agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Wygląda na to, że oboje potrzebowali srogiego opierdolu od swojego szefa, by w końcu nieco się uspokoili. Ciężko powiedzieć, na ile był to realny, a na ile tylko pozorny spokój, który za kilka dni rozgorzeje na nowo, jeszcze mocniej i silniej, a dwójka agentów pewnego razu po prostu się pozabija. Mimo wszystko raczej nie nastąpi to dziś, co... No, co szczerze zaskoczyło samą Annie.
Spodziewała się wszystkiego: tego, że Kieran zacznie na nią wrzeszczeć, tego, że w ogóle nie będzie się do niej odzywał, ale jakoś tak... Zupełnie nie przyszło jej do głowy, że nagle coś do niej powie i - uwaga - nie będzie to przekleństwem, bluzgiem lub innym złym słowem. Może to właśnie dlatego Callaway przez moment po prostu nie odpowiadała i tylko na niego patrzyła.
- Okej, rzeczywiście, masz większe doświadczenie jako agent AFP, ale ja byłam gliną, więc w ostatecznym rozrachunku jednak jakoś nam się to wszystko sumuje - odparła. No i... Nie mówiła nieprawdy, tak? Kieran odrobinkę dłużej pracował w agencji, ale ona niosła ze sobą cenne doświadczenie z typowo policyjnej pracy, którego on nie posiadał.
O ile jeszcze przed momentem patrzyła na niego jak na dziwaka, tak teraz, kiedy kupił kawę również dla niej, totalnie nie wiedziała już, co o tym myśleć. Liczyła na to, że jednak dostrzegłaby ten moment, kiedy mężczyzna dodawałby truciznę do jej napoju. Zakładałaby prędzej, że Kieran po prostu naplułby do jej kawy i nawet gdyby faktycznie tak było, to jakoś zniosłaby tę obelgę. Może dlatego niemal od razu wypiła spory łyk ze swojego kubka. Jeśli Montgomery rzeczywiście tam napluł, bo założył, że blondynka była mięczakiem, to Barbie mocno go zadziwi. Cyk, jedna trzecia kawy znalazła się już w jej żołądku.
- Nigdy nie chciałam nim być. Mam oczy, okej? Byłam gliną - raz jeszcze to podkreśliła, by zapamiętał sobie, że nie wzięła się tu prosto ze szkoły. - Nie zmienię koloru włosów. Nie widzę siebie jako brunetki, nie będę żadną żyletą, która jebnie podejrzanemu. Wiem, że będę grała rolę dobrego gliny, wiem, że ty będziesz tym złym, więc może po prostu przyjmiemy swoje role i zaczniemy się ich uczyć?
Pewnie i tak nie zrobi to na nim wrażenia. Może faktycznie powinna wypić tę truciznę albo chociaż wyzerować przy nim jakąś flaszkę, by Kieran dojrzał w niej partnera, wspólnika, kogoś, komu może ufać?
Okej, z flaszką to jednak żart, bo Annie by padła.

Kieran Montgomery
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Kieran nie kłócił się z Annie dla sztuki – kłócił się wtedy, kiedy go czymś wkurwiła. Poza tymi momentami po prostu ją ignorował. Dlatego kiedy mleko już się rozlało Montgomery nie miał już w zasadzie nic do dodania. Bo chociaż uważał, że to przez Annie miała miejsce ta cała kłótnia, to jednocześnie miał świadomość że niepotrzebnie dał się sprowokować i że faktycznie zachowali się jak dwójka rozkapryszonych dzieciaków. I choć trochę miał w nosie nakaz siedzenia za biurkiem, to jednocześnie czuł że nie ma na tyle mocnej pozycji w policji federalnej żeby czuć się w stu procentach pewnie na swojej pozycji. Bądź co bądź był stosunkowo młodym agentem w porównaniu do gości z 30-letnim stażem.
– Nie byłaś zbyt dobra z matematyki, co? – odparł z oczywiście niewinną miną, unosząc lekko brew. Jak dla niego to nic z tego się nie sumowało – on był starszy, miał większy staż w AFP i choć nie był wcześniej gliną, wojsko nauczyło go o wiele więcej niż szkoła policyjna i wlepianie mandatów. Więc nie, nie uważał, że byli sobie równi, co zresztą dało się odczytać z tonu jego głosu.
Obserwował przez chwilę, jak blondyna z przerażeniem obserwuje jego nagły i niespodziewany zryw koleżeństwa. Nie było potrzeby dodawania tam czegokolwiek, łącznie z jego śliną, bo lura z automatu i tak była już wystarczająco obrzydliwa.
– Musisz zmienić płytę, bo już trochę zanudzasz – skomentował jej kolejną deklarację o tym, że była gliną. Wciąż mówił spokojnie, aczkolwiek nie mógł sobie odmówić odrobiny ironii. I chyba prędko się jej nie wyzbędzie, bo widok jej wkurzonej miny jednak działał na niego odrobinę kojąco hihi.
– Halsworth, bycie dobrym gliną nie polega na tym, że masz głaskać podejrzanych po głowie i obiecywać im gruszki na wierzbie. Nie możesz na przesłuchaniach z poziomu dobrej cioci albo negocjatorki. W pierwszej kolejności jesteś gliną. Dobrym, złym, to nawet nie jest ważne. Ty masz od nich wymagać, a nie prosić się o informacje. Oferowanie lepszych warunków to dopiero ostatni etap, kiedy bycie złym gliną faktycznie nie działa – wyjaśnił jej to wszystko opierając się o automat i krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Nie to, że przeczytał to wszystko w jakimś podręczniku dla agentów, ale tego go nauczyło życie. I nawet piątka w dzienniczku zdobyta w akademii nie zmieni tego, że teoria niewiele ma wspólnego w prawdziwym życiem i prawdziwymi przesłuchiwaniami.

Annie Halsworth-Callaway
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- Byłam najlepsza - odparła z całkowitą szczerością. To, czego Kieran chyba jeszcze nie wiedział, ale czego mógł się już domyślać, to to, iż w czasach szkolnych blondynka naprawdę była prymusem. Ani przez moment nie wątpiła w to, że jej logika mu się nie spodoba, podobnie jak nie zakładała już raczej wersji, w której Montgomery kiedykolwiek dostrzeże w niej potencjał. Nie miała pojęcia, skąd wziął się jego przypływ ludzkich uczuć i dlaczego kupił jej kawę, ale chyba nie zamierzała go o to pytać. Nie było w tym najmniejszego sensu.
Nie widziała go również w jego słowach, ale temu nie można było jej się dziwić. Zaledwie kilkanaście minut temu totalnie dyskredytował ją w oczach świadka, by udowodnić coś... Prawdopodobnie samemu sobie, a teraz udzielał jej rad? W dodatku - w jego mniemaniu - dobrych rad? Wysłuchała go, ale nie było nic dziwnego w tym, że na koniec pokręciła przecząco głową.
- O co ci chodzi, co? - odezwała się po chwili. - Wiesz, na czym polega twój problem? Z jakiegoś powodu założyłeś, że tylko ty masz pojęcie o tej pracy, a ja kompletnie się na niej nie znam. Od samego początku jesteś nastawiony do mnie tak, jakbym zamierzała ukraść ci pracę. W ogóle nie traktujesz mnie jak partnera. Nie dajesz mi nawet szansy, żebym mogła się w czymkolwiek wykazać. I wiesz co? Cieszę się, że jestem teraz uziemiona, bo przynajmniej nie będę musiała z tobą pracować.
