właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o samobójstwie
Ten pieprzony sms od Amalii... Saul w pierwszym momencie nie wiedział, co z nim zrobić: czy cokolwiek na to odpisać? Tylko co? Przyszło mu do głowy powiedzieć coś Isaacu, ale nie chciał jeszcze wśród rodziny rozpętywać dyskusji o tym, co stało się w Kolumbii, o tym, jak Isaac cierpiał bez Evy, że pojechał tam za nią, gdy dziewczyna zniknęła - nie było sensu do tego wracać, a jeszcze wynikłyby z tego jakieś nieprzyjemności dla najmłodszego Monroe, który miał już dość problemów na głowie. Czy powinien powiedzieć rodzinie o planach Amalii i napisać, że ten dziwny język to indonezyjski, a ona w ten sposób oświadcza, że jedzie się zabić? Nie, może też lepiej nie, chociaż postanowił zrobić to, jeśli nie uda mu się przemówić jej do rozsądku (choć za pierwszym razem się nie udało mimo tego, że już sądził, że doszli do jako takiego porozumienia).
Ostatecznie jednak po prostu wsiadł w samochód i ruszył do dzielnicy przyczep z silnym zamiarem opierdzielenia jej, nawet nawrzeszczenia jeśli będzie trzeba i może zaciągnięcia do szpitala - jeśli to, co mówiła, to prawda i faktycznie chciała popełnić samobójstwo, to powinni się nią zająć lekarze. A jeśli nie (bo trochę w to mimo wszystko wątpił: człowiek, który faktycznie zamierza zrobić sobie krzywdę, raczej nie wysyła najpierw smsów, a najwyżej zostawia list, tak, żeby bliscy znaleźli pożegnanie już po fakcie i nie zdołali przeszkodzić), to i tak działo się z nią coś niedobrego i tak, jak Saul nie znosił wszelkich psychiatrów i psychologów, tak tu musiał przyznać Samowi rację: czasem trzeba było się do nich udać. Eva wyraźnie nie radziła sobie teraz ze sobą i możliwe, że chodziło jej jedynie o uwagę, ale w takim razie tę uwagę dostanie. Saul nie wybaczyłby sobie, gdyby nic z tym nie zrobił.
Miał nadzieję, że zastanie ją jeszcze w przyczepie i że sms nie był wysłany z lotniska albo jeszcze lepiej - z jakiejś indonezyjskiej plaży, kiedy ona się wykrwawiała z podciętymi żyłami albo zasypiała od przedawkowanych leków lub narkotyków. Jeśli nie zastanie jej w domu, to już na pewno powie reszcie o jej planach.
A może powinien powiedzieć od razu...?
- Amalia! - wrzasnął, stając pod drzwiami jej przyczepy i uderzając w nie pięścią z taką siłą, że z niektórych innych przyczep powyglądali ludzie sprawdzić, co się dzieje - Amalia, otwieraj!!!

Amalia e. Monroe
Oliver Monroe
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
trigger warning
myśli samobójcze
Od wyjścia Zahariela nie zapaliła światła ani razu. Nie jadła nic od kilku dni. Schudła więcej niż w okresie odstawiennym, powoli przestawała przypominać człowieka, a bliżej było jej do zombie. Tkwiła pośrodku ciemności znajdując siłę jedynie na wpatrywanie się w pusty ekran laptopa od kilku dni bez przerwy odpalonego na stronie linii lotniczej latającej do Indonezji.
Nie wiedziała czemu akurat Indonezja. Ten miesiąc temu rzuciła tym prawdopodobnie całkowicie przypadkowo chcąc użyć jakiegokolwiek ładnego państwa na świecie, jednak, kiedy jej świat zawalił się doszczętnie Indonezja jawiła się jako całkiem ciekawy pomysł. Wiedziała, że nie poleci już do Ameryki Południowej, choćby nieważne jak wiele siły w sobie znalazła, to cały kontynent już na zawsze będzie naznaczony Nią. Jej uśmiechem, jej dłońmi, jej ciepłymi słowami i kasztanowymi włosami.
Każdy skrawek przyczepy przypominał Amalii o Jej utraconym istnieniu. Wiedziała, że długo nie będzie mogła tu być. Nie będzie jej stać na opłacenie tej przyczepy, a nie miała zamiaru okradać Orchid, mimo że ta przed wypadkiem podkreślała, że są to ich wspólne pieniądze. Czułaby się jednak winna zabierając jej ciężko wywalczone pieniądze.
