Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
#5

Gilbert nie był Grinchem, bo ten tak naprawdę nie znosił ludzi, a nie gardził świętami, a to było totalnie zrozumiałe. Zeimer po prostu.. Nie był wielkim fanem rodzinnych spędów. Nie miał nic przeciwkoświatełkom, choinkom czy surfowaniu w czapce Mikołaja, to nie było to. On już po prostu czuł ten wewnętrzny ból spotkań ze swoją olbrzymią rodziną, w końcu skoro dzieciaczków było kilku, to choćby oni sami usiedli do świątecznego stołu, to robiła się spora gromada. A W tym roku pewnie wpadnie do nich Mike, jego kuzyn, skoro był w mieście, jacyś wujkowie, pociotki i inne sąsiadki. A jako, że miał już te swoje trzydzieści pięć lat na karku, to mógł spodziewać się pytań o dziewczynę, po co kupował taki dom, skoro ma w nim mieszkać sam i nawet jabłonki nie chce przy nim zasadzić. No takie gadanie, chyba normalne dla każdej rodziny, która chce dobrze dla swojego dziecka, które nie ma w zwyczaju za bardzo się uzewnętrzniać na temat swojego życia wewnętrznego.
Na szczęście do tego niezbyt wygodnego momentu przy białym obrusie było jeszcze trochę czasu i na razie można było skorzystać z bardziej rozrywkowych sposobów na celebrowanie świąt. A przeciwko temu, to wiadomo że Gilbert nie miał nic przeciwko! Umówił się z kilkoma znajomymi, aby wspólnie napić się świątecznego piwka, zjeść smaczne dania, których na co dzień nie miał, pogadać, skorzystać z okazji, że po zmroku słońce już tak nie pali. No, teraz można było siedzieć, a nawet stać przy barze, ławce, czy co tam było, co organizatorzy zapewnili odwiedzającym. Jego znajomi wciąż buszowali pomiędzy budkami z jedzeniem, sprawdzając co dobrego mają, Gil powiedział kumplowi, żeby ten wziął mu to samo, co bierze dla siebie, jakiegoś burgerka na przykład. A on weźmie piwko i zajmie im jakieś miejsce. No więc jak powiedział, tak zrobił. I stał, jak ten jeden debil, bo wszystkich wsiąkło. Czyżby kolejki do jedzenia było dużo większe niż do tego chłodnego napoju bogów, który wchodził jak złoto po całych tygodniach upału? Być może...
Więc póki był sam i nie wypadało odmawiać tego, by ktoś się do niego dosiadł, to nie mógł odmówić tego kobiecie, która spojrzała na wolny stolik jak na zbawienie. Zeimer i tak już na pewno dziwne wyglądał taki znudzony, posiadając przed sobą dwie butelki piwa. No jakby został wystawiony na jakiejś tinderowej randce. Ale tak nie było. Gilbert mógł się szczycić tym, że nigdy na tinderze nie był. Jak się nie ma innych powodów do chwały, to chyba taki też przyjdzie. -Siadaj, najwyżej się przytulimy do siebie, jak się okaże że moi znajomi jednak nie zrobili sobie konkurencyjnej imprezy, wykluczając mnie z niej w ten mało sympatyczny sposób-powiedział z lekkim uśmiechem. Nie, nie miał przyjaciół gnojków, nie brał takiej opcji pod uwagę, ot coś takiego ślina mu na język przyniosła. A jako że sporo jego pracy polegało na byciu w samotności, to jak miał okazje, to mówił!

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
004.
Romy była… Sama nie wiedziała kim była i czym była, i była to kwestia zarówno dotycząca samych świąt i jej stosunku do tego, jak i taka bardziej życiowo-egzystencjalna. Wiele pytań nadal w jej życiu pozostawało bez odpowiedzi, ale nie do końca się tym na co dzień przejmowała. Od święta tym bardziej, bo jednak mimo licznych niewiadomych, lubiła mieć okazję i jakiś pretekst aby spędzić czas z ludźmi, których lubiła. Jako dziecko nie była fanką świąt zdecydowanie, bo zazwyczaj spędzała je zupełnie zwyczajnie. Do czasu aż nie była na tyle duża, aby wpaść na to, że może wpraszać się do swoich kolegów i koleżanek, żeby móc z kimś ubrać choinkę albo zjeść dobry obiad w ogrodzie. Jej rodzice nie przywiązywali wagi do takich rzeczy. Nie mieli czasu ani ochoty organizować świąt dla córki, nigdy nie próbowali nawet udawać, że święty Mikołaj naprawdę istnieje, a życzenia urodzinowe składali jej po czasie, obiecując prezent później. Najczęściej dostawała w pewnym momencie kilka hurtem, na różne okazje i sama miała zdecydować na co było co. Teraz jednak nie miała już rodziców, miała za to przyjaciół, którzy w pewnym sensie stali się jej pierwszą prawdziwą rodziną. Oczywiście nie wszyscy byli tymi ulubionymi ludźmi na świecie, ale chyba z rodziną też tak trochę było, prawda? Nie znała się do końca na tym, ale tak sobie to wyobrażała.
Dużo rzeczy sobie wyobrażała. Lubiła korzystać ze swojej bujnej fantazji i zastanawiać się, w jaki sposób mogło potoczyć się życie od jednego momentu do drugiego. Lubiła też układać historie w swojej głowie na temat ludzi spotykanych w autobusie, barach czy sklepie. Na pewno jednak nie wyobrażała sobie tego, że ten wieczór potoczy się tak dziwnie, że nagle okazało się, że była w zatłoczonym barze sama, z rozładowanym telefonem. Odwróciła się tylko na chwilę, żeby z kimś pogadać, kogo dawno nie widziała, i miała wrażenie, że fala ludzi wchodzących do baru porwała ją ze sobą. Nieco naburmuszona była tylko przez chwilę. Dość szybko uznała, że przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czy jak to się mówi, i wzięła sobie drinka, rozglądając się uważnie za wolnym stolikiem, których zdecydowanie brakowało. Jej wzrok zawiesił się na dłużej na wolnych miejscach obok jakiegoś faceta, więc przeniosła wzrok na niego w niemym pytaniu, planując nawet podejść i zapytać, gdyby to nie zadziałało, ale jednak okazało się, że nie ma takiej konieczności.
