Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
jayanti wyland
004.
Dennis ciągle czuł się jak turysta w Lorne Bay, mimo iż to tutaj właśnie się urodził. Czasami nachodziły go myśli, co by było gdyby został i tutaj się rozwijał, zamiast od małego podróżować, wyjeżdżać, a potem wracać. W grę wchodziło tyle opcji w jaką mogło pójść jego życie, tyle możliwych scenariuszy mogło przecież napisać życie. Może nie był kimś kto dużo rozmyśla i gdyba, ale gdy zwiedzał niektóre urokliwe lokalizacje w mieście to żałował, że poznaje je dopiero teraz, gdy już jest dorosłym i ma dłuższą chwilę na to. Sezon miał się zacząć dopiero po nowym roku, a on sam mógł przecież trenować tutaj w Australii, bez konieczności latania do Europy czy Stanów. Załatwił sobie w końcu też i symulator, który miał mu pomóc w efektywnym trenowaniu, pod nowy bolid i znane trasy torów, które były w kalendarzu F2, w której to jeździł. Miał też w sumie blisko do Melbourne na tor, gdzie mógłby śmiało o tej porze roku trenować bo wiadomo jakim klimatem raczyła Australia, w momencie gdy gdzieniegdzie pojawiał się mroź i śnieg, tutaj było gorąco i idealnie na tego typu treningi i ogólnie przyzwyczajanie się do temperatury na zewnątrz plus tej w bolidzie.
Pomijając jednak już sam fakt tego co słychać u Dennisa, dzisiaj rozbijał się po okolicy w poszukiwaniu cukierni, a raczej kogoś kto robi ciekawe wypieki. Miał adres i niby stronę do kontaktu, ale z racji swojej miernej wiedzy na temat dzielnic i ulic w Lorne, błądził jak dzieciak we mgle. Nie, to nie były przysmaki dla niego, chciał coś na Halloween, coś śmiesznego i zabawnego, bo jego kumpel przy okazji miał urodziny. Chciał ciastek z napisem "my big dick" czy innego tego typu, których zdjęcia widział na wspomnianej stronie. Nie miał kompletnie pojęcia o osobie, która się tym trudniła, ale pomyślał za tą wyobraźnie i uważał to za szalony - sprzedawać takie produkty. Rynek jednak zmieniał się dynamicznie, tak samo jak upodobania ludzi i w teorii aktualnie to nie powinno nikogo dziwić, że ktoś coś wymyślił. Potrzeba rynku matką wynalazku, czy jak to tam inaczej można ująć.
Wysiadł w końcu, parkując na poboczu swoje auto, potężny czarny SUV od Range Rovera, kolejny plus posiadania bogatego sponsora, od razu nasuwał kto tutaj jest grubym kotletem. Nie robił jednak na szczęście spersonalizowanych tablic rejestracyjnych, więc nie mógł go nikt na szczęście rozpoznać. Dla swojego dobra jednak wyposażył się w okulary przeciwsłoneczne i czapkę z logo Ferrari, bo jakże inaczej. Marzył o tym, że kiedyś dołączy do tego zespołu w Formule 1, stąd to uwielbienie.
Może i wyglądał trochę na kretyna, albo kogoś kto z daleka widać, że się kryje ale hej! Miał już mały wakat fanek, które obserwowały każdy jego krok, znajdując czasami różne sposoby aby znaleźć właśnie jego. Dmuchał na zimne, gdy przechadzał się po okolicy, bo jednak głupi ruch, ktoś go pozna i już będzie miał przechlapane. Czy to duże ego? Może je miał, ale teraz był po prostu zwykłym facetem, klientem i po prostu Dennisem. W lokalizacji miejsca, które szukał pomógł mu chyba szyld? Chyba?
Tak czy inaczej w końcu znalazł sprawczynię zamieszania i cóż, odruchowo musiał ściągnąć okulary bo cóż, troche go ścieło. No chyba to logiczne przy spotkaniu gdzieś przypadkowo swojej eks?
