gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
O proszę, co za mind connection. Bo tak się składało, że miejscem, w którym z kolei Jer czuł się najpewniej, również było auto. Jego stary, dobry mustang, w którym spędził niejedną noc parkując na stacji benzynowej, w której nad ranem mógł się ogarnąć i dalej odbywać swoją podróż po wschodnim wybrzeżu Australii. Obecnie trochę się to zmieniło i Paxton zaczął przyzwyczajać się do luksusu, jakim było dla niego spanie w normalnym łóżku. Albo spanie w pokoju hotelowym na najwyższym piętrze wink wink.
Ale stacja benzynowa na zawsze pozostanie w jego serduszku, mimo że obecnie przyjeżdżał tu jedynie w tym celu, dla którego stacje te służą. Zatankował auto, przeszedł się do kasy uregulować należność i kiedy pracownik stacji odliczał mu resztę (Jer płacił głównie gotówką; zresztą wpłacanie na konto hajsu, który trzymał w torbie w pokoju i który pochodził z jego nielegalnej pracy, wydawało się totalnie nierozsądne), kątem oka zerknął na to, co działo się na zewnątrz. Otóż drugi z pracowników strofował właśnie jakąś kobietę, która najwyraźniej chciała im wszystkim urządzić dziś wybuchowy poranek. Aż potrząsnął z niedowierzaniem głową, zabrał resztę i wyszedł z budynku stacji. Kątem oka zerknął na kobietę, która odeszła parę kroków dalej, wciąż trzymając w ustach nieodpalonego papierosa.
– Wiesz, facet ma trochę racji. Ogień plus benzyna mogą nie być najlepszym połączeniem – rzucił do niej, przystając na moment. Jego mustang mógł jeszcze przez moment stać przy dystrybutorze, bo żadnego innego auta nie było obecnie w kolejce do tankowania. – A niektórzy, np. ja, mamy taką fantazję, żeby jeszcze trochę pożyć… – dodał z lekkim przekąsem.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Dla niej spanie w chacie na bagnach ani trochę nie było luksusem. Wolałaby być teraz w swoim kamperze i popijać z małżonkiem jakieś porządne wino (oczywiście przez "porządne" rozumiała tu względnie tanie i posiadające odpowiednią moc), ale niestety nie mogła wyjechać z Lorne Bay, dopóki nie spotka się ze swoim synem. Tyle tylko, że nie do końca wiedziała, gdzie powinna go szukać. Znała jego nazwisko, ale nie posiadała adresu, nie miała również pojęcia, gdzie pracował i gdzie można go spotkać. To dlatego postanowiła trochę powęszyć. Kto wie, może któryś z mieszkańców będzie umiał jej pomóc? Niech tylko znajdzie się ktoś, komu będzie mogła względnie zaufać, bo nie chciała wypytywać kogoś, komu wydałaby się w jakiś sposób podejrzana.
Chociaż kiedy tak się na nią patrzyło, to zdecydowanie wyglądała podejrzanie.
- Daj spokój. Niby co takiego miałoby się stać? - odparła wyraźnie zaskoczona. Przecież nie była aż tak głupia, żeby palić bezpośrednio przy dystrybutorze, ale tutaj, nieco dalej, niby dlaczego nie mogłaby tego robić? - Gdybym miała taki samochód, też mogłabym sobie trochę pożyć - powiedziała bardziej sama do siebie, niż do niego. Auto rzeczywiście miał ładne, ale... Nie widział jej kampera! Gdyby go tak porządnie umyć i odrestaurować, byłby najpiękniejszym samochodem w Australii.
- Nie masz czasem ognia?
Widziała, że mężczyzna był od niej młodszy, więc nie siliła się na zwracanie się do niego "pan". Zresztą, w jej kręgach nikt tak się do siebie nie zwracał. U niej wszyscy byli jedną wielką szczęśliwą rodzinką, która żyła sobie razem i nie przejmowała się problemami dnia codziennego. Karen wciąż miałaby jej gdzieś, gdyby nie pogorszenie się stanu zdrowia małżonka. Gdyby nie ona, prawdopodobnie nie szukałaby swojego pierworodnego. Być może nigdy nie zostanie matką roku (ewentualnie antymatką, to już bardziej), ale order żony zdecydowanie powinna otrzymać.