Och wspaniale, dziękuję! — ucieszyła się i posłała mu szeroki uśmiech, dosiadając się do niego. — Hm, może postanowili poimprezować z moimi znajomymi, którzy rozpłynęli się gdzieś w tym tłumie… — zmarszczyła lekko brwi, odwracając się przez ramię, jednak nikogo znajomego nie dostrzegła. — Jestem Romy — przedstawiła się, wyciągając dłoń, aby uścisnąć mu rękę. Kiedyś ktoś jej powiedział, że kobiecie tak nie wypada, ale nie bardzo ją to interesowało. — Nie wyglądasz, jakby porwało Cię świąteczne szaleństwo, jak wszystkich tu dookoła — zauważyła dość śmiało jak na to, że absolutnie się nie znali.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Podejście do świąt, nie tylko tych bożego narodzenia, ale urodzin, dnia dziecka i tym podobnych na pewno kształtowało człowieka w latach młodości. W dorosłości człowiek sam decyduje, czy chce mieć choinkę od Halloween, czy też absolutnie tym się nie przejmuje i spędza pierwszy dzień świąt w bokserkach i z piwem w dłoni. Jak się jest dzieckiem, to trzeba się podporządkować temu, co wybierają rodzice. Można zazdrościć innym wielkiego upieczonego indyka, można zazdrościć tony prezentów pod drzewkiem, czy też totalnego luzu. Gilbert wiedział to po sobie - nie mógł narzekać na swoich rodziców, bo ci nie mieli łatwego życia i na pewno starali się robić co tylko mogli, a jak wiadomo, skoro dzieci była gromadka, to trudno było zadowolić każdego. Teraz, gdy wszyscy byli dorośli, mogli tak naprawdę robić co chcą, celebrować święta jak tylko chcą z tym zastrzeżeniem, że na rodzinny obiad muszą się pojawić.
Nie było tak źle, Gilbert nie zamierzał marudzić. Nawet nie trzeba było go mocno przekonywać, aby wybrać się na jarmarki. Owszem, ta inicjatywa nie wyszła od niego, on wolałby pójść do normalnego pubu, ale skoro inni koniecznie chcą się nawalić drinkami w kubku z mikołajem, czy machać sobie jemiołą nad głową, by zmusić kumpla do śmieszkowego całusa, to spoko.
-Cóż, kim jesteśmy, aby zabraniać im się integrować z konkurencyjną grupą-zaśmiał się. Wiedział, że wśród jego znajomych są takie osoby, którym wystarczy spojrzenie obcej osoby i to było wystarczające, aby nawiązać kontakt, znaleźć nowego kumpla, czy wręcz przyjaciela na śmierć i życie. Gilbert nie należał do takich osób, ale nie był jakimś odludkiem, którego jak się zostawi w jednym miejscu, to znajdzie się go dokładnie tak samo - co wiadomo, skoro sam z siebie zagadnął do ładnej kobiety, która szukała miejsca, aby przystanąć ze swoim piwem. Choć wątpliwe było, aby zaraz tutaj zorganizował jakaś imprezę, integracje czy wyciągnął z kieszeni cards agains humanity czy zorganizować jakiś inny pub quiz.
-Gilbert-również podał rękę. Totalnie nie przejmował się savoir-vivrem, tym co wypada, a czego nie wypada. Jakby w dzisiejszych czasach każdy patrzył na to co wypada i na tej podstawie podejmowali decyzje, to Zeimer nie miałby co robić - nie musiałby śledzić niewiernych żon, czy zajmować się poważniejszymi tematami. Co nie byłoby złe... Ale warto czasem jakieś pieniądze zarobić, aby mieć co włożyć do garnka i za co zamówić sobie drogie piwo na jarmarku świątecznym.
-Dlaczego tak sądzisz? Bo nie mam na sobie szortów z mikołajem, ani opaski z jemiołą?-zapytał z lekkim rozbawieniem. Może było to śmiałe stwierdzenie, ale było prawdziwe. Byli ludzie wokół nich, którzy ubrali się odpowiednio do okazji, a przy barze był gość, który w swoją długą, bujną brodę powpinał niewielkie bombki. -Odważne stwierdzenie, bo Ty też czapki mikołaja na sobie nie masz, a też jesteś tu ze mną-zauważył, choć właściwie nie wiedział, czy kobieta faktycznie wygląda na taką, która nie bawiła się dobrze ze względu na okoliczności... przyrody wokół nich.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Czasami i w dorosłości ludzie byli postawieni pod ścianą i nie potrafili wykręcić się z rodzinnych zobowiązań. Mimo niechęci i własnych preferencji czuli się zobligowani do tego, żeby spełniać cudze oczekiwania. Fakt, że przed nią nikt nigdy takich oczekiwań nie stawiał był całkiem przyjemny w wielu różnych perspektywach. Między innymi to, że sama mogła wybrać to, czy lubi święta i w jaki sposób chce naprawdę je obchodzić. I miała dużą dowolność w kwestii próbowania tego, jakie opcje są dla niej dobre, a jakie niekonieczne. Nie znała konieczności podporządkowywania się do tego, czego chcieli jej rodzice — przynajmniej tak lubiła uważać i utrzymywać przed innymi, bo jednak prawdą było, że przecież musiała dużo nawyków dostosować do tego, że nigdy się nią nie interesowali. Ale przyznanie się do tego nawet przed samą sobą nadal było trochę zbyt bolesne, a ona bardzo nie chciała wracać do nasilonej depresji i stanów lękowych. Dlatego po prostu trzymała się wersji, że ma prawie wszystko miała pod kontrolą.
To byłoby bez sensu. Szczególnie że najwyraźniej my robimy to samo, więc wyszlibyśmy na hipokrytów — zastanowiła się przez chwilę i wnioski nasunęły się same. — Poza tym, czy to nie jest najfajniejsze w imprezach? Poznawanie nowych ludzi, poszerzanie horyzontów i takie tam? — przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się do niego delikatnie. Dla niej przynajmniej tak było, ale może to tylko jej wizja i on miał zupełnie inną? Skoro już na siebie trafili, to uznałą, że warto wymienić się poglądami na tematy istotne. A wiadomo, że imprezy i poznawanie ludzi to bezpieczniejsza strefa niż rozmawianie o polityce, to nigdy nie wychodzi nikomu na dobre.
