stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Nie była szczególnie chętna do pomocy. Kręciła nosem, ale jednocześnie widząc błagalną minę przyjaciółki nie mogła się postawić. Była zdecydowanie za miękka. Powtarzała sobie tylko, że to kiedyś będzie musiało się jej zwrócić… w końcu wszyscy powtarzają, że dobro wraca, prawda?

[akapit]

Więc się zgodziła.

[akapit]

To miało być zaledwie kilka adresów, kilka wdzięcznych twarzy staruszków, parę miłych słów i dobry uczynek zapisany w historii. No lepiej, żeby się gdzieś zapisał… bo naprawdę. Odette lubiła ludzi, naprawdę – pracowała z nimi, praktycznie codziennie musiała przyklejać do twarzy sztuczny firmowy uśmiech i znosić ich naprawdę różne zachowania, ale dzisiaj nie miała ani ochoty ani mocy. Powrót do pracy po dłuższej przerwie sprawił, że trochę mocniej to odchorowała i chciała wolne wykorzystać na przyjemności. Jeżdżenie po cudzych domach nie należało do przyjemności.

[akapit]

Zwłaszcza, gdy ma się plany na wieczór.

[akapit]

Gdy wyjeżdżała za miasto, gdy robiło się coraz bardziej pusto i nieprzyjemnie – naszła ją myśl, że może to nie jest najlepszy pomysł. Jakieś takie dziwne przeczucie… ale była słowna. Jeszcze raz więc sprawdziła adres w wiadomości od koleżanki i w komputerze samochodowym, czy prawidłowo wybrała lokalizację. Tak, wszystko się zgadzało, więc po prostu działała. Chciała jak najszybciej zostawić pakunek i wrócić do miasta, ale starszy pan nalegał. Domek był nieduży, ale dość upiorny – zresztą trochę jak jego właściciel. Po wejściu do środka uderzył ją zapach stęchlizny, ale przez bliskość terenów podmokłych nie było to aż tak zaskakujące. Zresztą starsi ludzie… no wiadomo. Może właśnie dlatego rzuciła w wiadomości do Lorenzo głupim żartem o tym, że w domu czuć było trupem.

[akapit]

Szkoda tylko, że wcale nie mijała się tak bardzo z prawdą.

[akapit]

W pewnym momencie poczuła jak zaczyna jej się kręcić w głowie. Poczuła się dziwnie, ale nie wiedziała dlaczego – dopiero twarz mężczyzny nad nią sprawiła, że zdała sobie sprawę, że ma kłopoty. Chciała jeszcze sięgnąć po swój telefon, ale wyrwał jej go z dłoni i dalej była już tylko ciemność.
Nawet gdy ponownie otworzyła oczy było ciemno. Ciemno, ponuro, wilgotno i wszystkiemu towarzyszył okropny odór… próbowała się rozejrzeć, próbowała się zorientować, gdzie jest i cholera – takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Poczuła jak serce zaczyna jej walić. Próbowała otworzyć drzwi, oczywiście bezskutecznie. Z każdą kolejną sekundą czuła jak wpada w coraz większą panikę, zwłaszcza że jej wzrok przyzwyczajał się do ciemności i ani trochę nie podobało jej się to, co widziała.

[akapit]

Cudem powstrzymała się od krzyku. Nie chciała zwracać na siebie uwagi – może mężczyzna ciągle myślał, że była nieprzytomna? Lepiej, żeby tak pozostało. Nie zamierzała sprawdzać, czy to, co wyglądało jak ludzkie szczątki faktycznie nimi było… może to tylko jakiś cień? Albo cokolwiek innego? Nie chciała wpaść w paranoję, która ją sparaliżuje. Może to było głupie, ale próbowała sobie przypomnieć szkolenie służbowe. Była szkolona do tego by umieć reagować w sytuacjach zagrożenia… musiała to umieć. I musiała to teraz wykorzystać.

[akapit]

Dlatego podeszła do okna i bezskutecznie walczyła z deskami, by jakoś je oderwać. Nie miała czym tego robić, czuła że rani sobie dłonie, ale nie miało to w tym momencie najmniejszego znaczenia – chciała wyjść.

[akapit]

Nie wiedziała ile czasu minęło od kiedy weszła do domu mężczyzny. Nie wiedziała ile czasu była nieprzytomna i właściwie nie wiedziała, czy wyjście stąd jeszcze żywa, bo deski za nic nie chciały ustąpić.

[akapit]

A wtedy usłyszała kroki. Chwilę później drzwi się otworzyły i poczuła jak ktoś ją odciąga od drzwi.
Zaczęła się szarpać, zaczęła się bronić – nie zamierzała kolejny raz być ofiarą. Krzyczała, przeklinała i biorąc pod uwagę wiek mężczyzny – udało jej się go od siebie odepchnąć. Serce waliło jej jak oszalałe, krew buzowała w żyłach i aż dzwoniło w uszach… Niewiele myśląc ruszyła do drzwi i schodami na górę. Dogonił ją, znowu powalił na ziemię, więc znowu się szarpała, nie poddając się bez walki. Szukała czegokolwiek, czym mogłaby się bronić, by nie dać się znów zaciągnąć do piwnicy. W mroku jej dłoń trafiła na coś ciężkiego, nie zastanawiała się co to i czy może tego użyć – zamachnęła się i uderzyła mężczyznę, który padł na ziemię jak długi. Momentalnie od niego odskoczyła i znów ledwie powstrzymała krzyk, gdy zdała sobie sprawę, że… chyba go zabiła? Czy ona go właśnie zabiła? Widziała powiększającą się plamę krwi obok jego głowy.

[akapit]

Czy ona właśnie kogoś zamordowała?

[akapit]

Żołądek podszedł jej do samego gardła, a łzy naszły do oczu. Była w szoku… zaczęła się trząść, coś musiała zrobić. Ale co? Zadzwonić po policję? Tak. Musiała gdzieś zadzwonić. Ruszyła na poszukiwania swoich rzeczy, telefon ciągle leżał na stoliku obok zimnej już herbaty – jakby wcale się nie starał zatuszować jej obecności tutaj. Pieprzony psychopata, a ona go właśnie zamordowała. Musiała wyjść z tego śmierdzącego domu, musiała zaczerpnąć powietrza, musiała odetchnąć… i zadzwonić. Rozdygotana, roztrzęsiona i zapłakana wybrała odpowiedni numer.

[akapit]

I wcale nie był to numer na policję.

[akapit]

Nie wiedząc czemu zadzwoniła do Falcona.


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
eleven
hell is empty and all the devils are here

[akapit]

Umówili się na trening, to wszystko. Jasne, po takich wiadomościach jakie wymienili przed południem, Lorenzo spodziewał się finiszu w pocie po zupełnie innego rodzaju ćwiczeniach, ale przecież to nie było nic pewnego. Umówili się na trening, a ona nie odzywała się już od czterech godzin.

[akapit]

Nie należał do szczególnie przewrażliwionych osób, a o Odette mimo wszystko nie wiedział prawie kompletnie nic. Tylko tyle, ile dało się wywnioskować z rzutu okiem na ramki ze zdjęciami w jej mieszkaniu zanim zaczęli się pieprzyć i z całej sterty wymienionych dwuznacznych złośliwości, które wcale nie przybliżały go do poznania jej tak naprawdę. Sam się przecież bronił przed tym, aby miała szansę go poznać. Może jego też już miała dość; może znalazła sobie kolejnego naiwnego, a on nagle stanął w pozycji, w której pozostawił nie tak dawno Arthura? Taka możliwość była bardziej niż prawdopodobna. Jednak gdzieś w głębi świadomości Lorenzo wciąż słyszał ten cichy, natrętny szept powtarzający jak mantrę, że coś jest bardzo nie w porządku.

