neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
004.
Weszła do pokoju wspólnego i bez rozglądania się po wnętrzu, podeszła od razu do ekspresu, żeby nalać sobie kawy do kubka, choć wolałaby lać ją prosto do swojego gardła. Dopiero po tym jak wypiła połowę dwoma szybkimi haustami (dzięki bogu, że zawartość dzbanka nie była już bardzo gorąca), rozejrzała się po wnętrzu pomieszczenia i jej wzrok padł na Margo. Jej najprawdopodobniej ulubionego człowieka w tym całym budynku. Wyłączając panią sprzedającą kanapki i temu podobne rzeczy w sklepiku niedaleko wejścia. Zostawiała dla Mal ostatnią kanapkę z cukinią, suszonymi pomidorami, wege kebabem i aioli. Trudno było z tym konkurować. A właściwie to się nie dało. Usiadła na fotelu naprzeciwko niej i westchnęła ciężko.
Sześć godzin stania nad pacjentką i gmerania w jej nerwach, żeby się dowiedzieć co nie działa — powiedziała, przymykając na chwilę oczy. Oczywiście pod powiekami rozkwitł na nowo obraz, który widziała przez prawie całą operację — nerwy ręki. Wiedziała, że będzie jej się to śniło jak już uda jej się zasnąć w pewnym momencie dyżuru. O ile w ogóle będzie miała na to szansę. — Dopiero jak się wybudzi to się dowiem czy rzeczywiście drgawki ustaną — dodała i zadrżała lekko. Nie lubiła tego czekania. Wolała przeprowadzać operacje na przytomnych pacjentach i na bieżąco widzieć zmiany, jakie zachodziły, gdy coś robiła, ale w tym przypadku nie wchodziło to w grę. — A mój nowy instrumentariusz nie chciał mnie podrapać po plecach jak mnie swędziały tak, że się zastanowiłam czy nie zaraziłam się od pana DeBuois, który leży na chorobach tropikalnych — rzuciła żartobliwie. Wciąż się docierała z nowym pielęgniarzem chirurgicznym, który został przydzielony do zespołu neuro. Najwyraźniej jeszcze nie czuł się komfortowo z przekraczaniem takich granic. — Podrapiesz mnie? — poprosiła swoją przyjaciółkę i odwróciła się tyłem do niej, żeby mogła to uczynić.
A co tam u Ciebie? — zapytała jej, skoro sama zdążyła jej się już wyspowiadać niepytana. Nie widziały się jeszcze dzisiaj od początku dyżuru i nie wiadomo czy będzie im to jeszcze dane, czy też zostaną zaraz obie wezwane do swoich obowiązków.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Pijąc shake’a proteinowego przeglądała ostatnie zdjęcia, które zrobiła z Beverly, od jakiej po paru chwilach dostała sms’a. Odczytała go i tylko na chwilę uniosła wzrok na nowoprzybyłą osobę. Nie musiała widzieć twarzy ani przyglądać się dokładnie aby wiedzieć, kto stawił się obok ekspresu do kawy. Poznała kobietę po sposobie w jaki stała nie raz i nie dwa sugerując Mallory aby wybrała się na fizjoterapię, bo zdecydowanie miała obciążony prawy bark. Bertinelli nie mogła wiecznie jej masować w ramach koleżeńskiej przysługi, bo pięciominutowe ugniatanie mięśnia to nie to samo co pełnoprawna rehabilitacja. Będzie musiała przypomnieć o tym szpitalnej żonie, ale najpierw postanowiła podzielić się ów myślami z kobietą, którą randkowała naprawdę.
Wystukała szybkiego sms’a zanim pani doktor zajęła miejsce. Odłożyła telefon i automatycznie uśmiechnęła się na dźwięk jej głosu. Parotygodniowa przerwa od pracy dała Margo w kość. Tęskniła za szpitalem i za lekarzami, z którymi zdążyła nawiązać słabsze lub silniejsze więzi. Do tych drugich zdecydowanie zaliczała się doktor Henderson, z którą po raz pierwszy miała okazję pracować przy operacji ciężko rannego motocyklisty, który po potrąceniu wleciał na słup a ten urwał mu nogę. Kask też mu spadł, bo gość się śpieszył i go nie zapiął. Trudny przypadek nieodpowiedzialności, na którą nie warto debatować. To nie była ich sprawa.
- To twoja kara za to, że nie wzięłaś mnie do operacji – stwierdziła w taki sposób, jakby umówiła się z instrumentariuszem, że ten ma odmawiać na wszelkie zachcianki pani doktor. – Szef kazał ci tak zrobić, co? – Zmarszczyła brwi, ale wcale nie wyglądała na złą albo obrażoną. Nieco zazdrościła Mallory minionej operacji, ale też doceniała sposób w jaki inni o nią dbali. Czy bała się wejść na salę operacyjną? Tak. Ten strach jednak nie minie dopóki się nie przemoże. Nie mogła wiecznie się bać tylko dlatego, bo raz jakiś świr wpadł na salę operacyjną i zaczął grozić bronią całemu personelowi, który w tej samej chwili operował jego zmasakrowaną córkę.
- BeneDobrze. Wstała z miejsca odkładając kubek z shake’m. – ale najpierw powiesz jak długo macie mnie trzymać z dala od sali operacyjnej. – Już dawno wyczuła, że to uknuty przez szefa plan. Przekazał innym chirurgom, żeby dali Bertinelli i innym poszkodowanym przestrzeń. Ile to jednak mogło trwać? Margo chciała pracować, nawet jeśli z tyłu głowy krył się strach.
Bez wahania przesunęła kitel na bok i wsunęła rękę pod niebieską szpitalną koszulę. Drapanie przez ubrania nie było tak efektowne jak przy bezpośrednim kontakcie skóry z paznokciami.
- Mallory – przywołała kobietę, która rozkoszowała się przyjemnym uczuciem na plecach. – jestem pewna, że spisałaś się na medal. – Uśmiechnęła się ciepło mając na myśli operację, o której wcześniej była mowa. – Jesteś świetnym chirurgiem, ale już nieco gorszym pacjentem. – Zabrała dłoń i wróciła na swoje miejsce. – Ile razy powtarzałam ci, żebyś poszła na rehabilitację? Motli.Dużo.Chcesz być krzywa i garbata? – Teraz przesadzała, ale skoro normalnie nie dawało rady to trzeba było nastraszyć Henderson. – Jak to będzie wyglądać na twoim profilu na Tindrze? – Kiedy mówiła szybko nie panowała nad silnym włoskim akcentem, przez który nie zawsze była zrozumiała. – Nadal pamiętam hasło to twojego profilu. – Dwa miesiące temu po pijaku założyły sobie konta. – Mogę w nim dopisać, że masz skłonność do garbowatości i nie słuchasz się seksowych włoskich lekarzy. – Palcem wskazującym wycelowała w kobietę i uśmiechnęła się cwanie ewidentnie się z nią drocząc.
