Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#26

W sumie, to Nina nie spodziewała się, że już wkrótce dostanie smsa od Russella. Okej, w jakiś tam sposób odnowili znajomość, czy nawet po raz pierwszy ją nawiązali, bo w dzieciństwie, gdy spotykali się dlatego, że ich rodzice lubili wspólnie spędzać czas, różnica wieku raczej nie pomagała w tym, aby się wspólnie bawić. Teraz jednak byli dorosłymi ludźmi, dość innymi od siebie, lecz byli sąsiadami. Jeszcze większym zdziwieniem było to, że zapytał ją, czy ma plany na wieczór a słysząc że nie, podesłał jej adres, pod którym miała się pojawić o umówionej godzinie. Nie chciał nic mówić gdzie idą, co będą robić... a kobiety zdecydowanie potrzebowały takich informacji, by wiedzieć jak ma się ubrać! A ktoś taki, kto specjalnie nie lubi wychodzić do ludzi... No ale nic się nie dowiedziała. Pod wskazanym adresem okazał się być sklepem, skąd odebrała zaklejoną papierową torbę. Super, Nina już sobie myślała, że spędzą miło wieczór, a tu bawi się w sprawunki dla Amarta. Jednak była dobrą kobietą, więc załatwi mu to, czego sam nie może. Napisała mu jednak smsa z pytaniem, co ma z tym zrobić i dostała kolejny adres. No świetnie, przecież wiedział, że ona nie ma samochodu... No ale poszła przed siebie, w stronę Pearl Lagune, bo znała doskonale gdzie leży ta ulica - całe życie mieszkała w tym miasteczku, więc znała niemalże każdą dziurę. Trochę się zmęczyła, ale w sumie, to już się ucieszyła, że to nie jest jakaś kolejna dziwna miejscówka, skąd zostałaby wysłana w jeszcze inne miejsce, a przecież się już ściemniało. Zobaczyła Russella opartego o maskę auta kilkadziesiąt metrów od wskazanego adresu.
Blondynka spojrzała na niego, lecz podeszła bez gadania-Proszę, Twoje zakupy-powiedziała podając mu torbę. Nie miała zielonego pojęcia co w niej jest, ale nie była bardzo ciężka. No, ale powiedziała to z przekąsem, skoro została zwerbowana do tego, by być jego dostawcą. Pewnie, jakby ją poprosił, to z miejsca by oddała mu przysługę, odebrała zamówienie, paczkę, cokolwiek i nawet przyniosła pod drzwi, czy przechowała u siebie. Jednak żeby musiała jeszcze latać za nim po całym miasteczku? No nie była jakoś szczególnie zachwycona. Była też trochę zaskoczona i zaciekawiona tym, o co w tym wszystkim chodzi. -Wyjaśnisz mi, o co tu chodzi?-zapytała, lecz nie z jakimś wielkim wyrzutem, poprawiając sobie torebkę na ramieniu. Wiedziała, że tutaj w okolicy były różne rzeczy, znajdowali się w pobliżu oceanu. Jednak nie miała zielonego pojęcia, co mogliby tu konkretnego robić.

russell amart
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
002.
Always in trouble, never to blame
Must be a double, you are the same, here it comes again

- Przyniosłam nam wino - powiedziała, marszcząc lekko czoło, jak gdyby dopiero sobie o tym przypomniała. Ktoś mógłby powiedzieć, że to najwyższa pora, skoro razem z Rey zdążyły nie tylko dotrzeć na plażę, ale też zająć miejsce. Kawałek przed nimi rozstawiono ekran, na którym - zgodnie z zapowiedziami organizatorów - przez całą noc zamierzali wyświetlać straszne filmy.
I tu zaczynały się schody: bo choć wspólne wzięcie udziału w halloweenowym pokazie filmów na plaży z pewnością mogło być pomysłem Bowie, ona tak naprawdę przyszła tu, by pogadać z Reyah, a nie po to, by te filmy naprawdę oglądać. Założyła chyba, że to - z powodu nieformalnej atmosfery plaży - bardziej będzie przypominało siedzenie w domu na kanapie, gdy włączasz w tle ten sam serial po raz czwarty, tylko dlatego, że obie znacie go już na pamięć i chcecie, żeby coś leciało w tle podczas omawiania życiowych zawirowań, kremów do rąk albo zawodowych porażek (a - w przypadku tego ostatniego - lista Bowie była nie tylko długa, ale też barwna). Nie przyszło jej do głowy, że pokaz filmów w miejscu publicznym wciąż jest, no właśnie, pokazem filmów w miejscu publicznym, a innym oglądającym to gadanie może zwyczajnie przeszkadzać.
Ale póki co: wyciągnęła z torby tę butelkę, białego i dość taniego (wiadomo) wina, którą postawiła przed nimi na piasku. Miała na sobie trochę za dużą, kolorową bluzę i makijaż, który bardziej pasował na imprezę niż spotkanie z przyjaciółką. Dobrze, że pamiętała, by przed wyjściem z domu ściągnąć z głowy opaskę z kocimi uszami - niektórzy w Halloween zbierają cukierki, a inni, no cóż, przebierają się za kobietę kota i odpalają kamerkę. W następnym roku powinna być bardziej kreatywna, może przebierze się za Hannibala Lectera? Albo będzie odcinała komuś nogę piłą mechaniczną? Możliwości jest wiele, gdy lubisz marnować sobie życie.
