30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Ludzkie piękno, może być wyjątkowo niebezpieczne...

To starannie przygotowywane tygodniami zlecenie, powierzone jej przez ojca, było wyjątkowo ważnie i przy okazji warte około miliona dolarów, więc nic dziwnego, że Saraya robiła co tylko było w jej mocy, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Czy się bała? Absolutnie nie. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie, była nawet bardziej, niż prosta. Otóż, właśnie tak wyglądała codzienność tej młodej, urodziwej kobiety. Siedząc w biznesie po uszy, cały czas musiała uważać na swój tyłek. Nie uśmiechało jej się spędzić większości, albo i reszty życia za kratkami. Dlatego jeszcze uważniej dobierała sobie pracowników, bo przyjaciół raczej nie posiadała. Jednym z nich okazał się Jace Sykes - detektyw na co dzień pracujący w wydziale narkotykowym. Najpierw jej ojciec, Vincenzo, a teraz ona, sowicie płaciła za jego współpracę. Nigdy nie narzekała, na zaangazowanie mężczyzny w zadania, jakie otrzymywał. Informacje, którymi dzięki niemu Sara dysponowała, w ogólnym rozrachunku okazywały się być niemalże na miarę złota.
Niestety tym razem coś poszło nie tak i to bardzo. Ładunek został przejęty przez policję, która urządziła na nich obławę. Młoda Verrone uszła z tego bez szwanku, lecz nie wszyscy jej ludzie powrócili z tej akcji żywi. Nie wspominając już choćby słowem o tych, którzy zostali zatrzymani, a których niestety i tak zapewne trzeba będzie się pozbyć w odpowiednim na to momencie. Jakby tego było mało, Sykes nie odbierał od niej telefonów od dobrych kilku godzin, co było całkowicie dla niej niezrozumiałe i delikatnie rzecz ujmując - stawiało go w dosyć niekorzystnym świetle.
Nie czekając więc na dalszy rozwój sytuacji, rozwścieczona do granic mozliwości Saraya, postanowiła wziąć sprawy we własne ręce i złożyć temu parszywemu gnojkowi wizytę. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, kobieta wynurzyła się ze swojej kryjówki dopiero w środku nocy. Mało kto w rzeczywistości wiedział, że ta dwójka mieszkała w tej samej dzielnicy. Co za tym idzie, dotarcie do miejsca zamieszkania Jace'a, zajęło jej kilka chwil. Rozglądając się uważnie po okolicy, darowała sobie pukanie i po prostu szybko uwinęła się z zamkiem, następnie zgrabnie wślizgując się do środka. Wyraźny hałas dochodzący z łazienki, uświadomił Verrone, że ten najprawdopodobniej bierze prysznic, kąpiel, czy chuj wie co... W każdym razie, stwierdziła iż poczeka, a chcąc umilić sobie ten czas, wyjęła z barku butelkę swojej ulubionej whisky wraz z odpowiednią do niej szklanką, po czym rozsiadła się wygodnie na sofie w jego salonie i uraczyła się uwielbianym przez siebie trunkiem. Kobieta tak naprawdę, potrzebowała się nieco rozluźnić, zanim zrobi się tutaj naprawdę gorąco...
Minęła jedna, dwie, no może góra pięć minut, kiedy to Sykes wyszedł z łazienki, orientując się, że w swoim domu chyba nie do końca jest sam. - Witaj Jace...- Mruknęła niskim głosem, wbijając wzrok swoich błękitnych tęczówek w mężczyznę. - Jak myślisz, powinnam odstrzelić Ci łeb już teraz? Czy może zaraz po tym, gdy wyjaśnisz mi, w jaki kurwa sposób, straciłam przez Ciebie okrągłą bańkę? - Zapytała, bawiąc się opróżnioną po połowy szklaneczką.


Jace Sykes
powitalny kokos
Sara
39 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany detektyw z wydziału narkotykowego. Lubi whiskey, pieniądze i niezobowiązujące znajomości.