Słysząc brzęczenie telefonu leżącego na stoliku obok kanapy pacnęła w ekran sprawdzając, kto napisał. Czuła się jak zauroczona nastolatka, które nie mogła się doczekać wiadomości od swego obiektu westchnień.
- Ja swój profil usunęłam. – Postanowiła powstrzymać się przed przeczytaniem treści wiadomości. Skupiła się na rozmówczyni, której dawno nie widziała i jakiej chciała się wygadać. Cóż, nie miała w Australii zbyt wielu znajomych. Czas spędzała głównie w pracy, więc miała ograniczone możliwości towarzyskie. – Nie korzystałam z niego i.. – Zrobiła krótką pauzę starając się ukryć cisnący na usta uśmiech. – ..spotykam się z kimś – powiedziała bardzo cicho, bo sprawa wciąż była świeża i delikatna z powodu trwającego rozwodu (u tej drugiej osoby). – Mam trzydzieści siedem lat i jeden rozwód na koncie - Powinna zachowywać się rozsądniej. - a czuje się jak zauroczona nastolatka. Ciągle zaglądam do telefonu i nie mogę doczekać się, kiedy znów się spotkamy. - Straciła głowę jak jakiś dzieciak, a przecież była dorosłą poważną kobietą z doświadczeniem życiowym, które powinno chronić przed uczuciowymi szaleństwami.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Zapominała o tym. Dbanie o siebie często schodziło na drugi plan, kiedy przebywała w szpitalu. Wiele spraw wymagało większej uwagi. Poza tym, jak większość lekarzy, nie lubiła wycieczek do swoich kolegów czy koleżanek po fachu. Ale musiała, bo wiedziała do czego to zaniedbanie może długofalowo doprowadzić. Na razie jednak musiała zadecydować o innej kolejności leczenia. Kawa była najważniejsza.
Tęskniła za Margo. Nie miała tutaj wielu osób, z którymi była blisko. Doktor Bertinelli stanowiła jeden z wyjątków. Odczuła to tym mocniej pod jej nieobecność. Nie pchnęło jej to jednak do szukania sobie zastępczej żony albo męża. Pozostała wierna. W przeciwieństwie do swojego prawdziwego małżeństwa, w którym niemalże dopuściła się zdrady i mniej lub bardziej świadomie wciąż ją kontemplowała. Tym bardziej więc cieszyła się z powrotu kobiety, która być może wbije jej trochę rozsądku do głowy. O ile kiedykolwiek dotrą do tego tematu.
Mhm, uznał, że na pierwszy ogień powinna Ci się trafić jakaś prostsza sprawa — przyznała się od razu. Nie lubiła ukrywać spraw przed Margo, a tym bardziej kłamać jej w żywe oczy. Ani w ogóle. Była zdziwiona, że kobieta wróciła do pracy tak szybko po tym co się stało i się o nią martwiła. — I ja się z nim zgadzam — dodała jeszcze, żeby nie było wątpliwości. Nie chodziło o samą lekarkę, ale też o pacjentów, na których by operowała. Ryzyko było za duże, a trwałe uszczerbki na zdrowiu fizycznym pacjenta oraz psychicznym kobiety, mogły być nieodwracalne. A tego nikt nie chciał. Ucieszyła się, kiedy usłyszała, że zaraz zostanie podrapana po plecach. Nie znała włoskiego, ale tyle rozumiała. Oraz kilka innych słów, które podłapała od Margo lub w czasie wizyt we włoskich restauracjach. I dwa razy we Włoszech. — Obiecuję, że jak trafi mi się coś bardziej rutynowego to po Ciebie pierwszą zadzwonię — zapewniła ją szczerze. Chciała jej pomóc w powrocie do pracy w pełnym wymiarze. Była zwolenniczką robienia tego krok po kroku, nie wrzucania człowieka na głęboką wodę. Mruknęła z wyraźną ulgą, gdy poczuła paznokcie na skórze. Doprowadzało ją to do szału, a teraz wreszcie się skończyło.
Dzięki. Za drapanie i za słowa — rzuciła, wierząc w jej słowa. Sama w nie wierzyła. Bez sztucznej skromności — wiedziała, że jest bardzo dobrym lekarzem. Czas poświęcony na studiach i później godziny w szpitalu, podczas których przykładała się do swojej pracy jak do niczego innego (w tym jej małżeństwa), zrobiły swoje. Naturalny talent też nie przeszkadzał. — Hm? — mruknęła pytająco, nie rozumiejąc do czego Bertinelli pije. Wątpiła, żeby dało się źle siedzieć podczas bycia drapaną. Upiła kilka sporych łyków kawy, czekając aż zagadka się wyjaśni. Zakrztusiła się lekko usłyszawszy reprymendę i uśmiechnęła słabo. Obróciła kubek w dłoniach ze skruszoną miną. — Nie chcę — przyznała zgodnie z prawdą. Kto by tego chciał? Westchnęła, a w międzyczasie usadowiła wygodniej na fotelu, zapadając się w niego lekko. — Tego też nie chcę — nawet jeśli nie weszła na niego ani razu od czasu ich pijackiej eskapady, wolała, żeby nie znalazły się tam takie informacje. Najchętniej by go usunęła, bo nie miała najmniejszego zamiaru z niego korzystać. Nawet wówczas, gdyby na jej drodze nie stanęła Astoria. — Ja hasła nie pamiętam za to. Możesz podać? — poprosiła. — W zamian obiecuję, że się umówię do fizjo — powiedziała tak na zachętę. I tym razem naprawdę miała zamiar to zrobić.
Uniosła brwi na widok prędkości, z jaką kobieta złapała za telefon i miny, którą przy tym zrobiła. Sama obecnie doskonale wiedziała jak to jest być kimś zauroczonym, więc znała objawy. Jej uśmiech stał się szerszy, kiedy dowiedziała się, że profil Margo na Tinderze już nie istnieje. Mogło to zmierzać tylko w jednym kierunku i Mal już się cieszyła.