- No i m&m’sy, bo znalazłam je w szafce, chociaż wydaje mi się, że one mogą należeć do mojej współlokatorki - przyznała, starając się przybrać taką minę, jakby faktycznie było jej z powodu tej kradzieży przykro. Odkręciła korek i podała wino Rey, by mogła wziąć honorowego pierwszego łyka. - Wiesz w ogóle, co będą grali? Mam nadzieję, że to raczej Sandra Bullock jako czarownica niż jakiś, wiesz, egzorcysta - lubiła świętować wszystko jak leci, więc nie miała nic przeciwko halloweenowym filmom, no ale jakieś creeperskie horrory? To już trochę gorzej, chociażby dlatego, że ci wszyscy bohaterowie filmów, którzy krzyczą z bólu albo przerażenia, mogliby im przeszkadzać w rozmowie. - A poza tym: co u ciebie? Zacznij od najciekawszego, a potem coraz niech robi się coraz nudniej - miała jasne priorytety, pikantne nowiny zawsze mają pierwszeństwo.

Reyah Morales
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
004.
my life would suck without you
{outfit}

Pora była idealna, bo już dawno wyrosły z tego, żeby iść w tłumie ludzi i popijać winiacza. Mogły to robi za młodu, kiedy jeszcze wypadało. Teraz były już dorosłe, więc elegancko poczekały, aż wygodnie sobie usiadły, żeby konsumować procenty, które Rey nie była pewna czy mogły tu wnieść. Ale nie miało to znaczenia. Na picie w ukryciu nigdy się nie jest za starym na szczęście.
Jedyne co się liczyło to, że ich plany się ze sobą nakładały. Reyah miała o czym opowiadać, chociaż była też bardzo chętna do słuchania o czym tylko Bowie jej chciała opowiedzieć. Totalnie zainteresowana będzie nawet historią o tym, że prawie zapomniała zdjąć kocich uszu przed wyjściem. Miała wrażenie, że mają do nadrobienia jakieś milion lat, dwa miliony historii, bo nie wiedziały się prawie tydzień. To zdecydowanie za długo jak na nie. I jak na te kilka lat rozłąki, kiedy to Morales mieszkała w innej części kraju. Dlatego mogły gadać ile chciały. Jak ktoś będzie miał z tym problem to na szczęście umiejętnie sobie z tym poradzą - albo ładnie przeproszą i wcale nie będą ciszej, albo się po prostu z kimś pobiją. Reyah to kiedyś za pieniądze robiła, także potrafiła. Tak serio to lepiej, żeby do takich sytuacji nie doszło, ale będą o tym myśleć, jak do tego dojdzie. Póki co mogły gadać do woli, bo film się jeszcze nie zaczął przecież.
- Skoro były we wspólnej szafce to ja bym powiedziała, że są wspólne - akurat w tym przypadku one sie będą nimi dzieliły, a nie Bowie ze współlokatorką, ale to nic -Ja mam żelki i jakieś kwaśnie cukierki w kształcie czaszek, tak tematycznie - powiedziała wyjmując wcześniej wymieniona przekąski z plecaka, który do tej pory się na jej plecach znajdował - I też mam wino - dodała uśmiechając się przy tym bardzo niewinnie, jakby to wcale nie było trochę za dużo jak na nie dwie. Miała natomiast bardzo dobry powód, o którym oczywiście zamierzała przyjaciółce opowiedzieć. Nazywał się Flynn, jej wielka, pierwsza i jedyna miłość, ale o tym zaraz. Póki co zastanowiła się nad repertuarem - Chyba widziałam Lśnienie na liście, ale nie wiem co poza tym - nie musiała mówić, że przyszła tu tylko, dlatego żeby się z Bowie spotkać, bo to co powiedziała mówiło samo za siebie. Szczególnie, że w horrorach najbardziej straszyli ją oglądający ludzie, którzy podskakiwali i głośno krzyczeli. Dopiero słysząc jej pytanie wzięła tego honorowego łyka wina, bo musiała sie przygotować zanim zacznie temat - Muszę zacząć od środka i potem będzie się robiło ciekawiej - powiedziała - Inaczej będzie bez sensu - wyjaśniła i znowu się napiła, zanim do konkretów przeszła. Dopiero wtedy podała przyjaciółce wino - Jak obie wiemy unikałam Flynna dość umiejętnie przez te dwa miesiące - pochwaliła siebie, chociaż może nie było co chwalić uciekania przed swoim byłym za każdym razem jak go widziała gdzieś w tłumie. Zdania są podzielone. Rey nie była totalnie gotowa na to spotkanie, ale obie wiedziały, że nigdy nie jest się gotowym na rozmowę z byłym, któremu postawiło się ultimatum (brzmiące albo ona, albo napierdalanie się za pieniądze w ulicznych bijatykach) i nie wybrał ciebie tylko tą drugą rzecz. Może nie był w stu procentach powodem jej wyjazdu, ale na pewno sprawił, że siedziała w Melbourne dłużej, niż planowała - Niestety moja dobra passa się skończyła - poinformowała ją - I było to tak gówniane spotkanie jak sobie wyobrażałam - wiadomo, Rey zawsze ma racje.
