kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
To był dla Anice trudny czas. Po przeszukaniu mieszkania przez policję raz jeden (i to przez przypadek) spotkała się z matką, kiedy próbowała zakraść się do domu i zabrać kilka rzeczy. Skończyło się to kłótnią i wyprowadzką z domu przez pannę Gilmore, chociaż w głębi serca chciała, żeby Camelia zatrzymała ją tamtego dnia. Nic podobnego nie miało miejsca. Dziewczyna czuła się bardzo niepewnie w sytuacji, z którą ewidentnie sobie nie radziła. Zawsze miała oparcie w matce, a teraz została rzucona na głęboką wodę.
Nie wiedziała, jak miałaby sobie poradzić bez wsparcia Geordie. Przyjaciółka była dla niej jedynym stabilnym punktem w życiu i desperacko się go trzymała, żeby jakoś pozbierać się do kupy. A musiała ruszyć do przodu. Wiedziała, że powinna znaleźć sobie jakiś pokój do wynajęcia, zamiast oblegać ciągle kanapę Feldstein. I ten dzień kiedyś nastąpi, pewnie prędzej niż później, bo Gilmore czuła się coraz bardziej stabilnie i radziła sobie z życiem po tej “wpadce” lepiej, niż jej się wydawało, ale… jeszcze nie teraz. Lubiła mieszkać z Geordie pod jednym dachem. Lubiła wspólne wieczory obok siebie, nawet jeśli przyjaciółka musiała się uczyć albo przynosiła pracę do domu, a Anice w tym czasie robiła sobie paznokcie czy oglądała jakiś głupi serial w telewizji. To ją wyciszało. I właśnie tego potrzebowała.
Pytanie czy tylko tymczasowo, czy jednak… na stałe?
Odpychała od siebie te myśli, żeby nie dać się im pochłonąć. Zamiast tego postanowiła przygotować dziś dla Geordie niespodziankę. Specjalnie ustawiła tak grafik, żeby tego dnia wyjść wcześniej z pracy. Wiedziała, o której mniej więcej Feldstein wróci do domu i do tego czasu przygotowała wszystko - maseczki, kremy nawilżające, peelingi, stanowisko do zrobienia paznokci, całą masę innych kosmetyków, jakie mogły wykorzystać do relaksu. Do tego przygotowała szampana - jakby rzeczywiście miały co świętować. Zastanawiała się, czy przygotowanie relaksującej kąpieli z dużą ilością pachnących soli, ale ostatecznie… stwierdziła, że co jej tam? Przecież się przyjaźniły. Były blisko. Przyjaciółki chyba robią dla siebie takie rzeczy?
Specjalnie zamknęła drzwi na zasuwkę, żeby słyszeć, kiedy Geordie będzie otwierać drzwi kluczem. Podbiegła szybko w szlafroku do przedpokoju i uprzedziła przyjaciółkę, otwierając drzwi przed nią.
- Gotowa na babski wieczór? - zapytała podekscytowana i zachęcająco zaprosiła ją do salonu, aby mogła się przyjrzeć temu, co Anice dla niej przygotowała. - Jesteś głodna? Przyniosłam danie dnia z restauracji, odgrzeję, a ty… - pozwoliła Geordie zdjąć tylko buty i rzucić torbę na szafkę i popchnęła ją w stronę łazienki - leć się wykąpać, czeka nas dziś duuuużo relaksu! - uśmiechnęła się falując zabawnie brwiami.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem

[akapit]

DZIEWIĘĆ

Wcześniej wydawało jej się, że ceniła sobie spokój, a jednak w ostatnim czasie miała wrażenie, że to właśnie towarzystwo Anice było dokładnie tym, czego w swoim życiu potrzebowała. W pracy spędzała długie wieczory (choć warto nadmienić, że w ciągu ostatnich dni uciekała stamtąd czym prędzej, nieco więcej papierkowej roboty przynosząc do domu), więc kiedy docierała tu, zwykle chciała po prostu się zrelaksować, a później przysiąść do dalszych obowiązków. Miała sporo na głowie, dlatego cisza była dla niej tak bardzo ważna, ale nie mogła zostawić przyjaciółki na lodzie. Co więcej, biorąc pod uwagę to, jak skomplikowane jej życie wydawało się ostatnio, potrzebowała obok siebie kogoś, kto byłby w stanie pochłonąć jej myśli. Kogoś, kto odciągnąłby je od mężczyzny, który budził w jej umyśle mętlik i, co chyba nawet gorsze, od tego, co się między nimi działo.