Potrzebuję więcej szczegółów — zażądała natychmiast. Pochyliła się do przodu, gotowa słuchać. — Wyglądasz jak zakochana nastolatka — przyznała jej rację, już w tej chwili szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Widząc szczęście przyjaciółki, sama poczuła się lżejsza. Bertinelli zasługiwała na wszystko, co najlepsze.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Nie chcę niczego rutynowego – jęknęła niepocieszona, bo choć rozumiała podejście szefa to czuła, że byle jaki zabieg nie zmusi jej do wejścia na salę. Potrzebowała porządnego kopa. – Jeżeli mam wejść na salę i wreszcie przełamać strach, to musi być coś ważnego. Coś, co sprawi, że strach będzie niczym w porównaniu z tym, co mogę zrobić podczas operacji. – To musiało mieć znaczenie większe od naprawy złamania kości małego palca u nogi. – Wiesz co robiłam we Włoszech? Przekładałam nerwy do źle zoperowanych kikutów, żeby te miały pełne połączenie z zmechanizowanymi protezami. To samo chciałabym kiedyś robić z tobą, ale mi nie pozwalacie. – Naburmuszyła się jak dziecko, co robiła bardziej dla efektu (bo miała to we krwi) niż z powodu rzeczywistego dziecięcego obrażalstwa. Była ambitna i chciała robić takie rzeczy. Pragnęła pomagać ludziom i choć w rzeczywistości nie zamierzała ignorować pomniejszych zabiegów, które także miały znaczenie, to musiała wiedzieć, że przez większość czasu nie będzie trzymana w boksie niczym nabuzowany do biegu byk. – Scuza.Przepraszam.Jestem zła. Nie na ciebie, ale na – Machnęła ręką na przestrzeń wokół nich. – świat.. chyba? – Nie umiała tego określić. Brakowało jej głowa, w którym zgromadziłaby wszystkie wydarzenia doprowadzające do momentu wspomnianej operacji, podczas której do sali wtargnął intruz. Była zła na wszystko to, co doprowadziło do śmierci pacjentki leżącej w tamtej chwili na stole. Była zła również na siebie, bo powinna zignorować broń i trzymać się planu operacji. Tak, była zła na wszystko, ale na pewno nie na Mallory, która decyzje podparte zaleceniami szefa podejmowała z troski o koleżankę z pracy.
Tę samą koleżankę, która właśnie uratowała ją drapiąc po plecach. Czasami do szczęścia wystarczyło tak niewiele..
- To czego chcesz, Mall? – Bertinelli była bezpośrednia, ale często trafiała w sedno. To nie tak, że rozgryzła prawdę o świecie i w magiczny sposób dostrzegła, że podczas jej nieobecności dużo się zmieniło w życiu Henderson. Po prostu miała zmysł, szósty albo siódmy. Jedna chwała. Była też empatyczna. Czuła emocje i dzieliła się nimi a to znacznie ułatwiało komunikację z nią (wręcz sprawiało, że była ona lekka i przyjemna).
Długo wpatrywała się w kobietę, lecz nie robiła tego natarczywie. Chciałaby usłyszeć odpowiedź. Dowiedzieć się, że była warta pozyskania tajemnicy w formie potrzeb Mallory, ale nie obrazi się, jeśli kobieta nie będzie na to gotowa. Jeśli sama jeszcze nie wiedziała, czego chciała.
- Trzymam cię za słowo i nie chcę potem słyszeć, że to ja mam cię masować, bo twój fizjo jest za mało seksowny albo denerwuje cię sposób w jaki mówi. – Uśmiechnęła się rozbawiona i od razu dokładnie podała hasło, które okazało się szalenie trudne. Pełno w nim było przeróżnych liter, cyfr i kombinacji znaków specjalnych. Aż dziw bierze, że Margo je zapamiętała.
Przegryzła dolną wargę czując, że mogłaby w nieskończoność mówić o Beverly. To było niezwykle przyjemne doznanie.
- Nazywa się Beverly. Jest oficerem w straży leśnej. – Uśmiechnęła się wspominając jej imię. – Poznałyśmy się trzy lata temu w Syrii. – Henderson na pewno wiedziała, że przez wiele lat Bertinelli należała do Lekarzy Bez Granic i jeździła z nimi w różne miejsca. – Miałam wtedy.. jeszcze.. żonę. Nie dogadywałyśmy się, ale nie o to chodziło. – Nie chciała usprawiedliwiać swoich czynów. Zrobiła co zrobiła i brała za to pełną odpowiedzialność. – Rzecz w tym - i zabrzmię teraz jak wyrwana z filmu romantycznego, ale mam to gdzieś – że gdy tylko ją zobaczyłam wiedziałam, że chce ją poznać. Nie. Że chce ją pocałować. – Pokiwała głową na boki, bo sama nadal w to nie dowierzała. – Zbliżyłyśmy się do siebie, ale ona musiała wracać do Australii a ja do Włoch – Opowiadając gestykulowała, co w jej przypadku było naturalne i normalne. – Ja miałam żonę a ona poznała kogoś i można powiedzieć, że się rozmazało.. rozmyło? – Niepewnie spojrzała na Mallory czekając na jej potwierdzenie w kwestii dobranego słowa. – Trochę z jej powodu przyleciałam do Australii i wcale nie planowałam rozbijać jej małżeństwa. Nie zrobiłam tego. – Pokazała obie dłonie dając do zrozumienia, że nie miała w tym udziału. – To stało się między nimi i choć wiem, że powinnam czekać. Być fair i odliczyć z pół roku od rozwodu, żeby to jakoś wyglądało – Żeby nie być społecznie osądzana o wykorzystanie sytuacji. – to nie mogłam. Jej żona jeszcze nie podpisała papierów rozwodowych a ja już.. – Wbiła uważne spojrzenie w Mallory. – To uczucie zawsze było silniejsze ode mnie. Trzy lata temu i teraz. Mogę z nim walczyć, ale jaki w tym sens? Mam tracić czas nie pozwalając sobie na coś dobrego? Życie jest za krótkie, żeby ignorować tak silne uczucia. - Wreszcie zasznurowała usta czekając na werdykt Henderson. Jeszcze nie zdarzyło się aby kobieta ją osądzała. Mogły się sobie zwierzyć bez obaw, lecz ta sprawa była poważna i chciała wiedzieć, że przez to nie straciła w oczach szpitalnej żony.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Przygryzła wargę na słowa Margo, trawiąc je przez chwilę, po czym pokiwała powoli głową. Rozumiała, że w przypadku nagłej potrzeby łatwiej byłoby przełamać strach niż w czasie rutynowego, zaplanowanego zabiegu, przed którym byłoby mnóstwo czasu by wyolbrzymić w głowie potencjalne problemy i zastraszyć siebie samą.
Mówiłaś mu to? — zapytała jej więc, bo nie trzeba było być geniuszem, żeby dostrzec jak to wyglądało z perspektywy Włoszki. Skoro Mal pojęła to w mig, nie sądziła by ordynatorowi zajęło to więcej czasu. Chociaż, z drugiej strony rozumiała jego obawy. Parsknęła na widok jej naburmuszonej miny, ale kolejny raz kiwnęła głową. — Też bym chciała to z Tobą zrobić — zapewniła ją. Wiadomo, każda sprawa, konsultacja i operacja były ważne, ale nie było co się oszukiwać, że te bardziej skomplikowane i z większymi stawkami były bardziej fascynujące i przynosiły więcej satysfakcji. Tylko naprawdę ambitni ludzie byli w stanie przejść przez męki w postaci lat edukacji, poniżania przez starszych lekarzy na początku kariery i mozolnego pięcia się od szycia ran na izbie przyjęć do bycia pełnoprawnym chirurgiem. — Nie musisz przepraszać — powiedziała z pełnym przekonaniem. Nie czuła się urażona słowami Margo. Wiedziała, że nie oskarża jej o to wszystko, co się wydarzyło i jak była teraz traktowana. — Świat wydaje się sensowny — zgodziła się z nią. Sama by może użyła innego słowa, ale najważniejsze było to, że obie miały świadomość tego, o czym rozmawiają.
