olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ August T. Hemingway

Remington była może i najbardziej fatalnym kłamcą świata, ale za to gdyby chowanie w sobie własnych emocji było dyscypliną olimpijską, byłaby złotą medalistką i w tej kategorii. Zwykle skutecznie zdystansować się pozwalały kolejne wygrane zawody (w tym sezonie już odhaczone), zmęczenie się w pracy wręcz do nieprzytomności (również odhaczone, w tym tygodniu) czy chociaż maraton snu (odhaczony, w samolocie). Jeśli jednak wszystkie powyższe sposoby zawodziły, zostawał swoisty as w rękawie - niezobowiązujące zmarnotrawienie czasu w sprawdzonym towarzystwie. Wystarczyło zatem wymienić kilka wiadomości by przez cały dzień odczuwała delikatnie podekscytowanie. Co prawda od kiedy jej mały, poukładany światek przestał takim poukładanym być - co w głównej mierze było zasługą jej kochanego męża - nie była to żadna spektakularna nowość czy łamanie jakiegoś protokołu, ale dziś czuła, że bardzo tego potrzebuje.
Odhaczyła jednak najpierw wszystko to, co przystało. Dopracowała jednak tyle, ile na dziś zakładano - jak na pracownika miesiąca w końcu przystało. Męża wyszykowała na nocną zmianę - jak przystało na kochającą żonę. A gdy przyszedł czas, pojawiła się punktualnie w umówionym miejscu - jak przystało na słownego kompana.
Moonlight Bar wydawał się wyborem idealnym. Oboje z Augustem mieli tu naprawdę blisko - co w temacie powrotów do domu było naprawdę wyraźną zaletą - sama Ainsley na tyle, że było to chyba jedyne miejsce, do którego docierała na pieszo. Po przekroczeniu progu baru, rozejrzała się w poszukiwaniu swojego dzisiejszego towarzysza. To była chyba u Gusa jakaś zupełnie wręcz kosmiczna moc - ile wcześniej od niego nie próbowała się pojawić, on i tak zawsze był już na miejscu. Zupełnie jakby czytał jej w myślach i znał jej zamiary. Magia.
Udało się jej zlokalizować go przy barze, ruszyła więc w tamtą stronę. Zatrzymała się dosłownie krok od Augusta, w momencie w którym to również jego uwaga skupiła się na jej skromnej osobie. Otaksowała go spojrzeniem w teatralny sposób i wrzuciła na usta swój firmowy uśmieszek:
- Proszę, proszę, a kto tu dziś tak w s p a n i a l e wygląda - zarzuciła komplementem, mocny nacisk na środek zdania. Bezdźwięcznie klasnęła w dłonie i zrobiła te dosłownie dwa brakujące jej do baru kroki, po drodze wskazując barmanowi, że gdyby był tak sympatyczny, to mile widziane byłoby jedno piwo i dla niej.
Agent Federalny — AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Miłość go zgubiła, ale rodzinne układy nie pozwoliły mu upaść.
002.

Obserwował własne odbicie w wysokim lustrze stojącym w centralnej części garderoby. Była zdecydowanie zbyt obszerna. Jego rzeczy wypełniały najwyżej połowę dostępnej przestrzeni, co pozwalało mu utrzymać w z g l ę d n y porządek wśród ubrań, które raz (bądź dwa razy) w tygodniu układała wynajęta sprzątaczka. Bądźmy szczerzy, bez niej utonąłby w bałaganie. Bo choć lubił przejrzystość, nie znosił poświęcać czasu na oporządzanie apartamentu.
Zapiął mankiety koszuli, lecz zaraz zmienił zdanie i rozpiął guziki, decydując się na podwinięcie rękawów. Nie zamierzał chować ich pod żadną marynarką, choć prawdopodobnie dodałby sobie eleganckiego szyku. Na szczęście dla p r z y j a c i ó ł k i nie musiał starać się przesadnie. Sięgnął po perfumy i obficie spryskał nimi ciało, aby częściowo zamaskować ciągnący się za nim zapach nikotyny, jednak nim pojawił się w barze, zdążył wypalić przynajmniej dwa papierosy, tym samym niszcząc początkowy efekt.
