dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Zmiany, zmiany, zmiany… Tak Harper określiłaby to, co ostatnio zadziało się w jej życiu. Skończyła studia, rozpoczęła staż w The Cairns Post, a nawet wreszcie zrobiła prawko, do którego przez parę lat zabierała się jak pies do jeża. I nagle okazało się, że brak zajęć na studiach oraz brak marnowania długich godzin w komunikacji miejskiej do Cairns odblokowały w dobie Harper kolejne wolne godziny. Czy panna Callaway cieszyła się z tego powodu? Ani trochę. Uwielbiała mieć jakieś zajęcie, a widok wypełnionego po brzegi kalendarza sprawiał jej satysfakcję. Wolny czas zapełniała wolontariatem, luźnymi researchami pod kolejne artykuły, a także zintensyfikowała swoje spotkania ze znajomymi. Zwłaszcza z tymi, z którymi przekładała kolejne spotkania, bo im również przez ostatnie miesiące ciężko było znaleźć chwilę w swoich grafikach. Jednak dzisiaj nie zamierzała spotkać się z Sage na chwilę. Raz – miały sporo do nadrobienia. Dwa – obie miały powody do świętowania. A co to za świętowanie, które kończy się po jednym drinku?
Szczęśliwie udało im się dorwać dwa miejsca na chokerach przy barze, skąd miały widok na całą salę – również na rozkładającą się na lekkim podwyższeniu ekipę organizującą dziś wieczór karaoke. Harper pomyślała sobie, że ekstra, popatrzą sobie na ludzi wygłupiających się na scenie, a same będą mogły poczuć się jak jakieś jurorki w talent show. 2 razy tak, przechodzisz dalej albo: niestety, ale to nie był twój wieczór. Sama była zbyt trzeźwa, żeby się skusić na umilanie klubowi czasu swoim śpiewem… i na pewno nie upije się tak, żeby chcieć tam wskakiwać. Prawda? Prawda??
– Powinnyśmy rzucić monetą, czy pijemy najpierw za moje zdrowie, czy za twoje – roześmiała się, kiedy barman podał im drinki. Harper wybrała taki, jaki najbardziej jej się podobał, nie pytając nawet co on ma w środku. – No dobra, to lecisz z apdejtami. Tylko z każdym po kolei, żebyś czegoś przypadkiem nie pominęła – zaznaczyła. Yup, Harper była ciekawską bestią. I chciała wiedzieć WSZYSTKO.
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.



No właśnie - całe te zmiany, zmiany, zmiany, których z takim uwielbieniem Sage wyglądała całymi już latami, niczym najdoskonalszą nagrodę za cały dorobek jej ciężkiej pracy połączonej z inżynierskimi studiami, na samym końcu - efektownie, pod samym napisem meta - okazały się być jednym wielkim scamem. Dobrze, może trochę w tym momencie hiperbolizowała i zdecydowanie przesadzała w temacie tego jak rzekomo paskudnie poukładało się jej wszystko, ale hej - Sage Gilmore czasami bywała malutką dziewczynką w trybie księżniczki i mogła mieć swoje fochy. Zresztą nie było przecież tak ostatecznie paskudnie, bo w jej życiu przynajmniej pojawił się Alfie i trzeba było przyznać, że wiele rzeczy tym uratował, w tym i jej energię. Tą złą zresztą starała się wykorzystywać co najwyżej w ten sposób, przez co na codzień mogła być chodzącym słoneczkiem i jedną wielką radością (pewnie czasem irytując tym wszystkich wokół, ale kto by się przejmował?). Którą zamierzała się dzisiaj podzielić ze swoją kumpelą. Uwielbiała Harper do żywego, dziewczyna znała każdy jeden jej sekret, wiedziała jak wybujałe życie towarzyskie Sage prowadziła do tej pory i nie robiła jej z tego powodu wyrzutów, zamiast tego skupiając się na moralizatorskich gadkach dotyczących tego, że ma nie dać się zajechać w tych nieszczęsnych dwóch pracach, bo z kim jak nie z nią będzie tak nonszalancko popijać drineczki przy ploteczkach?
