prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
  • dwa
Potworne zmęczenie dawało mu się we znaki - nie tylko z powodu przepracowania, ale głównie dlatego, że wczorajszy wieczór obudził, jak się wydawało, uśpione dawno emocje. Wyszedł z biura długo po tym, jak opuściła je Geordie, ogarniając bałagan na biurkach i ten w swojej głowie. Po powrocie do domu długo nie mógł zasnąć, dziękując w duchu wszystkim bóstwom, w które nawet nie wierzył, że Cornelia spała i nie obudziła się, kolejny raz mając pretensje, że wraca o nieprzyzwoitych godzinach. Jeśli nie samą rozmową, to swoim późniejszym zachowaniem przekroczył granicę pierwszy raz w całej karierze; do tej pory żadna ze współpracownic nie interesowała go na żadnym, poza tym zawodowym, poziomie. Były piękne, to jasne, a on nie należał do grona mężczyzn, którzy pozostawiali ślepi na takie rzeczy, niemniej Geordie Feldstein z każdą sekundą mieszała w jego umyśle bardziej, co cholernie go frustrowało. Nie powinien się do niej zbliżać, ani pozwolić jej na to samo, dlatego dzisiaj był jeszcze bardziej opryskliwy niż zwykle, żałując, że zaprosił ją na wyjazd do Cairns już w momencie, gdy myśli zwerbalizowały się w słowa. Mógł to odwołać i tylko on wiedział, jak bardzo tego pragnął, ale zamiast nakazać blondynce zostać w Lorne Bay i zarzucić ją masą zbędnej, papierkowej roboty, gdy tylko zjawiła się w kancelarii, wyszedł ze swojego biura i obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. Po wczorajszym wyluzowanym, wyginającym usta w grymasie uśmiechu mężczyźnie nie było śladu. - Czekam od trzydziestu minut, powinniśmy być już w drodze - odezwał się sztywno, nie dodając nic więcej. Minął ją i bez do widzenia rzuconego do reszty, wyszedł na zewnątrz, czekając w samochodzie, aż do niego dołączy. Zdawał sobie sprawę, że na to nie zasługiwała, nie było ani grama jej winy w tym, co wczoraj się wydarzyło, a właściwie nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, ale Griffin nie radził sobie z tą sytuacją najlepiej. Tym, że budziła w nim sprzeczne uczucia, że chciał czegoś więcej, że po powrocie do domu myślał o cholernym długopisie, który przygryzała, że wciąż zastanawiał się, czy jej usta w dotyku są tak miękkie, jak się wydają i jak zareagowałaby na jego dotyk. Naturalnym mechanizmem obronnym był dla niego dystans.
Jechali od jakiegoś czasu w kompletnej ciszy, a Flemming raz po raz nerwowo zaciskał dłonie na kierownicy, by zaraz je rozluźnić i niedbale wspierać rękę o podłokietnik. Wreszcie szarpnął dłonią do przodu, pozwalając by krępującą ciszę przerwała muzyka płynąca z radia. - To twoja szansa na nauczenie się czegoś, więc dobrze ją wykorzystaj - nie spojrzał na nią, choć nie zachowywał się jak kompletny troglodyta ograniczający się do niezrozumiałych prychnięć pod nosem. - Spotykamy się z szefem dużego przedsiębiorstwa farmaceutycznego. Wytoczono mu proces o wypuszczenie na rynek leków, które nie były odpowiednio przebadane, a dwoje pacjentów wskutek ich przyjmowania zmarło - sięgnął do tyłu po teczkę i rzucił ją na kolana Geordie. - Nie interesuje nas po czyjej stronie leży wina. To nasz klient, więc nie dopuszczaj do głosu swojego sumienia, zrozumiałaś? - po raz pierwszy dzisiejszego dnia przeniósł na nią wzrok, żałując tego w tym samym momencie. Westchnął przeciągle, nie panując nad tym odruchem w czas. Wyglądała... co miał powiedzieć? Pięknie? Dziewczęco? Jak zwykle? W myślach przeklął własną głupotę, analizując czy zostawienie jej na drodze po środku niczego byłoby poważnym przewinieniem? - To nie czas na twoje rozterki. Słuchasz i notujesz. Nie odzywasz się, to jasne? - wydawał polecenia w sposób typowy dla siebie. Tak jakby wstał z łóżka lewą nogą, a ona była workiem treningowym, na którym mógł rozładować napięcie. Cóż, był po prostu sobą, czyli zwykłym kutasem. - Jasne, Geordie? - powtórzył, znowu sięgając do radia, by je wyłączyć, bo muzyka także mu przeszkadzała.