— To zapewne mnie masz na myśli — odparł, nie powstrzymując cisnącego się na usta uśmiechu. Poprawił nawet kołnierz koszuli, chociaż miał pewność, że znajdował się w odpowiednim ułożeniu. — Za to ciebie widywałem w lepszej odsłonie. Małżeństwo przestało ci służyć? — wspomniał, uciekając się do żartobliwego tonu. Z uwagi na zawód z pewnością miał okazję poznać m a ł ż o n k a Ainsley, lecz nie zdążył wyrobić sobie na jego temat opinii. Posiłkował się tym, co opowiadała mu blondynka, ale wolałby na własnej skórze przekonać się, że wybrała właściwie. Kariera strażaka brzmiała dumnie, lecz lepiej niż ktokolwiek inny August zdawał sobie sprawę z kryjących się za mundurem pułapek; w końcu sam również rozwijał karierę w służbie dla kraju i społeczeństwa, jednocześnie wcale nie będąc ani porządnym, ani uczciwym człowiekiem.
— Jak ostatnie zawody? — spytał, wolno popijając postawione przed nim piwo. — Dawno nie siedziałem w siodle. Pewnie porządnie zardzewiałem.

Ainsley Remington
australia
Karo
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ August T. Hemingway

Może to kwestia tego, że o tej porze nie było w Moonlight jakieś spektakularnej liczby klientów, a może jednak jej nieodparty urok osobisty (i skromność pewnie również, w nierozerwalnym komplecie) - w każdym razie wystarczyło wykonanie jedynie tych kroków dzielących ją od baru, a piwo o które prosiła tym niewymuszonym gestem już na nią czekało. Obsługę powinno się ocenić na pięć gwiazdek w lokacjach Google, nie ma to tamto. Postanowiła jednak poczynić to w bardziej werbalny sposób.
- Mówiłam do barmana - wyszczerzyła się więc szeroko do - sporo jednak młodszego od nich - chłopaka, który w geście podziękowania jedynie skinął grzecznie głową i oddalił się na drugi koniec kontuaru, zajmując innymi klientami. To również było warte docenienia. - Ale skoro już wziąłeś to do siebie, niech stracę... niech będzie że i ty wyglądasz niczego sobie - pokiwała głową twierdząco i zacmokała w jego stronę, jakby miała tu odstawić jakieś ulala czy inny dźwięk wyrażający zachwyt. Ich znajomość nie polegała na wzajemnym spijaniu sobie z dzióbka, nadmierne słodzenie temu drugiemu nigdy nie było jej częścią, zatem trudno było oczekiwać by teraz mieli się na siebie wzajemnie gniewać. Wpakowała swój zgrabny zadek na wysokie barowe krzesełko, miejsce obok swojego p r z y j a c i e l a.
- Och - westchnęła w przerysowany sposób, wręcz teatralnie. - A czy akurat małżeństwo kiedykolwiek mi służyło? - rzuciła nonszalancko, rzekomo obojętnie wzruszając ramionami. Nie wytrzymała jednak długo w tej pozie znudzonej swoim związkiem żony i w końcu wyszczerzyła się szeroko, wręcz emanując jednak tym swoim małżeńskim szczęściem. Może i nie będzie zanudzać Gusa opowieściami o tym jak udane jest ich pożycie, ale trudno było odmówić, że musi się im układać.
Wzięła pierwszy łyk swojego piwa.
- Póki co jest wyjątkowo spokojnie. Pojechaliśmy na razie tylko do Kataru i na Dutch Masters, powygrywaliśmy i wróciliśmy - rzuciła luźno, jakby to w y g r y w a n i e to było takie zupełne nic i przychodziło tak łatwiutko jak kichnięcie. Ainsley była typową skromną Szkotką i raczej mówiła to raczej jedynie w sensie informacyjnym, a nie by się chwalić. - Nie było mnie tutaj tydzień, więc w sumie krótkie wakacje - bo jak przecież ogólnie wiadomo, małżeństwo i prowadzenie domu to była prawdziwa orka na ugorze w porównaniu do tygodniowego maratonu profesjonalnych zawodów. Sama z siebie się zaśmiała, musiało zabrzmieć po prostu durno. - Teraz odpoczywamy - jasne, nadal pracując właściwie codziennie. - Do ostatniego tygodnia kwietnia, wtedy będę mogła się bardziej pochwalić - uśmiechnęła się lekko. Szybko jednak zdała sobie sprawę z tego, że nie lubi jednak kiedy wszystko kręci się wokół niej i rzuciła w stronę swojego aktualnego towarzysza podejrzliwe spojrzenie.