- Wyland? - zapytał, chociaż wcale nie musiał, miał oczy i pamiętał dokładnie tą ładną twarzyczkę. Nawet jeśli ich znajomość trwała tylko przez gorące lato, pamiętał. - To Ty? W sensie, to Ty zajmujesz się wypiekami? I to Twoja strona? - dodał zaraz, wpatrując się przez chwilę w stronę internetową, którą miał odpaloną, a którą to potem jej pokazał. Wszystko chyba się zgadzało i adres i też dane kontaktowe, które jakimś cudem pominął wcześniej, a które inicjałami zdradzały przecież prawdę, której nie ukrywała.
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
cukierniczka & właścicielka firmy — sugar bakeshop & hopeless.pl
24 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Everything is hopeless, but we manage anyway.
#numer

Jayanti za to czuła się tu jak jakaś starsza pani, która zna każdą z tych uliczek i podejrzewa, że nic nowego ani odkrywczego się już tutaj nie wydarzy. Wpadła w dziwną monotonię, mimo że dopiero co zmieniła miejsce zamieszkania i rozkręca swoją firmę, więc zdecydowanie nie było to coś, co powinno mieć teraz miejsce. A jednak miało. Jakby jej czegoś brakowało. A może po prostu od dziecka miała wpojone, że sama jest niewystarczająca, więc teraz uważała że wszystko co ma też do końca wystarczające nie jest? Tak, to była bardzo depresyjna myśl, ale Jaya nic nie mogła poradzić na to, że ostatnie właśnie takie sie za nią kręciły. Chyba dobrze, że nie żyła w świecie Harry’ego Pottera, bo przy dementorze mogłaby bardzo szybko zginąć. A z drugiej strony mogłaby spróbować zaklęcia expecto patronus i może on by przegonił ciemność z jej życia?
No i tak, dzisiaj była w cukierni, pracowała ciężko na swoje życie i utrzymanie, bo przecież nikt jej za darmo nie nakarmi, nie ma co się łudzić. Pół życia starała się o swój własny dobrobyt i musiała sama o siebie dbać, teraz to też nie miało sie zmienić. I akurat dzisiaj przygotowywała torty na chrzty, klasyczne, niebieskie i różowe, słodkie i banalne, ja to na takich uroczystościach bywa. Akurat je pakowała do pudełek, kiedy usłyszała, że ktoś przyszedł, więc wyszła z nimi w rękach i postawiła na blacie - dzień dobry czy… - no chciała zapytać, czy oni po odbiór… ale zamiast tego zobaczyła cholernie znajomą twarz i cholernie przeszywające oczy. - um.. no.. no tak, to właśnie ja - zapewniła go, wskazując na siebie trochę pokracznie - a ty… nie odbierasz właśnie tortu na chrzest, co? - no musiała się upewnić! Dawno się nie widzieli, więc sporo mogło się w jego życiu pozmieniać… a potem zerknął na to co jej pokazywał i uśmiechnęła się lekko.
- Tak, zajmuje się wypiekam i tu i na stronie. Ale tu jestem tylko pracownikiem i robię tęczowe torty na dziecięce urodziny i białe, połyskujące zdobienie tortowe konstrukcje na wesela… a w domu robię to co widzisz na stronie. A co, chcesz złożyć jakieś zamówienie? - no dziwnie się czuła od razu przechodząc od razu do konkretów… no ale dziwnie go było zobaczyć po takim czasie jakoś. Dennis Rosberg to była osoba, o której dawno nie myślała... a tu proszę.
