lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Choć domek rzeczywiście wyglądał na solidny, to jednak niedawne ulewy odcisnęły swoje piętno również na nim - przynajmniej na tej zewnętrznej jego części. Wystarczyło przejście Rydera i jeden nieostrożny krok Jo, by jeden ze szczebelków drabiny nagle pękł, a dziewczyna poleciała do tyłu, lądując na platformie między ziemią a właściwym domkiem. Na szczęście upadek nie nastąpił z dużej wysokości, więc Jo obiła sobie co najwyżej kość ogonową i na chwilę straciła oddech. Dochodząc do siebie dostrzegła za to z dołu, że do wnętrza budyneczku, w którym już się zadomawiał Ryder, wślizgał się właśnie sporej długości czarno-czerwony wąż... Pseudechis porphyriacus może nie należał do agresywnych gatunków, a jego jad nie prowadził bezpośrednio do śmierci, ale lepiej chyba nie przekonywać się o innych konsekwencjach jego ugryzienia... Szczególnie tak daleko od cywilizacji!
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Chciałbyś, żebym patrzyła ci się na tyłek, zboku! — krzyknęła zadowolona, krzyżując dłonie na piersi. No co on sobie myślał? Że z niej była taka nieczysta dusza, co by tylko ruchała wszystko dookoła? Co to to nie! Poza tym nie chciała mu tego mówić, ale tyłek Fitzgeralda akurat pozostawiał wiele do życzenia.. albo przynajmniej nie był w jej stylu i klimatach. No cóż mógę dodać, SZAŁU NIE BYŁO — I już się tak nie popisuj, tylko dymaj w górę, bo inni też chcą — nadąsała się teatralnie, ponaglając przyjaciela. Niby facet, niby mięśnie nawet miał na miejscu, a kiedy przyszło do faktycznego wykazania się, wspinał się po tej drabince gorzej niż Sally Petterman w bidulu, kiedy w połowie drogi na strych uświadomiła sobie, że chyba jednak ma lęk wysokości i stała tam z dobre trzydzieści minut piszcząc z całej pizdy, że nigdzie się nie rusza. Finalnie siostry musiały zadzwonić po straż pożarną, a całą wyprawkę na zakazany strych cholera wzięła. I właśnie tak sobie wspominała niefajne czasy dzieciństwa, kiedy Ryder w końcu wygrzebał się na sam szczyt budynku.
I co, i co, jak tam jest? S U P E R? — wolała się upewnić, zeby przypadniem nie musiała nigdzie wchodzić na marne. Bo przecież równie dobrze mogło tam nie być absolutnie nic i co wtedy? Oboje byliby na straconej pozycji, a tak to jak to na Jo przyszło, po prostu wysłużyła się kumplem — Dobra, to zapierdalam — podciągnęła jeszcze spodnie i czym prędzej ruszyła po drewnianych szczebelkach w górę, przedzierając się przez kolejne pięterko. Nie miała pojęcia co się odjebało i jak dokładnie do tego doszło, ale już prawie przy samym szczycie straciła drewniany grunt pod nogami i nim się obejrzała, leciała w tył, by już po chwili uderzyć plecami o chłodne półpiętro. Lekki ból przeszedł po całym ciele, a w okolicy kości ogonowej pojawiło się intensywne pieczenie. Syknęła głośno, marszcząc przy tym oczy.
Nosz kurwa mać — wyrzuciła z siebie, gdy była już w stanie odpowiednio oddychać. Głowa lekko pulsowała, jednak wszystko zdawało się do zniesienia — Żyje!!! — krzyknęła do przyjaciela, który zapewne już tam na górze stał cały przestraszony i obsrany, że będzie musiał sam drałować kajakiem i to jeszcze taszczyć ze sobą zwiotczałe zwłoki Jo (a przynajmniej tak obstawiam, znając Rydera xd) — Kurwa, może faktycznie ostatnio przytyłam, ale żeby aż łamać szczeble?! — oburzyła się bardziej do siebie niż do niego, notując gdzieś w głowie, by w przyszłym tygodniu koniecznie wybrać się na siłkę i nieco pospalać. Oczywiście, jeśli uda im się przeżyć ta jebaniutką wyprawę, bo jak na razie wcale się na to nie zapowiadało.
Powoli zaczęła zbierać się z podłogi, w pierwszej kolejności podpierając ciężar biała na łokciach i usiłując odnaleźć w tym wszystkim twarz przyjaciela. I wtedy to zobaczyła. Sunął tuż przy konarze, owijając drewno na całej długości, powolnie zbliżając się do piętra, na którym urzędował Fitzgerald.
O KURWA — wydusiła pod nosem, uświadamiając sobie co to jest — Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa RYDER!!! — wydarła się najgłośniej, jak tylko potrafiła, a przynajmniej tak, żen a usłyszały ją zapewne ptaki na drugim końcu wyspy — Wąż, tam jest kurwa wąż, tuż pod tobą. Ja jebie — zerwała się na równe nogi, panicznie rozglądając dookoła. Nic. Nie było tam kurwa nic. Zero potencjalnej broni (najlepiej palnej) lub czegokolwiek, co mogłoby posłużyć za chociaż minimalną obronę. Zerwała więc na szybciura niewielką gałąź z drzewa i stanęła w obronnej pozycji. No super. To był ich koniec. Jebany, pieprzony koniec.

