Sekretarz — Cairns, LAN Technologies
30 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Obrazek


[akapit]

Mieli za sobą długi, lecz bardzo spokojny lot. Rzecz jasna wybrali prywatny samolot, będący własnością firmy. Tak było wygodniej, sprawniej i efektywniej. Archibald miał już wystarczająco doświadczenia, aby planować i organizować nawet najdalsze wyprawy – a przynajmniej tak mu się wydawało. Samolot wystartował o czasie, a na pokładzie powitał ich Jessie, kapitał dzisiejszego lotu. Wysoki, uśmiechnięty blondyn, z pierwszymi zmarszczkami rysującymi się na czole i skroniach. Archie przywitał go z nieskrywaną radością, jak zwykle niepoprawnie optymistycznie nastawiony na lot prywatnym samolotem. Było to niesamowicie wygodne doświadczenie. Usiadł w swoim fotelu, a stewardessa zaoferowała szampana. Archie niemal się zgodził, zanim zorientował się, że cała ta wyprawa niewiele ma wspólnego z wakacjami. W Singapurze czekały ich negocjacje i spotkania. Liczne, intensywne, skupiające się przede wszystkim na przygotowaniu całkiem nowego, obiecującego kontraktu.

[akapit]

– Zajmę się tym. – powiedział ochoczo, z radosnym uśmiechem. Miał na myśli podróżną torbę dyrektora generalnego LAN Technologies, swojego osobistego i ulubionego szefa, Jona Moon. Zabrał czarną, skórzaną torbę - zapewne Hermes, podążając za Jonem i opuszczając pokład samolotu. Wypakowano ich walizki, a Archibald przekazał pracownikom lotniska do jakiego hotelu powinni wszystko przewieść. Odprawy paszportowe były tylko krótką formalnością, zanim oboje trafili przed terminal. Czekał tam na nich duży, czarny SUV, Bentley Bentayga. Archie otworzył drzwi na tylne siedzenie, puszczając Pana Moon przodem. Rozejrzał się tylko i upewnił, że wszystkie ich bagaże zostały odebrane.

[akapit]

– Jak się Pan czuje? – zapytał, zajmując miejsce obok Jona. Spojrzał zaraz na kierowcę, a potem na wyświetlacz swojego telefonu.

[akapit]

– Marina Bay Sands. – podał krótko nazwę hotelu, a potem przeniósł spojrzenie na przełożonego.

[akapit]

– W hotelu czeka na nas kolacja. Na szczęście dzisiaj już nie ma Pan w terminarzu żadnych spotkań. – było zresztą bardzo późno. Miasto rozbłysło już ulicznymi latarniami. Złote smugi światła miękko opadały na czarny asfalt.

[akapit]

– Basen otwierają o szóstej. Śniadanie o ósmej. Nasze pierwsze spotkanie jest o dziewiątej trzydzieści. Samochód z kierowcą będą czekać o dziewiątej pod hotelem. – recytował, gdy przesuwał palcem po ekranie, odkrywając kolejne punkty pobytu w Singapurze.

[akapit]

– Drugie spotkanie zaczyna się już o dwunastej trzydzieści. Woli Pan zjeść lunch przed czy po? – zapytał nieco nieśmiało, unosząc brwi. Bliskość Jona zwykle działała na niego nieco onieśmielająco. Czuł jakby kolana lekko mu miękły, drżały.

Jon Moon
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
dyrektor generalny firmy technologicznej — Cairns, LAN Technologies
41 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
A bug is never just a mistake. It represents something bigger. An error of thinking. That makes you who you are.
Jon & Archibald
#2