ur my type (of blood)
nick autora
cami, nico, remi
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
Trochę było mu wstyd, z faktem że pochodzi z Lorne, a tak naprawdę jest trochę zagubiony w mieście jak turysta, jak taki dziecko we mgle. W teorii to nie była jego wina, musiał wyjechać aby doskonalić się w sporcie, w którym to i on i jego rodzice widzieli szanse dla niego na dobre i dostatnie życie. Nie mógł tak po prostu zostać w Australii i dojeżdżać w różne miejsce, niestety ale to było poświęcenie, które poniekąd się opłaciło. Aktualnie Dennis zyskiwał i na sławie i popularności, ale także zarabiał co raz więcej, a kto wie co mogła jeszcze przynieść przyszłość. Aktualnie dobrze się stało, że miał chwilę przerwy od treningu i mógł dłużej zabawić w rodzinnych stronach, wciąż też dokuczał mu nadgarstek, którego kontuzji się nabawił na surfingu. Nie żeby coś, ale był kolesiem przesiąkniętym sportem i adrenaliną, kiedy nie jeździł bolidem, szukał w innym miejscu tej dawki odpowiednich emocji, aby utrzymać się w formie. Co prawda nie było do końca mądrym uprawiać sporty wyczynowe, bo to wiązało się z ryzykiem utraty zdrowia, ale robił jednak to co chciał i tak jakoś wyszło. Z drugiej strony dobrze się stało, miał więcej czasu dla siebie i swoich przemyśleń. Poniekąd wchodził w taki decydujący wiek, na to aby rozwinąć swoją karierę i trafić do wyższej kategorii wyścigów. Jeśli nie teraz to kiedy? Mógł łatwo przepaść jako ten wiecznie młody i nieskończony talent.
Dzisiaj jednak miał plany aby znaleźć cukiernie i chociaż sam cukru unikał ze względu na rygorystyczną dietę i fakt, że nie mógł przekroczyć danej wagi, potrzebował coś załatwić. Sprawa wiązała się z urodzinami kumpla, którego szanował i którego poznał wieki temu, który nie patrzył na słupki jego popularności ani nie był z tego blisko Rosberga. Chciał aby było śmiesznie i też aby coś mieli od życia sami goście, a skoro już trafił na tą stronę, to poszukiwał sprawczyni tego też zamieszania. Nie wiedział z początku, że to Wyland może stać za tym, nawet pewnie nie pamiętał iż zajmowała się cukiernictwem i miała do tego dryg! Ale pamiętał, jak piękna była i jakie to krągłości miała, to jako rasowy facet zapamiętał na pewno.
- Hej... - nie żeby coś, ale na jej widok pojawił się na jego twarzy wielgaśny uśmiech. Nie była to jakoś bardzo zręczna chwila, ale nie rozstali się w złości aby rzucać obelgami czy unikać swojej osoby. Nawet jeśli byli kiedyś razem to jako młodzi ludzie, mieli to prawo aby popełniać różne błędy i przeżyć lato życia na przykład. Bo on to tak pamiętał jako wakacyjną miłość. - Chrzest? Żartujesz sobie ze mnie? Jestem na to za młody i za piękny. - przyznał z rozbawieniem w głosie, bo jednak takie coś nie wchodziło u niego w grę. Full focus miał na swoją karierę i przyszłość, owszem lubił też seks i przyjemności, ale dbał o to aby żadnej swej partnerki, szczególnie tych na jeden raz, nie zaciążyć.
- Ah... No tak, tutaj grzecznie, a za ścianą nie. Trochę jak z Tobą i Twoim charakterem, pamiętam doskonale. Ale fakt! Chciałem coś na urodziny kolegi, coś śmiesznego i z jajem. Dosłownie. Na stronie masz fajne babeczki z napisami i też figurą pozowaną na męskie przyrodzenie. Wezmę takich ze sto lekko. - zarządził, chowając telefon do kieszeni, gdy już przestawił jej wzór, który znalazł na stronie i który to go interesował. W domyśle jednak nie chciał tylko skupiać się na tym, aby zamówić co chcę i nara, chętny był na wymianę zdań, na sprawdzenie co u niej słychać i co tam ogólnie ciekawego się w jej życiu dzieje. To nic, że byli dla siebie eksami, to nie kwalifikowało ich do zbywania się i unikania na każdym kroku, da się tak normalnie funkcjonować w takiej przestrzeni jako dwójka normalnych ludzi. Chyba.

jayanti wyland
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
cukierniczka & właścicielka firmy — sugar bakeshop & hopeless.pl
24 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Everything is hopeless, but we manage anyway.