#1


W jaki sposób straciła okrągłą bańkę? To było dobre pytanie. Jace nigdy się nie mylił, a przynajmniej tak o sobie mniemał. Każdy najmniejszy ruch planował z wyprzedzeniem, każdą decyzję podejmował po dogłębnym przemyśleniu – innymi słowy był dokładny jak cholera. Zwłaszcza w takich sprawach. Zwłaszcza, że chodziło o grube pieniądze i jeszcze grubsze zaufanie, które bardzo łatwo mógł stracić. To nie był byle jaki gang z ulicy i był tego w pełni świadomy, że każde potknięcie groziło chociażby najprostszą w świecie kulką w łeb. Nie zamierzał dawać Verrone tej satysfakcji z pociągnięcia za spust, a jednak coś poszło nie tak, czegoś nie dopatrzył, a może coś mu umknęło. W każdym razie musiał to teraz wszystko naprostować. Dlatego zaczął od nieodbierania od szefowej telefonów. Świetnie. Nie, nie przez strach, raczej fakt, że zaraz po całym zajściu nie myślał trzeźwo. Potrzebował chwili na poukładanie sobie w głowie niektórych szczegółów, zanim będzie musiał się wytłumaczyć. Chciał zrozumieć jak do tego doszło, ale… nie rozumiał. Tu było potrzeba głębszej analizy, musiał to sprawdzić, ale potrzebował do tego czasu, kurwa. Trochę więcej niż zaledwie kilka godzin.
Zimny prysznic był jak zbawienie dla rozpalonego ciała, które cały czas odreagowywało nieudany rozwój tej całej popapranej sytuacji. To był długi prysznic, jeden z tych, spod których najchętniej nigdy by się nie wychodziło. Nie słyszał kiedy weszła do jego mieszkania. Nie słyszał też dźwięku otwieranego w salonie barku. Kiedy wychodził z łazienki na wpół jeszcze mokry, miał przy sobie jedynie ręcznik, którym powoli do końca wycierał ciało, a kiedy wszedł do pokoju… No, musiał przyznać, że przez ułamek sekundy gardło mu się ścisnęło, a wolna dłoń automatycznie powędrowała w kierunku biodra, zupełnie jakby chciał wyciągnąć spluwę, która jak na złość grzecznie leżała w sejfie, w jego sypialni. Może z boku wyglądało to dosyć niezręcznie, kiedy zupełnie nagi stał i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w siedzącą na sofie kobietę. Jace’a jednak nagość nie płoszyła.
„W jaki kurwa sposób, straciłam przez ciebie okrągłą bańkę?”.
Nie miał nawet chęci zastanawiać się jak weszła do mieszkania. Zamiast tego na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
Sam chciałbym to wiedzieć — mruknął zgodnie z prawdą, zawiązując w międzyczasie ręcznik w pasie. Nic go tak nie irytowało jak kobieta, która miała prawo nim rządzić. Nic. Ale oboje byli siebie warci: ona chciała go odstrzelić, a on w tamtym momencie pewnie chętnie zrobiłby to samo. Też był wkurwiony, jednakże to Saraya mogła kręcić nosem, tracąc praktycznie cały milion dolarów. I to prawdopodobnie przez niego. Prawdopodobnie, bo taka myśl wciąż do Sykesa nie docierała. Wypierał ją na wszystkie możliwe sposoby.
Zatrzymał wzrok na szklance, którą bawiła się w dłoniach — Oddzwoniłbym jeszcze dzisiaj, nie musiałaś się tu fatygować — i rzucił oschle, przesuwając spojrzenie na jej oczy. Nie dał po sobie poznać, że czuł niepokój. — Dojdę do tego co poszło nie tak, ale potrzebuję więcej czasu.
Skoro już przed nim siedziała, musiał to jakoś pociągnąć. Obrał taktykę typu "znasz mnie, wiesz, że nie spierdoliłbym tego umyślnie". Nie potrafił jej natomiast odpowiedzieć co konkretnie się stało. Nie miał pojęcia. Przecież wszystko było zapięte na ostatni guzik.
...prawda?