- Jesteś tutejszy? - zagadnęła jeszcze swojego rozmówcę.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
W oczach Jeremy’ego kobieta wyglądała na podejrzaną, ale chyba w innym tego słowa znaczeniu, niż mogłoby jej się wydawać. Patrząc na brunetkę widział zmęczoną życiem kobiecinę, która ma zapał do wysadzenia w powietrze stacji benzynowej razem z klientami i pracownikami. Miał też poważnie wątpliwości co do tego, czy była obecnie trzeźwa. Więc to ‘podejrzenie’ wiązało się raczej z faktem, że Paxton wolał zamknąć auto na kluczyk obawiając się, że kiedy kobieta go zagadywała, jakiś jej znajomy rąbnąłby mu samochód. Normalnie by tego nie robił, bo come on, opuścił je tylko na parę minut. Zastanawiał się też, czy kobieta byłaby w stanie dźgnąć go nożem za tą zapalniczkę…
– Sky is the limit jak to mówią – odparł wzruszając ramionami, czując lekki niepokój kiedy tak oglądała jego auto. Na bank się na nie łasiła, na bank!! – Tylko wygląda tak fancy, tak naprawdę to ledwo zipie – dodał na wszelki wypadek. Przezorny zawsze zabezpieczony.
– Akurat przypadkiem mam – odparł krótko. – Ale muszę z tym skończyć. Szkoda zdrowia i tak ładnej buźki – dodał puszczając jej oczko. Oczywiście mówił o sobie, z lekką ironią, ale zawsze. No cóż, Karen na pewno nie miał na myśli heh. A to, że mówiła do niego na ‘ty’ ani trochę mu nie zawadzało. Miał w życiu większe problemy niż oburzanie się o takie rzeczy. Zresztą, do niej tez nie zamierzał paniować, bo nie był grzecznym uczniakiem spowiadającym się przed panią wychowawczynią.
– Powiedzmy – stwierdził wzruszając ramionami. – Urodziłem się tutaj, dorastałem, ale potem na parę lat wyjechałem. A co? Potrzebujesz jakiejś rady co tu można zwiedzić? – uniósł zaczepnie brew i w sumie… skoro i tak zaczęli gadać, wyjął zapalniczkę z kieszeni i wskazał głową na miejsce wydające się doskonałe do puszczenia dymka. Najwyżej zginie robiąc dobry uczynek w swoim życiu…
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Gdyby tylko Karen była na "swoim terenie", to kto wie, może razem z mężem lub jakimś jego kumplem próbowałaby tego numeru, ale tutaj była zdana tylko na siebie. Mieszkała tu również zbyt krótko, żeby udało jej się już zwerbować potencjalnego wspólnika, więc auto mężczyzny powinno być względnie bezpieczne.
No, chyba że eksploduje razem z całą stacją benzynową.
- No tak, szkoda, ale nie potrafię rzucić - odparła, bo OCZYWIŚCIE pomyślała, że mowa o jej pięknej buźce. Panowie z jej otoczenia raczej nie zachwalali swojej urody (bo i nie było czego zachwalać), a i ona sama nie słyszała już tylu miłych słów na swój temat, co jeszcze za czasów młodości. Ech, no właśnie, gdyby tylko była kilka lat młodsza... Na pewno usłyszałaby dziś znacznie więcej komplementów, ale i ten w dość miły sposób połechtał jej ego. Skoro tak o niej mówił, to najwyraźniej mężczyzna woli panie odrobinkę starsze od siebie (hehe), więc dlaczego Karen nie miałaby odrobinkę się nie zarumienić?
- Jak to miło trafić na przystojnego i uczynnego człowieka - uśmiechnęła się. - Niech zgadnę, pewnie zajęty? Wszyscy fajni faceci zawsze muszą być zajęci.
Podeszła nieco bliżej i zalotnie zatrzepotała rzęsami. Prawdopodobnie przyniosło to efekt totalnie odwrotny od zamierzonego, ale i tak kobieta nic sobie z tego nie robiła. Poszła za nim we wskazane przez niego miejsce i pozwoliła, by dżentelmen odpalił jej papierosa.
- Niekoniecznie zwiedzić. Zastanawiałam się tylko... Jest tu jakieś miejsce, w którym ludzie nie zadają pytań?