To w sumie nie był żaden wstyd, po prostu miał życie, które go powiodło w nieco inne strony i rejony. A miasta, nawet takie małe mają to do siebie, że jednak się zmieniają, rozbudowują, przebudowują i tak dalej przez te dwadzieścia lat. Nawet osoby, które się wychowały znając każdą cegłę, po takim czasie mogą się dwa razy zastanowić w którą stronę skręcić. I tak naprawdę to jeśli był szczęśliwy ze swojego życia, to nie powinien czuć się winny, bo ewidentnie gdyby tutaj został, mogłoby wszystko wyglądać zupełnie inaczej. Zamiast czuć się jak turysta, mógł czuć pogardę do tych uliczek i zakątków, które znała aż nazbyt dobrze i kojarzyły mu się z marzeniem, za którym nigdy nie miał okazji podążyć. A to chyba gorsze niż porażka, nawet nie zaryzykować, nie spróbować. Na pewno Dżaja wolałaby żeby @dennis był szczęśliwy, nawet jeśli nie z nią, to nie była przecież sfrustrowaną babą…
- No ktoś miał odbierać tort na chrzest o tej porze, nie jest powiedziane że dla własnego dziecka - uniosła brwi i zaśmiała się cicho - ale dobrze wiedzieć, że niektóre rzeczy się nie zmieniły. Mam rozumieć, że tortu weselnego też tutaj nie szukasz? - uniosła brwi, bo skoro już jej powiedział, że jest bezdzietny, to mogła i dopytać czy także bezkobietny. Nie żeby oczekiwała czy myślała o sobie… zamiast… no nieważne, zwykła ciekawość, co nie.
- Ooo, już się zaczynają personalne wycieczki? Też mam wspomnieć co lubiłeś za ścianą? - uniosła brwi może i nieco zbyt zaczepnie, ale trochę ciężko jej było zachować powagę, kiedy był taki zaczepny i tak ładnie się do niej uśmiechał. - Tak, robię na swoje konto w swojej firmie, tutaj przychodzę coś zrobić tylko jak nie mam odpowiedniego sprzętu na chacie albo potrzebuje większego piekarnika. Same babeczki, czy tort też? - zapytała, zaciekawiona, a potem wzięła swój notes, który zawsze miała przy sobie, żeby notować ewentualne detale zamówienia. - Kiedy te urodziny i które to? - zapytała, bo to też było ważne, musiała jakość wpleść to w swój grafik, który bywał napięty. Ale czego się nie robi dla dawnego… przelotnego… czegoś.
ur my type (of blood)
nick autora
cami, nico, remi
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
To było nic innego jak wakacyjna przygoda, miłe dwa miesiące przygód i eskapad, które na pewno zapadły w głowie Rosberga. W momencie gdy wyjechał być może wspominał ją do momentu aż nie poznał innej, albo nie poderwał Europejki, jednej czy dwóch. Byli młodzi i mieli swoje ambicje, cele i plany. Jego kariera miała to do siebie, że dużo podróżował i dużo wyrzeczeń podejmował w drodze na sam szczyt. W chwili gdy wrócił na stare śmieci, trudno było mu na nowo ogarnąć to miasto i różne kwestie, ostatni raz zaglądał tu jak był mniejszy, potem bywał tutaj jedynie w przerwie między sezonami. Czasami więc odnosił wrażenie, że nie zna tak dobrze Lorne Bay jak powinien, skoro tutaj się urodził. Ale to nic złego też, skoro odczuwał błogość i cieszył się na rodzinne kąty, na zwiedzanie miejsc i surfing po morzu - wszystko byle coś robić i być cały czas w ruchu. Dużo mu do tego szczęścia nie było potrzeba, nie był aż tak skomplikowany w budowie.
Zaskoczyła go tym pytaniem, że pewnie by się mógł zachłysnąć, że o to go w ogóle posądza, może widziała jakieś fotki, które robił z dzieciakami na Insta? A może faktycznie w gablocie, którą mijał czekał taki tort.