[akapit]

I nie chodziło tutaj o urażoną męską dumę.

[akapit]

Chociaż może trochę chodziło.

[akapit]

Kiedy minęło pół godziny, a kobieta wciąż nie dawała znaku życia, Lorenzo jeszcze raz przeczytał jej wiadomości, dopiero teraz dostrzegając w nich ilość podejrzanych rzeczy opisywanych przez Odette, które wcześniej traktował z pobłażaniem jako zwykłe marudzenie. Nie było żadnego adresu; tylko tyle, że wyjechała za miasto, że ktoś ją wpuścił do domu i czymś poczęstował. Że śmierdziało trupem. Jak mogło mu się to wtedy wydać zabawne? Szybko odepchnął od siebie tą niczego nie zmieniającą myśl i zrobił to, co wychodziło mu w życiu najlepiej: przeszedł do działania.

[akapit]

Zadzwonił do kolegi pracującego w telekomunikacji, który wisiał mu przysługę.

[akapit]

— Musisz cierpliwie poczekać — usłyszał w słuchawce głos znajomego, kiedy skończył wymieniać całą litanię przysług, za którą tamten miał dla niego złamać prawo. — Wyślę ci adres jak tylko go znajdę.

[akapit]

Wiesz, że nienawidzę czekać. To ważne, stary, naprawdę — odparł Falcone, mrużąc wściekle oczy, choć z oczywistych względów rozmówca nie mógł zauważyć tej oznaki zirytowania. — Mam złe przeczucia. To numer koleżanki, nie odzywa od kilku godzin. Nie przyszła na trening — wyjaśnił, nie czując nawet najdrobniejszego ukłucia żenady za nazwanie jej koleżanką, choć było to określenie leżące od prawy najdalej jak to możliwe.

[akapit]

— Teraz śledzisz dziewczyny zamiast się z nimi umawiać, co?

[akapit]

Nie umawiam się z dziewczynami, jestem w związku. — Nic, zupełnie nic. Nawet mu powieka nie drgnęła. Tylko dlaczego facet w słuchawce zaśmiał się tak głośno?

[akapit]

— Dobra, jasne. Jak sobie chcesz. Czekaj na wiadomość — odpowiedział wesoło i się rozłączył.

[akapit]

Ale jemu wcale nie było do śmiechu. Nerwowe oczekiwanie odkładało się w spiętych mięśniach karku i szyi, powodując fizyczny dyskomfort. W końcu stało się jasne, że mężczyzna nie może dłużej biernie czekać, więc nie marnując energii na przebieranie się, wyszedł z siłowni, odpalił motocykl i z rykiem silnika wpadł w miejską arterię. W połowie drogi do Lorne Bay dostał lokalizację komórki Odette i aż zgrzytnął zębami. Co ona robiła na takim odludziu? Czy naprawdę są tam w ogóle jakieś domy? A może te wiadomości nie miały żadnego znaczenia?

[akapit]

Pokonując resztę drogi, Lorenzo łamał wszelkie możliwe przepisy drogowe. Zapadał już zmierzch, kiedy wreszcie zatrzymał maszynę na wąskiej, ubitej drodze pośrodku lasu. Nie podjechał do samego domu; nie chciał być usłyszany. Nieważne jak głupio to brzmiało, kiedy o tym myślał. Idąc w głąb, w stronę posesji ogrodzonej marną siatką i rozlatującej się rudery, nieustannie pluł sobie w brodę. Adrenalina spowodowana tą szaloną przejażdżką wypłukała trochę tamtego spięcia. Nie myślał wcześniej racjonalnie — przecież nie było możliwości, żeby Odette siedziała cały dzień w takim miejscu, bo i po co? A nawet jeśli, to nie była jego sprawa. Tak więc naruszał teren prywatny z powodu urojeń i irracjonalnego przekonania o własnej wyjątkowości w oczach kobiety.

[akapit]

Byłby prychnął z ogromu pogardy dla siebie, gdyby akurat nie starał się skradać.

[akapit]

Mimo wszystko wciąż szedł do przodu, krok za krokiem, stąpając jak najciszej i błogosławiąc zapadający w lesie zdecydowanie szybciej mrok. Nie zamierzał zostać wykryty i postrzelony za potencjalną próbę włamania. Wreszcie dotarł pod dom i przyległ plecami do przegniłych desek tworzących mało estetyczną, łuszczącą się pod naporem ciała elewację budynku.

[akapit]

To wtedy usłyszał przeraźliwy wrzask, który zatrzymał jego serce na kilka długich uderzeń i ściął lodem krew w żyłach.

[akapit]

Odepchnął się od ściany i nie zwracając już większej uwagi na to, czy jest widziany przez brudne okna puścił się biegiem wzdłuż ściany. Musiał znaleźć werandę albo główne drzwi, ale na następnej również żadnych nie było. Zaklął szpetnie pod nosem i biegł dalej, aż wypadł za róg budynku i stanął na wprost wejścia. Nie było miejsca ani czasu na myśli. Tylko działanie, które adrenalina szeptała mu wprost do ucha.

[akapit]

Kopnął. Raz, wkładając w to cały swój niepokój. Drugi, całe wkurwienie. Trzeciego nie było; drzwi ustąpiły, wyłamując się z lichych zawiasów, na których były przytwierdzone do framugi. Nie wszedł od razu tylko dlatego, że w tej samej chwili zadzwonił jego telefon. Natychmiast wyszarpał go z kieszeni; a na widok wyświetlającego się na nim imienia zalała go fala sprzecznych emocji. Zdał sobie sprawę, że gapi się na trzymany w dłoni ekran i tkwi w bezruchu. Odebrał.

[akapit]

Do cholery, Odette! — rzucił na powitanie, zdyszany bardziej od paraliżującego strachu na myśl o tym co zastanie w środku — i kto odezwie się w słuchawce — niż wcześniejszego sprintu. — Gdzie... — zaczął, wpadając do domu, w którym powitał go aż skręcający żołądek smród. — ...jesteś?

[akapit]

Z tym słowem wszedł do salonu i jego spojrzenie zatrzymało się na nikim innym jak Odette, od której dzieliła go odległość stęchłego, całkiem sporego i tonącego w półmroku pokoju, muszącego stanowić salon. Wyraźnie poczuł, jak serce pomija jeden takt. Jak ulga spływa dreszczem wzdłuż kręgosłupa na jej widok, nawet jeśli wciąż niczego nie rozumiał.

[akapit]

Co się dzieje? — zapytał, odrzucając telefon bezładnie gdzieś w bok. — Co to za dom, co ty tu robisz? Gdzie byłaś cały dzień? O co w tym wszystkim chodzi? — Fala pytań opuściła jego usta, jedno po drugim niczym z karabinu, nawet jeśli wyobraźnia podpowiadała wiele scenariuszy. Przez chwilę się wahał, ale wreszcie to on zrobił pierwszy krok zbliżający go do kobiety. A po nim kolejne, aż znalazł się tuż przed nią. — Kurwa... Martwiłem się, Odette — przyznał, po raz pierwszy zadziwiająco szczerze. Zamilknął wreszcie, nie odklejając od niej spojrzenia, a jego oczach odbijał się niepokój, którego nie potrafił zatuszować. I cały ogrom niezrozumienia sytuacji, w której się znalazł.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Drżała.

[akapit]

Wpatrywała się w postać Lorenzo, który pojawił się przed nią zaledwie ułamek chwili po tym jak do niego zadzwoniła. Jak to możliwe? Może to tylko omamy wzrokowe? Może jednak proszki, które dostała w herbacie były mocniejsze niż przypuszczała? Pamiętała przecież, że wyjechała z miasta, znalazła się na całkowitym pustkowiu… o co w tym wszystkim chodzi?

[akapit]

Jeśli on czuł się zdezorientowany…

[akapit]

Ona chyba dwa razy mocniej.