Doskonale znała datę urodzenia przyjaciółki, dlatego nie mogła pozwolić, aby jej święto przeszło bez echa. Postarała się o to, aby wszelkie obowiązki w pracy dokończyć w ciągu ostatnich dni – dlatego siedziała z nimi po nocach, dzięki czemu dzisiaj rzeczywiście miała skończyć wcześniej. Planowała ugotować coś dla nich, po drodze odbierając też tort, który zamówiła w ich ulubionej cukierni, ale, jak się okazuje, Gilmore zdecydowała się nieco pokrzyżować jej plany – albo może raczej zwyczajnie ją z nimi uprzedzić? Tak czy inaczej, Geordie zdecydowanie nie spodziewała się spotkać brunetki w domu, więc kiedy drzwi nagle się przed nią otworzyły, zdębiała. Omal nie zrzuciła też kartonu z tortem, który trzymała w dłoniach, ale na szczęście udało jej się zapanować nad tym chwilowym zachwianiem. - Już jesteś? Nie wspominałaś czegoś… o jakichś planach? - zapytała, nie będąc teraz w stanie przywołać myślami tego, co konkretnie mówiła jej Anice, co tylko potwierdza, jak bardzo chodziła ostatnio rozkojarzona. Czy przypadkiem nie tego próbowała uniknąć, kiedy obiecywała sobie z nikim się nie wiązać? Cholera, naprawdę sobie nie radziła. - Czekaj, czekaj! - wyhamowała ją, zanim Gilmore zdołała zagonić ją do łazienki. Pokręciła głową na boki, jakby czegoś tu nie rozumiała, a później wysunęła karton w kierunku brunetki. - Przecież to twoje urodziny i to ja powinnam cię teraz rozpieszczać, a nie zdążyłam nawet złożyć ci życzeń! No, chodź tu - zarządziła, po czym rozłożyła ramiona, mając zamiar ją uściskać i życzyć jej wszystkiego dobrego dokładnie tak, jak należało. Dopiero później mogłaby oddać się wszystkim tym przyjemnościom, które, swoją drogą, naprawdę były jej potrzebne. Anice chyba rzeczywiście znała ją jak nikt inny, skoro bez cienia zawahania potrafiła ocenić, że Geordie potrzebowała relaksu nawet wtedy, kiedy w ogóle ze sobą o tym nie rozmawiały. Bo owszem, Feldstein ostatnio bezustannie dusiła to w sobie.

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Widząc zaskoczoną minę przyjaciółki poczuła odrobinę dumy, że jednak udało jej się zrobić niespodziankę, jaką mogła odpłacić się Feldstein za to, że tak długo z nią wytrzymywała (i nie tylko, ale nie było co ukrywać, że to był główny motyw, dla którego to wszystko przygotowała). Wiedziała przecież, że Geordie potrzebuje spokoju w życiu, który ona zakłócała swoim rozkojarzonym chaosem, a jednak blondynka nie dała po sobie poznać, że jej to przeszkadza. Albo była w tym taka dobra, albo… rzeczywiście obecność Gilmore nie była dla niej tak straszna, jak Anice to sobie wyobrażała w swojej zakompleksionej głowie.
- No tak. To były moje plany - stwierdziła z rozbawieniem wskazując na znajdujące się za plecami domowe mini-spa, jakie przygotowała dla nich na dzisiejszy wieczór. Niewiele rozumiejąc spojrzała na karton i na chwilę zaniemówiła przyglądając się z nieco tępą miną Geordie, kiedy wspomniała o urodzinach.