I poszła sobie, zostawiając go przy automacie. Znów to robił. Kolejny raz próbował udowodnić jej, że nie nadaje się do tej pracy. Jeśli chodziło mu o to, żeby odeszła, to z pewnością się rozczaruje, bo Annie z pewnością nie zamierzała tego robić. Chodziło mu o to, by podkreślić, jakim to dobrym agentem jest on sam? Cóż, blondynka miała na ten temat zupełnie inne zdanie. Jak to dobrze, że teraz będzie mogła skupić się na czymś, w czym była doskonała: w żmudnej, policyjnej robocie. Kto wie, może podczas wypełniania raportów lub odbierania telefonów trafi na jakiś nowy trop, którym zdecydowanie nie podzieli się z Kieranem?

/ zt Kieran Montgomery
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Agent Hans, oraz Agentka Walter od dawna pracowali nad tą sprawą. Od kilku lat Federalni próbowali ustalić dokładną lokalizację, oraz personalia Króla Australijskiego oddziału Mafii Włoskiej, która niestety działała coraz prężniej. Cały kraj dwoił się i troił, szukając źródełka, bo odcinając źródełko można było osłabić całą rzekę, jezioro, czy nawet morze narkotykowego przemysłu Cosy Nostry. Oddział w Cairns miał oddelegowanych dwóch agentów, zajmujących się tą sprawą w ich rejonie. Ostatnio pojawiły się nowe fakty i bardzo dużo dowodów na to, że to właśnie mieszkaniec niedalekiego Lorne Bay może być niejakim Angelo Denaro, ukrywającym się pod personaliami Ares Kennedy. Pojawiły się zdjęcia, oraz nagrania, które przechwycono we Włoszech i rozesłano dalej. Sprawa nie była do końca jasna, lecz dowodów pojawiło się na tyle dużo, by można było przypuszczać iż to właśnie ten człowiek jest tym, którego Hans i Walter szukali w swojej okolicy. Zacierali rączki, przyglądając dowodom, tak pięknym i żywym, niemal niepodważalnym.
- Od razu widać, że coś z nim nie tak.. myślisz, że porwał tą małą? Gabrielle Glass , ledwo skończyła osiemnaście lat...
- Obrzydliwe.
- Rzuciła Agentka Walter, zbierając swoją broń i rzeczy.
- E tam, obrzydliwe, ładna ta laska... nie patrz tak na mnie.
- I tak musimy ją zakuć.
- Ciekawe, czy coś wyśpiewa... Ja biorę ją, ty jego.
- Kobieta spojrzała na niego jak na wariata.
- Jeśli to faktycznie Angelo Denaro, to załatwi mnie, później ciebie i cały oddział. Ty widziałeś, co oni zrobili ostatnio z jakąś rodziną na Sycylii?
- Tak, przeglądałem akta.
- Przeładował spluwę. - Pękasz?
- W życiu.

Gdyby ten trop okazał się prawdziwy, a oni złapaliby tego gościa, to oznaczałoby dla nich awans i chwałę do końca życia. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Trochę się stresowali, głównie tym, jak pójdzie akcja, bo byli dziwnie przekonani, że on to on. Nie mieli pojęcia na ile w to wszystko zamieszana jest ta osiemnastolatka, ale musieli postąpić zgodnie z procedurami.
Obstawili całe lotnisko. Nie mogli ryzykować. Prosta akcja. Zgarniają ich spod terminala i zawożą do siebie. Czekali przyczajeni za zakrętem, obserwując przez lornetkę wychodzących pasażerów z każdej strony. W końcu któryś z obserwatorów rzucił hasło, że wychodzą, więc kilka czarnych, opancerzonych wozów podjechało pod dwójkę podejrzanych. Zamiast ubera dostali ubera plus.
Z aut wyleciało kilka uzbrojonych mężczyzn, krzycząc do podejrzanych standardowy tekst: Ręce za głowę i na kolana! Agent Hans, oraz Agentka Walter wyskoczyli ze swoich samochodów, podchodząc już do skutych zatrzymanych, których trzymano blisko przy ziemi.
- Agentka Walker, a to Agent Hans. Panie Denaro, zabawa się skończyła. Jedziecie z nami. Do aut z nimi. - Nakazała uzbrojonym w czerń od stóp po głowę agentom, którzy rozdzielili skowronków. Jeden zaciągnął mężczyznę do jednego auta, a drugi kobietę do drugiego.
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Powrót do Australii nie był optymistyczną wizją, ale kiedyś musiał nastać. Angelo czuł się wspaniale na Sycylii, wśród swojej ukochanej Rodziny. Później w Polsce okazało się w cale nie gorzej, parząc na poznanie matki i siostry, bo brata mogło nie być. Nie chciał za bardzo wracać, ale wiedział, że muszą, obowiązki wzywały. Hotel przez dwa tygodnie na pewno wygenerował dużo pracy, studio już mniej, ale najwięcej miał teraz do ogarnięcia w sprawie Rodzinnego interesu. Był ciągle na bieżąco ze swoimi ludźmi, wydawał rozkazy zdalnie, ale dużo rzeczy musiał zrobić osobiście. Kilka następnych dni zapowiadało się cholernie intensywnie, uprzedził przed tym Gabi. Mieli przed sobą długa podróż Ta do Dubaju nie była jeszcze tak męcząca, ale przegadali cały lot. Angelo przypomniał Gabi, żeby nie rozmawiała na żadne delikatne tematy z nikim. Poprosił ją też, by zwracała się do niego znowu per Ares, zawsze, nieważne, czy są z kimś, czy sami i nie chodziło tylko o to, że ktoś mógł usłyszeć, czy że miał paranoję, ale bał się, że z przyzwyczajenia kiedyś mogła palnąć przy kimś, kim nie trzeba do niego jego prawdziwym imieniem. Znowu musiała przyzwyczaić się do tego fałszywego, używać go automatycznie. Niestety Lubił, gdy mówiła do niego Angelo, bo czuł, że naprawdę kocha jego, a nie tego wykreowanego człowieka, którego poznała kilka dobrych miesięcy temu.
Lot do Australii strasznie się jednak ciągnął. I obejrzeli jakiś film i spali, na całe szczęście mieli bezpośrednie połączenie do Cairns. Angelo już coś pogrzebał w telefonie, uporządkował kalendarz, który pokazał Gabi. Dziewczyna musi się kilka dni zająć sama sobą, bo on do domu będzie wracał tylko spać. Musiała to zrozumieć, bo Angelo... wróć, Ares, miał teraz bardzo dużo obowiązków. Poprosił ją, by ich rozpakowała i ogarnęła wszystkie paczki, które wysłali sobie z Włoch. Będzie miała przynajmniej zajęcie. Widać było, że już jest tym zmęczony, a jeszcze nie zaczął tak naprawdę ogarniać. Bardziej niż zmęczenie, pojawiła się po prostu irytacja i tęsknota. będzie mu brakowało braci i nowo poznanej siostry, matki. Musiał się jeszcze skontaktować z Marcello na spokojnie i wszystko mu opowiedzieć.
Plany, plany, plany, które i tak miał trafić szlag.
Na całe szczęście nie musieli odbierać bagaży. Wyszli z lotniska, a Angelo zamówił taksówkę. Jego kierowca był jeszcze dwa dni na urlopie, który mu przyznał bez problemu. Przytulił do siebie Gabi tak stali, w przyjemnym chłodzie, bo dopiero wschodziło słońce. Głaskał ją po włosach, całował po głowie. Wrócił z tego wyjazdu trochę... inny. Może bardziej normalny? Dużo się wydarzyło, bardzo dużo przełomowych w jego życiu rzeczy, które napawały go optymizmem i spokojem.