Nowy tryb życia Sage jednak zbyt mocno przypominał ten stary, w którym to nie miała specjalnie czasu na choćby podstawowe czynności życiowe, kiedy zatem w końcu udało się jej zagospodarować ociupinkę czasu dla kumpeli, leciała tutaj jak na skrzydłach.
- Nie mam drobnych. Ale za to jeden w y b o r n y pomysł - trzaśnijmh po jednym na każdą nóżkę, za zdfogie twoje i moje naraz. Wydaje się być sprawiedliwie - uśmiechała się szeroko i najpiękniej, najwidoczniej mocno ze swojego pomysłu zadowolona, a i takie - mogłoby się wydawać zdradzieckie - tempo zdążyło się już odpowiednio wrosnąć w ich spotkania. Przechyliła swojego drinka na raz, uznając że skoro Harper w alfabecie ma pierwszą literę swojego imienia wcześniej, czas odstawić fikołka i pozwolić mówić tym, co mieli mniej szczęścia i grzeją tyły. Sage Gilmore, proszę zaczynać.
- Jeden robię ja - zaczęła, machając barmanowi swoim pustym już kieliszkiem. To zniewaga, że jeszcze bie załapała się na dolewkę. - A jeden ty. I tak w kółko, aż wyczerpią się nam tematy. Zarządzenie rady ministrów wchodzi w życie właśnie teraz! - klasnęła bezgłośnie w dłonie i nie czekając specjalnie na dodatkowe oklaski zapraszające ją do rozpoczęcia swojego pierwszego tematu, najpierw chrzaknęła, by w końcu przemówić: - Zacznę od bomby, którą nie dzieliłam się w wiadomościach, bo... w sumie nie ma się czym chwalić. Kilka tygodni temu po awanturze numer 666 matka zażądała, żebym wyprowadziłam się z domu. Mieszkam teraz w takiej śmiesznej chatce z białym płotkiem, na podłym Sapphire Rover - wzruszyła ramionami, jakby zapobiegawczo mogła w ten sposób powiedzieć, że to nic takiego i nie ma wcale co jej żałować. Jakoś sobie radziła. - Teraz ty, panno Callaway. Mam nadzieję, że będziesz miała radośniejszy temat to wzięcia na tapet - oberwała akurat swoim kolejnym drinkiem, od razu podniosła go do ust, ale jeszcze nie wypiła, tylko lekko oparła wargi na szkle kieliszka, oczekując wieści od swojej kumpeli.
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
To prawda, Harper była ostatnią osobą, która czułaby misję umoralniania Sage - i to z jakiegokolwiek powodu, nie tylko ze względu na jej zajeżdżanie się. Sama przez większość życia czuła ogromną potrzebę zapierdalania do granic możliwości. Teraz, z perspektywy czasu wiedziała, że łapanie kilku srok za ogon i zaniedbywanie innych niż praca stref swojego życia nie wychodziło jej na dobre. No bo fakt, skończyła studia z wyróżnieniem, znalazła pracę w redakcji (a przynajmniej mocno liczyła na stałe zatrudnienie po skończonym stażu), ale jednocześnie … no, trochę obudziła się z ręką w nocniku, jeżeli chodziło o jej życie miłosne. I nie chodziło o to, że zazdrościła koleżankom ze szkoły, które powychodziły za mąż za licealne miłości i właśnie spodziewały się pierwszego czy nawet drugiego dziecka. Ale uwierało ją to, że obecnie nawet nie miała widoku na widok potencjalnego romansu, którego brakowało jej w życiu, co tu dużo mówić. Chciałaby się zakochać, ale tak do szaleństwa, jak nigdy dotąd! Taaak, Harper zdecydowanie była naiwna w tych kwestiach i mocno wierzyła, że w końcu doświadczy miłości niczym z filmu. Oby nie z Titanica…
– Ty to masz łeb, Sage. Te studia to jednak nie poszły na marne – uśmiechnęła się figlarnie do kumpeli, posyłając jej w powietrzu buziaka. Ale tak, do każdej poważnej misji potrzebny był plan! Rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu chlupnęła sobie alkoholu, no bo przecież nie będzie zostawała w tyle, kiedy miały do obgadania tyle tematów! A że nie potrzebowała wiele do szczęścia, od razu poczuła jak procenty zaczynają wprawiać ją w (jeszcze) lepszy humor. Jednak wsłuchując się w słowa Sage kąciki ust lekko opadły jej w dół. Nie ma co, Sage zaczęła z wysokiego C.