- Nie, na pewno nie szukam. Daj spokój - ja i dzieci? Ja i wesele? Coś ty, to nie ten etap życia. Nie zapowiada się aby to szybko się zmieniło. - i tak, chyba specjalnie to dobitnie podkreślał, tak aby wiedziała co i jak u niego. Nie miał aktualnie nikogo, a że był też pamiętny i lubił czasem wrócić w wstecz do danych sytuacji, to oczywistym, że wspomniał Wyland, jej ciało i pewne umiejętności, które posiadała...
- Skądże.. Ale możesz mim ładnie przypomnieć co.. - przyznał i nawet nonszalancko oparł się o blat, aby spojrzeć na nią tymi maślanymi oczami. Chyba było w tym trochę flirtu, a tak niewiele robił i się prawie wcale nie starał - to chyba był automatyzm, który wyzwalała obecność całkiem niezłej eks.
- Rozumiem, macie tutaj większy i lepszy sprzęt. Ale to dobrze świadczy o Tobie, masz łeb do interesu i kręcisz swoje lody na boku. W sumie... jedno i drugie może być. - dopowiedział, skoro już mu to zasugerowała, a on nie był chciwym aby skąpić na porządne słodkości dla kumpla. To był wręcz przejaw tego jakim darzył go szacunkiem i że poważnie widział w nim bratnią duszę. - Urodziny za dwa tygodnie. Dwudzieste pierwsze, więc sama rozumiesz - muszą mieć power. No i też niewiele czasu zostało, więc... - no miał nadzieję, że w tym swoim magicznym notatniku znajdzie miejsce i czas na coś takiego. Babeczek pewnie musiało być lekko około stu może, a tort też jakiś większy i typowo o wyglądzie męskiego przyrodzenia najlepiej bo jak ma być na grubo, to niech będzie. - Dasz radę? Zapłacę podwójnie, a może przy dobrych wiatrach też się załapiesz na imprezę, co? - nie żeby właśnie nie dopytywał ją o jej plany na tamten termin no i przy okazji o fakt czy może wpaść. Sama oczywiście, bez jakiegoś pakero u boku. Może nie było to najrozsądniejsze wchodzić do tej samej rzeki po raz drugi, ale kto wie może dało radę by się wykąpać? Wciąż bowiem uznawał ją za wielce atrakcyjną i całkiem apetyczną, jak te jej babeczki..

jayanti wyland
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
cukierniczka & właścicielka firmy — sugar bakeshop & hopeless.pl
24 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Everything is hopeless, but we manage anyway.
Dżaja lubiła takie przygody. Były niewymagające, przyjemne i pozornie zaspokajały to, czego potrzebowała, ale nie chciała się przyznać. Pomijając oczywiście typowe fakty, jak to że seks jest zdrowy, cholernie przyjemny i ważny w piramidzie człowieka, potrzebowała też wtedy bliskości, bezpieczeństwa i po prostu dobrej zabawy. Nie była gotowa na głębsze zobowiązania, na przyjmowanie jakichś uczuć i ich odwzajemnianie. Prawdę mówiąc to w swoim życiu dawała z siebie tak wiele swojej rodzinie, że niewiele tego już chyba w niej zostało. Albo jeszcze nie spotkała kogoś, kto mógłby to w niej rozbudzić i odnaleźć w jakimś zapomnianym kącie. Ale Dennis Rosberg nie był człowiekiem, który chciał tego w niej szukać. Od razu wiedziała, że szukał dobrej zabawy i właśnie na tym się skupili.
- No czy ja wiem, dawno się nie widzieliśmy, a takie rzeczy mogą wydarzyć się nagle i niespodziewanie. Oglądałeś Ojca chrzestnego? Skoro Michael Corleone może zrezygnować z kogoś, kogo gra Diane Keaton, to nikt nie jest bezpieczny - zauważyła z rozbawieniem. chociaż nawet nie wiedziała czy był zaznajomiony z tym klasykiem. I czy w jego guście bardziej była pierwsza, czy druga żona młodego Corleone.