Nie być krzywa? — powiedziała pytająco, marszcząc przy tym brwi i przekrzywiając głowę. Nie miała pojęcia o co jej chodzi. Nie wpadla na to, że mogło chodzić o coś więcej niż tylko jej ewentualna krzywina spowodowana napięciami mięśni. Może powinna się była domyślić, że Bertinelli coś od niej wyczuła, ale najwyraźniej zapomniała to i owo w czasie, kiedy jej przyjaciółka była na zwolnieniu. — Pomyliłaś mnie chyba z jakąś inną neurochirurg w tym szpitalu — stwierdziła niemal urażona tym, co usłyszała. Nie była z tych, co narzekali na to jak wyglądał/a jej fizjo. Tak długo jak dobrze wykonywał robotę. Jak tylko Margo zaczęła jej podawać to szalenie trudne hasło, Mal je wpisała do telefonu, żeby móc się pozbyć tej aplikacji, która do niczego jej nie była potrzebna, skoro miała męża. I Astorię, której nie potrafiła nawet pocałować, chociaż bardzo by chciała.
Słuchała jej opowieści o Beverly i historii, która je połączyła. Poruszała w pewnych momentach głową, ale minę miała nieodgadnioną. Serce jej trochę szybciej zabiło, gdy padł fragment o poznawaniu i całowaniu. Skądś to znała. Wcale nie z romantycznego filmu. Wtrąciła się tylko raz, żeby wskazać poprawne słowo — rozmyło, ale poza tym dała jej dokończyć.
Nie ma na co czekać, kiedy obie tego chciałyście — powiedziała miękko i uśmiechnęła się lekko do swojej przyjaciółki. Nie było tu czego osądzać. Ludzie nie byli święci, błędy popełniali, ale nie było co trwać w relacjach, które nie dawały komuś szczęścia, jeśli miało się odwagę i możliwość z nich wyrwać. A Margo miała rację — nie było co czekać, kiedy się wiedziało, że to to. — Nikogo przecież nie skrzywdziłyście. Podtrzymywanie martwego małżeństwa przy życiu ma równie wiele sensu co przypinanie pacjenta ze śmiercią mózgową do maszyn i czekanie na cud — dorzuciła jeszcze trzy grosze do tego, mówiąc już prawie ze swojego doświadczenia. Z tym, że ona była tą idiotką, która to robiła. Z tym, że nie liczyła na cud, wiedziała, że ten nie nadejdzie. — Chętnie ją kiedyś poznam, jeśli będziesz chciała nas sobie przedstawić — wyraziła swoją szczerą chęć, popartą jeszcze szerszym uśmiechem. Chciała zadać Margo więcej pytań na temat Beverly, ale w tym momencie jej pager się odezwał. Bez wahania wyciągnęła go z kieszeni i spojrzała na komunikat. Podniosła wzrok na lekarkę.
Czas na pogawędki się skończył, jest robota — poinformowała ją, dopijając resztki kawy ze swojego kubka. Kofeina się przyda, nawet jeśli adrenalina zrobi swoje, skoro dostała wezwanie na SOR. — Może dostaniesz swoje życzenie — dodała, kiedy wstawała z miejsca. Sprawę, która wepchnie ją na salę operacyjną.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Zmarszczyła brwi, bo wcale nie powiedziała, że małżeństwo Beverly było martwe. Wspomniała tylko, że rozpad nie był z jej winy i doszło dni niego między żonami, lecz nie ujawniła więcej szczegółów. Nie mogła, bo rozchodziło się o poważną sprawę karną, poza tym była pewna, że Strand nie chciałaby aby ktokolwiek rozpowiadał o jej żonie przestępczyni. Po miasteczku na pewno rozejdą się plotki, ale Margo na pewno nie będzie jedną z tych co rozpuści jedną z (jedyną prawidłową) wersji. Nie chodziło jednak o sprostowanie słów koleżanki po fachu a próbę zrozumienia, skąd pojawił się w niej ów wniosek. Ktoś powiedziałby, że to w miarę oczywiste, bo wiele małżeństw się wypala, ale może podłoże leżało gdzieś głębiej? Może Mallory wspomniała o tym, bo w jej otoczeniu działo się coś podobnego? Może wśród rodzeństwa, u przyjaciółki albo u niej samej?
Procesy myślowe Bertinelli pracowały jak szalone próbując rozgryźć zagadkę jeszcze zanim uzna, że warto po prostu o to zapytać.
- Tylko, jeśli pójdziesz do fizjoterapeuty. – Upierała się przy swoim dobrze wiedząc jak przehandlować własne zdanie. Nie było to jednak coś, co próbowała komuś wmówić a zwyczajna troska podparta faktami, które jasno mówiły, że Mallory należało się porządne wyciśnięcie paru napiętych mięśni. W innym wypadku za parę tygodni zaczną jej dokuczać silne bóle, których w ich pracy lepiej uniknąć.
- Tylko ciebie. – Czekała robota. – Mnie nikt nie.. – Wtedy usłyszała dźwięk dzwonka telefonu i to wcale nie był sms od Beverly. – Mam uwierzyć, że wpuścisz mnie na salę? – zapytała z powątpiewaniem, kiedy obie wyszły z pokoju. Szybkim krokiem ruszyły w stronę windy, co dało im jeszcze trochę czasu na rozmowę. Przecież to nie tak, że w magiczny sposób pojawiały się na SORze albo że będą biec jak poparzone.
- Mallory, czemu pomyślałaś, że małżeństwo Beverly jest martwe? Ja tego nie powiedziałam a skoro ty pomyślałaś to.. – Jak to się mówiło „głodnemu chleb na myśli”. – Ktoś z twoich bliskich ma problem? Albo ty? – Nie cackała się. Włoska krew, Włoski temperament i szczerość w wyrażaniu myśli, które dopadły ją zanim wyszły z pokoju lekarskiego.
Stojąc w windzie uważnie wpatrywała się w kobietę, która albo nie mogła albo nie chciała odpowiadać. Mogłaby ściemniać, ale Margo ciężko było okłamać. Nie dało się zwłaszcza, że to dobra kobieta, która ze wszystkimi dzieliła się swoją pozytywną energią i nic w zamian nie brała. Takiej to tylko podać serce na talerzu wiedząc, że nie przebije go nożem.