Wiele można było powiedzieć o Twojej współpracy z sekretarzem, ale na pewno nie to, że Wasza energia się ze sobą zazębiała. On był światłem, życiem, ty zwykle bywałeś ogniem, ale przy nim sprawiasz wrażenie lodu. Stonowany, milczący, zajmujesz miejsce w samochodzie, przy oknie, wyglądając za nie, próbujesz się skoncentrować, złapać chwilę świętego spokoju. Tylko Burns coś tam trajkocze, wiecznie, niezmiennie, z czasem uczysz się go ignorować, więc jednym uchem wpada, co do Ciebie mówi, drugim wypada. Starasz się nie rzucać na niego okiem, bo wtedy jesteś w stanie wybaczać mu więcej błędów. Młody, jeszcze pełen werwy, bez trosk, taki, jaki Ty nigdy nie byłeś. Trochę mu tego zazdrościsz. Chrząkasz wymownie, żeby się uciszył, unosisz rękę do góry, bo przez chwilę zastanawiasz się czy nie spróbować się przespać w samochodzie, zakładasz nawet przygotowawczo ręce na piersi, ale… już za późno, Archibald już wkroczył w tryb gagatka, już czyta linijka jedna po drugiej, a choć starasz się nie słuchać, co któreś słowo i tak zagnieżdża się w Twojej głowie.
Co?
Dziwisz się, że najpierw spotykacie sie z klientem, a później dopiero później zabiera was do niego samochód, a może idziecie tam pieszo? Marszczysz w konsternacji brwi, bo ABSOLUTNIE stwierdzasz, że z organizacją pracy Twojego sekretarza, byłoby to możliwe, kompletnie mu nie ufasz. Nie wiesz, co skłoniło Cię do zatrudnienia młodzieńca zamiast doświadczonego, kompetentnego, poważnego sekretarza – Archie jest jego całkowitym przeciwieństwem. Nie wiesz? Nie chcesz wiedzieć. Urocze dołeczki i uśmiech, który cię pokrzepia w gorsze dni, czyli większość ostatnich lat Twojego życia. I dlatego, że nie ufasz, chociaż każdego innego sekretarza spytałbyś o dopełnienie, ponowne przeczytanie harmonogramu, przy nim, pochylasz się nad jego ramieniem, żeby samemu to skontrolować. Wzrokiem wyszukujesz podkreślone uwagą Twojego umysłu linijki tekstu - 9:30 spotkanie, 9:00 samochód pod hotelem. Wszystko gra, tylko przeczytał to, jakby cię nie znał i nie wiedział, że ci się nie spodoba, że znowu coś pokręcił. Dlatego unosisz jedną brew i patrzysz na niego pobłażliwie, bo ostatecznie to drobny błąd, więc tym razem z łaski swojej mu odpuszczasz. Cofasz się do swojej poprzedniej pozycji.
Kup sobie lepszą wodę kolońską.
Komentujesz tylko to, co przed chwilą uderzyło Cię w nozdrza - tani perfum. Archibald jest wizytówką Twojej firmy, musi ubierać się i prezentować lepiej niż większośc sekretarzy, nawet tych, którzy zarabiają podobne pieniądze do niego. To inwestycja w siebie, która w przyszłości mu się opłaci, jeszcze jest za młody, żeby to zrozumieć. I kiedy on walczy z drżeniem kolan, pewnie zintensyfikowanym, odkąd się nad nim pochyliłeś, ty poprawiasz krawat pod szyją, bo teraz nie możesz wyzbyć się irytującego zapachu niskiego sortu kolońskiej z podświadomości - jak zawsze jego wina.
I przesuń spotkanie z dwunastej trzydzieści na czternastą. Do czternastej ma mi nikt nie przeszkadzać, zajmij sobie czas, karz być kierowcy pod telefonem. O siedemnastej zjemy lekki obiad w IA.
I może ci się wydaje, ale kątem oka widzisz lekkie drgnięcie nogi Archibalda - dzieciak z wiecznym ADHD jak zdążyłeś zauważyć, dlatego odruchem sięgasz w jego kierunku. Dłoń pewnie opada na nogę, kiedy zaciskasz palce sztywno na męskim kolanie.
Przestań.
Dla niego to tylko tik, jakiś odruch - tak go interpretujesz, bo nie masz powodów interpretować inaczej, ale dla Ciebie to nerwowość, która może Ci się udzielić, a jutro masz ważne spotkanie, musisz zachować trzeźwy umysł.
pearl lagune
miło
brak multikont
Sekretarz — Cairns, LAN Technologies
30 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Niemal zamarł, gdy Jon pochylił się nad nim. Wiedział, że sprawdza wyświetlacz telefonu. Chciał skontrolować jutrzejszy plan dnia. Archie w swojej beztrosce nawet nie zauważył własnego błędu. Zbyt zaaferowany bliskością Jona. Mógł spojrzeć na kołnierzyk jego koszuli, skórę na szyi. W pierwszej sekundzie, gdy mężczyzna skomentował (skrytykował!) jego wodę kolońską, nawet tego nie wyłapał. Z lekko rozchylonymi ustami patrzył wciąż na Jona i pokręcił głową. Jakby odrzucając, odganiając niepotrzebne myśli i wracając uwagą do środka samochodu.

