pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Czas od Halloween do świat mija zaskakująco szybko. Nim się człowiek obejrzy, a w sklepach dynie i trupie czaszki zamienia się na mikołaje i choinki, a sam grudzień staje się licznikiem, który odmierza czas do gwiazdki. Dla Jordana miały to być pierwsze święta po za granicami swojego kraju, na obcej ziemi i bez towarzystwa. Ktoś kto by go spytał o to co czuję, powiedziałby jednogłośnie, że nie chcę takich świąt i że to bujda. Może sama Australia w sobie nie była aż tak okropnym miejscem, ale nijak miała się ona do tego co pamiętał Buchanan i co uważał. W Denver o tej porze, dawno wypatrywał by śniegu, montował choinkę w salonie czy inne ozdoby przez domem, opatulony w czapkę i rękawiczki. Tutaj? Mógł śmiało spacerować w koszulce polo i lnianych krótkich spodenkach i dalej czuć ten upał na ciele. Nie można nie powiedzieć, że nie marzył o tym aby spędzić ten świąteczny czas przy takiej aurze. Ale wciąż dużo było znaków zapytania, jak choćby to z kim ten czas spędzi i jak. Miał paru znajomych w Lorne Bay, dużo życzliwych osób i z wielkim sercem, ale co z tego? Wewnątrz odczuwał smutek i nie mógł się do końca odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Spacerując między straganami na jarmarku, zastanawiał się poważnie czy zostać tutaj czy może wrócić w rodzinne strony. Choinki, świąteczne ozdoby, gwar ludzi dookoła, to było miłe ale wciąż nie takie jak by chciał, jakby oczekiwał.

Omijając kolejny stragan, tym razem ten z chłodnymi drinkami i alkoholem, zatrzymał się niepewnie tak jakby walczył sam ze sobą. Żył w postanowieniu, że się nie napije, nawet jeśli wszędzie dookoła było tyle pokus. Chciał wejść w Nowy Rok, w nowy rozdział, jako ten inny Jordan, ten przyjemny i pełny życia bez dodatku alkoholu w swoim życiu. Dużo rozmyślał odkąd opuścił mieszkanie Halsworth, w nieco gorzkiej atmosferze oraz o słowach, które padły. Nie kontaktowali się ze sobą i zerwali tą znajomość, tą pierwszą ważną dla niego relacje, którą zyskał tutaj po przyjeździe. Czasami łapał się na tym, że chciał wybrać do niej numer, czy może pójść do jej mieszkania, ale finalnie duma była znacznie mocniejsza w tej rywalizacji. Tak czy inaczej Lorne Bay nie było wielką metropolią i było do przewidzenia to, że na siebie w końcu wpadną. Nikt nie mówił, że będzie to spodziewane i stanie się już, ale z drugiej strony.. Kiedy skończyć konflikt jak nie w świątecznym okresie gdy wszyscy są dla siebie milsi? Odwracając się aby odejść od kolejnego straganu, dojrzał znajomą blond czuprynę, a potem także i jej uroczą twarz. Ta zawsze poprawiała mu humor, dawała dużo ciepła, schronienie, czasem niemiłe komentarze ale wciąż.. To jej zaufał najbardziej jak dotąd i to sprawy z nią żałował równie mocno. Ta znajomość nie mogła się tak skończyć, a skoro mieli okazję stanąć oko w oko ponownie, to do dzieła.

- Olive? - zawołał, z dozą pewnej niepewności w głosie, ale nie dlatego, że mogła to być inna kobieta. Tak w ogóle miał obawy czy będzie chciała zamienić z nim chociaż słowo, wracając pamięcią do tamtej kłótni, która spowodowała jego ucieczkę wręcz z jej mieszkania. Być może z ich dwójki, to on tutaj był tym winnym, to on tutaj wyobraził sobie za dużo. I choć trochę czasu już minęło to Buchanana dalej gryzła ta sytuacja, a raczej brak jej odpowiedniego rozwiązania.


Olive Halsworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
outfit wraz z opaską renifera

Olive z kolei czas od feralnego Halloween dłużył się paskudnie. Może dlatego, że tuż przed tym Jordan się wyprowadził, a i Mercury znowu wyjechał. Siedziała sama w mieszkaniu, bez weny i chęci do malowania, w strachu przed wyjściem na zewnątrz czy nie czeka tam na nią kolejne niebezpieczeństwo. Dzięki rodzinie i przyjaciołom zaczęła z tym walczyć udając się na terapię, która przybrała dosyć niecodzienną formę, ale była początkiem powrotu do zdrowia, ale i pewnych zmian w jej życiu. Wciąż podchodziła do obych z nieufnością, której wcześniej próżno było u niej szukać, a Jordan wiedział o tym najlepiej.