Drzwi od windy otworzyły się umożliwiając Henderson ucieczkę od odpowiedzi.
- Nie myśl, że ci odpuszczę – oznajmiła zanim sama wyszła z windy. Wystarczyło parę szybkich kroków, gdy nagle razem z Mallory zatrzymały się jak wryte na widok dwóch mężczyzn przebitych jednym stalowym prętem. Siedzieli na dwóch łóżkach jeden za drugim tak, jakby stali prosto na celowniku czegoś, co.. nie, przecież nic nie strzelało stalowymi prętami. A jednak jakimś cudem ten przebił się przez ramię pierwszego z nich i lecąc pod kątem wbił się w klatkę tego drugiego. Pręt wystawał niebezpiecznie blisko kręgosłupa.
- Ten drugi jest twój. – Cud się stanie jeśli nie będzie sparaliżowany a ten pierwszy nie straci ręki.
- Bertinelli rzuć na to okiem. – Doktor Stiller wskazał na plecy pierwszego z mężczyzn. Przy skórze obok pręta wystawało coś jeszcze. Łopatka. To była cholerna łopatka wybita dosłownie wyrwana ze stawu.
- Doktor Henderson, jak u ciebie? – zapytała musząc wiedzieć na czym obie stały. Miały jeden pręt i dwóch pacjentów.
Bertinelli odsunęła się od Brada pierwszego z poszkodowanych i spojrzała na Mallory dając znać aby do niej podeszła.
- Nie możemy ich położyć na boku, prawda? – Spodziewała się, że dodatkowy ruch sprawi, że pręt bardziej uszkodzi kręgosłup. Ramię i tak było zmasakrowane, więc Bradowi bardziej by nie zaszkodziło, ale temu drugiemu już tak. – Może go przetniemy? – Tylko, że to też może wywołać ruch.. – Może uda nam się ich jakoś ustabilizować? Potrzebna będzie każda para rąk. - Nie będzie decydować sama. Potrzebna była ocena Mallory i drugiego pacjenta, którego życie było bardziej zagrożone.
mallory henderson [/oznaczenie[
mistyczny poszukiwacz
Lorde
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Obiecałam już, że pójdę — przypomniała jej. Tym razem miała zamiar to naprawdę zrobić. Nie tylko dlatego, że chciała by Margo przestała jej o to suszyć głowę. Sama zdawała sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji bezczynności w tej sprawie. Nie chciała być krzywa ani, tym bardziej, nie móc operować z uwagi na ból i problemy z operowaniem narzędziami chirurgicznymi. Nie mogła sobie pozwolić choćby na drgnięcie jednego palca jak grzebała w czyimś mózgu czy nerwach. Ale mogła obiecać znowu, jeśli sprawi to, że pozna kobietę, która tak zawróciła Bertinelli w głowie. Był to nie lada wyczyn, więc nie mogła to być byle jaka niewiasta.
A jednak — powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Nie miała pojęcia czy ordynator oddziału ratunkowego podsłuchiwała ich rozmowę, czy też sama doszła do wniosku, że najlepiej będzie pokonać pozostałości po traumie włoskiej lekarki za pomocą zdecydowanych działań w kryzysowej sytuacji lub miała jakiś inny powód, ale cieszyła się z efektów. — To nie ja o tym decyduję — wzruszyła ramionami. — Ja bym Cię wpuściła, skoro mówisz, że rutyna Cię tam nie zaciągnie — dodała. Wierzyła w nią, w jej umiejętności i w to, że gdy przyjdzie na to pora to Margo stanie na wysokości zadania. Zwolniła, kiedy została zapytana o powód, dla którego zabiła w domyśle małżeństwo Beverly. Przez chwilę patrzyła na przyjaciółkę, a potem znów przyspieszyła kroku, żeby zdążyć do windy nim tam zjedzie na inne piętro. Wsiadły do środka, a Mal była wdzięczna za to, że miały tylko dwa piętra do pokonania.
Skoro sama pomiędzy nich nie weszłaś to chyba musiało umrzeć samo, żebyście mogły być razem — wyjaśniła jej, nie wspominając ani słowem o myślach, które od kilku tygodni krążyły jej po głowie. Były to głupie i naiwne marzenia skrywającej się w niej romantyczki. Nie kłamała. Ale nie mówiła też Bertinelli wszystkiego. Nie czuła, żeby były to dobre okoliczności. Musiała się skupiać na swojej pracy, a nie na mężu, który nie szanował małżeńskich przysiąg ani na kobiecie, która sprawiała, że Mallory pragnęła postąpić podobnie. Tak po prostu wywnioskowała na temat poprzedniej relacji lubej pani doktor. Skoro małżeństwo się rozpadło, a Beverly była gotowa ruszyć dalej z Margo to z perspektywy Mal było ono martwe. Może nakładała na to swoją własną perspektywę, bo gdyby doszło do rozwodu między nią a Raymondem to nie chciałaby mieć z nim później nic wspólnego, ale i bez tej sytuacji wydawało jej się to całkiem naturalnym następstwem. Nawet gdyby Strand postanowiła się dalej przyjaźnić ze swoją byłą żoną/byłym mężem, małżeństwo już nie istniało. — Nigdy bym tak nie pomyślała — zapewniła swoją przyjaciółkę. Wiedziała, że jak zwęszy trop to nie odpuści. I tak naprawdę, mogła jej powiedzieć co nieco. Nie wszystko. Skoro sama zmagała się z licznymi “przygodami” miłosnymi, może mogła podzielić się swoimi mądrościami. Może któraś z nich mogłaby pomóc Mallory. Na razie jednak musiały pomóc… Nie miały czasu by zastanawiać się jak do tego doszło, chociaż w głowie Henderson pojawiła się od razu pewna scena z “Oszukać przeznaczenie”.
Tak, ten zdecydowanie jest mój — potwierdziła i sięgnęła po rękawiczki. Będzie musiała go dotknąć, samym patrzeniem pomóc mu nie mogła. Przystąpiła do pracy, odkładając n bok wszelkie rozterki i przemyślenia na jakikolwiek inny temat niż tego co się działo z jej pacjentem i tego jak mogła mu pomóc. Jak już dokonała wstępnego badania Keitha, została przywołana przez Margo, więc podeszła do niej, po drodze jeszcze mówiąc pielęgniarce, żeby jak najszybciej zaczęła przygotowywać zapasy krwi dla obydwu pacjentów.
