kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore

[akapit]

001

To nie tak miało wyglądać.
Sylwester dwa tysiące dwadzieścia dwa Anice Gilmore wreszcie miała spędzić szczęśliwa, jak te wszystkie gwiazdy na instagramie, które chwaliły się szeroko na swoim insta stories wspaniałymi i głośnymi imprezami w gronie znajomych i ukochanych. Ona też tak chciała! Miała pić kolorowe drinki z palemką na plaży, imprezować do upadłego z ludźmi, którzy dobrze jej życzyli, a o północy pocałować przystojnego blondyna o kręconych włosach i przejmująco błękitnych oczach. Miała wchodzić w nowy rok na kacu, ale spełniona jako osoba, którą zawsze chciała być.
A co robiła zamiast tego?
W nocy z dwudziestego dziewiątego na trzydziestego grudnia szukała noclegu, żeby nie skończyć pod mostem. Jak jakaś bezdomna. Jak ostatni przegryw. Bez zaproszenia na imprezę sylwestrową, bez blondyna z lokami o niebieskich oczach. Jedynie z poczuciem ogromnego wstydu, zażenowania, dołującym przybiciem i nienawiścią do samej siebie i całego świata.
Tak, to będzie cudowny koniec roku i początek nowego.
A najgorszy był ten wstyd. I przed matką, i przed siostrą, i nawet przed Geordie, która dzisiejszego wieczoru była jej ostatnią deską ratunku i która zaoferowała jej swój czas. I kanapę, o czym jeszcze nie wiedziała. Anice miała już tak bardzo dość porażek na swoim koncie, że… potrzebowała kogoś, kto nie będzie jej oceniał, kto po prostu będzie z nią i pozwoli jej w swoim towarzystwie przełknąć gorycz porażki nie mówiąc “a nie mówiłam”.
Doprowadziła się do porządku w restauracyjnej łazience, zabrała na wynos resztki dzisiejszego dania dnia - wegetariańskie lasagne z bakłażanem i czarnymi oliwkami - i pokonała odległość od restauracji do mieszkania Geordie rowerem. Zapukała kilka razy oglądając się przez ramię, jakby bojąc się, że zaraz gdzieś w okolicy pokaże się jej matka. Albo Sage. A tych dwóch unikała jak diabeł święconej wody. Dlatego rozpromieniła się, kiedy wreszcie drzwi stanęły otworem i szybko weszła do środka nie czekając nawet na specjalne zaproszenie Feldstein.
- Trochę rozwaliło się w trakcie jazdy, ale na pewno wciąż jest bardzo smaczne! - wyciągnęła z zawstydzonym uśmiechem styropianowy pojemnik z jedzeniem w stronę Geordie, z lekkim oporem cmoknęła przyjaciółkę w policzek na powitanie, bojąc się, że ta już wie o wszystkim, co się zdarzyło, wyprzedziła dziewczynę i rozgościła się w salonie, gdzie opadła zniechęcona na kanapę, usiadła po turecku i załoniła się poduszką.
Ale nawet ona nie potrafiła zasłonić ogromu rozgoryczenia i zażenowania, jakie parowało z każdego pora w skórze dziewczyny, która schowała twarz w dłoniach i westchnęła ciężko nawet nie wiedząc, co powiedzieć.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem

[akapit]

PIĘĆ

Sama nie wiedziała, czy w prawdziwym świecie ktokolwiek znajdował się w miejscu, w którym chciał się znajdować. Dla Geordie brzmiało to jak coś skrajnie wyidealizowanego, a wszystko dlatego, iż sama usilnie walczyła o swoją przyszłość, ale ilekroć robiła jakiś krok w przód, okazywało się, że to wymarzone miejsce wcale nie było tak cudowne. Dość drastycznie przekonała się o tym w momencie, w którym dostała swoją pierwszą pracę – a może raczej staż, który ostatnio trzymał ją z dala od wszystkiego, na czym jej zależało. Włącznie ze znajomymi, dla których miała ostatnio coraz mniej czasu, z czym zresztą czuła się okropnie. Nie mogła jednak dać sobie nawet chwili wytchnienia, jeśli chciała osiągnąć to, na czym jej zależało. A przecież chciała – bardzo chciała móc kiedyś prawnie pomagać osobą, które tej pomocy potrzebowały. Szkoda tylko, że obecnie ona sama potrzebowała, aby doba stała się dwa razy dłuższa.
Potrzebowała jednak czasu dla siebie. Potrzebowała, aby czasami jej uwaga spoczęła na czymś innym, niż praca, ponieważ bliska była wykończenia się. Cieszyła ją zatem perspektywa spędzenia wieczora w towarzystwie Anice, która przecież była jedną z jej najlepszych przyjaciółek. Była też osobą, która jak nikt inny potrafiła pomóc jej w rozluźnieniu się i poprawie własnego humoru. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko otworzyła drzwi przed brunetką, uśmiech wymalował się na jej twarzy. Przejęła od niej jedzenie, a sposób, w który na nie spojrzała, sugerował, że wcale nie była zdziwiona jego stanem. Anice bywała chaotyczna, a jednak znały się na tyle dobrze, iż w ogóle jej to już nie zaskakiwało. Była to jednak jedna z tych rzeczy, które naprawdę w niej lubiła. Nie bez powodu były ze sobą tak blisko, prawda? - W żołądku i tak wyglądałoby jak miazga - skwitowała, po czym wzruszyła lekko ramieniem. Nie zamierzała się przejmować tym, jak marnie mogło wyglądać jedzenie, które Gilmore postanowiła ze sobą przynieść. Zresztą, już chwilę później zyskała całkiem dobry pogląd na to, że na głowie miały ważniejsze sprawy. Zamiast więc zająć się przygotowaniem im czegoś do picia, Geordie przysiadła na bocznym oparciu kanapy i zlustrowała wzrokiem brunetkę. - Więc… Co takiego się stało, że sama wyglądasz jak to w środku? - zapytała i lekko poruszyła styropianowym pudełkiem, aby dać jej do zrozumienia, co dokładnie miała na myśli. I nie, nie próbowała teraz zasugerować jej, że prezentowała się niczym kupka nieszczęścia – choć rzeczywiście tak było. Chciała dać jej znać, że widziała, iż coś było nie tak, a przecież była tu po to, aby jej pomóc, jeśli Anice tej pomocy potrzebowała. Może nie miała ostatnio szaleńczo dużo czasu, ale to nie znaczy, że nie znalazłaby go dla niej. Nadal miała przecież swoje priorytety.