O których Anice… zapomniała! Aż sama była w szoku z tego powodu. Ale szczerze powiedziawszy nigdy nie miała pamięci do dat. Zwykle o tej porze roku wszystkie trzy - ona, Sage i Camelia - od początku roku ekscytowały się tym dniem, żeby przygotować jakąś fajną imprezę albo wyjść na miasto i we trzy celebrować zmieniającą się cyferkę w wieku panien Gilmore. Udawały wtedy, że są siostrami i w każdym klubie - który ich nie znał - ochroniarze i faceci brali to za pewnik.
Z wiadomych przyczyn w tym roku nie było ekscytowania się. Dlatego też w pierwszej chwili była zaskoczona, kiedy Geordie wspomniała o jej urodzinach. Żyła z dnia na dzień pracując w restauracji i szukając innej pracy, żeby dorobić i znaleźć jakieś mieszkanie, żeby nie siedzieć cały czas na głowie przyjaciółki. Nie ma co się dziwić, że jej mina wyrażała zaskoczone zdziwienie właśnie!
- Daj spokój! Po osiemnastych urodzinach już nie ma co obchodzić takich wydarzeń - machnęła ręką udając, że zbywa ten temat, ale w gruncie rzeczy zaświeciły jej się na to oczy z radości i zrobiło jej się cholernie miło, że przynajmniej od Geordie dostała życzenia. Ani matka, ani Sage nie wysłały jej nawet życzeń smsowo (ona też tego nie zrobiła, ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły!). - Dziękuję! - powiedziała mocno ściskając przyjaciółkę (choć na tyle “świadomie”, żeby nie zrobić jej przy tym krzywdy!), zdjęła wieko pudełka i zajrzała do środka.
- Skoro to moje urodziny i tylko mój tort, daję sobie prawo do zlizania lukru paluchem. Zawsze chciałam to zrobić! - powiedziała z dużym entuzjazmem i bezceremonialnie wsadziła palec w ciasto, aby później umieścić go w buzi. Aż wzniosła oczy od nieba i zrobiła zeza na wspaniały smak deseru. - Tak, do pełni szczęścia dziś brakowało mi już tylko słodyczy - powiedziała rozmarzona i przeniosła. - Przygotowałam ci relaksacyjną kąpiel, ale uprzedzam, że jak się nie pospieszysz, zjem cały tort sama! - udała, że grozi jej palcem i przeniosła tort do kuchni, żeby pokroić go w ładne kawałki, a w oczekiwaniu na powrót Geordie z łazienki sięgnęła po telefon, żeby napisać wiadomość do siostry.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Przyjaźniły się, a co za tym idzie, Geordie nie mogła uważać jej obecności za przytłaczającą. Uwielbiała Anice, świetnie czuła się w jej towarzystwie i nie wydawało jej się, aby istniała szansa na to, że kiedykolwiek będzie miała jej towarzystwa dosyć. Co więcej, Gilmore zdawała się doskonale rozumieć i respektować jej granice, nie zabiegając bezustannie o jej uwagę, kiedy Geordie musiała coś załatwić. Były dorosłe, samowystarczalne, więc wspólne mieszkanie bynajmniej nie było koszmarem. Wręcz przeciwnie – miało zadatki na coś naprawdę przyjemnego, skoro nagle to Feldstein stała się tą, którą rozpieszczano. Była to przyjemna odmiana – stanie się kimś, o kogo ktoś inny chciał się zatroszczyć.