Nie możemy — pokiwała głową. — Za duża szansa, że pręt się przesunie. Do tego nie mamy nawet boku, na którym możemy ich położyć — dodała, przyglądając się pacjentom z pewnej odległości. Trudno było zachowywać zimną krew i opanowanie, gdy patrzyło się na przypadek taki jak ten, nawet jeśli widywało się już dużo beznadziejnych sytuacji. — Nie damy rady tego zrobić bez powiększania ich ran — drgania by oznaczały, że pręt by wibrował i się przesuwał. Nie mieli tu niestety lasera, który ciął metal. — Nie potrafię orzec bez żadnego badania czy nie uszkodził mu kręgów ani nerwów — tym razem kręciła głową na boki, myśląc intensywnie o tym jak podejść do tematu. — Nie wspominając o wszystkich organach wewnętrznych — tak się skupiła na kręgosłupie, że pominęła w swojej odpowiedzi wszystko inne co znajdowało się pomiędzy klatką piersiową a dolnym odcinkiem pleców. Westchnęła ciężko. — Czarno to widzę. Co byłoby najsensowniejsze dla Brada? — zapytała Bertinelli, czując już, że to, co byłoby najlepszą opcją dla jednego niekoniecznie musi być taką dla drugiego z pacjentów.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Bertinelli nie pytała o szczegóły zajścia. Być może usłyszy o nich od pielęgniarek lub rezydentów, ale tak naprawdę przyczyny nie miały znaczenia. Faktem było bowiem, że w ciele mężczyzn tkwił stalowy pręt zagrażający ich zdrowiu i życiu. Nic innego się nie liczyło, poza chorobami współtowarzyszącymi u pacjentów. Ci jednak po wstępnej kontroli nie chorowali na hemofilię, nie mieli szykującego się do wybuchu tętniaka (o którym by wiedzieli) ani nie mieli HIV albo WZW, przy których lekarze powinni zachować jeszcze większą ostrożność aby przypadkiem krew zarażonych nie dostała się do ich własnego krwiobiegu.
- Ciśnienie krwi w ręce spada. Może ją stracić jeżeli nie wyjmiemy pręta i go nie zoperuje. – Im szybciej tym lepiej, ale tym manewrem mogli zabić Keitha albo uszkodzić mu kręgosłup sprawiając, że będzie kaleką albo warzywem. – RTG odpada. Możemy spróbować, ale pręt może rozmazać obraz. – Mówiła na głos to o czym zapewne obie myślały. – W obozie dla uchodźców w Palermo mieliśmy tylko USG z wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Nie będziesz miała pełnego obrazu, ale to zawsze coś. – Pytająco spojrzała na Mallory, która mogła spróbować zbadać pacjenta z pomocą USG, choć i tak nie zobaczy tego co będzie chciała. Jednak mając wgląd na pewne elementy w ciele mężczyzny może będzie w stanie „na czuja” ocenić całą resztę? To jednak bardzo ryzykowna zagrywka a to przecież nie był biedny obóz dla uchodźców.
Spróbujmy z RTG. Będę pilnować ciśnienia w ręce Brada. – Musiała podjąć to ryzyko i kupić nieco czasu drugiemu pacjentowi. Nie mogła decydować tylko za swojego, chociaż jako lekarz miała obowiązek go ratować. Czy w takim przypadku miała olać drugiego poszkodowanego? Wiadomo, że lekarze zawsze walczyli o swoje, ale nie było sytuacji bez wyjścia. Margo wierzyła, że razem z Mallory coś wymyślą. Potrzebowały tylko czasu i odpowiedniego badania.
- Wieziemy ich na RTG! – zawołała sprawiając, że wokoło zebrany personel od razu złapał za łóżko, na którym siedzieli pacjenci (wcześniej pisałam o dwóch łóżkach, ale to bez sensu skoro łatwiej było ich usadzić okrakiem na jednym).
- Jeżeli się nie uda, trzeba będzie spróbować z USG. – Znów spojrzała na Henderson ciekawa czy była na to gotowa. Nie była sama. Margo zawsze ją wesprze, pomoże i skonsultuje. Jeśli zajdzie potrzeba to weźmie na siebie pół winy, ale jak na razie nie przewidywała najgorszego. Była dobrej myśli. Po prostu musiały działać.
Pilnując ciśnienia w ręce pacjenta szła obok łóżka aż do windy i potem korytarzem w stronę kolejki z RTG. Osoby przed nimi widzące obu pacjentów bez wahania ustąpiły miejsca. W tle dało się usłyszeć szepty pytające o okoliczności zdarzenia i o to czy mężczyźni żyją. Cholera, nie wiozłyby ich na RTG gdyby nie żyli.. chociaż, gdyby jeden z nich zmarł to nadal nie mogłyby go ruszyć, żeby nie uszkodzić drugiego.
- Możemy ich rozłączyć na sali operacyjnej. – W ten czy inny sposób musiały to zrobić. – Będziemy potrzebować pielęgniarzy i stabilizatorów. Uśpimy ich na siedząco i możemy spróbować bardzo powoli wysunąć Keitha. – Gdyby najpierw zrobiły to z Bradem mogłyby naruszyć kręgosłup u tego pierwszego. – Bark Brada i tak jest zmasakrowany. Delikatne poruszenie prętem nie sprawi, że straci czucie w całym ciele. – Co jednak mogło się stać z Keithem, a czego obie wolały uniknąć. Każda dbała o swojego własnego pacjenta, ale na pewno żadna nie chciała, żeby ta druga straciła kogoś na stole. – Co o tym myślisz? - Czy istniało inne rozwiązanie?
mistyczny poszukiwacz
Lorde
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Czyli działamy szybko, nie mamy czasu na zbyt wiele badań — podsumowała sytuację po stronie Brada. Dla Keitha lepiej by było, gdyby mieli go więcej na wykonanie najróżniejszych pomiarów i obrazów, jakie tylko mogli. Jego sytuacja była bardziej stabilna, tak długo jak żaden z nich nie wykonywał żadnego ruchu, o czym co chwila ktoś im przypominał. I dobrze, bo jakby zapomnieli i spróbowali pogmerać palcem w nosie to mogliby sparaliżować Keitha od bioder w dół. Albo w górę. Trudno to było określić bez jakiegokolwiek obrazu. — Nie wiem czy chcę działać na czuja na podstawie USG, ale jeśli nie będziemy mieć innej opcji… — powiedziała po wysłuchaniu pomysłów Margo, które i jej chodziły po głowie, ale na razie szukała jeszcze innej możliwości.
Spróbujmy, może coś zobaczymy — pokiwała głową i ruszyła z powrotem do łóżka, na którym siedzieli połączeni prętem mężczyźni. — Tylko ostrożnie i powoli! — dorzuciła do zarządzenia doktor Bertinelli, bo jak zobaczyła całą chmarę personelu przy ich łóżkach to z miejsca pomyślała o nadgorliwych stażystach, którzy chcieli się wykazać i mogli przedobrzyć. Zadała kilka pytań Keithowi, kiedy ich przewożono, a potem zrównała swój krok z przyjaciółką.
