pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Australia jak do tej pory niczym pozytywnym nie umiała go zaskoczyć, przyjechał tu w konkretnym celu, który był jego planem A. Skończyło się jak można przypuszczać tylko na marzeniach i planach, które powstały w jego głowie jeszcze w samolocie na inny kontynent niż Ameryka.
Po co tu przyjechał? Czy był sens zostawać? Czy powinien wracać? Kłębowisko myśli zajmowało mu głowę na tyle mocno, że kolejnym razem wychodząc z mieszkania, które zajmował jak pasożyt, musiał walczyć z pokusą pójścia do baru.
Obiecywał sobie, że się ogarnie i przestanie pić a w tym chciał trwać choćby po to aby znaleźć pracę. Rozmowy już się toczyły a on szukał inspiracji aby dalej pisać i tworzyć swoje wiersze, a może i inne dłuższe opowiadania.
Plaża była miejscem idealnym dla spokoju ducha a także szukania inspiracji w ruchach fal na morzu czy ogólnie tej bryzy muskającej skórę. Przyjemny był ten klimat w Lorne Bay, gdzie ludzie mieli ciepłe święta i nie wiedzieli nawet co to śnieg chyba.
Wybrał to miejsce bo wydawało mu się być taką samotnią i miał nadzieję, że nikt go tutaj nie znajdzie i sam będzie ze sobą w swoich rozmyślaniach. Nie żeby się panoszył na cudzej ziemi, ale plaża wydawała się być obszerna, każdy znalazł by swój kwadrat chociażby.

Sam nie wiedział ile dokładnie minęło odkąd usiadł tyłkiem na piachu, ale pewnie trochę już tutaj był przez co być może była szansa na załapanie się na zachód słońca, piękny o tej porze. W teorii Jordan mógłby go opisać w kilku zwrotkach, w swojej poezji, którą to aktualnie wciąż tworzył do szuflady. Ale cóż, teraz nie miał przy sobie nawet kawałku papieru i jedyne co mu pozostało to tworzenie coś w głowie na żywo.
Z takiego zamyślenia a może i lekkiego zatrzymania się Buchanana w tamtej chwili – wyrwał go głos kobiety, która z lekka go przestraszyła. Miała jednak przyjemny wyraz twarzy a i niezłe towarzystwo w postaci butelki szampana.
W pierwszej chwili miał wrażenie, że kogoś szuka albo woła inną osobą z drugiego końca plaży, ale nie było tak. Chyba chciała go zaczepić a może chodziło o towarzystwo, sam nie wiedział ale w sumie, co mu szkodziło? W Lorne Bay jak do tej pory, miał jedynie garstkę znajomych mogących policzyć na palcach jednej dłoni może.

Stasia Hayworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
#7

Stasia właściwie nie znała życia poza Lorne Bay. Mieszkała tu od urodzenia, jak przez chwilę studiowała w Cairns, to dojeżdżała, nie widząc sensu, ani niespecjalnie mając budżet na to, aby zamieszkać tam. Niespecjalnie czuła też potrzebę, aby od razu po skończeniu osiemnastu lat wyprowadzić się z rodzinnego domu. Jednak w pewnym momencie to zrobiła, zostając wciąż w tym samym miasteczku.
Nie to, żeby nie znała żadnego życia poza granicami, bo miała swojego vana, którym sporo się przemieszczała po północnej, północnowschodniej Australii. Jednak trzymała się z dala od wielkich miast, więc trudno powiedzieć, że znajomość krajobrazów czy niewielkich miasteczek posiadających dobre puby, gdzie można zjeść niczego sobie posiłek. Lubiła tak spędzać wolny czas, wyjeżdżając niemal zawsze, gdy miała więcej niż 24 godziny wolnego. Uwielbiała swoją współlokatorkę, ale spanie w samochodzie, na uboczu jakoś wyjątkowo ją uspokajało i sprawiało, że czuła się szczęśliwa.
Nikt nie mówił, że Stasia jest mądra. Ani rozsądna. Ani że gada od rzeczy. Na pewno nie ktoś z bliskiego otoczenia kobiety, choć blondynki tak naprawdę jej to nie ruszało. Nie przejmowała się tym, co ludzie o niej sądzą i mówią. Dobrze jej to robiło, bo większość osób uważało ją za dziwaczkę, lub za naiwną. Czy mieli rację? No mieli, ale słuchanie tego nie było wcale przyjemne.
Dlatego też często nie mówiła innym o tym co czuje, co myśli... Po co się narażać na jakieś komentarze, czy docinki, jeszcze bardziej. Lubiła samotność, lubiła ocean, lubiła bąbelki. Przyszła tutaj na piechotę ze swojego mieszkania w Opal, chcąc popatrzeć w dal. W doborowym towarzystwie, butelki taniego, lecz bardzo smacznego miejscowego prosecco. Usiadła na plaży w pewnej odległości od wejścia, aby nikt jej nie przeszkadzał. Niespecjalnie miała potrzebę towarzystwa. Po chwili zabrała się do otwierania szampana, ale mimo że robiła to wielokrotnie, coś jej tego razu nie szło. Odłożyła butelkę w piasek, rezygnując z tego punktu wieczoru. Związała włosy w niedbały kok na czubku głowy i zatopiła się w swoich myślach. Dopiero po jakiś czasie, jak pozycja, w której siedziała zaczęła być niewygodna, zauważyła że nie jest jedyną osobą wpatrującą się w fale. Była generalnie bardzo bezpośrednią osobą, więc po prostu podniosła się i podeszła do mężczyzny. -Hej, mógłbyś mi proszę otworzyć?-zapytała, podsuwając mu szklaną butelkę z tradycyjnym zamknięciem bąbelkowych alkoholi. Gdyby to była normalna nakrętka, to w jakiś sposób by sobie poradziła, ale ten wciskany korek? Zdecydowanie ją pokonał tego wieczoru.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jordan dopiero poznawał uroki Lorne Bay, odwiedzając niektóre najczęściej polecane mu przez ludzi miejsca. Był tu może trochę więcej niż pół roku i wciąż mogło być jeszcze kilka takich, w których mógłby zagościć. Wszystko fajnie, ale jednak ta plaża i bliskość morza odpowiadała mu najbardziej ze wszystkiego – klimat, szum fal i przyjemna bryza a także widoki. Było to miejsce niezwykle urokliwe a do tego pewnie i inspirujące. Przychodził więc tutaj dosyć często, znając już drogę na pamięć.
Przyjemnie było oglądać innych ludzi, którzy korzystają z uroków tutejszej pogody o takiej porze, może czasem było zbyt głośno lub chaotycznie, jednak on zawsze potrafił dla siebie spokojną przestrzeń. Zabierając ze sobą notatnik na to aby mógł notować, co akurat wpadnie mu do głowy – upływał mu czas na oddawaniu się temu co kochał, na pisaniu.