Nie potrafiła zrozumieć, że Orchid przeszła tak wiele, zawalczyła z porywaczami, gwałcicielami, oprawcami, przeszła piekło na ziemi by pokonał ją pijany kierowca. Nie tak powinna się ta historia potoczyć. Nie potrafiła zaakceptować, że nie stanie na ślubnym kobiercu, który był jej obiecywany, dla którego odeszła od narkotyków, do których tak bardzo pragnęła teraz wrócić. Orchid na to nie zasłużyła. To Amalia powinna wtedy prowadzić, to Amalia powinna leżeć teraz martwa.
Zamiast tego obracała się z boku na bok na zimnej podłodze wiedząc, że nie ma siły by położyć się w łóżku, które nadal pachniało Nią, które być może nadal było ciepłe po Niej. Nawet jeśli było to tylko urojenie. Ekran laptopa przygaszał się i rozpalał na nowo drażniąc zmęczone i zaczerwienione z płaczu i braku snu oczy. Nie miała zamiaru zasypiać, możliwe, że od kiedy się dowiedziała nie zasnęła nawet na chwilę. Po co miała spać, jeśli koszmar miała na jawie?
Uderzenie do drzwi. Gwałtowne i agresywne. I jej imię wzywane kilka razy. Rozpoznała jego głos od razu, rozpoznałaby go zawsze i wszędzie. Podniosła głowę znad podłogi wbijając wzrok w drzwi oddzielające ją od Saula. Nie była pewna czy je zakluczyła, ostatnio przestała to robić licząc, że któregoś dnia nawiedzi ją seryjny morderca mający ją pozbawić żywota. Z trudem podniosła się z ziemi i usiadła naprzeciwko drzwi nie mając zamiaru ich otworzyć. Otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak głos uwiązł jej w zaschniętym gardle. Nie pamiętała kiedy ostatni raz cokolwiek piła.
-Saul, odpuść.-oparła czoło o oddzielające ich wejście do przyczepy.-Wróć do domu. Nie otworzę ci.- jej głos był spokojny, zimny, wyzbyty z jakichkolwiek emocji, bo teraz już nie miała siły by jakiekolwiek z siebie wykrzesać. Nie była nawet pewna czy Saul ją słyszał, ale nie obchodziło ją to. Nie chciała go widzieć. Ani jego, ani Olliego, ani Adama, ani Samuela, ani Vipera, ani Isaaca, ani Felixa, ani Zahariela. Wysłała wiadomość, która miała być ostatnim z nią kontaktem, nie oczekiwała ich przyjścia, nie oczekiwała odwiedzin. Chciała samotności, w której się pogrąży bez reszty tak jak pogrążała się w mroku panującym w przyczepie.

Oliver Monroe
Saul Monroe
amalia
lachmaniara
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Odezwała się - czyli jest w domu, to dobrze. Co prawda brzmiała, jakby była strasznie słaba, ale przynajmniej żyła. Nie podobało mu się to, że nie chciała go wpuścić - bał się o nią, bał się, że faktycznie zrobi sobie coś złego mimo tego, że przecież się chyba dogadali ostatnio, tak? Co jakiś czas zresztą pytał ją, jak się czuje i czy bierze leki, kontrolował, czy na pewno wykupuje kolejne recepty, czy jej nie brakuje lekarstw, czy już jej lepiej i wydawało mu się, że owszem, jest lepiej. Najwyraźniej tylko mu się wydawało, skoro teraz Amalia wysłała takiego smsa, nie chciała go wpuścić do przyczepy i brzmiała, jakby umierała.
- Wpuść mnie, bo wywalę te pieprzone drzwi! - zagroził, odsuwając się od nich na odpowiednią odległość, żeby wyważyć je kopniakiem. Teraz już więcej sąsiadów się zaniepokoiło; ze dwóch nawet wyjęło strzelby. Saul powiódł po nich wszystkich pełnym złości i strachu spojrzeniem i pokręcił głową, na co jeden z nich wreszcie odważył się zareagować na całą sytuację czymś więcej, niż gapieniem się, co z tego wyniknie.
- Spierdalaj, gościu, panna cię nie chce wpuścić! - zawołał.