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
Bowie na niewiele rzeczy czuła się za stara (już albo jeszcze, w sumie ciężko powiedzieć). Być może faktycznie starzała się, bo potrafiła dostrzec pewną niedogodność w chodzeniu po Lorne Bay w środku dnia z butelką wina pod pachą - więcej ludzi, trochę niewygodnie i, co najważniejsze, nigdy nie była najlepsza w robieniu kilku rzeczy jednocześnie, istniało więc ryzyko, że podczas takiego spaceru uszkodzi albo butelkę, albo samą siebie - ale trudno byłoby jej pomyśleć, że nie powinna tego robić z powodu swojego wieku. Jest też jeszcze inna sprawa: rzadko zdarzało jej się wpadać na pomysł, że ni powinna czegoś robić tylko dlatego, że to nie wypada. Nie przejmowała się tym, że ktoś mógłby na nią krzywo spojrzeć albo skomentować jej zachowanie, ale to mogło być konsekwencją dorastania z taką matką, z jaką dorastała Bowie: od dzieciaka czuła pewien dystans, z jakim traktowali ją sąsiedzi (nawet wtedy, gdy nie rozumiała jeszcze, z czego on wynika) oraz niechęć rodziców jej koleżanek, którzy woleliby, by ich córki nie bawiły się z Bowie. A w ramach pozytywnego przewartościowania: wiedziała także, że można z tym żyć i świat się nie skończy po złośliwym komentarzu albo gdy ktoś nie odpowie jej na “dzień dobry”, gdy miną się pod warzywniakiem.
- Też bym tak powiedziała - przytaknęła, chociaż Bowie mogła nie być obiektywna, skoro już zabrała te słodycze z szafki. - Myślę, że jest po prostu bardzo miłą osobą, która kupuje słodycze, które ja potem zjadam, tak wiesz, w ramach podziękowania: za to, jaka ze mnie świetna współlokatorka. Nie jest najlepsza w mówieniu takich rzeczy na głos, właściwie nigdy tego nie mówi, ale pokazuje mi to w inny sposób - pokiwała głową. Trudno się dziwić, jako współlokatorkę oceniała samą siebie bardzo wysoko (rzadko zostawiała syf w kuchni, bo w ogóle mało gotowała, potrafiła cichutko skradać się do swojej sypialni, gdy po pijaku docierała do domu grubo po północy - no, a przynajmniej wtedy wydawało jej się, że jest cicho… - i niezależnie od tego, na którą godzinę nie nastawiłaby budzika, i tak budziła się chwilę zbyt późno, więc nie zajmowała rano łazienki w nieskończoność). - Kocham kwaśne cukierki - ożywiła się, choć to z pewnością Reyah już doskonale wiedziała. Rozejrzała się po innych ludziach, którzy przyszli na seans - i siedzieli jak ci frajerzy, bez żadnego jedzenia i alkoholu - zanim dodała: - Do tego dobrze by weszły jakieś chipsy, ale to najwyżej potem coś sobie ogarniemy - pożyczą od kogoś albo po prostu się stąd urwą, bo nikt nie powiedział, że muszą tu siedzieć aż do końca seansów. Zwłaszcza gdyby wydarzyło się coś naprawdę ważnego, jak wtedy, gdy wypijesz butelkę wina i czujesz, że natychmiast musisz coś zjeść. To poważne sprawy. - Lśnienie? Oglądałaś kiedyś całe? - zainteresowała się, bo sama musiała się nad tym właśnie zastanowić. Na pewno widziała trochę memów ze Lśnieniem, a to prawie jakby zobaczyła też sam film.
- Doskonale ci szło - pochwaliła Rey w związku z tym unikaniem mężczyzny, a następnie przejęła od niej wino. Chciała się napić, ale zamarła z tą butelką w dłoni i mocno zmarszczyła czoło. - Ale czekaj, nie zdążyłaś uciec? - spytała i sama sobie przypomniała, że to w sumie bez sensu pytanie, więc pokręciła głową na znak, że przyjaciółka wcale nie musi odpowiadać. Wzięła szybkiego łyka alkoholu i powiedziała: - Przykro mi, że było gówniane. Co dokładnie się wydarzyło? - zanim Reyah musiała odpowiedzieć, Bowie przekazała jej butelkę: nie była przecież żadną potworką, nie będzie kazała jej opowiadać o tym spotkaniu bez wina. Są przecież jakieś granice.

Reyah Morales
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Rey do tej pory też tak na to nie patrzyła. Może, dlatego że uważała, że może wszystko albo że nikt nie interesuje się jej osobą na tyle, żeby w ogóle zwracać uwagę na to co robi. Albo to faktycznie ten wiek, a im przecież już było bliżej do trzydziestki niż osiemnastki. Nie czuła tego, ale tak było. Niemniej teraz kiedy pracowała w domu kultury, głównie z dzieciakami, nie czuła się już wcale taka niewidzialna, więc takie myśli jak nie powinnam zdarzały się pojawiać w jej głowie. Zmiana spora, bo Reyah przywykła dokładnie do tego co miała Bowie, przynajmniej po śmierci matki. Wcześniej ludzie patrzyli na nią z uśmiechem, potem ze współczuciem, a kiedy jej ojciec zaczął pić to patrzyli zupełnie inaczej. Jak nigdy wcześniej, ale ona miała ważniejsze sprawy na głowie, niż przejmowanie się tym. Między innymi zabawa z Bowie.