[akapit]

– Nie podoba się Panu? – zapytał, unosząc połę marynarki i sprawdzając zapach.

[akapit]

– Neroli, Le Labo. Wydawał mi się uroczy. – jak zwykle, mówił więcej niż powinien. Przecież to oczywiste, że nie podejmą dyskusji i jego perfumach. Mimo wszystko skinął głową z uśmiechem. Znajdzie coś bardziej stonowanego, mniej kwiatowego.

[akapit]

Zauważył, że Jon nieco poprawił krawat. Aż zawahał się, czy jego strój leży poprawnie. Sprawdził swoje odbicie w ekranie telefonu, nieco poprawiając ściśle przylegający, wąski krawat. Na szczęście poczucie stylu odziedziczył po matce. Miał na sobie świetnie skrojony garnitur, który uszyto dla niego na miarę, w sklepie Thom Browne. Kolor świetnie komponował się z jego jasną skórą, odcienie szarości. Jednorzędową marynarka, z trzema guzikami. Proste, wąskie wyłogi i świetnie wykładający się kołnierz. Wciąż nie odpruł zaszytych kieszeni, by nie nabawić się nawyku do rozpychania ich telefonem. Na lewym ramieniu marynarki były charakterystyczne, trzy białe paski. I mimo, że Archibald miał świetne wyczucie stylu, był całkowicie różny od Jona. Prezes korporacji pewnie wybierał bardziej zachowawcze garnitury, Ermenegildo Zegna? Dunhill? Ewentualnie szyty na miarę Dior Homme. Pewnie stonowane kolory, biała koszula.

[akapit]

– Jasne, już przesuwam. – pochłonęło go całkowicie pisanie e-maila. Zarezerwowanie restauracji było banalnie proste. Wystukiwał w ciszy kolejne litery, łącząc je w słowa i zdania. “Z poważaniem”. “Z wyrazami szacunku”? Nie lubił tych formułek. Zawahał się, którą powinien wstawić tym razem. Wtedy też zmarł, gdy nagle dłoń Jona wylądowała na jego kolanie.

[akapit]

– Przepraszam. – krótko. Jakby na moment zabrakło mu tlenu. Tchu. Chyba nawet lekko się zaczerwienił. Na szczęście było to niemal muśnięcie, niemal niezauważalny rumień na policzku. Serce bowiem waliło mu jak młotem. Lekki ścisk w żołądku, jakby właśnie przechadzał się korytarzami Domu Strachów, a jedna z atrakcji nabawiła go ataku serca.

[akapit]

– Spotkanie przełożone, a kierowca będzie czekał. – uśmiechnął się blado. Zorientował się, że od czasu, gdy Jon ułożył dłoń na jego kolanie, nie oderwał od niego wzroku. Starszy mężczyzn nawet na niego nie patrzył, ale Archie wgapiał się wręcz. Na szczęście tę niezręczną ciszę przerwał kierowca. Zatrzymał się przed hotelem, a Archibald wyskoczył z auta. Był faktycznie jak taki mały wróbel. Niemal podskakiwał zamiast chodzić. Pełen energii, pełen optymizmu. Otworzył drzwi przed Jonem, zerkając na powiadomienia wyświetlone na telefonie.

[akapit]

– I restauracja również potwierdzona. – dodał. Kierowca zajął się rozpakowaniem ich walizek, tak by jeden z pracowników hotelu mógł ustawić wszystkie na złotym wózku. Archie zatrzymał się tylko, licząc czy zgadzają się wszystkie torby. I już miał się obrócić na pięcie, gdy niemal wpadł na Jona.

[akapit]

– Przepraszam. Jedna torba została na tylnym siedzeniu. – przez parę sekund musieli patrzeć sobie w oczy. W końcu. Dzieliły ich dosłownie centymetry, ale młody chłopak znów czmychnął. Jak wróbel. Wpadł na tylne siedzenie, wyciągając czarną torbę Hermesa, w której pewnie Jon miał najpotrzebniejsze rzeczy.