- Jesteś niemożliwa - stwierdziła, nie będąc w stanie przestać dziwić się temu, co brunetka na dzisiaj przygotowała. Naprawdę uważała, że to właśnie ona powinna być tą, która zadba o ich dzisiejsze rozrywki, ponieważ to jej przyjaciółka miała dzisiaj swoje święto i to właśnie ona powinna przyjść na gotowe. Wychodzi więc na to, że Geordie odrobinę w tej kwestii zawiodła, ale czy to znaczy, że nie mogła cieszyć się tym, jak wyglądały ich plany na resztę wieczora? No nie, z tego nadal mogła czerpać przyjemność i, aby było jasne, zamierzała wyciągnąć z tego jak najwięcej. - Przecież nikt nie zabroni nam udawać, że to kolejna osiemnastka. Mogę nawet dorobić ci ją na torcie - zaproponowała, choć tego planu ostatecznie nie udało jej się zrealizować. Z rozbawieniem natomiast przyglądała się temu, jak Anice dobierała się do przyniesionego przez nią tortu. Właśnie tak bywało w towarzystwie brunetki – Geordie rzadko kiedy potrafiła zetrzeć z twarzy uśmiech, ponieważ Gilmore doskonale wiedziała co zrobić, aby ją rozbawić. Czasami zresztą miała wrażenie, że Annie nieszczególnie musiała się przy tym starać, a to po prostu samo świetnie jej wychodziło. - Kąpiel? - dopytała, szerzej otwierając oczy. Naprawdę nie sądziła, że brunetka mogłaby jeszcze bardziej ją zaskoczyć, ale z każdą kolejną sekundą okazywało się, że była w tym znacznie skuteczniejsza. - Mówiłam ci już, jak bardzo cię kocham? - zapytała, nie wyolbrzymiając tego stwierdzenia jakoś szczególnie. Gilmore była dla niej przecież jak siostra, zatem Geordie mogła zaliczyć ją do grona osób, które darzyła tym szczególnym uczuciem – zwłaszcza wtedy, kiedy brunetka okazywała jej swoją troskę. W takich momentach uwielbiała ją jakoś bardziej. - Czyli nie mogę liczyć na to, że dostanę kawałek tortu i lampkę szampana prosto do wanny? Cholera, tak niewiele brakowało do tego, żeby naprawdę było jak w filmach… - zażartowała, po czym zdecydowała się zajrzeć do łazienki, z której dobiegały naprawdę przyjemne zapachy. Widać było, że Anice się postarała. - W porządku, daj mi… piętnaście minut? - rzuciła niepewnie, ponieważ najchętniej zaszyłaby się tam na resztę wieczora, a jednak nie zamierzała być egoistką, która w tak ważnym dla przyjaciółki dniu skupiłaby się na sobie. To było jej święto i to właśnie je miały celebrować!

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Skłoniła się z rozbawieniem na to jej “jesteś niemożliwa”, a przy okazji dygnęła niczym dama z wiktoriańskich czasów, co miało oznaczać nic innego jak “zawsze do usług!”. Zaśmiała się zaraz wesoło, bo właściwie to Geordie miała rację! Wcale nie musiały pisać konkretnej liczby na torcie. A że mentalnie Gilmore czuła się na młodszą niż była w rzeczywistości (i tak też się niejednokrotnie zachowywała!).
- No dobrze, niech będzie dwadzieścia jeden, żebyśmy mogły wreszcie legalnie mogły wypić tego szampana. - Powiedziała wystrzeliwując obie dłonie w powietrze w formie tańca w związku z tą wspaniałą okazją. Dwudzieste pierwsze urodziny do końca życia! To był plan! I wcale nie przeszkadzało Anice, że to nie Geordie przygotowała tę całą niespodziankę! Wręcz przeciwnie, sprawiało jej podwójną radochę, że ten szczególny dzień będą mogły spędzić we dwie i to na takich zasadach, na jakich tylko obie miały ochotę, bez sztucznego i napompowanego klimatu, jaki narzucały podobne imprezy w klubie.
Czy to była już starość?