– O Jezu Sage, czemu nic nie mówiłaś? No dobra, to może faktycznie nie była informacja do przekazania przez messangera, ale przecież mogłam pomóc ci z przeprowadzką, czy coś… – odparła z przejęciem, a następnie pacnęła się otwartą dłonią w czoło. – No i przecież u nas na farmie są jeszcze wolne pokoje. Teraz to już po wszystkim, ale jakby jednak Sapphire River cię przerosło, to przywitamy cię chlebem, solą i dobrym winem – zapewniła żywo przytakując głową. – Jak z warunkami w tej chatce, da się przeżyć? – spytała już z nieco mniejszym ożywieniem. Nie chciała dawać Sage odczuć, że jej współczuje czy coś w tym stylu – sama słyszała o mieszkaniu w Sapphire raczej niepochlebne opinie, głównie przez wilgoć i czyhające w bagnach gady, ale to nie oznaczało, że nie szło tam wieść całkiem dobrego i wygodnego życia. Zastanowiła się przez chwilę jakim newsem mogła sama zabłysnąć. Postanowiła postawić na coś lżejszego, ot tak dla równowagi.
– Może już widziałaś u mnie na insta, ale adoptowałam kangura – oznajmiła prężąc się dumnie ze swojego dobrego uczynku. – Ostatnio w Sanktuarium była taka akcja i można było zdalnie adoptować zwierzaka. Musiałam wpłacić na placówkę trochę kasy, ale dzięki temu rozmawiasz teraz z dumną kangurzą mamą. Poród był krótki, bezbolesny i nawet nie zostawił mi rozstępów – roześmiała się zanurzając usta w sowim drinku.
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.

W odpowiedzi na jej słowa wyszczerzyła się tak szeroko, że mogłoby to w innych kręgach uchodzić za głupkowate, ale wiedziała że nie przy Harper. Nie przy dziewczynie, przy której do tej pory przyszło jej robić takie rzeczy, że pewnie teraz nie byłaby w stanie wspomnieć o nich głośno, cieszyła się zatem na ten gwar (głównie wątpliwej jakości popisów wokalnych, ale zawsze), który mógłby to w razie czego zagłuszyć. Zamiast tego zaśmiała się w głos i zasalutowała w jej stronę niczym jakiś żołnierz oddany do końca swojej ojczyźnie.
- Się wie. Cała ta matematyka, każdy jeden skomplikowany wzór rozpisywały godzinami były tylko po to, bym sprawiedliwie rozdzielała szotami. Powinnam dostać jakiś przydomek. Sage Miłosierna albo inny szajs rodem z Wonder Woman - puściła w jej stronę jakieś porozumiewawcze, acz mocno teatralne oczko, które miało być zapewne jedynie nieśmiałą podkładką pod to, że szybciutko uderzyła w ślady przyjaciółki i też - na raz - chlupnęła swoją kolejkę. Skrzywiła się lekko, ciężko nawet tak zaprawioną w bojach zawodniczkę podejrzewać, że będzie wchodzić jak woda (przynajmniej nie kilka pierwszych!), ale szybko pozwoliła wrócić na swoją piękną twarzyczkę jakiemuś bardziej neutralnemu wyrazowi, a jeszcze słysząc, że kumpela realnie zatroskała się jej stanem mieszkaniowym, wzruszyła pozornie obojętnie ramionkami.