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Miazga to dobre słowo, które całkiem dobrze oddaje to, co dzieje się w mojej głowie, pomyślała oddychając coraz głębiej, żeby nie nabawić się jakieegoś ataku paniki albo równie panicznego śmiechu przerażenia. Nie miała pojęcia, jak po tym wszystkim, co przeszła w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin, udało jej się zebrać do kupy na tyle, żeby pójść do pracy, odbębnić w niej swoje dwanaście godzin i jeszcze przyjść tutaj. Może trzymała się w ryzach tylko dlatego, że miała czym zająć myśli? O tej porze roku w restauracji było bardzo tłoczno, więc Anice nie miała kiedy myśleć o tym, co się wydarzyło. A wydarzyło się tak dużo, że każda próba ułożenia tego w głowie wywoływała blokadę ze wstydu. I tak w kółko.
Toteż Anice parsknęła gorzkim, nieco histerycznym śmiechem, kiedy Geordie podsumowała ją dokładnie tymi słowami, których wcześniej użyła do opisu posiłku i do którego Gilmore sama porównała się w myślach. Głos przyjaciółki zdawał się brzmieć spokojnie, z wyrozumiałością - tym, czego potrzebowała, ale i tak trudno jej było wydusić z siebie cokolwiek, więc objęła ramionami poduszkę przyciągając brodę do klatki piersiowej i połowę twarzy również chowając za poduszką.
Anice podniosła wreszcie głowę do góry i wpatrywała się w Feldstein przez dłuższą chwilę z oczami zachodzącymi łzami i mrowiącą nieprzyjemnie od drżenia dolną wargą, którą zaraz przygryzła, żeby się nie rozpłakać na dobre, bo… co miała jej powiedzieć? Och, do powiedzenia miała tak wiele! Żadne jednak słowa nie przeszły przez gardło brunetki. Była na to zbyt tchórzliwa. I zbyt bardzo się bała.
- Mogę zostać dziś u ciebie na noc? - zapytała zamiast tłumaczenia czegokolwiek i spojrzała na przyjaciółkę prosząco. Jeszcze zacznie pewnie mówić, ale najpierw potrzebowała się uspokoić. Jako tako. Wreszcie usiąść na czterech literach, pobyć z tymi myślami i je przyswoić. - Potrzebuję wyciszenia, Gigi. Poplotkowania, włączenia serialu i takiego totalnego chillu - siliła się na entuzjazm i poruszając się niespokojnie poklepała miejsce obok siebie, żeby przyjaciółka usiadła głębiej na kanapie, a sama zaczęła rozglądać się za pilotem, żeby włączyć
A gdy odpaliła Przyjaciół, którzy zawsze poprawiali jej humor, ściszyła telewizor i westchnęła opierając łokcie o kolana i brodę na dłoniach, aż skóra na twarzy jej się pomarszczyła w naburmuszeniu. - Chociaż jak masz jakiś przepis na to, jak zrobić, żeby życie było proste, to chętnie posłucham. Bo mi do pełni stanu kryzysowego brakuje tylko wpadki z przypadkowym kolesiem z baru - zaśmiała się nerwowo z tego jakże nieśmiesznego żartu i zaczęła ze stresu obgryzać skórki wokół paznokci.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Ludzie popełniali błędy na porządku dziennym, a Geordie, choć bardzo chciałaby powiedzieć, że była wyjątkiem, w rzeczywistości miała do niego naprawdę daleko. Na swoim koncie miała więc trochę niepochlebnych momentów, ale za każdym razem, kiedy te się rozgrywały, Gilmore była przy niej i usilnie zapewniała ją o tym, że nie miała powodów do wstydu. Nauczyła się żyć w świadomości, że nikt nie był idealny, a nasze błędy były wyłącznie efektem podejmowanych działań. Tak długo, jak próbowaliśmy o coś walczyć, będziemy zmuszeni mierzyć się z wynikającymi z tego problemami, ale to wcale nie był powód do wstydu. I jeśli będzie trzeba, właśnie to zamierzała dziś udowodnić brunetce, która siedziała teraz na jej kanapie z miną zbitego psiaka. Obserwując ją, Geordie dochodziła do wniosku, że nie było nic, co mogłoby sprawić, że spojrzy na Anice krytycznie. Była jej najlepszą przyjaciółką – osobą, na której wsparcie mogła liczyć niezależnie od sytuacji, dlatego dziś to ona zamierzała być tu dla niej. I miała nadzieję, że uda jej się sprawić, że brunetka poczuje się lepiej, ponieważ właśnie w takim wydaniu wolała ją oglądać – wolała, kiedy na jej twarzy gościł uśmiech, ponieważ był to jeden z ładniejszych uśmiechów, jakie do tej pory oglądała.
Nie potrzebowała specjalnego zaproszenia, aby zmienić dotychczasowe miejsce. Wystarczyło, że dostrzegła wyraz jej twarzy, a zrozumiała, że powinna być teraz obok. Właśnie z tego powodu zsunęła się na kanapę, w międzyczasie odkładając styropianowe pudełko na niewielki stolik. Zamknęła ją w swoich objęciach, odnosząc wrażenie, że Gilmore właśnie tego teraz potrzebowała. - Oczywiście, że możesz. Przygotuję twoją ulubioną pościel - obiecała, ściskając ją trochę mocniej. Pozwoliła jednocześnie, aby na jej usta wkradł się teraz uśmiech, ponieważ chciała, ją trochę rozchmurzyć. Miała wrażenie, że stało się coś niedobrego, ale przecież pozytywne nastawienie było już połową sukcesu w drodze do naprawienia wszelkich błędów. Nie chciała też, żeby płakała. - Mam nadzieję, że nie próbujesz mi teraz powiedzieć, że to jest możliwe - rzuciła, mrużąc przy tym powieki. Jeśli podejrzewała, że jest w ciąży, o tym również mogła się z nią podzielić. Chcąc ją w tym przekonaniu utwierdzić, oparła policzek o czoło brunetki i dłonią lekko pogładziła ją po plecach. - Co chcesz obejrzeć? Pretty Woman? Golden Girls? Gdzieś powinnam mieć też wino - zaoferowała, mając nadzieję, że w ten sposób poprawi jej humor. Naprawdę nie chciała, aby Anice się smuciła. Była jej bliska, zatem chciała dla niej jak najlepiej.

