barman — moonlight bar
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
praktycznie pozbierał się po utracie ukochanej, starając się wrócić do normalnego trybu życia
jeden

Dziwnie byłoby przyjść po samą Laurelle do jej domu, udając że z jej bratem się nie kumpluje i że on się kompletnie nie wybiera na tą samą imprezę, co oni. Wcześniej dogadali się w trójkę - chociaż Deckard z każdym osobno - iż spotkają się już na miejscu.
Miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie będzie robił mu problemów, dając możliwość na spędzenie czasu również z dziewczyną. W końcu… był nią zainteresowany. I to nie tylko w formie przyjaciółki. Niemniej nie chciał mącić, nie planował niszczyć relacji z jednym jak i drugim. Tak było lepiej. Patrzeć na nią jak szczeniaczek na ukochaną zabawkę, przy okazji utrzymując dobre stosunki ze starszym Thorntonem.
Nie spodziewał się, że trafi na miejsce jako pierwszy, ale to nie stanowiło problemu. W końcu ta dwójka, na którą czeka, nie są jedynymi ludźmi, jakich będzie znał na imprezie. Przywitał się z praktycznie każdym, biorąc pierwsze piwo do ręki, jakie w połowie upił praktycznie za jednym haustem. Standard, jeśli chodziło o Decka. Niektórzy mówili na niego król imprezowy, także to dla niego nie pierwszyzna
Nagle za jego plecami pojawił się Adam, który nie powiem - przestraszył go! Roześmiany przywitał kumpla, po czym rozejrzał się dyskretnie za kimś jeszcze. Wtedy ją ujrzał. Laurelle witała się z koleżankami, na czego widok się uśmiechnął delikatnie, po czym powrócił do swojego towarzystwa na drobną chwilę, przepraszając. Dzięki temu otrzymał przepustkę do tego, aby powitać jeszcze jedną osobę z rodziny Thorntonów.
- Cześć - zrobił to samo, co jej brat jemu, wyglądając jej przez ramię. Wyszczerzył białe ząbki, zerkając na nią uważnie. - Nie powiem, dziś wyjątkowo wyglądasz jak kobieta - jak zwykle nie mógł sobie odmówić odrobiny uszczypliwości na samym starcie. - Chcesz może jakieś piwo? Drinka? Kielona? - zagaił, prostując się i dając jej odrobinę przestrzeni osobistej. Co by go zaraz nie oskarżyła o pozbawienie tego!

Laurelle Thornton
powitalny kokos
#patsy7401
chirurg urazowy — Cairns Hospital
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Posiadanie całkiem znośnego starszego brata miało pewnego rodzaju plusy. Oczywiście był też ogrom minusów – jak chociażby to, że koniec końców wszędzie łaziła z bratem, a do tego wzdychały do niego wszystkie jej koleżanki, czego zrozumieć nie potrafiła, bo jakby… eww? Ale sam miał kolegów. Często przystojnych kolegów. Często zainteresowanych nią kolegów, a ona nie zawsze to zainteresowanie gasiła. Bo była młoda, głupiutka… i komu nie schlebiałoby zainteresowanie starszych kolegów, prawda? Zresztą wychodziła z założenia, że to tylko dobra zabawa. Nie planowała żadnych poważnych relacji z jednego prostego powodu – za parę lat zapomni o tym zabitym dechami mieście i o tych wszystkich ludziach. Nie chciała za sobą ciągnąć na drugi koniec kraju ludzi albo złamanego serca. Nie chciała też nikomu go łamać. Chciała się tylko i wyłącznie dobrze bawić.
Tego wieczoru również.

[akapit]

Drgnęła śmiesznie, gdy nagle przy jej uchu zmaterializował się Deckard, a jego ciepły oddech podrażnił skórę na jej szyi i spowodował przyjemny dreszcz. Wiedziała, że to był jeden z tych kolegów jej brata, do którego sama miała wyjątkową słabość i który wyjątkowo szybko łapał jej kiepskie poczucie humoru.