Roześmiała się na teorie Bowie, nawet się trochę opluła przy tym - Na pewno tak jest - zgodziła się nadal rozbawiona - Ale dla pewności uważaj, żeby Ci nie wrzuciła węża na łóżko jak będziesz spała za to, że zjadasz jej słodycze - musiała przedstawić odmienną wersję, żeby dziewczyna sobie wszystko przemyślała, łącznie z ryzykiem. Czy Rey wątpiła w to, że jej przyjaciółka jest tak idealna współlokatorką, że dostaje szufladę darmowych słodyczy? No trochę tak. Nie ma się co oszukiwać. Ona by jej dała wannę słodyczy co prawda, ale to one. One to co innego - Wiem - powiedziała, bo przecież wiedziała - Tego nie mam - skrzywiła sie, po czym rozejrzała dookoła czy nie ma tu jakiegoś stoiska z żarciem, żeby Bowie skołować chipsy. Jej życzenie to rozkaz, bo Rey chciała żeby była szczęśliwa nawet na chwilę przez coś tak błahego jak chipsy - Nie - odpowiedziała dopiero teraz zdając sobie sprawę, że w sumie to nigdy nie oglądała - Znam tylko te najpopularniejsze sceny - wiadomo, z memów czy jakichś innych filmików w Internecie.
- Dziękuję - odpowiedziała na uznanie ze strony przyjaciółki - Teraz uważam, że było to głupie, bo się wkurwił, że tyle czasu tu jestem i się do niego nie odezwałam - wyjaśniała - Powiedziałam mu, że stracił do tego prawo dawno temu i nic mu się nie należy ode mnie - wiadomo, że miała rację i Bowie w tym ją na pewno też poprze - Ale i tak czuje się z tym chujowo, bo nie chciałam żeby tak wyszło - przyznała, po czym zamiast się wina napić to wepchnęła do buzi kilka kwaśnych żelków, więc się skrzywiła lekko - Pobiegł za mną - odpowiedziała i tak. Rey była świetna w uciekaniu, przynajmniej zdaniem niektórych, dlatego Flynn się musiał postarać, żeby tą uciekinierkę złapać. I się postarał, chociaż ona nie do końca nadal wiedziała po co to zrobił. Napiła się zanim kontynuowała opowieść - Dokładnie to zaczęliśmy się kłócić, bo zamiast mu wszystko wyjaśnić to spanikowałam i zaczęłam mówić najgorsze rzeczy, więc się wkurzał jeszcze bardziej - napiła się znowu, bo na samo wspomnienie tamtej nocy potrzebowała - Myślałam, że będzie miał wywalone na to kiedy wróciłam i że w ogóle - oszukiwała się to lepsze słowo. Co prawda zerwali, bo coś w jego życiu było ważniejsze niż Rey, ale nadal on był miłością jej życia, a ona jego. Byli tą parą na widok, której ludzie się często krzywili, nie dlatego że byli tacy słodcy tylko po prostu idealnie do siebie pasowali. Aktualnie nawet rozmawiać nie umieli, chociaż to że Rey go kochała się nie zmieniło wcale. Po tym jak go zobaczyła tylko się w tym utwierdziła, więc wszystko to było jeszcze trudniejsze.
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
- Węża - powtórzyła, patrząc na Rey tak, jakby nie była pewna, czy dziewczyna mówi poważnie i powinna się tym teraz przejąć. - Nie chcę mieć węża na łóżku - dodała jeszcze, takim tonem, jakby to był decydujący argument i wystarczający powód, dla którego jej współlokatorka nie powinna tego robić. - Ale pomyśl, wyobrażasz to sobie? Mieszkać z kimś, kto pewnego dnia wchodzi do ciebie do pokoju i wrzuca ci węża albo, nie wiem, inną głowę kangura? Kiedy to mi się przytrafi, to chyba będzie moment, w którym wynajmę sobie jakąś najmniejszą kawalerkę świata, byle tylko nie spać już z obcymi ludźmi za ścianą - tak sobie tylko gadała: Bowie wcale nie bała się świata. Nie bała się też ludzi i właściwie nigdy nie czuła dużego zagrożenia ze strony współlokatorów - nie dlatego, że żaden z nich nie wyglądał podejrzanie, ale dlatego, że nauczyła się już, że największą krzywdę zwykle wyrządzali najbliżsi, a nie jakiś przypadkowy typ z pokoju obok. Czasami jednak się nad tym zastanawiała: nad tym, kiedy przyjdzie pora, by dorosnąć i trochę uporzadkować sobie życie. Nie miała w końcu zbyt dużych perspektyw na spektakularny awans i rozwój życiowo-zawodowy, który niósł za sobą lepsze zarobki, co zwykle było kluczową kwestią przy usamodzielnianiu się i szukaniu nowego domu. Obstawiała więc drugą opcję: że będzie musiała zostać doprowadzona na kres, żeby zacisnąć zęby i uznać, że woli cały miesiąc jeść tylko ryż w ramach oszczędności, byle we własnym mieszkaniu.
A skoro takie dylematy jeszcze przed nią - dziś mogłaby się nawet szarpnąć i kupić te chipsy. Skoro nie było ich nigdzie pod reką, Bowie postanowiła zostać lokalną bohaterką i poradzić sobie bez chipsów. Za to należy jej się co najmniej równie duże uznanie co Rey za to, że uskuteczniała tu biegi po Lorne Bay. Dobrze, że miasteczko nie było, mimo wszystko, zbyt duże, bo byłoby głupio, gdyby musiała tak truchtać do kolejnej dzielnicy.