Może to nieco enigmatyczne, ale mężczyzna prawdopodobnie i tak wiedział, co miała na myśli. Zresztą, wystarczyło tylko na nią spojrzeć i już od razu było wiadomo, że nie pasowała do pałaców, marmurów i złota, więc zdecydowanie by się tam nie odnalazła. Co innego lokal, w którym obecność kogoś takiego, jak ona, nie będzie rzucała się w oczy.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Z dwojga złego Jeremy wolałby jednak zostać okradziony, niż wybuchnąć razem z autem, stacją i innymi ludźmi znajdującymi się w najbliższym otoczeniu stacji. No ale przynajmniej Karen mogłaby dalej nosić dumne miano kobiety, która robi rozpierdol wszędzie tam, gdzie się pojawia.
Zmarszczył brwi, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że brunetka „piękną buźkę” powiązała ze sobą. Ułożył usta w wąską kreskę, starając się nie doprowadzić do parsknięcia śmiechem. Nie dlatego, że kobiecie czegoś brakowało! Przecież każda kobieta jest piękna, tylko niektóre… bardziej zniszczone życiem. Ale sorry not sorry, brunetka nie była w jego typie. O dziwo, bo przecież ostatnio gustował w starszych od siebie brunetkach… No ale nie wyprowadzał jej w błąd, bo pod tą aurą tarzana kryło się jednak ździebko gentlemana.
– Tak, jestem zajęty – odparł pewnie w odpowiedzi na trzepot rzęs Karen. Pewnie w Tajwanie rozpoczynało się właśnie tsunami. Oczywiście skłamał, byleby tylko nie brnąć w tym kierunku, bo Kobieta z papierosem (brzmi totalnie jak drugi z serii obrazu ‘Dziewczyna z perłą’) najwyraźniej zaginała sobie właśnie na niego parol. – Podobno już w przyszłym roku populacja mężczyzn przerośnie populację kobiet. Wtedy to kobiety będą trudniejsze do zdobycia i mężczyźni będą walczyli o każdą pojedynczą przedstawicielkę płci pięknej – odparł, idąc tropem nadanym przez brunetkę. No teraz to wiadomo, laski biły się o facetów i najlepsi już byli przebrani!
– O widzisz, wpadłaś na odpowiedniego człowieka. Chociaż tak naprawdę każdy pewnie udzieliłby ci tej samej odpowiedzi – odparł zaciągając się papierosem. – Shadow. Taki nocny klub w dzielnicy Sapphire River. Ale mam dobrą radę – ty również nie zadawaj tam zbyt wielu pytań. Lepiej nie przyciągać tam uwagi – poradził jej szczerze. No bo to, że ona nie chce rzucać się w oczy to jedna. Ale musiała pamiętać, że w miejscach takich jak Shadow każdy, nie tylko ona, wolał pozostać anonimowy.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Karen powiedziałaby raczej, że wszystkie kobiety są piękne, tylko niektóre są bardziej doinwestowane. W nią nie miał kto inwestować (bo nie było też czego inwestować, wszystkie oszczędności szły przelewem na wysoki procent :lol: ). Kto wie, może gdyby on ją wspomógł...
- Ojej... - zasmuciła się. Nie, zajętych to ona tykać nie będzie. Przecież gdyby jakaś bździągwa zakręciła się obok jej szanownego małżonka, rozerwałaby ją na strzępy. I owszem, Karen nadałaby się na obraz. Jak to dobrze, że jej dorosły syn nigdy nie dowie się, że takowy kiedyś prawie powstał! Jedno wino, drugie, trzecie, pani Emerson rzuciła w kierunku męża coś w stylu "namaluj mnie tak, jak swoje Francuzki"... Gdyby tylko mężczyzna był wtedy bardziej trzeźwy i nie padłby zalany z paragonem z monopolowego odwróconym niezadrukowaną stroną do góry w jednej oraz długopisem w drugiej dłoni, to prawdopodobnie świat podziwiałby dziś wybitne dzieło stworzone w nurcie Chateau de Jabol z wyraźnym wpływem imprez... No, impresjonizmu.
- Tak myślisz?
W sumie nie miałaby nic przeciwko temu, żeby ktoś się o nią pobił, ale mimo wszystko nie zamierzała ryzykować i rozpoczynać awantur w takim miejscu, tym bardziej że nowy znajomy naprawdę wyglądał na pomocnego.
