Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
I właśnie dlatego była świetnym obiektem porwania, dla takiego beznadziejnego porywacza jak Gust, umówmy się. Już pomijając fakt, że zupełnie nie był przyzwyczajony do ludzi z rzędu marudzących i generalnie nie do życia.. Chyba miał po prostu szczęście i przez ostatnie kilka lat takich przypadków w jego otoczeniu nie było; nie chciałby rzucić tego głupiego "not like other girls" porównania, ale gdyby była jedną z tych, które płaczą, bo im włosy wyschną na mocnym słońcu, to pewnie by się nie kumplowali aż tak. Ale tego nie wiedział i w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiał, bo.. No, Billie była Billie. Po prostu. Tak samo jak on był Gustem, nie Gustavem, po prostu Gustem. Hey, on też "nie był jak inni chłopcy"... Albo właśnie był, jako wojskowy...? Zbyt skomplikowane.
Mógłby się z nią natomiast jak najbardziej z pasją kłócić, że miała w sobie znacznie więcej pozytywów, niż tylko ładne włosy, ale znał ją naprawdę na tyle, żeby wiedzieć, jak szybko by to ucięła. Zamiast tego się roześmiał na jej mały teatrzyk, a tym bardziej kiedy go przejrzała i zagarnęła swoje włosy z daleka od niego. Oczywiście, że chciał je złapać. Nie, nie potrafiłby wytłumaczyć dlaczego, ale pewnie postawiłby na całkiem naturalną progresję przyjacielskiej pogadanki przeplatanej niewinnymi przepychankami i innymi takimi. Typowy, ziomeczkowy stuff, nie? -Dobra. Kity się nie dotyka. Ollie też tak twierdzi.- u psiaka co prawdaż kita była ogonem, ale wiadomo, jakieś tam podobieństwa może rzeczywiście były. Też nie lubił, jak się dotykało jego ogon i Gust był bardzo szczęśliwy, że jako dalmatyńczyk, psinka nie miała zbyt wiele futra do wyczesania na ogonie. To byłby jeden kołtun w takim przypadku.
Rozpogodził się wyraźnie na jej zapewnienie o ciastkach, ale postanowił nie ciągnąć tematu. Jak jego wybór pasował, to dobrze.. Nawet gdyby nie pasował, to hey, była dużą dziewczynką, mogła po prostu ich nie jeść, nie? I ewentualnie mu nawtykać za brak czekolady, przeżyłby to jakoś. -Dzisiaj, wszedłem do domu... Może pół godziny przed wami?- mówił trochę wolniej, bardziej zaangażowany w szukanie odpowiedniej alejki, prowadzącej do zabawki jego taty, niż w odpowiedź. Nie, żeby nie chciał, miał jej za złe czy coś ukrywał; ot, im szybciej znajdą się na pokładzie, tym szybciej wyruszą. -Zupełnie zapomniałem, na ostatnią chwilę udało mi to załatwić.. A dzisiaj nie miałem fizycznie czasu. Ani rąk.- na ostatnie się zaśmiał, bo zawsze, kiedy przyjeżdżał na dłuższą chwilę, jakimś cudem był bardziej zapakowany, niż jak później znów wyjeżdżał. Jego ogromny plecak, torba, kurtka zawiązana na ramieniu plecaka, wojskowe buty przebrane w samolocie dyndające na sznurówkach ze sprzączek przy plecaku.. Mógłby całkiem zaimponować jakiemuś Rumunowi, to na pewno. -Przepraszam.- to było jak najbardziej szczere, mimo łatwości z jaką mu przyszło. Kilka lat wstecz zdecydowanie miał problem ze wszystkimi "proszę i przepraszam", ale chyba się zestarzał.
Jacht. W końcu. Z przezorności wziął swojego czworonoga na ręce (nie pomijając komentarza o tym, że jest ciężki), pozwalając mu stanąć na łapki dopiero na pokładzie... I polecając od razu poszukać "świnki" która szybko okazała się wyświechtaną zabawką do przeciągania/gryzakiem. Co by się dziecko nie nudziło, już mieli wszystko obcykane.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Uwielbiała psy (w szczególności Olliego, co raczej oczywiste), ale gdyby się nad tym głębiej zastanowić, charakter miała raczej koci – chociaż oczywiście nie zdawała sobie z tego sprawy, a gdyby ktoś próbował jej coś podobnego wmawiać, musiałby się liczyć z jej gniewnym oburzeniem. Bo przecież totalnie wolała psy! Z naturą ciężko jest jednak walczyć. I to nie tak, że nie lubiła uwagi skierowanej pod swoim adresem – ale musiała ją dostawać wtedy, kiedy akurat miała na nią ochotę i gdy o nią zabiegała. To nie tak, że nie była przyjacielska ani oddana – tylko po prostu czasami potrzebowała czasu dla siebie, kiedy zupełnie nie miała głowy do zajmowania się innymi osobami, nawet jeśli były jej naprawdę bliskie. I to nie tak, że była niedotykalska i zawzięcie strzegła swojej przestrzeni osobistej – po prostu nie zawsze lubiła, kiedy ktoś się w nią pchał z łapami. Akurat w tamtym momencie strzegła swojej kity, ale być może w innej sytuacji, w nieco innych okolicznościach kita byłaby jak najbardziej dotykalna. Tylko na pewno nie w sytuacji, gdy Gust groził jej ucięciem!