Jon Moon
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
dyrektor generalny firmy technologicznej — Cairns, LAN Technologies
41 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
A bug is never just a mistake. It represents something bigger. An error of thinking. That makes you who you are.
Dobór słów i decyzji Archibalda nigdy nie przestaje Cię zaskakiwać. Ze wszystkich perfum, na jakie Burns mógł się zdecydować, on wybrał te, które wydały mu się “urocze”. To nie były kryteria oceny jakimi ty byś się kierował przy perfekcyjnym doborze wody toaletowej… Próbujesz powstrzymać się od kpiącego komentarza, ale nic nie poradzisz na to, że Twój sekretarz zwykle wyzwala w Tobie pokłady złośliwości, jakby naumyślnie zawsze się Tobie podkładał i tylko czekał aż kolejny raz za coś go zganisz czy skrytykujesz. Nie masz pojęcia, jak to robił, ale ważne, że na koniec dnia równoważył ciężkość Twojej codzienności, katalizując Twoją złą energię każdorazowo, kiedy znów mogłeś zwrócić mu uwagę.
Lepsze byłoby hotelowe mydło.
Ale tylko dlatego, że znasz hotel, do którego się wybieracie i wiesz, jakie mydło w nim podają. Gdyby jednak twoja nieuprzejmość zbyt mocno dominowała nad innymi tonami tej rozmowy, wzdychasz, siląc się na przynajmniej grę pozorów, jakobyś wcale nie był tak rozpuszczony przez pieniądze i pozycję, jak innym się wydaje.
Spróbuj Baccarat.
Prawdą jednak jest, że nieświadomie znieważasz swojego sekretarza, nawet nie mając pojęcia, że ten zakup nie jest nawet zbliżony do tego, na który on może sobie pozwolić na swoją kieszeń. Miałeś jednak dobre chęci i zero pojęcia, jak żyją ludzie, którzy muszą rozsądniej wydawać pieniądze niż robisz to Ty już od nastoletniego życia, od kiedy sam decydujesz o większości swoich zakupów. Czy to dotyczących obszarów prywaty czy sfery zawodowej.
Dłoni nie zdejmujesz z jego nogi, tak długo, dopóki samochód nie zatrzymuje się na podjeździe hotelu, właśnie dlatego, że wzrokiem obejmujesz kostkę, przelotnie boya hotelowego, od którego przezornie odwracasz spojrzenie, zamiast tego skupiając się na architekturze. Wtedy Twoja ręka nagle staje się lżejsza i w końcu opada na jeszcze ciepłe miejsce. Otwierasz usta, żeby coś powiedzieć, ale Burns teleportuje się za drzwi w tempie, jakiego ty nigdy nie przybierasz, bo zanim leniwie przenosisz spojrzenie na drugą stronę auta, Archibald już stoi przy karoserii i otwiera Ci drzwi. Ty w tym czasie zdążasz jedynie sięgnąć do poły marynarki, żeby podnieść ją przy wstawaniu, a następnie skrupulatnie zapiąć guzik, wymownie patrząc na jego marynarkę, ale nawet jej nie komentujesz. Wiesz, że on ma swój styl i o ile ubiera się schludnie, nienazbyt krzykliwie i dba o swój wizerunek, a prezencji nie można mu odmówić, więc nie odzywasz się w tym temacie, czując że byloby to zbędne czepianie się, dla własnego samozadowolenia z siebie i łechtania Twojego ego, które mimo chęci i pozornie dobrego charakteru i tak masz wyżej niż przeciętny człowiek szarej klasy.
Biseo* Burns — zwracasz się do niego typowo koreańskim akcentem, kiedy zagradza Ci drogę. Rzutem jednego spojrzenia potrafisz stwierdzić, że znów coś spierdolił, ale nie odwracasz wzroku, żeby dowiedzieć się, co tym razem. Mierzysz go czekoladowymi tęczówkami, jednak przy nim bardzo często przybierającymi odcień wściekłej czerni.
Co tym razem?
Ale on jakby już wiedział, że chcesz go o coś spytać, bo już nurkuje pod Twoim ramieniem po domniemaną torbę, którą koniecznie musiał podnieść akurat teraz, wzbijając wokół siebie zapach Neroli, Le Lebo, kiedy mija Cię na centymetry, jakby chciał Ci zrobić na złość, żebyś nie zapomniał, jak pachnie biedne życie pół-azjatyckiego pochodzenia sekretarza w Australii na koreańskich usługach.
Zastanawiasz się, dlaczego jest dzisiaj tak rozkojarzony, już dawno się mu to nie zdarzało, odkąd zrobiłeś mu szkołę życia w pierwszym miesiącu pracy. Może znów nocował u swojego przyjaciela o czym nie boi się wspominać przed pracownikami, nieświadom, jak często odruchem klika interkom, jak tylko coś mówi, przyzwyczajony do tego, że zwykle to Tobie odpowiada na pytania, kiedy siedzi w biurowym fotelu, czekając na Twoje polecenia.
To kolejna rzecz, której mu zazdrościsz. Otwartości z jaką mówi o swojej orientacji i braku ograniczeń w tej sferze życia, z jakimi z kolei ty żyjesz od zawsze, niezdolny do przyznania nawet przed samym sobą, że Twoje życie uczuciowe jest martwe, dawno pogrzebane i leczysz pustkę po nim tylko przelotnymi impulsami i skradaną energią od młodszego, wyzwolonego pokolenia.
W czasie kiedy jeden z ich przedstawicieli szabruje wynajęty samochód, ty kierujesz się już do wejścia do hotelu. Jeszcze nie wiesz...
Że zaraz będziesz nie tylko rozbawiony rozproszeniem swojego pracownika, ale... rozdrażniony jego niekompetencją bardziej niż pobłażliwy dla jego roztrzepania.
Niemożliwe. Jak to nie ma dwóch pokoi?
Stajesz w drodze do windy, wcześniej odruchem łapiąc jeden kluczyk, ale obsługa hotelowa, grzecznie, zatrzymuje Cię, żeby podkreślić coś, co wcześniej przelatuje Ci obok ucha. Na razie jeszcze myślisz, że to tylko nieporozumienie. Oddajesz kartę hotelową i klucz obsłudze i odchodzisz na bok, problemami dając się zająć Burnsowi.
Sam w tym czasie sprawdzasz skrzynkę pocztową z telefonu i oddzwaniasz na telefon, który wcześniej zignorowałeś.