- To moja siostra i zamierzam z nią pogadać niezależnie od tego, co ty na ten temat myślisz - odparł Monroe, powstrzymując się przed wypowiedzeniem na głos kilku epitetów, które cisnęły mu się na usta: uznał, że lepiej nie wkurzać tych ludzi bardziej.
- Jak ona zechce z tobą pogadać, to pogada, a teraz spierdalaj! - zaproponował mężczyzna, odbezpieczając strzelbę. Saul westchnął, pokręcił głową i podszedł do drzwi, by oprzeć się o nie ramieniem i położyć dłoń na klamce.
- Amalia, twoi ziomkowie mnie nie lubią, jeśli mnie nie wpuścisz, to gotowi jeszcze mnie zastrzelić. A ja nie zamierzam stąd iść - powiedział już ciszej i nieco spokojniej, choć to nie oznaczało, że się uspokoił. Trochę się bał, że któryś wreszcie postanowi użyć swojej broni, ale na razie jeszcze żaden w niego nie celował, co było raczej dobrym znakiem: nie lubił widzieć wylotu lufy.

Amalia e. Monroe
Oliver Monroe
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Krzyki drażniły jej zmęczoną i od kilku dni bolącą głowę. Złapała się za skronie chcąc choć na chwilę ukoić uporczywe kłucie, zmrużyła oczy. Nie wiedziała co się działo na zewnątrz, ale podejrzewała, że nic dobrego. Znała ludzi mieszkających w przyczepach, byli nieobliczalni i nieokiełznani, ryzyko było wysokie, być może nawet zbyt wysokie. Chłód drzwi odbijał się na jej czole. Saul kłócił się z sąsiadami, a to nie wróżyło niczego dobrego.
Chciała odejść, ale nie kosztem śmierci kogoś kogo kochała. Wystarczyło, że odeszła już jedna osoba, dla której oddałaby całe swoje serce. Żałowała, że się zakochała. Myślami wracała do okresu, kiedy lawirowała między kolejnymi dziewczynami i chłopakami zupełnie nie zważając na ich uczucia. Przelotność była jej wysoko uniesioną gardą, a gdy tylko zdarzyło jej się odrobinę ją zniżyć życie zemściło się na niej za jej wszystkie wykroczenia, za jej brak dbałości o kogokolwiek. Karma dosięgła ją boleśniej niż by się tego kiedykolwiek spodziewała. Teraz nie mogła pozwolić by za śmiercią Orchid pociągnięte zostało więcej niż jedynie jej własne życie. Nigdy nie wybaczyłaby sobie zabrania Saula że sobą.
Przyłożyła rękę do drzwi mając przez chwilę wrażenie, że wyczuwa ciepło w miejscu, w którym brat oparł się o nie ramieniem. Mogła to być jedynie ułuda wywołana tęsknotą za czyimś ciepłem. Odsunęła się kawałek w tył i przesunęła dłonią po drzwiach odnajdując klamkę. Jej oczy pozostawały zamknięte z obawy przed nagłym uderzeniem zewnętrznej światłości. Pociągnęła za nią i pchnęła drzwi chowając twarz w dłoniach.
Nie płakała. Nie miała już na to sił, nie była w stanie. Teraz panowała w niej jedynie pustka emocjonalna, całkowite wypranie, pozostawała jedynie zadaniowość- wstać, zdobyć pieniądze, kupić kokainę, kupić bilety, wylecieć do Indonezji. Jedno zadanie po następnym, drobnymi kroczkami do celu. Jej ostatnia misja na tym świecie.
Chciała się pożegnać, ale była pewna, że bracia będą ją zatrzymywali, że jeśli ją zobaczą w obecnym stanie to nie uwierzą, że to jedynie wycieczka krajoznawcza. Nie była gotowa spojrzeć im w oczy i skłamać. Koniec końców musieliby ściągnąć jej ciało z Indonezji i zorientowali się, że to wszystko było jedynie ułudą.
Obiecała Saulowi, że się nie zabije, ale miesiąc temu świat wyglądał inaczej. Miesiąc temu jedynym problemem była choroba, która ją prześladowała i poczucie nienawiści do samej siebie. Teraz już nie chodziło nawet o nią, nie chodziło o jej chorobę, o jej złe czyny. Chodziło o niesprawiedliwość świata, o odebranie jej jednej z nielicznych rzeczy, które dawały jej szczęście w życiu. Szczęście, które zdawało się być teraz tak odległym uczuciem, obcym wręcz.