- Wiadomo. Dobrze go wychowałam – stwierdziła całkiem bezczelnie, uśmiechając się szeroko. Tak już miała. Delikatne przytyki i łagodne zaczepki były jej naturalnym sposobem komunikacji. Przynajmniej w niektórych przypadkach. Nie miała Gustowi za złe tego, że zostawił jej pod opieką Olliego. Tak naprawdę była mu za to całkiem wdzięczna. Opieka nad jego psem nadawała jej życiu pewien określony rytm i zajmowała myśli, które dzięki temu nie błądziły tam, gdzie nie chciała ich puszczać samopas. Inną kwestią jednak było to, że Gust zostawił ją samą pod własną opieką… Ale o tym przecież nie rozmawiali.
Nie oczekiwała od niego przeprosin. Przecież nie miał obowiązku informować ją o każdym swoim kroku. Był dorosłym chłopcem… już od jakiegoś czasu. Wprawdzie wściekłaby się (i przede wszystkim byłaby mocno rozczarowana, co nawet gorsze), gdyby nie odezwał się do niej ani razu podczas całego okresu swojej przepustki, ale nie wymagała od niego odmeldowania się tuż przy przyjeździe. Zresztą, w czasach, gdy jeszcze były czasy, oboje mieli bardzo podobny stosunek do słówka na „p”. Zerknęła na niego na dłużej. - To nic – powiedziała szczerze. - Najważniejsze, że masz piwo i czekoladę. Płyniemy w jakieś konkretne miejsce? Dawno nie byłam na wodzie – całkiem świadomie uciekła od tematu jego powrotu do domu i przede wszystkim przebywania poza nim sam-dobrze-wiedział-gdzie. Był dla niej nadal dość drażliwy z wielu różnych powodów.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Jej kocią naturę znał całkiem nieźle, chociaż nie ważne ile lat znajomości już mieli na karku; wciąż tak do końca nigdy nie mógł być pewny, co ona tak właściwie ma na myśli. Jej cięte riposty, przepychanki słowne, pasywna agresja, czasami zachowywanie się jak największa, najbardziej standardowa baba na świecie; wszystko to znał dobrze, pewnie, ale nigdy do końca nie wiedział, czy to taki żarcik, czy ona tak na serio. Może był zbyt głupi na łapanie takich rzeczy. Może jego mózg odpowiadał na innych falach. Nie miał bladego pojęcia. Grunt, że jej zmienność wcale mu nie przeszkadzała, po prostu nauczył się zgrabnie tańczyć po tym polu minowym, w który czasem się zamieniała. Nie miał nic przeciwko.
-Ej, dziadkowie też się tu nieźle spisali. Nawet go aż tak nie upaśli, jak się obawiałem.- zauważył, zerkając jeszcze kontrolnie na swojego adoptowanego syna. Niby mu się nie przyglądał aż tak dokładnie i niby jako dalmatyńczyk nie miałby za bardzo jak schować wałeczków tłuszczyku.. Ale był prawie pewny, że psiak był w dobrej formie. Nie wątpił, że w dużej części była to zasługa Billie, nie jego rodziców. Rodzice mogli się naprawdę starać, ale powolne, stonowane spacerki to jednak nie to samo co zabawa i trochę szaleństwa na świeżym powietrzu. Nie oczekiwał z resztą większych szaleństw od dziadków; nie ważne jak bardzo za dziadków się nie uważali.
Był dorosłym chłopcem, tego się nie dało zaprzeczyć i, jak już wcześniej stwierdził, czuł, że chyba się zestarzał. Najzwyczajniej, cholera, tęsknił za domem. Jeszcze zwyczajniej, im starszy był, tym bardziej obawiał się o swoje własne cztery litery; nawet jeśli nie przez wzgląd na siebie, to przez wzgląd na swoich rodziców.. I na Billie właśnie. Mogła mówić co chciała, mogła też unikać tematu tak bardzo jak tylko chciała, ale doskonale wiedział, że się o niego martwiła. Na swój własny, trochę pokręcony sposób, którego do końca nigdy nie rozumiał. Postanowił nie drążyć tematu powrotu, nie psuć sobie nawet jeszcze nie zaczętego wieczoru, nawet jeśli rozmowa o tym, mogłaby przynieść naprawdę pozytywne skutki. W końcu bardzo poważnie myślał nad zmianą zawodu, tak? Brzmiało jak coś, co powinien Billie powiedzieć i co, jak mniemał, przyjęłaby całkiem nieźle.