Geordie Feldstein
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem

[akapit]

OSIEM

Nie była bez skazy, a w ciągu swojego niespełna dwudziestopięcioletniego życia popełniła tak wiele błędów, iż z całą pewnością nie byłaby w stanie zliczyć ich na palcach jednej ręki. Nie była ideałem, a mimo to wiedziała, że decyzje, które podejmowała, dalekie były od fatalnych. Bo owszem, nawet jeżeli przychodziło jej czegoś żałować, Feldstein nigdy dotąd nie mogła stwierdzić, że dopuściła się czynu, który miałby rzutować na całą jej przyszłość. Gdy chodziło o kwestie, które niosły za sobą zbyt duże ryzyko, była ostrożna i wielokrotnie wszystko analizowała, byle tylko uniknąć sytuacji, z której nie byłoby już wyjścia. Wczoraj jednak coś się zmieniło. Sama nie wiedziała, dlaczego przywiązywała aż tak dużą wagę do poprzedniego wieczora. Istniało bowiem wiele sposobów, na które mogła wyjaśnić zachowanie Flemminga, a każdy z nich odpowiednio tłumaczył to, że nie miało ono takiego znaczenia, jakie Geordie chciałaby temu nadać. Uspokajała samą siebie, bezustannie powtarzając sobie w myślach, że był to tylko wspólny posiłek i niewinna pogawędka z szefem, ale ilekroć ten chaos w jej myślach ustawał, ona znów przypominała sobie o tym, że ich rozmowie daleko było do niewinności, a poza tym… Nie mogła zapomnieć o jego dotyku. Nie była w stanie wyrzucić z własnego umysłu chwili, kiedy jego dłoń spoczęła na jej twarzy, wywołując tym samym tak wiele sprzecznych ze sobą emocji. Geordie – ta zdroworozsądkowa dziewczyna – nie była w stanie logicznie tego wytłumaczyć, przez co miała za sobą cholernie trudną noc, przerywaną jedynie kilkunastominutowymi drzemkami. Bo owszem, ona także nie była w stanie zasnąć na dobre, co zdarzyło jej się dopiero na krótko przed budzikiem. Może właśnie dlatego zaspała kilkanaście minut, a jednak nie pozwoliła, aby to odbiło się na czasie, w którym miała dotrzeć do pracy. Była tam o typowej dla siebie porze, ale, jak się prędko okazało, to nie wystarczyło. Odrobinę zdezorientowana, już bez uśmiechu, którym wcześniej go przywitała, odprowadziła bruneta wzrokiem, a później, nie zwlekając ani chwili, aby przypadkiem jeszcze bardziej go nie rozzłościć, ruszyła za nim. Prędko przekonała się o tym, że po poprzednim wieczorze nie mogła spodziewać się większej niezręczności.
Nie była osobą, która w kontaktach międzyludzkich lubiła ciszę. Kiedy miała do czynienia z kimś, kogo nie znała zbyt dobrze, starała się znaleźć wspólne podłoże do rozmowy, byle tylko nie musieć mierzyć się z tym dziwnym uczuciem, które pojawiało się za każdym razem, gdy dwie osoby nie potrafiły odnaleźć się w swoim towarzystwie. Teraz jednak właśnie to czuła, jednocześnie nie będąc w stanie zaradzić temu, iż zastanawiała się, gdzie podział się facet, z którym miała do czynienia wczoraj. Czy stało się coś złego, czy może raczej była to sytuacja jednorazowa, do której nie powinna przywiązywać wagi, ponieważ i tak nie miała się powtórzyć? Może był to jego sposób na zachowanie profesjonalizmu. Właśnie o tym myślała, kiedy brunet rozproszył ją swoimi słowami. Nie spojrzała na niego, tylko leniwie pokiwała głową, przyswajając to, co do niej mówił. Zawiesiła się, ponieważ z jakiegoś powodu nie umiała dostatecznie się na tym skupić. Panująca między nimi atmosfera frustrowała ją, ale nie znajdowała się w pozycji, aby to z nim wyjaśnić. Co zresztą miałaby powiedzieć? Że nie podobało jej się, iż nie traktował jej tak, jak robił to wczoraj? - Mam siedzieć cicho, jasne - odezwała się, a kiedy zerknęła na niego kątem oka, prędko odwróciła wzrok. Chciała się od niego uczyć, a jednak z jakiegoś powodu miała wrażenie, że ten wspólny wyjazd to nie był dobry pomysł. Jak niby miała coś z niego wyciągnąć, skoro w ogóle nie potrafiła się dzisiaj skupić? - Na coś szczególnego powinnam zwrócić uwagę? Poza tym, za co zdecydowanie powinni go zamknąć? - dopytała, jednocześnie nie powstrzymując się przed tym, aby wyrazić własne spojrzenie na sprawę. Spojrzenie, które Griffin po wczorajszym wieczorze doskonale powinien znać. Feldstein nie zamierzała współczuć komuś, kto doprowadził do śmierci dwóch niewinnych osób, nie była taka. Dziś musiała jednak zająć się pracą.

griffin flemming
prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miał nadzieję, że ten dzień szybko się skończy, że obędzie się bez większych komplikacji i szybko wrócą do Lorne Bay, gdzie na większej przestrzeni, na znajomym gruncie o wiele łatwiej przyjdzie mu tolerować obecność kobiety w bliskim otoczeniu. Teraz, gdy byli zamknęli w jednym aucie, czuł się klaustrofobicznie, zwłaszcza, że wystarczyło, aby przesunął ułożoną na podłokietniku rękę o kilka centymetrów, a dotknąłby jej ciepłego ciała. To w połączeniu z zapachem perfum Geordie burzyło jego zdrowy osąd. Gdyby zaś wczorajszy wieczór nie miał miejsca, a oni nie przekroczyliby magicznej bariery, dzisiaj nic nie byłoby tak niezręczne. Zresztą prawdopodobnie nie wziąłby jej w tą podróż.