Ryder Fitzgerald
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- A co, jesteś taka leniwa, że się od patrzenia zmęczyłaś? - no bez przesady, żeby też musiał tam na górę włazić sam? Nie do pomyślenia! W końcu przecież nie po to wszedł, żeby zaraz schodzić, więc ponaglał Jo do dalszej wspinaczki, bo z jednej strony takie eksplorowanie samo w sobie było ciekawe, ale z drugiej, to co to za frajda, jak jedno się wspina, a drugie tylko czeka na dole? Także jak już zaczęła wchodzić na drabinkę, to trochę odsapnął i postanowił na nią grzecznie poczekać, taki był z Rydera dobry chłopaczyna. I tak go niby pospieszała, a sama całkiem powolnie zabierała się za wchodzenie, co go tylko utwierdziło w przekonaniu, że baby to były jakieś dziwne czasem, chociaż Lyra to tak całkiem - całkiem mu się trafiła.
- Co jest? - wychylił się zza tego swojego podestu, żeby zobaczyć, czy Jo przypadkiem nie leży jakoś ostro powyginana, jak na tych obrysowaniach policyjnych, co to były nakreślone białą taśmą na czarnej powierzchni, każda noga i ręka w inną stronę. Ale nie, ciało Jo dalej tam leżało, do tego całkiem władne jak na kogoś, kto mógł potencjalnie umrzeć, więc chyba wszystko było w porządku? - Masz wszystkie części ciała na miejscu? - błagam, żebyś nie skręciła kostki, dodał za to w myślach, bo tam ręka, albo głowa to jeszcze, ale jakby z nogą sobie coś zrobiła, to kto ją będzie musiał ciągnąć do ich kajaku? No on! A że tu pewnie zasięg był taki, że aż żaden, to nawet nie miałby jak ewentualnej pomocy ściągnąć, więc chyba by ją tutaj musiał zostawić i po tę pomoc ruszyć, bo przecież co, za rękę by ją ciągnął po ziemi?
Ale zdawało się, że jednak wszystko w porządku, pewnie ją trochę będzie bolał tyłek przez kilka dni i to by było na wszystko, co, patrząc na upadek, było całkiem niezłym bilansem strat. - Co? No nie drzyj się tak, co? Krew ci jednak leci? Kość wystaje? - czasem w takim powypadkowym przypływie adrenaliny nawet człowiek nie wiedział, że mu się dzieje coś poważniejszego, więc znowu się do niej wychylił, patrząc jak ta jakieś power posing odpierdala z gałęzią, no ale może sobie musiała jakoś dodać odwagi i jej to pomagało, chyba nie byli jeszcze razem w takiej wymagajacej odwagi sytuacji, więc po prostu Ryder nie wiedział, okej?
- Ha, ha, ha, ale śmieszne, wąż! Przestań sobie cisnąć bekę, włazisz tu jakoś, czy ja mam zejść? - odpowiedział z największym spokojem, bo owszem, mieszkali w Australii, gdzie na każdym kroku cię mogło coś ujebać, ale na niego tylko przez dwudziestotrzyletnie życie tylko naszczała wredna koala, więc nie spodziewał się teraz nagle żadnego pytonga, ani nic z tych rzeczy. - Ty się na pewno nie jebnęłaś jakoś mocno w głowę? Nie ma zadnego węza! - bo on też żadnego nie widział, pewnie przez tę platformę na której stał. Jo za to miała chyba jakiś wstrząs mózgu, skoro aż doszło do halucynacji!

Jo King
ryder fitzgerald
nata#9784
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Nie rozumiała wielu rzeczy w życiu i to było zrozumiałe. Ludzie zazwyczaj zadawali wiele pytań bez odpowiedzi, niekiedy takich, na które nawet najwięksi naukowcy nie potrafili odpowiedzieć i to było okej. Jednak coś czego za chuja nie potrafiła pojąć i zrozumieć to DLACZEGO Ryder zamiast spierdalać z tego przeklętego domku gdzie jebany pieprz rośnie, napierdalał się z niej, myśląc, że ta cała gadka o wielkim wężu, jebanym pytonie to tylko głupie żarty. Przepraszam bardzo, ale KTO, K-T-O żartował na takie tematy? Przecież to była kwestia życia i śmierci.
Kurwa, debilu!! — krzyknęła mimowolnie, widząc jak obrzydliwe zwierze zbliża się gładkim ślizgiem do miejsca, w którym stał przyjaciel. — Przysięgam jak zaraz stamtąd nie zajedziesz, zostawię cię tutaj na jebaną pastwę losu — zaprosiła nawet nie siląc się już więcej na prośby. Serio. Postanowiła, że daje mu jeszcze dwie minuty na odzyskanie zmysłów, bo jeśli nie, sama siada w jebany kajak i chociażby miała wyzionąć ducha, odpłynie gdzie pieprz rośnie z tej nawiedzonej wyspy strachów.
Cofnęła się o kilka kroków z bezpiecznej odległości obserwując, jak zwierze powoli wychyla podłużna głowę zza podłogi, ukazując się chłopakowi tuż u jego stóp. Głośny krzyk, wysoki pisk i kilka dobrych sekund, a Fitzgerald już stał u jej boku, ciągnąć za luźny materiał o wiele za dużej bluzy Jo.
O teraz chcesz spierdalać? — oburzyła się na moment i zapewne gdyby nie ten jebany wąż, zrobiłby mu jeszcze awanii na temat tej głupiej niewierności i jak oboje mogliby zginąć, gdyby w porę nie zobaczyła tego zwierzaka. Zamiast tego biegła ile sił w nogach tuż za towarzyszem, próbując patrzeć przed siebie i jednocześnie pod, by przypadkiem nie wypierdolić się o jakiś wystający nagle pień.