- Shadow? - powtórzyła nazwę. Prawdopodobnie nie da się jej pomylić z nazwą innego lokalu w Lorne Bay, ale wolała by pewna. - A dlaczego mam nie zadawać pytań?
I tak nie zamierzała tego robić. Przecież nie była frajerem, halo! Zamierzała tylko tam pójść i nieco się rozejrzeć, bo jednak... Umówmy się, Karen niekoniecznie pasowała wizerunkowo do niektórych, bardziej ekskluzywnych miejsc. Shadow brzmiało nieźle. Naprawdę nieźle. Kto wie, może znów uda jej się wykorzystać swój urok osobisty, a wrodzony urok kobiety oraz te kocie ruchy, te gesty rzęsami rękami (klasyk!) sprawią, że przekona każdego. Żodyn z tym nie wygra. Żodyn!

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
No cóż, istniało wysokie ryzyko, że ta inwestycja się po prostu nie zwróci. Z kolei w przypadku tej wysokooprocentowanej wysoka stopa zwrotu była aż za bardzo możliwa :lol:. W każdym razie Jeremy miał całkiem sporo oszczędności, ale póki co trzymał je w skarpecie – może kiedyś wymyśli dobry sposób na przepranie ich tak, że będą lśniły na jego koncie.
Na jej „ojej” z ulgą wypuścił powietrze z ust. Wyglądało na to, ze nie była przedstawicielką podejścia, że nie ma takiego wagonu, którego nie da się odczepić. I dobrze, bo ten wagon – choć nie zaczepiony nigdzie – śmiało sunąłby dalej swoim torem. I fujka XD. Jeśli Luke miewał koszmary, to na pewno szlagierowym z nich byłoby malowanie jego nagiej matki przez najebanego ojca. Więc tak, dobrze że obraz nie ujrzał światła dziennego, bo na pewno byłby wywieszany zaraz obok Damy z łasiczką.
– Tak obstawiam – potwierdził widząc, jak oczka jej się zaczęły świecić na tę wiadomość. Gdyby nie jest wyimaginowana dziewczyna, to sam na bank stanąłby do walki! A niewątpliwie byłaby to walka na śmierć i życie!
– Z tego samego powodu, dla którego ty nie chcesz być o nic pytana – dodał wzruszając ramionami. Nie miało sensu udawanie, że Shadow było ekskluzywnym lokalem – wystarczyło pobyć tam 5 minut, żeby wyczuć panującą tam atmosferę. Ktoś, kto zadaje tam pytania jest z góry uważany za kogoś podejrzanego i na kogo należy mieć oko.
– Wybrałaś Lorne Bay nieprzypadkowo, prawda? – spytał nagle. Cóż, brunetka nie była aż takim tajniakiem za jakiego być może chciała być uważana. Jeśli sama się przed kimś nie chowała, to może próbuje wykurzyć stąd kogoś, kto chowa się tutaj przed nią? No i skoro pytała go, czy jest tutejszy, z automatu pomyślał sobie, że ona z pewnością tutejsza nie jest – nawet jeśli jego samego nie było w mieście przez parę ładnych lat.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
W przypadku Karen w grę mogło wchodzi również dwa inne zwroty: zwrot butelek do skupu oraz zwrot części materiału genetycznego, jakiego w postaci części narządu mógłby dokonać jej dorosły syn. Ten temat jednak chwilowo zamknijmy. Na jego rozwinięcie przyjdzie jeszcze czas.
A to dzieło z pewnością nosiłby nazwę "Upadła Karen z wielkim cycem" i stanowiłoby australijską wersję słynnego malowidła z serialu "'Allo 'Allo".
- Mogę być pytana o wszystko, ale nie na wszystkie pytania musze odpowiadać - odparła nieco enigmatycznie. Tak naprawdę wolałaby uniknąć pytań dotyczących dwóch kwestii: rozporządzania rodzinnym majątkiem, na który składały się dochody z zasiłków (bo zawsze znajdzie się jakiś nadgorliwy pracownik ZUSu albo innego MOPSu, który pociągnie temat i Kren straci źródło utrzymania) oraz powodu, dla którego zawitała do Lorne Bay. Cała reszta... Okej, może faktycznie lepiej będzie, jeśli nikt nie będzie o nic jej wypytywał.