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Kiedy Gilmore poczuła, że przyjaciółka ją obejmuje, musiała bardzo się postarać, żeby nie wybuchnąć płaczem. Potrzebowała tego. Poczucia bliskości, wsparcia, zrozumienia bez pytania o szczegóły. Takiego bezinteresownego, którego nie dostałaby od nikogo innego. Zagryzła mocno dolną wargę i zacisnęła powieki, żeby powstrzymać łzy, ale bezskutecznie. Ramionami Anice targnął pojedynczy szloch, który zdusiła na szczęście w gardle. Zamknęła oczy i również objęła przyjaciółkę chowając twarz w jej włosach.
Westchnęła, kiedy dziewczyna się nieco odsunęła i uśmiechnęła się z wdzięcznością. Założyła kosmyk luźno opadających włosów za ucho, żeby ukryć zmieszanie i przetarła kłębami dłoni wilgotne od łez oczy. Obecność dziewczyny podnosiła ją na duchu, ale także sprawiała, że łatwiej jej było się z tym wszystkim pogodzić. Wiedziała, że to przyjście tutaj było najlepszym pomysłem.
- O nie, nie, nie! Absolutnie! - Zrobiła wielkie oczy na tę sugestię, jakoby to miało być prawdą, bo to było ostatnie, czego jeszcze potrzebowała! - Popełniam mnóstwo życiowych błędów, ale na pewno nie skończę z brzuchem, jak moja matka, tego jednego skutecznie mnie nauczyła! - powiedziała niby dla rozładowania napięcia, ale… wcale nie zrobiło jej się z tym lepiej, bo Camelia była cudowną mamą, dawała swoim córkom wszystko, co mogła, ale dzisiaj… Anice bała się wrócić do domu i się z nią zmierzyć. A kiedy Geordie była tak blisko, przytulając ją do siebie… bliżej niż zazwyczaj… zrobiło jej się cieplej. Tym razem zagryzienie warg miało powstrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego. - Koniecznie, wino to to, czego potrzebuję! Będzie łatwiej gadać! - powiedziała korzystając z okazji do uspokojenia mocniej bijącego serca i ogarnięcia myśli, które skręciły w niewłaściwym kierunku. Poza tym pod wpływem alkoholu łatwiej jej przyjdzie wyrzucić z siebie to, co skrywała od kilku dni. Nie miała okazji omówić tego z nikim wcześniej, nie licząc przeklętego Matta, który okazał się złamasem, nawet jeśli ostatecznie wziął na siebie odpowiedzialność za swoje czyny. To i tak skomplikował życie Gilmore tak bardzo, że wolała przyjść tutaj, zamiast do domu rodzinnego. - Może “Legalną blondynkę”? - podchwyciła trącając Feldstein lekko łokciem w bok, bardziej kumpelsko. - Kiedyś też będziesz tak wymiatać na sali sądowej! - zaśmiała się pociagając jeszcze nosem. Była tego bardziej niż pewna! Geordie była jedyną osobą, której Anice nie zazdrościła sukcesów i szczerze cieszyła się każdym z nich. - Pytałam poważnie o jakieś rady, jak ułatwić sobie życie. Też bym chciała, żeby moje układało się tak jak twoje. Albo Sage… - westchnęła ciężko, bo znów dopadło ją poczucie przygnębienia sytuacją. Na razie nawet talerze po wyjęciu ze zmywarki układała jakoś tak koślawo, a co dopiero mówić o ogarnianiu czegoś tak poważnego, jak własne życie!