Kurwa, co to było?! — rzuciła na cała pizdę, gdy tylko znaleźli się na bezpiecznej(chyba?) plaży. — Przecież to było ogromne, wielkie… Jak tyle tu mieszkam, tak nigdy wcześniej nie widziałam takiego potwora!!!!!! — przycupną na piachu, próbując załapać powietrze. No kurwa. Mogli zginąć jak nic i tyle by po nich było. A rodzina nawet pewnie nie wiedziała by gdzie ich szukać. A w sumie to tylko Rydera, bo przecież Jolene nie miała żadnej rodziny więc jak zaginięcia to nikt by nawet nie zarejestrował (no może jedynie właściciel domku, który wynajmowała, gdyby przez miesiąc nikt nie zapłacił rachunków). Chujnia.
Może jednak wracajmy? — zaproponowała po chwili. — Możemy tu jeszcze kiedyś przypłynąć, ale trzeba będzie zebrać jakiś konkrety sprzęt, żeby jakoś bronić się przed tymi potworami! Bez maczugi nie wchodzę do tego lasu nigdy więcej! — skwitowała krzyżując ręce na piersi i Bóg jednej wie jak, ale po kilku minutach udało jej się namówić chłopaka na faktyczny powrót to miejscowego Lorne, odstawiając leśne przygody na inny dzień. No cóż. Tak to jest jak się przestraszysz na fazie. Cały fun chuj wziął.

Ryder Fitzgerald
/ x2 zt.

/hejo, przepraszam, że nam tu kończe, ale nie chce ci trzymać wątku, biorąc pod uwagę moje ostatnie nieobraności i ssanie w odpisywanie. Mam nadzieje, że się nie gniewasz!
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
017.

date night
{outfit}
Od dawna wiedział, że nie nadawał się do siedzenia w jednym miejscu, a znacznie bardziej ciągnęło go do wszelkiego rodzaju aktywności. Niekiedy nie musiało być to nic szczególnego, ale po prostu nie chciał ograniczać się do zwykłych czynności, kiedy świat miał tak wiele do zaoferowania. Kiedy więc doszedł do wniosku, że z Leighton czas spędzało mu się całkiem dobrze i zabranie jej na kolejne spotkanie nie byłoby złym pomysłem, chciał zorganizować coś szczególnego. Polubił ją, a to dało mu motywację ku temu, aby jednak postarać się o to, żeby i na niej zrobić dobre wrażenie. Dobre, zakładając oczywiście, że kobieta podzieli jego entuzjazm w kwestii niecodziennej wycieczki, jaką dla nich przygotował. Opierając jednak swoją wiedzę na tym, co zaprezentowała mu sobą poprzednim razem, miał cichą nadzieję, że się nie zawiedzie.
Umówili się, że ją odbierze i tak też zrobił, w towarzystwie brunetki docierając do portu. Zostawił samochód na parkingu, a stamtąd promem udali się na Syrenią Wyspę, gdzie, według założeń Flemminga, mieli spędzić popołudnie. Przygotował się nawet na skromny piknik – nie, sam nie był wspaniałym kucharzem i potrafił spalić nawet gotowe do odgrzania danie, dlatego zabezpieczył się w przekąski pochodzące z jednej z miejscowych knajpek, stąd też wiklinowy koszyczek, z którym przyszło mu odbyć dwudziestominutową podróż promem. Czuł się z nim jak kretyn, czego zresztą nie omieszkał wspomnieć, nawiązując przy tym do bajki o czerwonym kapturku. W ten sposób starał się rozładować własne napięcie, próbując zachowywać się tak, jakby w ogóle się nie denerwował. Czego nie robi się dla atrakcyjnej kobiety, huh?
Kiedy zsiedli z promu, rozejrzał się dookoła, w pamięci próbując przywołać trasę, którą przemierzał tu jeszcze jako nastolatek. - Mam nadzieję, że nie jesteś wielkim przeciwnikiem pieszych wędrówek, co? Musimy się jeszcze trochę przespacerować, żeby dotrzeć do celu - uprzedził ją i posłał jej łagodny uśmiech, a później skinął głową w stronę, w którą mieli się udać. Nie przyznałby tego na głos, ale nie był stuprocentowo pewien, czy rzeczywiście po drodze nie zabłądzą. Minęło wiele lat, odkąd ostatni raz tutaj był, zatem trochę mogło mu się zapomnieć. - Byłaś tu kiedyś? - zagaił, skupiając swoją uwagę na brunetce, jednocześnie starając się kontrolować to, dokąd zmierzali. Dobrze, że dopisywała im pogoda, bo gdyby ta pokrzyżowała im plany, nie byłoby w stanie naprawić tego nawet to, co zaplanował dla nich na później.

malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
14.