[akapit]

- Czyli ledwie się pojawiłam, a ty już zdążyłeś gapić się na mój tyłek, fantastycznie Winfield. – zakpiła, raczej w żartobliwym tonie, bo wyjątkowo nie miała nic przeciwko, żeby ktokolwiek patrzył się na jej tyłek. Szczególnie on. – A podobno taki porządny z ciebie człowiek. Sama słyszałam jak ktoś opowiadał te brednie. Adam? Chyba tak. – zażartowała na dzień dobry, uśmiechając się do niego pogodnie i odwracając w jego stronę, mierząc go spojrzeniem od stóp do głów, a z ramienia strzepując nieistniejącego paproszka, jednak praktycznie całkowicie likwidując tą przestrzeń osobistą, którą zamierzał jej dawać, a której ona najwyraźniej nie potrzebowała – Drinka… chodź. – zdecydowała, jednocześnie samej prowadząc go do kuchni, gdzie został umiejscowiony prowizoryczny barek. Swoja drogą lubiła dom, w którym właśnie imprezowali… rodzice ich wspólnego znajomego wyjechali na wakacje zostawiając mu willę nad oceanem – Kiedyś będę miała dom z własnym kawałkiem plaży… zobaczysz. – zagapiła się na widok za oknem, ocean był dzisiaj zaskakująco niespokojny – idealne warunki na deskę – Co słychać? – wróciła na ziemię, wróciła spojrzeniem do przyjaciela i uniosła kubek ze swoim drinkiem w powietrze, sugerując zupełnie bezgłośny toast.


deckard winfield
ambitny krab
nick
barman — moonlight bar
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
praktycznie pozbierał się po utracie ukochanej, starając się wrócić do normalnego trybu życia
Słabość? Deckard? Względem Laurelli?
To za mało powiedziane, że posiadał do niej słabość.
Znaczy jasne - z początku takim sformułowaniem można to określić, niemniej z czasem stało się to czymś więcej z jego strony. Czy tak samo było ze strony dziewczyny? Nie powiem, mocno na to liczył, jednakże na w cuda nie wierzył. Wiedział jaki łańcuszek napaleńców potrafiłza nią latać, także nie wybijał się za specjalnie przed szereg. Po prostu… był. Jest. I czy zawsze będzie? Znając już teraz przyszłość wiemy, iż na długo nie będzie przy niej. Ale to nie jest istotne. Obecny Deck nie ma bladego pojęcia, że późniejsze czasy przyniosą całkowicie co innego dla biedaka.
A to bycie chyba zwyczajnie wystarczało Laurelli, skoro nie zdecydowała się urwać znajomości, a na dodatek ją rozwinąć na tyle, iż spokojnie mógł ją nazwać przyjaciółką - najbliższą, jaką dotychczas posiadał. Bardzo ją za to cenił, bowiem mógł dziewczynie faktycznie powiedzieć wiele. Nie wszystko, bo to wiązałoby się z powiedzeniem o uczuciach, niemniej czasem w jego opinii i tak za dużo powiedział o sobie. Tego z jednej stronie nie zmieni, a z drugiej - cieszył się, iż doskonale wiedziała o paru aspektach jego marnego życia.
- Cholera, wydało się - odparł z lekkim przekąsem, wzdychając na koniec teatralnie. No nie tak miało to wyglądać! - Ale naprawdę… wyglądasz jak laska. A to niebywały widok. Szczególnie dla mnie, także nie dziw się, że aż się pokusiłem o komplement - tak, faktycznie, z jego ust mogo to serio zabrzmieć jak bardzo miłe słowa, bo on rzadko kiedy wypowiadał takie kwestie w jej kierunku. Tylko i wyłącznie dlatego, iż traktowali się zawsze bardziej jak kumple. Tylko w ostatnim czasie mu coś odjebało i zaczął mieć jakiegoś pieprzonego fioła na jej punkcie, o czym nikt a nikt nie wiedział. I tak lepiej, aby pozostało. - No kto jak kto, ale Adam na pewno by czegoś takiego nie powiedział - aż się zaśmiał głośniej, kręcąc przy tym głową z rozbawieniem, jakie go ogarnęło. Na dodatek jeszcze przetarł kącik lewego oka, zupełnie jakby z tego wszystkiego poleciałą mu łezka. I tak właśnie się stało. Tak bardzo go tym rozśmieszyła! - Ale porządny jestem. Nie możesz temu zaprzeczyć! - na pewno na imprezach widziała nie raz go w akcji, kiedy - nawet jeśli okazywał się być to jeden z jego kumpli - ratował dziewczynę z opresji przed zbyt namolnym kolesiem, kiedy ona nie miała ochoty na jego towarzystwo. Co jak co, ale nigdy nie potrafił tego zrozumieć. Naturalnie, pojmował fakt upicia się i nie za wielkiego kontrolowania tego, co się dzieje wokół, ale nawet po pijaku rozumie się hasło nie. Niemniej takiemu delikwentowi dodatkowo tłumaczył to pojęcie, pomagając bezbronnej pannie. Romantyk? Strażnik dziewic? Możecie nazwać go jak chcecie, ale chamstwa to on strasznie nie trawi.
Zerknął kątem oka na to zdejmowanie paprocha, co zauważyć można było po geście dziewczyny cóż takiego poczyniała, choć w jego opinii żaden taki nie istniał. Czyżby zwyczajnie szukała pretekstu do ponownego zbliżenia się? Kurde, nie chciał się nakręcać, ale na to wskazywało! Zaraz szybko podjęła decyzję co chce wypić, ku zaskoczeniu chłopaka samodzielnie prowadząc go do kuchni. A jemu? W to graj. Lubił, jak kobieta jest pewna, czego chce. A Laurella zdecydowanie do takiego typu kobiet należy, nawet jeśli jeszcze jest młodziutka i podejrzewał iż niezbyt doświadczona w życiu.
- No wiesz, warto mieć marzenia - zauważył trafnie, patrząc zaraz w miejsce, gdzie ona skupiła swoje spojrzenie. Musiał jednak zbliżyć się na nowo do dziewczęcia - jak chciał cokolwiek zobaczyć, to niestety taka była jego potrzeba! W końcu po drugiej stronie okna jest ciemno! - I chociaż zawsze się nabijam z takich rzeczy, to życzę Ci żebyś to zrealizowała - dodał, zerkając na jej twarzyczkę gdy i ona się ocknęła, posyłając przyjemny uśmieszek. Czy jeszcze nad czymś konkretnym się zastanawiała? Na to wyglądało, ale póki co nie czuł potrzeby, by dociekać.
- Jakbyś mnie nie znała. Niby nic nie słychać, a jednak się dzieje. Imprezki, o których pewnie Adam Ci opowiada. W szkole może być… - tu wzruszył ramionami, bo jednak wiedziała doskonale, że jemu szło jako tako, po japońsku - jak to się mówi. Faktycznie, wychowanie fizyczne to jego ukochany przedmiot, niemniej nie oznaczało to, że z chemią, algebrą czy językami szło mu nader tragicznie. Przeciętniak - tak go spokojnie można określać. - A jak u Ciebie? I planujesz o którejś uciekać z imprezy, Kopciuszku? - uniósł również swój kubek, dołączając tym samym do wzniesionego toastu przez pannę Thornton, upijając większego łyka alkoholu mieszanego z napojem.