*kor. sekretarzu
pearl lagune
miło
brak multikont
Sekretarz — Cairns, LAN Technologies
30 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

– Mam nadzieję, że tym razem uda mi się wynieść parę dodatkowych mydeł z hotelowej łazienki. – zażartował. Głupio. Nawet sam siebie zganił w myślach. Ale dłoń Jona kompletnie go rozpraszała. Nawet nie drgnął. Ani jeden mięsień nie ważył się napiąć. Patrzył na dłoń dyrektora, zaciskającą się na szarym materiale jego garnituru. Oddychał spokojnie. Spokojniej. Starając się zapanować nad pierwszą falą emocji i ekscytacji. Uspokój się! Mówiła do własnych myśli.

[akapit]

– Torba. Ale będę zaraz za Panem! – obiecał, wyciągając czarną torbę z tylnego siedzenia. Niósł ją osobiście i zbladł, słysząc kolejne słowa recepcjonisty. Gdy Jon zajął miejsce w lobby, skupiając uwagę na telefonie, Archibald pognał do głównej recepcji. Widać było, że nic nie idzie po jego myśli. Kilka razy się obejrzał, coś tłumaczył, pokazywał na ekranie swojego telefonu. Miał przecież potwierdzenie rezerwacji dwóch pokoi! W końcu musiał dać za wygraną. Te paręnaście metrów jakie pokonał idąc do Jona, ciągnęły się niczym kilometry. Miał wrażenie, że ktoś zalał mu buty ołowiem, a grawitacja została podkręcona o kilka jednostek.

[akapit]

– Panie Moon, niestety… – właściwie nie wiedział jak ubrać to w słowa. Błąd nawet nie wynikał z jego zagapienia czy nieostrożności. Hotele miewały problemy z systemami, z serwerami, portale przez które rezerwowano pokoje czasami zawodziły.

