neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
002.
Julia, jak to miała w zwyczaju, pojawiła się niespodziewanie. Pewnego dnia Mal dostała wiadomość obwieszczającą jej powrót i pytanie czy chce się zobaczyć. Przyzwyczajona do takiego obrotu spraw, zgodziła się bez wahania i zaprosiła przyjaciółkę do siebie. Stęskniła się za nią, choć jak zwykle straciła poczucie czasu i nie była pewna jak długo jej tym razem nie było. Przez lata zaczęła tracić poczucie czasu jeśli chodzi o obecności i nieobecności przyjaciółki i po prostu cieszyła się z możliwości widzenia się z nią, gdy była i rozmów przez telefon, kiedy odkrywała świat. Ona podróżowała znacznie mniej i rzadziej, twierdząc uparcie, że nie ma na to czasu i nie chce pozostawiać pacjentów, ale tak naprawdę nie o to chodziło. Straciła zapał do wielu spraw na przestrzeni lat, odkąd jej małżeństwo zaczęło się psuć. Z wieloma sprawami tak się to właśnie miało. Tylko pracy Ray jej nie zmącił swoim zachowaniem. To było tylko i wyłącznie jej i nie mógł jej tego odebrać.
Dlatego spędzała tam dużo czasu. Wróciła z dyżuru o poranku, bo miała nockę i odespała kilka godzin przed tym jak zaczęła się szykować na odwiedziny Julii. Zaczęła od prysznica, a potem wzięła się za przygotowywanie im posiłku. Pieniędzy miała tyle, że stać by ją było na zatrudnienie kogoś, kto by za nią gotował, ale nigdy się na to nie zdecydowała. Za mało jej było w domu, żeby miało to jakikolwiek sens i lubiła całkiem zajmować się tym sama. Uznała, że zorganizuje im małą ucztę w stylu śródziemnomorskim. Jej kuchnia pachniała po kilku godzinach oliwą, cytrynami i ciepłym pieczywem. Sama Mallory zapewne też, ale o tym fakcie musiałaby ją poinformować panna Crane, bo sama nie była już tego w stanie wyczuć. I wyglądało na to, że zaraz będzie miała szansę, bo dzwonek do drzwi zadzwonił. Mal nie spodziewała się nikogo innego, więc czym prędzej ruszyła w stronę wejścia.
Cześć! — przywitała ją entuzjastycznie, kiedy tylko ją zobaczyła i nachyliła się, żeby móc ją przytulić. Po chwili wypuściła ją z swoich objęć i zaprosiła gestem do środka. — Ile to tym razem było? — zapytała na wstępie, żeby wyjaśnić nurtującą ją kwestię. Chodziło jej oczywiście o długość wyjazdu z Lorne Bay. To pytanie stosunkowo często padało z jej strony podczas pierwszego spotkania o powrocie. — Założyłam sobie dość śmiało, że wypijesz ze mną wino, więc pozwoliłam sobie otworzyć pierwsze — zagadnęła ją, kiedy kierowały się do kuchni, gdzie musiała jeszcze co nieco dokończyć zanim będą mogły zacząć ucztowanie. — Potrzebowałam go do muli — uściśliła, bo w samotności nigdy nie pijała, choć powodów by tak czynić w celu rozluźnienia się miała całkiem sporo.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Były znajomości, które podczas jej częstych zniknięć naturalnie dogorywały. Do nikogo nie mogła mieć o to pretensji, bo trudno było utrzymać relację między dwoma kontynentami, charakteryzującymi się różną strefą czasową. Poza tym Julia nigdy nie była fanką mediów społecznościowych, a swój Instagram traktowała jedynie jako źródło malarskich inspiracji, nie zaś rzetelną kronikę jej poczynań w świecie. Przyjaciele, którymi się otaczała, musieli zrozumieć wiele i z tego też powodu nie umiała ich zmuszać do podtrzymywania tego ognia i zapału, który jej zawsze towarzyszył.
Wyjątkiem od reguły była Mallory, która w Australii była portem, do którego Crane dobijała z różną częstotliwością, ale zawsze wiedząc, że drzwi pozostaną dla niej szeroko otwarte. Na pierwszy rzut oka wydawały się absolutnie różne od siebie, ale Julia wiedziała, że łączy je pasja i choć to jej przyjaciółka ratowała życia, a ona je tylko próbowała uchwycić za pomocą pędzla, ta zaciętość i pracoholizm sprawiały, że mogła zjawić się tutaj po praktycznie roku i... kilku tygodniach. Nie od razu przecież wpadła na ten zacny pomysł czując, że musi najpierw przetrawić wszystko to, co padnie dzisiejszego dnia. Z innymi ludźmi mogła przecież gawędzić o głupotkach, o wystawie, o zamieszaniu związanym z powrotem na stare śmieci i flirtami z lekarzami (do których Crane zawsze miała słabość), ale Henderson zaraz pozna, że to blef i będzie musiała powiedzieć jej jedną z najbardziej bolesnych prawd.
Poroniła. Znowu.
Zdradziła. Znowu.
Przespała się z byłym. Znowu.
Można było to podsumować krótkim stwierdzeniem, że najwyraźniej niewiele się zmieniło w ciągu tego roku, ale miała wrażenie, że również znowu ubyło jej trochę serca. I tylko zapał pozostał, bo od progu dała się porwać w objęcia śmiejąc się na całego i wreszcie wyrywając tylko po to, by wręczyć jej prawdziwego szampana oraz wino.