- Owszem jest coś na co szczególnie powinnaś zwracać uwagę pracując w tym zawodzie - odparł niezmienionym, zdystansowanym tonem głosu. - Nie idziesz na pierwsze spotkanie z klientem z wyrobioną na jego temat opinią - spojrzał na nią z ukosa, zawieszając wzrok o chwilę za długo na twarzy blondynki, bo akurat zatrzymali się przed skrzyżowaniem i, chcąc-nie-chcąc, mógł, a raczej nie mógł się powstrzymać, przed przyjrzeniem się jej. Czy jego słowa i postawa w jakiś sposób ją ubodły, czy czuła się niezręcznie? Nawet jeśli, zachowywała się jak stuprocentowa profesjonalistka, nie dając nic po sobie poznać. - Nie znasz tego człowieka, nie wiesz czy oskarżenia wysnute przeciwko niemu są prawdziwe. Przedstawiłem ci suchy fakt - ktoś został o coś oskarżony, dlaczego z góry założyłaś, że jest winien, Geordie? - zapytał, bo przecież nigdzie nie powiedział, że dowody faktycznie wskazują na winę ich klienta, to był zlepek najważniejszych informacji, o innych mieli dowiedzieć się dopiero podczas dzisiejszego spotkania. To tam klient miał przekazać im pełną dokumentację i przyznać się, co czasami się zdarzało, albo całkowicie zaprzeczyć pomówieniom w kierunku jego firmy. - Co powtarzam wam każdego dnia? Nigdy nie oceniacie książki po okładce, jakkolwiek wyświechtanie to brzmi. Najpierw wywiad, później resarch, na końcu wnioski. Dlaczego, do cholery, zaczynasz w odwrotnej kolejności? - warknął, reagując nazbyt emocjonalnie, co uświadomił sobie w tej samej chwili, gdy słowa opuściły usta. Westchnął, bo wiedział, że prawdopodobnie w następnej kolejności powinien przeprosić, ale wielka gula w gardle uniemożliwiała mu powiedzenie tego na głos. Milczał przez dłuższą chwilę, aż wreszcie nieco spokojniejszym tonem dodał: - To twoja pierwsza lekcja dzisiaj, mam nadzieję, że wyciągniesz z niej coś wartego zapamiętania - w praktyce sprawdzali dzisiaj to, o czym wczoraj mówili w teorii. Owszem, Griffin był pozbawiony skrupułów i gdyby klient okazał się być stroną winną, to i tak wziąłby tą sprawę, bo była to lukratywna współpraca, rzutująca na przyszłość, jednak poza tym, powiedział jej wczoraj, że nie zawsze ten, który na pierwszy rzut oka wydaje się być złym, finalnie nim jest. Może dlatego ją tutaj zabrał, bo wierzył, że człowiek, którego mają uratować przed upadkiem faktycznie na to nie zasłużył? I może chciał jej pokazać, że pod skorupą skurwiela miał też jakieś sumienie, co wczoraj tak sprawnie mu wytykała?
Odczytując smsa, zjechał na pobocze, gdzie dostrzegł niewielką, przydrożną kawarienkę z widokiem na jezioro. - Przesunął spotkanie o trzy godziny - abstrahując od profesjonalizmu, bo do jego braku w przypadku takich klientów, Griffin zdążył przywyknąć, to oznaczało przede wszystkim, że spędzą ze sobą więcej czasu, niż pierwotnie zakładał. - Posłuchaj...- zaczął, odpinając pas, wychodząc z auta, okrążając je, by stanąć po jej stronie. Zablokował jej możliwość ucieczki, cicho wzdychając. Co właściwie chciał powiedzieć? - Nie powinienem i przepraszam, ale...- ignorując wszystkie alarmy wyjące w głowie, czerwone światła uderzające w oczy i możliwe konsekwencje na jakie ich narazi - pocałował ją. Niezbyt delikatnie, ale jednocześnie pozwalając jej zareagować.

Geordie Feldstein
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Od samego początku biła się z myślami, nie potrafiąc zwalczyć w sobie przeświadczenia o tym, że oczekiwała od niego czegoś więcej, choć wcale nie powinna. Było to o tyle paradoksalne, że przecież miała pełną świadomość tego, że był jej szefem, zatem ich relacja musiała ograniczyć się do tej ściśle profesjonalnej. Nie chciała przekraczać tej granicy, a jednocześnie nie była w stanie wyrzucić ze swojego umysły myśli, które raz po raz odsłaniały przed nią własne, niekoniecznie stosowne pragnienia. Frustrowało ją to, podobnie zresztą jak frustrował ją ten nagły chłód, który bił od niego od dzisiejszego poranka. Miała wrażenie, jakby poprzedniego wieczora zostawiła za sobą zupełnie innego mężczyznę, dziś dostając kogoś, kto przypominał go tylko wizualnie. Co gorsze, wiedziała też, że to w ogóle nie powinno jej ciążyć, ponieważ nie byli tutaj w celach towarzyskich. Mieli do załatwienia sprawę, na której ona musiała się skupić, jeśli rzeczywiście chciała wyciągnąć coś z tego doświadczenia. Szkoda tylko, że kiedy Griffin był obok, jej priorytety nieco się przewartościowywały. Był jedyną osobą, która potrafiła sprawić, iż Geordie zapominała o tym, jak bardzo chciała osiągnąć sukces.