- Ej, ale ty mnie tu swoją pracą nie szczuj i nie zaczynaj przesłuchania - zaśmiała się lekko. - Lepiej mów co słychać u ciebie, masz pewnie ciekawsze życie - pokiwała twierdząco głową, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. W oczekiwaniu na odpowiedź wzięła kolejny łyk swojego piwa, z zadowoleniem uznając je za całkiem niezłe.
Agent Federalny — AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Miłość go zgubiła, ale rodzinne układy nie pozwoliły mu upaść.
— Wiem, że kłamiesz — rzucił nonszalancko, ani trochę nie przejmując się próbą zatuszowania wcześniejszego komplementu, który – jak był przekonany – skierowany był do niego, nie barmana prezentującego się najwyżej przeciętnie. — Kiedy nie mówisz prawdy, obok twojego lewego oka zaczyna pulsować żyłka. Gdy masz rozluźnioną twarz jest prawie niewidoczna, ale kiedy kłamiesz… Nie chciałabyś widzieć tego w lustrze — wyjaśnił, o d r o b i n ę koloryzując.
August nie przejmował się barmanami. Jego uwagę za to zwrócić mogły kelnerki, szczególnie te ubrane w nieprzyzwoicie krótkie spodenki lub bluzki z głębokim dekoltami. Wprawdzie nie miał ściśle określonych preferencji – w kobiecym ciele uwielbiał zarówno pośladki jak i kształtne biusty – więc kiedy choć jedno z tych miejsc było odsłonięte, był zadowolony.
— Ponoć właśnie po to się je zawiera — napomknął, jednak bez przekonania. Jego małżeństwo, choć początkowo wydawało się szalenie udane, zmieniło się w koszmar. — Ale co ja mogę o tym wiedzieć — dodał bez emocji, bo jego doświadczenie na tym polu zakończyło się g ł o ś n y m rozwodem. Wzniósł kufel z piwem i zrobił kilka łyków. Naturalnie nie zamierzał wtrącać się do prywatnego życia Ainsley; była dorosła, podejmowała własne decyzje, dlatego poza krótkimi uwagami, August trzymał swoje przemyślenia dla siebie. Jednakże nie miałby nic przeciwko wysłuchaniu kilku pikantnych opowieści z ich łóżka – na swoje usprawiedliwienie miał tylko ludzką ciekawość.
— Moje gratulacje — powiedział z uznaniem, a jego usta wygięły się w lekkim, szczerym uśmiechu. Bez względu na to, jak wiele razy próbował z nią konkurować, nie był w stanie jej dorównać. Młodzieńcze „zamiłowanie” do gry w polo zniknęło wraz z wiekiem, a konne przejażdżki stały się nieczęsto kultywowaną wieczorną rozrywką. — Nazywasz to wakacjami? Myślałem, że to twoja praca, a ty po prostu doskonale się bawisz. Dziwne, że wciąż nie dostałem zaproszenia na żaden z konkursów — zauważył, lecz bez kąśliwości, a z lekko zadartą ku górze brwią. Czepiał się. Na ten moment miał zbyt wiele pracy, by móc pozwolić sobie na kilkudniowy wyjazd.
— Pytanie o to, jak ci poszło, uważasz za przesłuchanie? — zapytał, zaskoczony takim wnioskiem. — Pewnie nigdy nie musiałaś składać żadnych zeznań, hm? — gdyby było inaczej, wiedziałaby, że p r z e s ł u c h a n i e bardzo różni się od niezobowiązującej pogawędki. Od ich ostatnio spotkania minęło trochę czasu, dlatego chciał nadgonić informacje.
— Mam dużo pracy — powiedział, jak zwykle zasłaniając się obowiązkami. — Na tyle, że w ubiegłym tygodniu kupiłem nową zabawkę i zacząłem strzelać do nazistów. To znak, że dawno nie byłem na strzelnicy. Nie mam gdzie się wyżyć.