Wtedy stało się to.
Te auta pojawiły się nie wiadomo skąd. Czas jakby zwolnił. Ares z przerażeniem spojrzał na wypadających agentów federalnych z opancerzonych wozów. Szumiało mu w uszach, oddech się zatrzymał, sparaliżował go strach. Nie spodziewał się tego, przecież starał się zachować wszystkie środki ostrożności... Odsunął się od Gabi i spojrzał na nią z przerażeniem. Nie dlatego, że mieli go skuć, ale dlatego, że bał się o nią. Co jej zarzucą? co powiedzą? Czy mieli jakiś dowody? Próbował jakoś poukładać to sobie w głowie, szybko przeanalizować wszystko co robili przez cały wyjazd, ale nie było czasu porozmawiać z Gabi... Nie miał ja przekazać jej instrukcji.
Jedyne, jakie miała to te, które przekazał jej we Włoszech. Niby wiedziała, co miała mówić, w razie, gdyby go złapali, ale nigdy nie było mowy, że skują też ją! Angelo patrzył przerażony w bok, jak ją zakuwają... Szarpnął się, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo mężczyzna który skuł jego, uderzył go lekko i ty samym mocniej przygwoździł do ziemi.
- Jaki Denaro! To jakaś pomyłka, nazywam się Kennedy! - Grał, wspaniale grał niewinną ofiarę, patrząc po agentach, którzy ich zatrzymali. - Co się dzieję... Zostawcie moją dziewczynę w spokoju! Gabi! - Perfekcyjnie udawał panikę i dezorientację. Niestety, ale też tej paniki trochę w sobie miał. Nie... to nie może się tak skończyć. Nie teraz. Kurwa. Nie teraz... Jego myśli i uczucia zagłuszały racjonalne myślenie, właśnie tego się bał.
Spojrzał Gabi w oczy, nim wepchnęli ją do innego auta i zdążył jej przekazać nieme "Błagam, nic im nie mów." Chodź wiedział, że będzie milczeć. A może nie? Może pęknie? To nie była zwykła policja, a jebani federalni... Bał się o nią, co mogą jej zrobić, by zaczęła mówić. To wszystko działo się tak szybko.... Nawet nie wiedział kiedy siedział już w tym pieprzonym samochodzie.
Oby zachowała zimną krew, błagam Gabi, moja mała, musisz być dla mnie dzielna, dla nas. Jakoś to ogarniemy... Muszę wybadać ile wiedzą, może to jest jeszcze do zatrzymania... kurwa, a jeśli nie? Niech chociaż ją wypuszczą, kurwa, Gabi musi być bezpieczna. Patrzył na skute ręce, zaciskając silnie ze sobą szczękę.
Nie jechali długo, ale dla niego była to wieczność. Zajebiście się bał. Nie o siebie i swoją tajemnicę, ale o nią. Dlaczego miałaby cierpieć tylko dlatego, że kochała jego? Nawet nie chciał myśleć, co teraz czuła... On ją w to wpakował. Wiedzieli, że może tak być, ale kiedy do tego doszło...
Nie. To nie może się tak skończyć. Nie.
Musiał uspokoić głowę, bo teraz każde jego zachowanie i słowo mogło przeważyć nad ich losami.
Tak, jak i jej słowa.
Kochanie, bądź silna... Ten jeszcze jeden raz proszę.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!

Fajnie było na tych wakacjach... Tak niezbyt spokojnie i nawet trochę bardzo niebezpiecznie... Pełen relaks i oczyszczenie umysłu, jakby byli w jakieś świątyni Zen u buddyjskich mnichów. Gabi śmiało mogła nazwać ten czas wakacjami życia, bo po pierwsze nigdy nie opuszczała Australii, po drugie bawiła się rewelacyjnie mimo kilku niedogodności, a po trzecie spędziła ten czas z kimś, przy boku kogo widzi się aż do samej śmierci.
Oczywiście, że jej też było przykro, że musi wracać, zostawić tych wszystkich cudownych ludzi, których poznała w trakcie tych dwóch tygodni, ale nie mogło być inaczej. Jej życie toczyło się w Lorne Bay, to tu miała rodzinę, trochę dysfunkcyjną, ale wciąż jednak nią byli. Przez ten cały czas nie zadzwoniła nawet do ojca, żeby zapytać, jak się czuje jego panna i nienarodzone dziecko, jakby w ogóle wyparła fakt jej wypadku z myśli. Pewnie będzie miał jej to za złe. Jej było ciężko wyjeżdżać, a co dopiero jemu, kolejna bolesna rozłąka w ciągu kilku dni, ale przecież wciąż mieli siebie, ze sobą nigdy się nie rozdzielą, nie ma takiej opcji.
Yhym... życie miało zweryfikować jej plany i to już za kilkanaście godzin.
Gabi przez cały lot do Dubaju bardzo starała się odwracać uwagę Angelo od smętnych myśli i zadręczaniu się bolesną rozłąką. Nieustannie go zagadywała na najróżniejsze tematy, nawet te najgłupsze — włącznie z pytaniami typu: a jakbym była robakiem, to też byś mnie kochał? Dużo się śmiali, okazywali sobie trochę czułości i spędzili naprawdę miły czas. Dubaj był duszny, ale spędzili w nim tylko około godziny, więc nie było problemu. Lot bezpośredni do domu straszliwie się dłużył, choć wciąż był miły, do czasu, dopóki Angelo nie pokazał jej swojego wypełnionego po brzegi kalendarza, przez co mocno się naburmuszyła Pani Atencjuszka i mało brakowało, żeby się poryczała ze złości. To będzie cholernie trudny czas, bo przez te dwa tygodnie przyzwyczaiła się do nieustannej uwagi i bycia centru jego świata, tak jak on był jej i teraz nagle ma go jej zabraknąć? Już nie będą ze sobą 24/7? Dlaczego...? Nic nie rozumiała, niczym dziecko, któremu dano karę za niewinność. Gabi uznała, że będzie niczym pies z lękiem separacyjnym i będzie wyć pod drzwiami z tęsknoty. Biedny ten nasz Angelo, wpakował się na minę lądową, ale może to i lepiej tak na raz szybko zerwać plaster, wtedy mniej boli. Musiała korzystać, póki go jeszcze miała dla siebie i niemal cały lot była do niego przylepiona, kompletnie pozbawiając ukochanego jakiejkolwiek przestrzeni osobistej, dopóki nie kazano im zapiąć pasów przed lądowaniem. Cały czas zapewniała go, że pamięta o wszystkich zasadach, że nic nie chlapnie, ale uparła się, że chociaż w łóżku będzie nazywać go jego prawdziwym imieniem, a może czasami Michałem... To tak jakby pieprzyła się z trzema różnymi facetami w zależności od humoru. I miałaby go kiedykolwiek zdradzić? Pfi. Po jakie licho jak miała trójkę na raz i każdy o sobie wiedział?
Nastolatka była bardzo zaspana kiedy już wysiedli z samolotu, ziewała, miała małe oczka, była lekko blada, nawet gardło zaczęło ją boleć, chyba samolotowa klima sprawiła, że się przeziębiła, ale póki co było ok.