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Nie zamierzała jej przeszkadzać, ani też odzywać się nawet słowem, ponieważ wiedziała, że obecnie niczego by to nie dało. Jeśli Anice potrzebowała wyrzucić z siebie negatywne emocje, Geordie zamierzała jej na to pozwolić, ponieważ wierzyła, że dzięki temu brunetka poczuje się lepiej. Choć żyły w świecie, w którym ludzie nie lubią okazywać słabości i często właśnie za coś takiego postrzegają płacz, to jednak Feldstein przekonana była o tym, że czasami każdy potrzebował wyrzucić z siebie nagromadzone emocje. Gilmore miała ten komfort, że miała przy sobie kogoś, kto zamierzał ją wspierać nawet wtedy, jeśli jedyną rzeczą, którą dało się zrobić, było gładzenie jej po plecach w milczeniu. Czasami właśnie to sprawdzało się najlepiej.
Nie musiała wstydzić się tego, że okazywała własne emocje. Geordie bynajmniej nie zamierzała jej oceniać i to nawet, gdyby jednak okazało się, że popełniła jakiś błąd, a test ciążowy pokazał dwie kreski. Wówczas również by ją wspierała, a jednak kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie odetchnęła z ulgą, kiedy brunetka jej odpowiedziała. Na razie było zbyt wcześnie na to, aby którakolwiek z nich została mamą. - Swoją drogą, chciałabym zobaczyć jej minę, gdybyś powiedziała jej, że zostanie babcią. Myślisz, że by zemdlała? - zagaiła, snując mało prawdopodobne scenariusze po to, aby trochę ją rozbawić. Chciała poprawić jej humor i zobaczyć na jej buzi uśmiech. Nie znosiła przecież, kiedy się smuciła, ponieważ uważała Anice za jedną z tych osób, które zasługiwały w życiu na wszystko, co najlepsze. Kiedyś przecież żałowała nawet, że to nie ona była osobą, która mogła jej to dać. - W porządku, poczekaj chwilę. Przyniosę wino i podgrzeję nam to jedzenie, a ty możesz w tym czasie znaleźć nam film - zaproponowała, po czym nawet podstawiła jej pod nos pilota, aby na jakimś serwisie streamingowym mogła odnaleźć odpowiednią pozycję. Sama więc wstała i podreptała do części kuchennej, aby tam przygotować wszystko, co miało być im potrzebne w ciągu tego wieczora. Na szczęście znajdowała się ona w tym samym pomieszczeniu, więc nie musiały przerywać rozmowy. - Mam taką nadzieję - odparła, po czym lekko wzruszyła ramionami. - Ale czasami mam wrażenie, że mój szef za wszelką cenę chce mi to utrudnić - przyznała, po czym zrobiła krzywą minę. Dziś jednak nie miały rozmawiać o niej, dlatego nie zamierzała przywiązywać do tego zbyt dużej wagi. - Daj spokój - zaczęła, wracając do brunetki z uzupełnionymi lampkami wina. Jedną z nich od razu podała Anice. - Nasze życia wcale nie są takie super. I jestem pewna, że znalazłby się ktoś, kto zazdrościłby też tobie - wspomniała, po czym ponownie zajęła miejsce na kanapie. Naprawdę chciała jej uświadomić, że cokolwiek się działo, nie mogło być końcem świata. - Powiesz mi teraz, co się stało? - pociągnęła ją za język i uniosła ku górze jedną brew, chcąc jakoś pomóc jej się z tym uporać. Nawet jeśli nie była w stanie zrobić wiele, mogła przynajmniej jej wysłuchać, a czasami to właśnie to było czymś, co mogło przynieść nam ulgę.