Gdzieś w głębi siebie obawiała się, że sprawy z Buchananem potoczą się w taki sposób. Inaczej już dawno zainicjowałaby jakieś zbliżenie, bo przecież miała oczy i nie była obojętna wobec tego jak paradował w jej mieszkaniu w samych bokserkach. Lecz wiedziała, że przekroczenie pewnej granicy zburzy ich relację, dołoży tylko zmartwień i wszystko skomplikuje. Niestety się nie myliła. Olive na codzień unikająca wszelkich związków i stałych relacji, miała nagle w swoim życiu trzech mężczyzn, którzy w pewien sposób stali się dla niej bardzo ważni, ale którzy również zniknęli tak szybko jak się pojawili. Czy miała żal do Jordana o jego słowa i wyprowadzkę? Trochę tak, sprawił jej tym przykrość, bo kiedy on jej potrzebował, ona przy nim była. Wyciągnęła do niego pomocną dłoń, dała schronienie. On natomiast odwrócił się i zniknął. Z drugiej strony miała też żal do siebie o swoje zachowanie, bo może niepostrzeżenie dawała mu złudne nadzieje? Może czuł się pionkiem w jakiejś jej grze? Według niej oboje zawinili i starała się przez ten cały czas nie trzymać urazy.

W ostatnich kilku dniach miała więcej pracy papierkowej niż dotychczas. Przez wypadek w Halloween nie chodziła do szkoły, ale z uwagi na zbliżający się koniec roku szkolnego miała mnóstwo dokumentów do uzupełnienia. Lecz to już miała za sobą, zaczęły się teraz wakacje i miała kilka tygodni wolnego przed powrotem i rozpoczęciem nowego roku. Pracowała też nad swoim strachem, więc w dniu dzisiejszym wybrała się ze znajomymi na jarmark świąteczny. Prezenty już dawno miała kupione, więc przybrała opaskę w kształcie rogów renifera, aby zdobyć drinka w obniżonej cenie. Stała akurat przy jednym ze stolików ze swoją grupką, gdy usłyszała swoje imię. Automatycznie się odwróciła i wytężyła wzrok w poszukiwaniu osoby, która mogła ją zawołać. Dostrzegła go bez problemu i w pierwszej chwili stała zaskoczona jego widokiem. Sądziła, że wrócił do Stanów, bo gdyby było inaczej, to może by zadzwonił? Wpadł do niej? Ale milczał. Jednak teraz stał tutaj, przed nią i zaraz się zreflektowała posyłając mu szczery uśmiech.

- Jordan- powiedziała bardziej do siebie aniżeli do niego i odstawiła kieliszek na blat, aby podejść i go uściskać. Przez chwilę przytulała go mocno, jakby wcale się nie rozstali w złości. Przypomniała sobie to jednak i trochę speszona się odsunęła, ale na niewielką odległość i mu się przyjrzała z bliska. Wyglądał o wiele lepiej niż wtedy, gdy go zobaczyła na przystanku w pewną deszczową noc. - Dobrze wyglądasz- dodała z uśmiechem, nie będąc pewna w jakim celu ją zawołał. Może za szybko się wyrwała z tym uściskiem?


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jordan długo rozmyślał co zrobić i przede wszystkim jak to rozegrać. Chciał aby obraz w jego głowie przełożył się na rzeczywistość i żeby cała rozmowa między nimi potoczyła się inaczej. Wszystko jednak się schrzaniło na tyle mocno, że jednego dnia po prostu się spakował i zniknął, w momencie gdy samej Halsworth nie było w domu. To nie tak, że nie chciał wrócić i zmienić zdanie, przynajmniej dać jej znać niżeli zachować się w taki sposób. Nigdy przecież nie był chamem a już na pewno nie chciał być nim wobec kogoś, kto uratował mu w praktyce życie. Gdyby nie jej dobroć wylądował by na ulicy i być może zamiast się ogarnąć, żyłby w najuboższej dzielnicy miasteczka, niczym szczur spod rynsztoku.

Sam nie miał pojęcia, co się zmieniło w jego głowie po pamiętnym pocałunku, dlaczego tak mocno nie chciał tego wyrzucić z głowy i przejść do porządku dziennego. Przecież sam widział, jak łatwo przyszło to Olive i jak bardzo normalne przyszło im funkcjonowania bez wracania do tamtej sytuacji. Może to był on, a może dziwne przyzwyczajenie do życia z nią, co pchało go na grząski grunt. To jasne, że zaczynał w niej widzieć kogoś więcej niż tylko atrakcyjną kobietę. Pamiętał jednak jej słowa gdy kiedyś rozmawiali na temat związków, sam nie był lepszy gdy zataił temat eks małżonki z Denver. Oboje mieli więc z tym problemem i oboje pewnie szukali pobocznie chociaż ułamka sekundy, w której mogliby poczuć bliskość drugiej osoby. Nie przekroczyli pewnej granicy ale nie było powiedziane, że Buchanan tego nie chciał. Rozmyślał o tym co by było gdyby, być może sam czytał nieco sprzecznie niektóre sygnały. Czare goryczy przelała po prostu ludzka zazdrość, gdy widział kręcących się wokół niej facetów. Jasne, miała do tego prawo, mogła do swojego mieszkania sprowadzać kogo jej się żywnie podobało. Sam Jordan odpuścił pewnej nocy powrót do domu, mając w głowie świadomość iść Olive ma "gościa". Dziwne więc ukłucie napełniało serce Buchanana, o czym pewnie nie miał nawet pojęcia, a co pojął dopiero w chwili gdy wyrzucił swoje żale. Może nie było to czysto w prost, ale mogła to zinterpretować tylko w jeden sposób. Wywiązała się potem kłótnia o wszystko i o wszystkich, co doprowadziło do jego zniknięcia.