Nie ukrywał, że ta samotność ma z jednego względu plusy ale także minusy, nie miał zbytnio z kim porozmawiać czy poprosić o opinię. A czasami po prostu chodziło też o poszerzanie horyzontów i znajomości tutaj w Australii. Jakby nie patrzeć nie zapowiadało się aby powrócił prędko do Ameryki, a przynajmniej nie teraz. Nie chciał stąd uciekać znów przed światem i tym co złe, chciał to jednak przezwyciężyć choćby przez próbę walki o swoje marzenia, o wydaniu jakiejś fajnej książki czy zbioru ze swoimi wierszami.

Do tej pory gdy bywał często w tym konkretnym miejscu na plaży, nie miał takiej sytuacji w której ktoś mógłby go zaczepić. Ludzie przechodzili obok, uśmiechali się czy też kiwali głową w przyjaznym geście, ale nikt nie wyciągał inicjatywy do rozmowy czy zagadnięcia. Sam Jordan też nie chciał się tak „wygłupiać”, ale w momencie gdy usłyszał głos za plecami, nie mógł tego zignorować i pozostać obojętnym, skoro dama potrzebowała pomocy..

- Tak, jasne. Już Ci pomagam z tym cholerstwem. – rzucił do nieznajomej kobiety całkiem luźną, bo wyglądała na dość młodą, a on nie był aż takim sztywniakiem aby mówić do niej per Pani.
Chwycił za butelkę, którą do niego wyciągnęła i postanowił udzielić po dżentelmeńsku jej tej przysługi. Zerwał sreberko a potem metal, który zabezpieczał korek a potem, starając się jak najmniej wstrząsnąć – puścił go tak aby nie wystrzelił za mocno i nie wylał jej trunku.

- Czas na świętowanie? Czy może masz dość tego dnia, tygodnia, miesiąca? – zapytał oddając jej już otwartą butelkę z szampanem. Sam Buchanan pewnie przełknął ciężko ślinę na samą myśl o tym alkoholu, który miała – nie powinien pić i dobrze o tym wiedział, trwając w swoim postanowieniu ale no cóż, takie sytuacje nie pomagały. Mimo to, odwrócił się nieco w jej stronę tak jakby sugerując, że jest chętny na rozmowę i towarzystwo, jeśli blondynka by tego chciała. Ale wiadomo, sam jej pewnie nie pomoże w opróżnieniu butelki z alkoholem. Niestety.


