Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke z trudem był w stanie przetrawić fakt, że w jego życiu znowu pojawiły się dragi. Oczywiście kiedy sięgnął po nie po raz pierwszy od czterech lat trzymał się wersji, że był to jednorazowy wyskok, którym musiał odreagować pojawienie się w jego życiu jego biologicznej matki. Kolejnym razem musiał odreagować kłótnię z klientem w barze, innym razem… bla bla bla. Mógł tak wymieniać w nieskończoność. Apogeum jego powrotu do uzależnienia była impreza, którą rozkręcił w swoim mieszkaniu o 7 rano i na którą sprowadził randomowych ludzi, których poznał parę godzin wcześniej w Shadow. Luke może do dzisiaj leżałby naćpany na łazienkowych kafelkach, gdyby nie Cami, której udało się do bezpiecznie ułożyć w jego własnym łóżku, bokiem, żeby w czasie snu nie zakrztusił się własnymi rzygami. Był obecnie jednym wielkim bałaganem i skłamałby mówiąc, że nie przestraszył się tego, w jakim kierunku może to wszystko pójść. Dlatego w swojej głowie wykreował myśl, że być może bezpieczniej będzie przerzucić się na coś lżejszego niż koks. Najlepiej środki przeciwbólowe, po których zazwyczaj zasypiał jak dziecko i nie odwalał chorych akcji. Oczywiście nie zamierzał prosić Emmy, żeby zrobiła mu wlewy z morfiny… właściwie nie miał żadnego planu. Chciał podpytać. A może też nieco się rozejrzeć po domu Emmy.
Oczywiście nie zapowiedział wcześniej swojej wizyty, dlatego siedział na schodkach przed domem siostry i próbując opanować drżenie dłoni. Nie mógł dać po sobie, że jest w kiepskiej formie, bo wiedział że Ems zacznie się o niego martwić. Może nawet zaalarmowałaby Toma. Wygodniej dla niego było założyć na gębę głupi uśmieszek i udawać, że od ich ostatniego spotkania absolutnie nic się nie zmieniło.
– Hej! – rzucił wesoło, kiedy wreszcie ujrzał siostrę zbliżającą się do drzwi wejściowych. – Sorry, że wpadam tak z partyzanta, ale akurat byłem w okolicy. Masz chwilę? – spytał wstając ze schodków i chowając dłonie do kieszeni spodni, z całych sił starając się kontrolować swoje odruchy ciała mogące zdradzić, w jak czarnej dupie obecnie się znajdował.
Emma Winfield
ortopeda — cairns hospital
39 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nad Lukiem znowu zawisły czarne chmury, natomiast te, które jeszcze do niedawna wisiały nad Emmą, zdawały się rozjaśniać. Wróciła do pracy, co prawda jeszcze nie na salę operacyjną, więc ewentualny atak paniki mógł być jeszcze przed nią, ale na razie dawała sobie radę. I to coraz lepiej z każdym dniem. Przede wszystkim na nowo nauczyła się uśmiechać. Na początku robiła tylko dobrą minę do złej gry, bo jednak mimo wszystko sam budynek szpitala nie kojarzył jej się dobrze. Z czasem jednak zauważyła, że już nie musi udawać a uśmiech i życzliwe podejście do pacjenta wychodziły jej naturalnie.
Gdyby tylko wiedziała, że kiedy ona podnosiła się z ziemi, a jej młodszy brat na nią spadał, na pewno zaczęłaby się obwiniać. Że niczego nie zauważyła, że nie rozmawiała z nim tyle ile powinna. Po prostu - że jako starsza siostra nie potrafiła obronić go przed samym sobą. A przecież Luke nie był już małym dzieckiem. Sam podejmował swoje decyzje, do czego miał jako dorosły człowiek prawo. A że były to decyzje nietrafione, ponownie wciągające go w szpony nałogu… Na to tak naprawdę nie mógł nikt poradzić, nawet ona. Może mogła zaradzić zanim ponownie sięgnął po narkotyki? Gdyby wiedziała co się dzieje, gdyby zamiast wrócić do starych nawyków najpierw przyszedł i porozmawiał, możliwe, że miałaby szansę.
Nie przyszedł, a ona o niczym nie wiedziała, więc kiedy parkując samochód przed domem zobaczyła siedzącego na schodach Luke’a, niczego nie podejrzewała. Więcej, ucieszyła się z wizyty brata, po prawda była taka, że od ich ostatniego spotkania nie rozmawiali ze sobą za dużo.
- Luke! - Ucieszyła się i krótko uścisnęła go na powitanie. Chciała się jakoś przywitać, a podanie ręki albo nie zrobienie zupełnie niczego wydawało jej się trochę krępujące.