Teraz gdy ujrzał ją ponownie, nie miał wcale zamiaru się ujawniać czy nawet ją zaczepiać. Było mu po prostu głupio tak spojrzeć w oczy kobiety jak gdyby nic się stało, a żadne przykre słowa nie padły. Chciał mocno ją przeprosić za swoje zachowanie, które było nie potrzebne to raz, a dwa jeszcze bardziej dokładało do pieca.
Nie oczekiwał od niej żadnej reakcji, w końcu miała swoje grono znajomych i być może dalsze plany na ten wieczór. W momencie jednak ponownie zaskoczył się pozytywnie jej zachowaniem. Nie myślał, że do niego podejdzie a już na pewno nie pomyślałby o uścisku. Przyjął to jednak, głaszcząc jej plecy w miłym geście, takim który trwał chwilę, ale jednak trwał. Rozumiał późniejszy dystans oraz fakt, jak dziwna mogła to być sytuacja dla obojga z nich. - Dzięki. Ty też ładnie wyglądasz, mały reniferku.. - był szczery w swoim wyznaniu, z resztą ładnemu zawsze we wszystkim ładnie, a ona jednak miała ten swój urok. Przyglądał jej się chwilę, próbując odnaleźć w niej tą Halsworth, zabawną i pełną życia. Coś jednak nie grało chyba jednak tak jak powinno, albo tylko mu się wydawało. Wkładając ręce do kieszeni, odezwał się w końcu, szukając słów, które podtrzymają tą rozmowę na choćby chwilę dłużej. - Co u Ciebie? Co słychać? Masz już wolne? - zapytał z delikatnym uśmiechem, zainteresowany tym co u niej. Może to było głupie samo w sobie przez pryzmat tego, że uciął im sam ten kontakt, ale wciąż interesował się jej osobą. Wciąż chciał wiedzieć jak się ma, co robi w wolnej chwili bądź co planuje w urlop, jaki zaczynał się jej z racji końca roku szkolnego. Na poważne rozmowy być może przyjdzie jeszcze czas, pewnie jeszcze sobie wyjaśnią wszystko po kolei, może się dowie o jej wypadku.. Ale teraz? Teraz chciał aby drobna chwila uprzejmości między nimi jeszcze trwała.

Olive Halsworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

To nie było do końca tak, że tamten pocałunek w ogóle jej nie ruszył. Oczywiście, że poruszył. Przecież tygodniami się zastanawiała jakby to było, gdyby w końcu poddała się pokusie. Ale trzymała się tych resztek dojrzałości, które mówiły jej, że nic dobrego z tego nie wyjdzie, a jedynie zbyt skomplikują ich ówczesną sytuację. Wiedziała, że przełamanie tej granicy w momencie, gdy byli dwojgiem współlokatorów, którzy wbrew pozorom, ale wiedzieli o sobie niewiele, może się naprawdę źle skończyć. W ich przypadku nie byłoby mowy o one night stand. Jordan nie mógłby się wymknąć z mieszkania, zanim owa dama by się zbudziła, bo... oboje przecież w nim mieszkali. A budowanie związku z tak grubej rury jak życie pod jednym dachem i to wtedy, gdy Halsworth się zapierała rękoma i nogami, że żadnego związku nie chce, a Jordan miał problemy z alkoholem do których początkowo się nie przyznawał? To nie miało możliwości, aby wypalić. Dlatego Olive wiedziała, że musi przejść do porządku dziennego nad tym pocałunkiem ze wszystkich sił.
Nie chciała kończyć ich relacji, nie chciała żeby się wyprowadzał. Przyzwyczaiła się do tego, że nie wraca do czterech pustych ścian. Przyzwyczaiła się, że ktoś na nią czeka z kim może pogadać czy zjeść kolację. Nie wspominając o otwieraniu ogórków i sięganiu do najwyższej półki. To było niezwykle pomocne!

