeżdżał do was wieczorami. Nie zrobię tego tak szybko, ale będę mógł zejść z wysokości wynagrodzenia. Cen materiałów nie przeskoczymy — zaproponował, dziwiąc się sobie, że zdobył się na taką pobłażliwość w stronę blondynki. Ba, nawet uśmiechnął się do niej, jakby chciał pokazać, że niewygodnie było mu zostawić je bez wsparcia.
— Jako dziecko, ciągnęło mnie do Devil’s Pool — przyznał i z większą swobodą rozsiadł się na krześle. Plecy były mu wyraźnie wdzięczne za oparcie. — Teraz nawet nie pamiętam drogi.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Ledwie stać nas na wymianę rur, nie ma mowy o stawianiu nowego domu — niemal się zakrztusiła na myśl o tym, że przyjaciółka zdecydowałaby się na tak radykalny krok. Tak jak zresztą wspominała Suzie - miał on wartość sentymentalny, więc jego zburzenie nie wchodziło w grę. Gdyby jednak zmuszeni byli wynieść się z chaty przez wgląd na niebezpieczeństwa czyhające na nich przy każdej możliwej okazji, Suzie zdecydowałaby się po prostu znaleźć inne lokum. Byłaby co prawda niepocieszona ale przecież nie zamierzała ryzykować własnym życiem. — Nie chce jednak wracać do miasta — odparła, opierając podbródek na kolanach. Tutaj, żyjąc w sąsiedztwie matki natury odczuwała błogi spokój i ie zamieniłaby go nawet na nowoczesny dom w Fluorite w którym spędziła niemalże całe swoje życie. Najwyżej zbuduje sobie szałas na terenie należącym do rodziny Donoghue, trudno.
I nie, Sapphire nie brała nawet pod uwagę. Owszem, lubiła wodę i tam najpewniej miała by jej pod dostatkiem ale nie chciała każdego dnia zastanawiać się nad tym czy gdy przymknie powieki, jakiś krokodyl nie zdecyduje się schrupać jej na kolację. Poza tym, jak już powszechnie wiadomo, nie była to dzielnica dla młodych, samotnych dziewcząt. Dookoła roiło się przecież od zbirów, dealerów i pijanych imprezowiczów, którzy w stanie agonalnym opuszczali Shadow. Od tego miejsca trzymała się z daleka. Wierzyła jednak, że widoki miał obłędne, jednak ona sama, zdążyła już nawyknąć do tych, które miała za własnym oknem.
No, trochę tak ale nie bądźmy sentymentalni — machnęła ręką i zmarszczyła nosek. Nie afiszowała się z tym, że była przywiązana do kogokolwiek, bo wierzyła, że dzięki twardej skorupie, którą wokół siebie stworzyła, była mniej podatna na zranienie. Przyjaciółka wiedziała przecież, że była najbliższa jej osoba i to w zupełności jej wystarczyło. Świadczyła o tym niezliczona ilość bezinteresownych gestów, które wykazywała.
Gdy zaproponował rozwiązanie, wpatrywała się w niego z odrobiną radości i nadziei w oczach. Wierzyła, że w ten sposób uda im się odrobinę zaoszczędzić, więc bez zastanowienia się zgodziła. Była pewna, że Donoghue podjęłaby identyczną decyzje, więc zgodziła się i choć na chwilkę odetchnęła z ulgą. — No i to jest lepsza wiadomość. Byłoby świetnie — odparła, układając dłonie na rozgrzanych policzkach. Trudno, będą zmuszeni przemęczyć się nieco dłużej ale lepsze to aniżeli zostanie bez grosza przy duszy. Tylko Ell ucieszyłaby się z wcinania liści. — Więc będę cię tu miała prawie codziennie. Och, wspaniale — klasnęła w dłonie z radością, ciesząc się na myśl o tym, że będzie miała na kim zawiesić oko. Co prawda miała też obok Milesa ale w jej opinii Horton nie mógł się mierzyć z rosłym, dojrzałym mężczyzną jakim był Bradley. To zupełnie inna liga. — Wiesz, sama nie zapędzam się wgłąb lasu ale jeśli znasz jakieś fajne miejsca, to chętnie piszę się na taką małą wycieczkę. Kto wie, może za miesiąc okaże się, że dom nadaje się do rozbiórki i będę zmuszona wrócić do centrum miasteczka,. Teraz mam okazję do tego by zobaczyć coś więcej aniżeli najstarsze drzewo czy miejsce rytuałów, które mnie przeraża. Zgódź się, proszę — poprosiła zduszonym głosem, wymuszając na nim odrobinę to by poświęcił jej swój wolny czas. Miles w ogóle nie ogarniał lasu, a Ell.. nie, nie miała ochoty na godzinne wykłady i prezentacje kwiatków i ptaszków. Była gotowa paść przed nim i błagać. Zabierz mnie, gdziekolwiek!