-Zamknij drzwi, nie chce widzieć słońca.- powiedziała cicho w swoje dłonie, w których nadal chowała twarz. Nie była gotowa spojrzeć na Saula, nie była gotowa pogodzić się z bólem, który mogła dostrzec w jego oczach. Nie była gotowa pokazać mu się w takim stanie. Zbyt słaba, zbyt bezsilna, zbyt osamotniona, a on w tym wszystkim taki nieświadomy.

Saul Monroe
Oliver Monroe
amalia
lachmaniara
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Czekanie na otwarcie przez nią drzwi trwało cholerną, pieprzoną wieczność. Być może w rzeczywistości było to kilka minut - dwie? Może trzy? Ale dla niego w obecnym stanie i z tymi lufami wycelowanych w siebie strzelb czas płynął znacznie szybciej i każda sekunda trwała minutę, a każda minuta - godzinę. Wreszcie jednak drzwi otworzyły się, a Saula uderzył zaduch dochodzący z przyczepy. Wszedł jednak do środka, nie patrząc już na sąsiadów swojej siostry i zamknął za sobą drzwi, starając się nie dać po sobie znać, że uderzyła go tutejsza ciężka atmosfera.
- Nawet nie będę pytał, co znaczył ten sms - powiedział cicho i w miarę spokojnym tonem, ale był słychać, że w środku cały się gotuje i... boi - bo powiedziałaś mi miesiąc temu o swoich marzeniach o wyjeździe do Indonezji. Rozumiem, że teraz już się to przekształciło w plany. Nie powiedziałem jeszcze nikomu o tym, co mi mówiłaś, nie powiedziałem, co znaczył ten sms, bo chciałem najpierw porozmawiać z tobą. Amalia... - podszedł do niej i położył delikatnie ręce na jej ramionach - Naprawdę nie chcę cię stracić, martwię się o ciebie, kocham cię i chcę ci pomóc. Porozmawiaj ze mną, powiedz, co czujesz, co się dzieje. Sądziłem, że ostatnio doszliśmy do porozumienia i odwiodłem cię od twoich planów...
Tak naprawdę czuł, że będzie zmuszony posunąć się do zrobienia rzeczy, na które ona by się nie zgodziła: do zawiezienia jej do szpitala lub wezwania po nią karetki. Do powiedzenia o wszystkim Samuelowi, którego naprawdę nie chciał martwić, ale sądził, że jeśli mu o niczym nie powie, to ten się wścieknie. Saul miał wrażenie, że Sam mimowolnie wszedł w rolę ojca całego rodzeństwa, nie tylko najmłodszych i czuł się za nich wszystkich odpowiedzialny, nawet jeśli nie zamierzał siebie obarczać niektórymi ich problemami. Tym jednak zapewne by się zainteresował i chciałby o nim wiedzieć. Ale jeszcze nie teraz - teraz Saul nie chciał robić alarmu, tym bardziej, że Amalia przecież powiedziała mu o wszystkim w zaufaniu (oraz dlatego, że spodziewała się, że mogła go zarazić, tak).

Amalia e. Monroe
Oliver Monroe
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Jego obecność ją drażniła. Powinna była przewidzieć, że się tutaj zjawi niby rycerz na białym koniu z odsieczą względem księżniczki zagubionej w swojej własnej wieży. Jej wieża była twierdzą nie do przejścia, wzniesiona własnymi rękoma z cegieł tak ciężkich, że człowiek nie byłby w stanie ich wyważyć, bez okien, bez światła, całkowicie spowita mrokiem i zaduchem. Twierdza, w której miała pozostać tak długo jak tylko mogła, tak długo, aż nie zostanie wyrzucona na bruk, z którego podniesie się w drodze na lotnisko. Na swoją ostatnią podróż. Na drogę do Niej. Tam, gdzie znowu będą mogły być razem, tam, gdzie znowu ją pocałuje, znowu poczuje jej dotyk, tam, gdzie wszystko zdawało się być prostsze.
Słuchała, ale nie słyszała. Jego słowa w jakiś dziwny sposób się od niej odbijały. Tym razem był spokojny, nie krzyczał, nie unosił się. To dobrze, bo gdyby tylko podniósł głos wylądowałby za drzwiami, jej ból głowy nie pozwalał znosić głosu twardszego niż szept. Jej gardło było zaschnięte, wysuszone, nie była w stanie mówić by nie brzmieć jak wieloletni palacz między jednym a drugim zaciągnięciem się. Oczy napuchnięte i zaczerwienione, ale ciężko było to dostrzec przez półmrok spowijający przyczepę. Nie podnosiła głowy, nie była gotowa spojrzeć na Saula. Jedynie zdjęła ręce ze swojej twarzy, ale wzrok miała skierowany w swoje podkulone kolana.