Gdy pewnego dnia po kłótni wróciła do domu i ujrzała pusty pokój, część jej nie była tym zaskoczona. Dostrzegała znaki, które do tego doprowadzały, ale gdzieś je spychała daleko od siebie, bo uważała, że wtedy wszystko wróci na dawne tory. Ale nie wróciło, a Buchanan zniknął. I to w momencie, gdy najbardziej potrzebowała współlokatora. W momencie, gdy bała się własnego cienia i nawet mieszkając na ostatnim piętrze w budynku, czuła się jakby była obserwowana i podglądana. Nagle mieszkanie samemu jej doskwierało bardziej niż dotychczas. Czasami liczyła, że w końcu wróci, pojawi się w progu, ale nie wracał, więc dlatego uznała, że wyjechał z Lorne Bay. Dlatego widok jego tutaj dzisiaj ją zaskoczył. Może gdyby nie wymówił jej imienia, to by do niego nie podeszła uznając, że skoro bez słowo opuścił ją i jej dom, jest na nią wściekły i nie chce mieć z nią kontaktu. Jasne, to on rozpętał kłótnię, ale ona jakieś powody, małe bo małe, ale mu dała. Lecz nie żywiła do niego żadnej dużej urazy, która sprawiłaby, że w tym momencie udałaby, że go nie słyszy i całkowicie olała.

- Oh dziękuję- uśmiechnęła się przypominając sobie o swoich rogach, które założyła, a o których zdążyła już zapomnieć. - Aniołek to ze mnie żaden, żeby nosić skrzydła, więc skończyło się na reniferku- dodała specjalnie nie poruszając tematu alkoholu, bo nie była pewna jaka jest jego obecna sytuacja. Chociaż musiała przyznać, że wyglądał bardzo dobrze. Świetnie się trzymał, co ją może trochę ubodło? W końcu czy musiał się od niej wyprowadzić, aby zaczęło mu się lepiej układać w życiu? Czy była aż tak fatalną współlokatorką? Ale przede wszystkim była z niego dumna, że zaczął stawać na nogi.

- W sumie to już mam wolne od dłuższego czasu. Ostatnie tygodnie spędziłam w domu ze skręconą nogą, więc zanim zdążyłam wrócić do szkoły, to zaczęły się wakacje- chyba nigdy nie spędziła w domu tyle czasu, co ostatnio. Czas spędzony na kanapie dłużył jej się niemiłosiernie. Szczególnie, że wena jej nie dopisywała, więc nawet nie mogła tego czasu wykorzystać na nowe obrazy. Świadomość tego na chwilę zmyła uśmiech z jej twarzy.- Ale za to zaoszczędziłam trochę pieniędzy, więc zamierzam wyjechać gdzieś na kilka dni z miasta- doprecyzowała z ponownym uśmiechem swoje plany na wakacje. Nie znała jeszcze kierunku swojej podróży, ale wiedziała, że nie może spędzić kolejnych dni zamknięta w czterech ścianach. Musi zacząć działać.
Czując, że ludzie zahaczają o nią zdała sobie sprawę, że stoją w kiepskim miejscu na prowadzenie rozmowy. Przesunęła się trochę na bok, aby aż tak bardzo nie poddawać siebie próbom. Napierające tłumy wciąż napełniały ją stresem i obawą, że zostanie gdzieś zepchnięta. - A co u Ciebie słychać?- gdzie mieszkasz? Gdzie pracujesz? Dlaczego uciekłeś bez żadnego słowa? Miała tak wiele pytań, ale na razie wybrała to najprostsze, najłatwiejsze. Spojrzała na niego z zaciekawaniem i może pewną obawą? Wciąż nie była pewna, czego chciał, a nie chciała się teraz kłócić.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jordan starał się zrozumieć swoje odczucia, a także emocje, które kryły się za ich pocałunkiem. W teorii mógł zrobić więcej, pokazać co o tym myśli, wykonać kolejny krok. Z drugiej zaś strony sam chyba miał z tyłu głowy tą blokadę, która mówiła, że to może się źle skończyć, a on może potem stracić miejsce swojego zamieszkania. To było ryzykowne, bo jednak Olive zajęła ważne miejsce w jego życiu, dała mu schronienie i jako jedna jedyna wierzyła, że może mu się udać i że wyjdzie na prostą. Głupotą byłoby psucie czegoś co w miarę dobrze funkcjonowało i Buchanan miał tą świadomość. Ale to i tak było zdecydowanie za mało aby mógł odrzucić od siebie myśl o tym jak Halsworth wygląda w samej bieliźnie, czy jakie posiada znamiona czy ma tatuaż i inne takie bzdety. Myślał często o takich rzeczach, ale może samo podpowiadał mu bądź co bądź organizm? Był samotny i długo nie spotykał się z nikim, nawet na jednorazowy numerek, a więc może to ta potrzeba mogła się przebijać ponad inne? Nie zrozumiał sam siebie do końca gdy decydował się na to aby zniknąć z jej życia.. I co gorsza nie było to aż tak łatwe, jakby się wydawało w rzeczywistości, bo jednak jego myśli wciąż wracały do blondynki.