Laurelle Thornton
powitalny kokos
#patsy7401
chirurg urazowy — Cairns Hospital
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Powinna się śmiertelnie obrazić. Śmiertelnie! I nawet przez chwilę przeszło jej przez myśl, żeby mu to wytknąć. Że jeśli wiecznie będzie powtarzał jak bardzo laską nie bywa… to nie jest komplement! Nawet jeśli faktycznie zazwyczaj była po prostu jego koleżanką, przyjaciółką… była też sobą i chyba każdy chciał się chociaż trochę innym podobać. No chyba, że po prostu coś się zmieniło. Zaczął patrzeć na nią inaczej? Przez moment po prostu mu się przyglądała, ale nic więcej na ten temat nie powiedziała. Ani nie poruszyła tematu ewentualnego focha, ani tego, że co się stało, że wreszcie zauważył w niej dziewczynę.
- No to może był to mój ojciec? Ktoś na pewno musiał mi to powiedzieć… zupełnie nieświadomy, że w wolnej chwili gapisz mi się na tyłek. – zażartowała, ale no użyła dwóch mężczyzn w jej życiu, którzy faktycznie mogliby nie być z tego zadowoleni. Jej starszy brat i ojciec… chyba żaden nie chciałby wiedzieć, że ten porządny Deckard lubi gapić się na jej pośladki. Czy sama miała wątpliwości, co do tego, że był porządny? Ani trochę. Dlatego tylko i wyłącznie sobie teraz żartowała.
- Z czego tu się nabijać, D.? – uśmiechnęła się pod nosem, odwracając wzrok od okna i przenosząc go na przyjaciela – To tylko dom. I plaża. I miliony dolarów, które może kosztować. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo właściwie to mógł być największy problem w realizowaniu tego planu. Domy na plaży były abstrakcyjnie drogie. Póki co jednak była nastolatką na imprezie, na której prawdopodobnie nawet nie powinna być. A już na pewno nie powinna pić alkoholu, który aktualnie miała w kubku i z którego rezygnować nie zamierzała – To brzmi jak… jak typowe życie szkolnego mięśniaka. No proszę. Myślałam, że jesteś w tym lepszy od mojego brata. – rzuciła lekko złośliwie, ale to była zupełnie niegroźna złośliwość, raczej dogryzanie z czystej sympatii… - I na razie nigdzie nie planuję uciekać. Zamierzam pić, tańczyć i doskonale się bawić. – przyznała, uśmiechając się – Zresztą o co ty mnie podejrzewasz… myślisz, że uciekłabym ci przed północą? – dodała żartobliwie, bo hej – każdy kopciuszek musiał mieć swojego księcia! – Szukałbyś mnie później?