Gdy usłyszała jego słowa, ogarnęło ją to dziwne, palące uczucie zawstydzenia. Wiedziała, że miał rację, a jednocześnie niczego nie była w stanie poradzić na to, iż odruchowo zakładała, że mężczyzna, z którym mieli się spotkać, był winny zarzucanym mu czynom. Zabawne, prawda? Dziewczyna, która pragnęła wierzyć w to, że kierowała się odpowiednimi wartościami, a one pozwolą jej zawalczyć o sprawiedliwość, w rzeczywistości pełna była uprzedzeń. W dodatku tak silnych, iż na skutek jednego, prostego zdania potrafiła skreślić człowieka, o którym nie wiedziała dosłownie nic. Wiedziała, że popełniła błąd, a to, że popełniła go przy nim, sprawiało, iż czuła się z tym jeszcze gorzej. W końcu jedyne, czego chciała to to, aby zrobić na nim dobre wrażenie. I nie, ono nie dotyczyło chyba wyłącznie podłoża zawodowego, a jednak tej drugiej kwestii nie chciała do siebie dopuścić. Nie mogła przecież przyznać, że podświadomie próbowała pokazać mu się z jak najlepszej strony, byle tylko zwrócił na nią uwagę. To nie było okej. - W porządku. Zakładając, że jednak jest winny, naprawdę wierzysz, że można wygrać tę sprawę? - zapytała, zerkając na niego tylko kątem oka, ponieważ poczucie zażenowania wywołane jej wpadką dalej nie ustępowało. Wiedziała jednak, że jej spostrzeżenie było słuszne – skoro ona z taką łatwością uwierzyła w to, że ich potencjalny klient miał coś na sumieniu, czy nie to samo miały zrobić osoby, które zadecydują o jego przyszłości? Pociągnęła tę kwestię nie tylko przez wzgląd na ciekawość jego opinii, ale w dużej mierze przez to, iż chciała uciszyć własny umysł. Nie przypuszczała jednak, że będąc tak blisko najlepszego rozproszenia – spotkania z klientem, okaże się, iż skaże on ich na kolejne długie godziny w swoim towarzystwie. Gdy o tym usłyszała, rozchyliła szerzej powieki, ale nim zdążyła o cokolwiek zapytać, Griffin zaskoczył ją swoim zachowaniem. Ściągnęła ku sobie brwi i bez zbędnych pytań wysiadła z auta, jednak gdyby wiedziała, co za moment się stanie, może jednak by się powstrzymała? Teraz jednak nie była w stanie o tym myśleć. Ba, kiedy ich usta zetknęły się ze sobą, nie była w stanie myśleć o niczym, ponieważ w jej głowie rozbrzmiał zbyt wielki chaos. Resztki rozsądku krzyczały, że powinna natychmiast się odsunąć i powiedzieć mu, jak bardzo było to niewłaściwe, a jednocześnie jej ciało dawało jej jasne sygnały ku temu, że właśnie tego chciała. Cholera, przez tak długi czas mimowolnie zastanawiała się nad smakiem jego ust, a teraz, kiedy przyszło jej go poznać, doszła do wniosku, iż tego nie była w stanie sobie wyobrazić. Może dlatego początkowo mu się oddała, nie reagując od razu, a jednak później, przez zaledwie ułamek sekundy, odwzajemniając jego pocałunek. To wystarczyło, aby zdrowy rozsądek w końcu do niej wrócił, sprawiając, że odskoczyła do tyłu na tyle gwałtownie, iż uderzyła łopatką w ramę samochodu. Dobrze, że adrenalina działała, ponieważ dzięki temu w ogóle nie odczuła bólu. - Ja… Nie - pokręciła gwałtownie głową, będąc na tyle skołowaną, iż potrzebowała chwili, aby zapanować nad swoimi myślami. Kiedy jednak zdążyła się przy nich zatrzymać, te zaczęły podpowiadać jej rzeczy, o których zdecydowanie nie chciała myśleć. Wydawały jej się one jednak bardziej prawdopodobne niż to, że mógłby rzeczywiście pocałować ją dla niej samej. - Zwariowałeś? Tak chcesz wykorzystać te trzy godziny? Czy to po prostu jakaś głupia zabawa i chcesz sprawdzić, jak wiele jestem w stanie poświęcić, żeby coś osiągnąć? Nie chcę robić tego w taki sposób - wyrzuciła to wszystko z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Prawdopodobnie to, co obecnie mu sugerowała, nie było w porządku, a jednak naprawdę ciężko było jej uwierzyć w to, że w najprostszy z możliwych sposobów mógł ją polubić. Przecież w tym wszystko było nie w porządku! Był jej szefem, był od niej sporo starszy, a poza tym – cholera! – nadal miał żonę. To była granica, której Geordie nie chciała przekraczać, a jednocześnie nie mogła zaprzeczyć temu, że wyjście za nią było naprawdę przyjemne. Nie mogła chcieć, ale jednocześnie naprawdę tego chciała – sprawiał, że w ogóle nie myślała rozsądnie.

griffin flemming
prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skupienie rozbieganych myśli na zbliżającym się spotkaniu z klientem było najlepszym rozproszeniem, jakie mogło się teraz przytrafić Griffinowi. Tak samo, jak najgorszym był fakt przesunięcia go o całe trzy godziny.