Nie wyjechał z Australii, chociaż myślał nad tym dosyć intensywnie. Sam złapał siebie na chwili gdy przeglądał bilety do Denver, ale finalnie żadnego nie zamówił. To nie tak, że skapitulował całkowicie, bo jednak szukał rozwiązania i szukał swego sensu w Lorne Bay. Może faktycznie był zbyt pochopny w swoich decyzjach do tej pory i to było brutalne, ale teraz? Jedyne czego żałował to tego, że uciekł bez słowa i zachował się bardziej jak dzieciak niż dorosły facet. Mógł w końcu postawić sprawę jasno, mógł przedyskutować z nią wiele rzeczy, zanim postawił tylko na swoją wygodę. Gdyby wiedział co ją spotkało, gdyby tylko umiał przewidzieć przyszłość to może i by się zastanowił sto razy nad swoim postępowaniem. Nie miał jednak takich zdolności, a o samej historii różnych zdarzeń w Halloween, słuchał tylko przelotem w radiu. Wszystko poszło w niezbyt dobrą stronę i on to czuł w momencie gdy w końcu na siebie wpadli, na tym jarmarku i w czasie gdy nadchodziły święta. Ona nawet jeśli mieszkała sama, to miała wciąż rodzinę i to nad wyraz b l i s k o siebie. On? Nawet nie wiedział czy nie zostanie sam jak palec w pustym mieszkaniu Joela. Szukał jednak jakiejś ozdoby, czegoś co dałoby mu świadomość, że już wchodzą w świąteczny czas i cóż, nie żałował że ruszył się po straganach. Gdyby tego nie zrobił, nie spotkał by jej, a to nie dałoby szansy na kolejne spotkanie i tak toczyło się to koło życia.

- Ahh, no tak. Halsworth i diablica. Chociaż ja jeszcze nie widziałem jej w Tobie. - miał ochotę się roześmiać, ale pewnie się wstrzymał z tym. Dobrze pamiętał, jak sam wielokrotnie ją nazywał aniołem i w jego oczach nim była. Diabeł? Nawet jeśli to chyba nie poznał Olive od tej strony w żadnym aspekcie. No i tak, pewnie nie zauważył tej informacji o przebraniu czy świątecznym elemencie w ubiorze, co dawało upust na alkohol. W końcu Buchanan od niego stronił dobre kilka miesięcy i o dziwo z pozytywnymi skutkami.
- Co? Ouch.. Cholera.. Aż już wyobrażam sobie co za przewrotna historia za tym skręceniem stoi. - on już miałby ubaw na samą myśl jaki numer odwaliła. Bo przecież w życiu by nie przyszło mu na myśl, że to coś negatywnego i że ta historia, co się za tym kryje, wcale to błahej nie należy i daleko jej do ubawy po pachy. Może gdy się dowie całej prawdy za tym kryjącej to dopiero uderzy się w pierś i to mocno. Ale zgaduje, że szczegółów mu nie zdradzi, przynajmniej nie pośród tylu ludzi i gwaru jaki ich otaczał.
- Wow.. Poleciłbym coś mega, jak wyjazd do Denver na przykład. O tej porze pewnie jest tam trochę śniegu i trochę tam daleko, ale noo... - nie chciał jej tego narzucać, ale przyjemnie było wspomnieć chłód znad oceanu i Stany o tej porze, szczególnie konkretne miejsca gdzie spadał śnieg i czuć było naprawdę magię ś w i ą t. Ale fakt, cieszył się z jej idei i chęci wykorzystania wolnego czasu na coś więcej niż zwiedzanie dobrze znanego Lorne Bay. To zawsze miła odmiana wybyć gdzieś z dala od miejsca zamieszkania, codziennej rutyny i piętrzących się problemów. Gdy sam zauważył krążących ludzi i to, że jakiś grubszy facet na nich wprost zmierza to pewnie i sam pomyślałby aby odsunąć się nieco na bok i uniknąć zderzenia. Musieli pomyśleć o ruchu i miejscu do komunikacji dla innych, a więc odejście na bok z drogi ruchu było mądrym posunięciem. Na tą chwilę nieco żałował, że byli w takim miejscu, które nie sprzyjało do długich rozmów.
- Długo by opowiadać, a nie chcę Ci zajmować tyle czasu. Jest dobrze, radzę sobie jakoś. - przyznał, ale widział iż nie jest pewnie do końca usatysfakcjonowana tą odpowiedzią i nie na to liczyła. Szybko chciał się zreflektować i coś wymyślić, ale może to zbyt chamskie tak się wpraszać? - Jeśli będziesz mieć chwilę między świętami, przed świętami czy po świętach to mogę wpaść na kawę. Pogadamy wtedy o wszystkim. - na jego twarzy wymalowana była powaga, a on sam mocno podkreślił, że chcę aby sobie wyjaśnili wszystko, może przeprosili nawzajem, a na końcu dali update do aktualnej życiowej sytuacji. Poczuł wręcz wewnętrzny obowiązek aby jako pierwszy wyciągnął w jej stronę rękę na zgodę. Przewrotnym było też to, że chciał wrócić do jej mieszkania, a więc miejsca gdzie ich relacja miała swój początek i koniec? Chyba tak to można było nazwać w momencie gdy wyszedł i już nie wrócił.