- Zabalowałam we Francji jakieś pół roku temu - wyjaśniła wzruszając ramionami i rzucając w nią pudełko z makaronikami. - Masz. Jest szansa, że przytyjesz i nie będziesz tak perfekcyjna - wystawiła jej język, a na wspomnienie wina od razu wzięła się za nalewanie go i wychyliła niemal duszkiem pierwszy kieliszek. Oczywiście, że będzie pić i będzie opowiadać o tym jak zamierza zapuścić tu korzenie... na jakieś dwa lata. - Wróciłam głównie po to, by zorganizować wystawę - wyjaśniła na dobry początek i rozejrzała się uważnie, ciekawa czy pan domu (koszmarne określenie) może do nich dołączy. - A gdzie zgubiłaś tego od obrączki? - nie trzeba było być Sherlockiem, by pojąć, że Julia go nie lubiła zbytnio, ale... I tak powinna być z niej dumna, bo najchętniej wbiłaby mu nożyczki do oczu. Do tych samych, którymi oglądał się za innymi. Chętnie by mu je wydłubała i podała z mulami, jeśli to ona miałaby gotować.
Na razie jednak rozsiadła się na kanapie i spojrzała na Mallory uważnie- z troską, z niepokojem, ale i z okrutną wręcz tęsknotą, która wreszcie miała odlecieć w hen, nieznane, skoro tu już była. I za to właśnie ceniła powroty do domu.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Mal rzadko miała siły i czas by utrzymywać z kimś stały kontakt, spotykać się regularnie i być na bieżąco z tym co się działo w życiu takiej osoby, może poza jej współpracownikami, ale to było trochę co innego. Nie można tego było rozpatrywać w takich samych kategoriach jak innych znajomości. Dlatego przyjaźń, która połączyła Julię i ją była dla niej idealna. Każde pojawienie się kobiety w jej życiu było jak nadejście wiosny, która niosła ze sobą powiew świeżości i sprawiała, że Mallory wyrywała się na pewien czas z marazmu codzienności.
Między innymi z tego powodu łatwo jej było przy niej udawać, że wszystko jest w porządku. Crane nie widziała jej na tyle często by szczęście, które czuła lekarka na jej widok zdążyło przygasnąć i zostać zastąpione przez zdystansowanie, którym odgradzała się od reszty świata i niemal apatyczny spokój. Przy przyjaciółce mogła być tą lżejszą wersją siebie, nieprzytłoczoną przez ciężar sytuacji, w której trwała na własne życzenie. Była to nieszczerość z jej strony, ale jej dawała szansę na oderwanie się od swojej rzeczywistości, a do tego uważała, że nie ma co obciążać tym Julii, która miała swoje dość absorbujące życie. Tak naprawdę była to wymówka, która pomagała Mallory w zarządzaniu swoim poczuciem winy. Tym razem miało być trudniej, skoro pierwszy raz od dawna jej powoli przymierające serce zabiło szybciej. Nie dla męża.
Może dlatego przytulała Julię z większym entuzjazmem niż wcześniej, bo w ostatnim czasie poczuła, że wciąż żyje. Przejęła prezenty od przyjaciółki, spoglądając na nie z uznaniem, ale znacznie ciekawsza była zmian jakie zaszły w kobiecie.
Z kimś czy sama? — zapytała, unosząc brew i złapała pudełko swoich ukochanych ciasteczek w locie. — Dziękuję za ciastka, alw dlaczego życzysz mi takich rzeczy? — wypowiedziała to pytanie bardzo spokojnie, bo nie była jedną z tych kobiet, które nie czuły się pewnie w swoim ciele i zaprzeczały, że wcale nie są szczupłe. Nie miała pojęcia czy wiązało się to z jej zawodem, przez który dość dobrze wiedziała gdzie leżą granice zdrowej wagi dla kogoś takiego jak ona, czy raczej ze sposobem, w jaki została wychowana. Zdziwiła się na widok sposobu, w jaki Julia wykończyła pierwszy kieliszek wina i sama upiła kilka łyków ze swojego, na razie wymownie milcząc. Podejrzewała jednak, że co nieco będzie musiała z przyjaciółki wyciągnąć jak już stanie się bardziej skora do zwierzeń, bo ewidentnie miała jej coś do powiedzenia.
Tego co tworzyłaś w ostatnim czasie? Czy też masz plany robić coś teraz? — widziała przebłyski tego, co Crane przelewała ze swojej wyobraźni na płótna, bo kilka razy udało im się porozmawiać na FaceTime. Zawsze była ciekawa tego, co rodzi się w głowie kobiety. — W pracy jest. Albo w delegacji… — wzruszyła ramionami, bo nie miała pewności gdzie jej mąż się znajduje i niespecjalnie się tym przejmowała. Tak długo jak nie plątał sie jej pod nogami, była zadowolona. — Wróciłam dzisiaj rano z dwudziestoczterogodzinengo dyżuru, więc nie miałam szansy się z nim zobaczyć — wyjaśniła, stojąc nad garnkiem i wykonując ostatnie ruchy związane z przygotowywaniem ich posiłku. Przełożyła muszle do półmiska. Na szczęście Julia nie będzie miała szansy wydłubywać Raymondowi oczu ostrym nożem do muli. Nie ze względu na niego, tylko na to, że marnowałaby się w więzieniu.