Dokładnie tak, to Cię zdradziło — przyznała od razu. — A całkiem nieźle byś wyglądał w opasce z jemiołą. Albo w rogach renifera — przyjrzała mu się uważnie, jakby co najmniej oceniała, jaki kolor muszki będzie dla niej najlepszym wyborem na pierwszy oficjalny bal, na który wybiera się wieczorem. — Halo, jestem cała na czerwono — dość teatralnie pokazała na swoją stylizację, przewracając oczami niczym rozwydrzona panna, wyraźnie rozbawiona jego uwagą. — Także chyba mam trochę więcej punktów niż ty — zauważyła, jakże bystrze, unosząc lekko brew. — Jestem spostrzegawcza — dodała jeszcze, chociaż teraz nie mówiła nawet o kolorystyce ich ubrań. — Nie wyglądasz na największego promyczka, więc albo jesteś nieśmiały, co jednak skreśliłam, skoro odezwałeś się do mnie pierwszy, albo za mało pijany, albo nie lubisz świąt — podała swoje strzały. — Albo coś jeszcze innego, na co nie potrafię wpaść, ale może zechcesz się ze mną podzielić — dodała, bo to nie tak, że zakładała, że jest nieomylna. — Wybacz, lubię patrzeć na ludzi i dopisywać im historie, które niekoniecznie mają sens — wyjaśniła mu.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Niezależnie od sytuacji, zawsze trzeba się było do czegoś dostosować. Do tego, jak ktoś się zachowuje, albo do tego, jak ktoś się nie zachowuje. Nigdy w życiu nie jest się zależnym tylko od siebie, to była ta kompleksowość ludzkiego życia. Było to głupie, ale chyba nie dało się tego ominąć, niestety. Tak samo, jak można było stwierdzić, że jest się singlem z wyboru - albo bo wybrało się takie życie, albo bo inni wybrali je za ciebie i niezależnie od tego, jak człowiek się starał, nie był w stanie stworzyć szczęśliwy związek. Jednak w każdej sytuacji trzeba było szukać pozytywów i Romy zdecydowanie powinna cieszyć się, że nie ma obowiązku, aby brać udział w jakiś obrzędach, z piątą wodą po kisielu, jedząc rybę i musząc odpowiadać na niekoniecznie komfortowe pytania.
-O widzisz, dokładnie. To nie tak, że my w ramach protestu, czy żeby zrobić im na złość, czy za karę. My po prostu znaleźliśmy sobie lepsze towarzystwo!-zauważył, totalnie podchwytując ten tok myślenia. I choć doskonale sobie wiedział, że to był tak naprawdę czysty przypadek, że teraz rozmawiał sobie z kobietą. I ich otwarcie na świat i gotowość poznawania nowych osób.
-Po pierwsze, nie nazwałbym tego imprezą, do tego brakuje muzyki, tańców i kilku innych rzeczy-uśmiechnął się. To było wyjście na piwo, coś teoretycznie podobnego, lecz coś mniejszego, bez takiej pompy. Coś, co bardziej pasowało do trzydziestolatków. I nawet jeśli Romeine nie przekroczyła jeszcze tej magicznej granicy, tak Gilbert mógł podarować parę swoich lat i na pewno oboje skończyli by po trzydziestce!-Ale tak, to na pewno jest wielki plus. Bo tak naprawdę, gdzie indziej możesz kogoś poznać? Nie ma wycieczek klasowych, formali, czy innych obozów, a to właśnie tam najczęściej można było poznać nowe osoby-zauważył. Nie, żeby mu brakowało znajomych, czy towarzystwa, ale świeża krew to zawsze coś, co może przynieść powiew nowości. A czy to nie tego człowiek sobie zawsze życzy na nowy rok? Było teraz przed świętami, więc nowy rok za pasem, idealnie się to wszystko składało.
-Nie nie, w rogach mnie byś nigdy nie zobaczyła-zauważył po chwili zastanowienia. Nie, żeby od razu musiało to znaczyć, że ktoś go zdradził i przyprawił rogi, ale jednak jakoś tak skojarzenia tam wędrowały.-A znowu z jemiołą, czułbym się jak ten sim z tym takim zielonym... stożkiem, podwójnym stożkiem nad głową-cóż, zapewne nie grał w simsy od pierwszej części, ale na pewno to się jakoś nie mogło dramatycznie zmienić.
-Owszem, jesteś ubrana na czerwono, jednak nie wydaje mi się, aby to był taki wiesz, mikołajowy czerwony...-powiedział, jakby oczywistym było to, że facet zna się na kolorach. A on ... cóż, nie znał się za bardzo, najlepiej mu wychodziło określanie kolorów za pomocą "ładny" i " brzydki"-Ten nazwałbym bardziej malinowym, pasującym do Raspberry Fizz, który podają w tamtej budce-ha, czuł się z siebie dumny, że tak ładnie wybrnął z tego, lub tylko mu się tak wydawło (Pewnie to drugie....)-Wiesz co, myślę że wszystkie opcje, na czele z drugą, są w pewnym stopniu prawdziwe-szczerze się roześmiał słysząc te teorie na swój temat. -Zdecydowanie nie jestem pijany, nie jestem największym hm... jak nazywają się ci bohaterowie filmu, co uwielbiają święta i są kopnięci na tym punkcie? Ale Grinchem też nie jestem! -powiedział, przerywając swój krótki monolog by napić się piwa. Dobrze, że nie dał się namówić na świąteczne piwo, które barwili na czerwono, czy zielono. -Wiesz, to może być bardzo fajna zabawa, zastanawianie się, co tamta dziewczyna ze skwaszoną miną przed chwilą usłyszała-stwierdził. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, nie poza godzinami pracy. W trakcie swojej służby raczej zastanawiać się nie musiał, bo na pewno miał sprzęt do podsłuchiwania taki sam, jak mieli w Malanowscy i Partnerzy. Choć Zeimer nigdy nie szukał informacji o podejrzanych w wikipedii, jak to robił kiedyś Malanowski!


romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Może niestety, a może wbrew pozorom nie było to wcale takie złe? Rozwiązania jakieś na pewno były, aby to odrzucić ze swojego życia i prowadzić je zupełnie na własnych zasadach, bez zbaczania na to, jak to wpływa na innych. Jednak wiązało się to z konsekwencjami. Z wyrzutami sumienia z powodu egoizmu, które być może z czasem cichły, ale początkowo na pewno dla każdego był trudne. I co gorsza, trzeba było raczej pogodzić się z samotnością. Albo z nieszczerymi relacjami, bo raczej trudno oczekiwać, że ktoś bezwarunkowo będzie chciał być obecny w życiu człowieka, który do końca się nim nie przejmuje. Skomplikowane, dorosłe sprawy i ta cała mistyczna sztuka dobrych wyborów. Nadal często zastanawiała się, jak często podejmowała decyzję, która tylko wszystko komplikowała, zamiast poprawić jej życie, wpędzają się w błędne koło wyrzutów sumienia i rozmyślania, co by było, gdyby… Liczyła jednak, że skoro coraz lepiej z tym walczyła, to w końcu uda jej się tego uniknąć i brać życie, takim jakim było i starać się, żeby mogło stawać się lepsze. A nie pluć sobie bezcelowo w brodę, że kiedyś to mogła inaczej.