[akapit]

A do tego była tak roztrzęsiona, że nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Czuła gulę w gardle, czuła łzy napływające jej do oczu i tylko się w niego wpatrywała przez chwilę. Próbowała zrozumieć własną motywację – dlaczego zadzwoniła właśnie dla niego? Kim dla niej był? Dlaczego tak szybko zareagował? Kim ona dla niego była? Chociaż… to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia teraz.
Spojrzała w kierunku korytarza prowadzącego w głąb domu. Gdzieś tam za rogiem na podłodze powinny na nich czekać zwłoki w kałuży krwi. Przełknęła ślinę i znowu podniosła wzrok na Lorenzo.

[akapit]

- Ja… ja nie wiem. – przyznała szczerze łamiącym się głosem. Spojrzała na swoje obdrapane dłonie, poranione przez deski z okna w piwnicy. Spojrzała na swoje odbicie w dużym, starym i poczerniałym lustrze, które wisiało w pokoju. Blada jak ściana, potargana, zakurzona od szarpania się po podłogach z napastnikiem. Co tu się do cholery działo?

[akapit]

- Miałam tylko zostawić tu ciepły posiłek… – nie wdawała się w szczegóły historii, że jej przyjaciółka współpracuje z fundacją charytatywną, która się tym zajmuje i ubłagała Odette o zastępstwo – Zaprosił mnie do środka. Chyba… chyba w tej herbacie musiało coś być, bo nic nie pamiętam. Ocknęłam się w piwnicy… ktoś tam jeszcze był. Trup. Jest tam trup… – znowu spojrzała w kierunku korytarza i znów tętno jej przyspieszyło.

[akapit]

Bo trupów było więcej.

[akapit]

- Próbowałam uciec, ale mnie złapał… uderzyłam. Nie wiem. Złapałam pierwszą lepszą rzecz, uderzyłam go w głowę. Padł na podłogę, krwawił… chyba go zabiłam, Falcon. Zabiłam człowieka. – konkretnie rzecz biorąc psychopatę, który próbował cię porwać, ale no… jednak człowieka. Znowu zaczęła się trząść – Powinnam zadzwonić po policję. Nie wiem dlaczego… – nie dokończyła, ale spojrzała na niego wymownie. Dlaczego zadzwoniła do niego.

[akapit]

Pokręciła lekko głową i ruszyła w kierunku korytarza. Chciała mu pokazać to wszystko, co właśnie chaotycznie próbowała streścić.

[akapit]

Tylko, że stanęła na korytarzu… plama krwi faktycznie lśniła na podłodze. Rozmazana i osamotniona. Nie było nigdzie kogoś, do kogo cała ta krew należała. Nie było tam napastnika, a Odette na moment zapomniała jak się oddycha.

[akapit]

Zrobiła krok wstecz wpadając plecami na Lorenzo.

[akapit]

- Tutaj… tutaj leżał. On nie żył. Zabiłam go. – zaszlochała, podnosząc dłoń do twarzy i zasłaniając ją usta, bo znowu miała ochotę krzyczeć. I płakać. I sama nie wiedziała, co bardziej.




Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Pierwszy szok minął stosunkowo szybko. Falcone’owi z racji pasji młodzieńczych lat z łatwością przychodziło adaptowanie się do niespodziewanych okoliczności, a późniejsza praca zarobkowa polegająca na biciu się do nieprzytomności bez możliwości ucieczki w klatkach ogrodzonych trzymetrową stalową siatką przystosowała go do zachowania trzeźwości umysłu nawet w sytuacjach zagrażających życiu. Ale musiał zdawać sobie sprawę, że nie wszystkim wykształtowanie sobie takich odruchów było potrzebne do przeżycia.

[akapit]

Dlatego kiedy opadł kurz, a echo wyłamywanych drzwi dawno ucichło, zanurzając ich w jeszcze mniej przyjemnej, złowieszczej ciszy, Lorenzo przyglądnął się Odette uważniej. Wtedy zauważył wcale nie takie drobne detale świadczące o jej zdenerwowaniu. Jej dłonie, jej włosy i twarz, brudne, pogniecione ubrania. A przede wszystkim jej oczy; szeroko otwarte, przerażone, dzikie jak u zwierzęcia zamkniętego w potrzasku. Jej wyjaśnienia, choć chaotyczne, poprzerywane pauzami, wystarczyły mu żeby zbudować obraz tego, co się tu odpierdalało. Chatka na odludziu, miły starszy pan i smaczna, zdecydowanie przesłodzona herbatka żeby zatuszować smak rozpuszczonych w niej środków odurzających.

[akapit]

Rozglądnął się po pokoju, czując jak dłonie zaciśnięte w pięści zaczynają go niemożliwie świerzbieć. Wtedy, kiedy napadli Odette nie mógł nic zrobić. Ale teraz, do kurwy nędzy, zamierzał dać upust emocjom. Zrobić dla ludzkości coś dobrego i pozbyć się tego śmiecia, który przetrzymywał Odette w piwnicy z planami na bogowie raczą wiedzieć co.

[akapit]

Spokojnie, mała — odezwał się miękko w krótkiej przerwie, kiedy kobieta zbierała się w sobie. Widział, jak drży i wyobrażał sobie, jak dużo musiała przejść w ciągu ostatnich godzin. — Już wszystko jest w porządku, okej?Ale czy na pewno?Nie martw się, zajmę się tym.

[akapit]

Nawet jeśli były tu jakieś ciała, Lorenzo nie wyglądał na przejętego tym faktem i rzeczywiście nie był. Jedyne, czego pragnął, to zapewnić bezpieczeństwo Odette; no i przy okazji kogoś rozszarpać. Mimo to nie mogli stąd po prostu wyjść; ktoś widział jej twarz, a Lorenzo zostawił mnóstwo śladów na wyłamanych z zawiasów drzwiach. Należało więc sprawdzić, czy naprawdę zabiła tego człowieka, a jeśli tak... Zakopać ciało gdzieś w płytkim grobie pośrodku lasu. A tego — był pewien — musiał jej oszczędzić.

[akapit]

Z tą myślą panoszącą się w trzewiach i umyśle ruszył w głąb śmierdzącej, dusznej chatki w ślad za kobietą, nie odstępując od niej na więcej niż jeden krok. W takich sytuacjach nie analizował, po prostu działał, prąc uparcie do przodu niezależnie od ceny. Kiedy kobieta wpadła na niego, zatrzymał się, odruchowo objął ją ramieniem i przestał się rozglądać, żeby spojrzeć na martwego mężczyznę, który tak ją wystraszył. Jej słowa na ulotny moment zatrzymały czas, rozwlekły sekundy w nieskończoność; a kiedy znów ruszył, lodowaty dreszcz złych przeczuć spłynął mężczyźnie wzdłuż kręgosłupa.

[akapit]

Była krew. Nie było ciała.

[akapit]

Kurwa.

[akapit]

Najwyraźniej nie dość dobrze — mruknął do niej, a choć w założeniu to miał być żart na rozluźnienie zastraszająco gęstniejącej dookoła nich atmosfery, grobowa powaga w tonie jego głosu mogła trochę ten efekt wypaczyć. Złapał ją za ramiona i nie bawiąc się w delikatność, obrócił ją w swoim kierunku, żeby spojrzeć jej prosto w oczy i skupić całą jej uwagę na tym, co zamierzał powiedzieć. — Schowaj się gdzieś, Odette. A najlepiej uciekaj z tego domu i biegnij drogą, bo tam zostawiłem... — urwał nagle, nigdy nie dostając kolejnej szansy na dokończenie tego zdania.