- Istnieje coś takiego jak domniemane niewinności i jestem pewien, że nie muszę ci tłumaczyć, o co w nim chodzi - tego uczyli na pierwszych zajęciach, a nawet jeśli nie, to wiedział o tym każdy człowiek, który na co dzień nie pracował w ich zawodzie. - To powinien być punkt wyjściowy, dlaczego więc od razu zakładamy, że jednak jest winien? - zapytał. Nie był przy tym złośliwy. Chciał poznać jej punkt widzenia, zapanował już nad negatywnymi emocjami, jakie towarzyszyły mu od rana, nieco się uspokajając i teraz prowadził najzwyklejszą rozmowę zawodową z niedoświadczonym pracownikiem. Nie twierdził w ten zawoalowany sposób, że popełniała błąd w swoich założeniach, może w taki sposób chciała rzucić inne spojrzenie na tę sprawę. - Porzucając jednak schemat, według jakiego pracuję, to... nie wiem - odpowiedział najszczerzej, jak mógł. - Takie sprawy są trudne, wiesz, że porywasz się z motyką na słońce, bo zazwyczaj się je przegrywa. Czasami wypracowujesz jakąś ugodę, bo nie ma takiej sumy pieniędzy, za którą nie dałoby się kupić człowieka, jednak... jeśli będzie winny i wszystkie dowody będą przeciw nam, to nie, nie ma szans, abyśmy to wygrali. Z takim gównem nie poradziłby sobie nawet Prawnik z Lincolna - posłał jej krótkie spojrzenie, wykrzywiając usta w grymasie — coś, co było na wpół uśmiechem, na wpół zrezygnowaniem. Inna bajka, to kwestia etyki i tego czy mimo wszystko podjąłby się tej sprawy, ale nie o tym rozmawiali, prawda? Nie o to zapytała. Zresztą poznała go, może nie tak bardzo, jakby sobie tego życzyła, ale wiedziała, że granice przyzwoitości Griffina miały bardzo rozległe horyzonty. Nie tylko w aspekcie zawodowym, ale tym życiowym również, czemu właśnie, niesiony głupim impulsem, dał dowód. Gdyby pozwolił sobie na kilka sekund przemyśleń, prawdopodobnie zapobiegłby tej niezręczności, jaka właśnie odgrywała się na oczach zaciekawionej, starszej kobiety, będącej właścicielką zajazdu, przed którym zaparkowali.
Nieme przyzwolenie, które dała mu Geordie było jak zielone światło majaczące w oddali. Mimo wszystko wiedział, że postępuje źle, a i tak w to brnął, przesuwając dłoń z włosów na plecy blondynki i lekko ją do siebie przyciągając. Nie przerwałby tego pocałunku, nie istniała siła mogąca odciągnąć go od jej ust, teraz gdy ich posmakował. Były takie, jak sobie wyobrażał — miękkie, pełne, smakowała wiśniowym błyszczykiem albo po prostu mu się wydawało. Z lekkim pomrukiem niezadowolenia i konsternacją przyjął dystans, który Feldstein nagle między nimi wyznaczyła — potrzebował chwili, by wrócić na ziemię, znaleźć się tu i teraz, otrzeźwieć. Czy przekroczył kolejną granicę i wiedział, że to złe? Owszem. Czy żałował? Absolutnie nie. Kolejny raz udowodnił, że podejmował decyzje samodzielnie i ponosił ich konsekwencje, rzadko czegokolwiek żałując. Byłby skończonym idiotą i kłamcą, gdyby powiedział, że się pomylił. Kurwa, nie, nie pomylił się i chciał zrobić to raz jeszcze, znacznie dłużej, aby delektować się w pełni bliskością, której iskra pojawiła się wczoraj, a dzisiaj w pełni zapłonęła. Nie był jednak samobójcą, to raz, zdawał sobie sprawę, że gdyby teraz zainicjował zbliżenie, to prawdopodobnie oberwałby w mordę. Nie był także osobą, która nie potrafiła odczytywać znaków, a właśnie teraz Geordie wznosiła między nimi mur, którego nie miała zamiaru pozwolić mu przekraczać. I wbrew jej woli nigdy by tego nie zrobił. - Co? - zmarszczył brwi, pytając mało elokwentnie. Odsunął się, nerwowo przeczesując ciemne włosy, wprowadzając je tym gestem w nieład. - Skąd ci to przyszło do głowy? - powiedzieć, że poczuł się urażony, to duże niedopowiedzenie. Można było zarzucić mu naprawdę wiele... ale wykorzystywanie, sprawdzenie w totalnie niemoralny sposób? Nie wiedział nawet, w jakim wymiarze rozpatrywać słowa Geordie. - Przepraszam - uniósł ręce w geście rezygnacji. - Nie powinienem tego robić, naprawdę przepraszam - powtórzył, jakby za pierwszym razem nie dotarło. Miał gdzieś, jak bardzo nieodpowiednie to było, jak również to, że mogłaby oskarżyć go o jakąkolwiek formę nadużycia, niemniej wypowiedziane zdanie było mocniejsze niż prawy sierpowy jego bliźniaka. - Za kogo mnie masz? Myślisz, że próbuję zaciągnąć cię do łóżka, żeby... - nie chciało przejść mu to przez gardło. - Kurwa - odszedł kilka metrów dalej i kopnął niewielki kamień, zwracając się plecami do Feldstein.