Ainsley Remington
australia
Karo
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ August T. Hemingway

Zrobiła teatralnie oburzoną minę:
- Cóż to za paskudne insynuacje! - dorzuciła jeszcze w komplecie, zupełnie jakby przerysowana mimika twarzy to było jeszcze za mało. Cóż - w jednym August miał rację, Ainsley była kłamcą tak fatalnym, że nawet gdyby kiedykolwiek próbowała to robić (oczywiście na serio, nie jak teraz w żartach) to z automatu jako zakończenie swojej wypowiedzi mogłaby dodać: właśnie skłamałam i czuję się z tym zupełnie okropnie. Taka właśnie była. - Och, weź... To żadna oznaka kłamstw, jedynie starość. Jeśli lepiej się przyjrzysz, zauważysz że to po prostu już szwy mi puszczają - w mówieniu nieprawdy może i była zupełnie okropna, ale za to dystansu do siebie miała wręcz na kilogramy i bardzo lubiła, gdy akurat to ożywało w jakiejkolwiek rozmowie. Nie potrzebowała żadnego trunku dla animuszu, jednak zamówione wcześniej piwo wchodziło dzisiaj jej aż nadto, aż zerknęła zdziwiona ile zdążyła go już wypić. Postanowiła więc odrobinę z nim zwolnić, więc prewencyjnie odsunęła je minimalnie dalej. Oczy nie widzą, sercu nie żal, takie tam.
- Też tak słyszałam - pokiwała twierdząco głową, tęsknym spojrzeniem rozglądając się za swoim piwem. To była lekkomyślna decyzja. - Słyszałam też, że żyli długo i szczęśliwie robi się samo, a okazuje się że to ciężki kawałek chleba - pokiwała głową ponownie, z jeszcze większym zaangażowaniem, co pewnie wyglądało na to, że jej wypowiedź ma charakter raczej żartobliwy... choć między Bogiem a prawdą to chętnie zrzuciłaby sobie z wątroby powody ich jednego czy drugiego, mniejszego bądź większego kryzysu. Szybko jednak przywoływała się do porządku, nawet alkohol nie znieczulał jej tak skutecznie, żeby ruszyć ten temat. Chyba już oswoiła się z tym, że w jej małżeństwie są tematy bardziej na wyłączność, bardziej intymne niż zwykle zakopywany najgłębiej seks.
Na gratulacje jedynie skinęła głową. Lata mijały, a ona tak samo bardzo nie lubiła się chwalić swoimi sukcesami jak na początku swojej drogi, kiedy były one śmiesznie małe w porównaniu do tych aktualnych.
- No jasne, że to są wakacje - żachnęła się z rozbrajającym uśmiechem. - Śpisz w jakimś Ritzu, wstajesz na obiad a nie jak w domu przed piątą, idziesz porobić kilka godzin to co lubisz, a wieczorem jakiś koktajlik i spać. Jakby jeszcze pozwalali na drineczki to byłby urlop po całości - zaśmiała się lekko. Nie, żeby narzekała w ten sposób na swoje codzienne życie - do tego przez lata praktyki zdążyła się już w końcu przyzwyczaić - ale to wyjazdowe miało swój specyficzny urok, również warty pochwalenia. - O, a chcesz jechać? - na jej twarzy pojawiło się realne zdziwienie, jakoś nigdy ich wspólne tematy nie zeszły na to, że Gus widział siebie w roli osoby towarzyszącej jej skromnej osobie na zawodach. - To zapraszam. Jeśli nie pozabijamy się w trakcie ponad dwudziestogodzinnego lotu, jest naprawdę nieźle - zaśmiała się po raz kolejny. To ile czasu marnotrawiła na przemieszczanie się z miejsca A do miejsca B było największym minusem mieszkania właśnie w Australii.
Jak przystało na kobietę dorosłą i dojrzałą, wytknęła mu język:
- A od kiedy ty bierzesz wszystko tak do siebie, huh? - i przyjrzała mu się badawczo. - I oczywiście, że nie. Przez całe swoje życie nie dostałam nawet mandatu - zrobiła najpierw zdziwioną, a potem dumną minę. Dla kogoś, kto żyje w tak specyficzny sposób jak Ainsley to pewnie żaden wyczyn, ale w tym momencie zabrzmiało odpowiednio - mógł swobodnie to odczytać jako: nie mam zielonego pojęcia jak z technicznego punktu widzenia wygląda twoja praca, efekt został osiągnięty.
- No, powiem ci - i tutaj przyjrzała mu się wprawnym okiem specjalisty. - że wyglądasz na porządnie niewyspanego. Gdyby nie ci naziści, zaczęłabym cię podejrzewać o inny rodzaj aktywności nocą, ale skoro tylko rozwalasz Niemców. - tak, to musiała być przyjaźń.
Agent Federalny — AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Miłość go zgubiła, ale rodzinne układy nie pozwoliły mu upaść.