[akapit]

Ponieważ kątem oka w zapadających ciemnościach wyłapał ruch. Choć panujący półmrok utrudniał orientację, Lorenzo był bardziej niż pewien, że błysnęła stal, a kiedy ktoś wypadł na korytarz, przekonał się o swojej racji z całą mocą. Starszy facet z roztrzaskaną, zalaną krwią głową wrzasnął coś niewyraźnie i wycelował. Jedynym, co Lorenzo zdążył zrobić, było odepchnięcie Odette gdzieś w bok i jeden samotny krok w kierunku napastnika stojącego po drugiej stronie ciasnego hallu.

[akapit]

Huk wystrzału zamkniętego w pomieszczeniu co prawda był ogłuszający, ale to nagła, niespodziewana eksplozja bólu rozlewającego się po ciele otumaniła Lorenzo. Najpierw objęła go całego w spazmie cierpienia, a dopiero później skumulowała się na wysokości lewego obojczyka. Prawdopodobnie napastnik celował w serce. A choć kula nawet z tej niewielkiej odległości nie została posłana celnie, ból był potworny.

[akapit]

Ale dla Lorenzo nigdy nie był czymś, co mogło go powstrzymać. W chory sposób napędzał go jeszcze bardziej i dodatkowo pobudzał, przynajmniej dopóki trwał potężny wyrzut adrenaliny do krwi.

[akapit]

Warknął, łapiąc się za ranę i czując płynącą gęsto, ciepłą i lepką krew na dłoni, ale nawet nie spojrzał w dół. Wiedział tylko, że musi do niego dopaść zanim on zdąży oddać kolejny strzał, tym razem być może bardziej celny. Może bardziej w kierunku Odette. Ta jedna myśl w opustoszałym, dziwnie spokojnym umyśle Lorenzo odbijała się niczym mantra, kiedy rzucił się do przodu. Była tam, gdy się zamachnął i średnio celnym ciosem uderzył faceta hakiem w szczękę. Choć właśnie na to liczył Lorenzo, broń nie wypadła mu z ręki.

[akapit]

Strzelił drugi raz, tym razem w sufit i wykorzystując zaskoczenie Lorenzo, wycofał się do salonu pełnego mebli. On wpadł tam zaraz za nim. Milczący, wściekły i zabójczo skoncentrowany. Ale w ciemnościach to tamten miał cień przewagi; Falcone nie znał rozkładu pokoju.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Miała wrażenie, że działo się u niej ostatnio za dużo. Dużo za dużo. Na dodatek w żadnym stopniu nie były to wydarzenia przyjemne, radosne i… normalne. Cholera. To, co się działo ani trochę nie było normalne. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że padnie ofiarą psychopaty, który próbował ją zamknąć w piwnicy – popukałaby się w czoło. Takie rzeczy dzieją się przecież tylko na filmach, prawda?

[akapit]

Ale to nie był film.

[akapit]

Było to prawdziwe i jednocześnie przerażające.

[akapit]

Z jednej strony poczuła ulgę, że jednak nikogo nie zabiła, a z drugiej uświadomiła sobie, że są w pułapce. Że są na terenie tego mężczyzny, że ma nad nimi przewagę i że są w niebezpieczeństwie. Oboje. Nie zamierzała zostawiać tutaj Lorenzo, nie samego. Chciała mu powiedzieć, że oboje powinni stąd wyjść i zadzwonić po policję. Nie zdążyła.

[akapit]

Odepchnął ją na ścianę, a zanim się zorientowała, co tak właściwie się dzieje – usłyszała strzał. Znowu krzyknęła, znowu zasłoniła dłonią usta i zamarła. Sparaliżowało ją. Nie lubiła być damą w opałach, a znowu tak się stało. Wszystko działo się jakby obok niej, chociaż to wszystko wydarzyło się przez nią. To ona pomyliła adresy, to ona pojawiła się na tym końcu świata i ona dała się zaatakować. Ona też poniekąd ściągnęła tu Lorenzo i poczułaby się okropnie, gdyby coś mu się stało. Ta myśl sprawiła, że wreszcie się ocknęła. Nie mogła pozwolić by dla niej ryzykował. To, że uczył ją samoobrony to jedno. To, że ze sobą stosunkowo regularnie sypiali to drugie. Ale jak inaczej zakwalifikować ich relację? Dlaczego miałby w ogóle chcieć dla niej ryzykować?

[akapit]

Nie był to najlepszy moment na tego typu emocjonalne rozważania, więc po prostu się otrząsnęła i wreszcie się ruszyła. W przedpokoju została sama, a dźwięki szamotaniny dochodziły z salonu. Rozejrzała się za czymś, co mogłoby jej posłużyć za broń. Nie zamierzała dłużej stać, przyglądać się i czekać, aż stanie się tragedia. Złapała za pierwszy lepszy wazon i chciała go rozbić na głowie napastnika, ale coś innego rzuciło się w oczy.

[akapit]

Broń.

[akapit]

Dłużej już nie myślała. Złapała za nią i krzyknęła by odwrócić jego uwagę od Lorenzo. Drżała, a broń była ciężka… mężczyzna faktycznie zostawił Lorenzo w spokoju i z szaleństwem w oczach zwrócił się w stronę Odette. Krok jej w stronę, a ona się cofnęła, wpadając na szafkę i pozbywając się dalszej drogi ucieczki. Szlag.

[akapit]

Gdy mężczyzna wykonał gwałtowny ruch w jej stronę – przestraszyła się i pociągnęła za spust. Co jeszcze bardziej ją przestraszyło. Mężczyzna dostał w ramię, padł jak długi na ziemię – a kolejne uderzenie w głowę pozbawiło go przytomności. Overgaard spojrzała w kierunku Lorenzo i znowu wróciła do rzeczywistości. Upuściła broń, kopnęła ją pod szafkę i w ułamku sekundy znalazła się przy Thompsonie – Hej, hej… zadzwonię po policję i po pogotowie. Już, już dzwonię. Uciskaj, co? – sama przycisnęła ranę na jego obojczyku i jednocześnie drugą ręką próbowała z tylnej kieszeni jeansów wygrzebać telefon, żeby faktycznie zadzwonić – Jak się tu teraz wykrwawisz i zostawisz mnie z tym bałaganem… – lepiej żeby nie! Lepiej, żeby tego nie robił.


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Kiedy wreszcie do niego dopadł, przeskakując nad pudłami ułożonymi przy kominku, uderzył ponownie. Drugi cios był czysty i wreszcie spowodował, że gospodarz wypuścił ściskaną w dłoni broń. Trzeciego nie zdążył oddać, bo niewiarygodnie szybki jak na swoje lata napastnik doskoczył do niego i płasko uderzył wprost w otwartą ranę postrzałową. Okropny ból zalał bielą cały świat Lorenzo; i to był ten moment, w którym ktoś krzyknął.

[akapit]

Wszystko później stało się nierealnie szybko.

[akapit]

NIE! — zdążył tylko wrzasnąć na widok broni trzymanej przez Odette i mężczyzny rzucającego się w jej kierunku — sam nie będąc pewnym czego ów „nie” miało dotyczyć — ale krzyk ten został całkowicie pochłonięty przez huk wystrzału.

[akapit]

Skulił się odruchowo, odskakując w tył. Nawet jeśli to nie on był na prostej linii strzału, nie miał pojęcia na ile Odette zna się na pistoletach i celowaniu, a o pechowy rykoszet w zamkniętym, ciemnym i ciasnym pomieszczeniu zawalonym starymi rupieciami było nietrudno. I tak miał szczęście, bo choć rana na obojczyku paliła żywym ogniem, a krew gęsto nasączała materiał koszulki, mógł ruszać ręką, więc optymistycznie założył, że kości i główne mięśnie są całe. Falcone przyglądał się w zawieszeniu wydarzeniom dziejącym się dookoła, zupełnie jakby na moment jego duch oderwał się od ciała i obserwował wszystko z góry; poza miejscem i czasem, poza potrzebą racjonalnego wytłumaczenia tego, co stało się w przeciągu ostatniej godziny.