Geordie Feldstein
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Pokręciła głową na boki, rozumiejąc to, co próbował jej zasugerować. Warto jednak nadmienić, że zdawali się patrzeć na to z dwóch różnych perspektyw – on tak, jak powinno działać prawo, ona zaś tak, jak na ogół działała ludzka psychika. Pracowali w zawodzie, w którym powinni dążyć do sprawiedliwości, a jednak ta nie zawsze była egzekwowana. Jak w większości przypadków, system prawny również kulał, prawdopodobnie będąc jednym z najbrudniejszych na świecie. Nim także rządził pieniądz, który kupował bezkarność bogaczom, biednym nie zapewniając nic, poza poczuciem niesprawiedliwości. O tym musieli wiedzieć oboje i do tego właśnie piła Geordie, co zresztą zamierzała mu wyjaśnić. - Bo tak właśnie założą ludzie. Opinia publiczna nie będzie szukać w nim niewinności, tylko od razu przypnie mu łatkę mordercy. Nie mówię, że nie masz racji, ale biorąc pod uwagę to, jak postępują wszystkie duże koncerny, naprawdę wierzysz w to, że nie ma nic za uszami? - zapytała, znów zerkając na niego kątem oka. Choć do niedawna czuła się tak, jakby panowała między nimi dość niezręczna atmosfera, kiedy w końcu zaczęli ze sobą rozmawiać, to uczucie zacierało się. Znów dyskutowała z nim tak, jakby chciała poznać jak najwięcej jego myśli. Bo owszem, to właśnie ich była ciekawa – intrygowało ją to, w jaki sposób myślał i jak postrzegał świat. Kiedy uchylał jej rąbka tajemnicy i odkrywał własne myśli, zapominała o całym tym dyskomforcie, który doskwierał jej jeszcze przed chwilą. Może właśnie to uczucie przesądziło o tym, że chociaż wierzyła w to, co mówiła, była w stanie powiedzieć to z uśmiechem na ustach? - Czyli zdecydowałeś już wziąć tę sprawę? - zapytała, niewykluczone, że odrobinę łapiąc go teraz za słówka. Zwróciła uwagę na to, że wypowiadał się tak, jakby ta sprawa już należała do nich. Było w tym coś imponującego – choć wiedział, że porywał się z motyką na księżyc, nie obawiał się podjąć tego wyzwania. Byłoby to jeszcze bardziej imponujące, gdyby naprawdę w tego człowieka wierzył, a jednak do tego nie udało mu się jej przekonać. To jednak straciło na znaczeniu, kiedy planowane spotkanie odwlekło się w czasie, a między ich dwójkę znów wkradło się coś, co najpewniej doprowadzić miało do kolejnych niezręczności. I znów, jak przystało na coś niewłaściwego, smakowało cholernie dobrze.
Chciała się w tym zatracić. Chciała dalej kosztować smaku jego ust i pozwolić mu na to, aby jego dłonie dalej sunęły po jej ciele, a jednak te odczucia w końcu przegrały z rozsądkiem, który, jak jej się wydawało, popychał ją do podjęcia właściwej decyzji. Istniało przecież tak wiele przesłanek, wedle których nie powinni się do siebie zbliżać, a jednak Geordie momentalnie pożałowała, że go od siebie odepchnęła. Każdy skrawek jej ciała płonął z potrzeby jego bliskości, ale ona starała się zdusić to w sobie, aby postąpić właściwie. Słowa, które wydobyły się z jej ust nie były natomiast odzwierciedleniem jej prawdziwych myśli. Świadczyły o zagubieniu, które wkradało się do jej umysłu od wczorajszego wieczora. Odkąd dopuścił ją bliżej, ich stosunki poruszały się po sinusoidzie – najpierw otwierał się na nią, później obdarzał chłodem, aby koniec końców zamknąć jej usta w pocałunku. Rozumiała z tego tak niewiele, iż w końcu się w tym pogubiła, po drodze prawdopodobnie popełniając błąd. Z tego zdała sobie sprawę, kiedy Flemming odsunął się od niej i dał upust nagromadzonym w sobie emocjom. Geordie nie ruszyła się na krok. Stała tam po prostu, zagubiona i zaniepokojona, jednocześnie łapiąc się na czymś, co zdawało się brzmieć jak… wyrzuty sumienia? Czuła się źle, bo wydawało jej się, że go zraniła? Była to kolejna rzecz, której jej umysł nie był w stanie teraz pojąć. - Nie wiem co mam myśleć! - odezwała się w końcu, tym razem samodzielnie prowokując coś, co mogło okazać się błędem. Prawdopodobnie lepiej byłoby, gdyby pozwoliła im obojgu ochłonąć i dała sytuacji rozejść się po kościach, a jednak wystarczył sam jego widok, aby nie była w stanie tego zatrzymać. - Nie byłeś wcześniej promiennym słoneczkiem - nie dosłownie, a jednak zdecydowała się dać mu do zrozumienia, że mieszał jej w głowie. Swoim zachowaniem sprawiał, iż Geordie nie wiedziała, jak powinna je odbierać, a pomimo tego, jakie uczucia w niej budził, musiała myśleć przede wszystkim o sobie. Musiała zadbać, aby przez jego niezdecydowanie nie zostać zranioną, a wnosząc po tym, co pokazał jej dzisiaj, w jej głowie zatliła się obawa o to, że znudzić mogłaby mu się równie szybko, jak się nią zainteresował.