deckard winfield
ambitny krab
nick
barman — moonlight bar
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
praktycznie pozbierał się po utracie ukochanej, starając się wrócić do normalnego trybu życia
- Złotko, doskonale oboje wiemy, że jakby Twój ojciec zauważył coś takiego, to… no cóż. Chyba mnie lubi, ale nie na tyle, aby pozostawić ten fakt bez jakiegokolwiek zareagowania. Na przykład wydłubaniem mi oczu. Ewentualnie całkowicie lecąc po bandzie i zakopując mnie żywcem na tyle waszego uroczego domku - i niech nie mówi, że tak by się nie stało. Co do jednego był pewien - ojcowie są jacy są. I jeśli chodzi o ich córeczki, to zrobią wszystko, co w ich mocy, aby obronić je od tych wszystkich facetów, którzy się wokół panny kręcą! Mimo przekonania, iż lubią się z Panem Thorntonem, to zdawał sobie sprawę z braku immunitetu w tej kwestii. I szczerze? Nie miałby mu tego za złe. Bo zapewne w przyszłości zachowa się podobnie - o ile kiedykolwiek dojdzie do tego, aby miał się ustatkować i mieć córkę, w ogóle dzieciaki.
- No właśnie. To tylko miliony dolarów. Ale spoko, może kiedyś będę na tyle bogaty, że będę skłonny Ci nieco pożyczyć, żebyś potem musiała mu oddawać z procentem - wyszczerzył zęby w rozbawieniu, obserwując przy tym swoją kumpelę. Sam nie wiedział jakim cudem udaje im się tak dobrze dogadywać, pomimo że dzieli ich parę lat - to nie jest dużo, wiemy o tym doskonale, ale podobno dla niektórych nawet tyle stanowi barierę nie do pokonania - nie mówiąc już o tym, że jest siostrą jego najlepszego przyjaciela. No ale również jedno jest oczywiste - jakby i to miało mu przeszkadzać, to by w ogóle nie stał z nią w tej kuchni.
- O nie, teraz to mnie uraziłaś - aż z tego wszystkiego odstawił kubek z alkoholem! - Uważasz, że nie nadaję się na typowego mięśniaka? - obruszył się nie na żarty, zaraz podciągając rękawek, aby zaprezentować swoje muskuły. - Bo ja myślę, że posiadam perfekcyjne predyspozycje do tego! - naturalnie, że to były żarty, ale… gdyby ktoś z boku tego posłuchał, mógłby pomyśleć iż Deckard wziął sobie to faktycznie do serca. I tak, zastanawiał się parę razy nad aktorską karierą, jednakże uznał że lepiej dać szansę tym, którym gorzej idzie o niego samego! Stanowiłby zdecydowanie zbyt wielką konkurencję nawet dla samego Brada Pitta czy Toma Cruise’a!
- Takiej odpowiedzi się spodziewałem - błysnął uśmiechem, przyglądając się z wielką uwagą dziewczynie, chwytając na nowo za trunek, upijając jeszcze jednego, większego, łyka. W końcu - jak impreza, to trzeba sobie lekko dać już na samym początku w palnik. Co by poczuć jeszcze większe rozluźnienie. - No wiesz, z Tobą bywa różnie - zauważył, chcąc się z nią lekko podroczyć. Zupełnie jakby już nie raz zwiała mu sprzed nosa na poprzednich domówkach. - Dlatego wolę się upewnić, że przynajmniej do północy będę posiadał dobre towarzystwo - skwitował, odstawiając na blat już niestety pusty kubeczek, mając zamiar za chwilę go uzupełnić. Spokojnie, to przecież nie koniec jego picia na dzisiaj!
- A jak myślisz? - może i odpowiedział niegrzecznie pytaniem na pytanie, jednakże był ciekawy jej opinii. Na tyle, że dał jej tą chwilową ciszę na udzielenie odpowiedzi, w trakcie czego unosił zainteresowany brew do góry. - No wiesz… - zaraz jednak zaczął się do niej zbliżać, dostrzegając uprzednio kątem oka, iż póki co nikt nie planuje wejść im do kuchni. - Zorganizowałbym wielkie poszukiwania w szkole. Chodziłbym od klasy do klasy, aby mierzyć Twojego pięknego bucika… albo inną część odzieży… - urwał, uśmiechając się cwaniacko. - żeby w końcu natrafić na Ciebie, niby nie spodziewając się, że to właśnie będziesz Ty - romantyk czy może jednak głupek? Znów zmniejszył dzielącą ich odległość. - Wiem, że zrobiłbym takim ruchem wielką nadzieję u wielu dziewcząt z naszej szkoły. W końcu, która mogłaby się oprzeć urokowi Deckarda Winfielda? - dodał z lekkim rozbawieniem. Pewny siebie, czy jednak w dalszym ciągu głupek? - Pytanie tylko, czy dałabyś się później porwać do mojego królestwa…?