- Jasne, wchodź. Stało się coś? - Zmarszczyła brwi i wymijając Luke’a podeszła do drzwi, by je otworzyć i wpuścić gościa do środka. Albo Luke dobrze ukrywał swoje objawy, albo niczego nie spodziewająca się Emma po prostu niczego nie zauważyła. Luke na pewno wiedział, że w pewnym momencie sprawnym okiem lekarza zauważy, że coś jest nie tak, więc jeśli chciał żeby nic się nie wydało, musiał załatwić sprawę szybko i sprawnie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke był świetny w ukrywaniu swoich problemów i swoich prawdziwych emocji, dlatego Emma nie powinna mieć z tego powodu wyrzutów wobec siebie. Od małego najmłodszy z Winfieldów trenował sztukę zakładania maski nadwornego błazna, więc nic dziwnego że te umiejętności pozostały mu do dziś. Swoje bolączki przykrywał głupkowatym uśmieszkiem i jeszcze głupszymi żartami. Nie dał szansy ani Emmie, ani Tomowi, aby mu pomogli. Nie dawał też tej szansy Cami, która do niego wróciła i wobec której zachowywał się jak skończony kutas. Na wstępie odepchnął wszystkich bliskich, a teraz… a teraz sam nie wiedział, kim się stał i dokąd prowadziły go te wszystkie decyzje. Tak naprawdę nie był w stanie spojrzeć na siebie w lustrze nie będąc pod wpływem. Grał w tę grę myśląc chyba, że jak zawsze bez większego wysiłku spadnie na cztery łapy.
Odwzajemnił jej uścisk, nie chcąc żeby jego zachowanie odbiegało od normy. Poczuł ogromną ulgę widząc, że jakoś szło mu to udawanie, że wszystko gra.
– Nie, co ty. Niby co się miało stać? – zmarszczył lekko brwi. – Wiesz, po prostu po naszej ostatniej rozmowie stwierdziłem, że zdecydowanie za rzadko się widujemy. Do cholery, mieszkamy w jednym mieście, a ja o tym co u ciebie dowiaduję się z telewizji – wysilił się na żart dotyczący reportażu o strzelaninie w szpitalu.
Wszedł za Emmą do środka uważnie rozglądając się po wnętrzu jej domu. Do głowy przyszło mu, że nawet jeśli nie dostanie ryby, czyli prochów, to może chociaż uda mu się zwinąć wędkę – czyli coś wartościowego, co będzie mógł sprzedać i za ten hajs uzupełni swoje zapasy. W końcu dragi trochę kosztowały, a on nie zarabiał w Shadow kokosów.
– Tylko zajebiście dzisiaj gorąco. Podasz mi szklankę wody? I coś przeciwbólowego, bo strasznie boli mnie głowa przez te upały – westchnął, biedaczysko. – Pewnie masz tu jakąś wyczesaną apteczkę – posłał jej słaby, niewinny uśmiech, który zazwyczaj działał na wszystkich członków rodziny.
Emma Winfield
ortopeda — cairns hospital
39 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Łatwo było mówić nie przejmuj się, to nie twoja wina, nawet jeśli faktycznie wina nie leży po twojej stronie. Wiadomo było, że przy podobnym przypadku będą się obwiniać wszyscy, którzy w jakiś sposób mogliby pomóc. No bo przecież wystarczyłoby gdyby zauważyła niepokojące oznaki. Możliwe, że historia znowu się powtórzy i Luke nie będzie chciał od nikogo pomocy, ale przynajmniej wtedy mogłaby powiedzieć, że próbowała pomóc. Tylko czy to naprawdę by wystarczyło? Chyba nie, bo przecież mogłaby podejść do sprawy od innej strony, powiedzieć coś inaczej, inaczej doradzić. I pewnie dokładnie takie myśli kłębiły by się w głowie Emmy, gdyby sytuacja wyszła na jaw.
- No jest coś w tym. Szkoda, że ostatnio spotykamy się tylko wtedy, kiedy dzieje się coś złego - zaśmiała się pod nosem. Nie zapaliła jej się żadna czerwona lampka, bo niby czemu miałaby? Faktem było, że ostatnimi czasy ani z Lukiem ani z Tomem nie spotykali się raczej w miłych, zwyczajnych okolicznościach. Każde z nich miało swoje życie, dużo pracy, obowiązki. A niektórzy ukrywali swój zły stan psychiczny przed tymi drugimi. Nic więc dziwnego, że lecieli do siebie na łeb i na szyję w momencie, kiedy mogłoby być za późno. I chociaż obiecywali sobie, że tym razem będzie inaczej, jakoś żadne z nich nie ruszyło się pierwsze, by zmienić stan rzeczy.