Rozciągnął usta w pobłażliwym uśmiechu. Wywołać go na jego twarzy potrafiło niewiele osób. Ona zajmowała wśród nich bardzo wysoką pozycję, choć – gdyby miał zachować całkowitą szczerość zarówno wobec niej jak wobec siebie – musiałby przyznać, że nie miał bladego pojęcia, jakim sposobem zdołała tak silnie zakorzenić się w jego życiu. Naturalnie nie sprzeciwiał się temu. Niektóre z jego działań mogły temu przeczyć, ponieważ sprawiał wrażenie zamkniętego, lecz lekkość, jaką Ainsley miała w prowadzeniu rozmowy, zawsze pomagała mu się otworzyć.
— Przesadzasz — skomentował. Z wiekiem kobieca uroda zyskiwała charakteru, jakiego próżno szukać u młodych dziewczyn. Dwudziestolatki oczywiście miały wiele do zaoferowania, nie negował tego, bo – nikogo nie powinno to dziwić – ulegał ich wdziękom. — Może jednak nie. Spójrz tylko, skóra pod lewym okiem błaga o wizytę u plastyka — pozwolił sobie na kąśliwą, lecz całkowicie nieszczerą uwagę, którą zakończył sięgnięciem po piwo. Przelane do kufla nie mogło stać zbyt długo. Ciepłe traciło smak i nadawało się wyłącznie do wylania.
Nie wymagał od niej zwierzeń – był zdania, że jeśli chciałaby mu o czymś opowiedzieć, zrobiłaby to z własnej woli. Naciskał na ludzi, będąc w pracy, świecąc odznaką, poza nią uciekał się do tanich sztuczek tylko, jeśli miał coś na tym zyskać.
— Życzę wam powodzenia, naprawdę — stwierdził, przykładając dłoń do serca, jakby tandetny gest miał nadać słowom większej wartości. — Niektóre małżeństwa bywają udane. Tak słyszałem. W naszym świecie przypominają festiwal aktorski. Sama wiesz najlepiej, że aranżowane małżeństwa wcale nie są przeżytkiem sprzed wieków — mówił, celowo nie odnosząc się do własnego związku, który – podobno – rozpadł się z jego winy. Być może. Nigdy nie twierdził, że wie, jak być dobrym mężem, jednak nie był najgorszy – nie zdradzał, nie bywał agresywny bez względu na to, jak trudne sprawy prowadził. Mimo to okazał się idiotą, którego własna żona zdołała puścić kantem. Ślepym idiotą.
— Nie mam na to czasu — stwierdził, wzruszając ramionami. — Po prostu chciałem dostać zaproszenie — wyjaśnił, uśmiechając się prowokacyjnie. Było to prawdą jedynie częściowo. Rzeczywiście miał wiele obowiązków, przez co znacznie częściej niż we własnym apartamencie sypiał wsparty na blacie biurka umieszczonym w centralnej części biura. Nie był wyjątkiem; wielu agentów
W odpowiedzi potrząsnął ramionami. — Od zawsze? Jestem delikatny, nie zauważyłaś? — prychnął i ponownie napił się alkoholu, by zagłuszyć s m u t e k.
— Ainsley, próbujesz zajrzeć mi do łóżka? — spytał, mimowolnie pozwalając brwi unieść się ku górze. — Naziści są dobrym celem. Wiesz, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek gra wideo dostarczy mi tyle radości — zaznaczył. W dzieciństwie nie mieli czasu na takie rozrywki. W ich domu była ona nie do zaakceptowania.

Ainsley Remington
australia
Karo
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ August T. Hemingway

Słysząc uwagę o tym co rzekomo dzieje się pod jej lewym okiem, najpierw uśmiechnęła się tylko w lekko prześmiewczy sposób. Spory odsetek kobiet po oberwaniu takim komplementem pewnie w popłochu szukałoby właśnie w torebce lusterka, by na dramatycznie wciągniętym oddechu oceniać straty poniesione w tej nierównej walce z czasem. Ainsley nie spędzało to jednak snu z powiek - po raz pierwszy była w swoim życiu w takim miejscu, gdzie czuła się w swojej skórze po prostu dobrze.