Laurelle Thornton
powitalny kokos
#patsy7401
chirurg urazowy — Cairns Hospital
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Zaśmiała się, bo nie mogła się z nim nie zgodzić. Dlatego, że jej ojciec faktycznie go lubił, ale zdecydowanie – od zdecydowanie – zakopałby go żywcem w ogródku albo gdzieś w środku lasu jakby się dowiedział, że spogląda na tyłek jej córeczki. Jedynej córeczki. Młodocianej córeczki. W oczach ojca w końcu Laura była ciągle dzieckiem i prawdopodobnie na tą imprezę też nie mogłaby wyjść, gdyby nie naściemniała, że idzie do koleżanki a w najgorszym i najpóźniejszym scenariuszu brat odbierze ją w drodze powrotnej. Nie mogła uwierzyć, że rodzice to kupili, ale proszę… oto była. Tylko zamiast szaleć na parkiecie, podrywać chłopaków albo upijać się do nieprzytomności, co powinny robić nieodpowiedzialne nastolatki – stała z Deckardem w kuchni i po prostu gadała. Żartowała, miała drinka, ale nadal… było to porządne. Może jednak nie grozi mu śmierć z rąk starego Thorntona.

[akapit]

- Oczywiście, że nie nadajesz się na typowego mięśniaka. – prychnęła, jednocześnie wbijając przekornie palucha w jego napięty biceps, żeby trochę spuścił powietrza. I nienie, ani trochę nie sugerowała, że nie był w formie, bo nie wątpiła, że był… ale jednocześnie uważała, że miał dużo więcej w głowie niż tylko to – Masz za dużo tutaj. – dziabnęła go też w skroń i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – No nie oszukujmy się… mój brat to mięśnie, ty jesteś mózgiem tej operacji. On jest na to za głupi. – może i brzmiała jak typowa młodsza siostra, ale… coś w tym chyba było. Przy okazji po prostu miała nadzieję, że Deckard odbierze to jako komplement. Tak po ludzku – I dobre znaczy moje? – zażartowała, podśmiechując się pod nosem i podobnie jak on – dopijając swojego drinka. Nie spieszyła się jednak z szukaniem nowego, jeszcze nie… spokojnie! Zwłaszcza, że z takim tempem mogłaby trochę za szybko skończyć tą przygodę.