Niespodzianki nie były wprawdzie tym, co Leighton lubiła, ale pozwolenie drugiej osobie na jej zorganizowanie było swego rodzaju wyrazem zaufania, a to z kolei wróżyło dobrze na przyszłość. Wyatt nie była wprawdzie maniakiem kontroli, który lubił panować nad wszystkim i wszystkimi dookoła, ale niewiedza względem tego, co miało się dziać, wpędzała ją w stan głębokiego niepokoju. Skutkiem tego była wykazywana przez nią nerwowość, a czasami nawet złość, bo przecież istniało prawdopodobieństwo pojawienia się katastrofy, na którą nie mogłaby być przygotowana. Z drugiej jednak strony rządziła nią natura ciekawskiego artysty, który w nowych, czasami niewiadomych sprawach i momentach doszukiwał się możliwości stworzenia czegoś wielkiego. Poznawanie nowych osób i odwiedzanie zupełnie obcych dla siebie miejsc brzmiało przecież jak idealna okazja do tego, by oderwać się od problemów dnia codziennego i skupić na bardziej przyjaznym aspekcie życia, ale przede wszystkim - by poczuć przypływ inwencji twórczej.
Gabe zatem nie musiał namawiać jej długo. Po pierwsze ona również bardzo polubiła jego towarzystwo. Odpowiadał mu męski sposób bycia, jego poczucie humoru, to, jak prowadził z nią rozmowę. Po drugie w jakimś stopniu chyba czekała na wiadomość od niego, a przedłużająca się przerwa bez kontaktu prowokowała myśli niekoniecznie zgodne z rzeczywistością - przynajmniej tak sądziła z perspektywy czasu, skoro ostatecznie zainicjował kontakt, zorganizował wycieczkę i na dodatek naprawdę zachował wygraną w wesołym miasteczku maskotkę.
Przygotowania do tego wyjścia nie trwały długo, ale Leighton dokładała wszelkich starań do tego, by dopasować się do uzyskanych od mężczyzny wskazówek, dlatego tym razem miał okazję zobaczyć ją w nieco bardziej sportowym wydaniu; czarne leginsy, biały top i wygodne adidasy wydawały się odpowiednie, tak samo zresztą jak prowizoryczne upięcie włosów w kucyka. Ostatecznie zdecydowała się nawet na zarzucenie na plecy niewielkiego plecaka, do którego zmieściła picie, chusteczki i wspomniany w esemesach środek na owady, choć widok piknikowego koszyka w rękach Gabe'a nieco ją zaskoczył - tym bardziej zatem chichotała na wzmiankę o Czerwonym Kapturku i dodawała mu otuchy podczas rejsu promem.
Może nie wyglądam, ale ja naprawdę lubię spacerować i chodzić na wycieczki – zapewniła krótko, kiedy opuścili prom i znów znaleźli się na lądzie. – Kiedyś możemy też wybrać się na taką rowerową – dodała, tym samym zdradzając kolejne ze swoich ulubionych zajęć. Aktywność fizyczna nie była jej obca, dlatego parkowe alejki czy okoliczne pływalnie były jednymi z pierwszych punktów, w których starała się rozeznać po powrocie do Lorne Bay.
Może kiedyś. Raz lub dwa razy w życiu. Mam nadzieję, że nie pytasz dlatego, że zapomniałeś trasy i potrzebujesz nawigacji? – odparła pół żartem a pół serio, dla pewności jednak zerkając na wyświetlacz telefonu w celu upewnienia się, że zasięg był wystarczająco silny, by w przypadku zgubienia się mogli liczyć na pomoc z zewnątrz, choć posłany w stronę Gabe'a uśmiech sugerował, że wierzyła w jego pamięć oraz orientację w terenie.

Gabe Flemming
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Wyszedł z wprawy. Przez tak długi czas tkwił w związku z jedną kobietą, iż nie pamiętał już, jak to jest zabiegać o uwagę innej. Ktoś oczywiście wytknąć mógłby mu to, że jeszcze zanim zakończył małżeństwo, wdał się w romans, ale tego przecież w ogóle sobie nie zaplanował. Nie próbował uwieść Jamie, nie zamierzał poprowadzić ich relacji w tym kierunku, ale nić porozumienia, która wówczas się między nimi zrodziła, sama doprowadziła do tego, iż Gabe w końcu popełnił błąd, którego później przyszło mu żałować. Bo owszem, nadal czuł się źle z perspektywą tego, jak zranił swoją byłą żonę i jak zakpił z przysięgi, którą przed laty sobie złożyli. Co więcej, czuł się paskudnie z tym, jakiego mężczyznę to z niego uczyniło. Nie chciał nim być i nie chciał już nigdy więcej tego błędu powtarzać, a skoro nie był w stanie magicznie cofnąć się w czasie i tego wymazać, musiał przyjąć to na klatę i nauczyć się żyć z konsekwencjami własnych czynów. To właśnie próbował robić.