-Ciastko mojej mamy.- poprawił ją łagodnie, bo przecież ustalili, że tej czekolady to w końcu nie wziął. Nie istotne. Może i miało czekoladę, kto wie? -Przed siebie. Na otwartą wodę. A potem zobaczymy!- uśmiechnął się szeroko, łapiąc ją za rękę i pociągając za sobą do środka, przez główne pomieszczenie jachtu, a potem na górę, prosto do kapitańskiej kabiny. Czy tak to się nazywało, tego tak naprawdę nie wiedział, ale z drugiej strony nie miało to większego znaczenia; ważne, że potrafił tą zabawkę obsługiwać.
-Sprawdzisz w sumie co tu jeszcze jest ciekawego? Może mamy jakieś chipsy czy coś w którejś szafce na dole. No i na pewno jest coś w barku..- mówił, odpalając maszynę, manewrując przez dość zatłoczony port, by móc wypłynąć na wodę i bez dalszych komplikacji obrać kurs, jak mówił, prosto przed siebie. Nie mógł się już doczekać, kiedy port zniknie z pola widzenia, opuści kotwicę i będzie mógł w świętym spokoju oglądać wodę przy zachodzie słońca, prosto ze swojego ulubionego tarasu na piętrze, zaraz przed tą małą kabiną, w której właśnie się znajdował.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Twierdziła, że jest prosta jak budowa cepa i że zawsze mówi to, co akurat ma na myśli. Na nerwy jej działały te wszystkie dziewczyny, które nie były takie jak wszystkie inne, magiczne wróżki manipulacji lub pretensjonalne kokietki nieustannie odgrywające swoje sztuczne role w obecności mężczyzn. Nigdy nie chciała być jedna z nich. Nie lubiła noszenia masek, zastanawiania się zbyt długo, kombinowania i małych kłamstewek, choćby nawet były najbielsze na świecie. Nie bez powodu jedną z cech własnego charakteru, które najbardziej w sobie ceniła, była bezpośredniość w kontaktach. Wiedziała, że mogłaby popracować nad temperamentem i językiem wypowiedzi, ale akurat z własną szczerością nie miała problemów. Tylko że najwidoczniej gdy przychodziło co do czego – do rzeczy, na których być może faktycznie jej zależało – nie była wcale tak bezpośrednia i szczera, jak by tego chciała. Wolała pewne rzeczy przemilczeć, inne spróbować zbagatelizować, a całą resztę zdusić w sobie niż zmierzyć się z czymś, z czym nie miała ochoty się mierzyć. Zdecydowanie łatwiej przychodziło jej żartowanie sobie z kondycji jego psa niż…
Niż w sumie nieważne, prawda? W tym momencie wiele rzeczy, które sprawiały jej dyskomfort i nieprzyjemnie ją uwierały, było tak naprawdę totalnie nieważnych. Już dawno powinna przecież przejść nad nimi do porządku dziennego. I przecież przeszła. Totalnie przeszła. Oficjalnie…
Dała mu się wciągnąć za rękę na łódkę tylko dlatego, że dzięki temu poczuła się stabilniej, ale gdy wchodzili dalej, zręcznie wysunęła swoje palce z jego dłoni, chociaż nie przestała podążać za nim krok w krok. - Byle nie do Nowej Zelandii. Nie jestem pewna, czy mój paszport jest jeszcze ważny – pozwoliła sobie na parsknięcie, a kiedy weszli do sterowni, została nieco w tyle, żeby rozejrzeć się dookoła. Do zrewidowania barku nie musiał jej namawiać. Po wstępnych oględzinach i odnalezieniu go, rzeczywiście zajrzała do środka i znalazła butelkę whiskey oraz szklankę. - Kapitan życzy sobie jednego na rozruch? – zapytała kulturalnie, nie omieszkając jednak nalać sobie samej stosownej ilości do szklanki. Miała wrażenie, że to będzie interesująca podróż. Poszukiwaniem chipsów nie zajmowała sobie za bardzo głowy. Znacznie bardziej interesowały ją wszystkie wskaźniki, które były na pokładzie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nie mógł jej oceniać. Naprawdę był ostatnią osobą, która powinna się wypowiadać o tym, jak to niedopowiedzenia i przemilczane rzeczy były be. Zaczynając od drobnostek, rzeczy które nie do końca mu się w życiu podobały, kończąc na własnym życiu i zdrowiu; Gust naprawdę prowadził w statystykach spychania rzeczy istotnych na znacznie dalszy plan. Wcale mu się to nie podobało. Nie uważał, żeby to było zdrowe czy dobre, ba, terapeuta z którym chcąc nie chcąc musiał mieć stały kontakt przez wzgląd na wykonywany zawód prosto stwierdzał, że to był naprawdę niezdrowy mechanizm obronny i powinien go zmienić... Ale nie wiedział jak. A terapia, jak to terapia, dawała więcej pytań, niż odpowiedzi, przynajmniej w jego doświadczeniu.