[akapit]

- Bucika albo inną część odzieży? Sugerujesz, że zgubię coś jeszcze? – rzuciła pół żartem, pół serio przyglądając mu się uważnie, zagryzając lekko wargę i była naprawdę ciekawa, co miał na myśli. Bo szczerze? Jej przychodziły do głowy same nieprzyzwoite rzeczy, a jednocześnie nie podejrzewała go, że mógłby chcieć, żeby gubiła z nim majtki. A może jednak? – I pytanie, co twoje królestwo ma do zaoferowania? Czy warto dać się tam porywać?


deckard winfield
ambitny krab
nick
barman — moonlight bar
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
praktycznie pozbierał się po utracie ukochanej, starając się wrócić do normalnego trybu życia
Niby nic jej nie grozi, niby jest całkiem porządnie, niemniej... czy stary Thornton rzeczywiście zapatrywałby się na to w ten sposób? Nie jest co do tego aż taki pewien, nawet jeśli faktycznie nic złego nie robią - no, może pomijając już kwestie spożywania alkoholu, ale na to można ostatecznie przymrużyć oko. Gdyby jednak tutaj ojciec dziewczyny i kumpla był, to... no cóż. Na pewno nie gawędziłby z Laurelle tak swobodnie, jak to ma obecnie miejsce. O ile w ogóle zamieniliby słowo będąc sam na sam w kuchni.
Sądził jednak, że może ostatecznie ojciec dziewczyny dałby mu pewien kredyt zaufania?
Możliwe...
- No wiesz co, ranisz mnie - zaśmiał się na koniec, chociaż mógł obecnie wyglądać na obolałego po tym jej wbiciu palca w biceps. Przez to aż faktycznie opuścił rękę, przenosząc całkiem uwagę na dziewczynę. Tym bardziej, gdy jest tak blisko... Jezu, stary! Ogarnij się trochę, co?! To siostra Twojego kumpla, nie możesz nawet na nią tak patrzeć!. - Nie powiem, to znacznie lepszy komplement - wyszczerzył kły w rozbawionym, acz zdecydowanie wesołym uśmieszku, nie spodziewając się nigdy wcześniej, iż Laurelle tak na niego patrzy i takie ma o nim zdanie. Mózg operacji... Na swój sposób brzmi to całkiem seksownie, nieprawdaż? - Spokojnie, nie zdradzę tego nikomu. Bo podejrzewam, że jakby się dowiedział iż choćby słówkiem pisnęłaś odnośnie Inteligencji, to chciałby na forum publicznym pokazać, iż jest inaczej - naprawdę lubił swojego kumpla, niemniej wiedział jaki on jest - toteż zdecydowanie lepiej będzie, jak zachowają opinie dziewczęcia dla siebie. - A widzisz tu kogoś innego? - jasne, niezbyt kulturalnym jest, aby odpowiadać pytaniem na pytanie, niemniej obecna kwestia chyba dawała mu na to przyzwolenie, z czego chętnie skorzystał. - Jakbyś nie była dobrym towarzystwem, żeby nie powiedzieć znakomitym, bo jeszcze obrośniesz w piórka, to zdecydowanie poszedłbym bajerować jakąś tępą łaskę, aby choć przez chwilę się nie nudzić na tej imprezie - ostatnio imprezowanie mu nie wychodzi. Podrywanie dziewczyn... tak naprawdę też. Czy to coś oznacza? Całkiem możliwe, choć wątpię by miało to coś wspólnego z utratą polotu do robienia tego. Niemniej - rzeczywiście, mogła to spokojnie odebrać jako forma kolejnego komplementu, choć nie chciał aby to brzmiało tak oczywiście, co by trochę się zastanowiła jak traktować jego słowa. Tak w ramach głębszego zainteresowania sobą i swoimi słowami ciemnowłosą.
- Zależy od tego, czy chcesz coś zgubić - bo kto wie, może nie była zainteresowana? Może to była tylko jej taka gierka, a w ostatecznym rozrachunku wyszłoby, iż nie jest zaciekawiona ewentualnym rozwinięciem tego, o czym snują? Bo tak naprawdę... on by chętnie z nią coś zgubił. I to nie tylko na tej imprezie. UPS! To nie miało wyjść na światło dzienne! Tyle dobrze, że sama zainteresowana nie miała o tym pojęcia... jeszcze? - Wiesz jak to bywa... Jedni widzą w królestwie to, a inni co innego. Musiałabyś się o tym przekonać na własnej skórze, zapoznać z tym, co mogłoby Cię na dłużej do niego przyciągnąć. Tym bardziej, że nie może być też tak, iż wszystko otrzymasz na tacy. Jak na Króla ów królestwa - trzeba coś od siebie dać, aby go zaintrygować sobą - odparł z lekkim rozbawieniem oraz błyskiem w oku. Ale tak teraz całkiem na serio... czy musiała coś z siebie dawać, jak to wspomniał? Będąc szczerym... nie. W przypadku Laurelle kompletnie nie musiała się z czymkolwiek pokazywać. Na swój sposób miała już, go w garści. - Wydaje mi się, że nie będziesz żałowała pozwolenia sobie na bycie porwaną - dodał po chwili, zmniejszając całkiem dzielącą ich odległość, gdy nagle...