Myślał, że chodzi o chorobę. Oczywiście, że tak myślał. Saul nie wiedział co się wydarzyło, ona mu nie powiedziała, Adam tym bardziej. Tkwiła w bańce, w której nie wierzyła, że wydarzenia minionych dni stały się naprawdę. Chciała wierzyć, że to był jedynie koszmar, z którego nie potrafiła się wybudzić. Jeden z tych, które powracają za każdym razem, gdy zmruży się oczy, ten, który prześladuje po latach, którego nie da się zapomnieć, wymazać, zniszczyć. Ten, którego nigdy nie zapomni.
-Nie chodzi o HIV, Saul.- odpowiedziała krótko i przesunęła się z powrotem pod łóżko czując, że musi się o coś oprzeć. Tkwiła na podłodze od kiedy tylko się dowiedziała, nie była w stanie leżeć w łóżku, w którym kiedyś leżała Ona. Podróże nauczyły ją spać w spartańskich warunkach, więc podłoga jej nie przeszkadzała, chociaż od kiedy się dowiedziała nie zmrużyła oka nawet na sekundę. -Miesiąc temu to było co innego.- podniosła głowę i wbiła wzrok w szafkę w kuchni, zupełnie tak jakby miała z niej zaraz wyjść Orchid. Wszystko byleby nie spojrzeć na brata.
-Nie cofniesz tego, Saul. Lecę do Indonezji.- bilety nadal nie były kupione. Laptop uparcie wyświetlał nieopłaconą rezerwację na lot.
Bała się. Cholernie się bała śmierci, choć była na jej granicy częściej niż raz. Nie wiedziała jakie to będzie uczucie, gdy już przestanie oddychać. Nie wiedziała co ją czeka po drugiej stronie. Chciała się do tego przygotować, ale nawet nie wiedziała jak. Jedyne co wiedziała to, że przyniesie jej to ulgę, że odpłynie w błogi sen na kokainowy haju, że na ten krótki moment bycia naćpaną będzie znowu szczęśliwa.
-Jedyne co możesz teraz zrobić to dać mi kokę.-wzruszyła ramionami zupełnie tak jakby była to prosta prośba. Saul jednak mógł się domyślić, że prosiła o środek samobójczy. Nie przewiezie jej przez granicę, w Indonezji będzie musiała znaleźć innego dealera, ale chociaż na ten krótki moment podjęcia decyzji o kupnie biletów będzie szczęśliwa. Choć już nie do końca pamiętała jakie to było uczucie.

Saul Monroe
Oliver Monroe
amalia
lachmaniara
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Pokręcił głową i ukucnął naprzeciw niej, mając ochotę położyć dłonie na jej kolanach, ale powstrzymał się przed tym.
- Mogę to cofnąć - powiedział stanowczo, ale cicho - ale nie chcę cię do niczego zmuszać, tylko się z tobą porozumieć i odwieść cię od tego, co chcesz zrobić. Skoro nie chodzi o HIV, to o co? Powiedz mi, co się dzieje.
Zauważył, że Amalia była tu sama, że był straszny zaduch, jakby od dawna nikt tu nie wietrzył - sam miał ochotę to zrobić, ale jeszcze nie teraz. Jeśli by się teraz zaczął tu rządzić, to siostra by go wygoniła. Uznał jednak, że Orchid gdzieś wyszła, gdzieś wyjechała... a może zerwały...?
- Rozstałaś się z dziewczyną? - zapytał łagodnie, ignorując jej żądanie narkotyków - po pierwsze dziwnym trafem akurat nie miał nic przy sobie (starał się z tego wyjść, naprawdę i uważał, że coraz lepiej mu szło!), a po drugie i tak by jej nie dał zaćpać teraz, kiedy była w takim stanie. Sądził, że sama jest w stanie coś ogarnąć, ale on jej w tym nie będzie pomagał. Nie teraz. Nie powinien w ogóle.