Zapraszam do stołu — zachęciła przyjaciółkę, kiedy stawiała naczynie na blacie, a potem jeszcze wróciła po kawałki bagietki zapieczone z masłem czosnkowym, które grzały się w piekarniku. No i wino, ono było dość istotne.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie umiała wtrącać się w czyjeś życie. Wynikało to głównie z tego, że pół życia spędziła w poligamicznej relacji, która była przez wszystkich oceniana. Wprawdzie w dużej mierze jej znajomi i przyjaciele, ostrzegający ją przed Adamem mieli rację- był kawałem skurwysyna- ale irytowało ją do granic możliwości to, że nie doceniali jej. Nie była przecież taka święta i zmienianie ludzi (bo nie tylko mężczyzn) jak rękawiczki weszło jej prędko w nawyk. Ba, okazało się, że jest zbawienne dla jej sztuki, więc na pytanie Mallory o to z kim balowała we Francji, roześmiała się lekko.
- Nie pamiętam już jak miał na imię. Możemy nazwać go Pierre na potrzeby tej historii - machnęła ręką i to samo mogło powiedzieć kobiecie, że nie było czego wspominać. Tak właściwie przed Julią mógł nawet stanąć sam cesarz, a równie obojętnie po wzruszyłaby ramionami. Nie mogła nic poradzić na to, że po pierwsze, nudziła się niesamowicie prędko, a po drugie i bodaj najważniejsze, nie zamierzała skupiać swojej uwagi na kimś innym jak jej przyjaciółka. To ona miała grać tu najważniejszą rolę i choć oczywiście, że zaczęło się od pytań na jej temat, wiedziała, że na tym nie poprzestaną, nawet jeśli znała jej granice i nie wciskała nosa w nieswoje sprawy. Mimo wszystko jednak całkiem po swojemu się martwiła, bo choć sypianie z kimkolwiek to była dla niej mocno jednorazowa sprawa, to już przyjaźnie zawierała na całe życie.
Zaśmiała się z jej rozsądnego pytania, czasami zapominała, że ma do czynienia z panią doktor, choć ostatnio medycyna jej była całkiem bliska. Głównie ze względu na znajomość z dwoma lekarzami, którzy dość mocno mieszali jej w głowie.
- Żartuję przecież, bo podkreślam jak bardzo PERFEKCYJNA jesteś - zrobiła cudzysłów nad tym epitetem, ale tak, Mallory była cholernie idealna i to w taki sposób, że mogła jej tego jedynie zazdrościć. Ona sama raczej była pieprzonym chaosem, który na pewno nie przygotowałby jej kolacji ani też nie odpowiadał tak spokojnie o nieobecności męża.
- Po ilu godzinach dyżuru?! Nie powinnaś się przespać, a nie pytać mnie o sztukę? - podążyła za nią do stołu i opadła z gracją na krzesło, choć już wypiła jeden kieliszek i miało prawo zakręcić się jej w głowie. - Głównie te, które malowałam w Europie przez ostatni rok. Myślę, że mają tu szansę zrobić furorę - dodała (nie)skromnie i spojrzała na nią uważnie. Martwiła się coraz bardziej, choć nie umiała to zapewne odpowiednio ubrać w słowa, zresztą nigdy nie była dobra w tego typu pocieszeniach.
- Straciłam dziecko, wiesz? - zapytała, ale w sumie Mallory nie miała prawa wiedzieć, bo wyjeżdżała stąd w pośpiechu będąc wcześnie w ciąży i równie wcześnie w tej ciąży przestała być, co przypieczętowało rozpad związku jej i Hyde’a. Potem już po Europie podróżowała głównie sama, ale utrata dziecka była jednak kluczowa. Może i nie do końca wiedziała czy sprawdzi się w roli matki, ale chciała spróbować, a teraz ponownie została sama i to jeszcze na dodatek z wystawą do zorganizowania. Miała jednak niejasne przeczucie, że akurat ta organizacja to po części jej ucieczka od żałoby. Nie mogła przecież się rozsypać, zresztą wpadła w wir nowych znajomości i zacierała dłońmi na stare.
Życie znowu miało być piękne.
- Ale dość o moich smętach. Opowiedz o twoim roku! Wiesz, że na żywo jest zupełnie inaczej - i właściwie dlatego zaczęła od swojej bomby emocjonalnej, by wreszcie ją onieśmielić i sprawić, by powiedziała coś więcej o sobie.
O prawdziwej sobie.

mallory henderson
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Nie oceniała. Sama mogła być w (nie)szczęśliwym związku małżeńskim od wielu lat, ale nie była zamknięta na inne rozwiązania na życie. Nie każdy potrzebował w życiu obrączki na palcu ani przysłowiowego białego płotka, za którym bawiła się gromadka dzieci. Nawet ona, bo tego ostatniego nigdy nie miała w planach. Także tak długo jak ten tryb życia nie szkodził Julii, Mallory nie miała zamiaru się wtrącać. Tylko słuchać i komentować po swojemu, bo byłoby trochę głupio jakby Crane mówiła do milczącej przyjaciółki.