Stasia Hayworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Samotność nigdy nie była jednowymiarowa. Stasia doskonale o tym wiedziała, bo choć lubiła przebywać wśród ludzi i trudno było ją nazwać samotnikiem w Lorne Bay, bo albo spędzała całe dnie w klubie tenisowym z klientami, sparingpartnerami i współpracownikami, potem miała współlokatorkę, a i z rodziną, czy znajomymi się spotykała. Jednak była też bardzo często pozostawiana sama sobie, właściwie w cały pozostały czas. Był to jej wybór, ale także konieczność, bo jeśli miałaby podróżować tylko wtedy, kiedy miała z kim, to siedziałaby całe życie na tyłku. A to nie na tym życie polega, prawda? Nie zamierzała jednak marudzić, choć nie da się ukryć, że trochę to ją uwierało.
Dlatego też czasem myślała, że posiadanie faceta byłoby idealnym rozwiązaniem - w końcu mogłaby z kimś spędzać czas, jeździć po świecie (Australii), mogłaby takiej osobie wszystko o sobie powiedzieć. A do tego wszystko to, czego się od partnera, partnerki oczekuje. Jednak na razie nie było jej to dane, ale jeszcze nie była zdesperowana, miała dopiero 27 lat!
-Dzięki-powiedziała, poprawiając za ucho swoje splątane wiatrem włosy. Nie wyglądała źle, choć trudno powiedzieć, że była wyszykowana. Rozpuszczone włosy, które poddawały się wiatrowi, bluza, niemal brak makijażu. Wyglądała na taką spoko dziewczynę z sąsiedztwa. Co właściwie nie było kłamstwem, bo takie określenie raczej dobrze ją określało.
Spojrzała na mężczyznę, który był jej księciem na białym koniu w tym momencie. Pewnie jakby się pomęczyła parę minut dłużej, to dałaby sobie z tym sama. Zdecydowanie nie należała do osób, które nigdy tego w życiu nie robiły. Zdecydowanie miała za sobą dużą liczę wypitych szampanów, czy tam prosecco (w końcu szampan jest tylko, gdy pochodzi z regionu Szampanii, cała reszta jest zwykłym winem musującym!). Nie była wybredna, zarówno w życiu, jak i trunkach. Wracając do Jordana... Nie kojarzyła go, a żyjąc przez całe życie w tym miasteczku, znając niemal wszystkich w swoim wieku ze względu chodzenia do jednej szkoły, mogła stwierdzić, że nie jest tutejszy. Pewnie jakby porozmawiali dłużej, to blondynka by szybko wyhaczyła jego amerykański akcent, który mógłby wiele tłumaczyć. Przynajmniej to, że zdecydowanie nie jest tutejszy, bo więcej nie mogła wyczytać z jego twarzy czy zachowania. Nie miała takich zdolności, choć chętnie by je posiadała!
-Może nie dosłownie, ale bardziej skłaniałabym się ku temu drugiemu-odpowiedziała, biorąc od Buchanana butelkę i siadając obok niego. Nie tak bardzo blisko, ale w niewielkiej odległości, by mogli spokojnie wymienić parę myśli.
Nie mogła powiedzieć, że jej dzień był beznadziejny i dlatego chciała się upić, ale nie mogła powiedzieć, że była jakoś szczególnie szczęśliwa. Upiła łyka alkoholu i oddaliła butelkę od siebie na kilkanaście centymetrów, aby zerknąć na etykietę. Nie było zbyt smaczne, ale cóż. Było na pewno dość tanie. -A Ty? Nie wyglądasz, jakbyś był szczególnie szczęśliwy lub nieszczęśliwy?-zapytała go, wyciągając butelkę w jego stronę, proponując, by napił się wraz z nią. Starczy dla nich obojga.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jordan zdążył poznać smak życia, zarówno w kwestii zawodowej jak i tej prywatnej, osobistej bardziej. Wiedział już z czym się je ciężka praca i jak dotrzeć na szczyt a potem z niego spaść z mocnym hukiem. Zaznał też już co to miłość i związek małżeński, ale i to finalnie miało swój kiepski finał, co spowodowało że już sam nie wiedział co to szczęście tak naprawdę. W jednej chwili wydawało się, że miał świat w garści, był w swoim najlepszym okresie i piku, a potem lądował całkowicie sam w Lorne Bay, na nieznanej ziemi tak bardzo kompletnie sam. Mógłby i o tym napisać kilka poematów czy nawet i książkę, ale chyba nic nie oddałoby aż tak wszelkich emocji i tych pozytywnych i negatywnych.
Aktualnie był w kropce, wciąż szukając siebie i oddalając całkowicie wizję o powrocie do Ameryki, do burzenia muru, którym oddzielił siebie teraz od tego co było i co zostawił za sobą.
Ale on w przypadku do niej, miał już bardziej poważnie brzmiące 36 wiosen. Co powodowało, że pewnie myślenie, emocje a także i priorytety pewnie mieli całkowicie zgoła odmienne.

Skinął jej głową w odpowiedzi na jej podziękowania bo jednak fakt, był zawsze miły i uprzejmy, może chwilami zbyt mocno co w niektórych sytuacjach go gubiło, ale nie potrafił inaczej. Tym bardziej, jeśli chodziło o kobiety w potrzebie, a ona zdawała się o nią prosić nie tylko w kwestii otwarcia butelki, ale ogólnie w całym rozrachunku – prostej rozmowy może właśnie?
Nie żeby chciał być wścibski, ale poniekąd chciał dobrze zacząć w Lorne Bay, budując znajomości i zaczepiając nawet nieznajomych ludzi. A nóż trafi na kogoś ciekawego, inspirującego albo po prostu dającego złote rady. W końcu nie mógł tułać się tutaj tak po prostu bez celu, bez kontaktów i kogoś kto mógłby mu pozwolić rozwijać skrzydła w tym miejscu. Dla kogoś takiego jak on, w dodatku Amerykanina, wydawała się być Australia nowym światem, którego musiał się nauczyć jakby nie spojrzeć. Wydawać by się mogło, że jest wiele podobieństw między tymi dwoma kulturami, ale faktycznie już sam język niby taki sam ale jednak inny, ze swoimi charakterystycznym drobnostkami.