Olive Halsworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Może i dobrze, że Jordan nie wykonał żadnego kolejnego kroku? To by tylko jeszcze bardziej wszystko utrudniło i skomplikowało. Wystarczy, że mieszkali dalej razem po tym pocałunku, który czuła, że nie był do końca zwykłym pocałunkiem pomiędzy dwojgiem znudzonych znajomych. Chociaż może z kolei, gdyby Buchanan zareagował wcześniej, nie pozwalając aby jego emocje narastały do niebezpiecznych rozmiarów, to nie doszłoby do awantury, która zakończyła się jego ucieczką z mieszkania, gdy ona była w pracy? Może byliby w stanie porozmawiać o tym na spokojnie, dojść do jakiegoś kompromisu? Może gdyby grali od samego początku w otwarte karty, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.

Olive z kolei kilka razy łapała się nad tym, że wołała go w nocy, gdy czegoś się bała. Po prostu momentami zapominała, że już z nią nie mieszka i gdy wybudzał ją hałas ze snu, to kazała iść Jordanowi sprawdzić co to. Jak tylko rzeczywistość do niej docierała, to zastanawiała się czy nie chwycić za telefon i nie zadzwonić do niego. Nie tylko dlatego, że ze stabilizatorem poruszała się po mieszkaniu dwa razy dłużej i nie była w stanie zasnąć przy zgaszonym świetle. Chciała też się z nim skontaktować, aby sprawdzić co u niego słychać. Gdzie się zatrzymał? Czy ma stałą pracę? Czy dalej mieszka w Lorne Bay? Jak mu się układa? Miała tak wiele pytań, ale bała się zadzwonić. To ona uraziła jego męską dumę, to on wyszedł bez pożegnania. Nie chciał mieć z nią już nic wspólnego, więc ona nie powinna o to zabiegać. Powinna uszanować jego decyzję. Jednak dzisiejsza rozmowa zaczęła rzucać na to trochę inne światło.

- Serio? Nawet wtedy, gdy zaczęłam sprzątać Twój pokój?- spytała unosząc brew ku górze i łapiąc się za boki. Tamtego wieczoru zanim doszło do pocałunku, pokłócili się tak, że przedmioty latały. I to z rąk Olive o czym Jordan na pewno musiał pamiętać. W końcu musiał się schylać, żeby niczym nie dostać! Doceniła jednak jego komplement, więc spytała się z lekkim rozbawieniem, które rozpłynęło się, gdy weszli na temat wydarzeń po Halloween. Nie wspomina dobrze tego okresu. - Założę się, że w życiu byś nie zgadł na to jak skręciłam tą kostkę- dodała szybko nieco ciszej, bo nie chciała kontynuować tego tematu. Może niekoniecznie z nim, ale nie tutaj, nie teraz.

Wyobraziła sobie siebie wśród śnieżnej scenarii w USA. Nigdy nie wyjechała tak daleko i chętnie wybrałaby się w taką podróż, ale za pensję nauczycielki i z jej umiejętnościami oszczędzania trochę ciężko to zrealizować. Miała jeszcze pieniądze z nagrody do odebrania, ale wciąż nie mogła się przemóc, aby to zrobić.- Denver i śnieg brzmi interesująco, ale może gdzieś bliżej się zatrzymam. Jeszcze nie wiem gdzie dokładnie, zobaczę- trochę spontanicznie chciała do tego podejść, bo wciąż nie była pewna, czy w ogóle da radę, gdzieś wyjechać. I tu już nie chodzi o kwestie finansowe czy czasowe, a tego czy będzie mieć wystarczająco dużo odwagi.