Człapała z mężczyzną kompletnie bez energii wtulona w jego ciało, przyklejona do niego jak rzep do psiego ogona, niemal uwieszała się na nim całym ciężarem ciała, ale on pewnie nawet tego nie czuł. Gdy czekali na taksówkę Gabi zaczęła przysypiać, nawet sobie zachrapała. Ocknęła się dopiero kiedy usłyszała pisk opon zatrzymujących się samochodów. Oczy momentalnie zrobiły się wielkie, bo miała wrażenie, że ktoś specjalnie na nich szarżuje i nie myliła się. Ludzie wokół zaczęli się gapić, byli równie przestraszeni co i blondynka, nie do końca rozumiejąca, o co chodzi i dlaczego niby ma klękać na ziemię i unosić ręce za głowę. To w ogóle było do niej? Nie pomylili się? To musiała być pomyłka i Gabi w pierwszej chwili w ogóle nie zareagowała i stała jak kołek, jedynie pokazując, że ma puste ręce, ale ktoś jej podciął nogi tak, że musiała klęknąć, a wtedy zakręciło jej się w głowie. Czyli to nie była pomyłka? Oni wiedzieli? Skąd? Jak? Dlaczego? Przecież byli ostrożni!
Nie, nie, nie, nie! Przecież nic nie zrobiliśmy! Cholera... Angelo, żeby tylko nic mu się nie stało, żeby nie wybuchł, żeby nie pyskował w razie czego. Boże... Żeby nic mu nie zrobili! Jego biedna, połamana ręka...- zaczęła myśleć gorączkowo i patrzyła z przerażeniem na to co mu robią, jak nim miąchają i biorą do auta. Przerażenie w niej narosło tak gigantycznie, że kompletnie już odechciało jej się spać.
- Ares?! Co się dzieje, dlaczego nam to robią? Puszczajcie nas, przecież nic nie zrobiliśmy! Ares skarbie! Wszystko będzie dobrze! Zadzwonię po ojca, on nam pomoże, wyjaśni wszystko!- zawołała w totalnej panice, ale nie szarpała się, nie walczyła, tylko po policzkach ciekły jej łzy, bo naprawdę się bała! Nie o siebie, nie o to, że nie da rady, że coś palnie, ale o niego. Nie mogło się to skończyć w ten sposób! A nawet jeśli... nawet jeżeli faktycznie mają niezbite dowody na to, że on to on, to nie ważne, będzie go codziennie odwiedzać, przeprowadzi się tam, gdzie pójdzie siedzieć, nieważne czy będzie to koniec świata, czy jakaś ciupa w Australii.
Trzymaj się... nie walcz... błagam, trzymaj nerwy na wodzy, poradzisz sobie... dasz radę Angelo kochanie... dasz sobie radę!- myślała gorączkowo, kiedy targali ją do auta, niczym worek ziemniaków. Do ostatniej chwili nie spuszczała przerażonego spojrzenia z tęczówek ukochanego, dopóki jej nie zniknął.
Droga do miejsca, gdzie ich wieźli nie była długa, ale dla Gabi ciągnęła się strasznie, zdecydowanie dłużej niż ten cholerny lot do domu. Wyprowadzili ją z auta kiedy zaparkowali komisariatem, wyprowadzono ją w tych cholernie ciasnych kajdankach i zaprowadzono do małego, ciemnego pokoju, wyłożonego matami wygłuszającymi. W środku znajdował się stolik, dwa krzesła, kamera na statywie i kosz na śmieci. Posadzono ją na krześle i rozkuto ręce i zostawiono samą na długie minuty. Chyba obserwowali ją przez lustro weneckie, bo ona siebie widziała, ale ich już nie. Serce cały czas łomotało jej w piersi, kompletnie nie wiedziała, co robić i jak się zachować, dlatego wplotła palce we włosy a łokcie oparła na stole i spuściła głowę, opierając ją na rękach. Musiała się uspokoić, bo jeśli nie podejdzie do tematu na chłodno to... spali samą siebie, spali jego, wszystko spali... spłonie cały jej świat.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Hans zacierał ręce, był dumny ze zorganizowanej akcji, wszystko poszło perfekcyjnie i nawet żaden cywil nie ucierpiał, a przynajmniej nie fizycznie, bo za psychikę po takiej akcji nie ręczył. Mężczyzna zbił nawet piąteczkę ze swoją partnerką, która miała zdecydowanie większego kija w dupie niż on, więc takie akcje nie zdarzały jej się często. Zawsze gdy grali dobrego i złego glinę to on był tym dobrym, choć teraz miał mieć równie poważną rolę co Walker. Podzielili się przesłuchaniem, ona miała się zająć nastolatką, on gangusem. Pieprzonym gangsterem, bossem narkotykowym, jednym z najbardziej niebezpiecznych ludzi na świecie. Nie było czasu na przesłuchanie najpierw jednego, a później konfrontacji tych zeznań, z zeznaniami tego drugiego, jednakże... Specjalnie wprowadzili ich do osobnych pokoi w różnych końcach budynku i kazali czekać długie minuty, tak, żeby myśleli, że to drugie właśnie jest maglowane, żeby zasiać w nich ziarno niepewności i strachu, o to co powiedziała ona i co mógł powiedzieć on. Taki mały zabieg psychologiczny, żeby już na starcie ich złamać, żeby się bali, żeby może zaczęli łatwiej sypać.
Hans był dobrze zbudowanym, wysokim facetem, był nawet wyższy od Angelo, ale muskulaturę miał podobną. Na jego twarzy majaczył lekki zarost, co tylko dodawało mu męskości i pewnego rodzaju drapieżności. Nie mógł wejść do pokoju przesłuchań z bronią, mógł wnieść tylko dowody. Niestety przepisy bezpieczeństwa zabraniały wnoszenia pistoletów. Mieli kiedyś sytuację, że zatrzymany sięgnął do kabury policjanta i zastrzelił najpierw jego, a później siebie, więc bezpieczeństwo było najważniejsze.
Rzekomy pan Kennedy siedział w dokładnie takim samym pomieszczeniu jak Panienka Glass. Pokój obity ciemnymi, wygłuszającymi matami, szara wykładzina, dwa mało wygodne krzesła i jasny stolik oraz kosz na śmieci.
Hans wszedł do środka pewnym krokiem, w ręku trzymał dość cienką, żółtą teczkę, a raczej folder, w którym znajdowały się zdjęcia. Pod pachą miał tablet, aby móc odtworzyć mu film, który miał na niego wgrane.
Bezceremonialnie rzucił teczkę na stół i momentalnie wysypały się z niej zdjęcia. Przeciął pomieszczenie i posadził swój zgrabny tyłek na rogu stolika, tuż przy prawym boku Aresa.
- Kennedy, Kennedy, Kennedy.... A może jednak Angelo Denaro? Jak powinienem się do ciebie zwracać? Nie ważne. Zostałeś zatrzymany z powodu... - i tu padła cała litania najróżniejszych powodów oraz odczytał mu jego prawa, takie były wymagania. Mężczyzna postukał butem w miękki dywan, zaplótł ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się kpiąco.
- Twoja ptaszyna zaczęła śpiewać.- oświadczył luźno, mówiąc oczywiście o Gabrielle. Musiał go trochę podpuścić.
- Jak wyjaśnisz te zdjęcia, które leżą przed twoim nosem?

Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Niech to będzie pozytywny wstęp do tego koszmaru.
Anglo zgodził się, żeby Gabi nazywała go w łóżku jego prawdziwym imieniem... trzy osobowości? Będąc Angelo najostrzejszy poziom seksu, Ares średni, a Michał Wanilia? Tak to widziała? Mocno go to rozbawiło, ale w jakiś sposób podnieciło. Dlatego w sumie poszedł na ten układ, wierząc, że nie przyzwyczai się za bardzo do imienia, którego nie można było wymawiać.