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
— Wobec tego rury muszą wystarczyć. Przynajmniej na razie — odparł. Nie był zaskoczony tym, że młodej dziewczyny nie było stać na zburzenie obecnego zabudowania i wzniesienie nowego. To nie była mała inwestycja, a miał podstawy podejrzewać, że nawet wymiana hydrauliki p o r z ą d n i e nadwyręży budżet właścicielki oraz jej przyjaciół. Nawiasem mówiąc, Bradley był pod ważeniem oddania, jakie wobec Ell przejawiała blondynka, z którą (w zastępstwie za właścicielkę) prowadził wszystkie rozmowy. — Nie musicie obawiać się, że strop spadnie wam na głowy podczas snu — zaznaczył, dostrzegając przejaw niepokoju w jej spojrzeniu. Problem, mimo że był rozległy, nie sięgał tak głęboko. Większość napraw, jakie uznawał za koniecznie, było tak naprawdę kwestią wprowadzenia skuteczniejszych rozwiązań. Zapewniłyby one dodatkowo większe bezpieczeństwo i wieloletnie wytchnienie od nawracających usterek. Wszystko to mogło jednak poczekać – przynajmniej jakiś czas.
Zaśmiał się pod nosem. — Nie bądźmy sentymentalni? Mówi to dziewczyna, która od trzydziestu minut próbuje mi uświadomić, że z powodów rodzinnych ten dom ma niewycenianą wartość — zauważył, mimowolnie podając w wątpliwość jej komentarz odnoszący się do łączącej ją z Ell przyjaźni.
Bradley też miewał bliskich k o l e g ó w. Najwięcej, kiedy pracował dla armii. Wtedy łatwiej było nawiązywać relacje – lub raczej niezwykle trudno było ich unikać. Im więcej o sobie wiedzieli (nie o swojej przeszłości, nie o prywatnym życiu, ale o sobie, o tym jakimi byli ludźmi) tym z większym oddaniem odnosili się do siebie podczas wspólnego przemierzania frontu.
Usłyszał kiedyś, że ma za miękkie serce. Nie zgadzał się z tym. Gdyby tak było, nie byłby w stanie przez tyle lat wykonywać swojej pracy. Z drugiej strony, bywały momenty, kiedy nie potrafił odmawiać – teraz również nie znalazł w sobie siły, by stanąć w obronie własnych interesów, zamiast tego idąc na rękę dziewczynom. I po co? Dlaczego?
Spojrzał na uśmiechniętą blondynkę i zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno myślał t r z e ź w o. — Nie podejrzewałem, że tak cię to ucieszy. Szczególnie że moja obecność oznacza przeciągający się bałagan. Nie mogę też obiecać, że przez cały ten czas będziecie mieli dostęp do bieżącej wody — wyjaśnił, wskazując na niedogodności, jakie wiązały się z nocnymi remontami. Takie było życie – na każdym kroku trzeba było dokonywać wyborów.
— Nie przepadam za Tingaree. Zwiedzanie tych miejsc nie wchodzi w grę — odmówił, nie chcąc narażać się na powrót wspomnień z dzieciństwa. Dla niej była to forma zaspokojenia ciekawości, może wybudzająca się żądza przygód, lecz on pochodził do tego e m o c j o n a l n i e. Była to część przeszłości, do której nie chciał wracać.
Westchnął ciężko, widząc niezadowolenie na twarzy dziewczyny. Naprawdę liczyła na to, że stanie się dla niej przewodnikiem po rezerwacie?
— Mogę cię zabrać na Syrenią Wyspę — palnął, nim zdążył ugryźć się w język. Po co mu to było? Pakował się w coś, na co niespecjalnie miał ochotę. Żeby zrobić przyjemność blondynce? Żeby nie patrzeć na rozczarowanie, które biło z jej zielonych oczu?

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Ale nie dla mnie, dla mojej przyjaciółki. Ja nie jestem sentymentalna, wierz mi — wyjaśniła, nie chcąc udowadniać mu czegokolwiek, choć świadczyć mógł o tym choćby fakt, że bez mrugnięcia okiem, zostawiła rodzinę i wyniosła się tylko po to by zamieszkać w środku lasu. Oczywiście nie uważała tego za tajemnicę ale nie chciała poruszać przy nim rodzinnych tematów by nie wyjść na smarkulę, która w ramach młodzieńczego buntu, pakowała swojego manatki i znikała.
Gdyby nie to miękkie serduszko, które kryło się pod jego piersią, byłyby zmuszone dalej szukać fachowca, który pomógłby im rozwiązać problem felernych rur i pustego portfela. Niewiele osób przejęłoby się historią o domu przekazywanym z pokolenia na pokolenie czy tym, że byli tylko trójką marnie zarabiających, młodych ludzi, jednak on znalazł dogodne dla wszystkich rozwiązanie (jemu przecież tez zależało na zleceniach), kosztem swojego czasu wolnego, który mógł spożytkować w dowolny sposób. Był złotym człowiekiem, bez wątpienia.