-Niee, obiecałem mamie, że nigdzie się nie wybieram przez jakiś czas, byłaby zła.- wiadomo, znała go już na tyle, żeby wiedzieć, że był totalnym maminsynkiem i stanąłby na głowie, żeby tylko matka nie była zła. Tak został wychowany. Nie przeszkadzało mu to w niczym. A i przy okazji uznał, że był to bardzo nieinwazyjny i niezobowiązujący sposób, żeby jakoś wskazać na odległy temat tego, na jak długo zostaje. Wiedział, że nie lubiła o tym z nim rozmawiać, w ogóle o jego zawodzie jako takim.. Ale tym razem naprawdę chciał z nią porozmawiać. Potrzebował z nią porozmawiać. Może nie w tym momencie, może jak już usiądą w spokoju na zewnątrz, na wygodnych, tarasowych kanapach, zagrzebią się w kocach, chroniąc przed całkiem przyjemnym chłodem wieczoru na wodzie.
-Yes ma'am!- uśmiechnął się, jeszcze zanim podniósł na nią wzrok, po ustawieniu kursu. Zachachmęcił zaraz później swoją szklaneczkę, a po tym jak upił łyczka, podążył za jej wzrokiem pytająco. -Hm? Chcesz się pobawić w kapitana? To całkiem proste w sumie.- uśmiechnął się szerzej, odsuwając się, żeby nie zasłaniać widoku, ale postanowił nie zmuszać jej do zamiany miejsc. Jak będzie chciała, to powie, przecież była dużą dziewczynką. Właściwie, on już swoją zachciankę spełnił; był na wodzie, miał jeszcze trochę czasu do swojego zachodu i w bonusie, miał też bardzo dobre towarzystwo. Gdyby chciała zmienić kurs, to wcale by się nie obraził. Zależało mu tylko na tym, żeby zgubić ląd, a cała reszta; meh, jak dla niego mogła ich porwać gdzie tylko chciała.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie do końca mu uwierzyła. A już na pewno nie interpretowała tego jako obietnicy jego dłuższego pobytu w Lorne Bay. Może i miał duży szacunek do własnej mamy, nie wątpiła w to ani trochę. Sama uwielbiała Panią Johansen prawie tak samo jak własną rodzicielkę (a zdecydowanie bardziej wolała jej ciasta, bo umówmy się, mama Winfield miała wiele różnych talentów, ale cukierniczy zdecydowanie nie zaliczał się do pierwszej piątki), jednak tych parę lat temu obie odbiły się od tej samej ściany, gdy próbowały przekonać Gusta do zrezygnowania z szalonych planów bycia wojskowym. Nie mogła mieć pewności jak pani Johansen się na tę kwestię zapatrywała, ale gdyby to o nią samą chodziło, Billie stwierdziłaby, że do Nowej Zelandii tak czy siak było bliżej niż do pieprzonej piechoty. Zgodnie jednak ze swoim aktualnym klimatem, postanowiła tego nie komentować w żaden werbalny sposób. Posłała Gustowi jedynie wymowne spojrzenie, właściwie nawet nie licząc na to, że domyśli się, co mogła mieć przez nie na myśli.
Napełniła mu jednak bez marudzenia szklaneczkę. Był kapitanem tego okrętu, nie zamierzała mu tego odmawiać, zwłaszcza że kapitan bez swojej porcji mocnego trunku z całą pewnością musiał mieć problemy z nawigacją. Przecież większość szant opiewała zbawienne skutki mocnych alkoholi nie bez powodu, prawda? Sama upiła kilka łyków, zanim zdecydowała się znów na niego zerknąć. - Nie. Ty prowadź – stwierdziła zwyczajnie. - Kiedyś musimy popłynąć tak żaglówką – palnęła, zanim zdążyła zastanowić się nad tym, co właściwie wygaduje. To wyszło samo z siebie. Billie była córką właścicieli stoczni. Od najmłodszych lat twierdziła, że przez osmozę lub inne promieniowanie wchłonęła szczerą miłość do wszelkich pojazdów wodnych, mimo że w gruncie rzeczy nigdy nie była szczególnie zainteresowana stoczniowym biznesem. Najbardziej uwielbiała żaglówki. Te, w których największą rolę odgrywały żywioły, niekoniecznie inteligentny mechaniczny ster i silnik. Oczywiście, doceniała również te zmechanizowane jachty – w końcu one również pozwalały jej wypłynąć dalej w kierunku wody, którą jednocześnie uwielbiała i której się bała, jednak to żagle trzymała najbliżej serca. Które tym samym właśnie odsłoniła. Kiedy się zorientowała, było już za późno, żeby cokolwiek cofnąć. - To gdzie to ciasto mamy? – spytała, odwracając się od wszystkich przyrządów i kierując w stronę jego plecaczka, w którym rzekomo ów cenny skarb przemycił.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Doskonale wiedział, że obie je zranił swoją decyzją. Nie był z siebie ani trochę dumny, daleko mu było od twierdzenia, ze cel uświęcał środki i jak najbardziej nazywał się, przytaczając wspomnienia, gnojkiem w tamtej sytuacji. Mógłby się niby tłumaczyć słabym stanem psychicznym w którym się wtedy znajdował, rozgoryczeniem, młodzieńczą głupotą; wymówek znalazłby pewnie dużo, ale w żadną z nich nie wierzył nawet sam. To było po prostu cholernie egoistyczne, odepchnąć od siebie ludzi, którzy naprawdę go kochali (nawet w przypadku Billie, na jej własny sposób, tego też był pewny) i rzucić całe swoje życie do kosza, żeby nadstawiać karku dla zasady. Bez sensu. Nie oczekiwał, że którekolwiek z nich mu to o końca kiedyś wybaczy i nie wiedziałby nawet od czego zacząć odkręcanie, więc.. Po prostu zwykle nie brnął w temat. To było dawno, a rozmawianie o tym, wbrew temu co twierdził jego terapeuta, nie zmieniłoby już niczego, a z jego elokwencją pewnie zepsułby coś jeszcze bardziej. Miał już taką magiczną zdolność i zauważał ją za każdym razem, kiedy otwierał paszczękę na więcej niż kilka zdań.