Wyjścia z Leighton były jego pierwszym podejściem do randkowania po tym, jak uzyskał rozwód. Błądził po omacku, starając się zorganizować coś, co umiliłoby czas im obojgu. Starał się dowieść jej, że był fajnym facetem, a jednocześnie nie chciał zbyt mocno się narzucać, stąd też to kilkudniowe milczenie, które w jej oczach wydawać się mogło przydługie. Cóż, nie było to nic więcej, jak jego drobne braki w kwestii tego, jak obecnie powinno się randkować. Nie było to też coś, czego z łatwością nie mógł nadrobić, tym bardziej, że przecież naprawdę się starał. - Wycieczka rowerowa. Okej, brzmi w porządku - pokiwał głową, a wyraz jego twarzy jasno sugerował, że mówił szczerze. Jak widać, pod tym względem nie różnili się od siebie jakoś szczególnie, ale czy tego i ona nie zdołała już zauważyć? Gabe przecież od samego początku dawał jej się poznać jako osoba, która nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Był pełen energii, którą starał się spożytkować w aktywny sposób, stąd choćby dzisiejsza wyprawa, która, jak na razie, sprawiała wrażenie udanej. Z drugiej jednak strony, niepożądane rzeczy zdarzają się najczęściej wtedy, kiedy bardzo chcielibyśmy ich uniknąć, prawda? - Naprawdę mnie o to podejrzewasz? - zapytał z przekąsem, postanawiając przemilczeć to, że rzeczywiście mógł mieć drobne wątpliwości w kwestii tego, gdzie powinni się udać. Nie oznacza to jednak, że zupełnie tej trasy nie pamiętał! Nie, wydawało mu się, że potrzebował tylko ją sobie przypomnieć, a to mógł zrobić w trakcie spaceru, który, jeśli nie myliła go pamięć, nie powinien trwać dłużej, niż kilkanaście minut. - Mam nadzieję, że mnie posłuchałaś i wzięłaś ze sobą coś na owady. I że nie boisz się pająków, bo wiesz, jak bywa w takich miejscach - zasugerował, zerkając na brunetkę kątem oka. Australia miała to do siebie, że wszelkie stworzenia uznawane za niekoniecznie przyjazne zadomowiły się tu w najlepsze. Krokodyli mieli na pęczki, podobnie zresztą jak pająków, które zjawiały się w każdym miejscu przy każdej okazji. Gabe zresztą przekonał się o tym dość dobitnie w ciągu ostatnich miesięcy, bo kiedy wyprowadzał się z domu przed rozwodem, na nowe miejsce zamieszkania wybrał sobie dzielnicę, która, co tu dużo mówić, pełna była tego, od czego ludzie uciekali. Uroki kawalerskiego życia, huh? Od samotności odwodzić miało go towarzystwo krokodyli i pająków.

malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli w grę wchodziła tematyka randek, Leighton wcale nie czuła się specjalistką z tego zakresu. W jej przypadku chodziło jednak raczej o świadomą rezygnację ze wszelkiej maści wyjść oraz spotkań, którym mogłoby się nadać romantyczny charakter i które mogłyby zostać zinterpretowane w dwojaki, nieco bardziej dwuznaczny sposób. Wieczorne spacery w świetle księżyca, kolacje przy świecach w wystawnych restauracjach, rozmowy pełne kiczowatych, pozornie tylko mających roztopić serce drugiej osoby tekstów i prezentów - to wszystko znajdowało się poza obszarem jej zainteresowań, chociaż to wcale nie tak, że wyzbyła się typowo ludzkich odruchów na rzecz pięcia się w górę po drabinie do długiej, lukratywnej kariery. Niewątpliwie jednak na szczycie jej priorytetów znajdowały się sprawy związane właśnie z malarstwem i sztuką, nie zaś te, które miałyby zaprowadzić ją do posiadania męża, dzieci, psa i domku z ogródkiem na przedmieściach miasta, nawet jeżeli w ostatnim czasie coraz częściej zastanawiała się nad tym, co by było, gdyby. Analizowała zatem wiele możliwości, włącznie z tymi wszystkimi niezobowiązującymi wyjściami czy znajomościami, które kończyły się szybciej niż w ogóle się rozpoczęły. Czasami naprawdę brakowało jej kogoś bliskiego, do kogo mogłaby wrócić i się odezwać po powrocie do domu, z kim mogłaby spędzać czas, planować wakacje i przyszłe życie w ogóle. Ilekroć jednak pojawiała się na to przynajmniej minimalna szansa, tyle razy ona znajdowała powody, by nie próbować. To było jak błędne koło, z którego nie do końca potrafiła się wydostać - ku własnej irytacji i niezadowoleniu matki, w której oczach pewnie była starą panną bez perspektyw i to taką, której na dodatek brakowało kota, bo na opiekę nad nim również nie miała zbyt wiele czasu.
Można by zatem rzecz, że Gabe i znajomość z nim także dla niej były swego rodzaju nowością, toteż wolała postępować raczej ostrożnie, nie wychodzić przed szereg i nie wyrywać się za bardzo chociażby w kwestii proponowania kolejnych spotkań. Nie chciała przecież wyjść na zbyt nachalną lub - co gorsza - zdesperowaną. Zwłaszcza, że naprawdę go polubiła i nawet jeżeli okazaliby się dla siebie nawzajem kiepskim materiałem do randkowania, to przecież nic nie stałoby na przeszkodzie, by mogli się po prostu przyjaźnić.
Miewam wątpliwości co do męskiej orientacji w terenie – odpowiedziała z przekorą, spoglądając na niego kątem oka; jak gdyby w celu upewnienia się, że jej podejrzenia były zupełnie bezpodstawne, a on naprawdę miał pojęcie, co działo się dookoła i w którym dokładnie kierunku powinni byli się udać. Gdyby okazało się, że się myliła, byłaby skłonna go przeprosić i nawet w ramach zadośćuczynienia wygrać dla niego kolejną maskotkę - aby na przyszłość Leonard naprawdę miał towarzystwo.
Kiedy kierownik wycieczki daje mi wskazówki, biorę je sobie do serca – zapewniła, choć odpuściła sobie ściąganie plecaka w celu zademonstrowania jego zawartości. – Po cichu liczyłam, że bohatersko będziesz je zabijał – przyznała bez ogródek, marszcząc nos w ten swój typowy, nieco śmieszny sposób. Nawet jeżeli wychowywała się w tej okolicy, a panujące w Australii warunki nie były dla niej niczym obcym ani dziwnym, to wcale nie oznaczało, że w pełni akceptowała taki stan rzeczy. Przeciwnie - to był ten aspekt, za którym nigdy nie tęskniła.