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Na pytanie Geordie o minę Camelii na wieść o ciąży którejś z bliźniaczek Anice w pierwszej chwili zrobiła duże oczy, ale zaraz wyobraziła to sobie i zaśmiała się. Szczerze, po raz pierwszy od kilkudziesięciu godzin poczuła się tak rozluźniona pod wpływem tej jednej reakcji, której scenariusz, nawet jeśli był przerażający sam w sobie, naprawdę ją rozbawił. Znów na kilka pięknych chwil zapomniała o wiszącym nad nią toporze.
- Jak mama była w moim wieku, ja i Sage miałyśmy po cztery lata, więc myślę, że dźwignęłaby to na klatę, ale nie obeszłoby się od kazania na temat antykoncepcji - powiedziała czując ulgę z tej chwili wesołego ożywienia. - Wałkowała nam to od pierwszego okresu, nie zdziwiłabym się, gdyby była bardziej rozczarowana niż… - przygryzła się w język, bo oto moment rozluźnienia prysł na bańka mydlana rozchlapując wokół siebie drobinki mydła i wody zostawiające po sobie ślad na pięknej podłodze. Prawie powiedziała na głos, z czym nie była w stanie się jeszcze zmierzyć, dlatego przywołała na usta trochę wymuszony uśmiech i posłała Geordie przepraszające spojrzenie z wdzięcznością przyjmując fakt, że dziewczyna poszła do kuchni i dała Anice chwilę przestrzeni dla siebie.
Potrzebowała jej. Żeby uspokoić zszargane nerwy i wypieki na twarzy, jakie wywołała bliskość przyjaciółki. Zagapiła się przez chwilę bezmyślnie scrollując jakieś programy na HBO, zanim wreszcie znalazła wspomniany przez siebie film i korzystając z tego, że Geordie nie patrzy, znów zaczęła nerwowo obgryzać skórki wokół paznokci. Podniosła głowę słysząc głos przyjaciółki z kuchni, choć jej myśli wciąż uciekały do wydarzeń minionych godzin. Upierdliwie, jak ćmy lecące do światła. Pojawiały się nieproszone, więc chętnie dała się ponieść słowom.
- O, pewnie! Dziewczyna z wpadką, której nie chce, pewnie zazdrości mi, że nie jestem w ciąży. Ale to wciąż nic takiego, co sprawiałoby, że ja jestem wyjątkowa taka, jaka jestem, a nie dlatego, że czegoś nie mam - wyjaśniła dość kwaśno sama nie będąc pewną, czy jej wytłumaczenie ma w ogóle jakikolwiek sens. To zawsze był jej kompleks, bo nie miała niczego, co by ją wyróżniło na tle innych. Była nijaka. Bez pasji, bez wykształcenia, bez pracy. Nie osiągnęła niczego. I to się pewnie prędko nie zmieni…
Na ten wniosek wypiła duszkiem kieliszek wina dla dodania sobie odwagi, ale wiedziała, że to jeszcze za wcześnie, żeby dotarł do mózgu i rozluźnił jej gardło na tyle, żeby zacząć rozmawiać na temat, z którym tu przyszła. Nie mówiła wciąż o swojej “przygodzie” nie dlatego, żeby budować jakieś dramatyczne napięcie, nie musiała tego robić przy Geordie, ale nie potrafiła zdobyć się na odwagę i przyznać do popełnionego błędu. Bo wstyd zaciskał jej gardło. Toteż dla rozluźnienia ponownie dolała alkoholu do kieliszka.
- Dajmy czas alkoholowi, żeby zaczął działać, a ty opowiadaj, co takiego odwalił ten twój szef! - poklepała Feldstein po kolanie, żeby ją zachęcić do mówienia, dopóki Anice nie nabrała odwagi, by mówić o sobie. - Traktuje cię protekcjonalnie? Stosuje mobbing? - podrzucała okazując swoje żywe zainteresowanie tym tematem, a nie tylko chęć odwrócenia uwagi od siebie. - Albo nie wiem… próbuje molestować? - to pytanie już zadała bardziej podejrzliwie i złapała się na tym, że… właśnie to najbardziej ją ubodło. Nie znała mężczyzny osobiście, tylko z opowieści przyjaciółki, ale po tym, co ją spotkało, nie miała dla męskiego gatunku ludzkiego większego szacunku i zaufania, i w każdym węszyła to, co najgorsze.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Obserwowanie jej takiej wesołej i rozluźnionej sprawiało Geordie przyjemność. Generalnie lubiła widywać Anice w takim wydaniu, ale tym razem musiała przyznać, że było to znacznie przyjemniejsze, kiedy ciążyła nad nią świadomość, że u brunetki działo się coś niedobrego. Nie była niemądra i wiedziała, że problemy nie znikną ot tak, ale zamartwianie się nimi także nie miało sensu. Lepiej było odreagować – skupić się na rzeczach przyjemniejszych, które nie spędzały nam snu z powiek. Właśnie dlatego Geordie tak bardzo starała się, aby wywołać na twarzy Gilmore uśmiech, a kiedy to jej się udało, była z siebie naprawdę dumna. Szkoda tylko, że to wcale nie potrwało długo, a w dodatku pociągnęło za sobą coś, co nie zwiastowało niczego dobrego. Nie chciała jednak ciągnąć przyjaciółki za język, dlatego wywiesiła białą flagę i pozwoliła jej na moment zostać z własnymi myślami sam na sam. Ostatecznie i to mogło okazać się pomocne.
- Głupia jesteś - skwitowała, po czym zerknęła na brunetkę z politowaniem. Gdyby ktoś zapytał o zdanie ją, prawdopodobnie byłaby w stanie wymienić bardzo długą listę dotyczącą tego, w jaki dokładnie sposób Anice była wyjątkowa. Zaliczała się przecież do grona jej najlepszych przyjaciółek i to wcale nie dlatego, że ich drogi skrzyżowały się gdzieś w młodości i tak już zostało. Nie, Geordie naprawdę uważała ją za cholernie wartościową osobę, dlatego tak bardzo doskwierało jej to, że brunetka nie zawsze to dostrzegała. Powinna przecież mieć świadomość tego, że były na tym świecie osoby, które ją doceniały. Przed sobą miała właśnie jedną z nich. - Dlaczego niby uważasz, że nie jesteś wyjątkowa? Bo co? Bo kilka razy coś ci nie wyszło? Nie musisz być chodzącą perfekcją, żeby mieć wiele do zaoferowania. Zresztą, gdybyś taka była, byłabyś cholernie nudna - stwierdziła, po czym zrobiła krzywą minę i wymownie zerknęła na przyjaciółkę. Ona naprawdę ceniła ją sobie dokładnie taką, jaka była i za nic w świecie nie wymieniłaby jej na kogoś innego. Jeśli jednak to nie wystarczało, aby przekonać brunetkę do tego, że miała do zaoferowania wiele, Geordie nie miała pojęcia, co jeszcze mogłaby zrobić. Widziała jednak, że jej starania najwyraźniej spaliły na panewce, skoro szklanka Gilmore już chwilę później stała się pusta. Zacisnęła usta w wąską linię i nie powiedziała nic. Jeśli tego potrzebowała, ona sama zamierzała tkwić tu i w razie potrzeby w późniejszych godzinach potrzymać jej włosy. - Molestować? - powtórzyła po niej, a na jej twarz wkradło się rozbawienie. Wciągnęła głębiej powietrze, a później wypuściła je głośniej. Zanim cokolwiek powiedziała, zakołysała lekko kieliszkiem, obserwując ruch jego zawartości. - To w sumie nie byłoby takie złe. Jest całkiem przystojny - przyznała, po czym zerknęła wymownie na przyjaciółkę. Nie zamierzała co prawda wspominać o tym, że kiedy Luther znajdował się blisko, mrowiło ją wszystko – włącznie z opuszkami palców. Nie miała pojęcia dlaczego, ale ten mężczyzna działał na nią w wyjątkowy sposób i to pomimo tego, że miał paskudny charakter. Ale przecież nocami i tak wracała do kogoś innego. - Ale mam wrażenie, że nie traktuje mnie poważnie. Czasami wymyśla mi zadania, które nie mają nic wspólnego z prawdziwą pracą. To zupełnie bez sensu, bo przecież naprawdę jestem dobra. A kserując papiery niczego nowego się nie nauczę - zauważyła, po czym wygięła usta w podkówkę. Tym razem to ona potrzebowała większego łyka alkoholu, po który zresztą sięgnęła. Jak widać, rozmowy o pracy działały jej na nerwy, a jednak nie była pewna, czy powodem tego były jej obowiązki, czy może jednak szef, który czasami trochę zbyt często zaprzątał jej myśli swoją osobą.