To byłoby na tyle z pozytywów, bo to, co stało się później było spełnieniem najczarniejszych scenariuszy. Angelo przed oczami miał przerażenie Gabi, jej krzyk, jej pełen strachu wzrok. Nie bała się o siebie, a tak samo jak on, o tą drugą osobę. Nie chciał iść siedzieć, to wiadome, że wlepiliby mu po milion kroć dożywocie bez możliwości jakiegokolwiek zwolnienia kiedykolwiek. Zgniłby we Włoskim więzieniu, bo zapewne tam by o oddelegowano, a jego marzenia o rodzinie i życiu z Gabi zostaną pogrzebane. Może dla niej to i lepiej? Jeśli znalazłaby sobie normalnego faceta, z którym nie będzie musiała niczego ukrywać przed światem? Będzie prowadziła normalne życie, zamiast podwójnego i nikt nie skaże jej na takie trudne sytuacje i decyzje? Nie mógł o tym myśleć, ta myśl go zabijała, mimo iż była tą rozsądną.
Nie powinien był ja w to pakować, co sobie myślał? Wiedział, że któregoś dnia mogą go zamknąć, ale nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko. Ani, że potraktują Gabi jak jego. Rozumiał, czemu to zrobili, ale był na nich wściekły, nikt nie powinien zakuwać jej w kajdanki! Nie była ani trochę niebezpieczna, w porównaniu do niego, którego wściekłość narastała w tym pierdolonym samochodzie z każdą sekundą. Wiedział, że nie może tego okazać, że musi być przerażony i grac niewiniątko, ale to było trudne, z myślą z tyłu głowy,że mają też ją.
On pozostał skuty na czas przysłuchania. Jakby ktoś bał się, że może zaatakować. Mógł. Byłby w stanie wywinąć broń od agenta i śmiało wyślizgnąć z tego śmiesznego budynku, z tym, że wtedy jawnie przyznałby się do winy i musiał spierdalać na drugi koniec świata. Nigdy by już nie ujrzał swojej Gabi, a jeśli istniały choć najmniejsze szanse, że się wykręci z tych jakże prawdziwych zarzutów.... musiał podjąć to ryzyko. Już nie tylko dla siebie.
Dlatego siedział na tym pieprzonym krześle i choć w środku zdychał z nadmiaru stresu i strachu, tak jego twarz okazywała jedynie tę drugą emocję. Rozglądał się, jakby kompletnie nie rozumiał gdzie był i co tu robi. Nagle do pomieszczenia wszedł agent, który ich zatrzymał. Facet wyglądał, jakby wpierdalał jakiegoś teścia. Angelo starał się nie mieć oceniającego spojrzenia, a pytające, rozkojarzone. Był świetnym aktorem. Słuchał zarzutów, a jego oczy otwierały się coraz mocniej i bardziej, jakby mężczyzna mówił mu, że jest kosmitą i rząd go zatrzymał żeby zrobić na nim badania i to udowodnić.
- Słucham? To jakiś żart? Jestem poważnym biznesmenem, a nie jakimś gangsterem! Po raz kolejny powtarzam, że nazywam się Ares Kennedy! - Pozwolił sobie na taką ilość złości, jaką zaprezentowałby niewinnie oskarżany człowiek.
Gabi sypnęła? Z początku pomyślał, że mogło tak się stać, że ją zaszantażowali, albo grozili odsiadką, może czymś jeszcze... co oni jej zrobili? Nie okazał tego ani po twarzy, ani w oczach, ale był trochę przerażony.
Wtedy dopiero przeanalizował mimikę agenta. Blefował. Kurwa, znowu miłość przysłaniała mu chłodne spojrzenie i rozumowanie, musiał jakoś odsunąć te piętrzące się uczucia. Tylko jak?
- Śpiewać? Może gdybym był winny to bym się wystraszył, ale NIE JESTEM. Rozumiesz? Co? Powiedziała wam o wyścigu? - Był tak przekonywujący, jakby mówił prawdę i tylko prawdę. Oparł się o krzesło i pokręcił głową. Specjalnie wspomniał o wyścigu, bo to był jedyny moment, gdy mogli faktycznie nie przypilnować ludzi. Tego się właśnie bał. - Nie wierzę... pewnie już wszyscy wiedzą, zniszczycie mi opinie. Prowadzę dwa biznesy człowieku, jestem szanowanym maklerem! będziecie się z tego srogo tłumaczyć. - Zagrał jeszcze inaczej, rzucając agentowi wściekłe spojrzenie. Faktycznie wyglądał teraz jak ktoś, komu bezpodstawnie zarzucano TAKIE rzeczy, niszcząc przy tym jego opinię. Aktorstwo Angelo miał opanowane do perfekcji, całe życie przygotowywał się do tej roli.
Na początku nawet nie spojrzał na teczkę, która, nie powiem, lekko zasiała w nim ziarno niepewności. Pokręcił głową i westchnął, znowu rzucając krótkie "no nie wierzę" pod nosem.
- Możesz mi to zdjąć? - Uniósł skute ręce unosząc i wysoko swoje brwi. Jednak odmówiono mu, więc znowu coś zaklął i pod nosem rzucił, że to jakieś żarty i sięgnął do tej piekielnej teczki.
Co w niej zobaczył? Oczywiście zdjęcia z Sycylii. Jego i Gabi w Palermo. Jego, Franka i Gabi z innego dnia również w Palermo na zakupach. Foty z wyścigu, Gabi przy czerwonym Mercedesie, ktoś trzasnął zdjęcie, ale bardzo niewyraźne, jak stał przy swoim samochodzie, ale jeszcze z maską. Później stał w masce przy Gabi. Następne z imprezy po wyścigu, gdzie maski już nie miał. Widać było tylko tyle, że ma na sobie te same spodnie. Na imprezie zdjął marynarkę i muszkę,więc tylko te jebane spodnie się zgadzały. Zaczął się śmiać i pokręcił głową po raz kolejny, patrząc na agenta. Zastanawiał się, kto był autorem tych zdjęć, szczególnie, że na imprezę zaproszeni byli tylko zaufani ludzie. To musiała być jedna i ta sama osoba... poleci głowa, albo kilka, już to wiedział.
- Wiecie, że na te wyścigi zbiegło się chyba całe miasto? Byliśmy z Gabi na wakacjach w Europie, na Sycylii też. Zaprosił nas mój przyjaciel biznesowy, również makler, sprawdźcie to sobie. Ten czerwony merc był jego syna, pożyczył go nam. - Wskazał palcem na samochód. Zachowywał się tak, jakby mówił prawdę. Zerknął znów na agenta. Miał świetne alibi, bo faktycznie ten facet istniał i faktycznie miał go w razie czego kryć. Tak jak i jego syn, którego to auto faktycznie było i Gabi dostała od Angelo wszystkie te informacje. Dostali jedną z jego kart i płacili przez ponad tydzień czasu za jakieś taksówki, obiady, ciuchy, by alibi się zgadzało. Jakby faktycznie podróżowali po Sycylii.
- Wiem kim jest Angelo Denaro, chyba każdy Włoch wie. - Podniósł ręce, wykonując gest złączonymi palcami, jakby to było oczywiste. - Tak, braliśmy udział w tych ich wyścigach, przyznaję i tak, Denaro rozmawiał z moją Gabi chwilę, ale ona była tym przerażona! Zaczynałem żałować, że tam pojechaliśmy. Poszliśmy na tą imprezę, bo musieliśmy, chyba wiecie, że im się nie odmawia? Moja Gabi mu się spodobała, ale zrobiłem wszystko, żeby się stamtąd jak najszybciej ulotnić, szczególnie, że młoda się schlała. Nie znam tego człowieka, nie wiem jak wygląda, a już na pewno ja nim nie jestem, na litość Boską człowieku. - Schował twarz w dłonie. - Wiedziałem, że będą z tego problemy, to był zły pomysł... - Rzucił niby bardziej do siebie, niż do niego, ale tak, że to usłyszał. Spojrzał na niego niemal z desperacją.