Na słowa o tym, że Geordie ją “bardzo kocha”, Anice przyłożyła obie dłonie do policzków chowając za nimi rumieńce, aczkolwiek miał to być jedynie gest świadczący o tym, że to bardzo urocze wyznanie! Jako przyjaciółki nie raz i nie dwa wypowiadały względem siebie te słowa, ale dzisiaj w uszach Anice miały… bardziej osobisty wydźwięk, choć wiedziała, że nie oznacza to wcale to, co brunetka potencjalnie mogłaby chcieć usłyszeć.
- Możesz mi tak powtarzać częściej, nawet bez okazji, wcale się nie obrażę! - uśmiechnęła się najniewinniej na świecie, ale w oczach czaiły się chochliki tego, że bardzo jej się spodobało to przyjacielskie wyznanie.
- Właściwie to nie jest taki głupi pomysł… - mruknęła pod nosem, kiedy Feldstein zasugerowała, że chciałaby dostać kawałek tortu do wanny. Anice wyprostowała się z ożywieniem i pochyliła się nieco do przodu, żeby sprawdzić, czy Geordie zamknęła za sobą drzwi. Szybko przygotowała tacę, pokroiła tort na kawałki, dołożyła do tego butelkę z szampanem i dwa smukłe kieliszki właśnie do tego alkoholu, bo czym… zabrała całość z kuchni i ruszyła z tym w kierunku łazienkowych drzwi.
- Uwaga, wchodzę! - krzyknęła jeszcze zza drzwi ze śmiechem, aby po odczekaniu kilkudziesięciu sekund, w trakcie których przyjaciółka mogła narobić jeszcze więcej piany dla zachowania prywatności, wreszcie nacisnąć łokciem klamkę i wejść do środka. Nie przeszkadzało jej, że pomieszczenie było zaparowane. Postawiła tacę na pralce sięgając po jeden “zestaw” urodzinowy. - Popatrz, jak uwielbiam cię rozpieszczać… - powiedziała nisko, całkiem seksownie, kiedy podawała przyjaciółce talerzyk z tortem i kieliszek, które mogła odstawić na rozkładaną półkę opartą na brzegach wanny. Zabrała też porcję ciasta dla siebie, usiadła na zamkniętej desce sedesowej, podciągnęła kolana pod brodę i obejmując nogi ramionami, w jednej z nich trzymała talerzyk, a w drugiej widelczyk, którym wsadziła sobie pierwszą porcję tortu do ust. - Hmmm… wyborny! - powiedziała z pełnymi ustami i uniosła oczy ku niebu w geście zachwytu starając się nie wpatrywać intensywnie w pianę, żeby podejrzeć nieco ciała przyjaciółki. - No to opowiadaj! - dodała celując widelczykiem w Geordie. - Nie musisz mówić, że ten tydzień przejechał po tobie walcem, bo to widać, możesz przejść do konkretów - skwitowała ze śmiechem, choć doskonale wiedziała, że… nie potrafiłaby tyle pracować, co Geordie. Była na to zbyt leniwa!

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Jej wyznanie rzeczywiście nie było obarczone związkiem z romantycznymi uczuciami, a jednak właśnie to czyniło je jeszcze bardziej wyjątkowym. Geordie naprawdę mogła przyznać, że Gilmore zaliczała się do grona tych osób, które ona darzyła szczerą, bezwarunkową miłością. Uwielbiała spędzać czas z brunetką, a w dodatku wiedziała, że cokolwiek by się nie stało, one mogły liczyć na siebie nawzajem. Był to jeden z powodów, dla których zdecydowała się zachęcić Anice do pozostania w jej mieszkaniu – wiedziała bowiem, że gdyby sama znalazła się na lodzie, Gilmore by jej z tym nie zostawiła, dlatego Feldstein czuła się zobowiązana, by zrobić to samo. Dodatkowo zwyczajnie chciała się o nią zatroszczyć. - A czy to będzie oznaczać, że ty będziesz rozpieszczać mnie tak częściej? - zapytała, jakby rzeczywiście zależało jej głównie na tym, aby ugrać coś dla siebie. Nie, nie była aż tak interesowna, a już z całą pewnością nie wtedy, kiedy chodziło o przyjaźń. Żartowała jedynie, co podkreślał uroczy uśmiech, malujący się na jej twarzy. Skoro to miały już ustalone, nie pozostawało jej nic, jak zaszycie się w łazience, w której czekała na nią przygotowana kąpiel.