Ładne imię — skwitowała więc, rozumiejąc o co chodzi i uśmiechnęła się lekko. Temat do zostawienia, zupełnie nieistotny. Relacje romantyczne przychodzą i odchodzą, ale prawdziwe przyjaźnie zostają. Chyba że ktoś insynuuje, że życzy jej, żeby przytyła.. Takie rzeczy mogą człowieka zrazić na długo. — No to nie mów mi, że mam przestać — rzuciła, ale nie było w tym ani krztyny wyrzutu czy rozgoryczenia. Sama siebie za taką nie uważała. Nie wiedziała nawet czym jest ideał ani perfekcja, ale była pewna, że daleko jej do tego było. Mogła wymienić całą listę złych decyzji, które podjęła na przestrzeni lat, a ostatnio tylko dodawała kolejne pozycje. Ten obrazek, który stworzyła był ładny tylko z pozoru, pod spodem był zepsuty jak jabłko, w którym zalągł się robak.
Przespałam się, więc mogę pytać o co tylko zechcę — zapewniła ją pogodnie. Była lekarzem, przyzwyczaiła się do funkcjonowania na małej ilości snu. Żyła na kawie, batonach energetycznych i tym haju, który czuła za każdym razem, gdy rozcinała pacjentowi skórę skalpelem. — Jestem tego pewna i chcę dostać zaproszenie jak tylko będzie na co zapraszać — powiedziała, bo nigdy nie wątpiła w talent malarski przyjaciółki. Z resztą, nie musiała wątpić, skoro miała dowody na to jaka była dobra i jaką miała wyobraźnię. Kilka z tych dowodów nawet wisiało w jej domu, zdobiąc ściany. Ale ich rozmowa dość szybko i niespodziewanie przeszła na zupełnie inny tor, który sprawił, że kieliszek Henderson zatrzymał się w połowie drogi do ust. Niemal go nie upuściła.
Nie — wydusiła z siebie. — To znaczy, teraz już wiem — poprawiła się, odkładając wino z powrotem na stół. — I potrzebuję więcej informacji – dodała, bo nie mogła tego tak po prostu przyjąć do wiadomości i zostawić, a potem przejść do następnej kwestii. Nie miała pojęcia jak Julia zapatrywała się na bycie matką, bo ostatni raz rozmawiały o tym wiele lat temu i od tego czasu mogło się sporo zmienić. Tym bardziej nie wiedziała jak zapatrywała się na to, że ta możliwość została jej odebrana.
Wiesz, że jestem tak samo stateczna jak moje życie i niewiele się w nim zmienia — wzruszyła ramionami, jedząc posiłek. Ale kłamała i dlatego miała problem z przełknięciem swojej muszli. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w swój kieliszek, a potem wypiła go na raz. Uniosła wzrok i spojrzała na Julię — To nie jest prawda. Poznałam kogoś i po raz pierwszy od nie wiem jak dawna trudniej mi przez to udawać — przyznała się enigmatycznie. Raz kozie śmierć, prawda? To co powiedziała nie miało zbyt wiele sensu, ale nigdy nikomu o tym nie mówiła, więc nie miała wprawy i nie wiedziała jak to ugryźć.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- On też był ładny, ale koszmarnie nudny i jednostajny - puściła jej oczko, które miała sugerować, co miała na myśli. Niesamowite, że tak naprawdę nie mogła przypomnieć sobie czegoś więcej, zupełnie jakby całkiem wymazała z pamięci tę twarz, razem z całą Francją, która miała odtąd kojarzyć się jej tylko z wcześniejszym poronieniem. Nie chciała pamiętać o tym roku, więc zachowywała się po części tak jakby go nie było. To, że u Mallory nic się nie zmieniało (albo tak jeszcze myślała) pozwalało Julii utrzymać status quo, a potrzebowała go jak nigdy. Niezależnie od tego z kim obecnie się spotykała ani co działo się w jej życiu, nie zamierzała pozbawiać się przyjaciół.
- Wybacz, na stare lata robię się złośliwa i małostkowa - wystawiła jej język, bo dla niej kobieta była jednym z tych ideałów, na dodatek była lekarką i pochodziła z dobrej rodziny! Po prostu ideał do przedstawienia swojej mamie, więc Crane razem ze swoim artystycznym zacięciem mogła jej co najwyżej buty czyścić. Kiwnęła jednak głową z entuzjazmem, gdy temat zszedł na zaproszenia w kwestii wystawy. Owszem, pewnie dostanie specjalne ze złotym grawerem, o ile jej asystentka weźmie się do roboty, a to ostatnio był jeden z bardziej zapalnych punktów.
Mimo wszystko jednak wolałaby teraz narzekać na niekompetencję Gladys niż poruszać temat własnej utraty ciąży, ale skoro zaczęła, musiała dokończyć.
- Byliśmy z Hyde’em w Paryżu i stało się. Potem wszystko zaczęło się między nami psuć i jestem - to nie był pewien najbardziej rzetelny zapis tego roku ani emocji, które w niej buzowały. Julii jednak nigdy takie rzeczy nie przychodziły łatwo, a Mallory musiała zdawać sobie z tego sprawę, bo przecież obie pochodziły z pewnej określonej sfery, gdzie tego typu rozmowy odbywały się ściszone i za zamkniętymi drzwiami.
Nie zamierzała powielać błędów swoich rodziców, ale i tak kierowała się tymi zasadami nawet w tym zaufanym gronie. Nie zdziwiło ją więc wcale, że i jej przyjaciółka robiła to samo i najpierw wciskała jej bajeczkę o życiu bez zmiany, by ponownie zmienić wersję i przyznać się, że kogoś poznała. To było to zaskakujące i cudowne, że wypuściła widelec z ręki i spojrzała na nią uważnie.