- Ahh.. mam nadzieję, że jednak nie jest tak źle. Chociaż z własnego doświadczenia wiem, że może życie całkowicie ssać, a tym bardziej dorosłość. – wyznał otwarcie, pewnie ciesząc się, że nie ucieka gdzieś dalej a wręcz przeciwnie tworzy przestrzeń do rozmowy i kontaktu siadając tuż obok. To zawsze lepsze uczucie mieć towarzystwo przy swoich rozmyślaniach czy kotłujących się myślach. Gdy wyciągnęła jednak w jego kierunku butelkę z alkoholem, pokręcił głową dziękując jednak za to. Nie chciał psuć swojego kolejnego tygodnia w czystości od tej używki, nie chciał też nieznajomej konkretnie tłumaczyć co i jak, dlaczego – przynajmniej nie w tamtej chwili.

- Ja? Jestem aktualnie chyba tak bardzo po środku? Zaznałem nieszczęścia, jestem w kropce szukając szczęścia. Pogmatwane wystarczająco? – spytał, odwracając się do niej z dosyć miłym jednak wyrazem twarzy. Próbował brać te wszystkie złe wydarzenia z życia na twardo jednak już i bez jakiejś zbędnej ckliwej historii jak to mu ciężko. Po za tym już dawno miał zaprzestać roztrząsania przeszłości, więc dał sobie z tym spokój i skierował ponownie wzrok przed siebie na morze.


Stasia Hayworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Stasia była jeszcze poniekąd młoda i wiele miała przed sobą. Lata dwudzieste życia, to były szalone lata, bo każdy tak naprawdę był na innym etapie. Stasia uważała, że jako że miała swoje życie, utrzymywała się sama, mieszkała sama (no, z współlokatorką) i miała plany, które regularnie spełniała, sądząc że powoduje to, że jest szczęśliwa. Bo była, jak czuła wiatr we włosach i czuła się wolna jak ptak, to była naprawdę zadowolona ze swojego życia. Jednak na pewno dałoby się bardziej! W to wierzyła z pełnym przeświadczeniem, choć nie zawsze potrafiła zdecydować się, jak to szczęście miałoby wyglądać. Dna nie dotknęła, ale dotknął jej brat. A ona to obserwowała i cierpiała razem z nim, bo jego problemy odbijały się na niej, zwłaszcza, że była wtedy tylko głupią nastolatką.
Na ten moment, blondynka chciała żyć chwilą. Nie martwić się niczym, nie planować... Wiele rzeczy chciała. Nei wszystko się jej udawało, co było oczywiste, czasem lepiej się bawiła, czasem gorzej. Czasem była przykładną weganką, jednak zawsze można było ją przekupić cheesburgerem z macca's.
-Nie no, nie ma dramatu. Wtedy przynajmniej wiadomo, co się spartoliło i jakoś człowiekowi jest łatwiej-odpowiedziała. Jak jej ojciec zmarł, to wiedziała co ją boli, czemu łzy jej lecą z oczu, lub czemu się wzrusza, jadąc vanem, który razem robili. Było to oczywiste i totalnie zrozumiałe. W tym momencie Stasia totalnie nie potrafiła powiedzieć, co jest nie tak. Coś jej po prostu nie pasowało, coś ją gdzieś uwierało niczym piasek w bucie.-Jest po prostu jakoś tak.... Meh-uśmiechnęła się pod nosem sama do siebie. Kobiety takie już były, nie zawsze potrafiły się wysłowić. Zwłaszcza, że z Hayworth żadna wierszokletka, a i trudno powiedzieć, aby była wybitnie wykształcona. Może to właśnie o to chodziło, a nie o fakt, że jest kobietą? W końcu, wbrew temu, co stereotypy mówią, nie kazała nikomu się domyślać!
Brak zainteresowania jej szampanem nie była dla niej problemem, ani nawet ciekawostką. Właściwie, to można by powiedzieć, że mieli trochę wspólnego. Stasia rzadko sięgała po procenty, raczej kreowała się na osobę, która nie pije z powodów wręcz światopoglądowych. Widziała, jak jej brat się stacza, jak alkohol niszczy jego życie. Tak samo jak leki przeciwbólowe i narkotyki. Wiedziała, jakie spustoszenie mogą siać u człowieka. A jednak piła. Rzadko i nie na umór, ale jednak miało to miejsce. jak i teraz.
-Zabrzmiało to tak, jakbyś chciał mi coś powiedzieć, jednocześnie nie chcąc powiedzieć nic-zauważyła, choć nie było to wyznanie pełne pretensji. Dlaczego miałaby się czepiać, że totalnie obcy mężczyzna nie chce się przed nią zwierzać? Choć osobiście uważała, że z obcymi najprościej rozmawiać, przynajmniej ona wtedy potrafiła się najbardziej otworzyć, jakby fakt, że nigdy więcej tej osoby nie spotka, potrafiły rozwiązać jej język i połączyć z ...sercem? Uwielbiała, jak na kempingu ktoś organizował spore ognisko i zapraszał inne osoby, a wtedy siedziało się do samego rana i rozmawiało o sensie życia!