Ciepło, które poczuł, rozlewające się po klatce piersiowej, definitywnie było zasługą whiskey. W ogóle nie zaproszenie, które wyraźnie jej się wymsknęło i nawet on był w stanie to zauważyć. Może dlatego, że patrzył na nią akurat i, widział, że kiedy jego uśmiech zmieniał się w znacznie łagodniejszy i mniej zadziorny, ona szukała naprędce innego punktu zaczepienia. Typowo.
-W następnym tygodniu ma być dobra pogoda. Czwartek brzmi okay?- przechylił głowę, nie pamiętając do końca aż tak dobrze prognozy pogody, ale z drugiej strony przezornie chciał zaklepać sobie termin. Ot, oczekując w odpowiedzi właściwie tylko skinięcia głową albo jej potrzęsienia, pozwalając, żeby przeszli do kwestii ciastek czy innych przyziemnych rzeczy. Upił kolejnego łyka ze swojej szklanki, zaraz potem lekko się przeciągając. Spięte mięśnie po całym dniu podróżowania zaczynały się o sobie przypominać, ale nie było jeszcze aż tak źle, żeby nie mógł tego zignorować.
-Tam gdzieś właśnie. Razem z innymi rzeczami, jakieś jedzenie tam też było.- machnął wolną ręką w stronę plecaka, sprawdzając jeszcze, czy to może już jest ten moment, żeby się zatrzymać, czy jeszcze nie. Na co dzień też preferował prawdziwe żagle.. Ale w przypadkach takich jak ten, gdy chciał się po prostu zrelaksować, technologia i wygoda była całkiem zbawienna. -Na żaglówce nie byłoby za bardzo jak spać. To znaczy byłoby. Ale zajmuję znacznie więcej miejsca od ciebie.- rzucił bez większego namysłu, bo to jednak była pierwsza rzecz, która przyszła mu do głowy, kiedy tak tą wolną ręką, którą przed momentem machał, rozmasowywał sobie kark. Oczywiście pomyślał o wygodzie. Jacht, a żaglówka.. No, powiedzmy, że jacht wygrywał to starcie.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Było – minęło, nie? Teoretycznie. Billie nie zamierzała pozwalać na to, żeby wydarzenia z przeszłości spędzały jej sen z powiek. Oficjalnie pogodziła się z decyzjami innych ludzi, na które nie mogła mieć wpływu i żyła dalej swoim życiem. Nieważne jak, byle do przodu. Każdy wybierał drogę, którą podążał, proste. Ani Gust ani ktokolwiek inny nie był zobowiązany do tego, żeby robić to, co podobało się właśnie jej. Nie mogła go do tego zmusić ani czymkolwiek nakłonić. Zwłaszcza że sama nie byłaby skłonna do zmieniania ścieżki, którą wybrała dla siebie tylko dlatego, że ktoś by ją o to poprosił…
Tylko że każdy wybór posiadał swoje konsekwencje. Zdawała sobie z tego sprawę, bo sama nie była od nich wolna. Ona wybrała ścieżkę studiowania w Perth, przystawiania się do żonatego faceta, a następnie w rezultacie porzucenia wszystkiego, na co pracowała, żeby nalewać drinki w barze w rodzinnym miasteczku. Konsekwencjami była krytyka ze strony rodziców i rodzeństwa, idiotyczne pytania ze strony zamartwiających się przyjaciół i stawianie oko w oko ze znajomymi z dawnych lat, którym jeszcze nie tak dawno temu chciała udowodnić, że jest lepsza niż to głupie małe miasteczko – a którym jednak z sympatycznym uśmiechem musiała nalewać kolejne kufle piwa, gdy odwiedzali jej bar wieczorami.