- Czyli co, dalej dobrze się bawisz i skupiasz na karierze? - zapytała z lekkim uśmieszkiem, no bo trochę miała wrażenie, że czas się teraz zatrzymał między nimi. Albo przyszło jakieś deja vu.
Zaśmiała się wesoło na jego spojrzenie i flirty i pokręciła z rozbawieniem głową - nie wiem czy mam czas na takie lekcje historii - przechyliła lekko głowę w bok - ale kto wie - dodała, nie zamykając jednak drzwi, bo czemu by miała? Dennis był jakimś symbolem beztroskiego i całkiem szczęśliwego czasu… albo chwil po prostu, kto by nie chciał czasem zapomnieć o zmartwieniach i zgubić się w chwili?
- Nawet nie wiesz jakie. To nie tylko babeczki, ale cała platforma, gdzie rozwodnice mogą spieniężyć wszystko, co albo dostały od byłego męża, albo im o nim przypomina - przyznałą z błyskiem w oku. Miała jeszcze troche planów na Hopeles… ale na razie była tu i teraz i musiała odkładać hajsy.
- No dobra, może się to udać - odpowiedziała po chwili kalkulacji - i jasne, z chęcią wpadnę i wypije drinka za jego zdrowie - no bo czemu nie!
- Dobra, to teraz ten moment, żebyś mi opowiedział o swoim kumplu, co lubi, jakie ma życiowe traumy z których można się nabijać, jakie ma poczucie humoru i oczywiście, jak widzisz tort - uniosła brwi, przygotowując się oczywiście do notowania.
ur my type (of blood)
nick autora
cami, nico, remi
Kierowca/sportowiec — Cały świat
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Raczkujący kierowca rajdowy, przyszły mistrz F2 a potem F1
Wakacje były i są pięknym czasem dla człowiek aby i odpocząć i poszaleć w nieco innym klimacie i towarzystwie. On nie ukrywał się ze swoimi zamiarami gdy wrócił do Lorne po kolejnym sezonie, odpoczywając i robiąc to, co przez cały sezon za bardzo nie mógł. Od razu się zgrali w tym czego chcą i czego potrzebują, obyło się bez wielkich deklaracji czy wyznawania sobie dozgonnej miłości. Czy ona w ogóle miała w tym przypadku warunki do kiełkowania? No raczej nie, choćby ze względu na styl bycia Rosberga i skupieniu się na karierze i tym co będzie za kilka tygodni gdy i tak wyjedzie z Lorne na kolejne tourne po świecie. Dlatego też w miłej atmosferze rozstawali się po tym jak spędzili miłe i niezapomniane lato. Jednak Dennis miał w pamięci to jakie umiejętności posiadała Wyland i jak ładna też była. To nie tak, że zapisywał sobie w notesie każde imię dziewczyny, ale przynajmniej ona miała coś w sobie, że ją zapamiętał.
- Miałem w planach obejrzeć! Ale jednak czasami nie mam aż tyle czasu, a zaległości filmowe i serialowe moje już wołają o pomstę do nieba. Rozumiem jednak sens słów. - chociaż historii nie znal tego klasyku, to pewnie i tak to wygoogluje gdy zostanie sam, choćby po to aby wiedzieć co to znaczy i jak ta historia wyglądała. - Kariera tak, zabawa mniej. Ale fakt, trochę sobie odbijam jak to w przerwie między sezonami. To prawda. - nie żeby coś sugerował, że może na przykład znalazła się nowa pani na wakacyjny romans. Zresztą chyba nie musiał jej się z tego tłumaczyć nawet jeśli, dużo by wiedziała gdyby zajrzała na jego instagram, gdzie mniej jest imprezek, a więcej treningów czy to z siłowni, czy z toru w Melbourne.
- Oj wiem, że się w głębi bijesz z myślami... W końcu wszyscy wiemy, że było przyjemnie.. - nie żeby właśnie znów się do niej przymilał, ale na jego twarzy zagościł ten cwany uśmiech, który mogła dobrze poznać, tym bardziej w takich chwilach gdy myślał właśnie o jednym...