Między innymi dlatego zdecydowałam się wynająć mieszkanie. Tam jest się im trochę trudniej dostać – dodała, tym samym niejako rozpoczynając kolejny w historii ich znajomości temat. Wiedziała już przecież, czym Gabe się zajmował, zdołała rozeznać się w jego relacjach rodzinnych, ale o jego przestrzeni życiowej wciąż posiadała raczej szczątkowe informacje.

Gabe Flemming
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nigdy nie uważał się za wielkiego specjalistę, choć nie można powiedzieć, że w młodości źle radził sobie z kobietami. Nie miał z nimi problemu, a jednak większość podbojów związana była raczej z przelotnymi relacjami, które na dłużej nie miały zagościć w jego życiu. Zmieniło się to dopiero w momencie, w którym na jego drodze stanęła Noel, a on zyskał pewność, że dla niej pragnął postarać się bardziej. Zdobycie jej serca było misją, którą Flemming obiecał sobie zrealizować za wszelką cenę, a wówczas zdecydowanie nie brakowało mu zapału. Teraz, kiedy ta wielka miłość wypaliła się, a on miał za sobą rozwód, miał wrażenie, że nic już nie było takie samo. Teraz nie był już tak zdeterminowany, po części prawdopodobnie przez to, że nie szukał już kogoś, na czyj palec miałby wcisnąć pierścionek. Potrzebował najpierw, żeby dawne rany zabliźniły się skutecznie, a dopiero wówczas mógłby myśleć o posunięciu swojego życia naprzód. Czy oznacza to, że spotkania z Leighton traktował wyłącznie jako chwilowy zapychacz czasu? Nie, polubił jej towarzystwo i miał wrażenie, że chciał zatrzymać ją w swoim życiu, ale pozwalał, aby rozwijało się to w powolnym, odpowiednim dla tego typu relacji tempie.
Zerknął na brunetkę z powątpiewaniem, a jego usta prędko wykrzywiły się w uśmiechu. Chyba zdecydował się przemilczeć to, że ten jeden raz rzeczywiście mógłby ją zawieść. Wierzył jednak naprawdę, że kiedy wykonają kilka kolejnych kroków, wspomnienie o trasie, którą mieli pokonać, samoistnie pojawi się w jego umyśle, dzięki czemu nie będzie musiał przyjmować na klatę własnej porażki. No bo właśnie, ostatecznie był przecież tylko facetem, a jego męska duma nie lubiła przyznawania się do błędów. To raczej prędko nie miało się zmienić. - Ale podobno to kobiety mają z tym problem. Słyszałem, że nigdy nie wiecie, która strona to prawa - wspomniał, ale po wyrazie jego twarzy widział, że choć rzeczywiście coś takiego słyszał, to jednak wcale w to nie wierzył. Był to przecież kolejny stereotyp, który powstał po to, aby to mężczyźni mogli poprawić sobie samoocenę. Nie oznacza jednak, że nie mógł wykorzystać go w tych zaczepnych przekomarzaniach, które w jej towarzystwie zdarzały mu się coraz częściej. Sugerowało to wyłącznie, że w towarzystwie Leighton czuł się coraz swobodniej. - Co? Ja? - zapytał, udając przy tym zaskoczenie. Dłonią wycelował nawet w sam środek własnej piersi. - A myślisz, że ciebie po co tutaj zabrałem? - poruszył zaczepnie brwiami, w tym samym czasie podejmując drobny zakręt w prawo, przekonany o tym, że właśnie w tamtym kierunku mieli się udać. Jeśli nie, musiał chyba zacząć zapamiętywać trasę, którą się udawali, bo chociaż było tu wiele ładnych miejsc i z łatwością mógłby udać, że trafili dokładnie w to, w które Gabe chciał trafić, ale co, gdyby później nie był w stanie stamtąd wrócić? No z tym byłoby już trochę głupio, prawda? - W Sapphire nie ma takiego komfortu - odpowiedział, lekko wzruszając przy tym ramionami. - Przeprowadziłem się tam kilka miesięcy temu i nie ma tygodnia, żebym nie trafił na aligatora w okolicy. Z pająkami bywa jeszcze gorzej - wyjaśnił, a później uśmiechnął się kącikiem ust. Bywały przecież sytuacje, kiedy aligatory ładowały się na czyjś ganek i nie dało się wyjść z domu. Flemming czegoś podobnego jeszcze nie doświadczył, ale hej, może było to jeszcze przed nim? - Chyba powinienem w końcu rozejrzeć się za czymś, co nie jest aż tak oddalone od cywilizacji - stwierdził w końcu, bo nie, nie zamierzał do końca życia mieszkać w chatce, która jeszcze niedawno miała być wyłącznie miejscem, w którym zatrzymałby się, byle dać żonie czas na zastanowienie się nad tym, co dalej. Liczył, że po wszystkim wrócą do siebie, a on znów znajdzie dla siebie miejsce w ich wspólnym domu. Tak się nie stało, dlatego była to najwyższa pora, aby wykonać kolejny krok naprzód – skoro nawet do randkowania udało mu się wrócić, musiał też pomyśleć, co dalej. Może to od zakupu mieszkania powinien zacząć?

malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Leighton - ku własnemu i pewnie jego zaskoczeniu również - zaśmiała się cicho po raz kolejny. Musiała Gabe'owi oddać to, że albo miał tak wybitne poczucie humoru, albo po prostu wpisywał się w schemat tego, które odpowiadało brunetce. Rzadko bowiem zdarzało się, by reagowała tak niekontrolowanie i gwałtownie, zwłaszcza że tłamszony chichot kojarzył się jej z nastoletnimi dziewczynami, które w ten sposób upatrywały swojej szansy na to, by zainteresować swoją osobą będącego obiektem ich westchnień chłopaka. I chociaż wszelkie stereotypy uważała za bardzo krzywdzące, to jednak odpowiednie wplecenie ich w rozmowę nie było czymś, przed czym broniła się rękami i nogami.
Wierz mi lub nie, ale nie byłam jedną z tych kobiet, które przed egzaminem musiały zapisać sobie pierwsze litery stron na dłoniach – odparła, tym samym niejako sięgając po kolejną krzywdzącą opinię, jakoby bez tego działania przedstawicielki płci pięknej nie były w stanie poradzić sobie z wyzwaniem, jakim było zaprezentowanie swoich umiejętności za kierownicą pod czujnym okiem egzaminatora. – Ale przyznaję, że wolę jeździć po stronie pasażera – dodała po chwili, chociaż sama nie była pewna, czy wynikało to z chęci podzielenia się z nim jeszcze jedną informacją na swój temat, czy może było to swego rodzaju wskazówką na przyszłość, gdyby na przykład zapragnęli zorganizować sobie dłuższą, tym razem samochodową wycieczkę. Na pewno zdążył już bowiem zauważyć, że Leighton była otwarta na propozycje.
Ufając jednak w jego orientację w terenie oraz to, że odwiedzał wybrane przez siebie miejsce wystarczająco często, aby się nie zgubić, również skręciła, wciąż starając się dotrzymać mu kroku i nie opóźniać całego przemarszu.
Bo potrzebowałeś błyskotliwego, uroczego towarzystwa, a po co innego? – odpowiedziała z charakterystyczną dla siebie przekorą, tym samym dając mu wyraźnie do zrozumienia, że zabijanie wszelkiej maści owadów nie należało do zakresu jej obowiązków podczas tej wycieczki - przynajmniej według odgórnie przyjętego przez nią założenia. Nie była wprawdzie panikarą, ale oczywistym było, że im większy był robak czy pająk, tym większy stawał się czający się w jej sercu i głowie niepokój.
Ale domki tam mają chyba swój niepowtarzalny klimat? I atrakcje zapewnione przez naturę? – zagaiła, bo aligatory i plaga pająków brzmiało jak coś dla miłośników mocnych wrażeń. Wyatt zrezygnowała jednak z dopytywania o powody, dla których Gabe na miejsce zamieszkania wybrał akurat tę konkretną dzielnicę i charakterystyczne dla niej warunki. W gruncie rzeczy przeszłość nie była tak istotna jak widoki na przyszłość, toteż wolała się co nieco dowiedzieć o nich. – Mieszkanie w centrum? Domek niedaleko plaży? Co ci się marzy?

Gabe Flemming
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Najpewniej miał swoje za uszami, a jednak starał się nie być człowiekiem, który kierowałby się w życiu poglądami krzywdzącymi dla kogokolwiek, zatem nie, nie należało obawiać się tego, że wypowiadane przez niego stereotypy były czymś, w co mógłby wierzyć. Zresztą, widać było po sposobie, w który to mówił, a po reakcji Leighton wnosił, że nie miała mu tego za złe. Żyjąc w świecie, w którym pełno jest uprzedzeń, należy też pamiętać o tym, aby nie dać się zwariować. - Czyli faktycznie coś w tym jest? Wiedziałem, że takie rzeczy nie biorą się znikąd - odpowiedział, zerkając na brunetkę z rozbawieniem. Swoją drogą, w to, na co sama przed chwilą zwróciła uwagę, był skłonny uwierzyć, ale nie przez wzgląd na wiarę w nikłe umiejętności kobiet. Nie, domyślał się zwyczajnie, że dla niektórych osób – włącznie z mężczyznami – mogło być to doświadczenie na tyle stresujące, iż te drobne podpowiedzi zapisane na dłoniach miały być wyłącznie rodzajem gwarancji, że stres nie weźmie nad nimi góry i nie znajdzie swojego odzwierciedlenia w niezdanym egzaminie. Gdyby nie to, że sam był raczej dość pewny siebie, pewnie skończyłby podobnie, ale, na szczęście, w jego przypadku nie było takiej konieczności. - Nie lubisz prowadzić tak po prostu, czy tylko kiedy chodzi o dłuższe trasy? - dopytał, najwyraźniej odnajdując w tej informacji szansę na to, aby rzeczywiście dowiedzieć się na jej temat czegoś więcej, dlatego poszedł za tropem. Uniósł ku górze jedną brew i omiótł brunetkę spojrzeniem, ale chcąc kontrolować kierunek, w którym się poruszali, nie mógł poświęcić temu zbyt dużo czasu. Uśmiechnął się natomiast, kiedy jego uszu dobiegło jej kolejne spostrzeżenie. Nie odpowiedział, a jedynie zerknął na nią kątem oka, co powinno być wystarczającym sygnałem ku temu, że miała jednak trochę racji. Polubił ją przecież, a gdyby było inaczej, zwyczajnie