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Parsknęła krótko przez nos słysząc ton przyjaciółki, bo stwierdzenie, że była głupia, doskonale oddawało to, jaka była Anice, nawet jeśli ton głosu i spojrzenie Feldstein świadczyły wyraźnie, że nie dosłownie to ma na myśli! Nie była wyjątkiem w kwestii tego, że częściej wierzyła w to, kiedy ludzie dostrzegali i wypominali jej wady, a nie zalety. Wiedziała, że nie o to chodziło teraz Geordie, ale to nawet lepiej wyszło. Bo Anice tak czy siak była głupia. I przez swoje własne głupie błędy wylądowała właśnie tutaj, zamiast wrócić na noc do domu.
- No popatrz na siebie. Albo na Sage - odpaliła się poprawiając wygodniejszy siad po turecku na kanapie, bo na dyskusje w takim tonie miała przygotowane specjalne działa, które zawsze powtarzała sobie w głowie, kiedy chciała się jeszcze bardziej zdołować. Albo zmotywować, w zależności czy aktualnie była w dołku, czy wznosiła się na euforyczną górkę nastroju. - Ogarniacie życie, pracujecie, studiujecie, wasze życie zmierza w jakimś konkretnym kierunku - żeby to podkreślić zrobiła z dłoni “strzałę” i wypuściła ją przed siebie w prostej linii od klatki piersiowej przed siebie. - A ja? Jedynym sukcesem na mojej liście jest zrobienie kursu na masażystkę. I utrzymanie się na jednym stanowisku dłużej niż pół roku. - Westchnęła ze zrezygnowaniem, bo dokładnie tyle pracowała w Beach Restaurant Lorne Bay. Nie było jej stać na studia, a nie była tak zmobilizowana jak Sage, żeby pracować w dwóch pracach, żeby opłacić czesne. A stypendium? Z czym? Zresztą, co miałaby robić? W ogóle nie miała na siebie planu. A zaraz minie jej dwadzieścia cztery lata życia! Wiek, w którym wyobrażała sobie, że będzie wielką panią bizneswoman. Coś nie wyszło. Ale ponieważ aktualnie znajdowała się w emocjonalnym dołku, wszystko widziała w tych ciemnych barwach.
Toteż wolała się skupić na życiu przyjaciółki niż własnym! Chociaż na wzmiankę, że gdyby szef ją molestował, to nie byłoby takie złe, włączył jej się tryb nie tyle oburzenia, co… zazdrości. Zacisnęła wargi w wąską linię, bo nie podobało jej się to, ale musiała przecież robić dobrą minę do złej gry, więc zaśmiała się starając się nie brzmieć nerwowo. - Masz jego zdjęcie? - starała się włożyć ekscytację w to pytanie i po alkoholu nawet jej to wyszło! Przysunęła się trochę bliżej Geordie, żeby ewentualnie zobaczyć jego profil na facebooku czy instagramie - o ile takowe posiadał - albo inne miejsca w sieci, gdzie mogłaby na niego popatrzeć. I ocenić konkurencję, ale skoro Feldstein sama powiedziała, że jest przystojny, to Anice nie miała już z czym dyskutować. - Może to jakiś test? - zapytała poklepując się opuszkiem palca po wydętnej dolnej wardze starając się nie patrzeć na wargi Geordie. - Wiesz, jak to bywa w filmach - podsunęła prostując się bardziej. - On daje ci takie błahe problemy - zaczęła machać rękami do boków wczuwając się w tę rolę - żebyś się kiedyś zbuntowała, przejrzała jakieś akta, których nie powinnaś przejrzeć podczas kserowania i wreszcie przyszła do niego rzucając na biurko teczkę z gotowym rozwiązaniem sprawy, nad którą on głowił się od miesięcy? - popłynęła w fantazjach na wpół w żartach, na wpół serio. Ach, naiwna, głupiutka Anice! A może niekoniecznie? Może specjalnie chciała, żeby Feldstein podpadła i została zwolniona z tej kancelarii? Nieee, nie była jednak tak wyrachowana. Może kogoś innego wsadziłaby na taką minę, ale Geordie była jedną z nielicznych osób, którym Anice naprawdę życzyła dobrze. I nie chciała podkopywać wiarygodności, jeszcze zanim dziewczyna rozpoczęła prawdziwą pracę w zawodzie.
Nawet jeśli musiała to okupić piekącą zazdrosną zgagą słuchając o szefie blondynki, po którym “nie byłoby tak źle, gdyby ją molestował”!