- Kogo?! Gdzie i jak? - podekscytowała się zupełnie tak jakby to dotyczyło właśnie jej, ale musiała jej to wybaczyć. W końcu w poukładanym świecie pani doktor takie nowiny wydawały się jej wręcz na wagę złota, zwłaszcza że to spotkanie najwyraźniej na nią wpłynęło. Julia zaś zawsze była fanką teorii chaosu i uważała, że najpierw trzeba coś rozsypać (czasami nawet z hukiem i boleśnie), żeby potem spróbować z tego poukładać coś lepszego. Jeszcze nie była pewna jak będzie konkretnie w jej wypadku, ale sama świadomość tego, że jej przyjaciółce może się udać, sprawiała, że zamierzała temu kibicować, niezależnie od takich śmiesznych okoliczności jak mąż.
Cóż, Crane to nigdy w romansie nie przeszkadzało, ale wiedziała, że Mallory ma raczej bardziej rygorystyczne zasady moralne, więc może to być przeprawa.
- Jak ty mi powiesz, to ja ci powiem, kogo znowu spotkałam! - i z kim zdążyła już pójść na kolację, która zakończyła się staroświeckim całowaniem na ganku.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Zrobiła zniesmaczoną minę, doskonale rozumiejąc co Julia miała na myśli. Nie miała problemu z rozmawianiem o takich sprawach otwarcie, ale po co było roztrząsać ten temat skoro za dużo przyjemności przyjaciółce by ta opowieść nie przyniosła. Podobnie jak Pierre najwyraźniej. Nie wiedziała jednak, że mężczyzna pozostawał i tak jednym z najmniej nieprzyjemnych wspomnień z tamtego okresu.
Następne przychodzą zmarszczki — ostrzegła ją, uśmiechając się przy tym lekko. Żartowała sobie oczywiście, nie życzyła Julii zmarszczek i nie miała jej za złe wcześniejszego żartobliwego życzenia, które wypowiedziała przyjaciółka. I chciałaby, żeby ich problemy się na tym kończyły, ale niestety, życie tak nie działało.
Och, Jules — powiedziała z żalem w głosie i wyciągnęła rękę, ale zatrzymała ją tuż nad dłonią Crane, bo nie chciała jej dotykać, jeśli kobieta sobie tego nie życzyła. Nigdy nie chciała mieć dzieci, więc nie potrafiła sobie wyobrazić tego rodzaju bólu, ale rozumiała stratę. Nie miała zamiaru mówić ”przykro mi”, bo nawet jeśli było jej naprawdę przykro, Julii nic to nie dawało. Mallory zupełnie nie była przygotowana na te wieści, bo spodziewała się kolejnej opowieści o szalonych przygodach z podróży i nie do końca potrafiła w tej chwili przetrawić ogromu tego z czym Crane musiała się zmierzyć. — Chcesz o tym dalej rozmawiać? Czy masz dość? — zapytała miękko i ostrożnie, dając jej furtkę wyjścia, jeśli tylko zechciałaby z niej skorzystać. Nie chciała naciskać, choć w jej głowie już pojawiła się cała lista pytań, w tym takich bardziej medycznych i związanych ze zdrowiem drogiej jej artystki.
Umm… — zaczęła zakłopotana swoim spontanicznym wyznaniem i westchnęła ciężko. Powiedziała A to trzeba było i B. — Kobietę, na jednej z tych wielkich imprez, na które zdarza mi się chodzić — wyjaśniła i wepchnęła sobie do ust małża, żeby mieć rozsądną wymówkę dla tego, że nic więcej nie mówi. Przez całe popołudnie i wieczór z Astorią wmawiała sobie, że to nic takiego i tak długo jak pewne myśli pozostają tylko w jej głowie, nic złego się nie dzieje. Teraz jednak nie była już tego taka pewna i pomimo tego jak wyglądało jej małżeństwo, poczucie winy jedynie narastało od tamtego czasu. — Teraz Twoja kolej — zachęciła Julię, bo chwilowo tylko tyle mogła powiedzieć o sobie. Z czymkolwiek więcej musiała poczekać aż wypije więcej wina. Za co od razu się zabrała.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Będę najpiękniejszą starszą panią, jaką znasz. I wtedy może zacznę gustować w młodszych - zarzekała się śmiejąc się, ale cóż, pewnie z jej mimiką twarzy i żywym reagowaniem na wszystko była faktycznie skazana na zmarszczki mimiczne. Nigdy nie była jednak fanką traktowania kobiet jak niewidzialne, gdy tylko przekroczą pewien pułap wieku. Niektórzy straszyli ją, że zacznie się to po trzydziestce, ale szczęśliwie zawsze robiła wokół siebie tyle zamieszania, że trudno było ją przeoczyć. Geny, rzecz jasna, robiły swoje, ale już energia, talent i siła to była jej zasługa.
Taka ogromna, że rzadko pokazywała po sobie emocje, ale gdy zobaczyła, że Mallory próbuje wykonać gest w jej stronę, przyciągnęła ją do siebie i przytuliła. Z tym nigdy nie miała problemu, zwłaszcza gdy taka bliskość pochodziła od kogoś zaufanego. Obcej osobie po prostu nie przyznałaby się do poronienia, bo przecież wydarzyło się to daleko. Nie była w stanie nawet wtedy do nikogo zadzwonić. Próbowała oprzeć się na swoim chłopaku, ale jak się okazało, to tylko ich rozdzieliło. Nic dziwnego, skoro od początku łączyło ich tylko dziecko, a skoro go zabrakło, to nie było co zbierać.