- Przecież wiem - odparła więc, kontynuując tą wspaniałą tradycję wzajemnych zaczepek. - Mam w domu lustro - powiedziała zupełnie poważnie, na koniec jednak zaśmiała się odrobinę. Zastanawiała się czasem czy kwestia tego jej specyficznego dystansu do siebie to po prostu jakaś narodowa cechą Szkotów, która przytrafiła się jej u zupełnie przypadkowo czy jakieś cudo, które szczęśliwie wypracowała sama i okazywało się olbrzymim błogosławieństwem, szczególnie w świecie przyzwyczajonym głównie do pretensjonalnych i zapatrzonych w siebie laleczek.
- Oscarowa kreacja - wskazała palcem na jego mocno teatralny gest z przyciąganiem ręki do serca. - Och, mów mi więcej - prychnęła. W temacie aranżowanych małżeństw mogła mieć bowiem do powiedzenia chyba najwięcej w całym tym ich młodym pokoleniu. I wcale nie chodziło o to, że od kiedy pamięta, jej rodzice mają oddzielne sypialnie. Upiła łyk piwa , zabierając po drodze spod kufla papierową podstawkę, którą zaczęła obracać w dłoniach. - Kiedy byliśmy dziećmi - urwała, kiedy jej nowa najdoskonalszą zabawka wypadła jej z rąk, spadając na podłogę i musiała się po nią schylić. Kontynuowała, sadzając tyłek z powrotem na swoim miejscu: - Ja i mój mąż. Nasi rodzice mieli wtedy straszne ciśnienie na to, żebyśmy byli razem - uśmiechnęła się z dość mocno zauważalnym przekasem. - Co w sumie jest całkiem zabawne, bo kiedy zaczęliśmy ze sobą być, bo naprawdę chcieliśmy, to szybko im przeszło - pewnie gdyby wszystko się tak nie pokomplikowało to by im co prawda nie przeszło. Albo gdyby sama Ainsley nie była taka taka pyskata, to Remington senior nie miałby na nią takiej alergii. Ale to tylko nic nie znaczące szczegóły, prawda?
- Załatwię ci to zaproszenie. Oficjalnie, na papierze - powiedziała z całą możliwą powagą i mocą, jaką mogło wygenerować jej drobniutkie ciałko. Po chwili jednak jej twarz ozdobił dość prześmiewczy uśmieszek i dodała, trochę bardziej jakby... konspiracyjnie: - Będziesz mógł pochwalić się potomnym, że zadawałeś się z tak ważną personą jak ja - powinna więc chyba chociaż tą ważną personę poudawać, zamiast tego zaśmiała się ze swojego żartu pierwsza. Może to była kwestia tego, że to cudownie zimne piwo wchodziło dzisiaj jak woda, bo zwykle chyba aż tak swojego poczucia humoru nie odpala. Chyba?
Chyba.
- Chyba jak śpisz i jeść nie wołasz - dodała, nadal mocno rozbawiona, w kwestii jego delikatności. Tym razem jednak postanowiła spoważnieć na dłużej, odsunęła więc od siebie kufel z piwem, by nie korciło.
- Gus - zaczęła, jakby w ten sposób mogła skupić na sobie jego uwagę. - Gdybym chciała zaglądać do twojego łóżka, zabrałabym się za to od strony praktycznej - zrobiła w tym momencie dramatyczną pauzę, uśmiechając się rozbrajająco. - Ale takie rzeczy to nie kiedy mi jeszcze obrączka na palcu nie wystygła. Miałam na myśli p r a c ę - temat gier wideo przemilczała, sama gdzieś z tyłu głowy zaczęła właśnie odrobinę tęsknić za czasami, kiedy miała w ogóle czas o takich rozrywkach choćby pomyśleć. Jak gdyby nigdy nic więc, wróciła do konsumowania swojego piwa. Owszem, kiedy tylko złapałoby temperatury, nadawałoby się co najwyżej do wyłania.
Agent Federalny — AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Miłość go zgubiła, ale rodzinne układy nie pozwoliły mu upaść.
— W punkt — stwierdził z uśmieszkiem, w którym kryła się aprobata. Lubił kobiety, które nie bały się mówić o sobie z dystansem, żartobliwie. Bo przecież wcale nie uważał, by pierwsze zmarszczki negatywnie wpływały na jej urodę. Zasadniczo w jego oczach Ainsley, choć niewątpliwie atrakcyjna, była swego rodzaju kompanką, towarzyszką, nie obiektem zainteresowania. W jego oczach największą zaletą Szkotki był charakter. Nigdy natomiast nie zastanawiał się nad tym, co go ukształtowało. Jeśli pochodzenie odegrało w tym przypadku znaczącą rolę, być może powinien poznać więcej osób mówiących ze śmiesznym, szkockim akcentem.