Zastanawiał się, czy mimo wszystko nie wezwać tu karetki, bo dziewczyna stanowczo źle wyglądała i lepiej byłoby nie zostawiać jej samej. Wierzył, że poleci do tej cholernej Indonezji i że już stamtąd nie wróci, tym bardziej, że zauważył na laptopie nie opłacony jeszcze bilet. Być może wahała się, czy faktycznie chce to zrobić - a to dobrze wróżyło według niego, bo w takim razie była szansa, że jej protesty przeciw szpitalowi i lekarzom będą nieco mniejsze. Zapewne się na niego śmiertelnie obrazi, gdyby rzeczywiście wezwał tu pomoc, ale był w stanie to poświęcić, żeby tylko ratować jej życie. Nawet za cenę tego, że nigdy więcej by się do niego nie odezwała - ale by żyła.

Amalia e. Monroe
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Nie miała ochoty się kłócić ani walczyć, nie miała ochoty udowadniać kto w tej patowej sytuacji ma rację, a kto nie i kto swoich planów dopełni. Saul nie wiedział, że od momentu, w którym Eva się dowiedziała, od chwili, w której stała na cmentarzu, miała decyzję podjętą. Wiedziała, że jedynie śmierć przyniesie jej ukojenie rozkołysanych nerwów, że podaruje jej pojednanie z Orchid, za którą tęskniła bardziej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Gdy się rozdzielały na dłużej rozłąka nie bolała jej tak jak teraz bo teraz była świadoma, że Orchid nigdy do niej nie powróci, nigdy się nie pojednają. Chyba, że Amalia zdobędzie się na odwagę i wyruszy w swoją ostatnią podróż, na której końcu miała zobaczyć właśnie Ją.
-Nie jesteś cudotwórcą, Saul. A tylko cud odwiedzie mnie od mojej decyzji.-odparła i po raz pierwszy spojrzała bratu w oczy. Zasłużył na to, zasłużył na godne pożegnanie. A przynajmniej na tyle godne na ile miała odwagę i siłę. Wiedziała, że go raniła do mięsa, ale nie potrafiła już patrzeć na świat w innych barwach, nie potrafiła się pogodzić z tym co się stało i iść dalej.
Kolejne słowa wybiły ją z jej zobojętniałego stanu.
Rozstałyście się?
Próbowała się nie denerwować, w końcu Saul nie wiedział, on tylko zgadywał, gdyby wiedział użyłby innych słów. Dłonie Evy leżące na jej kolanach momentalnie zacisnęły się w pięści a do oczu napłynęły łzy. A myślała, że już nie jest w stanie płakać.
-Nie...Tak... Znaczy...- słowa więzły jej w gardle bo tak okrutnie nie chciała mówić tego na głos. Starała się wierzyć, że to wszystko był jedynie niekończący się koszmar, z którego kiedyś się wybudzi. Jeśli powiedziałaby na głos co się wydarzyło musiałaby przyznać, że to była prawda. Nie była na to gotowa.
Saul zasłużył by znać prawdę. Zawsze stawał po jej stronie, zawsze był obok, gdy tego potrzebowała, podarował jej wszystko co tylko mógł, nawet jeśli czasami zakrawało to o toksyczność. Czy jakakolwiek relacja w życiu Evy nie była toksyczna? Ciężko jej było przytoczyć choćby jedną bo nawet to co działo się między nią a Castellar nie było do końca zdrowe. Choć starała się wierzyć, że było.
-Ona...-zaczęła, ale nie była w stanie dokończyć. Rozłożyła dłonie, ułożyła je na swoich przedramionach i ścisnęła wbijając paznokcie w bladą i cienką skórę. Samookaleczanie, na które miała odwagę. -Saul, ona..- głos jej zadrżał. Nie była w stanie, nie chciała tego mówić. Wzięła głęboki oddech, jeden, drugi, trzeci, zamknęła oczy pozwalając nazbieranym łzom spłynąć w dół policzków po czym z całą siłą jaką tylko w sobie miała wykrzyczała:-ONA NIE ŻYJE, SAUL. NIE ŻYJE, ROZUMIESZ?
Za jej słowami poszły łzy, które momentalnie zaczęły zalewać jej twarz, zaczęła się trzęść, płacz zamieniał się w donośny szloch. Nie potrafiła się uspokoić.
Oto się stało. Oto przyszedł dzień sądny, w którym koszmar stał się jawą. Świat już nigdy nie miał wyglądać dla niej tak samo.

Oliver Monroe
Saul Monroe
amalia
lachmaniara
ODPOWIEDZ