- Cieszę się bardzo, że Ci się układa, naprawdę- powiedziała całkowicie szczerze, bo przecież zawsze życzyła mu jak najlepiej i może nie jedyna, ale jako pierwsza w Lorne Bay wierzyła, że wszystko mu się ułoży. Małymi krokami, ale do celu. Ale miał rację- ta informacja nie do końca ją satysfakcjonowała, więc spodobała jej się jego propozycja. Potrzebowała jedynie chwili, aby zastanowić się jak to rozegrać czasowo.- Hmm, z rodziną spotykamy się 25.grudnia, więc jeżeli nie masz planów to możemy się spotkać w Wigilię wieczorem. Może zrobimy grilla na tarasie?- zaproponowała, bo ostatnie temperatury zachęcały do spędzania przyjemnych wieczorów na świeżym powietrzu, aniżeli w czterech ścianach. Nie była dalej pewna, co ma jej do przekazania Jordan, ale przyglądając mu się nie dostrzegała wojennych zamiarów, więc chyba nie będzie tak źle? Ona najchętniej wszystko by wyjaśniła między nimi, bo miała wrażenie cały czas, że wciąż wiele nierozwiązanych rzeczy nad nimi wisiało.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Dużo gdybania było w przypadku tej dwójki, on sam nie miał pojęcia jakie myśli mogą krążyć po głowie blondynki. Nie dała mu w pysk i nie odtrąciła go, ale oboje wylądowali w dziwnym stanie, gdzie mieszkanie po jakimś większym zbliżeniu między nimi, było by jeszcze trudniejsze. Jordan przyzwyczaił się do życia w parze, choćby przez fakt iż długo żył w jednym i stabilnym związku, o czym pewnie dalej nie poinformował Halsworth. Może gdyby to zrobił, zrozumiałaby jego zachowanie albo po prostu odebrałaby to wszystko jako powód, dlaczego szukał czegoś więcej w tej relacji. To było pokręcone na swój sposób a szukanie rozwiązania, wiązało się z tym, że ktoś ucierpi prędzej czy później. Tym kimś będzie pewnie Jordan, bo to on jakby nie patrzeć rozpoczął tą burzę, uciekając przed "gradem".

Gdyby wiedział co się u niej wydarzyło, gdyby został i był świadomy, może faktycznie wszystko miało by inny tor, inaczej by się potoczyło. O zajściach w święto Halloween, słyszał z różnych stron i różnych zakamarków Lorne Bay. Policja miała pełne ręce roboty bo dowcipnisiów nie brakowało, a do tego ktoś rozpoczął polowanie na serio, tworząc serię niebezpiecznych i na pewno nie przypadkowych zdarzeń. Buchanan myślał pewnie o tym co u Olive, ale w życiu nie przewidziałby, że ona sama stała się ofiarę jednego z takich zdarzeń. Nie odezwała się do niego, tak samo jak on nie odezwał się do niej. Oboje dumnie walczyli ze sobą, ze swoją siłą aby sięgnąć po ten głupi telefon i wykonać chociaż jedno drobne połączenie. Teraz w chwili gdy usłyszał, że coś się jej przydarzyło i skręciła aż kostkę, było mu po ludzku przykro, że przewagę na rozumem, przejęła głupia duma, urażona przez brak zrozumienia.

- Myślę, że stać Cię na znacznie więcej jeszcze, na coś czego moje oczy jeszcze nie widziały i w sumie to nie wiem czy to dobrze czy źle. - stwierdził rozbawiony w odpowiedzi. Pamiętał doskonale tamten dzień gdy znalazła butelkę i z tego też się zrobiła niezła awantura. Wyszedł i w teorii już wtedy miał zamiar się wyprowadzić, ale no właśnie.. Stało się i pocałunek zmienił delikatnie jego optykę na całą sytuację i na ich relacje przy okazji. Może wyobraził sobie za wiele i to był punkt zapalny, który i tak potem doprowadził do stanu w którym Buchanan podjął decyzje o wyprowadzce. Pomijając to, on na prawdę zdążył ją poznać przez te kilka ws miesięcy mieszkania razem i dojrzał też w jej oczach dziwną zmianę, ale no właśnie..

Nie była gotowa aby mu powiedzieć co się stało i jak doszło do problemów z nogą, a on tylko przytaknął głową na znak, że rozumie ale prędzej czy później zechce poznać tak naprawdę prawdę jaka się za tym kryje. Musieli przecież porozmawiać, a to przy okazji miało szansę wypłynąć na wierzch, jako informacja dosyć istotna bo jakby nie spojrzeć - Jordan martwiłby się o nią, bez względu na to czy dalej drą ze sobą koty, czy może mieć kogoś kto będzie się martwił i głaskał ją po głowie, czy może będzie kazała mu spadać na drzewo. To było już wpisane w dziwną niewidzialną nić, która w jego mniemaniu się wytworzyła między nimi. - Wiesz, ja tylko polecam Ci miejsce. To od Ciebie i Twoich finansów zależy gdzie się wybierzesz. Ważne abyś odpoczęła trochę od tych urwisów i naładowała baterię. - wzruszył ramionami, posyłając jej duży uśmiech. Oczami wyobraźni widział ją w zimowym stroju i pewnie byłby ciekawy jak śmiga na nartach albo czy lepiła kiedyś w życiu bałwana, albo byłby to jej pierwszy. Nie odezwał się jednak więcej, bo to nie jego sprawa tak naprawdę gdzie wyjedzie i będzie odpoczywać albo przy okazji z kim.