— Więc mimo wszystko wasz związek to układ? — dopytał, nie tego się spodziewając. Powłóczył spojrzeniem za Ainsley sięgająca po podkładkę; jego zdaniem mogłaby zostawić ją na ziemi, ktoś posprzątałby to za nią.
— Ty uważasz to za zabawny zbieg okoliczności, a mnie przychodzą do głowy wyłącznie podstępy — dopowiedział, sięgając po kufel z piwem. — Zaaranżowane czy nie, ważne, żebyście nie rozwiedli się zbyt szybko. Wtedy będę prosił o zwrot ślubnych prezentów — zażartował, choć w tych słowach kryło się sporo jadowitych, nieprzyjemnych doświadczeń, jakimi mógł się pochwalić. Nie każdy związek był trwały. Jego małżeństwo nie przetrwało prób, na jakie zostało wystawione. I może nie było to wcale takie złe? Bez obrączki mógł wrócić do dawnych nawyków.
— Serdecznie dziękuję. Oprawię je w drewnianą, rzeźbioną ramę i powieszę obok nowego Duartego — zakpił, wiedząc, że ona to zrozumie. Podobnie jak wszystkie wcześniejsze przytyki oraz żarty. W końcu obraz Duartego, który udało mu się włączyć do swojej kolekcji całkiem niedawno, nie mógł przecież wisieć tuż obok; był zbyt mizernym towarzystwem dla imiennego zaproszenia.
Zaśmiał się, po raz kolejny wlewając sobie trochę piwa w usta. — Jeśli kiedykolwiek będę miał dzieci, będę musiał trzymać je od ciebie z daleka. Boje się, że miałabyś na nie zły wpływ — odparł, śmiejąc się pod nosem z samego tylko wyobrażenia sobie Ainsley zabierającej jego potencjalną córkę do baru.
Wywrócił oczami słysząc wtrącenie o tym, że był spokojny wyłącznie podczas snu. To przecież oszczerstwo i całkowita nieprawda! August nie był narwanym człowiekiem – oczywiście w sytuacjach niedotyczących pracy.
— Dużo się dzieje — odparł, tym razem na pytanie, które istotnie zadała. — Ale przecież wiesz, że nie mogę zdradzić ci żadnych szczegółów. Ostatnio rzadko sypiam w Lorne, przeważnie zostaję w Cairns, a nawet w biurze. Powinienem kupić sobie do niego wygodniejszą kanapę.

Ainsley Remington
australia
Karo
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ August T. Hemingway

Jej pierwszą reakcją było oburzenie, które jednak wypisało się na jej twarzy w sposób tak przerysowany, tak teatralny, że już od pierwszych sekund wiadomym mogło być, że to tylko poza.
- Zaprzeczyłbyś przez grzeczność - żachnęła się do kompletu i przez chwilę jeszcze pozostawała w - nieskromnie, doskonale odegranej - roli kobiety, której duma została dotknięta do żywego. Sięgnęła jednak po swoje piwo i już po tym jak upiła z kufla dwa krótkie łyki, uśmiechnęła się delikatnie, trochę jakby w uznaniu dla tego, jak się wzajemnie rozumieją. - Jak ty mnie znasz - dodała już ciepłej i jej uśmiech od razu stał się szerszy. Wszak nie każdy w lot złapałby żartobliwy wydźwięk takich zaczepek, prawda?
Zasłuchała się chwilę na jego wypowiedź dotyczącą jej małżeństwa. W pierwszym odruchu miała ochotę mocno wywrócić oczami, szczęśliwie jednak szybko przywołała się do porządku. Była już odrobinę zmęczona tym, że od kiedy wzięli z Dickiem ten cały ślub, nie pojawiła się na ich drodze choćby jedna osoba, która zaakceptowałaby fakt po prostu takim jaki jest. Chcieliście być ze sobą? Życzę wszystkiego dobrego - byłoby doskonałą wręcz odmianą. Z drugiej jednak strony, Ainsley nie była głupia i wiedziała, że nie może winić ludzi za to, że nie oceniają ich relacji pod kątem tego jaka faktycznie jest, skoro nikogo do niej właściwie nie dopuszczają. Osoby trzecie faktycznie mogły widzieć jedynie dwójkę bananowych gówniarzy, którym najwyraźniej nie przeszło wraz z pojawieniem się w wieku trójki z przodu, a ich kolejnym kaprysem było małżeństwo.
