stolarz, właściciel — plane wood carpenter
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
nigdy nie byłem szalony, nie tak naprawdę; może z wyjątkiem chwil, kiedy wzruszało mnie serce
Coś o tym wiedział - o nagłej alienacji, wycofaniu się z życia towarzyskiego i zapuszczeniu korzeni w odosobnionym kącie własnego, porośniętego kurzem i ciszą, domu. Jego życia także już nikt nie wypełniał, nawet przelotne znajomości oferujące wspólne wyjścia do niezobowiązujących miejsc zdawały się zostać starte z powierzchni ziemi, czyniąc z Ainswortha swoisty przełom. Jedyną różnicą między nimi było jednak to, że Terence wciąż nie przypominał dawnego siebie i to w najbliższej przyszłości nie miało ulec zmianie, o ile kiedykolwiek. - Zapamiętam - mruknął, pokracznie starając się podrobić swoje rozbawienie. - Ale ty też pamiętaj - ostrzegł, stwierdzając, że za jakiś czas ten na pewno odeprze od siebie tę świadomość, że za cokolwiek mógłby być Terry’emu wdzięczny. W mgnieniu oka miał przecież rzucić w zapomnienie przebieg całej tej, udanej rozmowy i zastąpić ją widmem przeszłości, w której to przecież Burkhart nie brał bezpośredniego udziału.
- Trochę to smutne, ale nie, nie mam - oznajmił uczciwie i z lekkim zakłopotaniem. Przez moment chciał dodać, że ta rozmowa jest jedyną odskocznią od dotychczasowego, samotnego życia, jaką okazję miał doświadczyć w ostatnich miesiącach, ale ostatecznie się powstrzymał, stwierdzając, że aż tak upokarzać się nie zamierza. - Wiem - odparł na jego pytanie, uznając, że teraz już powinien się wytłumaczyć. - Bo widzisz, to nie tak, że jestem tu pierwszy raz w życiu - zdradził, nie wiedząc, czy powinien zagłębiać się w ten temat. Zresztą, za kilka minut wszystko miało samo się rozjaśnić. Odebrał więc od niego kartę, skasował wszystkie produkty, wpakował do siatki, zapłacił za nie i po wskazaniu Ainsworthowi terminalu płatniczego, sam chwycił po pierwszy lepszy bourbon, który zakupił tylko po to, by nie wyjść bez niczego. - Opal Moonlane? - zapytał, gdy już udało im się wyjść ze sklepu, wprost do rozgrzanego przedsionka diabelskiego Lorne Bay.

obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Zdawało się mu, że gdy tylko ich drogi się rozejdą, na długi czas o sobie zapomną. Bądź co bądź krótka rozmowa odbyta w lokalnym supermarkecie, nawet jeśli sympatyczna, nie stanowiła jakiejkolwiek podwaliny pod początki nowej przyjaźni; nie, nawet jeśli jakaś część Dante rwała się ku temu, by mężczyzna o imieniu Terry począł gościć w jego codzienności. Kryło się w tym kilka absurdów, oczywiście, bo Ainsworth niczego o nim nie wiedział (obstawiał, że jest wysoki, w podobnym wieku i pewnie łysy, bo czemu nie) i odczuwał ten przedziwny niepokój, ale mimo to nie chciał, by na tych wszystkich słowach się zakończyło. A jednak nic ponad to, co zaoferował, dodać nie mógł — proszenie o numer telefonu byłoby ostatnią rzeczą, na którą by się zdecydował, a sugerowanie wspólnego piwa już teraz było po prostu głupie. — Nie śmiałbym — przyznał, pozostając mimo wszystko w dobrym humorze; sytuację ratowało przecież Lorne Bay, będące tak wielką dziurą, że nie sposób byłoby im się unikać. A więc chodziło po prostu o czas. Zaintrygowany tą znajomością obiecał sobie, że częściej wychodzić zacznie z domu.
Cóż, mnie to niekoniecznie smuci, inaczej czekałaby mnie dość upokarzająca droga. Ludzie zawsze zadają mi osobliwe pytania i… Dziwi mnie, że ty ich unikasz — ośmielił się wskazać, choć nie ukrywał tego, jak bardzo go to cieszy. Nie śmiałby narzekać z tego względu, ale ciekawiła go tego przyczyna. Dopiero po dość sprawnie przeprowadzonej akcji płatniczej (żałował, że nie mogą zakupów robić już zawsze razem, bo jedynie dla niego była to atrakcyjna perspektywa), kiedy znaleźli się na rozgrzanych terenach miasteczka, postanowił powrócić do urwanej rozmowy. — Mogłem się spodziewać, nikt raczej nie wybiera tego miejsca przypadkowo. Masz tu rodzinę? Dziewczynę? — spytał niezobowiązująco, neutralnie, pod wpływem zaciekawienia. Skinąwszy następnie głową podał mu pełen adres, zaraz potem atakując rozpaczliwą opowieścią o tym, jakże upierdliwych ma sąsiadów.

koniec tutaj :hihi:

terence burkhart
ODPOWIEDZ