[akapit]

– Przez jakiś błąd systemu, mamy tylko jeden pokój. – wykrztusił to z siebie. Patrzył na przełożonego i czuł jak jego policzki się rumienią. Gorąco, przebiegające przez całe jego ciało. Serce łomotało mu w klatce piersiowej niczym przestraszony ptak, usiłujący wydostać się na zewnątrz. Mam chyba dzień ornitologicznych porównań. Piekła go skóra na policzkach, krew zaczynała zbyt intensywnie buzować w żyłach i podwyższała nieznośnie temperaturę. Było mu gorąco? Czy to klimatyzacja nie działała tak skutecznie jak zawsze?

[akapit]

– Nie mają żadnego innego pokoju wolnego, ale coś znajdę. – wytłumaczył się natychmiast.

[akapit]

– Sprawdzę hotele w okolicy i tam się zatrzymam. Będę cały czas pod telefonem. – głos mu lekko zadrżał. Właściwie ten plan miał wiele sensu. Archibald mógł zatrzymać się w innym hotelu. Był pewien, że uda mu się zrobić rezerwację, nawet gdyby musiał mieszkać w jakimś zapomnianym przez boga hotelu. Ciśnienie skakało mu niezdrowo. Był pewien, że Jon będzie wściekły. Zły. Może nie tyle wściekły. Rozczarowany? W głowie tworzył już scenariusze, włącznie z tym, w którym właśnie traci pracę.

[akapit]

– przepraszam, zupełnie nie mam pojęcia jak do tego doszło. – zaciskał dłoń na swoim telefonie, rozejrzał się nawet, jakby z nadzieją, że pracownik hotelu już biegnie w ich kierunku z dobrą nowiną. Ale nic takiego nie miało miejsca. Nikt nawet na nich nie patrzył z recepcji. Archie w końcu wyciągnął z kieszeni spodni magnetyczny klucz do pokoju hotelowego.

[akapit]

– Zaczekam w lobby. Jeśli nie będzie mnie Pan już potrzebował, zajmę się szukaniem hotelu. – oczywiście był na tyle odpowiedzialny, aby czatować tutaj w holu. Był na każde jego zawołanie, zawsze. Wyglądał teraz jak zbity szczeniak, pragnący choćby najdrobniejszego, czułego gestu! Marne miał szanse, ale nie warto tracić nadziei.

[akapit]