- Nie wiem, co chcesz wiedzieć. Z punktu widzenia medycznego raczej już nie donoszę zdrowej ciąży - i właściwie to było chyba najtrudniejsze do przełknięcia, bo kiedyś jeszcze chciała próbować. - A jeśli chodzi o psychikę, będę mieć kolejną wystawę - i wiedziała, że Mallory jako pracoholiczka zrozumie ten pościg za pracą, która mogła przynieść ukojenie.
Do czasu najwyraźniej, bo przestała rozpamiętywać przeszłość i spojrzała z zaintrygowaniem na przyjaciółkę.
- Kobietę - powtórzyła. - Jesteś gotowa na bycie z kobietą? - cóż, Julia trochę wiedziała jak to się jadło i uznawała związek z dziewczyną za wielkie wyzwanie. Może nie powinna o to pytać mężatki, ale Crane by spaliła każdy most, byle by Mallory się częściej uśmiechała, bo miała cudowny uśmiech.
- A ja spotkałam ponownie lekarza, który rok temu ratował mnie w Shadow. Byłam wtedy w ciąży, więc się pożegnaliśmy, ale ostatnio minęliśmy się na weselu i zaprosił mnie na kolację - bardzo szczątkowo, ale coś w tym musiało być, skoro Julia się zgodziła z nim na tę randkę pójść. - Być może zepchnie mnie do friendzone, ale przynajmniej będzie miło - zaśmiała się i obserwowała bacznie kieliszek, gotowa, by jej w razie czego dolać.
Nie mogła zostawić jej opowieści bez koniecznej puenty w postaci szczęśliwego zakończenia.

mallory henderson
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
W to pierwsze nie wątpię, a co do drugiego to zobaczymy za kilkadziesiąt lat – stwierdziła rozbawiona z szerokim uśmiechem na ustach. Ona bez Julii uśmiechała się zdecydowanie rzadziej niż w jej towarzystwie, więc mogła mieć chwilę dłużej zanim pojawią się głębsze zmarszczki. Z drugiej strony miała dość stresujący i wykańczający tryb życia, więc tym mogła nadrabiać. Razem się zestarzeją, ale miały do tego momentu jeszcze trochę czasu i sporo rzeczy do załatwienia. A dzisiaj do obgadania.
Objęła ją i przytuliła mocno. Choć sama nie była jedną z tych osób, które najchętniej okazywały uczucia za pomocą fizycznego dotyku, były sytuacje, w których była to najlepsza z opcji i ta była zdecydowanie jedną z nich. Mallory nie znalazła żadnych słów i w tym momencie były one zbyteczne. Wypuściła ją po dłuższej chwili i wróciła na swoje poprzednie miejsce, ale przyglądała się cały czas Julii badawczo. Pokiwała bardzo powoli głową, gdy usłyszała kolejne wieści i przełknęła ślinę. Dla kogoś, kto chciał mieć dziecko to był ogromny cios. Potrafiła sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji trudno byłoby słuchać o tym, że są inne opcje i sposoby na posiadanie dzieci. Do tego trzeba było samemu dojrzeć, jeśli wciąż by się ich pragnęło.
Rozumiem — powiedziała dość spokojnie, choć głos jej się przy tym lekko trząsł. — Gdybyś potrzebowała czegoś, medycznego lub jakiegokolwiek innego, wiesz gdzie mnie znaleźć — zapewniła jeszcze przyjaciółkę. Niezależnie od tego czy byłaby to chęć umówienia się do specjalisty od płodności, czy też upicia się z powodu poniesionej straty. Albo pomocy przy organizacji wystawy.
O czym Ty mówisz? — zapytała ją zdziwiona. — To był tylko jeden wieczór, który równie mógł mieć miejsce tylko w mojej wyobraźni, bo nie może stać się żadną rzeczywistością — miała męża, więc te kilka godzin, które wydarła ze swojego codziennego, szarego życia, musiało pozostać w tej magicznej szklanej kuli, w której je umieściła. Było to wspomnienie, które jeszcze przez lata, a może i dłużej, będzie przyprawiać ją o przyjemny dreszcz, ale niczym więcej nie mogło się stać. To, co mówiła teraz Crane było mało przyjemne, ale prawdziwe. Mogła jedynie zapić tę gorzką tabletkę, żeby jej łatwiej przeszła przez gardło. W jej kieliszku nie pozostało jej nic i czuła, że długo w ten sposób nie wytrzyma.