griffin flemming
prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie był w stanie skupić się na czymkolwiek innym niż pocałunek, który przed paroma chwilami zainicjował. Na dalszy plan zeszło spotkanie, na jakie właśnie się wybierali, sprawa, którą mieli się zająć — tak bardzo poważna i jedna z większych w nadchodzącym roku, czekająca w domu Cornelia, nosząca pod sercem dziecko, którego nawet nie pragnął, papiery rozwodowe schowane głęboko w szufladzie, podpisane i gotowe do wręczenia. Mógł myśleć wyłącznie o tym, co zrobił. I jaki błąd popełnił. Chociaż w tej jednej chwili, w ułamku sekundy zrobił coś, czego pragnął, pierwszy raz od dawna stawiając siebie na pierwszym miejscu, to już zaraz zdawał się tego żałować. Reakcja Geordie tylko go w tym utwierdziła. Wbrew pozorom w prywatnym życiu nie był, aż tak wielkim egoistą, owszem w pierwszej kolejności myślał o sobie, ale starał się czasami postępować tak, by nie ranić wszystkich wokół. Był tylko człowiekiem, wykutym ze stali, odpornym i twardym, ale gdy do władzy dochodziły emocje i uczucia — miękł. Przeklinał moment, w którym pozwolił, by stojąca kilka metrów od niego kobieta tak mocno zakradła się w odmęty jego umysłu, rozgaszczając się tam nieproszona. Przegapił moment, gdy w dość przewrotny sposób zaczęło mu na niej zależeć (?!), a później po prostu płynął z prądem. Albo pod prąd. Tak, zdecydowanie to drugie, bo sprawy komplikowały się z każdą przemijającą minutą jeszcze bardziej.
- Może po prostu przestaniesz myśleć? - rzucił w odpowiedzi bardziej do siebie niż do niej. On był temu winien, ale nie od dzisiaj wiadomo, że raczej nie słynął z perfekcyjnego radzenia sobie z kobietami w sytuacjach podbramkowych. O ile prościej byłoby, gdyby nad sobą zapanował. Albo gdyby Feldstein zapomniała o tym co się wydarzyło. Ewentualnie zaakceptowała zdarzenie, reagując bardziej.... przystępnie. Tymczasem wyraźnie nie swój i zagubiony chciał odejść, a nie miał dokąd. Utkwili tutaj i bez względu na to, czy wszedłby teraz do niewielkiej knajpki, czy wybrał drogę powrotną do miasteczka — u jego boku byłaby ona. Przypominająca mu boleśnie o tym czego chciał, a czego nie mógł mieć. - Nie byłem - przyznał jej rację. - Przeprosiłem cię za to - zrobił to nawet dwukrotnie. - Za to co zrobiłem przed chwilą też - chociaż wcale nie żałował, a jednak tak wypadało. Potrafił się dostosować. - Jednak skąd przyszło ci do głowy, że próbuję zaciągnąć cię do łóżka? Gdzie do cholery? Myślisz, że wepchnąłbym cię do samochodu i po prostu się z tobą pieprzył? Tutaj, na widoku? - czy nie brzmiało to idiotycznie? Nie potrafił albo nie chciał spojrzeć na to z punktu widzenia Geordie, a może fakt bycia mężczyzną zwyczajnie mu to uniemożliwiał. - Nie o to mi chodzi - pokręcił głową, odwracając się w jej kierunku, patrząc prosto oczy, aby nie miała żadnych wątpliwości co do prawdziwości jego słów. Owszem, nie był ślepy, pociągała go nawet za bardzo, ale nie chodziło wyłącznie o sferę fizyczną, była dla niego atrakcyjna pod każdym względem. Teraz kiedy nadeszło otrzeźwienie, zdawał sobie sprawę, jak bardzo niemożliwe było, aby między nimi doszło do czegokolwiek. Miał kogoś, nawet jeśli jego małżeństwo istniało wyłącznie na papierze, to nadal nosił na palcu obrączkę, która zdawała się teraz wypalać ślad na serdecznym palcu. - Zapomnijmy o tym. To się więcej nie powtórzy, obiecuję. Potraktuj to jako chwilę słabości, możesz nawet mieć mnie za skurwiela i przyjąć, że faktycznie chciałem skorzystać z okazji, jeśli tak będzie dla ciebie prościej - nie dziwił się, że mieszał jej w głowie, dając tak sprzeczne sygnały. Był jak kobieta na zakupach, która nie potrafiła zdecydować, który odcień różu na szmince odpowiada jej bardziej, choć obie były niemalże identyczne. - Wróćmy do profesjonalizmu. Po powrocie do biura poproszę, żeby Karen była twoim zwierzchnikiem - znowu nałożył maskę nieprzystępnego Griffina, wchodząc do restauracyjki, a ją zostawiając samą z plątaniną rozbieganych myśli w głowie.