Jakich kilku innych rzeczy? — zapytała z zaciekawieniem. — To żadne podchwytliwe pytanie, jestem po prostu ciekawa, jaka jest definicja imprezy dla Ciebie. Zauważyła, że ludzie potrafią mieć bardzo różne poglądy w tej kwestii — dodała. — Albo ja mam — zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami, bo w sumie wszystko jedno. — To prawda. Coraz częściej pracuje się też zdalnie, a trudno zawiera się znajomości na callu w pracy… Zresztą biurowe środowisko chyba też nie jest aż tak różnorodne, jak szkolne przerwy — w sumie nie była pewna, bo tak naprawdę poza prowadzeniem zajęć z malarstwa, Romy zawsze pracowała zdalnie. Tam rzeczywiście poznawałą ludzi, którzy chcieli malować gołych ludzi (albo i nie, ale to była jej specjalizacja), ale jednak grupy przez dłuższy czas były stałe. — Jeździłeś na obozy jako dzieciak? — zagadnęła jeszcze, skoro o tym wspomniał. Tak, była bardzo ciekawska i zadawanie pytań przychodziło jej z ogromną lekkością i naturalnością.
Masz jakiś uraz do reniferów? — zapytała rozbawiona. — Czy po prostu nie chciałbyś ryzykować, że się to do ciebie przyczepi i potem ktoś doprawi Ci rogi? — zażartowała sobie, mając nadzieję, że w sumie to go nie urazi w żaden sposób, bo kto wie, może przeżył coś takiego w swoim życiu. Niestety, wpadła na to dopiero po tym, gdy już wybrzmiało to na głos. — Wybacz, jeśli to niestosowne — dodała więc od razu, żeby się zreflektować odrobinę.
Nie myślałam tak o tym nigdy, ale ma to sporo sensu — zaśmiałą się lekko. — Szkoda że w świątecznych dodatkach nie zmieniają im tego stożka na jemiołę. Może powinieneś im podrzucić ten koncept — podsunęła, bo w sumie uznała, że byłby to miły, tematyczny akcent.
Wow, jestem pełna podziwu w kwestii nazewnictwa kolorów — przyznałą z uznaniem. — Ostatnio dwójka moich znajomych, którzy są rysownikami, kłócili się ze mną, że mój obraz jest zielony, bo co to za kolor seledynowy i trochę straciłam wiarę w ludzkość — podzieliła się z nim tą krótką historyjką. — I to żadne stereotypowe podejście i ocenianie, że faceci się nie znają, jak coś, Ci znajomi byli różnej płci — dodała jeszcze, bo wolała nie wyjść na jakąś seksistkę, czy coś. — Nie mam pojęcia, nazwałabym ich christmas freakami, ale to chyba zbyt ogólne — przyznała, gdy zapytał o bohaterów uwielbiających święta. — Ale cudownie, możemy wypić w takim razie za wyważone podejście do świąt — zaproponowała, szukając przez chwilę tego słowa w swojej głowie.
Mam wrażenie, że to może mieć coś wspólnego z tym, że ciągle zerka w stronę wejścia… I nerwowo bawi się zegarkiem. Może wystawiła ją jej randka? Albo liczyła, że spotka tu kogoś, do kogo wzdycha, ale jednak ta osoba się nie pojawiła? — podsunęła swoje pomysły. — Albo jej znajomi dołączyli do naszych znajomych i jej smutno — dodała jeszcze jedną opcję. Była niestety trochę za daleko, aby zaprosić ją do tego stolika porzuconych.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Życie, to nie je bajka i nikt, nawet sama nutella nie jest nutellą, aby każdy ją lubił. Nie da się żyć cały czas tak, aby być zgodnym z własnym sumieniem czy duchem, ale jednocześnie mocno baczyć na to co inni sądzą, czy przypadkiem nie czują się urażeni, czy obrażeni. To nie było proste, niektórzy całe lata nie potrafili sobie z tym poradzić, czy podjąć odpowiednich decyzji. A to nie było proste, absolutnie. Często wiązało się z dramatami innych osób, czy to szczerym bólem i zawodem, albo udawanym, byle tylko wyszło na jego.
-E... no wiesz.-odchrząknął, bo to miało znaczyć zwykłe "i tak dalej", a nie gotowość do wymienienia kolejnych rzeczy koniecznych do spełnienia, aby spotkanie, czy nasiadówę, można było nazwać imprezą. -Wiesz co, to tak naprawdę zależy, gdzie stawiasz granicę. Ja granicę przy imprezach postawiłem jakieś.... może 7,8 lat temu-wyszczerzył się. No, teraz już był zdecydowanie za stary na imprezowanie po nocach, picie na umór i zmywanie z siebie brokatu. -Nie wiem, dla mnie impreza to raczej środek nocy, nie popołudnie, chyba że kinderbal. Głośna muzyka, dużo ludzi, raczej nie miejsce do rozmów.-to co mówiło miało sens, rysowało jakiś konkretny obraz sytuacji, ale czy to była jakaś mocna granica?-Teraz to lepiej usiąść przy piwku, jeśli chodzi o hałas to może jakiś meczyk. Wiesz, takie emeryckie rozrywki-puścił jej oczko. Nie był stary, choć zdarzało mu się już znaleźć jakiś pojedynczy siwy włos w czuprynie, ale nie przejmował się tym. Nie miał w kieszeni wd-40 na wypadek, jakby jego kolana zaczęły skrzypieć. -No nie, biurowe towarzystwo to zdecydowanie nie przerwa, nawet jeśli z korpo życia akurat mam dobre wspomnienia, bo zawsze w czwartek EOD, po odwaleniu targetów i kajpiajów, wspolnie chodziliśmy pograć w kręgle.-powiedział. Może to był wyjątek potwierdzający regułę, może jednak w świecie służbowo-biurowym można było znaleźć znajomych, czy przyjaciół. -Zdarzało się. Jak cała paczka znajomych ze szkoły jechało, to dało się namówić rodziców, żeby samemu też pojechać-powiedział. Miał same dobre wspomnienia, czy to właśnie z takich wyjazdów, czy też wycieczek szkolnych. I wcale nie należał do tych dzieciaków, których plecaki najbardziej dźwięczały.