- No dobra, a co to jest to Shadow?
Im więcej dowie się o tym miejscu, tym lepiej przygotuje się do swojej pierwszej wizyty. Oczywiście najbardziej interesowała ją kwestia dostępności alkoholu. Owszem, mogła kupić sobie coś na stacji (i prawdopodobnie zrobi to jeszcze na odchodne), pytanie tylko, czy w razie czego będzie można wnieść coś do lokalu. Bo owszem, czuła pod skórą, że Shadow to jakiś lokal.
- Może i tak - odparła enigmatycznie. - Przyjechałam... w interesach - dodała po chwili, oczywiście mocno mu tutaj ściemniając. Na rekina biznesu z pewnością nie wyglądała - chyba że z branży taniego wina. Rzeczywiście, w przyjeździe do miasteczka miała pewien interes, więc w zasadzie można chyba powiedzieć, że go nie okłamała.
Swoją drogą, to ciekawe, że Jeremy wciąż napotyka gdzieś damy jeżdżące po kraju w interesach. Ha, damy. Jedna mu dała, druga mogłaby dać, ale Paxton prawdopodobnie nie zechciałby wziąć :lol:

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Wzruszył ramionami, bo w sumie ciężko było się z nią nie zgodzić. Zawsze może udawać głuchoniemą i słysząc niewygodne pytania rozglądać się po lokalu i czekać na kolejny zestaw pytań. Jeremy z kolei bałby się o cokolwiek ją pytać, bo miał wrażenie że kobieta skrywa wiele… interesujących historii. Ale broń boże nie zaprosi ją przecież na drinka, przecież dopiero co musiał kłamać, że ma dziewczynę, bo czuł się niekomfortowo kiedy brunetka patrzyła na niego TYM wzrokiem.
– To taki nocny klub. Choć koneserzy pewnie nazwaliby je speluną… i w sumie niezbyt by się pomylili – stwierdził. Spróbować coś wnieść do środka zawsze mogła – tak samo jak mogła odbić się od ochrony, która przyuważyłaby ją ze swoją butelką. Bądź co bądź klub oficjalnie słynął ze sprzedaży trunków, co by klientom lepiej się tańczyło i wyrywało.
– W interesach? – powtórzył za nią z zainteresowaniem przekrzywiając głowę na bok. – Czy przypadkiem nie masz na imię Mia? – spytał marszcząc brwi. Tak się składało, że ostatnio panna o tym imieniu pojawiła się w Queensland i była źródłem wielu problemów. Co prawda miała chrapkę na rynek związany z dragami, ale większość szemranych ludzi – w tym również i Roman – nie życzyli sobie nowej konkurencji, czymkolwiek by sobie nie chciała handlować. A już zwłaszcza nie chcieli konkurencji w postaci kobiety. Ostatnio rozmawiał o Mii także z Val Warren i wychodziło na to, że Mia była jej eks. Jeśli Mia stała teraz przed nim, to cóż… inaczej ją sobie wyobrażał.
– Jeśli tak, to obawiam się, że ta rozmowa jest skończona – dodał poważnym tonem, gasząc papierosa w popielniczce przymocowanej do kosza na śmieci.

Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Szkoda, że jej nie zaprosi, bo Karen zgodziłaby się bez wahania. Oczywiście wybrałaby te opcje, w którym stosunek procentów do ceny byłby najbardziej korzystny, bo co ona biedna by zrobiła, gdyby mężczyzna uznał jednak, że nie będzie płacił za jej drinki. No halo! Tak się nie godzi! Tak nie wypada!
- Speluna... - chyba odrobinkę się zamyśliła. Tak, już teraz czuła, że to zdecydowanie miejsce dla niej. Na pewno mają tam jakiegoś fajnego managera, którego mogłaby zabajerować (spoiler: nope) lub ochroniarzy, których mogłaby przekupić swoimi wdziękami (drugi spoiler: nope), więc kobieta zdecydowanie skieruje tam swoje kroki. Może nie dziś, może nie w ten weekend, ale z pewnością tam zagości. W takim miejscu dowie się więcej o celu swojej podróży, niż w każdym innym barze.