- Wiesz jak jest, raczej nie było się specjalnie czym w tym temacie chwalić. Tym bardziej, że nie wiem co matce wtedy odwaliło, że to akurat na mnie przelała swoją złość. Chociaż... Zdążyłam ogarnąć, że facet rzucił ją dla jakieś młodszej cizi, może za to był ten rykoszet? - aż zastanowiła się czy gdyby ona pewnego pięknego dnia miała rozstać się z mężem łamane na partnerem łamane na jakimkolwiek facetem, który zawróciłby jej w głowie, czy byłaby w stanie poświęcić dla tej relacji tą podobno najważniejszą, z własnym dzieckiem? Otrząsnęła się jednak szybko, wszak póki co nie zapowiadało się u niej ani na zamążpójście, ani tym bardziej na dzieci, więc przykryła całość tych smutnych myśli zadziornym uśmieszkiem i kontynuowała: - Ale podobno nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! - machnęła dwiema rękoma, tworząc tym samym uniwersalny gest z cyklu a co mi tam! i zrobiła trochę dramatyczną przerwę, w której zaczęła rozglądać się za swoim telefonem, ale że nie było dane jej go szybko znaleźć, kontynuowała: - Mój nowy domek wcale nie jest taki zły. No, wiadomo, Sapphire Rover to nie jest żaden szczyt marzeń, ale... Zaraz ci pokażę, mam zdjęcia, robiłam bo wysyłałam Alfiemu. O, mam! Taki śmieszny mały ogródeczek z białym płotkiem, salon połączony z kawałkiem czegoś co miało być kuchnią, malutka sypialnia no i łazienka, ta przynajmniej przyzwoita, taka że zmieszczą się dwie osoby - posłała w jej stronę dwuznaczny uśmieszek i podała swój telefon, by dziewczyna na spokojnie mogła sobie przejrzeć rzeczone zdjęcia. Może nie powinno jej to tak cieszyć, zresztą przez pewien czas zdawała się być całym obrotem tych spraw dosyć załamana, miała jednak wrażenie że cała tą przeprowadzka, jak i pomoc jaką otrzymała wtedy od Alfiego właśnie, jedynie umocniły ich relację i właśnie uśmiechała się do tej myśli, siląc się na to by nie pojawiły się na jej twarzy te wkurzające wypieki, mówiące o zakochaniu.
Szczęśliwie jednak pojawił się wybawca. Kangur. Kangur i jego kangurza mama w całej swojej okazałości. Zaśmiała się krótko, po czym jednak uśmiechnęła się szczerze.
- Jasne, że widziałam! - aż klasnęła bezgłośnie w dłonie z takim impetem, że omal nie rozlała alkoholu. Zachichotała lekko, po czym postanowiła uściślić: - Opowiedz mi więcej o tym, jak to działa. Widziałaś tego malca chociaż na własne oczy? Nie wiem, dali ci go przytulić albo cokolwiek? Czy zadaję właśnie niedorzeczne pytania? - zaśmiała się bardziej k ruchem ręki zaprosiła ją by strzeliły sobie po następnym kieliszku. I znowu skrzywiła się, przełknęła, chwilę musiała przetrawić to co właśnie zrobiła i udając odrobinę zdezorientowaną zapytała: - To teraz ja?
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Parsknęła śmiechem słysząc propozycje nickname’ów. Aż sama pożałowała, że wybrała studia humanistyczne, bo dzięki nim co najwyżej mogła podumać nad sensem istnienia… wróć! Te studia zdecydowanie były jednak doskonałą podkładką pod barowe wizyty, zwłaszcza takie, podczas których logika niekoniecznie była mile widziana.
Zmarszczyła brwi, z troską przysłuchując się słowom Sage o jej relacjach z matką. Choć sama nigdy nie wpadła z panią Callaway w tego typu konflikt, miała w sobie ogromne pokłady empatii i w jednej chwili niemal sama zaczęła czuć na swoich barkach ten ciężar, jaki spadł na przyjaciółkę.