-Powiedzmy, że właśnie o byciu rogaczem pomyślałem. Nie, żebym miał jakieś osobiste doświadczenia-zapewnił, na potwierdzenie faktu, że to pytanie ze strony Romy nie było nie na miejscu. -A wiesz czym się różni poroże od rogów?-zapytał, kojarząc ciekawostkę-żarcik, który akurat pasował do tematu. Poczekał chwilę na odpowiedź, ale nie brał pod uwagę, że jego nowa koleżanka nie będzie zainteresowana odpowiedzią. Najwyżej można było się spodziewać, że już wie.-Poroże się gubi, na zimę, a rogi ma się raz na całe życie. W życiu również-przyznał. Może i był to suchar, ale była to też prawda. Jak się raz zostanie zdradzonym, to to zostaje w człowieku na zawsze.[/b]-przyznał, po raz kolejny włączyła mu się nutka filozofowania. Piwa mu polać, to mu przejdzie!
-Szczerze? To ja tylko tak rzuciłem, bo ostatni raz w simsy grałem, kiedy największą zabawą było usuwanie drabinki z basenu, a to była część pierwsza. Nie powiem, który rok, bo bij zabij, ale nie pamiętam-przyznał. Swojego zawodu zmieniać nie zamierzał, bo to mógł być jedyny jego dobry pomysł, więc kariera szybko by się skończyło i nie mógłby iść na emeryturę w wieku 37 lat. A szkoda.
-Mam siostry, to wiele wyjaśnia-cóż, nie żeby znał pierdyliard kolorów i rozróżniał malachitowy od szmaragdowozielonego, ale nie był takim lamusem, co by różowego od czerwonego nie rozpoznał! Choć jakby na świecie było mniej kolorów, to życie byłoby łatwiejsze i nie tylko dla kobiet, ale i dla wszystkich. W końcu ostatnio urządzał dom i miał do wyboru milion, dosłownie, milion odcieni bieli. No luuudu, litości. -Za zdrowy rozsądek-powiedział, unosząc swoją szklanicę do góry aby łyknąć sobie browarka.
-Myślę, że możesz mieć rację. Umówiła się ze znajomymi, albo wręcz wprosiła się, sądząc że będzie tu ktoś konkretny, a tej osoby nie ma. I nie wie, czy czekać, czy też może wrócić do domu z podkulonym ogonem. -powiedział przyglądając się omawianej osobie. To było całkiem urocze, ale bardziej pasowało do licealistek, niż dorosłych kobiet. On, jako mężczyzna mógł śmiało powiedzieć, że jakby laska wyszła z inicjatywą, to zdecydowanie nie miałby z tym problemu. A może by było mu łatwiej ogarnąć, że ona może oczekiwać hm... zainteresowania. Tak to powiedzmy. Ta dziewczyna na pewno nie szukała chłopaka na jednonocną przygodę, lecz na romantyczne randki.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Wyzwania były fajne, Romy zawsze je lubiła i często stawiała je sama sobie. Zostało jej to od czasów, gdy była dzieckiem i nikt inny tego dla niej nie robił, więc sama musiała znaleźć sposób, aby mknąć do przodu i podnosić swoje umiejętności. Rozwój to w końcu ważna rzecz, której nie warto zaniedbywać. Więc teoretycznie to dobrze, że pewne kwestie w życiu wcale nie były takie proste. Z drugiej jednak strony było to męczące i przede wszystkim często stresujące, szczególnie gdy tych wyzwań zbierało się za dużo i człowiek nie bardzo wiedział w co ma ręce włożyć i jak zrobić tak, żeby być szczęśliwym i jednocześnie nie robić krzywdy innym swoimi wyborami. Ale też pamiętając o swoich granicach. I o granicach innych. I o możliwościach. I generalnie o wszystkim. Trudna sprawa, dużo zachodu. Może dlatego Romy było dość dobrze bez żadnych super poważnych deklaracji i tego, że bliscy ludzie w jej otoczeniu nie byli prawdziwą rodziną, bo z tą nie miała za bardzo kontaktu? Nie zastanawiała się nad tym nigdy, tak właściwie.
To skrajne imprezowanie — zaśmiała się. — A brokat niestety jest bardzo nieekologiczny, więc lepiej go omijać — dodała. Nie była typem ekologicznego świat, który odmawiał sobie w życiu wszystkiego i chciał każdego nawracać, ale uważała, że takie drobne rzeczy warto sobie odpuścić na rzecz rybek w oceanach, które i tak jedzą za dużo mikro plastiku i uświadamiać innych, że czasami takie drobnostki naprawdę sporo zmieniają. — Ale rozumiem, to chyba zdrowe, że dorosłeś do momentu, że odpuściłeś picie na umór — dodała z rozbawieniem. Ona nadal nie bardzo, ale to też w znacznym stopniu wynikało z tego, że nie miała zbyt wielu zobowiązań poza pracą. A pracę miała na deadline'y, nie na etat, co znacznie ułatwiało beztroskie, imprezowe życie. — Trochę brzmi emerycko, to prawda. Nagle widzę, że jednak nie jesteś najmłodszy, jak tak o tym wszystkim mówisz… — trochę bezczelnie się z niego nabijała, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że właściwie się nie znali. — Dla mnie impreza może zaczynać się w południe w domu, wcale nie musi lać się na niej alkohol, a ludzi wcale nie musi być jakoś bardzo dużo. Ale muzyka jest niezbędna, mogłaby być trochę lepsza niż to, co leci tutaj w tle — przyznała, dzieląc się z nim swoją wizją. Dla niej trochę impreza była stanem umysłu, jakkolwiek by to nie brzmiało. I z muzyką chyba nie była zbyt obiektywna, skoro towarzyszyłą jej ona praktycznie zawsze i wszędzie.
Jestem bardzo szczęśliwa, że połowy z tego, co mówisz nie rozumiem — wyszczerzyła zęby w pięknym uśmiechu. Korpo gadka nigdy nie była jej domeną i im więcej lat miała na karku i więcej przepracowała, tym lepiej zdawała sobie sprawę z faktu, że nie nadaje się do pracy w korpo żadnym. — Co robisz w życiu, skoro rzuciłeś już pracę w korpo? — mówił o niej w czasie przeszłym, więc wnioskowała, że aktualnie miał inne miejsce zatrudnienia niż duża, międzynarodowa firma z dynamicznym, młodym zespołem. Pewnie dlatego, że jak już ustalili, nie był zbyt młody. — Dziękuję za tę ciekawostkę, nie miałam pojęcia. I nadal nie rozróżniam jelenia od kozła i łania od sarny, ale teraz czuję się chociaż odrobinę do przodu w tym zakresie — naprawdę było to coś, co planowała zapamiętać! Czy się uda to już inna sprawa.