- Wiesz jak to jest mieć o tyle młodszą dziewczynę? Ciągle trzeba jej zapewniać rozrywki, adrenalinę, a ona zawsze chciała wziąć udział w czymś takim. - Spojrzał na swoje dłonie. - Ta dziewczyna kiedyś mnie do grobu wpędzi ... - Tak. Zwalił wszystko na Gabrielle Glass, bo w tej sytuacji wydawało mu się to najbardziej wiarygodne. Młoda laska, którą trzeba rozpieszczać, w końcu nie pracowała, on ją utrzymywał, zabrał na wycieczkę, no to jak usłyszała o takim wydarzeniu, to przecież musiała wziąć w nim udział! A on jak to dobry sugar daddy ją zabrał.
Kurwa, żeby tylko ona wpadła na to samo, Gabi, myśl... Ciekawe, czy pokażą jej te same zdjęcia.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Walter rzadko kiedy okazywała pozytywne emocje, ale ten awansik aż ją ściskał w środku z radości, miała ochotę latać. Przybiła piątkę swojemu wspólnikowi, obydwoje zasługiwali po zamknięciu sprawy na jakieś dłuższe wakacje. Najpierw jednak trzeba było doprowadzić ją do końca, ale złapanie tego gangusa było dobrym początkiem ku temu. Jej przypadło przesłuchiwanie jego dziewczyny. Walter nie mogła zrozumieć, co taka gówniara robi z takim gościem. Podejrzewała, że chodzi o pieniądze, może adrenalinę, jeśli to faktycznie Angelo? Albo ją zmusił. Jakoś czuła to po kościach, że mogła być w jakiś sposób zmuszana, w cale by jej to nie zdziwiło, patrząc na akta tego bandziora. Handel ludźmi, masowe gwałty, niezliczona ilość morderstw? Żadna dziewczyna przy zdrowych zmysłach nie byłaby z kimś takim, aż przeszedł ją dreszcz. Dlatego nie była do końca pewna, czy powinna być dla tej małej surowa, bo mogła w jakiś dziwaczny sposób trzymać jego stronę, czy podejść do niej jak do ofiary? Gabrielle Glass była córką jednego z lepszych prawników, znała to nazwisko. Ojciec na pewno ją z tego wyciągnie, ale czy miał z czego? Może to nastoletni bunt,może surowy ojciec prawnik był zapalnikiem do związania się z bandziorem? Miała w głowie mętlik, te wszystkie dowody nie były jednoznaczne, a sprawa była naprawdę popieprzona.
Weszła do sali, widząc w niej dość przerażone dziecko, bo to było jednak dziecko. W ręku trzymała kawę, a pod pachą teczkę. Usiadła na przeciwko blondynki w ciszy i upiła łyk kawy, odstawiając kubek na stolik. Przejrzała akta i zdjęcia, które znajdowały się w środku. Twarz miała jak kamień, zimną.
- Gabrielle Glass. No ładnie. Ojciec wie, z kim się zadajesz? - Zamknęła teczkę i położyła z trzaskiem przed sobą. Nie mgła traktować tej dziewczyny jak ofiarę, musiała podejść do niej jak do współwinnej. Potrzebowała jak najwięcej informacji.
- Angelo się złamał. Obiecałam puścić cię wolno, jeśli się przyzna. Nie będziesz miała postawionych żadnych zarzutów, jeśli będziesz z nami współpracować i ładnie potwierdzisz jego wersję. Potrzebujemy jedynie zgodności zeznań. - Jej głos był spokojny, jakby dawała jej instruktarz do jakiegoś szkolnego zadania. Otworzyła teczkę, w której na pierwszej stronie leżały zdjęcia. Dokładnie te same, co przed Aresem Kennedy.
- Kim jest ten mężczyzna? - Wskazała na Francesco, na fotografii, gdzie wracali z zakupów w Palermo razem z Aresem Kennedym. Później stuknęła długim paznokciem w zdjęcie, gdzie rozmawiała z zamaskowanym Angelo Denaro. - Kim on dla ciebie jest? - Upiła kolejny łyk kawy i w spokoju przyglądała każdemu ruchowi nastolatki.
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi siedziała na tym cholernie twardym krześle, które sprawiało, że jej zadbana dupka cierpiała niewyobrażalne katusze. Siedzisko było niewygodne, jego poszczególne elementy wbijały się w ciało, a przy każdym ruchu skrzypiało przerażająco. Nastolatka ze stresu zaczęła machać nogą, do tego stopnia, że krzesło całe chodziło i skrzypiało cały czas. Na dodatek bolało ją ramię, bo tak boleśnie wykręcili jej ręce przy zakładaniu kajdanek, że chyba je sobie w jakiś sposób nadwyrężyła. Myślała gorączkowo co się dzieje, czy Angelo jest bezpieczny, czy nie robią mu krzywdy, albo czy już w tym momencie nie jest wysyłany prosto do włoskiego więzienia, gdzie spędzi resztę swojego życia, a może dostanie kilka wyroków dożywocia i zostanie rekordzistą. Nie do końca zdawała sobie sprawę z wszystkich zbrodni, jakie mężczyzna popełnił, nie wiedziała nic o gwałtach, handlu ludźmi. Tego mogła się tylko domyślać, ale nie chciała skupiać na tym swojego mózgu. W pomieszczeniu było dość chłodno, więc otuliła się szczelnie bluzą, zapinając ją pod samą szyję, narzuciła na głowę kaptur i gapiła się spod byka na oddzielającą ją od agentów szybę. Wyglądała trochę jak taka zbuntowana kryminalistka, która postanowiła w ogóle się nie odzywać, ale jak tylko agentka weszła do środka natychmiast złagodniała, szczęśliwa, że wreszcie nie siedzi tu sama, że będzie mogła wszystko wyjaśnić, zadać sto pytań dotyczących tego, czemu ich tak potraktowano, bo poczuła się tak jakby przynajmniej była terrorystką.
Obserwowała jak kobieta wchodzi do środka pomieszczenia, po którym rozniósł się piękny zapach kawy, który Gabi tak bardzo lubi, zwłaszcza o poranku. Nie spuszczała przestraszonego i badawczego spojrzenia z agentki.
- Gdzie jest Ares? Co z nim zrobiliście? Jest bezpieczny? Nic mu nie jest? Nie rozumiem, dlaczego tu jesteśmy, nie zrobiliśmy nic złego, wróciliśmy tylko do domu po wakacjach.- zaczęła gadać jak najęta, kiedy to agentka milczała i przeglądała jakieś dokumenty i popijała sobie kawkę. Ten jej spokój tak bardzo irytował Gabi, że nawet zadając swoje pytania podniosła głos. Bała się, cholernie się bała, że już nigdy więcej nie zobaczy Angelo, że te wspólne chwile w samolocie były ostatnimi. Na samą myśl robiło jej się niedobrze. Zacisnęła pięści na spodniach, wpijając w nie mocno swoje palce. |
To, że nie dostała odpowiedzi wkurzyło ją jeszcze bardziej, ale upominała się w myślach, że musi się uspokoić, opanować całkowicie, udawać głupią, mówić to co sobie ustalili będąc jeszcze we Włoszek i traktować Angelo i Aresa jak dwie odrębne persony.