Twoja obecność tutaj, wniesie odrobinę świeżości, a bałagan.. no cóż, to nieodzowna cześć każdego, nawet najmniejszego remontu. Gorzej będzie z brakiem bieżącej wody ale coś wymyślę, chyba — wzruszyła ramionami, łudząc się, że Donoghue przygarnie ją pod swoje skrzydła. Sama nie tak dawno temu była w podobnej sytuacji i korzystała z prysznica swego sąsiada. Gdyby Mabel wciąż zamieszkiwała dom rodzinny w Tingaree, uderzyłaby z problemem do niej.
Skrzywiła się gdy jej propozycja spotkała się z odmową, jednak po chwili, brunet zaproponował inną wycieczkę, na wieść o której, blondynka znów się rozpromieniła. Cholera, jeśli chciał, mógł ją wywieść nawet na drugi koniec kontynentu. — Syrenia Wyspa? Chyba słyszałam już o tym miejscu — odparła, zatajając przed nim fakt, że jej noga po stanęła już w tym miejscu. Gdyby jednak o tym wspomniała, najpewniej zaprzepaściłaby jedyną okazje do tego by spędzić z nim odrobinę czasu. Co sprawiało, że tak bardzo interesowała ją jego osoba? Fascynował ją co najmniej jak gdyby był jakimś zupełnie obcym gatunkiem i poniekąd tak było, bo dotychczas miała styczność jedynie z chłopakami, którzy jedynie odrobinę przewyższali ją wiekiem. — Tylko kiedy znajdziesz dla mnie czas skoro pracujesz od rana do nocy? — zapytała i oparła podbródek na dłoni.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Szczerze mówiąc, nawet bez pokrętnych wyjaśnień miał ją za s m a r k u l ę. Opierając się na zebranych informacjach, zakładał, że blondynka była od niego około piętnastu lat młodsza – piętnaście lat! To zapewne więcej niż połowa jej dotychczasowego życia. Sam zbliżał się do czterdziestki i chociaż niespecjalnie martwił się tak zwanym kryzysem wieku średniego (co więcej, uważał, że ma już takowy za sobą), przyłapywał się na coraz częstszym spoglądaniu w przeszłość. Wszystko, czego miał dokonać, było już za nim. Praca, jaką wykonał dla armii była s e d n e m jego życia i nie sądził, by czekało go cokolwiek ważniejszego. Przez to zdarzało się – i to nierzadko – że odczuwał brak adrenaliny, brak celu, który dotąd dawała mu służba dla dobra ojczyzny. Ojczyzny, która go zdradziła i odesłała do rezerwy, odbierając mu fundament, na którym opierał swoje istnienie. Cholernie trudno egzystowało się nie posiadając punktu, do którego można było dążyć. Za czym bowiem miał się uganiać? Za kontraktami? Za rozwojem firmy? Za naprawieniem jak największej ilości kranów lub sedesów? Marne to było wobec przeszłości, w której jego praca miała znaczenie.
Z drugiej strony – wreszcie miał, kurwa, święty s p o k ó j.
Nie było możliwe, by uwierzył jej na słowo. Nikomu nie wierzył tylko dlatego, że ktoś tak t w i e r d z i ł. Jednak nie wspomniał o tym, a jedynie uśmiechnął się, choć bez przekonania.
— Jeśli Aborygeni są tak braterską społecznością, za jaką sami siebie uważają, nie powinnaś mieć problemów z uzyskaniem pomocy — stwierdził, nie przestając bawić się szklanką. Lód, który został na jej dnie, częściowo stopniał, więc Bradley wypił to, co z niego powstało. Odsunął od siebie szklankę i wstał, mimo że Suzie była w połowie zdania; musiał wrócić do pracy, jeśli nie zamierzał spędzić w rezerwacie całego wieczora.
— Ja niewiele — przyznał. Przyjaciel powiedział mi o niej całkiem niedawno — wyjaśnił. Nazwanie starego Brumby’ego przyjacielem było d z i w n e. Ale czy nie tak właśnie powinien opisać ich relację? Sędziwy mężczyzna nie był dla niego jak ojciec, mimo że zdarzało się, że mentorował mu, jakby Bradley był synem, którego nigdy się nie doczekał. Puścił to w niepamięć i odchrząknął. Rozprostował plecy. Zamiast na blondynkę, spojrzał na drzwi, za którymi powinien teraz być. — W niedzielę. W niedzielę rano, zanim temperatura stanie się nieznośna — rzucił. Przeczesał włosy palcami. Błąd. Nie powinien był tego robić, bo dłonie wciąż miał ubrudzone. — Wrócę do pracy. Dzięki za wodę — powiedział. Zmusił nawet usta do wygięcia w krzywym uśmiechu, po czym odnalazł powrotną drogę do łazienki.

Koniec <3
suzie worthington
ODPOWIEDZ