A poza simsami w coś grałeś? — zapytałą z zaciekawieniem, jakże wyrozumiale nie komentując tego, że właśnie się jej przyznał, że najmłodszy to nie był! Pokiwała głową z uznaniem na informację o powodach znajomości kolorów, bo jednak wbrew pozorom nie było to takie oczywiste. Miała wielu kolegów, którzy mieli siostry, a nigdy i tak nie zwracali na to uwagi. Kwestia chęci mimo wszystko.
Chyba wybrała tę drugą opcję, szkoda — westchnęła Romy, patrząc jak omawiana kobieta zostawia niedopitego drinka, kładąc obok niego kasę dla barmana i najwyraźniej zbiera się, aby przecisnąć przez ten tłum do wyjścia. — Ten gościu obok też wygląda na rozczarowanego. Myślisz, że chciał do niej zagadać? — zerknęła z zaciekawieniem na swojego towarzysza. — Tylko jeszcze nie zdążył wypić wystarczająco, więc zabrakło mu odwagi? — tak się zdarzało, chyba każdy był w takim miejscu w swoim życiu.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Niektóre wyzwania były fajne, napędzały rozwój, czy dobrą zabawę. Jednak niektóre wyzwania były po to, by pokazać człowiekowi temu, jak marnym pyłem jest, nastawione na przekraczanie swoich granic, strachów i obaw, a to w większości przypadków było nieludzki. To był najlepszy ruch do tego, aby nabawić się traumy i potwierdzić słabe mniemanie o samym sobie. Choć to i tak trzeba było rozdzielić na wyzwania stawiane samemu sobie, gdzie nawet przełamywanie barier było przemyślane, a także na te stawiane przez kogoś innego. Gilbert chyba był za stary na to, aby w ogóle chcieć zadawać się z ludźmi, którzy chcą go za wszelką cenę zmienić. Totalnie utożsamiał się ze stwierdzeniem If you don't want me at my worse, you don't deserve me at my best. Bo to twierdzenie, które kojarzyło się z jakimiś zdesperowanymi nastoletnimi dziewczynkami, tak naprawdę był całkiem mądry. I głęboki.
-A nawet nie każ mi zaczynać o brokacie..-machnął ręką. Tak, brokat był bardzo nieekologiczny i w ogóle był beznadziejny. Niedawno zaprosił do swojego domu jedną ze swoich sióstr, która miała jakąś taką bluzeczkę z błyszczącymi dekoracjami... Siostra wróciła do siebie, a miliardy upierdliwych błyskotek zostały w jego mieszkaniu. Totalnie nadawał się na naczelnego hejtera brokatu, nawet jeśli myślał o sobie, a nie o zwierzętach morskich. -Tak, moja wątroba też jest za to wdzięczna. Teraz to najwyżej kropelki naleweczki na trawienie po obfitym obiedzie u mamy zostają-zaśmiał się. Nigdy nie groziło mu bycie alkoholikiem, ale ostatnio coraz rzadziej w ogóle czuł to przyjemne szumienie w głowie. -AUĆ-mruknął tylko pod nosem, ale cóż. Najmłodszy już nie był, ale to nie był dla niego problem. Dobrze mu było po tej trzydziestce, choć wciąż nieidealnie. -No dobra, z miejsca widać, że jesteś młodsza i zdecydowanie wiesz jak się zabawić, nie to co ja. Nie oceniam, mówię to z małym cóż, podziwem-przyznał, oblizując swoje wąsy, które stworzyły mu się po wypiciu większego łyka piwa, które wciąż na niego czekało w szklanicy, rozgazowując się.
-Powinnaś się cieszyć, choć nie da się ukryć, że część tych słów niestety już wdarło się do codziennego języka i można usłyszeć na placu zabaw, jak mama woła do małego Jonny'ego wracaj do mnie na asapie! co dla mnie powinno być zgłaszane do pracowników socjalnych jako znęcanie się nad dzieckiem-przyznał. Nie, żeby chodził po placach zabaw, nie trzeba było go nigdzie zgłaszać. Jednak Romy na bank wiedziała o co chodziło jej nowemu koledze. Niektóre słowa zbyt swobodnie wchodziły w codzienny język i wychodziło co najmniej dziwnie, aby nie powiedzieć, że traumatycznie.
-Widzisz, jedno z drugim jest powiązane. Na rogach znam się jak mało kto, nie dlatego że jestem myśliwym... A prywatnym detektywem. Gilbert Zeimer, do usług-powiedział, podając dłoń kobiecie, aby oficjalnie się przedstawić. Może był tylko pracownikiem tego biura detektywistycznego, ale był bardzo zaangażowany i szukał wszędzie nowych zleceń. A jemu na nich zależało mocno, bo chciał robić ambitniejsze rzeczy!
-I'm 90's baby. Sporo czasu spędzałem poza domem, mam kilkoro rodzeństwa i absolutnie nigdy się nie nudziliśmy-przyznał. Tak, należał do tego pokolenia, co wybijało okna piłkami i im więcej miało się siniaków, tym bardziej można było chwalić się dobrą zabawą i szczęśliwym życiem.
-Podejrzewam, że on sądził, że jak przyjdzie na jarmark, to poczuje ten świąteczną atmosferę, której wyjątkowo w tym roku nie czuje ani trochę. -powiedział. Nie ma co myśleć zero jedynkowo, że faceci to tylko myślą o kobietach i randkach, oni też czasem lubią poczuć magię świąt. Może coś takiego stało się w życiu tamtego gościa, że grudzień 2023 nie jest tak przyjemnym miesiącem jak w poprzednich latach. Może zerwał z dziewczyną, może po raz pierwszy ze względów służbowych nie mógł wrócić w rodzinne strony. Trudno powiedzieć.


romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Niestety, ludzie mieli dość nieznośną i przede wszystkim bardzo przykrą tendencję do tego, żeby zamiast uczyć się na błędach, przeżywać mocno porażki i wychodzić z nich nie z wnioskami, a z traumą. Zamiast patrzeć na to, że jednak podjęli próbę i starali się na tyle, że nie polegli już na starcie, byli załamani, że nie docierali do lini mety. A przecież to nie do końca tak, że musieli. Sama droga i próba też była ważna. No i należało pamiętać, że życie bywało zmienne. Dlatego też często po drodze okazywało się, że po prostu zmieniało się z różnych przyczyn kierunek, a nie potykało o własne nogi, zdzierając kolana. No głupio. Ale może coś w tym powiedzeniu rzeczywiście było. Ona się nad tym za bardzo nie zastanawiała, bo nie myślała do końca o tym, kiedy jest najlepsza, a kiedy najgorsza. Ale pewnie było to spowodowane w znacznym stopniu faktem, że Romy chyba nigdy nie była w jakiejś super, super poważnej relacji. I nie chodziło tylko o te natury romantycznej, ale tak ogólnie, z innymi ludźmi też. Miała niby najwspanialsze przyjaciółki dwie, jednego przyjaciela, ale jednak chyba tutaj to nie działało — nikt z nich nigdy nie odwalił czegoś takiego, co byłboy bliskie przekreślenia tego, co mieli. Z rodzicami nie była związana, rodzeństwa nie miala, więc no jakby gdzieś jej to umykało.
I kieliszek czerwonego wina raz na jakiś czas, żeby zapewnić sobie dobre ciśnienie krwi? — zaśmiała się lekko. Ciekawe, czy ona sama kiedyś dotrze do takiego etapu. I jeśl tak, to kiedy?
Heej, sam to powiedziałeś — uniosła dłonie w obronnym geście, bo przecież dokładnie tak było, sam przed chwilą mówił o emeryckich zabawach, ona grzecznie podchwyciła. — Nie martw się, nie wyglądasz jeszcze tak, jakbyś przyszedł dzisiaj opijać ostatni rok przed emeryturą — zapewniła go rozbawiona. — Ja jestem po prostu zabawna i zabawowa — uznała. — Zawsze byłam, a to nie tak, że jestem jakąś gówniarą już. Po prostu młodo wyglądam — skromność? Aktualnie najwyraźniej nie znała takiego pojęcia. — Czasami nadal proszą mnie o dowód, a tak naprawdę wcale nie mam daleko do trzydziestki — nie krępowało jej to w żaden sposób. Wiek nie był dla niej tematem tabu, tak samo jak wiele innych kwestii, o których dużo ludzi nie chciało rozmawiać. No ale szanowała ich preferencje.
Auć, to nie brzmi jak szczęśliwe dzieciństwo — przyznała, wzdrygają się lekko. — Chociaż, może jednak jest. Nie wiem, nie będę oceniać — poprawiła się od razu, bo cóż. Nie znała tych ludzi, więc nie było co wyciągać pochopnych wniosków.
Uuuuu, najs. Prowadziłeś jakąś głośną sprawę? I jakie sprawy najczęściej dostajesz a jakich nie bierzesz? — zapytała z zainteresowaniem, przyglądając mu się, bo bardzo ją zaciekawił. — Wybacz, to dla mnie nowy świat, nie znam żadnego innego detektywa — dodała, bo jednak miała świadomość, że mogła wyjść na jakąś przytłaczającą.
Brzmi miło. Chociaż ja nie jestem pewnie jednak dużo młodsza, więc też dużo czasu spędziłam na świeżym powietrzu. Ale poza tym byłam geekiem, więc sam rozumiesz. Kółko fizyczne, tworzenie gier, granie w gry i wymienianie się komiksami — zaświeciły jej się aż oczy na te wspomnienia. Piękne czasy.
Ach, smutne — przyznała, przyglądając się człowiekowi, którego obgadywali, a gdy on złapał z nią kontakt wzrokowy, wyraźnie wyczuwając, że ktoś na niego patrzy, ona posłała mu pokrzepiający uśmiech, tak na poprawę dnia może.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Nie da się ukryć, że coś w tym było. Tylko to było dość łatwo wytłumaczalne - ludzie szli na łatwiznę, a mieć traumę, albo chociaż uraz po czymś było o wiele łatwiej, niż nauczyć się na błędach. To przecież jak z żałobą, są kolejne etapy, które prowadzą do (w miarę) szczęśliwego zakończenia. Nic dziwnego, że człowiek jest urażony, czy nawet obrażony tym, że coś go złego, czy nieprzyjemnego spotkało. To była norma, coś okej. Tylko trzeba było się otrzepać i coś z tego wynieść. A to już wymagało trochę samozaparcia. Jak człowiek dostaje jeden cios za kolejnym, to nagle odechciewa mu się spinać, by się podnieść. Jak się dostawało gonga w nos tylko raz na jakiś czas, to było to o wiele łatwiejsze. Niezależnie, czy to były jakieś problemy sercowe, służbowe czy cokolwiek innego.
-Nie, wino to już brzmi jak totalna rozpusta, nikt nie uwierzyłby, że to tylko w celach zdrowotnościowych-uśmiechnął się. No, żarty żartami, jednak starość nie radość. Już nie dało się pić całą noc i być świeżym z samego rana, by pracować do samego wieczora. Teraz alkohol się piło dla smaku, nie dla tego, żeby czuć przyjemne krążenie procentów w żyłach. Niby jedno z drugim się wiązało, ale jednak to były dwie osobne sprawy.
-Dobra, dobra. Nie jestem aż takim starym zgredem, mam też poczucie humoru. I wiesz co? Wcale nie tęsknię za czasami, kiedy miałem 20 lat...-powiedział, bo tak też było. Może było to związane z tym, że wtedy szukał siebie i nie był do końca zadowolony z tego, jak wyglądało jego życie. Co innego ostatnie lata, kiedy wszystko zaczynało klikać. -Auch, teraz uznam że ja tylko jestem zabawny... Choć i tak brzmi to lepiej, niż śmieszny-przyznał, Różnica niby nie była duża, ale jednak bardzo znacząca. -Chyba nie tęsknisz za czasami, kiedy musiałaś go wyciągać non stop?-zapytał z ciekawością. Raczej spotykał się z tym, że jednak ludzie woleli być starzy, po trzydziestce, niż gówniarzami. Miało to sens, wiadomo, ale jednak było dość zaskakujące.