- A co do mojego związku ma mój ojciec? Jestem dorosła i mogę robić co chcę. I jeśli pytasz o to, czy wie, że jestem z Aresem to odpowiedź brzmi: nie. Nadal uważa go za mojego szefa oraz za swojego najlepszego klienta.- oparła się solidnie o krzesło i zaplotła ręce na klatce piersiowej. Starała się, by jej ton brzmiał uprzejmie, ale jednak dało się w nim słyszeć pewnego rodzaju pretensje. Mało brakowało a by wskoczyła z siebie kiedy usłyszała dźwięk zatrzaskiwanej teczki. Nie był głośny, ale przestrzeń była ciasna, wygłuszona więc wszystko brzmiało inaczej.
- Ares, nie żaden Angelo. Ares Kennedy.- poprawiła ją dość stanowczo i uśmiechnęła się przyjaźnie. Postanowiła zmienić trochę swoje nastawienie na bardziej naturalne, choć i tak było widać, że jest spięta. Gabi nie potrafiła kłamać, nawet jeśli jej usta wypowiadały pewne słowa to ciało i wzrok zdradzały wiele, ale dziś nie mogła sobie na to pozwolić. Była wręcz pewna, że Angelo niczego im nie powiedział, nie pisnął ani słowa o tym kim jest naprawdę, bo to odcisnęłoby piętno nie tylko na nim, ale i na niej i całej jego rodzinie, włącznie z tą z Polski, nawet na ojcu Gabi, który mógłby mieć problemy w palestrze.
- Niczego nie powiem bez adwokata.- oświadczyła dość surowo i zaraz jednak parsknęła śmiechem, ukryła twarz w dłoniach i pokręciła lekko głową. To brzmiało zdecydowanie lepiej w jej głowie, ale zawsze chciała to powiedzieć.
- Przepraszam, za dużo seriali, ale zawsze chciałam to powiedzieć. Zgodności zeznań, tak? Ale co ja mam ci powiedzieć? Czego oczekujesz? Nie rozumiem. Byliśmy na wakacjach, choć połączonych odrobinę z pracą Aresa, bo zapewne to wiecie, ale prowadzi hotel, a co za tym idzie musi mieć w nim dobre alkohole, a skąd brać wino jak nie bezpośrednio z włoskich winnic? Odwiedziliśmy dwie, a resztę czasu spędziliśmy w swoim towarzystwie na zwiedzaniu, jedzeniu, zakupach i seksie, typowe wakacje w pięknym miejscu.- powiedziała to bardzo pewnie, bo niewiele mijała się z prawdą, chociaż w winnicy byli tylko jednej, a raczej w jej miejskiej filii w Palermo i nie odwiedzili samej plantacji, choć mieli zaproszenie od samego szefa.
Wypuściła z płuc powietrze z głuchym świstem, zdmuchnęła z czoła niesforny kosmyk włosów i zerknęła na pokazywane jej zdjęcia. Kurwa... A miało być bezpiecznie! I jeszcze te fotki z zakupów w Palermo. Starała się nie dać po sobie nic poznać, ale nie była tak dobrą aktorką jak Angelo, nie mogła kłamać... Musiała powiedzieć prawdę. Uśmiechnęła się na widok zdjęcia Franka. Siedziała mu na barana i była cholernie uśmiechnięta. Dobre wspomnienia wróciły i otuliły ją ciepłem od środka.
- To najlepszy przyjaciel Aresa, spotkaliśmy się w Palermo i wspólnie spędziliśmy sporo czasu.- powiedziała zgodnie z prawda, bo uważała, że Franek i Angelo są najlepszymi na świecie przyjaciółmi, nie było drugiej takiej więzi jak ich dwóch. Więc nie kłamała i tylko tak mogła wyjść z tego z twarzą, mówić prawdę, ale odpowiadać tylko i wyłącznie na zadane pytania, nie dawać od siebie nic więcej, bo przecież o niczym nie mogła mieć pojęcia.
- Ten w masce? Nie wiesz? Przecież podobno wiecie wszystko. To ten cały Denaro, którego rzekomo teraz zgarnęliście. Ares ma miękkie serce, uległ moim prośbom o to, żebym mogła wziąć udział w wyścigu, bo zawsze o tym marzyłam, a on bardzo lubi mnie rozpieszczać na wszystkie możliwe sposoby. Wierciłam mu dziurę w brzuchu od momentu kiedy syn jego kontrahenta wpadł z tą informacją na biznesowy obiad i nie był w stanie mi odmówić. Chłopak pożyczył mi auto, a ja bawiłam się świetnie do czasu, dopóki ten kryminalista sobie mnie nie upatrzył. Ares mnie ostrzegał, że może tak być, ale ja nie słuchałam, nigdy nie słucham. Chciałam odmówić, wrócić do Aresa, ale to by nie było zbyt rozsądne, bo podobno im nikt niczego nie odmawia. Bałam się to zrobić.- wzruszyła lekko ramionami i wzięła do ręki zdjęcie, na którym widać jak Ares i Franek ciągnął ją do samochodu, taką zalaną w trzy dupy. Skrzywiła się na ten widok, to nie było korzystne zdjęcie.
- Boże... Ale mam tu wielki tyłek. Kto w ogóle robi takie zdjęcia... - jęknęła niezadowolona i cisnęła zdjęciem na stolik. Spojrzała wreszcie na kobietę, która chyba wcale nie była zadowolona z jej odpowiedzi. \
- Tyle, ot cała wielka historia spotkania z groźnym panem Denaro. Nie powiem, że mi się nie podobało, bo takie coś można przeżyć tylko raz w życiu, ale jednak wolę spokojne życie u boku Aresa, teraz już zawsze będę się słuchać kiedy mnie przed czymś ostrzega. Ludzie uczą się na błędach, prawda?- uśmiechnęła się słodko i trochę wymuszenie, ale te słowa były jasnym sygnałem na to, że niczego więcej od niej nie wyciągnął. A może cholera ona miała racje i Angelo naprawdę się wsypał tylko po to, żeby ona była bezpieczna i swoimi słowami teraz robiła mu problemy? Cała Gabi, najpierw robi/mówi, a dopiero później myśli, żadna nowość.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Hans przysłuchiwał się całemu wywodowi mężczyzny, obserwował go uważnie, analizował mimikę, ruchy dłoni, każde słowo, ton, w jakim były wypowiadane. Uśmiechał się cały czas w bardzo złowieszczy sposób, a jego wzrok był pełen politowania. On wiedział, jaka jest prawda, był tego pewien, nie mogło być inaczej. Awans nie mógł przejść im koło nosa. Zbyt ciężko na niego pracowali, zbyt wile godzin spędzili na śledzeniu płotek, by od nich dojść do grubej ryby, która teraz wraz z małą syrenką, znajdowała się ich sieci.
- Nie musiała nic mówić, mamy zdjęcia, jest ich dużo. Zastanawiam się nad jedną kwestią: wywiozłeś blondynkę z Australii siłą, czy poleciała dobrowolnie? Tacy jak ty raczej nie biorą jeńców i nie przyjmują zbyt łatwo odmowy.- ton jego głosu był bardzo neutralny, wyjątkowo spokojny i wyważony, do czasu.