Który lekarz? — dopytała z uniesioną brwią. Istniała całkiem spora szansa, że go zna, co pozwoliłoby jej mieć jaśniejszy ogląd na tę nowinę, która brzmiała jak na razie dość pozytywnie i jak wytchnienie, na które Julia zasługiwała. — Ciebie? Poważnie wątpię — stwierdziła z absolutną pewnością, bo nie byłaby w stanie uwierzyć jej, gdyby ktoś oznajmił, że widzi w Julii jedynie przyjaciółkę. Szczególnie ktoś, kto zaprasza ją na kolację.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Ewentualnie po prostu rozbiję się gdzieś motocyklem - wzruszyła ramionami beztrosko, bo to był całkiem możliwy scenariusz i spójny z wizją Julii Crane, która wpadała do życia kogoś, a potem tak po prostu z niego wypadała. Inna sprawa, że od pewnego czasu wcale nie zamierzała aż tak często uciekać i poczytywała to jako zasługę dla nowych znajomych, którzy siłą rozpędu wpadli w jej poukładany świat. Do tego jednak miały przejść później, podobnie jak jakikolwiek dylemat z posiadaniem dziecka. Do tej pory była tylko jedna osoba na świecie, dla której chciała je urodzić, ale już od roku nie miała z nim kontaktu, więc podejrzewała, że to już dawno zakończone.
- Wiem, na razie i tak to nie jest tak, że mam z kim - zauważyła. - Ale jak przystało na każdą, geriatryczną - bo tak zwykło określać się kobiety po trzydziestym piątym roku życia - matkę podjęłam decyzję, by zamrozić jajeczka. Nie wiem czy kiedykolwiek się przydadzą, ale chciałabym mieć alternatywę - i właściwie Mallory była pierwszą osobą, która się o tym dowiadywała, ale najwyraźniej miał to być jeden z uroczych wieczorów, gdzie wszelkie sekrety wychodzą na jaw.
- A nie może stać się rzeczywistością, bo… ? - zgodnie z tym postanowiła drążyć temat tajemniczej kobiety, która musiała mieć jakieś specjalne zdolności, bo wyrwała jej przyjaciółkę z marazmu. Z tego powodu była skłonna drążyć to do upadłego, niezależnie od tego jaką wersję historii usłyszy. Wiedziała, że tylko dla niej mąż nie stanowi żadnej przeszkody w zawieraniu takiej relacji, więc Henderson będzie się zapierać. Julia zaś zrobiłaby absolutnie wszystko, by dała sobie szansę na szczęście. - Tak, wiem, masz męża i co z tego? To nie jest tak, że masz kogoś znosić do końca życia, w tym celu wymyślili rozwody - zauważyła i żeby nie pozostać jej dłużną, westchnęła i postanowiła podzielić się nazwiskiem, które akurat jej niewiele dotąd mówiło, bo nie lądowała (jeszcze) w gabinecie chirurgów plastycznych.
- Aiden Thompson. Sprowadził się tu rok temu, w szpitalu pracuje znowu od kilku tygodni. Jest nieco ode mnie starszy - na swoje wprawne oko stwierdzała, że o dekadę, ale nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. Jak i fakt, że był dwukrotnie rozwiedziony, choć pewnie była to jedna z tych czerwonych flag. - A i jest chirurgiem plastycznym, więc pewnie w głowie sobie układa, co we mnie poprawić - zaśmiała się i siłą odebrała jej kieliszek, by nalać do pełna. - Pij, mam jeszcze sporo pytań! - chyba nie myślała, że porzuci ten temat, prawda?
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Nie przyjmuję takiej opcji dzisiaj. Poskładam Cię na stole operacyjnym choćby miało mi to zająć sto godzin — stwierdziła z determinacją, bo nie mogła dopuścić do tego, żeby jej najlepsza przyjaciółka, najprawdopodobniej jedyna osoba spoza jej rodziny, która zawsze ją szczerze kochała i to z wzajemnością. Nie chciała jej pozwalać na umieranie, nawet teoretyczne w dniu, w którym widziała ją pierwszy raz od ponad roku. W pozostałe też nie, ale wówczas trudniej jej się było spierać z prawami natury.
Hm, słyszałam, że to się przydaje — pokiwała głową, uśmiechając się lekko. W teorii mężczyzna nie był niezbędny przy obecnych technologiach, ale czasem był przydatny w tym całym procesie i już po narodzinach. Uniosła brwi z wymowną miną, kiedy Julia określiła siebie jako geriatryczną. Mogła się z niej domyślić co takiego Mallory sądzi o jej słowach. Wiele osób młodszych od niej mogło jej pozazdrościć energii, podejścia do życia, o urodzie już nie wspominając. — Myślę, że to bardzo dobra decyzja na przyszłość — uznała łagodnie. Nawet jeśli nie teraz to nigdy nie wiadomo jak sprawy będą się miały za dwa lata, a nawet za rok.
Nie wiem, Julia. Równie dobrze mogłam przypisywać znaczenie czemuś, co dla niej go nie miało. I mam dla tego ryzykować wszystko? — zapytała, czując niewiarygodny ścisk w środku. Jakaś część jej osoby nie miała zamiaru się ruszać z miejsca i zmieniać czegokolwiek dla czegoś wątłego i niepewnego, co mogło być tylko jednym wieczorem. Druga pragnęła wyrwać się na wolność i przeżyć znów coś takiego jak tamten wieczór z Astorią. Jeśli nie z nią to spróbować znaleźć kogoś innego, kto znów sprawi, że poczuje się żywa. Chociaż wątpiła by ktokolwiek inny mógł ją tak oczarować jak szatynka. — Gdyby było warto i chodziło tylko o mnie to może bym się na to zdecydowała — dodała. Listę wymówek i argumentów miała dość długą, ostatnio ją sobie odświeżała w głowie, żeby samą siebie utwierdzić w przekonaniu, że słusznie czyni, nie kontaktując się więcej z panną Lindbergh. Wciąż miewała wątpliwości, ale za każdym razem dochodziła do tego samego wniosku, który właśnie przedstawiła swojej przyjaciółce.