[akapit]

Jakim cudem wszystko się tak spierdoliło?

[akapit]

Z tego ogłuszenia ponownie wyrwał go dopiero widok broni sunącej bezwładnie po podłodze w kierunku komody, przy której stał. Wystarczyło się schylić, żeby po nią sięgnąć. A czuł, że to właśnie należy zrobić, choć w pierwszej sekundzie nie do końca świadomy dlaczego.

[akapit]

Kiedy Odette do niego podeszła, spojrzał wprost na nią z dziwnym rodzajem intensywności i tylko na samym dnie jego źrenic odbił się jakiś niewyobrażalny rodzaj smutku. Niemożliwy do powstrzymania fatalizm, ponieważ Lorenzo nagle z całą klarownością zrozumiał co trzeba było zrobić i wiedział też, że to jedyne rozsądne wyjście; nawet jeśli jego konsekwencje miały nieodwracalnie zmienić ich znajomość. Teraz, kiedy zagrożenie minęło, a ból promieniował w stronę łokcia i mostka, na ułamek sekundy przytłoczył go ogrom pecha sytuacji, w której się znaleźli. Ona. I on. A także wszystkiego tego, co należało uczynić. Wystarczyło mrugnąć i wrażenie to odpłynęło, pozwoliło zakopać się gdzieś na dnie duszy, żeby zaatakować później z większą mocą, wyrywając go koszmarem pośrodku nocy.

[akapit]

Ale teraz Lorenzo jeszcze o tym nie myślał; wyciągnął rękę, z której strużkami spływała krew aż po czubki palców i z nich kapała na ziemię. Korzystając z bliskości kobiety, przyciągnął ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku bolącej ręki i nie zważając na krew, którą brudzi jej ubrania. Przytulił ją tak, jak nie przytulał nawet jako kochanki. Choć intymne, wszystko to w jego oczach miało w sobie coś ostatecznego. Westchnął, wdychając mieszaninę zapachu kurzu, stęchlizny i jej szamponu do włosów.

[akapit]

Nie zostawię cię — szepnął.

[akapit]

To ty zostawisz mnie.

[akapit]

Po czym nacisnął spust broni wycelowanej prosto w czoło mężczyzny leżącego u jego stóp.

[akapit]

Wszystko to nie zajęło więcej niż kilkanaście sekund, choć czas w pojmowaniu Lorenzo rozwlekł się na całe godziny, kiedy opuszczał broń, mocniej przyciskając do siebie Odette tylko po to, żeby nie mogła zobaczyć efektu jego działania. Świadomość, że po czymś takim — tylko pozornie niewytłumaczalnym, a z pewnością bestialskim — może jej już nigdy więcej nie zobaczyć była żywa; pulsowała gdzieś z tyłu głowy, kiedy stał tak i beznamiętnie patrzył na to, co zostało z gospodarza.

[akapit]

Ale ten mężczyzna i tak by umarł; Odette mogła o tym nie wiedzieć, zupełnie jak przeważająca większość ludzi nie mających na co dzień styczności ze śmiercią, ale Lorenzo był tego pewien od chwili, w której zobaczył ciało upadające na podłogę. Tylko tyle mógł zrobić, w ten sposób nawet bez jej świadomości zdjąć ciężar winy z jej ramion. Miał pewność, że sam poradzi sobie z jej skutkami; a czy ona by je uniosła, gdyby z nimi została?

[akapit]

Puścił ją wreszcie, żałując tylko że nie ma czym zasłonić roztrzaskanej głowy mężczyzny.

[akapit]

Nigdzie nie zadzwonimy, Odette — odezwał się zmienionym, odległym głosem, wciąż z pustym spojrzeniem wbitym w powiększającą się kałużę krwi. Jego rana nie była na tyle poważna, żeby się nią przejmować i w tej chwili Lorenzo nie miał do tego cierpliwości. Zamiast tego zajął się realizacją dalszej części planu. Rzucił bez ładu broń na podłogę i uciskając swoją ranę z sykiem, odwrócił się do kobiety. Ale nie patrzył na nią; tylko gdzieś w przestrzeń obok. — Ktoś widział jak tutaj wchodziłaś? Ktoś może powiązać cię z tym adresem i dzisiejszym dniem? O mojej wizycie wie tylko jeden kolega i na ten moment musimy niestety założyć, że można mu zaufać — mówił, słysząc tylko głuchą pustkę swojego głosu wypranego z emocji. Nie dopuszczał ich do siebie. Jeszcze nie; mieli tutaj robotę do dokończenia, a każde wahanie nastroju Falcone postrzegałby jako swoją słabość, na którą nie zamierzał sobie pozwolić. — Spalimy tą ruderę. Konstrukcja wydaje się być drewniana, a instalacje na pewno są stare, więc w gruncie rzeczy i tak mogło tu dojść do katastrofy. Pożar nie powinien wzbudzić żadnych podejrzeń.

[akapit]

W ten sposób pozbędą się śladów ich obecności. Proste. Przynajmniej dopóki nie dopuszczało się do siebie żadnych emocji.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Odette Overgaard niewątpliwie miała w życiu pecha. Była pewna, że wykorzystała go w całości, gdy razem z rodzicami usłyszała diagnozę. Żadna nastolatka nie chce usłyszeć, że ma chłoniaka, że czeka ją chemioterapia oraz ciąg innych dość drastycznych metod leczenia, a jej szanse na dożycie późnej starości są dość… nikłe.

[akapit]

Może lekarze mieli wtedy rację? Może gdy udało jej się pokonać chorobę – teraz dochodziła do momentu, w którym nie powinno jej być. Najpierw pobicie na ulicy, a teraz to. Miała tylko przywieźć ciepły posiłek staruszkowi… i wszystko się posypało. Wszystko. Każda jedna minuta spędzona w tym domu wydawała się jej być abstrakcyjna – może to wszystko tylko zły sen? Może to się nie działo? Może ktoś powinien ją uszczypnąć?

[akapit]

Zamiast tego przylgnęła do jego torsu. Każda jedna komórka jej ciała mówiła, że wydarzy się coś złego. Widziała to w jego spojrzeniu i czuła w sposobie w jakim ją do siebie przyciągnął. Dlatego nie walczyła z tym, nie próbowała się mądrować i protestować, że przecież był ranny. Przylgnęła do niego, zacisnęła dłonie na jego koszulce i czuła, że cała drży. Zaciskała powieki, ale nie była w stanie odciąć od siebie dźwięków. Czuła i słyszała jak szybko bije mu serce. Jej zresztą też – czuła je praktycznie w gardle.
Oczekiwanie… nie wiedziała jak długo tak trwali zanim huk wystrzału nie wypełnił pomieszczenia. A później nastała cisza i znów czekali, a może to tylko ona czekała aż odzyska panowanie nad swoim ciałem. Będzie w stanie chociażby drgnąć. A gdy już się odsunęła od Lorenzo – nie była w stanie spojrzeć w kierunku mężczyzny na podłodze.