– Ach, hasło do sieci internetowej. – musiał przecież połączyć sprzęt Jona z internetem. Mimo, że na małej kopercie, w którą zapakowana była karta magnetyczna do pokoju, było dokładnie wszystko wypisane. Zawahał się, nie wiedząc czy może mu podać hasło, czy powinien wziąć jego laptop i wpisać je tam?
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
dyrektor generalny firmy technologicznej — Cairns, LAN Technologies
41 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
A bug is never just a mistake. It represents something bigger. An error of thinking. That makes you who you are.
Czego on w zasadzie od Ciebie oczekiwał? Co myślał, kiedy zaczynał do Ciebie bełkotać w niezrozumiałym dla Ciebie języku skruchy i budzenia wyrazów współczucia? Patrzysz na niego, bezrefleksyjnie przetwarzając jego słowa, ponieważ Twój sekretarz nie zasługuje w tym momencie na Twoją uwagę i zrozumienie. Zdaje się, że chyba nie ma nawet pojęcia, co to znaczy, w szczycie sezonu konferencji i wydarzeń biznesowych, nie mieć złożonej rezerwacji. Nie dowierzasz, że jest dość naiwny, że będzie w stanie swój błąd jeszcze naprawić, bo nie widzisz nikogo innego, kogo mógłbyś obarczyć teraz winą, za to, co się teraz właśnie dzieje. W normalnych okolicznościach doceniłbyś może próbę szukania rozwiązania problemu, zamiast rozwijania wymówek, czemu stało się tak, a nie inaczej, ale to nie są normalne okoloiczności. Już wcześniej czułeś ciężkość jutrzejszego spotkania i tego, jak jego przebieg może ważyć o przyszłych kontraktach. Teraz jesteś prawie pewien, że dodatkowo przeddzień się nie wyśpisz, a to nie wróży niczego dobrego dla Twojego biznesu.
Przerywasz mu, w pół któregoś słowa, coś o sieci internetowej, która w tym momencie jest ostatnim priorytetem, który może Cię interesować.
Chcesz znaleźć pokój. W trakcie najważniejszych w Europie i Azji targów dla dużego biznesu. W Singapurze. Powodzenia.
Celowo dzielisz zdania tak, żeby poznał wagę, tego co mówisz. To, na co miał nadzieję, było niewykonalne. Żyjesz dostatecznie długo, żeby to wiedzieć, przeżyłeś już dość takich targów, żeby wiedzieć, że choćby stanął na głowie, nie znajdzie nic, czym będzie w stanie zadowolić prezesa i dyrektora generalnego przyzwyczajonego do pięciogwiazdkowego luksusu.
Lepiej, żeby Twoja naiwność była równa Twojemu szczęściu — tak kwitujesz ten temat i nawet nie przewidujesz, żeby mogło być inaczej, niż żeby to on zaczekał w lobby i szukał magicznego sposobu na rozwiązanie problemu niemożliwego do rozwiązania na ostatnią chwilę, na jeden dzień przed targami.
Odbierasz od niego klucz i te hasła do sieci, które wcale nie były Ci potrzebne, a z jakiegoś powodu teraz sobie o nich przypominasz, bo choć się nie przyznasz, bez Wi-Fi się nie obędziesz, właśnie dlatego Archibald postanowił o nim wspomnieć, zanim zostawisz go samego w hotelowym lobby z jego zmartwieniem.
Mijają pełne kwadranse, odkąd mościsz się w SWOIM pokoju, jakieś półtorej godziny, odkąd sekretarza Burnsa nie ma i już wiesz, że brak wiadomości nie oznacza wcale niczego dobrego. Dlatego z trzaskiem zamykasz klapę laptopa i dzwonisz do podwładnego, wystukując dla niego marsz żałobny o blat kawowego stolika w hotelowym pokoju.
pearl lagune
miło
brak multikont
Sekretarz — Cairns, LAN Technologies
30 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Archibald opadł na jeden z fotelu w głównym holu. Westchnął ciężko, ale zdążył odprowadzić Jona do windy. Zauważył nawet, że kant w jego spodniach nie był już tak ostry. Zapewne przez długi lot i jazdę samochodem. Odnotował, że musi pamiętać o zaznaczeniu dodatkowego prasowania, gdy odda je jutro do pralni. Stukał palcami o blat, czekając na kolejne odpowiedzi z hoteli. Dzwonił, pisał, wysyłał e-maile. Dwa razy zawitał też do recepcji hotelu. Z nadzieją, niemal błagalnie pytał o możliwości, opcje, a potem pomoc w kontakcie z jakimkolwiek innym hotelem.

[akapit]

– Halo? – odebrał dopiero po drugim czy trzecim sygnale. Ciśnienie znów mu podskoczyło, a krew zaczęła buzować, otwierając i poszerzając światło każdej żyły. Musiał aż poluzować swój wąski, jedwabny krawat. Nagle też poczuł jakby zaschło mu w gardle. Z niewiadomych przyczyn. Nie żeby panicznie bał się tego telefonu, który ostatecznie kończył bezsensowne czekanie. Zwyczajnie, niektóre zdarzenia były nieuniknione. Podobnie było z rozmowami. Ta była jedną z nich.

[akapit]

– Panie Moon? – zapytał nieśmiało.

[akapit]

– Niestety, na razie nie udało mi się znaleźć żadnego pokoju. Dwa hotele powinny się zwolnić jutro. Potwierdzą mi z samego rana. – wyrecytował na jednym tchu. Nie brzmiał już jak świergocąca sikorka. Bardziej jak nieśmiały, przemoknięty deszczem wróbel.

[akapit]

– Na jutro wszystko jest przygotowane. Zostanę w lobby, przeszukuję również AirBnB. Mało osób odpisuje o tej porze. – zupełnie jakby odpowiadał na własne pytania. Doskonale wiedział, że znalezienie mieszkania nie będzie łatwe i nie zajmie paru godzin. Jedynym rozwiązaniem był hotel. Liczył, że prześpi się na sofie w lobby, a nad ranem, gdy znajdzie jakiś pokój, weźmie szybki prysznic i przebierze się w czyste ubrania.