Kiedy tylko weszła, uderzyły w nią przyjemne zapachy. Szczerze? Nie pamiętała już, kiedy sama pozwoliła sobie na chwilę relaksu. Miała wrażenie, że ostatnio wszystko robiła w biegu, przez co nie mogła odpowiednio zadbać o swoje samopoczucie. A szkoda, bo może to pomogłoby jej ze sprawniejszym ukończeniem pewnych zadań i obowiązków? Tak czy inaczej, dziś nie zamierzała się nimi przejmować, zamiast tego pakując się do gorącej wody, w której się rozłożyła. Najchętniej nie wyszłaby stamtąd w ogóle, ale przecież nie mogła pozwolić Anice na siebie czekać. I chyba wcale nie pozwalała, skoro brunetka chwilę później dołączyła do niej, czemu Geordie uważnie się przyglądała. Gdy zajęła miejsce, sama sięgnęła po tort i cicho się zaśmiała. - Powinnam się zastanowić, czy przypadkiem czegoś nie chcesz. To naprawdę podejrzane - zażartowała, po czym sama sięgnęła po odrobinę deseru. Rzeczywiście był całkiem smaczny, a jednak kiedy brunetka poruszyła temat ubiegłego tygodnia, Feldstein odstawiła talerzyk na bok. Wydała z siebie pomruk niezadowolenia, co sugerowało, że miała ochotę o nim zapomnieć. Zbyt mocno wyrył się on w jej pamięci. - Byłam w Cairns z Griffinem. Zabrał mnie na spotkanie z klientem, ale oczekiwanie na niego trochę nam się przeciągnęło - odezwała się, sięgając po lampkę z szampanem, ponieważ zdecydowanie potrzebowała teraz alkoholu. - Pocałował mnie wtedy. A ja naprawdę nie mam pojęcia, co powinnam o tym myśleć - przyznała nieco ciszej. Nie wiedziała, jak czuć się z tym, co zaszło pomiędzy nią a jej szefem. Cholera, był przecież jej przełożonym, a w dodatku miał żonę! Żonę, z którą się rozwodził, a jednak to niczego nie powinno w ich sytuacji zmieniać. Wiedziała o tym, dlatego ganiła się w myślach za każdym razem, kiedy brunet się w nich pojawiał. Szkoda tylko, że robił to tak skutecznie, iż na dłużej nie potrafiła o nim zapomnieć. Czy to znaczy, że wpadła po uszy i nie było już dla niej ratunku?

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Uśmiechnęła się trochę jak chochlik, który już coś sobie zaplanował w odpowiedzi na jej pytanie o rozpieszczanie, bo… może właściwie chciała rozpieszczać przyjaciółkę częściej? I to nie tylko w kwestii przygotowywania domowego spa! Jej głowa była pełna pomysłów na to, co jeszcze mogła dla niej zrobić, a serce wprost się radowało widząc przyjemność, jaka odmalowywała się na twarzy Geordie. Zrobiłaby dla niej to wszystko. I jeszcze więcej. Gdyby tylko miała taką możliwość…
Nie chciała jednak zapędzać się bezpotrzebnie w takie rejony, choć błysk w oku, który ukryła pod kurtyną rzęs opadających ku dołowi, jasno zdradzał, że coś więcej jest na rzeczy, niż tylko przyjacielska uprzejmość. Nie pokazywała jednak tego wszystkiego otwarcie, nie była pewna, jak Feldstein mogłaby na to zareagować. Nie chciała jej przestraszyć. W końcu to Geordie w ich duecie była tą bardziej stonowaną i ułożoną, a Anice roztrzepaną. W dodatku mogłoby to zepsuć ich relacje, a… tego Gilmore bała się bardziej na świecie, szczególnie teraz, kiedy pokłóciła się z matką i nie miała się do kogo zwrócić o pomoc. Co nie zmieniało faktu, że gorąco pragnęła, żeby przyjaciółka magicznie domyśliła się tego, co chodzi po głowie Anice. I trochę żałowała, że w filmach zawsze wygląda to jakoś tak… prościej.