- Zmieniłaś zdanie, bo Flynn się na ciebie zdenerwował? - upewniła się. Starała się nie brzmieć zbyt sceptycznie, ale Bowie zawsze była przekorą i uważała, że żaden facet nie będzie jej mówił, jak ma żyć. Nawet jeśli samego Flynna bardzo lubiła. I nawet jeśli tak naprawdę żaden fajny facet wcale się nie garnął, by być zbyt blisko Bowie. - Dobrze mu powiedziałaś - zapewniła, sięgając po żelki. Teraz, słuchając relacji z czegoś, co już się wydarzyło, nie pozostało jej nic innego niż zostanie cheerleaderką Reyah. Może nastepnym razem, kiedy będzie musiała biegać po mieście, uciekając od konfrontacji z Flynnem, niech Rey weźmie ze sobą Bowie, będzie stała po drugiej stronie ulicy i klaskała. - Mocno się pokłóciliście? - dopytała jeszcze, kiedy już pozbyła się wizji Reyah i Flynna goniących się po Lorne jak w jakiejś kreskówce. Chciała wiedzieć, jak niemiło się zrobiło. Zakładała, że choć trochę: trudno zachować optymizm, gdy jesteś zmuszony do truchtania. I chyba uświadomiła sobie, że patrzy na Rey z lekkim powątpiewaniem, jakby chciała ją spytać, czy naprawdę, ale naprawdę tak myślała - Bowie znała Flynna na tyle, że jej samej wydawało się oczywiste, że tak, będzie go to obchodziło. Żeby zapanować nad mimiką, przejęła wino i się napiła. - Wiesz, nie przejmowałabym się tym aż tak bardzo. Nie powiedziałaś mu, ale… teraz już nic z tym nie zrobisz, stało się i trudno. Jeśli dalej będziesz czuła, że zrobiłaś coś nie w porządku, możesz go chyba tylko przeprosić - wiadomo, nie musiała, ale to mogłoby chyba sprawić, że oboje poczują się lepiej. - Widzieliście się jeszcze potem? Czy wspólny jogging zakończył sprawę? - uczepiła się tego biegania, ale bardzo ją to zszokowało. Bowie była kobietą z zasadami i nie biegała wcale.

Reyah Morales
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
- Wiadomo, nikt nie chce - powiedziała dość luźno, bo w sumie gadała sobie głupoty i nie wyłapała jeszcze, że Bowie się nimi przejęła bardziej niż planowała jak jej o tym mówiła. Miała nadzieję, że jej współlokatorka nie jest taką wariatką, ale może dobrze że o tym rozmawiają, bo głupio jakby się okazało, że jest. Skrzywiła się lekko na tą opcję - Nie wiem go gorsze. Węża wyrzucisz, a z głową kangura i ta cała krwią musisz tez wyrzucić cały materac - dodała swoje trzy grosze - Ale to pojebane. Mam nadzieję, że Twoja współlokatorka jest normalna - spojrzała na nią pytająco - Jakbyś mieszkała ze mną na przykład to nie musiałabyś sie nad tym zastanawiać - to był dobry argument ku temu, żeby Bowie spełniła marzenie Rey i spakowała manatki przenosząc się do niej. Co prawda jedna z nich będzie musiała spać na kanapie, ale to nic. Ona się mogła poświęcić, chociaż na pewno byłyby dni kiedy bez wahania pakowałaby się do łóżka przyjaciółce. Bez podtekstów, wiadomo.
Musiała się chwilę zastanowić nad odpowiedzią na to pytanie. Jakby od razu zaprzeczyła to na pewno by skłamała, bo to nie tak, że jego złość nie miała tu żadnego znaczenia. Gdyby spotkała się z obojętnością z jego strony to nie czułaby się tak beznadziejnie jak teraz. Znaczy czułaby się, ale z zupełnie innego powodu - Trochę. Nie chciałam tego - odpowiedziała - Myślałam, że robię nam przysługę odwlekając to - wyjaśniała - Nie wiem. Mam wrażenie, że wszystko się tylko skomplikowało - pokręciła głową. Już i tak było skomplikowane, jak to w zwyczaju mają niedomknięte sprawy i silne uczucia, na co niby Rey była przygotowana, ale jak widać nie do końca. I w pełni by się zgodziła z Bowie, że żaden facet nie powinien im mówić jak mają żyć, żadna baba ani nikt zupełnie, tylko no to był Flynn. Sytuacja wyglądała więc trochę inaczej. Uśmiechnęła się lekko na słowa przyjaciółki. Miło było to słyszeć, wiedzieć że ma jej wsparcie też. Niby wiedziała, ale taka pewność że nawet w najgłupszych i najtrudniejszych rzeczach będzie jej towarzyszyć sprawiała, że poczuła się trochę lepiej. Świat się mógł walić, ale ona miała Bowie. Aż mi się łezka w oku zakręciła jak to pisałam, piękne. Pokiwała głową - Nigdy się tak na mnie nie wkurzył - powiedziała zgodnie z prawdą, po czym głośno wypuściła powietrze - Wiedziałam, że go kocham nadal, ale miałam nadzieję że trochę mniej i że to nie będzie takie trudne i pojebane - nie umiałaby przyznać się do tego nikomu innemu. To w pewnym sensie słabość, kochać kogoś kto nie kochał jej (jej zdaniem przynajmniej), a Rey nie lubiła czuć się słaba. To była dobra rada, z której Rey potem skorzystała, także jeśli kiedykolwiek będą z tego dzieci albo jakiś ślub to wszystko będzie zasługą właśnie Bowie. Może sobie to totalnie przypisać - Powinnam to zrobić. Albo chociaż z nim pogadać na spokojnie - zgodziła się. Bez darcia się na siebie byłoby na pewno o wiele milej. Reyah jak widać biegała, jeśli okoliczności tego wymagały, także jakby Bowie się zastanawiała z kim chciałaby się sparować w trakcie apokalipsy zombie na przykład, gdzie biegać trzeba czasem, to nie musiała się już dłużej zastanawiać - Widzieliśmy - powiedziała krzywiąc się lekko co było znakiem, że to spotkanie też za dobrze nie przebiegło - Ktoś mi powiedział, że o niego pytałam i uwaga, szok... wkurwił się znowu - nawet jej się śmiać chciało, bo wychodziło na to że wszystko co robiła to źle. Aż się wina napiła, bo głupio jakby się tak w trakcie tego horroru, którego nie wyglądały śmiać zaczęła. I tak przeszkadzały innym gadając, ale każdy kto słyszał na pewno się w tą historię zaangażował. W końcu dobra historia to była.

baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
Pokiwała głową, marszcząc mocno czoło. - Myślisz, że gdybym potrzebowała nowego materaca, właściciele domu kupiliby mi nowy? Chyba powinni, to ja byłabym w tej sytuacji ofiarą, co nie? - a Bowie, jak zwykle, wcale przecież nie chciała, żeby to była jej wina, nawet jeśli to ona miałaby zainicjować cały ten dramat, który - na całe szczęście - jeszcze się nie rozegrał. No i, oczywiście, pytanie o właścicieli było całkiem zasadne, bo przecież materac należał do nich. Bowie nie miała swoich mebli, jeszcze całkiem nie oszalała (warto chyba w tym momencie wspomnieć, że definicja szaleństwa według Bowie Rutherford mogła być nieco… osobliwa). Słysząc przytyk Reyah, uśmiechnęła się szeroko. - Nie mogłabym z tobą mieszkać, Rey - przypomniała. - Inaczej zapraszałabyś Flynna na obiad i miałabyś porno na żywo prosto ze swojego salonu, a tego chyba nikt z nas by nie chciał - ona na pewno by nie chciała. Z drugiej strony: nie chciałaby też mówić komuś, kto na nią czeka, że muszą przesunąć spotkanie o pół godziny, bo jej współlokatorka siedzi w salonie ze swoim chłopakiem, a za czynsz musi płacić im pieniędzmi, a nie w naturze (czy ktoś w ogóle używa jeszcze zwrotu: w naturze?). I tak, Bowie zdecydowanie powinna zacząć bardziej ogarniać - w jej głowie wciąż pierwszym potencjalnym gościem w domu Reyah był Flynn.
- A on tego nie wie? - spytała miękko. - To znaczy: co on sobie myśli? Że zrobiłaś mu na złość albo byłaś złośliwa? - zawsze bardzo lubiła Flynna, dlatego starała się zrozumieć. Z perspektywy Bowie motywacje Rey były dość oczywiste, ale była w stanie sobie wyobrazić, że dla samego zaangażowanego to mogło nie być równie proste.
Uśmiechnęła się pod nosem, zupełnie jakby chciała powiedzieć “OHO” i pokiwała głową z czymś, co mogło być zarówno zrozumieniem, jak i namysłem (albo po prostu nie wiedziała co powiedzieć i chciała kupić sobie więcej czasu). Zjadła jeszcze żelkę do kompletu. - Wiesz, z pozytywów: gdybyś ty była mu już zupełnie obojętna, przecież nie chodziłby taki wściekły - powiedziała, patrząc na przyjaciółkę wymownie. Akurat tego była pewna, a Bowie miała spore doświadczenie w kochaniu kogoś, kto nie kocha jej.
Przejęła wino i zrobiła teatralnie zdziwioną minę: - Wkurwił się znowu? Szok - powiedziała, ale zaraz przypomniała sobie, że miała być wspierającą bestie a nie jakąś pipą. Aż sobie westchnęła. - A powiedział coś jeszcze? I czy ja mam mu powiedzieć, żeby przestał się wkurwiać? Bo jeśli chcesz, to mogę - zaproponowała. Jeśli na nią też się zezłości, to co zrobić - Bowie często szukała zaczepki, najwyżej skończą, walcząc o Reyah na pięści. Wtedy Rutherford zbiłaby Flynna na kwaśne jabłko.

Reyah Morales
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Było to ważne pytanie, które Rey musiała przemyśleć i nawet skupienie na jej twarzy można było dostrzec przez chwilę - Uważam, że właściciele powinni ja zmusić, żeby kupiła Ci nowy - powiedziała - Konsekwencje i te sprawy, w końcu to jej wina - ona jakby była taką właścicielką to kazała by odkupować albo naprawiać lokatorom wszystko co by zniszczyli. Skoro mają zero szacunku do tego co ktoś inny za ciężko (albo nie ciężko, nie ma co oceniać) pieniądze kupił to nie ma sie nad czym zastanawiać. Nawet jakby to Bowie zainicjowała, nic nie zniszczyła to jest niewinna i tyle w temacie. Zaśmiała się na jej słowa, ale wcale nie, dlatego że ją to bawiło. To był taki gorzki śmiech, śmiech przez łzy. Ta wizja aktualnie wydawała się tak nierealna, że tak bolało że aż bawiło - Na to się nie zapowiada. Nigdy - powiedziała i aż sie musiała napić, bo przykre to było cholernie patrząc na to, że nadal był jedynym typem na tym świecie, którego potrafiła pokochać. A starała się bardzo go zastąpić przez te lata. Bowie na pewno najwięcej o tym wiedziała, bo nie dość że ją zapewne zachęcała, to jeszcze dostawała relacje z tych mniej i bardziej udanych randek.