- DEEEEEECK! - słychać było jak znany im obojgu - choć już mocno pijany - ton głośny zbliża się do kuchni, przez co nieświadomie się odsunął od dziewczyny. Tak, żeby niczego autor tego głosu nie podejrzewał, w szczególności gdy jest już pod wpływem. - Deeeeckaaaaard, gdzie jesteś? - patrzył na nich po wejściu do kuchni i nie rozpoznawał? No to grubo zdążył polecieć... - Co się dzieje stary? - pokazał Laurelle, aby na razie nic nie mówiła, mogąc obserwować zajście. - Słuuuchaj, staaary. Bo... bo jakiś kolo przywala się do mojej siory, a ja na to paaatrzeć nie mogę. Mu... Mu... Musisz mi pomóc - jest gorzej, niż wygląda, skoro przeciąga słowa i ogólnie wypowiada się w taki sposób. Cholera, kiedy on zdążył się tak najebać?! - O Ty kurde, coś Ty? I to na Twoich oczach? - w środku kisnął ze śmiechu. - Żeeeebys wie... wiedział! A ja stoję... - choć jeśli mowa o nim, to zbyt wiele powiedziane jak na jego obecny stan. - Wołam żeby się odjebał od niej, a on mi coś pierdoli, że przecież to nieee mojaa siostra. Rozumiesz? Cholera, przecież wiem jak wygląda moja siostra - alert, Deckard zaraz się ugotuje! - No to trzeba ją ratować. Takiego skarbu trzeba koniecznie pilnować - nie mógł nie wykorzystać tego momentu, aby nie dodać czegoś jeszcze na jej temat, skoro tak sobie stali, gdzie robił to w sumie całkiem legalnie, skoro ten nie widział w dziewczynie przebywającej tutaj swojej rodziny. - Nooo... No właśnie. Dobrze mówisz... Chhyyba... Także spokojnie, koleżanko, zaraz do Ciebie wróci Twój... Twój Aaaaamant, na chwilę go pooorwę - Deckard przygryzł wargi, aby nie pęknąć że śmiechu. - Widzi Pani, obowiązki. Nawet Król je posiada - odparł, łapiąc ją szarmancko za dłoń. - Lecz niebawem powrócę, nim się panienka obejrzy - dodał z uśmiechem i ucałował wierzch dłoni, na co kumpel - a jej brat - zaczął coś gadać pod nosem, niemniej Deck go zawinął, próbując się dowiedzieć kto to taki próbował się dobrać do jego siostry i jakim cudem już jest tak pijany!
Nie wrócił jednak zbyt prędko do Laurelle, na swoje i możliwe jej nieszczęście. Zapewne zdążyła dołączyć do większej części imprezy, próbując ją wyłapać między tłumem w chwili pilnowania, aby jej brat nie rzucał się - nieudolnie, ale jednak - na ludzi tu przebywających. - Może byś wrócił do domu, co? - zagaił, gdy tamten siedział na kanapie, a Deck stał nad nim jak kat nad dobrą duszą. - A MOJA SIOSTRA?! - szybko się wyrwał ze snu, choć przysięgam - jeszcze chwila i zasnąłby w tej prawie leżącej pozycji. - Na mnie możesz liczyć, dobrze wiesz, że nie pozwolę jej skrzywdzić -[/i] zapewnił, kiwając wręcz przy tym głową. - No... Tobie tak. Tobie mogę zaufać. Ale nikooomu innemuuu - rzucił, chcąc z przyjacielem zbić piątkę... choć bez skutku. - To co, wzywać taxi? - zagaił, a gdy ten się w końcu zgodził - wykręcił numer, odprowadzając go do pojazdu. Dalej nie widząc nigdzie Laurelle.
Pożegnał się z kumplem, podając kierowcy adres, na jaki trzeba zawieźć delikwenta, samemu wracając na imprezę. - Ja pierdole, żebym ja się tak dziś nie najebał - rzucił jeszcze pod nosem, nim całkiem wrócił do środka domku.
Poszukiwania trochę trwały, ostatecznie widząc jak znów stoi z jakimiś dziewczynami, których... możliwe, że nie znał. Albo i znał, tylko twarzy nie kojarzył? Sensownie brzmi, chociaż tak naprawdę nie było to dla niego ważne. Bowiem zależało mu na tej jednej. - Moje obowiązki zostały zabrane karocą do domu, a my możemy wrócić do poprzedniej rozmowy... chyba, że panienka już nie chce - wyszeptał jej do ucha, pozostawiając na jej skórze przyjemny, ciepły oddech. Wyprostował się, czekając na jej decyzję, totalnie nie przejmując się dziewczętami obok nich.