- Wyciągnę ci to kiedyś, jak zaczniesz kręcić nosem na jakieś moje zachowania - odpowiedziała z rozbawieniem wkładając do ust kolejną porcję tortu i zachwycając się tym, jak ciasto, krem i poszczególne warstwy cudownie się ze sobą łączyły rozpływając się po przyciśnięciu kęsa językiem do podniebienia. - A tak serio, to i tak ci się to należy. Przygarnęłaś mnie pod swój dach i nie zdzierasz pieniędzy, więc jestem ci winna to i jeszcze więcej! - poruszyła zabawnie brwiami, bo jej plan na wieczór wcale nie kończył się tylko na przygotowaniu kąpieli, której tort i szampan były miłym urodzinowym dodatkiem. Uniosła zaraz rękę do góry i spojrzała na przyjaciółkę kategorycznie, żeby powstrzymać ją, gdyby przyszło jej do głowy zacząć się tłumaczyć, że “przecież są przyjaciółkami i to nic takiego!”. Może i nie. Ale dla Anice to znaczyło bardzo dużo. I chciała się odwdzięczyć tak, jak mogła. Przygotowanie tego wieczorku nie kosztowało jej wiele pieniędzy, ale chciała, żeby Geordie wiedziała, że jest wdzięczna i zaangażowana. - Korzystaj, póki możesz, zamiast doszukiwać się niecnych intencji! - skwitowała zamiast tego ze śmiechem. - Będziesz to wspominać z tęsknotą, jak już się wyniosę albo pokłócimy się wreszcie o jakąś pierdołę - co nie zdarzało się często, ale jak się z kimś mieszkało pod jednym dachem, podobne scysje się przecież zdarzały nawet najlepszym!
Iiii… gdyby nie to, że miała akurat w ustach kolejną porcję tortu, pewnie szczeknęłaby coś niezbyt przyjemnego na wiadomość o tym, że… całowała się z Griffinem. Tym Griffinem, z którym pracowała i o którym już słyszała. Anice na szczęście ugryzła się w język (dosłownie) i w porę uzmysłowiła sobie, że powinna być wspierającą przyjaciółką.
- Uuuu, ale to wiesz, trzeba szczegóły, szczegóły! - powiedziała siląc się na podekscytowany ton, choć musiała popić te słowa szampanem, którego wypiła na raz cały kieliszek i odstawiła go z impetem na pralkę. Nie chciała wcale słuchać o żadnych szczegółach, ale… jako przyjaciółka chyba powinna. - Tak w policzek czy w usta? Lekko cmoknął, czy może pozwolił sobie na coś więcej? - dopytywała starając się odepchnąć od siebie wizje, jakie podpowiadała jej wyobraźnia. - Oddałaś pocałunek? - dopytała jeszcze, jakby na to pytanie najbardziej chciała poznać odpowiedź.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Ironią wydaje się to, jak bardzo Geordie była w stanie jej obawy zrozumieć. Choć minęło wiele czasu, odkąd sama zaczęła odkrywać, że jej orientacja wcale nie była tak jasno określona, jak początkowo mogło jej się wydawać, to jednak pamiętała doskonale, jakie uczucia budziła w niej wtedy Anice. Ilekroć znajdowała się blisko Feldstein, przez jej ciało przechodziły dreszcze. Gęsia skórka sugerowała, że uczucia, które wywoływała w niej brunetka, nie były wyłącznie skutkiem niewinnej przyjaźni. Nie, Geordie zdecydowanie czuła do niej wówczas coś więcej, choć nadal nie potrafiła sprecyzować, czy to coś rzeczywiście było rodzajem jakiejś innej miłości, czy wynikało wyłącznie z fizycznego pociągu – Annie była przecież naprawdę atrakcyjna, a gdyby tego było mało, dbała o Feldstein tak, jak nie dbał o nią nikt inny. Teraz, kiedy minęło już trochę czasu, blondynka przekonana była o tym, że ówczesne uczucia były efektem chwilowego zagubienia i poddawania w wątpliwość własnej orientacji. Upierała się przy tym, nie chcąc wierzyć, że mogłaby czuć do własnej przyjaciółki coś więcej, ponieważ to zdawało się nie być w porządku. Może jednak w jakimś stopniu się oszukiwała?