- Albo że robiłam z niego debila chowają sie przed nim. Nie wiem do końca co on ma w głowie - powiedziała zgodnie z prawdą. Kiedyś mogła się chwalić, że był osobą, którą znała najlepiej na świecie, ale teraz miała wrażenie, że już tak nie jest, bo nie do końca jej się wszystko składało w całość. Dużo w tym było negatywnych emocji może, dlatego. Spojrzała na przyjaciółkę, jakby jej właśnie powiedziała że widziała właśnie nagiego krasnala albo delfin z ludzkimi nogami za nią przebiegł - Teraz to gadasz głupoty - oskarżyła ją - Jakby mnie kochał to wybrałby mnie a nie napierdalanie się albo chociaż spróbował mnie zatrzymać - powiedziała jej, bo wydawało jej się to logiczne. A skoro nie kochał jej wtedy, to tym bardziej nie kocha jej teraz.
Zaśmiała się. Bowie była najlepszą bestie, bo nawet w takiej patowej sytuacji potrafiła sprawić, że na twarzy Reyah pojawiał się szczery uśmiech - Dużo rzezy powiedzieliśmy - przyznała - Niee, sama z nim pogadam. Najlepiej nic o mnie nie mów. Jeszcze na Ciebie się wkurwi - nie chciała przecież przyjaciółki w to wciągać, skoro to sprawa pomiędzy nimi była.
Wytrwały tylko do końca jednego filmu, w trakcie którego od kilku osób usłyszały, że mają być cicho, więc stwierdziły że nie chcą tu być. Zebrały swoje manatki i poszły plażą w jakimś kierunku. Boso oczywiście. To jedyny dozwolony sposób chodzenia po piasku, szczególnie kiedy był już zimny. Reyah ogólnie bez butów chodzić nie lubiła, ale plaża była tym jednym wyjątkiem, więc korzystała. Potem gdzieś dalej się rozłożyły, napiły sie jeszcze i grzecznie (albo nie, kto zabroni) wróciły do domów swoich.

bowie m. rutherford koniec <3
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
#numer

Właściwie Nico nie do końca jeszcze wierzył w to, że naprawdę wpakowali się w Harper.. właśnie w to. Sam nie wiedział do końca co właściwie oczekiwał, kiedy poszedł w sylwestra ją pocałować, to przecież była dość spontaniczna decyzja z jego strony, nie oczekiwał, że pozwoli się pocałować. Że nie przerwie pocałunku, nawet jeśli w pierwszym odruchu coś jednak odwzajemni. Spodziewał się (słusznie i trafnie) policzka, złości, albo… no sam nie wiedział czego. I nie miał kompletnie pojęcia absolutnego jak dał się w to tak szybko wrobić. Chciał jej tylko powiedzieć, że jej towarzystwo wcale nie jest takie straszne, a zamiast tego skończyło się na negocjacjach i randkach. A potem na randce, na której sam nie wiedział czemu, ale było bardzo swobodnie i jednocześnie jakoś tak… no było jakieś dziwne napięcie, stres. Normalnie na randce by się z nią przespał na kanapie albo na ziemi, ale tu jakoś nie chciał naciskać, ani jej wystraszyć. Nawet nie powtórzył pocałunku z kuchni, a na pożegnanie pocałował ją w czoło, czując że cokolwiek innego byłoby… hm.. zbyt intensywne. No więc… sam nie wiedział co myśleć, okej. Dlatego zamiast myśleć, działał i właśnie stąd randka numer dwa. W kinie, w którym zakradli się od tyłu, kiedy już było ciemno, i zajęli miejsce w dalszych rzędach [b- bez ryzyka nie ma zabawy… ani wejścia za free [/b]- rzucił, zadowolony z siebie, że pokazał jej swój sposób na darmowe wejścia do kina. Niekoniecznie legalne. I dobra, nie chce mi się myśleć nad tytułami, ale powiedzmy że akurat leciała Erin Brockovich - I widzisz, Julia Roberts gra główną bohaterką, więc chyba będzie trochę babski film w twoim stylu - i dodał, żeby ją rozluźnić nieco, bo na pewno sie stresował. - Nie pękaj - i dodał, bo co to za tchórzenie. A potem wyjął ze swojego plecaka po coli i pudełko z paskami focacci, którą niedawno pękł, więc była wciąż idealnie chrupiąca i miękka.