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Młodzieńcy polot i iskierka, pewnie nadal gdzieś tam się i tliła w Jordanie, nawet w chwili gdy jego licznik wskazywał coś innego. Czy obawiał się dobicia do czterdziestki w samotności? Jak cholera! Może to słabo tak myśleć ale Buchanan zawsze uchodził za kogoś kto potrzebuje drugiej osoby, do lepszego funkcjonowania, do zakrywania wad i złych nawyków. Teraz niby funkcjonował na nowo w realiach bez żony i życia z Denver, ale czy na pewno był szczęśliwy? To słowo można przeżuć na milion sposób i wypluć, a wciąż nie odczuwać tego, co chce się tak naprawdę czuć. Można by uznać, że skoro dziewczyna obok - była młoda i wciąż miała ten zadzior, to pewnie prędzej czy później odnajdzie to co potrzebuje, odnajdzie siebie i też swoją przyszłość. A problemy? Kto ich nie ma, większych i mniejszych - zapewne Jordan mógłby jej sprzedać swoją historię pełną wzlotów i upadków.

- Otóż to! I przynajmniej człowiek sam siebie obwinia o swoje błędy i to co się wokół dzieje, chociaż innym też czasem może dostać się po głowie. - przyznał, bo sam miał moment gdy na początku obwiniał kogo się dało ale właśnie nie siebie, a przecież to on spaprał po całości swoją zawodową karierę a potem resztę życia, bo domino się posypało istnie szybko.

- Hmm.. chyba wiem o co chodzi, ale trudno to ubrać w słowa. Stan zawieszenia? Jesteś gdzieś pośrodku, gdzie niby nic złego się nie dzieje, dobrego w sumie też zbytnio nie i finalnie to jest złoty środek, który po dłuższej chwili uwiera jak strój surfera w kroku. - palnął pewnie i głupotę, ale szukał jakiegoś połączenia z tym świadkiem i realiami Australii. Może akurat takie porównanie ją nieco rozbawi i nie będzie myśleć o tym gdzie jest ten malutki problem, który kłuje tak dyskretnie i pomału. On sam miał takie coś w chwili gdy siedział i czekał na odpowiedz od wydawcy, gdy czekał na jakiś konkretny ruch aby mieć tą pracę, żeby coś się wreszcie ruszyło i nie żył w tym przygnębiającym stanie, oblewając się hektolitrami alkoholu.

Dobrze, że kobieta nie pytała o jego brak chęci na szampana, to nie był jeszcze ten etap znajomości aby jej się przyznawał z góry, że jest alkoholikiem albo że miał epizod wręcz jak menel. No może w teorii łatwiej takie rzeczy mówić nieznajomym, ale Jordan więcej śmiałości w takich kwestiach miał właśnie gdy już nieco wypił alkoholu. Tutaj więc dał sobie na wstrzymanie, chcąc nie przerywać dobrego etapu jaki planował zacząć i w którym planował trwać jak najdłużej.

- Fakt. Po alkoholu byłbym bardziej skłonny do wyznań, ale to takie nieco przykre też, to co miałby opowiadać. W teorii mam myśl porzucić stare życie, zamknąć je w szafie raz na zawsze. Rozumiesz? Więc w teorii nie powinienem już gadać o tym. Prawie jak coś w stylu co się stało w Vegas, zostaje w Vegas, chociaż u mnie to bardziej Denver. - tyle jej wyznał na tamten moment, a więc miała obraz skąd pochodzi, że to Amerykaniec z krwi i kości co już mógł sam język nieco naprowadzić. Słowami takimi jak te pewnie nieco ją podgrzewał, jeśli chodziło o ciekawość ale skoro sama nie ciągnęła go póki co za język, niech chwile będą jeszcze tymi obcymi nim padnie imię, nazwisko czy nawet numer buta.