Odkleił tyłek od stolika i stanął pod ścianą, pokręcił głową na znak, że się nie zgadza na uwolnienie go z kajdanek. Kiedy skończył mówić, Hans się roześmiał i zaczął klaskać w dłonie jakby tworzył aplauz po widowiskowym przedstawieniu. Odkleił się od ściany nadal klaszcząc i stanął przed stolikiem, w który pieprznął rękami i oparł się na nim całym ciężarem ciała. Patrzył na Angelo groźnie, z góry, lekko pochylony w jego kierunku. Skończyło się bycie miłym, skoro mężczyzna idzie w zaparte i nadal udaje, że nie wie, o co chodzi.
- Brawo Denaro, rola godna Oskara, ale w pierdlu takich nagród nie przyznają, tam możesz jedynie liczyć na to, że jak pod prysznicem spadnie ci mydło to wyjebią cię w dupsko.- roześmiał się chłodno i podsunął mu pod nos kilka zdjęć. Już nie zostało w nim nic z tego sympatycznego, uśmiechniętego faceta, którym był jak tu wszedł. Z oczu mężczyzny ciskały gromy, skończyła mu się cierpliwość.
- Kim jest ten człowiek?- wskazał na fotkę Franka, na którego plecach siedziała roześmiana Gabi. Jego też będą musieli sprawdzić, czekał na to aż poda personalia tej osoby.
- Myślisz, że uwierzę, że pozwoliłeś swojej lasce prowadzać się z członkiem mafii? Każdy normalny facet, który kocha swoją kobietę nie pozwoliłby jej tknąć takiemu człowiekowi jednym palcem. A może jej się to podobało i wcale nie jest taka niewinna, na jaką wygląda? Ciekaw jestem co jej tatuś na to, że prowadza się z takim elementem.
Odpalił tablet i postukał palcem w ekran, by odpalić filmik z przesłuchania Gabi, a raczej był to live, choć Angelo nie mógł tego wiedzieć. Widać było na nim jak Gabi się śmieje całkiem radośnie i ukrywa twarz w dłoniach, a później poważnieje. Kobiety wyglądały tak jakby się zgadzały i całkiem dobrze dogadywały.
- Nic jej się nie stanie, wyjdzie wolno jeśli wasze zeznania się pokryją, a powiedziała nam wiele w obawie o swój własny tyłeczek. Nie możemy nikogo skazać na więzienie za to, że popełnił błąd i sypia z mordercą, gwałcicielem i handlarzem prochami.- oświadczył surowo i wyłączył tablet, żeby przypadkiem mężczyzna za dużo się nie naoglądał.
- Jak wyjaśnisz podobieństwo w sylwetce między tobą a Denaro? Macie nawet takie same spodnie.
Hans wiedział jedno: nie może go zatrzymać na dłużej niż 48h bez niezbitych dowodów, że on to Denaro, a żaden sędzia nie wystawi nakazu aresztowania tylko na podstawie poszlak i... spodni. Jednakże może uda się załatwić nakaz zabezpieczenia majątku, żeby do wyjaśnienia sprawy koleś nie prysnął z kraju i się nie ukrył.

Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Ciężko było zdobyć zaufanie agenta federalnego, szczególnie jak był tak zawzięty. Angelo domyślał się, że dla niego to mogła być okazja życia, każdy na nich polował. Na niego i na Francesco.
- Słucham?1 - Oburzył się, a pomiędzy oczami zatrzymanego pojawiła się charakterystyczna zmarszczka.
- Tacy jak ja? Co to ma znaczyć? Gabi jest moją dziewczyną, zabrałem ją na wakacje... myślicie, że to jakieś porwanie? - Prychnął. - Skoro z nią już rozmawiałeś, powinieneś wiedzieć, że ta gówniara za mną szaleje. - Wyglądał na rozbawionego. Zaczynał podejrzewać, że nawet nie rozmawiał z Gabi, gówno wiedział, skoro zadawał takie pytania. Gość był niezwykle irytujący, naprawdę myślał, że go oszuka? Skoro podejrzewał kim jest? Króla kłamstw i manipulacji?
Jakże zirytowało go to klaskanie, oparł się ciężko o krzesło i patrzył na agenta, jakby był popierdolony.
- Ty mnie kompletnie nie słuchasz. - Jakby nie wierzył, w to, co słyszał, jakby po rac kolejny nazwał go nazwiskiem, które nie należało do niego, a jego alibi było prawdziwe. Ten agent za wszelką cenę chciał wszystko podważyć i udowodnić mu, że jest inaczej, niż mówił, co było oczywiście prawdą, ale nie miało nią być.
Spojrzał na fotografię, spojrzał na agenta i odpowiedział od razu, bez żadnego zawahania.
- Mój kuzyn i jednocześnie najlepszy przyjaciel, Matteo. Był z nami w Palermo, akurat przyleciał do rodziny. - Nie skłamał, zgodnie z oficjalnymi danymi i wydarzeniami. Francesco właśnie pod takim imieniem ukrywał się w Nowym Jorku, a jego przykrywką przylotu na Sycylię była wizyta rodziny, mieszkającej niby właśnie w Palermo. Wszystko się pokrywało, jeśli mieliby to sprawdzić.
- Nie obrażał mojej Gabi kurwa! - Nie wytrzymał i uderzył pięściami w stół. Trochę go poniosło, ale tylko troszkę. Przymknął oczy, wziął wdech i wydech, będąc gotowym na odpowiedź. - Znowu mnie nie słuchasz debilu... Nie miałem wyboru. - Zgromił go wściekłym spojrzeniem. Przed chwilą tłumaczył mu, że braciom Denaro się nie odmawia, chyba jako glina powinien wiedzieć, co tacy ludzie, czyli oni robili tym, co się sprzeciwiali, albo nie słuchali. Teoretycznie, gdyby Ares mówił prawdę, mógł zostać w najlepszym wypadku pobity, ale to w najlepszym.
Angelo zerknął na ekran, choć z początku nie chciał tego zrobić. Tablet, a na tablecie Gabi w pokoju przesłuchań... Próbował coś z niej wyczytać, co mówi, jak się czuje, ale jej zachowania były takie ze sobą sprzeczne, że nie za bardzo zrozumiał to nagranie. Na wideo była z nią kobieta, ta druga agentka. Czyli to ona przesłuchiwała jego Kwiatuszka, nie ten tępy osiłek,co myślał, że jest sprytniejszy od Angelo, a w cale nie był.
- Nie jestem żadnym... chciał powiedzieć "mordercą, gwałcicielem i handlarzem",ale wtedy z ust mężczyzny padło coś, co wprawiło go w napad śmiechu.
- Co? - Jakby upewnił się, że dobrze dosłyszał. - Wysuwacie w moją stronę tak poważne oskarżenia, na podstawie podobnej do kogoś sylwetki i spodni? - Zaśmiał się raz jeszcze, chowając twarz w dłonie, tym razem z rozbawienia.
- Nie wiem, może wszyscy bogaci ludzie chodzą na siłownie i kupują drogie ciuchy. - Zakpił sobie z niego, znów opierając o krzesło.
- Czy to już? Czy macie jakieś inne, może trochę bardziej trafne dowody? Bo na razie niszczycie mój wizerunek na podstawie jakiś dziwnych domniemań i zbiegów okoliczności. Gabi to trzymacie kompletnie bezpodstawnie, kim niby jest? Matka chrzestną Australii? - Zakpił po raz kolejny, trochę rozbawiony, ale nadal widocznie wkurwiony, rzucając w agent sarkazmem.
- Czy możemy skończyć ten cyrk? Jesteśmy zmęczeni, chcemy wrócić do domu. Mam dużo pracy, a mojej księżniczce potrzebny jest sen. No już. - Machnął w stronę agenta kajdankami, pewien, że nie ma podstaw, by go tu trzymać.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