Chyba że ktoś weźmie ją za kogoś, kim zdecydowanie nie była.
- Mia? - spytała zaskoczona, bo akurat takiego plottwistu zdecydowanie się nie spodziewała. - Nie, mam na imię Karen - odparła nieco dziwnie na niego zerkając. Halo, jaka Mia? Okej, być może przez chwilę kusiło ją, by powiedzieć "ale dla ciebie mogę nią być", ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. - Nie mam pojęcia, o kogo ci chodzi, ale ja przyjechałam tu z Perth i szukam... Krewnego, z którym od jakiegoś czasu nie miałam kontaktu.
Być może nie powinna zdradzać mężczyźnie aż tylu szczegółów związanych z jej życiem, ale zdecydowanie nie chciała kończyć tej rozmowy. Nie tylko dlatego, że nowy znajomy był wyjątkowo zacnym chłopcem, na którym przyjemnie było zawiesić oko, ale chyba wyczuła, że mógłby nieco jej pomóc, coś podpowiedzieć, coś zdradzić... Tylko czy byłby do tego skłonny?
- Kim jest Mia? To jakaś tutejsza bogini?
Może ją tu czczą? Może stawiają jej ołtarze, a na tych ołtarzach kielichy z winem? O, wtedy zdecydowanie mówiłaby, że tak właśnie ma na imię.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy od razu wyczuł, że słowo klucz „speluna” zadziałało na nową znajomą niczym żołędzie na dzika. Cóż, ani trochę go to nie dziwiło. Jej vibe zdecydowanie krzyczał, że to miejsce, w którym idealnie by się odnalazła. A Paxton nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu. Nie byłby też szczególnie zdziwiony, gdyby kobieta była koneserką mocniejszych dragów. Ale kim on był, żeby oceniać? Sam przecież był koneserem tych mroczniejszych zakamarków Lorne Bay.
– Mia to… również przejezdna – wyjaśnił krótko, lekko oddychając z ulgą na wieść, że nie ma przed sobą tej żmii, którą Roman postrzega jako potencjalne zagrożenie dla swoich interesów i którą – mówić wprost – chce wykosić, niezależnie od sposobu. Jer nie był przygotowany na spotkanie jej w takich okolicznościach, dlatego cieszył, że Karen okazała się być tylko kobietą szukającą swojego krewniaka. Nie wypytywał o szczegóły – skoro nie chciała być o nic pytana. Było to podejście aż za bardzo znane Jerowi, dlatego nie chciał już drążyć tematu, żeby przypadkiem brunetka nie zaczęła ciągnąć go za język. On miał swój szit do ogarnięcia, ona najwyraźniej też przygotowywała się do ogarnięcia sporej dawki gówna w swoim życiu.
– W Shadow czczą jedynie mocny alkohol – odparł. I nie pamiętam już, czy Jer zgasił już papierosa, ale nawet jeśli to na pewno niedokładnie i musiał zrobić to ponownie heh. – Na mnie pora. Kto wie, może kiedyś wpadniemy na siebie w tym lokalu… – miał nadzieję, że nie, ale nie chciał być aż taki szorstki!
Bez zbędnych uprzejmości i przedłużania Jer kiwnął brunetce na pożegnanie, wsiadł do auta i odjechał w siną dal (ok, na farmę).

/zt x 2
Karen Emerson
listonosz, prace dorywcze — Poczta/Gdzie się da
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Mieszka w przyczepie, roznosi listy i próbuje wyrwać młodszą siostrę spod jarzma ojca-alkoholika
#5
Yosef & Drago
{outfit}
Dawno nie znajdował się w tak skrajnym stanie, na krawędzi błogiego znieczulenia oraz skoku adrenaliny. Ojciec przeholował. Ledwo trafił do domu, w którym odbijał się od ścian, znacząc je ciemnymi plamami wzburzonego alkoholu, wylewającego się z butelki przy gwałtowniejszych ruchach. Wyrzucili go z pracy. Drago nie sądził jednak, że to główne uzasadnienie jego pijaństwa. Alkohol był powodem, przez który został wyrzucony. Musiało dojść do porządnego zaniedbania obowiązków, aby majster uznał, że z Vito Coltera nie będzie już pożytku. Że prędzej zaśnie z głową w betoniarce, niż porządnie weźmie się za robotę.