Każę przywieźć USG na salę operacyjną. Keith mi właśnie powiedział, że nie czuje palców w prawej stopie. Liczę, że to tylko przez to, że siedzenie okrakiem odcina mu krążenie, a nie przez to, że ten pręt mu przerwał układ nerwowy — stwierdziła i zerknęła na swojego pacjenta. Później odreaguje tę całą lawinę emocji, którą zepchnęła głęboko do specjalnie przeznaczonej do tego szuflady jak tylko zobaczyła pręt przebity przez dwóch facetów. Wróciła na swoje miejsce obok własnego podopiecznego i kontynuowała rozmowę z nim, żeby go uspokoić.
Stanęły obie w pokoju radiologa, z którego mogły obserwować jak Keith i Brad są przygotowywani do RTG. Mallory odetchnęła głęboko, krzyżując ręce na piersi. Wysłuchała pomysłu Margo, nieświadomie kiwając głową.
Jeśli nie będziesz musiała przez to amputować to lepiej zacząć od Keitha. Będziemy musiały wysuwać pręt od strony Brada, jednocześnie trzymając Keitha w idealnie tej samej pozycji dopóki nie wyjdzie cały z jego strony. Potem trzeba go będzie przenieść szybko na drugie łóżko i wezmę się do pracy — kontynuowała od momentu, w którym Włoszka przerwała. Patrzyła przy tym na nią, szukając potwierdzenia. — USG i tak będę musiała zrobić, nie wiem czy pręt nie zahacza o żadne narządy wewnętrzne bliżej rany wejściowej. Będziemy potrzebować chirurga ogólnego na pewno też. Kto jest dzisiaj? — zapytała. Otworzyła drzwi i wychyliła się, żeby przywołać jednego ze stażystów by mogły mu przekazać instrukcje odnośnie tego jak ma zostać przygotowana sala operacyjna dla nich.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Doskonale rozumiała decyzję Mallory. Gdyby w Palermo mieli więcej sprzętu również by z niego korzystali zamiast na czuja próbować zobaczyć coś przez stare USG. To było cholernie ryzykowne, bo nie dawało pełnego obrazu, ale Margo opierała się na tej metodzie tyle razy, że czuła się z nią pewniej niż (zapewne) ktoś, kto nie musiał robić tego często. Dlatego jeśli Henderson zdecyduje się na to konkretnie badanie, wesprze ją i doradzi jako konsultantka bez negowania decyzji, którą podejmie neurochirurg. Nie wchodziły sobie w kompetencje i tak też będzie, o ile nadal pozostaną w dobrej komitywie i przede wszystkim będą się komunikować. To cechy udanej współpracy.
Nie istniało rozwiązanie idealne. Nie było żadnego poradnika, jak powinny zachować się w tej sytuacji. Zero instrukcji, krok po kroku, co należało zrobić. Działały zgodnie ze swym przekonaniem i doświadczeniem, które albo pomoże im ich uratować albo obojga stracą, bo nawet stan Brada nagle mógł się pogorszyć. Praca przy tak nagłych przypadkach to jak chodzenie po polu minowym. Nie wiesz, kiedy bomba pierdolnie.
- Dam radę. Zrobimy to powoli. – Nie będą szarpać prętem, ale nawet wtedy istniała możliwość uszkodzenia większej ilości tkanek w ręce Brada. Jednak doktor Bertinelli była pewna siebie i czuła, że da radę to odratować, o ile nie będą dłużej zwlekać. Naprawienie tkanek to kwestia czasu, ale to na nic się nie zda jeżeli ręka obumrze, co mogło się stać gdy dopływ krwi nie będzie satysfakcjonujący.
- Dolton chyba dzisiaj ma dyżur. – Wydawało jej się, że go widziała, ale o dokładne zorientowanie się Henderson powinna poprosić stażystę. Bertinelli mogłaby się wychylić i powiedzieć, że miała specjalizację z chirurgii ogólnej, ale na pewno nie posiadała tyle doświadczenia w tej dziedzinie co wspomniany Dolton. Wolała nie szarpać się tam, gdzie inni mieli większą wiedzę zwłaszcza, że w ostatnich latach zajmowała się chirurgią urazową. To w niej się szkoliła i nabierała doświadczenia, ale gdyby jakimś chorym zrządzeniem losu byłaby potrzeba w innej specjalizacji.. cóż, możliwe że by się tego podjęła. W końcu chodziło o życie pacjenta.
- Robiłaś kiedyś co takiego? – zapytała z ciekawością i po chwili się uśmiechnęła. – Będzie zabawa. – Podchodziła do tego optymistycznie. Wiedziała, że sprawa była trudna i skomplikowana, ale takie właśnie miała podejście. Szukała superlatywów a fakt, że mierzyły się z czymś takim i inni lekarze będą im zazdrościć.. cóż, to ją trochę radowało.
Sprawa zmieniła się, kiedy pół godziny później stanęła przed umywalkami zakładając na głowę czepek. Zobaczyła na sali zespolonych pacjentów, ale to nie oni byli teraz w jej głowie a samo pomieszczenie, w którym ostatnio doszło do traumatycznej sytuacji. To nie była konkretnie ta sala operacyjna, ale wszystkie mniej więcej wyglądały tak samo. Zresztą nie chodziło o miejsce a samo to co w nim robiła – operowała z innymi chirurgami i zostali zaatakowani. Takich rzeczy się nie zapomina.
Wyjęła telefon chcąc zadzwonić do Beverly. Pragnęła usłyszeć, że da sobie radę i wszystko będzie w porządku, ale nim wybrała numer, do pomieszczenia weszła Henderson. Uśmiechnęła się do niej decydując na wysłanie krótkiej wiadomości i po schowaniu telefonu stanęła obok Mallory przy umywalkach.
- Dolton się znalazł? – zapytała chcąc nawiązać rozmowę nawet o byle czym tylko po to aby nie myśleć o tym, gdzie zaraz miała wejść. – Na pewno podrywał jedną z mamusiek na pediatrii.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Mallory była zachowawcza. W granicach rozsądku i dostępnych możliwości. Skoro Margo twierdziła, że mają czas na wykonanie niezbędnego minimum, jeśli chodziło o badania, wolała to zrobić niż ryzykować opierając się jedynie na obrazie z USG. Szczególnie w przypadku takim jak ten, gdzie nie wiedziała z jaką prędkością wbił się pręt, a więc i jak bardzo rozorał wszystko na swojej drodze. Gdyby Włoszka powiedziała jej, że nie mają czasu do stracenia, pojechałyby prosto na salę operacyjną i tam sobie poradziły najlepiej jak mogły, biorąc pod uwagę okoliczności.
Pokiwała głową i zapytała o Doltona jak mówiła stażyście o tym, czego im potrzeba. Nawet jeśli Bertinelli była też chirurgiem ogólnym, miała mieć pacjenta w tym samym czasie, który będzie wymagał całej jej uwagi.