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Niezbyt często, a jednak bywały chwile, kiedy Geordie miała ochotę pacnąć ją w głowę z nadzieją, że nabije jej trochę pomyślunku – to była jedna z tych chwil. Naprawdę nie była w stanie słuchać tego, jak krytycznie Anice podchodziła do samej siebie, ponieważ Feldstein nie widziała jej w tak negatywnych barwach. Postrzegała ją jako ciepłą, otwartą osobę, która swoim uśmiechem była w stanie zarazić nawet największego ponuraka. Nie była idealna – nikt nie był, ale to wcale nie czyniło z niej gorszej. Wręcz przeciwnie, dzięki temu, że była taka, jaka była, nie była nudna, czego sama naturalnie nie dostrzegała. Geordie jednak uwielbiała ją w tym pogodnym, pozytywnym wydaniu, nie lubiąc natomiast, kiedy się smuciła. Frustrowało ją to, ponieważ wiedziała, że Gilmore nie dostrzega czegoś, co widziała ona. I nie miała już pojęcia, jak mogłaby ją do tego przekonać. - Och, Annie. Niektórym dojście do takiego punktu zabiera trochę więcej czasu, i co z tego? Nie musisz już teraz mieć wszystkiego poukładanego na tip top. Pomyśl, ile ciekawych rzeczy możesz doświadczyć, jeśli będziesz eksperymentować i szukać czegoś, co w końcu cię wciągnie - szturchnęła ją lekko, chcąc przedstawić to w nieco przyjemniejszych barwach. Naprawdę wierzyła, że położenie przyjaciółki nie musiało być niczym niewłaściwym, choć jednocześnie niewykluczone, że gdyby role się zamieniły, sama także byłaby nieco podłamana. Nie jest jednak tajemnicą, że punkt widzenia zależny jest od punktu siedzenia.
Uniosła jedną brew, kiedy usłyszała pytanie przyjaciółki, a chwilę później sięgnęła po telefon. Nie była jedną z tych dziewcząt, które w każdych okolicznościach używały aparatu fotograficznego, a poza tym jej praca nie zaliczała się do tych, w których mogłaby sobie na to pozwolić, dlatego jej galeria nie zawierała niczego, co mogłoby ją poratować. Luther jednak, jako osoba pracująca w zawodzie zgoła publicznym, posiadał zdjęcia, które dało się znaleźć na internecie, co zresztą Geordie zamierzała teraz zrobić. Zanim jej się to udało, zaśmiała się cicho. - Wiesz, cholernie trudno go rozgryźć. Ciężko powiedzieć, czy po czymś takim wystawiłby mnie za drzwi, czy może rzeczywiście byłby zdolny do takiej podpuchy. W każdym razie, tak się dzieje tylko w filmach, więc chyba nie grozi mi poznanie prawdy - wspomniała, po czym niedbale wzruszyła ramionami. Nie zamierzała wszczynać awantury w pracy, nie była taką osobą. Wolała załatwiać podobne sprawy na spokojnie, decydując się raczej na rozmowę – może więc i w tym przypadku mogłaby się jej podjąć? - O, mam - odezwała się, kiedy na jednej ze stron internetowych udało jej się znaleźć zdjęcie własnego szefa. Wtedy też podsunęła brunetce telefon i posłała jej pytające spojrzenie, chcąc wiedzieć, co ona na jego temat myślała. Były w końcu pogrążone w plotkach przy winie – była to idealna okazja ku temu, aby omówić aparycję mężczyzn, którzy znajdowali się poza ich zasięgiem. A przynajmniej tak Geordie się wydawało.

Anice Gilmore
kelnerka — Beach Restaurant Lorne Bay
24 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
coś nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, choć szuka wytrwale! tymczasowo (?) kelneruje w przybrzeżnej restauracji i szuka odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest Anice Gilmore
Może gdyby nie była w obecnym dołku samopoczuciowym, potrafiłaby spojrzeć bardziej optymistycznie na swoje życie, a słowa Geordie wzięła do siebie o tyle, żeby zrobić coś w tym życiu szalonego, póki nie ma na sobie dużej odpowiedzialności i może robić głupoty bez obaw, że w domu czeka na nią mąż, dziecko i w ogóle jutro musi wstać, ogarnąć dom i iść do pracy. Nie. Mogła balować na plaży bez obaw o konsekwencje…
Tylko że właśnie takie balowanie skończyło tak, jak się skończyło. Bo co ją wciągało? Imprezy. Picie drinków. Faceci. Poalkoholowe surfowanie w oceanie w środku nocy. Bardzo odpowiedzialne. Bardzo życiowe. Utrzyma się z tego jak nic.
Chociaż… gdyby jej nie przyłapali z tą marihuaną, może mogłaby ją sprzedać i trzaskać na tym kokosy? Była jednak za dużym tchórzem, żeby handlować. Dla własnych potrzeb umiała kłamać jak z nut. Ale nie wtedy, kiedy miała do czynienia z policją.
- Ja wiem, tylko że chciałabym juuuuuuż - jęknęła przeciągle i sięgnęła po poduszkę zasłaniając ją twarz i opadła do przodu opierając się przez poduszkę właśnie o kolana przyjaciółki. Wiedziała, że marudzi i narzeka. Ale kurde, właśnie tego dzisiaj potrzebowała! - Zrobiłam ten kurs na masażystkę i co? Nawet nie mam gdzie pracować, bo jedyny punkt w Lorne nie szuka pracowników. A do Cairns nie będę przecież dojeżdżać, bo wszystko co zarobię, pójdzie na bilety… - podniosła się znów do góry i aż czuła nieprzyjemny ucisk w dołku na swoją beznadziejną sytuację życiową. Chciało jej się wyć, ale nie wypadało. No i sąsiedzi mogliby sobie coś pomyśleć.
W dodatku skręcało ją, kiedy Feldstein tak opowiadała o tym prawniku. Nie mogła dłużej o nim słuchać, bo jeszcze bardziej się w niej gotowało, gdy tylko Geordie o nim mówiła. A mówiła… z jakimś takim podziwem. Może nie bezpośrednio, ale właśnie to Anice wyczytywała między wierszami. Albo nadinterpretowała. Nieważne. Nie podobało jej się to. Świetnie. Chciała tutaj przyjść po pocieszenie, a jeszcze Geordie nieświadomie dobijała leżącą. Tylko że Gilmore sama na siebie sprowadzała ten los. Musiała więc zacisnąć zęby i robić dobrą minę do złej gry. Ale kiedy przyjaciółka pokazała jej zdjęcie swojego szefa… Anice uniosła brwi do góry i aż gwizdnęła przez zęby. Co tylko ją zirytowało.
Wolała już rozmawiać o sobie, niż o nim.
- Nathan - jej obecnie były chłopak - okazał się dilerem narkotyków, podrzucił mi marihuanę do torebki w trakcie przeszukania na policji i wylądowałam na komisariacie, gdzie przesłuchiwali mnie kilka godzin, przetrzymali ponad dobę, a na domiar złego przeszukali mój pokój i teraz nie mam gdzie wrócić, bo przecież nie spojrzę matce w oczy po tym wszystkim - powiedziała z prędkością karabinu maszynowego na jednym wydechu wreszcie swoją beznadziejną sytuację i… rozpłakała się chowając twarz w dłoniach. Nie była pewna, czy ta reakcja wynikała ze swoich przeżyć i tego, że wreszcie jest w na tyle bezpiecznym środowisku, że może się zwyczajnie rozpaść, czy z faktu, że... szef Geordie był tak przystojny.