Tymczasem konsekwencją bycia żołnierzem wbrew prośbom, groźbom i błaganiom własnej matki i najlepszej przyjaciółki było… Cóż, oficjalnie według Billie nic takiego, bo w końcu każdy dorastał i wszystko jedno. Nieoficjalnie natomiast zastanawiała się, co ona do cholery robi na tym jachcie, najwidoczniej czując się znacznie mniej na miejscu niż Gust, który ani na moment nie sprawiał wrażenia, jakby czuł się w najmniejszym stopniu niezręcznie.
- Zobaczymy – odpowiedziała po prostu. Nie pamiętała swojego terminarza na czwartek, to po pierwsze, chociaż to było akurat najmniej ważne. Znacznie istotniejsze było to, czy czwartek brzmiał okej ze wszystkich innych względów. Wielu innych względów. Kiedy on postanowił się przeciągnąć, ona zdecydowała się odejść nieco dalej, w stronę jego plecaka i faktycznie przejrzeć jego zawartość, skoro otwarcie jej na to pozwalał. Piwo, kanapki… tak, ciasto! Humor jej się nieco poprawił, dlatego posłała w stronę Gusta uśmiech, gdy je wydobyła. - W wodzie za burtą jest całkiem sporo miejsca w razie czego – wypaliła tylko odrobinę złośliwie. Tak w sam raz jak na siebie. Potem zajęła się rozpakowywaniem dobroci od Pani Johansen. Tylko cukier mógł ich ocalić.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Tak, wiedział coś o konsekwencjach. Część z nich mógł poczuć pod swoimi palcami w formie grubych blizn na brzuchu i sporadycznego bólu, który bez powodu przeszywał tą część jego ciała. Widział je też w tym, kiedy częściej niż rzadziej nie mógł spać, albo budził się w środku nocy z powodu byle losowego dźwięku. Sam był sobie winny? Pewnie tak. Nie chciał żadnego współczucia, w większości nie chciał nawet żadnej pomocy osób trzecich, mimo że bardzo często, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, miał wrażenie, że traci całkowicie kontrolę nad swoim życiem i czuje się w nim bardziej zagubiony niż kiedykolwiek. Miał w zwyczaju dzielić swoje ja na tą osobę, którą był w Lorne, a tą, którą był na misji; to też był jakiś mechanizm obronny, który już jakiś czas wstecz zaczął szwankować. Nie mógł się tak do końca odciąć i nie potrafił wyłączyć już z taką łatwością, wchodząc w tryb "praca". Jego praca to było całkiem dużo. Dopiero po dekadzie zawał się zaczynać zdawać sobie z tego sprawę.
Oczywiście, że nie czuł się niezręcznie.. Bo i dlaczego by miał? Był na jachcie, który dobrze znał, specjalnie obrał kurs, z którego z łatwością i dość szybko mogliby wrócić, gdyby nagle stwierdziła, że wracają do brzegu. Nie towarzyszył mu nikt obcy, nie musiał się nigdzie spieszyć, miał mały zapas prowiantu pod ręką.. Wszystko było w najlepszym porządku. Nie wydawało mu się też, żeby jego komentarze były nie na miejscu, ale z takim wyczuciem też zawsze miał problem.. Widział natomiast, kiedy Billie była wyraźnie nie w sosie do ustalania czegokolwiek i jej odpowiedź na propozycje żeglowania w czwartek, była idealnym przykładem. Back off. Okay. Prychnął tylko w odpowiedzi na jej propozycję noclegu za burtą, pokręcił głową, ale zdecydował się nie wysilać na żaden docinek. Nie widział najmniejszego sensu w ciągnięciu tematu, skoro wyraźnie nie miała na to ochoty. -Smaczek.- hey, dobrze go wychowali, "smacznego" się należało jak psu buda.
Zamiast tego, wyłączył silnik, poczekał, aż maszyna sama wytraci prędkość i dopiero wtedy opuścił kotwicę. Wystarczyło tej odległości od lądu. Upewnił się, że wszystko jest w porządku i przypadkiem nie odpłyną do tamtej wyżej wspomnianej Nowej Zelandii. -Poszukać jakiejś bluzy?- zagadnął, kierując się już do wyjścia na taras, ale zatrzymując się przy drzwiach, by się na nią oglądnąć. -W schowku są koce. Ale jak wolisz bluzę, to pewnie coś się znajdzie.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Być może trochę ją poniosło z komentarzem o spaniu za burtą. Jej poczucie humoru z natury było odrobinę pikantne, a niektóre z dowcipów nieco zbyt gorzkie, co stanowiło mieszankę smaków, jaką nie wszystkim było łatwo przełknąć. Gust powinien być do niego przyzwyczajony i podejrzewała, że faktycznie był, ale potrafiła sobie też zdać sprawę, kiedy zrobiła o jeden krok zbyt wiele poza zwyczajową granicę, za którą dowcip zmieniał się w zwykłe chamstwo. W gruncie rzeczy nie chciała być złośliwa… Przynajmniej nie bardziej niż zazwyczaj. Po prostu nie zamierzała mu zbyt łatwo odpuszczać. Czego? W sumie nie do końca wiedziała, ale to przecież w niczym nie przeszkadza, nie? Przeprosiny mimo wszystko nie przeszłyby jej przez gardło. Dlatego odpuściła sobie nawet próbowanie.