Stasia Hayworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie tak naprawdę kończyła się młodość, a zaczynała dorosłość, bo taka granica najprawdopodobniej nie istniała. Zwłaszcza, że czasem czterdziestolatek wciąż się czuł jak szczeniak i był pełen nadziei i wiary, że życie jest piękne i jeszcze wiele przed nim, a dwudziestolatkowie widzieli świat w ciemnych kolorach i nie widzieli sensu. Choć może to nie była starość, vel dorosłość, a inne problemy a przy odrobinie farmakologii czy terapii można było się tego pozbyć? Możliwe, nie mniej jednak, młodość to stan umysłu, a nie wiek. Jeśli Jordan by chciał, to wciąż mógł uchodzić za młodego, zmarszczek za wiele na twarzy nie miał, a i z zachowania nie specjalnie wynikało, by te zrywy młodości były kryzysem wieku średniego. To jednak były dwie różne rzeczy.
-Czy ja wiem, czy to jest dobre? Lepiej zwalić winę na kogoś, siebie uniewinniając-zaśmiała się. Niby było to jasne, jednak z drugiej strony nikt nie lubił się przyznawać do porażki, nawet przed samym sobą. Przynajmniej Stasia nie lubiła i często zwalała to, jaka była, czy jakie problemy ją spotykały na to, jak inni zachowywali się cała życie względem niej. I nie da się ukryć, trochę było to prawdziwe, jednak ważne było, aby pamiętać, że zawsze dwie strony są wszystkiemu winne. Stasia zdawała sobie sprawę, często niepowodzenia podburzały jej samoocenę .
-Niby nic złego się nie stało, ale dobrego właściwie w sumie też nie...-przyłączyła się do próby wytłumaczenia, co tak naprawdę czuje. Miała właściwie poczucie, że mężczyzna rozumie, co ona miała na myśli (a był to wyczyn, blondynkę czasem trudno było zrozumieć), ale też ma problem z ubraniem tego w odpowiednie słowa. Choć jako pisarz, człowiek wykształcony i obyty ze słowami, powinno mu pójść lepiej. Tego, czym Jordan się zajmuje, jednak Hayworth nie wiedziała, więc nie było problemu.
-Stasia-przedstawiła się, znajdując moment, kiedy nie trzymała butelki w ręku, ani nie przełykając złotego napoju bogów. Uwielbiała czuć bąbelki w ustach, jak powoli uderzały jej do głowy, powodując błogi stan. Chciała tak się poczuć w tym momencie, choć wiedziała, że to nie jest takie szybkie. -Nie namawiam, żeby było jasne-zaznaczyła. Wcale nie chodziło jej o to, że nie chciała się swoim napitkiem dzielić, absolutnie! Podzieliłaby się, ale skoro mężczyzna nie ma ochoty, to nie będzie go namawiać. -Wiesz, tylko w Vegas człowiek z reguły bawi się tak dobrze, że te opowiadania są trochę hm... skandaliczne, a nie chowa się trupy w szafie-zaznaczyła. Tak, zauważyła i akcent i wspomnienie Denver. Może nie byłaby w stanie zaznaczyć na mapie, gdzie dokładnie znajduje się to miasto, jednak skojarzyła, że takie miasto jest w Stanach.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Mówią, że wiek to tylko liczba i prędzej oddaję to na ile ktoś się czuje niż tak naprawdę wygląda. Dzisiaj czterdziestolatkowie chcą być dwudziestolatkami i w sumie odwrotnie. Może to czasem ukryte dziecko w środku podpowiada co, kto chce. A może tak już jest, że w pewnym wieku tęskni się za tym co było, za beztroską i poczuciem, że dopiero świat jest przed Tobą, że dopiero teraz zacznie się prawdziwe życie. Jordan nie był jeszcze w najgorszej sytuacji, ale odczuwał iż stracił jakiś czas, cenny czas z powodu wydarzeń w swoim życiu. Może za szybko pozwolił sobie na ślub i odpowiedzialne dorosłe życie? Może nie wyszalał się odpowiednio dużo, nie odnalazł tej jednej jedynej, aby dalej żyć w szczęściu i rozwijać się? Zamiast tego wylądował kompletnie sam w pieprzonym Lorne Bay bez żadnej pozytywnej perspektywy na horyzoncie. To wpływało na fakt, że zmarszczki mogą dopiero się pojawić na jego twarzy od tych wszystkich rozmyślań i jakiegoś takiego smutku, który trudno nazwać i zdefiniować.
- Haha. Sprytna jesteś w tym, chyba na to wychodzi. Chociaż wydaje mi się, że najrozsądniej jest to zestawić 50/50. Dla spokoju ducha. - może i by się z nią zgodził kilka lat wstecz, ale teraz? Jordan widział swoją winę w tym jak potoczyło się jego życie i jak to aktualnie wyglądało. Drugą połówką obwiniał świat i wszystko dookoła za to jak teraz cierpi, jak musi się napocić aby znów znaleźć chęć i cel w tym nędznym życiu.
- Chyba rozumiem. - odpowiedział, lekko się uśmiechając do niej. Sama Hayworth wydawała się nie mieć może takiego rozmiaru problemu jak on, ale też nie było w tym nic kolorowego. Życie ssało i przygniatało człowieka to fakt, Jordan wypisał na ten temat kilka poematów, kilka wierszy. To w jakimś stopniu pomagało wylać żal i przekazać emocje, może kiedyś Stasia dostanie tego zaszczytu i Buchanan podzieli się z nią swoimi wierszami - jeśli ta znajomość będzie miała swoją kontynuacje oczywiście.
- Jestem Jordan. - skoro poczuł się wywołany przez nią do przedstawienia się, to zrobił to z automatu. Kusiło go nieco aby przypieczętować to poznanie się, sowitym łykiem jej szampana ale brał górę nad tym jego rozum, jego postanowienie i nie złamał się, z czego był cholernie dumny. Może kiedyś jej wyjaśni dlaczego nie pije albo dlaczego w sumie tak nagle przestał, bo jakby nie spojrzeć już miał etap w którym przeginał. Czy był jednak alkoholikiem? To już ciężkie pytanie i takie dosyć mocne.
- Fakt, w mojej opowieści aż takiej zabawy nie było. W sumie to bardziej dramat obyczajowy i życiowy. Jakby nie patrzeć spieprzyłem swoje życie, popełniłem kilka błędów, trochę z nich było niewybaczalnych. Spieprzyłem życie zawodowe, spieprzyłem swoje małżeństwo. A teraz cóż, wylądowałem z niczym w cholernym kraju kangurów. I nie mam za cholerę pojęcia co będzie dalej.. - wyznanie było smutne, ale skoro co raz mocniej zahaczał o swoją prywatę to mogło oznaczać, że prędzej czy później wyzna jej coś mocnego o sobie. W końcu po to tutaj oboje siedzieli razem, dla zwykłej rozmowy dwójki obcych sobie ludzi o problemach życia codziennego. Może jutro się nie będą już znać? A może kiedyś spotkają się w głupim sklepie i przypomną o sobie nawzajem? Tak czy inaczej, chyba warto było zaryzykować i wyrzucić coś z siebie, coś o czym nawet jego współlokatorka tymczasowa nie miała pojęcia - a więc o żonie. A raczej już eks małżonce.