Kojarzę go, ale jeszcze nie mieliśmy szansy się poznać — przyznała. Wiedziała więc ile mniej więcej ma lat, ale nie było to coś, co ją zszokowało. Były już w tym wieku, że różnica pomiędzy partnerami nie była znaczącą sprawą. Dwa rozwody by ją znacznie bardziej zaniepokoiły, gdyby o nich wiedziała. Ale to też nie tak, że one automatycznie człowieka skreślały. Powodów mogło być naprawdę wiele, nie wszystkie złe. — Absolutnie nic — stwierdziła z pełnym przekonaniem, bo według niej Julia była jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie, co powtarzała jej wielokrotnie. A do tego miała całe mnóstwo innych cech, które czyniły z niej naprawdę cudowną osobę. Oddała jej kieliszek. — Ale bierzemy wino i makaroniki i przenosimy się na kanapę — zastrzegła. Zostawiła wszystko po obiedzie, uznawszy, że sprzątnie to później i zgarnęła kolejną butelkę wina oraz ciastka, które przyniosła ze sobą Crane, żeby móc przenieść tę imprezę do salonu. Wiedziała, że nie uniknie pytań, skoro powiedziała Julii o swojej małej przygodzie z Astorią. Mogła tylko jeść przy tym przepyszne wypieki i pić alkohol.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Pojęła w mig tę sugestię i zrobiło się jej zdecydowanie cieplej na sercu. Nie miała w końcu rodziny. Poprawka, na papierze wyglądało to cudownie, ale w rzeczywistości nie widziała się z tymi ludźmi przez osiemnaście lat i była przekonana, że mogłaby ich nawet nie rozpoznać. Nic dziwnego, że przyjaciele w jej życiu zawsze pełnili szczególną rolę. Do tego grona zaliczała się również Mallory i fakt, nie umiałaby poskładać ani jednej kości w jej ciele, ale poruszyłaby niebo i ziemię, by zapewnić jej przeżycie. Pewnie niezależnie od ceny, nawet byłaby skłonna podpisać cyrograf z diabłem, choć póki co miała wrażenie, że zrobiła to już dawno.
Życie, przynajmniej zawodowe układało się jej wyśmienicie, a prywatne? Z takimi ludźmi wokół siebie nic nie było niemożliwe. Uśmiechnęła się więc.
- Zawsze mnie zastanawiało jak to jest, że operujecie ludzi bez emocji, ale przecież sama je często wyłączam malując - myślała głośno, ale były ważniejsze tematy, więc skupiła się na nich. Jak macierzyństwo, czyli jej wielkie i niespełnione marzenie.
- Powiem ci, że z tego, co widziałam naocznie, facet tylko czasami przeszkadza - przyznała gorzko, ale przecież to nie z ojcem dziecka opłakiwała tę stratę. Flann rzucił wszystko i przyleciał z Australii pierwszym samolotem. Była mu za to wdzięczna, nawet jeśli wtedy już nie byli razem. To on też wtedy namówił ją na zamrożenie jajeczek, co miało w przyszłości skutkować podjęciem jakichś decyzji. Nie wiedziała jednak jeszcze czy jest gotowa na wizję samotnego macierzyństwa, zwłaszcza że mężczyzna, którego poznała, miał już swoje biologiczne dzieci. Na razie jednak za wcześnie było na takie poważne rozważania i to chciała przekazać przyjaciółce.
- Hej! Przecież to nie jest tak, że masz od razu rzucać męża. Na razie nie wiem, spotkaj się z nią po raz kolejny i wybadaj. Może zabrzmię głupio, ale to kobieta. Nikt nie będzie was podejrzewał o niecne zamiary - posłała jej uśmieszek, bo to praktycznie tak jakby spotykała się z nią. - A poza tym romans nie polega na tym, że zanurzasz się całkowicie. Na początku sprawdzasz stopą temperaturę wody - zabawne, że o tym mówiła, bo przecież swojego męża zdradziła od razu. Nie żałowała tego nigdy, bo dzięki temu poznała Flanna, a ich współpraca biznesowa i przyjaźń były warte jej kiepskiego małżeństwa.
Teraz jednak jej myśli zaprzątał Aiden i Mallory mogła to zauważyć po jej rozczarowanym spojrzeniu, gdy okazało się, że się znają. Zawsze była to jakaś metoda, by podpytać kogoś o to jak się zachowuje w pracy i czy aby na pewno słusznie robiła angażując się w tę relację.
- Och, dzięki, będę o tym pamiętać, gdy sprawy pójdą w jednym kierunku - zażartowała i zaklaskała dłońmi na propozycję przeniesienia się do salonu, bo choć obie obracały się w pewnych kręgach i przywykły do formalnych kolacji, zdecydowanie bardziej wygodną opcją było siedzenie na kanapie, gdy wchodziło w grę wino i tajemnicza nieznajoma.
- To jaka jest? Śliczna, mądra czy głupiutka? W twoim wieku? Czym się zajmuje? - wyrzucała z siebie pytania jak mały i uroczy karabin maszynowy, ale przecież Mallory wiedziała, że tak będzie.
Mimo wszystko jej o tym powiedziała, więc była gotowa na ten grad pytań.

mallory henderson
ODPOWIEDZ