[akapit]

Wpatrywała się tylko i wyłącznie w Falcone. Stał zaledwie pół kroku od niej, a jego słowa i tak docierały do niej z opóźnieniem. Ale docierały…

[akapit]

- Nie… nie wiem. GPS w telefonie i samochodzie. Nie wiem, czy dostałam ten adres czy sama go pomyliłam. Ale nikogo nie mijałam i rozmawiałam tylko z tobą o tym, co robię i co się dzieje, ale… – odpowiedziała na wszystkie jego pytania i dopiero wtedy do niej dotarło, co się właśnie dzieje. Czy on chciał zatuszować morderstwo? – Jak to spalimy? Co? Nie. Nie możemy, to nie może się tak skończyć… zadzwonię na policję, przecież to on mnie zaatakował, ma trupa w piwnicy… broniłam się. Ja, ja… przecież nie zrobiłam nic złego. Powiemy, że to ja. Do ciebie zadzwoniłam już po wszystkim. Tak. Nie możemy tego po prostu ukryć… przecież go znajdą i dowiedzą się jak zginął. – nikt nie uwierzy, że to od pożaru, jakkolwiek duży i niszczący by on nie był – I ciebie musi obejrzeć lekarz. Przecież… przecież to przeze mnie. Zadzwoniłam do ciebie, to moja wina. Wszystko tutaj to moja wina… on nie żyje, ty jesteś ranny. Nie może ci się nic stać, Lorenzo. Nie może.

[akapit]

Cała dygotała, próbowała brzmieć sensownie – a przede wszystkim myśleć logicznie, ale z trudem przychodziło jej układanie zdań w całość. Głos jej się łamał i nie wiedziała, co mieli zrobić. Co ona powinna zrobić? Jak mogła pozwolić mu to ukryć i żyć ze świadomością, że coś takiego zatuszowali? Przecież wyrzuty sumienia ją zjedzą. Koszmary ją zjedzą. Jednego była pewna – wydarzenia tego dnia zmienią jej życie już bezpowrotnie.



Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Jakaś cząstka jego świadomości chyba spodziewała się sprzeciwu ze strony Odette, bo nie wyglądał na zdziwionego jej zaprzeczeniem, które było pierwszą reakcją gdy wreszcie zrozumiała co mężczyzna stara się jej przekazać. Za to z pewnością nie spodziewał się tego co nastąpiło po nim.

[akapit]

Szerzej otworzył oczy i poczuł, jak mimowolnie spinają mu się całe mięśnie karku i przedramion. Nie odwrócił się, jeszcze nie, jeszcze przez trawiąc to co usłyszał. Kilka pozornie nieistotnych słów wypowiedzianych łamiącym się, słabym głosem; słów, które o mało nie zachwiały jego nienaturalnym spokojem.

[akapit]

„Nie może ci się nic stać, Lorenzo.”

[akapit]

Czy to była troska? Czy chodziło jeszcze o ich przypadkowy i zajebisty seks — czy raczej o tajemnicę wydarzeń odgrywających się w ponurym, śmierdzącym stęchlizną i ostrą wonią krwi salonie; o tajemnicę, która już owijała wokół nich swoje ciężkie, lepiące macki?

[akapit]

Nie miał pojęcia. I wolał się nad tym nie zastanawiać. Zamiast tego pokiwał głową z aprobatą oraz z entuzjazmem, którego wcale nie czuł w odpowiedzi na zapewnienie, że nikt nie wiedział o jej pobycie na tym zadupiu. Więc prawie mieli alibi.

[akapit]

Dobra, Odette. A teraz posłuchaj mnie uważnie — westchnął i zmusił się do spojrzenia wprost na nią. — Jeśli zadzwonimy na policję, zastaną naszą dwójkę na terenie posesji obcego człowieka, który leży we własnym salonie, w kałuży własnej krwi. Niezbyt dobrze by to wyglądało, prawda? — uśmiechnął się krzywo, grymasem więcej mającym wspólnego z obnażaniem kłów przez wilka niż ludzkim odruchem sugerującym zadowolenie. — Jest tu też moja krew i wyłamane z zawiasów drzwi, a — z całym szacunkiem — ty nie wyglądasz na kogoś, kto byłby w stanie to zrobić, skarbie. Nawet jeśli masz rację i on faktycznie zakopał tu jakieś ciało, nie będzie to w żaden sposób powiązane z naszą sprawą i nie będzie działało na naszą korzyść, chociaż w tej chwili może się to wydawać całkiem logiczne. To on atakował, my się tylko broniliśmy. Ale to on nie żyje. Poza tym jedynymi świadkami mogącymi potwierdzić naszą wersję wydarzeń będziemy my. Z oczywistych względów — urwał na sekundę i uniósł znacząco brwi — nie będziemy w toczącym się procesie traktowani jako zbyt obiektywni. A proces się odbędzie z pewnością.

[akapit]

I w jego wyniku któreś z nich — jeśli nie oboje — zostaną skazani. A jemu cholernie daleko było do dobrowolnego zakucia się w kajdany. Nie powiedział tego na głos, bo drżenie Odette i jej łamiący się głos nie zwiastowały niczego dobrego; nie zamierzał przypominać jej ile lat będzie grozić za morderstwo, nawet jeśli w wyniku samoobrony i przy dobrym prawniku.

[akapit]

Z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że chce ją tylko przytulić. Powiedzieć, że będzie dobrze, nawet jeśli miałoby to być tylko wierutnym kłamstwem — bo sam nie czuł, żeby cokolwiek miało być jeszcze kiedyś dobrze. Widok kobiety w tym stanie powodował niemal fizyczne cierpienie nie związane z wciąż krwawiącą raną.

[akapit]

Dlatego spalimy ten dom i razem z nim wszystkie dowody. A ty nie będziesz obarczać się winą. To ja pociągnąłem za spust — dodał z naciskiem, tonem głosu który zdawał się nie znosić sprzeciwu, po czym złapał ją za ramiona, żeby skupić ponownie tylko na sobie i całym logicznym toku myślenia. Tym wypranym ze zbędnych emocji. Od tego drobnego wysiłku rana zapiekła żywym ogniem, ale Lorenzo skrzywił się tylko przelotnie. — Słyszysz? Ja to zrobiłem. — powtórzył, spoglądając jej głęboko w oczy, na samo dno źrenic, gdzie krył się strach i wyparcie. Ale też miał nadzieję zobaczyć tam zrozumienie. Siłę.

[akapit]

Bo będą potrzebować kurewsko dużo siły, żeby nikomu nie powiedzieć o wydarzeniach, które miały spętać ich na resztę życia mroczną, przerażająco ciężką tajemnicą.

[akapit]

Najpierw potrzebuję twojej pomocy przy ranie. Jakiś prowizoryczny bandaż, żeby zatamować krew. Znasz się na tym? — zapytał wciąż z tym samym, nienaturalnym spokojem, jakby pytał czy Odette zna przepis na szarlotkę, a nie zatamowanie krwi z rany postrzałowej.

[akapit]

Z ciężkim sapnięciem przy naciąganiu lewej ręki zdjął koszulę. Nie mogli wynieść z tego domu ani jednej szmaty i Lorenzo miał nadzieję, że materiał wystarczy na tyle, żeby nie zostawiał po sobie krwawych śladów.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Nie musiał jej prosić by posłuchała go uważnie. Cała jej uwaga była skupiona na nim. Robiła wszystko, żeby trzymać wzrok jak najdalej od mężczyzny leżącego na podłodze w wielkiej kałuży krwi. Więc wpatrywała się w Lorenzo. Docierało do niej każde jedno jego słowo, na każde jedno czuła wewnętrzny sprzeciw, bo przecież… nie, tak nie można. Oczywiście, że była w stanie ponieść konsekwencje wszystkiego, co tutaj się stało. Tak się robi, prawda? Gdy zawalisz – ponosisz konsekwencje. Tak w głowie Odette działała dorosłość.

[akapit]

Była chyba jednak naiwna…

[akapit]

Bo co innego porysować samochód sąsiadów na parkingu, a co innego doprowadzić do śmierci człowieka. Złego, ale jednak człowieka. Chyba jakoś nie przeszło jej przez myśl, że faktycznie mogłaby iść siedzieć, że resztę życia mogłaby spędzić za kratkami, do których się nie nadawała… no zdecydowanie. Chyba umarłaby w zamknięciu. Więc powoli zaczęło to do niej docierać. Więc miała problem… bo z jednej strony chciała pokiwać głową ze zrozumieniem i obietnicą, że nigdy nikomu nic nie powie, a z drugiej – ciągle chciała zadzwonić po policję.