Geordie Feldstein
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Nie miał pojęcia, jak bardzo pragnęła tego, co przed chwilą się wydarzyło. Nie miał pojęcia, jak często zastanawiała się nad tym, jak mogłyby smakować jego usta, gdyby w końcu po nie sięgnęła. Jej wyobraźnia niejednokrotnie podsuwała jej podobne obrazy, a jednak Geordie nie próbowała zaprzeczać temu, że były one wyłącznie niewinnymi majakami, które nigdy nie miały się spełnić. Nie miały i przede wszystkim też nie powinny, ponieważ na drodze ich relacji stało zbyt wiele przeciwwskazań, które nie od razu, ale jednak w końcu rozbrzmiały w jej umyśle głośnym echem. Myślała o pracy, którą miała dla niego wykonywać, a także o tym, że na jego palcu nadal powinna znajdować się obrączka. Kiedy sobie o tym przypomniała, nie była już w stanie skupić własnych myśli na niczym innym, a kiedy wycofała się, pierwszym, na co spojrzała, była właśnie jego dłoń. Czy dlatego powiedział jej wcześniej o swoim rozwodzie? Próbował w ten sposób utorować sobie drogę do jej ust, na wypadek gdyby ona miała jeszcze jakieś hamulce? Nie wiedziała, co powinna na ten temat myśleć, a po jej głowie krążyło tak wiele sprzecznych ze sobą myśli, iż nie miała pojęcia, której z nich powinna się chwycić. Czuła jedynie nadciągającą migrenę, a także ten dziwny ucisk w żołądku, od którego dosłownie ją zemdliło. Zdecydowanie nie takiej reakcji spodziewała się po sobie, a jednak nerwy najwyraźniej przyćmiły całą przyjemność, która płynęła z tego pocałunku. A jednak, cały czas miała wrażenie, jakby czuła na sobie jego wargi. Cholera, musiała w końcu wrócić do rzeczywistości!
Uśmiechnęła się gorzko. Wyłączenie własnego rozsądku rzeczywiście mogłoby okazać się wygodne, a jednak nie umiała tego zrobić. Nie potrafiła przestać myśleć o przeciwwskazaniach, a wszystko przez to, że nie traktowała go wyłącznie jako kolejnej, przystojnej buzi. Griffin interesował ją w wielu aspektach, co sprawiało, że odczucia, które w niej budził, nie były wynikiem zwykłego pożądania. To było coś więcej, czego Geordie nie umiała nazwać, ale potrafiła stwierdzić, że to nie powinno mieć miejsca. Obiecała sobie przecież, że nie zaprzepaści własnej kariery przez faceta, a tu proszę – bujała się akurat w tym, który był jej szefem! Gorzej chyba nie mogło to wyglądać.
Czuła się koszmarnie. Na jej policzki wkradły się rumieńce tak intensywne, iż dosłownie czuła to palące uczucie wstydu. Przysiadła na miejscu pasażera, nogi pozostawiając wystawione poza samochód, po czym ukryła twarz w dłoniach. Choć bywały chwile, kiedy nie była w stanie myśleć i marzyć o niczym innym, jak jego bliskość, teraz wiele oddałaby za to, aby cofnąć czas. Ten jeden pocałunek wiele miał przecież skomplikować, a na to nie chciała pozwolić. - Nie myślę tak - szepnęła, kiedy zasugerował, że mogła mieć o nim złe zdanie. Miała w głowie mętlik, a przed chwilą sama jeszcze sugerowała mu zamiary, które nie pasowały do przyzwoitej osoby, ale jednak coś sprawiało, że nie umiała myśleć o nim w tak podłych kategoriach. Wydawało jej się – choć może było to z jej strony naiwne – że pod maską gbura kryło się coś więcej. A ona, o zgrozo, naprawdę chciała to odkryć. Chciała też zostać tu ze swoimi myślami sam na sam, ale na to nie pozwoliła jej informacja, która przed chwilą na nią spadła. Chciał ją porzucić? Chciał zrezygnować z bycia jej mentorem? Kiedy to usłyszała, poczuła nagłe otrzeźwienie, dlatego poderwała się z miejsca i, nadal czując zażenowanie sytuacją sprzed chwili, pognała za Flemmingiem. - Nie możesz mnie zostawić - zaczęła, kiedy udało jej się go dogonić. Wyminęła go, a później zatrzymała się tuż przed nim, w odległości, która sprawiła, że jej serce zabiło szybciej. Właśnie dlatego zdecydowała się zrobić krok w dół. - Miałam pracować z tobą, nie chcę tego zmieniać. Karen… - nie dokończyła, zamiast tego prędko kręcąc głową. Była prawdopodobnie ostatnią osobą, która powinna krytykować jego współpracownicę, ale to przecież wcale nie o to chodziło. Zwyczajnie uważała, że nie dogadałyby się, a od Griffina mogła nauczyć się więcej. - Też potrafię być profesjonalistką - dodała, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Choć wiedziała, że ciężko będzie wyprzeć jej z pamięci smak jego ust, była w stanie to zrobić. Była w stanie zapomnieć o jego bliskości, byle tylko nie stawiać kreski na własnej karierze zawodowej, czyli na czymś, co powinno być i było jej priorytetem. Na skomplikowanie własnego życia miała jeszcze czas, chociaż po cichu liczyła, że to nigdy nie nastąpi. Czy jednak nie działo się to właśnie teraz?

griffin flemming
ODPOWIEDZ