- Fakt, w końcu coś się ruszyło. - przytaknął. Było lepiej i on sam tak wyglądał, bez alkoholu i zamartwiania się o jutro, z pracą, którą mu załatwił kumpel i wielkimi nadziejami gdy zdecydował, że chcę pokazać światu swoje wiersze. Oczekiwał, że chociaż one powalą wydawnictwo na kolana, a on złapie swoje pięć minut tutaj na australijskiej ziemi.. - Jezu, wiesz jak dla mnie abstrakcyjnie brzmi grill w grudniu? Jako Amerykanin, otwieram wciąż buzię i zadzieram głowę, w poszukiwaniu śniegu.. Ale cóż, znasz odpowiedź.. - nie musiał chyba odpowiadać, wystarczyło pokiwanie głową i mogła już znać jego decyzje. Potrzebowali takiego spotkania i rozmowy na wszystkie tematy, jakie tylko mogliby poruszyć. Do tego wkraczali w świąteczny czas, a ona doskonale wiedziała, że Buchanan w tym temacie nie ma za dużo opcji. Znów więc okazywała jak dobre ma serce oraz jak zależy jej na tym aby sytuacja między nimi się rozjaśniła na dobre. On nawet jeśli chciał tego spotkania to pewnie wciąż się obawiał, jakie może mieć za sobą skutki. Miał mieszane odczucia ale jeśli chciał dać tej znajomości ostatnią szansę, musiał wyrzucić z siebie w s z y s t k o.

Olive Halsworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive też nigdy nie sądziła, że spotka ją coś takiego. Zawsze wszystkim bezgranicznie ufała, dopóki nie stracili w jej oczach. Oprócz pająków niewiele rzeczy budziło jej strach i potrafiła wyjść z domu nie zamykając drzwi za sobą, bo po prostu zapomniała. Mimo, że nie została napadnięta w domu, a w lesie zabawiono się jej kosztem, to wszędzie żyła w strachu. W końcu człowiek, który zaprosił ją i Mercurego do zabawy zaginął, więc jaką miała pewność czy nikt nie czai się za rogiem? Dlatego sprawdzała zawsze co najmniej dwa razy czy zamknęła drzwi, a idąc ulicą oglądała się za sobą, czy nikt jej nie śledzi. A już na pewno prędko do lasu nie wejdzie.

- Myślę, że to dobry znak. Gdybyś poznał jeszcze większe moi możliwości, to teraz byśmy spokojnie nie gawędzili- przyznała nieco rozbawiona, bo mimo, że mają za sobą pewną historię, to Jordan wcale nie stracił zupełnie w jej oczach. Poznała go jeszcze w czasach, gdy każdy na dzień dobry otrzymywał od niej pełne zaufanie i pomimo kilku zgrzytów, nie miała powodu, aby mu nie ufać. I to nie tak, że nie chciała mu o niczym powiedzieć ze względu na ich sytuację. Po prostu to był wciąż dla niej trudny temat do poruszania przy kimkolwiek. Nawet jej terapeuta musiał do niej podejść dosyć niecodziennym sposobem. Nie chciała też mu się żalić. Radziła sobie, małymi kroczkami, ale powracała dawna Olive. Nie malowała już tak często jak dawniej, ale zaczęła już chwilami chwytać za pędzel. To dobrze świadczyło. Żałowała jednak trochę, że zaczęły się wakacje, bo praca mogłaby jej pomóc poradzić sobie ze wszystkimi myślami, które zaprzątały jej głowę.

- Oh, już tęsknię za tymi urwisami- westchnęła nieco rozmarzona, bo kochała te dzieciaki. W końcu nie pracuje od czasu wspomnianego Halloween. Jak na nią to bardzo długo i gdyby uczniowie jej nie odwiedzali, to pewnie sama prędzej czy później dotarłaby o kulach do szkoły. Ale ten czas ciężko nazwać odpoczynkiem. Dopiero teraz, gdy zaczęła wychodzić z domu czuje, że powraca do żywych, a w jej głowie pojawił się plan wyjazdu. Gdzie? Z kim? Tego jeszcze nie wiedziała.

- To jeżeli zaliczysz świąteczny grill w grudniu w promieniach słońca, staniesz się w jakieś 1/10 australijczykiem- odpowiedziała śmiejąc się z jego wypowiedzi i ucieszyła się, że przystał na jej propozycję. Nie była pewna czy nie będzie mieć planów na Wigilię, bo może zdążył kogoś poznać? Ale najwidoczniej na te kilka godzin będzie mógł się spotkać, niezależnie od sytuacji. - W takim razie wpadnij na 19, adres chyba znasz- dodała puszczając mu oko rozbawiona, a następnie pożegnali się i Olive wróciła do swoich znajomych czując pewien spokój w sercu.


Jordan Buchanan


KONIEC
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