- Gus - okej, jednak nie wytrzymała i wywróciła tymi oczami. - Znasz moją rodzinę jak mało kto. Na co do układu strażak? Wiesz, Dick może być komendantem i jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w mieście a moja matka i tak będzie pierwsza, żeby próbować go usadzić, że jednak nie ma się za specjalnie z czym wychylać - usta ścisnęły się jej w kreskę i wzruszyła ramionami, tak pozornie obojętnie. Jej mąż miał bowiem rację - ich związek, w ich świecie był jednak mezaliansem i to on miał tego pecha "wżenić" się w rodzinę, która w zbiorze zasług i dokonań była wyżej. - I doprawdy, ja dziękuję ci bardzo - trochę się żachnęła, trochę parsknęła śmiechem. - Wiesz, nie było do tej pory jeszcze choćby jednej osoby, która w ujęciu pięciu pierwszych zdań dotyczących mojego małżeństwa nie zestawiłaby z tym rychłego rozwodu. Spokojnie, nie spieszy nam się. Mamy spore doświadczenie w próbach nie zamordowania tego drugiego - uśmiechnęła się pod nosem w dość szelmowski sposób. Ona biedna mogłaby rozprawiać o swoim mężu czy małżeństwie choćby i cały wieczór, ale bywały takie momenty w których nie była skończoną egoistką i to był jeden z nich. Postanowiła więc porzucić ten temat i zmienić go na jakiś bezpieczniejszy, bardziej uniwersalny.
Zaśmiała się więc perliście, słysząc o wieszaniu oprawionego zaproszenia.
- Z a m i a s t - i cyk, kolejny łyk piwa. - Zamiast Duartego. Co wy macie ostatnio wszyscy z tą sztuką? - udała najprawdziwsze zdziwienie. Może to przez zamiłowanie jej matki do malarstwa, a może przez to że wołała mieć w domu kolekcję choćby najbardziej prywatnych zdjęć, zamiast prywatnej namiastki galerii, ale jakoś nie umiała się wczuć w tą całą otoczkę.
- I hej, co to za pomówienia? Gwarantuję ci, że nie znasz bardziej porządnej dziewczyny niż ja. Spójrz, mogłam właśnie próbować poderwać połowę facetów w tym barze, a jestem jednak nudną żoną przy mężu, która jedynie wyskakuje na g r z e c z n i u t k i e piwo z kumplem - wypaliła z rozbrajającym uśmiechem
Musiała jednak przyznać, że ostatnie było prawdą, bo przez cały czas trwania ich znajomości nie pojawiła się między nimi żadna iskra, która odpowiadałaby za choćby próby przeskoczenia do jakiegoś bardziej romantycznego zainteresowania tym drugim. Zamiast tego zdawali się po prostu nadawać na tych samych falach, co w trakcie takich spotkań okazywało się być wyłącznie przyjemnością. Nawet kiedy temat schodził na ten specyficzny, wręcz mało wygodny - na pracę.
- Och, domyślam się. Dodzwonić się do ciebie jest trudniej niż do prezydenta - rzuciła poważnie, po czym zaśmiała się lekko. Nie chciała by sądził, że serio może się go z tego tytułu czepiać. - Harujesz na tytuł pracownika miesiąca? Nie lepiej jednak trochę zwolnić i odpocząć? Wiesz, chyba żaden uścisk prezesa nie jest w stanie zrekompensować pracoholizmu - powiedziała Ainsley Atwood Remington, kobieta która przez kilka ostatnich lat pracowała po 60-70 godzin tygodniowo. Jej, miała więc chyba odpowiednie doświadczenie, żeby w tym momencie dać mu odrobinę po nosie, prawda?
Dopiła swoje piwo i posunęła po blacie pustym kuflem, uznając to za odpowiedni gest by zwrócić na siebie uwagę barmana. Udało się, mimo to jeszcze prewencyjnie machnęła w stronę tego człowieka i zamówiła im następną kolejkę. Wieczór w końcu był jeszcze młody i zapowiadał się na wyjątkowo udany, nie mogła więc pozwolić by jego resztę spędzili konwersując bez odpowiedniego trunku pod ręką.

<k o n i e c <3 >
ODPOWIEDZ
cron