- Grunt, że interes się kręci! - uznanie w jego głosie sugerował, że jest dumny z tego jak sobie radzi. O nim głównie mówiono, jak o osobie która wygrała w totka czy po prostu miała szczęście. Co prawda nie był nigdy bogaty ale teraz gdy się takim stawał, dostrzegał ten jad, którym obrzucali obcy ludzie jego i innych sportowców czy po prostu gwiazdy.
- Okej, więc wpadniesz. To możesz odhaczyć w pierwszej kolejności. Aaaa.. hmmm.. co do specjalnych wymagań.. To po prostu ma być śmiesznie i tyle. Nie jest jakimś wielkim poważniakiem, po prostu jajcarz. Więc mogą być małe i duże peniski, może nawet jakieś kobiece piersi. Co wymyślisz, ufam Tobie i Twojej kreatywnej główce. A co do tortu, mogę Ci podesłać jego foto i jakby dało radę, aby na przykład dać jego twarz na końcu fujarki? Wiesz co mam na myśli? Bo jednak kutas z niego, wyrwał mi jedną dziewczynę pewnej nocy... - wybuchnął śmiechem widząc pewnie jej minę, ale nic. Były to luźne akcje i nie chował aż takiej urazy, chociaż taki tort mógłby mieć spore konsekwencje, ale bynajmniej pewnie i tak nie wiązałoby się to z zakończeniem przyjaźni. Byli w końcu młodzi i w podobnym wieku, na powagę przyjdzie czas..

jayanti wyland
baby it's cold outside
nick autora
brak multikont
cukierniczka & właścicielka firmy — sugar bakeshop & hopeless.pl
24 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Everything is hopeless, but we manage anyway.
Jest to prawda, wakacje to super sprawa. Zima niby też, ale jednak człowiek potrafi się zajebać w wydarzeniach, które ten rok jednak podsumowują. No i potem wychodzi jak wychodzi z grami na forach. Aleee na szczęście Jaya była nieco dokładniejsza w swojej robocie, niż ja w odpisach w ostatnim zajebiście gorącym okresie, gdzie żaden weekend nie można przesiedzieć na dupie. I tu kiedy pracowała w cukierni, a już w ogóle później, kiedy rozkręcała swój biznes, dawała z siebie sto procent. Tak jak kiedyś nie mogła dać siebie w stu procentach swojemu bratu… ale nad tym to może jednak się lepiej nie zastanawiać. Ostatecznie to ona tu teraz była i żyła, a on nie. I bardzo możliwe, że gdzieś po drodze planowała sobie jednak żyć na pełnej, więc spotkanie Dennis Rosberg było dla niej jak powiew świeżego powietrza, bo on też robił co chciał i przy nim.. no po prostu świetnie się bawiła, za dużo nie myślała. No gdzie wady? Najwyraźniej albo o nich oboje zapomnieli, albo może wcale nie były takie istotne after all.
- O tak, nawet nie wiesz jakie to przyjemne być własną szefową - uniosła brwi - nawet mi się podoba rozstawianie ludzi po kątach.. ludzi znaczy mnie - dodała, żeby nie było wątpliwości, że zmieniła się w jakąś superwoman.
- No dobra, to pomóż mi przy kawie - zaproponowała, bo skoro już tutaj był, to mógł się na coś przydać. Zaczęła mu więc przedstawiać różne smaki, kolory i wzory do wyboru, tak żeby jakoś spisać ładnie to zamówienie. I na pewno na tort mu zaproponowała z dystansem coś fajnego, no a potem powiedziała, że jasne, na imprezę z nim pójdzie… bo właściwie czemu nie? Czasem warto podejmować ryzyko! I spróbować wejść do tej samej rzeki… chociaż to nie jest możliwe, bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki nigdy.

/zt x2
ur my type (of blood)
nick autora
cami, nico, remi
ODPOWIEDZ