Geordie Feldstein
ambitny krab
coconut
nope
studentka i asystentka — Flemming and partners
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
trochę studiuje, ale większość czasu spędza w kancelarii, gdzie segreguje papiery Griffina i udaje, że uczy się jak zostać dobrym adwokatem
Czasami spoglądała na ludzi w swoim wieku i zazdrościła im tej swobody. Zazdrościła im tego, jak potrafili czerpać z życia radość, podczas gdy ona zagrzebana była w stosie książek, ucząc się na pamięć kolejnych prawnych kruczków i sposobów na to, jak je obejść. Miała sprecyzowany plan na siebie, ale jednocześnie wiedziała, że to właśnie jej cele i marzenia były tym, co kosztowało ją najwięcej wysiłku. Wiedziała, że musiała sporo poświęcić, aby dotrzeć do miejsca, w którym pragnęła się znaleźć, ale wydawało jej się, że było warto. Czy na pewno, o tym miała przekonać się dopiero za kilka lat, dlatego teraz nie zamierzała spoglądać na swoje plany krytycznie. Nie zamierzała też spoglądać tak na Anice, która naprawdę miała jeszcze ogrom czasu na to, aby zdecydować, czego naprawdę pragnie od życia.
Gdy opadła na jej kolana, Geordie zdążyła wyłącznie odgarnąć włosy z jej ramion i delikatnie pogładzić ją po głowie. Tylko tyle i aż tyle, zanim brunetka znów podniosła się do siadu, a Feldstein podążyła za nią spojrzeniem. Nie zamierzała przeszkadzać jej w wyrzuceniu z siebie wszystkiego, co ciążyło jej na duszy – jeśli tego właśnie potrzebowała, Geordie była tutaj po to, aby ją wysłuchać. - A gdybyś otworzyła coś swojego? - zasugerowała dość niepewnie, jednocześnie starając się podłapać spojrzenie brunetki. - Wiem, że wyposażenie pewnie sporo kosztuje, dzierżawa też, ale może na razie nie musiałabyś się przejmować lokalem? Mogłabyś zaoferować masaże z dojazdem do klientów… To przecież mogłoby wypalić, prawda? - pozostawało więc wyłącznie pytanie, czy było to coś, czego Gilmore naprawdę chciała. I czy znalazłby się ktoś, kto początkowo wsparłby ją finansowo, czego niestety Geordie zaoferować jej nie mogła. Choć chciała wspierać ją w realizacji marzeń, nie miała żadnych oszczędności, bo jako asystentka nie zarabiała kokosów, którymi mogłaby się z nią podzielić. Może za kilka lat?
Gdy Anice zaczęła mówić, Feldstein nie była w stanie zapanować nad własnym grymasem. Na sali sądowej nie mogła pozwolić sobie na okazanie słabości w ten sposób, a jednak to, co rozgrywało się tam, od obecnej sytuacji różniło się tym, że ze swoimi klientami nie byłaby emocjonalnie związana. Anice była dla niej natomiast kimś ważnym, dlatego nie chciała, aby działa jej się krzywda. Miała natomiast wrażenie, że tamten frajer wyłącznie do tego dążył. - Czemu do mnie nie zadzwoniłaś? - zapytała, jednak za jej słowami nie krył się żaden wyrzut, a raczej forma przypomnienia o tym, że niezależnie od okoliczności, mogła na nią liczyć. - Poprosiłabym kogoś z pracy i na pewno udałoby się to wyjaśnić. Przydzielili ci w ogóle adwokata? - dopytała, ściągając ku sobie brwi. Wiedziała, że policja nie zawsze lubiła grać fair, dlatego istotne było uświadamianie ludzi w kwestii tego, jakie prawa posiadali. Żałowała szczerze, że Annie nie zadzwoniła do niej, bo może wówczas obyłoby się bez przykrych konsekwencji? Prędko jednak uświadomiła sobie, że nie to było najważniejsze. - Zostaniesz u mnie. Tak długo, jak potrzebujesz. Trochę tu ciasno, ale przecież damy sobie jakoś radę - zakomunikowała, po czym sięgnęła po jej dłoń, aby ścisnąć ją w geście wsparcia. Przyjaźniły się i nie zamierzała zostawić jej na lodzie. Nie, kiedy Anice ewidentnie jej potrzebowała.

Anice Gilmore
ODPOWIEDZ