Czy wyjmowałam kiedyś pręt z kogoś? Raz, ale to był pręt zbrojeniowy, nie… to — powiedziała i wskazała ruchem dłoni na to, co przebiło dwoje mężczyzn na wylot. — Tak — przyznała i pozwoliła sobie na lekki uśmiech, bo mimo szoku i stresu, czuła też ekscytację. W końcu było to wyzwanie, a chirurdzy żyją dla wyzwań. Im wyższej się wspinają, tym większy haj czują patrząc w dół na to jak daleko od nich jest ziemia. Obrazy po chwili zostały zawieszone przed nimi, a one miały kilka minut na to by im się przyjrzeć i ustalić dokładny plan działania, niezmieniony specjalnie przez to, co zobaczyły.
Znalazł się, ma do nas dołączyć za dziesięć minut. Może najpierw musi zdobyć numer — poinformowała przyjaciółkę, kiedy weszła do części przygotowawczej sali operacyjnej. — Albo zostać po raz setny odrzuconym — dodała w ramach drobnej złośliwości. Rzadko sobie na takowe pozwalała, ale lekarz był znanym podrywaczem, którego flirty często paliły się na panewce, czasem w dość spektakularny sposób. Jak wtedy kiedy pijany podrywał Mallory na przyjęciu świątecznym, na którym był również jej mąż. Poprawiła na głowie swój burgundowy czepek i podeszła do umywalek, żeby umyć ręce. Odwróciła głowę by obserwować w tym czasie Margo. Podejrzewała, że emocje wywołane pojawieniem się pacjentów mogły w niej opaść i teraz mierzyła się ze swoim koszmarem. — Jeśli czegokolwiek potrzebujesz, daj mi znać — poprosiła ją miękko. Uważała na zajęciach z psychiatrii, ale było to dawno temu, więc mogła oferować kobiecie jedynie swoją pomoc i wsparcie. — Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Teraz i tam — wskazała głową na salę operacyjną za szybą. Przygotowania do operacji dobiegały końca, co oznaczało, że zaraz będą mogły wchodzić i rozpoczynać badanie USG na Keith'ie, a następnie wyciągać pręt. Anestezjolog już czekał, sprzęt również.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Zerknąwszy na drzwi do sali operacyjnej przypomniała sobie parę momentów z ciężkich wydarzeń mających miejsce w szpitalu. Nie planowała tego. Wystarczyło zerknięcie w bok i nagle ów obrazy pojawiły się przed jej oczami sprawiając, że żołądek lekko się zacisnął. Nie było to jednak coś, co napięło ją całą sprawiając, że nie mogła się ruszyć, choć na moment uciekła myślami gdzieś daleko.
Głos Mallory wybudził ją z chwilowego letargu. Spojrzała na kobietę i posłała jej ciepły uśmiech w ramach podziękowania za jej wsparcie. Cieszyła się, że na salę wchodziła z kimś, kto wiedział przez co przeszła. Na pewno, kiedy była gotowa, przy dobrym winie opowiedziała Henderson dokładnie co się stało, dzięki czemu teraz nie musiała niczego ukrywać. Jeżeli poczuje, że nie da rady, ręce jej drżą albo nie umie się skupić; powie o tym. Spojrzy na Mallory i całą sobą da znać aby ta szukała innego chirurga urazowego.
Tak zrobi, o ile zajdzie potrzeba.
Na razie, po dokładnym umyciu rąk, założyła maseczkę i razem z drugą panią chirurg weszły na salę pozwalając personelowi pomóc im dodatkowo się zabezpieczyć (fartuch i rękawiczki).
- Brad, jak się czujesz? – zapytała swego pacjenta, który trzymał się znacznie lepiej od drugiego. – Za chwilę dostaniecie narkozę – uprzedziła ich dając do zrozumienia, że jeżeli chcieli, to mogli teraz powiedzieć coś, co zostałoby przekazane rodzinom. Nikt oczywiście nie mówił o śmierci, ale Keith wydawał się nieco świadom swej sytuacji, dlatego poprosił aby przekazać jego rodzinie, że ich kocha i bardzo żałuje niedokończonej budowy domku na drzewie.
Bertinelli wymieniła z Henderson spojrzenia i kiedy narkoza zaczęła działać wraz z resztą personelu bardzo powoli wyciągali pręt.
To co się działo można uznać za szalone. Na pewno niecodzienne w szpitalach, co obie panie przyjęły jak prawdziwe wyzwanie, którego się nie obawiały. Niestety moja medyczna wiedza ogranicza się do seriali, więc przeskoczę operacyjny proces rozdzielania panów, a potem ich składania w dwóch różnych salach.
Nie było łatwo. Pot na czole nie pojawił się znikąd i raz Margo myślała, że jednak nie da rady, bo niespodziewanie na salę wpadł stażysta z jakąś arcyważną wiadomością przekazaną anestezjologowi, co przypomniało jej o niechcianej wizycie napastnika. Wystarczyło jednak spojrzeć na Mallory, zobaczyć jak jej maseczka zasysa się wraz z wzięciem oddechu i razem z nią wziął parę głębokich oddechów, aby wrócić na właściwe tory. To było parę minut przed tym, gdy musiały się rozdzielić i zdziałać cuda w swych dziedzinach.

Po operacji i ogarnięciu się Bertinelli poszła do pokoju socjalnego z łóżkami. Była już dwudziesta trzeba, czyli już dawno przekroczyła godziny pracy aktualnej zmiany a kolejną zaczynała o szóstej rano. Uznała, że nie opłaca jej się jechać godzinę do Lorne Bay tylko po to aby przespać się max cztery godziny i znów wracać. Przenocowanie w szpitalu było najlepszą opcją, o czym opowiedziała Beverly, do której od razu zadzwoniła.
Po rozmowie z nią położyła się z myślą o zaczerpnięciu odpoczynku, ale z tyłu głowy cały czas myślała o Mallory. Mogłaby zadzwonić do stażysty i poprosić aby ten sprawdził, czy operacja już się zakończyła, ale postanowiła odczekać piętnaście minut i wcale dużo się nie pomyliła.
Dokładnie po dziewięciu minutach Henderson pojawiła się w progu pokoju. Na jej twarzy widniało zmęczenie, ale też coś jeszcze, co wpół mroku ciężko było odczytać. Operacja się udała czy nie?
Margo uniosła tułów do siadu i chwilę odczekała zanim zadała istotne pytanie.
- Keith ma się dobrze? – Nie zapytała „Czy Keith nie żyje?”. To mogłoby sugerować, że brała pod uwagę jego śmierć, czego nie życzyła ani jemu ani Mallory. Z całego serca wierzyła, że wszystko będzie dobrze i z tą też energią wyszła (wręcz emanowała) do przyjaciółki.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