– Wiadomo, faceci! Zawsze są wszystkiemu winni – niemal krzyknęła wznosząc oczy ku niebu. – Ci to zawsze tylko namieszają kobietom w głowach, a potem wycofują się rakiem, kiedy robi się dla nich zbyt poważnie – skomentowała niczym jedyna prawdziwa ekspertka w relacjach damsko-męskich. – Wiesz, to okropne, że wyżyła się na tobie, ale może to jakieś chwilowe załamanie? Zobaczysz, w końcu pójdzie po rozum do głowy i przyjdzie cię przeprosić -dodała posyłając Sage lekki uśmiech. Ludzie pod wpływem negatywnych emocji potrafili tracić kontakt z rzeczywistością i tym, kim w gruncie rzeczy byli. Harper oczywiście nie chciała usprawiedliwiać matki Sage, bo nie istniało absolutnie żadne wytłumaczenia takiego wypięcia się na własną córkę. Ale zdawała sobie sprawę z tego, jak cholernie ciężki musiał być to cios dla kumpeli, zważywszy na to jak bliskie relacje łączyły ją z panią Gilmore.
Z niecierpliwością usadowiła się wygodniej na krześle czekając, aż Sage zaprezentuje jej fotki nowego domu. Jednak słysząc jedno wypowiedziane przez nią słowo uniosła brew, bo oto proszę państwa uruchomił się jej gossip radar. – Alfiemu? – powtórzyła zerkając podejrzliwie na brunetkę, w międzyczasie przechwytując jej telefon, ale wciąż nie patrząc na jego ekran. – Czy wysyłałaś je Alfiemu Buxtonowi? I dlaczego? – zmierzyła ją wzrokiem. Jedynie brakowało jej lampki, którą mogłaby skierować Sage w twarz. – Alfie Buxton to brat mojej przyjaciółki, Claire. Nawet był na mojej imprezie urodzinowej na początku roku – wyjaśniła. I wiadomo, niejednemu psu burek, tak samo jak niejeden facet w Lorne Bay mógł mieć tak na imię. Jednak od razu zapaliła jej się buxtonowa lampka. Czekając na odpowiedź przejrzała fotki, co chwilę kiwając głową z uznaniem. – Wygląda naprawdę dobrze. Serio. Jak dla jednej osoby jest chyba idealne – skomentowała oddając Sage telefon, jednocześnie zamieniając się w słuch aby nie umknęło jej ani jedno słowo o znajomości Sage i Alfiego.
– Uwierz mi, przy twoich newsach moje opowieści o kangurze to tak, jakbym ci opowiedziała anegdotkę, że autobus mi się spóźnił – roześmiała się odrzucając włosy do tyłu, bo jednak zamierzała zdradzić co nieco o Wiktorze. – Ten malec waży jakieś 60 kg i ma muskulaturę lepszą niż Schwarzenegger w roli Terminatora – odparła nie mogąc powstrzymać śmiechu, kiedy słyszała kolejne pytania ze strony Sage. – Nie, wcale nie są niedorzeczne. Nie dotykałam go, jedynie obserwowałam. Czasami o nim opowiadam, kiedy akurat mam dyżur jako wolontariuszka. No i przede wszystkim mogłam nadać mu imię – dumne imię Wiktor – wypięła się na znak tego, że naprawdę była zadowolona ze swojego wyboru. – Musiałam jedynie wpłacić pewną kwotę na Sanktuarium – machnęła ręką, bo choć mentalnie wciąż wiodła studenckie życie i miała studenckie myślenie o pieniądzach, ta opłata nie była dla niej problemem. Zwłaszcza, że była przelana na jedyny prawdziwy szczytny cel – zwierzaki. – No ty, ty. Chociaż nie wiem, czy przebijesz swoje dotychczasowe newsy. Bo mojego kangura na pewno – wyszczerzyła się.
Sage Gilmore
ODPOWIEDZ