[akapit]

Pieprzone sumienie.

[akapit]

Drgnęła dopiero, gdy wspomniał o bandażu. Tak. Pokiwała głową i akurat tego tłumaczyć jej nie musiał. Jeśli były rzeczy, na których się znała to pierwsza pomoc była jedną z nich. Może nie była specjalistką od ran postrzałowych, bo taką właściwie widziała pierwszy raz w życiu, ale była dobrze przeszkolona, więc potrafiła sobie poradzić z ranami. Przeszła w tryb zadaniowy, gdy tylko wzięła od niego koszulę, która miała jej robić za prowizoryczny opatrunek – Usiądź – a sama rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby jej jeszcze pomóc. Ostatecznie złapała za butelkę szkockie, ale nie po to, żeby zalać nią ranę – bo wlanie tam alkoholu tylko dodałoby mu cierpienia. Zamiast tego ją odkręciła i podetknęła pod nos Lorenzo – Innego znieczulenia nie dostaniemy, pij – mruknęła i wreszcie zabrała się za zatamowanie krwi i usztywnienie właściwie całego ramienia, gdy będzie ruszał ręką obojczyk będzie cały czas krwawił - Rozumiem, że znasz kogoś, kto cię zszyje? Raczej nie chcesz, żebym to była ja… – bo krawcowa z niej marna, a poza tym, chyba trochę chciała rozluźnić atmosferę głupim żartem, nawet jeśli ani trochę nie było jej do śmiechu. Wreszcie przestała się jednak trząść, była skupiona i działała pewnie – miała zadanie, na którego wykonaniu jej zależało. Raz za razem wzrok jej tylko uciekał do jego twarzy. Sunęła po niej spojrzeniem, jakby coś więcej chciała wyczytać z jego spojrzenia, ściągniętych brwi lub zaciśniętych warg.

[akapit]

- Nie powinieneś ruszać ręką, bo to bardzo prowizoryczny opatrunek, nie wiem na jak długo wystarczy. – oceniła, gdy skończyła i wreszcie się od niego odsunęła – Chodźmy stąd… każda jedna komórka mojego ciała nie zgadza się z tym, żeby to zatuszować, ale jeśli to jedyne rozwiązanie to po prostu to zróbmy. I wynośmy się stąd. I… przepraszam. – że zadzwoniła, że go w to wpakowała, że zamiast miłego wieczoru w łóżku utknęli tutaj w takich okolicznościach.

[akapit]

Wszystko się spierdoliło.

[akapit]

Wszystko.



Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Wykonał jej polecenie i usiadł, dopiero wtedy odczuwając jak ciężkie ma nogi i całą resztę ciała. Adrenalina wciąż buzowała mu w żyłach, ale spory ubytek krwi nie mógł pozostać bez wpływu na mężczyznę. Znużenie odbijało się w jego oczach tylko w krótkich przebłyskach, bo póki był w trybie zadaniowym i dopóki nie spalili tej rudery do gołej ziemi, wiedział tylko jedno: że nie może pozwolić sobie na odpoczynek, pobłażanie czy najdrobniejszą słabość.

[akapit]

Beznamiętnie przyjął od Odette butelkę i bez słowa sprzeciwu wypił łapczywie spory haust — przeczuwał, że po powrocie do domu najebie się do nieprzytomności, ale teraz ten jeden łyk miał mu wystarczyć. Musiał zachować trzeźwość, żeby nie popełnić żadnego błędu... Albo raczej żeby zminimalizować ich występowanie, bo ostatecznie nie był znawcą miejsc zbrodni. Kiedy kobieta zabrała się do roboty, Falcone przyglądał się jej z ukosa, niezbyt nachalnie, spod na wpół przymkniętych powiek, nie potrafiąc się przy tym pozbyć jednego pytania odbijającego się wciąż echem po wnętrzu czaszki.

[akapit]

Jak to się stało, że zamiast pieprzyć się u niego na blacie kuchni spędzają ten wieczór w domku na końcu świata z przynajmniej jednym trupem i raną postrzałową?

[akapit]

Tak — odpowiedział krótko, odstawiając butelkę na komodę. Przez chwilę patrzył na bursztynowy płyn, po czym szybkim ruchem podniósł szkło i obrócił je do góry nogami, żeby całą resztą jej zawartości oblać drewniany mebel. Ostry zapach słabej jakości szkockiej wdarł mu się do nosa, ale był miłą odmianą smrodu stęchlizny i całej gamy płynów ustrojowych. Poza tym pomoże rozprowadzić ogień. Przez cały ten czas, kiedy Odette zajmowała się opatrunkiem Lorenzo jego była spokojna i wyprana z niepotrzebnych emocji; do tego stopnia, że musiał sprawiać wrażenie chłodnego i odległego. — Wystarczy. Koleżanka się tym później zajmie profesjonalnie — zapewnił, podnosząc się z oparcia fotela, na którym przysiadł.

[akapit]

Wolno skinął głową. Nie potrzebował tych przeprosin — ale może powodowały chociaż tyle, że Odette czuła się mniej podle. W gruncie rzeczy nie miał teraz głowy, żeby zastanawiać się nad tak mało istotnymi szczegółami. Zamiast tego rozglądnął się po ciemnym salonie, a następnie ruszył w stronę tyłów domu.

[akapit]

Poczekaj na mnie przy samochodzie. Gdzie zaparkowałaś? — rzucił przez ramię w jej kierunku. Trzeba będzie pozbyć się śladów opon. Ale to później; należało działać krok po kroku, po kolei. Nie wszystko naraz, a teraz najważniejszym było wywołanie jak najbardziej efektywnego pożaru i do tego Lorenzo potrzebował benzyny. Miał nadzieję znaleźć jakiś kanister w garażu. — Zajmę się tym syfem i do ciebie dołączę — dodał i urwał, przystając na progu pomiędzy korytarzem, gdzie zaczął się cały ten horror, a salonem. — Aha, jeszcze coś. W razie problemów naszym alibi będzie dziki seks w mojej kuchni.

[akapit]

Które dla niego będzie kurewsko niewygodne zważywszy na fakt, że ma dziewczynę. Ale tego już Lorenzo nie dodał na głos; słowa o Delilah w tym zapomnianym przez bogów miejscu nie mogłyby mu się przecisnąć przez gardło.

[akapit]

Po tych słowach mężczyzna zniknął w głębi korytarza.

[akapit]

Dołączył do Odette później, kiedy już ogień upiornie czerwoną łuną rozświetlał pobliski las.

[akapit]

Mam dobrego kolegę w straży pożarnej. Zadzwonimy do niego jak już pożar spali wszystkie dowody naszej... ingerencji — odezwał się cicho, opierając się ciężko o maskę samochodu, po czym zamilknął.

[akapit]

Cóż więcej mógłby powiedzieć? Słowa przestały mieć znaczenie, a zmęczenie osiadało przygniatającym ciężarem na jego ramionach.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Starała się zachować zimną krew, chociaż w najmniejszym stopniu. Nie mogła wpaść w panikę, nawet jeśli w jej głowie właśnie rozbijało się mnóstwo nieprzyjemnych myśli o tym, że ktoś tu stracił życie i chociaż był skurwielem, może zasługiwał na więcej niż spalenie we własnym domu. A może w ten sposób znajdą jeszcze ciało w piwnicy? Może w ten sposób wyjdzie na jaw, że był psychopatą, który zasługiwał na właśnie taki los? Tylko kim oni byli, żeby decydować na co, kto zasługiwał? Nie mogła się pozbyć tej burzy, która rozgrywała się w jej myślach. Ale nie chciała też, by o niej wiedział, więc… odcięła się. Niewzruszona. Równie chłodna, co on. Może jej się udzieliło? Może doszła do wniosku, że… tak będzie lepiej.