- Koce będą w porządku – stwierdziła. - Noce zresztą nie są jeszcze aż tak zimne, jakoś damy radę. Alkohol też całkiem nieźle rozgrzewa – dodała i zgarnęła pod pachę dwa koce ze schowka. Udało jej się jeszcze zabrać ciasto i swoją szklankę, zanim dołączyła do niego na pokładzie. Przekazała mu jeden koc i zerknęła w stronę słońca, które zmierzało w stronę horyzontu. Oczywiście oficjalnie nie była romantyczką i podobne widoczki wcale jej nie wzruszały. Podobnie jak komedie romantyczne, staruszkowie trzymający się za ręce i małe pieski. Zero uczuć, emocjonalny głaz, bryła lodu zamiast serca. Totalnie. - Dawno nie miałam okazji nigdzie wypłynąć – wyznała. Lubiła wodę, żeglarstwo i łodzie stanowiły spory element jej życia od najmłodszych lat. Tylko że odkąd przeprowadziła się na stałe do Perth tuż po studiach, nie miała zbyt wielu okazji do tego, żeby poświęcać się temu hobby. Tam było inaczej. Inny świat, inne życie, a nawet zupełnie inna Billie Winfield – posiadająca ambicje, plany na przyszłość i nawet odrobinę więcej wiary we wszechświat. Po tym, jak wróciła do Lorne Bay, coś się zmieniło. Zresztą, pływanie samotnie nie miało takiego samego uroku jak pływanie w towarzystwie.
Zawiało, więc w odruchu objęła się ramionami, zupełnie zapominając, że przecież miała koc.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Jej żarciku nie odebrał jako przytyk, nie obraził się ani nic tym podobnego.. Właściwie bardziej odczytał to wszystko w kontekście, jako odpowiedź na swój głupi tekst, który mógł zawierać jakiś tam podtekst. Wcale nie chcący, tak mu się zwyczajnie wymsknęło i jej odpowiedź jak najbardziej miała sens. Przytulać to się mógł z rybkami w wielkiej wodzie, a nie z nią; to było jak najbardziej w porządku i serio, szanował to. Nie urodził się poprzedniego dnia i zdecydowanie wiedział, że ta naiwna słabość, którą wobec niej czuł, była raczej jednostronna. A przynajmniej ta bardzo miękka i ciepła część tej słabości. To też było w porządku, był dużym chłopcem, a póki potrafili przy tym spędzać ze sobą normalnie czas, nie miał nic przeciwko.
Oficjalnie był romantykiem. Każda dziewczyna, z która miała szczęście w nieszczęściu być jego dziewczyną, mogła to potwierdzić bez zająknięcia. Począwszy od sporadycznych kwiatków bez okazji, przez urocze randeczki, miłe słowa rzucane mimochodem i ładne wiadomości, kiedy nie był obok; nie wypierał się tego i nie uważał za słabość. Dlaczego by miał? Uczucia mogły być niestałe, związki nieprzewidywalne, ale mimo wszystko upierał się, że było warto. Jeśli było miło, ale się skończyło, to hey, najwyraźniej taka była kolej rzeczy i nie zamierzał się z tym kłócić. A zachody słońca były najzwyczajniej w świecie ładne i na swój sposób kojące, tego nikt nie mógłby mu wyperswadować. Oparł się o barierkę bokiem, tak, by być zwróconym w jej stronę, odwracając jedynie głowę, by móc zerkać w stronę niknącego słońca. Przyjął też swój koc, przez moment rozważając, czy by go nie rzucić na jedną z kanap na razie. Opalona skóra z wytchnieniem ulgi przyjmowała morską bryzę i nawet jeśli ta była raczej chłodna, Gustowi ani trochę to nie przeszkadzało.