-Omg, nie wiem o czym mówisz. Dorastałem w najlepszych czasach na świecie. Niby już liznąłem tej całej rewolucji elektroniczno-telefonicznej, czy jak to nazwać, ale też wszystko co dobre z ery przedcyfrowej mnie też dotyczyło.-wyjaśnił. Rodzice nie kontrolowali go non stop, śledząc jego komórkę i dzwoniąc co pięć minut, ale mógł się umówić z kumplem na granie na komputerze, a pierwszej dziewczynie wysyłać smsy. No serio, to był wspaniały czas. Nie zazdrościł dzieciakom w dzisiejszym świecie, ani trochę.
-Nie jestem żadną Nancy Drew, żebym specjalnie mógł przebierać w sprawach. Nie zapominajmy też, że mieszkamy w Lorne Bay, tutaj nie ma jakieś mocno spektakularnych spraw. -przyznał. No i też nie chciał mówić, że czeka aż ktoś zostanie porwany czy zaginie, bo to jest coś, nad czym najchętniej by pracował.
-Nie, żebym chciał Cię wyśmiewać, ale geek i świeże powietrze chyba nie bardzo idą w parze, co?-zapytał, upijając swojego piwa. Rozejrzał się także po tłumie, bo jednak gdzieś jego znajomi zaginęli. A mieli przynieść coś do jedzenia! -Ups. Zostaliśmy przyłapani-brawo prywatny detektywie, dałeś się przez przypadek przyłapać na obserwowaniu. Mądrze, doskonale to o tobie świadczy.-Bierzemy na celownik jakąś następną osobę?-zapytał. Jego znajomych nie było widać, ale kto wie, może Romy miała więcej szczęścia i ktoś z jej paczki ją zaraz porwie?

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Pewnie żaden psycholog by się z tym nie zgodził, ale jednak Romy nie miała takiego wykształcenia ani wiedzy, więc nie mogła się odnieść do tego specjalnie profesjonalnie. Chodziła na terapię, trudno było w jej przypadku tego uniknąć, więc nasłuchała się trochę mądrości i krążyła dość zagubiona, szukając odpowiedniego rozwiązania i reakcji, aby poukładać swój szajs, ale to nie czyniło z niej żadnej specjalistki. Traumy jednak bez wątpienia mocno zniszczyły jej wiele kwestii w życiu, więc w jej przypadku pójście na łatwiznę okazało się niesamowicie kosztowne, niestety. Pozostaje mieć nadzieję, że inni radzili sobie z tym tematem lepiej i potrafili przemyśleć sprawę nieco wcześniej, a nie dopiero, gdy doprowadzili się na skraj.
No nie wiem, podobno nadal istnieją lekarze, którzy głoszę tę teorię, mimo że już dawno udowodniono, że jest ona mocno naciągana — i wiele osób w to z jakiegoś powodu chciało wierzyć, jakby potrzebna była im wymówka, aby tego wina się napić. Co brzmiało już jak poważny problem, z którym warto zgłosić się do specjalisty. — Ale to dobrze, nie brzmi to tak naprawdę zdrowo w żadnym aspekcie — zdecydowanie, nie chciałaby swojemu nowemu znajomemu musieć podrzucić ulotki o spotkaniach anonimowych alkoholików czy innych odwykach.
Nie zaprzeczam, jesteś całkiem zabawnym gościem — zapewniła go, uśmiechając się ładnie. — Jaką miałeś nagłupszą przygodę, jako dwudziestolatek? — zapytała z zaciekawieniem, przekrzywiając głowę i przyglądając mu się z zainteresowaniem. Być może przekraczała jakąś jego granicę w zakresie tego, o czym chciał mówić, ale zawsze mógł jej o tym powiedzieć, wtedy da mu spokój. Dla niej było to raczej nic takiego, bo zdecydowanie należała do osób ciekawskich i otwartych, które lubiły rozmawiać o różnych rzeczach.
To prawda, bycie śmiesznym brzmi nie do końca fajnie. Chociaż chyba ludzie czasami używają tego zamiennie z zabawny i nie do końca mają coś złego na myśli — zastanowiła się przez moment nad tym, ale ostatecznie i tak wzruszyła ramionami, bo skąd mogła wiedzieć na sto procent? No nie mogła, mogła tylko gdybać, co całkiem lubiła robić, jak pewnie już Gilbert zauważył.
Chyba nie. Chociaż nie wiem, nigdy się nie zastanawiałam nad tym za bardzo, lubię żyć teraz — zamiast zastanawiać się, czy będzie lepiej albo czy kiedyś było fajniej i milej, i super, i dlaczego nie można do tego wrócić. Takie podejście kradło w życiu sporo czasu i zabierało momenty, które mogły okazać się bardzo miłe i ciekawe na rzecz tęsknoty za czymś, do czego nie było jak wrócić.
Nie o tobie mówię, tylko o tym dziecku od asapów — zaśmiała się. — Ale jak mówiłam: nie oceniam, każda rodzina ma inne potrzeby i zwyczaje i wcale nie muszą być one dla jej członków dziwne czy złe — jej rodzina co prawda była jednoznacznie pojebana, ale też nikt się tym nie przejmował i przeżyła, prawda? Prawda. Także no nie ma co się rozwodzić, jak się nie zna sytuacji.
Rozumiem, nie znam się na tej branży, chociaż pewnie zdziwiłabym się, ile małżeństw w rzeczywistości wynajmuje detektywa, żeby śledzić swoją drugą połówkę… — dla niej było to coś, co widziała tylko na filmach, więc nie miała informacji i statystyk z pierwszej ręki. — Skąd pomysł na ten zawód? Byłeś fanem Bonda, komiksowych bohaterów czy kręci Cię rozwiązywanie zagadek i tajemnic? — opcji było wiele, więc — znowu — była ciekawa!
To zależy, jak kto sobie radzi. Jak budowaliśmy swoje własne mini łodzie podwodne albo zdalnie sterowane koparki to musieliśmy siedzieć na plaży. A w domku na drzewie najlepiej się czytało komiksy, grało w planszówki i układało wszelkie plany — także sporo tego czasu na zewnątrz było. Aż się uśmiechnęła szeroko na wspomnienie tego domku na drzewie. Nie był on jej, rzecz jasna, ale rodzice jej przyjaciół byli przyzwyczajeni, że bywała w ich domach częściej niż w swoim. — Hmm… Może tych dwóch gości? Myślisz, że są tutaj na podryw i dlatego każdy jest taki skupiony, czy po prostu się pokłócili? — wskazała dyskretnie na dwóch dziwnie naburmuszonych typów przy stoliku kawałek dalej.

Gilbert Zeimer
ODPOWIEDZ