Stasia Hayworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Coś w tym było, bo przecież konkretny wiek wcale nie musiał definiować tego, jaka jest osoba. Osoba trzydziestoletnia, którą prawie, że Stasia już była (na szczęście jeszcze trochę jej do tego brakowało, bo taka granica była dość przerażająca) mogła wciąż mieszkać z rodzicami i musieć się ze wszystkiego im spowiadać i prosić o parę dolców na wyjście, można mieć już własne dzieci i szczęśliwy związek, a można było być już po rozwodzie, albo siedzieć w pierdlu. To nie były lata nastoletnie, gdzie tak naprawdę każdy był dość podobny do siebie, różnicą były szczegóły, hobby, czy to, z jakiej rodziny się pochodziło. Stasia nie czuła się stara, była niczym wolny duch, choć z drugiej strony... Czuła, jakby pewien etap w życiu już minął, a ona go przeoczyła. Choć to tak naprawdę zależało od jej humoru. Wiadomo, że jak się miało jakąś chandrę, to inaczej podchodziło się do świata! Najgorsze było to, że kobieta nie do końca wiedziała, czego tak naprawdę chce w życiu i do czego dąży. A to wypadałoby wiedzieć w wieku 27 lat.
-Nie mojego-zaśmiała się. Pewnie, nigdy, w żadnej sytuacji tylko jedna strona jest za wszystko odpowiedzialna, choć wina nie zawsze rozkładała się po równo! Jednak łatwiej było zrzucić winę na kogoś innego, nie przejmując się, nie plując sobie w brodę. Choć do tego tak naprawdę trzeba było nie mieć sumienia, a Stasia je miała.... Może nie jakieś mocno rozwinięte, ale miała! Gdyby była odpowiedzialna za zniszczenie komuś życia, to na głos może by się nie przyznała, ale na pewno by ją to zżerało od środka. W końcu chyba nie było żadnego związku z przeszłości, gdzie nie myślało się, co by było gdyby, co można było zrobić, aby to zakończyło się inaczej. Nawet jeśli jedynym pomysłem było nie spotkanie nigdy tej osoby!
Fakt, że Jordan miał wyrzuty sumienia, chcąc nie chcąc świadczył o nim pozytywnie. Nie był kompletnym dupkiem wyzutym z uczuć!
-Stasia-przedstawiła się, upijając kolejnego łyka ze swojej butelki z tanim prosecco. Cóż, można by powiedzieć, że nic więcej jej do szczęścia nie potrzeba, ale wcale tak nie było. W tym konkretnym momencie mogła wymienić parę rzeczy.
-Wiesz co, jestem pewna, że naprawdę wiele osób mogłoby skwitować swoje życie takimi samymi słowami, a jednak się nie poddawało i jakoś żyło dalej-może to nie było to, co Jordan chciałby usłyszeć, każdy chce być w jakimś stopniu wyjątkowy, a blondynka mu to zabrała. Jednak intencje miała dobre! Chciała pokazać, że może czuł się w tym momencie beznadziejnie, ale da się z tego wyjść. Jednak mężczyzna mógł nie wiedzieć, co jego nowa koleżanka tak naprawdę miała na myśli.
-Ale nikogo nie zabiłeś, nie?-zapytała po chwili ciszy. Mogło to pasować do zniszczenia życia sobie, żonie, małżeństwa a także kariery, jakakolwiek ona by nie była. No i chyba jednak po morderstwie, powrotu do normalności nie było, bo być nie powinno, nie oszukujmy się. Wiele rzeczy można wybaczyć, ale nie bez powodu avada kadavra to zaklęcie niewybaczalne!