Bełkot cuchnącego gorzałą ogra skłonił go do wyciagnięcia telefonu oraz nagrania żałosnego przedstawienia, będącego niezbitym dowodem zaniedbań względem opieki nad Dagny. Kto w ogóle pozwoliłby na podtrzymanie praw rodzicielskich tak paskudnemu tyranowi, niemal wymiotującego pod siebie?
Dopóki Vito był zamroczony alkoholem, Drago kazał siostrze przeczekać cały epizod u sąsiadów, do czego dziewczynka zdążyła już poniekąd przywyknąć. To nie było normalne. Dziecko nie powinno widzieć swojego rodzica w tak upodlonym stanie, przypominającym zaledwie skorupę człowieka. Wyprowadził ją tylnym wyjściem na ogród i później do sąsiedniego domu, zapierając się, aby wrócić do nagrywania ojca w jego rzeczywistej, okropnej formie.
Piekło zaczęło się dopiero wtedy, gdy skończył się alkohol. Drago wciąż słyszał w uszach nieznośne echo pękającego szkła, rozsypującego się wokół podeszew butów. Kość policzkowa paliła czerwonością po niedbałym uderzeniu, tuż po tym, jak Vito dźwignął się z mokrej podłogi, zalanej kałużą mocnego alkoholu. Chwycił za koszulkę syna swoimi brudnymi łapskami, niemal w twarz cedząc słowa o tym, jak skończoną dziwką była jego matka i jakim tchórzem był jego starszy brat.
- Nie wiesz zasrany gówniarzu, że tak wygląda życie?! Wszyscy w końcu znikają i ty też znikniesz, zanim sam nie poślę cię do piachu!
Telefon wypadł z ręki, kiedy Drago mocno dopchnął ojca do ściany, podcinając mu nogi. Mężczyzna znów runął na podłogę, prawie rozrywając koszulkę syna, za którą pociągnął w trakcie głuchego lądowania.
Więcej nie potrzebował. Miał na telefonie wszystko, co będzie przydatne w sądzie. Nieco rozedrganymi dłońmi sięgnął po upuszczony wcześniej telefon, leżący w kałuży gorzały. Podniósł go. Nadeptując podeszwami na pojedyncze kawałki rozbitego szkła, zgarnął po drodze postawioną w kuchni, rezerwową butlę z bursztynowym płynem, chcąc w ten sposób ukoić postawione w stan gotowości komórki nerwowe.
Na stację paliw nie miał daleko. Znajdowała się w granicach tej samej dzielnicy, którą Drago przemierzał niemrawo, stukając na telefonie wiadomości do Yosefa. Tu cud, że słownik dawał radę poprawiać jego nieskładne słowa, formując je w coś brzmiącego całkiem logicznie. W drodze popijał palącą mieszankę z najtańszą whisky, co i raz pociągając nosem. Nie potrzebował wiele, aby alkohol uderzył mu do głowy, szczególnie, że jadł ostatni posiłek całe sześć godzin temu.
Nie był jeszcze gotów, aby wrócić po Dagny do sąsiadów. Musiał jakoś ogarnąć swoją twarz; prawą dziurkę nosa wypełnioną zakrzepłą krwią oraz rosnącego na policzku siniaka, udekorowanego zadrapaniem po brudnych paznokciach ojca. Biorąc również pod uwagę spożyty alkohol, nie taką mieszankę chciałby zaprezentować przed siostrą, po małej przepychance z ojcem.
Obraz wirował mu między oczami, kiedy przeszedł przez automatyczne drzwi, prowadzące do wnętrza stacji. Marszcząc brwi zerknął na wyświetlacz telefonu, chcąc raz jeszcze sprawdzić godzinę, zupełnie jakby się bał, że stacja zostanie zamknięta, a pracownicy pójdą do domu. Mało skoordynowanym ruchem w końcu wyłapał znajomą sylwetkę Sadlera, ku któremu się zbliżył,
- Ja pierdolę, co za szajs - wrzucił z siebie na wstępie, po uprzednim rozejrzeniu się na boki. Butelkę z whisky wcisnął sobie do kieszeni dżinsów. Ruch na stacji był znikomy, a potencjalnym współpracownikiem, kręcącym się gdzieś w tle jakoś przestał się przejmować.

ODPOWIEDZ