[akapit]

- Przy drodze… szukałam tego domu. – na szczęście nie na samym podjeździe, o ile w ogóle można było to nazwać podjazdem, bo dookoła domku panował po prostu burdel. Spojrzała na niego, gdy się zatrzymał i wspomniał o seksie. Tak powinien ten wieczór wyglądać, taki był plan… miała wstąpić tu na chwilę i pojechać prosto do niego. Potrafiła to sobie wyobrazić, wymowne obrazki bez najmniejszego problemu pojawiały się w jej głowie. I nie miały za grosz nic wspólnego z rzeczywistością. Odrzucającą, odrażającą, drażniącą nozdrza i niebezpieczną… prawda była taka, że się nie znali. Kilka spotkań i niezobowiązujący seks – niezależnie od tego jak były przyjemnie, nie świadczyły o ich zażyłości. Nie znali się i nie mieli zielonego pojęcia, czy mogą sobie ufać.

[akapit]

Ale jednak to do niego zadzwoniła… a on był na miejscu.

[akapit]

Pomógł jej.

[akapit]

Dlatego czekała. Opierała się plecami o karoserię swojego czarnego SUVa i wpatrywała się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał ten dom. Zaczął się składać jak domek z kart, jakby był papierowy a nie drewniany… miał rację, gdy mówił, że to najłatwiejsze rozwiązanie. Zapatrzyła się, słowa Lorenzo dotarły do niej z lekkim opóźnieniem. Spojrzała na niego, przez moment wpatrywała się w jego profil i analizowała to, co do niej dotarło – Chcesz jeszcze kogoś w to wciągnąć… zostawmy to. Niech się pali. Odjedźmy i zapomnijmy, że kiedykolwiek tu byliśmy. Zanim ktoś to zgłosi z domu już nic nie zostanie. Nikt nie będzie robił sekcji człowieka, który zginął w pożarze… – starała się brzmieć rozsądnie – Tak naprawdę nie wiesz, czy możesz mi ufać… – nawet na moment nie odwracała do niego spojrzenia – A ja nie wiem, czy mogę tobie. – a jeszcze chciał w ten burdel wciągać kumpla? Dodatkowa osoba do utrzymywania tajemnicy?


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
nie#5225
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Kiedy wraz z każdym wdechem do płuc wdzierał się gryzący zapach dymu gęstniejącego nad jasnym snopem pożaru i adrenalina opadała, do świadomości powracał ból. Dawał o sobie znać mocniej niż dotychczas. Paraliżujące, tępe pulsowanie rozszarpanych i wciąż poważnie krwawiących tkanek. Bluza stanowiąca prowizoryczny opatrunek była już przesiąknięta na wylot krwią, ale teraz Lorenzo zdawał się tego nie zauważać. Nie, kiedy oparty o blachę samochodu stał wpatrzony w dal i nie potrafił odgonić dziwnego wrażenia.

[akapit]

Jak można było fizycznie stać tak blisko drugiej osoby, że słyszało się jej każdy oddech, a jednocześnie być tak daleko?

[akapit]

Poczuł, że kobieta na niego patrzy przez dłużące się sekundy ale sam nie zerknął w bok, nawet na moment nie oderwał spojrzenia od hipnotyzującego tańca ognia, od języków ślizgających się po zbutwiałych deskach i snopów iskier strzelających w czarniejące niebo piękniej niż najdroższy pokaz fajerwerków. Stłumił ciężkie westchnienie.

[akapit]

Tak bardzo chciałby przystać na jej propozycję. Po prostu wsiąść na motocykl i stąd odjechać, zostawić za sobą ten burdel, zostawić wspomnienia i zakopać je głęboko w pamięci wraz z faktem, że kiedykolwiek spotkał kogoś takiego jak Odette. Jak na ironię, nie znał nawet jej nazwiska — ktoś może kiedyś ich sobie przedstawił, ale teraz nie potrafił się go doszukać w pamięci, nie próbował z resztą zbyt długo.

[akapit]

Jak mógłby jej zaufać skoro nawet nie znał je pierdolonego nazwiska?

[akapit]

Irytacja wkradała się niepostrzeżenie pod skórę, sączyła się do jego świadomości w odpowiedzi na stres i cierpienie.

[akapit]

Jak tam chcesz — mruknął opryskliwie i wzruszył nonszalancko ramionami, częściowo dając upust tej irytacji. — Ale jeśli ktoś zacznie grzebać, może znaleźć jakieś ślady. Żaden ze mnie podpalacz. — Morderca. Morderca prędzej, ale w tym momencie było to tylko puste, pozbawione znaczenia słowo. — Uważam po prostu, że lepiej mieć kogoś, kto uciszy całą tą sprawę już na początku. Tak, żeby w ogóle nikt nie zaczął węszyć dookoła tego w domniemaniu zwykłego pożaru. Z resztą przecież nie powiemy mu co tutaj się naprawdę stało — prychnął.

[akapit]

Ale sam już nie był pewien co należało zrobić. Był zmęczony, chciał tylko odpocząć. Położyć się i spać, spać bez przerwy całą dobę, odciąć się od wszystkiego i wszystkich.

[akapit]

Wolno przeniósł spojrzenie w bok, wreszcie krzyżując spojrzenie z Odette. Dlaczego mieliby sobie ufać? Nie było ku temu żadnych logicznych powodów. Wręcz przeciwnie, wszystko zdawało się wrzeszczeć, że nie powinni sobie wierzyć. Pozostawało tylko jakieś głupie przeczucie, naiwna myśl kiedy patrzył w jej oczy i zdawał się na samym dnie źrenic błyszczących upiornie czerwonym blaskiem od łuny pożaru dostrzegać przekonanie, że oboje będą milczeć.

[akapit]

Nie, nie wiem — odpowiedział wreszcie po chwili, przeciągając nienaturalnie każdą sylabę i wciąż patrząc na nią z taką samą intensywnością, z jaką dotychczas ona przyglądała się jemu. — Nie wiem nawet jak się nazywasz. Nie wiem czy wolisz kawę czy herbatę. Nie wiem czy twoi rodzice żyją ani czy masz rodzeństwo. Nie wiem czy lubisz nosić złoto, srebro czy w ogóle nie przepadasz za biżuterią. Nie wiem czy oglądasz seriale ani jaki rodzaj alkoholu pijasz — wymieniał spokojnie wszystkie te oczywiste fakty, których jest się świadomym w przypadku nawet dalekich znajomych. — Dużo tych niewiadomych przy znikomej ilości faktów. Ale musimy spróbować, prawda?

[akapit]

Zmęczenie wciąż czaiło się z tyłu głowy, ale walczył z nim i może jakimś rodzajem tej walki była rozmowa z Odette. Z kobietą, z którą będzie wiązać go nierozerwalna tajemnica i, do cholery, nie chodziło o przypadkowy seks albo zdradę jak w większości takich przypadków na całym świecie, do znudzenia przewidywalnych.

[akapit]

Kiedy zadzwoniłaś, już tutaj byłem. Bo tak cholernie martwiłem się o ciebie tylko dlatego, że nie odpisywałaś na wiadomości przez kilka godzin i nie przyszłaś na siłownię — powiedział nagle, zbierając się na szczerość, nawet jeśli w jego głosie brzmiała obojętność. Znów zapatrzył się w ogień, zupełnie jakby opowiadał odległą historię nieznanych sobie ludzi; a nie o własnych uczuciach. — A przecież może to coś, co robisz każdemu facetowi.

[akapit]

To nie był wyrzut. W jego głosie nie było nawet cienia goryczy.

Odette Overgaard
przyjazna koala
Falcone
ODPOWIEDZ