[akapit]

– Odbiorę rano Pana garnitur, będzie świeży z pralni. Cały zestaw, zgodnie z planem. I jeszcze raz chciałem przeprosić za całe zamieszanie. – westchnął ciężko. Dobrze, że Jon nie widział olbrzymich, ciemnych oczu. Archibald wyglądał niczym zbite szczenię.

[akapit]

– Tylko niech Pan nie mówi, że jest rozczarowany. Bardzo mi zależy na Pana opinii. – miał wrażenie, że słyszał w tle marsz żałobny. Nie wiedział tylko czy to jego głowa, czy Chopin właśnie doprawiał solą i pieprzem dzisiejszą scenę.
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
dyrektor generalny firmy technologicznej — Cairns, LAN Technologies
41 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
A bug is never just a mistake. It represents something bigger. An error of thinking. That makes you who you are.
    Nie mówiłeś, że jesteś zawiedziony. Nic nie powiedziałeś. Po drugiej stronie słuchawki słychać było tylko, jak powoli podnosisz się z kanapy i przechadzasz po pokoju. Następnie jedno chrząknięcie, a potem następujące zaraz po nim drugie. Jakbyś potrzebował nawilżyć sobie gardło, zanim coś powiesz i faktycznie, zaraz sięgnąłeś po szklankę z wodą, o czym Archibald może być zasygnalizowany drobnym stukaniem kostek lodu o siebie i zimne szkło, które trzymasz w dłoni.
    — Spotkajmy się w restauracji. Kolacja nam stygnie.
    Pik-pik.
    Rozłączasz się, nie mówiąc nic związanego w temacie. Masz nadzieję, że sekretarz będzie tak tym faktem zafrasowany i zestresowany, jak na to zasłużył, nie ułatwiasz mu tego problemu wcale, jedynie stwarzasz go jeszcze większym i jeszcze trudniejszym do pokonania. Masz jednak wrażenie, że powinien się pomartwić jeszcze dłużej, a to i tak nie będzie odpowiednią karą za brak zakwaterowania. Nie bardzo jeszcze wiesz, co z nim zrobić, tak, żeby jeszcze żaden inny dyrektor nie dowiedział się o tym, jak bardzo niekompetentnych ludzi zatrudniasz. Dlatego, szukając w głowie rozwiązań dla swojego problemu, kierujesz się do części restauracyjnej hoteli, rozważając po pierwsze - zwolnienie, a po drugie, czy kolacja przejdzie Ci teraz przez gardło.
    Coś się jednak zmienia, kiedy widzisz go przy stoliku, jak przebiera nogami i jak poprawia jedwabny krawat, z pierwszego jego zakupy, z którego jesteś zadowolony dopiero po kilku miesiącach jego pracy, bo wcześniej ubierał się, jakbyś zabrał go z podestu dla modeli, a nie wzorcowych pracowników, którzy mogliby trafić na okładkę biznesowego magazynu. Wzdychasz wtedy ciężko, przypominając sobie swoją ciężką pracę, jaką włożyłeś, żeby go wyszkolić – o tym, ile jego kosztowało to wysiłku, nie myślisz, albo udajesz, że nie.
    Dlatego ostatecznie zaskakujesz sam siebie, kiedy pierwszymi słowami, jakie do niego kierujesz dosiadając się do stolika jest:
    – Dzisiaj będziesz spał na kanapie, a jutro, jeśli nie załatwisz sobie zakwaterowania, to będzie już tylko Twoje zmartwienie. Rozumiemy się?
    Wydajesz się zniecierpliwiony, bo kolacja już miała na was czekać, a siedzicie przy pustym stoliku, dlatego rozglądasz się za obsługą hotelową, bo może już zdążyli wszystko zabrać? Ostatecznie Twój wzrok pada w końcu na Burnsa, bo jako Twój sekretarz, może on zna odpowiedź na to pytanie, które nie zadałeś, a którego sens powinien podejrzewać po samym wyrazie zgniewanych oczu?
    — A następnym razem dzwoń, żeby potwierdzić rezerwację – kończysz już poprzedni temat.
pearl lagune
miło
brak multikont
ODPOWIEDZ