- W kuchni na blacie jest butelka z wodą, nalej sobie. Szklanki chyba pamiętasz gdzie są? - Nie wiedziała z jaką misją przyszedł do niej Luke, więc nie miała zamiaru go pilnować ani traktować jak specjalnego gościa. Był jej bratem, więc mógł się czuć jak u siebie w domu.
Zdjęła buty, powiesiła torebkę na krześle przy stole, a potem sięgnęła do szuflady po najzwyklejsze leki przeciwbólowe.
- Wyczesanej to może nie. Zwykłe przeciwbólowe. Leków na receptę nie trzymam raczej w domu - wzruszyła lekko ramionami, podając bratu tabletkę. Mogła nie podejrzewać o co mu chodzi, ale wiedziała przecież, że nawet ze zwykłymi przeciwbólowymi trzeba było być przy Luke’u ostrożnym.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Tym razem Luke również utrzymywał, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nie chciał jej ze strony Cami, choć to nie ona przyczyniła się do jego stanu. I nie chciałby jej otrzymać ze strony swojej rodziny, bo to by oznaczało, że musiałby się im do wszystkiego przyznać. Że znowu zjebał, że znowu popełnia te same błędy. Nie chciał znowu czuć się jak zawód dla rodziców i rodzeństwa. Pewnie znowu rodzina oddelegowałaby Toma, żeby zawiózł młodszego brata na odwyk. A potem znowu czułby na sobie ten wzrok rodziny, która obserwowała każdy jego krok by upewnić się, że po odwyku wciąż był czysty. Był, przez jakieś trzy tygodnie. A potem znowu rzucił się w wir zabawy i szaleństwa, aż do kolejnego odwyku.
– Doszłaś już do siebie po tym wszystkim? – spytał, szczere zainteresowany tym, czy u Emmy było już okej, a nie po to, żeby dalej robić sobie zasłonę dymną. Trochę tak, jakby chciał tym pytaniem zabić swoje wyrzuty sumienia spowodowane tym, że przychodził do niej w jednym celu.
– Jasne, pamiętam – odparł, po czym ruszył w kierunku kuchni, co chwilę obracając się za siebie. Wyciągając szklankę, a następnie nalewając sobie wody dokładnie lustrował rzecz umiejscowione na blacie. Kiedy usłyszał, że Emma idzie do kuchni, odwrócił się w jej stronę i oparł się tyłkiem o blat. Uważnie obserwował jak wiesza torebkę na krześle, starając się ignorować głos rozsądku powtarzający mu, że to o czym właśnie pomyślał było wstrętne.
– Spoko, powinno pomóc. Dzięki – odparł, po czym wziął tabletkę i popił ją wodą, a następnie przeszedł do stołu i usiadł sobie na krześle, przez które Emma przewiesiła torebkę. – Strasznie się ostatnio mijam z Tomem. Ostatnio nawet nie mógł przez pięć minut pogadać przez telefon, bo był w trasie, ale nie chciał powiedzieć gdzie jedzie. Wydaje mi się, że ma jakąś nową laskę, wiesz coś o tym? – spytał, bardzo zaciekle walcząc z chęcią zajrzenia ukradkiem do torebki Emmy. Nie dlatego, że nie chciał tego robić. Chciał, ale nie jednocześnie nie chciał zostać na tym przyłapany.
Emma Winfield
ortopeda — cairns hospital
39 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy popełniał błędy. Większość ludzi nawet ciągle te same, chociaż nikt nie chce się do tego przyznać. Z Lukiem był ten problem, że balansował po bardzo cienkiej i niebezpiecznej granicy. Emma nie mogła mówić za rodziców ani za Toma, aczkolwiek była pewna, że tu nie chodziło wcale o sprawianie zawodu czy uczucie wstydu za najmłodszego syna i brata. To nie było to, co w tych sytuacjach odczuwała blondynka. Bała się o Luke’a, naturalnie, że tak. Jednak głównie w takich momentach była na niego zwyczajnie wkurwiona. Za to, że nie szanuje nie tylko swojego życia, ale i reszty rodziny. Bo chyba najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy co by było, gdyby faktycznie któregoś dnia przedawkował i już się więcej nie obudził. Jaką traumę mógłby zafundować rodzicom i rodzeństwu, bo oczywiście wszyscy obwiniali by się po równo. Głównie było to jednak wkurwienie z bezsilności. A bezsilności nie lubił odczuwać nikt.
- Powoli. Nie mam ataków paniki kiedy wchodzę do szpitala, więc uważam to za mały sukces - uśmiechnęła się z triumfem. Dobrze wiedziała, że wielki sprawdzian jeszcze przed nią, ale była dumna z tego, jak sobie z tym wszystkim radzi.