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Mógłby ją zrozumieć gdyby pewnie poznał jej historię i co się za tym kryło. W końcu Jordan aktualnie w każdym widział skrawek dobra, szczególnie w chwili gdy sam spadł z piedestału. Dostrzegał teraz pewną zależność, a może to też karma wróciła do niego, za fakt jakie życie prowadził i jak odnosił się do innych. W teorii nie wierzył w takie bzdury, ale w momencie gdy spotkało go coś takiego, gdy stracił wszystko co miał - logicznym było szukanie powodów, winnych i różnych dziwnych teorii. Ona wyglądała na młodą dziewczynę, taką która mogła nie wiedzieć nic o tym z czym wiąże się obowiązek, rodzina czy małżeństwo. Nie dostrzegł bowiem na jej palcach ani pierścionka zaręczynowego ani obrączki, więc tak to widział.
Zaśmiał się słysząc jej odpowiedz, jeśli coś jej ciążyło, a widocznie ciążyło, to chyba i tak dobrze się trzymała i wydawała się taka uwolniona od trosk. To on tu tutaj bardziej uzewnętrzniał i przedstawiał jako męczennika. Może to była kwestia różnych podejść do życia, wieku, może i pochodzenia i przeżyć. A może po prostu gdyby jej opowiedział wszystko od początku do końca to mogłaby łatwo przyznać - masz gorzej koleś. Ale na razie mogli się wpatrywać wspólnie w piękny ocean przed nimi, buzujące fale i słońce, które chyliło się co raz mocniej ku zachodowi.
- Każdy żyje jak chce i funkcjonuje jak chcę. Wiadomo! Jedni przeżywają więcej i dłużej pewne rzeczy, niepowodzenia. Chyba za dużo do tego wracam i o tym myślę, to fakt. - przyznał bo poniekąd miał prawdę. Mógłby ruszyć z miejsca, a nie w nim tkwić i się zamartwiać, tworząc dziwne koło, z którego nie miał ucieczki ani rozsądnego wyjścia, niestety.
- Nie zabiłem. Chodzi raczej o spadek z piedestału na dno. Byłem na szczycie, dobra praca i rosnąca rozpoznawalność jako mnie dziennikarza. Do tego rodzina, ukochana żona i szczęście. W tym też dostatek i pieniądze. Nie zostało po prostu z tego nic. - wyjaśnił dla jasności jej, o co co tak naprawdę chodziło z nim. Nie znała go tutaj bo pochodził z Denver, spory kawałek drogi stąd. W Australii był anonimowy, niczym szary i zwykły człowiek, który mógłby się zamienić w bezdomnego gdyby nie dobra kobieta na jego drodze. Finalnie jednak daleko było do tego aby coś się poprawiło, ale Stasia pocieszała go skutecznie. Parę razy się uśmiechnął, widząc nawet jak sobie zgrabnie operuje butelką od szampana. Była pocieszna sama w sobie!

Stasia Hayworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Właściwie, to w życiu Stasii nie stało się nigdy coś bardzo złego. Nie u niej, ale u osób w najbliższym otoczeniu, już prędzej. A to wszystko się na niej odbijało i przez to cierpiała. A może była po prostu zagubiona i nieco przesadzała? Pewnie, śmierć ojca, co było ostatnim dramatem w jej życiu była ciężka, lecz spotyka to niemal każdego. A pan Hayworth i jego jedyna córka wcale nie byli sobie przesadnie bliscy, nie stało się to w jej obecności, ani robiąc coś, do czego ona go zachęciła. Oczywiście, miała prawo to przeżywać, żeby nie powiedzieć obowiązek. Jednak największym problemem, jaki w sobie widziała, to fakt, że jest taka... Nijaka, do bólu przeciętna. Ledwo zauważalna, ale z tym się zmagała na co dzień. Czy powinna była robić z tego narodową tragedię? Nie, bo inni mają gorzej. Choć to, że u obcych osób dzieją się tragedię, wcale nie znaczyło, że ona musi być zachwycona, tym co się u niej dzieje. Zwłaszcza, a nawet jeśli nie miała pierścionka zaręczynowego - choć to akurat jej aż tak bardzo zazwyczaj nie przeszkadzało. Choć mając już te swoje 27 lat, chwilami zastanawiała się, czy ją to jeszcze kiedykolwiek spotka. W końcu wszyscy z jej znajomych przynajmniej się z kimś spotykali...
Pewnie nawet i bez słuchania jego opowieści, Stasia byłaby gotowa powiedzieć stary, masz przejebane, czy coś równie podnoszącego na duchu. Nie dlatego, że brała nowo poznanego gościa za jakiegoś przegrywa, czy osobę totalnie nad sobą się użalającą (tego jeszcze nie mogła stwierdzić ze stuprocentową pewnością, musiałaby poznać jego historię), ale wiedziała, że czasem wbrew pozorom to są słowa, które każdy potrzebuje usłyszeć. -Nie powiem, że sama tego nie robią, bo to chyba jest normalne, nie?-zauważyła. Każdy czasem za dużo rozmyśla nad tym, co się zrobiło, czy co się zdarzyło.-Myślałeś nad tym, aby pójść na terapię?-zapytała. Tam to dopiero można było o wszystkim porozmawiać, wygadać się, a jak dobrze poszło to i dobrą radę otrzymać. A przynajmniej poklepanie po ramieniu! Niby to nie było takie męskie i mogło źle się kojarzyć, ale bez przesady, był XXI wiek, chodzenie do terapeuty było tak samo popularne jak chodzenie do ortodonty. Zdecydowana większość populacji tego potrzebowała, ale tylko część była tego świadoma i z tego korzystała.
-Puściłeś się?-zapytała bezceremonialnie. No, jeśli miał romans, to mógłby większość z tego zniszczyć za jednym zamachem - rodzinę, żonę, przyjaźnie. Choć pracę i karierę? Tu już musiało pójść o coś grubszego. Może sypiał z szefową? Możliwości było sporo. Stasia była pewna, że niedługo o tym usłyszy, bo jednak mężczyzna bardziej czuł wewnętrzą potrzebę, aby się wygadać. A kobieta nie miała z tym najmniejszego problemu. Kto wie, może to, w połączeniu z alkoholem, który wciąż popijała wpatrując się w horyzont, poprawi jej dość podły humor? Kto wie, kto wie..

Jordan Buchanan
ODPOWIEDZ