-Staram się wypływać zawsze po powrocie... Aż dziwne, że wcześniej się nie załapałaś.- odpowiedział, realnie tym faktem zdziwiony i zerknął na nią krótko. Właściwie, gdyby miał się nad tym zastanowić, wiedział, dlaczego nigdy wcześniej jej tego nie zaproponował. To do samotności uciekał zwykle, kiedy chciał coś przemyśleć i to na wodzie właśnie myślało mu się najlepiej.. I chociaż jego terapeuta uważał, że nie powinien zostawać sam ze swoimi myślami, zwłaszcza na przepustkach, Johansen nie zwykł się z nim zgadzać. To było właśnie najbardziej terapeutyczne, co mógł dla siebie zrobić. Wypłynąć, nie mieć niczyjego zdania obok, otworzyć butelkę czegoś mocniejszego i przemyśleć wszystko co tylko leżało mu na wątrobie i co przerobić zwyczajnie musiał, żeby nie zwariować. Otaczanie się osobami, za którymi tęsknił przez cały ten czas, gdy nie było go w Lorne, po prostu go przytłaczało i sprawiało, że robił się idiotycznie emocjonalny.
-..głupek z ciebie.- prychnął lekko, kiedy kątem oka zobaczył, że postanowiła w ramach koca użyć własnych ramion. Powiedział to jednak na tyle miękko, że nijak nie dało się tego uznać za przytyk; wcale się tym jakoś specjalnie nie przejął. Gdyby miał dwie wolne ręce to może by był na tyle miły, żeby zarzucić jej swój koc na ramiona, ale w jednej trzymał swoją szklaneczkę z alkoholem, więc.. Następną najlepszą rzeczą, było sięgnięcie po nią i przyciągnięcie jej bliżej siebie. Jeśli nie chciała skorzystać z koca, to hey, on też stanowił całkiem niezłe źródło ciepła.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie była na tyle sprytna, żeby jego komentarz o zajmowaniu większej ilości miejsca na łódce odebrać jako sugestię, że powinni zbliżyć się jak najmocniej w celu ograniczenia zużywanej przestrzeni na i tak już ciasnej powierzchni żaglówkowej kabiny. Jej mózg zwyczajnie nie powędrował w tamtą stronę - Gust urósł duży i było to po prostu faktem, podobnie jak faktem było, że w wodzie jest obiektywnie więcej miejsca niż na pokładzie. Billie powiedziała, co powiedziała, bo była pyskatą mendą, która od czasu do czasu musiała rzucić czymś podobnym, bo gdyby nie dała sobie szansy na ulanie jadu, gdy jej się akurat zbierał, mogłaby się nim udławić w środku nocy. A przecież tego nikt nie chciał, nie? Totalnie...
Mimo wszystko uznała ugryzienie się w język za zasadne i nie palnęła pierwszej głupiej rzeczy, jaka przyszła jej do głowy, gdy Gust podchwycił poruszony przez nią temat. Dawał jej złotą okazję do tego, żeby się wyzłośliwiła, sam jej się wręcz podstawiał pod zjadliwy komentarz. Ale chyba nie powinna być aż taka... - Chyba po prostu wcześniej mnie nie zaprosiłeś - rzuciła po prostu wzruszając ramionami i posyłając mu spojrzenie z lekkim uśmieszkiem. Mogłaby dodać jeszcze coś ewidentnie sugerującego, że podejrzewała, że tym razem wybrali się razem tylko dlatego, że natknęła się na niego w drzwiach wejściowych do jego własnego domu, a w przeciwnym wypadku nawet by mu przez myśl nie przeszło, żeby do niej napisać. No, może ewentualnie gdzieś pod gwiazdami na nocnym niebie, podczas spokojnego rejsu, gdyby na przykład potknął się o jakiś próg lub deskę albo skaleczył z zawleczką od puszki piwa, przekląłby pod nosem i wtedy z tyłu głowy zamigotałaby mu myśl o dawnej przyjaciółce wprost zakochanej w tego typu rynsztokowym słownictwie... Ale równie szybko by ją pewnie odrzucił i tyle by z tego było. Tylko że ona - jak typowa złośliwa menda, którą totalnie była - napatoczyła się na niego i tak wyszło, że ją zabrał. Może nie wbrew sobie, nic podobnego, wydawał się całkiem tym faktem podekscytowany - ale raczej przypadkowo, bo tak po prostu wyszło. Odpuściła sobie jednak dalszy upust jadu, to przecież nie było nikomu w tym momencie potrzebne.
Nie spodziewała się, że Gust w jakikolwiek sposób zareaguje na jej gest, którego w gruncie rzeczy nie była nawet do końca świadoma. Spięła się odrobinę, gdy objął ją ramieniem, tym samym znacznie zmniejszając przestrzeń, którą miała tylko dla siebie. Ponownie na niego zerknęła. Otworzyła nawet usta, żeby coś powiedzieć - najprawdopodobniej dalekiego od słodkiego lub uprzejmego. Wciąż w duchu była na niego zła. Wciąż był tym, który wyjechał. Wciąż miała ochotę gryźć i warczeć. Zmilczała jednak po raz kolejny. Rozluźniła ramiona. Przez chwilę milczała. I być może mogliby długi czas tak milczeć, nie potrzebując słów, ale... - Ostatnio wylała mi pralka - ale nie. Jednak nie.

Gust Johansen
ODPOWIEDZ