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Po ich pierwszej randce, która była bardzo swobodna i niezręczna jednocześnie, Harper musiała kilkukrotnie uszczypnął się w przedramię, żeby sobie uświadomić że to naprawdę się wydarzyło. Że nie miała żadnych halucynacji, że Nico naprawdę u niej był, ugotował pyszną kolację, pocałował, a następnie oglądał z nią Forresta Gumpa i posłuchał o jej zauroczeniu Channingiem Tatumem. I prawdę mówiąc zdziwiło ją to, że Nico odezwał się do niej po tym wszystkim. Nie dlatego, że miała go za faceta, który… no, przecież on nawet nie zaliczył pierwszej bazy w całości, tylko… pół bazy. Po prostu nie sądziła, że to ich randkowanie naprawdę zamieni się… w randkowanie. Że nie skończy się jedynie na jednym spotkaniu, po czym wrócą do dawnych przypadkowych spotkań i wymiany zgryźliwości. A tymczasem zakradali się na nielegalu do kina pod chmurką, co było ciekawe, ale i stresujące dla Harper. Chociaż ostatnio kradła z Cece psa od jakiegoś złego typasa, więc hej, prawdziwa buntowniczka i twardzielka z niej!
– Zobaczysz, na bank ktoś z obsługi tędy przechodzi i sprawdza, czy każdy ma bilety – odparła, lekko się za nim chowając, kiedy szukali miejsca odpowiedniego dla nich. Ale prawdę mówiąc nikt nawet nie zwrócił na nich uwagi, zakładając że to po prostu jacyś randomowi ludzie spóźnieni na seans. – Jezu kocham ten film. Dobrze, że nie był w mojej puli z ostatniej randki. Albo nie, mógł być i jakbyś go wybrał to byśmy obejrzeli dwukrotnie ten sam wspaniały film – zaczęła szeptać, nieumyślnie wchodząc w tryb katarynki. – Ej, ale za to to nas już dojadą – odparła wskazując głową na żarcie, które przyniósł z domu zamiast kupić przy kasie niczym legitny praworządny obywatel. - No nie wiem, może jednak wrócę tam i kupię te bilety? - spytała marszcząc lekko brwi i dotykając lekko jego odsłoniętego bicka. W jej malutkich rączkach wydawał się być jeszcze większy!
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
Nico w sumie sam nie wiedział jak do tego podchodził. Nie nazywał tego w swojej głowie jakąś specjalnie randką, nie traktował ich jak parę. W jego świecie po prostu spędzali ze sobą czas, tak samo jak wcześniej, ale z mniejszą ilością krzyków. I złości. Złości, która towarzyszyła mu przez całe życie, która wybijała się przy niej kilka razy, ale od czasu… nie, nie od czasu sylwestra. Bardzo możliwe, że jeszcze wcześniej ta wściekłość zaczęła się wyciszać, wycofywać i chować, kiedy był obok niej. Nawet nie zauważył, że to zniknęło, to uczucie, które towarzyszyło mu odkąd był dzieciakiem. I to nie tak, że zniknęło całkiem, po prostu gdzieś po drodze, przy Harper zaczęło być przez coś albo zagłuszane albo.. albo wyciszane. Tak jakby coś się w jego wnętrzu przez całe życie miotało i wyrywało, ale jej obecność sprawiła, że te same demony nagle siedzą cicho i chcą się słuchać. Ostatni raz chyba wybiły się w jej obecności wtedy, w piekarni. I… no na pogrzebie, ale tam atakowały ze względu na jego matkę. I możliwe, że właśnie dlatego do niej przychodził w ciężkiej chwili, bo chciał żeby one na moment się zamknęły, chciał się zagłębić w tej ciszy. I cóż. Chyba nie był gotowy wracać do tamtego stanu. Ale nie był też gotów nazywać w jakikolwiek sposób to co było między nimi. I chyba dlatego nie próbował jej przelecieć wtedy, ani obłapywać teraz. I tak, to Harper zyskiwała miano złej dziewczynki.
- Tak tak z latarką i potwierdzeniem tożsamości przynajmniej dwoma dokumentami ze zdjęciem - odpowiedział jej z pełną powagą, idealnie maskując sarkazm swoim tonem. - Jak będziesz tak dużo i głośno o tym gadać, to wtedy ktoś na pewno przyjdzie - i dodał jeszcze ciszej, narzekając nieco ciszej. - W tej nowej gazecie w ogóle cię nie nauczyli jak działać w konspiracji i sekrecie? - no zapytał i pokręcił głową z rozczarowanie, bo naprawdę się więcej po niej spodziewał, okeeej. I niech wie, że nie zamierzał rezygnować z dogryzania jej. Po prostu no.. był w dziwnym stanie po śmierci matki. Był jakby lekko.. hm. No miał taką małą dysocjację we własnym wnętrzu. Może to była tylko cisza przed burzą, a może… no sam nie wiedział co. I nie chciał wiedzieć, bo tradycyjnie wybierał zepchnięcie trudnych emocji w swoje wnętrze i unikanie ich. A Harper była też dobrą i gadatliwą odskocznią od tego.
- Następnym razem wezmę cię na jakieś bobry zombie, czy morderczą oponę, żebyś miała chociaż niespodziankę - westchnął ciężko sobie, a potem zmarszczył brwi. - Ale ty dramatyzujesz, włoska babcia to by cię trzy razy przechrzciła, jedz i nie narzekaj, co też by ci polecała każdego wspólnego popołudnia podając ciasteczko i herbatę - no ponarzekał sobie pod nosem po włosku, a potem sam się zabrał za jedzenie.
- Nie, co to za zabawa robić wszystko zgodnie z zasadami? Niech zgadnę, nigdy nie byłaś na wagarach, a jak się spóźniałaś do szkoły to tylko dlatego, że kangur morderca stanął ci na drodze? - zapytał i wywrócił oczami, bo tak, nie musiała się martwić, miał jeszcze sporo docinków w jej stronę.
ODPOWIEDZ