- Wiem, że się z kimś spotyka, ale nie mam pojęcia kto to jest. Nie znam tej dziewczyny. Może powinniśmy ją kiedyś zaprosić na pizzę i piwo? Znaczy, z Tomem oczywiście, nie, że samą - szczęśliwa Emma to trajkocząca Emma, chociaż szczęśliwa to może za dużo powiedziane. Sporo jej do szczęścia brakowało, ale od kiedy wróciła do pracy humor znacznie jej się poprawił. Na tyle, że miała ochotę poznać dziewczynę Toma, o której nie wiedziała nawet czy jest tą dziewczyną czy jeszcze nie. A potem coś ją tknęło.
- A ty? W porządku wszystko? - Zagadnęła, zerkając przez ramię na brata, bo akurat stała do niego tyłem i robiła sobie kawę. Kolejną już tego dnia. Nie, nie olśniło jej nagle, nawet nie miała żadnych podejrzeń. Nie była głupia ani ślepa ani nawet egocentryczna. Nie raz widziała Luke’a w podobnym lub gorszym stanie, więc powinna coś zauważyć albo chociaż intuicja powinna jej cokolwiek podpowiedzieć. Dlaczego więc teraz nagle nie działała?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Głównym problemem Luke’a było na tamten moment to, że nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jest po prostu chorym człowiekiem. Że jego uzależnienie to choroba, która bardzo powoli go zabijała i nie potrzebowała do tego spektakularnych akcji typu przedawkowanie. Nie rozumiał jeszcze, że nie krzywdził tylko siebie, ale i swoich bliskich. Był w absolutnie gównianym punkcie swojego życia i sama jego obecność u Emmy tylko to potwierdzała. Bo nie przyszedł prosić o pomoc. Przyszedł tutaj, żeby ugrać coś dla siebie, nawet jeśli nie miał żadnego gotowego planu. Byłby gotów wykraść jej całą szafkę leków, gdyby tylko wiedział że trzyma w mieszkaniu takowe. Nie zależało mu nawet na niczym konkretnym tylko na tym, by jego umysł powędrował gdzieś, gdzie nie będzie nękany myślami o rzeczywistości.
– Nie no, to rewelacja. Takie przeżycia potrafią zostawić traumy – stwierdził z przesadnym przejęciem. Nie dlatego, że nie martwił się o Emmę – jego głód wydawał się być coraz silniejszy i powoli zaczynał dawać mu sygnały, że nie mają aż tyle czasu, by przeprowadzić spokojną rozmowę.
– A to frajer, nic mi nie powiedział – odparł z rozbawieniem, ignorując te myśli pojawiające się z tyłu z jego głowy, że najwyraźniej strasznie się od siebie z Tomem oddalili, skoro nawet Emma wiedziała więcej niż on. Nie to, żeby Emma była gorsza w ich zestawieniu, ale Luke i Tom byli dla siebie najlepszymi kumplami, skrzydłowymi. Luke zawsze jako pierwszy wiedział o takich wydarzeniach w życiu starszego brata. – Nie no, jasne. Ostatnio biorę więcej zmian w Shadow, ale postaram się wygospodarować dla was czas. W końcu czego się nie robi dla rodziny, nie? – starał się brzmieć przyjemnie i nieco nonszalancko, ale poczuł dziwne mrowienie kiedy wypowiadał te słowa i jednocześnie zerkał przez ramię do torebki Emmy w poszukiwaniu portfela, aż ostatecznie włożył do niej łapę i szybkim ruchem wyciągnął portfel, wkładając sobie go do tylnej kieszeni spodni. Z przerażeniem spojrzał na Emmę, która w tym momencie zerknęła na niego przez ramię. Widziała? Coś podejrzewała? Na jego czoło wstąpił zimny pot. Wiedział, że właśnie zrobił coś okrutnie chujowego… ale nie zamierzał się z tego wycofywać.
– Mhm – tylko tyle zdołał wydusić przez zaciśnięte ze zdenerwowania gardło. – Wiesz co, ale ze mnie gamoń. Właśnie sobie przypomniałem, że obiecałem dzisiaj kumpeli, że zastąpię ją za barem – stwierdził nagle, wstając i upewniając się, że jego koszulka zakrywa tylną kieszeń jego spodni. – Dzięki za wodę. Zgadamy się co do tej pizzy, co? – rzucił do niej i niemal w mgnieniu oka wybiegł z jej domu, czując jak jej portfel cholernie ciąży mu w kieszeni. Zamierzał zabrać gotówkę, może przy odrobinie szczęścia poużywać karty aż do momentu, kiedy jakiś terminal zawoła o PIN. Miał zamiar za jakiś czas wrzucić portfel z dokumentami do jej skrzynki – ale nie od razu. Nie był głupi, żeby aż tak rzucać na siebie podejrzenie. Był „tylko” cholernie zdesperowany i na głodzie.

Emma Winfield
/zt
ODPOWIEDZ