Saraya Verrone
powitalny kokos
izka
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Ludzkie piękno, może być wyjątkowo niebezpieczne...
Jeśli kobieta miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że położenie, w którym przyszło jej się znaleźć, okazało się niezbyt komfortowe. Miała przed sobą mężczyznę, który pracował z jej rodziną przez kilka minionych lat i nigdy dotąd, nie przydarzyła im się tak karygodna wpadka. Ufała mu. Choć Saraya doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna, obdarzyła zaufaniem Sykesa na tyle, że jeszcze do niedawna, byłaby w stanie powierzyć mu nie tylko swoje pieniądze, ale i być może nawet właśnie życie. Działo się tak, ponieważ Verrone miała co do niego również nieco inne...ambitniejsze plany.
Urodziwa brunetka niejednokrotnie zastanawiała się, co pracujący teraz dla niej detektyw, skrywał pod tymi nieprzyzwoicie drogimi garniturami? Za które przynajmniej w jakimś stopniu, płaciła właśnie ona. Tak miała na niego chrapkę i nawet od jakiegoś już czasu, przestała się z tym kryć. W końcu zawsze dostawała to, czego chciała, więc dlaczego i w tym przypadku, miałoby być inaczej?
Teraz, gdy nareszcie zyskała okazję, aby zobaczyć go nagiego, nie mogła nacieszyć się w pełni owym widokiem. A wszystko za sprawą tego, że gdzieś z tyłu głowy, miała świadomość, że ją zawiódł. Może nawet i zdradził, bo ktoś mógł zapłacić mu więcej? Co, jak co, ale ten facet był wyjątkowo łasy na łatwy zarobek, a to zawsze prędzej czy później, rodziło spore komplikacje...
- Nie musiałam się fatygować? - Powtórzyła cicho, mierząc wzorkiem jego ociekające jeszcze z wody ciało, jakby co najmniej oceniała, czy jednak warto poświęcić mu nieco więcej swojej cennej uwagi i jeszcze cenniejszego czasu? Po chwili, dopiła drinka do końca, odkładając szklankę na stół nieco głośniej, niż zamierzała. - Nie codziennie traci się w głupi sposób, sporą ilość towaru. Towaru, który wart był milion dolarów...- Przypomniała, wstając z gracją że skórzanej sofy. Ona sama w danym momencie wyglądała, jak ten milion, który z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn utraciła. Długie ciemne włosy, opadały falami na jej plecy. Materiał krwisto czerwonej sukienki bardzo dobrze przylegał do tego niemalże idealnego ciała. Niemalże, ponieważ na jej rękach i jednym z ud, widniały zadrapania i kilka innych drobnych skaleczeń, których nabawiła się, uciekając kilka godzin wcześniej przed policją. Szpilki, wydłużały zgrabne nogi, lecz samo spojrzenie kobiety, mogło zmrozić krew w żyłach.
Sara zbliżyła się do mężczyzny, obchodząc go dookoła wolnym, leniwym wręcz krokiem. Wyglądała jak żmija, czająca się na swoją ofiarę, będąc jednocześnie gotową do ataku. - Tyle szmalu nawet ja nie jestem w stanie zarobić własnym tyłkiem..- Rzuciła bezczelnie, stając w końcu naprzeciw Jace'a. - Jak więc myślisz, kto zwróci mi całą wartość straconego towaru? - Zapytała, używając do tego szeptu, gdyż znajdowała się wyjątkowo blisko niego...

Jace Sykes
powitalny kokos
Sara
39 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany detektyw z wydziału narkotykowego. Lubi whiskey, pieniądze i niezobowiązujące znajomości.
Nie czuł się zbyt komfortowo odbywając taką rozmowę w swoim własnym mieszkaniu. Jeszcze mniej komfortowe było to, że wpijała w niego nienawistne spojrzenie, a on nawet gdyby chciał, nie mógł nic z tym zrobić. To ona miała tutaj przewagę.
W normalnej sytuacji zapewne skomentowałby, że poczęstowała się jego whiskey, ale można było powiedzieć, że jej się należało. To był ten typ kobiety, która uwielbiała robić wielkie wejścia, zdążył się już do tego przyzwyczaić. Na język nasuwało mu się nawet pytanie czy ta czerwona kiecka i długie szpile przypadkiem nie były dla niego – tak dla rozluźnienia atmosfery – ale nie był głupi, wiedział, że nie czas na żarty. Wargi Sykesa wciąż układały się w grymas niezadowolenia, a kiedy Saraya wstała z sofy i wolnym krokiem zaczęła go okrążać, mina zrzedła mu jeszcze bardziej. Czuł się jak kawał mięsa. Jak szczur w klatce. Jak sarna na celowniku.
Jego wkurwienie podsycał niepodważalny fakt, że była kobietą, a jak już było wiadome, Jace cholernie nie lubił kiedy rządziła nim jakakolwiek kobieta.
Przez dłuższą chwilę stał w milczeniu, zupełnie jakby starał się odpowiednio dobierać słowa, a tych niepotrzebnych nie rzucać na wiatr. Mógł rozegrać to na tyle dobrze, na ile wówczas się dało, albo otrzymać od niej kulkę w łeb.
„Tyle szmalu nawet ja nie jestem w stanie zarobić własnym tyłkiem”.
Cichutkie, praktycznie niedosłyszalne prychnięcie. Co by nie było, jakoś kompletnie sobie jej nie wyobrażał zarabiającej tyłkiem na cokolwiek. Ale ogólnie rzecz biorąc raczej mało kto był w stanie tego dokonać. W końcu to milion dolarów.
Odbijemy to. — Nie powiedział „obiecuję” ani „jestem tego pewien”, bo gdyby to zrobił, byłby totalnym idiotą. Nie mógł tego wiedzieć. — Na pewno nie od razu, ale odbijemy, a ja dowiem się co poszło nie tak. — Dobitnie podkreślił ostatnie słowa, zapewniając ją o tym kolejny raz, bo chciał żeby dotarło do niej, że tego tak nie zostawi.
Znajdowała się na tyle blisko, że jej perfumy czuł aż nad wyraz mocno. Tym razem to on obleciał jej ciało długim spojrzeniem — Dasz mi się ubrać? — i rzucił, starając się na spokojny ton.

Saraya Verrone
powitalny kokos
izka
ODPOWIEDZ