by jej tutaj nie zaprosił. Nie chodziło przecież o to, aby się męczyć, prawda? - Może i mają, ale jestem raczej zwolennikiem wygody. Poza tym, co mi po urokliwym domku na mokradłach, jeśli w każdej chwili może okazać się, że nie wyjdę do pracy, bo pod drzwiami sterczy aligator i bynajmniej nie ma zamiaru sobie pójść? - zauważył przekornie, a chwilę później zastanowił się nad jej pytaniem. Szczerze? Do tej pory poświęcał temu tematowi tak niewiele myśli, iż nie zdołał tego rozgryźć. Była to najwyższa pora, aby coś w tej kwestii zmienić. - Plaża, zdecydowanie plaża. Bez problemu mógłbym wyrwać się z łóżka, kiedy byłyby najlepsze fale - stwierdził, a przy okazji dała o sobie znać jego natura surfera. Co tu dużo mówić, on naprawdę cenił sobie ten sport i nie wyobrażał sobie, aby kiedyś miał z niego zrezygnować. Nie na stałe. - Cholera - zaklął pod nosem, kiedy pokonali kilka kolejnych metrów drogi. - Boisz się trochę podrapać? Kiedy tu ostatnio byłem, ta ścieżka na pewno nie była tak zarośnięta - wyjaśnił, kiedy dostrzegł, że bardzo wąską alejkę z każdej strony porastają krzaki. Przejście nie było niemożliwe, ale też nie miało należeć do szczególnie przyjemnych, jednak Gabe wierzył, że gra była warta świeczki. No, zakładając oczywiście, że i Leighton podzieli jego entuzjazm, ponieważ ostatnie, na czym mu zależało, to rozbudzenie w niej późniejszej traumy związanej z tym spotkaniem.

malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To na pewno wina tych wszystkich programów telewizyjnych. Tam wszystko jest przekoloryzowane – wyjaśniła krótko, choć to wcale nie tak, że teraz zamierzała bronić wszystkich kiepskich kierowców świata. W wyrozumiały sposób brała pod uwagę czynniki takie jak stres oraz koszty związane ze zdobyciem tej akurat konkretnej licencji, ale bywały jednostki, które wybitnie nie radziły sobie za kierownicą, toteż Leighton nie miałaby nic przeciwko, gdyby istniał zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez takie osoby. I wcale nie chodziło o to, że sama uważała się za mistrza rodem z toru wyścigowego. Popełniała błędy, zdarzało się, że ktoś na nią natrąbił albo że to ona - w przypływie chwilowej złości - nacisnęła klakson w kierunku kogoś, ale nigdy nie były to sytuacje na tyle poważne, by doprowadziły do kolizji lub wypadku i najczęściej wynikały z roztargnienia, a nie faktycznego braku umiejętności. – Podczas dłuższych tras wolę być nawigacją. I obserwować to, co dzieje się za oknem. Poza tym w Lorne Bay wszędzie jest blisko, więc albo chodzę pieszo, albo jeżdżę na rowerze. Niedawno kupiłam sobie własny. Z koszykiem i wstążką – odparła w rozbawieniu, celowo chwaląc się swoim najnowszym nabytkiem, co było swego rodzaju nawiązaniem do wcześniejszej wzmianki o ewentualnej wycieczce, którą mogliby odbyć razem, gdyby tylko Gabe miał na to czas i ochotę. Wyatt lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu, poznawać nowe miejsca i ponownie odwiedzać te, w których już miała okazję być.
Hej, nie oceniam. Sama wolę wygodne, klimatyzowane mieszkanie, gdzie nie odwiedzi mnie żaden niepożądany gość – zapewniła, unosząc obie dłonie w obronnym geście. Nawet jeżeli chodziła z tych okolic, to jednak w ostatecznym rozrachunku wolała mieszkać w ścisłym centrum, gdzie ryzyko niechcianego lokatora było dużo mniejsze niż gdzieś na obrzeżach, bliżej tutejszej bujnej przyrody. – Dość dużo czasu spędziłam na przeglądaniu ofert, zanim tu przyjechałam. Gdybyś potrzebował pomocy albo kobiecej opinii, to daj znać – dodała po chwili, tym samym chcąc dać mu do zrozumienia, że mógł na nią liczyć. Niekoniecznie tylko w sprawie wyboru ewentualnego nowego miejsca zamieszkania, ale również każdej innej, która stanowiłaby kwestię problematyczną. – Domku przy plaży nawet bym ci zazdrościła. I wpraszałabym się na kawę – odparła ze śmiechem, choć to wcale nie tak, że blefowała. Lubiła te okolice, a spędzanie czasu tuż nad brzegiem wody było dla niej najlepszą, najskuteczniejszą formą relaksu. Mieszkanie tam brzmiało zatem jak coś, co pewnie sama by rozważyła.
Co jest? – mruknęła, ściągając brwi ku sobie. Czuła, jak niespodziewanie napięły się wszystkie mięśnie w jej ciele, choć wyjaśnienie ze strony Gabe'a nieco rozluźniło atmosferę. – Boże, już myślałam, że w krzakach czai się coś, co mogłoby nas zjeść – skwitowała, zaglądając mu przez ramię w obranym przez niego kierunku. Trasa nie wyglądała na najłatwiejszą i najbardziej zadbaną, ale Leighton nie widziała powodu, by mieli się wycofać. – Damy radę. Najwyżej będziemy przyklejać sobie nawzajem plastry – zakomunikowała, tym samym wyrażając chęć podjęcia wyzwania.

Gabe Flemming
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron