instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
003.
you have something i want - extra job
{outfit}

Powrót do Lorne Bay był dobrą decyzją. Czuła to, jak tylko znalazła się tu pierwszy raz po kilku latach, chociaż zdecydowanie nie był łatwy. W Melbourne miała proste, poukładane życie. Zaczynała tam z czystą kartą, którą mogła zapełnić jak tylko chciała i mocno zastanawiała nad każdym kolejnym ruchem, żeby nie zmarnować przypadkiem miejsca. Było to miłe uczucie, bo mogła być tylko tym kim chciała, nie tym kim być musiała czy kimś kto musiał podejmować trudne decyzje. Tam wszystko było prostsze, ale też trudniejsze. Tu była sobą. Co prawda ze skomplikowaną przeszłością, jednak w pełni sobą. Poza tym to tu byli ludzie, na których jej najbardziej na świecie zależało, także decyzja prosta. Wykonanie już trudniejsze, szczególnie że wiązało się z szukaniem pracy, miejsca w którym mogła mieszkać i relacjami, z którymi nie do końca wiedziała co zrobić. O dziwo ten pierwszy punkt poszedł dość łatwo. Ze wszystkimi kursami jakie ukończyła bez problemu dostała pracę w domu kultury i cieszyła ją ona mocno. Uwielbiała pracować z dzieciakami, nawet jeśli miało to tylko pomóc im wyżyć się artystycznie. Czasem to było o wiele więcej. Coś o tym wiedziała, bo dokładnie tym było dla niej rysowanie, ucieczką po prostu.
Zajęcia właśnie się skończyły, a ona sprzątała stanowiska odkładając wszystkie materiały na odpowiednie miejsce. Niby była to najgorsza część tego wszystkiego, ale Rey napawała się ciszą, którą raczej niezbyt często można tu było zastać. Dzięki temu od razu usłyszała, że ktoś idzie korytarzem, a potem zatrzymuje się w drzwiach. Spojrzała w tamtą stronę z lekkim uśmiechem - Cześć - przywitała się z piękną kobietą, która autentycznie mogłaby być modelką. Jakby musiała wybrać jedną rzecz w jej wyglądzie, która zrobiła na niej największe wrażenie to by nie potrafiła. Przepiękna była - Mogę jakoś pomóc? - zapytała zupełnie nie spodziewając się jak ta rozmowa się potoczy. I dobrze, bo byłaby jeszcze bardziej onieśmielona na starcie, a tak mogła wydawać się całkiem pewna siebie w tym momencie. Chociaż przez chwilę.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
outfit

Jest takie słynne powiedzenie o tym, że Boga można jedynie rozśmieszyć opowiadając mu o swoich planach. Julia Crane zaś przekonywała się na własnej skórze, że nawet brak wiary w wiecznego kreatora i reżysera tego świata niewiele zmienia i faktycznie wszelkie zobowiązania, zapisane na czerwono w kalendarzu mogą nagle okazać się nieaktualne. Wszystko rozpoczęło się od trzęsienia ziemi, jakim był rozwód jej mentora i przyjaciela, który namówił ją (za to miała go zabić w późniejszym terminie) na wystawę w Cairns, bo przecież tu mieszkał. Miał jej pomóc, ale najwyraźniej sprawy osobiste okazały się ważniejsze i została na lodzie razem z jego asystentką. Tą samą, która jednak okazała się być w ciąży, więc pozostały jej tylko gratulacje i zapewnienia, że tak, może wziąć już wolne i szykować się do tego szczególnego czasu. Malarka wypowiedziała tę formułkę z uśmiechem, wręczyła jej nawet premię, a potem pojechała yamahą prosto przed siebie, by się wykrzyczeć.
Tylko ten, kto nie miał asystentki, nie zrozumie jak bardzo wszystko się jej posypało i jak nagle termin wystawy okazał się zbyt bliski.
Julia nigdy jednak nie należała do kobiet zbytnio biadolących nad swoim losem czy też taplających się w poczuciu beznadziei. Była absolutnie przekonana, że na kryzys najlepiej robi działanie i właśnie tego się dopuściła stojąc w świetlicy i szukając osoby, która by mogła jej pomóc.
To nie było jednak do końca tak, że szukała po omacku. Jeszcze rok temu (przed swoim wyjazdem) bywała tu często angażując się w polityczne spory o dotację dla tego miejsca. Sama też sponsorowała część zajęć, choć robiła to anonimowo. Rozpatrzyła się jednak na tyle, by wiedzieć do kogo uderzyć i zaproponować pracę, więc słowa ich adresatki nieco ją rozbawiły.
Cóż, Crane była próżna, pewna siebie i wiedziała, że wzbudza zainteresowanie, ale to mężczyźni ją przyzwyczaili głównie do tego pytania o wszelką pomoc. Zazwyczaj reagowała na to popisowym przewróceniem oczami, ale istota naprzeciwko niej była urocza i kochana, więc postanowiła ograniczyć swój repertuar i wytłumaczyć jej z grubsza, że o żadne wsparcie się nie rozchodzi. Dobrze, potrzebowała przysługi, ale płaciła sporo.
- Pomóc? Nie. Ale może interesuje cię praca przy mojej wystawie? - brzmiało to dość bezpośrednio, ale i do tego należało przywyknąć przy tej kobiecie. - Potrzebuję kogoś, kto ogarnia podstawy malarstwa, bo inaczej zostanę z jakąś biedną influencerką - wyjaśniła starając się posłać jej uroczy uśmiech, choć daleka była do zasypywania jej informacjami o sobie i o tym, co tworzy.
Dość skromnie uważała, że i tak najbliżsi mają już dość tego tematu, a obcy cóż, zapewne mieli ciekawsze rzeczy do robienia niż oglądanie erotycznych portretów.
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Jak będą się lepiej poznawać i ten temat wypłynie to Rey też będzie mogła pochwalić się takimi doświadczeniami w życiu. Może pochwalić się to nie jest odpowiednie słowo, ale płakać też żadna z nich nie będzie. Obie były silnymi kobietami, które na pewno swoje w życiu przeszły zupełnie różnych rzeczy co prawda, natomiast nie zmieniało to faktu, że miały świadomość że jak coś się sypie to trzeba się zebrać w sobie i to ogarnąć, a nie płakać nad rozlanym mlekiem. Za sam fakt, że Julia nie odpuszczała szukając kogoś do pomocy z wystawą ani nie rozkładała bezradnie rąk tylko działała już szacunek Morales zdobyła. A z tym nie łatwo u niej, trzeba zasłużyć.
Rey pracowała tu co prawda od dwóch miesięcy, ale zdążyła szybko zdobyć sympatię ludzi dookoła. Nie tylko przez to, że była super a była jak coś, także Julia bardzo dobrze wybrała, natomiast też dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu jakie zdobyła będąc przez kilka lat w Melborune. Nie tylko takie zawodowe, bo jako osoba zakochana w sztuce od zawsze chłonęła wszystko co to miasto miało jej do zaoferowania. Także nic dziwnego, że rekomendując kogoś padło akurat jej nazwisko. Szkoda, że o to tym nie wiedziała, bo mogłaby się jakoś przygotować, chociaż CV zrobić lepsze, bo to co miała średnio jej artystyczną część pokazywało, ale chyba go wcale nie potrzebowała.
Było to bardzo bezpośrednie i zupełnie niespodziewane, więc Julia, nawet nie znając Rey w zasadzie to wcale, mogła zauważyć szok na jej twarzy. I lekką dezorientację też. W pierwszej chwili chciała się roześmiać, ale oceniając książkę po okładce to kobieta wyglądała totalnie na kogoś kto ma swoją wystawę, więc to nie była dobra taktyka, jeśli to na poważnie było. Rozejrzała się za to dookoła upewniając się, że mówi do niej, a nie do kogoś kto na przykład za nią gdzieś stoi - Praca mnie interesuje zawsze - powiedziała zgodnie z prawdą. Nie trzeba było mieć wiedzę dużą, żeby wiedzieć, że tu kokosów nie zbijała - To ogarniam, nawet trochę więcej niż podstawy - zaczęła mówić, chociaż zwątpiła, że jej rozmówczynię w ogóle to interesowało. Nadal była mocno zdezorientowana przez tą sytuację i poziom bezpośredniości - Wybacz, ale rzadko ktoś wchodzi do domu kultury i z miejsca proponuje mi pracę - zaśmiała się nawet, bo to jakby utrzeć nosa ludziom, którzy mówią, że nic z nieba nie spada. Jednak spada jak widać - Co miałaby robić? - zapytała próbując brzmieć jakoś tak bardziej profesjonalnie, znaczy chociaż trochę, bo prawda była taka, że ona wymagania miała niewielkie. Ale udawać mogła przecież.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Tak właściwie Julia nawet nie miała innego wyjścia i to była jedna z tych podbramkowych sytuacji, gdzie jedyną, słuszną drogą było zakasanie rękawów i ciężka praca. Tyle, że zazwyczaj dla Crane oznaczało to raczej przepadnięcie w pracowni na cały dzień, a niekoniecznie stertę dokumentów, które nagle trzeba było ogarnąć przed wystawą. To był na dodatek wierzchołek góry lodowej, bo dochodziły kwestie, związane z organizacją imprezy po i poczęstunkiem w trakcie, lista gości, odpowiednie ramy i listwy oświetleniowe i wreszcie obecność dziennikarzy. Zdawała sobie sprawę, że nie są to wszystkie obowiązki klasycznej asystentki i nie zamierzała zarzucić nimi dziewczynę z ulicy (brzmiało to źle, zwłaszcza gdy znalazła ją w domu kultury), ale potrzebowała przynajmniej jednej, wolnej pary rąk, by sama mogła cokolwiek zdziałać.
Z tego też powodu właśnie skanowała twarz swojego nowego nabytku pracowniczego oceniając czy będą z niej ludzie sztuki. Może i to było powierzchowne, ale Julia Crane miała nosa do ludzi i wiedziała, że jeśli się z nią dogada teraz, to i wystawa pójdzie im jak z płatka. Tyle, że jakby Reyah znała ją bliżej, to wiedziałaby, że równie dobrze może to znaczyć, że pewnie spalą całą galerię. Cóż, artystką się jest, a nie bywa.
Postanowiła jednak jak na razie pokazać się jej z dobrej strony i uśmiechnęła się szeroko.
- Niewiele, trochę mój kalendarz, listę gości, catering. Same organizacyjne rzeczy - wyjaśniła i miała nadzieję, że naprawdę dziewczyna nie wciska jej kitu i nie okaże się tą jedną z nawiedzonych dziewczątek, które żałują, że nie zrobiły kariery i mszczą się na artystach. Albo oglądała za dużo horrorów albo za często wysłuchiwała narzekań na swoich pracowników ze strony kolegów z branży. Pewnie to pierwsze, bo malarzy jako tako nie mogła znieść z tym ich ego i przekonaniem, że wszystko robią dla sztuki wysokiej.
Jedyny wyjątek robiła dla Flanna i dla tej dziewczyny, ale jak już ustaliły, była jej potrzebna. - Masz jakiś telefon, maila? - dopytała i miała nadzieję, że dziewczę odzyska język w gębie, bo przecież jej potrzebny był na zaraz ktoś komunikatywny i posiadający zmysł orientacji, a jak na razie miała wrażenie, że rozmawia z kimś albo zaskoczonym albo mocno nieogarniającym tego wszystkiego.
Pewnie jakby była jedną z tych nawiedzonych dziewcząt z zasobów ludzkich to stwierdziłaby autorytatywnie, że to był rodzaj testu radzenia sobie na gorąco z tego typu sytuacjami, ale Julia nie była aż tak cwana. Ona była raczej zdesperowana i potrzebowała pomocy, zanim zwariuje jak każda artystka.
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Patrząc na to, że w jej głowie byłby zapewne inne rzeczy organizacja tego wszystkiego brzmiała zwyczajnie jak wrzód na tyłku. Nie dziwne, że potrzebowała kogoś do pomocy. I to na cito, skoro do wystawy coraz bliżej, niż dalej. Jeszcze tego nie wiedziała, ale miała szczęście, że trafiła na Rey. Ciekawe tylko czy Rey miała szczęście, ale to się okaże. Albo będzie to początek super współpracy, albo totalna klapa. Nic pośrodku.
Rey nie była pewna, że ta odpowiedz to szczera prawda. Może to przez ten uśmiech, może to to niewiele na początku. Nie zmieniało to jednak nic dla niej. Nie bała się ciężkiej pracy, w końcu kiedyś zarabiała pieniądze dostając po ryju, także nie było rzeczy, z którą sobie nie jest w stanie poradzić. Szczególnie w kwestii organizacyjnej. O jej złe zamiary Julia nie musiała sie martwić. Rey nigdy nie miała odwagi marzyć o byciu prawdziwą artystką, która żyje tylko z tego. Po pierwsze nie uważała, że jest tak dobra, a po drugie uważała że jest na to za biedna. Artysta to zdecydowanie praca dla bogatych ludzi - Okej - kiwnęła głową - Czyli od cholery - poprawiła ją. Znała paru asystentów artystów, więc wiedziała jak to wygląda -Jeśli płacisz tyle ile wymagasz to wchodzę w to - stwierdziła. Może to było głupie, może powinna się więcej o kobiecie najpierw dowiedzieć, o samym stanowisku też. Wyglądałaby wtedy na bardziej poważną, odpowiedzialną niż była. Tylko że taka nie była. Lubiła wyzwania, lubiła nowe rzeczy i potrzebowała pieniędzy. Może Julia uzna, że to część jej artystycznej duży czy coś - Jak szybko miałabym zacząć? - zapytała, chociaż czuła że zna odpowiedz na to pytanie. Osoba, która nie potrzebowałaby pomocy na teraz nie szukałaby kogoś do pracy w takim miejscu.
- Jasne - rzuciła wyjmując telefon z kieszeni, ale wcale nie po to żeby jej pokazać, że ma tylko, żeby jej go dać, aby wpisała swój numer. Zamiast jej puszczać sygnał to jej wysłała swoją wizytówkę po prostu, tak profesjonalnie dla odmiany. Chyba każdy w takiej sytuacji byłby zaskoczony i trochę podejrzliwy. Gdyby Julia była gorzej ubrana to jej obawy byłby większe, ale totalnie wyglądała na artystkę, więc Rey była skłonna zaryzykować. Będzie mogła jej przy okazji pokazać, że potrafi rzeczy ogarnąć. Dobrze dla niej, że ta cała sytuacja nie była testem, bo na tą chwilę nie zrobiła zbyt dobrego wrażenia, więc pracy by raczej nie dostała. Na szczęście trochę się na ludziach znała i dostrzegała, że jej rozmówczyni wcale jej teraz nie sprawdzała. Wtedy byłaby o wiele bardziej konkretna, może nawet w pewnym sensie wyniosła, a ona była trochę... zdesperowana. Dobrze to ukrywała co prawda, bo Rey widziała to tylko przez moment w jej spojrzeniu - O czym będzie Twoja wystawa? - zapytała. Nie żeby to cokolwiek zmieniało. Po prostu była ciekawa.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Sama wiedziała, że wymaga niemożliwego i to praktycznie od razu. Siedziała w tym świecie już kilkanaście lat, bo przecież zaczęła malować jeszcze jak nastolatka. Uprzywilejowana, fakt, ale znała realia zawodu i zdawała sobie sprawę, że kobiety mają jeszcze gorzej. Nie była osamotniona w tym myśleniu- nawet jej przyjaciel, malarz przyznawał jej rację i kompletnie nie rozumiał, dlaczego tak odmiennie ich traktują. Nic więc dziwnego, że i od swojej przyszłej asystentki miała wymagać niemożliwego. Nie mówiła przecież tego tej dziewczynie, ale to nie było do końca tak, że szukała kogoś na trochę.
Jeśli się sprawdzi, to zostanie z nią na dobre i na złe, ale wiedziała, że to tylko w teorii wygląda tak pięknie. Julia wymagała niesamowicie wielu rzeczy, głównie od siebie, ale i jej pracownicy musieli dotrzymywać jej kroku.
Co jak widać na załączonym obrazku, mogło być kłopotliwe, bo przecież nie każdy tak po prostu wchodził do takiego miejsca i szukał pracownika od zaraz. Pewnie większość wybrałaby starą szkołę z ogłoszeniem, ale szalenie się bała, że przyciągnie ludzi, których będzie interesować jej medialna kariera, a nie sztuka.
- Ile chciałabyś zarabiać? - zapytała konkretnie, ale wcale nie żachnęła się, że dziewczynie chodzi o pieniądze. Tylko ułamek ludzi na całym globie mógł swobodnie żyć ze sztuki, większość artystów klepała raczej biedę.
Zapisała jej wizytówkę i spojrzała na telefon.
- Piękne imię, czyj pomysł? - skomentowała, bo jak dla niej wszelkie teoretyczne informacje już miała, praktyka to była zupełnie inna bajka. - Wymagam dyspozycyjności przed wernisażem, ogromnej - zastrzegła, mogła ją potem ozłocić, ale jak na razie to będzie głównie nieprzerwana niczym harówka.
Uśmiechnęła się dopiero, gdy Rey zapytała o wystawę, bo o tym mogła opowiadać godzinami.
- Może to źle zabrzmi, ale głównie akty. Uwielbiam malować ludzkie ciała, rzadziej zajmuję się portretami, choć tutaj akurat mam przygotowany jeden cykl. Jest on jednak dość mroczny i niejednoznaczny, sama zobaczysz. Dotąd nigdy nie wystawiałam niczego tutaj, wcześniej było Melbourne i Europa, więc jest to mój debiut w mieście, w którym mieszkam. Pewnie te obrazy będziesz praktycznie znała na pamięć, bo spędzisz dużo czasu w galerii oraz u mnie w warsztacie. Jeśli chcesz to przedstawię cię potem kilku osobom - uśmiechnęła się całkiem ciepło, bo jeszcze chwila, a zacznie przypominać diaboliczną Meryl Streep, a nie sympatyczną dziewczynę, którą na ogół była. Nie jej wina jednak, że napięcie, związane z organizacją tak ważnego wydarzenia wywierało na niej tak ogromną presję, że przemieniała się raczej w smoczycę.
Przynajmniej tak to widziała sama Julia, która na ogół była bardziej wyluzowana i artystyczna.
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Rey może nie miała wszystkich informacji, ale wcale nie znaczyło to że nie była zainteresowana. Lubiła swoja prace, lubiła dzieciaki które tu przychodziły, jednak praca dla prawdziwej artystki, obracanie się w tym świecie i w sztuce było czymś, o czym nie miała odwagi marzyć. Ale czy tego chciała? Oczywiście. Tą wystawę można więc uznać za okres próbny, test nie tylko dla Rey, dla nich obydwu czy ta współpraca w ogóle się uda. Potem wszystko się zdarzyć może.
Reyah była nie tylko pracowita, ale i zaradna. W różnych sytuacjach w życiu się znalazła i w każdej sobie poradziła, więc ciężkiej pracy się nie bała. Miała też świadomość jak to działa, a mianowicie że Julie tu rządzi. To jej wizja i koniec. Ona mogła coś podpowiedzieć, wesprzeć, ale czasem ciężko było jej się ugryźć w język. Także co z tej współpracy wyjdzie to się okaże.
Ta sama sytuacja była dla niej zaskoczeniem, ale chyba najbardziej nie spodziewała się tak bezpośredniego pytania na temat pieniędzy. Dla niej był to zawsze delikatny temat, bo nigdy ich nie miała za dużo, były momenty że nie miała ich wcale. Na szczęście wiedziała ile na takim stanowisku można zarabiać, przynajmniej w Melbourne, więc rzuciła jakąś kwotę zbliżoną do tej, ale też nie za wysoką.
- Dzięki - uśmiechnęła się lekko - Wszystko co dobre w moim życiu to zasługa mojej mamy - powiedziała zgodnie z prawdą, w tym jej imię. Jeśli to ojciec miałby podejmować decyzję w tej kwestii to nazywałaby się Anna albo Emma, bo na nic bardziej kreatywnego tego człowieka nie było stać - Nie jestem wielką fanką snu - zażartowała. Mimo że ta cała sytuacja była dość nietypowa i trochę niewiarygodna to do Rey jakoś zaczynało docierać wszystko co się działo.
Słuchała jej będąc w zasadzie tak zahipnotyzowana jak Julia mówiąca o swojej wystawie. To była jedna z rzeczy, które najbardziej uwielbiała w sztuce - pasję, którą od razu było widać w czyichś oczach, która była ważniejsza niż wszystko inne i która teraz sprawiła, że zaczęło jej po prostu zależeć na pracy dla kobiety. Nadal kilka kwestii pozostawało nieustalonych, ale nie miało to teraz znaczenia zupełnie - Brzmi świetnie. Wszystko brzmi świetnie - powiedziała z uśmiechem. Serce jej trochę szybciej zabiło na jej ostatnie słowa. Nie do końca wiedziała co się dzieje jak pozna jakieś osoby, bo nigdy nie wyobrażała sobie na poważnie może pracować w tym świecie. Instruktorka plastyki to raczej był szczyt jej marzeń, ale jeśli dzięki temu będzie miała szansę na coś bardziej związanego ze sztuką to nie musi się zastanawiać dwa razy - Mogę zacząć dziś? Chociaż zobaczyć Twoje obrazy, warsztat - wiadomo, że jej praca będzie polegała na czymś zupełnie innym niż oglądanie obrazów Julie, ale tak na miły początek od tego mogły zacząć. Wręcz powinny.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Pewnie powinno to inaczej wyglądać i takimi kwestiami powinna zająć się jakaś specjalna hr-owa firma, która podesłałaby jej najlepsze kandydatki po wstępnej selekcji. Tak zrobiłby każdy dorosły człowiek, bo przecież praca jaką oferowała, wiązała się z permanentnym życiem w stresie i wymagała mocnego rozsądku. Pewnie wypadałoby przemielić taką osobę z każdej strony i sprawdzić jej background. Podejrzewała, że są na to specjalne testy umiejętności, że wypadałoby nawet zatrudnić do tego odpowiedniego psychologa. Tak postąpiłby każdy, kto stąpał twardo po ziemi.
Tyle, że Julia Crane nigdy taką osobą nie była. Bywała, owszem, absurdalnie wręcz porządna i racjonalna, jeśli chodziło o swoje artystyczne zaplecze, ale nigdy nie umiała nawiązywać relacji pod przymusem lub za radą obcych ludzi. Ceniła w sobie intuicję, która polegała na tym, że zawsze dobierała do siebie odpowiednie towarzystwo. Nie potrzebowała przecież kogoś, kto teoretycznie będzie miał dobre wykształcenie, a kogoś, kto okaże się pomocą. Wprawdzie miała już prywatną asystentkę, ale przy wystawie akurat to nie wystarczy. Julia już była tak zaprawiona w bojach, że wiedziała, iż przyda się jej każda pomocna ręka i nie zamierzała szczędzić na to centa. Z tego powodu kiwnęła głową na kwotę podaną przez dziewczynę i uśmiechnęła się lekko. Niezależnie od tego jak słowa o jej mamie przypominały ją jej własną.
- U mnie jest dokładnie na odwrót. Wszystko co najgorsze zawdzięczam mojej mamie - ale powiedziała to lekko, zupełnie mimochodem śmiejąc się w końcu. - Pewnie dlatego mam imię po tej kretynce z Szekspira - cóż, Julia nie była fanką dziewcząt, które umierały z miłości. Postarałaby się pomimo tej całej miłości przeżyć i skupić się na sztuce. To z całą pewnością było trudniejsze, ale dawało spektakularne efekty. Być może jednak tylko dla ludzi, którzy mieli jakiś talent.
Kiwnęła głową z aprobatą na jej brak snu, biedna dziewczyna nawet nie wiedziała jak Crane serio potraktuje te słowa.
- Sen snem, ale dochodzą do tego jeszcze różnice czasowe - uprzedziła, bo przecież jak przystało na artystkę, często znikała w Europie. Ujął ją zupełnie jej entuzjazm, niezależnie od tego jakie miała ambicje i jak będzie wyglądać jej ścieżka zawodowa. Kiwnęła głową.
- Jasne, możemy zacząć od razu. Poczekam na ciebie jak skończysz i pokażę ci prace w galerii - tak naprawdę przecież mogli teoretycznie ustalać wiele rzeczy, ale czym innym było już pójście do konkretnego miejsca i zderzenie się z płótnami. Pewnie godzinami mogłaby też opowiadać o swoich pracach, ale nadal uważała, że Rey może uciec, więc trzeba było postawić ją przed dokonanym. Mało brakowało, a jak cezar życzyłaby jej powodzenia przed wejściem na arenę, ale przecież Crane wiedziała, że ludzie kiepsko reagują na erotyczne treści.
Może i mieli dwudziesty pierwszy wiek, ale ta część Australii była tak zaściankowa, że mogło to wywołać niejeden skandal. Jak na razie jednak uścisnęła jej dłoń i tym sposobem zawarła umowę, choć jasnym było, że jeszcze podpisze się pod tym niejeden prawnik.

koniec? <3
Reyah Morales
ODPOWIEDZ