Uśmiechnęła się niewinnie, a później wzięła w dłoń trochę piany, aby później dmuchnąć nią w kierunku Anice. Moment później zrobiła krzywą minę, w ten sposób chcąc dać jej do zrozumienia, że niepotrzebnie przesadzała. - Powiedzmy, że spiszę ci rachunek i dam ci go na odchodne, więc lepiej już zacznij odkładać miedziaki. Później się nie wypłacisz. Chociaż… Może trochę odliczę ci za tę kąpiel - odparła z rozbawieniem, w międzyczasie również zajadając się tortem. Musiała przyznać, że akurat ta cukiernia miała w sobie coś specjalnego. W przeciwieństwie do innych, potrafili sprawić, że ich wypieki nie smakowały samą chemią, tylko rzeczywiście były smaczne. W połączeniu z alkoholem w ogóle wydawały się idealne. - Mam nadzieję, że nie dojdzie do tego zbyt prędko - wspomniała, celując w nią widelczykiem. Jasne, wcześniej ceniła sobie swoją przestrzeń, a jednak nie chciała, aby Anice musiała martwić się tym, że nie miała dokąd się udać. Geordie zakładała co prawda, że matka Gilmore nie wygoniłaby jej z domu, ale skoro brunetka nie chciała wracać tam i czuć się niezręcznie z proszeniem jej o pomoc. Domyślała się, jak ciężkie mogłoby to dla niej być, dlatego chciała ją przed tym uchronić. Chciała być dobrą przyjaciółką.
Nie wiedziała jednak, że swoimi słowami mogła sprawiać jej przykrość. Nie wiedziała, że te zwierzenia mogłyby być w jakikolwiek sposób nieprzyjemne dla brunetki, ponieważ w ogóle nie zwracała uwagi na wysyłane przez nią sygnały. Była tak zagubiona we własnych uczuciach, tak nimi zmieszana, że nie umiała już skupić się na niczym innym. I przez to trochę wariowała. - To było takie, no wiesz.. Stanowcze, ale nie natarczywe. Dokładnie takie, jakie powinno być - wyjaśniła, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Czuła się koszmarnie źle z tym, iż pozwoliła, aby jej własny szef ją pocałował. Nie powinna była do tego dopuścić, podobnie zresztą jak nie powinna była tego pocałunku odwzajemniać, więc kiedy Anice ją o to zapytała, Geordie zacisnęła usta w wąską linię. - Na początku zgłupiałam, okej? Zaskoczył mnie i nie wiedziałam co zrobić, ale szybko to przerwałam. Cholera, Annie, nie mam pojęcia, co w sobie ma, ale ciężko mi przestać o nim myśleć. A przecież jest moim szefem! I dalej ma żonę - jęknęła, na moment ukrywając twarz we własnych dłoniach. - Powiedział mi ostatnio, że się rozwodzi - przyznała, dopiero po chwili odrywając dłonie od twarzy i umożliwiając sobie spojrzenie na przyjaciółkę. Było jej cholernie wstyd, a jednocześnie nie umiała tak w pełni tego pożałować. Leciała na niego i zupełnie nad tym nie panowała – czuła się tak, jakby była już przegrana.

Anice Gilmore
ODPOWIEDZ