Laurelle Thornton
powitalny kokos
#patsy7401
chirurg urazowy — Cairns Hospital
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Jej brat mógł chcieć udowodnić, co tylko chciał i komu tylko chciał, ale nikt nie miał wątpliwości, że był kretynem. Po prostu kretynem. Co zresztą udowodnił w momencie, w którym Deckard był na tyle blisko jej twarzy, że miała ochotę zrobić coś głupiego. Była jeszcze młoda, mimo niewyparzonego języka, przesadnej pewności siebie i otwartych flirtów, które prowadziła z kumplami swojego brata… nie miała wcale tak dużego doświadczenia z płcią przeciwną jak mogłoby się wydawać. Ile miała lat? Szesnaście? Siedemnaście? Zainteresowanie Deckarda jej schlebiało, bo przecież nie była głupia… ta rozmowa? To, że cudem ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć, co najchętniej by zgubiła? Jej uśmiech i błysk w oku musiały mówić więcej niż tysiąc słów. Chciała dać się porwać…
Gdyby jej brat nie był kretynem. Skończonym idiotą, który właśnie dał pokaz całej swojej elokwencji. Ściągnęła mocniej brwi i chociaż najchętniej by go rozszarpała – nie powiedziała nic. Głównie dlatego, że była w szoku. Z kilku powodów. Po pierwsze jak mógł się w tak krótkim czasie tak porobić? Jak mógł jej nie poznać stojącej kilkadziesiąt centymetrów dalej? I naprawdę chciał jej bronić przed jakimś podrywaczem? I to było właśnie najbardziej komiczne w tej sytuacji… bo czy właśnie nie chciała przyznać jego kumplowi, że najchętniej zgubiłaby przed nim każdy jeden element garderoby?

[akapit]

- Pilnuj go, żeby nie zrobił nic głupiego, dobrze? – poleciła, unosząc lekko swój kubek w geście toastu, gdy już wychodzili z kuchni, a ona została w niej sama. Nie na długo. Dopiła swojego drinka i po prostu wróciła do reszty towarzystwa – zamierzając się dobrze bawić, skoro stała się niewidoczna dla własnego starszego brata. Piła, tańczyła, śmiała się i rozmawiała z ludźmi, żeby zaraz znowu pić albo tańczyć. I rozmawiać.

[akapit]

Śmieszny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, gdy chłopak nagle zmaterializował się za jej plecami, a jego ciepły oddech musnął jej skórę. Mocniej zacisnęła palce na kubku i uśmiechnęła się pod nosem – Królewskie obowiązki spełnione? – zażartowała, odwracając się od koleżanek w stronę Deckarda i opierając dłoń na jego brzuchu przepchnęła go trochę dalej od nich – Miałeś mi odpowiedzieć dlaczego nie będę żałowała jeśli dam się porwać – kącik ust drgnął jej w lekkim uśmiechu – Ale możesz też po prostu ze mną zatańczyć – zaproponowała, dopiła swojego kolejnego drinka – chociaż zdecydowanie było jej daleko do stanu starszego Thorntona to przyjemnie szumiało jej w głowie – odstawiła kubek na pierwszy lepszy mijany przez nich mebel i zarzuciła dłoń na kark chłopaka, gdy już mogła zacząć bujać biodrami w rytm muzyki.


deckard winfield
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